4 minute read

In Aevum Agere

Śladami Candlemass

Muszę przyznać, że rzadko mam do czynienia z muzykami tak pokornymi, że w rozmowie na temat własnego zespołu mówią w dużej mierze o… swoich muzycznych idolach. Jest to zachowania godne poszanowania tym bardziej, kiedy sam zainteresowany nie jest żadnym nowiczkiem tylko muzykiem dużego kalibru. Bruno Masulli, bo o nim mowa, to taki właśnie intrygujący człowiek. Przekonacie się sami czytając zapis tej krótkiej rozmowy z nim.

Advertisement

HMP: Cześć Bruno! Jak mija ci życie pod dyktatem koronawirusa? Bruno Masulli: Cześć, miło cię poznać! Dzięki za możliwość zaprezentowania się na łamach waszego magazynu. Covid nie powstrzymał mnie przed tworzeniem muzyki. Początkowo żyłem w niepewności co do jutra, jak chyba wszyscy, ale szybko zebrałem się w sobie, zakasałem rękawy i zabrałem się do pracy nad swoimi muzycznymi projektami, a w szczególności nad In Aevum Agere.

No właśnie, muzyczne projekty. Jeśli się nie mylę, to w tym momencie jesteś zaangażowany aż w pięć: Annihilationmancer, Et Signvm Erat, I Miti Eterni, Power Beyond, In Aevum Agere! W każdym z nich odpowiadasz nieomal za całość muzyki. Skąd czerIn Aevum Agere to twój projekt doomowy. Co pociąga cię w tym niszowym gatunku? Po prostu kocham muzykę, metalową i nie tylko, a kiedy jesteś otwarty na różne style, to nie chcesz ograniczać się do ścisłych ram jednego tylko gatunku. Uwielbiałem thrash, amerykański power metal, death metal. Kiedy po raz pierwszy usłyszałem Candlemass, oczarowało mnie ich brzmienie, kompozycje, wokal. Pod ich wpływem mniej więcej w 2004 roku zacząłem pisać kawałki z myślą o projekcie, który ostatecznie nazwałem In Aevum Agere.

Czy pamiętasz jeszcze jakie wrażenie zrobił na tobie doom metal, kiedy po raz pierwszy usłyszałeś tak ciężkie, powolne i depresyjne dźwięki? Gdy słucha się dużo muzyki ekstre-

piesz potrzebny do tego czas, motywację i natchnienie? Wiesz, motywację i natchnienie albo się ma, albo nie. Przynajmniej moim zdaniem w tej kwestii wszystko sprowadza się do człowieka. Co się tyczy czasu, to oczywiście nie ze wszystkimi projektami jeżdżę w trasy i nie wszystkie równocześnie działają na pełnych obrotach. Na każdy z nich przychodzi swoja pora. Piszę dużo różnorodnej muzyki i kiedy czuję, że mam wystarczająco materiału, to spinam się i nagrywam nowe LP lub EP. Często nie jest łatwo, ale doświadczenie bardzo pomaga. Kosztuje to niemało poświęcenia, ale kiedy uda ci się zrealizować swój zamysł, to czujesz, że było warto.

Foto:LauraBrasile

malnej, to z czasem dopada cię efekt znieczulicy i to, co niegdyś skrajne, przestaje robić na tobie wrażenie. Mój pierwszy doom metalowy album to "Ancient Dreams" Candlemass. Jak już mówiłem, chociaż słuchałem dużo thrash i death metalu, czyli muzyki na przeciwległym końcu spektrum metalowej ekstremy, te dźwięki mnie absolutnie oczarowały. Podobnie zresztą czułem się, kiedy po raz pierwszy w bardzo młodym wieku usłyszałem hard rock czy heavy metal. Po dziś dzień odbieram tę muzykę tak samo emocjonalnie jak wówczas. Może mam wiele wad, ale znieczulica nie leży w mojej naturze. czy miała na ciebie wpływ włoska scena doom metalowa: Paul Chain, Black Hole, The Black i inni? Nie, moje wyobrażenie o doom metalu ukształtował wyłącznie Candlemass oraz zespoły z nim spokrewnione: Memento Mori, Abstrakt Algebra, Krux. Przy czym brzmienie In Aevum Agere nigdy nie było czysto doomowe. Znajdziesz w nim domieszkę innych gatunków.

Wydaje mi się, że w muzyce In Aevum Agere wyraźniej słychać inspirację Candlemass z albumu "Chapter VI" niż tych wcześniejszych. Bo go uwielbiam. Jest magiczny! Te kawałki są kapitalne! Śpiew Vikströma brzmi na nim niepowtarzalnie. Wciąż lubię wracać do tej płyty. Chociaż pamiętam, jak w 1992 roku wiele osób mieszało "Chapter VI" z błotem tylko dlatego, że zespół postanowił wyrzucić Messiah Marcolina. Krytykowali zamiast posłuchać, a gdyby posłuchali, toby się zamknęli. To świetny krążek!

Czytałeś może "Children of Doom " dziennikarza muzycznego Eduardo Vitolo? Z opisu książka wydaje się bardzo ciekawa, bo opowiada o włoskiej scenie doom metalowej, tylko że ukazała się wyłącznie po włosku. Niestety nie czytałem jej, ale znam Eduardo. Straciliśmy ze sobą kontakt, ale kilka lat temu interesował się moimi albumami.

Włochy mają bardzo pozytywny wizerunek: kojarzą się ze świetnym jedzeniem, winem, modą, samochodami sportowymi, romantyzmem, pięknymi ludźmi itd. Istnieje jednak również mniej znana, mroczna strona kultury włoskiej, którą eksplorują choćby horrory, filmy giallo, doom metal. Jak myślisz, skąd taka - wydawałoby się - trudna do pogodzenia dwoistość wizerunku? Myślę, że wszystkie kraje mają swoją jasną i ciemną stronę. Wszystko zależy od tego, jak toczyły się losy ich historii. Po prostu ludzie mają tendencję do ulegania stereotypom i myślenia schematami. Włochy są wspaniale położone geograficznie, ale każdy region ma też swoje ponure oblicze. Mieszkam na południu, w Neapolu, i jest to zdecydowanie miasto o dwóch twarzach: mamy morze i słońce, ale zarazem historię tysiącleci wojen i nieszczęść, które znalazły odbicie w mrocznych, tajemniczych, legendach. Nie mówiąc już o tym, że żyjemy w sąsiedztwie dwóch czynnych wulkanów…

We Włoszech doom metal i horrory częstokroć idą ręka w rękę. Czy i ty lubisz takie kino? Pytam głównie dlatego, że "Emperor of Hell - Canto XXXIV" brzmi bardzo filmowo, niczym ścieżka dźwiękowa. Nie, ani trochę! Teksty na płytach In Aevum Agere nie mają najmniejszego związku z horrorami. "Emperor of Hell - Canto XXXIV", podobnie jak "Canto III", to owoce mojej fascynacji "Boską komedią" Dantego, a konkretnie "Piekłem". Z literackiego punktu widzenia jest to absolutne arcydzieło. Zawiera ono wiele przerażających opisów i stąd może brać się skojarzenie z kinem grozy. Prócz tego dzieło Dantego jest niezwykle teatralne i staraliśmy się przenieść ten element na płaszczyznę muzyczną.

This article is from: