Masowka, czerwiec 2014, Kraków

Page 1

GAZETKA KRAKOWSKIEJ MASY KRYTYCZNEJ

KRAKÓW ∙ CZERWIEC 2014 ∙ EGZEMPLARZ BEZPŁATNY Ostatnie kilkanaście miesięcy w naszym mieście możemy śmiało nazwać czasem organizacji pozarządowych. Osoby skupione w społecznych inicjatywach tzw. „trzeciego sektora”, które wytrwale pracują na rzecz Krakowa przyjaznego mieszkańcom coraz skuteczniej doprowadzają do sytuacji, w której nie tylko władze, ale również obywatele mają głos w ważnych dla miasta sprawach. W Krakowie już od poniedziałku 23.06 trwa Święto Organizacji Pozarządowych i Inicjatyw Obywatelskich, a dzisiejszy przejazd jest jego finałem. A w Masówce wakacyjny misz-masz. Ponieważ lato i wakacje to czas podróży, w kąciku globtroterskim co nieco o… rowerowaniu w Brazylii. Nie zabrakło felietonu i wspomnień ze Święta Cyklicznego. Zachęcamy też do wzięcia udziału w akcji „Rower dla Dawida”. Mamy nadzieję, że każdy z Was znajdzie tu coś dla siebie. Redakcja

TRASA PRZEJAZDU Rynek – Szewska – Podwale – Piłsudskiego – Krasińskiego – Konopnickiej – Monte Cassino – Kapelanka – Brożka - Tischnera – Kamieńskiego – Malborska Wielicka – Limanowskiego – Na Zjeździe – Podgórska – Kotlarka – Powstania Warszawskiego – Lubomirskiego – Tunel św. Rafała – Pawia – Basztowa – Szpitalna – Rynek KMR NA FACEBOOK’U: WWW.FB.COM/KRAKOWMIASTEMROWEROW | OFICJALNA STRONA: WWW.KMR.ORG.PL WSPARCIE FINANSOWE KMR – NUMER KONTA: 14 1540 1115 2044 6070 0012 0001 WIĘCEJ ROWEROWYCH INFORMACJI Z KRAKOWA: WWW.IBIKEKRAKOW.COM ARCHIWUM MASÓWKI: ISSUU.COM/KRAKOWSKAMASOWKA |KONTAKT Z REDAKCJĄ: MASOWKA@KMR.ORG.PL


Felieton Konrada Myślika

Reklama

W HISTORII ŚWIATA W historii Świata – tej bliższej i tej dalszej – trafiały się rządy, które próbowały regulować życie obywateli we wszystkich kwestiach. W państwie, które było przez wiele lat domem rodziców osób czytających te słowa , z nadania Mamusi -Partii (PZPR) mianowani byli na stanowiska nawet prezesi Polskiego Związku Kynologicznego, Polskiego Związku Łowieckiego czy PZ Wędkarskiego. W żadnym bowiem wypadku wszechwładne państwo nie mogło dopuścić do tego, by obywatele się nadmiernie SAMI zorganizowali. Wtedy mogłoby się okazać, że część aparatu partyjno-urzędniczego jest niepotrzebna, a obywatel – o zgrozo – w wielu kwestiach sam sobie poradzi. I to znacznie lepiej. Kiedy się o tym dziś pisze (ja) albo czyta (Państwo) to można dostać lekkiego pomieszania zmysłów. Ale tak było. O organizacjach sportowych już nie wspomnę, bo – co najbardziej widać było w NRD produkującej fizykochemicznie kobiety działające jak mężczyźni – sport w komunie traktowany był jako narzędzie polityki międzynarodowej. Zanim złożył nam wizytę Wehrmacht (bez zaproszenia) a w kraju sąsiednim (czyli w Rosji Sowieckiej) ktoś wpadł na pomysł by zaprowadzić w Polsce socjalizm na wzór radziecki, to polska rzeczywistość wypełniona była aktywnością obywatelską czy to przed – czy już po odzyskaniu przez Rzeczpospolitą niepodległości w 1918 roku. W takiej (dajmy na to) Galicji… całkiem prężnie działało Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół”. Była to solidna polska organizacja patriotyczna i quasi-wojskowa działająca wszakże pod przykrywką towarzystwa krzewiącego kulturę fizyczną. Na rowerach też jeździli. Są fotografie. Innym stowarzyszeniem, jakbyśmy to dziś nazwali – organizacją pozarządową – był „Galicyjski Klub Kierowników Automobilowych”. Chodziło o … kierowców. Dziś, w wolnej Polsce, zrzeszać się można dowolnie i dla wielu, niekiedy zastanawiających celów. Dzięki ustawie o wolontariacie z tła obywatelskiego wyłaniają się niezwykłe talenty, które edukują same siebie, przez co stają się lepszymi obywatelami. Doświadczenia życiowego nie nauczy ich ani dom z nadopiekuńczą mamusią (w SUV-ie) ani rozpolitykowane kryptokatolickie młodzieżówki, ani też pogrążeni w swoich smartfonach koledzy i koleżanki. Kto już się połapał, że kochane pieniążki rodziców nie są kluczem do szczęścia, kto chciałby w życiu robić poważniejsze rzeczy niż tylko klepanie w kleparniach, temu doradza się niniejszym: zorganizuj się człowieku. Jeśli chcesz coś robić, to się ZORGANIZUJ. Organizacja da nam dostęp do ludzi starszych, bardziej obytych, czy też zwyczajnie zdolniejszych – albo tylko lepiej zorganizowanych. Organizacja pomoże w obchodzeniu się z powierzonymi pieniędzmi. To ważna część szkoły życia. Przypominam się PT czytelnikom, że doświadczenia w życiu nie da się przekazać – można go tylko nabyć. Nasi pracodawcy nauczyli się już oglądać te części naszych CV, w których jest mowa o wolontariacie. W NGO rodzi się obycie z kulturą organizacyjną – nierzadko przywiezioną zza granicy (Know How), elementarna uczciwość zyskuje tam rangę narzędzia pracy, a czas potrzebny do ustalenia kto jest wartościową, odpowiedzialną i pracowitą jednostką, a kto chciałby się tylko lansować i ślizgać na naszych plecach – jest znacznie krótszy. Zatem Obywatelu – rób coś. Wyjdzie Ci to na dobre. Konrad Myślik

Wypożycz rower do jazdy w pozycji leżącej za jedyne 25 zł Tylko teraz specjalna oferta na lipiec 20% zniżka na wszystkie modele po okazaniu tej gazetki tel. kom. 665 848 234 ul. Podgórska 11, 31-035 Kraków www.krakowketts.com info@krakowketts.com


ROWEROWE PRZEŻYCIA W PEWNYM BRAZYLIJSKIM MIEŚCIE W związku z, ostatnimi czasy, wszędobylskim tematem Brazylii, związanym niewątpliwie z Mistrzostwami Świata w Piłce Kopanej, Masówka zdecydowała się przystać do ogólnego nurtu medialnego i w czerwcowej odsłonie Kącika Globtroterskiego napisać o rowerowaniu w Brazylii. Spędziłem cztery miesiące w Brazylii, z czego trzy miesiące w jednym mieście – Vitoria, w stanie Espirito Santo. Poniżej przedstawiam moje wrażenia z jazdy na rowerze w tym mieście. Rower pożyczyłem od znajomej Brazylijki Marianny. Ponieważ jestem zapalonym rowerzystą, przez wiele lat jeżdżącym po krakowskich ulicach tym środkiem transportu (najpierw na uczelnię, potem do pracy), jak tylko nadarzyła się możliwość pobrykania jednośladem, niewiele się zastanawiałem i skorzystałem z okazji. Sam rower był w fatalnym stanie. Miał niedziałające przerzutki, a hamulce ledwo zatrzymywały ten wehikuł. Na szczęście jakoś się jeszcze toczył po napompowaniu opon, więc odbywałem krótkie przejażdżki nieopodal mojego domu. Raz tylko, wybrałem się ze znajomym Brazylijczykiem Apim w dłuższą trasę, ale był tak miły i pożyczył mi swój drugi rower, który był w o wiele lepszym stanie, i którym dało się jeździć po górach (tym moim „standardowym” nie odważyłbym się!). Do samej wycieczki w góry przejdę jednak w dalszej części. Muszę przyznać, że infrastruktura dla rowerów nie jest jeszcze dobrze rozwinięta, choć są jej pewne fragmenty (piszę o stanie na rok 2010/2011). Mieszkałem blisko plaży i miałem ścieżkę rowerową prowadzącą właśnie w to miejsce. Dalej, ciągnęła się ona wzdłuż plaży przez dobrych kilka kilometrów, więc niemalże codziennie odbywałem sobie taką jedną lub dwie wycieczki. Robiłem to albo wcześnie rano, albo już pod wieczór, np. przy zachodzie słońca. Wynikało to z tego, że podczas dnia upał i mocne słońce bardzo zniechęcały do jazdy na rowerze (Vitoria znajduje się na wysokości Zwrotnika Koziorożca, a ja byłem tam akurat wtedy, kiedy w Brazylii panuje lato – w miesiącach listopad - marzec). Wieczorne wypady były szczególnie niesamowite – zachody słońca nad oceanem przy przynoszącej ulgę świeżej bryzie zapierały dech w piersi. Poza tym, Brazylijczycy to bardzo usportowiony naród – mnóstwo ludzi albo biega, ćwiczy, gra w jakieś gry zespołowe albo właśnie jeździ na rowerze tak że nieraz panował na tej ścieżce spory ruch. Niestety, poza uczęszczaną przeze mnie „plażową” ścieżką, niewiele było innych dróg przeznaczonych dla rowerów. Jeżdżenie po chodniku oczywiście, jak wiadomo, jest niewygodne (i prawdopodobnie

również niedozwolone, jak w Polsce) a jeżdżenie po drodze jest bardzo niebezpieczne. Niestety, często kierowcy aut nie wykazują żadnej kultury, jeżdżą bardzo szybko i niebezpiecznie, więc jazda na rowerze po drodze nie należy do najprzyjemniejszych. Zresztą nawet na przejazdach przeznaczonych dla rowerów (obok pasów dla pieszych) trzeba bardzo uważać – niektórzy kierowcy jakby w ogóle ich nie respektowali. Z drugiej strony, sami użytkownicy rowerów są bardzo wyluzowani. Gdy opowiadałem im o akcjach policji w Polsce, która czai się na rowerzystów po jednym piwie, żeby im zabrać prawo jazdy, uznawali to za przesadę i zmyślanie. Sam nawet widziałem, jak jedna kobieta jechała na ro werze, trzymając w ręce puszkę piwa (nota bene, ogólnie spożywanie alkoholu na ulicy też jest całkowicie dozwolone, a przynamniej społecznie akceptowane, również przez policję). A teraz powróćmy do wycieczki, wspomnianej na początku. Na o wiele lepszym rowerze wybrałem się z moim przyjacielem Apim do Parque da Fonte Grande. Góra nie była jakoś bardzo stroma, choć przez niesamowity upał dość ciężko się na nią wjeżdżało. Warto jednak było się namęczyć – widok na miasto, otoczone pagórkami i zielonymi wzgórzami był niepowtarzalny. Do tego, miejsce to było pełne skał, zagajników i traw. Wspaniałe przeżycie. Upał jednak tak dał nam się we znaki, że 10-minutowa przerwa na ławeczkach przerodziła się w godzinną drzemkę.

Droga do Parque da Fonte Grande – naturalnego rezerwatu przyrody położonego na terenie miasta Vitoria, w stanie Espirito Santo, Brazylia. Góra strony: Miasto Vitoria, w środku rzeka Santa Maria. Widok z Parque da Fonte Grande.


Działo się

ŚWIĘTO CYKLICZNE Początkiem czerwca, jak co roku, w kilkunastu miastach Polski odbyło się Święto Cykliczne. Ten festiwal kultury rowerowej, który pierwszy raz został zorganizowany w Krakowie pięć lat temu, w tym roku znowu przyniósł wiele ciekawych wydarzeń.

Ja na tle miasta Vitoria i okalających je wyniosłości, w środku płynie rzeka Santa Maria. Widok z Parque da Fonte Grande Podsumowując, rowerem w Vitorii najlepiej wybierać się w okoliczne góry lub inne pozamiejskie okolice – i to najlepiej z osobą mieszkającą na tym terenie, lub dobrze go znającą. W mieście nie ma jeszcze dobrej infrastruktury, choć rekreacyjnie jak najbardziej można sobie pojeździć i po nim. Niemniej jednak, trzeba uważać na brawurową jazdę kierowców. Z drugiej strony nie trzeba się bać policji czyhającej na nasze prawo jazdy, gdy jesteśmy po jednym piwie lub gdy przejedziemy kawałek chodnikiem (policja tam ma o wiele poważniejsze problemy, ale to już opowieść na inny temat). Chciałbym też na końcu zaznaczyć, że te opisy dotyczą jedynie miasta Vitorii w stanie Espirito Santo, co nie oznacza, że tak jest w całej Brazylii. Sam kraj jest ogromny –większy od Europy (nie licząc części rosyjskiej). Do tego, na południu Brazylii panuje inna kultura, inne uwarunkowania – chociażby w Kurytybie widziałem o wiele więcej ścieżek niż w Vitorii, inna jest też kultura kierowców. Powyższe opisy odnoszą się tylko do Vitorii i przypuszczam, że w każdym innym dużym mieście Brazylii kwestie te mogą się różnić. Jan Świątek

ROWER DLA DAWIDA Dbając o dobro ogółu krakowskich rowerzystów nie zapominamy jednostkach. W tym miesiącu we współpracy z fundacją Mam Marzenie, która umożliwia spełnianie pragnień ciężko chorych dzieci, stowarzyszenie Kraków Miastem Rowerów będzie prowadziło zbiórkę pieniędzy dla 14-letniego Dawida. Marzeniem chłopca jest posiadanie własnego roweru górskiego. Jeśli chcecie pomóc wpłacajcie pieniądze na konto: ING: 26 1050 1445 1000 0022 7647 0461 Fundacja Mam Marzenie, ul. Św. Krzyża 7, 31-028 Kraków Tytułem: rower dla Dawida - Oddział Kraków. Więcej o Dawidzie: http://goo.gl/iAP1aX

Od poniedziałku 2 czerwca, przez tydzień, aż do 10 czerwca, wszyscy zainteresowani mogli uczestniczyć w różnorakich spotkaniach, które odbywały się w Nowej Hucie w C-2 Południe Cafe oraz w Klubie Pauza in Garden położonym bliżej Starego Miasta. Każdy mógł wybrać coś interesującego począwszy od spotkań z różnymi mniej lub bardziej ekstremalnymi podróżnikami poprzez pokazy filmów o tematyce rowerowej i sobotnie Targi Rzeczy Fajnych aż po debatę "Rowerem do metra", w czasie której urzędnicy, politycy oraz naukowcy rozmawiali m.in. o wynikach niedawnego referendum oraz rozwoju transportu w naszym mieście. Nie zabrakło też "Cyklicznego Wawelowe" czyli szybkich randek rowerowych, warsztatów dla dzieci, a w piątek 6 czerwca rowerzyści tłumnie uczestniczyli w inauguracji 6. Grolsch ArtBoom Festival. Dodajmy do tego dwie gry miejskie: nowohucki "Rowerowy zawrót głowy" oraz arcytrudną sobotnią grę "Zobacz ROWER" oraz wspaniałe, pomarańczowe plakaty festiwalu widoczne w wielu punktach miasta a zobaczymy, że znowu udało się zaprezentować różnego rodzaju aspekty kultury rowerowej i przez to zaangażować sporą część krakowian w bardzo udany festiwal.

szczególnym zainteresowaniem cieszył się konkurs przebrań, strefa podróżników oraz darmowy przegląd i naprawa drobnych usterek rowerów Niedzielny finał Święta rozpoczął przejazd gwiaździsty wraz z uczestnikami III Ogólnopolskiego Zjazdu Kooperatyw bulwarami wiślanymi spod hotelu Forum do Cichego Kącika w rogu krakowskich Błoni, skąd w samo południe wyruszył Wielki Przejazd Rowerowy. Przejazd zgromadził ponad 2500 rowerzystek i rowerzystów. Dodatkowo po przybyciu na tereny Muzeum Lotnictwa Polskiego do WPR dołączył Nowohucki Przejazd Rowerowy, na który składało się kilkaset osób. Całość festiwalu zwieńczył Piknik Finałowy Święta Cyklicznego odbywający się na terenie dawnego lotniska w Czyżynach, w trakcie którego odbyło się wiele atrakcji. Szczególnym zainteresowaniem cieszył się konkurs przebrań, strefa podróżników oraz darmowy przegląd i naprawa drobnych usterek rowerów organizowany przez zaprzyjaźnione ze Świętem serwisy rowerowe. Dyskutowano również o przyszłości rowerowego Krakowa w trakcie debaty "Rowerowy Kraków, ale jaki?" a spragnionych i głodnych sycili wystawcy w ramach Najedzeni Fest Cykliści. Korzystając z okazji, chciałbym podziękować za ogrom pracy wszystkim zaangażowanym w organizację festiwalu Świętoszkom. Zapraszam wszystkich do współorganizacji następnej edycji oraz uczestnictwa w tym rowerowym Święcie za rok! Anonimowy Dawca Tekstów


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.