9 minute read

KK’s Priest

Kazania grzesznika

Advertisement

Kenneth "KK" Downing to persona, której fanom metalu przedstawiać nie trzeba. To on był współautorem najbardziej rozpoznawalnych utworów Judas Priest i w niemałym stopniu przyczynił się do sukcesów tej formacji. Jednak drogi jego oraz jego kolegów jakieś dziesięć lat temu się rozeszły. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. KK postanowił założyć swój własny zespół, który nawet swą nazwą nawiązuje do jego macierzystej formacji. Co więcej, zangażował w niego dwóch dawnych członków Judas Priest, mianowicie wokalistę Tima "Rippera" Owensa oraz perkusistę Lesa Binksa. Na rynek właśnie trafia debiutancki album tej kapeli pod tytułem "Sermons of the Sinner" i to głównie on był głównym tematem naszej rozmowy.

HMP: Witaj Ken. KK Downing: Cześć Bartku. Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko porządku.

Jak najbardziej. Cieszę się, że mam okazje porozmawiać z osobą, która miała spory udział w tworzeniu soundtracku do większej części mojego życia. Na początek zadam standardowe pytanie, które pewnie często Ci się zdarza słyszeć. Skąd w ogóle wziął się pomysł, by powołać do życia taki zespół, jak KK' s Priest? No właśnie, album ten był gotowy do wydania już w zeszłym roku, jednakże ten cały Covid Wam trochę chyba plany pomieszał.

To krótka i konkretna historia. Wszystko na poważnie zaczęło się w roku 2019. Na początku skupialiśmy się głównie na działalności typowo koncertowej. Nad materiałem na album zaczęliśmy pracować mniej więcej w grudniu 2019r. Na pewno nie bez znaczenia pozostaje fakt, że w pracach tych wraz ze mną brało udział dwóch byłych muzyków Judas Priest. Konkretnie Tim "Ripper" Owens na wokalu oraz perkusista Les Binks. Tak nam się fajnie razem grało na żywo, więc pomyśleliśmy, że nagranie albumu jest po prostu kolejnym, właściwie całkiem naturalnym krokiem. Jestem niezwykle zadowolony ze wszystkich utworów, które finalnie znalazły się na "Sermon of the Sinner". Wspaniałe jest też to, że w proces tworzenia zaangażowany był dosłownie każdy z członków zespołu. Menadżerowie zaś odwalili kawał naprawdę dobrej roboty, jeśli chodzi o kwestie promocyjne. Właściwie ten album miał się ukazać już wcześniej, jednak ograniczenia związane z Covid-19 trochę nam podcięły skrzydła, jednak koniec końców wszystko wyszło naprawdę świetnie.

Foto:KK’sPriest

To ogólnie zwariowany okres, który w jakiś sposób dotknął chyba każdą osobę na tym świecie. Paradoksalnie jednak po części nam się przysłużył. Zyskaliśmy trochę czasu, nikt nas nie naciskał, że coś tam jest do zrobienia "na wczoraj". Oczywiście był moment, że nasz wydawca chciał, żeby album trafił do sprzedaży jak najszybciej, nie mniej jednak przekonaliśmy ich, że rok 2021 będzie dla wszystkich korzystniejszą opcją. Chociażby dlatego, że zyskaliśmy czas by przygotować się od strony promocyjno-marketingowej. To są akcje które wymagają konkretnego planu, sporo pracy i pewnej grupy ludzi na całym świecie. Przygotowanie koncertów, to jeszcze inna para kaloszy. Jak już wspomniałeś w KK' s Priest występuje dwóch muzyków, którzy przewinęli się przez Judas Priest. OK., wszyscy wiemy, że Les finalnie nie pojawił się na albumie z powodu urazu, który uniemożliwił mu granie na perkusji (na "Sermon of the Sinner " instrument ten obsługuje znany z Cage Sean Elg - przyp. red.), nie mniej jednak to on był w pierwotnym składzie grupy. Chciałem się zapytać, czy przez te lata, gdy Wasze muzyczne drogi się rozeszły, pozostawałeś w stałym kontakcie z Lesem i Timem? A może o waszej ponownej współpracy zdecydowało jakieś konkretne spotkanie po latach? Jakiś kontakt, większy lub mniejszy mieliśmy ze sobą przez cały czas, niemniej jednak ważną rolę odegrało nasze spotkanie w roku 2017, w którym poza mną wziął udział Tim, Les, oraz gitarzysta Paul Crooki znany między innymi ze współpracy z Meat Loafem. Wówczas zdecydowaliśmy, że w tej konfiguracji ponownie nagramy "Beyond The Realms of Death". Wcześniej nasz kontakt, to było głównie składanie sobie życzeń na urodziny, święta, czasem się zdarzały jakieś dłuższe maile. Zazwyczaj jak ktoś z nas chciał się pochwalić jakąś zabawną historią. Pamiętam moment, gdy Tim odwiedził Wielką Brytanię w ramach trasy z zespołem DIO Disciples, od razu kupiłem bilet i udałem się na koncert.

Jak tam ze zdrowiem u Lesa? Wraca powoli do formy? Może już grać, a to chyba najlepsza wiadomość w jego przypadku. Jednak potrzebuje jeszcze trochę czasu, by wrócić do pełnej formy i móc grać koncert czy nagrywać płyty. Na razie jedynie zgodził się wystąpić na kilku naszych przyszłych koncertach jako gość specjalny. Niestety, w tym momencie zdrowie mu na więcej nie pozwala. Mimo to, cieszę się że będzie w jakiś sposób z nami obecny.

Debiutancki album KK' s Priest nosi dość intrygujący tytuł. Mianowicie "Sermos of The Sinner " . Skąd w ogóle ten pomysł? Można się domyślać, że słowo " sinner " w tym tytule nawiązuje do kultowego utworu Judas Priest. Zacznę od końca. Poniekąd tak. Jest to pewne nawiązanie do tego utworu, ale sama idea tytułu jest nieco inna. Otóż "sermons" (z ang. "kazania" - przyp red.) to zarówno muzyka, jak i teksty którymi dzielę się ze swoimi słuchaczami, a " sinner" (z ang. "grzesznik"), to nie kto inny, jak moja skromna osoba (śmiech). Niektórzy dziesięć lat temu zarzucali mi, że jestem grzesznikiem, bo zdezerterowałem z placu boju, ale to nie prawda. Właśnie wracam na ten plac (śmiech). Jak

sam widzisz, nie w głowie mi przejście na emeryturę. Wracając do Twojego pytania, uważam ten tytuł za jak najbardziej adekwatny, jeśli spojrzy się na ten album jako na jedną spójną całość. Jestem zadowolony ze wszystkich utworów, które się na nim znalazły. Lubię szczególnie ten ładunek emocjonalny, jaki w nich drzemie. Ten album to takie uwieńczenie wszystkiego, co dotychczas osiągnąłem jako muzyk rockowy i metalowy.

To chyba właśnie dlatego słuchając "Sermons o the Sinner " ciężko nie zauważyć nawiązań do Twojej dawnej twórczości. Mam tu na myśli zarówno warstwę muzyczną, jak i teksty. Tak. Było to poniekąd z jednej strony zamierzone, z drugiej było w tym sporo spontaniczności. Zabranie tego wszystkiego do kupy nie należało do rzeczy szczególnie trudnych, gdyż pomysły te przez lata gdzieś tam siedziały w mojej głowie. Teraz właśnie nastała pora, by je wszystkie wyrazić. Nie chciałem jednak żyć tylko moimi dawnymi osiągnięciami. Bardzo zależało mi na tym by zrobić jakiś konkretny krok naprzód. Chciałem jednocześnie, by była to kontynuacja tego, co robiłem w Judas Priest. Miałem na celu nagranie muzyki, która przywoływała by lata chwały tego zespołu. Nie mogę się doczekać, gdy wrócimy na scenę by móc znów grać na żywo. KK's Priest można określać jako "nowy stary zespół" albo "stary nowy zespół", jak kto woli (śmiech). Myślę, że w obecnym składzie jesteśmy naprawdę mocną ekipą i jesteśmy w stanie dać dobry show.

Jak już poruszyłeś wątek koncertów, to zapewne usłyszymy na nich sporo utworów z "Sermons of the Sinner " . Będzie też okazja usłyszeć klasyczny repertuar Judas Priest w Waszym wykonaniu? Nasza koncertowa setlista będzie miksem utworów z naszego albumu, kawałków Judas Priest z okresu, gdy wokalistą był Tim oraz z tzw. klasycznego okresu tego zespołu. Z tym, że w tym ostatnim przypadku będą to w dużej mierze utwory bardzo dawno nie grane na żywo. Mam kilka kawałków, które zawsze bardzo chciałem wrzucić do tzw. żelaznej setlisty Judas Priest, ale moi koledzy z tamtego zespołu prezentowali w tym temacie odmienny punkt widzenia. Teraz pojawiła się okazja, by wreszcie te numery zagrać na żywo.

Ten zakapturzony gość na okładce albumu to Ty? (śmiech) (śmiech) Tu i ówdzie krążą takie głosy. Właściwie to moja demoniczna strona. To taki grzesznik, który bierze na siebie nie tylko winy ale również rzeczy, które można określić jako dobre. Zresztą popatrz na samą nazwę "Judas Priest". Masz tam dość charakterystyczne połączenie dobra oraz zła. Dobro jest tam reprezentowane przez słowo "priest", czyli kapłan, zło natomiast to zdradzieckie imię Judasz. Utwory, które znalazły się na "Sermons of the Sinner" pokazują moją zarówno dobrą, jak również złą stronę oraz wszystkie możliwe ich kombinacje.

"Sermons of the Sinner " w chwili naszej rozmowy jeszcze nawet nie ujrzał światła dziennego, a Ty już ponoć masz materiał na kolejny album. Powiedz mi proszę, czy będzie to kolejna porcja klasycznego heavy metalu, czy może zamierzasz skusić się na jakieś eksperymenty stylistyczne? Będzie zdecydowanie klasycznie! Właściwie będzie to coś na kształt kontynuacji naszego pierwszego longplaya. Właściwie od tej chwili wszystko co nagram będzie jednym długim albumem. Tylko podzielonym na części (śmiech).

W sumie dość fajna koncepcja. Po opuszczeniu Judas Priest przez dziesięć nie byłeś członkiem żadnego zespołu. Nie brakowało Ci tego? Fakt. Nie byłem stałym członkiem żadnego zespołu, nie mniej jednak nie zerwałem całkowitego kontaktu z muzyką. Mniej więcej od roku 2011 zajmowałem się produkcją i wydaje mi się, że świetnie się w tym fachu odnalazłem. Wyprodukowałem m. in. dwa albumy grupy Hostile. Udzielałem się również jako gość na produkcjach innych wykonawców. Jasne, to nie jest to samo, co granie w regularnym zespole, nie mniej jednak kontaktu z

Foto: KK’sPriest

muzyką nie straciłem. Potem podjąłem na początku dość luźną współpracę z Timem i Lesem, która z czasem przekształciła się w KK's Priest.

W roku 2018 wyszła Twoja autobiografia zatytułowana "Heavy Duty: noce i dnie z Judas Priest" . Książka ta spotkała się z naprawdę dobrym przyjęciem wśród fanów. Niedawno na podobny kro zdecydował się inny członek Judas Priest, a konkretnie Rob Halford. Czytałeś może już jego biografię? Nie (śmiech). Ostatnio nie poświęcam zbyt dużo czasu na czytanie książek. Swój czas pożytkuję głównie ćwicząc grę na gitarze oraz tworząc nowe numery. Nigdy nie byłem typem tzw. mola książkowego.

Jesteś jednym z tych muzyków, którzy mają za sobą bogatą, wieloletnią karierę. Podczas nie odbyłeś wiele rozmów z dziennikarzami z różnych mediów. Są jakieś szczególne pytania, na które nie lubisz odpowiadać? Nie, raczej nie (śmiech). Ależ skąd (śmiech). Tak naprawdę uważam, że nie ma złych pytań. Czasem zdarzają się co najwyżej złe odpowiedzi (śmiech).

Coś w tym jest. Judas Priest powstał w Birningham. Przez całe swe życie mieszkałeś wielu różnych miejscach świata, jednak wygląda na to, że dalej masz sentyment do tego miasta. O tak! Uwielbiam to miasto. Ono jest właściwie moim domem i mam masę wspomnień z nim związanych. Nie tylko tych, które łączą się w jakiś sposób z muzyką. Kiedy jeździłem w dalekie trasy, bardzo tęskniłem za Birningham. Oczywiście uwielbiam też grać tam koncerty.

Jakiś czas temu po mediach społecznościowych krążyło twoje zdjęcie, na którym trzymasz płytę legendarnej polskiej grupy metalowej Kat. Był to ich przedostatni album

"Without Looking Back" . Jak Ci się podobał ten longplay? Bardzo mi się podobał. Ogólnie uważam, że Kat to naprawdę świetny zespół tworzony przez bardzo dobrych muzyków.

Słyszałeś jakieś starsze ich nagrania? Mam tu na myśli okres, gdy grali thrash metal i śpiewali po polsku. Jeszcze nie, ale z przyjemnością nadrobię zaległości i posłucham ich starszych płyt.

Czas nam się powoli kończy, zatem może powiesz parę słów do naszych czytelników. Pozdrawiam wszystkich czytelników Waszego magazynu oraz wszystkich metalowców z Polski. Uważam, że Wasz kraj jest naprawdę wspaniały. Spotkałem tam wielu ludzi naprawdę oddanych metalowi. Mam też tam wielu przyjaciół. Niektórzy są nimi od wielu już lat. Mam nadzieje, że prędzej czy później odwiedzimy Polskę razem z KK's Priest. Jak tylko pojawi się jakiś konkret, od razu Wam damy znać.

This article is from: