Zabójcza moda...

Page 1

Zabójcza moda Do czego zdolna jest kobieta, by wzbudzić zachwyt w męskim gronie i zazdrość wśród kobiet? Historia pokazuje, że nie istnieją rzeczy, których płeć, zwana piękną, nie byłaby w stanie zrobić, jeśli ich uroda mogłaby na tym zyskać. „Gdy chodzi o modę, kobiety gotowe są ponieść każdą ofiarę” twierdził Stefan Zweig, a historia mody to tylko potwierdza. Ślepota, zniekształcenie kości, toksyczne zatrucia a nawet przedwczesna śmierć - uroda często wymaga wyrzeczeń… Oto kilka morderczych mód, których ofiarą padły kobiety.


„Piękna panna” śmiertelnie niebezpieczna

Kiedyś żadna kobieta nie mogła się bez niej obejść - była wykorzystywana przez damy od czasów starożytnego Rzymu. Roślina, o której mowa to Atropa belladonna. Już sama nazwa świetnie charakteryzuje jej właściwości. Belladonna po łacinie oznacza „piękna panna”, choć w polskiej tradycji zachowała się jako złowieszcza „wilcza jagoda”.


Dla poprawienia urody wykorzystywany był jej sok, zawierający atropinę silnie trujący alkaloid - który rozszerzał źrenice. Dzięki temu oczy stawały się duże i wyraziste. Niestety, po dłuższym stosowaniu, atropina powodowała ślepotę, a jej przypadkowe spożycie szybki zgon. W końcu „Atropos” (pierwszy człon nazwy), jedna z trzech bogiń przeznaczenia, była tą, która w mitologii trudniła się zabójczym fachem – przerywała nić życia.


Małe jest piękne?

Każda epoka ma swoją modę. Czasami zdarza się jednak, że moda potrafi przetrwać kilkaset lat. Tak było z uwielbieniem dla drobnych kobiecych stóp w Chinach. Małe, 7-10 cm stopy, zwane "złotymi lotosami", okupione były wieloletnim cierpieniem ich posiadaczek.


Proces krępowania stóp bandażami rozpoczynano, gdy dziewczynka miała niewiele ponad 5 lat. Równocześnie stosowano specjalną zmiękczającą kości dietę. Zaginano palce w kierunku pięty a bandaże każdego tygodnia owijano ciaśniej, co prowadziło do łamania kości śródstopia i trwałej deformacji. Ból jednak nie był jedynym strasznym elementem tych praktyk. Wiele dziewczynek umierało z powodu powstających otwartych ran i zakażeń, które w konsekwencji następowały. Ta okrutna moda została zapoczątkowana przez wyższe sfery, jednak z czasem przejęły ją także klasy niższe. A proces okaleczenia kobiet był praktykowany przez ponad dziesięć wieków, począwszy od X. Zabroniony, pod karą śmierci, został dopiero w 1949 roku po przejęciu władzy przez komunistów Mao.


Bladość jest w cenie Przez stulecia – od starożytności aż do XIX wieku, w cenie była blada skóra, bowiem opalone twarze świadczyły o niskim pochodzeniu. Kobiety wybielały twarz stosując takie specyfiki jak kreda, różne rodzaje mąki, ołowiany pył czy puder ze zmiażdżonych pereł. Wraz z postępem techniki, największym powodzeniem zaczął się cieszyć puder z białego tlenku ołowiu. Nie wiedziano wtedy, że był on cichym zabójcą... Ołów, metal ciężki, kumulował się w organizmach kobiet wywołując różne dolegliwości zdrowotne. Zatruwał także dzieci, szczególnie wrażliwe na ten toksyczny pierwiastek.


Śmiertelnie ponętne usta Malowanie ust stało się popularne w XVI w. dzięki brytyjskiej królowej Elżbiecie I. Modne damy nadawały ustom ponętną, krwistoczerwoną barwę, stosując mieszaninę pszczelego wosku z cynobrem... czyli trującym siarczkiem rtęci.


„Zdrowe” rumieńce? Ołów to nie jedyny szkodliwy pierwiastek, którym kiedyś "raczyły się" elity. Innym, o którym warto wspomnieć był arsen. Rumieńce, jak powszechnie uważano oznaka witalności i zdrowia, długi czas pozostawały w modzie. Nim pojawiły się w naszych kosmetyczkach nieszkodliwe róże, kobiety stosowały kosmetyki zawierające tlenki arsenu. Związki te, toksyczne i rakotwórcze, były kluczowe – powodowały pękanie podskórnych naczynek krwionośnych, co objawiało się trwałym zaczerwienieniem policzków. Co ciekawe, obecne badania dowodzą, iż „rumiane lico” może być oznaką chorób układu krążenia.


Gorset – pułapka modnych dam Która z nas nie marzy o talii osy? Katujemy się na siłowniach, a co odważniejsze i bardziej zdesperowane podkładają się pod nóż chirurga, by usunąć dolne żebra. Kiedyś jednak talia osy była normą i żadna kobieta dosłownie nie ruszała się bez niej z domu. Oczywiście, nie był to efekt magicznej działalności matki natury lecz gorsetów, które używane były powszechnie, od XIV do początków XX wieku – aż przez sześć stuleci!


Początkowo gorset wydawał się wspaniałym wynalazkiem. Był w miarę luźny i wygodny, uszyty z dwóch warstw różnych materiałów, niejednokrotnie wykończony jedwabiem. Jednak wraz z upływem czasu, moda zaczęła wymagać nie tylko podniesionego biustu ale także coraz smuklejszej talii. Gorsety były mocniej usztywniane i ciasno sznurowane – dzięki temu drastycznie modelowały sylwetkę.


W XIX wieku gorsety osiągnęły najbardziej skomplikowaną formę – zachodziły już na biodra, dodatkowo spłaszczając brzuch. Jak można się domyślić, efekt noszenia tak drakońskich w budowie kostiumów, do których zakładania była potrzebna minimum jedna asystentka, a zabiegi zakładania zilustrowane są wieloma prześmiewczymi rycinami, nie był dla zdrowia zbyt korzystny.


Noszenie gorsetu prowadziło często do złamań żeber, poza tym deformowało narządy wewnętrzne i niejednokrotnie było przyczyną przedwczesnej śmierci wielu kobiet. Następstwem ścisku klatki piersiowej była zmniejszona objętość płuc, co powodowało częste omdlenia, a damy nie opuszczały domu bez soli trzeźwiących.


Kłopoty z włosami Rozgrzany do czerwoności pręt w pobliżu naszej niewieściej fryzury? Dla pięknych loków czemu nie…Taka praktyka była powszechnie stosowana w ateńskiej szkole fryzjerskiej. Nowy kolor? Ależ oczywiście – w końcu starożytni Ateńczycy nie samym Sokratesem żyli – dzięki odpowiedniej mieszance ziół, ołowiu, miedzi i różnobarwnych soli mineralnych można było nadać włosom lśniący kolor albo… pozbawić delikwentkę szans na zamążpójście aż do ponownego odrośnięcia włosów. Bowiem mikstura, tak przez damy pożądana, czasami potrafiła wypalić całe pukle, boleśnie przy tym uszkadzając skórę głowy. Wraz z postępem techniki, farby do włosów były coraz doskonalsze. W XIV wieku wynaleziono czarną farbę, w której skład wchodziły łupiny orzecha włoskiego, dębowe galasy, tlenek ołowiu i siarczan miedzi. Dla bardziej wytwornych i dbających o wizerunek dam istniała metoda codziennego przyciemnienia włosów poprzez ich przeczesywanie grzebieniem… wykonanym z ołowiu. Pierwiastek ten osadzał się na włosach reagując z zawartą w nich siarką, wytwarzając czarne siarczki, które nadawały ciemny kolor.


Zabójczy brąz Mocna opalenizna, łatwa do osiągnięcia dzięki dostępności solarium, stała się przebojem lat 90-tych. Większość kobiet dosłownie marzyła o czekoladowej skórze. Na równi jednak z płcią piękną, solarium polubił czerniak – rak skóry. Główną przyczyną jego powstawania jest promieniowanie UV, którego w solarium otrzymujemy potężna dawkę. Trzeba być świadomym, że czerniak to jeden z najgroźniejszych nowotworów – już w początkowej fazie atakowania organizmu powoduje przerzuty do płuc, wątroby i innych organów, będąc częstą przyczyną śmierci. Niestety ani groźba choroby ani przedwczesnego starzenia się skóry - promieniowanie UVA przyspiesza ten proces – nie mogło powstrzymać kobiet od częstych wizyt w solarium oraz wylegiwania się godzinami w ostrym słońcu.


W klatce W XIX wieku, kobiety z własnej woli dosłownie zamykały się w klatkach. Początkowo krynoliny, bo o nich mowa, były jedynie specjalnie usztywnionymi halkami. Wraz z upływem czasu przybierały jednak coraz mniej wygodną formę. Halki usztywniane były trzcinowymi obręczami i fiszbinami a pod koniec XIX wieku opatentowana została metalowa konstrukcja przypominająca wyglądem klatkę dla kanarka.


Wynalazek ten zrewolucjonizował modę – suknie układane były już nie tylko w stożki. Mogły przybierać kształty kielicha czy dzwonu, a ich średnica dochodziła nawet do 180 cm! Moda ta niemal unieruchomiła kobiety – krynoliny przeszkadzały w chodzeniu i siadaniu, nie mówiąc już o… przechodzeniu przez drzwi. Szybko stała się więc obiektem licznych żartów.


W efekcie krynolina stała się prawdziwym zagrożeniem zdrowia… oraz moralności noszących ją dam. Lekka (co było jej zaletą) już przy małym powiewie wiatru odsłaniała nogi właścicielki siejąc zgorszenie wśród obserwatorów. Dzięki rozwojowi techniki, coraz więcej kobiet mogło sobie pozwolić na noszenie krynolin, które z upływem lat stały się stosunkowo tanie. Nosiły je nawet pracownice fabryk – co było szczególnie niebezpieczne, gdyż zdarzały się przypadki wciągnięcia ich w tryby maszyn. Warto jeszcze wspomnieć o łatwopalności uszytych z jedwabiu i bawełny strojów – ich pożary wcale nie należały do rzadkości. Gdyby tylko istniały wtedy przepisy BHP...


Śmierć głodowa W XXI wieku pożądanym rozmiarem jest 0. Zero biustu, zero bioder. Modelki o chłopięcej sylwetce robią zawrotną karierę a przy okazji mdleją na wybiegach. Mimo tego kobiety, pragnące być na modowym topie, starają się wyglądać tak jak one. Fala odchudzania wciąż przynosi ofiary. Zachód trąbi o epidemii anoreksji i bulimii. Brzmi nierealnie? A jednak – coraz więcej młodych kobiet cierpi na zaburzenia łaknienia. I mimo że magazyny starają się ostatnio promować większe rozmiary, sesje z modelkami XL są raczej atrakcyjnym dodatkiem niż trendem na zdrowy, kobiecy wygląd.


Niebotyczne obcasy Wywracające się na wybiegach modelki? Nawet one mają nieraz problemy z wykonywaniem kroków na wielocentymetrowych obcasach czy zbyt wysokich koturnach. Co zatem powiedzieć można o chodzeniu w takich butach po ulicy? Upadek wydaje się być niczym, w porównaniu z poważnymi deformacjami stóp oraz kręgosłupa, na które narażamy się w szpilkach. Coraz częściej słychać o halluksach – brzydkich i przede wszystkim bolesnych zniekształceniach stóp, które usunąć można jedynie operacyjnie. I nie dotyczy to jedynie gwiazd zakładających na co dzień niewygodne buty, ale także kobiet, które starając się nadążyć za modą, znoszą niewygody wymyślnych obcasików.


I co? Strach się bać? Paaaaaaaaa Krysia


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.