Tatata by Joanna Maj

Page 1

tatata



ta ta ta



Wszystkie dzieci jeździły z rodzicami na wakacje nad morze. A tam wspólnie opalali się, leżąc plackiem na plaży, zbierali muszelki, spacerowali sopocką promenadą, jedli gofry i kręcone włoskie lody z plażowej budki, karmili mewy resztkami taniej ryby ze smażalni... Wszystkie – oprócz mnie. Moje dzieciństwo nieznacznie odstawało od normy lat 90. Razem z ojcem chodziłam codziennie rano do portu, kupić świeżą rybę na śniadanie – a tam mężczyźni w sztormiakach i grubych rękawicach za każdym razem rzucali flądrami – które są w tak prymitywnie zabawny sposób galaretowatosprężyste. Odwiedziłam stocznię, gdzie zamiast słońca, zażyłam godzinnego wykładu na temat wyporności statków, nad Zatoką Pucką nauczyłam się łapać meduzy tak, aby się nie poparzyć, a na Helu prawie utonęłam, gdy ojciec wrzucił mnie do wody, z nieco zbyt patetycznym jak na sytuację, hasłem na ustach „Płyń córko, płyń!”.




— Dlaczego chciałeś zostać marynarzem? Ty? Chłopak z malutkiej wsi na zapomnianym podkarpaciu? — Chyba za dużo naczytałem się Białego Jaguara.





To 30 lat. Chcesz zrobić taką moją podróż sentymentalna? To słuchaj uważnie. Tu było życie: Pewex, Dziwki, Cinkciarze, Baltona...






Tititi tatata tititi. Śmieszne. Tak się nadaje, gdy ludzie umierają. Save our souls po angielsku to będzie, nie?








I on wtedy mówi do mnie : „Wreszcie na lądzie; słuchaj młody, zawsze chciałem mieć ciebie w załodze, mam wakat, zaciągnij się i w miesiąc zrobię cię Pierwszym na Bornholmie.” Nie mogę. „Ale jak to, przecież zawsze chciałeś ze mną pływać?” Nie mogę... znowu będę ojcem.


To dziewczynka.





Jezu, jakież to radośnie absurdalne, że po raz pierwszy zobaczyłam morze w wieku lat czternastu. A znałam je na pamięć od piątego roku życia, widziane oczami mego ojca. Wiedziałam jak wyglądają killwater, gwiazdobloki, sztorm, dryfkotwa i kaszaloty. Rozczarowało mnie. O niebo lepiej prezentowało się bowiem w ciemnościach salonu, wyświetlane na ścianie, gdzieś pomiędzy meblościanką, a kwietnikiem z paprotkami. Było fascynująco niebezpieczne; rozpięte gdzieś pomiędzy dziecięcą fantazją, a powieścią podróżniczą Fiedlera.



Fajnie, że mogę Ci pomóc. Chociaż zupełnie nie rozumiem tego co robisz.




Stojąc na lotnisku w Warszawie, z wielkim plecakiem i jeszcze większym kapeluszem, pomysł wyjazdu nagle przestał być tak cudowny, jakim zdawał się być w lutym. Poklepał mnie po plecach i szorstko, starając się ukryć troskę, powiedział : No już, przestań się mazać, teraz za późno na zmianę decyzji. - po czym odwrócił się i skierował w stronę wyjścia.






Może to i dobrze, że wycofałem się wcześniej... Zobacz co się z tym stało. To była europejska potęga. Lepiej jest opuścić bal, gdy jeszcze wszyscy dobrze się bawią. Wtedy nie pozostaje żaden niesmak.





Życie to wybory. A wybory bolą. Każdy z nich ma wpisaną w siebie stratę.






— A co jeśli do sieci wpadł delfin? — Nic. Dusił się.






W dzień obrony zrobiliśmy ostatnią zbiórkę i musztrowym krokiem weszliśmy jednak do tej fontanny. Nie wierzyli, że tak zaryzykujemy. Obraza munduru. Funkcji. Ojczyzny. Mogliśmy stracić te tytuły bardzo szybko. Ale chyba tak naprawdę nikt wtedy ich nie chciał.




Krystyn. To był taki mój kolega. Przyjaciel. I wpisałem w gogle Krystyn Grabowski i znalazłem. Nekrolog. 57 lat miał. Zawał. No bo w zasadzie ile osób w Gdańsku ma na imię Krystyn?






Kiedy jako nastolatka płakałam, mówiąc, że odejście chłopaka jest końcem mojego świata, powiedział: W tym momencie twojego życia nie może ci się przytrafić nic gorszego niż wizyta u dentysty.




Na Północnym łowiliśmy śledzie. Sto dwadzieścia siatek pławnicowych trzeba było wybierać nocą. Ręce pękały od wody, mrozu i soli. A później to wytrzepywanie ryb z siatek. Oczy piekły od tych parszywych meduz, czerwone były jak u angory. A lody? Statek cały obrastał, wyglądał jak z lukru. To było rybołówstwo, do dziś człowiek pamięta.




W sumie to cieszę się, że namówiłaś mnie na ten wyjazd. Mam dużo problemów. A bycie tutaj pomaga mi nabrać dystansu, uwierzyć na nowo, że jeśli wystarczająco mocno czegoś chcemy wszystko jest możliwe.




Niczego nie żałuję.




Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.