Gazetka Krakowskiej Masy Krytycznej • Wrzesień 2014 • Egzemplarz bezpłatny
Trasa przejazdu Rynek Główny – Mikołajska Kopernika Blich Grzegórzecka Kotlarska HerlingaGrudzińskiego Klimeckiego Powstańców Wielkopolskich Wielicka Bieżanowska Ściegiennego Wallenroda Teligi Wielicka Kamieńskiego Kalwaryjska Legionów Józefa Piłsudskiego Krakowska Stradomska Św. Idziego Grodzka Rynek Główny (rowery w górę!)
Zasady przejazdu
Jesień na rowerze Tego, że powolutku kończy się lato, a zaczyna je sień, nie da się już ukryć. Poranne gołe łydki i łok cie to coraz rzadszy widok wśród dojeżdżających do pracy na rowerze. Coraz więcej widać za to rękawiczek, a nawet opasek i czapek. Nic na to poradzimy, taki mamy klimat. Natomiast, są spra wy, na które możemy coś poradzić i dlatego w Masówce piszemy o budżecie obywatelskim. Poza tym patrzymy na jesień i Kraków bystrym okiem p. Konrada Myślika, słuchamy doniesień naszej Korespondentki zza Wielkiej Wody oraz kontynuujemy wyprawę na trasie PrzemyślSuwał ki (po angielsku). Redakcja
•
nie robimy przerw, jedziemy zwartą kolumną
•
zostawiamy wolną lewą stronę dla porządkowych, Policji i karetek
•
osoby jadące wolniej zapraszamy na czoło masy
•
szanujemy innych, w tym także kierowców
•
nie jeździmy po chodnikach, nie robimy wyścigów
•
pamiętamy o prawidłowym oświetleniu roweru
•
nie wyprzedzamy porządkowych
•
wykonujemy polecenia porządkowych i Policji
•
jedziemy z uśmiechem i na luzie
KMR na facebook’u: www.fb.com/KrakowMiastemRowerow • Oficjalna strona: www.kmr.org.pl Wsparcie finansowe dla KMR – numer konta: 14 1540 1115 2044 6070 0012 0001 Więcej rowerowych informacji z Krakowa: www.ibikekrakow.com Masówka online: issuu.com/krakowskaMasowka • Kontakt z redakcją: masowka@kmr.org.pl
Krakowski budżet obywatelski czas na rowerowe przyśpieszenie
Od 27 września do 5 października będzie my mogli głosować nad podziałem środ ków w ramach krakowskiego Budżetu Obywatelskiego. To wielka szansa na przeznaczenie dodatkowych środków na m.in. transport rowerowy w Krakowie, ale wszystko zależy od naszej mobilizacji! W głosowaniu może wziąć udział każdy mieszkaniec Krakowa (nie tylko oso by zameldowane na stałe), a do rozdy sponowania jest 4 500 000 złotych: po 100 000 złotych dla każdej dzielnicy na projek ty lokalne i 2 700 000 złotych na projekty ogólnomiejskie. Każdy mieszkaniec Krako wa może zagłosować na 5 projektów miejskich i 5 dzielnicowych przyznając im od 1 do 5 punktów, natomiast projekty o największej liczbie „punktów” będą reali zowane do wyczerpania limitu środków (odpowiednio dla dzielnicy i miasta). Gło sować będzie można w punktach „stacjo narnych” (lista znajduje się na stronie WWW.krakow.pl/budzet/) oraz prawdo podobnie „elektronicznie” przy użyciu In ternetu. Można oddać JEDEN głos (weryfikowany numerem pesel), w przy
Felieton Konrada Myślika
Są kasztany. Jesień. Młodzież w strojach sportowych kró cej stoi pod blokami plując na ziemię (chłód wieczorny), młodzi Hiszpanie, Włosi i Izraelczycy zastąpieni zostali przez star szych Niemców w drogich okularach, ro werowe gromady prowadzone przez przewodników zniknęły z Plant i Rynku a spod kół strzelają nam ubranka kaszta nów. Rosjanie odlecieli na wschód. Jesień. Mamusie w SUVach ruszyły do szkół z pociechami, buraki wróciły z dresowych wakacji pełnych wódy i maryśki – i zrobiło się niebezpiecznie. Młódź akademicka znów stoi w kolejkach po miesięczne – za miast rozejrzeć się za jednośladem. Naszym zadaniem, zadaniem cywilizowanych ro werzystów Krakowa jest przerobienie ich na nasz, bicyklowy elektorat. I tak będzie. Publika głosuje nogami a i moment jest kluczowy. Zauważalna mnogość rowerzy stów generuje przy tym rozmaite, nieznane wcześniej konieczności: a to prawą stroną jeździć trzeba, a to tłum pasażerów na przystankach gęstnieje i przejazd chodni
padku większej liczby wszystkie będą nie ważne! (oczywiście 1 głos = 10 propozycji)
łączenie Błoń, Młynówki Królewskiej i Par ku Krowoderskiego drogą rowerową
Dzięki naszej mobilizacji możemy wy walczyć dodatkowe środki na rozwój ru chu rowerowego w Krakowie rozbudowa KMK Bike przekłada się na większą liczbę rowerzystów na ulicach, a co za tym idzie większe bezpieczeństwo i większe „ciśnie nie” na ZIKiT i Urząd Miasta Krakowa na fi nansowanie infrastruktury rowerowej. Pozytywnych skutków ponad 2 tysięcy no wych stojaków, czy drogi rowerowej od Błoń na Krowodrzą Górkę nie trzeba chy ba nikomu wyjaśniać ;)
A jako projekt 5ty proponujemy:
Projekty rowerowe (ogólnomiejskie): Nr 8 „KMK BIKE w Nowej Hucie” 25 nowych stacji roweru miejskiego Nr 39 „Stojaki rowerowe w całym Krakowie” ustawienie 2015 nowych stoja ków rowerowych Nr 58 „Rozbudowa systemu roweru miejskiego KMK BIKE w Dzielnicy VIII Dębni ki” 5 nowych stacji roweru miejskiego Nr 82 „Ścieżka rowerowa wzdłuż al. Kijowskiej Łączymy Parki Krakowa!” Po
kiem (dozwolony we wskazanych przypad kach) wymaga większej ostrożności oraz zwykłego taktu. Uczymy się też wyprze dzać, bo poruszamy się z rozmaitymi pręd kościami. Codzienność eliminuje też szajbusów, zwykle w kaskach tzw. hokejo wych, którzy i na Masie się trafiają – nieste ty, rządzących się zasadą „no risk – no fun”. Jazda na tylnym kole (pajacu!) do zwolona jest u mamusi w kuchni lub ogród ku, ew. w skateparku – a nie w kolumnie rowerzystów. Pozdrowienia dla mamusi. Przy okazji przypnij sobie światełka z przodu i z tyłu swojego akrobacyklu. To Ci nie za szkodzi, bo zwykle ich nie masz. No chyba, ze przypinanie światełek jest „ałtoffe szyn”. Wtedy jest kłopot. Twój. Popularność roweru czyni w Krako wie prawdziwe cuda. Oto przyjaciel, pre zes firmy HiTec z okolic ul. Wrocławskiej* płaci piątkę (5 PLN) dziennie każdemu, kto przyjedzie do pracy na rowerze. Jeśli czyta to jakiś inny światły prezes, to niech że sobie rozważy, co mu się bardziej opła ca: refundacja dojazdów i powrotów – czy piątka dziennie. Nie wspomnę tu tak townie o pożytkach pobocznych w po staci rzadszych L4 i oddalonych w czasie stosuneczków z królestwem ZUS (to po dobno skrót od porzekadła, ale nie wiem dokładnie jakiego…). W piwnicach nie małego urzędu państwowego, w którym pracuje niżej podpisany, brakuje już miej
Nr 102 „Prosto do tramwaju” bu dowa tzw. przystanków wiedeńskich Każdy głos jest ważnyzwłaszcza, że w przypadku zwycięstwa jakiegoś ogólno miejskiego projektu wyczerpującego całą pulę ŻADNA INNA INWESTYCJA ogólno miejska nie będzie realizowana! Stąd szczególnie ważne będą głosy oddane na projekt nr 8, który ma szansę zdobycia wystarczającej liczby głosów, by wyżej wspomniane projekty pokonać. W przypadku projektów dzielnico wych zachęcamy do głosowania w przy padku braku projektów „rowerowych” na popieranie propozycji poprawy przestrzeni publicznej i uspokojenia ruchu (np. w Dzielnicy I projekt nr 5 – rewitalizacja oko lic biblioteki na Rajskiej). Pamiętajcie tym razem rozwój ro werowego Krakowa zależy nie od urzęd niczego widzimisię. Zależy od Naszej mobilizacji. Grzegorz Konrad Marek sca na rowery. Z domowego budżetu zniknęła mi codzienna benzyna i bilety MPK. Wygoda połączona z oszczędno ścią. Taka prawda. Ogłoszenia parafialne: 1. DDR pod Centrum Kongresowym rozwiązano z głową; 2. Twardowskiego otwarta na całej długości – od Wyłomu do Bułhaka dobry skrót z Ruczaju na Most Grunwaldzki; 3. Uwaga na przejazd Łobzowską w poprzek Alei, można się wyp. na kole inach; 4. Sądząc po znakach to przejazd tunelikiem przez stopień Dąbie jest do zwolony ale zabroniony; 5. Kierowcy ze Świętokrzyskiego nie znają zjawiska „rowerzysta na jezdni”, trzeba uważać; 6. DDR po północnej, wyremonto wanej (nieomal) stronie Mogilskiej nie ma zakończenia przy Kieleckiej (to taka miej scowa tradycja) i po siódme: redakcja Gazety Wyborczej w Krakowie przeniosła się na Cystersów. Doradzamy rowery. Konrad Myślik * jeśli kto ciekawy, to podam nazwę firmy.
Rowerowa Kalifornia dom, które stały tam przed nim. Oprócz faktu, że tego typu skrzyżowania spotyka się dość często (w związku z czym często trzeba się zatrzymywać), to jeszcze wielu kierowców nie traktuje rowerów jako peł noprawnych pojazdów i przepuszcza je bez kolejki, co bywa kłopotliwe, bo pod jeżdżając do skrzyżowania nie wiem, cze go się spodziewać. Na początku trochę mnie to irytowało, bo wolałabym żeby wszyscy stosowali się do przepisów, ale z czasem się z tym pogodziłam – w końcu każdy uprzejmy kierowca to mniej czeka nia.
Jesień już się zaczęła, ale nikt nie zabroni nam pomarzyć o jakimś dalekim, jeszcze po trosze wakacyjnym, miejscu. A jak wiadomo, najlepsza do snucia marzeń jest Kalifornia. Dajmy się więc ponieść California dreamin’... Santa Cruz w Kalifornii to zaprzecze nie stereotypu, jakoby kraj hamburgerów i Hollywood był skrajnie nieprzyjazny rowe rom. Miasteczko, w którym przyszło mi za mieszkać po „przeprowadzce życia”, nie jest oczywiście jedynym na tej chlubnej li ście – na stronie bicycling.com można za poznać się z listą miejscowości w USA przyjaznych rowerom i rowerzystom (link do artykułu: http://tinyurl.com/235yvxo). W rankingu wzięto pod uwagę jedynie miasta o populacji powyżej 100.000 miesz kańców, jednak jestem pewna, że gdyby obniżono ten parametr o połowę, Santa Cruz znalazłoby się w pierwszej dziesiąt ce... nooo, może dwudziestce. Trzeba przyznać, że kalifornijska po goda to wymarzone środowisko dla rowe rów: przez większość roku jest tu słonecznie i sucho, a temperatura rzadko wykracza poza przedział 525 stopni Celsjusza. Jedy nym minusem, którego można by się do szukiwać, jest zimny oceaniczny wiatr – ale ten przecież skutecznie odgania od rowe rzystów spaliny samochodowe, więc moż na go nawet zaliczyć na plus.
kulturze transportowej. Santa Cruz jest 8 razy mniejsze od Krakowa, a jego popula cja wynosi 12 razy mniej, niż populacja Krakowa. To znaczy, że na 1 kilometrze kwadratowym Santa Cruz mieszka średnio o ok. 1/3 mniej ludzi, niż na takiej samej powierzchni w Krakowie. Przy dość luźnym (w porównaniu z polskimi warunkami) za ludnieniu i niewielkiej powierzchni, rower stanowi wymarzony środek codziennego transportu, i tak też jest tutaj traktowany.
Rowerom sprzyja także klimat świa topoglądowy – środkowa Kalifornia to ostoja amerykańskiego liberalizmu, a ten zakłada odchodzenie od tradycyjnego skupienia się na „świętym” prawie jed nostki do własności, jak również powiąza nym z nim postrzeganiem przestrzeni jako albo prywatnej i odgrodzonej od prze strzeni innych, albo obcej. Można zauwa żyć mocno obecny w społeczeństwie postulat tworzenia przestrzeni wspólnych, a także szukania alternatywnych w sto sunku do samochodów sposobów poru szania się po mieście. Wymusza to na pewno gęste (w porównaniu z resztą kra ju) zaludnienie Doliny Krzemowej, jak rów nież wysoka świadomość ekologiczna, przedkładająca przyjazność dla środowi ska nad wygodę i „luksus” poruszania się pojazdem oddzielającym nas od otocze nia. Santa Cruz posiada również specy ficzny „hippisowski” klimat, sprzyjający wszelkiego rodzaju alternatywom.
Już w 1994 roku miasto opracowało dokument, w którym sformułowano po trzebę stworzenia spójnej sieci tras rowero wych w obrębie miasta oraz połączenia jej z miastami sąsiadującymi, jak również zintegrowania transportu rowerowego z komunikacją miejską poprzez tworzenie rozwiązań typu Park&Ride. W konsekwen cji, dziś prawie każda ulica w mieście po siada wydzielone pasy ruchu dla rowerów, umieszczone pomiędzy pasem ruchu dla samochodów a miejscami parkingowymi dla samochodów (o ile istnieją). Pasów tych nie ma jedynie przy najbardziej ruchli wej ulicy, będącej przedłużeniem drogi szybkiego ruchu, oraz przy drobnych ulicz kach niemal pozbawionych ruchu samo chodowego. Co ciekawe, prawie nie istnieją tu osobne drogi dla rowerów – je dyna taka „ścieżka” tylko dla rowerów biegnie wałami rzeki San Lorenzo. Rozwią zaniom tym daleko oczywiście do ideału – moim ulubionym „kwiatkiem” jest coś, co wygląda na śluzę dla rowerów służącą do ustawienia się na właściwym pasie w celu jazdy prosto, która kończy się... na wysep ce dla pieszych. Ale i tak jest nieźle – bo systemowo i spójnie.
Nie popadajmy jednak w nadmier ny zachwyt. Nawet najbardziej liberalnym okolicom USA pod względem zrównowa żonego transportu daleko do Amsterda mu czy Kopenhagi. A jak wypada porównanie z Krakowem? Całkiem nieźle, choć trzeba podkreślić pewne różnice w ogólnie pojętej organizacji tych miast i
Pewien problem w „przestawianiu się” z Krakowa na Santa Cruz sprawiły mi specyficzne dla Ameryki skrzyżowania ze znakiem STOP po wszystkich stronach. We dług przepisów każdy nadjeżdżający do takiego skrzyżowania pojazd ma obowią zek zatrzymać się przed znakiem STOP i ustąpić pierwszeństwa wszystkim pojaz
Santa Cruz to także autobusy przy stosowane do przewozu rowerów oraz całkiem niezła liczba stojaków (choć do biegające z Krakowa informacje o no wych stojakach pozwalają mi sądzić, że mieszkańcy grodu Kraka mogą mieć się lepiej pod tym względem). Tak przyjazna infrastruktura i duża liczba rowerzystów znajduje odzwiercie dlenie w biznesie rowerowym. Miasto usiane jest sklepami rowerowymi i warsz tatami. Posiada także lokalną firmę pro dukującą rowery, o dość oczywistej nazwie Santa Cruz Bicycles. Istnieją także inicjatywy niekomer cyjne. Jedną z nich jest Bike Church bez płatny warsztat rowerowy, w którym wolontariusze pomagają w samodziel nych naprawach. Pracownicy tego miej sca organizują także tematyczne przejazdy rowerowe, tzw. „bike parties”, podczas których można poznać innych rowerzystów, pobawić się, a nawet za tańczyć na przystankach. Santa Cruz uczestniczy także w wy darzeniach promujących ideę miasta przyjaznego mieszkańcom, takich jak Open Streets (znane także jako Ciclovia). Dwa lata temu z inicjatywy lokalnych działaczy powstało stowarzyszenie zajmu jące się organizacją corocznych przejaz dów rowerowych połączonych z piknikami, koncertami oraz wyłączeniem pewnego (atrakcyjnego) obszaru miasta z ruchu samochodowego. Specyficzną ce chą tego wydarzenia jest współpraca urzędu miasta z organizacjami pozarzą dowymi – miasto dostarcza środków fi nansowych, pracowników i ochronę policji, zaś działacze miejscy zajmują się stroną organizacyjną. Tak w dużym skrócie wygląda życie rowerowe w małym miasteczku nad Pa cyfikiem. Jeśli ktoś miałby ochotę do świadczyć go na własnej skórze, zapraszam w odwiedziny! Tekst ze zdjęciami pojawi się również na ibikekrakow.com. Magda
Egzotyczna Polska na rowerach cz.3
Cycling East Poland Kontynuując nasz cykl o rowerowaniu po wschodniej Polsce, będący również ukłonem w stronę Obcojęzycznych uczestników Masy, zapraszamy do lektury kolejnej, już trzeciej, części rowerowej wyprawy z Przemyśla do Suwałk. Tymczasem, dla przypomnienia: w poprzednim odcinku przejeżdżaliśmy przez Wielkie Oczy, uzdrowiskowy Horyniec i Susiec (w towarzystwie bocianów i jaskółek) doceniając dobrodziejstwa jakimi dla rowerzystów są wiaty przystanków autobusowych oraz prysznice. Bit of a detour today as we really want to check out the renaissance/polish fusion architecture of Zamość and its fine fort and grand market square. A hidden gem of the east I completely fell in love. It was an elusive spot for invading armies and almost impossible to capture. But what a sight awaited the victors. What Krakow must have been like 30 years ago? The evening light radiated off the buildings and it was as if they were on fire. I couldn’t believe we brought the wrong lense for our camera! We stayed in a campsite again. Greeted by the owner on arrival who exclaimed “at last, real tourists!”. Bit unfair I thought but wallowed in the sham achievement of getting there “na rowerach” and how morally superior we were than others who drove there. Losers. Not the cheapest campsite at 16zl per person but only a ten min stroll to the Rynek. Lots of foreigners here (the campsite I mean not Zamość). I’m always amazed at how few Poles (apart from youngsters) camp. It seems to be a niche for the more quirky western Europeans and their ubiquitous camper vans. Overpriced hotel/B&B vs overpriced piece of ground to lie on for the evening with the sound of screaming teenagers getting drunk just over the fence where you lay your head? No contest. First day that dawns where it looks like the weather might be a bit wet. Put the tent away and find some shelter for an hour while we plan our route. Our guidebook’s maps are basic. We are also using Karolina’s phone and its GPS, but the roads we are taking sometimes don't even appear on it. Lesson 1 get a proper detailed map for every region you are visiting on the bikes. No skimping. Also phones go dead which means a constant search for charging facilities. Donning the waterproofs (a large blue piece of plastic in which you sweat profusely), we were on the “Highway to Chełm” as it was referred to by a fellow cycling enthusiast. Pun machine that he is, it is actually a bit challenging. Lots of hills and a very main and busy road. But the weather held up and we did a little detour through small villages, buying bread off mobile bakeries (haven’t seen these since I was a kid) and greeting the bemused locals with a silly sweaty grin. By the time we get to Chełm, a mere 70 km from Zamość, I was completely done in and my arse hurt. The downhill parts weren’t acute enough to pick up any speed for the grueling uphills and the road was a potholey mess. Chełm seems like a pretty enough town but the lamb kebabs by the Egyptian guy on the Rynek were much more impressive and bloody delicious. “Al Jazeera” is the place to go for some decent middleeastern cuisine in the east. My opinion was in no way influenced by my ferocious appetite and the comfort of a soft seat. Karolina was hell bent on continuing to the little hamlet of Wola Uhurska another 40 km from Chełm. It was getting dark and I wasn’t convinced as to the soundness of this idea cycling in the dark in the Polish countryside (particularly on a Saturday night) can be fraught with danger. There was little traffic on the road though and we had
only a bit over an hour in the dark until we reached our destination. The town turned out not to have a campsite at all but a field at the back of a local school but it did the job. All I could see was a picture of Saint John Paul II beaming down at me from inside the school as I made a quick hot dinner of Chinese noodles, bread and the little sausage (yes more sausage) we had left over to stave off the hunger after our 110 km odyssey today. Portable gas stoves rock. Never leave home without one ever. That is all. Dzień Europejski beckoned us today. The river Bug is a natural border between Poland and Ukraine (and further north between Belarus) in this region. We followed a sandy track along the river and came to some sort of cultural border exchange festival replete with local characters in traditional dress, regional arts and crafts, homecooked food, excellent and ridiculously cheap nalewkas and musical performances on the Polish side at least. Ukrainian side? A plethora of tawdry tents selling cheap vodka and cigarettes with the most gruesome disco pop po ukrainsku blaring you can imagine. They had opened the footbridge crossing for locals of both countries for the day. It seemed natural to nip across to Ukraine and see how it compared to the Polish side. What an eyeopener it was. I got the usual inquisition from the Ukrainian border guards about carrying drugs and the prerequisite scrutiny of my old tatty passport. In my experience, there is no welcome in Europe quite like a Ukrainian one. Well at least I bought a great bottle of cognac which was a life saver over the three weeks of remote camping. Seamus O'Donnell
Rowerowe wieści Możemy cieszyć się nowymi rowerowymi kontrapasami: na ulicy Smolki w Podgórzu i na ul. Senatorskiej na Salwatorze. Przy okazji budowy centrum kongresowego (ICE Kraków Congress Centre) przy Rondzie Grunwaldzkim przedłużono o kil kadziesiąt metrów na południe ścieżkę rowerową (wzdłuż ul. Ko nopnickiej do Ronda Matecznego). Ma ona czerwoną, antypoślizgową nawierzchnię, a od przystanku autobusowego i czekających na komunikację miejską oddzielają ją przemyślne barierki. W Czyżynach u zbiegu ul. Dąbrowskiej i Medweckiego otwarto miasteczko rowerowe, gdzie najmłodsi mogą uczyć się jazdy na rowerze zgodnie z przepisami. Pomóc mają im w tym znaki rowerowe, zarówno te poziome jak i pionowe umieszczone na alejkach imitujących ulice. Pojawiły się także kolejne samoobsługowe stacje napraw cze dla rowerów – Poczta Główna, pl. Inwalidów, pl. Bohaterów Getta, Błonia, PKP Łobzów. annouk