GAZETA LOKALNA nr 03/2014 (03) (listopad)

Page 1

Wywiad s. 08

Aktualności s. 03

Już 12 miesięcy nie śpią i pomagają

Bieruń ma być ładniejszy

Reklama w Gazecie Lokalnej

Rozmowa z Krystianem Grzesicą

tel. 501 585 445 miesięcznik bezpłatny

grudzień • nr 04/2014 (04)

Fiat Auto Poland: renesans i zmierzch S. 12

Świąteczne zwyczaje. Gody, Wilijo, Wigilia S. 14

Szczęść Boże Braci Górniczej!

Premier Ewa Kopacz na Barbórce w Lędzinach czytaj s. 4

SERWIS LOKALNY

Ziemowit ma przed

sobą wiele lat czytaj s. 10 gazeta lokalna Fot. Radosław Wojnar


02

Gazeta Lokalna

grudzień • nr 04/2014 (04)

serwislokalny.com

Dzień dobry, cześć!

Pan Lutkowski

No i jesteśmy po wyborach! Nie tylko politycy odetchnęli z ulgą. Z tego powodu w grudniowym numerze kreślimy powyborczy krajobraz. W tym miesiącu koncentrujemy się na Bieruniu, bo też tutaj w związku z wyborami najwięcej się działo. Zapraszamy też na okołobarbórkowy wywiad z Rafałem Bulą. Pochodzący z Lędzin wieloletni pracownik kopalni Ziemowit, historyk i autor wielu prac historycznych opowiada o historii kopalni Ziemowit (strona 10).

@

W sposób szczególny polecamy artykuł dotyczący akcji charytatywnej Nie śpimy – Pomagamy! Młodzież z powiatu postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i zebrać pieniądze na operację przeszczepu płuc dla swojego rówieśnika Jacka Janiela. Zaczęło się dwanaście miesięcy temu, a już mają na koncie 100 tys. zł. To naprawdę niesamowity przykład oddolnej akcji. Mimo, iż o pogoda (na razie) nie oznajmia Nam, że idą Święta,

to nie zapominają o tym przypomnieć świąteczne reklamy i radiowe, legendarne Last Christmas... ;) Chcemy życzyć Wam dużo radości w nadchodzące Święta, pozytywnych zdarzeń, chwili refleksji i rodzinnej, ciepłej atmosfery, worków z prezentami pod choinką i optymizmu! Do przeczytania w Nowym 2015 Roku! Dominik Łaciak, Jan Pioskowik, Jacek Moryc

Chcesz podzielić się z nami uwagami? Zgłosić temat, który powinniśmy poruszyć? A może chcesz coś napisać? Skontaktuj się z nami: redakcja@serwislokalny.com. Zapraszamy też do współpracy reklamodawców: reklama@serwislokalny.com.

Polska lokalna się zmienia

Za nami inne niż wszystkie wybory samorządowe. Nowoczesność mocno dobijała się do wrót prowincji. Tam, gdzie zwyciężyła, zwyciężyli też kandydaci nieoczywiści i jakby z innej rzeczywistości politycznej. Dominik Łaciak

https://www.facebook.com/PanLutkowski

https://www.facebook.com/PanLutkowski

W mieście papieskim Wadowicach prezydentem został ateista i zadeklarowany konsument marihuany dr Mateusz Klinowski. W Słupsku wygrał gej Robert Biedroń, a Dąbiem w Wielkopolsce będzie rządził najmłodszy burmistrz w Polsce, 25-letni Tomasz Ludwicki. Czy Polska tak mocno się zmieniła? Wszyscy się zmieniliśmy. Swoje robi rewolucja technologiczna. Coraz trudniej wyobrazić sobie świat bez Internetu. Jesteśmy uzależnieni od ciągłej wymiany informacji i przyzwyczajeni do tego, że ilekroć czegoś potrzebujemy, odpowiedzi na pytanie, obrazka albo utworu muzycznego, jest na wyciągnięcie ręki po myszkę. Świat Internetu jest otwarty, kojarzy się z brakiem regulacji, wolnością i szybkim dostępem do wiedzy. Ci kandydaci, którzy to zrozumieli, na pewno mieli łatwiej (o roli Internetu w lokalnych wyborach czytaj więcej na str. 9). „Nie ma w nas tej wynikającej z onieśmielenia pokornej akceptacji, jaka cechowała naszych rodziców — przekonanych o nadzwyczajnej wadze spraw urzędowych i odświętnym charakterze interakcji z państwem. Nie czujemy tego respektu, który brał się z odległości między samotnym obywatelem, a majesta-

tycznymi szczytami „władzy”, majaczącymi gdzieś pośród mgieł” – napisał w słynnym manifeście My, dzieci sieci poeta Piotr Czerski. To clou – w Internecie obowiązuje kult równości. Dostęp do osób o wysokim statusie społecznym, wcześniej zarezerwowany wyłącznie dla innych osób o wysokim statusie społecznym, jest łatwy i czasem sprowadza się do napisania wiadomości. W rzeczywistości wszechobecnej informacji najgorzej wyglądają ci, co się albo coś ukrywają. Do tego świata z trudem dopasowują się anachroniczne magistraty, niechętnie udzielające informacji publicznej. Obywatel chce wiedzieć i ma do tego zagwarantowane prawo, dlatego poważni politycy nie odmawiają mediom. Wiedzą, że to broń masowego wrażenia, a internauci to już nie pryszczaci gimnazjaliści, ale ludzie dorośli, chętnie korzystający z praw wyborczych.

O mieście inaczej Kolejną zmianą jest inny sposób myślenia o mieście. Poprzednio, szczególnie w latach dziewięćdziesiątych, dominowało spojrzenie makroskali. Liczyły się wielkie i efektowne inwestycje, a oczekiwania te były wzmocnione naszą pogonią za „Zachodem” po wywalczeniu demokracji. W imię lepszych dróg i łatwiejszego poruszania się samochodem po mieście byliśmy w stanie oddać ostatni trawnik w mieście. Teraz postawiliśmy na jakość życia. Czym jest nowy stadion w mieście, w którym brakuje miejsc w przedszkolach? Kogo cieszą sukcesy sowicie opłacanej z kasy podatników drużyny piłkarskiej,

Magazyn redaguje zespół: Dominik Łaciak, Jacek Moryc, Jan Pioskowik, a wydaje Kopalnia Kreatywna. Więcej znajdziesz w Internecie pod adresem: www.serwislokalny.com. Jesteśmy też na Facebooku. W Bieruniu (www.facebook.com/miastobierun), Lędzinach (www.facebook.com/miastoledziny) i Imielinie (www.facebook.com/miastoimielin).

gdy w mieście kuleje transport publiczny i trudno dojechać do pracy? Z takim sposobem myślenia kojarzą się dziś głównie tzw. ruchy miejskie, czyli organizacje, których członkowie wychodzą naprzeciw władzy ze swoimi pomysłami. Za Wisłą złożona z dwudziestoparolatków inicjatywa „Kraków Przeciw Igrzyskom” zablokowała olimpiadę zimową. W opublikowanym niedawno rankingu jakości miejskiego życia tygodnika „Polityka” bardzo wysokie 9. miejsce w kraju zajęły Tychy. Autorzy badania wzięli pod uwagę m.in. warunki mieszkaniowe, dochody, jakość pracy, ale też stopień uwspólnotowienia, stan środowiska i społeczeństwo obywatelskie. Czyli to, jak nam się żyje.

Nadążyliśmy za zmianą Ten zwrot odbywa się też w naszym powiecie. Lędziny budżet obywatelski wprowadziły jeszcze przed wyborami, w Bieruniu w 2016 roku mieszkańcy mają zagospodarować samodzielnie nawet 1,5 mln zł. Te pieniądze trafią na poprawę jakości życia – ustawienie ławek, naprawienie oświetlenia czy budowę siłowni na powietrzu. Kandydatem z tej rzeczywistości był Krystian Grzesica. Temat lepszej przystępności dla rowerów był jednym z głównych tegorocznej kampanii. Jego zastępcą został Sebastian Macioł, prezes Towarzystwa Turystyki Aktywnej organizującego m.in. Bieruń Bike Maraton. Grzesica odnalazł się też w Internecie. I pewnie dlatego wygrał.

Wielkie dzięki za wsparcie sponsorów i reklamodawców. Bez was nie byłoby tego ambitnego projektu.

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść reklam i zastrzega sobie prawo do zmian w nadesłanych tekstach. Druk: Polskapresse Nakład: 8 000 egzemplarzy


serwislokalny.com

03

grudzień • nr 04/2014 (04)

Już dwanaście miesięcy nie śpią i pomagają! W sobotę i w niedzielę 20-21 grudnia w sali widowiskowej Piast w Lędzinach odbędą się rocznicowe imprezy charytatywnej akcji Nie śpimy – Pomagamy! Młodzież z powiatu wzięła sprawy w swoje ręce i od roku zbiera fundusze dla swojego rówieśnika, chorego na mukowiscydozę Jacka Janiela. Jacek Moryc Kiedy Jacek miał pięć lat lekarze zdiagnozowali u niego mukowiscydozę, rzadko spotykaną chorobę płuc, na którą w Polsce choruje około 1,5 tys. ludzi. Informacja była dla rodziców szokiem, tym większym, że wcześniej na tę samą chorobę zmarł starszy brat Jacka. Przeżył zaledwie 8 miesięcy. Życie z mukowiscydozą nie należy to najłatwiejszych. Przez cały czas gęsty, lepki śluz zatyka płuca nie pozwalając oddychać. Masz wrażenie, że się dusisz. Średnia długość życia chorych w Polsce to zaledwie 22 lata. Jacek w marcu przyszłego roku skończy 19. Życie z mukowiscydozą jest też bardzo drogie. Jak mówi Ewa Janiel, mama Jacka, miesięczny koszt leczenia wynosi 2-3 tys. zł. Jedyną szansą na lepsze życie jest przeszczep płuc – szacunkowy koszt operacji we Wiedniu wynosi 350 tys. zł (w Polsce przeszczepy płuc finansuje co prawda NFZ, ale bardzo rzadko i z powodu małego doświadczenia naszych chirurgów – o wiele trudniej się zakwalifikować).

„Nie zastanawialiśmy się ani chwili” - Powiem szczerze, że zawsze zastanawiałem się, co zrobić, żeby pomóc Jackowi, ale nie wierzyłem za bardzo w siebie. Po drugie nie chciałem się też Jackowi za bardzo wtrącać do życia. Dopiero kiedy rok temu on sam powiedział mi, że moglibyśmy razem coś zrobić - nie mieliśmy wątpliwości, że musimy się tego podjąć – mówi Marcin Majer, wieloletni przyjaciel Jacka, 22-letni główny dowodzący akcji Nie śpimy – Pomagamy! Wspólnie z młodszym bratem Pawłem (18 lat) wzięli na siebie ciężar koordynacji działań. Chociaż wtedy jeszcze nikt nie spodziewał się, że NSP tak bardzo się rozwinie. - Gdy teraz o tym myślę, to jestem przekonany, że gdybyśmy chcieli wtedy poważnie przemyśleć swoją decyzję, to pewnie w ogóle nie podjęlibyśmy się tego zadania – mówi dzisiaj Marcin. – To było bardzo spontaniczne i nie żałujemy. Ja, mój brat i duża część ekipy bardzo dużo na tym zy-

r e k l a m a

skaliśmy. Spontanicznie do akcji dołączali kolejni bliżsi i dalsi znajomi Jacka, a nawet osoby, które Jacka wcześniej nawet nie widziały na oczy. Przy pierwszym koncercie, który odbył się w lędzińskiej sali Piast 22 grudnia 2013 roku, Nie śpimy – Pomagamy! tworzyło już 50 wolontariuszy, jednak osób, które pomogły było jeszcze więcej. I pierwszy koncert oraz imprezy mu towarzyszące, do których przygotowania trwały zaledwie 1 miesiąc, okazały się ogromnym sukcesem – w ciągu paru dni zebrano niemal 30 tys. zł. - Przyznaję, że na początku nie dowierzałem w akcję, ale ten pierwszy koncert, który był ogromnym zastrzykiem energii i to, że ludzie do nas pisali i im się podobało, to przerosło moje oczekiwania. Byłem szczęśliwy – wspomina Jacek Janiel.

Gra warta świeczki Pierwszy koncert też był przełomowy także dla wolontariuszy. Maria Urbańczyk, wtedy maturzystka, dzisiaj studentka, wspomina: - Mówiąc szczerze podchodziłam do akcji z dystansem do momentu, kiedy zobaczyłam, ile przy tym pracuje wspaniałych osób. A zupełnie moje nastawienie zmienił moment podziękowań. To była wzruszająca chwila, która pokazała, ile można zdziałać, kiedy stawką jest życie człowieka. W nowym roku wolontariusze nie spoczęli na laurach, ale z jeszcze większym zaangażowaniem organizowali kolejne imprezy: koncerty, turnieje sportowe, imprezy teatralne, pikniki rodzinne. Nie śpimy – Pomagamy! podłączało się też pod imprezy innych organizatorów – młodzież w charakterystycznych koszulkach można było spotkać na Dniach Lędzin i Chełmu Śląskiego, podczas IV Bieruń Bike Maratonu w Bieruniu, a nawet na zakończeniu półkolonii w Szkole Podstawowej w Imielinie. Pracy było (i jest) dużo. Marcin Majer przyznaje, że codziennie po 2-3 godziny pracuje nad sprawami Nie śpimy – Pomagamy! – W piątki, świątki i niedziele. A w niedzielę to nawet bardziej, bo jest więcej czasu wolnego – mówi. Swój sposób na deficyt czasu ma Tatiana Żymła, aktualnie maturzystka bieruńskiego ogólniaka:

- Nie poradziłabym sobie bez mojego kalendarzyka, w którym mam zapisane wszystkie ważne rzeczy do zrobienia. – Tatiana przyznaje, ze czasami jest jej trudno wszystko pogodzić, ale warto. – Bo przecież przyświeca nam jeden główny cel: zebranie pieniędzy na przeszczep dla Jacka. Ale to też świetny sposób na spędzenie wolnego czasu, dużo lepszy od siedzenia przed komputerem lub telewizorem.

To już jest roczek! Mija dwanaście miesięcy od rozpoczęcia akcji „Nie śpimy – Pomagamy! Na subkoncie Jacka Janiela utworzonym na rachunku Stowarzyszenia Młodzi Aktywni (70 1300 0000 2076 7192 1127 0004) w ciągu roku zaksięgowano już 100 tys. zł. Przez akcję w roli wolontariuszy przewinęło się niemal 200 osób. Ilość osób, które uczestniczyły w wydarzeniach pod szyldem NSP jest nie do policzenia. Ale chociaż liczby są ważne, to nasi rozmówcy zwracają też uwagę na rzeczy, których policzyć się nie da – dobra zabawa, przyjaźnie, doświadczenie i nowe umiejętności. Zmienia się też Jacek Janiel. – Akcja pomogła mi dorosnąć. Wiem, co chcę od życia i o co powinienem się starać: zdobyć wykształcenie, dbać o zdrowie i nie siedzieć biernie w domu, tylko stawić czoła swoim problemom. - Kiedyś Jacek mówił tylko o śmierci. Narzekał, że nie warto się uczyć i że nie potrzebuje tych wszystkich lekarstw. A teraz wierzy w przeszczep i mówi, że jak on wyzdrowieje, to będzie chciał również pomagać innym – kończy mama Jacka, Ewa Janiel. * W weekend 20-21 grudnia polecamy rocznicowe imprezy charytatywne Nie śpimy – Pomagamy! w sali widowiskowo-kinowej Piast w Lędzinach. W sobotę o godzinie 17 wystąpi Ireneusz Krosny i wolontariusze wystawią jasełka na wesoło. 3 godziny świetnej zabawy (bilety do nabycia w lędzińskim MOKu, koszt: 40 zł). W niedzielę zapraszamy na imprezę otwartą (bezpłatną) również w sali widowiskowej Piast. Start o godzinie 15, a w programie m.in. koncerty, loteria, a na koniec pokaz sztucznych ogni.

Koncert na Placu Farskim przyciągnął tłumy

Turniej piłkarski „Lokalsi Cup”

Pierwszy dzień wiosny

Fot. Radosław Wojnar

Fot. Ewelina Mróz

Fot. Ewa Knopek


04

Serwis Lokalny

grudzień • nr 04/2014 (04)

serwislokalny.com

Bądź z nami na co dzień w sieci. Wejdź na www.serwislokalny.com i dowiedz się, co się dzisiaj dzieje w twojej miejscowości.

Premier Ewa Kopacz na Barbórce w Lędzinach - Barbórka jest okazją, żeby powiedzieć wszystkim, jak wiele zawdzięczamy pracy górniczej – mówiła podczas uroczystości w kopalni Ziemowit. Jacek Moryc

Fot. Jacek Filipiak

Fotofelieton

Minął rok od rozpoczęcia akcji „Nie śpimy - Pomagamy!” Fot. Radosław Wojnar.

- Wiem, z jaką powagą i szacunkiem traktujecie dzisiejsze święto – Dzień Świętej Barbary. Górnicze święto, właśnie dzięki górnikom, ciągle zachowuje swój głęboki sens - podkreśliła premier. Wasz zawód i wasza praca mają szczególny charakter. Premier Ewa Kopacz zapewniła, że jeszcze przez długi czas węgiel będzie podstawą bezpieczeństwa energetycznego Polski. - Górnictwo ma przed sobą wielką przyszłość i będzie się rozwijać - powiedziała. - Kluczem do tego jest ochrona górnictwa przed nieuczciwą konkurencją oraz zapewnienie rentowności branży, dzięki nowoczesnym techno-

logiom i restrukturyzacji. Premier podkreśliła także, że zdaje sobie sprawę z górniczych problemów, jednak uzdrowienie sytuacji nie może się odbyć bez udziału samych górników. - Dziś jest czas, kiedy muszę was prosić o pomoc. Żebyśmy uzdrowili sytuację w górnictwie, musimy to zrobić razem - zaznaczyła szefowa rządu. W uroczystościach barbórkowych w kopalni Ziemowit uczestniczyli także m.in. arcybiskup Wiktor Skworc, starosta bieruńsko-lędziński Bernard Bednorz i burmistrz Lędzin Krystyna Wróbel. Galerię zdjęć z tego wydarzenia znajdziesz w Serwisie Lokalnym (www.serwislokalny.com)


serwislokalny.com

05

grudzień • nr 04/2014 (04)

Bądź z nami na co dzień w sieci. Wejdź na www.serwislokalny.com i dowiedz się, co się dzisiaj dzieje w twojej miejscowości.

Kto w nowej radzie powiatu? Wyniki U władzy pozostaje Powiatowa Wspólnota Samorządowa, która do 17-osobowej rady powiatu wprowadza 8 swoich radnych. W nowej kadencji będzie również po trzech radnych z Forum Pięciu Gmin, PiS-u i z PSL-u. wa Wspólnota Samorządowa, 800 głosów), Czesław Kłyk (Powiatowa Wspólnota Samorządowa, 591 głosów), Walenty Goczoł (Powiatowa Wspólnota Samorządowa, 469 głosów).

Jacek Moryc

Bieruń (6 mandatów) Po dwa mandaty otrzymują Forum Pięciu Gmin i Powiatowa Wspólnota Samorządowa. Po jednym mandacie mieszkańcy przyznali PSL-owi i PiS-owi. Mieszkańcy Bierunia nie zaufali Ruchowi Autonomii Śląska (bez mandatu). W pierwszym okręgu wyborczym (Bieruń) najwięcej głosów otrzymał były burmistrz Bernard Pustelnik – bieruńska „jedynka” Forum Pięciu Gmin zebrała 485 głosów. Pustelnik przegrał w drugiej turze wyborów na burmistrza. Gdyby było inaczej, to jego mandat przejąłby Grzegorz Plewniok (275 głosów). Radnymi powiatowymi z Bierunia będą również: Zofia Łabuś (PSL, 298 głosów), Henryk Paruzel (PiS, 332 głosy), Łukasz Odelga (Powiatowa Wspólnota Samorządowa, 451 głosów), Agnieszka Wyderka-Dyjecińska (Powiatowa Wspólnota Samorządowa, 295 głosów) i Kazimierz Chajdas (Forum Pięciu Gmin, 294 głosy).

Wielcy przegrani

Fot. Jacek Moryc

Lędziny (5 mandatów) Najwięcej mandatów w Lędzinach przypada Powiatowej Wspólnocie Samorządowej (2 mandaty). Po jednym mandacie otrzymały: PSL, PiS i Forum Pięciu Gmin. RAŚ bez mandatu. Najwyższy wynik w Lędzinach otrzymał kandydat na burmistrza Lędzin Janusz Freitag z Prawa i Sprawiedliwości (538 głosów). Freitag w tej kadencji nie został burmistrzem Lędzin, więc najbliższe cztery lata spędzi jako radny powiatowy. Pozostali radni z Lędzin to: Franciszek Mateja (PSL, 272 głosy), Henryk Barcik (Powiatowa Wspólnota Samorządowa, 458 głosów), Marek Spyra

r e k l a m a

Sporą porażką jest porażka Przemysława Majora, przewodniczącego rady miejskiej w Bieruniu ostatniej kadencji, który postanowił wystartować do rady powiatu. Przegrał z Agnieszką Wyderką-Dyjecińską, nauczycielką z Bierunia. Major cztery lata temu wygrał w pierwszej turze wyborów na burmistrza Bierunia z Bernardem Pustelnikiem, a teraz całkowicie wypadł z polityki. „Wielkimi przegranymi” są kandydaci, którzy w zeszłej kadencji byli radnymi powiatowymi, a wczoraj otrzymali od swoich wyborców czerwoną kartkę. Wśród nich na pierwszym miejscu są Józef Berger i Alojzy Palowski. Pierwszy to wieloletni dyrektor Liceum Ogólnokształcącego w Bieruniu, radny miejski, radny sejmiku śląskiego, a w latach 2006-2007 poseł na sejm z listy Platformy Obywatelskiej. W kadencji rady powiatu 2010-2014 był jej przewodniczącym. Alojzy Palowski to radny poprzedniej kadencji, który w kampanii wyborczej był wyznaczany przez Prawo i Sprawiedliwość (w przypadku zwycięstwa) na starostę powiatowego. Niestety będzie musiał jeszcze poczekać. Inni radni, którym nie udało się ponownie dostać do rady powiatu, to: Wiesław Bigos (Forum Pięciu Gmin), Urszula Myalska (Powiatowa Wspólnota Samorządowa), Władysław Trzciński (Powiatowa Wspólnota Samorządowa), Grzegorz Plewniok (Forum Pięciu Gmin).

(Powiatowa Wspólnota Samorządowa, 408 głosów), Krystyna Wróbel (Forum Pięciu Gmin, 463 głosy). Krystyna Wróbel wygrała II turę wyborów na burmistrza Lędzina, dlatego jej mandat przejmie Mariusz Żołna (Forum Pięciu Gmin, 212 głosów).

Bojszowy, Chełm Śląski, Imielin (6 mandatów) W trzecim okręgu wyborczym zdecydowane zwycięstwo osiągnęła

Powiatowa Wspólnota Samorządowa – zdobyła aż 4 mandaty. Po jednym mandacie otrzymały PSL i PiS, natomiast bez mandatów zostało Forum Pięciu Gmin i RAŚ. Najwięcej głosów otrzymał aktualny starosta Bernard Bednorz (Powiatowa Wspólnota Samorządowa, 989 głosów). Pozostali radni powiatowi z trzeciego okręgu wyborczego: Józef Goczoł (PSL, 341 głosów), Helena Magiera-Molendowska (PiS, 689 głosów), Anna Kubica (Powiato-

POWIATOWA KRONIKA POLICYJNA 1.11. Lędziny, Ul. Czeremchy, policjanci zatrzymali mieszkankę Lędzin, która znieważyła słownie interweniujących funkcjonariuszy policji oraz naruszyła nietykalność cielesną jednego z nich poprzez ugryzienie. 13.11. Imielin, Ul. Maratońska, włamano się do pomieszczenia biurowego tartaku, skąd skradziono dwie kasetki metalowe z kluczami zapasowymi do pięciu pojazdów ciężarowych. Wartość strat w trakcie ustaleń. 14.11. Imielin, Ul. Kordeckiego, policjanci zatrzymali 39-letniego mieszkańca Imielina, który uderzył pięścią w twarz swoją konkubinę, w wyniku czego doznała ona pęknięcia kości ciemieniowej oraz krwiaka w oczodole 15.11. Bojszowy, Ul. Ruchu Oporu, policjanci zatrzymali 24-letniego mieszkańca Bojszów, który kopnął swoją 23-letnią siostrę, w wyniku czego pokrzywdzona doznała stłuczenia nogi. 16.11. Bieruń, Ul. Świerczyniecka, policjanci zatrzymali obywatela Ukrainy, który na niestrzeżonym parkingu przy zakładzie Danone dokonał zniszczenia ciągnika siodłowego DAF poprzez uszkodzenie prawej i lewej burty na wysokości szyb bocznych kabiny pojazdu. Wartość strat 2 tys. zł. 19.11. Chełm, Ul. Wieniawskiego, skradziono dwie żeliwne pokrywy studzienek kanalizacyjnych. 19.11. Bieruń, Ul. Kościelna, w przejściu podziemnym prowadzącym pod ulicą Warszawską skradziono„na wyrwę”torebkę z zawartością portfela z pieniędzmi i dowodu osobistego. W wyniku podjętych czynności policjanci ustalili sprawcę kradzieży i zatrzymali w miejscu zamieszkania. 25.11. Chełm, Ul. Wiosenna, policjanci zatrzymali 19-letniego mieszkańca Chełmu Śląskiego, który posiadał przy sobie 0,71 grama marihuany. 02.12. Lędziny. ul. Grunwaldzka, włamano się do domu w remoncie skąd skradziono rower, kabinę prysznicową i kabel elektryczny o łącznej wartości 2950 zł. Skradzione przedmioty odzyskano z uwagi na to, iż zostały ukryte przy ogrodzeniu posesji.


06

Serwis Lokalny

grudzień • nr 04/2014 (04)

serwislokalny.com

Bądź z nami na co dzień w sieci. Wejdź na www.serwislokalny.com i dowiedz się, co się dzisiaj dzieje w twojej miejscowości.

10-Letni Kacper Duda z Bierunia w reprezentacji Śląska 10-letni wychowanek bieruńskiego UKS GOL Kacper Duda zagra w śląskiej Kadrze Młodych Orłów. – Już wkrótce sukcesy Macieja Iwańskiego zostaną kilkukrotnie przebite przez nasze talenty – zapowiada Krzysztof Chlebowski, prezes szkółki. Jacek Moryc

Fot. Agnieszka Kantyka

Akademia Młodych Orłów to inicjatywa Polskiego Związku Piłki Nożnej, która ma pomóc związkowi nadzorować rozwój najlepszych młodych talentów. – By ich mieć na uwadze w przyszłości pod kątem reprezentacji województwa czy nawet reprezentacji Polski – wyjaśnia Krzysztof Chlebowski, prezes UKS GOL Bieruń. - Chodzi o wyselekcjonowanie grupy młodych adeptów piłki nożnej, która pod okiem wykwalifikowanej kadry trenerskiej będzie miała możliwość szlifowania swoich futbolowych umiejętności. Dajemy szansę rozwoju piłkarskiej pasji zgodnie z najnowszymi trendami w szkoleniu dzieci – tłumaczył w serwisie katowickisport.pl Paweł Grycman, trener odpowiedzialny za akademię w Katowicach. Gra w śląskiej Kadrze Młodych Orłów to nie pierwszy sukces 10-letniego Kacpra Dudy. W kwietniu tego roku został wybrany najlepszym zawodnikiem rocznika 2004 w wojewódzkim finale zawodów „Z podwórka na stadion” o Puchar Tymbarku i reprezentował nasze województwo w Warszawie podczas

Chlebowski. – I do Młodych Orłów dostałoby się też więcej zawodników z Bierunia, bo mamy tutaj wyjątkowo dużo talentów. Już wkrótce kilkukrotnie przebiją oni sukcesy 10-krotnego reprezentanta kraju Macieja Iwańskego – przekonuje. A świadczyć o tym mają m.in. wyniki drużyny. Chlebowski zauważa, że zawodnicy z rocznika 2003, który jest najdłużej trenowany w GOL-u, bo już od 3 lat, niedawno wywalczył awans do 2. ligi wojewódzkiej (a tylko kilka punktów zabrakło do awansu do ligi 1.). – To jest dla nas bardzo dobry rezultat tym bardziej, że my nie gramy na wynik. My na meczach wystawiamy wszystkich naszych zawodników, żeby pograli, a nie tylko najlepszych – wyjaśnia prezes. Dzisiaj w UKS GOL Bieruń trenuje 119 najmłodszych piłkarzy, 4 drużyny grają w lidze, a od września 2015 klub zapisze do rozgrywek ligowych jeszcze jedną drużynę. Chlebowski z jednej strony cieszy się z sukcesów swoich podopiecznych, ale z drugiej martwi się związanymi z tym większymi kosztami. – Nie ukrywam, że liczymy na większe wsparcie miasta i nowego burmistrza –kończy Chlebowski.

ogólnopolskiego finału rozgrywek. A na początku roku pisaliśmy również o jego świetnym występie w turnieju SILVER Cup 2014 w Zawoi. - W testach do Akademii Młodych Orłów były cztery konkurencje – opowiada Mariusz Duda, ojciec Kacpra. – Na czas: slalom na dystansie 40 metrów z piłką i bez piłki, 6 zwrotów na dystansie 4 metrów i podbijanie piłki. A na koniec młodzi zawodnicy uczestniczyli jeszcze między sobą w gierce 3 na 3 – wyjaśnia. I spośród ponad 300 osób z rocznika, którzy uczestniczyli w testach, Kacper Duda znalazł się wśród 32 najlepszych młodych piłkarzy. Czy sukces sprawił chłopcowi dużo radości? – Tak, ucieszyłem się – odpowiada skromnie. Teraz Kacpra czekają dodatkowe 2 treningi w Katowicach z najlepszymi młodymi piłkarzami ze Śląska. - Troszeczkę się tym stresuję, ale mam tam już paru kolegów, których poznałem podczas innych rozgrywek – mówi Kacper. - Niestety przespaliśmy moment i późno dowiedzieliśmy się o testach do Kadry Młodych Orłów, bo wysłalibyśmy więcej chłopców – mówi prezes GOL-a Krzysztof

Bookcrossing. Uwalniamy książki Robotycy z bieruńskiego LO pokazują klasę! Już przeczytana, leży na półce lub w „dolnej szufladzie” i zbiera kurz? Przynieś do biblioteki. W Powiatowym Zespole Szkół w Bieruniu od kilku tygodni można włączyć się w bookcrossing, ogólnoświatową, niekonwencjonalną akcję popularyzującą czytelnictwo, polegającą na nieodpłatnym oddawaniu książek.

Sekcja LEGO działająca w Liceum Ogólnokształcącym im. Powstańców Śląskich zdobyła pierwsze, drugie i czwarte miejsca w konkurencji LEGO LineFollower. Zawodnicy z Bierunia zdominowali turniej pokonując 15 drużyn reprezentujących szkoły ponadgimnazjalne i uczelnie wyższe!

Maria Szczudło, bibliotekarz PZS w Bieruniu: - Półki w czytelni zapełniają się. Początkowo uczniowie przyjmowali to z niedowierzaniem: „jak to jest? Mogę zabrać do domu? I nie muszę podawać nazwiska, ani klasy?” Teraz przynoszą swoje przeczytane już książki i sprawdzają, co się pojawiło nowego. Czasami

zabierają na dzień, dwa i oddają, jednocześnie przynosząc kilka swoich. Idea bookcrossingu zrodziła się w 2001 roku w Stanach Zjednoczonych i swoim zasięgiem obejmuje cały świat. W Polsce funkcjonuje od 2003, książki są „uwalniane” w różnych miejscach, np. w pociągach, autobusach, przystankach, restauracjach. Uwalniane, idą dalej. Wszystkich miłośników książek zachęcamy do włączenia się w akcję.

Fot. LO Bieruń

Fot. Bogumiła Stachura

Bogumiła Stachura

LO Bieruń 14 listopada bieżącego roku Gmach Główny Politechniki Gdańskiej stał się miejscem obchodów 39. Gdańskich Dni Elektryki. Ta prestiżowa impreza przyciąga wybitnych naukowców z całego kraju, a towarzyszące targi firm z branży energetycznej i elektrycznej są okazją do zapoznania się z najnowocześniejszymi rozwiązaniami technicznymi. Tegoroczna impreza była wyjątkowa ze względu na 110. rocznicę powstania Politechniki Gdańskiej. Warto nadmienić, że jest to jedna z czterech najlepszych uczelni technicznych w Polsce. W ramach imprezy odbyła się III edy-

cja Konkursu Robotów organizowanego przez Studenckie Koło Stowarzyszenia Elektryków Polskich Politechniki Gdańskiej. Zawodnicy mieli możliwość rywalizacji w czterech odrębnych konkurencjach: LineFollower, MiniSumo, Freestyle i LEGO LineFollower. Dla zwycięzców przewidziano nagrody rzeczowe o łącznej wartości 3000 zł! Podobnie jak w poprzednich latach konkurs był rywalizacją najlepszych robotów w kraju oraz miejscem spotkania środowiska robotyki i wymiany doświadczeń. Sekcja LEGO działająca w Liceum Ogólnokształcącym im. Powstańców Śląskich zdobyła pierwsze, drugie i czwarte miejsca w konkurencji LEGO LineFollower. Nasi zawodnicy zdominowali turniej,

pokonując 15 drużyn reprezentujących szkoły ponadgimnazjalne i uczelnie wyższe z całej Polski (m.in. reprezentację Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, Zespół Szkół Energetycznych z Gdańska czy Zespół Szkół Ekonomicznych z Starogardu Szczecińskiego). Co ciekawe, przygoda naszych uczniów z klockami lego zaczęła się dopiero trzy lata temu! To naprawdę wyjątkowy sukces, gdyż po raz pierwszy na turnieju ogólnopolskim zajęliśmy pierwsze miejsce. Najlepsi to: Mateusz Goj, Patryk Gretka i Tomasz Nowak, warto podkreślić że to ich debiut na dużym, ogólnopolskim turnieju. Pozostałe drużyny: Mariusz Karkoszka, Damian Osuch i Szymon Wojtala (zajęli drugie miejsce) oraz Patrycja Brzeskot, Adam Szwedor i Inga Wadas (czwarte miejsce). Opiekunem prowadzącym wyżej wymienione drużyny jest Robert Romantowski-Tomosz. Młodzi adepci robotyki zdobyli również pełne zrozumienie dla swojej pasji ze strony dyrektora szkoły, a nade wszystko jednak wsparcie sponsorów, w tym Rady Rodziców, którzy finansują wyjazdy na konkursy, zakupy kolejnych zestawów kloców lego czy sprowadzanych zza oceanu nowoczesnych sensorów oraz oprogramowania. Nadmieńmy, że zajęcia z robotyki realizowane są w ramach lekcji oraz koła zainteresowań. Bieruńskie liceum jako jedyne w okolicy oferuje przedmiot, jakim jest obsługa programów inżynierskich, w ramach którego tego typu zajęcia się odbywają.


serwislokalny.com

Gazeta Lokalna

grudzień • nr 04/2014 (04)

07

Za nami wybory. Jak głosowaliśmy? Zmiana w Bieruniu i Lędzinach. Krystian Grzesica został wybrany nowym burmistrzem Bierunia, a Krystyna Wróbel Lędzin. W Bojszowach, Chełmie Śląskim i w Imielinie bez emocji. Bieruń

Jacek Moryc W Bojszowach, Chełmie Śląskim i w Imielinie o fotele wójta i burmistrza starało się po jednym kandydacie – pełniący te funkcje od lat wójtowie Henryk Utrata (na stanowisku od 1998 r.) i Stanisław Jagoda (od 1995 r.) oraz burmistrz Jan Chwiędacz (od 1995 r.). W tej sytuacji mieszkańcy na karcie wyborczej zaznaczali przy nazwiskach kandydatów TAK lub NIE. O wyborze decydowało ponad 50% poparcia. Jednak cała trójka otrzymała mocne poparcie przekraczające 80% i wprowadziła najwięcej osób do rad gmin. Cztery lata temu, kiedy mieli konkurentów, wyniki były równie zdecydowane: w Bojszowach Utrata przekonał wtedy do siebie ponad 72% mieszkańców, Jagoda w Chełmie Śląskim niemal 69%, a Chwiędacz w Imielinie aż 87%. Bez większych zmian także na poziomie powiatu. Pojedynczy radni oczywiście się wymienili, ale u władzy ze zdecydowanie największym poparciem pozostaje niezmiennie Powiatowa Wspólnota Samorządowa ze starostą Bernardem Bednorzem z Bojszów i wicestarostą Henrykiem Barcikiem z Lędzin. Po raz kolejny też w Sejmiku Województwa Śląskiego Piotr Czarnynoga z Bierunia będzie jedynym reprezentantem naszego powiatu. Startował z 2. miejsca na liście PiS-u i otrzymał 10585 głosów. Były starosta bieruńsko-lędziński został zaproponowany przez PiS do objęcia funkcji marszałka, ale w głosowaniu przegrał (PiS jest w Śląskiem w opozycji).

To w największym mieście bieruńsko-lędzińskiego kampania przebiegała najgwałtowniej: najwięcej materiałów wyborczych, Facebookowe pojedynki z finałem w sądzie, a na policję wpłynęło łącznie 9 zgłoszeń w sprawach wyborczych (jedna ma charakter karny). Wyniki? Zgodnie z przewidywaniami: Bieruń Stary w większości popierał komitet starobieruńskiego kandydata na burmistrza Krystiana Grzesicę, a Bieruń Nowy w większości głosował na mieszkającego w tej dzielnicy Bernarda Pustelnika. A między dwoma faworytami próbowało odnaleźć się jeszcze kilka mniejszych komitetów. Ostatecznie, poza Grzesicą i Pustelnikiem, radnych wprowadziły dwa inne: KW Stowarzyszenia Miłośników Ziemi Bieruńskiej Porąbek w Bieruniu (3) i KWW Jana Podleśnego (1). Ciekawostką jest, że stowarzyszenie Porąbek jeszcze przed II turą wyborów burmistrzowskich poparło Bernarda Pustelnika i wydawało się być naturalną koalicją dla 6 radnych wprowadzonych przez byłego już burmistrza. Jednak po wyborze Grzesicy na nowego burmistrza, podczas pierwszej sesji rady miasta, radni Porąbka Jarosław Mokry i Adam Rozmus głosowali zgodnie z 5 radnymi Grzesicy. Rozmus został też nowym przewodniczącym rady miejskiej (poprzednio był zastępcą).

Lędziny Wyborcza gorączka towarzyszyła też mieszkańcom Lędzin. Walka między konkurentami była ostra,

ale przede wszystkim na łamach okołowyborczych gazet. I niestety nie przełożyła się na frekwencję, która w Lędzinach była najniższa w powiecie. Wiesław Stambrowski uzyskał poparcie przede wszystkim w tzw. starych Lędzinach. Byłego burmistrza zdecydowanie poparli wyborcy głosujący na Placu Farskim, w OSP i w Szkole Podstawowej nr 1 (tutaj Stambrowski przejął głosy Janusza Freitaga, który w I turze zwyciężył w lędzińskiej podstawce). Za Krystyną Wróbel murem stanęli mieszkańcy Hołdunowa i osiedli Długosza, Rachowy i Ziemowit. W tym rejonie Wróbel w zasadzie nie dała żadnych szans swojemu konkurentowi. I wydaje się, że decydujący głos mieli właśnie wyborcy z Hołdunowa, a ściślej: głosujący w SP 3. Cztery lata temu w tym obwodzie głosowanie dosyć wyraźnie wygrał Wiesław Stambrowski, a w tegorocznych wyborach to Krystyna Wróbel uzyskała nad Stambrowskim przewagę niemal 400 głosów. Przewaga Wróbel w najbardziej licznych obwodach wystarczyła jej do zwycięstwa w wyborach burmistrzowskich i została pierwszą w historii powiatu kobietą burmistrzem.

Wybory Samorządowe 2014

Śląski

Frekwencja Najwyższa była w najmniejszych gminach powiatu. W Chełmie Śląskim głosy oddało 54,47% uprawnionych do głosowania, w Bojszowach 53,42%, a w Imielinie 52,64%. Słabiej zmobilizowali się mieszkańcy większych miast bieruńsko-lędzińskiego, ale I tura

i tak była na przyzwoitym poziomie ponad 50% (frekwencja w kraju wyniosła 16 listopada 47,4%). W Bieruniu do urny wyborczej poszło 51,5 % wyborców, a w Lędzinach 50,5%. Naturalnie słabiej było w II turze, ale zaskakująco dobrze zmobilizo-

wali się bierunianie i tam zagłosować poszło aż 49,24% uprawnionych. Zważywszy, że frekwencja krajowa wyniosła 30 listopada zaledwie 39,97% jest to świetny wynik. Ponownie gorzej wypadły Lędziny, w których do wyborów poszło tylko 39,06% uprawnionych.

Rok 2014 na Śląsku. Podsumujmy

Bierunianka Marta Bainka, przewodnicząca stowarzyszenia Młodzi Górnoślązacy, podsumowuje istotne z jej perspektywy wydarzenia w regionie mijającego roku. Marta Bainka

W październiku odbyło się pierwsze czytanie projektu nowelizacji ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych. Ustawa ma pozwolić na uznanie Ślązaków za grupę etniczną. Pod projektem podpisało się 140 tys. obywateli. Projekt trafił do komisji, która już po wyborach orzekła, że Ślązacy grupą etniczną nie są. Na szczęście nie jest to decyzja wiążąca, a jedynie opinia. Teraz wszystko w rękach parlamentu, bo to tam rozstrzygną się losy projektu. Bez względu na wszystko te 140 tysię-

cy głosów w 3 miesiące to wielki sukces i mobilizacja Ślązaków.

Poradzisz? Godej! 2014 rok był pracowity również dla stowarzyszenia Pro Loquela Silesiana, zajmującego się kultywowaniem i promowaniem śląskiej godki. Projekt „Poradzisz? Godej!” miał na celu zbadanie problemu dyskryminacji osób godających po śląsku i wprowadzenie rozwiązania. Przebadano ponad 500 osób na terenie Górnego Śląska, w naszym powiecie ankietowali m.in. członkowie stowarzyszenia Młodzi Górnoślązacy. Okazuje się, że największy problem z godaniem po śląsku mają młode kobiety. Dotyczy to przede wszystkim rozmów w miejscach publicznych i w trakcie sytuacji oficjalnych. Śląskiego używamy najczęściej w domu, w kontaktach

z rodziną i sąsiadami. Często jest tak, że ludzie chętnie godają, jednak boją się odezwać po śląsku pierwsi w kontakcie z obcym. Hasło akcji znaczy tyle, co „Jeśli tylko potrafisz godać, rób to”. Na jej cel powstało 5 tys. plakatów, 63 billboardy, 50 citylightów i 5 spotów reklamowych. Jeden z nich został nakręcony na terenie toru rajdowego w Bieruniu. Warto dodać, że to największa tego typu akcja na Śląsku.

Obelisk ofiar W 2014 roku, który jest rokiem Pamięci Ofiar Tragedii Górnośląskiej, został w Bieruniu odsłonięty obelisk upamiętniający ofiary owych wydarzeń. Tragedia dotknęła większość śląskich rodzin, jednak młode pokolenie nie wie za wiele o wywózkach do ZSRR i komunistycznych obozach na Ślą-

sku działających po 1945 roku. To spotkało członków naszych rodzin, sąsiadów i przyjaciół. Pamiętajmy o nich.

staje się coraz modniejsza, także wśród ludzi młodych. Ważne, by współgrała z nowoczesnością, nie cepelią i przeżytkiem.

r e k l a m a

Dziękuję za Wasze głosy! W wyborach samorządowych obdarzyliście mnie Państwo swoim wielkim zaufaniem. Wyniki wyborów przyjąłem z wielką radością i świadomością jeszcze większej odpowiedzialności jaka na mnie spoczywa. Szczególnie cieszy mnie poparcie mieszkańców naszego bieruńsko-lędzińskiego powiatu. W nadchodzącej kadencji chcę być Państwa głosem w Sejmiku Wojewódzkim.

Piotr Czarnynoga

Bardzo cieszy mnie, że śląskość


08

Gazeta Lokalna

grudzień • nr 04/2014 (04)

serwislokalny.com

Bieruń ma być ładniejszy - Będę burmistrzem jednego Bierunia – deklaruje Krystian Grzesica, nowo wybrany burmistrz Bierunia. Jak zmieni się teraz Bieruń? normalną, stąd się wzięła polityka, że ludzie różnie patrzyli na sprawy społeczne. Dlaczego te podziały uważa pan za szkodliwe? Oczywiście każdy ma prawo do własnego zdania, ale w mojej opinii te konflikty były niepotrzebnie podsycane. Chodzi o umiejętność znajdowania rozwiązań satysfakcjonujących większość. O kompromis. Jakie konkretnie sytuacje ma pan na myśli? Na przykład tę związaną z budową obiektu handlowego w okolicach starówki. Nie znaleziono rozwiązania, które pogodziłoby mieszkańców. Część mieszkańców chce mieć sklep, w którym zrobią tanie zakupy. Część jest przeciwna. Drobni przedsiębiorcy, sklepikarze mogą nie przetrwać konkurencji z sieciami handlowymi, które nie zawsze grają fair. Kompromis e m mogłob y

Krystian Grzesica

Rozmawiał Dominik Łaciak Do wyborów szedł pan z hasłem „Jeden Bieruń”. Czy to oznacza, że Bieruń jest podzielony? Jest, a osoby, które mówią, że jest inaczej, chyba nie słuchają mieszkańców. Mieszkańcy widzą ten podział, który na dodatek w ciągu ostatnich czterech lat mocno się pogłębił. Szczególnie jeśli chodzi o Bieruń Stary i Bieruń Nowy, ale wystąpiły też inne, np. domy prywatne i osiedla, zwolennicy i przeciwnicy budowy dyskontów handlowych itp. Konflikt jest w demokracji rzeczą

r e k l a m a

Fot. Radosław Wojnar być wskazanie terenów na taką inwestycję bardziej neutralnych, np. na osiedlu Chemików, przy specjalnej strefie ekonomicznej czy w pobliżu stacji benzynowej na Barańcu. Pan w trakcie kampanii wyborczej był wskazywany jako zwolennik budowy marketu przy starówce. Nie jestem zwolennikiem tego, żeby powstał tutaj supermarket. Tak samo dwa lata temu byłem przeciwny pierwotnemu projektowi zagospodarowania przestrzennego, który zaproponował burmistrz Bernard Pustelnik. Wnioskowałem o wprowadzenie do niego dodatkowych ograniczeń.

A więc co powstanie na terenach przyległych do rynku? Mam nadzieję, że powstanie tam obiekt wielofunkcyjny, który będzie łączył funkcje restauratorskie, konferencyjne i hotelarskie, a dodatkowo drobny handel. W tej chwili, na szczęście, niemożliwe jest tam postawienie jednofunkcyjnego blaszaka. Jako radni nałożyliśmy też na potencjalnego inwestora obowiązek, by nowa bryła budynku wpisywała się w założenia architektoniczne starówki. Wróćmy do kwestii konfliktu wewnątrz Bierunia. Jedną z oznak tej choroby jest, że Bieruń Stary głosuje na starobieruńskiego kandydata, a Nowy na nowobieruńskiego. W ostatnich wyborach się to powtórzyło. Jak to naprawić? Jesteśmy zakładnikami obiegowej opinii, że kandydat z jednej części miasta dba bardziej właśnie o tę część. Ta opinia urosła do rangi strachu. Tak, jak deklarowałem, zamierzam być burmistrzem jednego Bierunia. Co to oznacza? Jednym z najważniejszych pomysłów jest budżet obywatelski. Chcę, by działał w Bieruniu już w 2016 roku. Na czym ma polegać? Na razie to jest tylko zalążek pomysłu, ale myślimy o stworzeniu piętnastu okręgów przebiegających z grubsza podług okręgów wyborczych. Mieszkańcy każdego z nich otrzymaliby od kilkudziesięciu do 100 tys. zł na drobne inwestycje o dużym znaczeniu z punktu widzenia jakości życia w danym miejscu. Czyli możemy mówić nawet o 1,5 mln zł (w Lędzinach w tym roku na ten cel zostało przeznaczonych łącznie 250 tys. zł). Można powiedzieć, że przecież nie po to mieszkańcy wybierali swoich przedstawicieli, żeby teraz za nich decydowali o tym, co powstanie na ich ulicy. Bierzemy pod uwagę negatywne doświadczenia poprzedniej kadencji, kiedy remonty były dokonywane głównie w miejscach, które reprezentowali radni przychylni burmistrzowi. Budżet obywatelski pozwoli odpolitycznić takie decyzje, a także jest gwarancją, że nie pominiemy jakiejkolwiek części Bierunia. No i wreszcie to sami mieszkańcy najlepiej wiedzą, jakich drobnych zmian potrzebują w swojej okolicy. Z poziomu rady, wielkich inwestycji i liczb, tych potrzeb czasem nie widać. Czasami jest tak, że jakaś inwestycja jest bardzo po-

trzebna z punktu widzenia mieszkańca, ale z poziomu całego miasta jest niewidoczna. Budżet obywatelski pozwoli nam lepiej działać. Pana kampania wpisała się w pewien ogólnopolski trend, który polega na tym, że po długim okresie stawiania na rozbudowę dużej infrastruktury, politycy zaczęli upominać się o rzeczy drobne, małą architekturę miejską, która ma zwiększyć standard życia Kowalskiego. Wy postawiliście na rowery. Może nie tak, że postawiliśmy, ale teraz z pewnością będziemy uważniej słuchać środowisk zajmujących się sportem czy rekreacją. Jeszcze jako radny złożyłem do burmistrza wniosek o powstanie kontrapasu, aby rowerzyści mogli legalnie wjeżdżać na rynek od strony ul. Oświęcimskiej. Będziemy się starali, by było coraz więcej takich miejsc, do których da się dojechać rowerem i go przypiąć. Kluczowa tu będzie współpraca z powiatem, który w poprzedniej kadencji zrealizował wiele wiat przystankowych. Chcemy też wrócić do tematu budowy ścieżek na wałach przeciwpowodziowych, a także połączyć ścieżką Bieruń Stary z Tychami, z kolei Nowy z Babicami i Oświęcimiem. To teraz zmieńmy kaliber. Duże inwestycje – czego mieszkańcy mogą się spodziewać w nadchodzącym roku? Na pewno główną inwestycją budowa przedszkola w Bieruniu Nowym, kolejna to kontynuacja budowy kanalizacji w Ścierniach. W budżecie znajduje się również budowa remizy OSP w Bieruniu Starym, ale tylko jeśli zdobędziemy na nią

r e k l a m a

środki zewnętrze – zgodnie z założeniami z poprzedniej kadencji. Jednym z największych sukcesów kadencji Bernarda Pustelnika było uruchomienie specjalnej strefy ekonomicznej, która naprawdę zaczęła działać. I musimy ją rozwijać, tym bardziej, że mówi się o coraz większych problemach Kompanii Węglowej. Musimy być przygotowani na zdobywanie alternatywnych źródeł dochodów gminy. A czy jest jakiś projekt będący oczkiem w głowie Krystiana Grzesicy? (Śmiech) Jeszcze takiego konkretnego nie ma, z pewnością orientujemy się na pozyskanie dużej ilości środków unijnych, bo bez nich trudno realizować ambitne inwestycje. Stąd obecność na stanowisku zastępcy Sebastiana Macioła, specjalisty od środków z UE. Na pewno też w trakcie swojej kadencji chciałbym wyremontować basen w Bieruniu Nowym i dom kultury Gama w Bieruniu Starym. Zmieniła się władza. Czy teraz Bieruń czeka rewolucja? To za duże słowo. Chciałbym, by Bieruń był zdecydowanie czystszym miastem, zadbanym i estetycznym. Dlatego zależy mi na tym, by mieszkańcy mieli ułatwione zgłaszanie wszelkich problemów. Myślę o specjalnym numerze telefonu, który będzie do tego służył. Wreszcie urząd miejski – to ma być wizytówka miasta. Ma działać sprawnie a mieszkańcy powinni być dumni z urzędników. To nie mogą być dwie strony barykady, jak dotychczas. Dziękuję za rozmowę


serwislokalny.com

09

grudzień • nr 04/2014 (04)

Medialne wybory w Bieruniu

Za nami najbardziej zacięta kampania wyborcza w historii Bierunia, a i prawdopodobnie w historii całego powiatu. Główny pojedynek Krystiana Grzesicy i Bernarda Pustelnika odbywał się w prasie, na ulicy i w Internecie. Zbadaliśmy, które środki wyborcy uznali za skuteczne, a które nie. Dominik Łaciak Badania przeprowadziliśmy przy pomocy naszych internetowych mediów, a więc są to badania zrobione w pewnym środowisku. To oznacza, że wyników nie należy traktować jako reprezentatywnych dla wszystkich wyborców. Myśląc o internautach, mamy na myśli przede wszystkim grupę ludzi młodszych (zazwyczaj do czterdziestego roku życia), ze szczególnymi oczekiwaniami (m.in. otwartość, dostęp do informacji publicznej). Z drugiej strony jednak nie należy tej grupy lekceważyć. Wśród wielu często powtarzających się twierdzeń o tegorocznych wyborach jest i to, że Internet odegrał w nich decydującą rolę. Nasze badania zainicjowała Karolina Kula, studentka pisząca pracę licencjacką poświęconą wyborom w Bieruniu (125 respondentów). Kolejne wykonaliśmy już po zwycięstwie Krystiana Grzesicy, pytając przede wszystkim o narzędzia, którymi posługiwali się kandydaci tuż przed finałowym starciem (107 zapytanych). Co wynika z ankiet?

Internet najważniejszy. Kluczowa rola Facebooka Zdaniem zapytanych Internet odegrał decydującą rolę w komunikowaniu o wyborach. W pierwszym z badań ponad 55% osób zaznaczyło, że o wyborach dowiedziało się z Internetu, badani licznie wskazywali też na bilbordy (45,6%), ogólnopolską telewizję i dopiero w czwartej kolejności na lokalną prasę. Stwierdzili też, że Internet odegrał najważniejszą rolę (60% wskazań). Te wyniki potwierdziły się w kolejnych badaniach. W tych aż 77% osób wskazało, że Internet miał największe znaczenie. Jako główne źródło informacji o wyborach wskazali fejsbukowy fanpejdż Bieruń – Sprawy z Twojego miasta (49% ankietowanych), Serwis Lokalny i w następnej kolejności, Bieruń Lędziny Nasze-

r e k l a m a

Miasto.pl (fanpejdż i strona www). Znaczenie odegrał też założony niedawno Twój Radny (fanpejdż) i – przedstawiciel mediów analogowych – magazyn „Głos Bierunia”. Z pewnością szczególną rolę odegrał portal Facebook. Platforma, na którą zapisało się ponad 12 mln Polaków i miliardy użytkowników na świecie, była jednym z głównych mediów działających w trakcie kampanii. Pośród odpowiedzi ankietowanych na ten temat pojawiły się takie jak: „Nie miałam zbyt wiele czasu na pozyskiwanie bieżących informacji, a fb był dla mnie szybkim sposobem na ich pozyskanie” czy krócej: „Przekazywał informacje, konfrontował wyborców, mobilizował”. Kolejny z respondentów zanotował: „wśród osób z dostępem do Internetu miał znaczenie ogromne. Przede wszystkim chodzi o szybkość przekazywania informacji”. Pozostali ankietowani zgadzają się, że Facebook odegrał rolę kluczową. Sprawne korzystanie z tej platformy było domeną zwycięzcy wyborów Grzesicy. 95% ankietowanych zauważyło jego działania w tym miejscu, a pracę Pustelnika tylko 41%. Respondenci zanotowali, że Facebook był najważniejszym elementem kampanii Grzesicy obok plakatów wyborczych. Pustelnik został zapamiętany głównie przez pryzmat gadżetów rozdawanych wyborcom (skojarzenie 89% pytanych). Jeszcze przed czterema laty Facebook był efektownym dodatkiem do kampanii wyborczej „Razem dla Bierunia”, promującego wtedy Przemysława Majora jako burmistrza miasta. Obecnie to element, bez którego nie może się obejść kandydat, który chce się liczyć. Wystarczy odnotować, że przegrani w pierwszej turze Bogusława Ficek i Jan Podleśny w Internecie praktycznie nie istnieli.

macie gospodarki komunalnej lepszego transportu publicznego (30,89%), budowy drogi ekspresowej S1 (30%) i budżetu partycypacyjnego (25,2%).

Które działania nam się spodobały, a które nie? Spytaliśmy również o konkretne działania kandydatów na stanowisko burmistrza. I tak wg pierwszych badań mieszkańcy wybrali jako najbardziej przekonujące (mieli wskazać 3) konwent wyborczy (71,43%), profile w mediach społecznościowych (69,23%) i spotkania z wyborcami (65,57%) po stronie Grzesicy. U Pustelnika za najbardziej przekonujące zostały uznane sprostowania (72,73%), wizyty w domach wyborców (57,14%) i ponownie gadżety wręczane wyborcom (47,62%). Charakter poszczególnych kampanii wyborczych. Ta Grzesicy została uznana za opartą na pozytywnym przekazie (44,06% wskazań przed pierwszą turą i 86% przed drugą). Z kolei kampania Pustelnika kojarzy się jako oparta na negatywnym przekazie (54,73% przed pierwszą turą i 84% przed drugą). Przed decydującym głosowaniem kampania Grzesicy była odbierana jako estetyczna, uczciwa i profesjonalna. Z kolei Pustelnika głównie jako brudna, nastawiona na konflikt i… droga.

Decydujące starcie Czego chcemy? Ankietowanych zapytaliśmy też, jakich działań oczekują od nowego burmistrza miasta przede wszystkim. Wyniki? Bierunianie chcą poprawy jakości szkół (27,5%) w segmencie edukacji, likwidacji straży miejskiej (41,13%), zagospodarowania Łysiny (37,10%), a w te-

Zapytaliśmy również o konkretne narzędzia, którymi posługiwali się kandydaci przed drugim głosowaniem. Na pytanie: „Które z działań przed drugą turą wyborów miały wpływ na mój wybór i jak duży?” najwięcej respondentów wskazało na ogłoszenie kandydata na zastępcę burmistrza przez Grzesicę, film o zredukowaniu podziałów

w Bieruniu przy pomocy budżetu obywatelskiego (po 43 osoby określiły to działanie jako mające znaczny wpływ) i spotkania z mieszkańcami kandydatów (33). Z kolei baner o treści „chcemy burmistrza, a nie wiceburmistrza” i zdjęcia prezentujące zwolenników Pustelnika zdaniem internautów miały najbardziej zniechęcający wpływ.

Brak debaty, więcej otwartości Jakich działań najbardziej brakowało respondentom? Najwięcej z nich wskazało na brak realnej debaty między kandydatami. „Brakowało mi walki słownej, kontrargumentów itd. Debata na żywo przyciągnęłaby mieszkańców” napisał jeden z nich. Kolejny: „Konfrontacji kandydatów na żywo, z prawdziwego zdarzenia”. Wśród indywidualnych refleksji ankietowanych na temat wyborów wraca niedoszły wywiad w Serwisie Lokalnym z Pustelnikiem. Ten najpierw zaprosił internautów do zadawania pytań, a potem odmówił publikacji odpowiedzi na nie. „Pustelnik zawalił sprawę z wywiadem dla Serwisu Lokalnego. Jeśli już naprawdę nie chciał na jakieś pytania odpowiadać to mógł to ująć w tym wywiadzie, mógł zastrzec, że jakiś pytań sobie nie życzy, ale nie zrobił tego i ludzie zaczęli sobie dopowiadać przyczyny takiego zachowania” – twierdzi jeden z ankietowanych.

Wnioski Jest ich wiele, ale te wysuwające się na pierwszy plan, to oczywiście wzrost znaczenia Internetu i mediów w wyścigu wyborczym. Pamiętamy, że jeszcze przed ośmioma laty kandydaci na burmistrza nie mieli nawet plakatów (lub było ich niewiele). Obecnie Internet i inne media, wliczając w to ulotki, plakaty i gazetki wyborcze, odgrywają rolę kluczową. Trudno sobie wyobrazić, by jakikolwiek wygrany w przyszłości mógł obyć się bez Facebooka. To oznacza rewolucję w naszym społeczeństwie.


10

grudzień • nr 04/2014 (04)

serwislokalny.com

Ziemowit ma przed sobą wiele lat

- To była największa kopalnia węgla kamiennego na świecie, a w ciągu 10 ostatnich lat Ziemowit zarobił 1,3 mld zł dla Kompanii Węglowej – opowiada Rafał Bula*, wieloletni pracownik lędzińskiego zakładu, historyk i autor wielu prac historycznych na temat górnictwa w Lędzinach (m.in. „Z dziejów górnictwa węglowego w Lędzinach”) .

Dawna kopalnia Piast, szyb nr 1. Obecnie budynek ośrodka Centrum

Fot. arch. Media JF

Mam żal do ludzi, którzy kopalnię w Bieruniu nazwali Piast. Za 50 lat nikt już nie będzie pamiętał, że od 1925 do 1972 w Lędzinach była dużo starsza kopalnia Piast. Przecież jest tyle pięknych nazw historycznych, a teraz lędziński stary Piast został przykryty dużo większą kopalnią w Bieruniu. I to tylko tyle na początek, bo Bieruń to sprawa późniejsza. Właśnie, ostatnia pańska książka nosi tytuł „Z dziejów górnictwa węglowego w Lędzinach”. Przy okazji Barbórki pytamy więc o dzieje najstarszej kopalni z powiecie. Już w 1842 na terenie Lędzin rozpoczęto pierwsze prace badawcze dotyczące zalegania węgla, w wyniku czego oddano do ruchu kopalnię Heinrichsfreude - Radość Henryka. Po latach na jej miejscu zbudowano lędzińską kopalnia Piast. A kiedy Ziemowit? Już w 1909 myślano, żeby na południe od Heinrichsfreude wybudować nową kopalnię. Do pomysłu powracano jeszcze w 1920, 1924 i w 1938 roku. Jednak dopiero po zajęciu tych terenów przez Niemcy rozpoczęła się jej budowa. Niemcy postanowili wybudować w Monowicach pod Oświęcimiem olbrzymią fabrykę produkującą benzynę syntetyczną z węgla, a w Lędzinach miała powstać duża fabryka smoły. Analizy wykazały, że węgiel wydobywany przez okoliczne kopalnie będzie do tych celów niewystarczający, więc zdecydowali zmodernizować starą kopalnię Piast i wybudować nową kopalnię, którą w czasie okupacji nazwano kopalnią Günther. Dlaczego kopalnia Günther? Dyrektorem kopalń pszczyńskich zarządzanych w Katowicach był Günther Falkenhahn. Miernicy niemieccy byli tak bardzo ponaglani przez swojego szefa, że jak szli na teren budowy kopalni, to mówili między sobą, że idą na pole Günthera. I tak już zostało. Pierwsze dźgnięcie łopaty w miejsce, gdzie był głębiony szyb, odbyło się jesienią 1942 roku i tę datę uznaje

Fot. arch. Media JF

Rozmawiał Jacek Moryc

Rafał Bula

Kopalnia Radość Henryka. Obecnie widok od strony urzędu miasta

się za rozpoczęcie budowy kopalni. Niemcy zakładali, że już w 1945 roku będą fedrować węgiel z wybudowanej kopalni. Udało się? Udałoby się pod jednym warunkiem: gdyby tak intensywne roboty, jak na początku lat wojennych, były nadal prowadzone. Ale kiedy Rosjanie stanęli w 1944 nad Wisłą, to nikt już nie myślał, żeby budować, ale żeby uciekać.

W końcu wojna się skończyła, a w Polsce został zainstalowany realny socjalizm. W 1945 Ziemowit był olbrzymim placem budowy. Wszędzie zmagazynowane było niesamowicie dużo materiałów budowlanych. Pamiętam, że jako dziecko w sali u Haśnika (obok klasztoru sióstr Boromeuszek w Lędzinach) widziałem olbrzymie arkusze blach, rozmaite rury i inne akcesoria budowlane. Tam

było wszystko i Rosjanie to wszystko zabrali. Czytałem wspomnienia dyrektora Alojzego Stopy, który odpowiadał za budowę kopalni na terenie dzisiejszego Ziemowita. Pisał on, że Rosjanie nikogo nie pytając i bez żadnych uzgodnień brali lokomotywy, kompresory, wszystko co popadnie. Dyrekcja interweniowała nawet u wojewody, ale wszyscy byli bezsilni.

r e k l a m a

Szanowni Państwo Czuję się wielce zaszczycony, że tak wielka liczba mieszkańców Bierunia w wyborach do Rady Powiatu Bieruńsko-Lędzińskiego obdarzyła mnie swoim zaufaniem. Dziękuję za każdy oddany na mnie głos. Wszystkie te głosy traktuję jako dowód zaufania do mnie, a także jako pozytywną ocenę dotychczasowej pracy w roli radnego powiatowego. Obiecuję, że nie zwolnię tempa. Jestem przekonany, że kolejne cztery lata będą okresem równie dynamicznego rozwoju naszego Powiatu, a działania będą otwarte na szeroką współpracę. Serdecznie dziękuję

Łukasz Odelga

Rosjanie brali swoje, a mieszkańcy też swoje, jak ktoś czegoś potrzebował, to szedł i sobie brał. Dopiero po kilku miesiącach zabezpieczono teren i to, co tam pozostało.


serwislokalny.com

11

grudzień • nr 04/2014 (04)

Fot. arch. Media JF

Kopalnia Ziemowit w Lędzinach, lata 60.XX wieku I kiedy prace zostały na Ziemowicie wznowione? Oczywiście w 1945 roku nie zrobiono już nic, poza konkursem na nazwę kopalni. Pani Celina Brzozowska napisała w jednym z kalendarzy górniczych, że to ona zaproponowała dla byłego Günthera nazwę Ziemowit jako potomkowi Piasta. Ciekawe też, że w 1945 pojawiały się fachowe opinie, że kopalnia Ziemowit będzie mogła wydobywać węgiel już w 1949 roku. Ale przecież dwa lata temu świętowaliśmy 60-lecie kopalni Ziemowit, czyli nie udało się zdążyć do 1949. Węgiel zaczęto fedrować w pokładzie 207 przygotowywanym do eksploatacji przez kopalnię Ziemowit już w końcu 1948 roku. Dyrektor Alojzy Stopa uważał, że datę można było przyjąć za uruchomienie kopalni Ziemowit. Władze górnicze zadecydowały jednak przyznać to pole kopalni Piast. Dlaczego takie były decyzje władzy? Bo nikt by przecież nie wybudował kopalni w ciągu trzech lat po

r e k l a m a

skończeniu wojny, a wtedy nikt nie chciał powiedzieć, że budowę rozpoczęli Niemcy. Po przydzieleniu pokładu 207 kopalni Piast, kopalnię nazwano Piast-Ziemowit, natomiast budującą się kopalnię Ziemowitem 2 w budowie. Kopalnia Ziemowit 2 w budowie miała zacząć wydobycie z pokładów udostępnionych szybami I i II. Trwało to jeszcze 4 lata, gdyż 3 grudnia 1952 roku wreszcie kopalnie uruchomiono. Podczas otwarcia kopalni przedstawiciele resortu i władz politycznych województwa podkreślali, że kopalnia została zbudowana dzięki inżynierom radzieckim oraz dostawom głównych urządzeń ze Związku Radzieckiego. No i z hukiem otwarto kopalnię Ziemowit 3 grudnia 1952 roku. Jak kopalnia rozwijała się w kolejnych latach? Ziemowit był jedną z przodujących kopalń do tego stopnia, że w końcu lat siedemdziesiątych fedrował 30 tys. ton na dobę. To była największa kopalnia węgla kamiennego na świecie. I nawet dzisiaj, mimo kryzysu Kom-

panii, do której należy kopalnia Ziemowit, która ma prawie 1 miliard zł długu, to lędzińska kopalnia należy do tych, które są rentowne. W ciągu 10 ostatnich lat Ziemowit dał 1,3 mld zł na poczet Kompanii. Ziemowit i Lędziny nie muszą się wstydzić. A jak mając tak szeroką perspektywę i znając historię i ze swojego doświadczenia, określiłby Ziemowit dzisiaj. Ziemowit ma jeszcze wiele lat przed sobą. Gdy rozpoczęto jej budowę, to jej załogę stanowiła zbieranina różnych ludzi. W tej chwili jest już wielopokoleniowa doświadczona załoga. Byłem ostatnio na Ziemowicie i rozmawiałem z ludźmi. Wszyscy są zadowoleni ze swojej pracy i ze swojego doświadczonego kierownictwa. Kopalnia Ziemowit jest na bardzo dobrej drodze, aby w tych niesprzyjających dla górnictwa warunkach istnieć i dalej fedrować. A jak pan traktuje powszechny medialny przekaz, że w górnictwie węglowym dzieje się źle? Ostatnio przeczytałem na ten temat kilka artykułów. W jednym na-

pisano (i z tym się całkowicie zgadzam), żebyśmy nie niszczyli węgla. Stary Piast w Lędzinach w okresie międzywojennym i długo po wojnie fedrował ponad 60% węgla grubego. W tej chwili fedrujemy tego grubego za mało, a miał zalega na hałdach. W związku z tym zastanawiałbym się nad produkcją odpowiedniego sortu węgla: żeby nie niszczyć pokładu i produkować węgiel, a nie miał. Jak to zrobić? Może jakieś kombajny konturowe, które nie mieliłyby calizny. Sprawę te jednak zostawiam specjalistom. Rozmawiamy w grudniu, więc na koniec pytanie o Barbórkę: jak ją górnicy świętowali kiedyś, a jak dzisiaj? Kiedyś świętowanie Barbórki polegało na tym, że górnicy najpierw przychodzili na kopalnię (tam były przemówienia), a później pobrali kartki i poszli do kościoła. Po mszy mieli przydzielone karczmy. Każdy górnik, który pracował na danej kopalni, dostał z kosza bułkę, kawałek kiełbasy i kufel piwa. I świętowali. Dzisiaj górnicy udają się w swoich kościołach parafialnych na Mszę

Świętą, a następnie w godzinach przeważnie popołudniowych jedynie zaproszeni udają się na kopalnię i świętują uroczyście swoje święto. Natomiast pozostali spotykają się przeważnie w domach. Dziękuję za rozmowę

*Rafał Bula - urodził się w 1931 roku w Lędzinach - z wykształcenia inżynier elektryk i górnik, z zamiłowania historyk. Po ukończeniu wydziału górniczego Politechniki Gliwickiej, pracował w kopalni Ziemowit. W 1984 r. przeszedł na emeryturę i poświęcił się pracy historycznej dotyczącej górnictwa i Lędzin. Jego ostatnia książka nosi tytuł „Z dziejów górnictwa węglowego w Lędzinach”.


12

grudzień • nr 04/2014 (04)

serwislokalny.com

Fiat Auto Poland: renesans i zmierzch W 2013 roku wyprodukowaliśmy w Polsce 575 117 samochodów, z czego blisko 300 tys. zjechało z taśmy produkcyjnej fabryki Fiata Auto Poland. Ponadto General Motors zapowiedział właśnie uruchomienie w Tychach nowej linii montażowej, na której wytwarzany będzie nowy silnik wysokoprężny Opla o pojemności 1.6 litra.

Tychy utrzymują więc pozycję stolicy polskiej motoryzacji, a po części stolicą jest też Bieruń, bo na jego terenie znajduje się 30% zakładu. Możemy mówić nawet o lokalnym renesansie branży, skoro jeszcze w ubiegłym roku Fiat zwolnił blisko półtora tysiąca osób (spadek produkcji nowych samochodów). Pozostała produkcja w Polsce odbywa się w podpoznańskim Antoninku (Volkswagen), gliwickim zakładzie GM, małą ilość nowych samochodów na rynek dostarcza też lubelska Fabryka Samochodów Honker. W FAP powstaje blisko 52% produkowanych w Polsce aut (modele Abarth, Fiat 500, Chrysler, Lancia Ypsilon i Ford Ka), co oznacza 300 mln zł zysku w 2013 roku. W tym roku zyski mogą być jeszcze większe, ponieważ zakład pracował jeszcze intensywniej. Czy należy się cieszyć? Wszystko zależy od popytu na model 500, który wkroczy już w swój ósmy rok produkcji. To fenomen w dzisiejszych czasach. Jednak o ile na Zachodzie 500-tka jest wręcz rozchwytywana, o tyle w Polsce jest uznawana za samo-

Fot. Mikołaj Cwynar

Mikołaj Cwynar

Jaka będzie przyszłość Fiata? chód stanowczo za drogi. Szczególnie, że oryginalną 500-tkę można było w socjalistycznej Polsce lat 60-tych kupić jedynie za dolary, których posiadanie było zabronione.

Wciąż nieznana jest też lokalizacja produkcji następcy Forda Ka, którego prototyp został przedstawiony na targach w Brazylii. Szanse, że dalej będą to Tychy, są mgliste. Rynkami docelowymi mają być pań-

stwa Ameryki Południowej i Azji. Nadchodzący rok może być także ostatnim dla Lancii Ypsilon, która będzie prawdopodobnie ostatnim modelem tej zasłużonej marki. Włosi postanowili zamknąć firmę.

Z niepokojem więc czekamy na nowy model w Tychach. Kontrowersyjny dyrektor zarządzający koncernu Fiat Chrysler Automobiles Sergio Marchionne powiedział w wywiadzie dla Rzeczpospolitej: „(...) Nie jestem dzisiaj w stanie walczyć na wszystkich frontach. W tej chwili mogę powiedzieć: polska fabryka Fiata jest bezpieczna. A konkretnej odpowiedzi będę mógł udzielić w ciągu najbliższych 36 miesięcy”. Ponieważ najnowszą 500X wytwarza się we włoskim Melfi, tym nowym modelem będzie najpewniej następca obecnego Punto, który będzie nosił już inną nazwę. Na razie GM zapowiedział uruchomienie w swojej tyskiej fabryce silników nowej linii montażowej, na której wytwarzany będzie nowy silnik wysokoprężny o pojemności 1.6 litra. Przyszłość wydaję się więc stabilna. Produkcją nowej, piątej już generacji Astry zajmą się zakłady w Gliwicach. Warto jednak wspomnieć, że odbędzie się to kosztem zasłużonej dla Opla fabryki w niemieckim Bochum, która zamknęła się po 52 latach produkcji samochodów. Światowe prognozy dla tego rynku też nie są optymistyczne.

Szkolne lektury naszych marzeń – Marysiu, dlaczego nie przeczytałaś całej lektury? – pyta nauczycielka. Bo byłam bardzo zajęta czytaniem książek – odpowiada dziewczynka. Tym dialogiem (autentycznym zresztą) miał się zacząć nasz szkolny film na menowski konkurs promujący czytelnictwo. Ale… Specjaliści od edukacji i wychowania zastanawiają się natomiast, czy słuszne jest, aby to uczniowie sami decydowali, co chcą czytać w szkole. I że najpierw to my, dorośli, powinniśmy pomyśleć, co chcemy osiągnąć, budując nowa listę lektur. Czy chodzi o to, aby dzieci poznały kanon literacki, który umożliwia rozumienie kultury? Czy raczej o to, żeby czytały z przyjemnością, traktując książkę jak źródło rozrywki? A może cała ta akcja to od samego początku pic na wodę, fotomontaż, bo nowa lista lektur i tak nie poprawi czytelnictwa? Po pierwsze, bo uczniowie – nawet ci „czytaci” – alergicznie reagują na każdą

Hurra! Ministerstwo Edukacji Narodowej ogłosiło super konkurs pt. „Książki naszych marzeń”. Cel: „popularyzacja czytelnictwa wśród dzieci i młodzieży”, czyli wygenerowanie listy lektur (możliwych do przeczytania). Do konkursu zaproszono wszystkie szkoły: podstawówki, gimnazja, szkoły ponadgimnazjalne, a nawet szkoły polonijne z zagranicy, chociaż ministerstwo planuje – przynajmniej na razie - rewolucję w kanonie lektur dla najmłodszych. Jak zawiadamiają media, konkurs jest odpowiedzią na skargi rodziców, którzy nie są w stanie zdzierżyć czytania z dziećmi przygód z „Plastusiowego pamiętnika” i innych przestarzałych pozycji. A więc żegnaj Anaruku, chłopcu z Grenlandii? Bywaj zdrowa, Sierotko Marysiu? Witajcie Gregory „Greg” Heffley’u i Katniss Everdeen? Informacja o konkursie pojawiła się na stronach ministerstwa 28 listopada, zaś do szkół nadesłana została na początku grudnia; na stronie katowickiego kuratorium nie ma jej zaś wcale. Data nadsyłania prac upłynęła

Fot. Wikipedia

Ania Nowicka

„przymusowo” zadaną książkę. A po drugie nawet jeśli w spisie lektur pojawi się np. biografia Messiego dla dzieci, to ile szkolnych bibliotek będzie mogło sobie pozwolić na jej zakup w liczbie przynajmniej 25 egzemplarzy (czyli dla jednej klasy)? Gdyby MEN znało realia pracy w szkole, ufundowałoby raczej 2 książki w ilości 50 sztuk… Obawiam się, że największe zasługi, jeśli chodzi o „odgórny” rozwój czytelnictwa, należeć będą nadal do ministra Romana Giertycha, który pewnych książek po prostu zakazał. Pasjonujących lektur pod choinką Państwu życzę!

r e k l a m a – zgodnie z regulaminem – 10 grudnia. „Konkurs umożliwia uczniom wybór książek, o przeczytaniu których marzą. Może ich być nawet 50. Jeśli szkoła przekona nas, że to właśnie ona powinna wygrać, dostanie wszystkie książki z listy! Wystarczy, że uczniowie przygotują na ten temat krótki film (do 120 sekund) i prześlą go nam. Liczy się kreatywność, zabawa, radość i chęć czytania” – zachęca entuzjastycznie Departament Informacji i Promocji MEN. Wiem, że miesiąc temu pisałam o kreatywności i spontaniczności, ale kiedy czytam: „Wystarczy tylko, że uczniowie…”, to myślę sobie, czemu w MEN-ie pracują ludzie, którzy na szkole znają się tak, jak Joanna Mucha na hokeju.

Jako autorka i współautorka kilku większych i mniejszych filmów z uczniami w roli głównej wiem, że przygotowanie – zwłaszcza takiej - produkcji wymaga wcześniejszej pracy z grupą, skonsultowania pomysłów, spisania scenariusza. Nie da się tego zrobić w 2 dni. Ministerialny konkurs to jednak łakomy kąsek, więc część nauczycieli z pewnością da upust swojej kreatywności i ministerialna skrzynka – obok donosów – zapełni się filmikami, w których 9- czy 10-letni uczniowie/uczennice zaproponują niewątpliwie SWOJE wymarzone lektury... Czy naprawdę od samego początku musimy uczyć dzieci, że w tym kraju wszystko jest wielką ściemą i wielką improwizacją w jednym?

Dziękuję za głosy, które oddali Państwo na moją kandydaturę. Tym razem nie uzyskałem miejsca w radzie miasta, jednak Państwa ponad 40% poparcie odbieram jako sukces i wyraz wielkiego zaufania. Jednocześnie pragnę pogratulować Pani Bernadecie Ficek zdobycia mandatu oraz życzyć wszystkim mieszkańcom naszej okolicy i całego Imielina dobrze przeżytych Świąt Bożego Narodzenia.

Krystian Szafrański


serwislokalny.com

13

grudzień • nr 04/2014 (04)

Boże Narodzenie po amerykańsku

To moje pierwsze święta poza Chełmem Śląskim. Stwierdzam to z dużym smutkiem, bo nasza lokalna atmosfera jest nie do odtworzenia gdzie indziej. A jak wyglądają święta w Nowym Jorku? czyna się od rozpakowania prezentów. Potem spędza się czas z rodziną, rozmawia, kolęduje i czeka do obiadu, najbardziej uroczystego punktu programu. Nie może zabraknąć i deserów – w tym czasie bardzo popularne są ciasta z bakaliami i serniki. U nas na Śląsku prezenty przynosi Dzieciątko Jezus, a 6 grudnia Mikołaj. W USA dzieci wierzą, że Mikołaj przylatuje do nich w nocy z 24 na 25 grudnia. Gdy wszyscy domownicy smacznie śpią, Mikołaj wślizguje się do domu przez komin, mniejsze prezenty wkłada do skarpet nad kominkiem, a większe zostawia pod choinką.

Przygotowania zaczynają się już po przypadającym na ostatni czwartek listopada Święcie Dziękczynienia (Thanksgiving). To święto obchodzone przez wszystkich Amerykanów, niezależnie od religii czy koloru skóry. Ulice miast się wyludniają, bo ich mieszkańcy siadają do stołów, żeby podziękować za to, co dobrego spotkało ich w mijającym roku. Na kolację podaje się wtedy odpowiednio przygotowanego indyka. Kolejnego dnia jest tzw. Czarny Piątek, czyli dzień obniżek i oficjalne otwarcie przedświątecznych zakupów. W sklepach pojawiają się dekoracje, prezenty i specjalne świąteczne oferty. Przystrajanie miast zaczęło się jak i u nas, zaraz na początku adwentu. Miasta są pięknie oświetlone, wszędzie stoją choinki, a niektóre wystawy sklepowe wyglądają jak z bajki. Widać, że Amerykanie przywiązują wielką wagę do okazałego ozdabiania swoich biur, domów czy mieszkań.

r e k l a m a

Fot. Peter Cruise

Sabina Klimek

Polonia łączy obie te tradycje. 24 je wigilię, a dzień później indyka w trakcie obiadu świątecznego. Bożonarodzeniowa choinka w Rockefeller Center

Wszystko się świeci, wszędzie jest zielono, złoto, czerwono – wszystko zależy od pomysłu właściciela, krótko mówiąc – na bogato.

W Nowym Jorku niezwykłe wrażenie robi ogromna 26-metrowa choina przy Rockefeller Center, którą zdobi 40 tysięcy lampek. Dorocznemu zapaleniu tych lampek towarzyszyły koncerty i cała plejada gwiazd. Zupełnie inaczej niż w Polsce wy-

gląda samo obchodzenie Świąt Bożego Narodzenia. W Polsce 24 grudnia, czyli wigilia, to najważniejszy moment rozpoczynającego się świętowania. Amerykanie nie obchodzą wigilii w ogóle, tutaj najważniejszy dzień Świąt to 25 grudnia, który za-

Na koniec pragnę złożyć najlepsze życzenia mieszkańcom powiatu bieruńsko-lędzińskiego. Z okazji Świąt Bożego Narodzenia oraz nadchodzącego Nowego Roku 2015 życzę Wam, Drodzy Czytelnicy, wiele zdrowia, radości (cieszmy się życiem!) i miłości. Sabina Klimek – polski konsul w Nowym Jorku. Pochodzi z Chełmu Śląskiego


14

Magazyn

grudzień • nr 04/2014 (04)

serwislokalny.com

Świąteczne zwyczaje. Gody, Wilijo, Wigilia Wiele spośród wigilijnych zwyczajów, które wydają się nam „prastare”, w naszym powiecie nie było znanych jeszcze sto lat temu.

Joanna Knapik Fot. Biblioteka Miejska w Imielinie

Kiedy zabłyśnie pierwsza gwiazdka, przełamiemy się opłatkiem, złożymy życzenia i usiądziemy do wieczerzy, by zjeść zupę grzybową lub barszcz, karpia i makówki. Rozpakujemy prezenty spod choinki, a o północy pójdziemy na pasterkę. Zgodnie z tradycją?

Szczekająca panna na wydaniu z Bojszów Gody jako czas przejścia od wielu wieków miały swoją bogatą symbolikę. W społecznościach wiejskich była ona dużo bogatsza niż w miejskich, a część, jak na przykład wróżenie z pogody o przyszłorocznym urodzaju, odeszła już w niepamięć. Przed I wojną światową wierzono, że w dzień wigilii przyrodzone miesza się z nadprzyrodzonym, zwierzęta mówią ludzkim głosem, ożywają przydrożne kamienie, a ze stawów wychodzą utopki. Stopniowo wierzenia te zanikały, jednak jeszcze długo panny „na wydaniu” wróżyły sobie o przyszłorocznym zamążpójściu z rzucanych za siebie butów czy szczekania psów. W Bojszowach jedna była tak zdeterminowana, że sama szczekała, chcąc, by wymarzony mąż przybył do jej domu z zapowiedzianej w ten sposób drogi. Wierzono, że jaki człowiek

A r t y k u ł

Imielin 1965, kulig klasy Vb będzie w wigilię, taki będzie przez cały najbliższy rok.

Strojenie drzewka i opłatek długo nieznane Szczególnie ciekawi we wspomnieniach mieszkańców naszego powiatu dbałość o czystość – duszy, ciała, domu i budynków gospodarskich. Zwierzęta oporządzano staranniej niż innego dnia, a po południu rozpoczynało się wielkie kąpanie w szaflikach. W dwudziestoleciu międzywojennym coraz więcej domów

stroiło choinkę, na której wieszano – jak zanotował Alojzy Lysko - „bańki pełne, bańki ze światełkami, sople, oszronione kurki czyli szyszki, mikołajki, aniołki, gwiazdki, lampiony, ptaszki, rybki. Skąd tata to mieli – nie wiem. Zawsze mówili, że to ujek z Niemiec posłał. A Niemcy wtedy były blisko, bo już w Gliwicach”. Jednak „krizbau” nie był powszechny. Zwyczaj strojenia drzewka, podpatrzony w dużych miastach, przynosili ci mieszkańcy naszego powiatu, którzy pracowali w hutach i kopalniach. Kiedy na niebie pojawiła się pierwsza gwiazda, rozpoczynano wieczerzę.

Opłatek w chłopskich rodzinach naszego powiatu długo nie był znany. W latach dwudziestych w domu rodzinnym Franciszka Rogalskiego, pszczelarza z Bojszów, łamano się chlebem. Dekadę później popularniejsza była strucla krojona na cienkie kromki, pełniąca rolę pieczywa obrzędowego. Alojzy Lysko wspomina, że w Bojszowach pierwsze opłatki pojawiły się na początku lat pięćdziesiątych, kiedy służka kościelna przyniosła je w waszkorbie do zakrystii. Podobnie było z życzeniami świątecznymi, które stopniowo zastępowały tzw. „westchnienia”, czyli krótkie modlitwy – wezwania o opiekę odmawiane przez głowę rodziny. „Na Gody szło pomaszkiecić”, przyznaje wielu mieszkańców naszego powiatu. Pierwszym daniem często była grochowionka lub zupa z fasoli. Niektóre gospodynie przygotowywały garus, czyli zupę z zagotowanych suszonych gruszek, jabłek i śliwek zalanych zasmażką na śmietanie. Bieruńskie stawy przez lata dostarczały ryb na wigilijne stoły, ale popularne były także solone śledzie, do których podawano najczęściej sypkie kartofle i kiszoną kapustę. Posiłek zwieńczał kompot z dyni lub suszonych owoców. Międzywojenne maszkiety to głównie jabłka i gruszki przechowywane do Wigilii w sianie. W bogatszych domach pojawiały się kołocze i pierniki, a nawet pomarańcze – słodkie i dużo lepsze od tych zielonych i kwaśnych, które w latach siedemdziesiątych władza ludowa spro-

wadzała w grudniu z bratniej Kuby.

Wymowa pustego talerza Pusty talerz, który dziś stawiamy jako symbol gotowości dzielenia się jedzeniem z potrzebującymi, na Śląsku często miał bardziej realny wymiar. Czekał na powrót mężów, ojców i braci zaginionych na frontach I i II wojny światowej, uwięzionych w latach 1945-48 w obozach koncentracyjnych czy deportowanych do ZSRR. W tym jednym geście mieszały się rozpacz, nadzieja, niepewność i tęsknota… Były też w naszym powiecie wigilie wyjątkowe, jak ta z roku 1981, obchodzona 650 metrów pod ziemią. Protestujący od wprowadzenia stanu wojennego górnicy KWK Piast usiedli przy prowizorycznym stole. Janusz Pioskowik zanotował, że „każdy miał przed sobą na papierowej serwetce: małą kromeczkę chałki, kosteczkę ciasta i babki oraz ćwiartkę jabłka. Oprócz tego na cały stół była do podziału ryba w postaci dwóch konserw, dwie kole i dwa kompoty. Przed przystąpieniem do spożywania posiłku wszyscy odmówiliśmy wspólnie modlitwę, ze łzami w oczach łamaliśmy się opłatkiem i składaliśmy sobie życzenia”. Wcześniej strajkującym złożył życzenia i rozdzielił komunię biskup pomocniczy Janusz Zimniak. „Chłopy kolędy śpiewały. Z całej piersi. To było takie wzruszające tam, na dole” – wspominał później duchowny.

s p o n s o r o w a n y

Kuchnia u Sontaga. Miejsce spotkań

Nasi goście mają się tu czuć jak u siebie – mówi Piotr Bainka, właściciel restauracji. – W naszej śląskiej tradycji do kuchni zaprasza się tych, którzy są nam najbliżsi. A gości na dystans (np. szefa) przyjmuje się w tzw. trzeciej izbie.

- Zależy mi na tym, żeby Kuchnia u Sontaga była miejscem spotkań, gdzie można przyjść, napić się kawy albo wina i zachowywać swobodnie niczym we włoskiej trattorii – zaprasza Bainka. Zapewnia, że głośne rozmowy, wybuchy śmiechu i spotkania w licznym gronie są mile widziane. Nad wejściem czuwa wyrzeźbiona głowa konia Siwka, kiedyś dobrze znanego w całym Bieruniu zwierzęcia. Restauracja mieści się nieopodal miejsca, gdzie przed laty ogrodnictwo prowadzili Sontagowie, dziadkowie właściciela. Wnętrze urzeka. Ściany zdobią oryginalne, stare numery „Gościa Niedzielnego”, który przed laty znajdował się w każdej śląskiej kuchni. Są też dawne zdjęcia, na których mieszkańcy Bierunia mogą rozpoznać swoich bliskich. Nostalgię gości wzbudzają byfyje, romy i garnitury.

a jeśli komuś wyjątkowo zasmakują, może kupić butelkę (oczywiście nalaną prosto z beczki). Warto też zwrócić uwagę na kawy. Zimą powodzeniem cieszy się orzechowo-cynamonowe latte z bitą śmietaną i orzechami. Warto spróbować też mocci (latte z czekoladą na dnie) z ajerkoniakiem. Co jeszcze zimą? Oczywiście bombardino, czyli ciepły ajerkoniak (robiony na miejscu) z bitą śmietaną. Kuchnia u Sontaga posiada też salę bankietową, gotową na organizację przyjęć czy konferencji. Może ona pomieścić maksymalnie 50 osób.

A jaka kuchnia? Oczywiście śląska, smaczna i świeża (krótka karta), i… całkiem tania. Np. za zestaw składający się z karczku z pieczonymi kartoflami i zasmażaną kapustą trzeba zapłacić 20 zł (karta wciąż jest projektowana). Kuchnia u Sontaga oferuje też pizzę na cienkim cieście, na

deser kołocz babki Trudy, a na zagryzkę śledziki ujka Stanika. Wieczorami kuchnia zaprasza na pizzę, oczywiście na cienkim spodzie.

Co wyróżnia to miejsce? Goście są bardzo zaskoczeni winem lanym prosto z beczki. Chi-

lijskie Merlot, Sauvignion Blanc i Cabernet Sauvignion cieszą się sporym zainteresowaniem. Można je kupować na kieliszki lub karafki,

Krakowska 52 a Bieruń tel. 570 911 111 Zapraszamy


serwislokalny.com

Pogoda. Pisze Mateusz Pardygał

Kiedy wreszcie ten śnieg? Czym jest śnieg? Jak powstaje? Ile jego rodzajów znamy? Kiedy spadło go najwięcej w naszym kraju?

Fot. twojapogoda

Mateusz Pardygał Po kolei: opady śniegu są dla nas zjawiskiem oczywistym. Śnieg utrzymuje się w ujemnej temperaturze, ponieważ powstaje z łączących się kryształków lodu. Płatki śniegu przyjmują głównie kształty sześcioramiennych gwiazdek, a ciekawostką jest, że prawie niemożliwym jest znaleźć dwa identyczne. A także że każdy z nich jest idealnie symetryczny. Mimo że śnieg kojarzy nam się z ujemnymi, czasami

Pada też przy dodatnich temperaturach. Dlaczego? O wszystkim decyduje temperatura wysoko w chmurach (górna część troposfery). Żeby spadł śnieg, musi być ujemna. tA przy ciepłych frontach atmosferycznych temperatura w górnej części troposfery osiąga wartość dodatnią, co powoduje opad deszczu. Ten, gdy temperatura na granicy przyziemnej jest ujemna, często zamienia się w gołoledź.

250 rodzajów śniegu Śnieg zmienia swój kształt i budowę pod wpływem wielu czynników, m.in. słońca, wiatru, temperatury czy wilgotności powietrza, tworząc różne rodzaje pokrywy śnieżnej. Wg meteorologów jest ich aż 250. Szczególną uwagę do rodzaju śniegu przywiązują narciarze. Dla nich to nie jest bez różnicy, czy śnieg na trasie jest zmrożony, świeży i zbi-

15

grudzień • nr 04/2014 (04)

ty, czy też występuje w postaci ulubionego przez wielu puchu. Warunki zależą od struktury kryształków. Wyróżniamy przede wszystkim takie rodzaje śniegu jak: świeży (poniżej 0 st. C i bezwietrzna pogoda), zsiadły (mroźna, bezwietrzna pogoda, powstaje z puchu), mokry (dodatnia temperatura) czy ziarnisty (po opadach deszczu przy lekko dodatniej temperaturze). Niewprawnym narciarzom przeszkadza śnieg zmrożony (powstaje z krystalicznej mgły), gips przewiany, firn i szreń (powstaje po opadzie suchego śniegu, po którym temperatura wskoczyła na plus, a następnie spadła poniżej zera). Z kolei lodoszreń powstaje po odwilży z wody stopionego śniegu, gdy temperatura spada poniżej zera.

Gdzie te zimy? Co to za zima bez śniegu? Poprzednia była bardzo sucha, mimo że średnia temperatura stycznia niewiele odbiegała od przeciętnej. Największa pokrywa śniegu w Bieruniu wyniosła ledwie 2 cm. Polski rekord zanotowała stacja meteorologiczna na Kasprowym Wierchu. 15 kwietnia 1995 roku pokrywa miała głębokość 355 cm! Na nizinach najwięcej śniegu spadło w Suwałkach, gdzie 16 lutego 1979 roku pokrywa wyniosła 84 cm. Pamiętamy też bardzo śnieżne zimy w powiecie bieruńsko-lędzińskim, ale dokładnych statystyk brak.

Śnieg w trakcie Świąt Bożego Narodzenia? Gdy piszę ten tekst, jest już niemal połowa grudnia, a zimowych akcentów ciągle brak. Na zmiany się nie zanosi – przynajmniej do świąt nic się nie zmieni. A jaka pogoda czeka nas na Święta Bożego Narodzenia? Przez nasz region nadal będą się przemieszczać fronty, które będą przynosić głównie opady deszczu. A zatem kolejne święta bez śniegu? Niekoniecznie. Według najnowszych prognoz opartych o modele pogodowe wynika, że 24 grudnia ze wschodu zacznie docierać do nas znacznie chłodniejsze powietrze. Niewykluczone, że przyniesie ze sobą śnieg.

Jak oczarowała nas Gruzja...

Nieobliczalna rzeka

O tym, że przyrody nie należy lekceważyć, przekonali się Monika i Szymon, podróżnicy z Chełmu Śląskiego. Kontynuując relację z Gruzji, opowiedzą o najbardziej niebezpiecznej przeprawie, jaką tam przeżyli.

W Girevi zaopatrzyliśmy się w jedzenie u miejscowego gospodarza, bo przed nami były 3 dni drogi bez dostępu do dóbr cywilizacji. Ścieżka z Girevi na Przełęcz Atsunta nie posiada zbyt wielu oznakowań. Na szczęście pomocni górale dawali sygnał, gwiżdżąc z daleka, gdy należało zawrócić. Na nocleg wybraliśmy miejsce, gdzie stały już dwa namioty. Rano okazało się, że zajmują je Polacy, którzy zmierzali w przeciwną stronę. Niestety dowiedzieliśmy się, że z trudem pokonali rzekę. Co gorsza, tej nocy przez Tuszetię przeszła gwałtowna burza

Złamane żebro W miejscu, gdzie musieliśmy przekroczyć czterokrotnie rzekę, spotkaliśmy żołnierzy patrolujących granicę z Rosją. Ostrzegli nas przed przechodzeniem na drugą stronę nurtu. Do tej pory podobne przejścia nie sprawiały nam problemu. Po przekroczeniu trzeciego mostka uważniej wypatrywaliśmy szerszej wody. I oto stanęliśmy przy szerokiej na 5 metrów rzece, a nasza ścieżka znajdowała się po jej drugiej stronie. Dziś uważam to przejście za nierozsądne, ale na pewno nauczyło nas ono pokory do natury. Straty: mocno poobijane nogi Moni, pęknięte żebro Szymona, zgubienie polara i kija trekkingowego, przemoczone ciuchy i plecaki.

Po drugiej stronie rzeki Najważniejsze, że byliśmy na drugim brzegu, pełni zapału, żeby iść dalej. Niestety nasze chęci przegrały z bólem, a nogi uginały się pod ciężarem mokrych plecaków. Nie mieliśmy wyboru – przy najbliższym wypłaszczeniu rozbiliśmy namiot. Chcąc przygotować ciepły posiłek, zauważyliśmy, że nie mamy palnika. Na szczęście znalazłem go w zaroślach przy rzece. Byliśmy uratowani – przynajmniej mieliśmy zapewnione ciepłe kolacje przez resztę dni. Nasze miejsce noclegowe wybrali jeszcze turyści ze Szwajcarii. Byli suchutcy, bowiem nurt rzeki pokonali na koniu. Ach, gdybyśmy wiedzieli, że za nami idą ludzie z koniem!

Zdobycie Atsunty Ból towarzyszył nam przez pierwsze dni

r e k l a m a

po przeprawie. Spanie w namiocie z poobijanymi nogami i złamanym żebrem nie należało do przyjemnych doświadczeń. Kiedy się obudziliśmy, nasi sąsiedzi byli już w trasie, a my widzieliśmy, że ścieżka prowadzi już tylko w górę i nie będzie łatwo. Ale udało się, wdrapaliśmy się na przełęcz! Po jednej stronie rozpościerały się szczyty

Tuszetii, z której właśnie przyszliśmy, zaś z drugiej – pasma Chewsuretii, do której zmierzaliśmy. Ale do Szatili, gdzie zaczynała się cywilizacja i kończyła nasza trasa, droga była jeszcze daleka. W kolejnym numerze o tym, jakie przygody przytrafiły się naszym podróżnikom w Szatili?

r e k l a m a

Dziękujemy za Wasze głosy! Szanowni Państwo ! Serdecznie dziękujemy mieszkańcom Imielina, Chełmu Śląskiego i Bojszów za udzielone nam poparcie w wyborach samorządowych 16 listopada 2014 r. Dzięki Waszym Głosom otrzymaliśmy mandat radnych Powiatu Bieruńsko – Lędzińskiego. Mając Państwa poparcie, dołożymy wszelkich starań, aby zadbać o nasze wspólne sprawy, a przede wszystkim, aby godnie Państwa reprezentować w Radzie Powiatu. Dziękując za udział w wyborach i okazane nam zaufanie deklarujemy jednocześnie, iż zrobimy wszystko, aby nie zawieść pokładanych w nas nadziei. Z wyrazami szacunku

Anna Kubica, Walenty Goczoł


16

Magazyn

grudzień • nr 04/2014 (04)

serwislokalny.com

Truck Świętego Mikołaja

Są takie rzeczy i zjawiska na świecie, bez których trudno sobie wyobrazić dzisiaj święta. Wśród nich te ze świata popkultury i komercji. To np. ciężarówka, którą przyjeżdża z telewizora Coca-Cola i jej Mikołaj. Zdradzamy, czym się wozi święty. tego cały zestaw pokryty jest 65 m2 folii odblaskowej, której zadaniem jest potęgowanie wrażenia podświetlenia. Także dzięki niej logo Coca-Cola jest widoczne w ciemności.

Jakie auta wchodzą w skład floty?

Fot. Coca Cola Freightliner Classic dla wielu stał się najbardziej komercyjnym symbolem świąt

Mikołaj Cwynar mcwynar.blog.pl „Coraz bliżej święta!” Ten slogan towarzyszy każdej reklamie z ciężarówkami Coca-Coli. Warto wspomnieć, że pierwsze takie reklamy pojawiły się na ekranach telewizorów w 1995 roku, a więc stosunkowo niedawno.

A r t y k u ł

To, co rzuca się w oczy w czasie oglądania reklamy, to nieskończona flota tych potężnych osiemnastokołowych pojazdów. Nie jest to oczywiście prawda, ten piorunujący efekt został osiągnięty dzięki zainstalowaniu na każdej ciężarówce… 30 tys. lampek (sic!) Był to pomysł wytwórni filmowej Industrial Light & Magic założonej w 1975 roku przez George’a Lucasa, znanego chociażby z serii „Gwiezdne Wojny”. Oprócz

W reklamach przeznaczonych dla polskiego odbiorcy występują dwie ciężarówki: Freightliner Classic oraz Peterbilt 379, obie produkcji amerykańskiej. Amerykański koncern nie stawia jednak na całkowite wspieranie swojego przemysłu, bowiem flota amerykańskiego koncernu składa się także z ciągników produkcji europejskiej, np. szwedzkiej Scanii. Przeciętna długość zestawu ciągnik + naczepa wynosi 16,5 metra, średnica zawracania to aż 25 metrów. Łączna masa własna takiego zestawu wynosi 18 ton. Taka masa wymaga odpowiednika silnika – w przypadku Freightliner’a jest to od 2007 roku 14-litrowy Detroit Diesel Series 60, rozwijający moc 575 KM i moment obrotowy 2510 Nm. Łączony jest z 18-biegową skrzynią biegów. Wypada podać także jeden, szczególnie ważny w takich przypadkach parametr – naprawę

główną przewiduje się dopiero po 1,5 mln mil, czyli 2,4 mln kilometrów.

Los symbolu W 2008 roku ciężarówki Coca-Coli odwiedziły 92 polskie miasta.

Niestety, kolejne edycje nie odbyły się. Mało tego, w zeszłym roku koncern poinformował, że rezygnuje z emisji świątecznych reklam, tłumacząc to pomocą dla ofiar tajfunu na Filipinach. Nie taka najgorsza ta komercja.

Fiat Cinquecento Trofeo rozstaw osi: 2200 mm Silnik: benzynowy, czterocylindrowy w układzie rzędowym, zasilany wtryskiem jednopunktowym, pojemność 903 ccm, moc 65 KM przy 7000 obr/ min, moment obrotowy 57 Nm przy 4000 obr/min Zawieszenie przednie: kolumny McPhersona ze stabilizatorem poprzecznym Kraj: Włochy Miejsce produkcji: Tychy, Polska (przygotowywanie do rajdów - Melfi, Włochy)

Zawieszenie tylne: wahacze skośne, amortyzatory teleskopowe, sprężyny śrubowe Napęd: na koła przednia, skrzynia pięciobiegowa czterobiegowa

Okres produkcji: 1993-1995

Masa własna: 710 kg

Nadwozie: trzydrzwiowy, dwumiejscowy hatchback, długość 3227 mm,

Prędkość maksymalna: 160-180 km/h (zależne od ustawień przełożeń biegów)

s p o n s o r o w a n y

Nie wiesz, kim chcesz być w przyszłości? DORADZIMY! Nie wiesz, kim chcesz być w przyszłości? Jaki zawód jest dla Ciebie najlepszy? Co i gdzie studiować? Jak podnosić własne kwalifikacje? Zapraszamy do udziału w projekcie „Usługi doradcze w zakresie kształcenia formalnego i pozaformalnego osób dorosłych z terenu powiatu bieruńsko-lędzińskiego”. Weź udział w szkoleniach grupowych i indywidualnych spotkaniach z brokerem zawodowym. 2. Podnieś swoje kwalifikacje eukacyjne lub zawodowe.

kacyjno-szkoleniowych (Targi Edukacji), bezpłatne materiały i biuletyny informacyjne, dostęp do baz danych informacji o szkołach, kierunkach kształcenia, aktualnych naborach, instytucjach szkoleniowych, placówkach kształcenia ustawicznego etc.

JAK SIĘ ZAPISAĆ?

KTO MOŻE WZIĄĆ UDZIAŁ?

Udział w projekcie jest całkowicie bezpłatny.

Projekt kierowany jest do osób dorosłych (w wieku 18-64), które zamieszkują, pracują lub uczą się na terenie powiatu bieruńsko-lędzińskiego i które z własnej inicjatywy są zainteresowane uzyskaniem pomocy w zakresie podniesienia kwalifikacji zawodowych bądź edukacyjnych, diagnozy potrzeb, wyboru odpowiedniej oferty edukacyjno-szkoleniowej – bez względu na posiadane wykształcenie czy status na rynku pracy. W projekcie mogą uczestniczyć zarówno osoby pracujące, bezrobotne lub pozostające bez zatrudnienia (np. uczniowie).

CO OFERUJEMY W RAMACH PROJEKTU? - profesjonalne doradztwo zawodowe i edukacyjne, prowadzone w formie spotkań indywidualnych (średnio 3,5 go-

fot. Nad. dziny) oraz grupowych. Spotkania z doradcami zawodowymi, specjalistami od rynku pracy i zatrudnienia, pozwolą uczestnikom na określenie indywidualnej ścieżki edukacyjnej i/lub zawodowej, wyznaczenie predyspozycji zawodowych, optymalnego kierunku kształcenia, ścieżek rozwoju osobistego. Brokerzy zawodowi w oparciu o specjalistyczne metody będą w stanie pomóc uczestnikom w wyborze najbardziej odpowiedniej dla nich ścieżki edukacyjnej. Będą również monitorować dalsze postępy i pomagać w uzyskaniu kwalifikacji zawodowych. Tematyka spotkań grupowych obej-

muje przede wszystkim kształtowanie umiejętności miękkich: integrację, inspirację, aspiracje, preferencje zawodowe, zwiększenie wewnętrznej motywacji, skuteczności i predyspozycji osobistych, kształtowanie postaw proaktywnych, poznanie skutecznych technik planowania.

– kompleksową informację dotyczącą rynku edukacyjnego i szkoleniowego – w zakresie podnoszenia własnej kompetencji i kwalifikacji, w tym dostęp do portalu edukacyjnego, możliwość bezpośrednich spotkań z przedstawicielami uczelni wyższych i innych jednostek edu-

Projekt współfinansowany jest przez Unię Europejską w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego. Nabór do projektu prowadzony jest w trybie ciągłym - do k. czerwca 2015 r. Dokumenty rekrutacyjne dostępne są na stronie projektu www.doradztwo.izba. tychy.pl Szczegółowych informacji udziela beneficjent projektu: Okręgowa Izba Przemysłowo-Handlowa w Tychach, 43-100 Tychy ul. Grota Roweckiego 42 p 331, tel. 32 327 72 77. Biuro projektu: ul. Lędzińska 24/101, Lędziny, tel. kom. 796 119 010; e-mail: doradztwo@izba.tychy.pl.


serwislokalny.com

Magazyn

grudzień • nr 04/2014 (04)

17

Półka z płytami

Nasza historia lokalna

Wikarówka w Lędzinach „Give My Love To London“ Marianne Faithfull

Decyzja ówczesnych władz miasta z 1998 roku o zburzeniu zabytkowej wikarówki, czyli budynku usytuowanego u zbiegu ulic Lędzińskiej i ks. Kupilasa, wzbudziła wśród mieszkańców Lędzin liczne wątpliwości, a nawet sprzeciwy.

Przemek Skoczyński

Murowaną wikarówkę wybudował w 1810 roku ks. proboszcz Teofil Kosmeli (zdjęcie z 1998 r.)

Fot. M. Leszczyk

Skwerek miejski, a w tle Plac Farski i MBP (zdjęcie z 2014 r.)

Mirosław Leszczyk

Także dzisiaj zdania wśród społeczności lokalnej w tej kwestii są podzielone. Czym była wikarówka, czyli – jak sama nazwa wskazuje – budynek dla wikariuszy miejscowej parafii rzymsko-katolickiej? W źródłach nie ma informacji, kiedy wybudowano tutaj pierwszą wikarówkę. Co prawda „Regestry śląskie z oficjaliów Archiwum Archidiecezjalnego w Krakowie” mówią, że

w 1494 roku nałożono na lędzińskiego plebana obowiązek sprowadzania do Lędzin na czas jego nieobecności wikariusza, ale to wcale nie świadczy o tym, że miał on osobny domek do swojej dyspozycji. W opisie plebanii lędzińskiej z 1638 roku przez ówczesnego proboszcza ks. dr. Bazylego Hieronima Omastowskiego nie ma jeszcze wzmianki o wikarówce, ale w rachunkach za rok 1641 czytamy następujące zdanie : „ Na gwoździe szyndzielne, co wikaryą wybili : 1 floren 27 groszy”. Z powyższego wynika, że wspomniany domek dla

wikariusza powstał pomiędzy 1638 a 1641 rokiem. Zapewne wtedy budynek wikarówki był drewniany, co wynika ze spisu inwentarzowego z 1792 roku. W spisie tym czytamy, że „Dom Wikarialny, mający izbę, alkierz i czeladnik, ze stodołą, chlewami i piwnicą. Potrzebuje nieco reperacji”. Nadzór nad nim sprawował pleban, ale utrzymanie go należało już do obowiązków parafian. Murowaną wikarówkę, w miejsce drewnianej, wybudował w 1810 roku ks. proboszcz Teofil Kosmeli, który był jednocześnie dziekanem pszczyńskim. Remont generalny wikarówki został przeprowadzony w 1963 roku - urządzono w niej dwie salki katechetyczne. Odtąd odbywały się tam lekcje religii dla uczniów miejscowych szkół. W budynku tym wkrótce założono centralne ogrzewanie, zamontowano nową instalację elektryczną i postawiono nowy płot wokół niego. Starsi mieszkańcy wspominają również, iż w dawnej wikarówce mieściła się też gminna biblioteka, a podczas niemieckiej okupacji posterunek miejscowej policji. W latach dziewięćdziesiąt XX wieku, budynek ten przestał być użytkowany, zamurowano okna i drzwi, jego stan techniczny zaczął się pogarszać, aż w 1998 roku władze Lędzin postanowiły go zburzyć. Dla autora, wtedy członka komisji edukacji, kultury, była to uchwała bardzo kontrower-

syjna w swej treści i skutkach. Tłumaczono, że jej renowacja będzie zbyt kosztowna, a na propozycję, by budynek ten adaptować na potrzeby poczty, odpowiadano, iż lepiej wybudować całkiem nowy, a zatem nowoczesny obiekt na ten cel. Ponadto burmistrz i radni wykorzystywali w dyskusjach fakt śmiertelnego wypadku samochodowego , jaki się tam wydarzył.

Na łuku ulicy Lędzińskiej wypadł z trasy młody lędzinianin, jadący tam samochodem z nadmierną prędkością i uderzył z całą mocą w wikarówkę. Po uporządkowaniu terenu urządzono tam skwerek miejski. W lipcu 2009 oddano skwerek do użytku mieszkańców. W końcu 2010 roku nasadzony tam dąb nazwano „Dębem Henryka” na cześć lędzińskiego proboszcza, śp. ks. Henryka Głucha ( w latach 1981– 1996), budowniczego nowego kościoła św. Anny i zamocowano pod nim pamiątkową tablicę. Na marginesie powyższej sprawy chciałbym tylko dodać - dobrze się stało, że ostatecznie władze Lędzin odstąpiły w tym roku od zamiarów sprzedaży innego zabytkowego budynku, a mianowicie historycznego Martineum.

Napisanie o Marianne Faithfull tekstu, który nie powinien przekraczać 2 tys. znaków, nie jest zadaniem łatwym. Jednak tegoroczny album 67-letniej ikony muzyki rozrywkowej prezentuje taki poziom, że warto podjąć wyzwanie. Kim była artystka dla muzycznego show-biznesu w XX wieku? Od uroczej gwiazdki pop, odkrytej przez menagera Rolling Stones, do miana inspiracji dla Micka Jaggera, Beatlesów, Dylana, Waitsa czy - w późniejszych latach - Nicka Cave'a. Nie ustrzegła się typowych dla artystów przełomu lat 60/70, skutków rockowego trybu życia, z wszelkimi jego konsekwencjami - nie bez powodu miała miano „jedynej kobiety, która spała ze wszystkimi Stonesami”. Z prześlicznej dziewczyny o anielskim głosie przeistaczała się w uzależnioną od narkotyków, psychicznie wykończoną (również niełatwym związkiem z Mickiem Jaggerem) degeneratkę. Była i jest jednocześnie pieśniarką, której życie (dosłownie) odbija się w jej artystycznej twórczości. Za przełomowy moment w karierze uznaje się jej słynny album „Broken English“ z 1979 r. - prawdziwy majstersztyk, jeden z najważniejszych albumów kobiecych w historii. Marianna zmieniona całkowicie, w dekadenckich pozach, z papierosem w ręku, z głosem, który nosi w sobie zapis nar-

O G ŁOS Z E N I E

Fot. materiały promocyjne

kotykowo – nikotynowych przejść. Od tego czasu nie mówi się o niej inaczej niż w kontekście jej dokonań artystycznych. Album „Give My Love To London“ jest nie tylko dziełem artystki, która zdaje się pobiła już wszelkie rekordy co do ilości wybitnych współpracowników (w ostatnich latach nagrywała utwory PJ Harvey, Becka, Damona Albarna, Billego Corgana czy Rogera Watersa), jest uznaną aktorką filmową i teatralną (co naprawdę słychać). Jest przede wszystkim albumem kobiety, która tyle przeszła, że wygrana przed kilku laty z rakiem piersi wydaje się jedynie kolejnym epizodem. To krążek naznaczony piętnem życia prywatnego w równym stopniu, co artystycznego. Pełen retrospekcji i refleksji. Gorzki, dojrzały, choć w wymowie tak naprawdę nadal mocno niepokorny. Umieszczam na półce obok zeszłorocznych albumów Cave'a czy Bowiego i zdaje się, że nawet w takim towarzystwie będzie błyszczał.


18

grudzień • nr 04/2014 (04)

Kącik kulinarny a r t y k u ł

serwislokalny.com

Moda z bloga

s p o n s o r o w a n y

Ryba po grecku

Modnie przy świątecznym stole

Wigilijne spotkania przy stole to dobra okazja, aby pokazać się naszym najbliższym w piękniejszej i radośniejszej odsłonie.

wym z dodatkiem czosnku i świeżo siekanej pietruszki. Dusimy, aż warzywa będą miękkie i aromatyczne, doprawiamy według swojego uznania. Nie ufam przepisom, gdzie ryba jest pieczona lub gotowana na parze. Świeży filet, najlepiej z dorsza bałtyckiego, skrapiamy cytryną, solimy i pieprzymy. Oprószamy mąką, smażymy na tłuszczu (najlepiej olej), bo to olej w tym przypadku jest „nośnikiem” smaku. Warstwę tak usmażonej rybki wkładamy do miski, zalewamy wcześniej sporządzonym sosem (najlepiej na ciepło) i tak na przemian z kolejnymi. "Ryba po grecku" najlepiej smakuje w wigilijny wieczór w rodzinnym gronie lub w Karczmie Wiejskiej. Życzę smacznego szef Kuchni w Karczmie Wiejskiej Michał Wawro

Nadchodzi czas wigilijnych zmagań i większość z nas przyrządzi rybę. Jednym z najbardziej popularnych dań (oprócz karpia pod wszelaką postacią) jest „ryba po grecku”, która, co ciekawe, nie ma nic wspólnego z Grecją. U mnie w domu czy w Karczmie Wiejskiej „rybę po grecku” przyrządza się tylko raz w roku, właśnie na Wigilie. Podzielę się z Państwem moim ulubionym i najlepszym przepisem. Smażymy świeże i aromatyczne warzywa starte na grubej tarce. Marchewka, seler i pietruszka, skrojona w piórka czerwona cebula, nie możemy zapomnieć o porze. Z dodatkiem świeżo mielonego pieprzu, soli, aromatycznego liścia laurowego i ziela angielskiego. Wszystko uzupełniamy koncentratem pomidoro-

Izabela Sadowska z Imielina miłośniczka mody, założycielka bloga http://the-blondes-pancakes-of-fashion.blogspot.com

Jankowice k/Pszczyny ul Żubrów 112 B tel: 32 447 18 82 email: karczma@epart.eu

Domowy schab na Święta

Z każdym rokiem utwierdzam się w przekonaniu, że o tej porze roku kolorowa odzież zapada w naszych szafach w sen zimowy. Co gorsza, w wielu przypadkach już od września włączamy tryb „brąz“ lub „czerń“ non stop, ewentualnie na zmianę. O ile przyroda ma ku temu poważne powody, o tyle my sami naprawdę nie musimy pogłębić listopadowej a r t y k u ł

ubocznym naszej elegancji będzie wyjątkowa atmosfera – może warto zadbać, aby podczas tej szczególnej kolacji nasi bliscy mogli zobaczyć nas w nieco innej, piękniejszej odsłonie? W końcu jak mówi stare przysłowie: jaka wigilia, taki cały rok! Dlatego zaszalejmy w święta z kolorem, zamiast czerni wybierzmy czerwień, która tak pięknie wygląda w świetle wigilijnych świec i choinkowych lampek. Poszperajmy w rodzinnej biżuterii i załóżmy coś więcej niż tylko skromny pierścionek. Bądźmy inne, zachwycające i niecodzienne jak te święta.

chandry, ubierając się tak, jakbyśmy chcieli zniknąć pośród ogołoconych drzew i mokrych ulic. Na szczęście najbardziej depresyjny miesiąc już za nami. Grudzień napełnia nas większym optymizmem – w końcu czekamy na najpiękniejsze święta i najhuczniejszą imprezę w roku! Dziewczyny, co zakładacie na rodzinną wigilię? Wiadomo, mała czarna zawsze dobrze wygląda, ale w końcu i ona się znudzi. Nie chodzi wcale o to, że mamy kupować na każdą okazję coś nowego, ale o to, żeby coś zmienić, odświeżyć... postarać się po prostu. Efektem

s p o n s o r o w a n y

Kącik prawnika

długi kawałek, może mieć lekki tłuszczyk.

Przyrządzić go to nic trudnego. To pyszna, genialna, swojska wędlina, w smaku prawie jak szynka szwarcwaldzka. Schab suszony z pończochy 1 kg schabu bez kości, najlepiej wąski,

Edyta Przybyłek Fot. Radosaw Wojnar

Fot. B. Jarnot-Manecka

Bernadeta Jarnot-Manecka z Chełmu Śląskiego Z wykształcenia politolog, z wyboru urzędnik, po godzinach blogerka kulinarna http://www.mojkulinarnypamietnik.blogspot.com/

Marynata: 35 g soli 1/2 łyżeczki świeżo zmielonego czarnego pieprzu 2 łyżki suszonego majeranku 1 łyżka tymianku suszonego 1 łyżeczka igieł rozmarynu 1/2 łyżeczki czubrycy 1 łyżka cukru 5 ząbków czosnku (przeciśniętych przez praskę) 6 szt. ziela angielskiego 5 szt. jałowca 3 liście laurowe Na początek robimy marynatę. Majeranek, tymianek, rozmaryn, ziele angielskie i jałowiec ucieramychwilę w moździerzu. Dodajemy pokruszony liść laurowy, sól, pieprz, cukier i czosnek i wszystko mieszamy. Schab myjemy, dokładnie osuszamy i nacieramy marynatą z każdej strony. Wkładamy do naczynia z pokrywką (np. żaroodpornego), a potem do lodówki na 5 dni. Dwa razy dziennie mięso obracamy na drugą stronę i odlewamy tworzący się płyn. Po 5 dniach mięso wyjmujemy i wkładamy do pończochy. Związujemy na górze i zawieszamy w suchym, przewiewnym, zarazem ciepłym miejscu. Tak przygotowany schab zostawiamy do wyschnięcia na 5 dni. Po tym czasie wyciągamy go z pończochy i rozkoszujemy się jego smakiem. Najlepiej smakuje bardzo cienko pokrojony.

Lędziny, ul. Sosnowa 6,

tel. 668 730 510. e-mail: edyta@iurisco.pl

„Aby Święta Bożego Narodzenia były Bliskością i Spokojem, a Nowy Rok – Dobrym Czasem” Z okazji nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia i zbliżającego się Nowego Roku życzę moim Przyjaciołom, Współpracownikom oraz Klientom wiary, nadziei i miłości. Na ten wyjątkowy czas życzę Wam serdecznych spotkań w gronie bliskich, pogody ducha, spełnienia marzeń, satysfakcji zawodowej, a także samych sukcesów! Niech codzienne troski i problemy ustąpią miejsca pogodnej refleksji nad życiem, a świąteczna atmosfera gości w Waszych sercach jak najdłużej. Oraz, oczywiście, żadnych konfliktów z prawem. A w styczniu kolejna porcja wiedzy o prawie. Edyta Przybyłek


serwislokalny.com

Rozrywka

grudzień • nr 04/2014 (04)

19

KRZYŻÓWKA LOKALNA POZIOMO

PIONOWO

3. Zaczyna kręcenie filmu 6. Obraźliwie o kimś, śniegowy człowiek 8. Potrzebna Ślązaczkom w kuchni 9. Badacz Tory 10. Tutaj nie trzeba było wybierać wójta 12. Zwierzak domowy, np. Tomcia 15. 4 grudnia 17. Fogg lub Czechowicz 19. np. R2D2 z Gwiezdnych Wojen 22. Duży ssak morski 23. Ratują księżniczki siedzące w wieżach 26. Potrawa wigilijna 29. Miasto w województwie warmińsko-mazurskim (dawniej wojewódzkie) 32. Główne miasto Tybetu 34. Na Śląsku przynosi prezenty 36. … mnie słońce 37. Snow 38. Coś lub ... 39. Amerykańskie święto z indykiem 40. Co złamał Szymon podczas przeprawy przez rzekę w Gruzji

1. Chmura 2. Zarozumialec 3. Z jego głowy robi się wigilijną zupę 4. Długa biała szata 5. Bieresz jom na szychta i do szkoły 7. Błyskotliwa myśl, sentencja 11. Tutaj strajkowali górnicy w czasie wigilii 13. Obraźliwie o kimś lub o stajence 14. Powielać 16. Akcja uczniów PZS (patrz strony Serwisu Lokalnego) 18. Nowa burmistrz Lędzin 20. Wyskakuje np. jak się oparzysz 21. Nazwa ciężarówki opisywanej przez Mikołaja Cwynara 24. Rodzaj sportu motorowego polegający na pokonaniu trasy o nawierzchniach zarówno asfaltowych, jak i terenowych 25. Najbardziej oświetlone miasto w powiecie 27. Ostatnio odwiedziła górników lub robotnik 28. Opisywana w tym numerze przez Mirosława Leszczyka 30. Nowy burmistrz Bierunia 31. Pod choinką 33. Dowodzi bandą 35. Znowu po śląsku

Z zaznaczonych na czerwono kratek wypisz litery, aby uzyskać ukryte wyrazy. Pierwsza i ósma osoba, które wyślą poprawne hasło na adres: redakcja@serwislokalny.com, otrzymają pendrive 32 GB ufundowany przez fIrmę P.U.P.H Andrzej Pioskowik. Odpowiedzi na niektóre z pytań szukajcie w tekstach bieżącego numeru.

DOWCIPY Kowalski został spoliczkowany przez kolegę z pracy. Pyta oburzony: - To było na poważnie, czy na żarty? - Poważnie. - To w porządku, bo ja nie lubię takich żartów. Giełda. Pokój z mnóstwem komputerów i stadem ganiających się ludzi w czerwonych szelkach. Z każdej strony słychać okrzyki: - Podnieś do dwóch! - Kupuj! - Kupuj wszystko! - Opuść dziesięć i sprzedawaj! - Cztery w dół! - Puszczaj! Jeden makler zamyślony patrzy w okno i nagle mówi melancholijnie: - Śnieg spadł... Chwila ciszy, zaskoczenie na sali, nagle jeden z maklerów krzyczy do zamyślonego kolegi: - To sprzedawaj człowieku!!! Na planie filmu: - Ty, ty i ty - mówi reżyser. - I jeszcze ja i jeszcze ja - woła Jasiu. - Dobra. I jeszcze Ty, wynocha z planu!

1

2

3

4

5

6

Mama woła Jasia przez okno: - Jasiu, chodź do domu! - A co, głodny jestem? - Nie, spać ci się chce. Pani od fizyki pyta Jasia. - Jasiu powiedz coś o napięciu. - Na pięciu napadło dziesięciu.

7

8

9

10

11

12

13

14

ZWIERZAK NUMERU

Tomcia

Pielęgniarka pyta pacjenta. - Miewa pan czasem jakieś nudności ? - Nie, mam tu takie małe radyjko. - Pani Kasiu, co pani robi w niedzielę? - Nic, panie prezesie - uśmiecha się zalotnie pani Kasia. - To świetnie, ale chciałbym zauważyć, że dzisiaj jest dopiero środa. Jasiu, dlaczego zjadłeś ciasto przeznaczone dla Kasi? - Bo ja nie wierzę w przeznaczenie. Policjant skarży się koledze: - Wiesz, moja żona zupełnie mnie nie rozumie. A twoja? - Nie wiem. Nie rozmawiam z nią o tobie.

To dzisiaj na obiad... chińszczyzna. Twój zwierzak Gazecie Lokalnej? Wyślij nam jego zdjęcie wraz z krótkim opisem (redakcja@serwislokalny.com). Jeśli przejdzie nasz wewnętrzny casting (czterosoobowa, profesjonalna komisja dniami i nocami rozprawiająca o wyższości kota Mruczka nad psem Adonisem), zrobimy z niego celebrytę.


20

Reklama

serwislokalny.com


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.