8 minute read

Kill Ritual

Jakość w świecie jednorazowych bohaterów

Lider Kill Ritual Steve Rice nie spędził pandemicznych lockdownów na słodkim nieróbstwie. Przede wszystkim dopisał nowe utwory do pozostałości z sesji poprzedniego albumu, czego efektem jest pierwsza w dyskografii jego grupy EP "Thy Will Be Done", ale też ukończył materiał na kolejną dużą płytę, która powinna ukazać się pod koniec roku. Opowiada nam o tym wszystkim: nie tylko o własnej definicji tworzenia klasycznego, melodyjnego i prawdziwego metalu, ale choćby i o tym dlaczego współczuje zombie ukrywającym się za ekranem telefonu.

Advertisement

HMP: W roku 2020 wydaliście bardzo udany album "The Opaque And The Divine " . Już wtedy zapowiadałeś też wypuszczenie EP "Thy Will Be Done " i proszę, dotrzymaliście terminu. Skąd pomysł na takie krótsze wydawnictwo? Album i tak był już dość długi, trwa bowiem ponad 45 minut, uznałeś więc, że nie ma co przytłaczać fanów muzyką, lepiej to rozdzielić? Steve Rice: Cała ta pandemia wszystko mocno skomplikowała, był problem z graniem pojedynczych koncertów, a co dopiero z wyruszeniem w trasę, więc zdecydowaliśmy, że nie możemy marnować tego czasu, i nagraliśmy trochę nowego materiału. Z sesji nagraniowych z "The Opaque..." zostały nam trzy utwory, tak jak wspomniałeś album już i tak trwał ponad 45 minut, a to jak na nasze czasy sporo. Zdecydowaliśmy więc, że wykorzystamy je przy innej okazji. Potem dopisałem jeszcze dwa utwory i uznaliśmy, że wydamy te pięć kawałków jako EP-kę, aby utrzymać się w tym świecie jednorazowych bohaterów.

A tak zupełnie przy okazji wasza dyskografia wzbogaciła się o pierwszą pozycję tego typu, bo od założenia zespołu w roku 2010 wydawaliście tylko albumy i cyfrowe single, co też jest fajnym urozmaiceniem? Tak, to pierwszy raz kiedy pracowałem nad tym formatem, ale w życiu trzeba próbować wszystkiego! A tak naprawdę, to był to efekt znudzenia i braku możliwości wyruszenia w trasę. Już od jakiegoś czasu nie koncertowaliśmy, bo albo Europa odstawiała cyrk, żaden kraj nie był w stanie uzgodnić sensownego podejścia do Covida, albo tak jak tutaj w Stanach, dominowała głupota mandatów i zwyczajnie kretyńskie podejście do wszystkiego, co dotyczy pandemii, już nie chce wspominać o Kanadzie…

Kiedyś takie wydawnictwa były na porządku dziennym - kupowałeś te wszystkie 12 " EP i MLP ulubionych zespołów, promujące albumy albo ukazujące się pomiędzy nimi, zawierające nierzadko jakieś rzadkie lub premierowe utwory? Pewnie! Do późnych lat 80. kupowałem wszystkie EP-ki, single, czy płytki Iron Maiden. Uwielbiałem, gdy zespoły wydawały więcej takiego bonusowego materiału. Myślę, że W waszym przypadku jest podobnie, bowiem zawartość "Thy Will Be Done " to nowe utwory. Do tego wygląda na to, że przekroczyliście plan, zapowiadałeś przecież cztery numery, a ostatecznie jest ich aż pięć? (śmiech) Zgadza się, tak jak wspominałem trzy utwory mieliśmy już gotowe, więc kiedy zdecydowaliśmy się wydać dodatkowy materiał, napisałem jeszcze otwierający całość utwór "Angels In Black". Myślę, że wszystko wyszło interesująco. Muzyka jest różnorodna, teksty poruszają szeroki zakres tematów.

Efekt to prawie pół godziny muzyki - dla wielu zespołów taki materiał to już album, ale wy nie poszliście na łatwiznę, bo na dużych płytach zawsze zamieszczacie znacznie więcej muzyki? Nigdy nie przejmuję się długością utworów ani tym, ile jest ich na płycie. Liczy się jakość. Zastanawiam się czy utwór skupia moją uwagę, czy ma odpowiedni nastrój i czy pasuje do reszty, te aspekty są najważniejsze. Na szczęście wydaje mi się, że mam jeszcze trochę zapału do pisania, więc po prostu idę naprzód.

Nie irytuje cię to, że poświęcasz czas na dopracowanie programu albumu, ułożenie poszczególnych utworów w odpowiedniej kolejności, po czym przy słuchaniu w streamingu nic z tego nie zostaje i odbiorca ma zupełnie inne wyobrażenie o waszym dziele, skoro obcuje z nim nie w założonej przez was formie lub wręcz fragmentarycznie? Absolutnie. Jestem starym, pierdolonym gnojem i robię wszystko po staremu. Dla mnie ważne jest to jak wszystko płynie i działa jako całokształt, dlatego najpierw zadowalam siebie. Mówiłem to już wiele razy, piszę muzykę dla siebie. Jeśli komuś się ona spodoba, to świetnie, ale to jest dla mnie, ona mnie reprezentuje. Nigdy nie będziemy jakimś wymyślonym, rzygającym popem gniotem, fabrykowanym przez profesjonalistów jakimś rzekomym autorom, "artystom". To jest po prostu okropne.

Do dziś słucham albumów w całości, nawet kiedy mogę ustawić program na CD bądź przełożyć ramię gramofonu, żeby ominąć jakiś utwór - czyżby oznaczało to, że jestem już stary? (śmiech) Tak! Ha! Stary, uwielbiam ten artystyczny aspekt albumów, ich klimat, uczucia, historie, magię; nie da się tego pobić, współczuję wszystkim zombie schowanym za ekranem telefonu.

Zawartość waszych płyt również potwierdza, że nie jesteście jeszcze wypalonymi weteranami - co sprawia, że jeszcze chce się wam pchać ten metalowy wózek o nazwie Kill Ritual? To proste, nie po to spędziłem te wszystkie lata doskonaląc swoje umiejętności, żeby teraz powiedzieć "robota wykonana", legnąć na kanapie, oglądać powtórki "Kronik Seinfelda" i jeść w jebanym McDonaldzie. Ja chcę tworzyć kolejne utwory, które będą mi się podobać i przy których będę się dobrze bawić; może nie słucham już tyle muzyki, ale wciąż uwielbiam ją grać.

Pandemia nie załamała was, bo przecież wydaliście "The Opaque And The Divine " w marcu 2020 roku, kiedy nie było mowy o koncertach, a promocja mogła odbywać się wyłącznie w sieci? To można nazwać wytrwałością albo głupotą... Ha! Co innego mielibyśmy robić? Mogliśmy siedzieć wiecznie nad albumem, czekając, aż świat wyciągnie swoje głowy z dupy, lub ruszyć do przodu i zachowywać się jak ludzie, którzy mają wolę i zapał do działania. Wolę tę drugą opcję.

Zakładam, że skoro zespół przetrwał, to udało wam się dotrzeć z waszą muzyką do wystarczającego grona zainteresowanych, może nawet poszerzyliście bazę fanów, bo ludzie mieli więcej czasu na szukanie nowych zespołów i słuchanie muzyki? Tak było. Ludzie odnaleźli kilka szarych komórek, zwolnili i zaczęli interesować się tym co naprawdę ważne. Muzyka jest zawsze otwartą bramą do spokoju ducha i lekarstwem dla duszy.

"Thy Will Be Done " to dowód, że nie zamykacie się tylko w thrashowej konwencji tradycyjny metal czy nawet progresywne odniesienia również was kręcą, czego najlepszym dowodem jest finałowa kompozycja "The Opaque Is Divine "? Dokładnie. Nie lubię być ograniczany przez ideę, że muszę się zmieścić w jakiejś cholernej szufladce, narzuconej przez jakiś bzdurny stereotyp określający jaki "powinien" być metal. Uwielbiam grać muzykę i jeśli zechcę dorzucić kilka niecodziennych składników, to zrobię to, takie życie.

Jej tytuł to świadome nawiązanie do tytułu ostatniego albumu, takie puszczenie oczka do bardziej wnikliwych słuchaczy? Oczywiście, a do tego to dla mnie bardzo osobisty utwór; powodem tego są problemy zdrowotne, które dokuczały mi podczas jego pisania. Zawsze są lepsze i gorsze momenty.

W przeszłości nagrywaliście już długie utwory, choćby "Coat Of Blood" czy "The Veil Of The Betrayer " na poprzedniej płycie, trwający prawie osiem minut, ale tym razem poszliście na całość, bo "The Opaque Is Divine " trwa o ponad minutę dłużej - jak doszło do jego powstania? Był to długi, żmudny proces czy przeciwnie, poszło jak z płatka, aż sami się zdziwiliście, że tak łatwo? Ze strony muzycznej, poszło łatwo. Ten utwór przypomina mi Maiden zmieszane z Genesis i Zeppelinem, może także trochę Sabbathów itp. Pisanie tekstu trochę mi zajęło, stresowałem się wtedy chorobą, to też wpłynęło na jego tematykę. Kompozycja ma wiele nastrojów, co bardzo mi się podoba.

"The Opaque And The Divine " było pierwszym wydawnictwem Kill Ritual z Brianem "Chalice " Bettertonem za mikrofonem. Nowa EP potwierdza, że dobrze zaaklimatyzował się w zespole i szybko znaleźliście wspólny język, co ma niebagatelny wpływ na efekt końcowy waszej pracy? Głos Briana jest dla mnie świetnym narzędziem do tworzenia, wiem, że potrafi on poruszyć wiele tematów i dopasować się do każdej koncepcji, lubię z nim pisać. Ma ten ponadczasowy metalowy styl, który świetnie wpasowuje się w nasze brzmienie. Co tu dużo gadać, okazał się właściwym gościem, gdy stanął za mikrofonem wszyscy byli zadowoleni. W dzisiejszych czasach niewielu ma tak klasyczny metalowy głos, teraz wszyscy szczekają i rzygają do mikrofonu.

Obecna sytuacja wygląda nieco bardziej optymistycznie, tak więc promocja "Thy Will Be Done " powinna wyglądać zupełnie inaczej, szczególnie w kontekście koncertów? Tak, podpisaliśmy umowę z Massacre Records i właśnie nagrywamy album, który ukaże się jesienią 2022 roku. Może wtedy świat pozwolić nam koncertować, chyba, że ten chuj Putin zdecyduje się nacisnąć guzik i rozpęta wojnę światową.

Nie masz wrażenia, że słuchacze po pandemicznych lockdownach i ograniczeniach inaczej podchodzą do koncertów, słuchają muzyki z większym skupieniem? Do wiosny 2020 roku były one czymś oczywistym, po czym okazało się, że niewiele trzeba by ich zabrakło - coś takiego zmienia ogląd całej sytuacji, do tego uczy też pokory? Nie docenisz czegoś, dopóki tego nie stracisz, prawda? Mam nadzieję, że cały ten cyrk sprawi, że ludzie zaczną bardziej doceniać swoje życie. Ciesz się chwilą i myśl o innych.

Mieliście większą tremę przed pierwszymi koncertami po tej przerwie, przygotowywaliście się do nich jakoś intensywniej niż wcześniej, żeby wypaść jak najlepiej? Nie, ten czas poświęciłem na komponowanie i doskonalenie umiejętności. Nigdy nie stresuję się przed wyjściem na scenę, dobrze się na niej czuję. to po prostu nieopłacalne? Tak, wydamy ją w tych formatach, gdy będziemy w trasie, w tym lub przyszłym roku.

Wspomniałeś, że wasz szósty album ukaże się jeszcze w tym roku - możesz już zdradzić jakieś szczegóły na ten temat: ile to utworów, z kim zamierzacie nad nimi pracować czy może kogo zaprosić do studia w charakterze gościa? Tak, planujemy wypuścić go jesienią tego roku, ale kto wie… Jeśli chodzi o detale, to jak zwykle będzie około dziewięciu utworów, stylistycznie podobnych do tego co robiliśmy przez ostatnie kilka lat. Utwory są moim zdaniem solidne i dobrze opracowane, jest kilka epickich momentów, ale też trochę krótszych kawałków, wszystkie jednak o zróżnicowanej tematyce. Wszyscy weszliśmy na wyższy poziom. Na płycie nie usłyszycie żadnych gości, postanowiłem być samolubem i zostawić wszystko dla siebie (śmiech). Nie zabraknie jednak Andy'ego LaRoque, z którym zajmiemy się miksami i produkcją. To będzie metal po naszemu: klasyczny, twardy, melodyjny i prawdziwy.

Wojciech Chamryk, Szymon Tryk i Szymon Paczkowski

This article is from: