13 minute read

The Mighty One

Pochodnia Rock'n'rolla

Premiera The Mighty One "Torch Of Rock'N'Roll" okazała się doskonałym pretekstem do przybliżenia Wam postaci kanadyjskiego gitarzysty i wokalisty Tima Steinrucka. W jego duszy płonie rockowy ogień, odkąd 43 lata temu zapoznał się z Kiss "Destroyer". Ot tego czasu całe jego życie kręciło się wokół tego rodzaju muzyki. Produkował go sam Paul Stanley, przemierzył USA z repertuarem Van Halen, stworzył najbardziej autentyczny cover band ZZ Top na świecie, a ostatnio wydał trzeci autorski krążek swojej hard rockowej kapeli The Mighty One. Podczas rozmowy pokazał mi kawałek lasu obok swojego domu, ponieważ jak wielokrotnie podkreślał - Brytyjska Kolumbia to piękne miejsce.

Advertisement

HMP: Co to znaczy, że jesteś " strażnikiem rock' n ' rollowej pochodni" (" a guardian of rock' n ' roll torch")? Tim Steinruck: (śmiech) Rock'n'rollowy ogień rozpalił się we mnie, gdy w wieku 13 lat dostałem swój pierwszy album Kiss pt. "Destroyer". Zakochałem się w tej muzyce. Wkrótce chwyciłem za gitarę. Mieszkałem na farmie w Brytyjskiej Kolumbii (Kanada), więc podpiąłem ją do bardzo długiego przedłużacza sięgającego od salonu, poprzez kurnik (mieliśmy tam aż 300 kur) aż do stodoły. Zagrałem swój pierwszy akord w życiu, poczułem wibrację, dźwięk eksplodował. Wyobrażałem sobie, że niemal wybuchł pożar. Ten ogień rock'n'rolla nadal płonie wewnątrz mnie a mam teraz 56

lat. Cała moja droga życiowa została wyznaczona przez wspomniany moment. Pochodnia (torch) odpowiada mojemu życiowemu powołaniu a rock'n'roll jest jej źródłem energii. Robię wszystko co możliwe, aby go chronić, nie tylko dla siebie, ale dla wszystkich ludzi na świecie, którzy go cenią. Wiem, że takich osób jest mnóstwo, w każdym wieku. Dostali kiedyś swój pierwszy album i od tej chwili ich życie obraca się wokół rock'n'rolla. Oto, co znaczy być "a guardian of rock'n'roll torch". niedziela była najważniejszym dniem tygodnia. Wychodziliśmy wspólnie, spotykaliśmy się z innymi członkami lokalnej społeczności a wszystko odbywało się przy muzycznym akompaniamencie. Mój Ojciec był organistą, moja Mama śpiewała, cała rodzina występowała. W tym sensie moi rodzice zainspirowali mnie do wejścia w świat show-biznesu, przygotowali do stawania przed publicznością. Jestem im za to wdzięczny. Nie wiem, czy spodziewałeś się tego po rock'n'rollowcu, który gra na dużych scenach dla wielotysięcznych tłumów.

Ważne, że osiągnąłeś wiele sukcesów muzycznych. Poprosiłbym Ciebie teraz o potwierdzenie trzech faktów - czy są prawdziwe? Po

Dostałeś album Kiss, ale miałeś również muzykalnych rodziców. Jak wpłynęli oni na Twój muzyczny gust? Moi rodzice są niezwykle muzykalni. Ważną rolę w domu odgrywał kościół. Mieszkaliśmy na wsi - od najbliższego sąsiada dzieliła nas cała mila (około 1,6 km - przyp. red.). Każda

Foto:Foto:TheMightyOne

pierwsze, czy to prawda, że grałeś kiedyś w zespole Van Halen? Nie. Uczestniczyłem jednak w tribucie Van Halen, nazywającym się Unchained. Wiążą się z nim moje pierwsze większe doświadczenia sceniczne. Przemierzałem całe Stany grając kawałki Van Halen. Był to szczególny czas, ponieważ akurat Sammy Hagar powrócił do Van Halen, próbując stworzyć coś nowego, podczas gdy my koncentrowaliśmy się na ich klasycznym dorobku.

Po drugie, wyprodukowałeś solowy album Paula Stanley ' a (Kiss) we własnym studiu? Nie. Na odwrót. Paul Stanley był managerem i producentem Unchained od 1989r. do 1993r. Wyprodukował nasz debiutancki album będący formą tribute dla Van Halen. Mieliśmy kontrakt z Polygram Records, ale I po trzecie, stworzyłeś również najwierniejszą kopię ZZ Top w postaci Leg ZZ, tak? Tak. Jestem wielkim fanem ZZ Top. Nasz zespół Leg ZZ był ich najbardziej autentycznym cover bandem. Posługiwaliśmy się identycznymi gitarami, studiowaliśmy wszystkie aspekty ich koncertów a ja miałem przyjemność porozmawiać osobiście z Billy'm Gibbonsem.

Wesoło. Dyskografia Twojego obecnego zespołu The Mighty One składa się z czterech albumów studyjnych. Czy mógłbyś po krótce przedstawić ewolucję Waszej muzyki? Główne różnice sprowadzają się do zródła inspiracji. Debiut (2008) nagrałem sam, to ja byłem więc The Mighty One. Rozpadało się moje pierwsze małżeństwo, więc sesję traktowałem jako terapię, która pomogła mi przejść przez ten trudny okres. Wydawało mi się, że zagadnienie utraty kogoś bliskiego pozostanie głównym punktem zainteresowania całego projektu, ale tak się nie stało. W międzyczasie wydałem "God's Chair" (2010), ale nie ukazał się on pod szyldem The Mighty One, tylko podpisałem go własnym imieniem. Drugi album "Shift" (2012) tworzyłem w kompletnie innych okolicznościach. Studiowałem astronomię Majów, interesowałem się końcem ich kalendarza w 2012r. itp., więc o takich sprawach śpiewałem. Trzeci longplay "Torch Of Rock'N' Roll" (2021) miał być moją spuścizną, zawierającą obok nowych pomysłów również te z "ery Paula Stanley'a" lat 90. Styl utrzymywaliśmy taki sam, ale zmieniała się tematyka. Czy widziałeś video do numeru tytułowego? To jest moja autobiografia.

Na tym video pojawia się sugestia jakoby grunge zakończył panowanie rock' n ' rolla. Nagle dziwnie się poczułem, gdy wszyscy wokół zaczęli nosić rozpięte flanelowe koszule i zachowywali się na scenie jak zagubione dzieci gabiące się na własne buty, zamiast prezentować porządne show. To nieco przyćmiło pochodnię rock'n'rolla.

Ale tylko na kilka lat. Obecnie rock' n ' roll znów jest cool a grunge ' u mało kto w ogóle słucha. Okładka Waszego nowego albumu przypomina o okładce archetypowego albumu heavy metalowego Judas Priest "British Steel" . Czy Twoim zamiarem od samego początku prac nad "Torch Of Rock'N'Roll" było zdefiniowanie, czym dla Ciebie jest bądź powinien być współczesny rock' n ' roll? Zdecydowanie. Moim marzeniem od lat 80. było, aby dawać czadu na scenie, grając legendarne utwory i doprowadzając publiczność trzymającą rozpalone zapalniczki do szaleństwa. Okładka dokładnie to reprezentuje. Takie doświadczenia będą wkrótce dzielić wszyscy fani przychodzący na nasze przyszłe koncerty.

Na Bandcampie napisaliście jednak: "Torch Of Rock And Roll burns brighter than ever before. A beacon of hope rising above the waves of darkness " . Czy chodzi o nastanie jakichś nowych trendów? Pewnie. Z punktu widzenia makro - zgadza się. Żyjemy w bardzo wymagającym świecie. Chcę tworzyć muzykę, która wnosi słuchaczom więcej światła, podnosi ich na duchu, dodaje nadziei. Jestem przekonany, że "Torch Of Rock And Roll" dokładnie to robi. Swoją drogą, po-

zytywnym efektem covidu jest to, że bez niego nasz album nie oddziaływałby aż tak mocno na odbiorców. Covid umożliwił nam powrót do jaskiń, w przypadku The Mighty One ową jaskinią jest studio. Mogliśmy się w pełni skoncentrować na nagraniach. Straciliśmy wielu ludzi z powodu covida, ale dla mnie covid to był "a gift" (prezent - przyp. red.).

Zapytałeś przed chwilą, czy widziałem video do utworu tytułowego. Oglądałem również to do "Burden " . Lubię, jak operujecie w tym utworze kontrastem, przeciwstawiając łagodne motywy masywnej ścianie dźwięku. Zastanawiałem się, na ile jest to nowoczesne podejście? Dziękuję za Twój uprzejmy komentarz. "Burden" to akurat jeden z utworów, które napisałem pod koniec lat dziewięćdziesiątych, a więc ma już ponad 20 lat. Pasuje jednak do współczesności. Myślę, że kiedy kompozytor rockowy napisze naprawdę dobry utwór, staje się on ponadczasowy i zawsze dobrze się go słucha. "Burden" ma w sobie coś z Nine Inch Nails, bo wówczas bardzo ich lubiłem. Jest mroczny, ponury, a przy tym aktualny. Przeznaczyłem odpowiednio dużo czasu na jego właściwe opracowanie.

Udziela mi się ta atmosfera, a video dodatkowo ją wzmacnia. A co powiesz o Waszym trzecim klipie? Wiem, że się nim obecnie zajmujecie. Sprostuję. Jako pierwsze opublikowaliśmy lyric video do "Coming On", później klip do "Torch Of Rock'N'Roll" i "Burden", a teraz planujemy czwarte video. Pracujemy jednocześnie nad trzema innymi teledyskami, nie chciałbym zdradzić ich tytułów, ale na pewno wywrzemy nimi mocne wrażenie na fanach. Wykorzystamy fragment ostatniego live stream show z Vancouver, podczas którego śpiewałem trochę w stylu mariachi po hiszpańsku. To dlatego, że naszym producentem był Meksykanin.

A poza tym macie mnóstwo fanów w Kolumbii. W Kolumbii, Meksyku, Ekwadorze, Salvadorze, Argentynie i w Brazylii. Cieszymy się gorącym odzewem z tamtych stron. W ogóle, powiem Ci, że mamy znacznie więcej fanów w Południowej Ameryce oraz w Europie niż w Ameryce Północnej. Negocjuję kilka kontraktów w USA i w Kanadzie, ponieważ zależy mi na zwiększeniu rozpoznawalności The Mighty One w naszych okolicach.

Foto:TheMightyOne

Powodzenia. Na pewno powstanie video do "When This Is Over " ... Tak, związane z covidem. Próbujemy w nim przewidzieć, jak życie będzie wyglądać, kiedy obecne lockdowny dobiegną końca.

Pozwól, że powiem Ci teraz coś o kawałku "My Garden " , bo sam wpadłem na to, że nie śpiewasz tam wcale o narkotykach. Tytułowy ogród to metafora świadomości, dlatego że ogrody na ogół są zorganizowane na zamkniętym terenie, w przeciwieństwie do chaotycznych lasów rosnących na otwartej przestrzeni (lasy jako metafora nieświadomości). Co dokładnie chciałeś przez to wyrazić? Trafiłeś niemal w dziesiątkę. Podoba mi się ta analogia. Osobiście, powróciłem pamięcią do okresu współpracy z Paulem Stanley'em i do zamieszania z grunge'm. Czułem się sfrustrowany, bo umknęło nam sporo możliwości. Znajdowałem się w nieciekawym położeniu. Ogród w mojej głowie nie był dobrym miejscem na spokojne spacery, więc starałem się, żeby ludzie się ode mnie odczepili (śmiech). Przypominałem sobie, jak nagrywałem muzykę i nagle musiałem opóścić studio, bo klimat był tak gęsty i niesprzyjający.

A więc to nie tylko filozoficzny koncept, ale odpowiedź na bardzo namacalne przeżycia w fizycznej przestrzeni. Zupełnie inną interpretacją tego samego utworu "My Garden " może być ryzyko związane z opuszczaniem strefy komfortu wywołane sesjami coachingowymi. (śmiech) Zgadza się. Jedyna droga do światła prowadzi poprzez ciemność. Pracuję zawodowo jako osobisty coach wielu klientów (w tym muzyków, producentów, inżynierów dźwięku, innych artystów) w szkole nagraniowej w Vancouver. Uwielbiam prowadzić sesje coachingowe, doradcze oraz mentorskie.

Kto jest Twoim coachingowym supervisorem? (śmiech) Ufam własnemu instynktowi oraz własnej intuicji, ponieważ prowadzą mnie one we właściwym kierunku.

Czy jeśli czytelnik tego wywiadu będzie potrzebować coachingu, może się z Tobą skontaktować? Jak najbardziej. Można wysłać do mnie wiadomość poprzez Facebook lub e-mail: timstein-

ruck@gmail.com

Ostatnio Dee Snider powiedział mi, że czuje się jak coach, gdy śpiewa. Ja nie jestem pewien, czy to nie jest pomieszanie pojęć, ponieważ Dee Snider stoi w centrum akcji i nie zna specyfiki celów swoich słuchaczy. Myślę, że kiedy wokalista stoi w świetle reflektorów i mnóstwo ludzi go słucha - tak jak w przypadku Dee Snidera - to na takim wokaliście stoi odpowiedzialność za dzielenie się lekcjami z własnych doświadczeń. Niezależnie jak to nazwiemy, popularna osoba powinna być wzorem do naśladowania dla innych oraz ukazywać nowe sposoby skutecznego radzenia sobie w życiu. Ludzie na ogół nie potrzebują wcale być coachowani, ale często zdarza się, że potrzebują kierunkowskazów, które pomogą odnaleźć im własną tożsamość. To jest jedno z głównych zadań coachingu, ale nie tylko poprzez coaching można je realizować. Mnie inspirują ludzie tacy jak Dee, którzy pozytywnie oddziałują na innych, w piękny sposób.

Wokaliści mogą czuć się odpowiedzialnymi za inspirowanie innych, ale z drugiej strony ważne jest, aby nie wyrządzali szkód emocjonalnych. Na jednym fejsbukowym filmie powiedziałeś niedawno, że gniew sam w sobie nie jest zły, ale w niektórych sytuacjach może szkodzić zdrowiu.

Zgadzam się z tym. Z wysoką rangą społeczną wiąże się wysoki poziom odpowiedzialności. Teksty piosenek mają znaczenie. Jako figura publiczna dostrzegam, że odpowiadam za to co mówię, jak mówię i dokąd ludzi prowadzę.

Zamiast śpiewać "Darker Side Of Me " z gniewem, wykazałeś się tam silną empatią w głosie. Co dokładnie chciałeś nam przez ten utwór powiedzieć? Zaprzyjaźnijmy się i prowadźmy konstruktywne relacje z własnymi cieniami. Kiedy idziemy drogą a słońce oślepia nas pełnym blaskiem, i tak mamy cienie. Każdy z nas jakieś ma. Jeśli je zignorujemy, to zupełnie tak jakbyśmy żyli tylko w nich. W rzeczywistości, w każdym człowieku tkwi zarówno światło, jak i cień. To nasza natura. Ważne, żeby zaprzyjaźnić się z obiema aspektami naszych osobowości.

Tim, wywarłeś na mnie ogromne wrażenie, stawiając odważnie czoła problemowi samobójstw w "Kickin ' Stones " . To wielka sztuka, podjąć odpowiedzialnie taki temat wobec

odbiorców, których stanu emocjonalnego przecież nie znamy, bo nie wiemy, kto będzie słuchać wydawanej muzyki. Czy zastanawiałeś się nad tym, że być może "Kickin ' Stones " wysłucha osoba o myślach samobójczych? "Kickin' Stones" dotyczy konkretnie jednej osoby, a mianowicie mojego najlepszego przyjaciela, perkusisty o imieniu Jeff Worobec. Znamy się od czasów Unchained. Dedykuję mu cały album "Torch Of Rock'N'Roll" z czterech powodów. Jak już wspomniałem, jesteśmy dobrymi przyjaciółmi. Pomagamy sobie wzajemnie nieść pochodnię rock'n'rolla. Utwór "Kickin' Stones" odnosi się do sposobu, w jaki podchodzi on do swoich relacji z kobietami za każdym razem powodował implozję tych relacji. A kiedy do tego dochodziło, reagował nadmiernie emocjonalnie, jakby miał skończyć się świat. Niejednokrotnie usiłował targnąć się na własne życie. Naprawdę poniewierało to nim. Był alkoholikiem, reagował destrykcyjnie. Chcę ostrzec innych w "Kickin' Stones", żeby ostrożniej podchodzili do relacji międzyludzkich. A kiedy one się kończą, nie pozwalali sobie na sięganie emocjonalnego dna, w którym kompletnie by się zatracili. Mój przyjaciel przegrał. Nie ma go już wśród nas.

Czy to ten sam przyjaciel, od którego dostałeś swój pierwszy egzemplarz albumu Kiss? Nie, ale on też w młodości uważał Kiss za swój ulubiony zespół. Spotkałem go, gdy miałem 22 lub 23 lata.

Za każdym razem dostaję gęsiej skórki, gdy słyszę gitarowe solo w "Kickin ' Stones " . Zawarłeś w nim tak wiele pasji, jakbyś niemal usiłował powstrzymać nim kogoś przed odebraniem sobie życia. W ciemności tkwi piękny dramatyzm, kiedy podejmujemy wyzwanie uporania się z nią. Wskazane solo śpiewa bólem duszy mojego przyjaciela, ale też triumfem zwycięztwa nad ludzkimi słabościami. Zagrał je Colin Glennie (mieliśmy dawniej zespół Reality Cane, w którym Jeff Worobec grał na perkusji). Na początku powstało w wersji na klawisze w wyko-

Foto:TheMightyOne

naniu Jamesa Meyera (James odpowiada za partie klawiszowe na całym albumie "Torch Of Rock'N'Roll"). Ogólnie mogę powiedzieć, że wszyscy ludzie zaangażowani w The Mighty One w przeszłości, w ten lub inny sposób pojawili się na "Torch Of Rock'N'Roll". To nasza spuścizna (the legacy). Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość w jednej formie.

Klawisze kojarzą mi się nieco z solowymi balladami Ozzy ' ego Osbourne ' a. Absolutnie. Coś w tym jest. Powiem Ci jednak, że "Kickin' Stones" to nasza odpowiedź na Guns N'Roses "November Rain". Słuchaliśmy tego na okrągło. Pracujemy teraz nad video do "Kickin' Stones".

Czyli wyjawiłeś mi dziś kolejną tajemnicę (wszyscy się śmieją, przyp. red.). Jak ważne było dla Ciebie, żeby zakończyć album z "When This Is Over " , zamiast pozostawić słuchaczy ze złamanym sercem w "Kickin ' Stones "? Bardzo ważne. "When This Is Over" to nowy utwór, zwiastujący przyszłość The Mighty One i przynoszący nadzieję. Widzimy na horyzoncie koniec lockdown'u, ale jeszcze nie nadszedł. Damy radę.

W ten sposób album ma zarówno intro, jak i outro. To celowe. Większość moich starszych, ulubionych albumów, je ma. Zaczynają się mocno, w trakcie ukazują głębokie emocje, stają się mroczne, ale kończą się happy-endem. Słuchanie takich płyt jest jak wybieranie się w podróż. Naszą intencją było zrobić to samo na "Torch Of Rock'N'Roll", ponieważ brakuje nam tego na wielu współczesnych wydawnictwach. W efekcie, zapraszamy na muzyczną przygodę, tak jak nas zapraszano, gdy byliśmy nastolatkami.

Płyty winylowe składają ze stron A i B. Wasz album doskonale pasuje do formatu winylowego. Piąty spośród dziesięciu utworów kończy się trwającym minutę outro, zaś szósty utwór wkracza z nową dawką energii. Dokładnie ten zabieg wykorzystamy na winylu. Zdradzę Ci mały sekret. Natrafiłem na tłocznię winyli w UK, która weźmie proch Jeffa Worobeca i rozsypie go wewnątrz specjalnej edycji winylowej "Torch Of Rock'N'Roll". W ten sposób dopełni się dedykacja albumu Jeffowi.

Wow. To zaskakujące i przerażające. O ile pamiętam, Girlschool zarejestrowało kiedyś dźwięk zmarłej Kelly Johnson, potrząsając jej trumną w studiu nagrań. Nie wiedziałem tego, ale ciekawe. Na pewno poszukam informacji o tym. Ja ten pomysł wziąłem od Kiss. Oni zmieszali swoją krew z czerwonym atramentem w limitowanej edycji komiksu. Przy okazji wyjawię, że pracuję nad własnym komiksem nazwanym "The Mighty One And The Super Hero Of Light". Wykorzystam w nim wiele grafik z "Torch Of Rock' N'Roll". Pierwsza seria ukaże się w ciągu następnych trzech miesięcy (a rozmawialiśmy 27 lipca 2021r. - przyp. red.). Tobie powiedziałem o tym w pierwszej kolejności (śmiech).

Kiedyś musi być ten pierwszy raz (śmiech). Czy "Christmas In The North 2020 " to ostatni koncert, na którym zagrałeś? To nie był koncert The Mighty One, tylko mój występ wraz z norweskim Viking Queen. Chcieliśmy wyruszyć z nimi w trasę tego lata 2021, ale prawdopodobnie wydarzy się to dopiero w następnym roku. Jak już mówiłem, ostatnio The Mighty One zrobiło live streaming z gigu w Vancouver. Wkrótce pojawi się video stworzone na jego bazie.

Co byś powiedział na koncert w Polsce? Super byłoby zagrać w Polsce. Zależy mi na zbudowaniu grupy fanów w Polsce, Czechosłowacji (wyjaśniłem mu, że mamy teraz oddzielnie Czechy oraz Słowację, przyp. red.) i w Rumunii. Uwielbiam wschodnią Europę.

To miłe. Bardzo dziękuję Ci za rozmowę. Czy chciałbyś jeszcze coś dodać? Życzę wszystkim, żeby pozostali silni i zdrowi. Feel the fire, keep it burning, torch of rock'n' roll.

This article is from: