Spotkania w bibliotekach

Page 1

SPOTKANIA W BIBLIOTEKACH Podsumowanie projektu „Biblioteka – lokalne centrum wiedzy praktycznej”



SPOTKANIA W BIBLIOTEKACH

Podsumowanie projektu „Biblioteka – lokalne centrum wiedzy praktycznej”

Warszawa 2013


Realizator projektu: Fundacja Nowe Media Uczestnicy projektu: • Gminna Biblioteka Publiczna Gminy Głogów z siedzibą w Przedmościu • Biblioteka Publiczna Miasta i Gminy w Twardogórze • Miejska Biblioteka Publiczna w Złotoryi • Gminna Biblioteka Publiczna w Sicienku • Miejska i Powiatowa Biblioteka Publiczna im. ks. F. K. Malinowskiego w Golubiu-Dobrzyniu • Miejsko-Gminna Biblioteka Publiczna w Radzyniu Chełmińskim • Miejsko-Gminna Biblioteka Publiczna w Lubrańcu • Gminna Biblioteka Publiczna w Wisznicach • Gminna Biblioteka Publiczna w Biłgoraju z siedzibą w Soli • Biblioteka Publiczna Gminy Stoczek Łukowski w Starych Kobiałkach • Gminna Biblioteka Publiczna w Moniatyczach • Gminny Ośrodek Kultury – Gminna Biblioteka Publiczna w Mirczach • Gminna Biblioteka Publiczna w Jeziorzanach • Gminna Biblioteka Publiczna w Borzechowie • Miejska Biblioteka Publiczna im. Zenona Przesmyckiego w Radzyniu Podlaskim

• Miejsko-Gminna Biblioteka Publiczna w Białej Rawskiej • Miejska Biblioteka Publiczna im. Józefy Bergelówny w Dobczycach • Powiatowa i Miejska Biblioteka Publiczna w Proszowicach • Wadowicka Biblioteka Publiczna • Gminna Biblioteka Publiczna im. Waltera Nurzyńskiego w Borowiu • Miejsko-Gminna Biblioteka Publiczna im. Ireny Ostaszyk w Mordach • Gminna Biblioteka Publiczna w Tarnowcu • Miejska Biblioteka Publiczna w Łańcucie • Biblioteka Gminy Łomża z siedzibą w Podgórzu • Gminna Biblioteka Publiczna w Płocicznie-Tartaku • Gminna Biblioteka Publiczna w Wiżajnach • Gminna Biblioteka Publiczna w Poczesnej • Miejska Biblioteka Publiczna w Reszlu • Gminna Biblioteka Publiczna w Rozogach • Biblioteka Publiczna w Książu Wlkp. • Gminna Biblioteka Publiczna w Starej Dąbrowie • Gminna Biblioteka Publiczna w Boguchwale

Koordynatorzy projektu: Robert Bogdański Marcin Grudzień Michał Horbulewicz Kamil Wiśniowski (koordynator IT) Strona internetowa projektu: www.bibliotekapraktyczna.pl Fotografie przedstawiające zajęcia warsztatowe i Festyny Wiedzy Praktycznej pochodzą ze zbiorów bibliotek i animatorów. Adres realizatora projektu: Fundacja Nowe Media ul. Foksal 3/5, lok. 33 00-366 Warszawa www.fundacjanowemedia.org kontakt@nowemedia.info Redakcja, korekta i skład publikacji: Angelika Zdankiewicz, Elżbieta Woźniak, DOCO Design Publikacja została wydana w ramach projektu „Biblioteka – lokalne centrum wiedzy praktycznej”. Projekt prowadzony jest przez Fundację Nowe Media w ramach Programu Rozwoju Bibliotek.

Fundacja Rozwoju Społeczeństwa Informacyjnego realizuje Program Rozwoju Bibliotek, który ma ułatwić polskim bibliotekom publicznym dostęp do komputerów, internetu i szkoleń. Program Rozwoju Bibliotek w Polsce jest wspólnym przedsięwzięciem Fundacji Billa i Melindy Gatesów oraz Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności.


WSTĘP

Spotkania w bibliotekach Ponad rok temu, podczas Kongresu Bibliotek Publicznych przedstawiciele Fundacji Nowe Media mieli okazję po raz pierwszy spotkać bibliotekarzy, późniejszych uczestników projektu „Biblioteka – lokalne centrum wiedzy praktycznej”. Dla naszej organizacji, dotychczas koncentrującej się na działaniach w szkołach, był to pierwszy krok w stronę nowego wyzwania. Byliśmy wtedy zarazem ciekawi i niepewni tego, co się wydarzy. Dziś, oddając publikację podsumowującą projekt, wiemy, że dla obu stron było to doświadczenie niełatwe, ale inspirujące. Warto przybliżyć najważniejsze liczby. Łącznie mamy za sobą: • 128 warsztatów, • 224 dni warsztatowe, • 1120 godzin zajęć, • prezentacje 9 narzędzi i programów komputerowych oraz ćwiczenia w ich stosowaniu, • 12 wideokonferencji z ekspertami.

W projekcie wzięło udział około 250 wolontariuszy, którzy zdecydowali się na przygodę z nowymi mediami i rozmowę o lokalnych sprawach w bibliotece. W 32 festynach wiedzy praktycznej uczestniczyło blisko 15 tys. osób. Dzięki projektowi bibliotekarze i wolontariusze poznali świat aplikacji Google. Nauczyli się tworzyć własne media, pracować z programami graficznymi i narzędziami służącymi do prezentacji oraz korzystać z możliwości platform

3


do tworzenia stron WWW. Ponadto mieli okazję ćwiczyć skuteczną komunikację z mediami i otoczeniem przy użyciu nowych mediów. I co istotne – integrować bibliotekę i społeczność wokół spraw lokalnie najważniejszych. Po wszystkim, co się wydarzyło, nie stawiamy sobie pytania, czy edukacja medialna oraz ta z zakresu nowych mediów i nowych technologii jest bibliotekom potrzebna. Widzimy wyraźnie, że posiadający cyfrowe kompetencje bibliotekarz to osoba odgrywająca ważną rolę w społeczności lokalnej, szybciej nadążająca za nowinkami technologicznymi, które nie tylko mogą usprawnić jej pracę, ale także przydać się bywalcom biblioteki. To właśnie tam kolejni użytkownicy mogą szukać wiedzy i informacji – ucząc się od bibliotekarza albo wolontariusza uczestniczącego w naszym projekcie. Jesteśmy pod wrażeniem zaangażowania bibliotekarzy i wolontariuszy. Projekt pokazał drzemiący w wielu miejscach potencjał oraz uaktywnił liczne ludzkie talenty, niekiedy jeszcze nieodkryte. Szczególnie doceniamy pracę nad publikacją multimedialnych gazet – qmamów. Efekty można obejrzeć na stronie projektu lub na stronie www.mam.media.pl. W sumie powstało ich ponad 50 i wciąż pojawiają się kolejne. Niektóre biblioteki regularnie tworzą i wydają lokalne magazyny. A my myślimy już o kolejnych projektach dla bibliotek, które będą rozwijać medialne i cyfrowe umiejętności ich pracowników. Marcin Grudzień

4


O „Coolturze” w Twardogórze KRZYSZTOF SZWAŁEK

Marta nie dawała za wygraną. – Przepraszam, ale jeszcze pana nie puszczę – powiedziała na koniec spotkania. Usiadła przed komputerem, przysunęła klawiaturę i oznajmiła tonem nieznoszącym sprzeciwu: – Muszę wiedzieć, jak zrobić ten plakat. Jeśli mnie pan nie nauczy, będę dzwonić co trzy dni. Nie miałem wyjścia. Ale też nie miałem ochoty wychodzić. W bibliotece w Twardogórze, uczestniczącej w projekcie „Biblioteka – lokalne centrum wiedzy praktycznej”, Marta ma tylko pół etatu. Mogła więc potraktować mnie jak przykry obowiązek, spadochroniarza znikąd, który marudzi coś o gazetce i festynie, gdy ona ma na głowie dużo ważniejsze sprawy. Szybko okazało się, że czeka mnie zupełnie inny scenariusz: w Twardogórze na brak ambicji i ochoty do pracy narzekać nie mogłem. Po pierwszym spotkaniu wydawało się, że wyzwanie będzie spore. W sali zasiadło przede mną... 11 pań. Dwie bibliotekarki, pięć seniorek i cztery uczennice. Wiedziałem, że przy pierwszym zadaniu – tworzeniu ankiety dla mieszkańców – ich wrodzona empatia okaże się nieoceniona. Ale – do licha – festyn to także noszenie

stołów, wieszanie plakatów, no i praca nad gazetką. Czy będą miały na to ochotę? Czy może wszystko, co najtrudniejsze, spadnie na barki bibliotekarek? Gdy już podczas przerwy jedna z seniorek się pożegnała, zacząłem mieć wątpliwości. W dodatku rozmowa wyraźnie się nie kleiła. Głos zabierały niemal wyłącznie seniorki! – One już takie są – wyjaśniła Marta. – Brały udział w wielu projektach naszej biblioteki, wszystko je interesuje. Uczennice natomiast siedziały jak myszy pod miotłą. Na pytania odpowiadały... wzruszając ramionami, wymieniając przy tym porozumiewawcze spojrzenia. Miałem wrażenie, że pytają się nawzajem: gdzie my jesteśmy? – To pozory – mówi Marta. – Do projektu zaprosiłam licealistki, które wyróżniały się w swojej szkole, i dziewczyny z gimnazjum, o których wiedziałam, że piszą opowiadania. Tu nie mogło być pomyłki – tłumaczy. Powtarzałem sobie to samo, bo innego wyboru nie miałem: niewidzialną barierę w sali trzeba było pokonać. Pierwszy pomysł: niech starsze i młodsze panie pracują w parach przy komputerach. To zmusi je do przełamania oporów. Dobry plan Zgodnie z przewidywaniami ankieta dla mieszkańców właściwie napisała się sama.

5


Okazało się, że Twardogóra to szczęśliwe miasto. Bezrobocie? Wandalizm? Problemy młodzieży? – E tam, o to pytać nie warto – usłyszałem od uczestniczek. – Tu ludzie zajmują się głównie pielęgnowaniem ogródków – mówiły. Nie wierzyłem własnym uszom. Kilka tygodni później plan festynu mieliśmy gotowy. Dla dorosłych – szczegóły rewolucji śmieciowej. Dla młodych – wolontariat młodzieży i zatrudnianie młodocianych. Dla seniorów – zbiórka starych zdjęć miasta. Dla wszystkich: warsztaty fotograficzne, grill i występy artystyczne. Sposób na frekwencję też wydawał się dobry: nasz festyn miał towarzyszyć plenerowi malarskiemu, flagowej imprezie organizowanej przez bibliotekę. Miejsce było wybrane, termin ustalony, pozostało

znaleźć prelegentów i zadbać o promocję. Wydawało się, że to drobne szczegóły. Ale jak zwykle – to w nich tkwił diabeł. Potrzeba wiedzy Na kolejnych zajęciach Marta nie pozostawiła wątpliwości: festyn oczywiście będzie, najlepszy, jaki uda się zrobić. Ale efektem projektu ma być przede wszystkim gazeta – „Nasza Cooltura” – nowe źródło informacji o bibliotece, atrakcja dla młodzieży i ciekawa propozycja dla seniorów. Gdy zaczęliśmy nad nią pracę, uprzejme zakłopotanie liderki projektu zamieniło się w pragmatyzm. Marta chciała wiedzieć wszystko: dwa razy usłyszeć, trzy razy zobaczyć, cztery razy spróbować. Edycja tekstów, wlewanie, przycinanie zdjęć, praca nad plakatem festynu... – Bardzo chciałam, by ta gazeta

Dziesięć pułapek przy organizacji Festynu Wiedzy Praktycznej 1. Brak ekspertów Może się zdarzyć, że na wybrany przez mieszkańców problem będzie w stanie odpowiedzieć tylko jedna, konkretna osoba (np. urzędnik z ratusza). Warto mieć plan B, na wypadek gdyby odmówiła. 2. Zderzenie terminów Nie wystarczy sprawdzić, czy w wybranym dniu dom kultury ma wolną salę. Trzeba się też zorientować, czy w tym terminie w pobliżu nie jest organizowana inna masowa impreza.

6

3. Wolna ręka dla ekspertów Uzgodnienie tematu to połowa sukcesu. Z ekspertem należy też porozmawiać o formie: powinna być atrakcyjna, dynamiczna, dostosowana do uczestników. Inaczej wyjdą znudzeni. 4. Zawodna technika Diabeł często tkwi w szczegółach. Dzień przed festynem dobrze jest zrobić próbę generalną sprzętu – sprawdzić, czy nie brakuje gniazdek i kabli i czy wszystkie programy w komputerze działają właściwie.


O „COOLTURZE” W TWARDOGÓRZE została z nami na stałe, by była naszym nowym sposobem na promocję i komunikację. Bałam się jednak, że po zakończeniu projektu ze wszystkim będę musiała radzić sobie sama – mówi Marta. – A przecież nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z dziennikarstwem, a tym bardziej z łamaniem tekstów – dodaje. Reszta grupy starała się dotrzymać Marcie kroku. Bariera między pokoleniami zniknęła: starsze i młodsze panie bez skrępowania komentowały swoje pomysły, wyrażały opinie i wspólnie pracowały nad kolejnymi zadaniami. Komputery się grzały, ale to internet – jak na złość – zawiódł nas kilkukrotnie. Gdy kończyliśmy drugie spotkanie i większość grupy zbierała się do wyjścia, Marta z wyraźnym niedosytem stwierdziła:

– Przepraszam, ale jeszcze pana nie puszczę. Tego dnia pracowaliśmy nad plakatem promującym festyn. W zasadzie był gotowy, ale Marta uznała, że „to się nie liczy”, bo nie zaprojektowała go sama. – Ja muszę wiedzieć, jak to zrobić, bo inaczej będę dzwonić do pana co trzy dni – stwierdziła. W ciągu kolejnych 20 minut zrobiliśmy plakat od nowa.

5. Chaos podczas imprezy Im bardziej rozbudowany program, tym mocniej trzeba pilnować porządku. Przyda się tablica z planem imprezy, osoba z mikrofonem informująca o przebiegu festynu i obsługa gotowa pomóc błądzącym.

8. Klęska dużej frekwencji W przypadku niektórych działań – np. warsztatów fotograficznych – liczba uczestników powinna być ograniczona. Warto pomyśleć, co zrobić w sytuacji, gdy chętnych będzie zbyt wielu.

6. Brak oferty dla dzieci Wielu uczestników przyjdzie na festyn z dziećmi, dla których rozmowy z ekspertami nie będą żadną atrakcją. O najmłodszych należy zadbać, by nie ciągnęli rodziców do domu.

9. Brak prezentacji końcowych Jeśli w trakcie festynu organizowane są warsztaty – np. rękodzieła – koniecznie trzeba dać szansę uczestnikom, by pochwalili się swoimi dziełami. To będzie dla nich nagroda i zachęta na przyszłość.

7. Promocja plakatowa Ten najpopularniejszy sposób promowania imprez nie daje już rezultatów. Promocja musi się odbywać wieloma kanałami: przez internet, media i za pośrednictwem zaprzyjaźnionych instytucji.

10. Źle zaplanowana ewaluacja Nie ma co liczyć na to, że uczestnicy festynu będą masowo wypełniać ankiety ewaluacyjne. Warto zatem wyznaczyć ankieterów i maksymalnie uprościć formularze.

Niedoceniona promocja Największym sprzymierzeńcem festynu okazała się pogoda. Największym zaskoczeniem zaś był prelegent od rewolucji śmieciowej. Wiceburmistrz – jak się okazało – uwielbia mówić o śmieciach. Organizatorki stanęły na wysokości zadania. Drogowskazy zapraszające na festyn widać było z daleka, miejsce imprezy okazało się do-

7


skonałe, wypalił nawet ryzykowny pomysł zbierania starych zdjęć, które na miejscu kopiowano. – Starsi ludzie przynosili nam po kilkadziesiąt fotografii. Czekali cierpliwie na zeskanowanie, przy okazji opowiadając mnóstwo historii. Byli szczęśliwi, że jeszcze kogoś takie starocie interesują – mówi Klaudia, uczestniczka projektu. Gdzie więc tkwił diabeł? Nie doceniliśmy znaczenia promocji. W sali i wokół niej zmieściłoby się z powodzeniem jeszcze więcej osób, ale widocznie plakatów na mieście było za mało. – Teraz wiemy, że o reklamę trzeba zadbać dużo wcześniej i poświęcić jej więcej wysiłku – mówiły organizatorki po festynie. – Ale w projekcie chodziło też chyba o to, by nabrać doświadczenia, prawda? To nam się udało. Sukces „Cooltury” Drugi numer „Naszej Cooltury” pojawił się jeszcze przed festynem. W miejscu, w którym wcześniej, w pierwszym wydaniu, była w pośpiechu robiona winieta, pojawiło się odważne logo. Amatorskie zdjęcia na okładce zastąpił barwny kolaż, a liczba stron wzrosła z 8 do 16. Trzeci numer miał ich już 32. – Do połowy września ukazało się pięć numerów „Naszej Cooltury”. Teraz robimy szósty – mówi Marta. – I nie jest tak, że wszystko spadło na moje barki. Bałam się tego, a tu proszę: wszystkie uczestniczki projektu dalej są aktywne. Seniorki przychodzą do biblioteki przepisywać swoje teksty na komputerze, przynoszą zdjęcia, a Klaudia – wyjątkowo biegła w obsłudze komputerów – pomaga tworzyć okładki. Starsze i młodsze uczestniczki projektu zaczęły się doskonale uzupełniać. – Robienie

8

gazety wciągnęło je na tyle, że wkrótce po projekcie „MAM w bibliotece” zorganizowaliśmy dla nich warsztaty dziennikarskie. Połknęły bakcyla, coś z tego będzie – cieszy się Marta. A co z festynem? – Wszystkim przypadł do gustu: i władzom, i bibliotekarkom, i młodzieży. Jeszcze nie ma szczegółowych ustaleń, ale wszystko wskazuje na to, że w przyszłym roku spotkamy się ponownie – mówi Marta. Wciąż ma tylko pół etatu, ale bibliotekę trudno sobie bez niej wyobrazić. Ostatecznie w projekcie „Biblioteka – lokalne centrum wiedzy praktycznej” w Twardogórze wzięło udział osiem osób: bibliotekarki Marta Mazepa i Anna Rydzyk oraz Klaudia Jaroszewska, Aleksandra Dwornikowska, Teresa Słabik, Marta Dąbrowska, Martyna Urbaniak i Agnieszka Pięta.

Krzysztof Szwałek

Dziennikarz prasowy, radiowy i telewizyjny. W przeszłości m.in. szef działu „Prosto z Polski” w portalu Wirtualna Polska, kierownik działu krajowego „Życia Warszawy”, redaktor prowadzący „BusinessWeek Polska” oraz działu „Ekonomia & Rynek” w „Rzeczpospolitej”. Obecnie m.in. autor magazynu „Portfel” w Muzycznym Radiu i współpracownik Forum Obywatelskiego Rozwoju w ramach akcji „Monitoring projektów prawa gospodarczego Unii Europejskiej”.


O „COOLTURZE” W TWARDOGÓRZE

9


BIZNES Z BIBLIOTEKĄ EWA OLESZCZUK

Pomysł, by w ramach projektu „Biblioteka – lokalne centrum wiedzy praktycznej” zorganizować Targi LOKALNYCH Przedsiębiorców, narodził się jeszcze przed pierwszym spotkaniem grupy z animatorką. Uczestniczki projektu były zdecydowane. – Pierwsza myśl była taka: „Zorganizujemy targi, przyjdą ludzie, poznają bibliotekę z innej perspektywy” – mówi Aneta Świeca, opiekun zespołu projektowego, z wykształcenia filozof i animator kultury, prowadząca warsztaty komputerowe dla seniorów. Pomysł świetnie wpisywał się w założenie, by instytucja kojarzona głównie z wymianą książek odeszła od dotychczasowej, przypisywanej jej tradycyjnie roli. Biblioteka miała stać się inicjatorem wydarzenia, które pokazałoby ją z innej, nowej strony, a co za tym idzie – przyciągnęło do niej nowych użytkowników. – Projekt w zasadzie nie przyczynił się do zmiany postrzegania biblioteki przez odbiorców – ocenia Aneta. – Niemniej jednak usłyszeliśmy bardzo pozytywne głosy, uczestnicy byli pod wrażeniem tego, jak Targi Lokalnych Przedsiębiorców zostały zorganizowane, i tego, że w ogóle zostały zorganizowane – dodaje. Wydarzenie, które miało miejsce pod koniec maja, poprzedziły trzy dwudniowe warsztaty. Ewa Oleszczuk, animatorka

10

Fundacji Nowe Media, spotykała się z grupą projektową co kilka tygodni. – Już po pierwszym naszym warsztacie było jasne, że Targi Lokalnych Przedsiębiorców to pomysł, który uczestniczki chcą zrealizować. A jasno określona tematyka znacznie ułatwiła pracę przy projekcie – mówi. Z kolei Irena Jakubiec, bibliotekarka z ponad 20-letnim stażem, absolwentka socjologii, organizatorka spotkań dla najmłodszych czytelników, podkreśla: – Zapału i motywacji nam nie brakowało. Inicjatywa wydawała się dobra i potrzebna lokalnemu środowisku, co wynikało z analizy ankiet przygotowanych przez bibliotekę. Dobrze postawione pytanie i właściwe narzędzia Ankietę badającą potrzeby społeczności lokalnej uczestniczki stworzyły podczas pierwszego spotkania. Temat wydarzenia był już określony, można więc było skupić się na tym, jakie oczekiwania mają mieszkańcy Boguchwały wobec takiej inicjatywy jak Targi Lokalnych Przedsiębiorców, m.in. co ich ciekawi w kontekście zetknięcia się z lokalnymi firmami. Zadanie dla zaangażowanych w lokalne działania uczestniczek nie było trudne. Znając tutejsze środowisko, wiedziały, że takie wydarzenie znajdzie odbiorców – w końcu udział w targach organizowanych w większych miastach wiąże się z kosztami i, w kontekście lokalnego biznesu, często nie ma sensu


z uwagi na jego mniejszą skalę. Charakter lokalny był niewątpliwie atutem – przedsiębiorcy mogli pokazać się w środowisku, w którym działają na co dzień. Pozostało jedynie właściwie postawić pytania w ankiecie. Zarówno narzędzie do tworzenia formularzy, jak i pozostałe, poznawane stopniowo w trakcie kolejnych warsztatów, okazały się bardzo intuicyjne. Wśród proponowanych przez fundację były m.in.: qmam, Picasa, Inkscape, Audacity i Windows Live Movie Maker. – Dzięki udziałowi w projekcie poznałam nowe media – cieszy się Urszula Knutel, bibliotekarka z 8-letnim stażem, miłośniczka kryminałów. – Najbardziej przydatny okazał się qmam. Jesteśmy instytucją, która bardzo dużo publikuje, a to narzędzie ułatwia nam pracę – dodaje Aneta Świeca. Poznawane programy były też ważnym elementem organizowanego wydarzenia. Przedsiębiorcy biorący udział w targach otrzymali czytelny sygnał, że biblioteka może zaoferować im narzędzia przydatne w prowadzeniu działalności. Inicjatywa więc nie była tylko bezpośrednim spotkaniem z mieszkańcami i bieżącą promocją produktów. Biblioteka pokazała nową rolę edukacyjną: wdrażanie w nowe technologie. Może przyjść do niej senior pragnący nauczyć się obsługi skrzynki mailowej czy młoda osoba lubiąca zabawy graficzne i chcąca rozwinąć umiejętności obsługi odpowiednich programów. W bibliotece osoba prowadząca działalność gospodarczą otrzyma cenne wskazówki, m.in. jak założyć własną stronę internetową, na jakiej platformie założyć blog o pro-

duktach, jak ciekawie poprowadzić profil marki w portalu społecznościowym, jakie narzędzie umożliwi stworzenie logo czy wizytówki. To wartościowa wiedza dla małego, lokalnego biznesu – przecież osoba prowadząca cukiernię czy sklepik z odzieżą rzadko kiedy ma pieniądze na profesjonalną stronę WWW, reklamę w sieci i wynajęcie grafika. Dzięki umiejętnościom obsługi bezpłatnych narzędzi dostępnych w internecie wiele z tych działań można wykonać samemu, a że warto być w sieci – to już powszechne przekonanie: jeśli cię tam nie ma, to nie ma cię wcale. Tym samym biblioteka, pozornie niemająca nic wspólnego z lokalnymi przedsiębiorcami, stworzyła platformę wymiany wiedzy. Biblioteka pełna ludzi, książek i nowych technologii Wyniki ankiety były dowodem na to, że jest zainteresowanie targami – zarówno wśród przedsiębiorców jako wystawców,

Przedstaw się nowym technologiom Niekiedy dostępne w sieci bezpłatne narzędzia wymagają rejestracji, by można było udostępniać w nich treści. Podawane przez nas dane osobowe (np. przy zakładaniu skrzynki pocztowej Gmail) są zwykle chronione i służą jedynie do weryfikacji. Prezentując treści w internecie za pomocą platform takich jak Facebook, Google+ czy Picasa, to my, jako użytkownicy, decydujemy o stopniu ich udostępnienia, dlatego nie warto obawiać się ich wykorzystywania w pracy biblioteki.

11


Animatorka o projekcie

Prowadzenie projektu w Boguchwale pozwoliło mi zdobyć cenne doświadczenie w mało znanym mi wcześniej środowisku bibliotecznym. Grupa, choć nieliczna, bo złożona jedynie z czterech uczestniczek, była bardzo zaangażowana w inicjatywę. Nie brakowało energii, zapału do pracy i – co wydaje mi się najważniejsze – emocji. Było to spotkanie z osobami oddanymi swojej pracy, działającymi aktywnie w ramach wydarzeń organizowanych przez bibliotekę i ciekawymi tego, jaką nową jakość można do niej wprowadzić. Dzięki projektowi zobaczyłam realia pracy biblioteki z jej codziennymi problemami i stojącymi przed nią wyzwaniami. Przekonałam się, że jej rola nie ogranicza się tylko do wymiany książek, a polega również na urzeczywistnianiu tego, co mają jej do powiedzenia czytelnicy. Dziś biblioteka odpowiada w swoich działaniach na potrzeby lokalnej społeczności. jak i wśród mieszkańców. Kolejne prace projektowe wiązały się z przygotowaniem listy lokalnych firm i zaproszeń oraz promocją przedsięwzięcia. Ważnym elementem organizowanego wydarzenia miało być stoisko przeznaczone dla tych, którzy myślą o założeniu własnej działalności. – Targi Lokalnych Przedsiębiorców to innowacyjne działanie na terenie gminy Boguchwała – ocenia Aneta Sołtys, absolwentka filologii polskiej, Latarnik Polski Cyfrowej Równych Szans, wolontariuszka w bibliotece. – Wyzwania nie są nam obce, ale to było wyjątkowo trudne, tym bardziej że zespół projektowy liczył ostatecznie cztery osoby – dodaje Aneta

12

Świeca. – Ustaliłyśmy termin targów na 26 maja, a ich organizacją zajęłyśmy się praktycznie pod koniec kwietnia. Wykonałyśmy mnóstwo pracy i poświęciłyśmy temu działaniu masę energii, choć oprócz tego miałyśmy wiele innych projektów do realizacji – podkreśla. Targi Lokalnych Przedsiębiorców odbyły się w niedzielę – burzową, mokrą i nieprzyjemną, co nie było bez znaczenia dla frekwencji. Mimo to wydarzenie uznano za udane – na kilkunastu stoiskach wystawili się m.in.: jubiler, drukarnia, kawiarnia, gabinet weterynaryjny i kosmetyczka. Jeden ze stolików zajął Urząd Pracy w Rzeszowie, udzielający zainteresowanym wskazówek dotyczących znalezienia pracy czy rodzajów wsparcia dla bezrobotnych. W trakcie targów odbywały się liczne konkursy, a rozrywkę zapewnił lokalny zespół Kompanija. Goście mogli skosztować potraw regionalnych, jak również wziąć udział w warsztatach z zakresu nowych mediów. Targi stały się okazją nie tylko do prezentacji oferty biznesowej mieszkańcom, ale także do wymiany doświadczeń między samymi przedsiębiorcami. Biblioteka pokazała się w nowej roli, ale nawiązującej do tej tradycyjnej – jako placówka szerząca dostęp do wiedzy. Innowacyjne było to, że wymiana informacji nie przebiegała tu poprzez źródła takie jak książki czy publikacje naukowe, a opierała się na interakcji między grupami: pracownikami biblioteki, przedsiębiorcami i mieszkańcami Boguchwały. Biblioteka udowodniła, że jest instytucją otwartą na różnorodne potrzeby, a posia-


BIZNES Z BIBLIOTEKĄ

Ewa Oleszczuk

dana przez nią wiedza praktyczna może zostać zastosowana w biznesie. – Współczesna biblioteka powinna być pełna ludzi, książek i nowych technologii – mówią zgodnie uczestniczki projektu. Jego realizacja pozwoliła im poznać szereg bezpłatnych, dostępnych w sieci programów, z których korzystanie mogą upowszechniać wśród swoich czytelników. W ten sposób biblioteka promuje wiedzę. I to właśnie jest jej rola w życiu społeczności.

Animatorka, freelancerka, z wykształcenia dziennikarka, absolwentka Studium Literacko-Artystycznego przy Uniwersytecie Jagiellońskim (szkoła creative writing). Zajmuje się projektami społecznymi, edukacyjnymi i kulturalnymi w ramach działań organizacji pozarządowych. Obecnie realizuje projekt „Ów Rzeszów” związany z programem „Seniorzy w akcji” Towarzystwa Inicjatyw Twórczych „ę” oraz udziela się w projekcie „Lepiej razem – razem lepiej” Fundacji Rozwoju „Dobre Życie”. Współpracuje z Fundacją Nowe Media, prowadząc warsztaty dziennikarskie dla młodzieży oraz zajęcia dotyczące edukacji medialnej i nowych technologii dla dorosłych. Współprowadziła projekt „Rze_kreacja” (program „Seniorzy w akcji” w 2011 r.). Uczestniczyła w Dramowej Akademii Wolontariackiej w ramach Stowarzyszenia Praktyków Dramy STOP-KLATKA. Wraz ze Stowarzyszeniem Sztuka Nowa realizowała projekty teatralne dla licealistów „W poszukiwaniu tożsamości”, prowadząc warsztaty creative writing. Interesuje się grafiką, sztuką współczesną i designem.

13


Ciekawe miejsce ciekawych ludzi ANNA MAŃKOWSKA

Już od wejścia czuć było ponad pół wieku historii. Trzy małe sale, a w nich Uginające się półki sięgające wysokiego sufitu, ciemne grzbiety grubych tomów, stara drabina przy rzędzie regałów. I ten zapach... W ciemnym kącie trzy stanowiska komputerowe, przy których najmłodsi dobczyczanie z zacięciem pojedynkowali się na polu bitwy z komputerowymi postaciami. Innym razem widziałam, jak bibliotekarka sięga po książkę ustawioną niemal pod sufitem. Czytelnia jakby sama mówiła: brakuje mi miejsca. Taki obraz Miejskiej Biblioteki Publicznej w Dobczycach wyłaniał się za każdym razem, gdy ktoś przekraczał jej próg. Wkrótce jednak miało się to zmienić. – Lubię to miejsce, ten klimat, ale czas na zmiany – zza regałów dobiega głos dyrektora biblioteki Pawła Piwowarczyka. – Nasze progi przekraczało kilka pokoleń dobczyczan, którzy tutaj zdobywali wiedzę, spotykali się, odrabiali zadania domowe, malowali obrazy czy drukowali bilety lotnicze na wakacje. Niektórzy nawet w naszej bibliotece znaleźli swoje drugie połówki – uśmiecha się i dodaje: – Z roku na rok przybywa nam czytelników, wzbogacamy ofertę czytelniczą. Na tych niecałych

14

100 metrach kwadratowych nie jesteśmy już w stanie pomieścić więcej, brakuje tu przestrzeni dla ludzi, spotkań, a przez to trudno budować relacje. Skok do przodu Miesiąc później biblioteka zmieniła siedzibę. Zniszczony przez czas zabytkowy budynek w centrum miasta zamieniono na nowoczesne wnętrze o trzy razy większej powierzchni. Mimo obaw związanych m.in. z oddaleniem biblioteki od centrum i usytuowaniem jej w Regionalnym Centrum Oświatowo-Sportowym, w części przeznaczonej dla gimnazjum, czytelników przybywa. I to nie tylko za sprawą nowej lokalizacji i unowocześnionych wnętrz. Biblioteka bowiem przechodzi technologiczną metamorfozę. Świeżość i nowoczesność pojawiły się przede wszystkim w bibliotecznej ofercie wzbogaconej o nowe formy komunikacji i nowe technologie. Można śmiało powiedzieć, że kadra placówki pod kierunkiem dyrektora, a za sprawą Programu Rozwoju Bibliotek przeszła również mentalną rewolucję i zmieniła sposób patrzenia na bibliotekę. – Zaproszenie do udziału w projekcie Biblioteka Praktyczna pojawiło się w doskonałym momencie. To był strzał w dziesiątkę – mówi dyrektor Piwowarczyk. Podczas


kolejnych spotkań grupa szkoleniowa zdobywała umiejętności posługiwania się narzędziami z obszaru nowych mediów. Wszelkie nowinki są na bieżąco wprowadzane, a narzędzia już wykorzystywane – odpowiednio modyfikowane i ulepszane. Dotychczasowa strona internetowa – www.biblioteka.dobczyce.pl – stała się interaktywna. Uruchomiono formularz, za pomocą którego czytelnik może zadać pytanie pracownikom biblioteki. Odpowiedź otrzymuje niemal natychmiast. Komunikację ułatwiają także dostępne na stronie aplikacje: Gadu-Gadu i Skype. – Początkowo obawiałyśmy się, że nie nadążymy z własną pracą i odpowiadaniem na pytania czytelników – wspomina Edyta Sewillo, pracownica biblioteki z 25-letnim stażem. Obawy okazały się przedwczesne. Nowe technologie pomogły przede wszystkim czytelnikom, którym zależy na szybkim uzyskaniu informacji. A ciekawie prowadzona strona na Facebooku1 w krótkim czasie zdobyła aż 500 sympatyków! – Pomysłów stale przybywa. Udało się w końcu uruchomić internetową rezerwację książek – mówi dyrektor biblioteki. – To dla nas duży skok do przodu i otwarcie się na potrzeby czytelników – dodaje. E-czytanie e-gazety Największym i trwałym owocem projektu jest „Świetlik Biblioteczny”2, gazeta internetowa. – Wydajemy ją na miarę naszych możliwości, to znaczy z częstotliwością co dwa miesiące – tłumaczy Anna Stożek, dziennikarka i łamacz wydań. – Publikujemy wiersze naszych czytelników, rozwinięcie newsów zamieszczanych na stronie

internetowej czy informacje, które nie mieszczą się w lokalnej gazecie. Według niej qmam to wspaniałe narzędzie, które pozwala nie tylko na promocję biblioteki. – Dzięki niemu pozyskaliśmy nowych dziennikarzy do lokalnej gazety o nazwie „Tapeta” – podkreśla. – E-gazetka „Świetlik” wręcz mnie ekscytuje! – takie emocje budzi qmam u Ewy Stachowskiej, kolejnej uczestniczki szkoleń. – Mimo że nie znamy liczby jej czytelników, i tak wciąż jest to szansa wyjścia do ludzi z tym, co się stworzyło samemu, oraz czytania tego, co napisali współautorzy. Gotowy numer jest sumą i wynikiem działań nas wszystkich. Takim naszym bibliotecznym dzieckiem. Forma jest dosyć otwarta, więc i czytelnik może coś napisać. Dzięki temu wkrótce tematyka może się rozszerzyć i przybędzie stron do czytania – dodaje. – Bardzo chcemy rozwijać „Świetlika”. Zapraszamy do współpracy także czytelników – podkreśla Anna Stożek. – W planach jest stworzenie rubryki: „Znani i lubiani polecają”, w której o przeczytanych przez siebie książkach będą opowiadać przedstawiciele władzy, nauczyciele, lokalni sportowcy, artyści i społecznicy, ale też np. znana i lubiana przez wszystkich pani Zosia z kiosku Ruchu. Dzięki odpowiedniej promocji „Świetlika” w bibliotece i doskonałej reklamie w poczytnej „Tapecie” czytelników bibliotecznych wieści stale przybywa. Każdy nowy numer jest wręcz wyczekiwany przez mieszkańców korzystających z biblioteki, a drukowane egzemplarze, dostępne na miejscu, znikają w zaskakująco szybkim tempie.

15


Kluczem do sukcesu było zebranie odpowiedniej grupy projektowej. Różnorodność pod względem wiedzy, doświadczeń, zainteresowań, pozycji społecznej i w końcu wieku uczestników zaowocowała bogactwem pomysłów i wielością spojrzeń na poruszane kwestie. Owszem, po pierwszym szkoleniu kilka osób zrezygnowało. Zostali jednak ci, którzy naprawdę chcieli zaangażować się w projekt i dobrze czują się w bibliotece, do tego mają głowy pełne pomysłów oraz potencjał tworzenia, czy raczej współtworzenia, dla lokalnej społeczności. Więcej niż slogan – Cieszę się, że znaleźliśmy partnerów projektu Biblioteki Praktycznej, takich jak przedstawiciele prasy, stowarzyszeń i wolontariusze, którzy z zapałem zaangażowali się w tę inicjatywę – mówi dyrektor

biblioteki. – Dla mnie była to zapowiedź tego, że będzie się działo wiele dobrego. Wspólne działanie powoduje, że jesteśmy mocniejsi i możemy więcej. Przy wsparciu nowych technologii i narzędzi komunikacji jesteśmy bardziej zauważalni i lepiej postrzegani. Przyciągamy więcej młodych i potrafimy skuteczniej zainteresować swoimi pomysłami. Pasja i technologia – te dwa słowa połączyliśmy na warsztatach z trenerką, która wydobyła z nas to, co najlepsze – podkreśla. – Dzięki temu nasze hasło „Biblioteka – ciekawe miejsce ciekawych ludzi” jest czymś więcej niż tylko sloganem. Finałem projektu, poza otwarciem się biblioteki na nowe technologie, był Piknik Wiedzy Praktycznej o humorystycznej nazwie „Wypas kóz w Dobczycach”. Festyn, tylko w założeniu biblioteczny, stał się imprezą pod przewodnictwem gminy.

Animatorka o projekcie Miejska Biblioteka Publiczna w Dobczycach przeszła prawdziwą rewolucję. I nie chodzi tu bynajmniej o zmianę jej lokalizacji, choć ta w istotny sposób pomogła we wprowadzaniu zmian. W swojej działalności biblioteka wyszła poza schematy. Postawiła na różnorodność, ciekawe formy rozwoju, a przede wszystkim poszerzyła zakres swoich kompetencji. Idzie z duchem czasu, ale nie zapomina o tym, co najważniejsze. Nadal mocno kultywuje tradycję, zachęcając do aktywnego czytelnictwa. Robi to jednak, wykorzystując nowe media i nowoczesne technologie. Kluczem do sukcesu był dobór odpowiedniej grupy ludzi

16

– różnorodnej pod wieloma względami: wiedzy, doświadczeń, zainteresowań, pozycji społecznej, wieku. Żadne zmiany jednak nie byłyby możliwe, gdyby nie postawa dyrektora – jego pasja, energia i innowacyjność. To osoba, która nie tylko widzi konieczność zmian, ale też je realizuje. Podczas szkoleń dyrektor wielokrotnie udowadniał, że jest otwarty na wszelkie pomysły. Nie podcinał skrzydeł grupie, chętnie wysłuchiwał uwag. Dzięki temu zespół czuł, że ma wsparcie i realny wpływ na sytuację, że jest współtwórcą zmian. Projekt pokazał współpracę i zjednoczenie się w osiąganiu wyznaczonego celu.


CIEKAWE MIEJSCE CIEKAWYCH LUDZI Było twórczo i kolorowo dzięki wielkiemu zaangażowaniu dzieci, młodzieży i grupy sympatyków biblioteki. Głównym punktem imprezy był konkurs „Deko handlu czy kilo roboty?”, w którym zmierzyli się rzemieślnicy i handlowcy. Nie zabrakło dobrej zabawy: układania wierszy o kozach i pokazu walk rycerskich. Imprezę otworzyła parada siedmiu wielkich, własnoręcznie wykonanych kóz, po czym nastąpiło bicie rekordu w… meczeniu! – Meeeczenie było długie i głośne – z uśmiechem wspomina Anna Stożek. – Mimo że nie było specjalnego urządzenia do sprawdzania wykrzyczanych decybeli, wiemy, że na pewno tytuł najdłuższego i najgłośniejszego meczenia należy do Dobczyc! Festyn spopularyzował działalność biblioteki wśród mieszkańców. Poza skuteczną promocją nastąpiła dość radykalna zmiana postrzegania jej przez inne podmioty. Jako współorganizator „Wypasu kóz w Dobczycach” biblioteka udowodniła, że nie jest instytucją kojarzącą się wyłącznie z półkami pełnymi książek, ale może być wartościowym partnerem przy realizacji wspólnych przedsięwzięć. Po tym projekcie raz po raz dyrektor odbierał telefony od osób, które chciały wspólnie z biblioteką zorganizować wernisaż, spektakl, zaproszono ją także do organizacji Pikniku Sportowego! – Pokazaliśmy, że potrafimy się zorganizować i odnaleźć w dobrej zabawie – podkreśla Anna Stożek. – Dzisiaj zgłaszają się kolejne instytucje i stowarzyszenia, które chcą, aby biblioteka była partnerem realizowanych przez nie projektów. Są wśród nich miejscowe szkoły: Zespół

Szkół i Szkoła Muzyczna I stopnia, z którą biblioteka współpracuje od ponad roku, a także Zespół Tańca Nowoczesnego Intox. Miejsce dla wszystkich – W bibliotece ciągle coś się dzieje. Sprawdza się jej motto – to jest ciekawe miejsce ciekawych ludzi. Zakres działań jest szeroki i można by nimi obdzielić przynajmniej kilka placówek – z radością mówi dyrektor Paweł Piwowarczyk. Odbyły się tu warsztaty teatralne i warsztaty filmowe. Pierwsze zakończone spektaklem teatralnym3, drugie – produkcją filmów promujących bibliotekę4. Odbywały się także spotkania autorskie, wernisaże, wystawy i happeningi, jak ten – Zaczytane Dobczyce… w Mrożku. Nawet w wakacje coś się działo. – Ci, którzy z jakichś powodów nie mogli w tym uczestniczyć, mogą obejrzeć relacje na kanale YouTube5. Na bieżąco zamieszczamy na nim filmiki z imprez – informuje dyrektor biblioteki. – Każdy film jest własnej produkcji, zmontowany w darmowym Windows Movie Maker – dodaje z dumą. Wszystkie przedsięwzięcia są realizowane trzema parami rąk. W bibliotece bowiem na stanowiskach merytorycznych pracują, łącznie z dyrektorem, tylko trzy osoby. – Nawet plakaty informujące o tym, co się u nas dzieje, tworzymy sami w programie Inkscape – mówi Dorota Mistarz, pracownica biblioteki. Miejska Biblioteka Publiczna w Dobczycach to miejsce dostępne dla wszystkich. Najmłodsi mają tu kącik zabaw, młodzież ma Strefę Dobrych Gier, czyli gier

17


bez agresji i przemocy. – Pojawienie się PlayStation w bibliotece ma sprawić, by młodzi ludzie mieli okazję zaprzyjaźnić się z książką, komiksem, ciekawym czasopismem – podkreśla dyrektor. Podobne założenie przyświeca Klubowi Kulturalnego Kibica6. Wspólne wyjścia na mecze i integracja mają zmienić obraz biblioteki wśród młodzieży. – Jeżdżący z nami na mecze młodzi kibice chętniej zaglądają do biblioteki, np. sięgają po książki o piłkarzach. Znam takie przykłady – dodaje dyrektor. Biblioteka nie zapomina o seniorach. Niebawem ruszy przeznaczony dla nich kurs obsługi komputera. Na pytanie, czego brakuje do realizacji wszystkich zamierzeń, dyrektor odpowiada: – Na pewno czasu, bo pomysłów na to, jak sprostać oczekiwaniom czytelników, mamy wiele. Problemem bywa brak środków na realizację ciekawych koncepcji, a przy dużych inicjatywach – brak chęci, by dłużej zostać w bibliotece. Zdarza się, że problemem są braki kadrowe. Działania dyrektora mają na celu jak najszerszą promocję biblioteki. Spodziewa się, że każdy, kto ją odwiedzi, opowie o niej innym. Biblioteka jest otwarta dla wszystkich. To przecież, zgodnie z mottem, ciekawe miejsce ciekawych ludzi. www.facebook.com/biblioteka.dobczyce www.biblioteka.dobczyce.pl/nasza-e-gazeta.html 3 www.youtube.com/watch?v=nog80WsZlqk 4 www.youtube.com/watch?v=tbKy6L0glpo www.youtube.com/watch?v=PxJRA0Vmk1Q 5 www.biblioteka.dobczyce.pl/filmy.html 6 www.biblioteka.dobczyce.pl/klub-kulturalnego-kibica.html 1 2

18

Anna Mańkowska

Absolwentka politologii na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Śląskiego. Ukończyła również dziennikarstwo i komunikację społeczną w Wyższej Szkole Umiejętności Społecznych w Poznaniu. Ponadto jest absolwentką Europejskiej Szkoły Trenerów Grupy SET. Doświadczenie zawodowe zdobywała m.in. w TVP3 Katowice i TV Silesia oraz w największych śląskich agencjach PR. Specjalizuje się w prowadzeniu szkoleń okołomedialnych. Z Fundacją Nowe Media współpracuje od samego początku, uczestnicząc w jej największych projektach. Animatorka szkoleń dziennikarskich dla dzieci i młodzieży, trener z zakresu edukacji medialnej. Pracuje z grupami o różnej rozpiętości wiekowej i zawodowej. W trenerstwie kieruje się zasadą: powiedz mi, to zapomnę, napisz, to zgubię, doświadczę, to zapamiętam.


Za książkami, za lasami, czyli jak w pół roku rozkręcić bibliotekę PRZEMYSŁAW MALICKI

Koniec stycznia 2013 r. środek Polski. i środek zimy, której końca niestety nie widać. Śnieg leży wszędzie i jest go tak dużo, że kiedy wysiadam o świcie z pociągu na dworcu we Włocławku, chętniej wtuliłbym się w puchową zaspę, niż wsiadał do pekaesu. Panuje ruch, każdy gdzieś się spieszy. W pekaesie na szczęście jest ciepło. Stary pojazd wytrząsa mi wnętrzności, ale jest przyjemnie. Przy wyjeździe z Włocławka na dachu zwykłego wieżowca mieszkalnego widzę małe obserwatorium astronomiczne. Otwieram szeroko oczy. To na pewno obserwatorium, bo jest kopuła. Autokar wjeżdża w las. A widok kosmicznego obiektu zostaje w pamięci. Ludzie wsiadają i wysiadają na kolejnych przystankach. Powtarzam w myślach plan warsztatów i obserwuję ludzi. Słucham, co mówią między sobą. Gdyby ktoś mnie pytał, to jadę zmieniać oblicze biblioteki. Nie wiem, czy to brzmiałoby wiarygodnie, więc zaczynam wypatrywać Lubrańca, podobno, według źródeł, jednej z najstarszych polskich osad. Docieram tam

w pół godziny od wyjazdu z Włocławka. Mapę mam w głowie. Idę. Mijam starą, byłą już synagogę i kamienice sprzed wojen. Wchodzę do przychodni, gdzie na piętrze znajduje się biblioteka. Wewnątrz czytelnicy i przeziębieni. Pani Ania, dyrektorka, żwawo podchodzi i wita się ze mną, od razu proponuje kawę, poczęstunek. Będzie tak przy każdym kolejnym spotkaniu. Poznaję też panią Elę, Maćka i Paulinę. Maciek specjalizuje się w komputerach, Paulina świetnie radzi sobie z najmłodszymi czytelnikami, a pani Ela zajmuje się księgowością. Dzwoni telefon. I będzie dzwonić ciągle. Pani Ania biegnie i biegać będzie często. Do telefonu, po kanapki, do ludzi. Taka natura. Biblioteka żyje. Może faktycznie biblioteki należy urządzać ściana w ścianę z lekarzami? Nagle robi się głośno. Pojawiają się uczestnicy warsztatów. Zdejmują kurtki, grzeją ręce i pojedynczo wychylają głowy, by mi się przypatrzeć. Słyszę o sobie, że przyjechał pan z Warszawy. Później ma jeszcze przyjść pan nauczyciel. Na razie płeć żeńska dominuje. Panie są zainteresowane dziennikarstwem, nowymi tech-

19


nologiami. I tym, że „coś” ma się w bibliotece wydarzyć. Słowo „festyn” wywołuje uśmiechy na twarzach wszystkich. Jest jak zachęta do pracy nad ankietą biblioteczną. Od niej zaczynamy. Pomysł zbadania, co „piszczy” w społeczności Lubrańca, wydaje się atrakcyjny. Tymczasem przychodzi polonistka, pani Ania Chyba. To ona pięć miesięcy później z grupą prawie 100 osób zorganizuje grę miejską. Burza mózgów podczas burzy śnieżnej nie ma końca. Ankieta ma pomóc w określeniu potrzeb, jakie mają ludzie w miasteczku. – Tu potrzeba pracy – pada stwierdzenie. – Obok jest budynek poradni uzależnień, może współpraca z nimi? – podpowiada dyrektorka. Pojawia się wątpliwość, jak to wszystko ująć w ankiecie. Jakie pytania zadać, by dowiedzieć się od ludzi prawdy. Co zrobić, by odpowiadali szczerze. Ktoś orzeka: – Nie pytajcie, co możecie zrobić dla biblioteki, ale co biblioteka może zrobić dla was. Pierwszorzędna parafraza! Właśnie tak trzeba podejść do mieszkańców. Siedem pytań. Dystrybucja ankiety przez internet i w wersji drukowanej. Po dyskusjach i prezentacji multimedialnej na temat qmam, czyli „maszyny” do robienia gazet, rozmawiam z dyrektorką. Opowiada o Lubrańcu, ludziach i miejscach. Nie odkrywamy Ameryki. Już wcześniej myślała o podobnych działaniach w bibliotece. O stworzeniu z niej centralnego miejsca, do którego przyjdą nie tylko czytelnicy, ale też słuchacze, gadacze i ludzie z problemami. – Wie pan, ja tu od dawna jestem jak spowiednik dla ludzi. Przychodzą, żalą się, opowiadają o swoim życiu. A ten cały projekt to

20

oparcie i pomoc, by działać bardziej zdecydowanie. Zrobimy ten festyn, choćby nie wiem co. Przed wyjazdem otrzymuję zapewnienie, że przy wejściu do biblioteki zawiśnie korkowa tablica, na której będą ogłoszenia, m.in. te o pracy w Lubrańcu i okolicach. Lecę, bo czytam Kolejne spotkanie z ekipą biblioteczną wypada w marcu, po kilku cieplejszych dniach bez śniegu. Kiedy jednak pojawiam się w Lubrańcu, biały puch zasypuje miasteczko. Od Pauliny słyszę: – Przemek przywiózł zimę, a już myślałam, że zaczyna się wiosna. Paulina, podobnie jak Maciek, pracuje w bibliotece dzięki dotacjom unijnym. Projekt Biblioteki Praktycznej, który wspólnie realizujemy, jest dla nich obojga ważny także ze względu na całkiem przyziemne motywy. Robiąc więcej dla biblioteki i Lubrańca, sami robią coś dla siebie. Rozwijają się zawodowo, zmieniają coś w swoim życiu. Już na drugim warsztacie Paulina wyraża wątpliwości co do sensu organizowania festynu przez bibliotekę. Ucieszyło mnie to. Wiedziałem, że skoro nie dowierza, to znaczy, że analizuje nowe przedsięwzięcie. – Tu nie chodzi o to, że biblioteka nie będzie w stanie zrobić czegoś dla ludzi z Lubrańca – argumentuje Paulina. – Może organizować porady prawnicze, lekarskie, wieczory autorskie itd., tyle że tutaj wszystko trwa krótko jak słomiany zapał, a młodzi ludzie, gdy tylko ukończą gimnazjum, uciekają do szkół średnich we Włocławku. Oboje na moment zapominamy o tym, że dookoła panuje marazm. W Lubrańcu,


ZA KSIĄŻKAMI, ZA LASAMI, CZYLI JAK W PÓŁ ROKU ROZKRĘCIĆ BIBLIOTEKĘ w regionie i w ogóle dookoła. – Wie pan – wyjaśnia pani Ela – nasz region obok Włocławka ma najwięcej bezrobotnych. W tej sytuacji jak zwykle serdeczna pani Ania dostawia ciastka i każe się częstować. Oprócz pracy nad profilem biblioteki na Facebooku musimy rozpisać plan przygotowań do festynu. Gdy zjawia się polonistka, pani Chyba, oraz jej uczennice, dyskusja się rozkręca. U wszystkich uruchamia się jakiś magiczny strumień świadomości, rodzą się coraz to nowe pomysły. Kabaret o książkach, bieg z równoczesnym czytaniem książki, punkt wymiany książek, głośne czytanie literatury przez miejscową władzę, stoiska prawnicze, hafciarskie, masażu, poradnictwa alkoholowego, loteria fantowa, sztafeta, ekspozycja starodruków we współpracy z Kościołem, warsztaty plastyczne, wystawa starych zdjęć Lubrańca... Nie nadążam z zapisywaniem. Na szczęście nie tylko ja notuję. Dyrektorka skrzętnie zapisuje pomysły w dużym zeszycie, wtrącając co jakiś czas: – Strażaków poproszę o pokaz ratownictwa. Zaprosimy też właścicieli starych samochodów, Paulina ich zna, przyjadą stare motocykle. No i paralotnie! – milknie nagle, by po chwili dodać: – Mogą latać nad naszym placem festynowym i rozrzucać książki. Na twarzach uczestników maluje się konsternacja. – Ale... takie książki... na przykład ze styropianu – zamyka sprawę pani Ania. Polonistka też coś kreśli w swoim notesie. Podnosi głowę i oznajmia, że zrobimy grę miejską. W różnych punktach miasteczka będą ministacje z zagadkami dotyczącymi historii Lubrańca.

Uczniowie „rozpełzną się” po uliczkach i będą żywą reklamą festynu, bo kiedy ktoś zapyta, o co chodzi, powiedzą, że uczestniczą w grze miejskiej w ramach festynu biblioteki. Maciek, nie odrywając wzroku od ekranu komputera, komentuje wszystko krótkim stwierdzeniem: – Nasz pierwszy numer gazety bibliotecznej już ma kilkanaście polubień. Pani Ania cieszy się, że powstaje nowy kanał komunikacji z czytelnikami, z ludźmi. – No tak – przyznaje – wielu siedzi w domach, ale teraz biblioteka będzie przychodzić do nich i będziemy ich z tych domów wyciągać. Profil na Facebooku, gazetka biblioteki to dzieła Maćka. Sam stworzył layout, zorganizował artykuły do pierwszego wydania, a potem do kolejnych. Moje drugie warsztaty w lubranieckiej bibliotece były najbardziej twórcze. Można było poczuć atmosferę wielkiego zaangażowania – wszyscy wiedzieli, że niebawem czeka ich mnóstwo pracy. A w powietrzu w końcu czuło się wiosnę, która przyszła kilka dni później. Na zakończenie warsztatów polonistka opowiedziała o swojej wizji festynu: – Paralotniarze muszą mieć wielkie szarfy z napisem LECĘ, BO CZYTAM. Będą tak latać nad głowami wszystkich, żeby do każdego dotarło, że oto nasza biblioteka robi festyn. Tuż przed przyjazdem do Lubrańca w maju tego samego roku, jeszcze w pekaesie, odbieram telefon od pani Ani: – Mamy już zamówioną tablicę korkową i ludzie pozamieszczali swoje ogłoszenia. O pracy, sprzedam, zamienię. Dzieje się.

21


Wartość dodana Na trzecich warsztatach daje się we znaki podenerwowanie. Do festynu miesiąc, ale 30 dni minie szybko. Może jeszcze za wcześnie, żeby Gminne Koło Gospodyń piekło ciasta, ale już wiadomo, że upiecze. I ma się pojawić pszczelarz. I pan z wojskową grochówką. Odnowiony placyk z murowaną i zadaszoną sceną jest już zarezerwowany. Festyn nie będzie przy okazji innych miejskich pikników. Będzie osobny i jedyny w swoim rodzaju. Tak by żadnemu mieszkańcowi nie umknął fakt, że biblioteka staje się centrum wiedzy praktycznej. Przy otwartych oknach dyskutujemy z uczestnikami o tym, jak budować PR biblioteki. – Wiesz, idzie o to, żeby przestali kojarzyć z nami te regały z książkami – zauważa Maciek. – Tylko

22

myśleli o bibliotece w kontekście jeszcze innych użytecznych rzeczy. Dyrektorka stwierdza, że cały projekt ma rację bytu właśnie przez tę wiedzę praktyczną. Bycie bliżej ludzi, ich codziennego życia. Żartobliwie wszyscy się zgadzamy, że biblioteka nie może kojarzyć się tylko z kulturą. Bo ta kultura trochę przeraża ludzi mających swoje problemy, pytania, dylematy. Na ostatnim przedfestynowym spotkaniu, niczym na naradzie frontowej nad wielką mapą z rozstawionymi wojskami, decydujemy, kto za co odpowiada, jakie staną stoiska, ile osób i do czego będzie przypisanych. Polonistka razem z uczennicami pokazuje mapkę do gry miejskiej. Konkretni uczniowie są już przydzieleni do kolejnych „przystanków”, na których uczestnicy gry będą otrzymywać wska-


ZA KSIĄŻKAMI, ZA LASAMI, CZYLI JAK W PÓŁ ROKU ROZKRĘCIĆ BIBLIOTEKĘ zówki, pytania i zdobywać punkty. Następnie mają być kierowani dalej, zwiedzić cały Lubraniec i wrócić na plac. Kiedy wychodzę z biblioteki, zauważam starszą kobietę. Stoi obok drzwi i czyta ogłoszenia na bibliotecznej tablicy. Czasami coś takiego jak wartość dodana wygląda jak zwykła tablica ogłoszeń. „Dobrze, że tę wartość biblioteka lubraniecka już ma” – kwituję w myślach. W samo południe Na festyn przyjeżdżam po dziesiątej rano. Na podwórku obok biblioteki stoi samochód, z budynku wybiega zdyszany Maciek: – Widzisz, jak nas urządziłeś? – śmieje się do mnie. W małym samochodzie poupychane krzesła, książki, jakieś zasłony, plakaty, sprzęty. Przypomina mi się

styczeń z zaspami śniegu i spokojna, cicha biblioteka, która w kilka miesięcy zamieniła się w istne centrum wydarzeń. Recepcjonistki z przychodni w tym samym budynku zza biurek, ukradkiem, przyglądają się temu zamętowi. Wchodzę do środka z Maćkiem, żartujemy, że panie z recepcji zapewne myślą, że bibliotekę likwidują. Ale to tylko żarty, większość mieszkańców wie, że ich biblioteka organizuje festyn. Pytanie tylko, czy przyjdą. Impreza zaczyna się w południe. Cała biblioteczna ekipa krząta się, coś zawiesza na scenie. Próbuję z Pauliną przymocować baner z napisem FESTYN WIEDZY PRAKTYCZNEJ. Ostatecznie mocują go dyrektorka i jej znajomy, który przynosi niezbędny sprzęt. Panie z koła gospodyń zastawiają stoły wypiekami. Obok nich ustawia się pszcze-

23


larz z miodem. Przy stoiskach są już panie od radzenia w sprawach uzależnień, prawnik i specjalistki od masażu. Pani Chyba siedzi obok sceny, wokół niej uczennice. Schodzą się uczniowie pobliskiej szkoły. Dziesiątkami. Zbiórka i rozpoczęcie gry miejskiej. Potem, po powrocie, będą opowiadać, że starsi mieszkańcy pytali ich, co to się w Lubrańcu dzieje. W odpowiedzi kierowali wszystkich na festyn. Pojawiają się stare motocykle. Robi się piknikowo. Grochówka rozlewana z wojskowym drylem wyraźnie rozmiękcza atmosferę. Wielu tylko się przygląda. Starsi siadają na ławkach, tych bardziej oddalonych od sceny z wystawionymi książkami. Dzieciaki z buziami pomalowanymi przez Paulinę nie czują strachu przed „książkową” sceną. Bawią się tuż obok. Przy zadaszonych

24

stoiskach prym wiedzie młody prawnik. – Zaprosiłam go z urzędu, zaczynamy stałą współpracę. Będzie udzielał darmowych porad prawnych w bibliotece – wyznaje mi dyrektorka. Gra miejska trwa nieprzerwanie. Pani Chyba w swoim punkcie dowodzenia kieruje kolejne grupy uczniów, a nawet ich rodziców do nieodległych stanowisk w ciekawych miejscach Lubrańca. Tam czekają na nich m.in. harcerze z zagadkami i quizami. Pogoda jest ładna, chociaż wieje wiatr. Do pani Ani co pół godziny dzwonią paralotniarze. Pogoda nie pozwala na latanie, ale może się poprawi. – Może na jesień, a na pewno w przyszłym roku też zrobimy coś podobnego. I będzie jeszcze lepiej. To już będzie dla nas pestka – oznajmia mi dyrektorka. – Szkoda, że


ZA KSIĄŻKAMI, ZA LASAMI, CZYLI JAK W PÓŁ ROKU ROZKRĘCIĆ BIBLIOTEKĘ paralotniarze nie polatają, ale kto by pomyślał jeszcze pół roku temu, że będziemy siedzieć na takim festynie, a ja będę sprawdzać warunki pogodowe dla lotnictwa – kwituje wyraźnie ucieszona. Ktoś podchodzi do nas, bierze wydrukowany drugi numer gazetki bibliotecznej. A w niej m.in. przepisy kulinarne Maćka, który z zawodu jest również kucharzem. I dojeżdża z Włocławka do Lubrańca. Zazwyczaj to z Lubrańca ludzie dojeżdżają do pracy we Włocławku. Paulina mówi mi, że cały ten projekt jest bardzo ważny, a wątpliwości, które miała na początku co do jego sensu, już się pozbyła. Po festynie, który odbył się 13 czerwca, pojechałem jeszcze raz do Lubrańca. Spotkałem tam odmienionych pracowników biblioteki w odmienionej bibliotece.

Przemysław Malicki Z wykształcenia socjolog ze specjalizacją w zakresie doradztwa psychospołecznego. Zawodowo jako dziennikarz związany z TVP, TV PULS, Polskim Radiem, RMF FM. Od 2009 r. współpracuje z Fundacją Nowe Media, w ramach której prowadzi szkolenia medialne dla uczniów i nauczycieli. Prywatnie pasjonuje się pisaniem sztuk teatralnych oraz prozy. Zadebiutował w 2004 r. sztuką „Spowiedź macochy” w reżyserii Michała Janickiego w Teatrze Kameralnym w Szczecinie.

25


Biblioteka z charakterem KAMIL NADOLSKI

Trzecie wydanie qmama już prawie gotowe. Jeszcze tylko kilka drobnych poprawek do tekstów, edycja zdjęć i publikujemy – nie kryje zadowolenia Małgorzata Andrzejewska, pracownica Gminnej Biblioteki Publicznej w Biłgoraju z siedzibą w Soli. Efekty kilkutygodniowej pracy lada dzień będzie mogła podziwiać cała Polska. To nie wszystko. – Pomysł wydawania własnej e-gazetki podchwyciły inne filie naszej biblioteki, bo to świetna wizytówka placówki – dodaje pani Zofia Nizio, dyrektorka biblioteki, i uśmiecha się. – Qmam naprawdę się u nas przyjął. Już zaczynają go nam zazdrościć. Słowa uznania otrzymaliśmy nawet od miejscowego dziennikarza. Do tego prężnie działający profil biblioteki na Facebooku, dwa plakaty wykonane w programie Inkscape na potrzeby lokalnych wydarzeń, obsługa strony internetowej, a także szereg spotkań, na których pracownicy biblioteki prezentowali zastosowanie darmowych narzędzi multimedialnych. Tych, które poznawali przez ostatnie pół roku. To zaledwie część inicjatyw, jakimi trzy miesiące po zakończonym projekcie pochwalili się bibliotekarze z Soli. Kiedy odwiedziłem placówkę pod koniec

26

września, na własne oczy zobaczyłem, na czym polega idea projektu „Biblioteka – lokalne centrum wiedzy praktycznej”. Oczekiwania... Gminna Biblioteka Publiczna w Biłgoraju z siedzibą w Soli istnieje od 1948 r. Ma najwięcej filii w powiecie – aż pięć: w Bukowej, Dąbrowicy, Dereźni, Hedwiżynie i Korytkowie Dużym. Zasadniczą część grupy wolontariuszy, utworzonej na potrzeby projektu „Biblioteka – lokalne centrum wiedzy praktycznej”, stanowili właśnie pracownicy wspomnianych bibliotek. Impulsem do działań była chęć podniesienia atrakcyjności biblioteki w życiu społeczno-kulturalnym Soli. Jako największe słabości placówki pracownicy wymieniali niefortunną lokalizację (obok ruchliwej drogi, w dodatku jej siedziba jest oddalona o 2 km od szkoły), brak informatyka do pomocy, a także niski budżet i słabą autopromocję. Z tego powodu placówka angażuje się w różne projekty mające podnieść jej atrakcyjność w oczach mieszkańców, jednocześnie dbając o rozwój kompetencji. „Celem naszych działań jest rozpoznawanie i efektywne zaspokajanie określonych potrzeb mieszkańców gminy –­ kulturalnych, edukacyjnych i społecznych.


Upowszechnianie czytelnictwa, kultury, wspieranie rozwoju społeczeństwa informacyjnego, dbanie o zachowanie dziedzictwa kulturowego, promowanie lokalnych twórców ludowych. Chcemy, aby nasze biblioteki były instytucjami dostępnymi dla wszystkich, bez barier dla ludzi starszych i niepełnosprawnych. Chcemy otworzyć swoją przestrzeń dla mieszkańców z inicjatywą i być ośrodkiem aktywności lokalnej. Pragniemy tworzyć biblioteki multimedialne, nie tracąc przy tym ich tradycyjnego charakteru” – pisała pani Zofia Nizio w ankiecie przygotowanej w ramach Programu Rozwoju Bibliotek. To dlatego wiązano duże nadzieje z Fundacją Nowe Media i programem „Biblioteka – lokalne centrum wiedzy praktycznej”. A w kwestii oczekiwań największy nacisk położono na realizację działań metodą projektową, darmowe programy komputerowe, a także pracę nad zwiększeniem roli biblioteki w budowaniu i promocji partnerstwa lokalnego.

m.in. poprzez rozklejanie plakatów z informacją i adresem strony, wykorzystaliśmy również wygaszacze ekranów w pracowni komputerowej do informowania o nowej inicjatywie). Po miesiącu udało nam się zebrać ponad 40 ankiet, które pochodziły od osób z różnych grup wiekowych. Wiele odpowiedzi było bardzo celnych i pomocnych. Pozwoliły bibliotece wyjść z nową inicjatywą do czytelników i bardziej dopasować dotychczasową ofertę do ich potrzeb. W ciągu sześciu miesięcy grupa poznała szereg programów komputerowych. Ich podstawową zaletą jest wszechstronność i to, że nie wymagają płatnych licencji – co w przypadku małych bibliotek, takich jak ta w Soli, które wiecznie zmagają się z ograniczonym budżetem, ma ogromne znaczenie. I tak dzięki pakietowi narzędzi Google udało nam się stworzyć wspomnianą ankietę, a także opracować kalendarz aktywności bibliotecznej. W przyszłości może być wy-

...i nauka Szkolenia, w których grupa brała udział od stycznia do czerwca br., z pewnością zaspokoiły wiele oczekiwań. Nasze warsztaty zaczęliśmy od omówienia lokalnych potrzeb i głównych problemów, z jakimi borykają się okoliczni mieszkańcy. Pozwoliło nam to wyjść z inicjatywą i stworzyć konkretne pytania do ankiety, która była dystrybuowana wśród mieszkańców zarówno w sposób tradycyjny, jak i z wykorzystaniem narzędzi multimedialnych. Niezwykle pomocny okazał się profil biblioteki na Facebooku (równolegle zadbaliśmy o jego promocję

Pomysł dla innych – tablica ogłoszeń lokalnych Warto inicjować nowe, ciekawe działania, które przyciągną ludzi do biblioteki. Jednym z nich jest tablica ogłoszeń lokalnych. Można ją powiesić na terenie placówki i umieszczać na niej różne informacje: o pracy, sprzedaży lub kupnie, korepetycjach, zagubionym psie itd. Może to zrobić każdy i, co ważne, bezpłatnie. Inicjatywa z pewnością przyciągnie do biblioteki nowe osoby, a jest szansa, że nawet jeśli nie będą zainteresowane wypożyczeniem książek, dowiedzą się czegoś o jej działalności.

27


korzystywany do podobnych działań, tak jak udostępniane bezpłatnie w ramach pakietu programy: Word, Excel, PowerPoint czy skrzynka pocztowa Gmail. Narzędzie qmam to znakomita platforma i nośnik informacji – pozwala na stworzenie własnej gazety, program Picasa umożliwia profesjonalną obróbkę zdjęć, a Inkscape to darmowy odpowiednik programów graficznych – za jego pomocą można samodzielnie tworzyć plakaty, broszury, ulotki, logotypy i inne materiały graficzne. Dzięki platformie WordPress uczestnicy nauczyli się zamieszczać informacje w internecie, gdyż jej makiety z sukcesem można wykorzystywać jako własną stronę internetową. Przydatne okazały się również inne programy. Audacity pozwala na obróbkę materiałów dźwiękowych, Windows Movie Maker – na obróbkę materiałów filmowych, zaś Prezi – na tworzenie prezentacji multimedialnych. Wszystkie te programy spotkały się z wielkim zainteresowaniem i życzliwym przyjęciem. Nie tylko uzbroiły grupę biblioteczną w profesjonalne narzędzia marketingowe, ale również miały być wykorzystane w konkretnym celu – do przygotowania Pikniku Wiedzy Praktycznej. Podczas tej imprezy plenerowej biblioteka miała zaprezentować się mieszkańcom Soli z zupełnie nowej perspektywy. Pokazać, że placówka funkcjonuje nie tylko jako miejsce wypożyczania książek, ale także jako centrum kultury i projektowe Centrum Wiedzy Praktycznej, gdzie każdy może przyjść i wziąć udział w inicjowanych przez bibliotekę wydarzeniach. W trakcie trzech miesięcy zaplanowaliśmy szczegółowy program pikniku oraz

28

zadbaliśmy o odpowiednią promocję wydarzenia. Oczywiście z wykorzystaniem wspomnianych powyżej programów komputerowych. Reklama docierała do mieszkańców nie tylko za pomocą Facebooka, ale również poprzez plakaty utworzone w programie Inkscape i dwie gazetki przygotowane za pośrednictwem platformy MAM Media. Czas na działanie Dlaczego warto o tym wszystkim wspomnieć? Z bardzo prostego powodu. Piknik Wiedzy Praktycznej okazał się wielkim sukcesem promocyjnym biblioteki, a jego powodzenie w dużej mierze jest związane z wykorzystaniem wymienionych wcześniej narzędzi multimedialnych. Majowa impreza, która odbyła się w budynku biblioteki, przyciągnęła ponad setkę gości, którzy ocenili inicjatywę bardzo pozytywnie. Istnieje szansa, że podobne spotkania będą organizowane w przyszłości. Nie bez znaczenia pozostają umiejętności związane z przygotowaniem, zaplanowaniem i promowaniem wydarzenia – nabyte w trakcie realizacji projektu. Należy przy tym wspomnieć, że dotychczas grupa nie miała okazji organizować podobnej imprezy. O zaangażowaniu zespołu świadczą kolejne, samodzielne już inicjatywy. – Po zakończonym projekcie postanowiliśmy podzielić się nabytą wiedzą z innymi bibliotekami – mówi Małgorzata Andrzejewska z biblioteki w Soli. Pracownicy zorganizowali spotkania, w ramach których uczyli kolegów m.in., jak obsługiwać platformę MAM Media. Na ten cel pozyskano


BIBLIOTEKA Z CHARAKTEREM nawet środki finansowe w ramach systemu grantów „Podaj dalej”. To nie wszystko. W czasie wakacji w bibliotece organizowane były zajęcia komputerowe dla dzieci i młodzieży. Pracownicy biblioteki zapoznawali młodych uczestników z bezpłatnymi programami poznanymi w czasie projektu „Biblioteka – lokalne centrum wiedzy praktycznej”. Szczególnie przydatne okazały się przejrzyste instrukcje programów stworzone przez Fundację MAM Media, rozdawane młodzieży. Lada dzień opublikowany zostanie trzeci numer qmama, a pracownicy deklarują, że będą wydawali gazetkę regularnie, co trzy miesiące. Qmam odniósł ogromny sukces również w innych bibliotekach. Swoją gazetkę uruchomiły biblioteki w Bukowej i Korytkowie Dużym. – W przyszkolnej bibliotece udało mi się stworzyć siedmioosobową grupę wolontariuszy, którzy pracują na rzecz naszej qmamowej redakcji. Z programu „Działaj lokalnie” pozyskaliśmy fundusze i zakupiliśmy tablet do pracy nad gazetką. Mało tego. W nasze działania chce się włączyć szkoła. Pierwszy numer będzie gotowy na początku października – nie kryje zadowolenia pani Zofia Karczmarzyk z biblioteki w Korytkowie Dużym, uczestniczka programu „Biblioteka – lokalne centrum wiedzy praktycznej”. Najbardziej optymistycznym wnioskiem jest to, że wszystkie zainicjowane działania już po zakończonym projekcie żyją własnym życiem. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że będzie ich jeszcze więcej. Znając zaangażowanie pracowników biblioteki w Soli, wiem, że to tylko kwestia czasu.

Kamil Nadolski

Dziennikarz prasowy. Z wykształcenia historyk i politolog. Zaczynał w Londynie, gdzie pracował dla tygodnika „Polish Expresss”. Później współpracował m.in. z TVN24, „National Geographic” i tygodnikiem „Przegląd”. Na co dzień pracuje w Onet.pl. Publikuje również na łamach magazynów popularnonaukowych „Focus” i „Sekrety Nauki”. Od 2008 r. jest animatorem warsztatów dziennikarskich Fundacji Nowe Media. W wolnym czasie podróżuje, chodzi na koncerty i gra na gitarze.

29


30


BIBLIOTEKA Z CHARAKTEREM

31


Wiżańskie wieści KINGA GRABOWSKA

Nasze pierwsze spotkanie w bibliotece odbyło się w zimowe popołudnie. Mróz szczypał w policzki, było ciemno i ponuro. Myślałam, że nikt nie przyjdzie. Ku mojemu zdziwieniu w bibliotece, oprócz kawy i pysznych wypieków, czekało około 10 osób. Początkowo uczestnicy warsztatów patrzyli na mnie jak na „obcego”. Nie ukrywam, byłam nieco przerażona. Do tego po powitaniu i wstępnym omówieniu projektu zamiast entuzjazmu do działania usłyszałam, że nic z tego nie wyjdzie, to niewypał, to nie dla nas. Z boku wszystkiemu przyglądała się kierowniczka biblioteki Alicja Zajączkowska. Chwilami odnosiłam wrażenie, że jest jej trochę głupio. Przecież wiedziała, do jakiego projektu zgłasza bibliotekę i o co w nim chodzi, a tu takie nastawienie do pracy... Starała się uśmiechem i żartem rozładować nerwową atmosferę. Czuć było jednak, że myślami jest z nimi – wolontariuszami. A wszystkich łączyły Wiżajny, ale o tym za chwilę. Pani Alicja jednak chciała jakichś zmian. Mimo że biblioteka miała swoich stałych czytelników i organizowała wiele konkursów i akcji dla tych, którzy przychodzili – potrzebny był powiew świeżości, po-

32

mysł na nowe oblicze placówki. Potrzebna była po prostu pomoc z zewnątrz. Mieszkańcy z pasją Wiżajny to bardzo mała gmina, blisko granicy z Litwą. Z powodu dużego zadłużenia w najbliższym czasie może zostać zlikwidowana. Ludzie żyją w marazmie, stale słyszą, że na nic nie ma pieniędzy i nie można o nic prosić, bo i tak nic z tego nie będzie. Społeczeństwo to głównie osoby starsze, młodzi już dawno pouciekali za pracą do stolicy lub za granicę. Każdy żyje w swoim małym, domowym świecie. Większość mieszkańców to gospodarze zajęci pracą w obejściu, pozostali to najczęściej owdowiałe starsze osoby prowadzące gospodarstwa agroturystyczne, jedyne, po rencie czy emeryturze, źródło dochodu. I nawet jeśli chcieliby zrobić coś razem, bo wszyscy się raczej lubią, w miejscowości nie ma miejsca do spotkań. Zero klubów, restauracji, nie ma świetlicy wiejskiej. Ludzie najczęściej rozmawiają ze sobą, stojąc w kolejce w spożywczym lub w przychodni. Z rozmów z grupą biblioteczną, co potwierdziły ankiety przeprowadzone na początku projektu, wynikało, że mieszkańcy Wiżajn są wspaniałymi ludźmi. Z pasjami, marzeniami, chętni, by poznawać nowe


rzeczy. Są ludzie z duszą artystyczną. Wielu ma pasje, z których inni nie zdają sobie sprawy, a szkoda – wydawać by się mogło, że w tak małej miejscowości każdy o każdym wie dosłownie wszystko. I właśnie na to – na naprawę więzi sąsiedzkich – po kilkugodzinnej, pełnej sporów rozmowie postanowiliśmy postawić. Biblioteka, chociaż oddalona od świata, bo znajduje się na samym końcu Wiżajn, jest jedynym, otwartym dla wszystkich miejscem. Na zajęciach ustaliliśmy, że zmiana jej oblicza będzie polegała na wypełnieniu tej luki. Biblioteka jednak nie mogła stracić swoich pierwotnych funkcji, wciąż miała być placówką, w której można wypożyczać książki, ale miała stać się także miejscem spotkań lokalnej społeczności. Pomysłem na to, jak osiągnąć cel, było stworzenie w bibliotece kawiarenki, do której można przyjść na kawę i ciastko oraz by spotkać się z sąsiadami i porozmawiać o codziennych sprawach. Takie centrum wiedzy praktycznej, bo każdy jest przecież fachowcem w swojej dziedzinie. I tematów, jak się okazało, wcale nie brakuje. W bibliotece można się dowiedzieć i porozmawiać o zmianach planowanych w gminie, takich jak ustawa śmieciowa czy budowa farm wiatrowych. Można też poznać specjalizacje swoich sąsiadów, nauczyć się, jak dbać o bydło, jak robić dobry ser czy nalewki. A także porozmawiać o zdrowiu, dostępie do specjalistów. Do tego doszła cała strona techniczna i informatyczna. Biblioteka została wyposażona w sprzęt komputerowy z dostępem do Internetu. To często jedyne okno na świat, bo większość mieszkańców nie ma w domach

własnych komputerów i dostępu do sieci. Powody są różne, najczęściej chodzi o wiek i – według potencjalnych użytkowników – brak potrzeby sięgania po nowości. W bibliotece więc można sprawdzać i poszerzać informacje na bieżąco. Kierowniczka i stażystki zawsze są chętne do pomocy, udzielania wskazówek i rad. W ramach projektu udało się zorganizować kilka wideokonferencji. Pomysł i tematyka trafiły w gusta uczestników spotkań. Aż miło było popatrzeć na zdziwione miny, zwłaszcza starszych osób, do których po raz pierwszy w życiu nie mówiła „żywa” osoba, tylko ekspert wyświetlony na dużym ekranie. Centrum dowodzenia Kolejnym ważnym krokiem w rozwoju biblioteki było wydanie „Wiżańskich Wieści” – gazetki dla mieszkańców o nich samych. Nie ukrywam, że sporów nie brakowało. To, że potrzebny jest informator, zostało ustalone już na pierwszych zajęciach. Nikt jednak nie przypuszczał, że ostatecznie powstanie kilkustronicowa gazeta. W planach było zadrukowanie kartki A4. Ale pasja dziennikarska nie pozwoliła mi wyrazić na to zgody. I kiedy przyjechałam na kolejne warsztaty, efekt przerósł moje oczekiwania. Gazetka jest naprawdę godna polecenia. Można ją czytać w internecie, ale ze względu na wiek czytelników postawiono głównie na papier. Gazetka dociera niemal do wszystkich w gminie. Tworzą ją wolontariusze, którzy zaprzyjaźnili się z biblioteką. Teksty dotyczą bieżących wydarzeń, a także tego, co wydarzyło się w ostatnim czasie.

33


Są też zapowiedzi spotkań i akcji organizowanych przez bibliotekę. Zainteresowanie wśród czytelników jest bardzo duże, a gazetka rozchodzi się jak świeże bułeczki i przyciąga kolejne osoby do centrum dowodzenia – do biblioteki. Pokonywanie przeszkód Jak to w Wiżajnach – nie jest całkiem kolorowo. Drukowanie kolejnych numerów na nieodpowiednim sprzęcie to niemałe wyzwanie. Nerwów, niestety, nie brakuje. Stres jest potęgowany brakiem pieniędzy. Pomimo akceptacji lokalnych władz nie ma co liczyć na wsparcie finansowe ze środków publicznych. Moja grupa jednak jest wyjątkowa i rozumie to, co na początku starałam się im wytłumaczyć – nie ma przeszkód, których nie da się pokonać. Biblioteka cały czas szuka sponsora. Aby nie tracić czasu, zgodziła się „sprzedawać” za drobną opłatą miejsce na reklamę na ostatnich stronach gazetki. Nie byłyby to jednak Wiżajny, gdyby ten pomysł udało się przeforsować od razu. Do haseł typu: „Nie, to nie wypali”, „Nikt się nie zgodzi”, „To zły pomysł” zdążyłam się już przyzwyczaić i im nie ulegam. Owszem, zdobywanie drobnych sponsorów nie jest łatwe. Przydało się zaangażowanie bibliotecznych wolontariuszy. Dziewczyny zakasały rękawy i poświęcając swój wolny czas, chodziły od drzwi do drzwi. I nie skłamię, mówiąc, że zapukały do wszystkich lokalnych przedsiębiorców. To był strzał w dziesiątkę! Okazało się, że z reklamą w Wiżajnach jest kłopot, istnieją jakieś billboardy, ale nikt nie zwraca na nie uwagi. Tymczasem gazetka dociera do

34

wszystkich, a dzięki zdobytym środkom, co cieszy, jest w kolorze. Jak będzie dalej, zobaczymy. Grupa, która zawiązała się wokół biblioteki, obiecała wspierać ją zawsze. Na dobre i na złe. A ja, co także obiecałam, jestem i będę z nimi.

Kinga Grabowska Ma 28 lat i od urodzenia mieszka w Olsztynie. Kocha to miasto, podobnie jak całą Warmię i Mazury. Jest lokalną patriotką. Choć dużo podróżuje (niestety, głównie służbowo), nie wyobraża sobie życia gdzie indziej. Zawsze lubiła dużo mówić, dlatego zdecydowała się na dziennikarstwo. A kiedy rozpoczęła przygodę z radiem – nauczyła się słuchać. Od 2004 r. pracuje w Radiu Olsztyn. Współpracuje też z PR1 i PR2 oraz z IAR i PAP. Jest dziennikarką i reporterką. Interesuje ją wszystko, ale najwięcej satysfakcji czerpie z tematów związanych z życiem społecznym. Jest autorką reportaży, audycji społecznych i publicystycznych, zajmuje się też obsługą codziennych wydarzeń. Ponadto tworzy audycje reklamowe i współpracuje przy organizacji imprez, festynów, eventów i konferencji. Ciągle szuka nowych wyzwań. Kilka lat temu, dzięki współpracy z Fundacją Nowe Media, została animatorką i prowadzi warsztaty, podczas których dzieli się swoją pasją i doświadczeniem.


WIŻAŃSKIE WIEŚCI

35


36



Publikacja została wydana w ramach projektu „Biblioteka – lokalne centrum wiedzy praktycznej”. Projekt prowadzony jest przez Fundację Nowe Media w ramach Programu Rozwoju Bibliotek.

Fundacja Rozwoju Społeczeństwa Informacyjnego realizuje Program Rozwoju Bibliotek, który ma ułatwić polskim bibliotekom publicznym dostęp do komputerów, internetu i szkoleń. Program Rozwoju Bibliotek w Polsce jest wspólnym przedsięwzięciem Fundacji Billa i Melindy Gatesów oraz Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności.


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.