Ha!art 55 (3/2016): DANK MEMES

Page 1



wstępMÑ

Nasz cel był bardzo klarowny: wydrukować internet. No może nie cały internet, ale jego sferę memową, memiczną, memiastą, memesową, śmieszną, obrazkową, niepoważną. A z tej sfery memowej, jeszcze część dankową, najbardziej pojechaną, niszową, niezrozumiałą i #najlepszą. Wszyscy marnujemy dużo czasu w internecie i właśnie o tym marnowaniu czasu, który poświęcamy „śmiesznym obrazkom” chcieliśmy zrobić papierowy numer pisma. Jak robi się numer? Ogłasza się wołanie o teksty. Ogłosiliśmy więc i my tzw. call for papers. I wtedy się zaczęło. Wydawało się nam, że memy to poniekąd sfera publiczna, że skoro sami memiarze biorą gotowe obrazki i gotowe hasła, można sobie to wziąć i po prostu przedrukować, opisać i zrecenzować. Ale nie! memiarze nas zrajdowali, zhejtowali, przycisnęli do muru, zniszczyli, zwyzywali od intelektualistów i poniekąd zabronili zajmować sobą itd. I chyba nikt się takiej reakcji na aktywność krakowskich intelektualistów nie spodziewał. Kogo w ogóle jeszcze dzisiaj interesują drukowane pisma artystyczne, a zwłaszcza numery o memach. Chyba tylko jakichś takich nieśmiesznych ludzi raczej. Więc zaraz po tym tekście przedrukowujemy tę reakcję memiarzy. Po prostu memami, a już zwłaszcza dankmemsami nikt się na poważnie nie zajmuje w kraju nad Wisłą. Nie będziemy streszczać co w środku, wracamy do oglądania i robienia memów, a Wam dajemy poważny numer o niepoważnym zjawisku. Love me some good memes (czytane maymays ). A tak serio, to mam wrażenie, że zostaliśmy odebrani jako grupa starców, dla których szczytem młodzieżowego takiego humoru są Fajne Rzeczy oraz to, co znajomy spłodzi na memegenerator.net. Czy jest to kolejna próba wydrukowania internetu? Może. Czy powinniśmy się tego wstydzić? Bardzo prawdopodobne. Trudno, numer o memach powstał, najwyżej trafi do folderu pt. bezbek obok pejów takich jak b*** i*****.

Do fi n ans owano ze śro d ków M in ist ra Kultur y i D zie dz ictwa Na ro doweg o

k or p or a c j a @ ha . a r t . p l IS S N 1 6 4 1 - 7 4 5 3 nakład: 1 2 0 0 w ydaw c a Kor p or a c j a Ha ! a r t p l . S z cze pa ń sk i 3 a 31-011 Kraków www.ha.art.pl

redakcja P io t r Ma r eck i redaktor naczelny piotr.marecki@ha.art.pl Ł u ka s z P o dgórni sekretarz lukasz.podgorni@ha.art.pl fundacja korporacja ha!art fundatorzy P io t r Ma r eck i Ja n So wa rada P a t r ycja Musi ał przewodnicząca Ł u ka s z P o dgórni K a t a rz yna Bazarni k Ma łgo rz a t a M leczk o zarząd P io t r Ma r eck i

treść@

01--Wstępniak 06--Aleksander Ryś, Piotr Marecki Wywiad z Cipaskiem 16--Mateusz Anczykowski Nienawiść do memów 19--Przemysław Zając Trolley problem memes 23--Szymon Kacprzak Nihilist memes 29--Ewa Kaleta Gondola memes 32--Aleksander Ryś, Piotr Marecki Wywiad z Ahusem 44--Maciek Grzenkowicz Boję się atomowej zagłady 55--Szymon Kacprzak Postmemak 65--Princ Polo Cyberarcheologia. Wykopki na polu squatting Slav meme Memy dostarczyli: Cipasek (s. 8, s. 11) Cichy Nabiau (s. 41—43) Top Mem (s. 52—53) Czarno-biały Pag (s. 54) SHUTY (s. 72—79)

Alek sand ra M ałeck a Kaja Puto redakcja wydawnictwa liberatura Katarzy na Bazarni k i Zenon Fajf er linia teatralna Iga Gańczarczy k linia krytyczna, proza obca Grzegorz J ank owi cz linia filmowa Kuba M i k urd a seria prozatorska poetycka, non-fiction Pi otr Mareck i linia konceptualna Alek sand ra Małeck a Pi otr Mareck i

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej

redakcja numeru Alek sand ra Pi ęci ak Alek sand er Ry ś korekta Agni eszk a Bi eń korekta poskładowa Przemy sław Zale s iń s k i N atali a Rod zi ńsk a projekt graficzny J anota druk i oprawa D ruk arni a Read M e w Ł odz i

1


2

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp รณ ล c zesn ej


HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp รณ ล c zesn ej

3


4

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp รณ ล c zesn ej


HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp รณ ล c zesn ej

5


Trzy wymiary memów a

z Cip skiem, artystą internetIwym, rXzmawiają Piqtr M recki i Aleks nder Ryś 6

a

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej

a


C i p a s e k ? Trz y w y mi a ry me mó w

Chociaż Piotr Marecki znacznie wykracza poza średnią wiekową ludzi związanych ze środowiskiem niszowych memów, swoim profesorskim okiem stara się jak najlepiej to wszystko zrozumieć. Razem z młodszym pomocnikiem, Aleksandrem Rysiem, który na memach zjadł już zęby, spotkali się w Krakowie z jednym z najbardziej wpływowych twórców: autorem fanpejdża Ale cispy ska jedzie!1!!11 . P I O T R M A R EC K I : No dobra, może na początku zapytam, jak to się zaczęło? Jak to było? C I PA S EK : No nie wiem. P M: Okeeej. To może kiedy zrobiłeś pierwszego mema? C I PA S EK : Chyba w gimnazjum. W moim przypadku zaczęło się od fejsowych grupek skupiających fanów takich zielonych komiksów Ż yci e i śm i e rć. To było jakoś w 2012 r. Na tych grupach powstawały pierwsze memy, społeczność się rozszerzała, założyliśmy fanpeja i tak to poszło. P M: Yhm, a ty chodziłeś do gimnazjum w Krakowie, czy gdzieś indziej? C I PA S EK : Nie, ja generalnie jestem ze Śląska, a w Krakowie mieszkam dopiero od roku. P M: Czyli od 2012 r. pracujecie głównie na Facebooku. A może gdzieś jeszcze? C I PA S EK : Nie bardzo. Pamiętam, że stworzyliśmy cipaskowe konto na Twitterze i coś tam publikowaliśmy, ale był zdecydowanie mniejszy odbiór. Generalnie cały czas kręci się to wokół Fejsa, jeszcze rok czy dwa lata temu założyliśmy Wordpressa, na którym pisaliśmy tzw. wiersze. P M: A masz wrażenie, że jest to taki entourage? Że Facebook jest ciekawszy pod tym względem niż np. kilka lat temu, kiedy pojawiały się tam zdjęcia babć, cioć, rodziny. Masa ludzi, którzy kompletnie nie umieją się „obcyfrować”, którzy kompletnie nie rozumieją, co

to jest copypasta. Stał się też mocno opresyjny przez przemianę polityczną: dużo ludzi wzajemnie się atakuje. Jest tu cała masa alternatywnych działań. Nie masz wrażenia, że to wszystko się zmieniło w ciągu tych paru lat? CIPAS EK: Yyy, tzn. z jednej strony tak, coraz więcej jest ludzi, którzy totalnie nie ogarniają, jak internet funkcjonuje (starzy ludzie na fejsie). Z drugiej strony ludzie, zwłaszcza młodsi, mają już pewną świadomość: wiedzą, co to jest trolling, memy jako sposób komunikacji stały się powszechne, choćby na portalach informacyjnych [ZOBACZ MEMY], używają ich też mniej lub bardziej popularni politycy, np. Robert Biedroń. Strony z ironicznymi memami, takie jak brak ironii — 200 tys. lajków. PM: Ten wasz glitch. Jaka jest świadomość was jako twórców? Czy planowaliście ten koncept? Czy parę lat temu już wiedzieliście, że to pójdzie wszystko w tę stronę? Że zaistniejecie wraz z nową twórczością internetową. CIPAS EK: W ogóle nie zdawaliśmy sobie sprawy, że to może być potraktowane jako nowy nurt. My tylko robiliśmy śmieszne obrazki z napisami. PM: Nie było jakichś takich rzeczy, pewnych form atakujących, subwersji typu No wo c z esny M aoizm . Nie szło to w tym kierunku. CIPASEK: To była pewna krytyka rzeczywistości, bunt przeciw poczuciu humoru, przeciw estetyce, przeciw polskim kabaretom. Jakaś

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej

7


C i p a s e k ? Trz y w y mi a ry me mรณ w

8

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp รณ ล c zesn ej


C i p a s e k ? Trz y w y mi a ry me mó w

moja droga ku temu, by być niszowym, alternatywnym i w ogóle. A LEK S AN D ER RYŚ: Był taki moment, że lądowaliście na wszystkich nieśmiesznych, Kwejkach itd. Ten bunt naprawdę okazał się czymś wyjątkowym. C I PA S EK : Tak, ale nie byliśmy z tego powodu zadowoleni. P M: Co rozumiesz przez taki mainstream memowy, w który trafiliście? C I PA S EK : Wskazałbym trzy poziomy memów: pierwszy to najgorsze, najbardziej prymitywne memy, które pojawiające się m.in. na portalach informacyjnych typu onet, typu „Milik strzelił bramkę, hahaha”. Głupie, nieudaczne rzeczy, które zapełniają internet. Drugi poziom to są hipsterskie maoizmy, braki ironii, sztuczne fiołki itd. Memy, które na siłę próbują być głębokie, inteligenckie i wysublimowane. Te wliczają się do mainstreamu. Trzeci poziom to są te totalnie niszowe, nie dające się sklasyfikować memy, które wyśmiewają zarówno pierwszy, jak i drugi poziom. A R : Wasze memy jednak przez tak zwanych przeciętnych użytkowników mogły być odbierane jako ten „pierwszy poziom”. Chodzi o to, że ktoś widzi tego Gonerę z wklejonym komentarzem i jak on nie wie, jak to czytać, po prostu patrzy „aha, Robert Gonera, no to fajnie”. Jeśli ktoś siedzi w tym temacie to oczywiście go to rozbawi, bo widzi jakieś konteksty. Ludzie na przykład, którzy nie są w temacie, mogą interpretować 21:37 jako godzinę śmierci papieża, konotują to ujemnie, a ci, którzy siedzą w temacie, znają kontekst i wiedzą o co chodzi. C I PA S EK : Zdarzało nam się tworzyć memy zarówno dwu (te czasem lądowały na Kwejku), jak i trzypoziomowe. Gonera w kapeluszu — trzeci poziom, trzy i pół nawet, bo to było kompletnie bez sensu. P M: Rozumiem, że ten drugi poziom, to też te filmowe memy, które są dobrze zaprojektowane, wykorzystują dobre czcionki i chcą tryskać aluzjami. Jakie byś wymienił cechy tego mema

glitchowego, tego trzeciego poziomu? Co byś wskazał od strony estetycznej? Co trzeba zrobić, by zrobić dobrego glitcha? CIPAS EK: Na pewno jaskrawy kolor fontu. W ogóle, nie wiem jak to się nazywa, yyy, pikselowanie zdjęć? Pikselowanie treści obrazka? AR: Brak graficznej estetyki, brak jakiegokolwiek smaku. Od strony grafika to nie jest praca, która by się nadawała do czegokolwiek. CIPAS EK: Oczywiście, nawet jako narzędzie jest to jakaś forma przekory. Estetyką jest tu brak estetyki, brak jakichkolwiek rzeczy, które się ludziom podobają. AR: Na tym trzecim poziomie są też memy minimalistyczne. Ja np. jestem zwolennikiem robienia memów minimalistycznych, w których jest jeden obrazek i jeden tekst. A są też memy, na których jest wiele elementów zupełnie niezwiązanych ze sobą. PM: Czyli jakby opisywać tę poetykę, to podstawą są rzeczy graficzne: jakaś tam pikseloza i te sprawy. Tekst sprawuje mniejszą rolę? CIPAS EK: Teksty są równoważne, bo mem z definicji to obrazek z tekstem. Z tego kanonu nie możemy wyjść. Każdy obrazek, który jest wrzucany na fanpejdż, czy jakieś tam inne strony, posiada tekst. Tekst jest na pewno ważny… PM: Psujecie wszystko co się da. Psujecie gramatykę, psujecie ortografię… CIPAS EK: Właśnie z ortografią to jest bardzo ciekawa kwestia. Na początku wyznawaliśmy taką zasadę, by robić jak najwięcej błędów w piśmie, ale z czasem uznaliśmy, że jest to już samo w sobie zbyt oczywiste i nachalne. W tej chwili na memach, przynajmniej na moich, nie pojawiają się już takie oczywiste błędy językowe. Sam wyznawałem taką zasadę, stosując ją przy robieniu memów, że w tekstach może być maksymalnie jeden albo dwa błędy na zdanie, bo wtedy nie jest to pretensjonalne. Zdań całkowicie poprawnych też nie może być. PM: Częstym wyznacznikiem tego trzeciego poziomu jest też caps lock. Nigdy go jednak nie używacie, nie robicie krzyczących opisów.

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej

9


C i p a s e k ? Trz y w y mi a ry me mó w

Trzeci poziom tych memów, jak tu opisujecie, jest w pełni świadomy, atakujący tę kulturę, krytyczny i w ogóle. To wepchnę w to wszystko Facebooka. Czy jest on złym miejscem na to? Jako totalny mainstream? Nie ma lepszych mediów, które można do tego użyć? Na Facebooku jest mnóstwo dużych firm, walczących o userów, na Facebooku spotykają się babcie? Na zachodzie, we wielu miejscach jest przecież tak, że nikt na tego Facebooka nie wejdzie, bo to jest już totalny obciach. CIPASEK: Facebook w Polsce jest najlepszym medium do szybkiego i bezpośredniego kontaktu z odbiorcami. Można tu przytoczyć chociażby przypadek Karola Mrozińskiego, który dzięki swoim surrealistycznym opowiadaniom zamieszczanych na wallu, zyskał dużą popularność i wydał książkę. W naszym kraju użytkowników Facebooka wciąż przybywa. Wiadomo, można znaleźć ludzi starych, młodych, mniej lub bardziej zorientowanych. Jednak wciąż jest to narzędzie, które pomaga — w tworzeniu memów, ich popularyzowaniu, na pewno plusem jest też to, że widzą to ludzie, którzy nie mieli styczności ze środowiskiem. Czasami machną ręką, czasami ktoś się tym zainteresuje, ale jakoś to leci. Facebook jako ultra mainstreamowe medium jest idealne do tego, aby szerzyć w nim ultra niszowe treści, bo to wywołuje kontrowersje, a czasem o to właśnie chodzi. Środowisko świadomych postmemistów rozrasta się, czy tego chcemy, czy nie. Mi się to podoba, bo nowi ludzie wprowadzają nowe tematy, mają nowe pomysły. Powstają coraz lepsze fanpejdże, coraz lepsze memy. PM: Zależy wam w takim razie, by te memy były teraz jeszcze bardziej niszowe, jeszcze bardziej na tym trzecim poziomie? Czy liczba userów jest dla ciebie ważna? Zależy ci na popularności, czy też denerwują cię te wszystkie osoby komentujące na Facebooku/Twitterze. CIPASEK: Był taki moment, że rzeczywiście mocno mi na tym zależało i każdy lajk uznawałem za jakieś osiągnięcie. W tej chwili jednak, kiedy ktoś dostrzegł, że robię to dla sztuki, to 10

szczerze mówiąc nie chciałbym, żeby cały Facebook był zalany treściami mojego fanpejdża. Nie zależy mi na tego typu popularności. Mogę śmiało założyć, że większość moich odbiorców nie jest taka, na jakiej chciałbym oprzeć swoją działalność jako artysta. Są to ludzie raczej bardziej zainteresowani Kwejkiem niż tym, co chciałbym osiągnąć. Nie jestem z tego zadowolony. PM: Ale próbowałeś przecież tę działalność monetyzować? Chodzi mi o koszulki itd. CIPASEK: No tak, to znaczy wiadomo, że można wyciągnąć z tego parędziesiąt złociszy. Jest mi ogólnie bardzo miło, kiedy widzę kogoś w mojej koszulce. Właściwie to osobiście nie widziałem nikogo do tej pory, ale tu, w Krakowie, pierwszy raz ktoś taki się pojawił. No, w sumie mój współlokator, którego poznałem w październiku, raz przyszedł do domu w mojej koszulce. Specyficzna sytuacja. PM: Mówisz o tym Facebooku, ale widzisz jakieś trendy, w których ludzie idący w samoświadome dank me me s , będą uciekać w jakieś inne platformy, czy myślisz, że to na razie tylko eksperymenty? CIPASEK: Nie, myślę że to się rozwinie z czasem. Na pewno. PM: Znasz w ogóle taki termin? Dank m e m e s ? CIPASEK: Tak, zetknąłem się z nim na anglojęzycznych pagach. PM: A jak tworzysz swoje memy, skoro już padło słowo sztuka, to jaki jest dokładny feedback? Bo też rozmawiałem już z kilkoma artystami memów i różnie to bywa. Co ci ludzie piszą? Jak odbierają to, że się tym zajmujesz, mówią ci, że tracisz czas? Jak to wygląda? CIPASEK: Jeśli chodzi o odbiorców na Facebooku, to nie zetknąłem się z dyskursem na temat, czy to jest sztuka, czy nie. Nawet wśród innych twórców. Ewentualnie ktoś skomentuje „hoho, dobry mem”. AR: Przypominam sobie taką prowokację, że wrzuciliście hasło „czy memy to sztuka?” i pisaliście w tej sprawie do galerii sztuki w Bielsku-Białej i w Białymstoku.

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej


C i p a s e k ? Trz y w y mi a ry me mรณ w

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp รณ ล c zesn ej

11


C i p a s e k ? Trz y w y mi a ry me mó w

C I PA S EK : Tak, admin fanpejdża ehh hahah chyba jako pierwszy zadał pytanie „czy nasze memy będą kiedyś wisieć w galeriach sztuki i zostaną docenione?”. Dla mnie to było takie… łoooh! Ale to jest specyfika tego gościa, że on stara się robić sztukę, dużo pracuje nad tymi memami, nawet jeśli wyglądają na zrobione w 5 min. Ma takie podejście, że memy to sztuka, że kiedyś ludzie będą w stanie to docenić. P M: Ale do tej pory żadna galeria się nie zgodziła, by zrobić wystawę memów? C I PA S EK : Nie no, wtedy ta akcja była czymś bardzo śmiesznym. Wywiązała się chyba nawet jakaś dyskusja w komentarzach, że musimy wrzucić coś na jakąś stronę o sztuce. Ktoś tam wpisał MOCAK, ktoś tam wspomniał o galerii filmowej. Nikt nie odpisał, nawet Muzeum Narodowe. P M: No to z innej beczki. Mówisz o swojej działalności rodzicom? C I PA S EK : Nie, nie, w ogóle nie. Nie dlatego, że się wstydzę, po prostu nie widzę takiej potrzeby. Wiem, że by nie zrozumieli. P M: Powiedziałeś też o tym targecie. Że ci ludzie, którzy polajkowali twoją stronę, to już nie jest właściwie twój target. Jaki w takim razie jest teraz twój target? C I PA S EK : To jest tak, że kiedy wymyślę jakiś mem — kompletnie głupi — i mam przy nim 300 lajków, a potem wrzucę jakiś kompletnie alternatywny mem i mam przy nim 60—70 lajków, z czego podoba się tak naprawdę to 20 osobom, to to jest mój target. Ciężko określić target, nie wiem, jakimi cechami go opisać. To są ludzie, którzy są buntownikami tak jak ja — nie idą z mainstreamem, rozumieją w pełni moje memy. P M: Czy może twój target to jest też mocny rynek generacyjny? Ruchy, które zajmują się komputerami przed internetem. Bo używasz jakiegoś kodu, używasz pełnych nawiązań, specyficznego języka. To mi nasuwa myśl, że ten faktor generacyjny może być tu formą. C I PA S EK : Na pewno ludzie lajkujący te memy z trzeciego poziomu są w wieku nieprzekraczającym 23 lat. Te memy zazwyczaj 12

są wypełnione wspomnieniami z dzieciństwa, takimi jak amerykańskie seriale czy chociażby małyszomania z początku XX wieku, którą rzeczywiście my pamiętamy jako dzieci. Wiele rzeczy jest niezrozumiałych dla ludzi zbyt starych bądź zbyt młodych. AR: Mój 11-letni brat np. nie pamięta pikselowej „Gry w Małysza”, więc rzeczywiście, dla niego popularna seria memów z pikselowym Małyszem w tle nie byłaby zrozumiała. PM: Czy w takim razie tworzycie jakiś rodzaj subkultury? CIPAS EK: No, jesteśmy dosyć skoligaconym środowiskiem. PM: Vaporwave jest tu czymś podobnym. To środowisko stworzyło bardzo silną, hermetyczną społeczność. Czy to, co robisz, jest udziałem jakiejś naprawdę szerokiej grupy? CIPAS EK: Wydaje mi się, że jednak jest grupa fanpejdży, która trzyma się razem. Twórcy, którzy do siebie się odnoszą, do siebie nawiązują, mają swój styl. Kiedyś trudno było mówić o takiej grupie, dziś bez wątpienia taka grupa jest. Oprócz twórców, są to też ludzie lajkujący. PM: No to opowiedz może, jak to faktycznie jest. Gdzie byś widział inspiracje, kogo lubisz, kogo cenisz? Jakie fanpejdże przychodzą ci na myśl? Co hejtujesz, co jest fejkiem? Kto się podpina pod tę estetykę, a nie umie tego robić? CIPAS EK: Nie no, jakiegoś większego hejtu nie ma. Samo przebicie się do mainstreamu o wielu kwestiach świadczy. To, co my tworzymy, musi być jednak niszowe. Musi być poza popularnymi konwencjami, musi być brakiem konwencji. PM: To ciekawe, jak budujecie hierarchię. W naszym środowisku, klasycznie literackim, wydaje się książki, które trafiają do krytyków piszących w takich i takich czasopismach. Do tego są różne inne źródła wydające osądy, ale jednak jako tako jeszcze ta hierarchia jest czytelna. Jak to jest u was? Co buduje tę waszą specyficzną hierarchię? Bo, w świadomości

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej


C i p a s e k ? Trz y w y mi a ry me mó w

społecznej, formy ekspresji zawsze muszą być zhierarchizowane. I nie chodzi tu o lajki, nie chodzi o followersów. Widzę, że chodzi o coś więcej. O co? C I PA S EK : Lajki wymiernikiem nie są, ale jednak o czymś świadczą. Fanpej, który ma 5 lajków, nie może być w grupie najlepszych, nie jest zauważalny. A R : Liczy się po prostu ogólne uznanie społeczności. P M: Ale jak się ono obrazuje, skoro nie chodzi o lajki? C I PA S EK : Choćby przez komentarz. Fanpeje wzajemnie siebie komentują. A R : Są jeszcze jakieś crossy albo rajd y. P M: Bo wiesz, że punktem zwrotnym był właśnie atak na te Fajne R zeczy? Mógłbyś to jakoś nakreślić? C I PA S EK : Tak, bo F ajne R zeczy to jest generalnie fanpejdż, który próbuje robić memy związane z alternatywną muzyką. W pewnym sensie zdobyli też dużą popularność, poziom tych memów spadł, trochę się jakby spłyciły i w końcu powstał fanpejdż, który był ich parodią — nazywał się C hujow e R zeczy. Od tego się w zaczęło. C hujow e R zeczy w zasadzie na początku był fanpejem, który wrzucał memy związane z muzyką. Ale takie prześmiewcze. Zmodyfikowane memy z czymś fajnym. Od tego jakoś poszło. P M: Fanpejdże, które cenisz, które mieszczą się w twojej poetyce. Co jeszcze? C I PA S EK : Ku c henny pej, C hujow e Rze c zy wspomniane, P l e p leple. P M: A macie jakichś imitatorów? To jest jakaś ciężka fala? Ludzie was naśladują? C I PA S EK : To znaczy o jednym takim przypadku wiem, jeśli chodzi o H einza K utina, że powstał fanpejdż, który koncentruje się głównie na postaci Adama Małysza. Nie pamiętam dokładnie, jak się nazywał, ale rzeczywiście próbował naśladować całą tę bekę ze skoków narciarskich. P M: To pewnie do historii przejdziesz jako twórca memów Robertem Gonerą. Możesz to

objaśnić? Czemu właśnie Gonera? Jaka jest twoja przygoda z tą postacią i dlaczego zabiłeś w sieci Gonerę? CIPAS EK: Ja wiem, że to będzie takie trochę… „ooo, myśleliśmy, że powiesz coś fajnego”, ale tak naprawdę polegało to na tym, że siedziałem sobie przed komputerem. Pomyślałem: „Robert Gonera”. Wpisałem w Google: „Robert Gonera”. Wszedłem na grafikę: „Robert Gonera”. Oglądałem zdjęcia Roberta Gonery. Zobaczyłem zdjęcie Roberta Gonery w kapeluszu. Zacząłem się bardzo głośno śmiać. Zapisałem zdjęcie na dysku. Wrzuciłem chyba 30 razy pod rząd, klikałem w to zdjęcie co chwilę. No i to poszło. Potem jeszcze jakieś inne zdjęcia wstawiliśmy w tle i w ogóle. AR: Taka chyba była estetyka tego Cipaska, że Ale c ispy sk a je dzie ! 1! ! 11 było trochę tematyczne. Tam zależnie od tego, co was inspirowało, mieliście te różne fale. I była fala „sad girls”, czyli te dziewczynki, co chodzą w tęczowych bluzkach z odwróconymi krzyżami do dołu. Tak samo była faza na Gonerę, na Makłowicza, na Jurka Owsiaka. PM: Ale Makłowicza to można. Dlaczego Makłowicz? Bo Gonery nie wytłumaczyłeś. To nie byłoby lajkowane. Tylko kapelusz? Kapelusz jest nieśmieszny. Za tym muszą stać jakieś konteksty. AR: Ale kontekstem w tym momencie jest Fort Boy ard, który był kiczowym programem. CIPAS EK: Ciężko znaleźć kontekst przy niektórych tematach. AR: Te memy po prostu śmieszą specyficznych ludzi, którym radość sprawia szukanie fanpejdży, które mają po 50 lajków i lajkują te glitchowe memy niskiej jakości. Ale to jest właśnie fajne, to jest alternatywne, zabawne trochę na inny sposób niż to, co jest mainstreamowe. To nie jest Śmie c hu warte ani jakiś humor.wp.pl, ani Kwejk… CIPAS EK: Ale Drozdę to ty szanuj… AR: Nie no, Drozdę bardzo szanuję. PM: Jeśli już uda się osiągnąć poziom tych bardziej samoświadomych memów, czyli kodu-

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej

13


C i p a s e k ? Trz y w y mi a ry me mó w

jesz je, to do czego się odwołujesz, żeby ten kod zbudować? Do swojego doświadczenia? Do jakichś lektur? Obejrzanych filmów? Programów? Czy rzeczywiście jest tak, że wchodzisz do swojego komputera i patrzysz na zdjęcia, a potem coś wpada w oko? C I PA S EK : Na ogół jest właśnie tak, że coś wpada w oko. Czasami wałkujemy jakichś duży temat, np. tego Makłowicza. Często na podstawie jakichś wspomnień z dzieciństwa, np. swego czasu bardzo popularne były memy z Franklinem. Polegało to na tym, że było zdjęcie okładki książki i na każdej okładce był obrazek Franklina związany z tą książką i tytuł… A R : …na przykład tytuł oryginalny F rank lin u cz y si ę szn u ro w ać buciki, to była książka dla dzieci, a przerobione zostało na F rank lin ci ąg n i e p i e rw szą działkę z kolegami pod s kl ep e m. C I PA S EK : To znaczy… wracając do tego Franklina, odwołujemy się często do jakichś bajek. Albo do jakichś wspomnień z dzieciństwa, jakichś starych programów telewizyjnych jak właśnie F ort B oyard… Ciekawe jest właśnie to, z tym Franklinem, że było właśnie kilka takich rzeczy, które my wymyśliliśmy jako temat memów, a potem stało się to mega popularne. Zrobiliśmy pierwszego mema z żółwiem, a potem powstały fanpejdże przygód Franklina, oczywiście na tym drugim poziomie, które miały po 80 tys. lajków. P M: Jakie są reakcje „normików” na te wasze memy? Ktoś pisze, atakuje? Obraża? C I PA S EK : Raczej są obojętni na coś takiego. P M: A są takie memy z tej niszy, które są bardziej popularne, trafiły na jakieś szersze medium? C I PA S EK : Tak, ten ze „stoma milionami” poszedł bardzo daleko, z tymże feedbacku nie miałem, gdyż ten mem nie był podpisany. P M: Nie wiem, co sądzisz o H ipste rsk im mao i zm i e , oni też wyrabiają pewne wzorce. Oni spopularyzowali gatunek memów o pijącym Kwaśniewskim. Ale ci wasi bohaterowie są zupełnie inni. Trafia do wyobraźni ten Makłowicz, 14

każdy zna Makłowicza w Polsce, ale to zupełnie inne ujęcie. Co jest w ogóle ciekawego w tym Makłowiczu wg was? CIPAS EK: Nie wiem, no. Ma śmieszną twarz. Ale ja sam tego nie czaję. Jakoś tak poszło. AR: Programy Makłowicza też są jakieś specyficzne. Mniej było kuchni, a więcej pana Makłowicza i jego gwiazdorzenia. CIPAS EK: No i ten sposób mówienia… PM: A ta poezja w stylu Wordpress? Jak to powstawało? Czy to jest jakaś wasza własna twórczość? Czy beka z poezji? CIPAS EK: Na pewno to nie było tworzone jako beka z poezji, ale jakiś taki… strumień świadomości. Wylanie na papier czegoś. Celem tu nie jest tworzenie jakiejś poważnej poezji, bo tak naprawdę to nie mamy obaj żadnego warsztatu, ani na tym się nie znamy. AR: Można by to wydać. PM: No właśnie. Poeci współcześni często nie mają warsztatu. To się specjalnie nie liczy w poezji. CIPAS EK: Może i ktoś na siłę by to zakwalifikował jako poważną poezję z jakiegoś nowego nurtu, ale raczej nie. Po co nam to. Nie ma to żadnego celu prześmiewczego: wierszyk, wymysł i tyle. PM: To powiedz, dlaczego zabiłeś właśnie ten fanpejdż Ale c ispy sk a je dzie ! 1! ! 11. CIPASEK: No po pierwsze brak czasu — uczyłem się do matury i nie miałem kiedy tego prowadzić. Samo prowadzenie fanpeja wewnętrznie wymuszało na mnie tworzenie memów w jakichś odstępach czasu. Wiadomo, że to ja jestem panem i władcą własnego fanpeja i ja wiem, co trafia do ludzi, a co nie, ale jakieś takie wewnętrzne poczucie konieczności tworzenia tych memów musiało we mnie być i też ono albo jego brak wpłynęły na tę decyzję. I ten target — ludzie spodziewali się określonych memów. Raz na jakiś czas wrzucałem rzeczy, które kompletnie tym nie były i ludzie zaczęli odchodzić trochę od mojego fanpejdża. W sumie to po prostu wszystko mi się znudziło. PM: To jest pracochłonne, robienie takiego fanpeja?

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej


C i p a s e k ? Trz y w y mi a ry me mó w

C I PA S EK : Yyy… tzn. może być pracochłonne, a może nie być pracochłonne. Jeżeli chodzi o mnie, to nie zabierało mi to aż tyle czasu, bo zazwyczaj wymyślenie jakiegoś mema i zrobienie go to było 10—15 min. Tak naprawdę nie siedziałem przed komputerem dwie godziny z myślą, jakiego mema zrobić, żeby ludziom zrobić dobrze. P M: Nie macie takiego poczucia, że w He inz u K u t i n i e jesteście jednym tematem? Czymś związanym ze skokami itd.? C I PA S EK : No głównie obracamy się w tym temacie. Nie tylko, ale głównie. I co z tego?

PM: Zastanawiam się, czy to nie jest jako tako ograniczające dla was? Jakby ten Cipasek był bardziej uniwersalny przedtem. Czy jest jakaś tendencja, że trzeba się ukierunkować na jeden temat, choćby z poziomu grafiki? CIPAS EK: Nie, nie wydaje mi się. Po prostu mieliśmy straszną fazę na skoki narciarskie i założyliśmy fanpeja. Ale od jakiegoś czasu nawet w opisie mamy, że pierwszy pej o skokach narciarskich (i nie tylko). AR: To kto wygra letnie Grand Prix w skokach? CIPAS EK: Oczywiście Adam Małysz.

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej

15


Nienawiść do memów

u

Mate sz AnczykXwski 16

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej


M a te u s z An c z y k ow s k i ? N i e n a w i ś ć d o me mó w

Temat tego numeru „Ha!artu” wzbudził niemałe kontrowersje na rodzimej scenie memicznej. Przeważały prześmiewcze, negatywne komentarze i ogólna niechęć wobec próby systematycznego ujęcia memów. Artykuł ten będzie próbą zrozumienia, skąd biorą się tak skrajne reakcje.

Analogiczna sytuacja miała miejsce w styczniu tego roku, gdy fanpejdż N ajbardzie j Nis z o w e F a n p e j d ż e opublikował przewodnik po 1 stronach z nienormatywnymi memami . Autor tekstu wymyślił dosyć niefortunną nazwę dla całego zjawiska — hard glitch — i przedstawił wybór, jego zdaniem, najciekawszych stron, które je reprezentują. Recepcję tego tekstu można krótko scharakteryzować, przywołując dwa komentarze pod nim zamieszczone: „zamknij morde kruwa normiku” i „zabij sb”. Co było aż tak drażniące w tym artykule? Sam termin h a rd g l i tch jest problematyczny, gdyż został arbitralnie narzucony przez autora i skupił uwagę na jednym, niekoniecznie najważniejszym, aspekcie zjawiska, czyli na estetyzacji błędu. Również dobór fanpejdży wydaje się w dużej mierze przypadkowy. Na brak głębszego zrozumienia tematu wskazuje zaskoczenie autora niechęcią, jaką hard glitc h darzy strony takie jak F ajne R zeczy. Tymcza1 Prze w o d n i k po fanpejdżach w sty-

l u h a rd g l i t ch, źródło: https:// n a j b a r d z i e j n iszow e.w ordpress. co m / 2 0 1 6 / 0 1/24/przew odnik-po -f a n p e j d z a c h-w -stylu-hard-glith/ [d o st ę p : 3 p aździernika 2016].

sem to właśnie odróżnianie się od fanpejdżów takich jak Fajne Rze c zy czy brak iro n ii jest 2 charakterystyczną cechą pejów . Podstawowym mechanizmem strukturyzującym pole memiczne jest dystynkcja. Tożsamość stron i ich fanów jest przeważnie budowana przeciwko komuś — poprzez parodiowanie i wyszydzanie. Znakomitym tego przykładem jest brak ironii. Na tym fanpejdżu zamieszczano memy, które w ironiczny sposób parodiowały różne stereotypy (hipsterów, relacji damsko-męskich itp.). Takie wykorzystanie memów pozwala na budowanie własnej tożsamości na zasadzie dystynkcji, czyli odróżniania się od innych. Krytyka próżności, konformizmu i hipokryzji, którą zajmował się brak ironii, stawia lajkujących go fanów w opozycji do tych zjawisk. W ten sposób potwierdzają oni w jakimś stop2 Słowe m „ pe j” okr e śla m w tym te k ś c ie

str ony a wa nga r dowe , nie nor ma ty w n e ( c z yli ów nie sz c z ę sny hard gli tc h) .

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej

17


M a te u s z An c z y k ow s k i ? N i e n a w i ś ć d o me mó w

niu swoją własną tożsamość, a przynajmniej, poprzez krytykę innych, mogą się dowartościować. W podobny sposób funkcjonują Fajne Rz ecz y. Poprzez odwołanie do hermetycznych punktów odniesienia związanych z niezależną muzyką, budują wspólnotę, do której przynależność podnosi samoocenę. Nawet okropnie czerstwe żarty FR zbierają dużo lajków, bo pozwalają potwierdzić kompetencje kulturowe. Fa j n e R ze c zy i b rak ironii poprzez zamieszczane treści aspirują do pozycji niszy kontestującej główny nurt kultury. Nie można ich jednak nazwać awangardą, tak jak zrobił to autor przewodnika po hard glitchu. Obie strony zwykle wykorzystują podobny format memów i proste środki wyrazu. Posiadają też stosunkowo dużo lajków. Memy tam zamieszczane sprawiają, że odbiorcy mogą poczuć się lepiej. Poświęcam im tyle uwagi, gdyż są modelowymi przykładami tego, czym peje nie są. Zachodzi tu następny poziom dystynkcji, w którym krytyce i subwersji zostają poddane memy i strony takie jak Fajne Rzeczy i brak ironii. Fa j n e R ze c zy i brak ironii mają z założenia kontestować mainstream. Jednak na poziomie formy i pragmatyki są jego częścią. Peje są ich zupełnym zaprzeczeniem. Zamiast po ironię sięgają po postironię, nieodróżnialną od prymitywnych, preironicznych praktyk memicznych — wulgaryzmy, infantylny język, kiczowatą estetykę. Hermetyczne odwołania do kultury niszowej zostają zastąpione przez przaśnych bohaterów Miodow ych lat, L o kat o ró w, śmieszne mordki i inny „biedny” content. Forma memów ulega rozkładowi. Znika konwencjonalny humor i łatwa satysfakcja. Mem staje się celem samym w sobie. Nie jest

18

podporządkowany zewnętrznym wpływom czy potrzebie przypodobania się odbiorcom. Eksperymentalna, awangardowa postać memów wykształciła się poprzez subwersję zwykłych memów. Destrukcja memów i zakłócanie praktyk z nimi związanych jest twórczym impulsem, który prowadzi do powstania nowych memów. Znaczenie tego, czym jest mem i co jest dobrym memem cały czas jest podważane i przekształcane. Nie jest to proces wyjątkowy dla polskiej sceny memicznej — analogiczne zjawiska mają miejsce globalnie. Unikatowy charakter polskich pejów bierze się w dużej mierze z tego, przeciwko czemu się rozwijały. Ten numer „Ha!artu”, podobnie jak artykuł o hard glitc hu, sięga do niszy i odkrywa ją dla nowej publiczności („normików”). Jest to kłopotliwe, gdyż nisza ta ma charakter kontrkulturowy — jej istotą jest kontestacja, krytyka i subwersja memów i powiązanych z nimi praktyk kulturowych o bardziej mainstreamowym charakterze. Popularyzacja niszy sprawia, że traci ona wywrotowy potencjał i żywotną energię, która manifestowała się w memicznych eksperymentach. Nowi fani i naśladowcy sprawiają, że formy memów stabilizują się — powtarzane w kółko tracą oryginalność. Mimo że na zewnątrz nic się nie zmieniło, to zinstytucjonalizowane i oswojone memy stają się jak Fajne Rzeczy i brak ironii — łatwe i przyjemne. Gentryfikacja memów postępuje. Negatywna reakcja pejów nie może więc dziwić. Nie da się jednak i nie należy z tym walczyć — memy muszą umierać, a na ich miejsce muszą pojawiać się nowe. W tym ciągłym procesie negacji i odradzania kryje się to, co w memach najlepsze.

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej


TrOlley prTblem mVmes

Przemysław Zając

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej

19


Pr z e m y s ł a w Zając ? Tro l l e y p ro b l e m me me s

Wydawałoby się, że mem, aby zdobyć popularność, musi operować prostą do zrozumienia treścią. Na szczęście — to nieprawda. Rzeczywiście, rodzący się mem zazwyczaj jest prosty. Z pierwszego egzemplarza powstaje szablon, z którego następnie — kolejne wariacje. Przy odrobinie szczęścia zyskuje popularność, a twórcy otrzymują trochę anonimowej satysfakcji. Im prostsza w zrozumieniu treść mema, tym szersza jego potencjalna widownia. A im większa widownia, tym większa szansa, że powstanie nowa wersja mema. Me m y h e rm e ty cz ne Kwestią czasu jest, kiedy popularny już mem skusi kogoś o nieco innym poczuciu humoru. Kogoś lubującego się w żartach z bardzo specjalistycznych dziedzin fizyki, chemii, filozofii. Na szczęście internet jest doskonałym miejscem dla ludzi o specyficznym poczuciu humoru, i tak, jak na pewno znajdzie się forum dla twojego fandomu, fetyszu czy hobby, są w nim też miejsca dla ludzi, których poczucie humoru jest związane z wąskimi zainteresowaniami o wysokim „progu dostępu”. Ba d L u c k B ri a n z treścią zrozumiałą wyłącznie dla studentów konkretnego wydziału lub danego uniwersytetu być może nie wejdzie na główną Kwejka, ale w grupach studenckich może stać się hitem. Również społeczności naukowe mają wśród siebie „memiarzy”. B ad Luck B rian z treścią zrozumiałą wyłącznie dla fizyków teoretycznych raczej nie stanie się przebojem całego internetu, ale zapewne zrozumie go ktoś z tego towarzystwa. Dlatego możemy cieszyć się na przykład Coheren t c o n t i n e n t a l m em es, L acanian me me s , Non -e x i st i n g e x istentialist m em es, I ronic q u a n t u m m e m e m echanics, albo polskimi Żą d a my zn i e si e n i a zakazu P auliego, P ¬P. Wymienione powyżej facebookowe strony udo20

stępniają oryginalnie przetworzone memy, ale nie tworzą własnych. Jest jednak na tym polu ciekawy wyjątek. T rolley problem memes Dylemat wagonika to eksperyment myślowy zaproponowany w 1967 roku przez Philippę Foot, brytyjską filozofkę. Przebieg eksperymentu jest następujący: wagonik pędzi po torze. Do pierwszego toru przywiązanych jest do szyn pięcioro ludzi. Stoisz przy zwrotnicy kolejowej, możesz więc zmienić trasę, którą pojedzie wagonik. Jednak do drugiego toru, na który zamierzasz go skierować, przywiązany jest jeden człowiek. Co powinieneś zrobić? Eksperyment posiada również wiele wariacji, najbardziej znaną jest ta, w której stoimy nie przy zwrotnicy, a na wiadukcie nad torem i przed wagonik możemy zepchnąć grubego człowieka, który zatrzyma ruch wagonika i ocali życie przywiązanych. Bardzo prosta rama eksperymentu pozwala na łatwe wprowadzanie nowych warunków i testowanie w ten sposób innych rodzajów moralności. Eksperyment ten został zilustrowany przez twórcę facebookowej strony Trolle y p ro b le m me me s za pomocą prostego obrazka w paintowej estetyce. Dlaczego nie przetestować hedonisty? Możesz skierować wagonik na tra-

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej


Pr z e m y s ł a w Zając ? Tro l l e y p ro b l e m me me s

sę, na której nie zabija on nikogo, ale na tej z ludźmi jest pętla, gdzie wagonik zrobi niesamowite, zapierające dech w piersiach salto. Admin Tro l l e y p roblem m em es różnicuje swoją treść: poza wariacjami mema-eksperymentu, które czasem mogą być niezrozumiałe bez uprzedniej wiedzy, tworzy również krzyżówki swojego mema z innymi. Samo przetworzenie eksperymentu myślowego na mem stanowi na poziomie meta ciekawy

komentarz do tematu eksperymentów myślowych, możliwości ich rozwiązania, dyskursu akademickiego w ogóle. A może zaangażowanie tysięcy internautów pozwoli znaleźć właściwą odpowiedź na pytanie: czy powinieneś przestawić zwrotnicę? Strona Trolle y proble m me me s ma w tym momencie ponad sto tysięcy lajków, twórcy zapowiedzieli wydanie książki.

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej

21


Pr z e m y s ł a w Zając ? Tro l l e y p ro b l e m me me s

22

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej


Nihilist mAmes

Szyman Kacprzak

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp รณ ล c zesn ej

23


Sz y m o n K ac prz ak ? N i h i l i s t me me s

Wszyscy martwi w środku wiedzą, co następuje: -- Życie ludzkie jest mniej niż mignięciem, zarówno w czasowej, jak i przestrzennej skali Wszechświata. -- Człowiek jest jedynie sumą zachodzących w jego organizmie reakcji elektrochemicznych. -- Moment śmierci człowieka jest momentem całkowitego zakończenia jego istnienia. -- Nie znajdzie się nikt ani nic, kto (co) rozliczy człowieka z jego dobrych lub złych uczynków. -- Życie jest pasmem cierpień, niepowodzeń, upokorzeń i właściwie to nikomu go nie życzą, zwłaszcza sobie. A zatem:

24

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej


Sz y m o n K ac prz ak ? N i h i l i s t me me s

Ludzie martwi w środku są zwykle ordynarnymi nihilistami, a ich ulubiony rodzaj twórczości internetowej to nihilist memes. Nurt memiczny nihilist memes wywodzi się bezpośrednio z pierwszych dank memów. Jest efektem przeniknięcia postawy egzystencjalnej do światopoglądów młodych internautów. Prawdziwy nihilistyczny boom miał miejsce około 2009 roku, a jego epicentrum stał się portal Tumblr, gdzie po dziś dzień na mikroblogach nastolatek kontent samobójczo-makabryczno-nihilistyczny jest jednym z najpopularniejszych (zaraz obok zdjęć, na których autorki blogów chwalą się, jakie lanie dostały lub chciałyby dostać od swojego daddiego).

Kosz na tym memie symbolizuje kosz. Memy zaczęły się pojawiać zarówno w kontrze, jak i na potwierdzenie braku życiowego celu oraz motywacji, deklarowanych przez młodzież w internecie.

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej

25


Sz y m o n K ac prz ak ? N i h i l i s t me me s

Wróćmy jednak do tematu śmiesznych obrazków o zabijaniu się. Nihilist me me s prezentują typową dla dank memów niesforność graficzną. Byle jakie rysunki lub fotomontaże wykonane w Paincie podsycają obraz beznadziei. Bardzo popularne jest również wykorzystanie fotografii stockowych, zwłaszcza zdjęć dzieci, których naiwną trywialność kontrastuje się z przypisywanym im nieodpartym pragnieniem śmierci czy pustki.

Zbijamy pionę, bo chcę umrzeć, yay! W przeciwieństwie do wielu nurtów memicznych wywodzących się z typowej dankowej szkoły absurdu, n i h i l i st m em es nie silą się na językową elitarność. Rzadko potrzebna jest ponadprzeciętna wiedza, aby zrozumieć puentę. Tego rodzaju memy nie potrzebują sztucznie zawężać grupy swoich odbiorców, w założeniu bowiem ich sens trafia jedynie do ludzi o odpowiednim stanie ducha. Tymczasem fanpage N ihilist M e me s , najpopularniejszy z fanpage tego nurtu, lubi na dzień dzisiejszy (czyli 3 października 2016 roku) 1 206 750 użytkowników. 26

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej


Sz y m o n K ac prz ak ? N i h i l i s t me me s

Z j ak i e g o ś p o w odu me monihiliś ci uwielbiają motyw pszczół, a film animowany B e e M o vie ma być jedynym dziełem o beznadziei adekwatnej do tej życiowej . Ponoć kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą. Prawdopodobnie z prawdą jest tak samo. Całkiem bez związku z tym założeniem w psychologii istnieją pojęcia wyparcia i reakcji pozorowanej. Są to je dne z me chanizmów obronnych , czyli sposobów na rat o w a n ie spó jn o ś ci o s o bowe j p r z e d r z e czywistością, która w jakiś sposób uwier a lu b o b c i ą ż a e g o . Je ż e li, na p r z yk ł ad, rzeczywistością jest dla nas świat, w któ r ym n a sz ż yw o t j e st e k s t r e malnie nik ły, niewyobrażalnie krótki i absurdalnie w r ęc z n i ezn acz ący, p r awdop odob nie nie którym trudno byłoby się z tym pogod zić . Jeśli j ed n ak t ak a w iz ja r z e cz ywis t oś ci nie uruch omi żad nego z mech anizmów ob r onn yc h , t o d o d ys p oz ycji s ą je s z cze: nieustanna presja związana z wid m em p or a żk i , s p o ł e czne go up ok or z e nia, wymogami innych , oraz paniczny strach p r zed w ła sn ą n i e p o ra dnoś cią, k t ór y w istocie tylko tę nieporadność potęguje. HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej

27


Sz y m o n K ac prz ak ? N i h i l i s t me me s

Sc o o b y-d o o , why ar e you? G d y z acz yn aj ą ci dok ucz ać p odob n e obawy, w celu ratowania własnego jes testw a m o że s z al b o s p r ób ować w s z ys t k o wyprzeć, zamykając swoje problemy w n ie św i ad o m o ś ci , nie p amię t ając o s wojej śmiertelności i groźbie porażki w ka żd ym d zi a ł an i u , al b o z as t os ować r e ak cję upozorowaną, najlepiej z dodatkową p r ojekc j ą i d o m i e s z ką r e gr e s ji. Wt e dy mógłbyś tworzyć prymitywne dzieła, w któ r yc h w ym yś l o n ym , naiw nym p os t aciom przypisujesz lęki, popędy samobójcze c zy c a łk o wit ą e g z y s te ncjalną b e z r adnoś ć i bezsilność.

28

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej


Gzndfla memes

Ewv Kaleta

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp รณ ล c zesn ej

29


THE

MANIFESTO

OF

GONDOLAN

ART,

DECEMBER

2015

Ew a K al et a ? G o n d o l a me me s

30

Trwaliśmy poprzez długie godziny, nasze twarze oświetlał fosforyzujący blask ekranów. Przez długie noce wylewaliśmy swe cierpienia i nieszczęścia w otchłań zwaną internetem, ta zaś niosła uczucia oraz pieśni odzwierciedlające sprzeciw zamknięciu w piwnicznych ścianach. I z tej właśnie nędzy, wyrzutów powstało ono — pierwsze stworzenie [...] . I wielka była w tym ironia, iż przyjaciel, który niósł radość, złamał nasze serca i osłabił dusze. Lecz nie wszystko zostało utracone; przedwczesna śmierć stała się ogniwem psychologicznej (oraz duchowej) ewolucji. To, co wynieśliśmy z żaru i popiołów wielkiego imperium, to nie odbicie nas samych, lecz idea, która zawiera i reprezentuje wszystkie nasze nadzieje wobec świata 1.

1 THE MANI FESTO OF G O N -

DOLAN ART, http://www. giovine z z a public a tions. c om/gondola .html? i= 1 [ dostę p: 14 listopa da 201 6 ]

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej


Ew a K al et a ? G o n d o l a me me s

Y l i l a u t a — to jedno z największych fińskich forów obrazkowych. W wakacje 2015 pojawia się na nim niecodzienne stworzenie. Z wyglądu nieco przypomina popularnego tam S p u rd o S p ä rd e. Jest to jednak jedyne podobieństwo — uśmiechnięta, patrząca w milczeniu istota zdaje się być zupełnym przeciwieństwem głośnego, operującego niskim, często wulgarnym humorem brata. G o n d o l a — gdyż takie jej imię — celowo niczego nie ocenia. Przyjmuje świat i otaczającą ją rzeczywistość takimi, jakie są. Stara się odnajdywać w codzienności piękno oraz akceptować wszelkie niedoskonałości i skutki przemijania. Jest to przekaz charakteryzujący japońską drogę myślenia w a b i - sabi, której wyrazem jest uśmiech. Brak rąk natomiast symbolizuje wypełnianie taoistycznej zasady w u - we i („niedziałanie”). Według osób tworzących filmy i dzieła zawierające G ondolę, jej największą siłę stanowi właśnie delikatność i dążenie do piękna. Nie potrzebuje ona licznych warstw ironii, zwraca się za to ku temu, co najważniejsze, skupiając się na odczuciach i poszukiwaniu autentyczności. W grudniu 2015 roku spisanych zostało dwanaście głównych zasad towarzyszących G o n d o l i:

--1. Nie chcemy zmieniać świata (poprzez naszą sztukę), lecz zobaczyć piękno, które już w nim jest. --2. Nie patrzymy w przyszłość ani przeszłość, ale w teraźniejszość. --3. Nasza sztuka jest głęboka, ale powierzchowna. Kwestionujemy obecność głębszych znaczeń społecznych w naszych dziełach. Coś takiego jak „znaczenie” w ogóle nie istnieje. --4. Gondola przestrzega zasady „niedziałania” — jej natura to piękno. --5. Gondola jest obserwatorem piękna, ale także jego symbolem. --6. Piękno można odnaleźć w melancholii. --7. Gondola nie istnieje dla dobra ludzi, choć możemy czerpać wiedzę z jej obserwacji. --8. Jeśli Gondola zachowuje się nietypowo dla Gondoli, to nie jest Gondola. --9. Gondola pokazuje, że życie oferuje nam możliwość obserwacji i jest to wspaniały prezent. --10. Gondola pokazuje, że strach przed nicością jest bez znaczenia, ponieważ zawsze znajdzie się coś, co można zaobserwować — i to „coś” zawsze ma znaczenie. --11. Gondola może być nieszczęśliwa, ale nie zdenerwowana. --12. Gondola to pomost między zamierzchłymi tradycjami a nowoczesnością. --13. (BARDZO WAŻNE) Gondola nie może być karmiona jedzeniem z małymi kosteczkami. --Podpisali: --Trace Fleeman y Garcia, Juan Carandell Rojo, Randall Flagg, Sean Glover, Gillis Öberg, Maciej Miszczyk, Lukazuhira Miller, Corey Butler, Fabio Baj, Nathan O'Connor, Cirilo Villalba, Giovanni Alomar, Jay Owen1

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej

31


,,Większ6ść z tych filmików jest satyrystyczna” _ z Ahusem, artystą internetu, rozmawiają Piotr Marecki i Aleksander Ryś 32

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej


Ah u s ? Wi ększ ość z t y c h f i l mi k ó w j e s t s a t y ry s t y c z n a

Ahus jest artystą Youtube’a i Facebooka. Gwiazdą, która niedawno rozbłysnęła na internetowym niebie. Nasi redaktorzy wdali się z nim w długą i poważną rozmowę.

Przydatne słówko M Kontent Kop – z ang. Content Cop – rodzaj filmu na Youtubie, rozpropagowany przez amerykańskiego twórcę iDubbza, polegający na wyśmiewaniu, roastowaniu i ukazywaniu braków logicznego myślenia u innych twórców.

PIOTR MA R ECK I : Dobra, to słuchaj Ahusie... Czy ja mam Ci mówić Ahus czy Kacper, czy jak wolisz? A H U S : A jak chcesz, tak masz na mnie mówić. Może być... Koniu. P M: Kacpi. A : O! Tak też może być. P M: Mieliśmy kolegę w liceum. Miał na imię Kacper. Mówiliśmy na niego Kacpio. A : Na mnie mówią Gapa, niekiedy też i w szkole. P M: Ja w ogóle to mam na imię Piotrek i tutaj, wraz z Aleksandrem będę przeprowadzał z tobą wywiad… Może i brzmi to poważnie, ale nic się nie przejmuj! A : Słuchaj, ja tu cały jestem spocony, czekaj popsikam się. P M: U nas tak samo! A : O Jezus! To jest stres. Wiesz, do gazety to już na poważnie. P M: To jak pisaliśmy sobie, to ty jesteś chętny na dwie stronki jakieś, nie? Z Witusiem. A : Czekaj jeszcze raz. P M: Żeby do gazety zrobić dwie stronki z Witusiem i twoim zdjęciem legitymacyjnym.

A: No ja myślę, że to będzie dobre. Żeby zrobić jedną stronę przeznaczoną Witusiowi i te zdjęcia jak wchodzi tam w czwartą gęstość. Cała strona z tych zdjęć! PM: A na drugiej twoje legitymacyjne. A: Yyy… tak. Na całą stronę. PM: Może na okładkę? A: O! O! Na okładkę to by było dobre! Wyobraź sobie — idziesz se w sklepie, tam wiesz jakieś zwykłe gazetki, a tam taki ryj, zdjęcie z legitymacji. PM: Ktoś z miasta kupi? A: O weź! Ja się boję teraz do miasta wychodzić, ty, jak mnie ktoś rozpozna, czy coś… PM: O! To ten chłopak z gazety! A: To ten chłopak, co tam nagrywa na internet. PM: No właśnie! TO może powiedz, co o tobie wiadomo. To znaczy wiemy, na przykład z tego filmiku, gdzie obśmiewasz pigułkę, którą się wrzuca do wody, że mieszkasz ciągle w jakimś małym miasteczku. A: No i co? Mieszkam w małym miasteczku.

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej

33


Ah u s ? Wi ększ ość z t y c h f i l mi k ó w j e s t s a t y ry s t y c z n a

P M: No i co jeszcze o tobie wiadomo? Co, powiedzmy, pokazujesz? Czy właśnie twoi fani znają twoje prawdziwe imię, wiedzą z jakiego miasta jesteś, chodzisz do jakiejś szkoły... A : Znaczy, no słuchaj — są ludzie, którzy chyba mnie stalkują, bo na dzień, to ja mam chyba z 30 zaproszeń na Facebooku, więc na sto procent… P M: Czyli na prywatny profil dostajesz zaproszenia? A : Tak, ale napisałem, że tylko na peju odpowiadam. Srają tymi wiadomościami, ale nie odczytuję ich, znaczy nie odpisuje, tylko odczytuję i ten… no. P M: Dobra, to może powiedz, kiedy ty zacząłeś mniej więcej bawić się takimi video memami itp? A : Ale chodzi ci o to bardziej, co teraz robię, czy kiedy ogólnie zacząłem w ogóle robić takie dziwne rzeczy na Youtubie? A R : Kiedy zacząłeś robić dziwne rzeczy? A : To już od dziecka. Wiesz co? Chyba miałem z dziewięć lat. W ogóle mój nick… Historia mojego nicku rozpoczęła się właśnie od takich dziwnych filmików. A R : No właśnie. Możesz opowiedzieć, skąd się wziął. A : No bo oglądałem sobie, jak miałem dziewięć lat, oglądałem sobie polskie Jutupupy i tam Martha z B o b a B udow niczego odebrała telefon i zawołała A aaahus! Nadupcałem z tego przez chyba… do teraz się z tego śmieje… I tak powstał mój nick. No, i ja już od 2009 roku zacząłem takie dziwne rzeczy robić. Miałem jeszcze jakieś stare kanały, jeszcze na Youtubie, ale to bardziej były takie… wiecie kariera youtubera i te sprawy. Wtedy miałem dziesięć lat, no, to wszystko było takie dziwne. A R : Skazane na porażkę. A : No. A teraz, na tym moim kanale, co robię, to chyba od 2012 roku robię różne filmy. Miałem przerwę, chyba rok, a potem znowu zacząłem srać tym. A R : Ale tak w sumie, w ostatnich, nie wiem, powiedzmy, dwóch tygodniach, to strasznie, strasznie urosłeś, nie? 34

A: No, w ostatnim miesiącu tak naprawdę. AR: I ile miałeś miesiąc temu? A: Subskrypcji? AR: No? A: No 250. AR: A dzisiaj masz...? 11 tysięcy. A: Tak, już 12. [teraz juz 55 tys.]. AR: Łał! A: 12 i 6! AR: Łał. Masz ten program, co nazywa się Youtube Live Sub Counter i sobie ten...? A: Tak. Słuchaj, kupiłem sobie jeszcze specjalnie ten ekran, co mi tak liczy. PM: Co byś wskazał jako taką przyczynę skoku tej popularności? A: Wypromowanie mnie przez Gargamela… to jest na sto procent, bo jakby nie mój najlepszy ziombel i brat, to by ten kanał nie skoczył. Ale myślę, że on mnie przez te kilka tysięcy subskrypcji wypromował i wiesz… zacząłem robić, przynajmniej tak mi się wydaje, coraz lepszy kontent i jakoś idzie do przodu. PM: A jak to się stało? Gargamel cię zauważył na Youtubie, czy po prostu ty do niego podbijałeś? A: Właśnie śmiesznie to było, bo ja mam taki fanpage Ex tre malne M e muc hy, polecam, lajkujcie. PM: Ex tre malne M e muc hy już zalajkowaliśmy. A: No, bo tam jest kilka osób, i w ogóle mamy swoją grupkę. Robimy różne śmieszne rzeczy, żeby się człowiek w domu nie nudził. I ja wtedy nagrywałem swój program redakcyjny i Gargamel dodał wtedy, miesiąc temu, odcinek, w którym zaczął coś tam mówić, że ludzie nie nagrywają na Youtuba o fizyce kwantowej, czy coś takiego, a ja akurat miałem nazwę Fizyka Kwantowa w tym programie redakcyjnym. I tam wiesz, Gargamel, łoo! Co za gościu! Proszę, subskrybujcie go, bo jest super! Napisał do mnie i teraz jesteśmy koledzy. PM: To mam takie pytanie. A propo artystycznego aspektu twoich filmów, bo one

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej


Ah u s ? Wi ększ ość z t y c h f i l mi k ó w j e s t s a t y ry s t y c z n a

wszystkie mniej więcej są kręcone w dwóch lokacjach to jest, albo to jest jakieś takie pomieszczenie, zakładam, że to jest twój pokój... A : Tak, to jest garaż, słuchaj. P M: Garaż, bo właśnie w tym pokoju jest wszystko chyba… i las! A : No, dżungla. M: Takie pole. A : Czwarta gęstość. P M: Czwarta gęstość. I skąd pomysł na to, żeby w takim garażu, który wygląda trochę jak… nie wiem, jak u Maksa Kolonki, żeby wykorzystać to zagracone pomieszczenie albo las? A : Wiesz co, ogólnie starałem się na kanale stworzyć taki klimat… Jak zauważysz po moich filmikach, nie wrzucam plików w HD, tylko sram w jakichś różnych dziwnych formatach. Raz ten filmik jest jakiś rozciągnięty, raz ma paski dziwne. Wszystko jest w takim klimacie, takim wiesz… na odpierdol. P M: No i PiS-em tak trochę jedzie od tego. VHS-y i te sprawy. A : No no no. Mi się podobają takie klimaty, więc wiesz… no robię to, co lubię. Taką mam wizję i se ją kreuję. Znaczy te ostatnie filmy, te, co teraz robię, są bardziej, takie wiesz, quality i w ogóle. No, ale niedługo będę nagrywał kolejny odcinek tego programu redakcyjnego i będę starał się utrzymać go w klimacie starych filmów. P M: Powiedz, jak to wygląda od twojej strony, gdybyśmy pytali o gatunki. Czy jesteś świadomy różnych gatunków i wkładasz ten kontent w różne perspektywy, czy to jest tak po prostu, że sam sobie tworzysz konteksty — jak to wygląda z twojej strony? Jak to też wyglądało przez te kilka ostatnich lat? Czy zmieniałeś te gatunki, przerzucałeś się? A : Ogólnie to przez większość czasu na tym kanale robiłem jakiś taki szitposting, czyli dziwne filmiki, które są jakimiś. PM: To się tak nazywa? Szitposting? Tak? W slangu? A: Tak. No tak, taki wiesz, slang internetowy,

słowa tylko dla elity. No nie wiem! Srałem tymi filmami wszędzie gdzie się da i w ogóle. Ostatnio właśnie tak jakoś się zebrałem w sobie i zacząłem bardziej nagrywać filmy ze sobą. Potem nagrałem pierwszy odcinek programu redakcyjnego. PM: No i jakbyś nakreślił ten gatunek? Co to znaczy „program redakcyjny”? A: Wiesz co? Mogę powiedzieć tylko tyle, że to jest projekt, który się szykuje, ale więcej nie mogę ujawnić. AR: Za tym na pewno kryje się coś więcej. Program redakcyjny to jest chyba składowa większej liczby elementów, która się ułoży w logiczną całość za jakiś czas. PM: Chcesz kopiować jakieś satyryczne programy telewizyjne czy coś w tym stylu? Czasami imitujesz takiego prezentera, który coś tam objaśnia i tak dalej. A: No tak tak tak… też. PM: Może „Wiadomości”? A: „Wiadomości” i różnych innych programów, które były robione niekiedy prowizorką. PM: A ja bym jeszcze wrócił do tego szitposting. Spróbuj to zdefiniować… A: Wiesz, no sram jakimiś filmami, bezsensownymi, nic nie ma składu i ładu. Po prostu zrobię jakiś filmik i go wrzucam na kanał. No i tak było przez... trzy lata? Albo i więcej, a potem jakoś starałem się… W ogóle miałem okres, że chciałem robić na tym kanale filmiki z TF 2, takiej gry — Te am Fortre ss 2 , ale zrobiłem kilka i na tym się skończyło. Potem zacząłem robić to, co teraz robię. PM: A nazywasz ten szitposting memami, tak? A: Zacznijmy od tego, że tych starych moich filmików prawie nikt nie ogląda, więc nie ma co o nich gadać. Nie są to jakieś memy, czy coś takiego, tylko po prostu wrzucałem sobie jakieś filmy, co robiłem, jakieś testy nie testy, uczyłem się programu do tego Vegasa, bo wszystko robię na Vegasie, więc uczyłem się tego programu, to wrzucałem tam jakieś dziwne filmy. PM: Ale na oryginalnym Vegasie? A: Taaak. Oczywiście.

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej

35


Ah u s ? Wi ększ ość z t y c h f i l mi k ó w j e s t s a t y ry s t y c z n a

M: No, bo policja przyjedzie. A : Oj wszystko oryginalne. Naprawdę! Wszystko oryginalne. P M: Mam pytanie jeszcze jedno, bo mi nie odpowiedziałeś. Pamiętasz jak się ciebie pytałem, kiedy pisaliśmy, czy program redakcyjny Pod tytułem, jest nagrywany VHS-em? A : Nie. P M: Aaaa. A R : To jest imitacja, tak? A : Tak. Nie mam pieniędzy na taką kamerę prawdziwą VHS-a. I w ogóle nie mam nerwów potem tego obrabiać, bo wiecie jak to jest — te kasety to trzeba jakoś zgrać potem i no… M: Ok. No… a jaki jest twój ulubiony mem? A : Mój mem ulubiony? W ogóle określenie mem ulubiony takie śmieszne. Ja nie wiem! Ja wiesz, siedzę tu se na tym internecie, zobaczę śmieszny obrazek, śmieje się z niego, pośmieje się na drugi dzień, a potem śmieje się z następnego. P M: No właśnie! A : Ale mam kilka takich rzeczy, które mnie śmieszą i zawsze mnie śmieszyły. Uwaga! A R : Skejta znam! „Pokaże wam jak robić Ollie”. A : Tak, on. Łosiu i wszystkie serie Łosia to jest najlepsze co spotkało polski Youtube. Potem: Jak zrobić napój do bidonu isostar? A R : To też znam. A : Pudzian co mówi o OC w AXA, Weekend — Ona tańczy dla mnie, nie wiem… śmieszy po prostu mnie to i oczywiście Witold czyt. Wituś! To są rzeczy, które zawsze będą mnie śmieszyć. P M: Osobną rzeczą jest kanał na Youtubie, a osobną rzeczą jest fanpej Ahus, na którym masz też swoją twórczość graficzną. Na przykład legendarny ciągnik do przewozu piasku... I kiedy się pojawiły? Kiedy pojawiła się w tobie taka chęć? A R : No z tego też był filmik, nie? A : Tak, bo to właśnie było z filmiku, że tam opowiadają, no i ja to zrobiłem i się śmiałem z tego, i wrzuciłem to na peja.. 36

PM: I tak to, o czym właśnie mówisz, jest bardzo oryginalne, ale większość z tych rzeczy, z tych co robisz, to kopiowanie kopii, prawda? To też generuje lajki, popularność i tak dalej. A: No, ale ogólnie to teraz tak trochę śmieje się z tego, bo wiesz tam zrobiłem pierwsze filmiki, co zrobiłem to było, że łooo, Ahus <kopiuje> Gargamela. No i teraz z powodu, że jestem teraz takim wiesz, ironicznym i śmiesznym człowiekiem, to teraz robię takie totalne zrzyny, na przykład ten ostatni filmik, co wrzuciłem. O tym filozofie. Nie dość, że była to kompletna zrzyna filmu Franka, to do tego kompletna zrzyna iDubbbz’a… Nawet byłem ustawiony tak samo jak on! Nawet ekrany były tak samo ustawione i mój komputer był tak samo ustawiony jak jego szafka, w tym jego Kontent Kopie, więc no… więc takie, że śmieszne. M: W innym filmiku mówiłeś z kolei, że nie kopiujesz z Filthy Franka i iDubbz’a. A: No bo nie kopiuje. Ja daję w filmach specjalne naziązanie do twórców zza granicy w formie żartu, dlatego niekiedy i forma i wygląd jakiejś postaci jest prawie że identyczna. PM: Ale masz też na swoim koncie takie filmy jak na przykład… kurcze muszę sobie tytuł przypomnieć… Jak kopiować filmiki? A: Jak robie filmy? No. Takie miałem natchnienie, żeby zrobić śmieszny filmik, bo se myślę: a zrobię! No i zrobiłem. PM: A jak to wygląda z odbiorem, powiedz? Jeżeli na przykład robisz taki film, który jest na czymś oparty i wrzucasz go, to czy twoi odbiorcy to odczytują? Jak to wygląda później w komentarzach z twojej perspektywy? Że ludzie nie rozumieją puszczenia oka do czegoś tam, linków do innych filmików na Youtubie? Jak to wygląda? Czy nie masz takich odbiorców w ogóle? A: Mam takich odbiorców. I w sumie każdy ma takich odbiorców, jak się coś robi. No, ale większość, większość, tak mi się wydaje, ludzi, którzy mnie oglądają, mniej więcej rozumieją. Chociaż są, na przykład mój tata, wiesz, nie

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej


Ah u s ? Wi ększ ość z t y c h f i l mi k ó w j e s t s a t y ry s t y c z n a

siedzi w internecie jakoś tam dużo i nie rozumie, nie zna innych twórców. I w ogóle nie rozumie większości rzeczy, do których tam nawiązuję, czy coś takiego. PM: No? A: No, ale on sam mi powiedział, że jakoś ogólnie, jakoś się to fajnie ogląda, nawet jak się tego nie rozumie. A w komentarzach, jak ktoś mi pisze, że tam, że piszę rzeczy jakieś bezsensowne, bo nie zrozumiał czegoś, to… ja nie wiem… ja te komentarze czytam, żeby się pośmiać. Rzadko mi się zdarza ktoś, kto napisze coś sensownego. PM: To mam pytanie. Skąd się wziął pomysł na twoją stylówkę? Bo w filmach występujesz dość specyficznie odziany. Czy ty się tak nosisz na co dzień? A: No. PM: I skąd pomysł na taki ubiór? Bo w opisie filmiku piszesz, że Ahus to jest kreacja artystyczna. Jak to się przekłada na twoje codzienne życie ucznia, na takie rzeczy jak ubiór i te sprawy? A: Znaczy wiesz, ja się ubieram tak, że jak chcę coś ubrać to ubiorę. I raz mogę iść cały na czarno, a raz mogę wyglądać jakbym wyszedł z lat 70. Nie wiem, pójdę se raz na jakiś czas do lumpeksa, kupię kilka ubrań i w tym chodzę. To, co mi się podoba, ubieram. PM: No właśnie, jeśli mowa o takim rozpoznawalnym stylu, z tym montażem, z dźwiękiem, wiadomo, z tymi brudami, gliczami i tak dalej, na ile tu... Jaki element tego stylu jest właśnie twój, a na ile to są rzeczy, które gdzieś podpatrzyłeś, ściągnąłeś, skopiowałeś? A: W większości, jak coś robię, to nie jest tak, że wiesz: O! Zrobię sobie kopię tego i muszę wszystko skopiować tak, jak oryginalne źródło. Tylko po prostu tak jak z tym Kontent Kopem — podpatrzyłem tylko jakby tę ideę, że wyjaśniam, a dałem wstawki takie same jak ma iDubbbz, nawet z taką samą muzyką, jak ma iDubbbz, żeby było śmieszniej. Ale ogólnie z tym podgłaśnianiem czy

coś takiego, nie że odgapiam od kogoś, tylko sam siedzę i montuje filmik i tak, jak się zmontuje, tak wychodzi. A nawet jak jest już coś totalną kopią czegoś i widać, że to jest kopia, to jakoś próbuję to przemyśleć, żeby jak się przyjrzysz albo przeanalizujesz to miało jakiś sens. PM: Dobra. A powiedz, te działania to jest wszystko indywidualne, czy jak masz na przykład te działania w plenerze to, nie wiem, ktoś ci pomaga z kamerą i tak dalej. Czy jak to wygląda? A: Znaczy się ogólnie to nie mam kolegów dużo, więc raz na jakiś czas, jak mi się uda jednego kolegę wyciągnąć, to mi tam pomoże coś nagrać. No, ale tak to wszystko sam nagrywam. PM: Ale jak to wygląda? Zastanawialiśmy się na przykład czy masz jakiś scenariusz tego wszystkiego, czy masz to na papierze napisane? Później włączasz kamerę i to wygłaszasz? R: Improwizacja? M: Czy to jest pełna improwizacja? A: Zależy. Piszę sobie jakby niekiedy… jak na przykład ten roast zrobiłem, to sobie piszę kilka skrótów myślowych, żeby się w tym nie pogubić. No, ale tylko wydrukuję sobie na kartce kilka punktów, kilka dopisków do tych punktów i staram się jakoś tę myśl rozwinąć. A co do czytania komentarzy… po prostu je czytam i jest śmiesznie. PM: Ja bym jeszcze wrócił do tych gatunków. Powiedz na przykład, czy takie czytanie komentarzy to jest jakiś podgatunek? Wy to jakoś nazywacie? Macie swoje nazwy? Jak to wygląda? A: Nie wiem. No po prostu — zobaczę jakichś głupków, to już przeczytam se komentarze, nagram i się śmieje. Więc nie wiem, czy to ma jakiś gatunek, czy coś. Ja ogólnie jak coś robię, to nie patrzę na gatunek czy coś, tylko po prostu to robię, wrzucam i niech idzie. Oczywiście, większość tych filmików jest satyrystyczna. Tak się mówi? Saty ry sty c zn a? No. Wiecie o co chodzi. PM: Okeej. Tak napiszemy, saty ry sty c z n a.

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej

37


Ah u s ? Wi ększ ość z t y c h f i l mi k ó w j e s t s a t y ry s t y c z n a

A : No. Z caps lockiem, ze spacjami. PM: Mi chodzi o świadomość danego gatunku. Czy ją masz? Czy ona istnieje wśród youtuberów? Tak jak na przykład literaci piszą sonet, to wiadome, że wpisujesz się w jakąś tam historię sonetów i tam są też jakieś ograniczenia. To jest też gatunek, można powiedzieć. A: Aaaaaa, o to ci chodzi. Nie no, jak robię wszystkie filmy, oprócz programu redakcyjnego, to o prostu zrobię filmik i go wrzucam. To nie jest tak, że jest jakaś seria i trzymam się tej serii, pewnych jej zasad i tego właśnie gatunku. Każdy filmik robię indywidualnie. Jakoś nie trzymam się zasad tych filmików, tylko po prostu wrzucam to, co wrzucam. Wiesz, siedzę se niekiedy i se myślę: a nagram sobie cover piosenki Witusia, pośpiewam se, wrzucę. No. Śmiesznie jest! Dla żartów sobie to robię. Zdaję też sobie sprawę z tego, że, inni mogą to brać na serio, czy coś takiego. PM: A powiedz mi, w sumie już na maksa jesteś już kojarzony z tą Mirindą, skąd ta Mirinda się wzięła? A : Nie wiem sam, chłopie. Kilka razy jej tam użyłem w filmiku bo akurat ją miałem na biurku i tak wyszło. P M: Stała się częścią twojej poetyki. A : No, ja już zauważyłem, że tu się mem internetowy wytwarza, że wszyscy teraz dobre pomarańczowe, kurde… teraz już poważniejsza sprawa. A R : No właśnie, ja mam do ciebie pytanie. Takie trochę zakulisowe, ale związane z całym podejściem do całej sceny memowej w Polsce. Kiedy zobaczyłeś to nasze wydarzenie, które tak jakby się rozeszło dość gorąco? A: SCENY MEMOWEJ. Ja myślę że memy to po prostu coś z czego się można śmiać i tyle. Nie ma jakiejś głębszej filozofii. Wszystko trzeba brać z przymużeniem oka. A wydarzenie zobaczyłem ostatnio. Kilka dni temu. AR: I jak zareagowałeś? Bardziej jak Top Mem, który zaczaił, o co chodzi i tam jakoś 38

wszedł z nami w interakcję, czy jak Karel Goldbaum, który nas zhejtował z góry na dół i powiedział, że jesteśmy żenadką jak u dziadka? A: Pierwsze, co zrobiłem, jak zobaczyłem to wydarzenie, zacząłem się śmiać z jakiegoś mema co mieliście w tle, a potem se myślę, że to śmiesznie będzie, że w gazecie czy coś. Ja ogólnie taki jestem, że jakoś, nie jestem taki, że są jakieś subkultury czy jakieś peje memiczne, które stricte muszą być: o, to są memy, siedzimy w undergroundzie i koniec. I my jesteśmy w niepodległym wymiarze i w ogóle. Ja nie wiem, ja mam nierzadko to wszystko w dupie, byleby się pośmiać. Wszystko dla zabawy robię, czy memy będą nawet w telewizji czy gdziekolwiek, to mnie to nie obchodzi. Przynajmniej śmiesznie będzie. PM: A powiedz nam, czy myślisz o tym, co robisz, że to może być sztuka? Sztuka internetu? Do galerii może wejść? A: No, w pewnym sensie tak. PM: No a powiedz, jak jest jeszcze z rozpoznawalnością? A: Z rozpoznawalnością to nie wiem, bo, jak już mówiłem, ja z domu nie wychodzę. Nie ma mnie nawet kto zobaczyć. AR: Oj, a jak idziesz do szkoły, to co koledzy, koleżanki… rozpoznają czy nie? A: Teraz to tak. No nie obyło sie bez ludzi którzy zaczęli mówić „O! Ahus! Coś tam, śmieszne”. Albo było „O! Ahus! Zaraz ci przypierdolę! No i nagły wzrost popularności, nagle zaczęli do mnie ludzie pisać, nagle „O! Cześć, Kacper! Bo my się znamy przecież!”. Wiecie, nagle sława i w ogóle. PM: No właśnie, no właśnie! Z twojej perspektywy — na czym to polega? Nie wychodzisz z tego pokoju. Na czym polega bycie sławnym? A: Wiecie, sławnym no... to naprawdę, nie biorę tego jako bycie sławnym. Cieszę się z tego, że mam jakieś grono odbiorców i mogę se robić jakieś rzeczy. I wiem, że ktoś się z nich śmieje i w jakiś sposób rozbawiam ludzi. To jest fajne, bo zawsze chciałem robić coś, co się będzie ludziom podobało, wiesz, w jakiś sposób być

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej


Ah u s ? Wi ększ ość z t y c h f i l mi k ó w j e s t s a t y ry s t y c z n a

sobą, tworzyć jakieś tam swoje dziwne herezje, które mam w głowie i wiedzieć, że ludziom się to podoba. Wiem po ocenach, po komentarzach, po wsparciu, które mam od tych ludzi teraz, po jakiś artach, fanartach… P M: No właśnie opowiedz nam o tym, jak ludzie cię kopiują. A : Jak ludzie mnie kopiują? P M: No, zaczęli już? A : Yyy… tak. Widziałem na kilku filmikach już takie bardziej ekstremalne podgłośnienia i w ogóle… P M: Żenadne czy okey? A : No żenadne, ale to nawet u mnie na kanale podgłośnienia są żenadne. A R : Ale ten program redakcyjny to jest twoje oczko w głowie? A : Tak. To jest moje coś, do czego naprawdę się z moją duszą artystyczną przykładam. Która w moim życiu personalnym istnieje. Ale resztę to niech se kopiują, co mnie to obchodzi. Wiesz, jak będę robił to dobrze, to i tak będą mnie oglądać. A R : Bo już powstały cztery odcinki programu redakcyjnego pod tytułem… A : Pięć. A R : Pięć, okey. I… ile jeszcze będzie? A : Nie wiem… około dziesięciu… może piętnastu? A R : Łał. A : Nie wiem, czy skończę to w te wakacje. Nie… na pewno nie skończę. Pewnie na następny rok gdzieś to skończę. A R : Uważaj, bo będzie zima i może się nie udać. A : Oj, to bardzo dobrze. A R : A! Bo… no. Okey. A : Dobrze się składa. R: Aaa… teraz będziemy myśleć, co będzie z programem redakcyjnym P od tytułem. A : F a j n e R ze c zy będą. P M: Ile Ci to zabiera? Ile temu czasu poświęcasz? A : Ogólnie robieniu filmików? P M: Tak. A: No ostatnim czasem, to prawie ciągle, jak nie śpię, albo nie jestem gdzieś na ro-

werku, żeby się rozluźnić. Prawie ciągle siedzę i coś robię związanego z filmikami. A taki montaż, przypuśćmy czytania komentarzy — przeciętnie z 5 godzin. Jakoś tak. 5—4 godziny. Jeszcze, żebym zrobił z nagraniem, z renderowaniem i z wrzuceniem tego na Youtube to myślę, że będzie z 7 godzin, jakoś tak. AR: A na przykład edycja programu redakcyjnego Pod tytułem, to z kolei więcej? A: Noo, troszkę więcej, bo niektóre aspekty muszę jakoś tak zmontować, żeby jakiś sens dało się wywnioskować. PM: A powiedz zacząłeś już na tym zarabiać czy nie? A: Na filmach? M: Tak. A: Tak, teraz już zarabiam. Więc jest super i tak zwana kabza mi wpadnie. Ale nawet fajnie tak, siedzisz se... Fajna sprawa, siedzisz se, robisz jakieś rzeczy, śmieją się, śmiejesz się i jeszcze jakieś tam grosze ci wpadną. Możesz se kupić nie wiem… 50 cukierków za 5 gr i je jeść, pomusują… No, mam tu w Monopolowym, cukierki za 5 gr i wiesz, zawsze tam się gdzieś 10 gr znajdzie, no to idę, kupię se dwa cukierki. AR: Zawsze to lepiej niż nie mieć cukierka. A: No właśnie. Zawsze to tam wiesz, przekąsisz dla smaka. AR: Ale zauważyliśmy dzisiaj nowość, że jest sklep! PM: No właśnie! Sklep. Dokładnie! AR: Sklep. A: Sklep jest! Tak! Założyłem sklep, żeby mieć więcej pieniędzy. Nie… a tak naprawdę, to wiesz co… AR: Strasznie nam się spodobał kubek z twoim zdjęciem legitymacyjnym. Jest naszym faworytem. PM: Dokładnie. A: A właśnie, można kupić. Nie ma problemu. Myślę, że tam w redakcji będziecie sobie siedzieć, tam dla każdego kupicie i będziecie siedzieć, i popijać tam.

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej

39


Ah u s ? Wi ększ ość z t y c h f i l mi k ó w j e s t s a t y ry s t y c z n a

PM: Jest nas 40… AR: Czyli 40 kubków musimy zamówić. A : Noo, ja tam wam mogę dać rabat na jeden. Ale jeden maksymalnie. A R : Spoko, maksymalnie dwa. A : Dobra, dwa. No, ale ogólnie ze sklepem jest tak, że zawsze chciałem mieć… w ogóle moim marzeniem jest… zadławiłem się językiem. Moim marzeniem jest założyć jakby taką swoją własną linię z ciuchami, w której będę mógł sobie produkować co chcę i nikt mi nie powie, że nikt tego nie będzie nosić, bo będę miał jakichś ludzi którym będą się te ubrania podobać. Sam fakt tego, że będę miał swoją firmę, w której będę mógł sobie produkować ubrania takie, jakie mi się podobają i takie, jakie zawsze chciałem nosić. P M: Robisz coś w tym kierunku, żeby to zrobić? A : Na razie zrobiłem sklep na tym Teetres, ale to mnie strasznie ogranicza, bo tam tylko mogę nadruki dawać i oprócz tego nic innego. Te projekty, co robię, te dziwne — na razie jest ich mało. Chociaż mam dużo na komputerze, ale jeszcze ich nie wydaję. Te różne, co

40

mam na sklepie rzeczy, to wszystko jest moja praca, moje rysunki i w ogóle. Moje zdjęcie legitymacyjne. W zasadzie wszystko, co jest na tym sklepie, to ja sam robię, oprócz oczywiście produkcji, bo oni to sami produkują. To działa na takiej zasadzie jak kapsel, tylko tutaj jest większy wybór ubrań, tutaj można mieć różowe ubrania, więc wybieram Teetres, bo są różowe ubrania. No. I to mnie strasznie ogranicza: nadruki. Ale myślę, ze w przyszłości zrobię tak zwany biznesplan i wszystko ładnie rozplanuję, to może coś właśnie będę działał w kierunku założenia takiego imperium ubraniowego. AR: Jakbyś był zainteresowany, to w Krakowie jest Szkoła Kreatywnego Projektowania Odzieży. A: Ja se chłopie u mnie w garażu zrobię taką szkołę. Mi wystarczy, że raz na tydzień nie wyjdę, posiedzę w domu, to mam takie pomysły, że chłopie. Zaraz ci wyślę zdjęcie mojej ściany, co tutaj się dzieje.

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej


C i c hy N abi au ? . . .

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp รณ ล c zesn ej

41


C i c hy N abi au ? . . .

42

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp รณ ล c zesn ej


C i c hy N abi au ? . . .

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp รณ ล c zesn ej

43


B9ję się atu mx wej zagłady — szer! Memy przerażające

Maciek Grzenkowicz 44

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej


M a c i e k Gr z e n k o w i c z ? Boj ę si ę a t o mo w e j z a g ł a d y – s z e r! M e my p rz e ra ż a j ą c e

Istnieje część internetu po prostu zła. Niepokojąca. Nieprzyjemna. To ona właśnie jest siedliskiem memów.

Byłem strachliwym dzieckiem. Bałem się wielu rzeczy. Wśród nich były takie, które ludzie uważają za przerażające — jak wojna; były rzeczy przez niektórych uważane za nieprzyjemne — jak burza. Były tam jednak również rzeczy wymykające się wszelkim definicjom przerażalności. Jedną z takich rzeczy była elektroniczna automatyczna sekretarka. To ona, zimna suka początku XXI wieku. W pewnym sensie symboliczna — znak postępu, dekomunizacji (bo jest już kapitalizm i możemy sobie na to pozwolić) oraz ostatecznej dehumanizacji człowieka. Powstał bowiem człowiek wybitnie funkcjonalny, pozbawiony wszelkich człowieczych atrybutów oprócz głosu, który wystarczał, aby stworzyć iluzję obcowania z istotą ludzką. „Wybrany numer nie istnieje”. To zdanie wypowiadane przez mechaniczny głos wywoływało moje najgłębsze przerażenie, spowodowane jego niesamowitością. Niesamowitym — według psychologii — jest byt, który łączy cechy znane, na które człowiek wie jak zareagować, z zupełnie nowymi. Obcując z takim bytem od-

czuwa się niepokój, ponieważ jego zachowanie (albo sposób działania) jest nieprzewidywalne. Nie mamy jeszcze wykształconej reakcji na taką sytuację, zatem, zupełnie naturalnie, podchodzimy do niej z obawą. Do tego jeszcze pewien nihilizm będący częścią przekazu — wybrany numer nie istnieje. Pusty głos bez emocji przekazuje wiadomość o pustce. (Nietzsche twierdził, że nihilizm jest najwyższą formą niesamowitości). Ale automatyczna sekretarka nie została memem, bo do memów potrzeba internetu. Internet zaś dzieli się na kilka części — departamentów, a każdy z nich ma ludzki, fizjologiczny powód swojego istnienia. W przypadku największego z nich, departamentu porno, przyczyna ta jest dosyć oczywista. Są także wiadomości, które dają osobie informowanej względne poczucie bezpieczeństwa, jest rozrywka, która zapewnia możliwość relaksu, i tak dalej. Ale jest też część internetu po prostu zła. Niepokojąca. Nieprzyjemna. Oczywiście przedstawiciele owego departamentu nie ograniczają się jedynie do bycia

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej

45


M a c i e k Gr z e n k o w i c z ? Boj ę si ę a t o mo w e j z a g ł a d y – s z e r! M e my p rz e ra ż a j ą c e

przerażającymi, nie. Często są to strony jak najbardziej funkcjonalne — jednak nie to jest ich główną siłą, a ich siła jest ogromna, bo bardzo szybko takie byty stają się viralowe. To właśnie ich zła otoczka sprawia, że można je uznać za memy. Naucz się uśmiechać. Zaczynamy gładko. Nasza gwiazda nie dość, że jest światowego formatu — więc coś musi w niej być — to jeszcze produkcji polskiej. Po wpisaniu do Google’a frazy „kraina grzybów” pojawia się 378 000 wyników. To dwa razy więcej, niż w przypadku wyszukiwania słowa „prawdziwek”. Już na samym początku pisania o KrainieGrzybówTV — jak nazywa się ów kanał na Youtubie — mamy pewien problem. Kraina Grzybów bardzo niechętnie daje się zrozumieć. W żadnym filmiku nie pojawia się żaden grzyb, zaś tytułowa kraina zdaje się być — mimo swojej nazwy — kompletnie z nimi niepowiązana. Napisałem do facebookowego profilu Krainy. Na zdjęciu głównym widnieje uśmiechnięta wiewiórka Małgosia. — Piszę o was. Dlaczego grzybów? — spytałem nienachalnie. — Tak — odpowiedziała niezwłocznie Małgosia. — Merci — podziękowałem. Może to tylko nazwa? Chęć znalezienia odpowiedzi skłoniła mnie do poszukiwania interpretacji wśród internautów. Kraina Grzybów — interpretacja. Kraina Grzybów — teoria nieatomowa. Kraina Grzybów — jeszcze jedna interpretacja. Czytamy tytuły filmików, które wyskakują podczas poszukiwania odpowiedzi i już wiemy, że wpadliśmy w szambo. Grzyby są kompletnie niewyjaśnialne na poziomie interpretacji, takiej, powiedzmy, ludowej. Najprostszej. Nie w kontekście filmików. Filmiki bowiem wyglądają dziwnie, ale bez przesady — nie na tyle dziwnie, żeby nie dało się z nich wyciągnąć żadnego sensu. To nie jest zlepek przypadkowych ujęć; nie jest to także dzieło o hollywoodzkiego pokroju linearnej fabule. To jest coś pośrodku. W pierwszym filmiku wita nas dziewczynka. 46

Dziewczynka macha. Dziewczynka ma na imię Agatka i macha do nas przez trzynaście sekund, a do tego oczy ma zakryte. Zakryte wydrukowanym wizerunkiem oczu. Nasuwają się pytania: 1. Dlaczego tak długo machasz, Agatko? 2. Czemu masz takie sztuczne oczy? No i właśnie o to chodzi — nie wiadomo. Jeśli chce się kogoś pozdrowić, można machać dwie sekundy. Siedem sekund jest już pewną ekstrawagancją i pozą; ale trzynaście? Po co trzynaście? I to jeszcze w filmiku, który rządzi się własnymi prawami, a machnięcie mogłoby być jedno, ale znaczące. A oczy...? Uwaga. Mamy już dwa punkty zaczepienia. Grzyby i oczy. Przez dwa punkty można już poprowadzić prostą. Sprawa jest prosta. Grzyby — bomby atomowe, albowiem wiadomo, że po bombie — grzyb. Agatce wypaliło oczy, dlatego musiała sobie zrobić nowe. I to z papieru — może stwierdzić użytkownik internetu X. Drugi Poradnik Uśmie c hu nosi tytuł: J a k zrobić z papie ru , dlatego teza użytkownika X jest tym bardziej uzasadniona. Ogólnie wszystkie tytuły są interesujące. Odcinek 1: J ak poprawnie jabłk o. Odcinek 4 (odcinka 3 brakuje): J ak swoje włosy. Odcinek 5: J a k poprawnie te le fon. Opis odcinka pierwszego wygląda jak następuje: „Agatka dowiaduje się w jaki sposób jabłko, pomaga jej wiewiórka Małgosia, która również. Mama Agatki chociaż nie ma pojęcia”. Te wszystkie niedopowiedzenia, nielogicznie skonstruowane zdania, pozornie niezwiązane — lub pozornie związane? — ze sobą fakty oraz dehumanizacja głównej bohaterki już od samego początku wywołują niepokój. Spytałem kiedyś koleżankę: — Oglądałaś Krainę Grzybów? — Tak, ale przestałam, bo się bałam — odpowiedziała. — Czego się bałaś? — No, tych powodów, dla których oni to zrobili. Jakichś satanistycznych. „Satanistycznych?” — myślę sobie. —

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej


M a c i e k Gr z e n k o w i c z ? Boj ę si ę a t o mo w e j z a g ł a d y – s z e r! M e my p rz e ra ż a j ą c e

„Wszystkiego bym się spodziewał, ale z powodów satanistycznych?”. Ale z drugiej strony — kto to może wiedzieć. Interpretacji jest tyle, co ludzi, i tym razem można to brać dosłownie. W grupie Kraina Grzybów TV — KrainaWyjaśnień na Facebooku jest około 3500 członków. Ostatnio ktoś zrobił tam ankietę — „Która teoria według was jest najlepsza?”. Wśród popularnych hipotez jest oczywiście teoria atomowa, teoria o narkotykach (która pojawi się we wszystkich tworach nie dających się wyjaśnić racjonalnie), teoria o pedofilii, której jestem zwolennikiem, i kilka innych. Najwięcej głosów ma jednak inna opcja: „W KGTV chodzi o to, żeby każdy miał swoją teorię”. Trafne. Nieśmiały Święty Jan. — Wejdź na tę stronę — piszę do przyjaciela wysyłając mu link do Shaye Saint John — i powiedz mi o swoich wrażeniach. Chwila ciszy. — Nie chcę — dostaję odpowiedź. — Wszedłem, poklikałem i jednak... zrezygnuję. Bo zbyt łatwo mi wchodzą takie rzeczy. — W sensie za bardzo się boisz czy za mało? — Za bardzo. OK — stwierdzam. Łatwo nie będzie. Ta strona to rzeczywiście już stopień wyżej niż Kraina Grzybów; w dodatku po angielsku, czyli międzynarodowo. Wchodzę na OkCupid — portal randkowy. Wysyłam stronę pewnej dziewczynie, której nickiem jest nazwa reakcji chemicznej. „Wtf, mogę Ci pomóc, ale to strasznie creepy” — pisze. Czekam chwilę, w międzyczasie sam przypominam sobie ów byt. Shayesaintjohn.net to strona supermodelki, która ucierpiała w wypadku kolejowym, w związku z czym artysta — Eric Fournier — zastąpił jej części ciała częściami manekina. Tak też Shaye Saint John wygląda — zdeformowana twarz, nieludzkie części ciała, ogólnie — biologicznie niepoprawny. Na Youtubie dużą popularność zdobyły jego/jej filmiki, na

przykład hand thing. Do Johna, przebywającego akurat w domu kuzyna, przychodzi sąsiad Jerron, skonstruowany podobnie — z elementów manekina. Gospodarz akurat robi tytułową „rzecz z rękami”. Nie może przestać, a Jerron się zaraża i też zaczyna to robić. Przyczyną viralowości tego filmiku jest chyba także to, że nie wiadomo właściwie, o co chodzi. No bo o co? Przychodzi jeden do drugiego i machają rękami. Ale nie machają tak, jak to się ma w zwyczaju — John przecież macha protezami. Ich twarze są zasłonięte, albo raczej — ich twarze są sztuczne. Nie mogą przestać robić „rzeczy z rękami”. Jakby byli pod wpływem jakiejś klątwy; ich zachowanie nie jest normalne. Zdehumanizowani ludzie — niewygodni do oglądania sami w sobie — są pod wpływem paranormalnej mocy; jeśli nie są — dlaczego tak robią?! Dlaczego nie mogą przestać? Dziewczyna odpisała. „Jak weszłam na tę stronę, to totalnie moje dzieciństwo, omg” — pisze, a po chwili dodaje: „Tylko trochę mroczniejsze”. Mądra uwaga. Strona Shayesaintjohn.net jest infantylna, nieporadna. Ma w sobie coś z pikselowego blichtru internetu przełomu wieków, a z drugiej strony jest to aż przesadzone. Gify. Kolory rodem z pierwszego Painta. Wszechobecny Times New Roman — czasem kursywą. Muzyka. Chyba muzyka tu jest najbardziej niepokojąca. Wszystko to należy pomnożyć przez dwadzieścia. Na tej stronie można dostać epilepsji. Infantylność to nienormalność. Normalni ludzie powinni wyrastać z pisania głupawych postów, obnażania się w świecie internetu. Normalni ludzie robią strony normalne — funkcjonalne. Kiczowate? Może, ale tak kiczowate, żeby odpowiadały innym gustom. Strona Johna jest kiczowata i dziwna. To nie jest do końca normalne. Czy dlatego jego twórczość pojawia się w kompilacjach najbardziej przerażających filmików na Youtubie? Czy to jest ta niesamowitość?

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej

47


M a c i e k Gr z e n k o w i c z ? Boj ę si ę a t o mo w e j z a g ł a d y – s z e r! M e my p rz e ra ż a j ą c e

Eric Fournier umarł w 2010 roku — w związku z tym John też. Strona nie jest aktualizowana. Wisi tak, martwa. 973. Keiwołzc. To jest mój osobisty strach. Ludzie, którzy na to patrzą, stwierdzają — dziwne, ale nie straszne. Jakieś litery, cyfry. Cytaty. Obrazki. http://973-eht-namuh-973.com/to bardzo, bardzo długa strona internetowa, która znajduje się w dosłownie każdym zestawieniu najdziwniejszych stron internetowych; tutaj odbywają się pielgrzymki gimnazjalistów zafascynowanych nieznanym. Zaczyna się od słów: „zagadka w”, po czym następuje trójkąt utworzony ze słów „abrakadabra”. Klikamy na „zagadkę”. Od tej pory pojawia się seria treści, na którą składają się między innymi: 1. Święte teksty. 2. Działania matematyczne. 3. Surrealistyczne obrazy. 4. Abstrakcyjne obrazy. 5. Teksty o niezidentyfikowanym pochodzeniu w nieznanym języku. 6. ZAZAZAZAZAZAZAZAZAZA. 7. Inne. ZAZAZA, jakkolwiek idiotycznie by nie brzmiało, stanowi istotną część zagadki, jaką jest ta strona. Z — koniec, A — początek. Omega i alfa? Jest tam coś takiego jak „magiczny alfabet” i „Z” nawet wpisuje się w jakąś teorię (?) odwróconych liter — takich, które po odwróceniu do góry nogami wyglądają tak samo. Ale „A”? Nie no, tutaj nie ma żadnego odniesienia. Przez kilka tysięcy podstron tego tworu „ZAZAZA” pojawia się nader często. Redditowcy mają kilka wątków na temat Eht Namu h , znanego potocznie jako N in e (ze względu na dużą liczbę dziewiątek w treści). Oto kilka komentarzy: Krind0l: „Jebać wszystko, co jest z tym związane”. hyacinth_girl: „Przeraziło mnie to jak cholera. Przejrzałam może… 5 stron. Teraz boję się za bardzo, żeby wstać i zapalić światło”. 48

SelectaRx: „WYSTARCZY. Pierdolić to gówno. Boże, to jest dziwne”. Oczywiście są też komentarze konstruktywne. Pewien użytkownik, który nazywa siebie absolwentem ezoterycyzmu zachodniego, zauważa liczne odwołania do kabały, gnostycyzmu, wierzeń egipskich. Uspokaja. Mówi, że ktoś musiał się tym zainspirować i mieć za dużo czasu. Inny użytkownik twierdzi, że znalazł tam cytaty z satanistycznej biblii. Oczywiście komentarz drugiego użytkownika wywołał dużo większy zamęt. Ludzie uważają, że ten, który stworzył tę stronę, musi być chory psychicznie. Komu innemu chciałoby się coś takiego robić? Kto inny w ogóle miałby na to czas? Powstanie takiej strony nie ma żadnego celu — przynajmniej dla większości ludzi. Tak samo jak w przypadku poprzednich stron, to, że ktoś coś takiego stworzył, to, że owe 3000 stron powstało, znaczy, że ktoś miał w tym jakiś interes. Ta niemożność zrozumienia tego wprawia nasz umysł w zakłopotanie. Walcz — albo uciekaj — ale jak walczyć? Trzeba uciekać. W zrozumieniu, o co chodzi w 973 - e h t- n amuh- 973 , wcale nie pomaga forum fanów strony. Na wszelkie zadawane tam pytania odpowiada się bardzo literackim angielskim nawiązującym składnią do wieków dawnych. Na niektóre posty się nie odpowiada. Niektóre wątki to sam kod i ludzie za jego pośrednictwem ze sobą rozmawiający. Nine założył artysta David Denison, surrealista brytyjski działający w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Uważa stronę internetową za zwieńczenie swojego dorobku. Pojawiające się na niej co jakiś czas obrazy są właśnie jego. Realistyczność ich formy połączona z absurdalną treścią robi wrażenie — ale czy gdybyśmy zobaczyli je na wystawie, czulibyśmy to samo, co czujemy, wchodząc na Nine? Tutaj wchodzi casus horrorów. Horror to tandeta. Film wyprodukowany po to, aby widz się bał. Twórca horroru nie ukrywa tego, że

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej


M a c i e k Gr z e n k o w i c z ? Boj ę si ę a t o mo w e j z a g ł a d y – s z e r! M e my p rz e ra ż a j ą c e

jest nastawiony na zysk, dlatego daje prosty produkt — strach, który można tanio kupić — dwadzieścia złotych za dwie godziny; przy tym on jest całkowicie bezpieczny dla widza. Nie ma opcji, żeby, w trakcie oglądania horroru, złapały cię bagiety — bo nie robisz nic nielegalnego, a strach jednak jest. Powszedniość doświadczenia strachu ów produkt zabija. Najstraszniejsze jest to, co niespodziewane. Dlaczego? Bo się tego nie spodziewamy! Nie znamy wyniku, nie znamy długości, nie wiemy, czy to nie jest ostatnie zdarzenie w naszym życiu. Strach pojawia się wtedy, kiedy mamy przesrane. Wchodząc na taką stronę i przeglądając jej treść (teksty satanistyczne, połączone przekazy różnych religii, kilka rzeczy w ogóle niezrozumiałych, wyjęte z kontekstu słowa: „genom”, „człowiek”, terminy biologiczne w połączeniu z abstrakcyjnymi obliczeniami i tabelami) — możemy mieć przesrane. Czy to na nas nie wpłynie? Czy to nie sprawi, że my też staniemy się chorzy psychicznie? Klikamy na link i wysyłamy. Komukolwiek. Tylko po to, żeby pomógł nam to zrozumieć, bo czujemy się zagrożeni. Ta osoba klika na link i też nie rozumie. Czyta, zaczyna się zastanawiać, o co chodzi. Znajduje nagle jakiekolwiek przypadkowe odniesienie do swojego życia i wpada w panikę. Udostępnia. Tak powstaje mem przerażający. Udostępnimy go, żeby ktoś nam pomógł się dowiedzieć, czy zginiemy w zagładzie atomowej. W końcu „eht namuh” to od tyłu „the human”. „Człowiek”. Przytłaczający swoją uniwersalnością symbol. No dobra, ale to było tylko gadanie. Wszystkie powyższe przykłady były stronami wykonanymi przez artystów i — w gruncie rzeczy — nie są groźne. Bywa jednak inaczej. Tu nie ma nic ciekawego! Stosunkowo mało osób wie o istnieniu de e p web u, czyli sieci pozainternetowej; anonimowej, szarej strefy komunikacji. D eep we b zawiera przynajmniej kilkaset razy więcej in-

formacji niż internet udostępniany przez wyszukiwarki, a założony został przez rząd amerykański, by mieć platformę komunikacji, na którą nie da się włamać, która jest całkowicie bezpieczna i prywatna. W pewnym momencie ideę takich serwerów jednak upubliczniono. Był to krok w stronę równości — niewątpliwie, ale też początek nowej ery. Anonimowość oznacza bezkarność; nie jest to bynajmniej taka „anonimowość” jak w internecie, gdzie co druga strona informuje o zbieraniu plików cookies, a pozostałe też zbierają — tylko nie informują. To jest anonimowość totalna, z bliską zeru szansą namierzenia. Na owe tajne strony można wejść poprzez przeglądarkę Tor: z założenia najbezpieczniejszą przeglądarkę na świecie, przynajmniej jeśli chodzi o prywatność. Działa bardzo wolno, ale działa. Chrome cię tam nie wpuści; za duże ryzyko. Co się bowiem kryje na deep webie? Z technicznego punku widzenia deep web to wszystko, do czego nie ma dostępu przeciętny użytkownik internetu, na przykład skrzynka pocztowa, do której nie posiada się hasła. Potocznie jednak i powszechnie funkcjonuje inna definicja. Deep web to strony takie, które z pewnych powodów powinny być ukryte, a ich użytkownicy nie chcieliby być namierzeni. Są tu na przykład strony różnych organizacji anarchistycznych, terrorystycznych — takich, które w normalnym internecie nie mają racji bytu. Ostatnim kręgiem piekieł w internecie jest dark web. Nie polecam — a wręcz odradzam — wchodzenie na de e p/dark we b, bo granica między nimi jest cienka, i, przykładowo, z forum IRA można łatwo się znaleźć na stronach, które zostawiają autentyczny uraz psychiczny. Mnóstwo jest świadectw ludzi, którzy przestrzegają przed wejściem w te zakątki sieci. Dlatego też niewiele osób tam zagląda, ale mnóstwo jest nimi zafascynowanych. Bardzo powszechne na dark we bie są strony płatnych zabójców. Tak, to właśnie tam się to załatwia. Ceny są różne, ale zawsze podawane w bitcoinach — wirtualnej walucie, która

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej

49


M a c i e k Gr z e n k o w i c z ? Boj ę si ę a t o mo w e j z a g ł a d y – s z e r! M e my p rz e ra ż a j ą c e

zyskała popularność w środowisku dark we bu dzięki swojej małej namierzalności. Wiele zabójców stosuje jednak kodeks. Nie są skłonni zabić osób poniżej osiemnastego roku życia, a także kilku czołowych światowych polityków. Reszta jest już raczej dowolna. Niestety (na szczęście?) życie nie jest proste, i bardzo wiele osób podających się za zabójców to w istocie oszuści, na co pozwala im właśnie anonimowy d a rk w e b. Dosyć głośna była sprawa z terrorystami, przy których ciałach znajdowano syryjskie paszporty. Przeciwni uchodźcom odnaleźli w tym ostateczny dowód poparcia dla swoich racji; nie wchodzili jednak chyba wcześniej do dark webu. Poza opisanymi wyżej usługami ta część sieci to w ogromnym stopniu jeden wielki rynek. Paszporty, dowody osobiste, prawa jazdy — nowe i z wpisaniem w rejestr obywateli. „Jak to robimy? Nie pytaj nas — tajemnica biznesowa!”. Warto się zastosować do tych wskazówek i o nic nie pytać, ani w ogóle się z nikim nie komunikować. Ktoś kiedyś podobno — bo historie o d a rk w e b i e można pisać tylko z klauzulą „podobno” — wszedł na popularną wśród fanów d a rk w e b u stronę o eksperymentach medycznych — przeprowadzano tam nieludzkie eksperymenty na bezdomnych, sprawdzające odporność na ból, głodzenie, wiwisekcje i tym podobne. Pojawiło się okienko umożliwiające rozmowę z jednym z twórców strony. Gość napisał, że sprawa jest okropna i zgłosi to na policję — chwilę później dostał w odpowiedzi swój adres i uwagę, żeby lepiej tego nie robił. Obecnie strona jest niedostępna. Poza dokumentami, które można zarówno kupić, jak i sprzedać — dobrze schodzą pliki z danymi dowodów osobistych, łatwo na dark web i e zaopatrzyć się także w narkotyki i inne nielegalne substancje. Nawiązanie do tego procederu można było znaleźć w filmie L olo w reżyserii Julie Delpy. Tytułowy Lolo w momencie frustracji wyszukuje w Googlach: „gdzie kupić truciznę na d a rk w ebie”. W filmie mu się udało, w rzeczywistości — no cóż, Google nie wystar50

czy. Anonimowość ma jeszcze jeden aspekt. Dark we b stał się rajem dla pedofilów, którzy są bardzo trudno namierzalni — ale są. To tutaj mogą zarówno obejrzeć nielegalne porno, jak i snuć swoje perwersyjne fantazje. Na sadistic.pl pojawił się pewnego razu skrin z pewnego forum na polskim dark we bie, Ce b u lk i. Przedstawiał on spowiedź ojca, który zgwałcił własną córkę. Opis posiada zbędne szczegóły i nie jest dla wszystkich. Wstawiający wstydził się swojego czynu, a komentujący zlinczowali go psychicznie. „Zwyrodnialcu, przeczytaj temat »Jak pozbyć się zwłok« i wykonaj na sobie”, „obyś, kurwa, śmieciu, zgnił w więzieniu”, „na twoim miejscu bym się powiesił, bo co tu owijać w bawełnę, nie zasługujesz, aby żyć”. To są naturalne reakcje. O wiele więcej o naturze dark we bu mówią inne komentarze. Ktoś napisał, że sprawa wygląda na prawdziwą i zawiadomił prokuraturę, policję, TP S.A. oraz organizacje walczące z antysemityzmem i rasizmem. Ktoś inny stwierdził, że też zawiadomił „CBA, ABW, CBŚ, FBI, CSI, CD, DVD, DVD+R, CD-RW, ABS, ASR, ESP”, a poza tym kolegę z podwórka, który powie swojemu tacie. I to jest lekko przerażające. Zupełnie normalne jest wyklinać pedofila, jest to zgodne z normami etycznymi naszej cywilizacji. Powinnością nawet jest szykanować gwałciciela. Ale tak sobie po prostu żartować? Ten facet zgwałcił swoją córkę, wstawił nawet zdjęcie, a ci ludzie zachowują się, jakby to było w pełni akceptowalne. I to jest problem. To jest normalne w d a r k we bie. Stąd ogromna siła przyciągania. To, co w zwykłym świecie jest niemożliwe, w ukrytej sieci jest jak najbardziej osiągalne. W codziennym życiu można być przeciętnym, nawet dość moralnie pozytywnie nastawionym pracownikiem korporacji, pracować od ósmej do szesnastej, potem pójść do kina, zabrać żonę do teatru. Sprawdzać, czy są pieniądze na koncie — ale skoro gość pracuje w korporacji, to raczej są. Kłaść się spać z poczuciem spełnienia oby-

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej


M a c i e k Gr z e n k o w i c z ? Boj ę si ę a t o mo w e j z a g ł a d y – s z e r! M e my p rz e ra ż a j ą c e

watelskiego obowiązku. Potem wejść do darknetu i sprawdzić, co właściwie w tym życiu ucieka. Poczytać o pedofilii, przejrzeć oferty zabójców, może też jakąś broń. Poczuć dreszczyk emocji. Szczególny dreszczyk mogą zagwarantować red ro o m y, czyli transmisje z zabójstw na żywo. Jest to najbardziej niepewny element d a r k we b u; krążą o nich jedynie legendy, w których zawsze jest mowa o licznych testach na ludziach, którzy są zainteresowani pokazem. Łatwiej znaleźć snuff film s — niesławne filmy przedstawiające śmierć. Najlepiej nie wchodzić na dark w eba. Chyba też najmądrzej. Mamy kilka przykładów, dosyć zróżnicowanych. Wszystkie je łączą dwa elementy: strach i popularność. Bycie strasznymi i pociągającymi. Jak osiągnąć taki efekt? Na początek weźcie trochę niesamowitości. Trochę rzeczy znanych; trochę nieznanych. Sprawcie, aby odbiorca wpadł w uncann y v all ey — dolinę niesamowitości — która jest tam, gdzie kończy się coś abstrakcyjnego, a zaczyna coś realnego. Sprawcie, aby znalazł się w dziurze niepewności; można to zrobić na kilka sposobów. Niesamowitość uzyskacie poprzez zmieszanie elementu ludzkiego i obcego, przy czym elementem obcym może być zarówno niezgodność biologiczna, jak i obyczajowa. (Dużą popularnością cieszy się strona z ostatnimi słowami skazanych na śmierć w USA, a także ta z tran-

skrypcjami nagrań z czarnych skrzynek samolotów porozbijanych w katastrofach). Do niesamowitości dodajcie nutkę tajemnicy. Solidną nutkę. Nic nie może być pewne, zostawcie jak najwięcej miejsca do spekulacji na wszystkich możliwych polach. Sprawcie, aby odbiorcy kłócili się co do interpretacji waszego dzieła. Utwórzcie wokół niego niemalże religijny kult. Dawajcie różne znaki, ale nigdy nic nie wyjaśniajcie. Pod żadnym pozorem się nie podpisujcie. Następnie trzeba działać stopniowo: 1. Wyzwólcie u gościa wrażenie, że nie powinien tu być. Nikt go tu nie zapraszał. Zapewnijcie mu możliwość eksploracji, jakby znalazł się w środku opuszczonego miasta. Załóżmy, że jest w Czarnobylu. Patrzy dokoła. Widzi pozostawione meble, książki, telewizory, naczynia. W Czarnobylu co prawda zostało ich już niewiele — wy dajcie mu ich mnóstwo. 2. Wyzwólcie u gościa wrażenie, że nie powinien tu być. Nikt go nie zapraszał, ale już wszedł, a wy chcecie, żeby tu został. Pod skórą czuje, że może to być dla niego złe; boi się sekty, obawia się, że się w coś wplącze. Jednak nie może stamtąd wyjść. Może przecież znaleźć wyjaśnienie, może zrozumieć, o co tutaj chodzi. Może w ten sposób uchroni się przed zagładą atomową? Teraz wyślijcie komuś link z podpisem: „Omg, co to wgl jest? Widziałeś to?”. Wywołaliście panikę? Gratulacje. Zadanie wykonane.

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej

51


52

top mem


top mem

53


Czar no-biały pa g 54

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej


POSTMEMAK

Szymgn Kacprzak

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp รณ ล c zesn ej

55


Sz y m o n K ac prz ak ? P O S T M E M A K

Memy, jak każda forma komunikacji międzyludzkiej, opierają się na schematach. Pewnych znakach. Są one niczym innym, jak interpretacyjnym kluczem, na bazie którego autor koduje znaczące.

Na początku była templatka. Memy, jak każda forma komunikacji międzyludzkiej, opierają się na schematach. Pewnych znakach. Są one niczym innym, jak interpretacyjnym kluczem, na bazie którego autor koduje znaczące, by przekazać odbiorcy znaczenie. Templatka jest zatem formatem, na którym opieramy nasz mem. Nie każdy mem oczywiście jest robiony na templatce, ale zdecydowana większość z nich powstaje właśnie w ten sposób. To jest dobry moment, by odpowiedzieć na pytanie, czym w istocie jest i jak powstaje templatka. Gdy mem pierwowzór zdobywa wystarczającą popularność wśród internautów, na podstawie jego grafiki, która, jak wiemy, jest rdzeniem mema, powstają nowe, kolejne dzieła. Zarówno na polu znaczeniowym, jak i dyskursywnym nie muszą one mieć nic wspólnego z pierwowzorem (o tych przecież właściwościach decyduje tekst, który stanowi osnowę). Kiedy grafika pierwowzoru ulega wyczerpaniu, kolejni twórcy oddalają się od źródła, jednocześnie uzależniając swoje znaczenie od znaczenia pierwowzoru. Tym samym rozpoczyna się proces swoistej samodekonstrukcji. W początkowych, viralowych fazach tego procesu, można pomylić go z działaniem ewolucji twórczej, znanej z innych dziedzin sztuki. Jeden i ten sam temat zaczyna być, pod wpływem partycypacji nawiązywawczej, kodowany przy użyciu nowych zestawów odniesień. Mimo wielu, nakładanych kulturowo, znaczeniowo i photoshopowo warstw nawiązań, kolejne memy zawsze pozostają w bezpośredniej i ścisłej korelacji z templatką, która, chociaż wizualnie może być trudna do odnalezienia w n-tej wersji, stanowi dalej niezbędne zaplecze dekodowawcze. Templatki z racji swej istotności dostają po czasie własną nazwę, po której można odnaleźć ich odsłony w internetowych wyszukiwarkach. Imienność templatek moim zdaniem w dostatecznej mierze potwierdza ich istotność. Wyżej wspomniany proces zilustruję za pomocą modnej w chwili pisania tego tekstu templatki — arthur’s fist: 56

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej


Sz y m o n K ac prz ak ? P O S T M E M A K

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp รณ ล c zesn ej

57


Sz y m o n K ac prz ak ? P O S T M E M A K

Czemu właściwie służy zestawienie rdzenia i osnowy? Istotą mema jest interferencja zachodząca między tekstem a obrazem. Zjawisko to dobrze obrazuje ideę synergii. Mem jest wyjątkową formą komunikacji właśnie dlatego, że bazuje na zestawieniu. Twórca dysponuje w istocie dwoma rodzajami mediów (częstotliwości) — słowem (logos) i obrazem (pictura). Oto obraz:

58

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej


Sz y m o n K ac prz ak ? P O S T M E M A K

Oto słowo:

Osobno są niczym, razem są memem. Nadrzędnym zadaniem większości memów jest rozbawienie odbiorcy poprzez zastosowanie interferencji dodatniej, którą — najprościej rzecz ujmując — nazwać możemy puentą. Oczywiście samo rozbawienie ma pełnić rolę zmiękczającą odbiorcę w celu łatwiejszego przyswojenia przez niego znaczenia, to jest światopoglądu twórcy. Mem charakteryzować więc można według dwóch wartości: śmieszności (w skali bezbek — top kek) i treści (w zależności od jej siły przebicia). W tym momencie uwzględnić trzeba kolejny czynnik, który, często pomijany, pozostaje jednak najważniejszym w kontekście analizy sztuk. Czas. Czas mija, mem ewoluuje, viralowość zanika, postępuje eksploatacja templatki. Dzieło staje się powtórzeniem i rozmywa się w kontekście tego samego. Następuje anihilacja w naturze ogólności. Postępuje spadek wartości interferencji, spada siła przebicia treści. Na tym etapie uwidacznia się właśnie autodekonstrukcyjny charakter sztuki memicznej. Objawia się krytyka. UPADA KURWA TWIERDZA LOGOS PADA ŚWIĘTA DWÓJCA Trudno właściwie rozstrzygnąć, czy postmem jest objawem buntu, czy uporczywego konserwatyzmu. Niemożność wydania werdyktu w tej sprawie wynika z dwoistej natury zjawiska postmema. Polega ona na zerwaniu z interferencyjnością pierwowzoru i powrotem do źródła w jego dosłownej naturze. Powrót do znaczenia znaku jest na tyle brutalny, że skutkuje właściwie jego obaleniem. Istotą postmema jest przywrócenie absolutnej neutralności, a zatem wyzerowanie efektu synergii wynikającej z połączenia obrazu i tekstu. Odarcie mema z puenty staje się nową puentą. Oto obraz:

Oto tekst:

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej

59


Sz y m o n K ac prz ak ? P O S T M E M A K

Jak widać na powyższym przykładzie, mamy tu do czynienia z interferencją zerową. Jasnym też staje się, dlaczego cały artykuł zaczynał się od przybliżenia pojęcia templatki. Postmem mimo charakteru aśmiesznego pozostaje w ścisłym związku ze swoim pierwowzorem, jednocześnie starając się jak najdalej od niego odbiec poprzez powrót do fałszywego logocentryzmu. Chanowy kompleks Edypa Oto, czym w istocie jest postmem: ^ Postmemizm, chociaż w pewnym sensie stara się wykazać trywialność templatki, w istocie pełni ważną rolę — jako niechciane, ale jedyne dziecko kolejnego pokolenia spadkobierców pierwowzoru, przedłuża zarazem jego znaczenie. Pozostając z nim w ścisłym związku, jest nośnikiem komunikacyjnej pamięci, przez co sam pozostaje znaczący. Ofiara z transcendencji na jej własnym ołtarzu. Od czasów upadku uniwersalizmu chrześcijańskiego i odejścia od mszy trydenckiej świat nie widział formy bardziej egalitarnej i powszechnej od mema. Póki w internecie nie pojawi się kolejne medium o tak uniwersalnych cechach (trudno go sobie nawet wyobrazić), póty mem będzie istnieć, a postmemizm jest tylko jedną z dróg jego ewoluowania. Radosne ku końcowi przykłady:

60

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej


Sz y m o n K ac prz ak ? P O S T M E M A K

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp รณ ล c zesn ej

61


Sz y m o n K ac prz ak ? P O S T M E M A K

62

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp รณ ล c zesn ej


Sz y m o n K ac prz ak ? P O S T M E M A K

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp รณ ล c zesn ej

63


Sz y m o n K ac prz ak ? P O S T M E M A K

64

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp รณ ล c zesn ej


Cyberarcheol9gia. Wyk?pki na pÑlu

squatting Slav meme Princ PMlM

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej

65


Pr i n c Po l o ? Cyber ar cheol o g i a . Wy k o p k i n a p o l u s q a t t i n g S l a v me me

Cyberarcheologia to metoda odtwarzania (niedalekiej) przeszłości na podstawie internetowego contentu. Jednym z takich znalezisk internetowych jest squatting Slav meme, które w krótkim czasie osiągnęło status kulturowego fenomenu. Cyberarcheologia polega na zbieraniu szczątków informacji z internetu — wyszukiwarek, forów dyskusyjnych, blogów, portali społecznościowych i tworzeniu z nich spójnego obrazu danej zbiorowości. Treści te, często pomijane przez środowiska naukowe jako zbyt niszowe i w związku z tym nieistotne, niejednokrotnie mają ogromną wartość przy rekonstrukcji kultury grup mniejszościowych, dla których internet jest zazwyczaj jedynym miejscem swobodnej ekspresji. Pierwsze memy typu squatting Slav pojawiają się w drugiej dekadzie XXI wieku. W tym okresie światowy internet odkrywa wschodnioeuropejskie media społecznościowe. Z punktu widzenia cudzoziemca wrzucane tam zdjęcia wydawały 66

się jednak co najmniej dziwaczne. Uwagę internautów zwracają przede wszystkim mężczyźni przykucający w miejscach publicznych w celu konsumpcji alkoholu. Zafascynowani lokalną egzotyką, zaczynają rozpowszechniać znalezione zdjęcia na różnych portalach lubujących się w abstrakcyjnym poczuciu humoru. Czym jednak różnią się te obrazki od miliona innych zalewających internet? Typowe memy to generalnie randomowe zdjęcie zestawione z pozornie niepowiązanym tekstem. Razem jednak te dwa elementy tworzą nową jakość, niejednokrotnie stanowiąc przy tym trafny komentarz do otaczającej rzeczywistości. W przypadku squatting Slav s sytuacja wygląda nieco inaczej. Już same obrazki znalezione w sieci stanowią gotowy materiał, bez konieczności nadawania im nowego kontekstu. Te memy napisało życie. Jak sama nazwa wskazuje, osobniki zwane s q u atting Slav s wywodzą się z terenów Europy Wschodniej. Charakteryzują się specyficznym

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej


Pr i n c Po l o ? Cyber ar cheol o g i a . Wy k o p k i n a p o l u s q a t t i n g S l a v me me

ubiorem, na który składa się dres marki Adidas oraz sportowe obuwie w najczęściej niemodnym już fasonie. Występują pojedynczo bądź w małych grupach, głównie na terenach miejskich. Zazwyczaj są płci męskiej. Ich skłonność do przesiadywania na ulicach ma swoje źródło w sytuacji ekonomicznej początku lat dziewięćdziesiątych w krajach byłego bloku wschodniego. Brakowało wówczas barów i kawiarni, gdzie niezamożni obywatele mogliby się spotykać przy piwie czy wódce. Zaczęli w związku z tym spędzać wolny czas na ulicy. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie pozycja, jaką wtedy przyjmowali. Charakterystyczny dla nich „słowiański przykuc” odróżnia ich od pozostałych mieszkańców Europy, preferujących w trakcie ulicznych spotkań pozycję stojącą. Najprawdopodobniej kucanie stanowi dla nich formę niezbędnego relaksu po całym dniu pracy fizycznej, która jest obca mieszkańcom Zachodu. Jednocześnie utrzymuje ich poza zasięgiem wzroku służb porządkowych tropiących nielegalne spożycie alkoholu w miejscach publicznych. S q u a t t i n g S l a v s nie są jednak jedynie biernymi konsumentami wódki. Stanowią symbol przemian socjoekonomicznych w krajach byłego bloku wschodniego, będąc jednocześnie nośnikiem tradycyjnych wartości tego regionu. Co za tym idzie, zarówno sami squatting S l a vs, jak i związane z nimi memy zasługują na specjalne miejsce w kanonie sztuki wschodnioeuropejskiej. Warto więc przyjrzeć się im bliżej pod tym kątem (zob. ilustracja 1). Jednym z podstawowych elementów słowiańskiego stylu życia jest betonowy chodnik. Znajdująca się pod nogami squatting Slav a płyta chodnika stanowi jego obramowanie i nadaje mu ponadczasową formę żywego pomnika. On sam wylał ten chodnik zeszłego lata, a teraz, po skończonej robocie, na nim wypoczywa. S q u a t t i n g Slav jest postacią, która się nie wywyższa, dumną ze swojego pochodzenia. Trwale wpisany w pejzaż postkomunistycznego miasta, monumentalny w swojej skromności

i zwyczajności. Dosłownie przyziemny. Godny reprezentant kultury niskiej, ale i powszechnej. Kolejną rzeczą, która zwraca uwagę na każdym memie, jest dres marki Adidas, ewentualnie podobnego typu produkt konkurencyjnych firm, takich jak Nike, Puma itp. (zob. ilustracja 2). Strój ten był pierwszym produktem odzieżowym opatrzonym zagranicznym logo, jaki zawitał do Związku Radzieckiego. Z jednej strony był to symbol zagranicznego luksusu, z drugiej — jego styl doskonale oddawał sportowego ducha narodu socjalistycznego. W przeciwieństwie do innych fanów markowej odzieży sportowej, squatting Slav jest pozbawiony obsesji bogactwa. Czerpie on pewnego rodzaju dumę z surowości życia, jakie prowadzi. Wybierane przez niego dresy mają zazwyczaj czarny bądź granatowy kolor i jeden do czterech pasków na nogawkach i rękawach, co przywołuje na myśl kozackie mundury z czasów Imperium Rosyjskiego. Znaki firmowe producentów, zawierające motywy roślinno -zwierzęce takie jak koniczyna, puma, krokodyl itp., poprzez swoją formę oraz lokalizację przywodzą na myśl herby, nadając w ten sposób całości paramilitarny charakter. Podkreśla to jego defensywną postawę wobec otoczenia. W codziennych zmaganiach z rzeczywistością wspomaga squatting Slav a butelka wódki, rzadziej puszka piwa, oraz podręczne akcesoria typu telefon komórkowy starej generacji, kieszonkowy nóż, paczka tanich papierosów czy ziarna słonecznika, stanowiące jego główne pożywienie w plenerze. Wszystkie te elementy składają się na obraz człowieka miłującego prostotę oraz cechującego się głęboko melancholijną postawą wobec życia. Chociaż fenomen ten dotyczy jedynie niewielkiej liczby osób, to w doskonały sposób obrazuje on wschodnioeuropejską fascynację zachodnimi produktami z jednoczesnym przywiązaniem do lokalnej tradycji i skłonnościami do alkoholowej zadumy. Co istotne — s q u a tting Slav me me s wskazały oraz zatwierdziły

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej

67


Princ Po l o ? Cyber ar cheol ogi a. Wy k o p k i n a p o l u s q a t t i n g S l a v me me – I l u s t ra c j a 1

68

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej


Princ Po l o ? Cyber ar cheol ogi a. Wy k o p k i n a p o l u s q a t t i n g S l a v me me – I l u s t ra c j a 2

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej

69


Princ Po l o ? Cyber ar cheol ogi a. Wy k o p k i n a p o l u s q a t t i n g S l a v me me – I l u s t ra c j a 3

70

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej


Pr i n c Po l o ? Cyber ar cheol o g i a . Wy k o p k i n a p o l u s q a t t i n g S l a v me me

to zjawisko. Równocześnie pozwoliły na nowo odkryć — zarówno cudzoziemcom, jak i samym Słowianom — wschodnie rejony Europy oraz docenić ich odrębność kulturową. Jedną z ważniejszych zmian było zdezaktualizowanie się zachodnioeuropejskiej koncepcji człowieka-indywidualisty wynoszącego się ponad masy. Ta narzucona odgórnie wizja została wyparta przez preferowaną lokalnie ideę człowieka jako części zbiorowości. Squatting Slav swoim przykucem wyraża akceptację dla skromnej roli, jaką wschodnioeuropejskie społeczeństwo oferuje jednostce (zob. ilustracja 3).

Cała ta wiedza nie byłaby nam dostępna, gdyby nie powszechna obecność memów prezentujących tę kulturę. Jak widać, nawet z pozoru prymitywne formy twórczości internetowej mogą się przyczynić do wyjścia z ukrycia dotychczas odsuwanych na bok zjawisk społecznych oraz ich powszechnej akceptacji. W XXI wieku inicjatorem procesów emancypacyjnych często staje się przeciętny człowiek, który swoją działalnością na forum publicznym uzmysławia szerokim masom potencjał tkwiący w wypieranych przez główny nurt osobliwościach.

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp ó łc zesn ej

71


SHUTY ? ..............

72

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp รณ ล c zesn ej


SHUTY ? ..............

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp รณ ล c zesn ej

73


SHUTY ? ..............

74

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp รณ ล c zesn ej


SHUTY ? ..............

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp รณ ล c zesn ej

75


SHUTY ? ..............

76

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp รณ ล c zesn ej


SHUTY ? ..............

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp รณ ล c zesn ej

77


SHUTY ? ..............

78

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp รณ ล c zesn ej


SHUTY ? ..............

HA!ART postdysc yp l in a r n y m a g a zyn o ku ltu r ze w sp รณ ล c zesn ej

79


Już w grudniu! Inne spojrzenie na sztukę dwudziestego wieku.

Hans Ulrich Obrist Krótka historia kuratorstwa Opowieść o niewidocznej praktyce pionierów kuratorstwa z całego świata uzupełnia znaną narrację o dziełach i ich genialnych twórcach. W rozmowach z Hansem Ulrichem Obristem ojcowie założyciele i matki założycielki dyscypliny, dyrektorzy i pracownicy muzeów i galerii, wolni strzelcy i twórczynie instytucji odtwarzają historię sztuki drugiej

połowy XX wieku. Krótka historia kuratorstwa składa się z wywiadów z Johannesem Claddersem, Anne d’Harnoncourt, Wernerem Hofmannem, Walterem Hoppsem, Pontusem Hulténem, Jeanem Leeringiem, Lucy Lippard, Franzem Meyerem, Sethem Siegelaubem, Haraldem Szeemannem i Walterem Zaninim.


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.