Krytyka Polityczna 23: Na wschód od Edenu

Page 1

Na wsch贸d od Edenu


spis rzeczy Na wschód od Edenu Omatkoboska! Jarosław Stawirej

8 Omatkoboska! Nieoczekiwane spotkanie profana ze świętością

Marcin Kalin´ski Artur Z˙ mijewski

11 Patrza¸ na trumne¸ 24 Bronie¸ Solidarnych Gdy inni patrzą na trumnę, my patrzymy na tych, którzy patrzą

NA WSCHÓD OD EDENU Od redakcji Małgorzata Kowalska

30 Co widać na wschód od Edenu? Sam Eden 31 Moskwa 1990 – Petersburg 2010 Czyż rozpad realnego komunizmu i Związku Radzieckiego nie był spektakularną empiryczną ilustracją dekonstrukcji?

Andriej Siniawski

36

Nie ma alternatywy! Nie ma? Legendarny dysydent o dworskich zwyczajach inteligentów rosyjskich. A może nie tylko rosyjskich?

Andrzej Walicki

42 Rosja z sowietyzmem dawno zerwała O antyrosyjskich fobiach wśród Polaków i… Rosjan. Z Andrzejem Walickim rozmawia Michał Sutowski

Witold Mrozek

61

Filmowe dymitriady Czym się różni polityka historyczna od propagandy i dlaczego Rosjanie robią to lepiej

Borys Kagarlicki

66 Rosja po roku 1991 Transformacja à la russe. Kto zyskał, a kto stracił?

Artiom Magun i Borys Kagarlicki 77

Lekcje z pierestrojki Jak lewica musi zrobić czasem krok w tył, żeby potem zrobić dwa kroki w przód

Jekaterina Degot, Cosmin 81 Kolaz˙ e pracowników Costinas, David Riff Uralskich Zakładów Graficznych Zdje¸cia: Andriej Luft Jakub Majmurek 90 Ojcowie i sieroty Dlaczego Aleksiej Bałabanow jest reżyserem politycznym i co z tego wynika


Bronisław Łagowski 97

Demokracja w Rosji kon´czyła sie¸ rozpadem pan´stwa O tym, że dzisiejsza Rosja to nowy reżim napoleoński. I o tym, że w Polsce nie ma już prawdziwych konserwatystów. Z Bronisławem Łagowskim rozmawia Michał Sutowski

Igor Stokfiszewski

109 Bunt powies´ci Szukamy politycznego potencjału literatury w powieściach Wagon Rosja i Sańkja

Władysław Sofronow 114 Dlaczego jestem marksista¸. Bez znaku zapytania Od marksizmu do fenomenologii… i z powrotem. Typowa biografia rosyjskiego filozofa przełomu wieków

Olga Czernyszewa

122 Miejskie postacie

Tekst: Joanna Erbel

Olga Czernyszewa

137 Niebieskie/z˙ ółte

Z Rosji do Rosji Michaił Weller

148 Chce¸ do Paryz˙ a

Czytajcie i patrzcie, na jakie manowce prowadzi zapatrzenie w imitacyjną modernizację

Towariszczestwo Nowyje Tupyje 166 Z˙ ydzi, wracajcie do Rosji (Wadim Fliagin, Władymir Kozin) „Gdy to samo mówi dwóch, to nie to samo znaczy” Tekst: Jas´ Kapela

PrzemyS´leC´ Małgorzata Kowalska

172 Magia modernizacji Polski realizm magiczny, czyli kto nas kusi modernizacją i dlaczego

Michał Syska

175 Przeciwko nowoczesnemu futbolowi Jak zmienia się europejski futbol i dlaczego na gorsze

Yael Bartana 180 Zastanówmy sie¸ nad tym, co robimy bezmys´lnie O współpracy z Krytyką Polityczną i Ruchu Odrodzenia Żydowskiego w Polsce. Z Yael Bartaną rozmawia Jan Smoleński

Błogosławiony Jerzy Michał Stankiewicz, Maria Wojtyszko, Zita, Piotr Klinger Tekst: Igor Stokfiszewski

186 Bł. Jerzy w komiksie: antologia


KRYTYCZNIE Michał Sutowski

202 Co nam po „komandosach”? To tak, jakby Engels wstał z grobu – powikłane ścieżki Kuronia, Modzelewskiego i „komandosów” mówią nam wiele o dzisiejszej lewicy, a List otwarty nie nadaje się do muzeum. Rozważania na marginesie książki Andrzeja Friszkego Anatomia buntu

Tadeusz Kowalik

211 Cie¸ciobsesja O kilku niechlubnych rekordach polskiej odmiany kapitalizmu i zapotrzebowaniu na polityczną krytykę

Oleksij Radynski

218 Marzenia sie¸ spełniaja¸! Co śpiewający rektor wyższej uczelni i facet przebrany za babę mówią nam o współczesnym kolonializmie? Paradoksy ukraińskiej kultury masowej

koloniA Marcin Kalin´ski

226 Kolonia „Piąty miesiąc mija, czy to jeszcze Polska, czy też już Rossija”

IDEE Slavoj Žižek

236 Paralaksa Czasami próbując wzrokiem objąć całość, nie widzimy tak naprawdę nic

PIA¸TEK TŁUMACZY Tomasz Pia¸tek 250 Tłumaczy na polski Donalda Tuska i „Przegla¸d Polityczny”

KWESTIONARIUSZ ŽIŽKA Žižek pyta

256 Zachar Prilepin odpowiada

DZIENNIK CEZAREGO MICHALSKIEGO

260 Cze¸s´c´ czwarta

NASI AUTORZY

268


Moskwa 1990 – Petersburg 2010 Małgorzata Kowalska

M

oskwa 1990 (na ile wierne są moje wspomnienia): miasto miejscami monumentalne, tu i ówdzie urokliwe, ale zwłaszcza na pierwszy rzut oka przytłoczone przez ogólną siermiężność i szarość. Poza reprezentacyjną okolicą Kremla większość ulic i budynków w stanie mniej lub bardziej obskurnym. Na odrapanych murach blokowisk często-gęsto malowidła o „treści socjalistycznej” (stosowne napisy albo figury robotników i robotnic, żeńców lub żołnierzy Armii Czerwonej). Ale łatwo zauważyć, że nie odpowiadają już duchowi czasu, niszczejąc wraz ze swoim tłem. Wspaniałości Kremla przyćmione przez okaleczonych weteranów wojny afgańskiej koczujących w bezpośrednim pobliżu Placu Czerwonego (władza najwyraźniej nie ma

już głowy do tego, by ich stąd usuwać) i przez zrujnowany gmach uchodzącego niegdyś za luksusowy hotelu „Rossija”. Mauzoleum Lenina wciąż stanowi atrakcję, toteż wiją się wokół niego wielometrowe kolejki (stanęłam w niej i ja, a jakże), ale w tłumie nie czuć ani ideologicznych emocji, ani nabożnego skupienia. Ot, turystyczny rytuał, zapewne dla wielu już nieco żenujący, ale odprawiany choćby dlatego, że to już może „ostatnia okazja”. Przebąkuje się wszak o likwidacji mauzoleum. Urok Arbatu w gruncie rzeczy sprowadzony do tłumu „artystów” nagabujących przechodniów o możliwość zrobienia im portretu za kilkadziesiąt rubli. Ludzie na ulicach nerwowi i często nieuprzejmi. W sklepach pusto, w witrynach dekoracje z plastikowych, a może drewnianych 31


klocków; rzadkie dostawy jakiegokolwiek towaru rozpoznaje się po formujących się natychmiast gigantycznych kolejkach. Nawet w większości restauracji najwyraźniej nie ma niczego do jedzenia, bo mimo całkowicie pustych sal stojący w wejściu osobnik (kelner, portier, bramkarz?) obwieszcza, że miejsca zostały już zarezerwowane. Trudno w to uwierzyć, ale jeżeli tak, to przez kogo? Szczęśliwie w hotelu, w którym mamy zarezerwowane noclegi, oferują jakieś skromne posiłki. Od czasu do czasu na ulicy można też trafić na bieda-pierogarnię lub (choć to zwłaszcza poza miastem) prowizoryczną szaszłykarnię. Przywieźliśmy ze sobą niewielkie ilości rubli (z legalnej wymiany), nie ma jednak na co ich wydać. Przed wyjazdem fundujemy sobie portrety na Arbacie, a na koniec w hotelu „Możejskaja” pod Moskwą, gdzie, o dziwo, knajpa jest otwarta, nie tylko jemy kawior, ale też sypiemy rublami dla cygańskiej orkiestry. Nie z kaprysu ani wielkopańskiego gestu, lecz zwyczajnie po to, by pozbyć się waluty, która, jak wiemy już doskonale, nie ma żadnej „obiektywnej” wartości.Bez dwóch zdań – był to obraz rozkładu. Pewien system, pewna „cywilizacja” dobiegały końca (chociaż ZSRR nie był jeszcze rozwiązany i komunizm oficjalnie wciąż istniał, na razie nie znajdując zastępstwa). Co z tego może dalej wyniknąć, stanowiło kompletną niewiadomą. Zwiastunem nowego były co najwyżej napotykane na moskiewskich ulicach i placach „mityngi” o mętnie politycznym charakterze albo uliczne przedstawienia, na których wyśmiewano dotychczasowe porządki i domagano się zmiany. Najpewniej sami uczestnicy tych mityngów i animatorzy tych przedstawień, korzystający z „pierestrojki” i „głasnosti”, nie mogliby powiedzieć, o jakie właściwie zmiany im chodzi. Poza tym, ma się rozumieć, żeby było lepiej (o ile pamiętam, domagano się w szczególności ustąpienia Ryżkowa i agitowano za Jelcynem, ale nie zrozumiałam, w imię czego). 32

Zwiastunem nowego, a raczej nowo-starego, były też dające się zauważyć już wtedy oznaki budzenia się, a przynajmniej rehabilitacji, religii. Wprawdzie w samej Moskwie większość cerkwi, jeśli po prostu nie niszczała, funkcjonowała jeszcze w charakterze muzeów (także na przykład muzeum przyrodniczego, w którym można było obejrzeć wystawę grzybów), ale już w podmoskiewskim Zagorsku, z jego kompleksem zabytkowych cerkwi i sławnym klasztorem, można było odnieść wrażenie, że czas zawraca do epoki carskiej „matuszki Rossiji”, w której rytm życia wyznaczało bicie cerkiewnych dzwonów. Ale te znaki czegoś w nieokreślony sposób nowego albo nowo-starego były nieśmiałe i roztapiały się w ogólnej atmosferze schyłku. Teraz Sankt Petersburg 2010. Pomińmy obowiązkowe turystyczne atrakcje w rodzaju Ermitażu/Pałacu Zimowego (choć warto może nadmienić, że w letnie, zwłaszcza niedzielne popołudnie trudno tam wcisnąć igłę, a tym bardziej śledzić opowieść przewodnika, tak wielki i ciasny jest przelewający się przez muzealne sale wielojęzyczny tłum). Centralny dla zabytkowej części miasta Newski Prospekt i jego bezpośrednie okolice – w pełni „europejskie”, lub raczej „światowe”, na dobre i na złe. Czysto, historyczne budynki odnowione, pełno „światowych” sklepów (obuwniczych, odzieżowych, z elektroniką i DVD, perfumerii, ). Knajpa na knajpie, a w każdej można bez problemu i wypić, i zjeść (po „europejsku” albo po „rosyjsku”, do wyboru). Drożyzna, zwłaszcza w knajpach (dla przykładu: małe piwo od 120 do 200 rubli, czyli od ok. 12 do 20 złotych), ale także w sklepach (tańsze niż w Polsce są bodaj tylko papierosy i wódka). Najwyraźniej są jednak Rosjanie, a nie tylko zachodni turyści, których na to stać, bo pośród tłumu wędrującego do późnej nocy Newskim Prospektem (a jeszcze w drugiej połowie lipca jest tu widno niemal do północy) i przesiadującego w knajpach zdecydowanie dominują tubylcy. Wystarczy jednak zboczyć pół kilometra od Newskiego w stronę


mniej reprezentacyjnych dzielnic, by odkryć obskurne sklepiki spożywcze zaopatrzone we wszystkie niezbędne do codziennego życia „produkty” („Produkty” to rodzajowa nazwa tego rodzaju sklepów), odrapane budynki i ludzi wyraźnie uboższych. Co można spotkać na całkiem odległych peryferiach miasta, w które zapuścić się nie miałam niestety czasu? Wróćmy do reprezentacyjnego centrum z jego europejsko-światowym życiem. Niemal na każdym kroku widać tu panowanie turystycznego blichtru i komercji. Z megafonów rozbrzmiewają rosyjsko- i angielskojęzyczne zaproszenia do korzystania z turystycznych atrakcji: rejsów statkiem po petersburskich kanałach i Newie, zwiedzania miasta specjalnym autobusem lub dorożką, nocnych inscenizacji historycznych… Po Newskim przechadzają się aktorzy przebrani w kostiumy z epoki carycy Katarzyny II i zapraszają do wspólnego zdjęcia. Historia popularna, historia na pokaz, historia na sprzedaż. Tu macie państwo dzieło tego cara, tam tamtego, tu pomnik tego, tam tamtego, a tutaj (w Twierdzy Pietropawłowskiej – kolebce Petersburga) ich groby. Styl surowy, ale wspaniały, prawda? Popularna, na pokaz i w szerokim sensie na sprzedaż jest także historia komunizmu. W Instytucie Smolnym – niegdyś kształcącym szlachetnie urodzone dziewice, po 1917 roku głównej kwaterze Lenina i konstytuującej się władzy bolszewickiej, do czasu, gdy zapadła decyzja o ponownym przeniesieniu stolicy do Moskwy, a dziś siedzibie petersburskiego merostwa – kilka historycznych sal jest wciąż udostępnianych publiczności. Przewodniczka opowiada historię przybytku, a przy okazji komunizmu, jak bajkę dla dzieci. Oto sala, kiedyś balowa, w której za czasów Lenina i Trockiego odbywały się zebrania Komitetu Wykonawczego Rad Delegatów Robotniczych, Chłopskich i Żołnierskich. Oto miejsce, w którym do lat 90. wisiał portret Lenina, potem przysłonięty flagą Federacji Rosyjskiej, w końcu przeniesiony do innego

pomieszczenia. Oto gabinet, w którym pracował Lenin. Jeśli kto chce, może usiąść na jego krześle i za jego biurkiem i zrobić sobie zdjęcie (zrobiłam sobie, a jakże). Rewolucja bolszewicka, proszę państwa, to była rewolucja biednych ludzi i może nawet Lenin chciał dobrze, no ale nie bardzo to wyszło. Tak czy owak, to już historia. Rosjanie, z którymi w czasie pobytu w Petersburgu miałam okazję rozmawiać – intelektualiści, a nawet filozofowie (pretekstem do odwiedzenia Rosji tym razem była międzynarodowa konferencja) – na pytanie, czy Rosja jest już krajem kapitalistycznym, bez wahania odpowiadali: tak. Na pytanie o demokrację wzruszali ramionami. Co tu mówić o demokracji, skoro dla aktualnej władzy nie widać alternatywy? Komuniści i narodowcy to, zdaniem moich rozmówców, folklor, a tzw. liberałowie są słabi i nie mają poparcia, kojarzą się ze „smutą” epoki Jelcyna. Większość ludzi interesuje tylko to, żeby władza dała „spokojnie żyć”. I chociaż powszechne jest przekonanie, że rządzący to złodzieje, zaufania nie budzą także ich zdeklarowani przeciwnicy – albo naiwni marzyciele, albo też złodzieje. Ot, taki Chodorkowski: kradł tak samo jak inni, ale za bardzo uwierzył w swoje możliwości, więc podpadł… Mówić, a nawet pisać można dziś w Rosji, co się chce. Krytykować rządzących – proszę bardzo, byle nie przekuwać tej krytyki w czyn, nie organizować ulicznych manifestacji albo nie pretendować na poważnie do przejęcia władzy, bo wtedy można już mieć przykrości. Ale po co pretendować, skoro naród jest w większości nieufny, pasywny i z dwojga, a raczej z całej palety możliwego złego woli to, co jest? Ostatecznie nie jest przecież tak źle, bywało znacznie gorzej. To, co jest, stanowi (tu przechodzę już do ogólnych refleksji) mieszankę autorytaryzmu z liberalizmem. Nie tylko z liberalizmem gospodarczym (podatek liniowy!), ale też kulturowym. Tolerowane są różne światopoglądy i style życia, o ile nie przeciwstawiają się aktywnie regułom gry ustanawianym przez 33


władzę. I nie ulega wątpliwości, że w ogromnym stopniu są to reguły kapitalizmu. Że ten kapitalizm jest polityczny, że najbardziej zyskują na nim, a raczej wprost go tworzą ci, którzy są najbliżej rządzących? Jasne. Pytanie brzmi, czy jest to rzeczywiście rosyjska specyfika. A nawet: czy kapitalizm pozornie apolityczny, to znaczy tworzony „oddolnie”, bez bezpośrednich związków z aktualną władzą lub zgoła tworzony wbrew niej, nie rodzi ostatecznie takich samych ogólnych „reguł gry” i w punkcie dojścia (jeśli nie w punkcie wyjścia) nie staje się dokładnie tak samo „polityczny”? Pomijając to, co oficjalnie stanowi konstytucja, oraz instytucjonalno-wyborczą fasadę, w Rosji nie ma demokracji, jeśli rozumieć przez nią, za Schumpeterem, ustrój polityczny oparty na jawnej rywalizacji elit o władzę, rozstrzyganej w drodze wyborów, albo, za Aronem, ustrój „konstytucyjno-pluralistyczny”, zakładający legalność politycznych konfliktów, temperowanych jedynie przez ogólne zasady liberalnego prawa. Pytanie brzmi, czy demokracja tak rozumiana, to znaczy definiowana w sposób nie tylko proceduralno-formalny, ale też, w ostatniej instancji, jako sprawa politycznych elit, ma jakiekolwiek znaczenie dla zmiany podstawowych „reguł gry” rządzących życiem społecznym. Czy, mówiąc obrazowo, gdyby Putina zastąpił lider Jabłoka Jawlinski, albo nawet ktoś w rodzaju Kowaliowa, faktyczne „reguły gry” uległyby zasadniczej zmianie, a sytuacja zwykłych Rosjan się poprawiła? Czy sytuacja zmieniłaby się w istotny sposób także wtedy, gdyby do władzy doszli straszny Ziuganow z jeszcze straszniejszym Żyrinowskim? W porządku symbolicznym ten ostatni wariant byłby oczywiście niesympatyczny, miałby też niechybnie przykre konsekwencje w polityce międzynarodowej. Ale czy ta hipotetyczna inna władza mogłaby odmienić generalną logikę, która od czasu upadku komunizmu jest w Rosji konsekwentnie wdrażana? To znaczy logikę kapitalizmu wraz z nieodłącznymi od niej nierówno34

ściami społeczno-ekonomicznymi, kruchością sfery publicznej i wycofywaniem się nominalnych obywateli do życia zawodowego i prywatnego? Aby sobie na to pytanie odpowiedzieć, wystarczy odnieść się do sytuacji w Polsce. Od 1989 roku mieliśmy różne partie u władzy, zwane liberalnymi, lewicowymi i prawicowymi. Nasza formalna demokracja funkcjonuje w zasadzie bez zarzutu. I co z tego? W Rosji nie ma demokracji także – i przede wszystkim – dlatego, że obywatele są tam w większości całkowicie bierni. Nawet intelektualiści, których zdarzyło mi się poznać, świetnie ilustrują postawę politycznego wycofania. Niewątpliwie jest w tym element tradycyjnego rosyjskiego pesymizmu i fatalizmu. Ale chyba jeszcze więcej w tym zwykłego realizmu. Bo i faktycznie: co mogliby zrobić? Co można zrobić także poza Rosją, na przykład w Polsce, w obliczu uogólnionej depolityzacji i prywatyzacji życia? Jest jasne, że w Rosji nie istnieje również demokracja w sensie socjologicznym, czyli, zgodnie z definicją de Tocqueville’a, demokracja jako „równość możliwości”. Retoryczne pytanie brzmi: gdzie istnieje? Nie chcę powiedzieć, że w Rosji jest jak wszędzie, czyli równie źle. Sądzę, uczciwie mówiąc, że w Rosji jest w sumie gorzej niż w wielu innych krajach, gorzej także niż w Polsce. Nie tylko i nie tyle pod względem tzw. średniego poziomu życia (chociaż na przykład statystyki dotyczące średniej długości życia są w Rosji zatrważające), ile pod względem szeroko rozumianej kondycji demokracji. Nie tylko wedle kryteriów formalnych, lecz także wedle kryteriów społecznych (poziom aktywności, poziom egalitaryzmu) rosyjska demokracja wygląda dziś bardzo marnie. Ale chcę powiedzieć, że zanim zaczniemy udzielać Rosji dobrych rad, a tym bardziej napomnień i pouczeń – „my, Zachód”, a zwłaszcza „my, Polacy” – powinniśmy się przejrzeć w jej lustrze. Wszystko bowiem wskazuje na to, że dzisiejsze problemy Rosji są tylko spotęgowaną wersją naszych własnych problemów.


*** Na początku lat 90. na jakiejś konferencji we Francji dowiedziałam się, że francuski „postmodernizm” (rozumiany szeroko, a więc obejmujący także, a nawet przede wszystkim, tzw. dekonstrukcjonizm Derridy) cieszy się szczególną popularnością w intelektualnych środowiskach rosyjskich. Wtedy mnie to raczej zdziwiło i wydało mi się wyrazem „wschodnich” kompleksów wobec myśli „zachodniej”. Dzisiaj mnie już nie dziwi. Zrozumiałam, że Rosjanie (a zapewne także Białorusini, Ukraińcy itd.) czytali francuskich autorów przez pryzmat własnych problemów społeczno-politycznych i egzystencjalnych. W Moscou aller-retour, zapisie podróży do Moskwy przedsięwziętej na początku roku 1990, Derrida opisuje, jak jego rosyjscy przyjaciele za słowo najlepiej oddające sens francuskiego deconstruction uznali rosyjską pieriestrojkę. Czyż rozpad realnego komunizmu i Związku Radzieckiego nie był spektakularną empiryczną ilustracją dekonstrukcji? Zawaliły się wszystkie obowiązujące dotąd opozycje i hierarchie pojęciowe, a wraz z nimi sens samych pojęć. Zachwiała się, a nawet ostatecznie rozpadła dystynkcja między tym, co „słuszne” i „niesłuszne”, „nasze” i „obce”, „komunistyczne” i „kapitalistyczne”, „wschodnie” i „zachodnie”. A przede wszystkim między tym, co „postępowe”, i tym, co „wsteczne”. Horyzont przyszłości stał się całkowicie nieokreślony. Wiadomo było, że idzie jakieś „inne”, ale niczego nie dało się o nim powiedzieć. Czyż to nie „czysty” Derrida? Dzisiaj rosyjski postmodernizm przybrał postać bardziej „konstruktywną”. Na jego teoretyka nadaje się już nie tyle Derrida, ile Lyotard z jego tezą o współwystępowaniu w społeczeństwie ponowoczesnym wielu różnych mikronarracji, z systemową „hegemonią dyskursu ekonomicznego”. A jeszcze lepiej Charles Jencks, dla którego postmodernizm oznaczał przede wszystkim panowanie pastiszu i eklektyzm. Jeśli

spojrzeć na współczesną rosyjską rzeczywistość pod tym kątem, to dalibóg – wszystko pasuje. Faktyczna demokracja jest tu tylko pastiszem albo ironicznym nawiązaniem do tego, co w idei demokracji tradycyjnie się mieściło. A eklektyzm systemu jest zaiste porażający. Są tu odwołania i do dobrej carskiej tradycji, i do komunizmu, i do „nowoczesnego Zachodu”. Intensywnej, instytucjonalnej rehabilitacji religii (a konkretnie prawosławia), której wyrazem jest budowa i odbudowa setek cerkwi, towarzyszy idea odbudowy i budowy przemysłu kosmicznego. Uwierzmy w Chrystusa Pana i wyślijmy kosmonautów na Marsa. Pójdźmy się pomodlić i zbudujmy jeszcze lepsze wyrzutnie pocisków rakietowych. Czy nam to czegoś nie przypomina? Trudno, by nie przypominało. Taka jest współczesna Ameryka, taka jest współczesna Polska (biorąc poprawkę na ambicje i możliwości), taki jest zapewne cały współczesny świat. Także pod tym względem Rosja nie stanowi wyjątku, jest raczej emfatycznym, hiperbolicznym potwierdzeniem światowej reguły. Rosja deklaruje ustami swoich przywódców wolę „modernizacji”. Także Zachód do modernizacji ją wzywa. Zastrzega przy tym, że nie chodzi tylko o postęp technologiczny i wzrost gospodarczy, ale także o lepsze spełnianie „demokratycznych standardów”. Na co Rosja odpowiada, w sposób niewątpliwie zbyt dla siebie wygodny, ale przecież nie bez racji: „lekarzu, lecz się sam”. Spór o to, czy Rosja powinna się modernizować i w jaki sposób, jest dla mnie w znakomitym stopniu sporem pozornym. Tak jak z pozoru tylko treściwa jest sama kategoria modernizacji. Problemem Rosji nie jest to, że jest za mało nowoczesna. Bo, po pierwsze, nie wiadomo, co znaczy „nowoczesny”, po drugie zaś, jak naszkicowałam to wyżej, można zasadnie twierdzić, że Rosja jest już „ponowoczesna”. Jak my wszyscy. Problemem Rosji – i nas wszystkich – jest, tylko i aż, brak zbiorowego poczucia sensu oraz niedostatek sprawiedliwości. 35




Kolaz˙ e pracowników Uralskich Zakładów Graficznych Zdjecia: Andriej Luft (2010) Tekst: Jekaterina Degot, Cosmin Costinas, David Riff

Z

naleźliśmy te kolaże w Jekatierinburgu, mieście znanym kiedyś jako Swierdłowsk, na ścianach Uralskich Zakładów Graficznych, gdzie realizowany był projekt Przodownicy pracy ruchomego obrazu – najważniejsze wydarzenie pierwszego w tym mieście biennale sztuki współczesnej, którego byliśmy kuratorami. Uralskie Zakłady Graficzne były jedną z największych drukarń w Związku Radzieckim, poddano je jednak prywatyzacji i popadły w ruinę. Poza stojącą w rogu schodów i przykrytą w części sztucznymi roślinami statuą Lenina te kolaże były pierwszą rzeczą, która rzuciła nam się w oczy po wejściu. Tego rodzaju spontaniczne dzieła sztuki nie są niczym niezwykłym w dawnych przemysłowych bądź biurowych przestrzeniach postsocjalistycznego świata. Zachęcano ludzi do amatorskiej twórczości, do tego mieli oni wiele wolnego czasu, by poświęcać się tego rodzaju działaniom. Wypoczynek nie był tu tak utowarowiony jak na

konsumpcyjnym Zachodzie. Czas wolny był dzielonym dobrem społecznym, prawdziwą miarą dobrobytu. W latach 90. to się skończyło. Kolaże te są burzliwym świadectwem zachodzącej w tamtych latach „przemiany”. Van Damme, Stallone i Sandra Bullock spotykają Włodzimierza Iljicza Lenina oraz chłopskiego pisarza Szukszyna, Aleksander Puszkin staje się jedną z gwiazd pin-up. To wciąż kolaże socjalistycznych robotników, ale ich treścią jest już śmieciowo-gwiazdorska kultura Hollywood/Bollywood. Kodyfikują i unaoczniają nowe relacje między płciami, które poddano brutalnej redefinicji wraz z wprowadzeniem własności prywatnej. Chcieliśmy zachować te kolaże i uczynić je częścią naszej wystawy, ale zostały zniszczone z przyczyn od nas niezależnych. To nieuniknione. Wydarzenia w rodzaju biennale przynoszą „normalizację” i wymazują ślady dużo gwałtowniejszych przemian. Czy nam się to podoba, czy nie.

89


Yael Bartana artystka izraelska

Olga Czernyszewa artystka rosyjska

Joanna Erbel

socjolożka miasta, członkini zespołu „Krytyki Politycznej”

Borys Kagarlicki

kiedyś dysydent, obecnie socjolog rosyjski i lewicowy działacz polityczny

Marcin Kaliński fotograf

Jaś Kapela pisarz, felietonista

Tadeusz Kowalik ekonomista

Małgorzata Kowalska filozofka

Bronisław Łagowski filozof, historyk idei, konserwatysta

Artiom Magum

filozof, członek kolektywu „Szto dziełat”

Jakub Majmurek

doktorant w Szkole Nauk Społecznych PAN, członek zespołu „Krytyki Politycznej”

Cezary Michalski publicysta, pisarz

Witold Mrozek

krytyk teatralny i filmowy, członek zespołu KP

Tomasz Piątek pisarz, felietonista

Zachar Prilepin

rosyjski pisarz, działacz polityczny 268


Oleksij Radyński

kulturoznawca, krytyk i teoretyk filmu, autor krótkich form filmowych. Współzałożyciel Klubu Krytyki Politycznej w Kijowie

David Riff

artysta i krytyk, członek kolektywu „Szto dziełat”.

Andriej Siniawski

(1925–1997) dysydent i profesor slawistyki na paryskiej Sorbonie, najprawdziwszy rosyjski inteligent

Władysław Sofronow rosyjski filozof

Jarosław Stawirej pisarz

Igor Stokfiszewski

krytyk literacki, dramaturg, członek zespołu „Krytyki Politycznej”

Michał Sutowski

politolog i publicysta, członek redakcji „Krytyki Politycznej”

Michał Syska

działacz społeczny i polityczny, publicysta, dyrektor Ośrodka Myśli Społecznej im. Ferdinanda Lassalle’a we Wrocławiu

Towariszczestwo Nowyje Tupyje (Towarzystwo Nowe Głupki) rosyjska grupa artystyczna założona w 1996 roku w Sankt Petersburgu

Andrzej Walicki

historyk idei, badacz myśli rosyjskiej

Michaił Weller pisarz rosyjski

Slavoj Žižek filozof słoweński

Artur Żmijewski

artysta wizualny, członek redakcji „Krytyki Politycznej”

269




Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.