10 minute read

Todd Michael Hall

Kojące dźwięki

Niniejsza rozmowa z jednym z najsympatyczniejszych wokalistów heavy metalowych, Toddem Michaelem Hallem, odbyła się przy okazji premiery jego solowego albumu "Sonic Healing", utrzymanego nieoczekiwanie w klasycznie rockowym stylu. Wbrew pozorom, charakter albumu nie jest wcale niczym dziwnym, biorąc pod uwagę, że właśnie na takiej muzyce Todd się wychował. Zwłaszcza, od zawsze zależało mu, aby swoim śpiewem podnosić innych na duchu.

Advertisement

HMP: Cześć Todd. Jak mija Tobie lato 2021 przy Saginaw Bay? Czy złowiłeś już trochę saginawskich mintajów? Todd Michael Hall: Wraz z rodziną czujemy się dobrze. Zarówno wiosna, lato jak i jesień są znakomitymi porami do życia w Michiganie, co oznacza, że jesteśmy akurat w środku najlepszego sezonu. Nie dorastałem w tradycji wędkarskiej (mojego ojca bardziej kręcą samochody), ale przyznam, że uwielbiam jeść świeże ryby a moja żona często je gotuje.

Ktoś właśnie podesłał mi Twój najnowszy album "Sonic Healing " z uwagą, że jest on bliższy ZZ Top, Survivor i Aerosmith, niż Riot V. Zaskoczyło mnie to. Nie wiedziałem, czego mam się spodziewać po tej płycie. Czy jest coś szczególnego, o czym heavy metalowcy powinni wiedzieć, zanim sięgną po ten album? To jak najbardziej logiczne, że ktoś mógłby się zytywną energią. Dokładnie taką, jaka rozpierała muzykę z radia mojej młodości. Na obecnym etapie życia chcę dawać innym jak najwięcej radości. Mamy na świecie zbyt wiele negatywnych wibracji, mnie również czasami się ona udziela, ale celowo unikam jej na "Sonic Healing". Najlepsza muzyka ma moc podnoszenia nas na duchu w trudnych czasach i dlatego tytuł "Sonic Healing" idealnie pasuje.

A zatem, czy odbija się to na charakterze liryków? Tak, aczkolwiek wszystkie liryki utworów wypełniających "Sonic Healing" powstały dopiero po powstaniu muzyki. Kurdt Vanderhoof pisał wszystkie partie instrumentalne i na bieżąco dzielił się nimi ze mną, abym mógł ich słuchać. A po kilku odsłuchach, każdy utwór sam zaczynał do mnie "śpiewać", zasiewając ziarno melodii wokalnych oraz liryków. Kawałek tytułowy ma np. stonowaną zwrotkę, która

wybucha pełną mocą w refrenie - ten zabieg dynamiczny zainspirował treść liryczną owego kawałka, oczywiście w nawiązaniu do uzdrawiającej mocy muzyki.

po moim solowym albumie spodziewać konwencji heavy metalowej. Ale tak się składa, że zaśpiewałem na siedmiu heavy metalowych longplay'ach pod rząd i tym razem miałem ochotę na coś bardziej inspirowanego klasycznym rockiem, czyli muzyką mojej młodości. Myślę, że muzyka może być wspaniała niezależnie od tego, do jakiego gatunku byśmy jej nie zaliczali. Poza tym, tak naprawdę mój solowy album stanowi stylistycznie bliskiego kuzyna heavy metalu, także fanom melodyjnego metalu powinien się on spodobać.

Jaką intencją kierowałeś się wybierając dla niego tytuł "Sonic Healing "? Drugą sprawą, na której bardzo mi zależało, było świadome wypełnienie całego albumu po-

Foto:ToddMichaelHall

Przy okazji, czy lubisz wszystkie teksty utworów Riot V, zwłaszcza te, które śpiewasz na żywo? Jestem autorem trzech czwartych wszystkich tekstów z dwóch ostatnich albumów Riot V, bo są one dla mnie ważne. Kiedy spojrzę na historię, Riot zazwyczaj wyróżniał się pozytywnym przesłaniem. Być może, niektóre liryki mają wydźwięk bojowy, ale interpretuję je jako metaforę pokonywania trudności, na jakie każdy napotyka w życiu. Riot ma olbrzymią ilość autorskiej muzyki, więc prawdopodobnie niekTo wszystko, o czym wcześniej powiedziałeś, udanie uzupełnia okładka "Sonic Healing " widzimy na niej radio, mikrofon, głośnik, symbol systemu opieki zdrowotnej (wg teoretyków konspiracyjnych symbol satanizmu), rozmaite zegary. Urzekająca grafika. Nigdy nie słyszałem, żeby Caduceus symbolizował satanizm czy coś w tym stylu. Spotkałem się jednak z dyskusją, czy na pewno to on reprezentuje system opieki zdrowotnej, a może raczej "Rod of Asclepius" (pojedynczy wąż) bardziej odpowiada medycynie oraz uzdrawianiu? Stanowczo zapewniam, że po mojej stronie nie ma najmniejszej woli promowania satanizmu.

Ta okładka jest na tyle ciekawa, że można się w nią wpatrywać przez całą godzinę słuchania albumu. Jak ważne jest dla Ciebie, aby ludzie to robili? Fajnie jest mieć świetną okładkę, która naprawdę oddaje muzyczną zawartość, ale także zawiera sporo drobiazgów zachęcających do dłuższego wpatrywania się w nią. Przy jej realizacji pracowaliśmy z Jean Michel z Designations Artwork. Ja zasugerowałem użycie symbolu medycyny, połączonej z elementami muzycznymi, a on urzeczywistnił tą wizję. Jestem zadowolony z rezultatu.

Dzięki temu, że za każdym razem można odkrywać w niej coś nowego, zapewne najlepiej wypada w wersji winylowej? W obecnych czasach zwykliśmy oglądać okładki w malutkich formatach, podczas słuchania cyfrowych wydań. Ale wciąż wielu ludzi interesuje nabycie większych formatów winylowych, i wobec tego uważam za ważne, żeby okładka wyglądała dobrze w obu sytuacjach. Jedną z najwspanialszych zalet powrotu winylu do łask jest szansa, że ludzie dostrzegą detale okładki, kiedy patrzą na nią w większych wymiarach.

Ogromne wrażenie robi na mnie, jak swobodnie posługujesz się głosem. Niektórzy wokaliści śpiewają siłowo, natomiast Ty lekko zupełnie tak, jakbyś wiedział coś, czego inni nie wiedzą. Wierzę, że każdy wokalista posiada własny unikalny dar / talent, który przekłada się na jego wyjątkowy ton. Tak się złożyło, że mój głos brzmi niewiarygodnie wręcz czyściutko, co prawdopodobnie wywołuje wrażenie, że śpiewam z łatwością. Zdarza mi się jednak, że chcę zaśpiewać z felerem i nie wychodzi mi to tak, jakbym chciał, ponieważ taki styl nie jest dla mnie naturalny. Ogólnie powiedziałbym, że kiedy śpiewam naturalnym głosem, przychodzi mi to bez trudu. Zwłaszcza, gdy wcześniej się rozgrzeję i zatoczę przed publicznością na żywo. Dla innych, feler może być czymś naturalnym; może wydawać się, że wkładają oni zbyt wiele wysiłku w śpiewanie, a wcale tak nie jest. Obserwowałem i takich wokalistów, którzy osiągają swój najlepszy ton poprzez głośne śpiewanie, ale oni zazwyczaj miewali problemy z utrzymaniem formy przez dłuższy ciąg koncertów. Widziałem również wokalistów brzmiących siłowo, ale robiących to znacznie ciszej, bo po prostu to ich naturalna barwa. Trudno wypowiadać mi się w imieniu innych, ale w moim przypadku, żeby utrzymać swadę przez całą trasę, muszę o siebie dbać, korzystać z właściwych monitorów (używam monitory douszne) i po występach nie śpiewać ani nie

Twoja rada dla początkujących wokalistów, żeby jakoś chronili się przed skutkami ubocznymi śpiewania? Zacząć od uświadomienia sobie specyfiki własnego talentu i korzystania z niego, zamiast starać się za wszelką ceną naśladować kogoś innego. Ważne, aby zgłębiać swój własny głos. Wprawdzie można wyćwiczyć alternatywny ton i zakres bez szkodzenia samemu sobie, ale jeśli zaczyna boleć, to trzeba porzucić takie szaleństwa. Drugą sprawą jest zrozumienie, że co innego śpiewać na żywo, a co innego w studiu. Możliwe, że nie we wszystkich gatunkach, ale akurat w hard rocku i w heavy metalu zazwyczaj wkładamy więcej pary w studiu niż na koncertach. Ja tak z pewnością mam. Nie ukrywam dumy z faktu, że potrafię zabrzmieć na żywo bardzo podobnie jak na albumach, ale i tak potrzebuję wyluzować na trasach, żeby podołać do końca. Śpiewałem z rozmaitymi zespołami przez wiele lat i stąd wiem, że zorientowanie się jak to robić każdej nocy, zajmuje trochę czasu. Jeszcze jedna sprawa nie nadwyrężać głosu. Zarówno śpiewając podczas show, jak i mówiąc tuż po nim. Zwykła rozmowa z kimś w gwarnym pokoju może wywołać gorsze skutki niż śpiewanie. Nie można po prostu tego robić i oczekiwać, że nie odbije się to na głosie. Jestem zmęczony po każdym koncercie, szczególnie po takim dwugodzinnym, jakie są normą u Riot V. Aby odpocząć, w ogóle się nie odzywam, a jeśli już muszę to łagodnie. Później w ciągu dnia sprawdzam, czy dysponuję swobodnym falsetem. Jeśli tak, no to dobrze. Ale jeśli nie, przyjmuję, że nadwyrężyłem struny głosowe i odpowiednio modyfikuję własne zachowanie. Uważam, że jeśli ktoś dzień po śpiewaniu na żywo odczuwa fizyczny ból w gardle lub nie potrafi śpiewać równie dobrze dzień po dniu, to ewidentnie robi coś niewłaściwego; wówczas powinien odpocząć i przemyśleć własną technikę.

Czym pozostali muzycy biorący udział w nagraniach "Sonic Healing " wywarli na Tobie pozytywne wrażenie? Możliwe, że to co powiem, wyda Ci się bardzo zwyczajne, ale nigdy nie pracowałem z kimś równie produktywnym muzycznie, co Kurdt Vanderhoof. Niesamowity talent! Zaczęliśmy od ustalenia, co mam nadzieję osiągnąć, tak abyśmy obaj znaleźli się od razu po tej samej stronie. W międzyczasie potrzebował on uregulować jakieś sprawy osobiste, ale pamiętam, jak pewnego dnia poinformował mnie, że jest gotowy do rozpoczęcia komponowania. W ciągu 21 dni od tego momentu napisał 18 utworów. Niesamowite. Mój biznes był wówczas zamknięty, więc w pełni skoncentrowałem się na muzyce. Tydzień po tym, jak Kurdt skończył swoje, ja opracowałem teksty i melodie wokalne do 16 numerów. Naprawdę doceniam, jak wielkim geniuszem jest Kurdt. To wspaniały gitarzysta, ale jeszcze lepszy kompozytor o fantastycznym wyczuciu melodii. Praca z nim sprawiła mi nieopisaną przyjemność i mam nadzieję, że jeszcze będziemy mogli coś wspólnie zdziałać.

Po Internetach pałęta się plotka, że wpierw Ty pokazałeś mu swoje pomysły, ale on grzecznie zasugerował, aby dać sobie z nimi spokój i lepiej wymyślić coś całkiem nowego. Czy faktycznie tak było? Kiedy zwróciłem się do Joe O'Briena z Rat Pak Records w sprawie stworzenia solowego albumu inspirowanego klasycznym rockiem, myślałem, że najsprawniej byłoby wykorzystać moje poprzednie pomysły i zmodyfikować je na styl klasycznego rocka. Joe zgadał mnie z Kurdtem Vanderhoofem, jako że obaj znali się już osobiście i on wiedział, że Kurdt też uwielbia klasyczny rock. Wtedy Kurdt wysłuchał moich pomysłów, ale chciał samemu napisać coś nowego, a do istniejącego materiału wrócić dopiero w razie konieczności. Okazał się on jednak bardzo kreatywny, obaj lubiliśmy jego kompozycje, i ostatecznie nie wykorzystaliśmy już moich pierwotnych kawałków.

W swoim solowym repertuarze masz taki utwór pt. "Lumpeny " (dokładnie na singlu "Fire " z 2019r.). Zadedykowałeś go Twojej żonie Lumpeny z Północno-wschodnich Indii. Czy chciałbyś opowiedzieć nam historię z jej udziałem? Udzielałem się w różnych zespołach od najmłodszych lat. Na początku lat 90., czyli w czasach, gdy ludzie wciąż komunikowali się tradycyjną pocztą, istniał fanklub mojego zespołu Harlet. Jakieś dzieciaki coś tam pisały, ja odpowiadałem udzielając informacji o Harlet a czasami załączałem też swego rodzaju formę małych listów, które odbiorcy mogli między sobą wymieniać. Lumpeny miała sporo korespondencyjnych przyjaciół i za pośrednictwem złożonej sieci znajomości, dostała od kogoś moją formę listowną. W 1993 roku otrzymałem coś podobnego od niej. Odesłałem jej standardową informację o Harlet. Następnie ona zaadresowała do mnie list, w którym się przedstawiła. W moim fanklubie było z 1000 dzieciaków, więc nie miałem czasu, żeby każdemu rzetelnie odpisać, ale pomyślałem, że akurat potrzebuję poinformować Lumpenę, że nie poszukuję korespondencyjnych przyjaciół. W trackie, sporo dowiedzieliśmy się wzajemnie o sobie i jednak kontynuowaliśmy znajomość. Nie pisaliśmy do siebie listów miłosnych, ale im lepiej ją poznawałem, tym silniejsza stawała się nasza relacja. W końcu zaprosiła mnie do Indii, poleciałem do niej w kwietniu 1996r., a w styczniu 1997r. zrobiłem to ponownie, tym razem z prośbą, aby za mnie wyszła. Wielokrotnie ją odwiedzałem w trakcie wyrabiania stosownej wizy oraz dokumentów rodzinnych. Ostatecznie wzięliśmy ślub w Kathmandu (Nepal), podczas mojej szóstej wyprawy w październiku 1999r. Po odpowiedniej ceremonii dołączyła do mnie na stałe w Michiganie, ale nadal odwiedzamy jej Indyjską rodzinę niemal każdego roku.

Foto:ToddMichaelHall

Czy planujesz wydać kompilację złożoną z singli "Air " , "Earth" , "Fire " , "Water "? Po wydaniu "Letters From India" w 2017r., jako prezent dla mojej żony, z zyskiem przeznaczonym dla fundacji charytatywnej, zaznałem niezwykle produktywnego okresu, podczas którego stworzyłem 30 utworów na przestrzeni dwóch kolejnych lat. Wszystkie zostały utrzymane w stylu pogodnego rocka. Nagrywałem je wraz z Andy'm Reedem z Reed Recording Studio w Bay City, Michigan. Twoje pytanie odnosi się do części tego materiału, ale mam też 14 innych, prawie ukończonych utworów, które również chciałbym wydać. Wydaje mi się, że większość osób woli cyfrowe formy zapisu muzyki lub streaming. No ja wprawdzie wolę CDs, ale też najczęściej słucham muzyki z iPoda. Rozważam wydanie podwójnego CD, które zawierałoby zestaw wszystkich kawałków z sesji z Andy'm Reedem, ale nie jestem jeszcze pewien, czy to zrobię. Mimo wszystko łatwiej wydać muzykę cyfrowo i nie widzę wystarczającego popytu na fizyczne CD.

A co z następcą LP Riot "Armor of Light"? Ukończyliśmy około 15 utworów na nowy album. Dema nagraliśmy już jakiś czas temu. Wciąż potrzebujemy zrobić ich finalne wersje studyjne. Lockdown wstrzymał bieg wydarzeń, ponieważ Donnie ani Mike (dwóch starszych członków Riot, odpowiednio basista Don Van Stavern i gitarzysta Mike Flyntz - przyp. red.) nie chcieli wydawać takiego longplay'a w okresie, w którym nie moglibyśmy prezentować nowych utworów na żywo. Instrumentaliści kończą już swoje partie, ja wejdę do studia na przełomie lata i jesieni tego roku. Planujemy wydania nowego Riot V w 2022 r.

Jak się czujesz, kiedy potrzebujesz powtarzać te same odpowiedzi w koło Macieju, bo dziennikarze uparcie zadają te same, przewidywalne pytania? Dla mnie to nie problem, ponieważ wychodzę z założenia, że każdy dziennikarz ma inną grupę odbiorców. Może i pytania oraz odpowiedzi się powtarzają, ale często odbiorcy widzą je po raz pierwszy.

Czy masz jakieś nieprzewidywalne wezwanie do działania dla polskich fanów? Nie mam, natomiast chciałbym wyrazić wdzięczność. Muzyka jest moją pasją. Mam nadzieję, że pozytywnie wpływam na słuchaczy, analogicznie jak inni muzycy mnie inspirują. Także dziękuję za to, że słuchacie mojej muzyki. Doceniam Wasze wsparcie oraz to, że zachęcacie mnie do działania.

This article is from: