prawa dziecka

Page 1

Przemyślenia prawie-dziecka na temat praw dzieci...

Julia Fesz


Głośny trzask zamykanych drzwi poinformował domowników o powrocie ze szkoły Gosi. Po chwili dało się słyszeć z korytarza : – Nienawidzę szkoły! Nienawidzę nauczycieli! A już najbardziej nienawidzę nauczycielki polskiego! Z za kuchennych drzwi głowę wychyliła starsza siostra zdenerwowanej dziewczyny Natalia. Uśmiechnęła się, widząc siostrę szamocącą się z obuwiem. Z daleka można było wyczuć jej zdenerwowanie. –

Chodź do kuchni -uśmiechnęła się szeroko do Gosi, wprowadzając ją w jeszcze większą wściekłość - zrobię herbaty i opowiesz mi, co się stało.

Chcąc nie chcąc, młodsza dziewczyna powlokła się do pomieszczenia i przypatrywała poczynaniom siostry, która z niesamowitą gracją wlewała wrzątek do kubków. Zawsze zazdrościła siostrze tych wdzięcznych ruchów, dobrotliwego uśmiechu i niesamowitej dozy empatii. Sama była w mniemaniu swoim i większości rodziny przysłowiową czarną owcą, uosobieniem samolubstwa i nieróbstwa. W sumie to jedyną osobą dostrzegającą w niej dobre cechy, była właśnie idealna Natalia. Teraz uśmiechała się delikatnie, czekając na początek opowieści. –

No więc... Wszystko zaczęło się jakieś 1,5 godziny temu na polskim. Opowiadałam ci nieraz, jak wyglądają nasze lekcje. Nasza nauczycielka jak zresztą wiesz, jest dosyć... specyficzna. Weszła do klasy akurat w momencie kiedy Paweł i Marcin, oczywiście nie na serio, okładali się zeszytami. No i wtedy się zaczęło. Eh... Pomijając fakt, że wstawiła im po -20 punktów i groziła dyskredytem, to rozpoczęła swoją niezwykle długą i delikatnie mówiąc, nużącą opowieść o artykule na temat praw dziecka, który akurat wpadł jej w ręce. W Afryce dzieci głodują, blablabla... W Chinach pracują, blablabla... Mają marzenia, blablabla... Toksyczne środowisko, blablabla... Sama musisz przyznać, że to było po prostu nudne! - Gosia na samo wspomnienie lekcji robiła się czerwona ze złości – Ja naprawdę nie muszę słuchać o takich rzeczach! Sama mam wystarczająco dużo własnych problemów! Zrozum mnie, Natka... Miałam dość jej gadania, a wcale nie zanosiło się na szybki koniec. Z tego wszystiego rozłożyłam się na ławce i przestałam jej słuchać. No wiesz, zamyśliłam się. A tu nagle słyszę swoje imię, podnoszę głowę i widzę jej świdrujący wzrok na mojej osobie. i ona mówi do mnie tym swoim tonem “Nie wiesz, że lekcja nie jest od spania? Bardzo proszę, skoro się nudzisz, powiedz co o tym myślisz. I pamiętaj, że chcę usłyszeć twoją opinię. W takich tematach nie ma dobrych lub złych odpowiedzi.” Wiedziałam, że nie powinnam, ale byłam już zła i nie mogłam się powstrzymać, dlatego powiedziałam : “Uważam, że nie powinniśmy się uczyć o takich rzeczach. Jest to jeszcze mniej przydatne w życiu od znajomości wzorów matematycznych. W końcu żyjemy w kraju cywilizowanym, gdzie tak naprawdę nas to nie dotyczy.” Wkurzyła się, to za mało powiedziane... Całe szczęście uratował mnie dzwonek, ale i tak jutro zada mi wypracowanie... pewnie właśnie na ten beznadziejny temat. - dopiero teraz Gosia spojrzała na twarz swojej siostry, która wyrażała... głębokie zamyślenie.

Wiesz... nie wydaje mi się, żeby to był taki beznadziejny temat. Wypada wiedzieć o problemach, jakie są na świecie. Ty masz pracujących rodziców,


którzy zapewniają ci odpowiedni standard życia, ale znam taką jedną historię... opowiedzieć ci ją? Gosia powoli kiwnęła głową przeczuwając, że przyjdzie jej tego pożałować. *** Indie nie bez powodu nazywane są krajem kontrastów, bogatych i biednych. Nigdzie na świecie kontrasty społeczne nie są aż tak widoczne gołym okiem. Obok luksusowych apartamentów, z basenem na dachu istnieją slumsy, gdzie ludzie żyją w kartonach. Salimowi się poszczęściło. Nie mieszkał w kartonie. Meszkał w malutkim mieszkaniu bez łazienki, dzieląc zniszczoną kanapę z bratem. Wszystko dzięki temu, że ich matka dostała pracę jako sprzątaczka w niedalekim apartamencie. Jeszcze niedawno włóczyli się po ulicach i żebrali o jedzenie. Dzięki temu malutkiemu zastrzykowi finansowemu, czuł się jak król, budząc się co dzień w łóżku, a nie w ciemnym zaułku. Coraz rzadziej odczuwał także głód. Kucharki z apartamentu, gdy dowiedziały się, że ich matka posiada dwójkę dzieci, zlitowały się nad nią i zawsze przy wyjściu z pracy dawały jej jakieś jedzenie. Wiedział, że jeśli jego matka straci pracę, znów będzie musiał żebrać u turystów. Wolał o tym jednak nie myśleć. Nie teraz, gdy z prawie pełnym brzuchem maszerował wraz z bratem na pierwszy w życiu dzień w szkole. Przykro mu się zrobiło, gdy zobaczył znajomą ciemną uliczkę, a w niej dziewczynkę w jego wieku, z zabandażowaną połową twarzy. Mijał ją właśnie bogato ubrany mężczyzna i jego ubrany w czerń ochroniarz. Jak nic, jeden z mieszkańców apartamentowca. Spojrzał na dziecko z pogardą i czym prędzej się oddalił, nie chcąc oglądać takich rzeczy, które przecież jego nie dotyczą... *** Przez chwilę w pomieszczeniu panowało milczenie. Dla Gosi było ono jednak nie do zniesienia, dlatego postanowiła je przerwać –

Powiedzmy, że rozumiem, co chcesz mi przekazać. Ale i tak mnie to nie przekonuje. To w końcu Indie jak sama powiedziałaś. Różnice społeczne w tym kraju są tak duże, że nie da się ich przełamać. Ludzie tam rodzą się albo bogaci albo biedni. Nie wiem, co to ma do praw dziecka.

Jest coś takiego jak prawa socjalne, mówią one o tym, że każde dziecko ma prawo do odpowiedniego standardu życia, a także do wypoczynku, czasu wolnego, rozrywki i zabawy. Jak myślisz, czy w Indiach dzieci mają takie beztroskie życia jak my? Czy ktoś tam przejmuje się czymś takim jak prawa dziecka?

Nie. Może masz racje, że wypada wiedzieć, ale i tak mnie to nie rusza. Czego byś nie powiedziała i tak nie zmienię zdania. - mimo stanowczego głosu, oczy Gosi były jednak pełne zwątpienia.

A mogę próbować? Skoro i tak nie zmienisz zdania... ***

W Chinach od ponad 6 lat władze starają się zwalczać pracę dzieci. Nie mogą sobie


jednak poradzić z nielegalnym handlem dziećmi. Co jest w tym najgorsze? Z różnych powodów, to rodzice sprzedają swoje dziecko, aby pracowało dla fabryki. Takim właśnie dzieckiem był Mi Yang. Mając 15 lat został sprzedany, aby odpracować długi rodziców. Został zatrudniony w fabryce zabawek i często myślał o niesprawiedliwości, jaka go spotkała, bo w końcu produkował zabawki dla dzieci niedużo młodszych od niego. Marzył o wolności, ale było to dla niego marzenie nieosiągalne. Jego dzień wyglądał tak, że do fabryki wchodził gdy było jeszcze ciemno, a wychodził z niej, gdy już było ciemno. Znienawidził swoich rodziców, których nigdy więcej nie zobaczył. *** Mina Gosi była co najmniej zszokowana. Nie wiedziała, że w Chinach mają miejsce takie tragedie. Jednak była bardzo upartą osobą i nie chciała dać po sobie poznać, że opowieść siostry w jakikolwiek sposób ją poruszyła. Szybko zmieniła swój wyraz twarzy na najbardziej obojętny jaki mogła. –

Naprawdę... Gdzie są Indie? Gdzie są Chiny? Czemu wszystkie historie, które mi opowiadasz dzieją się gdzieś na drugim końcu świata? - uczepiła się jak koła ratunkowego swojego ostatniego argumentu – Odpowiedź jest prosta: bliżej nie mają miejsca takie historie. Dlatego wciąż uważam, że nie jest w żadnym wypadku nasz problem, tylko innych państw, które nie radzą sobie wewnętrznie.

Jesteś pewna, że w Polsce takie historie nie mają miejsca? Że zawsze przestrzegane są prawa dziecka? Skąd wiesz, że Polsce dzieci żyją beztrosko?

Jestem tego pewna. Wiem, że wielu Polaków ma problem z nadużywaniem alkoholu i nie twierdzę, że dzieciństwo wszystkich dzieci w Polsce jest beztroskie. Jestem za to pewna, że nie mają tutaj miejsca żadne aż tak poważne wykroczenia.

Jesteś w błędzie siostrzyczko... ***

Miałam w gimnazjum koleżankę, Darię. Chodziłyśmy do jednej klasy i w sumie byłyśmy dobrymi koleżankami. Dobrze się uczyła, grała na skrzypcach i wszyscy ją lubili. Nic dziwnego. Na jej twarzy zawsze gościł uśmiech, była miła, koleżeńska i zawsze gotowa nieść pomoc. Jednak pod koniec trzeciej klasy coś się w niej zmieniło. Wtedy umarła jej mama, a ona stała się milcząca i posępna. Praktycznie z nikim nie rozmawiała, a gdy już to robiła, jej rozmówca odnosił wrażenie, że to nie jest ta sama radosna dziewczyna. Minęły wakacje i okazało się, że w liceum także chodzimy do tej samej klasy. Postanowiłam się z nią zaprzyjaźnić od nowa i dowiedzieć, co spowodowało jej zmianę. Zdobycie zaufania Darii było bardzo pracochłonne, odpowiadała krótko, nie mówiła o sobie, a cały wolny czas spędzała w bibliotece. Jak udało mi się dowiedzieć pracowała tam dorywczo po szkole. Zdziwiło mnie to, bo sama nigdy nie czułam potrzeby pracy. W tamtym okresie nauzyciele robili nam po 3 sprawdziany tygodniowo, więc cały czas spędzałam w bibliotece ucząc się. Dużo rozmawiałam z Darią, dowiedziałam się między innymi , że jej brat wyjechał do Anglii i zatrudnił w korporacji. Parę dni później, gdy przebierałyśmy się na WF zauważyłam


na jej ciele siniaki. Po lekcjach zaprosiłam ją do siebie, poczęstowałam herbatą i prosto z mostu zapytałam, kto ją pobił. Na początku roześmiała się i unikała odpowiedzi na to pytanie, ale w końcu głęboko odetchnęła i powiedziała mi wszystko. Po śmierci matki, jej ojciec zaczął nadużywać alkoholu i w przypływie złego humoru rzucać w Darię i jej brata różnymi przedmiotami. W dodatku, zwolnili go z pracy i sytuacja finansowa całej rodziny znacznie się pogorszyła. Dlatego jej brat, nie mogąc tego znieść, wsiadł w samolot i poleciał do Londynu, obiecując siostrze, że znajdzie pracę i będzie jej przysyłać pieniądze na utrzymanie. Jednak Piotrek, bo tak miał na imię, nie zarabiał tak dużo jakby chciał i przysyłał mniej niż potrzebowali na przeżycie. Z tego powodu Daria zatrudniła się dorywczo w bibliotece i wszystko jakoś by się może ułożyło, ale Piotrek wpadł w nałóg hazardowy, tłumaczył siostrze, że wygrywał i wciąż będzie wygrywał, tylko chwilowo ma złą passę... Jednak Daria poczuła się całkowicie sama na świecie, do tej pory wierzyła w swojego brata, że poprawi nieco ich życie, ale w tamtym momencie postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce... Kończąc opowieść Daria była bliska płaczu, a ja poczułam się spetryfikowana, niezdolna do żadnego ruchu. Nie miałam pojęcia, że coś takego może mieć miejsce tak naprawdę za ścianą. Wtedy dotarło do mnie, co tak naprawdę oznaczają prawa dziecka do miłości, szacunku, edukacji... i do życia. *** –

Moment! Czy ty mówisz o Darii? O tej Darii?

O tej Darii, która jest moją serdeczną przyjaciółką, o tej Darii, która przychodzi do nas i odrabia ze mną lekcje. Zszokowana?

Bardzo! Nie miałam pojęcia, że w jej życiu tyle się wydarzyło! Czemu tego gdzieś nie zgłosiła? Przecież jej ojciec naruszał większość praw dziecka!

Nie wiem... Pewnie z tego samego powodu, dla którego nie zgłasza tego większość krzywdzonych dzieci.

Boże... A myślałam, że to ja mam poważne problemy... Głupio mi teraz, że wyzywałam rodziców, kiedy nie chcieli mi kupić nowej płyty... i że myślałam, że nikt nie ma poważniejszych problemów, kiedy pani od polskiego uwzięła się na mnie... To straszne! A więc prawa dziecka są łamane nie tylko na drugim końcu świata, ale także tu!

Wszędzie są łamane... Z reguły łamią je ludzie, dla których ważne są tylko pieniądze, tak jak wprzypadku Mi Yanga. Ale nie zawsze tak jest, czasem wynika to z faktu urodzenia się rodzinie nie mogącej ich przestrzegać. Tak było w przypadku Salima. Za nieprzestrzeganie ich odpowiada także głupota i bezmyślność dorosłych, którzy powinni być oparciem dla dzieci. Wystarczy spojrzeć na przypadek Darii. Jest wiele innych przypadków i przyczyn a także skutków nie przestrzegania praw dziecka na całym świecie.

Wiesz... Chyba wiem już, co dokładnie napiszę w wypracowaniu. Jak myślisz... Czy pani od polskiego bardzo się zdziwi jeśli na jutro przyniosę jej wypracowanie, które dopiero jutro chciała mi zadać?


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.