6 minute read

Smith / Swanson

Doomowe melodie przychodzą szybko i płynnie

Najnowsza płyta Smith & Swanson (2022) to w zasadzie następca Seamount "Nitro Jesus" (2015), czyli gratka dla miłośników w miarę przystępnego heavy/doom metalu. Porozmawialiśmy chwilę na jej temat z wokalistą Phil'em Swanson'em.

Advertisement

HMP: Dlaczego nie nazwaliście swojego nowego albumu Seamount? Phil Swanson: Nie ma żadnego konkretnego powodu, by nie nazywać tego albumu Seamount. Mogłaby być to płyta Seamount pod tytułem "Smith and Swanson". Zawartość albumu dobrze reprezentuje styl Seamount. Zawsze wraz z Timem zajmowałem się pisaniem, nagrywaniem i produkcją tej muzyki. modzielnie, tak jak robiliśmy to jako Seamount. Nigdy nie nagrywaliśmy jednocześnie, ale spróbujemy tego przy następnej płycie. Cała muzyka została nagrana w domowym studiu Tima w Niemczech, a wokale zarejestrowałem w trzech oddzielnych sesjach: jedna odbyła się w piwnicy, druga w małym domowym studiu, a ostatnia w samochodzie na parkingu (dokładnie tak brzmiała odpo-

wiedź: "in a car in a parking lot" - przyp. red.). Na następnej płycie planuję śpiewać w bardziej "komfortowy" sposób, ponieważ w końcu przestałem żyć w trasie i zdobyłem nowy, własny sprzęt.

Zawsze byliśmy duetem, chyba że akurat graliśmy na żywo.

Czy nagralibyście nowy album bez zachęty ze strony No Remorse? Czy to oni zmotywowali was do sfinalizowania wszystkiego wcześniej, niż początkowo zamierzaliście? No Remorse było zdecydowanie katalizatorem motywującym do stworzenia pełnej płyty. Jestem pewien, że z czasem powstałaby ta płyta w jakiejś formie, czy to jako Smith and Swanson czy Seamount, ale zainteresowanie No Remorse na pewno przyspieszyło ten proces.

Jak wyglądało nagrywanie Waszego nowego albumu? Czy wszystko robiliście samodzielnie w domach, przesyłając pliki tam i z powrotem? Tak, wszystko było nagrywane i przesyłane sa-

Foto:Smith/Swanson

Podoba mi się, że atmosfera nowego albumu jest w miarę stonowania, nie bardzo przytłaczająca. To zdecydowanie doom metal, ale dość melodyjny, utrzymany w zróżnicowanym tempie i przystępny dla zwykłych słuchaczy. Czy odzwierciedla to Wasz wewnętrzny spokój ducha, czy wręcz przeciwnie, włożyliście dodatkowy wysiłek, żeby to wszystko brzmiało przystępnie? Tim zawsze był bardzo spokojną i stabilną osobą (myślę, że można to łatwo usłyszeć w jego wykonaniu), podczas gdy ja żyję w chaosie i rzadko mam okazję do odczuwania spokoju. Tim gra klarownie i przejrzyście, w gruntownie przemyślany sposób. Natomiast ja śpiewam surowo, niechlujnie, pośpiesznie i często improwizuję. Wypadkową takich podejść jest muzyka ciężka lecz melodyjna, umiarkowanie brudno-czysta. Obaj miewamy swoje "momenty" i dobrze się uzupełniamy.

Na jakim etapie powstają liryki do Waszej muzyki? Czy np. nagła zmiana tonacji gitarowej solówki w "Lucifer And Diana " miała odzwierciedlać dualizm pomiędzy ogniem (Lucyfer) a wodą (Diana)? W praktyce muzyka była w 100% gotowa, zanim napisałem teksty, które wniosłyby do niej jakąś historię. Ale tak właśnie piszemy z Timem i łatwo jest mi znaleźć historię w muzyce Tima. Słowa same się piszą, gdy tylko słyszę muzykę. Muszę usiąść i być gotowy do pisania i nagrywania przy pierwszym przesłuchaniu, bo słowa i melodie przychodzą tak szybko i płynnie. Moje partie do każdego utworu są napisane i sfinalizowane w ciągu pierwszych minut słuchania.

"Refuse " to jeden z najlepszych utworów z Waszego najnowszego albumu. Lubię go ze względu na świetną melodię, mocny groove, płynnie sunące partie instrumentalne i odrobinę dramatyzmu w wokalu. Czy pamiętasz, jak dokładnie wpadliście na ten pomysł? Tim dał mi gotową muzykę krótko po ataku na Kapitol w Waszyngtonie, w którym to mieście pracuję, mieszkam i codziennie dojeżdżam do pracy przez National Mall. Wysłano nas wcześniej do domu, gdy akurat kopałem podziemne instalacje w Katedrze Narodowej. W drodze do domu mijałem "powstańców" setki grubych, niechlujnych, zagubionych i zdezorientowanych białych ludzi w średnim wieku, ze zwieszonymi ze wstydu głowami, których napędzał wrodzony rasizm i ignorancja. W "Refuse" chodzi o to, żeby ludzie wzięli odpowiedzialność za swoje idiotyzmy.

Kim jest Harry? Zastanawiałem się, może Harry symbolizuje niedoskonałe alter-ego, podświadome źródło artystycznej inspiracji i motywacji, które nigdy nie pojawia się w fizycznej postaci, choć zawsze istnieje? Harry to Harold Spengler aka Lee Tarot ze Stormwitch. Jak powiedziałem przed chwilą, słowa przychodzą same, kiedy słyszę muzykę. Nie zastanawiam się nad tym zbyt długo i żyję chwilą, a w tamtej chwili najwyraźniej romantyzowałem muzykę Stormwitch.

Oprócz heavy/doom, na nowym albumie gracie trochę retro hard rocka, zwłaszcza w utworze "Worms " . Po prostu słychać nasze wspólne muzyczne

Kto wykonał partie perkusji na Waszym nowym albumie? Tim wykonał całą muzykę na tej płycie, tak jak na każdej płycie Seamount, co jest mało znanym faktem. Kiedy zakładaliśmy Seamount, Tim i ja mieliśmy zamiar pracować z pełnym zespołem, ale pomysły przychodziły tak szybko, że w praktyce działaliśmy tylko we dwójkę. Kontynuowaliśmy to, wzywając posiłki tylko na potrzeby koncertów.

Zapytałem konkretnie o perkusję, ponieważ w amerykańskim heavy/doom metal jest jeszcze jeden wyjątkowy duet: perkusista David Snyder i wokalista Eric Wagner. David pomógł Ericowi skomponować utwory na jego pośmiertny solowy album "In The Lonely Light Of Mourning " . Słyszałem już to i uważam, że niektóre fragmenty Waszego najnowszego albumu są stylistycznie bliskie "In The Lonely Light Of Mourning " . Jak myślisz, czy David Snyder (Trouble, Black Finger) mógłby w przyszłości dołączyć do Waszego zespołu? Właściwie, o ile Tim zawsze był odpowiedzialny za perkusję, o następnej płycie rozmawialiśmy już z Justinem DeTore m.in. z Solemn Lament, Sumerlands, Magic Circle. Trouble to ulubiony zespół Justina, więc może coś w tym jest.

Ile dobrej muzyki już skomponowaliście i nagraliście, ale jeszcze nie wydaliście? Właśnie nagrywamy dwa utwory, z których jesteśmy bardzo zadowoleni. Czujemy się tak, jakbyśmy zaczynali całkiem nowy zespół. Po tym debiucie, jako Smith & Swanson, jesteśmy jednocześnie niespokojni i podekscytowani tym, że kolejna płyta na pewno okaże się lepsza niż debiut.

Czyli nazwa Seamount to już przeszłość? Mieliśmy zaplanowanych kilka koncertów jako Seamount, które zostały odwołane z powodu restrykcji, ale być może wkrótce wrócimy do tego tematu. Nie sądzę, żebyśmy nagrywali pod szyldem Seamount. Na żywo będziemy grać jako Seamount, żeby móc czerpać z większego repertuaru.

A co ze scenariuszem filmu o zaginionej dziewczynie, który opublikowałeś kilka lat temu w formie papierowej książki? Czy zamierzasz to kontynuować? Film nigdy nie został wydany, ponieważ miał być rozprowadzany w ramach trasy "Phil Swanson's Hour of 13", a ta trasa się rozpadła. Wszystkim zaangażowanym brakło zwyczajnie motywacji, mnie również. Jest właściwy czas na tego rodzaju treści, a koncepcja Missing Girl nie wykorzystała swej szansy. Żyję pisaniem, ale pewne rzeczy stanęły mi na przeszkodzie i drzwi się zamknęły. Mam nadzieję, że pewnego dnia znów się otworzą.

Czy to prawda, że nie grasz wielu koncertów, bo wolisz kontakt z naturą i zwierzętami niż z tłumem ludzi? Tak, to prawda, choć Tim uwielbia występować. Kiedy już występujemy, wszystko musi być idealnie dopracowane, a dla mnie jedynym powodem, dla którego to robię, jest możliwość spędzenia czasu z wieloletnim przyjacielem (Timem).

Foto:Smith/Swanson

Czy podzielasz perspektywę antynatalistów? Z antynatalistami w ogóle nie mam nic wspólnego. Jestem ojcem i dziadkiem bardzo wspierającym moją powiększającą się rodzinę. Moje odosobnienie wynika z samowstrętu i braku poczucia bezpieczeństwa. Przebywanie wśród innych ludzi tylko przypomina mi o tych uczuciach i je potęguje. Najlepiej czuję się we własnej przestrzeni, we własnej głowie. Kiedy rozmawiam z innymi, to właśnie wtedy wątpię w to, kim jestem. Przebywając samotnie, jestem pewny swoich myśli oraz pomysłów i wtedy mogę być kreatywny bez tłamszącego wpływu z zewnątrz.

Czy wobec tego zamieszkałeś w jakimś odludnym miejscu? Mieszkam i pracuję w Waszyngtonie, czyli w bardzo zaludnionym mieście. Pracuję na drogach i codziennie widzę setki ludzi. Nie mam możliwości mieszkania na wsi, ponieważ moja praca związana jest z infrastrukturą. Potrzebuję miejskich zarobków, żeby przeżyć, nawet w najprostszej formie. Więc pracuję, trenuję i zostaję w domu z moimi psami. Oto całe moje życie.

Dziękuję za rozmowę. Wspierając tę płytę, wspieracie szansę na ukazanie się kolejnej. Jeśli spodoba Wam się ta płyta, to następna pozytywnie Was zaskoczy pod każdym względem. Dziękuję za rozmowę i wsparcie.

Sam O'Black

This article is from: