Roman Kurkiewicz, Lewomyślnie

Page 1

Roman Kurkiewicz

Lewomyślnie

WYDAWNICTWO KRYTYKI POLITYCZNEJ


SPIS RZECZY

2009 To nie jest kraj dla uzbrojonych ludzi Polska zawiniła, inżyniera ścięli Tylko nie pisz o Rokitach w samolotach! Raz tak, raz nie, raz he, he Nasz zawód nas nie zawodzi Jak NBP nagada, tak Bóg da Pipochodem O nieczytaniu wcale Mordują eskadry Polaków Zyzakiem, Jasiu, Zyzakiem Instytut Ruchu Narodowego A po nas choćby potop Do ambasadora rosyjskiego list Dzień Miśka, psy wyborów Kula u książki Test wolności Sąd patrzy na sztukę Chłopaki płaczą Knebel jest mężczyzną Patrioty na slumsy Rozkąpielówkowanie Czym jest kapitalizm? Zestaw zabawkowy: mały naziolek

: 11 : 12 : 14 : 16 : 18 : 19 : 21 : 23 : 26 : 28 : 29 : 31 : 33 : 35 : 37 : 39 : 41 : 42 : 45 : 46 : 48 : 50 : 53


Pod wezwaniem św. Abstynencji W łeb ją, w mordę go! Jednym zdaniem Tylko chaos czyni ład Omnia mea mecum porto Władza dzieciom Wszyscy jesteśmy sędziami Rozcapierzony salut Siostra miłosierdzia Kurkiewicz pyta: Wierzysz? Wolałbym nie... Czołg publiczny Co by tu jeszcze zburzyć, panowie... Krzyże kolorowe i wielokształtne Bilon obosieczny Sikorka nad Gstaad Coś ty, Sokratesie, uczynił Ryszardowi... Nie życzę sobie

: 55 : 57 : 59 : 61 : 62 : 64 : 66 : 68 : 70 : 72 : 74 : 78 : 80 : 82 : 84 : 86 : 88 : 91

2010 Czy żyjemy w czasach publicznych? Święta rzecz: bluźnierstwo Konstytucję piszę Siły szybkiego pomagania Rząd żon Boa, Wiesiek, Haiti Podnieść okoliczności demoniczne Cel! Pal! Cel! Nie pal! Ankieta kandydacka Agent tajny musi być jawny

: 95 : 97 : 98 : 100 : 102 : 104 : 106 : 107 : 109 : 112

5


Między nami, prawyborami Skargi posłów polskich Nagroda doskonała Katastrofa polityczna Nie ma cytryn bez kolców Już Mój przejazd pierwszomajowy Wojna jako dyscyplina olimpijska Dlaczego zagłosuję na Jarosława Kaczyńskiego A na co ten prezydent? Ufam tobie, policjo? Izraelu, nie czyń drugiemu... Świątynia (f)abryka Tęsknię za Tobą, Cenzuro! Między kłamstwem a śmiercią Panom już dziękujemy Prokuratorzy we mgle Wycieki smoleńskie Krzyż patentowy O co pływa z tą wodą Pani Jourdain polskiej polityki Wolność dla krzyżaków Cały naród kocha swoją Platformę! Moje postulaty sierpniowe Bobasy, kapsle i insekty, które nienawidzą mężczyzn Polskie łgarstwa humanitarne Tysiąc osiemset znaków Czemu służy minister Radziszewska? Jak dobrze, że są katastrofy Ucz się, premierze, ucz... Nie-Michnik 20-lecia

6

: 113 : 116 : 118 : 119 : 121 : 123 : 125 : 127 : 128 : 130 : 132 : 134 : 136 : 138 : 140 : 142 : 144 : 145 : 147 : 149 : 151 : 153 : 154 : 156 : 157 : 159 : 160 : 162 : 163 : 164 : 165


Całkiem zdrowy szaleniec Kilka uwag o przemocy Faszyści specjalnej troski Polskie partie apolityczne Warszawa solidarna z Maksem Masowe protesty śniegu Antyfaszyści do ławek Świąteczne opium Wyobrażenie krainy szczęśliwości

: 167 : 169 : 170 : 172 : 173 : 175 : 176 : 178 : 179

2011 Hamowanie jest niemęskie Wychowanie do zbrodni Czerwone MAKi Stadion, planeta ludzi Czarnym już dziękujemy! Za gorąco w ciepłych krajach Bon moty obywatelskie, czyli męskie Na rany Kubicy Bronię w ciemno Polska a przyczepka rowerowa KANARORMO Odpolszczyć się skutecznie Pochwała analfabetyzmu Gra w szare życie Czarne wdowy naszych mgieł Polski kolonializm fantomowy Papafiction Lepszy mord niż sąd Na święty ząb, aresztujcie Obamę!

: 185 : 186 : 187 : 189 : 190 : 192 : 193 : 195 : 196 : 198 : 199 : 201 : 202 : 203 : 205 : 206 : 208 : 209 : 211

7


Polska Zjednoczona Platforma Ludowa Sojuszu Lewicy Narodowej i Sprawiedliwości Święto klasy holowniczej Posprzątane, zamiecione Nie ma rubryki „Manifesty” w CV Na marginesie układania list Miedzy idyllą a horrorem O wyższości ciepłej wody nad zimną albo odwrotnie Policja do sądu!

8

: 212 : 213 : 215 : 216 : 218 : 219 : 220 : 222


To nie jest kraj dla uzbrojonych ludzi Pomysł nowego ministra Andrzeja Czumy na sprawiedliwość: dać broń wszystkim. „Chciałem go tylko postraszyć, ten pies czwarty raz zesrał się na schodach”. „Zajechał mi drogę, mało nie wpadłem do rowu, dogoniłem gościa, wysiadłem, a on też wysiadł, uderzył mnie w twarz, wróciłem do auta, zawsze wożę go w skrytce, nawet nie pamiętam, jak go wyjmowałem...”. „Trzymam w sejfie zawsze, ale właśnie kupiłem nową berettę, tańczyliśmy, piliśmy, potem ktoś zapytał, pokazałem. Magazynek był wyjęty, nie wiem, jak ten jeden się tam znalazł. Kiedy ona celowała – wszyscy się śmialiśmy”. „Chłopak musi umieć strzelać, uważałem. Odwróciłem się na sekundę, w tej samej chwili i on się odwrócił”. „To się zaczęło zaraz po ślubie. Wtedy uderzył mnie pierwszy raz. I tak trwało latami. Mówili mi, że coś pewnie robię nie tak. Bo on ma taką ciężką służbę. Dzieci też bił. Ale tylko kiedy się napił. Strach był wszędzie. Wiedziałam, że się spóźnia, czyli będzie źle. Siedziałam na taborecie. »To« ściskałam w obu rękach. Zanim huk zatrzaskiwanych drzwi do mnie doleciał, zanim usłyszałam do końca pierwszy bluzg, nie otwierając oczu, podniosłam wyprostowane ręce przed siebie...”. „No, zobaczyłem ich już w ogrodzie, nie wiem, czy myśleli, że nas nie ma w domu, czy było im wszystko jedno. Zdążyłem. Oni już nie zrobią nikomu krzywdy. Odsiedzę swoje. Nie żałuję”. „Okienko było małe, musiałem się schylić. Chciałem tylko trochę kasy, ona zaczęła krzyczeć, nie wiem, po co tak się darła, nie mogłem tego słuchać, to nie miało być tak”.

11


„Grill jak to grill, mecz przerżnęli, ten się głupio śmiał z naszych, od słowa do słowa, nawet nie wiem, kto wyciągnął pierwszy”. „Złośliwie przepływał obok, no wrednie, płoszył mi, mówiłem, prosiłem, nic. No i nie zdzierżyłem. Nie myślałem, że mogę trafić”. „Zapaliliśmy na korytarzu. Dobry towar. Światełka tak migały, takie linie się robiły, luz. Patrzyłem, jak sięgnął pod kurtkę i otworzył okno. Dość kresek! – wrzasnął. Śmialiśmy się, kiedy naciskał spust. Zamknęliśmy okno. Myśleliśmy, że to koniec zabawy. Nawet jak zobaczyłem policję na peronie, to nie pomyślałem, że to coś z tym”. „Stałam na światłach, wybił szybę, huk przeraźliwy, sięgnął ręką po torebkę, ale to już trzeci raz mi się zdarza w tej samej okolicy. Miałam pod ręką, to był impuls, ale ćwiczyłam w garażu. Akurat tego dnia nie miałam nic cennego w torebce”. „Gnoje naigrywali się ze mnie, było ich kilku, w końcu jeden podstawił mi nogę. Zdziwił się, kiedy zobaczył otwór przed oczyma. Nie chciałem niczego więcej. Wtedy zobaczyłem, jak się osuwa. Tamci uciekli, ja stałem. Nie śpię”.

Polska zawiniła, inżyniera ścięli Inżynier Piotr S. stał się ofiarą polskiej polityki zagranicznej, wojennej i gospodarczej. Cyrk rządowo-medialny, cyrk wywiadowczo-sprawiedliwościowy (rozsyłanie listów gończych za nieuchwytnymi, choć znanymi z nazwiska kilkudziesięcioma Pakistańczykami „zamieszanymi” w porwanie i śmierć polskiego inżyniera) prze-

12


raża swoją kiczowatą dramaturgią. Nieudolność państwa jest grzechem, ale tylko grzechem, który ujawnia się w następstwie poważniejszych błędów i win. O tym jednak trudno usłyszeć. Tak więc cicho jest na temat tego, że inżynier stał się ofiarą polskiej polityki zagranicznej, polskiej polityki wojennej, polskiej polityki gospodarczej. Zagranicznej? Przecież to inżynier... Ale zaangażowanie Polski w interwencję w Iraku, a teraz w Afganistanie musiało wcześniej czy później skończyć się właśnie tak. To jest cena, o której w Polsce nie dyskutowaliśmy. To jest cena, o której dalej się nie dyskutuje. Wojenne zaangażowanie Polski nie dotyczy wyłącznie wojskowych, którzy udawali się na wojskowe misje albo na nich przebywają. To rzutuje na całościowy obraz Polski i Polaków w świecie muzułmańskim. Gospodarczej? Ano tak. Jego macierzysta firma Geofizyka Kraków (której właścicielem jest PGNiG) realizuje swoją „misję”: „Naszą misją jest świadczenie wysokiej jakości usług geofizycznych oraz bycie godnym zaufania partnerem dla naszych pracowników, klientów i społeczności lokalnych w ciągle zmieniającym się świecie”. Misja przynosi korzyści i zysk: „Ubiegły rok był bardzo udany. Jest to efekt realizowanej konsekwentnie od kilku lat strategii opartej na skutecznym przewidywaniu trendów i koniunktury na rynkach poszukiwań złóż ropy naftowej i gazu ziemnego”. Jeśli chodzi o skuteczność przewidywania trendów wśród grup talibów – specjalność jej nie obejmowała. Zysk podobnie jak w przypadku bezpieczeństwa polskich górników z Halemby okazał się ważniejszy od bezpieczeństwa pracownika. Nie traćmy z oczu tej perspektywy. Może nie należy zarabiać tam, gdzie niebezpieczeństwo takiego scenariusza jest na wyciągnięcie ręki?

13


Właściwie trudno zajmować się teraz szczegółami operacji
„niby-uwalnianie”, ekscytować się odtajnianiem poczynań rządu, poznawaniem alibi, że zrobiono wszystko. W tej grze liczyło się życie człowieka i tę grę państwo polskie przegrało. I już mniejsza z tym, czy dlatego, że wywiad nie działał – bo Macierewicz, bo za mało kasy i czasu, bo Kuchciaka za późno i nie w tej sprawie wysłano. Wszystko to już teraz nieważne, oczywiście do następnego razu. Ale czy będzie to okazja do zapytań poważnych i fundamentalnych? O naszą obecność w nie naszej wojnie i nie o naszą sprawę? Kiedy teraz potwierdza się fakt wykorzystywania Polski do międzylądowań samolotów CIA, nie wspominając o poważnym podejrzeniu współudziału w torturowaniu więźniów, przypominam sobie tamtejszą ciszę. Przedstawiciele wszystkich ugrupowań, kolejnych rządów od prawa do lewa nabierali wody w usta. W imię jakiej i czyjej racji stanu? Bo jak właśnie dramatycznie się przekonaliśmy, nie w imię bezpieczeństwa polskiego inżyniera.

Tylko nie pisz o Rokitach w samolotach! O czym tu pisać na warszawskim bruku, czyli nam pisać zakazano. Daj spokój jego kotu i matce! Kogo jeszcze obchodzi ten stół, okrągły czy suto zastawiony! Zapomnij o Palikocie, jego świńskich ryjach, prezydenckich aspiracjach, kaczohomofobiach, starówce lubelskiej! Nie chcemy już o Rymanowskim ani o tym, kto jest dziennikarzem, a kto nim nie jest! Ani się waż o Wehrmachcie! Dajże pokój z tą rewolucją! Jaki Kuba?

14


Jaka Kuba! Książki?! Tylko nie książki, tego słowa już nie ma nawet w słownikach! Internetowych... Jaki Kwas? On jest passé… Michnik jest trupem, pisał trzy razy w tym tygodniu Michalski Cezary. Wojna? Która wojna? Nie ma żadnej wojny, wszystkie wojny są do wyrzygania... Co obchodzi naszego czytelnika mur na granicy Izraela? Albo jakieś podkopy?! Co można nowego o kryzysie? Czego nie było o PiS-ie? Popisie? Pipusiach? Papusiach? Tylko nie Kazik Marcinkiewicz, bankrut, nie bankier! Ciszej nad tym Czumą! Jakie 80 lat Kutza? Nasz czytelnik ma mieć 17–33 lata. Ktoś żyje dłużej? Zobacz prawdziwą karierę – jak nie zarobisz miliona dolarów przed 33. rokiem życia, to cię nie ma... Wiemy, że są wyjątki! Książka o Jezusie nie jest tematem, co z tego, że napisał ją Żyd, były ksiądz nawrócony później na judaizm?! Ten komiks to ramota, szukaj dalej! Żaden teatr, zapomnij, żadne strajki, jakie pielęgniarki! Odpuść sobie tych filozofów. Nie skarż się. Jakie wiersze? Jaki Minkowski, kto to jest Minkowski? Opera?! Czyś ty na łeb upadł?! Beenhakker? Leo? Olej, nie ma go już! Lato? Jakie lato, jeszcze wiosny nie ma! Żadnych nart, piłkarzy ręcznych, tenisistek. SKOKI? Co mi po skokach? Nie chcę ani Małysza, ani pożyczek! Jaka Marianne Faithfull? Ona jest chyba starsza od mumii! Nie, o mumiach też nie chcę! Jacy bolszewikofaszyści?! W jakiej Rosji? Nic o Rosji i o Niemcach, nie chcemy nic o Amerykanach, ich więzieniach i niosącym nadzieję prezydencie. Dość o Pakistanie, GROM-ie, Macierewiczu. Jaki Macierewicz poza komisją?! Jaki Olewnik! Wszędzie jest Olewnik, Olewnika siostra, Olewnika tata, Olewnika przyjaciel, Olewnika morderca samobójca. Co to jest kraj dla samych Olewników? Owsiaka? Zwariowałeś?! Co nas obchodzi Olsztyn i jego prezydent? Co z tego, że na mapie

15


MSWiA internet jest wszędzie, chociaż nigdzie tam go nie ma?! Co z tego, że Google wie wszystko? Niech sobie wie, a ty pisz o tym, czego nikt nie wie. Dlaczego chcesz wciąż pisać o tym, czego nikt nie wie? Jak nie wie, to jak ma się zainteresować? Telewizję obejrzyj, snobie, bo jak bez telewizora można wiedzieć, co jest, a czego nie ma? Chyba się wypaliłeś, stary, zero błysku, nic, jak kogoś nic nie interesuje, to powinien zająć się inną robotą. Może idź gdzieś do mediów. He, he!

Raz tak, raz nie, raz he, he Sądy potrafią zaimponować, giganci zmartwić, ale zawsze można liczyć na dyżurnych patriotów. Zachwyciłem się decyzją Naczelnego Sądu Administracyjnego, który nałożył na kancelarię premiera grzywnę w wysokości 10 tysięcy złotych za nieudostępnienie Piotrowi Brzozowskiemu, prawnikowi, raportu Julii Pitery na temat działalności CBA w czasach rządu PiS. Fetysz tajności i poczucie bezkarności kancelarii zostały skarcone w popisowy (he, he – ale to jeszcze nie jest tytułowe he, he) sposób. Płać, kancelario, i ucz się! Dawno żadna kara tak mnie nie uradowała. Zasmucił mnie, niestety, prezydent Lech Wałęsa swoim bezpardonowym, niemądrym, nieprzemyślanym albo, co gorsza, może właśnie przemyślanym atakiem na Sławomira Cenckiewicza, współautora krytykowanej książki o nobliście z Gdańska. Otóż Lech Wałęsa, który w książce Sławomira Cenckie-

16


wicza został potraktowany jak osoba, która bezdyskusyjnie współpracowała z SB na początku lat 70., ma prawo odczuwać złość na historyka, ma prawo uważać się za potraktowanego nieuczciwie, ma prawo uznać, że Sławomir Cenckiewicz wziął udział w politycznej napaści. Ale niezależnie od wszystkich wad, przekłamań, przemilczeń czy nawet niesłusznych uśmierceń (autor potraktował jako zmarłego oficera SB, który miał zwerbować Wałęsę, kiedy ten w najlepsze żyje i zaprzecza ustaleniom historyka), których dopuścił się IPN-owski „historykator” (człowiek łączący braki warsztatowe historyka z żarliwością niedouczonego prokuratora i zajadłością posiadacza wyłącznej prawdy niezależnie od faktów), atak Lecha Wałęsy, który wypomina zaangażowanie bezpieczniackie dziadka Sławomira Cenckiewicza, jest skandaliczny. Sławomir Cenckiewicz nie jest ideowym spadkobiercą swojego dziadka. Zniżanie się Lecha Wałęsy do poziomu Jacka Kurskiego przypomina o wieloletniej słabości prezydenta, czyli braku rozsądnych i silnych osobowościowo najbliższych doradców. Przykro, szkoda, niepotrzebnie. Ale o to, żeby było przyjemnie i wesoło, zadbali jak zwykle niezastąpieni gadżeciarze patriotycznego intelektu z PiS, proponując ustawowy obowiązek przystrajania domów prywatnych we flagi państwowe w święto narodowe 3 Maja. Uzasadnieniem jest wzmaganie poczucia tożsamości narodowej. Myślę, że projekt PiS razi swoją skromnością. Oczekiwałbym jednak przystrojenia codziennego. I wszystkich okien. I aut. I Polaków. Dlaczego tylko podczas meczów piłkarskich widzimy biało-czerwone, od stóp do głów, tłumy? Bądźmy tacy na co dzień! Cali! W pracy i podczas wypoczynku, wierzący i niewierzący, palący i niepijący, mali i duzi, chłopcy i dziewczyny. Minimalizmowi patriotycznemu PiS moje biało-czerwone NIE!

17


Roman Kurkiewicz, Lewomyślnie Warszawa 2011 © Copyright by Roman Kurkiewicz, 2011 © Copyright for this edition by Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2011 Wydanie pierwsze Printed in Poland ISBN 978-83-62467-31-0 Redakcja: Marta Konarzewska Korekta: Marta Śliwińska, Joanna Dzik Zdjęcie na okładce: Szymon Szcześniak Projekt okładki, projekt typograficzny i skład: Dziękujemy redakcji „Przekroju” za zgodę na publikację tekstów składających się na niniejszą książkę. Druk i oprawa:

www.opolgraf.com.pl

Wydawnictwo Krytyki Politycznej ul. Nowy Świat 63 00-042 Warszawa redakcja@krytykapolityczna.pl www.krytykapolityczna.pl

Książki Wydawnictwa Krytyki Politycznej dostępne są w promocyjnej cenie w CK Nowy Wspaniały Świat (ul. Nowy Świat 63, Warszawa), Świetlicy KP w Łodzi (ul. Piotrowska 101, Łódź), Świetlicy KP w Trójmieście (ul. Nowe Ogrody 35, Gdańsk) oraz księgarni internetowej KP (www.sklep.krytykapolityczna.pl), a także w sieci Empik i dobrych księgarniach na terenie całej Polski.


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.