9 minute read

Axel Rudi Pell

Advertisement

czymy wszystko na tej planecie jakby jutra miało nie być. Jakaś część ludzkości powoli się orientuje, że jesteśmy jak pociąg rozpędzony do maksimum, a za 15 minut zderzymy się ze ścianą. Kierujemy się w stronę katastrofy i nikt nie chce tego zatrzymać. To określa jak będą wyglądały następne dekady. Może ewolucja będzie na tyle szybka, że znajdziemy jakieś rozwiązanie, a jeśli nie, to będziemy świadkami ekstremalnych zmian. Sporo ludzi umrze, będzie więcej wojen właściwie o wszystko. Naprawdę źle będzie za około 50 lat, jeśli nie znajdziemy jakiegoś rozwiązania dla całego świata. My już nie możemy myśleć w skali narodowej, tylko w skali globalnej, o całej ludzkości. Ktoś musi przyjść, złapać za ster i zmienić kierunek.

Powiedziałbym, że jest to świetny motyw dla piosenki lub albumu metalowego, ale jest to dość przerażające... Ostatni utwór na albumie, "Extinction Overkill", dotyka tego tematu.

Chciałbym się zapytać o kawałek "Monetary Gods " . Czy jest ona o finansistach, którzy dokładają cegiełkę do tego, że mamy przejebane? Mam na myśli Wall Street i tym podobne środowiska. To są tylko symptomy tego co się dzieje. Zamieniliśmy religijne bóstwa w bogów pieniędzy. W dzisiejszych czasach, pieniądze są religią. Energia jest tam, gdzie jest kasa. Można to wszędzie zauważyć. Kto ma pieniądze, kto jest bogaty, ma władzę i może decydować o wszystkim. Dlatego jest popełnianych sporo błędnych decyzji, ponieważ większość ludzi, którzy mają wpływ na świat bo są w chuj bogaci, jest idiotami. Działają nieodpowiedzialnie. Można było to zauważyć niedawno, w końcu Jeff Bezos poleciał sobie w kosmos na jakieś 10 minut, produkując przy tym od groma gazów cieplarnianych. Po co? Po nic. Dla swojego ego. To jest popierdolone, typ jest tak bogaty i zmarnował miliard dolarów na bezsensowne gówno. Ilu ludzi można było nakarmić za tę kasę? Ile można było zrobić rzeczy pożytecznych dla planety? A on te pieniądze wyrzucił tak naprawdę do śmietnika. Co za idiota.

Kolejny dobry motyw na metalowy kawałek. I z pewnością nie jeden. (śmiech) To jest wszędzie, bogaci ludzie, którzy są idiotami, są na nieodpowiednich stanowiskach. A mimo tego rządzą planetą, bo skoro mają kasę, to mają władzę. To są właśnie pieniężni bogowie.

Igor Waniurski Tłumaczenie: Szymon Paczkowski

Nie było nic lepszego do roboty

Chyba nie ma wykonawcy, któremu lockdown nie pokrzyżowałby pierwotnych planów. Axel Rudi Pell również się przed tym nie uchronił. Odwołanie koncertów sprawiło, że musiał sobie znaleźć coś do roboty. I znalazł. Odświeżył swój pomysł sprzed kilkunastu lat. Album "Diamonds Unlocked II", podobnie jak pierwsza część to krążek wypełniony "pellowymi" wersjami utworów innych wykonawców. Nie koniecznie pochodzących z naszego metalowego światka. Pewnie niektórzy zaraz powiedzą, że to pójście na łatwiznę i odgrzewanie kotleta. Niech każdy sobie sam to oceni. Ja tam takie odgrzewane kotlety mogę jeść ze smakiem. Nawet o dokładkę bym chętnie poprosił.

HMP: Cześć Axel! Fajnie po raz drugi z Tobą rozmawiać. Niedawno uraczyłeś swych słuchaczy wypełnionym coverami albumem "Diamonds Unlocked II" , który jest poniekąd kontynuacją krążka z roku 2007. Skąd pomysł, by po kilkunastu latach wrócić do tamtej koncepcji? Axel Rudi Pell: Witaj! Powód wydania tego albumu jest bardzo prozaiczny. Po prostu jako zespół nie mieliśmy kompletnie nic ciekawszego do roboty (śmiech). W analogicznym okresie we wcześniejszych latach zazwyczaj skupialiśmy się na koncertowaniu. Mieliśmy zaplanowane koncerty, ale cała ta pandemia wszystko nam pokrzyżowała. Wszelkie nasze ruchy w tej materii zostały zablokowane do roku 2022. Coś w tym czasie jednak trzeba było robić, by się nie rozleniwić i nie zwariować całkowicie. Pomyślałem więc, że można by nagrać kolejną płytę z coverami. Przedstawiłem tę koncepcję ludziom z naszej wytwórni, a oni stwierdzili, że to naprawdę świetny pomysł.

Czy panująca pandemia, o której wspomniałeś, sprawiła że podczas nagrań byliście zmuszeni sięgnąć po jakieś nietypowe dla Was środki? Właściwie to jakiejś wielkiej rewolucji pod tym względem nie było. Jedyną różnicą było to, że nasz bębniarz Bobby Rondinelli nie mógł tym razem nam towarzyszyć w studio, ponieważ na stałe mieszka w Nowym Jorku. Z wiadomych względów nie był w stanie stawić się u nas w Niemczech. Pozostał u siebie i z racji tego komunikowaliśmy się przez Internet. Ja wysyłałem mu swoje dema, on dorabiał do tego partie perkusji. Następnym krokiem było złożenie tego wszystkiego do kupy przez naszego inżyniera dźwięku. Warto zaznaczyć, że pracowaliśmy w tym samym studio, w którym nagraliśmy nasze trzy ostatnie albumy. Na albumie możemy usłyszeć utwory pochodzące z różnych gatunków muzycznych.

Sprawiasz wrażenie słuchacza o dość szerokich horyzontach. Czy zawartość "Diamonds Unlocked II" to odbicie Twoich muzycznych upodobań? Dzięki! Wynika to z tego, że ja nie jestem człowiekiem, który słuchając muzyki, bardzo skupia się na gatunku. Po prostu koncentruję się na słuchanym albumie lub utworze. Nie ma dla mnie kompletnie żadnego znaczenia, czy jest to pop, rock, metal, muzyka klasyczna czy jeszcze coś tam innego. Jeśli tylko dany utwór mi się podoba, od razu wbija mi się do głowy i zostaje tam na długo. Masz rację, że piosenki, które znalazły się na albumie wywodzą się z różnych stylistyk, jednak rzeczywiście, są to kawałki, do których ostatnio dość często wracałem.

"Diamonds Unlocked II" otwiera instrumentalny utwór "Der schwarze Abt" . Czy jest to jakieś nawiązanie do klasycznego już filmu z 1963 roku o tym samym tytule? Poniekąd tak. To intro było częściowo zainspirowane przywołanym przez Ciebie filmem, jednak nie ma ono nic wspólnego z jego ścieżką dźwiękową. Początkowo ta miniaturka miała zupełnie inny tytuł. Puściłem to naszemu producentowi i był pod wrażeniem. Chwilę później żeśmy rozmawiali i nie pamiętam dokładnie, z czego konkretnie to wyniknęło, ale nasza konwersacja zeszła na temat powieści Ed-

gara Wallace'a, a ekranizacją jednej z nich jest właśnie film "Der schwarze Abt". Nagle stwierdziliśmy zgodnie, że to będzie świetny tytuł dla tego intro.

Wziąłeś na warsztat "Lady of the Lake " z repertuaru Rainbow. Kawałek ten wydaje się być niedoceniony przez samych twórców, gdyż Ritchie i ekipa nigdy nie grali tego utworu na żywo. Nie masz czasem wrażenia, że tym samym nie wykorzystali w pełni potencjału drzemiącego w tym numerze? Być może rzeczywiście jest tak, jak mówisz. Nie mam pojęcia, czemu nie grali nigdy tego na żywo, gdyż to naprawdę niesamowity utwór. Być może nie zdecydowali się na to, gdyż jest to kawałek trochę zbyt skomplikowany, by wiernie go odtworzyć. Nie wiem, może problemem były partie, w których jednocześnie słychać gitarę rytmiczną i prowadzącą. Prawdopodobnie gdyby zagrali to choć raz na koncercie, być może udałoby się wydobyć pełen potencjał tego utworu. Kto wie.

Zdecydowałeś się sięgnąć także po "Paint It Black" , klasyk grupy The Rolling Stones. Twoja wersja w stosunku do oryginału ma jednak znacznie dłuższą partię organów Hammonda oraz gitar. Fakt. Chętnie wytłumaczę, skąd się wziął ten pomysł. Otóż w 1993 roku uczestniczyłem w koncercie The Roling Stones. Jak się zapewne domyślasz, grali także "Paint It Black", wzbogacając ją właśnie o większą partię Hammondów oraz gitar. Brzmiało to naprawdę niesamowicie. W sumie brzmiało to bardziej jak Deep Purple, niż The Rolling Stones (śmiech). Postanowiłem nagrać ten utwór w ten sposób na swoim albumie (śmiech). Moim zdaniem wyszło super!

Co ciekawe, po ten numer niedawno sięgnęła też grupa Saxon i zamieściła go na swym albumie "Inspirations " . Słyszałeś ich wersję? Niestety nie słyszałem, więc nie mogę się wypowiedzieć.

Nagrałeś również "Black Cat Woman " z repertuaru Geordie, kapeli powszechnie znanej przede wszystkim jako pierwszy zespół Briana Johnsona z AC/DC. Pamiętasz w jakich okolicznościach Ty się z nimi zetknąłeś? Wiesz, na dobrą sprawę słuchałem Geordie w okresie, gdy istnieli. Nie odkryłem ich w momencie, gdy Brian dołączył do AC/DC, ale znacznie wcześniej, gdy miałem jakieś dwanaście-trzynaście lat. Miałem ich wszystkie cztery albumy, które wydali w latach siedemdziesiątych.

Co by nie mówić o "The Eagle " Abby, to na pewno każdy się zgodzi, że nie jest to ich najpopularniejszy kawałek. Jednak z całego bogatego repertuaru tej grupy zdecydowałeś się właśnie na niego, więc przypuszczam, że ma on dla Ciebie jakieś wyjątkowe znaczenie. Tak. Zdecydowałem się na niego ze względu na jego naprawdę piękną melodię. Zresztą cały dorobek Abby uważam za coś genialnego. Bjorn Ulveaus to niesamowity kompozytor i prawdziwy muzyczny geniusz. Jeżeli mówimy o "The Eagle". to poza melodia uwielbiam ogólne przesłanie tego kawałka, które świetnie komponuje się z muzyką. To wszystko razem czyni naprawdę wspaniałą i spójną całość. Put a Spell on You " Scramin ' Jay Hawkinsa. Czy myślisz, że następne pokolenia będą postrzegały metal w taki sam sposób, jak my dziś postrzegamy jego twórczość? Być może (śmiech). Kto o wie.

Foto:MarcBraner

Twój ostatni studyjny album z całkowicie premierowym materiałem ("Sign of The Times ") ukazał się w roku 2020. Wasz ostatni koncert odbył się dziewiętnastego lipca 2019. Oznacza to, że nie miałeś jeszcze okazji zaprezentować swych najnowszych utworów na żywo. To prawda. Nie mogę się doczekać, kiedy wreszcie je zagramy. Cała trasa promująca "Sign of The Times" została przełożona na rok 2022. Więc w przyszłym roku na wiosnę oraz jesień mamy zaplanowanych trochę koncertów i mogę Ci zagwarantować, że usłyszysz na nich sporą porcje nowego materiału. Powiem więcej. Pod koniec tego roku zamierzamy wejść do studia, by nagrać nasz nowy premierowy album. Zatem porcja nowych utworów do zagrania nieco się zwiększy. Staniemy przed wyzwaniem ułożenia jakiejś wyważonej setlisty, gdzie nowe utwory będą się przeplatać z klasycznymi pozycjami. Powiem Ci, że nie będzie to łatwe zadanie, gdyż zdaję sobie sprawę, że część z tych starszych utworów, które grywamy regularnie, będzie musiała z niej wypaść. Tym razem nie będziemy promować jednego nowego albumu, jak to miało miejsce dotychczas, ale pierwszy raz w naszej historii będą to dwa nowe albumy.

Skoro już padł temat nowego premierowego wydawnictwa, to może powiesz coś o nim więcej? Ile masz napisanych utworów na obecną chwilę? Szczerze mówiąc to ani jednego (śmiech). Na ten moment jestem na etapie zbierania pomysłów. Mam dość sporo riffów oraz luźnych motywów, które dopiero zamierzam poskładać w jakąś konkretną całość. Jednak to jeszcze nie jest ten etap. O konkretnych utworach będziemy mogli pogadać za kilka miesięcy.

W anglojęzycznej Wikipedii możemy przeczytać, że nie jesteś zwolennikiem zagranicznych tras i preferujesz występy lokalne. Serio ktoś tak napisał? Europie. Zwiedziliśmy całą Skandynawię, często wpadamy do Wielkiej Brytanii, grywamy też w Austrii, Szwajcarii, Francji, Bułgarii, Polsce etc. No chyba, że dla Amerykanów są to "lokalne występy" (śmiech). Czasami dochodzi do trochę niejasnych sytuacji. Mam na przykład mnóstwo fanów w Wielkiej Brytanii. Często pytają mnie oni, czemu nie chcę zagrać większej trasy w ich kraju. Wtedy odpowiadam, żeby pomogli mi znaleźć odpowiednich promotorów, którzy będą mi w stanie pomóc to zorganizować. Istnieje też obawa, że te koncerty nie przyciągnęłyby już takiej rzeszy ludzi, jak to ma miejsce w przypadku pojedynczych występów. Organizacja takiego przedsięwzięcia wiąże się ze sporym ryzykiem finansowym. Mimo to planując każdą kolejną trasę staram się odwiedzić przynajmniej ze dwa, trzy miejsca, w których nie grałem wcześniej.

Cofnijmy się trochę w przeszłość. Jak wspominasz czasy, które spędziłeś w grupie Steeler? Tamte lata traktuję jako okres nauki i przygotowywania się do prawdziwego grania. Zdobywałem wówczas swoje pierwsze doświadczenia w pracy w studio oraz występowaniu na scenie. Nie zaprzątałem sobie wówczas głowy kwestiami formalnymi, typu czy kontrakt, który właśnie podpisaliśmy z wytwórnią, jest dla nas korzystny, czy nie (śmiech). Liczyła się tylko dobra zabawa.

W tym roku przypada czterdziesta rocznica powstania tego zespołu. Planujecie jakoś ją uczcić? Fajnym prezentem dla fanów byłyby reedycje wszystkich albumów Steeler. Owszem, ale nie jest to łatwy temat. Tutaj w grę wchodzą sprawy biznesowe, prawne, spory z wytwórniami, ustalenia kto tak na prawdę ma do tych albumów prawa i tym podobne pierdoły (śmiech). Nie mówię, że te albumy są niemożliwe do wznowienia, ale w gruncie rzeczy ja tak naprawdę mam niewiele w tej kwestii do gadania (śmiech). Tu już trzeba uruchomić managerów oraz prawników.

Bartek Kuczak & Sam O'Black

This article is from: