5 minute read

Witch Cross

Soundtrack do horroru

Duński Witch Cross to jedna z tych kapel, która nawet jeśli milczy przez długi okres czasu, jest w stanie dostarczyć fanom dokładnie to czego potrzebują stylowy, bezkompromisowy metal najwyższej próby. Gitarzysta formacji, Mike Koch to człowiek którego wiara wydaje się być niezłomna a entuzjazm, wręcz zaraźliwy. Pogadaliśmy trochę o ich najnowszym dziele, znakomitym "Angel of Death" a Mike zdradził trochę ciekawych detali dotyczących aktualnej kondycji formacji.

Advertisement

HMP: Cześć Mike, jak się masz? Przede wszystkim, chciałem pogratulować Ci wspaniałej płyty! Zrobiliście to cholernie stylowo! Mike Koch: Cześć, wszystko ok. Dzięki za te słowa, to miłe. Jesteśmy mega dumni z tej płyty i szczerze mówiąc, bardzo szczęśliwi z każdej, pozytywnej recenzji, zwłaszcza że jest ich naprawdę dużo.

Wiesz, nawet jeśli jestem bardzo rad z tego że w końcu wypuściliście nowy album, to muszę przyznać że zabrało Wam to naprawdę duuuuuużooo czasu. Powiedz mi, co się działo przez te 8 lat? Wiem że sesja nagraniowa trochę się wydłużyła…. Naprawdę chcieliśmy wypuścić ten album wcześniej, ale czas po prostu wyślizgiwał nam się z rąk… Kiedy już byliśmy gotowi ze wszystkim nagle wybuchła epidemia koronawirusa. W międzyczasie zmieniliśmy jeszcze perkusistę i po prostu chcieliśmy być pewni, że to właściwa osoba na właściwym miejscu. I tak z Jesperem za bębnami jesteśmy zespołem, który stał się bardziej dynamiczny, bardziej energiczny, chcieliśmy to też pokazać na nagraniach. I w ten sposób musieliśmy przearanżować cały materiał, dopisać jeszcze kilka nowych numerów...

Dobra, to pogadajmy teraz o zawartości "Angel of Death" . Szczerze mówiąc, jeśli ktoś puścił by mi tę płytę bez żadnych introdukcji, pomyślałbym że to jakieś kawałki z epoki które dopiero teraz ujrzały światło dzienne. Ten Wasz sound i produkcja… Tak miało być? Oldschoolowo i surowo, jak w latach 80tych? Tak, naprawdę chcieliśmy żeby album brzmiał surowo i energicznie, ale muszę przyznać, że nie chodziło nam o typowy sound z lat 80-tych. Pracowaliśmy z niesamowitym facetem, Mikem Exeterem, który to wszystko miksował i gość zrobił niesamowitą robotę, te kawałki brzmią naprawdę fantastycznie!

Muszę przyznać, że to dość nietypowe, bo akurat te wszystkie powracające bandy z lat 80-tych starają się raczej zabrzmieć bardziej nowocześnie, w przeciwieństwie do młodych kapel, które starają się oddać hołd starym czasom... No tak. Wiesz, wierzymy że kapela powinna brzmieć tak na płycie, aby dało się to potem odtworzyć na koncercie, więc raczej daliśmy sobie spokój z superprodukcjami, wiesz, bez zbędnych nakładek, efektów, sampli, jak to wiele kapel ma w zwyczaju robić. Zawsze staraliśmy się, żeby kawałki żyły własnym życiem, a numery z nowego albumu są w większości dość mroczne i z epickim klimatem.... Fajnie że to zauważyłeś, bo to nie jest dzieło przypadku. Zawsze tworzymy kompletną wizję albumu, w tym utworu, który ma za zadanie ustawić słuchacza na pełne doznanie. I tak jak mówisz, "Angel of Death" to świetny numer żeby wprowadzić słuchacza w klimat albumu.

Z kolei następny kawałek,

"Marauders " , to mroczny i klimatyczny numer, zapewne przez te subtelne klawisze w podkładzie. W sumie, nieźle nadawałby się jako część soundtracku do jakiegoś horroru! Tak, to dość ciężki numer, z fajnym akustycznym intro, zanim ten posuwisty beat wejdzie na dobre. W sumie widziałem sporo recenzji w których pisano o klawiszach, ale prawda jest taka że te spokojniejsze dźwięki, zrobiliśmy za pomocą wokali i gitar, bo nie mamy na pokładzie klawiszowca.

Moim ulubionym numerem na tej płycie jest "Phoenix Fire " - znów: świetny klimat, wspaniały riff no i chwytliwy refren! No cóż, "Phoenix Fire" to kawałek, który gramy od lat na koncertach i ludzie go uwielbiają! Więc jasne było że musi wejść na płytę i dodatkowo musimy zrobić do niego klip. Kawałek faktycznie kopie dupsko, ma świetny refren, zgadzam się z Tobą!

Wiesz co? Jak sobie myślę tak ogólnie o Waszej płycie i tym specyficznym klimacie, wciąż kołatają się wokół dwie nazwy: Mercyful Fate i… Angel Witch. Nawet Kevin Moore śpiewa czasem jak jego imiennik, Heybourne... No, trafiłeś w dychę. Angel Witch to mój ulubiony band z lat 80-tych. Graliśmy z nimi kiedyś na festiwalu w Holandii, a podczas Keep It True zagraliśmy nawet ich cover. Co do Mercyful Fate, cóż, wiadomo, że to wielka inspiracja dla wielu kapel, zwłaszcza tych z Danii, więc jasne, na pewno znajdziesz w naszych kawałkach trochę Kinga, Hanka, Timiego, Kima czy Dennera.

Tak jak Ci powiedziałem na początku, Wasz nowy album jest niezwykle stylowy - po krótkim intro otrzymujemy dynamiczny, szybki track tytułowy, który jest kapitalnym otwieraczem. Po tym numerze mam wrażenie że każdy już wie, z czym będzie miał do czynienia słuchając pełnego albumu. Słuchaj, mamy rok 2021. Zawsze zastanawiam się, jak to jest z tymi wszystkimi kapelami które zaczynały w latach 80-tych. Przez 40 lat zmieniło się przecież tak wiele! Scena nie jest taka sama. Jak odnajdujesz się w otaczającej nas teraźniejszości? Przeżywamy wspaniały okres. Nagrywamy muzykę i gramy koncerty dla nowej publiczności. Wsparcie, które otrzymujemy jest nieprawdopodobne i sprawia, że wciąż pracujemy nad tym żeby być coraz lepsi. Poczekaj aż usłyszysz nasz następny album!

Śledzisz czasem doniesienia z nowej sceny metalowej? Są jakieś młode kapele na które masz oko? Hmmm… Toledo Steel. Lucifer's Hammer czy Defecto są niesamowici, więc koniecznie ich sprawdź! Ah, oczywiście Marta i jej Crystal Viper!

Jeśli pozwolisz, chciałem jeszcze na chwilę wrócić do roku 2011, kiedy Witch Cross znów zaczął grać. Pamiętasz kiedy zacząłeś myśleć o wskrzeszeniu zespołu i kolejnych aktywnościach kapeli? Tak, to było trochę dziwne, wiesz to całe zainteresowanie wokół kapeli, wydanie starego albumu i demówek, które zaowocowało wywiadem dla Snake Pit i naszym występem na Keep It True 2012. Dużo rzeczy się wtedy wydarzyło, a my po prostu na to pozwoliliśmy, poszliśmy z nurtem. Mieliśmy jeden nowy numer i zdecydowaliśmy się go zagrać na festiwalu, a potem zdecydowaliśmy się na nagranie nowej płyty, która miała być uzupełnieniem tego comebacku.

Witch Cross A.D. 2021 nagrał świetny album, który, tak mi sie wydaje, pozwala Wam optymistycznie patrzeć w przyszłość. Czego mogę Wam życzyć na najbliższe lata? Cóż, mamy nadzieję wrócić na scenę i znowu coś pograć w 2022r. Tak samo chcemy zacząć pracę nad następną płytą, tak aby znów nie minęło 8 lat! (śmiech)

Mike, dzięki za wywiad. Ostatnie słowo do Polskich fanów należy do Ciebie. Bardzo Ci dziękuje za ten wywiad. A Polskim fanom chciałem przekazać, że bardzo chcielibyśmy zagrać u Was jakiś koncert, więc szepnijcie słówko tu i tam i może niebawem się zobaczymy!

Marcin Jakub

This article is from: