Czeskie slowackie klimaty nr1 14

Page 1

Czeskie Klimaty / Słowackie Klimaty / Greckie Klimaty nr 1/2014

pt., 28 lutego 2014

Poznańskie Targi Książki dla Dzieci i Młodzieży 28 lutego – 2 marca 2014

ISSN2300-2824

czeskie Klimaty słowackie klimaty nr 1 (2014)

W zestawie taniej!

Czasopismo o literaturze – wydanie na Poznańskie Targi Książki dla Dzieci i Młodzieży

Wszystkim, którzy nie będą potrafili zdecydować się na jeden z dostępnych tytułów, polecamy specjalne promocyjne zestawy. Książki Jaroslava Rudiša w komplecie i grecki romans razy dwa, czyli Staikos i Papathanasopoulou, to tylko niektóre propozycje, jakie dla miłośników dobrej literatury przygotowało wrocławskie wydawnictwo.

e wstępniak

Krecik w czapeczce i spodenkach. Krecik mały, z breloczkiem, a może duży, będący towarzyszem wiosennych wypraw do lasu? Na stoisku nr 40 w pawilonie nr 15 będzie można kupić zarówno literaturę piękną oraz historie kultowego Krecika, jak również maskotki przedstawiające ulubieńca nie tylko małych czeskich widzów. Oprócz Krecika do wyboru będą także inne postacie z bajki, między innymi jeżyk i zając.

Y OD PIĄTKU DO NIEDZIELI TRWAJĄ TARGI KSIąŻKI DLA DZIECI I MŁODZIEŻY Przyjdź i zobacz, jakie nowości dla najmłodszych i nie tylko przygotowało wrocławskie wydawnictwo Czeskie Klimaty.

Literatura dla dzieci i nie tylko

Czeski raj dla najmłodszych

Poznańskie Targi Książki dla Dzieci i Młodzieży to doskonała okazja, by zapoznać najmłodszych z bohaterami, którzy od lat cieszą się popularnością u naszych południowych sąsiadów – Czechów. Na stoisku numer 40 w pawilonie 15 będzie można znaleźć nie tylko przygody najsłynniejszego czeskiego bohatera – Krecika, lecz także Trzmielików, które z wytęsknieniem czekają na wiosnę (Jak się mają puchate trzmieliki), przeżywają niezwykłe przygody podczas lata (Puchate trzmieliki od wiosny do zimy), a także jak radzą sobie ze znalezionym gramofonem (Trzmieliki i gramofon). Warto się-

ilustracja: Justyna Boguś

Przytul Krecika!

gnąć także po książki o kultowym Wodniku Szuwarku, który znany jest zarówno najmłodszym, jak i ich rodzicom. Opowieści o przygodach niezwykłego bohatera, takie jak Wodnik Szuwarek i zabawy z pogodą, Wodnik Szuwarek (Rákosníček), Wodnik Szuwarek i gwiazdy, będą dostępne na stoisku Czeskich Klimatów. Bob i Bobek to dwa szalone króliki, których imiona zna prawie każde dziecko w Czechach. Przygody dwóch niezwykłych przyjaciół, stworzonych przez Vladimíra Jiránka, Jaroslava Pacovskiego i Jiříego Šebánka, można śle-

wackie o ł s , e i k czes y e klimat i k c e r g i na was czekają h ac na targ

r 40 n o k s i o St r 15 n N O L I PAW

dzić w wyjątkowej książeczce o prostym tytule Bob i Bobek. Króliki z kapelusza.

Czeskie bajki nie tylko z Czech

Na naszym stoisku będzie można znaleźć także bajki, których bohaterowie w ostatnim czasie stali się ulubieńcami najmłodszych. Nie zabraknie więc kultowych już Niedoparków wydanych przez wrocławskie wydawnictwo Afera, a także Ucieszków Cieszka, książki, której autorem jest znany czeski aktor Zdenĕk Svěrák. Opowieści o małych stworkach, które podjadają mieszkańcom domów skarpetki, a także przygody radosnego chłopczyka Cieszka od wielu miesięcy cieszą się niezwykłą popularnością wśród polskich małych czytelników. Wszystkim miłośnikom dalekich podróży spodobają się propozycje wydawnictwa Dwie Siostry – pięknie ilustrowane książki Oto jest Paryż oraz Oto jest Londyn, dzięki którym można zwiedzić najpiękniejsze stolice Europy, nie wychodząc z domu.

Także dla starszego coś miłego

Czeskie Klimaty popularyzują w Polsce książki nie tylko dla dzieci. Na stoisku nie zabraknie tytułów dla nieco starszych miłośników dobrej literatury. Najnowsza powieść Jaroslava Rudiša Koniec punku w Helsinkach czy ostatnia książka Jana Balabána Zapytaj taty to tylko niektóre tytuły reprezentujące współczesną czeską literaturę. Warto sięgnąć też po Dziewczynko, roznieć ogieniek – piękną historię opowiedzianą przez Martina Šmausa. Oprócz literatury czeskiej na Targach Książki dla Dzieci i Młodzieży będzie można zapoznać się ze współczesną literaturą słowacką. W serii „Słowackie Klimaty” wydawnictwo oferuje wybitną, wielokrotnie nagradzaną powieść Pavla Rankova Zdarzyło się pierwszego września (albo kiedy indziej), a także ciekawy zbiór opowiadań Okrutny maszynista legendy literatury słowackiej Pavla Vilikovskiego. Miłośnikom mocnej prozy warto natomiast polecić doskonałą opowieść Ivany Dobrakovovej Bellevue. Nowością na polskim rynku jest seria „Greckie Klimaty”. W Dniu Zakochanych ukazała się czwarta książka tego cyklu – kulinarny romans Andreasa Staikosa Niebezpieczne związki kulinarne. Opowieść o miłosnym trójkącie ze wspaniałą grecką kuchnią w tle to nie jedyna propozycja godna polecenia wielbicielom dobrych powieści obyczajowych. Warto sięgnąć po książkę Mairy Papathanasopoulou Judasz całował wspaniale, która została przetłumaczona na ponad 40 języków. Natomiast czytelnicy ceniący połączenie historii i legend będą usatysfakcjonowani niezwykłą podróżą w czasie na Kretę, do miasta Pandelisa Prevelakisa, który z czułością i doskonałym stylem w Kronice pewnego miasta opisał swoje rodzinne Réthimno.  Joanna Figarska

Wydawca i adres redakcji: Książkowe Klimaty s.c. ul. Mydlana 1 lok. 005 51-502 Wrocław WEB: www.czeskieklimaty.pl www.slowackieklimaty.pl www.greckiekliMAty.pl redaktor naczelna: Joanna Figarska redakcja: Joanna Figarska, Alicja Biaduń, Karina Hübsch, Kamila Margielska, Karolina Surma korekta: Małgorzata Kuśnierz grafika/skład: justyna Boguś tłumaczenia: Dorota Dobrew, Izabela Zając, Alicja Biaduń


Czeskie klimaty

czeskie Klimaty

odcienie jednej historii

/Joanna Figarska: Książka Dziewczynko, roznieć ogienek kończy się niejednoznacznie. Otwarta kompozycja dzieła daje czytelnikowi możliwość snucia rozważań na temat dalszych losów bohatera. Jaki był zamysł autora?/ Martin Šmaus: Od napisania książki minęło już około dziesięciu lat, więc na swoje ówczesne zamysły patrzę z dużym dystansem. Jednakże jedno jest pewne – otwarty koniec oznacza początek kolejnej drogi, jakąś nadzieję… /Pana książka porusza bardzo trudny temat – nie tyle ciągłej tułaczki, ile zagubienia się we własnej tożsamości. Dlaczego jej bohaterami są Cyganie?/ Poczucie braku stabilizacji życiowej, konieczność dostosowania się do nowych warunków, kiedy stare odchodzi, a nadchodzi nowe i nikt nie wie, czy będzie to zmiana na lepsze – to wszystko przytrafia się ludziom niezależnie od ich przynależności do tego czy innego narodu. Jednakże w przypadku Cyganów rzecz ma się nieco inaczej – tak wnoszę z tego, co przez lata widziałem wokół siebie i co trwa do dzisiaj. Otóż w odciętej od korzeni społeczności Cyganów wszystkie te zmiany przebiegają znacznie

szybciej. My, gadziowie, do miejsca, w którym jesteśmy dzisiaj, dotarliśmy w ciągu wielu pokoleń, natomiast tradycyjna cygańska wielka rodzina musiała nagle zmierzyć się z nową rzeczywistością i odnaleźć się w niej w ciągu zaledwie paru lat czy wręcz miesięcy. Ta gwałtowna zmiana zachodziła na moich oczach, obserwowałem ją i w ten sposób temat – którego wcale nie szukałem – sam mnie odnalazł. /Czy tworząc tę powieść, spotykał się pan z prawdziwymi Cyganami? Wchodził pan w ich współczesny świat?/ Oczywiście, nie tylko się z nimi spotykałem, lecz także żyłem blisko nich – jako dziecko w Rokicanach, potem w Pilźnie. Przez cygańskie osady na Słowacji przechodziliśmy podczas niemal każdej górskiej wędrówki; podobne, lecz jeszcze biedniejsze osady widzieliśmy w Rumunii. Lata służby wojskowej przyniosły kolejne doświadczenia, ale najwięcej o Cyganach dowiedziałem się w ciągu ostatnich dwudziestu lat (a więc również w czasie, gdy powstawała ta książka), kiedy moja rodzina mieszkała w domu, w którym byliśmy jedynymi gadziami – a więc mniejszością etniczną. Wtedy zgromadziłem wiele różnych przeżyć,

f Sylwetka autora Sukces od niechcenia

fot. Maciej Margielski

Gdyby kilkanaście lat temu ktoś powiedział wówczas początkującemu nauczycielowi języka niemieckiego Jaroslavowi Rudišowi, że zostanie słynnym pisarzem i zamiast spędzać czas na odkrywaniu przed dojrzewającymi dziewczętami magii Plusquamperfektu, będzie stał na czerwonym dywanie podczas festiwalu filmowego w Wenecji, zapewne spotkałby się z niedowierzaniem. Punktem zwrotnym dla młodego nauczyciela było uświadomienie sobie, że niezależnie od jego starań zarażanie nastolatek z czeskiej prowincji miłością do języka Goethego i Schillera to prawdziwie syzyfowa praca. Już jako

VrecenzjE

dziennikarz gazety „Právo” postanowił wyjechać na stypendium do Berlina, gdzie powstała jego pierwsza powieść. Niebo pod Berlinem nie tylko zdobyło uznanie krytyków, lecz także stało się swego rodzaju fenomenem czytelniczym, inspirując ludzi do odwiedzania niemieckiej stolicy. Kolejne dwie powieści umocniły jego miejsce na europejskiej scenie literackiej. Wydany w tym roku w polskim przekładzie Koniec punku w Helsinkach jest najbardziej dojrzałym dziełem Rudiša, opisującym z różnych perspektyw pokolenie Niemców Wschodnich i Czechów,

Jaroslav Rudiš

„Jaroslava Rudiša interesuje (…) nieuchronny upływ czasu. Kiedy następuje ten moment, gdy zaczynamy żałować decyzji podjętych przed dekadami, wiedząc, że nic zmienić nie możemy? Kiedy nasze młodzieńcze ekstrawagancje i dziwactwa zmieniają się w irytujące przyzwyczajenia, których nie umiemy się pozbyć? I co z marzeniami z czasów, gdy zdawało nam się, że wszystko jest na wyciągnięcie ręki – dlaczego niepostrzeżenie zmieniły się w długą listę porażek? Ta pięknie napisana, melancholijna powieść prowadzi nas w przeszłość – w sumie dość

swojską dla Polaków z pokolenia urodzonego w latach 70. Mowa tu bowiem o czeskim i NRD-owskim ruchu punk, o społecznym kataklizmie transformacji ustrojowej, o rozczarowaniu obiecaną wolnorynkową wolnością. Dlaczego w Polsce nie pisze się takich książek? Naprawdę nie mam pojęcia”.  Piotr Kofta, www.kultura.gazetaprawna.pl

„To opowieść o czechosłowackiej tożsamości punka. O tym, że wszelkie re-

„(...) najwięcej o Cyganach dowiedziałem się w ciągu ostatnich dwudziestu lat (a więc również w czasie, gdy powstawała ta książka), kiedy moja rodzina mieszkała w domu, w którym byliśmy jedynymi gadziami – a więc mniejszością etniczną”.

zdarzeń, obserwacji, które potem złożyły się na pewien ogólniejszy obraz Cyganów. To proste, wystarczy patrzeć – o ile to możliwe – bez uprzedzeń, a więc niczego z góry nie oceniać, tylko po prostu mieć oczy otwarte.  Rozmawiała Joanna Figarska, tłum. Dorota Dobrew Cały wywiad na stronie www.czeskieklimaty.pl

którzy w latach 80. przeżywali fascynację kulturą punkową. Największą sławę przyniosła mu powieść graficzna Alois Nebel, która powstawała z przekonaniem, że przeczyta ją maksymalnie kilkoro najbliższych przyjaciół Rudiša i plastyka Jaromíra Švejdíka. Na podstawie komiksu został zrobiony pełnometrażowy film animowany, i to właśnie z powodu jego światowej premiery Rudiš musiał nabyć drogi garnitur, w którym stanął na weneckim czerwonym dywanie. Postaciom ze świata wyobraźni Rudiša zazwyczaj bardzo daleko jest do doskonałości, aczkolwiek czytając jego prozę, trudno jest nam nie czuć choćby odrobiny sympatii i zrozumienia dla byłych agentów SB, niepoprawnych podrywaczy czy nawet nastoletnich terrorystów. Niezależnie od wad i błędów, jakie ludzie popełniają, Rudiš posiada niezwykły szacunek do człowieka jako jednostki oraz umiejętność wybaczania, być może przede wszystkim samemu sobie.  Katarzyna Dudzic

Odnaleźć siebie

Zapytaj taty M

„Bogactwo brata się z pieniędzmi, bieda z pieśniami. Ale muzyką się nie najesz, śpiewem głodu nie oszukasz” – pisze Martin Šmaus. Rola muzyki w tej książce jest subtelna, ale ważna. Andrejko Dunka, główny bohater, już jako dorosły chłopak dostaje do ręki skrzypce i jest to chwila niezwykła, bo oto wydaje się, że to, co kiedyś rozdzielono, stało się jednością. Dzięki muzyce zrozumiemy zdolność Romów do bezgranicznej radości, jak i najgłębszego smutku. Andrejko urodził się w latach 70. w osadzie romskiej na wschodnich krańcach dawnej Czechosłowacji. Był sprytny, więc wysłano go do wuja do Pragi, jego obowiązkiem stały się między innymi kradzieże. Ale tęsknota za wolnością, za życiem, w którym sam decyduje o sobie, doprowadza w końcu do buntu. Martin Šmaus pisze przejmująco. Dramatycznie i poetycko, gdy opisuje świat Andrejka, przyrodę. Okrutnie, gdy pokazuje bezwzględność, z jaką niszczy się romskie osiedla, przymusowe deportacje Romów, pracę w kopalniach, stałe wykluczenie i rasizm. Cyganie u Šmausa nie są jednak tylko ofiarami. Potrafią się po swojemu mścić. Andrejko nie umie dopasować się ani do życia Cyganów, ani do reguł, które rządzą światem Czechów. Przez to jego bunt jest bardziej wiarygodny, a opowieść Šmausa wykracza poza świat Romów i staje się pytaniem o godność i wolność człowieka.  Angelika Kuźniak

Widzi go, jak patrzy na nią ufnymi oczami, trochę jak dziecko na matkę. Jak kieruje ku niej spojrzenie wolne od bielma strachu przesłaniającego duszę. Jadł ten kawałek z trudem, ale połknął go, a potem uśmiechnął się do niej. To był jej Jan i nikt inny.

VRecenzja

Andrejko nie umie dopasować się ani do życia Cyganów, ani do reguł, które rządzą światem Czechów. Przez to jego bunt jest bardziej wiarygodny, a opowieść Šmausa wykracza poza świat Romów i staje się pytaniem o godność i wolność człowieka.

Projekt został zrealizowany przy wsparciu finansowym Komisji Europejskiej

Projekt został zrealizowany przy wsparciu finansowym Komisji Europejskiej

wolucje już za nami i żadnej nowej nie będzie. O tym, że buntować nie ma się już przeciw czemu, że bunt jest passé, że przestał mieć rację bytu. To barwna książka o tym, co się utraciło, i o trudach szukania radości w świecie po-

VRecenzja

B fragment powieści

(strony 2–4)

fot. archiwum prywatne

gwywiad Dwa

www.czeskieklimaty.pl

wstałym po utracie. Symbolika przedmiotów, sytuacji i słów jest nad wyraz czytelna, dlatego też książka Rudiša z pewnością zainteresuje także tych, którzy w 1987 roku nie pili jodu, nie byli na koncercie Die Toten Hosen w Pilznie, nie znają życia w socjalizmie i nigdy nie poczują klimatu młodości Olego i całego pokolenia, które rozsypało się gdzieś oraz pogubiło, choćby z tego prostego powodu, że nie było ich jeszcze na świecie”.  Jarosław Czechowicz, krytycznymokiem.blogspot.com

arta usiadła na ławeczce pod oknem i przysłuchiwała się ich rozmowie. Nie powinno się tak robić, ale to przecież jej dzieci. Byliśmy u niego z mamą i Hansem, a on właściwie przedstawiał nam swój testament. Mówił, że chce być pochowany w ziemi. Nie chcę żadnych kremacji, dokładnie tak powiedział. Ta liczba mnoga – to coś znaczy! Przez zwielokrotnienie odbierasz rzeczy jej niepowtarzalność. Przyporządkowujesz ją do jakiegoś zbioru. To już nie jest tylko twoja kremacja, to kremacja jak każda inna, rozumiesz? Tak, pani doktor. A potem przeszedł do tego, jak to będzie z domem i kto dostanie auto. I jak mamy się o siebie troszczyć, głównie o mamę i o ciebie. Ale o tym już ci mówiliśmy. Tata. Teraz zaczyna mi się to wszystko układać w całość. Przepraszam. Milczeli przez chwilę. Marta widziała w wyobraźni, jak Katarzyna usiłuje zatrzymać łzy pod powiekami. To widziała, ale Jana w szpitalnym łóżku nie potrafiła zobaczyć. Jakby tam nikt nie leżał. Jakby tam z Hansem i Emilem stali nad kawałkiem pustki. Potem przyszła pielęgniarka i przyniosła mu drugie śniadanie. Już od kilku dni nie jadł, ale siostry i tak przynosiły mu jedzenie. Postawiła przed nim na łóżku tackę, na której był kubek herbaty, kromki białego chleba – właściwie chyba bagietki – i ser topiony. Marta siedziała na ławeczce i wstrzymywała oddech, czując, że coś się dzieje. Widziała samą siebie przed trzema laty, jak bierze ten talerz na kolana i smaruje cienkie kromki białej bułki serem topionym. Kroi je na jeszcze mniejsze kawałki i jeden podaje… tak, Janowi. Jego obraz powoli do niej wracał. Widzi go, jak patrzy na nią ufnymi oczami, trochę jak dziecko na matkę. Jak kieruje ku niej spojrzenie wolne od bielma strachu przesłaniającego duszę. Jadł ten kawałek z trudem, ale połknął go, a potem uśmiechnął się do niej. To był jej Jan i nikt inny. Popił bagietkę herbatą i zachęcił ich, żeby też się poczęstowali, bo przecież nie będzie jadł sam. A my staliśmy przy jego łóżku i jedliśmy te małe kawałki bagietki z serem… To był nasz ostatni wspólny posiłek i było nam razem dobrze. To była taka chwila, która nie powinna się skończyć, wiesz? Wiem. I wiem też, że się nie skończyła. Jak mogłaby się nie skończyć? To jak mrugnięcie oka – jest, a za chwilę już tego nie ma. Skąd. Chwile się nie kończą. Chwile trwają nieprzerwanie, tylko my nie możemy ciągle w nich żyć. To znów ta twoja wyższa matematyka? Nie, moja wiara. Fragment książki Zapytaj taty Jana Balabána

w tłumaczeniu Olgi Czernikow

A co jeśli...?

3

Literaturę czeską zwykliśmy traktować z przymrużeniem oka, często jako ciekawą, dobrze napisaną odskocznię od szarej codzienności. Czescy pisarze potrafią bowiem nawet ze zwykłej sytuacji stworzyć niezwykłą historię, która może zdarzyć się każdemu. Jan Balabán, jeden z najwybitniejszych współczesnych czeskich autorów, ma jednak do przekazania nieco inną opowieść. Zapytaj taty to ostatnia książka Balabána, przez wielu uważana za najlepszą powieść autora. I słusznie. Historia trójki rodzeństwa, które próbuje ułożyć sobie na nowo życie po śmierci ukochanego ojca, jest wyjątkową opowieścią o dorastaniu i mierzeniu się z bolesną rzeczywistością, przed którą zazwyczaj chcą nas chronić rodzice. Katarzyna, Hans i Emil zaczynają analizować swoje życie nie z pozycji żony, pracownika czy kochanka, ale dziecka swego ojca. Ojca silnego, posiadającego mocny kręgosłup moralny, uwielbianego nie tylko przez rodzinę, lecz także pracowników szpitala, w którym przez wiele lat pracował i dał się poznać jako wybitny specjalista. W ich monologach i dialogach często pojawiają się wspomnienia z czasów młodości, które ich ukształtowały. Balabán chętnie wraca do trudnych komunistycznych czasów, kiedy dobro i zło istniały często zbyt blisko siebie, by podjęcie jedynej słusznej decyzji było możliwe. Wnioski, do których dochodzi rodzeństwo, prowadzą do refleksji na temat przemijania i pustki, jaka zostaje w człowieku, gdy odchodzi bliska osoba, a w głowie ma się tylko jedno pytanie: co zrobić z miłością do konkretnego człowieka, kiedy jego już nie ma? Obraz głównego bohatera, jaki otrzymuje czytelnik, składa się przede wszystkim z wyobra-

Czeski Lovecraft w mrocznej Ostrawie f Sylwetka autora

żeń o ojcu i mężu. Nie jest on ani obiektywny, ani całkowity, a jednak nie współgra z nim sylwetka kreślona przez dawnego kolegę. Co więcej, w czasie lektury odbiorca coraz bardziej czuje się częścią rodziny pogrążonej w żałobie i wraz z nią uzupełnia niejako legendę Jana oraz przeżywa tragedię nieodwracalnego odejścia. Warto także zwrócić uwagę na budowę powieści. Balabán wysoko postawił literacką poprzeczkę, zmuszając odbiorcę do całkowitego skupienia się na treści i poddania się rytmowi narracji. Przeplatanie się wspomnień z legendami o ojcu, a także dialogów z wewnętrznymi monologami bohaterów sprawia, że Zapytaj taty staje się historią wielopoziomową nie tylko ze względu na treść, lecz także na konstrukcję. Doskonałym uzupełnieniem powieści są ilustracje Aleksandry Brożyny, które w dyskretny sposób komentują fabułę, stając się jednocześnie wytchnieniem od prezentowanej historii. Książka Jana Balabána nie jest lekturą łatwą, co więcej – zmusza czytelnika do konfrontacji z własnymi przeżyciami. Autor niekiedy stawia nas pod ścianą, nie pozwala iść dalej i każe zmierzyć się z pytaniem: co bym zrobił/zrobiła, gdyby ta historia dotyczyła mnie? Paradoksalnie odpowiedź na nie może przynieść ulgę.  Joanna Figarska mat. agencja

2

28 lutego – 2 marca poznańskie targi książki dla dzieci i młodzieży

Jan Balabán nie DOCZEKAŁ sukcesu swoich tekstów w Polsce, A nawet w Czechach: zmarł na serce tuż przed 50. urodzinami, gdy dopiero trwała redakcja powieści Zapytaj taty. W Polsce jego pierwsze opowiadania ukazały się drukiem rok po śmierci. Opowiadania niebanalne, bo uhonorowane prestiżową nagrodą Magnesia Litera w kategorii Książka Dziesięciolecia. Spuścizna pisarza to powieści, niezliczone opowiadania oraz zbiór felietonów i esejów.

Do mistrzostwa doprowadził gatunek opowiadania egzystencjalnego. Jako tłumacz stworzył czeską wersję opowiadań Lovecrafta, więc nastrój grozy i nieszczęścia towarzyszył mu nie tylko w trakcie tworzenia własnych tekstów. Perfekcyjnie umiał opisać jednostkę z perspektywy jej wnętrza i codziennej rutyny. W niewielu słowach malował tak sugestywne depresyjne obrazy, że czynił lekturę swych tekstów trudną, nie znaczy to jednak, że niezrozumiałą. W recenzjach można znaleźć sformułowania o chirurgicznej precyzji autora, niezwykłej pokorze wobec słowa oraz surowości krajobrazów. Właśnie dlatego kolejne zbiory opowiadań były regularnie nominowane i nagradzane w konkursach literackich.

Główną bohaterką prozy Balabána jest Ostrawa. To w niej – trzecim pod względem wielkości mieście Czech – rozgrywają się małe i wielkie dramaty wykreowanych postaci. Jeśli istnieje popularny obraz lekkiej literatury czeskiej, portretującej ludzkie słabości z przymrużeniem oka (jak u Hrabala), czy wręcz prześmiewczej (jak u Haška), to Balabán jest jego całkowitym zaprzeczeniem. W tej prozie niewiele jest światła, śmiechu czy humoru. Jego bohaterowie chodzą do gospód, by zapomnieć o beznadziei swojego życia, o wszystkich tych punktach zwrotnych, którym pozwolili przeminąć, nie zaś, by wspólnie żartować. Czarna Ostrawa, miasto, które żyło robotniczym rytmem, a od momentu zamknięcia większości kopalni powoli zatapia się w szarej codzienności między lombardem a tanim kasynem z automatami, stanowi doskonałe w swej naturalności dopełnienie tych jednostkowych losów. Wyruszamy ze zmęczonymi czterdzie-

stolatkami na szychtę, wypalamy skręconego papierosa z przemyconego tytoniu razem z ekspedientką bez perspektyw. Rekwizytów jest tu niewiele, a próby komunikowania się z innymi nader lakoniczne. Powieść Zapytaj taty zawiera wszystko, co najlepsze w pisarstwie Balabána. Na autobiograficznej podstawie rysuje obraz rzeczy ostatecznych – tematem jest bowiem umieranie taty. Ten niewielkich rozmiarów tekst powstał w trakcie ostatnich trzech lat życia autora. Po raz kolejny pisarz sięga do związków międzyludzkich, do zdań przemilczanych i wypowiedzianych w niewłaściwym momencie, do bohaterów niemocy, duszących się w niemożności zmiany. Mówić o Balabánie znaczy nie oddać nawet fragmentu nastrojów, jakimi autor raczy czytelnika na kolejnych stronach powieści. W tę podróż trzeba wyruszyć z nim – a naprawdę warto.  Karolina Surma

„W recenzjach można znaleźć sformułowania o chirurgicznej precyzji autora, niezwykłej pokorze wobec słowa oraz surowości krajobrazów”.


VRecenzja Z

Czeskie klimaty

nocnika Europy

Jaroslav Rudiš jest młodym talentem czeskiej literatury. W powieści Grandhotel pięknie, choć bez upiększeń, opowiada historie o nieudacznikach – i o miłości do pogodynki. Grandhotel jest wieżą na górze Ještěd, wznoszącą się nad północnoczeskim Libercem. W Sudetach. Właśnie w tym miejscu Jaroslav Rudiš umiejscowił swoich bohaterów. W hotelu-schronisku dla rozbitków. Mieszkają w nim postacie o grubiańskich zwyczajach, grupa zagubionych istnień cierpiących na przedziwne tiki. Wśród nich na przykład Patka, który wszystkim wciska butelki Happy Life. Albo Franz chowający swoich zmarłych przyjaciół w puszkach, by móc rozsypać ich prochy w dawnej ojczyźnie. Czyżby był to symbol pojednania Niemców Sudeckich i Czechów? Główny bohater – Fleischman, żyje w Libercu, w mieście niedaleko niemiecko-czesko-polskiej granicy. Sto tysięcy mieszkańców, wokół góry. Fleischman nigdy nie ruszył się ani na krok z miasta. Zdradza szczegóły swojej historii w małych dawkach. Stracił rodziców i dorastał w domu dziecka. Traumy kompensuje sobie meteorologicznym hobby: wie wszystko o chmurach, które oznaczają dla niego wolność. Wie o przeciągu, który może wywołać tornado. Jego serce należy do telewizyjnej pogodynki. Fleischman jeszcze nigdy nie był z żadną kobietą. Jego nieokrzesany kuzyn i szef Jégr, który zabrał go z domu dziecka, nostalgicznie otacza się suwenirami z NRD i chlubi się swoimi minionymi romansami. Często bije swojego podopiecznego. Ale Fleischman nie jest w stanie opuścić tego miejsca – za każdym razem, gdy próbuje, dostaje ataku paniki. Raz w tygodniu odwiedza panią doktor, cierpliwą reklama

psychoterapeutkę. Ale nawet jej nie mówi całej prawdy o swoim nieszczęściu. Pozornie nie czeka go żadna przyszłość. Terapeutka jest świadoma, że pod tym względem Fleischman jest taki sam jak większość ludzi zamieszkujących tę dolinę, charakteryzującą się wysoką ilością samobójstw (…) Grandhotel jest książką robiącą duże wrażenie, niedogmatycznie humanistyczną, przy czym nie jest to książka ani trochę pozerska. Jaroslav Rudiš równocześnie pracował nad scenariuszem do filmu i nad powieścią – dzięki temu książka napisana jest prostym językiem. Na początku lektury czytelnik jest sceptyczny i może się obawiać, że Fleischman jest to tylko papierowa postać, która za pomocą językowej banalności powoli popadnie w zwyczajność. Jednak wrażenie to znika po przeczytaniu kilku stron. Rudiš pozwala boyowi hotelowemu opowiedzieć życiowy dramat z tak niesamowitą lekkością, że czytelnik nie może się nadziwić jego płochliwemu i powściągliwemu sposobowi, z jakim zamyka się przed szaleństwem otaczającego go świata. Fleischman jest człowiekiem, który przeżył już wystarczająco dużo, by nie odpłacać za zło złem i nie szerzyć go w ten sposób. To człowiek, który przez długie lata nie był w stanie poradzić sobie ze swoimi problemami, lecz w końcu wzlatuje jak feniks – bynajmniej nie z popiołów, tylko z popiołami (swojego przyjaciela). We własnoręcznie zbudowanym balonie opuszcza rodzinne miasto położone wśród gór, które nazywa się też „nocnikiem Europy”, bo wylewają się tam deszcze ze wszystkich chmur. To nie jest książka dla dzieci, jednak dotyka wszystkiego, co w dorosłym jeszcze nie dojrzało – jest wrażliwa, smutna i daje poczucie wolności.  Carsten Klook, tłum. Katarzyna Dudzic Cały tekst na stronie www.czeskieklimaty.pl

Oryginalna recenzja pochodzi ze strony http://www.zeit.de; tłumaczono z http://www.iliteratura.cz

B fragment powieści

Grandhotel J

a się nie boję. Unoszę się, na wyciągnięcie ręki mam chmury. Niebo. Sny. Nieskończoność. No i w końcu też samego siebie. W głębi pode mną powoli rozpływa się nasze miasto. Miasto, które kocham i którego nienawidzę. Miasto otoczone górami, przeszłością, czasem też strachem, dlatego że przeszłość nie jest niczym innym, tylko strachem. Ja go pokonałem.

Żadna noc nie jest pozbawiona snów, a niebo nigdy nie jest bezchmurne. są tam, nawet jeśli się ich nie widzi i nie czuje. Odciąłem się od strachu i przeszłości. Opuszczam miasto, z którym się zrosłem i którego nigdy nie udało mi się opuścić. Aż do teraz. Udało mi się. Obserwuję wysokość, kierunek lotu i wiatr. Udało się, choć nikt w to nie wierzył.

Nikt mi nie wierzył. Nawet sam sobie nie wierzyłem. Unoszę się i oślepia mnie słońce, wylewające się ponad horyzont. Horyzont nie jest gładki. Jest pełen wypukłości, dlatego że takie też są chmury. I nasze sny. I nasze życia. Żadna noc nie jest pozbawiona snów, a niebo nigdy nie jest bezchmurne. Są tam, nawet jeśli się ich nie widzi i nie czuje. Udało mi się. Mam dzisiaj urodziny i zrobiłem sobie prezent. Prezent, na który czekałem całe życie. Lecę. Unoszę się. Wkrótce zajrzę za horyzont. Jest szósta trzydzieści rano. Zachmurzenie małe. Nieliczne chmury wysokiego piętra. Cirrusy. Wiatr zachodni. Sześć stopni Celsjusza. Udało mi się. Unoszę się. Utrzymuję kierunek. W uszach zaczyna mi grać najpiękniejsza muzyka, której nikt inny nie słyszy, dlatego że człowiek musi być sam, kiedy chce zrealizować swój sen, żeby nikt mu go nie ukradł. Żeby mógł się nim nacieszyć. Albo przynajmniej powinien być sam. Tą muzyką jest cisza. Fragment powieści Jaroslava Rudiša Grandhotel

gwywiad Satysfakcja z dawania O kulturze Czech, długoletniej współpracy z Brnem oraz promocji literatury czeskiej w Polsce opowiada Renata Mataczyńska Konsul Honorowy Republiki Czeskiej w poznaniu

/Joanna Figarska: Wrocław i Warszawa to ośrodki, w których bardzo wiele się dzieje, jeśli chodzi o kulturę czeską. A jak jest z promocją kultury naszych południowych sąsiadów w Poznaniu?/ Renata Mataczyńska: W Poznaniu równie wiele się dzieje. Sprawuję funkcję konsula honorowego Republiki Czeskiej już 19 lat i, nie chwaląc się, Czeski Konsulat jest placówką, która prężnie działa w Poznaniu i w Wielkopolsce. Cały czas dbamy, by nasze działania były widoczne, dlatego organizujemy pokazy czeskich filmów, koncerty, wernisaże. Każdego roku konsulat przygotowuje lub współorganizuje event, który dotyczy promocji Czech, a także naszego regionu. Współpracujemy oczywiście z Czeskim Centrum, Ambasadą Republiki Czeskiej, korzystamy także ze swoich prywatnych kontaktów. Nie należy zapominać również o tym, że ta współpraca jest bardzo dobra, ponieważ miastem partnerskim Poznania jest Brno już prawie 50 lat. Dbamy o to, by dzień podpisania współpracy między nami był wpisany do kalendarza imprez. Zarówno po stronie czeskiej – w Brnie, jak i u nas – w Poznaniu. Zawsze w październiku, kiedy przypada rocznica podpisania tych umów, są organizowane wydarzenia kulturalne. /Jednym z projektów, na które zwróciłam uwagę, były spotkania pod nazwą „Czechy pod specjalnym nadzorem”, pierwsza edycja odbyła się w 2011 roku. Co teraz oferuje Poznań?/ Były też kolejne edycje tych spotkań, ostatnia odbyła się w zeszłym roku. Zresztą co roku staramy się współorganizować na przykład

wraz z Etno Grupą eventy, spotkania autorskie. W różnych miejscach Poznania przez przynajmniej tydzień odbywają się koncerty, spotkania z zaproszonymi reżyserami, a wszystko kończy się głównym wydarzeniem. W zeszłym roku odbyły się one m.in. w w Olandii pod Poznaniem. Dwa tygodnie trwał wernisaż, na którym znalazły się grafiki – również karykatury – poświęcone Chopinowi, a także prace związane z Vaclavem Havlem i jego polityczną działalnością międzynarodową również z polską Solidarnością. Oprócz tego był pokaz czeskiego rękodzieła oraz konkurs młodych talentów piosenki czeskiej. Podczas spotkania w Olandii odbywały się też zajęcia dla dzieci, na przykład malowanie Żwirka i Muchomorka. Był również koncert, w którym brali udział panowie z Kapeli Rydzyńskiej oraz czeski zespół, razem grali i śpiewali. Chcemy pokazywać mieszkańcom regionu, czym jest kultura czeska, jakie ma odcienie, co mamy wspólnego ze sobą, a co nas dzieli. /A jak wygląda promocja czeskiej literatury współczesnej?/ Czeską prozę i poezję staramy się promować poprzez bardzo dobrą współpracę między Biblioteką Raczyńskich a Narodową Biblioteką im. Jerzego Machena w Brnie, która trwa już prawie 10 lat. W Brnie powstała filia Biblioteki Raczyńskich. Dbamy, by u nas była dostępna literatura czeska. Sporą rolę odgrywa także Instytut Filologii Słowiańskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza, gdzie od tego roku mamy bohemistykę z prawdziwego zdarzenia, nad którą czuwa profesor Mieczysław Balowski. Co więcej, wydział ten, a wcześniej Wydział Slawistyki, dba, by przynajmniej dwa razy do roku odbywały się specjalne panele dyskusyjne, spotkania, wystawy dotyczące właśnie literatury współczesnej. Także pisarze są zapraszani na te wydarzenia.  Rozmawiała Joanna Figarska Cały wywiad na stronie www.czeskieklimaty.pl

5

www.Słowackieklimaty.pl

słowackie Klimaty gwywiad

(strony 5–6)

Nie jesteśmy zazdrośni o Czechów O słowackiej kulturze, Słowakach w Wielkopolsce oraz planach na najbliższy czas opowiada Konsul Honorowy Republiki Słowackiej w Poznaniu Piotr Styczyński.

mat. prasowe

4

28 lutego – 2 marca poznańskie targi książki dla dzieci i młodzieży

/Joanna Figarska: Rok 2014 jest dla Słowaków ważnym rokiem: 70. rocznica słowackiego powstania narodowego, 25. rocznica aksamitnej rewolucji, 10. rocznica wstąpienia do Unii Europejskiej. Jak Poznań zamierza świętować te rocznice?/ Piotr Styczyński: W Poznaniu nie będzie uroczystości oficjalnych. Uzgodniliśmy z ambasadą, że stworzymy cykl imprez, które będą łączyć sztukę i kulturę, turystykę i promocję przemysłu słowackiego. Planowany jest cykl trzech, czterech, może pięciu wydarzeń, które odbywać się będą w poszczególnych okręgach konsularnych. /Jakie imprezy odbędą się w takim razie w tym roku w Poznaniu?/

Działania nie są jeszcze doprecyzowane w szczegółach, ale planujemy przygotować wystawę obrazów, przedstawienie teatralne, festyn – prawdopodobnie na Malcie – promujący turystykę słowacką. Chcemy też zaprosić do wspólnego grania muzyków z Polski i Słowacji. Zastanawiamy się nad wyborem rodzaju muzyki. Nie zdecydowaliśmy jeszcze, czy będzie to muzyka ludowa, popowa, czy raczej klasyczna. Osobiście przychylam się do muzyki popularnej, bardziej „nośnej”, która zainteresowałaby młodzież. /Jak się układa współpraca z Instytutem Słowackim? Wcześniej jego dyrektorką była Helena Jacosova, teraz dyrektorem jest pan Milan Novotný./ Konsulat w Poznaniu istnieje od 15 lat. Przez ten czas nasza współpraca z Instytutem zawsze układała się nad wyraz dobrze. Pan Milan Novotný wcześniej był już na placówce w Polsce w nieco innym charakterze, także znamy się jeszcze sprzed lat. Jako sekretarz

ambasady brał udział w otwarciu konsulatu. Mamy bardzo dobre relacje, zarówno osobiste, jak i zawodowe, wspólnie realizujemy wiele projektów. /Miałam już przyjemność rozmawiać z panem Milanem o promocji kultury słowackiej w Polsce. Jak wygląda ona tutaj, w Poznaniu? Na co kładzie pan największy nacisk?/ Ostatnio bardzo dobrze rozwija się w Poznaniu współpraca między Muzeum Narodowym Instrumentów Muzycznych a zespołami ze Słowacji. Na Słowacji organizowany jest Festiwal Dudziarzy. Niedawno słowaccy dudziarze przyjechali też do nas, grali w Połajewie. Niebawem w Teatrze Nowym zobaczymy przedstawienie słowackich artystów. /A co z literaturą słowacką? Czy tutaj, w Wielkopolsce, jest ona popularna?/ Wydarzenia promujące tę dziedzinę kultury są organizowane, ale konsulat nie patronował żadnemu tego typu spotkaniu. Tłumaczyliśmy kilka książek, ale były to tytuły popularnonaukowe, techniczne i myślę, że to jest błąd, gdyż ostatnio moja małżonka w jeden dzień pochłonęła wydaną niedawno przez Słowackie Klimaty powieść Pavla Rankova Zdarzyło

Zdarzyło się pierwszego września (albo kiedy indziej) VRecenzje

„Im bardziej zawiła staje się środkowoeuropejska historia, tym bardziej Pavol Rankov stara się uklasycznić swoją powieść. Szlachetność postaw i trwanie przy podstawowych wartościach przynosi bohaterom ocalenie. Natomiast przejrzystość języka i lekkość stylu chronią czytelników przed zagubieniem się w nieprzyjaznym świecie. To właśnie prostota jest główną siłą napisanej z epickim rozmachem debiutanckiej powieści Rankova – tej panoramy dziejów, na której tle rozgrywają się jednostkowe losy. Jest jednak coś, co rozbija tę klasyczność opowieści. To epizody, w których pojawiają się osoby odpowiedzialne za całe to polityczne zamieszanie – Miklós Horthy, Jozef Tiso, Klement Gottwald czy Alexander Dubček. Epizody absurdalne i jawnie groteskowe. Dzięki nim powieść nabiera dodatkowych rumieńców. Zdarzyło się pierwszego września jest podwójnym zwycięstwem literatury, która jednocześnie ocala i unieważnia. Ocala pamięć o pokoleniu, któremu przyszło żyć w hero-

icznych czasach, i próbuje unieważnić absurdy XX-wiecznej historii”.  Maciej Robert, www.polityka.pl

„Mieszanina języków, religijny galimatias, kulturalny i obyczajowy tygiel, taka jest Europa Środkowa w 1938 roku, kiedy zaczyna się opowieść. Główni bohaterowie zmieniają imiona, nazwiska, wyznania i miejsca, ale zawsze są wierni łączącej ich przyjaźni. A piękna Maria cały czas jest obecna w ich życiu. Urzeka też język powieści, zwłaszcza w pierwszej części, kiedy kilkunastoletni chłopcy intuicyjnie porozumiewają się mieszaniną kilku języków, a czytelnik musi sięgać do przypisów, żeby zrozumieć rozmowy bohaterów. Potem w ich życiorysach pojawią się jeszcze i niemiecki, i rosyjski, a poszukiwanie tożsamości u żadnego z nich nie będzie łatwe i bezproblemowe. Znakomita opowieść, niezwykła lekcja historii, wielka polityka, która determinuje życie młodych ludzi. Dramatycz-

ne, często tragiczne losy mieszkańców tego kawałka Europy, równocześnie duża dawka ironii, groteski, absurdu, niebanalnego humoru. Pojawiają się też postaci autentyczne: Jozef Tiso, Klement Gottwald czy Iwan Koniew. Najlepsza słowacka książka ostatnich lat, uhonorowana Europejską Nagrodą Literacką 2009 roku oraz Nagrodą Czytelników dziennika »SME«”.  Barbara Gawryluk, www.radiokrakow.pl

„Powieść Rankova wciąga od samego początku. Historia chłopców, pochodzących z odmiennych kultur – Jan jest Czechem, Peter Węgrem, a Gabriel Żydem – pokazuje, jak mimo często ogromnych różnic, innych wartości i sposobów myślenia można corocznie spotykać się nad basenem w Levicach. Za centrum powieści należy uznać Marię. To od niej wszystko się zaczyna i na niej całość się zamyka. I chociaż to ona uważana jest za przyczynę rywalizacji między bohaterami, z czasem zaczyna mieć poważną konkurentkę – historię, która odciska silny ślad na życiu każdego z nich. W prozie Rankova zachwyca wszystko: styl, sposób prowadzenia narracji, mnogość wątków, doskonała znajomość historii. Nie jest to jednak powieść ani krótka, ani łatwa, nie kończy się też pięknie. Warto po nią sięgnąć, by z nieco innej perspektywy przyjrzeć się trudnym czasom, w których najmniejsze szanse na przetrwanie miała miłość”.  Joanna Figarska Projekt został zrealizowany przy wsparciu finansowym Komisji Europejskiej

się pierwszego września (albo kiedy indziej), co pokazuje, że promocja słowackich autorów jest bardzo potrzebna. /Słowację w Poznaniu i całym województwie promują także biznes i turystyka. W jaki sposób?/ Od lat Targi Poznańskie są głównym miejscem przyciągającym firmy słowackie. Moja rola ogranicza się tu do pomocy w kojarzeniu partnerów obu krajów. Niedługo w Wielkopolsce pojawi się dość duży podmiot słowacki. Na Giełdę Papierów Wartościowych wchodzi właśnie firma GGE – słowacka spółka energetyczna, która działa na terenie m.in. Słowacji i Bałkanów. Jeżeli chodzi o turystykę, bardzo dobrze układa nam się współpraca z Januszem Busznowiczem odpowiedzialnym za turystyczną promocję Słowacji w Polsce. To właśnie z nim chcę zrobić ten happening na Malcie. Przez lata Słowacy mieli największe stoisko na Targach Turystyki w Poznaniu, uruchomiono nawet specjalne połączenie do Popradu. W tej chwili dużo poznańskich biur turystycznych ma podpisane umowy bezpośrednio z gminami turystycznymi.  Rozmawiała Joanna Figarska Cały wywiad na stronie www.slowackieklimaty.pl

Czy wiesz, dokąd jedzie ten pociąg?

Okrutny maszynista to zbiór opowiadań, które na pierwszy rzut oka nie mają ze sobą nic wspólnego. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że autor przedstawia nam tego samego bohatera, który, bawiąc się konwencjami, ukazuje co chwila inne spojrzenie na skomplikowaną naturę człowieka, zdeterminowaną przez miejsce i czas, w których przyszło mu żyć. Vilikovský konfrontuje czytelnika z historiami, które poprzez często oniryczny charakter z jednej strony wprowadzają odbiorcę w świat sennych i nie do końca realnych opowieści, z drugiej, poprzez jednoczesny realizm i doskonałą umiejętność budowania postaci, do szarej rzeczywistości małych miasteczek. Lekturę Okrutnego maszynisty najlepiej sobie dawkować; pozwolić, by jedna historia zawładnęła nami całkowicie, bo wiele tylko pozornie nieważnych słów często decyduje o tym, że ze zwykłych opowiadań historie Vilikovskiego przemieniają się w opowieści, których nie powstydziłby się sam Gabriel Garcia Márquez.  Joanna Figarska Projekt został zrealizowany przy wsparciu finansowym Komisji Europejskiej


Przezwyciężyć samego siebie

Jak zachowuje się człowiek, gdy największym zagrożeniem dla otoczenia i siebie staje się on sam? O ludzkiej psychice, zatracaniu się w sobie i problemach, z jakimi może mierzyć się współczesna MŁODZIEŻ, OPOWIADA Ivana Dobrakovová. /Joanna Figarska: Który świat jest prawdziwszy? Blanki czy mieszkańców Bellevue?/ Ivana Dobrakovová: Dla każdego prawdziwy jest tylko jego świat. Blanka żyje we własnym (zamkniętym, a w pewnym sensie również ograniczonym) świecie. Niezdolność konfrontowania się ze światem niepełnosprawnych rezydentów Bellevue (i uczestniczenia w nim) jest bodźcem wywołującym chorobę. /Beztroski, wakacyjny świat młodej Blanki szybko zamienia się w bezwzględną rzeczywistość, w której także czytelnikowi trudno odnaleźć równowagę. Gdzie jest więc granica między tym, co realne, a tym, co dzieje się w głowie młodej bohaterki?/ Ta granica nie jest wyraźnie określona. Historia jest opowiedziana tylko z perspektywy Blanki, która stopniowo traci kontakt z rzeczywistością, umiejętność trzeźwej oceny tego, co się wokół niej dzieje. Rzeczywistość (ten „prawdziwy” świat) pojawia się w przebłyskach, fragmentach rozmów bohaterów. Można się też domyślić, jak mogły wyglądać niektóre zdarzenia, które w optyce Blanki były zniekształcone. /Poznając Blankę, można odnieść wrażenie, że skupia ona w sobie wszystkie cechy współczesnego młodego człowieka, który z jednej strony ma nieograniczoną wolność i wybór, z drugiej jednak nie potrafi tego do końca wykorzystać. Czy rzeczywiście ta po-

stać jest w pewnym sensie głosem młodego pokolenia?/ Niektórzy słowaccy krytycy mówią o nadejściu generacji autorów (albo raczej autorek), którzy zajmują się między innymi tematyką emigracji, podróżowania, otwartych granic, nieograniczonych możliwości (tzw. współcześni nomadzi). Zaliczają się do nich na przykład Svetlana Žuchová, Zuska Kepplová czy Michaela Rosová. Myślę jednak, że przypadek Blanki jest specyficzny. Nie chodziło mi o uchwycenie doświadczeń młodego człowieka funkcjonującego poza krajem, lecz o ukazanie momentu nadejścia i przebiegu choroby, co (z pewnych przyczyn) następuje właśnie za granicą. /Cały świat Bellevue poznajemy tylko i wyłącznie z perspektywy głównej bohaterki. Czy był to celowy zabieg, by świat ośrodka dla niepełnosprawnych poznać z jednej perspektywy?/ Chciałam pokazać, co dzieje się w umyśle człowieka, któremu stopniowo wszystko wokół zaczyna wydawać się przerażające, przestaje rozpoznawać, co jest właściwe, a co nie, traci kontrolę nad własnymi myślami i działaniami, a także (w pewnej mierze) nad własnym ciałem. Starałam się, by narracja była dynamiczna. Pytanie, które postawiłam sobie, pisząc tę książkę, brzmiało: jak umysł może zacząć działać na przekór człowiekowi? W jaki sposób mogą powstawać urojenia, halucynacje? /Książką udowadnia pani, że światy osób zdrowych i tych, które potrzebują codziennej opieki, niewiele się od siebie różnią. Czy można zatem Bellevue odczytywać jako krytyczne ukazanie współczesnego, konsumpcyjnego świata?/

VRecenzja

Chyba jednak nie. Jeśli już krytyka, to raczej egocentryzmu, zbytniego zapatrzenia w siebie, obojętności na cierpienie innych ludzi, niezdolności wczucia się w sytuację innego człowieka – innymi słowy: braku empatii, współczucia. /W powieści porusza pani trudny problem akceptacji (szczególnie przez młodych) swojego ciała. W kontekście osób niepełnosprawnych, którymi ma opiekować się między innymi Blanka, jej zachowanie można

Historia jest opowiedziana tylko z perspektywy Blanki, która stopniowo traci kontakt z rzeczywistością, umiejętność trzeźwej oceny tego, co się wokół niej dzieje.

uważać za skrajnie egoistyczne. Gdzie zatem tkwi problem głównej bohaterki?/ Blanka ma mnóstwo problemów. Sam egoizm i przesadny introwertyzm wcale nie są najważniejsze. W książce wspomniane zostały wcześniejsze epizody depresji, ojciec z zaburzeniami maniakalno-depresyjnymi, jednym słowem rdzeń osobowości Blanki nie jest zdrowy. /Wchodząc w świat Bellevue, zaczynałam mieć wrażenie, że wszyscy wolontariusze mają ze sobą problem. Drago, największe wsparcie i fascynacja Blanki, też często się zamyka, nie jest stabilny. Czy on naprawdę mógł pomóc dziewczynie?/ Drago rzeczywiście jest chwiejny, ma problemy z samym sobą, ale te problemy u niego nie mają podłoża patologicznego, tak jak u Blanki. Drago to młody mężczyzna, który nigdy nie spotkał się z zaburzeniami psychicznymi i nie potrafi ich rozpoznać. Początkowo oferuje Blance pomoc, wierzy, że „przyjaźń pokona wszystkie przeszkody”, że będzie dla niej oporą, tylko że to wcale nie działa. Istnieje mylne wyobrażenie, że osobie z chorobą psychiczną wystarczy wsparcie, przestrzeń do wygadania się czy dobry przyjaciel. /Czy każdy z nas ma w sobie coś z Blanki?/ W chwili pojawienia się choroby Blanka czuje, że dzieje się z nią coś złego, choć nie potrafi dokładnie tego zidentyfikować. Jednak ze wszystkich sił stara się (w większości bezskutecznie) zachować resztki zdrowego rozumu, przezwyciężyć to coś, pokonać, inaczej mówiąc: zachować rozsądek. A o to chodzi chyba nam wszystkim.  Rozmawiała: Joanna Figarska, tłum. Izabela Zając

Cały wywiad można znaleźć na www.slowackieklimaty.pl

Powieść Bellevue możemy czytać jako prozę o inicjacji z katastrofalnym końcem, tragiczny opis nieudanej podróży młodej dziewczyny w poszukiwaniu interesujących doświadczeń, dorosłości i nowego życia. Równocześnie mamy przed sobą pesymistyczną powieść o egoizmie, niemożności uwolnienia z „własnej pułapki”, w której uwięziły nas strach, obawy, brak wiary w siebie, ale też obojętność w stosunku do innych. Smutek i niepokój, wypływające z opowieści dziewiętnastoletniej Blanki, która postanowiła spędzić wakacje w Bellevue, marsylskim ośrodku opieki, biorą się również z faktu, że nie otrzymuje ona żadnego wystarczająco silnego impulsu, który uwolniłby ją z pułapki. Bliskość drugiego człowieka nie spełnia swojego zadania i nie pomaga jej pokonać problemów wywołanych chorobą psychiczną. (…) Bellevue częściowo jest też opowieścią o szaleństwie i psychicznym rozkładzie. Ivana Dobrakovová traktuje te tematy z zaskakującym okrucieństwem i w niewymyślny sposób. Niezależnie od ich efektywności nie potrzebuje się posiłkować fantastycznymi motywami (choć trochę kapryśnie pozwala im w tekście wybrzmiewać – na przykład pocztówce z apokaliptycznie wyglądającym obrazem, owadom, które wszędzie prześladują bohaterkę).  Ivana Taranenková, tłum. Katarzyna Dudzic

fot. Andrea Kalinova

Pocztówka z Bellevue

grozmowa Rzeczywistość

„Nie miałem do tej pory przyjemności posiadania lekkiego pióra, w moim przypadku wszystko to ciężka praca. Ale nie chwalę się tym ani nie narzekam – koniec końców, jeśli wynik pracy jest dobry, dla czytelnika nie ma znaczenia, czy osiągnięto to w sposób lekki, łatwy i przyjemny, czy była to mozolna praca. Jeśli z kolei jest zły, nie pomoże to, że autor naharował się jak koń. Doświadczenie w pracy redaktora czy korektora z pewnością nie szkodzi w przypadku własnego pisania, ale praw-

a język

dę mówiąc, za bardzo też nie pomaga – otóż o wiele łatwiej jest poprawiać innych niż siebie, a stylistyczna zręczność nie jest czymś najważniejszym podczas pisania. Podobnie jest z tłumaczeniem: nie jest to wcale łatwe zadanie, ale jednak łatwiej jest tłumaczyć z jednego języka na drugi niż, jak w trakcie pisania, z rzeczywistości na język. Z pisaniem jest tak: piszę poprzez siebie, ale nie o sobie. Jestem tylko tą wrażliwą

emulsją na taśmie filmowej, na której światło zapisuje zewnętrzny obraz. Staram się, by emulsja była jak najbardziej wrażliwa, ale moja „realna” osoba nie odgrywa w tym procesie żadnej roli. Naturalnie czerpię z własnych doznań, spostrzeżeń, przeżyć – inaczej się nie da, ale chcę mówić o każdym i w imieniu wszystkich. O człowieku i w imieniu ludzi”. Pavel Vilikovský, fragment rozmowy

dla L’ubicy Suballyovej, „Pravda”, 20.02.2002

7

www.greckieklimaty.pl

greckie Klimaty (strony 7–8) V Język grecki nie jest Ence pence, w kryzysie w które serce? Recenzja

Damokles i Dimitris w jednym stali domu. Damokles po prawej, Dimitris po lewej. Łączyło ich sporo – wspólny balkon, pasja gotowania oraz kochanka, która każdemu z nich wywróciła świat do góry nogami. Nie od dziś wiadomo, że doskonale przyrządzone dania, wyszukane potrawy i precyzyjnie dobrane do nich trunki są jedną z tajnych broni miłosnych podbojów. I dopóki ktoś nie poczęstuje nas czarną polewką, możemy być częścią kulinarnej rozgrywki mającej na celu zdobycie nie tylko naszego uznania czy podniebienia. W taką grę zostają wciągnięci dwaj bohaterowie powieści Andreasa Staikosa Niebezpieczne związki kulinarne, którzy walczą o serce Nany, femme fatale, kobiety pojawiającej się i znikającej równie szybko i niespodziewanie jak szykowane przez kochanków na każde spotkanie wyśmienite dania. Rywalizacja między mężczyznami trwa nawet wtedy, gdy odkrywają, że kobieta spotyka się z jednym i drugim. Pozornie równa gra o jej względy przeplata się z precyzyjnymi opisami wykwintnych dań, z których większość czytelnik może zrobić sam w domu. Książka Staikosa jest wyjątkowa, nie ma na polskim rynku jej podobnej – autor, opowiadając historię miłosnego trójkąta, czwartym bohaterem uczynił grecką kuchnię z jej najlepszymi i najbardziej wyrafinowanymi daniami, których opisy jeszcze bardziej pobudzają wyobraźnię. Lekka i prosta fabuła rozgrywająca się w gorącej Grecji, dwóch mężczyzn walczących o serce jednej kobiety i aromatyczne potrawy, których zapach czuć nawet w środku najsroższej zimy, sprawiają, że Niebezpieczne związki kulinarne to lektura obowiązkowa nie tylko dla zakochanych.  Joanna Figarska

Mija 10 lat od otwarcia na UAM studiów filologii nowogreckiej. Jej narodziny poprzedziło uruchomienie dwuletniego Międzywydziałowego Lektoratu Języka Nowogreckiego, który cieszył się takim zainteresowaniem, że nie mogliśmy przyjąć wszystkich chętnych ze względu na limity liczebności grup językowych. Zaczynaliśmy skromnie – od jednej doktorantki Greczynki, doktora poety Nikosa Chadzinikolau i piszącej te słowa. Obecnie kadra Zakładu Filologii Nowogreckiej w Instytucie Językoznawstwa UAM liczy 9 osób. To jedyne w Polsce studia magisterskie filologii nowogreckiej.

Oferujemy studentom wyjazdy w ramach Programu LLP Erasmus do Salonik, Patry, Komotini i Nikozji na Cyprze. Studenci biorą udział w letnich kursach językowych w Grecji. Uczymy języka greckiego (4 native speakerów), literatury, historii, realioznawstwa, pozwalamy rozwijać własne zainteresowania i talenty. Seminaria są polem do popisu dla studentów, którzy podczas nich mogą podzielić się pomysłami na pracę dyplomową. Obchodzimy Dzień Grecki i mamy Salę Grecką, którą wciąż upiększamy i w której stwarzamy grecki klimat. Wymagamy, ale żyjemy jak jedna grecka rodzina – pogodnie i w atmosferze wzajemnej życzliwości.  prof. Krystyna Tuszyńska

prób z aktorami na scenie, zgodnie z zasadą, że to rola wybiera aktora, nie aktor rolę. Z tego powodu niemal zawsze reżyseruje swoje sztuki. Do dzisiaj trupa towarzyszy mu na każdym etapie pisania dramatów, ale kiedy tłumaczy, wtedy sam wciela się w postacie ze sztuk: czyta ich kwestie, po to by móc je usłyszeć i przełożyć na swój ojczysty język. Sam ujmuje to najtrafniej: Tłumacz teatru jest pierwszym reżyserem dzieła, jego pierwszym aktorem i jego pierwszą widownią. Przez wiele lat pełnił funkcję dyrektora w Pracowni Tłumaczeń Teatralnych w Centrum Tłumaczeń Literackich Francuskiego Instytutu w Atenach i dorobił się przekładów takich francuskich klasyków jak Molier, Marivaux czy Eugene Labiche. Oprócz sztuk teatralnych ukazały się jego dwie popularne książki pisane prozą: Niebezpieczne związki kulinarne oraz Nieznośna Henrietta. Pierwsza z nich swoim tytułem nawiązuje do dzieła Choderlosa de Laclosa. Niebezpieczne związki kulinarne doczekały się w roku 2010 ekranizacji oraz zostały przetłumaczone na 18 języków, w tym ostatnio także na polski.  Alicja Biaduń

Przez wiele lat pełnił funkcję dyrektora w Pracowni Tłumaczeń Teatralnych w Centrum Tłumaczeń Literackich Francuskiego Instytutu w Atenach i dorobił się przekładów takich francuskich klasyków jak Molier, Marivaux czy Eugène Labiche. Oprócz sztuk teatralnych ukazały się jego dwie książki, napisane prozą: Niebezpieczne związki kulinarne oraz Nieznośna Henrietta.

Andreas Staikos urodził się w Atenach w 1944 roku. Jako mały chłopiec po kryjomu zaczytywał się w dziełach Ibsena, Czechowa i Strindberga znalezionych w kufrze wujka teatrologa. Po latach został dramatopisarzem, reżyserem, prozaikiem i tłumaczem. Studia rozpoczął na Wydziale Filologicznym w Salonikach,jednak wraz z wprowadzeniem dyktatury w 1967, lecz wkrótce przeniósł się do Paryża. Tam ukończył studia teatralne w Konwensatorium i zaczął stawiać pierwsze kroki jako reżyser u boku Antoine’a Vitez’a. Staikosa nie interesowało aktorstwo, a sposób działania sceny. Swój własny styl zyskał dzięki bezpośredniemu tworzeniu dzieł w trakcie

VRecenzja Czy wiesz, jak całował Judasz?

Literatura grecka kojarzy się przede wszystkim z wielkimi filozofami i mitami, które zna każdy polski czytelnik. TO SIĘ Wszystko może jednak zmienić dzięki wydawnictwu Greckie Klimaty, które od tego roku publikuje dzieła współczesnych greckich pisarzy. Pierwsza jest książka Mairy Papathanasopoulou Judasz całował wspaniale, która w Grecji od lat jest bestsellerem. Historia wydaje się prosta: trzydziestoparoletnia Eleni, żona i matka dorastającego chłopaka, podejrzewa, że jej mąż Aleks ma romans. Szybko okazuje się, że te przypuszczenia są

VRecenzja Hołd oddany przeszłości

Sięgając po książkę Kronika pewnego miasta, nie należy spodziewać się wzruszającej powieści, w której świat przedstawiony tworzą wymyśleni przez autora bohaterowie. Nie ma w tej opowieści także nic współczesnego, co mogłoby być wabikiem dla przeciętnego polskiego czytelnika. A jednak dzieło Pandelisa Prevelakisa wciąga każdego, kto tylko po tę książkę sięgnie.

f Sylwetka autora Pocieszny wykwintniś z Aten fot. Johanna Weber

gwywiad

Słowackie klimaty

fot. Petra Burzová

6

28 lutego – 2 marca poznańskie targi książki dla dzieci i młodzieży

słuszne i niewierny mężczyzna wyprowadza się z domu. Nagle całe życie kobiety, które do tej pory podporządkowane było rodzinie, rozpada się. Na pewnej stypie kobieta poznaje jednak przystojnego Nikitę… Opowieść o Eleni tylko na pozór jest prosta. Ukazanie przez autorkę rozdarcia Eleni między starym światem, w którym była wręcz niezauważana przez egoistycznego męża, a nowym, stworzonym przez Nikitę pozwala stawiać powieść Judasz całował wspaniale wyżej niż przeciętny romans dla niewymaga-

jącego czytelnika. Także wątek poświęcony relacji Eleni z dorastającym Takisem dodaje całej opowieści kolejne pole interpretacji, tym bardziej że wraz z rozwojem akcji ich kontakty ulegają przewartościowaniu. Najważniejszym przesłaniem powieści Mairy Papathanasopoulou nie jest wcale banalna fraza: „Na miłość nigdy nie jest za późno”, ale fakt, że zmiany prowadzące do poznania samego siebie nie są przywilejem jedynie krótkiej młodości.  Joanna Figarska

Najważniejszym bohaterem historii Prevelakisa jest samo miasto. Réthimno, rodzinna miejscowość autora, położona w północnej części Krety. Pisarz, będący narratorem całej historii, pokazuje czytelnikowi miasto takie, jakie zapamiętał z lat młodości, doskonale wplatając w fakty historyczne zasłyszane i przekazywane z pokolenia na pokolenie legendy. Prevelakis, tęskniący za „tamtym” Réthimnem, które w jego oczach przeżywało świetność do momentu jego wyjazdu na studia, zaprasza czytelnika do świata, który przestał istnieć. Od początku nawiązuje się więc intymna relacja narrator – czytelnik, w której obie strony ożywiają „nieistniejące” Réthimno – pisarz słowem, odbiorca wyobraźnią. Wznowienie Kroniki..., której pierwsze wydanie wyszło w latach 70. XX wieku, jest na polskim rynku wydarzeniem niemałym. Mamy bowiem do czynienia nie tylko z interesującą pozycją literacką (któż bowiem dzisiaj pisze prawdziwe kroniki?), lecz także okazję zetknąć się z narracyjnym kunsztem, coraz rzadziej spotykanym stylem zakochanego w odwiedzanym mieście podróżnika, który do opisywanej historii przemyca nie tylko fakty, lecz również zapachy, spojrzenia czy gesty, a także z wybitnym tłumaczeniem Janusza Strasburgera, którego dokładność i umiejętności doskonale oddają ducha przepełnionej tęsknotą za dawnymi czasami cudownej historii Prevelakisa. Kronika pewnego miasta ma w sobie coś z Barbarzyńcy w podróży Zbigniewa Herberta. W obu przypadkach czytelnika czeka niepowtarzalna podróż w świat sztuki, legend, a także literackiego kunsztu wielkiego pisarza.  Joanna Figarska


8

28 lutego – 2 marca poznańskie targi książki dla dzieci i młodzieży

greckie klimaty

gwywiad Wczoraj człowiek, dzisiaj pyłek fot. Lea Binzer

Grecka pisarka i reżyserka sztuk teatralnych Lena Kitsopoulou opowiada o ucieczce od rzeczywistości, obrazach wspomnień, dawnej Grecji i marzeniach pożeranych przez państwo w XXI wieku.

„(...) I ten przymus bycia szczęśliwym. Czy nie są przygnębione wszystkie te ludzkie istoty, które bezwiednie uświadomiły sobie, jak bardzo są przygnębione, i z zawrotną prędkością biegną jak najdalej od siebie samych i nazywają siebie zrównoważonymi?”

W kiblu rzeczywistości. „(…) te bzdury opowiadam teraz mojemu synowi, kiedy sadzam go na muszli, doszliśmy do tego etapu, że odstawiliśmy już nocnik i dlatego opowiadamy o dziurze, która prowadzi do jeziora, i zaczynamy całą historię, która ciągnie się w nieskończoność. Facet w czerwonej dżokejce nazywa się Mark i szykuje się do zawodów olimpijskich w wioślarstwie, jego żoną jest Susan, mieszkają w czerwonym domku po drugiej stronie jeziora, gdzie, w czasie gdy Mark trenuje, Susan szykuje śniadanie z jajkami, rogalikami i serowymi chrupkami”. (Dziura, ze zbioru opowiadań Nietoperze)

/W jaki sposób ktoś może uciec od rzeczywistości? Czy wszystko nie staje się trudniejsze, kiedy ucieka się choćby na chwilę?/ Lena Kitsopoulou: Istnieją sposoby, żeby uciec. Istnieją narkotyki. Istnieje alkohol. Istnieje też bardzo łatwy sposób na wykreowanie własnej rzeczywistości. Robisz dokładnie coś przeciwnego niż to, co społeczeństwo uznaje za normalne. Nie podążasz za modą, nie obracasz się w towarzystwie większym niż trzy, cztery osoby, nie czytasz horoskopów, nie oglądasz telewizji,

reklama

nie wierzysz, że świat się zmieni, cieszysz się swoim prawem do bezczynności, nie walczysz o to, by dowieść, że jesteś kimś ważnym, tego typu rzeczy. /A pani w jaki sposób od niej ucieka?/ Wybieram towarzystwo osób, które nie mają wieku. Wybieram pracę, w której toczę dialog z martwymi. Jak tylko mogę, staram się być wdzięczną sobie samej. Nie zawsze mi to wychodzi i często spadam w otchłań Tartaru. Ciotki. Jak jasne cukiernie „Wujkowie i ciotki znowu nabierają kształtów w głębi drogi, kiedy zbliżają się w naszą stronę. Jak jasne cukiernie. Która rozwałkuje jutro ciasto filo, która przyrządzi faszerowane pomidory. »Dzisiaj zarżnęłam koguta«. »Pojawiły się już figi«. »Mnie złapał jakiś świąd z rana«”. (Nietoperze, ze zbioru opowiadań Nietoperze)

/Jak ważne są dzisiaj dla człowieka obrazy, wspomnienia wujostwa, sąsiedztwa, wsi? Albo odwrotnie, co traci człowiek, który nie dorastał pośród takich obrazów?/ W zasadzie dzieciństwo to azyl i skarb. Przenika życie do cna, bez żadnych filtrów. Dlatego nieszczęśliwy jest ten, komu wyrządzono krzywdę w dzieciństwie. Wieś i obrazy dawnej Grecji mają swoją piękną prostotę i naiwność, brak pośpiechu, spokojny sposób mierzenia się ze śmiercią. Te społeczności były znacznie bliżej natury, stopy tamtejszych ludzi stąpały po ziemi, ich oczy oglądały horyzont i zjawiska pogodowe, ich zmysły rozpoznawały wiatry, natura miała nad nimi znaczną przewagę i to nieświadomie ich uspokajało. I ten przymus bycia szczęśliwym „Czy nie są przygnębione wszystkie te ludzkie istoty, które bezwiednie uświadomiły sobie, jak bardzo są przygnębione, i z zawrotną prędkością biegną jak najdalej od siebie samych i nazywają siebie zrównoważonymi ludźmi? Czy to ja jestem przygnębiona, która zdecydowałam się nie biec

daleko i po prostu przycupnęłam sobie na środeczku, czekając na to, co się wydarzy?”. (Deprecha, ze zbioru opowiadań Bezkresne drogi)

/Czy istnieje przymus bycia szczęśliwym? Można zaprzeczać przed samym sobą, że nie wszystko u ciebie w porządku?/ Oczywiście, że jest taki przymus. Wierzę, że człowiek nie może być szczęśliwy. Być może jedynym rzeczywistym szczęściem jest wiedza, która zawiera w sobie także nieszczęście. /Czym jest dla ciebie równowaga?/ Żeby nie mieć na to odpowiedzi. Żeby nie tworzyć cytatów. Żeby nie wiedzieć, co jest dobre, a co złe. Żeby móc ponieść klęskę. Żeby umierać, zastanawiając się. /Czy miłość naprawdę jest symptomem depresji?/ Jest czymś w rodzaju upojenia. Tak jak mówimy: „Dzisiaj chcę się urżnąć”. Potrzebą ucieczki. Wczoraj człowiek, dzisiaj pyłek „(…) i nieszczęsna ciocia upadła na ziemię, zakrwawiona i zmasakrowana, i zmarła tego lata 1989 roku. Pochowałam ją na naszym wiejskim cmentarzu, i od razu po tym zdymisjonowałam z funkcji człowieka. Miałam ich dosyć, męczyły mnie ich nadzieje. Zdymisjonowałam i stałam się pyłkiem. Na dywanie. Zostałam na wsi, ponieważ kochałam moją wieś, ale jako pyłek”. (Wiosna z krwi, ze zbioru opowiadań Bezkresne drogi)

/Kiedy ktoś rezygnuje z samego siebie?/ Chyba kiedy umiera. A jest wielu takich, którzy umarli i o tym nie wiedzą. Umierasz. Codziennie. W jakiś sposób „Popełnił samobójstwo w bardzo spokojny sposób. Włożył szlafrok, parę kapci, przygotował średnio słodzoną kawę po grecku, położył ją na nocnej szafce obok swojej poduszki, dokładnie pod lampką nocną, i zażył wszystkie tabletki, jedna po drugiej, popijając małymi łykami greckiej kawy”. (Przepaść, ze zbioru opowiadań Nietoperze)

Wywiad ze strony: http://www.lifo.gr/team/fyllosies/29328,

 tłum. Alicja Biaduń

f Sylwetka autora „Wybieram skandal, dobry człowieku” Lena Kitsopoulou w wolnych chwilach projektuje biżuterię, można ją też spotkać w jednej z knajpek na Santorini, gdzie przy akompaniamencie buzuki śpiewa stare miejskie pieśni, czyli rempetika.

Na początku był teatr, a dokładniej studia na Wydziale Sztuki Teatralnej. Sławę przyniósł jej film Dimitrisa Athanitisa No Sympathy for the Devil, w którym za odważną rolę „plastikowej Eurydyki” otrzymała nagrodę dla najlepszej aktorki na MFF w Salonikach. Zanim rozpoczęła się jej przygoda z pisaniem, była znana w kręgach teatru – głównie z powodu skandalu wokół przedstawienia, w którym podważyła niemal święty wizerunek bohatera narodowego Athanasiosa Diakosa. Mimo że pisała od dawna, nigdy nie planowała niczego wydać. Już pierwsza książka pt. Nietoperze przyniosła jej prestiżową nagrodę Debiutu Roku 2006, przyznawaną przez greckie czasopismo „Diavazo” (po gr. czytam). W następnych latach ukazały się jeszcze Bezkresne drogi i sztuka teatralna M.A.R.Y.Ś.K.A. W tym czasie pisarka ponownie znalazła się w medialnym oku cyklonu, tym razem z powodu tekstu opublikowanego w gazecie „Wolna Prasa”, w którym brutalnie obnażyła problem rasizmu panującego wśród Greków. Chociaż momentami marzy, żeby być zwykłą piosenkarką, która podróżuje po świecie, śpiewa i nikt nie wie, kim jest, to na pytanie, którą ze wszystkich zajmujących ją artystycznie dziedzin wybrałaby, gdyby ktoś przystawił jej pistolet do skroni, odpowiada żartobliwie, że skandal.  Alicja Biaduń


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.