KONTRAST NR 4 (20)

Page 1

ISSN 2299-0607

NR 4 (20)/LISTOPAD/GRUDZIEŃ 2013

DWUMIESIĘCZNIK ŻUROMIŃSKIEJ MŁODZIEŻY

Cena: 1zł


NIECIERPIĄCE ZWŁOKI

Droga Paulino! Coraz bliżej święta! Za oknem poza bielą świata nie widać (no, powiedzmy...), a mróz srogo szczypie w twarz, kiedy w te kilka ostatnich grudniowych dni przebijamy się przez śnieg w drodze do szkoły. Jednak perspektywa ponad dwóch tygodni wolnych od zajęć i czasu spędzonego w gronie rodziny napawa optymizmem i pomaga – przynajmniej mnie – jakoś przetrwać te ostatnie godziny nudnych lekcji. A ty jak sobie radzisz z napadem przedświątecznej niechęci do szkoły? Poza tym, zapewne będziesz miała bardzo dużo czasu wolnego podczas przerwy świątecznej, czyż nie? Może nawet za dużo wolnego! W takim razie zachęcam Cię – oraz wszystkich czytelników – do sięgnięcia po dwudziesty numer „Kontrastu”! Jeśli zastanawiasz się, jak to będzie na studiach w Warszawie, przeczytaj tekst Izy Sosnowskiej w Emigrantach. Interesujesz się sportami walki? Rzuć okiem na wywiad z Kamilem Łebkowskim, profesjonalnym zawodnikiem MMA. A może masz ochotę przypomnieć sobie, jak to było na Koncercie Pamięci Naszych Przyjaciół? Przeczytaj relację z wydarzenia albo nawet lepiej, wywiad z Michałem Wendekerem, który grał na naszej scenie. A jeżeli lubisz pisać teksty piosenek, koniecznie zerknij na ogłoszenie od zespołu Sunflowers (na stronie 19)! Nie przegap również tekstu Dawida Przystupa na temat budowy żuromińskiego skateparku. Życzę zarówno Tobie, jak i wszystkim czytelnikom miłej lektury i wesołych świąt (a życzenia od redakcji na stronie 6).

STOPKA Redaktor naczelny: Michał Stępień

Zastępca naczelnego: Paulina Jarzynka

Skład: Hubert Redmer

Zdjęcia: Olga Panek, Kamil Szyfer

Redakcja: Marta Cecelska, Adrian Kawczyński, Monika Mendowska, Paulina Prusak, Dawid Przystup, Weronika Rogozińska, Izabela Sosnowska, Patrycja Stankiewicz, Aneta Strzelec, Marta Szostek, Weronika Śliwińska, Olga Żurawska

Współpraca: Joanna Królikowska, Karolina Grześkiewicz

Opiekun: Piotr Wlizło

Wydawca: Żuromińskie Centrum Kultury

Druk:

Michał Stępień redaktor naczelny

SPIS TREŚCI NASZA EKIPA - 4-5 ZAJAWKI - 6 RECENZJE - 7 EMIGRANCI - 8 SKATEPARK - 9 STUDIA- 10-11 WNDKR - 12-13 BLOGI - 14 FOTOGRAFIA - 15 KONCERT PAMIĘCI - 16

Courier, Jacek Gronkiewicz, ul. Szpitalna 21/23

POŻERACZ CZASU – 17

Adres:

KAMIL ŁEBKOWSKI - 18-19

ŻCK Pl. Piłsudskiego 27 09-300 Żuromin

E—mail: kontrast@zuromin.com

Facebook: www.facebook.com/ KontrastCzasopismoMlodziezowe

Kontrast online: www.issuu.com/ kontrastpismomlodziezowe

THE DUMPLINGS - 20 PRZEDSZKOLAKI - 21 MŁODZI TWÓRCY – 22 ZŁOTOUŚCI - 23

2

KONTRAST 4(20)/2013


Święta tuż, tuż i chyba tylko to podtrzymuje mnie na duchu, kiedy siedzę w szkolnej ławce podczas trwających w nieskończoność lekcji. Jestem zmęczona szkołą, zresztą chyba nie tylko ja, i zdecydowanie przydadzą mi się te dwa tygodnie wolne od nauki. Czasu z pewnością nie będę miała zbyt dużo, ale wystarczająco, by od deski do deski przeczytać wszystkie artykuły. Bo zobacz, to już dwudziesty numer „Kontrastu”! Wyjątkowy, jubileuszowy i niepowtarzalny! Wcale nie twierdzę, że jest lepszy od poprzednich czy następnych, przecież w każdy bez wyjątku wkładamy dużo serca i wysiłku. Polecam Ci tekst o blogach, który możesz naleźć na stronie 14. A może chciałbyś dowiedzieć się czegoś więcej o naszych redakcyjnych kolegach i koleżankach? W tym numerze zdecydowaliśmy się przedstawić naszą redakcję. Do krótkich życiorysów dołączone są nasze zdjęcia, kiedy byliśmy jeszcze dziećmi. Ot, taki powrót do przeszłości. Spójrz na to koniecznie, będziesz miał z czego się śmiać! Paulina Jarzynka zastępca naczelnego

3

KONTRAST 4(20)/2013

OTWARCI NA KULTURĘ!

Drogi Naczelny!


NASZA EKIPA

Z

okazji wydania 20. numeru chcielibyśmy przedstawić obecny skład "Kontrastu", nie zapominając także o wcześniejszym składzie, który z nazwisk również wymieniamy. Nie publikujemy swoich aktualnych zdjęć, lecz zdjęcia z dzieciństwa. Czy rozpoznalibyście nas?

Michał Stępień Michał jest niesamowitym naczelnym "Kontrastu". Zawsze uśmiechnięty. Poszukuje wyjątkowych doświadczeń, na przykład w rozmowie z ludźmi. Szuka inności, wyrazistości i oryginalności. Zawsze wie, co odpowiedzieć i jak zachować się w rożnych sytuacjach. Bardzo krytycznie spogląda na wiele spraw. Wiele sytuacji z otaczającego go świata nie jest w stanie zaakceptować takimi, jakie są. Nie boi się podejmowania ciężkich zadań, co sugeruje samo jego stanowisko: naczelny „Kontrastu". Zorganizowany, odpowiedzialny, ambitny, a mimo wszystko oderwany lekko od rzeczywistości. Nie chce zatracić się w codzienności, chce działać i wykorzystać każdy dzień. Zdecydowanie dojrzalszy od wielu swoich rówieśników. Gdybym nie została zapewniona, ile ma lat, nie uwierzyłabym w to do dziś. Bardzo skromny, lecz mimo tej skromności i tak wyróżnia się z tłumu swoim intelektem, otwartością, czasem cynizmem i zdecydowanie uśmiechem.

Paulina Jarzynka Paulina to niezwykle pozytywna osoba, która swoim optymizmem zaraża wszystkich wokół. Jej zawsze promienny uśmiech sprawia, że zza chmur wygląda słońce. Jest bardzo wrażliwa i przyjacielska. Bardzo lubi śpiewać, gotować i czytać książki. Jest także wielką fanką Arsenalu Londyn. Marzy o dalekich podróżach, a w przyszłości chciałaby zostać stomatologiem. Z pewnością jest osobą wartą poznania.

Hubert Redmer

Weronika Śliwińska

Hubert jest cichy, spokojny i małomówny. Prawie cały swój wolny czas spędza przed komputerem. Ma najdłuższe włosy z całej ekipy. W redakcji zajmuje się składaniem artykułów i przygotowywaniem gazety do druku.

Człowiek-szatan. Jeszcze w brzuchu matki słuchała czarnego metalu. Wielka fanka twórczości Stephena Kinga, lśniąca blaskiem niczym Doktor Sen.

Olga Żurawska Olga jest najlepszym pocieszycielem na świecie, a przede wszystkim przyjaciółką. Zawsze znajdzie 5 minut, żeby posłuchać narzekania innych. Jest czekoladoholiczką, mimo tego, że jest na ciągłej diecie. Jest ambitna i potrafi realizować cele, do których uparcie dąży. Bywa trochę wredna i zdarza jej się pokrzyczeć, ale w głębi duszy jest potulnym karaluszkiem.

Paulina Prusak Paulina jest bardzo zajętą osobą. Zazwyczaj na nic nie może zdążyć, jest jednak bardzo sympatyczna, czym rekompensuje sobie ten brak czasu. Jest bardzo koleżeńska i dosyć bezpośrednia – prawdy nie trzeba wyciągać z niej siłą. Do tego zaciekle broni swoich racji – nie próbujcie z nią zadzierać! Poza tym uwielbia bawić się i czerpać z życia to, co najlepsze.

Izabela Sosnowska Iza to weteranka „Kontrastu”! Pomimo tego, że wyjechała na studia i tonie w nawale nauki, nie zrezygnowała ze wspólnego pisania i działa z nami dalej. Ale cóż się dziwić, Iza bardzo lubić brać udział w ciekawych przedsięwzięciach (tylko ciekawych!), które ładują akumulatory pozytywną energią. Jest bardzo kreatywna i z zapałem realizuje pomysły, na które wpadła. Ma również duszę artystki, w związku z czym marzy o karierze aktorskiej. I to nie bezpodstawnie - we wszystkich konkursach recytatorskich niszczyła konkurencję doszczętnie! Poza sceną nie jest jednak taka groźna – to bardzo sympatyczna, otwarta i niezwykle empatyczna osoba. Można z nią o wszystkim dojrzale porozmawiać. Jest idealnym kompanem do rozmów, nawet tych na odległość, bo uwielbia pisać długaśne esemesy!

4

KONTRAST 4(20)/2013


Rudowłosa dziewczyna z ”Kontrastem” związana jest już 3 lata i nic nie wskazuje na to, aby był to rok ostatni! Muzyka to jej odskocznia od wszystkiego; to w niej znajduje ukojenie. Kocha oglądać filmy, seriale, a przede wszystkim kocha pisać. Można ją nazwać melancholikiem, chociaż na pewno drzemie w niej coś z choleryka! Poważnie, lepiej jej nie denerwować... ma słabe nerwy! Wynagradza to jednak tym, że jest niesamowicie przyjacielska, ciepła i mila. Rude nie jest wredne!

Monika Mendowska Monika należy do osób o wielobarwnym charakterze. Miła, towarzyska, pomocna, łatwo nawiązuje kontakty... to tylko kilka pozytywnych cech, które wyróżniają ją spośród innych. Jest posiadaczką przyjemnego uśmiechu, który w połączeniu z innymi cechami daje ciekawą postać. Uwielbia się śmiać, lecz czasami, jak każdy z nas, miewa chwile złości. Całość sprawia, że Monika jest ciekawą i intrygującą osobą, w której towarzystwie nie da się nudzić. Nigdy!

Olga Panek Olga jest w „Kontraście” już od jakiegoś czasu. Większość okładek, jakimi mieliście okazję się ostatnio zachwycać, to jej zasługa. Ta niewysoka, szczupła brunetka może i wygląda bezbronnie, ale nie dajcie się zwieść. Już sama jej riposta powaliła niejednego, a i bić się umie. Do listy umiejętności należałoby dodać naprawdę dobrą grę na gitarze i śpiewanie, specyficzne poczucie humoru oraz skromność, która sprawi, że wyżej wspomniana nie zgodzi się z ani jednym powyższym słowem. Nie sposób jej też odmówić niebywałych umiejętności kulinarnych. Czyta książki, co prawda każdą do połowy, ale i tak należy ją za to pochwalić.

Patrycja Stankiewicz Patrycja jest sympatyczną i miłą osobą. Jest konsekwentna i zawsze chce być najlepsza w tym, co robi. To spokojna i bardzo skryta dziewczyna. Czasami jest zbyt uparta i krytyczna w stosunku do siebie.

Marta Szostek Znam Martę dość długo. Jest sympatyczna i koleżeńska. Czasami jednak odbija jej i wpada na pomysły, na które żaden normalny człowiek nigdy by nie wpadł. Lubi zaskakiwać, stąd też te dziwaczne pomysły. Ma w sobie również coś ze złośnika i często denerwuje się (nawet z błahych powodów!).

Marta Cecelska Marta jest niesamowicie kontaktową osobą. Podejrzewam, że potrafiłaby porozumieć się nawet z myszą, kotem czy szczupakiem! Nie można narzekać, że jest słabym rozmówcą – gada jak najęta i zawsze ma dużo rzeczy do powiedzenia. Może te sterty książek, które pochłania co tydzień, tak na nią działają? Poza tym, że jest molem książkowym, uwielbia też pisać. Prowadzi nawet własny blog! Zafascynowana jest również językami obcymi.

Adrian Kawczyński Adrian to świeżak w naszej kontrastowej rodzince. Często coś pisał, ale był bardzo nieśmiały i nie chciał tego nikomu pokazać. Po wielu zmaganiach, pewien osobnik namówił go do publikacji swoich bazgrołów. Bazgrołów, bo pisze jak kura pazurem. Ledwo mieści się w świetlicowych drzwiach, ale jakoś sobie radzi. Ma genialne poczucie humoru. Często można go spotkać na przerwach z kostką Rubika (układa w około 30 sekund). Maniak „Skyrima” i „Wiedźmina”, mol książkowy. Trochę brzdąka na gitarze i chyba idzie mu to coraz lepiej. Z tego, co mi wiadomo, to też dobry z niego pomocnik w kuchni.

Weronika Rogozińska

Dawid „Borsuk” Przystup Kreatywny, miły i przyjacielski grubasek. Z problemem przyjdź do niego!

Weronika jest codziennie inna, więc trudno ją określić. Da się z nią porozmawiać na każdy temat. Często buja w obłokach, aż niekiedy zapomina, że trzeba czasami spojrzeć pod nogi, żeby przypadkiem nie wywinąć orła na lodzie. Jest za to bardzo kreatywna i wybucha pomysłami jak wulkan. Jest otwarta i koleżeńska, chociaż czasami miewa swoje humory i zaczyna wszystkich zlewać. Stara ekipa: Marta Ronowicz, Kinga Sadowska, Alicja Gierszyńska, Magda Janiszewska, Joanna Kucharska, Agnieszka Michalik, Jakub Sadowski, Mateusz Lewandowski, Aneta Lewandowska, Anna Szymańska, Krzysztof Gutowski, Oliwia Kujawa, Kuba Cebulski

5

KONTRAST 4(20)/2013

NASZA EKIPA

Aneta Strzelec


ZAJAWKI

Z

darte kostki, potłuczone kolana, obolałe mięśnie - nie, to nie urazy po konfrontacji z wrogiem, ale jeździe na... monocyklu. Czy to małe kółko z siedzeniem może wyrządzić tyle szkód? A jednak...

Monocykl to rower jednokołowy, z jednym kołem toczącym się po podłożu. Napędzany siłą ludzkich mięśni, jest podobny do normalnego roweru, lecz nie posiada wielu charakterystycznych dla niego części, np. kierownicy. Monocykle wywodzą się z wczesnej wersji bicykla i mają wielu miłośników, którzy tworzą społeczności monocyklistów. Moja przygoda z tym środkiem transportu zaczęła się dosć przypadkowo. W dzieciństwie nieraz widziałam w cyrku akrobatów jeżdżących na monocyklu. To, co robili, bardzo przykuwało moją uwagę. Ich sposób poruszania się wyglądał na niezwykle prostą, wręcz wrodzoną zdolność. Jednak w rzeczywistości nie było tak łatwo. Mimo wszystko postanowiłam, że i ja muszę spróbować. Zaczęłam oglądać krótkie filmy i czytać wpisy na stronach internetowych, by dowiedzieć się czegoś więcej. Później dopiero zakupiłam potrzebny mi sprzęt, nie zważając na to, że wiedziałam, jak zakończy się moja przejażdżka. Tak właśnie było - by tylko wsiąść, musiałam przeżyć nielada wysiłek. Próbowałam na różne sposoby utrzymać się na ciągle poruszającym się siedzeniu. Po kilku, a nawet i kilkunastu upadkach stwierdziłam, że moja „pasja” nie ma sensu. Jednak gdy widziałam, jak wielu ludzi z łatwością przemieszcza się na monocyklach, moje ambicje brały górę. Tak oto, po miesiącu zmagań, opanowałam technikę jazdy na tym przedziwnym pojeździe.

nie tracę chęci i zawsze sięgam po niego w wakacyjne wieczory. Monocykl ma wiele plusów, z których jeden jest dla mnie najważniejszy, a mianowicie, jeśli chcę być zauważana i odprowadzana wzrokiem, wsiadam na monocykl. Dzisiaj już wiem, że nie tylko akrobaci mogą na nich jeździć, rozbawiając przy tym publicznośc, ale Od tamtej chwili sprawnie i dumnie mknę po polnych i zwyczajni ludzie, którym nigdy nie wydawałoby się, ścieżkach. Zdarzają się jednak sytuacje, kiedy wracam do że monocykl może być ich pasją, dadzą sobie radę. domu z otartą kostką i siniakiem na czole. Mimo tego,

Patrycja Stankiewicz

WESOŁYCH ŚWIĄT! Wszystkim wiernym i niewiernym, przypadkowym czytelnikom i fanom „Kontrastu” życzymy, żeby w święta Bożego Narodzenia znaleźli swoje miejsce, to miejsce najlepsze, najbliższe bliskich, najdalsze od złości i grymasów, najpiękniejsze jak piękna zimowa noc, gdzie w ciemności wyłania się jasność. Życzymy, by to światło rozjaśniło Wam w głowach, by do czegoś Was przybliżyło... na przykład do drugiego człowieka, może do siebie. Dla chętnych i wtajemniczonych – do Boga. Życzymy Wam, żeby święta były czymś więcej niż choinką, prezentem, śniegiem, dobrym filmem i flaszką po pasterce. Dla Was i Waszych bliskich niech święta będą dobrem i spokojem, niech będą kolędą! Redakcja „Kontrastu” 6

KONTRAST 4(20)/2013


FILM – „The Iceman”, reżyseria: Ariel Vromen Film fabularny, który opowiada o Ryszardzie Kuklińskim. Nie mam tu na myśli pułkownika Wojska Polskiego, ale bezwzględnego polskiego mordercę. Tytułowy Iceman prowadzi podwójne życie: kochającego ojca oraz amerykańskiego gangstera. Film skupia się głównie na późniejszym okresie życia Kuklińskiego, kiedy poznaje swoją żonę. Przydomek oczywiście ma również swoje znaczenie, ale o tym dowiecie się już z filmu. Mnie cała historia bardzo zaszokowała i zaintrygowała do takiego stopnia, że zaczęłam przeszukiwać internetowe strony na temat głównego bohatera. Na Youtube można znaleźć wywiady Kuklińskiego z psychologiem, z których dowiadujemy się o jego mrocznej osobowości… Olga Panek

KSIĄŻKA — „Biała Wilczyca”, Theresa Revay Jestem pod ogromnym wrażeniem tej książki! Powieść niesamowicie wciąga, nie da się od niej oderwać. Akcja utworu rozpoczyna się w roku 1917. Kluczowym wątkiem jest opowieść o Kseni – córce rosyjskiego generała, która dorastając, musi zmierzyć się z okrucieństwami rewolucji, śmiercią najbliższych i ucieczką z rodzinnego kraju. Dziewczyna dociera do Francji, gdzie po wielu latach tułaczego życia pozna miłość swojego życia. Nie jest to jednak tania komedia romantyczna. Na ich wspólnej drodze stanie mnóstwo przeszkód, z którymi nieraz nie będą potrafili dać sobie rady. Nie mniej ważnym aspektem jest tło historyczne, szeroko opisane na kartach książki. Mamy tu do czynienia z grozą rosyjskiego komunizmu, faszystowskimi prześladowaniami i koszmarem hitlerowskiej wojny. Nie brzmi to zbyt przyjemnie i też takie nie jest. Niemniej jednak autorka opisała wszystko od strony zwykłych ludzi, którzy w tych trudnych czasach żyli, pracowali, kochali i snuli plany na przyszłość. Obie te kwestie tworzą naprawdę ciekawą i porywającą całość. Myślę, że książka spodoba się nawet najbardziej wybrednym czytelnikom. Zabieram się już za kolejną część tej historii – „Wszystkie marzenia świata” i mam nadzieję, że będę równie zachwycona. A wszystkich zachęcam do przeczytania „Białej Wilczycy”!

Olga Żurawska

MUZYKA — „AM”, Arctic Monkeys Kiedy parę lat temu wpadł mi w ręce album „Whatever People Say I Am, That's What I'm Not” zespołu Arctic Monkeys, kupiłam go bez wahania, bo wcześniej słyszałam na ich temat wiele dobrego. Zawiodłam się. Każdy kolejny kawałek okazywał się coraz gorszy i może dwa utwory pokazały wyższy poziom. Po tym małym incydencie więcej ich nie słuchałam. Kiedy jednak w tym roku do sieci zaczęły wyciekać utwory z ich najnowszej płyty „AM”, zakochałam się w „arktycznych małpkach”, a poprzedni nieudany zakup wymazałam z pamięci. Piosenek z nowej zdobyczy słuchałam codziennie po kilka razy. Porównywałam zespół i muzykę, jaką tworzą dzisiaj i wcześniej, bo pomiędzy 2006 a 2013 rokiem doszło do wielkiego przełomu. Z młodych i skromnych chłopaków w koszulkach polo wskoczyli w garnitury, stając się zbuntowanymi mężczyznami – bo przecież dziewczyny takich lubią! A jeśli chodzi o muzykę, bez zastanowienia mogę oznajmić, że przebili samych siebie! Dźwięki, które leciały z głośników, są najlepszymi, jakie miałam okazję usłyszeć w ostatnim czasie. Muzyka jak z lat 60. i 70., realistyczne teksty, magiczny głos Turnera i nowy wygląd sceniczny robi z nich w chwili obecnej zespół idealny. Aneta Strzelec

7

KONTRAST 4(20)/2013

RECENZJE

GRA – „Grand Theft Auto V” [Xbox 360][Playstation 3] Szczerze? Gra jest idealna pod każdym względem! Już od pierwszej misji czujemy się odpowiedzialni za życie postaci, gdyż musimy zmierzyć się z tuzinem policjantów podczas napadu na bank, uciekając po zasypanej śniegiem okolicy, chowając się za przeszkodami w postaci murków czy samochodów. Oczywiście nie jest to skomplikowane. Musimy tylko biec prosto przed siebie. Sterowanie padem nie jest wcale trudne, powiedziałbym, że nawet osoby grające na komputerze nie będą miały problemu z ogarnięciem przycisków. Przejdźmy do bohaterów, którzy urozmaicą grę pod każdym względem. Trevor - psychopata, cynik, idiota i geniusz w jednej postaci, prowadzący wytwórnię kokainy. Michael – megaloman, egoista, alkoholik ze zdradzającą żoną i irytującymi dziećmi. Franklin – typowy gangster, złodziejaszek bez przyszłości i perspektyw, mieszkający z zakompleksioną ciotką. Dodając dobrze wyglądającą grafikę, przechodniów (bardzo realistycznych), barwne postaci poboczne, klimat Los Santos i intrygę ukrytą w historii Michaela i Trevora, dostajemy miodną grę, która zabawi nas przez około 8 godzin, nie licząc misji pobocznych i zwiedzania wielkiego obszaru gry. Dawid Przystup


EMIGRANCI

D

ział Emigranci tworzony jest przez dziennikarzy „Kontrastu”, którzy zdecydowali się opuścić redakcję ze względu na nawał nauki na studiach. Pamiętamy o pracy, jaką włożyli w tworzenie tego czasopisma, dlatego nadal współpracujemy i chcemy wspólnie w dalszym ciągu rozwijać tę gazetę. „Nie rzucim ziemi skąd nasz ród!”. Nasza stolica jest miastem wolności, do którego ciągnie każdego, kto czuje się inny, każdego, kto chce się wyrwać i zacząć być sobą. Tu życie indywidualistów jest prostsze; ludzie nie zwracają uwagi na to, kim jesteś, nie patrzą na ludzi jak na dziwaków, nie obchodzi ich to, czy masz inny kolor włosów, czy skóry, jakiej jesteś orientacji seksualnej czy wyznania. Warszawiacy traktują wszystkich równo, tak samo, co nie jest do końca dobre. Tu każdy jest dla ciebie oschły. Przyjeżdżając do tego miasta, stajemy się częścią szarej masy, gdyż dla innych nie mamy ust, rąk, nóg, uczuć, myśli, jesteśmy dla nich jedną całością razem z tysiącami innych mijanych ludzi. Bo po co zwracać uwagę na kogoś, kogo nigdy więcej w życiu nie spotkamy? Każdy robi swoje, żyje z dnia na dzień, bez zastanawiania się nad ludźmi, z którymi jedzie tramwajem czy stoi w kolejce po bilet. Tu każdy jest anonimowy, nikt nie ma imienia i nazwiska, jest tylko osobą, która dokądś biegnie, chcąc coś załatwić i dokądś dojść. Warszawa odrzuca myślenie. Tu człowieka, który rozmyśla, zastanawia się nad sensem, analizuje wszystko i wszystkich, czeka ciężki żywot. Tu trzeba czuć, przeżywać, korzystać, łapać każdą chwilę, by osiągnąć to, po co przyjechaliśmy, by realizować swoje marzenia i dostać się na sam szczyt. W Warszawie trzeba wykorzystać wszystko to, co Warszawa jest w stanie nam zaoferować. A możliwości jest bardzo dużo, trzeba tylko wyciągnąć po nie rękę. Nie można bać się, nie można się wycofać. Trzeba iść przed siebie z podniesioną głową i żyć pełnią życia. Studiowanie, wbrew pozorom, jest jedną z prostszych rzeczy. To jest tylko kolejny etap nauki. Zdecydowanie trudniejszy, ale osiągalny. Każdy, kto chce, jest w stanie zdać egzaminy i skończyć wyższą szkołę. To nie uczelnia jest największym problem, lecz to, co dzieje się poza nią. Do 1 października wszystko było proste, łatwe, nieskomplikowane. Teraz dopiero zaczęła się podróż pod górkę. Oderwano nas od naszego życia, od przyjaciół, rodziny, domu i nagle wrzucono w sam środek kotła, gdzie musimy zadbać o siebie już sami. Teraz dopiero zaczyna się dorosłe życie, od którego nie ma już odwrotu. Musimy dorosnąć, jeśli chcemy być kimś. Czas puścić rąbek spódnicy mamusi

polska.pl

i żyć na własny rachunek, czas zacząć podejmować mądre decyzje i planować swoje przyszłe życie, by za kilka lat cieszyć się każdym dniem i nie mieć żalu do siebie, że czegoś nie zrobiliśmy i nie spróbowaliśmy. Warszawa jest zupełnie innym światem. Nawet noc tu nie przypomina tej naszej, żuromińskiej! Tu nie ma ciszy, spokoju ani mroku nawet o 12 w nocy. Niebo wydaje się być różowe, gwiazdy słabo widoczne, ludzie dalej stoją na przystankach i czekają na nocne autobusy. Samochody jeżdżą całą noc. Wszystkie reklamy, wszystkie lampy sprawiają, że noc w Warszawie przestaje istnieć, a w zamian jest tylko przejście z późnego wieczoru do wczesnego ranka. Knajpy, bary, dyskoteki, kluby - to wszystko jest otwarte całą dobę. W tym mieście nie da się odpocząć, tu trzeba biec przed siebie razem z tłumem. 24 godziny na dobę trzeba mieć naładowane akumulatory, żeby móc działać, osiągać swoje cele, chwytać swe marzenia, spełniać siebie i biec, bez tchu ciągle biec i nawet na chwilę nie można odpuścić i zatrzymać się, bo chwila odpoczynku staje się jednoznaczna z tym, że będziemy musieli wdrążyć się znów w ten pędzący świat. Każdy powrót do rodzinnego domu, do tej ciszy, do tego pięknego nieba, do beztroski jest czymś najcudowniejszym, a zarazem najgorszym. Ten czas pozwala nam odpocząć, poczuć się swobodnie, dowiedzieć się, że mamy do roboty tak niewiele. Te chwile w domu pozwalają nabrać powietrza w płuca, lecz kosztem wypadnięcia z wyścigu szczurów, do którego po cudownym weekendzie trzeba powrócić i od nowa przestawić się na dni w pełnej gotowości, która jest niezbędna, jeśli chcesz żyć w tym mieście, które się kocha, a zarazem nienawidzi. Izabela Sosnowska

przeprowadzki.pl

8

KONTRAST 4(20)/2013


katepark - specjalny tor przeznaczony do uprawiania sportów ekstremalnych, takich jak jazda na deskorolce, BMX czy wyczynowa jazda na rolkach. W skateparku może znajdować się wiele przeszkód przeznaczonych do nauki trików.

fot. Kamil Szyfer

Kultura skejtów sięga lat 40. XX wieku, kiedy to surferzy jeździli na deskach po ulicach, gdy nie było pogody do surfowania. Skaterzy uważani są za kontrkulturę, obejmującą modę, styl życia i muzykę oraz skatecore. Pierwotnie wizerunek skatera był buntowniczy i nonkonformistyczny. Polecam obejrzeć film „Lords of Dogtown”, ukazujący narodziny tej kultury i pierwszych skejtów. W naszym mieście Żuromin jest pewna grupka ludzi, którzy jazdę na deskach traktują jako coś więcej niż tylko sport. Wykorzystują każdą wolną chwilę na naukę nowych trików. Na nieszczęście nie posiadają miejsca do rozwijania swoich umiejętności. No cóż, jakoś musieli sobie poradzić. Znaleźli parę miejsc, w których spokojnie mogli jeździć, skakać, przesiadywać godzinami. Jednym z takich „spotów” był parking za Biedronką. Po wakacjach zaczęto ich stamtąd wyganiać. Właściciel miał takie prawo, nikt nie ma mu tego za złe. W ten sposób grupka skejtów została bez swojego miejsca do jazdy.

Ulubione miejsce skejtów z Żuromina

Na szczęście pojawił się pan Michał uprawiasz sport, który ma na ciebie Bodenszac z propozycją pomocy w pozytywny wpływ. przygotowaniu petycji dotyczącej budowy skateparku w Żurominie. Skatepark stanowi jednak obciążenie finansowe dla miasta. Trzeba liczyć Taki skatepark dostarczyłby Żurominowi się z tym, że jeśli chcemy solidnego nowych atrakcji. To nie tylko miejsce, skateparku, musimy wydać na niego w którym przesiaduje doświadczona co najmniej 60 tysięcy złotych. w jeździe na deskach, rolkach Możemy czekać kilkanaście lat, i BMX-ach młodzież, ale i młodsze ale inwestycja nie zwróci włożonych dzieci, które będą chciały zacząć jazdę pieniędzy (chyba że jest to prywatny wyczynową. Przykładem mogą być skatepark, w którym za wejście trzeba skateparki z Rypina i Działdowa. płacić). Mimo wszystko uważam, Jeden ze skejtów mówi: Jeżdżąc po że warto go zbudować, ponieważ okolicznych skateparkach, zauważyliśmy, będzie to kolejne miejsce do rozwijania że to nie tylko miejsce, gdzie szlifuje pasji młodych ludzi. się swoje umiejętności w jeździe na desce, rolkach czy BMX-ie, ale że W Żurominie w dniach 23 - 27 skateparki są wielką atrakcją dla września odbyła się akcja zbierania spacerujących rodzin i młodzieży. podpisów pod petycją dotyczącą Rodziny z dziećmi przychodziły usiąść budowy skateparku. Zebrano ich 475. na ławkę i popatrzeć na triki wyczy- Dziękujemy wszystkim, którzy złożyli nowców. Taki park to naprawdę swój podpis. ogromna atrakcja, nie wspominając, że stanowi alternatywę picia alkoholu Skatepark doda miastu uroku, no i brania narkotyków. i oczywiście ludzie z zajawką dostaną miejsce, w którym będą mogli Jazda na skateparku to także upra- szlifować umiejętności. wianie sportu. Nieważne, czy jeździsz na rolkach, rowerze czy deskorolce Dawid Przystup

9

KONTRAST 4(20)/2013

AKTUALNOŚCI

S


STUDIA …zaczyna się od kierunku studiów. Jeżeli nie wiesz, na jakie studia iść, w każdym numerze naszego dwumiesięcznika przybliżać będziemy różne kierunki. W tym artykule chcemy Was zapoznać z kierunkiem filozofia. Krótkiego wywiadu udzieliła nam Monika Dejnecka, absolwentka Liceum Ogólnokształcącego im. Władysława Jagiełły w Płocku, która ukończyła filozofię na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Czy filozofia była Twoim wymarzonym kierunkiem studiów? W liceum długo nie mogłam zdecydować się, co chciałabym studiować. Wciąż miałam wątpliwości – czy nie znudzi mi się za szybko, czy nie rozmyślę się w trakcie studiów, czy nie spędzę 5 lat na nieinteresującym mnie wkuwaniu nudnych formułek. Wpadłam więc na olśniewający pomysł, by zrobić ze swoich wątpliwości kryterium wyboru – tym sposobem padło na filozofię. To dziedzina, która przecież wiecznie szuka, wiecznie wątpi, a co najważniejsze – jej istotą jest ciągłe zadawanie pytań (czasem to drążenie jest ważniejsze niż udzielanie na nie odpowiedzi). W pierwszych latach studiów tylko upewniłam się w swoim wyborze, ale i w praktyce wszystko wyglądało idealnie: robiłam to, co lubiłam, zajęcia były ciekawe, książki czytało się z przyjemnością, a na tematy filozoficzne dyskutowano często po zajęciach, co świadczy o tym, że zajmowały nas nie tylko w czasie zajęć i wykładów. Ze współczuciem patrzyłam na koleżanki z prawa i ekonomii, które do książek siadały z przymusu i najchętniej zmieniłyby studia już po pierwszym roku. To przekonanie zostało ze mną do samego końca studiów – że robię to, co w życiu chciałam osiągnąć – rozwijam się, uczę czegoś fascynującego i zwyczajnie lubię to, co robię. Czy przedmioty, które należy zdawać na maturze, by móc aplikować na ten kierunek, mają faktyczne przełożenie na jego naukę? W moich czasach – a było to przed dinozaurami – nie trzeba było zdawać żadnych konkretnych przedmiotów na maturze, by dostać się na filozofię. Punktowane były wybrane przez

kandydata przedmioty, nawet tak odległe od filozofii jak biologia. Na pewno na studiach filozoficznych pomaga świetna znajomość literatury (i co za tym idzie, kontekstu jej powstawania, często na wskroś filozoficznego). Z drugiej strony – pomaga, o dziwo – matematyka. Ważnym przedmiotem na filozoficznych studiach jest logika, mająca z matematyką dużo wspólnego, więc sprawność w obliczeniach i myśleniu abstrakcyjnym bardzo się przydaje. Trzeci przedmiot to historia – która podobnie jak język polski ma funkcję wspomagającą – pozwala uchwycić tło danej epoki, a dzięki temu zrozumieć ją samą. Prawda jest taka, że zaczynając studia filozoficzne, trzeba całkowicie przewartościować swoją dotychczasową wiedzę. To, co pewne, zaczyna wydawać się ulotne i wcale nie tak mocno udowodnione. Całą wiedzę trzeba więc trochę wziąć w nawias i pytać od nowa o jej podstawy oraz przyczyny zjawisk. Co nie zmienia faktu, że sama naukowa biegłość, szybkość i trafność analizy oraz kreatywność, którą można szkolić na innych przedmiotach, na tych studiach bardzo pomagają Co można robić po tym kierunku? Tu zaczynają się schody. Bo mówiąc wprost: szanse na znalezienie pracy z zawodzie (nauczyciel czy wykładowca filozofii) są znikome. Niż demograficzny, presja społeczna na tzw. techniczne czy szerzej: użyteczne społecznie kierunki sprawia, że coraz mniej studentów wybiera filozofię jako pierwszy czy jedyny przedmiot. A mniej studentów to mniejsze zapotrzebowanie na magistrów czy doktorów filozofii. Na palcach jednej ręki mogę policzyć koleżanki czy

archiwum prywatne Moniki Dejneckiej

kolegów, którzy zostali na uczelni. Sama – po krótkiej przygodzie z godzinami zleconymi na uczelni z doktoratem - musiałam szukać czegoś innego. Gdzie więc znajdują pracę filozofowie? Wszędzie tam, gdzie liczy się kreatywność, świeżość spojrzenia i odrobina… szaleństwa. Filozofów chętnie zatrudniają agencje PR czy działy marketingu. Absolwenci tego kierunku znajdują też miejsce w szeroko pojętych mediach i reklamie – wszędzie tam, gdzie punktuje się niestandardowe podejście i umiejętność abstrakcyjnego myślenia. Nie wiem, czy to przypadek, ale sporo studentów filozofii ma po studiach, a często i w czasie ich trwania, związek z kulturą – sami ją tworzą - jako muzycy, artyści analizują ją i propagują (np. w agencjach kulturalnych). Być może osoby z artystyczną duszą po prostu wybierają filozofię, ale może studia rozwijają też specyficzną wyobraźnię artystyczną i otwierają na te dziedziny. Z drugiej strony

10

KONTRAST 4(20)/2013


Jakich ludzi można poznać na tym kierunku? Bardzo różnorodnych. Od szarych myszek po osoby, które spotkane raz, pamięta się przez całe życie. Studia filozoficzne ściągają niepokorne dusze – łatwo tu spotkać osoby o niestandardowym podejściu do świata, który manifestuje się we wszystkim – od poglądów po sposób ubierania. To, co łączy chyba wszystkich filozofów, to otwarcie na świat. Ciężko znaleźć tam dogmatyków, którzy będą trwali przy swoich poglądach bez względu na siłę argumentów przeciwników. Prędzej spotka się kogoś, kogo poglądy wiecznie ewoluują, w miarę przeczytanych lektur, odbywanych dyskusji i spotykanych ludzi. Nigdy nie widziałam też filozofa z aktówką w idealnie skrojonym garniturze; nawet profesorowie wolą na wykłady przychodzić w swetrze – w końcu liczy się to, co w głowie, a nie to, co masz na sobie! Jaki jest Toruń poza uczelnią? Toruń nawet poza uczelnią jest studencki. To miasto, którego krwią i tym, co je ożywia, są właśnie studenci. Widać to zwłaszcza w wakacje, kiedy wyjeżdżają z miasta i robi się tu (nawet pomimo sezonu turystycznego) jakby smutniej i mniej gwarno. Toruń jest miastem, które słynie z gotyckiej architektury – na pewno dobrze będą

się w nim czuli ci, którzy lubią zwiedzanie nieznanych miejsc, szukanie fantastycznych widoków, których w Toruniu pełno. Odnajdą się tu pasjonaci fotografii, starych kamienic, gotyckich kościołów oraz... pierników, które można kupić prawie w każdym sklepie. Kiedyś miejscem, w którym tętniło życie miasta, była starówka, teraz niestety, jak i w innych miastach, przenosi się ono do galerii handlowych. Co nie zmienia faktu, że tych, których kusi gotyk na dotyk, urok zwiedzania niezwykłych miejsc i poszukiwania tego, co w Toruniu wyjątkowe (a jest tego sporo), na pewno przyciągnie niezwykła atmosfera tego miejsca, którą czuje się od pierwszych minut tam spędzonych. Co możesz poradzić osobom chcącym studiować filozofię? Z perspektywy czasu mogę doradzić im, by dobrze zastanowili się nad konsekwencjami swojego wyboru – 5 lat fascynujących studiów może skończyć się rozpaczliwym szukaniem pracy już po nich. Powinni od początku zdawać sobie sprawę, że pracę znajdą raczej w dziedzinach dalekich filozofii i będą robić coś całkiem innego niż to, do czego przyzwyczaili się na studiach. Dobrym wyborem jest studiowanie filozofii jako drugiego, uzupełniającego kierunku albo szukanie już w trakcie studiów staży czy praktyk, które uzupełnią wiedzę filozoficzną o konkretne umiejętności pożądane na rynku pracy. Warto też dobrze przemyśleć, czy nie wybiera się filozofii jako tzw. „łatwego kierunku”. Na filozofii, wbrew pozorom, nie jest

wcale tak łatwo utrzymać się przez 5 lat studiów – ci, którzy nie nadają się do tego metodologicznie, odpadną szybko na analizie tekstów, ci, którzy nie lubią się uczyć – na logice. Warto zdawać sobie sprawę, że filozofia to kierunek wymagający i zdecydowanie dla tych, którzy lubią czytać. 7-10 książek, które trzeba przeczytać do jednego egzaminu nie robią na filozofie wrażenia. Nie bałaś się studiować tego, dość kontrowersyjnego, kierunku? Nie bałam się samej filozofii. Od początku - drzwi otwartych - kiedy dostałam broszurę o studiach, przez egzaminy i pierwsze miesiące utwierdzałam się w przekonaniu, że to jest to, co chcę robić. Spotkani ludzie byli fantastyczni, a integracja z ludźmi z roku nastąpiła bardzo szybko – może dzięki temu, że zamiast wkuwać samotnie setki stron, my raczej dyskutowaliśmy ze sobą, a co za tym idzie, spędzaliśmy wspólnie sporo czasu – nawet po zajęciach. Oczywiście, jak na każdym kierunku, zdarzali się profesorowie–rzeźnicy, których bali się wszyscy, ale tego nie uniknie się chyba na żadnych studiach. Wtedy nie zadawałam sobie pytań o przyszłość zawodową, więc odpadł strach związany z „a co potem”. Myślę, że teraz młodzi ludzie częściej zadają sobie takie pytania jeszcze przed wyborem studiów i to może być głównym powodem strachu przed studiowaniem filozofii. Rozmawiała: Monika Mendowska

NIEZBĘDNIK KANDYDATA FILOZOFIA NA UMK Studia stacjonarne „Nowa matura” – konkurs świadectw dojrzałości. „Stara matura” - rozmowa kwalifikacyjna na podstawie lektur. Ulgi w postępowaniu kwalifikacyjnym: Maksymalną liczbę punktów możliwych do zdobycia w postępowaniu kwalifikacyjnym uzyskują: laureaci i finaliści Olimpiady Filozoficznej. Studia niestacjonarne Kandydaci są przyjmowani na podstawie złożenia wymaganych dokumentów (w tym świadectwa maturalnego) według kolejności zgłoszeń. 11

KONTRAST 4(20)/2013

STUDIA

filozofowie dobrze odnajdują się w... korporacjach. Może dzięki temu, że potrafią złapać dystans do otaczającej rzeczywistości i nie dać się pochłonąć jak trybik w maszynie.


WYWIAD

„W tym samym czasie panowała tam epidemia dengi. Zacząłem odczuwać objawy tej choroby, więc złapałem paranoję. (…) I pomyślałem, że jeśli z tego wyjdę, zreformuję polską edukację i zajmę się muzyką” – powiedział Michał Wendeker podczas wywiadu z „Kontrastem”. Polskiej edukacji na razie nie zreformował, ale muzyką zajął się na poważnie i radzi sobie bardzo dobrze, a udowodnił to nie tylko na swoich płytach, ale także podczas występu na Koncercie Pamięci Naszych Przyjaciół 2 listopada 2013 roku.

Czy są różnice pomiędzy Waszą debiutancką EP-ką a tą nową, wydaną w lipcu? Tak, zdecydowanie! Wydaje mi się, że pierwsza to większy przedział gatunkowy i chęć sprawdzenia się w różnych formatach estetycznych, a druga to zdecydowany krok w kierunku rocka i tego klimatu - singer soundwriter. Pierwsza EP-ka została nagrana w studiu, druga to koncertówka, więc miała swoje prawa i ograniczenia, ale też dodatkową energię. Mam nadzieję, że idę w dobrą stronę. Jak, według Ciebie, słuchacz może odebrać Twoją płytę? Wydaje mi się, że na płycie jest spory rozrzut dynamiki. Są utwory balladowe i są utwory mocne, ale one wszystkie mają w sobie jakąś wrażliwość. Więc, mimo że na płycie czasami dużo się dzieje, jest to jednak muzyka singer soundwriterska, delikatna, wrażliwa. Mam nadzieję, że to w jakiś sposób przebija się przy słuchaniu.

Jak poznałeś zespół, w którym grałeś na gitarze podczas studiów w Anglii? Historia wyglądała w ten sposób, że przechadzałem się po kampusie uniwersyteckim i usłyszałem: Szukam gitarzysty, znasz jakiegoś? Odwróciłem się, mówiąc, że ja gram na gitarze. Za tydzień graliśmy pierwszy koncert. Czy to oni zainspirowali Cię do założenia swojego zespołu? Nie, to było tylko dodatkowe doświadczenie na drodze do poznania, co ja właściwie chciałbym robić w muzyce - bardzo cenne doświadczenie. W tym sensie faktycznie można połączyć te kropki aż do momentu, w którym jestem teraz, ale nie wiem, czy ci ludzie zainspirowali mnie, żeby grać konkretnie tę muzykę, którą gram teraz, bo jednak był to zupełnie inny materiał.

Angielska scena jest większa, przemysł jest bardziej rozbudowany i jest więcej ścieżek rozwoju niż tylko talent show i zupełna pustka, tak jak to obecnie wygląda w Polsce. Jednak zasady są takie same: trzeba grać jak najfajniejszą muzykę, dużo występować i pokazywać się ludziom, którzy organizują koncerty, piszą o muzyce itd. Podstawowe zasady są takie same, natomiast faktycznie, angielska scena muzyczna miała możliwość rozwijać się znacznie dłuższy czas. Takie zespoły jak The Beatles czy ostatnio The Heavy, żeby jakoś połączyć tę scenę z nowoczesnością, korzystały z całej infrastruktury.

A publiczność? Nie grałem aż tylu koncertów ani w Polsce, ani w Anglii, żeby móc się wypowiadać na ten temat. W Londynie publiczność jest rozproszona po różnych wydarzeniach. Londyn to Czy dostrzegasz jakieś różnice po prostu takie gigamiasto, w którym pomiędzy angielską sceną muzyczną każdego wieczoru dzieje się 10 czy 20 a naszą, polską? rzeczy wartych obejrzenia, często Tak i nie. Zależy, na co patrzysz. adresowanych do tej samej publiki.

12

KONTRAST 4(20)/2013


WYWIAD

Wydaje mi się, że to wspaniała sprawa dla słuchacza, ale dla zespołu to wielki czynnik ryzyka. W tym sensie, że można organizować koncert i go świetnie promować, i za jednym razem mieć 300 lub więcej osób na widowni, a za drugim 50, dlatego że ktoś pójdzie na inny koncert w podobnym stylu. W Polsce zespoły aż tak zaciekle ze sobą nie konkurują, więc w tym sensie kapele mają łatwiejszą drogę.

słuchać niczego nowego, bo ona jakoś wniknie do podświadomości i sprawi, że moje piosenki staną się mniej oryginalne. Staram się robić rzeczy, które są super, niezależnie od tego, do czego będą one podobne.

Czy zastanawiałeś się kiedyś nad przejściem na inny gatunek muzyczny? Coś bardziej popularnego? Nie, do popu mnie jakoś nie ciągnie. Muzykę chyba najlepiej dzieli się na tę złą i tę dobrą. Jeżeli coś będzie bardziej melodyjne i może być określone jako pop, to mam nadzieję, że po prostu będzie to dobry numer. W tym sensie nie zamykam sobie tej furtki, ale cały czas jeszcze szukam swojego stylu. Fakt, że ta ostatnia płyta była bardziej rockowa, jest tylko jakimś krokiem przejściowym do tego, co chciałbym następnie zrobić. Jesteśmy tydzień po pierwszych nagraniach do następnej płyty, która będzie miała w sobie tę rockową stylistykę, ale też będzie z domieszką elektroniki i elektronicznych bitów. W tym sensie to na pewno będzie podróż w nowy gatunek.

Jak doszedłeś do własnych utworów, skoro zaczynałeś jako „grajek” w Londynie? Bardzo późno zacząłem pisać własne piosenki. Wcześniej nie miałem czasu czy inspiracji, żeby to zrobić, bo na gitarze gram od jakichś 16 lat. Po studiach w Anglii jechałem na stypendium do Indii. Odbywało się to w Delhi. W tym samym czasie panowała tam epidemia dengi (to jest choroba nazywana „gorączką węgla”). Zacząłem odczuwać jej objawy, więc złapałem paranoję. Leżałem w hotelu w Indiach i myślałem sobie: Umrę i jeszcze nic w życiu nie osiągnąłem; i obiecałem sobie, że jeśli z tego wyjdę, zreformuję polską edukację i zajmę się muzyką. Potem przyszedł lekarz, dał mi jakieś piguły i na drugi dzień byłem już zdrowy, ponieważ okazało się, że to tylko przeziębienie indyjskie. Dało mi to trochę do myślenia, że powinienem zająć się muzyką, bo naprawdę chcę to robić. Od tego czasu zacząłem dość intensywnie rozwijać się w tym kierunku.

Ludzie porównują Cię do The Black Keys albo Johna Mayera. Inspirujesz się nimi? Tak! Słucham tej muzyki i mi się podoba. Jeśli jestem porównywany do takich artystów, to super. Szczególnie przed nagraniami staram się mało słuchać innej muzyki, ale nie mam aż takiej paranoi, żeby nie

Czy masz jakieś rady dla początkujących muzyków? Myślę, że przede wszystkim trzeba skupić się na robieniu dobrej muzyki. Na robieniu muzyki, która nie ssie, ale która jest fajna. Oczywiście są sposoby na taką tanią popularność, np. pójście do talent show i wypromowanie się. Według mnie, po pierw-

fot. Aneta Strzelec

sze, jest to pójście na łatwiznę, a po drugie, i tak ostatecznie sprowadza się to do tworzenia muzyki, której ludzie chcą słuchać, którą kocha się samemu i która jest prawdziwa. Tylko taka muzyka może przetrwać i rozwinąć się, bo zespoły, które tworzą muzykę dla czegoś innego niż dla niej samej, są skazane na to, żeby skupiać się na popularności i innych bzdetach, a nie na tworzeniu. Najważniejsze to skupić się na dobrej muzyce i nauce umiejętności, które sprawią, że będziemy niezależni. Dzisiaj nie wystarczy być wokalistą czy instrumentalistą, trzeba być też obeznanym w produkcji i rejestrowaniu muzyki. To szumnie nazywa się byciem producentem muzycznym, ale tak naprawdę sprowadza się do paru kluczowych umiejętności, które polegają na tym, że jesteś w stanie tę muzykę nagrać, pokazać komuś i przesłać dalej. Myślę, że to jest najważniejsze, aby młodzi muzycy nie czekali, aż ktoś znajdzie czas dla nich, tylko żeby byli niezależni, czyli tworzyli muzykę zupełnie sami. Wracając do początku pytania - trzeba być niezależnym, skupiać się na świetnej muzyce, a ludzie, którzy szukają dobrej muzyki, docenią w końcu twoją pracę. Ja postępowałem w taki właśnie sposób. Nie czekałem, aż wydam jakiś wielki album i że nie wiadomo kto się mną zainteresuje, tylko wbiłem się z chłopakami do studia na 8 godzin, nagraliśmy pierwszą EP-kę. Teraz też nie czekałem na wytwórnię, aż sypnie budżetem, tylko zacząłem nagrywać następny album. Rozmawiali: Marta Szostek, Dawid Przystup, Aneta Strzelec

13

KONTRAST 4(20)/2013


FELIETON

L

udzie XXI wieku mogą zauważyć „podwojenie” świata. Świat za oknem oraz za monitorem. W każdym z nich człowiek chce się odnaleźć. Lecz znaleźć własne miejsce to trudna sprawa. Mimo wszystko jest to jak najbardziej wykonalne. W czasach przesyłania informacji w jedną i drugą stronę w ułamku sekundy, dobrze jest znaleźć własne miejsce w tym bezkresnym świecie. Świecie Internetu. Nie chodzi mi jednak tutaj o konto na Facebooku. Chciałabym zwrócić uwagę na coś odmiennego i o wiele bardziej przydatnego do rozwoju osobistego. Coś, gdzie możemy kształtować i śmiało wyrażać opinie. Mowa o blogu. Nie jest to rzecz nowa czy niezwykła. Każdy z nas przynajmniej raz w życiu odwiedził czyjegoś bloga. Skąd w ogóle powstała inicjatywa ich stworzenia? Bardzo możliwe, że blogerzy poczuli potrzebę stworzenia dla siebie wcześniej wspomnianego kącika we wszechświecie – bo mieli coś do powiedzenia innym – oraz bo okazało się to opłacalne zarówno pod względem duchowym, jak i materialnym. „Gama kolorów” bloga jest niczym wejście do sklepu z farbami – każdy znajdzie tam coś dla siebie, a i tak będzie miał problemy z odpowiednim wyborem. Można stworzyć swój pamiętnik internetowy, w którym dzielilibyście się zabawnymi historyjkami i

thewisdompearls.com

poglądami. Fotoblog, na którym zamieszczalibyście swoje zdjęcia. Videoblog, na którym polecalibyście ulubione filmiki, a nawet dodawali własne. To wszystko kształtuje nas samych – stajemy się odpowiedzialni, rzetelniejsi, a także bardziej systematyczni.

własne stylizacje, by pokazać nie tylko to, co jest na topie, a co nie, lecz także, by pokazać swój styl. Coś niby tak prostego, pomyślelibyśmy, a przecież blogi modowe są bardzo często odwiedzane. Z tego rodzaju odwiedzin, oczywiście, korzystają obie strony. Jeżeli blog jest często wyświetlany, istnieje szansa zarobku, na przykład na reklamach. Wklejenie obrazka o butach czy nawet o produkcie spożywczym dostarcza na nasze konto pieniążki.

Ostatnimi czasy taki typ zajęcia jest niezwykle atrakcyjnym sposobem na zarabianie – szczególnie wśród młodych ludzi. Na pewno każdy z was słyszał o blogach modowych, na których blogerki - nazywane z nutką ironii „szafiarkami” - łączą Choć teraz może wydać się to śmieszne, istnieje duże prawdopodobieństwo, iż za kilka lat działalność takiego bloga będziemy mogli dodać do swojego CV. Nasza rzeczywistość idzie bowiem właśnie w kierunku technologii. Z Internetu korzysta każdy. Czemu więc nie uważać by tego za swoje hobby? Ważne jest, by nastolatek czymś się interesował. By poszerzał własną wiedzę w wybranej dziedzinie. Bo tak się właśnie dzieje, między innymi, poprzez rozmowy z ludźmi o podobnych pasjach. Nie zapominajmy, że nie jesteśmy w blogosferze sami. Możemy komunikować się ze znajomymi na całym świecie. A oni z nami i naszym własnym kącikiem. jerzyborkowski.pl

Marta Cecelska

14

KONTRAST 4(20)/2013


otografia - jedno słowo, wiele znaczeń. Dla jednych to wspomnienia, przenoszenie się w przeszłość, wyjątkowy sposób na wyrażanie siebie, dla innych metoda na życie. Są jednak tacy, którzy uważają, że to zwykły kawałek papieru. Każdy z nas chociaż raz trzymał aparat fotograficzny w ręku, by coś uwiecznić. No właśnie... aparat. Rzecz niezbędna do robienia zdjęć. Gdy wchodzimy do sklepu z takim sprzętem, dostajemy oczopląsu od modeli, które tam widzimy. Trudny wybór, więc który będzie odpowiedni dla nas? Jeżeli robimy zdjęcia amatorsko, nie potrzebujemy zagłębiać się w tajniki światłocieni; najlepsza będzie zwykła cyfrówka, a nawet telefon. W tej kwestii sprzęt nie ma większego znaczenia. Jeżeli jednak połkniemy fotograficznego bakcyla, zechcemy zainwestować w lepszy sprzęt, który da nam większe możliwości. W tym momencie zaczynają się schody. Teraz zapewne większość uważa, że jeżeli mówię o lepszym sprzęcie, mam na myśli lustrzankę. Tutaj was zaskoczę. Może to być kompakt, ważne jest natomiast, aby miał ustawienia manualne. Gdy poczujemy jednak, że chcemy to robić na poważnie, czyli częściej niż sporadyczne strzelenie fotki, lustrzanka to dobry pomysł. Oprócz tych dwóch wymienionych wyżej, są jeszcze inne rodzaje aparatów. Jednym z nich są lustrzanki analogowe z ubiegłej epoki, czyli mało plastiku, dużo metalu. Dla laików trudne w obsłudze. Zero techniki, trzeba zdać się wyłącznie na własną wiedzę i doświadczenie.

fot. Mateusz Wydra

Ucinanie głowy w portrecie, stawianie głównego punktu zdjęcia na środku - podstawowe błędy, których należy unikać przy początkach przygody z fotografią. Gdy robimy zdjęcia abstrakcyjne, dajmy sobie spokój z jakimikolwiek sprawami prawidłowości wyglądu zdjęcia. Tutaj można się wykazać i szaleć do woli. Nie zapominajmy o możliwości poprawy zdjęcia w programach komputerowych. Topowi fotografowie wspomagają się tego typu aplikacjami. Oczywiście są przypadki „przesadzone”, ale nie wzorujmy się na takich pracach. Ważne jest, aby fotografią przekazać innym coś, co widzimy my, ale na papierze, w sposób tak piękny, jakby widziany naszymi oczyma.

Przedstawię w skrócie, jak robi się zdjęcie lustrzanka analogową: wkładamy kliszę do aparatu, nakręcamy aparat, ustawiamy parametry na światłomierzu, odczytujemy, na jakim czasie możemy robić zdjęcia. Robimy zdjęcie. Oczywiście nie ma takiej mocy, która sprawi, że za pierwszym razem nasze zdjęcie wyjdzie idealnie. Trzeba się wiele namęczyć, aby uzyskać coś Przy pierwszych próbach tworzenia swoich dzieł nie naprawdę imponującego. Jak widać, to trudna sprawa. należy bawić się w popularne teraz fanpage na facebooku. Gdy nasza galeria zacznie nabierać Warto czytać różne fora, książki, poradniki, które pomogą rozmiarów, lepiej jest zwrócić się do kogoś bardziej nam w zrobieniu dobrego od strony technicznej zdjęcia. doświadczonego, by porozmawiać o naszych błędach. On na pewno podpowie nam, co robić lepiej, co usunąć ze zdjęcia, ewentualnie co dodać. Zgodzę się, że jeśli ktoś naprawdę jest dobry w tym, co robi, to nawet powinien stworzyć swoją stronkę, ale nie początkujący amator pstrykający migawką 5 razy!

Twórzmy obrazy twórcze, ambitne, godne uwagi, przyciągające wzrok, od których bije niezwykła łagodność, które przedstawiają obrazy, przedmioty i sytuacje obserwowane przez nas chociażby na co dzień. Dzięki temu wyjątkowe dla nas chwile pozostaną z nami na dłużej, nie tylko w pamięci. shuttersisters.squarespace.com

Marta Szostek

15

KONTRAST 4(20)/2013

FELIETON

F


AKTUALNOŚCI

W 2006 roku powstała inicjatywa zorganizowania koncertu upamiętniającego zmarłych żuromińskich muzyków. Pomysł ten poparli muzycy i zorganizowali pierwszy Koncert Pamięci Naszych Przyjaciół. Nikt tak naprawdę nie wiedział, jak to wszystko wyjdzie. Przecież ludzie w Żurominie nie mieli wcześniej do czynienia z koncertem, który będzie zarazem hołdem i ukłonem w stronę muzyków, z którymi może spotykali się na innych koncertach, a teraz już nie mają takiej sposobności. Okazja poważna, ale nie smutna, bo co może być lepszego dla muzyka niż upamiętniający go koncert? Ludzie nie umierają, dopóki żyje pamięć o nich. Od tego wydarzenia minęło już 7 lat. Organizowanie Koncertu Pamięci Naszych Przyjaciół stało się w Żurominie tradycją. Z roku na rok koncert zjednuje sobie nowych sympatyków. 2 listopada 2013 odbyła się już VIII edycja. Wielu ludzi przyszło, żeby posłuchać muzyki, zatrzymać się na chwilę, powspominać… W tym roku usłyszeliśmy młodych raperów z Verbal Smash, coś dobrego dla miłośników rapu. Następnie na scenie pojawił się Szinuk, czyli kapela ze „Stacji Ciemnogród”. To był ich pierwszy występ na Koncercie Pamięci Naszych Przyjaciół. Niespodzianką był występ dawno niesłyszanego duetu Święty Brother Band, który dawniej wielokrotnie pojawiał się na tej cyklicznej imprezie. Usłyszeliśmy także zespół Old Roads, który także od paru lat pojawia się na tym koncercie. Na scenie pojawił się także Sunflowers, ale w nieco innej wersji niż ta, którą znaliśmy wcześniej, mianowicie męski wokal został zmieniony na żeński, jednak muzyka i przekaz pozostał. Wystąpił także zespół Ikarion, który niedawno świętował swoje 15-lecie; tak jak zawsze pod sceną zebrała się rzesza wiernych fanów. Na Koncercie Pamięci Naszych Przyjaciół grali już czwarty raz. Gwiazdą wieczoru był WNDKR (wywiad z nim na stronie 12-13). Został bardzo ciepło przyjęty przez żuromińską publiczność. Podczas koncertu można było wylosować okolicznościowe koszulki, plakaty i płyty. Co roku atmosfera jest niepowtarzalna. Kto raz przyjdzie na Koncert Pamięci Naszych Przyjaciół, ten będzie chciał wrócić tam za rok. Ten koncert jest niezwykły, bo łączy pokolenia; przychodzą ludzie w różnym wieku. Widać znajome twarze stałych bywalców, ale także coraz więcej nowych, co bardzo cieszy. V edycja była moją pierwszą i tak mi się spodobało, że od tamtego razu jestem co roku. To wciąga! Więc jeśli Ty jeszcze nigdy nie byłeś na Koncercie Pamięci Naszych Przyjaciół, musisz to koniecznie zmienić. Do zobaczenia za rok! Paulina Jarzynka

fot. Aneta Strzelec

16

KONTRAST 4(20)/2013


śmieszne filmiki i dodawaj zdjęcia. Napotkamy tu wielu „hejterów”. Jeśli robisz coś… cokolwiek, możesz spodziewać się masy niepochlebnych komentarzy. Nawet za oddychanie 1. Facebook - portal społecznościowy. wspólnym powietrzem. Znajdziemy na nim wiele. Poznamy 1000 pomysłów na ściąganie, 500 na 4. Besty, Kwejk, Demotywatory itp. prezent i wiele różnych inspiracji. zbierają coraz więcej zwolenników. Dowiemy się także ciekawych rzeczy Dostarczają nam codzienną dawkę o naszych znajomych. Często prakty- memów. Co dziwne, zawierają kowane w tych czasach są związki informacje o twoim życiu. Nie myśl, przez Internet, gdzie właśnie miłość że twoja mama jako jedyna podaje okazywana jest w komentarzach w obiad, „kiedy ziemniaki się ugotują”. postaci wielkiej liczby emotikonek. Jest tu jednak wielkie siedlisko trolli 5. Gry w swoje sidła porywają coraz internetowych! Należy na nich więcej ludzi. Dzielą się na najróżniejuważać. sze gatunki. Zbyt dużo, by wymieniać. Przenoszą nas w inny świat. Często 2. YouTube - twórz swój kanał, uczą nawet języków. oglądaj ciekawe filmiki. Możemy odnaleźć tu filmiki przedstawiające Oczywiście wszystkich rzeczy, które rap nieutalentowanego ośmiolatka, robimy, jest więcej. Jako uczniowie ale także naprawdę ciekawych ludzi, często szukamy w Internecie informaktórzy wiedzą, co robią. Znajdziemy cji niezbędnych na lekcje. Internet nie również naszych muzycznych idoli. jest czymś złym. Staje się zły, gdy Wielu z nich właśnie dzięki temu zaczynamy nadmiernie go używać, serwisowi zrobiło karierę (Justin gdy to on zaczyna zabierać nam czas, Bieber, The Vamps czy Cimorelli). a korzystanie z niego staje się rutyną, trwającą nawet kilka godzin dziennie. 3. Ask - im głupsza odpowiedź, tym lepiej. Można tu szybciutko zdobyć Według badań, jednym z najczęstsławę. Jak? Odpowiadaj na pytania, szych uzależnień tej dekady jest urażając innych i prosząc o „lajki” pod właśnie Internet. W Polsce według odpowiedziami. Wstawiaj (nie) badań z 2010 roku 58,4% Polaków

FELIETON

Pożeracz czasu. Czy ty też właśnie pomyślałeś o komputerze, telewizorze lub telefonie? My jednak skupimy się na Internecie. Dlaczego większość nastolatków woli go od telewizji? W Internecie mamy pewnego rodzaju swobodę. Możemy włączyć, co nam się podoba, możemy też wyłączyć i zamienić na coś innego. A co nam w samym Internecie tak bardzo się podoba? Z badań wynika, iż nastolatkowie upodobali sobie portale społecznościowe. Przynajmniej jedno takie konto posiada około 90% nastolatków na świecie. W Internecie jesteśmy ponadto do pewnego stopnia anonimowi. Internauci stali się aktywnymi użytkownikami, którzy w pewien sposób współtworzą obraz współczesnego świata, wymieniając się poglądami. Co my, nastolatkowie, robimy najczęściej w Internecie? Oto ranking kilku rzeczy, którym poświęcamy nasz czas:

wokmat.edu.pl

posiada dostęp do Internetu, z czego około 16 milionów korzysta z niego regularnie. Uzależnienie od Internetu zawdzięczamy kilku naukowcom. Początkowo była mu przypisywana kariera wojskowa. Oparta na połączeniu kilku komputerów sieć miała służyć do lepszej komunikacji. Wszystko to działo się w roku 1969, który uważany jest powszechnie za datę jego narodzin. Radio, aby zgromadzić 50 milionów użytkowników, potrzebowało 38 lat, telewizja 13, Internet zaledwie 5. Według badań, około 77% mieszkańców krajów takich jak Francja, Hiszpania czy Wielka Brytania nie wyobraża sobie bez niego życia. Według tych samych badań, około 54% nie wyobraża sobie życia bez samochodu. Wiele osób używa Internetu do komunikowania się. Głównie dlatego, że chodzi tu o szybkość przesyłania informacji. E-mail czy chat działają niemal natychmiastowo, nie tak jak tradycyjna poczta. Mimo tego, co oferuje nam Internet, nie zapominajmy, co dzieje się w życiu realnym. Komputer stał się uzależnieniem, a przecież miał służyć tylko do pomocy. Weronika Rogozińska

17

KONTRAST 4(20)/2013


WYWIAD

M

MA – jakże brutalny sport. Agresja, uderzenie, ból, pot i gniew. Niekoniecznie – mimo negatywnych skojarzeń, to też swego rodzaju sztuka i przede wszystkim pasja. Poza tym, MMA to nie bezmyślne obijanie twarzy przeciwnika. W tym sporcie często nie liczy się, ile jesteś w stanie podnieść albo jak szybki jesteś; czasem najważniejszy jest rozum i to, jak walczysz z danym przeciwnikiem – twierdzi Kamil Łebkowski, profesjonalny sportowiec żuromiński uprawiający mieszane sztuki walki. Czy bardzo stresujesz się przed walkami? Oczywiście! Walka jest finałem długich i ciężkich przygotowań, od wygranej zależy tor, po jakim będzie toczyła się dalej moja kariera, więc stres jest ogromny, choć staram się tego nie pokazywać. Czy masz jakieś rytuały przed walką? Przygotowujesz się w jakiś specjalny sposób? I tu właśnie pomaga mi mój „rytuał”, bo przed samą walką, w szatni staram się nie myśleć o tym, co mnie czeka na ringu, odganiam od siebie złe myśli, które mogą mnie zablokować w walce. Ogólnie staram się śmiać i pozytywnie przygotować do walki. Skupienie przychodzi na parę minut przed wejściem do klatki i wtedy staram się myśleć o wygranej, o tym, że muszę dać z siebie wszystko. Staram się odganiać scenariusze tworzące się w głowie, żeby wyjść do walki jak najbardziej rozluźniony i dać z siebie wszystko. Dlaczego akurat ten sport? Co skłoniło Cię do tego, żeby zacząć walczyć? Bardzo lubię rywalizację. Przed tym sportem sądziłem, że w walce najlepsze są techniki uderzane, dopóki nie spróbowałem treningu Brazylijskiego Jiu Jitsu. Wtedy zrozumiałem, że tylko trenując wszystkie płaszczyzny walki, mogę stać się najlepszym wojownikiem, a wszystkie techniki zawiera właśnie MMA, a raczej przyjmuje MMA. W tym sporcie często nie liczy się, ile jesteś w stanie podnieść albo jak szybki jesteś; czasem najważniejszy jest rozum i to, jak walczysz z danym przeciwnikiem.

Tak, zarabiam na życie będąc zawodnikiem, staram się szukać sponsorów i jak najwięcej walczyć, ale to zwyczajnie nie wystarcza na średnie życie. Dlatego zajmuję się również sędzioCzy zarabiasz na życie, będąc zawodni- waniem gal MMA, co przynosi mi kiem MMA? Zajmowanie się tym spor- wiele korzyści, bo jest to sport, który tem kosztuje Cię wiele wyrzeczeń? kocham i dodatkowo mogę zarobić na

oglądaniu go z bliska. Dodatkowo prowadzę treningi w Międzyrzecu Podlaskim, a od następnego miesiąca planuję spróbować prowadzenia treningów w Żurominie i okolicach, więc zapraszam wszystkich chętnych po informacje. Poza tym, gdy mam czas, prowadzę indywidualne treningi

18

KONTRAST 4(20)/2013


WYWIAD i staram się wszystko tak organizować, żeby mieć czas na własne przygotowania. Często zdarzają Ci się kontuzje? Masz jakiś sposób, żeby im zapobiegać? Kontuzje są nieodłączne w sporcie i trzeba się do tego przyzwyczaić, ale na szczęście nie zdarzają mi się często. Moim sposobem jest niezamykanie się na jedną dyscyplinę sportu. Trzeba ćwiczyć najróżniejsze ruchy, żeby mięśnie i stawy były przygotowane na każdą możliwość. Pomocna jest w tym gimnastyka; zawsze bardzo lubiłem ćwiczenia gimnastyczne i myślę, że teraz to procentuje. Co poradziłbyś młodym, początkującym sportowcom, którzy marzą o zajmowaniu się mieszanymi sztukami walki zawodowo? Czym kierować się w rozwoju i jak motywować do dalszej pracy?

Poradziłbym ciężką pracę i upór w dążeniu do celu, bo to są dwie najważniejsze rzeczy w drodze do sukcesu. Wszystko inne jest nieważne, bo jeżeli naprawdę czegoś chcesz, to nic innego nie może ci w tym przeszkodzić. Jeżeli brak ci miejsca do treningu, stwórz je sobie. Jeżeli brak ci osób do treningu, znajdź podobnych do siebie. Jeżeli brak ci motywacji, spójrz w lustro i powiedz

sobie, czego tak naprawdę chcesz i czy jesteś w stanie o to walczyć. Nie chcę, żeby mnie ktoś źle zrozumiał, najlepiej trenować pod okiem dobrego trenera, ale czasem trzeba korzystać z tych możliwości, które się ma. To jest moja recepta na sukces. Rozmawiali: Weronika Rogozińska Michał Stępień

Zespół „Sunflowers” ogłasza konkurs dla tekściarzy. Jeśli piszesz teksty do piosenek, jest to konkurs dla Ciebie! Jeśli nie, to może warto spróbować? Nagrodą jest utwór, który zespół „Sunflowers” zaaranżuje i dołączy do swojego repertuaru z TWOIM tekstem. Nadsyłajcie teksty na adres kontrast@zuromin.com. Taka okazja może się już nie powtórzyć!

19

KONTRAST 4(20)/2013


PORTRET

J

esiennego dnia, podczas przesiadywania w pokoju razem z przyjaciółką, ta uznała, że musi podzielić się ze mną czymś niesamowitym. Myślałam, że będzie to kolejny zabawny mem z kotem lub piękne zdjęcie. Byłam w szoku, gdy usłyszałam cudowny głos (w dodatku tekst piosenki był po polsku!) i elektroniczne dźwięki. Przez następne godziny byłyśmy pochłonięte tylko nimi. O kim mowa? O zespole The Dumplings. Skąd są? Skąd się wzięli? Czym się zajmują? Kto należy do zespołu? Dziewczyna – szesnastoletnia Justyna i chłopak - siedemnastoletni Jakub. Dwoje przyjaciół ni stąd, ni zowąd z Zabrza pojawiło się w programie Łukasza Jakóbiaka („20m² Łukasza”), a pierwszy koncert zagrali na Warsaw Fashion Weekend. To wielki początek, szczególnie jak na licealistów. Cały urok polega na tym, że nie tworzą w dobrym studiu, lecz w domu – przed komputerem. Dziewczyna ma głos jak młoda Florence Welch (z Florence and the Machine), a chłopak zajmuje się wyjątkowo oryginalnymi kompozycjami. Na pytanie Jakóbiaka, czy gra na jakichś instrumentach, odpowiedział: Gram na tym, na czym potrzebuję grać. Słuchając zarówno ich polskich, jak i zagranicznych piosenek, uznałam, że nasza scena muzyczna nie kuleje aż tak bardzo. Ratuje ją kilka dobrych zespołów, a jednym z nich zaczynają być młodzi ludzie, nazywający swój duet „pierożkami” (bo to oznacza

The Dumplings), którzy rzucają się na głęboką wodę. Nie zaczynają od coverów, występu w talent show i wywiadu dla gazetki szkolnej. Ale to żaden przypadek; ich nieziemski talent i perfekcyjna współpraca robią swoje. Kiedy piętnasty raz obejrzałam wywiad, we wcześniej wspomnianym internetowym talk-show „20m² Łukasza”, najbardziej poruszyła mnie ich skromność i naturalność. Nie wypowiadali się jak inni muzycy na tematy różne i najróżniejsze, ale mówili o muzyce z taką pasją, że chciało się wysłuchać każdego ich kawałka i sprawdzić, czy są tacy dobrzy, na jakich wyglądają. Nie zawiodłam się. Ona potrafi wyczarować swoim głosem chyba wszystko, a on wpleść w to cudowne dźwięki, które siedzą w głowie przez następne godziny. A co gorsze, w głowie siedzi też to, że są moimi rówieśnikami. Oni jeżdżą po Polsce i grają koncerty, tworzą dobrą muzykę, poznają ludzi i dzielą się swoim talentem. Ja za to siedzę przed komputerem i czytam komentarze pod każdym ich utworem i odświeżam fanpage na Facebooku z nadzieją, że udostępnili

coś nowego. Można im tylko gratulować i życzyć jak najwięcej powodzenia i motywacji do dalszego działania albo wziąć się do roboty i też zrobić coś fajnego i kreatywnego. Jesteśmy młodzieżą, przed którą świat stoi otworem, a większość z nas ogranicza się do najprostszych czynności. Wstać, iść do szkoły, przeżyć dzień, powrót do domu, Facebook, lekcje, Facebook, kąpiel, sen. Bo po co zrobić coś nowego? Po co się wybić? Przecież brak możliwości, bo mieszkamy w małym miasteczku bez przyszłości. Tak naprawdę jest to stek bzdur, bo jeśli chcesz coś zrobić, możesz równie dobrze wykonać to u siebie - w małym pokoju. Ale tak jest najprościej zrzucić winę na miejsce zamieszkania, jednak jest to ucieczka od zrobienia CZEGOŚ. Współcześnie ludzie mający największy wpływ na kulturę to młodzi ludzie. Warto o tym pamiętać: świat jest dosłownie w naszych rękach! Aneta Strzelec

20

KONTRAST 4(20)/2013


Jakie święto się zbliża? Ola: Boże Narodzenie! Natalia: Wszystkich Świętych.

Co to jest horror? Ola2: Coś strasznego. Natalia: Ja wiem, co to jest! Chyba wiem. A nie, nie wiem… Co wam się kojarzy z Dniem Zapomniałam. Wszystkich Świętych? Mateusz: Taki straszny film. Ola: No, że się modli. Ola: Ja widziałam kiedyś taki film Wiktor: Że się chodzi na cmentarz. o wikingach i jednemu leciała krew, Ola: I jeszcze dużo kwiatów jest. tak mocno bardzo. Igor: Zapala się znicze. Paulina: My oglądamy takie filmy Wiktoria: Kwiaty się stawia na grób. o wampirach, nie Ola? Ola2: Nie. Czy wiecie, jakie święto jest Lena: Ja oglądałam horror. obchodzone dzień wcześniej? Wszyscy: Halloween! Oglądaliście jakieś horrory? Paulina: W Halloween przychodzą Ola2: Ja oglądałam „Harry'ego duchy i trzeba się przebierać. Pottera”. Paulina: Ja też! Ja też go oglądałam! Co się robi tego dnia? Mateusz: A ja kiedyś spałem z mamą Paulina: I jeszcze się przebiera i oglądałem taką bajkę, że dwóch w straszne potwory! panów tak strzelało, o tak i to było Igor: Ja będę w nietoperza przebrany. straszne! Marta: Albo można się ubrać za Lena: Ja kiedyś oglądałam taki film, że wampira. pan schodził do piwnicy i się strasznie Czarek: Za Babę Jagę też! bał, bo wszędzie była krew, a on nie Ola2: Wycina się dynię. wiedział, skąd ta krew jest. Mateusz: Ja się przebiorę za Czarek: Ja oglądałem takie coś, zombiaka. „Harry'ego Koptera”, ostatnią część Lena: Można przychodzić do domów i tam był taki duży troll. i mówić: Cukierek albo psikus! Ola2: Ja oglądałam horror, że się Natalia: Ja sobie kupię strój chroni świat. zombiaka. Lena: A w takiej jednej bajce Czarek: W Hajoween przychodzą „My Little Pony” były dwie siostry duchy i ja raz takiego jednego bardzo i ta jedna siostra była zła i jak to złego ducha widziałem. W Wylazłowie oglądałam, to chciałam, żeby ci go widziałem… dobrzy tych złych pokonywali. Ola: Zapala się dynię. Czarek: A ja oglądałem tego Lena: Albo można włożyć do dyni „Harry'ego Koptera” ostatnią płytę, taką lampkę, żeby świeciła. ale nie tam pierwszą, tylko ostatnią Mateusz: Albo maski sobie można taką płytę. I wiesz co się stało potem? zrobić straszne. Ja sobie robię maskę zombie boya! Nie wiem. Paulina: A wujek zrobi mi taką maskę, Czarek: Harry Kopter zadrapał tak że cała sala się schowa. i już nie żył. Ola2: Ja mam maskę czarownicy. Mateusz: Ja nic nie oglądałem, tylko Lena: Można sobie zrobić maskę boję się duchów. z gazety. Ola: Ja tak samo.

Czego jeszcze się boicie? Wiktor: Ja to się boję, że przyjdą dinozaury, dlatego chowam się w kołdrę, jak śpię i odwracam się w drugą stronę, i patrzę na ścianę. Ola: Ja się boję tych potworów, co wychodzą z szafy. Paulina: A u mnie kiedyś był duch prawdziwy, co poruszał firanami. Naprawdę, bo mojego taty ani mamy nie było, ani brata. Mateusz: Ja to się boję ciemności. Wiktor: Ja się też boję strasznych cieni, bo przerażają mnie. Igor: Boję się też nietoperzy. Lena: Jak ja się boję, to chowam się pod łóżko. Mateusz: A ja to się boję tych takich nietoperzów, co mogą strzelać głowami, rakietami i do tego jeszcze muchomorami! Czarek: A ja mam takiego „Minecrafta” pirackiego na tablecie i tam się robi noc, i wilki chodzą, i muszę sobie zbudować szybko dom. A kiedyś chciałem sobie zbudować, ale miałem za mało klocków i mnie wilki zabiły, bo to było na życia. Od nowa muszę grać, bo zobaczyłem, czy mam życia i nie mam. Ola2: A ja jeszcze chcę powiedzieć, że widziałam ducha, co strzelał muchomorami i jeszcze bombami. W moim bloku go widziałam. Czarek: A ja się boję „Harry'ego Koptera” i już! Olga Żurawska Dawid Przystup

21

KONTRAST 4(20)/2013

MALI EKSPERCI

Oto gremium niepowtarzalnych i niezależnych specjalistów. Przedszkolaki odpowiedzą na każde, nawet najtrudniejsze pytanie. Nikt też nie potrafi tak zręcznie zmieniać tematu. O „Hajoween” i różnych strachach opowiadają mali eksperci z Przedszkola nr 2 w Żurominie.


MŁODZI TWÓRCY

Foreverness Setki, tysiące, miliony. Lustro umysłu rozbite na miliard odłamków. Maluteńkie okruchy powoli zaczęły zbijać się w mniejsze gromadki, a te w coraz większe, by znów utworzyć całość. Pojedyncze, nieskładne myśli przeskakiwały między nimi niczym wyładowania elektryczne w trakcie burzy. Urwane słowa, obrazy i błyski wspomnień wędrowały każde na swoje miejsce. By znów stać się tym, kim nie jest. Kim od dawna nie był… W końcu wróciła zdolność myślenia. Cholera… Zawsze to samo… Każdy powrót do Criyo był trudny. Sam już nie pamiętał, ile razy powracał. Powinien był czuć się szczęśliwy, ponieważ niektórzy w ogóle nie wracali i kończyli swoje nie-życie ostatecznie. Jednak tak się nie czuł. Chciał odejść, ale nie mógł. I nie była to bynajmniej jakaś jego niesamowita umiejętność, po prostu INNI nie pozwalali mu odejść. Jednak ten powrót wydał mu się szczególny. Przez zaledwie ułamek sekundy był znowu sobą. Człowiekiem, mieszkającym na Ziemi. Nie pamiętał, jak miał na imię, zapomniał o tym setki milionów lat temu. Pamiętał tylko ją. Jedyne wspomnienie, jakie mu zostało. On, stojący w drzwiach jak idiota z twarzą całą w śniegu, i ona, trzymająca już kolejną śnieżkę w pogotowiu. Zaśmiała się swoim krystalicznym, dźwięczącym śmiechem i rzuciła się do ucieczki. - Nie złapiesz mnie! – krzyknęła tylko i zniknęła między drzewami. Zaczął ją gonić. Nigdy w życiu by jej nie złapał, gdyba sama nie dała mu się złapać. Padli ze śmiechem w śnieg. Jak cię zaraz... – nie dokończył, zamknęła mu usta pocałunkiem. Nie czuł zimna wokół, tak jakby przez ten jeden moment zamknęli się w bańce pełnej ciepła i światła. Wokół panowała nieprzenikniona ciemność skandynawskiej nocy, a na niebie płonęła zorza… Wspomnienie urywało się dokładnie w tym momencie, przez co wydawało się, że ich pocałunek trwał wiecznie. Chociaż… może wydawało mu się tak dlatego, że sam istniał już tyle czasu… Dla człowieka byłaby to wieczność. A przynajmniej naprawdę długi szmat czasu. Criyo nie był jak inne światy. Właściwie to nie da się go opisać, można tylko, mniej lub bardziej skutecznie, próbować. Każdy z Wszechświatów był skazany na zagładę, kiedy tylko rozpoczął swoje istnienie. Nasz, czyli ten, w którym był Układ Słoneczny z naszą Ziemią, umarł dawno temu. Nie było w nim zbyt wiele życia, w porównaniu do innych był wymarły. Zresztą wtedy jeszcze myśleliśmy, że jesteśmy sami we Wszechświecie. Moglibyśmy wiele osiągnąć gdybyśmy tylko nie byli tak głupi, egoistyczni i chciwi. Sami zniszczyliśmy własny świat, i to na długo przed końcem wszystkiego. Niewielu z nas udało się uratować. Przeżyli tylko ci, którzy potrafili się dostać do Criyo. Ci, którzy potrafili wyrwać się z okowów swych śmiertelnych ciał. Criyo to przestrzeń wypełniająca pustkę między wszystkimi Wszechświatami. Jego sfery fizycznej nie potrafiłbym opisać, choćbym starał się, jak nie wiem. Ciężko opisać miejsce, które ma 41 wymiarów. Najbardziej przypomina sieć. Taką, jaką stworzyliśmy na Ziemi, tylko miliard razy większą, szybszą, i bardziej zamieszkaną. Są tu odpowiedniki naszych ziemskich miast, czyli skupiska różnych istot przybyłych z bardzo odległych miejsc w całym Uniwersum. Pod nami, nad nami i wokół nas jest Otchłań. Granica. Właściwie to nie wiemy, co za nią jest, ponieważ każdy, kto spróbuje ją przekroczyć, zostaje w niej zatrzymany na zawsze, bez możliwości ucieczki. To gorsze nawet od śmierci. Każda z istot, które tu są, przybyła ze swego Wszechświata, który najpewniej nie istnieje od setek eonów lat. Żadne z nas nie ma fizycznego ciała, zostawiliśmy je w naszych umierających światach. Najprościej przyrównać nas do informacji, do impulsu, który jest w wiecznej wędrówce. Wędrujące świadomości pozbawione ograniczających je ciał. Jednak nie jesteśmy nieśmiertelni. Możemy zostać zabici i wtedy zostajemy pochłonięci przez innych. Jednak ja nie mogę umrzeć. INNI się mną „opiekują”. Są tymi, którzy mają władzę nad wszystkimi i wszystkim. Nie zawsze tak było. Ale każdy, kto tu przybywa, przynosi ze sobą swoje cechy, nawyki i przyzwyczajenia. Każdy jest tutaj taki sam, jaki był wcześniej. Większość jest taka, jak my dawniej na Ziemi. Samolubna, żądna władzy i chciwa. Dlatego jest, jak jest. Służę im jako magazyn informacji, i dlatego tracę wszystko, co pamiętam. Właściwie to nie pamiętam już nic oprócz tego jednego wspomnienia… ----Co jest? Gdzie ja jestem? Dopiero teraz zauważyłem że otoczenie wygląda inaczej niż zwykle. Nie zauważyłem ani śladu niesamowitej feerii barw, która zawsze mnie otaczała. Nie słyszałem delikatnej muzyki sfer oddziałującej na każdego przybysza. Nie czułem też niczyjej obecności. W Criyo zawsze wyczuwało się innych, nawet jeśli żyło się z dala od wszystkich, jak ja. Mimo że zawsze starałem być jak najdalej od kogokolwiek, to czułem ich obecność. Zawsze widziałem odległe crityen, jak nazywaliśmy nasze miasta, płonące niczym hipernowe i oświetlające przestrzeń niczym ogromne lampy. Nie dało się ich nie widzieć. Czułem się jak maleńka rybka w akwarium, którą wszyscy oglądają przez szybę. I śmieją się. Teraz tego nie czuję. Jest tylko ciemno i zimno. Nagle przypominam sobie wszystko z poprzedniego nie-życia. A przynajmniej większość. Nie zostałem zabity jak zwykle. Teraz pamiętam… Ciąg dalszy w kolejnym numerze "Kontrastu".

K.A.

22

KONTRAST 4(20)/2013


każdej szkole dochodzi czasami do zabawnych sytuacji. W każdej szkole padają niekiedy komiczne powiedzonka. Żuromińskie placówki nie stanowią wyjątków! Razem ze znaną z facebooka „Wyjałowioną pustynią egzystencji” (profilem, na którym uwieczniane są dowcipne historie z żuromińskiego ogólniaka) stworzyliśmy w „Kontraście” rubrykę poświęconą szczególnie śmiesznym wydarzeniom z życia szkół powiatu żuromińskiego. Jeśli przydarzyły się wam w szkole ciekawe sytuacje, którymi chcielibyście podzielić się ze wszystkimi, informujcie nas drogą mailową lub przez nasz profil na facebooku. Miłego czytania!

Wyjałowiona pustynia egzystencji

Nie ziewaj, bo jeszcze sobie szczękę złamiesz!

Bezwarunkowe warunki kapitulacji.

Komentarz szkolnej pielęgniarki na temat mężczyzn z pewnej klasy: "Wasi chłopcy to takie fujary!"

- Sorko, Tusk jest Żydem, czy Murzynem? - To zależy, jak kto na niego patrzy.

Lekcja religii o eutanazji, aborcji itd. Uczeń: Jak patrzę na niektóre osoby, to staję się zwolennikiem aborcji. Cięta riposta księdza: Patrząc w swoje odbicie lustrzane?

Gimnazjum nr 1

Czym różni się słoń od fortepianu?... Fortepianu nie da się zasłonić!

Jak nazywa się kot w puszce?... Puszek!

Nauczyciel do uczniów: Czuję się jak sejmowa komisja śledcza. Zadałem wam pytanie, wy odpowiedzieliście, a ja nie zrozumiałem pytania.

ZSP

- Rozumiemy? - Nie. - No to lecimy dalej.

- Sorze, Internet nie chodzi w sali 29. - To teraz idź i zobacz, czy przyszedł.

Uuuuuu, panie kolego, tam tutaj to tak nie tak jest zrobione!

23

KONTRAST 4(20)/2013

ZŁOTOUŚCI

W


Mikołajki

Obiektyw na jesień

Obiektyw na jesień

Dzień Niepodległości

Obiektyw na jesień

Dzień Niepodległości

fot. ŻCK


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.