Czas mosiny nr 1(14) 2015 r

Page 1

Czas Mosiny 1 (14) listopad 2015

Nowe władze Stowarzyszenia Małgorzata Kaptur 6 listopada odbyło się XVI Walne Zgromadzenie Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Ziemi Mosińskiej, na którym zostały wybrane nowe władze na kadencję 2015-2017. Nowym prezesem Stowarzyszenia został Maciej Radowicz. Maciej Radowicz – nowy, prezes naszego Stowarzyszenia - to rodowity mosinianin. Jest absolwentem Politechniki Poznańskiej o specjalności automatyka przemysłowa oraz studium podyplomowego z zakresu teleelektroniki. Doświadczenie zawodowe zdobywał pracując w Przemysłowym Instytucie Maszyn Rolniczych w Poznaniu Zakładzie Aparatury Badawczej i Pomiarów jako konstruktor. W zakładzie tym zdobył tytuł Rzeczoznawcy Zespołu Stowarzyszenia Inżynierów Mechaników Polskich w Poznaniu w zakresie pomiarów wielkości nieelektrycznych. Jako konstruktor pracował również w Zakładzie Aparatury Radiospektroskopowej w Polskiej Akademii Nauk w Poznaniu. Od 1988 r. do chwili obecnej jest prezesem firmy P.P.H. ELCOM Sp. z o.o. w branży zabezpieczeń technicznych. Prowadzi ja wspólnie z synem Robertem. Jego hobby to turystyka, wędkarstwo i sport. Walne Zgromadzenie wybrało nowy zarząd w składzie: 1. Maciej Radowicz – prezes 2. Wojciech Konieczny – wiceprezes 3. Jacek Szeszuła – skarbnik 4. Małgorzata Rajkowska – sekretarz Komisja rewizyjna: – Jan Marciniak – przewodniczący – Zdzisław Mikołajczak – Barbara Koralewska Stowarzyszenie na Rzecz Rozwoju Ziemi Mosińskiej powstało w 2004 r. Członkami komitetu założycielskiego byli: Ryszard Małecki (zm. w 2005), Jan Kałuziński (zm. w 2013), Stanisław Buczkowski, Bogusław Kapczyński, Barbara Koralewska, Witold Kordylewski, Jan Marciniak, Zdzisław Mikołajczak, Jacek Murkowski, Witold Niedzielski, Hubert Prałat, Marian Strenk (zm. w 2009), Wojciech Szlagowski, Zbigniew Teodorczyk, Waldemar Wiązek, Zygmunt Wilchelm, Witold Wilhelm. Pierwszym prezesem Stowarzyszenia był Ryszard Małecki – przedsiębiorca, działacz społeczny i wielki filantrop. Po jego śmierci funkcję prezesa do 2011 pełnił Jan Marciniak. Przez dwie kolejne kadencje prezesem był Wojciech Konieczny. Ryszard Małecki w wywiadzie do pierwszego numeru Kuriera Mosińskiego powiedział: Stowarzyszenie będzie podejmować działania na rzecz społeczeństwa obywatelskiego, promować walory kulturowe i turystyczne mosińskiej gminy oraz kultywować tradycję regionalną. Ważnym elementem działalności jest również aktywizacja i rozwój lokalnej przedsiębiorczości, tak na rynku krajowym, jak i w Unii Europejskiej. Ponadto – współtworzenie polityki lokalnej i udział w strukturach samorządu terytorialnego. Stowarzyszenie zawsze posiadało znaczącą reprezentację w Radzie Miejskiej. W wyborach samorządowych w 2014 r. mieszkańcy naszej gminy wybrali na burmistrza Jerzego Rysia kandydata Komitetu Wyborczego Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Ziemi Mosińskiej. W Radzie Miejskiej zasiada 4 radnych członków Stowarzyszenia – Marian Jabłoński, Małgorzata Kaptur, Łukasz Kasprowicz i Małgorzata Rajkowska. Członek naszego Stowarzyszenia, Jacek Szeszuła, jest radnym Powiatu Poznańskiego.

16 listopada 2014 r. miały miejsce wybory samorządowe. Po raz pierwszy radni zostali wybrani w okręgach jednomandatowych. W I turze wyborów na burmistrza uczestniczyło 6 kandydatów. Faworyt wyborów, Waldemar Krzyżanowski, uzyskał 27% poparcia, Jerzy Ryś 22%, Przemysław Mieloch 20%, Jerzy Falbierski otrzymał 14% głosów, Małgorzata Twardowska 11%, a Tomasz Fabisiak 6%. W II turze wyborów mieszkańcy naszej gminy postawili na zmianę i z dużą przewagą wygrał Jerzy Ryś startujący z Komitetu Wyborczego Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Ziemi Mosińskiej. Otrzymał 73% głosów. 9 grudnia 2014 r. Jerzy Ryś złożył ślubowanie, a następnego dnia rozpoczął pracę w urzędzie. Rocznica to dobry moment, by podsumować początek kadencji i porozmawiać o planach na najbliższy rok. Burmistrz Jerzy Ryś w rozmowie z M. Kaptur (str. 2 i 3) opowiedział o tym jak wygląda jego dzień, o tym, co było dla niego najtrudniejsze po objęciu urzędu, jak układa się jego współpraca z zastępcą P. Mielochem, co sądzi o działalności radnych, z czym przychodzą do niego mieszkańcy, jak sobie wyobraża przyszłość naszej gminy… (RED)

30 listopada 2014 r. Wieczór wyborczy.

Fot. Maciej Radowicz


Czas Mosiny 1 (14) listopad 2015

Rozwinąć, ale nie Z Burmistrzem Gminy Mosina rozmawia Małgorzata Kaptur Mija rok od czasu wyborów i objęcia przez Pana urzędu. 73% mieszkańców biorących udział w wyborach oddało głos na Pana. Decyzja wyborców mnie cieszy i zobowiązuje do wypełnienia wyborczych deklaracji. Chciałbym jeszcze raz podziękować za tak wielkie zaufanie i zapewnić, że zrobię wszystko, by tego zaufania nie zawieść. Mam świadomość, że zadanie to jest bardzo trudne, gdyż oczekiwania mieszkańców są często ze sobą sprzeczne. Jak wygląda Pana dzień? Dzień rozpoczynam pomiędzy 6:15 a 6:30, zaś spać kładę się o północy lub później. Pracę najczęściej kończę wieczorem i to niemal codziennie. Poza przeglądaniem i podpisywaniem stert dokumentów spotykam się z mieszkańcami, inwestorami, uczestniczę w posiedzeniach komisji, sesjach, zebraniach wiejskich, zebraniach różnych stowarzyszeń, w różnych spotkaniach roboczych w Starostwie Poznańskim, w Zarządzie Dróg Powiatowych itd. Uczestniczę też w wielu różnorodnych uroczystościach i ważnych dla gminy wydarzeniach. Razem z pracownikami referatu inwestycji wizytuję place

Szeroko na Wąskiej.

budów, uczestniczę w zebraniach roboczych kierowników budów oraz w odprawach organizowanych dla nich i inspektorów nadzoru. Pracownikom inwestycji pokazuję jak należy rozmawiać z wykonawcami i jak asertywnie egzekwować wszystkie zapisy umów. Czasami zabieram pracę do domu. Bywa, iż w weekendy wspólnie z moim zastępcą panem Przemysławem Mielochem wyjeżdżamy w teren, by obejrzeć miejsca w gminie, których stan chcemy ocenić osobiście. Często sprawdzamy różne za-

kamarki Czapur, Daszewic, czy innych miejscowości. Bywa, iż jest to też krótki spacer po lesie podczas którego staramy się na bieżąco przedyskutować ważne dla gminy sprawy. Wówczas też wymieniamy się informacjami z działalności podległych sobie referatów. Burmistrz Mieloch zajmuje się między innymi planowaniem przestrzennym, geodezją, oświatą, ja inwestycjami, mieniem komunalnym, obsługą prawną, bezpieczeństwem gminy i pozostałymi referatami. Rozmawiamy nie tylko o sprawach bieżących, lecz także wspólnie ustalamy strategię działań na przyszłość. Miło słyszeć, że współpraca z zastępcą układa się dobrze… Tak, nasza współpraca jest naprawdę bardzo dobra. W czasie kampanii wyborczej padła deklaracja, że burmistrz będzie miał tylko jednego zastępcę. Jak ten pomysł ocenia Pan po roku pracy? Był to dobry wybór. Burmistrz i zastępca muszą mieć możliwość zastępowania się w najważniejszych kwestiach. Przy strukturze składającej się z trzech burmistrzów znakomita część czasu była by przeznaczona na wymia-

Z archiwum MOK

nę niezbędnych informacji. Także prawdopodobieństwo pomyłek jest wtedy większe. Przy dwóch burmistrzach istnieje lepszy przepływ informacji, a poza tym powstają konkretne oszczędności finansowe dla gminy. Za wynagrodzenie drugiego zastępcy można wybudować dodatkowe kilkaset metrów chodnika. Dążę do tego, by coraz szerszy zakres obowiązków przejmowali kierownicy referatów i sekretarz gminy. Dobrze zorganizowany urząd, dobrze zorganizowana praca oraz jasne procedury dają wię-

cej korzyści aniżeli dodatkowe stanowisko zastępcy burmistrza. Z moim zastępcą zmierzamy do uporządkowania wielu spraw organizacyjnych w gminie w taki sposób, aby zmniejszyć liczbę problemów, z jakimi jak do tej pory mieliśmy do czynienia… Czyli po objęciu urzędu zauważył pan pewne problemy, których istnienia pan nie podejrzewał? Tak, zauważyłem takie problemy. Już pierwszego dnia kierowania urzędem zauważyłem występowanie braków wynikających zarówno z drobnych mankamentów struktury organizacyjnej jak i z częściowego braku działania procedur w komunikacji pomiędzy referatami lub niekiedy braku takich procedur. Funkcjonujemy w czasach coraz większego paraliżu wielu organizacji. Jego głównym sprawcą nie jest jedynie wszechobecny na całym świecie kryzys, ale również nieprawidłowa struktura organizacyjna, zły podział kompetencji i odpowiedzialności, a także pionowa hierarchia. Temu niekorzystnemu zjawisku zapobiega tzw „kładka Fayola” czyli sposób kontaktu w hierarchicznej strukturze organizacyjnej polegający na upoważnieniu pracowników różnych referatów do komunikowania się między sobą w sprawach mniejszej oraz średniej wagi, taktycznych jak i operacyjnych. Taka formuła komunikacji wewnątrz struktury urzędu pozwala pracownikom, poprzez uczynienie ich odpowiedzialnymi za projekt (zadanie) poczuć się doceniony-

mi, co motywuje i zachęca ich do pracy. Sprzyja to kreatywności, a w praktyce uczy skutecznego formułowania informacji i zarządzania wiedzą. Większość spraw, które się toczą w urzędzie ma związek z mieniem, które posiadamy i które tworzymy z podatków – drogi, chodniki, ścieżki rowerowe, place zabaw, boiska, szkoły, przedszkola, oświetlenie, odwodnienie. To tematyka, która ciągle przewija się podczas dyskusji publicznych. Na kanwie tego toczy się znaczna część działań urzędu. Kilka referatów jest ze sobą w tych sprawach ściśle powiązanych - referat planowania przestrzennego, inwestycji, mienia komunalnego, środowiska. Nieprawidłowości w komunikacji poziomej (pomiędzy referatami) sprawiały, że z tego powodu dochodziło do niepotrzebnych zaburzeń w realizacji zadań urzędu. Co dla pana w trakcie tego roku było najtrudniejsze? Do najtrudniejszych zadań należą sprawy organizacyjne. Moim pierwszoplanowym zadaniem stało się utworzenie sprawnie działającej grupy. Wprowadziłem zwyczaj cotygodniowych spotkań z kierownikami referatów. Spotkania nasze odbywają się w każdy wtorek o 8.15. W pierwszy wtorek miesiąca odbywa się spotkanie wszystkich kierowników, w pozostałe wtorki spotykają się kierownicy referatów „flagowych”: inwestycji, mienia, planowania, geodezji, ochrony środowiska. To najwyższe maszty naszego okrętu. Spotkania

trwają 1-2 godziny. Jest to okazja, by wspólnie zastanowić się nad rozwiązaniami dla trudnych, bardziej skomplikowanych spraw, w których zaangażowanych jest kilka referatów. To sposób na zmniejszenie możliwych do popełnienia pomyłek. To sposób na budowę silnych powiązań poziomych w istniejącej strukturze zarządzania urzędem. Podczas spotkań ma miejsce intensywna wymiana zdań pomiędzy kierownikami referatów. Dla mnie jest to ogromna szansa na poznawanie kompetencji kierowniczych moich podwładnych. To rozwiązanie jest bardzo proste i doskonale funkcjonuje w większości firm. Czy planuje pan jeszcze jakieś ruchy kadrowe – zwalnianie, zatrudnianie? Jedno i drugie. Reorganizacja urzędu to także sprawy kadrowe. Mam świadomość tego, że skuteczność każdej organizacji w dużej mierze zależy od jej organizacji jak i od kompetencji pracowników oraz struktury zatrudnienia w organizacji. Co dla Pana w tym roku jest sukcesem? Wszyscy czekają na sukces, który będzie pomnikiem – wybudowałem wspaniałą drogę, wybudowałem wspaniałą halę sportową itd. My niestety nie jesteśmy w tej dobrej sytuacji, ponieważ środki, którymi dysponujemy, nie dają nam tej możliwości, by ten sukces w krótkim czasie można było wykuć. Dla nas sukcesem jest dobre rozpoznanie sytuacji i zdefiniowanie warunków brze-


Czas Mosiny 1 (14) listopad 2015

zepsuć gowych. To są sprawy związane ze strategią. Rozwiązujemy problemy związane z teraźniejszością, ale cały czas planujemy przyszłość. Na debacie mój zastępca pan Przemysław Mieloch przedstawił nasze rozumienie tych spraw na terenie gminy. Pomału zaczyna nam brakować sposobów na utrzymanie budżetu na takim poziomie, jaki zapewniałby gminie stały rozwój. Wydatki bieżące są bardzo wysokie – między 70 a 80 mln. To jest potężna kwota. Budżet stoi w miejscu. Nie mieliśmy konceptu, jak go poprawić, żeby uzyskać większą kwotę na realizację zadań inwestycyjnych. Doszliśmy do wniosku, że są trzy etapy (podstawowe kroki) rozwoju naszej gminy, które trzeba brać pod uwagę myśląc o przyszłości a nawet o teraźniejszości. Jest to rozwój budownictwa mieszkaniowego, rozwój aktywizacji gospodarczej, a na koniec rozwój turystyki, rekreacji, sportu, czyli tych działań związanych z wyjątkowością naszego krajobrazu i naszych zasobów środowiskowych. Osobiście przewiduję, że gmina w przyszłości będzie rozwijała się właśnie w oparciu o ten trzeci krok. Czy nie uważa Pan, że jeżeli rozwiniemy maksymalnie budownictwo mieszkaniowe, zwiększymy aktywność gospodarczą, powstanie na naszym terenie spora liczba firm, to atrakcyjność turystyczna naszej gminy się zmniejszy? Nie sądzę, ponieważ my de facto nie posiadamy zbyt dużo wolnego terenu przeznaczonego pod budownictwo mieszkaniowe i działalność gospodarczą. To są niewielkie enklawy poprzedzielane gruntami rolnymi… ponadto nie możemy patrzeć na nasze zasoby w oderwaniu od istniejącej

mapy drogowej w gminie. W dużej mierze to drogi, ich klasa, jakość i dostępność w połączeniu z istniejącą infrastrukturą podziemną determinują nasze możliwości w zakresie rozwoju tych dwóch dziedzin. Hossa w budownictwie jest krótka. Po jej zaniku trzeba przeznaczyć niemałe środki na realizację inwestycji towarzyszących dla terenów przeznaczonych na budownictwo mieszkaniowe. W tym samym czasie należy uruchomić tereny aktywizacji gospodarczej z której dochody będą zasilały wszystkie prace przygotowawcze do przygotowania terenów pod działalność turystyczną, rekreacyjną i sportową. Znawcy tematu mówią: „macie piękne tereny, macie cudowne miejsce, ale jeżeli nastawiacie się, że nagle turystyka stanie się podstawą waszej gospodarki, to jesteście w błędzie, bo ten proces jest najdłuższym i najdroższym wśród trzech wymienionych”. Zdajemy sobie sprawę, że możemy też zepsuć całą przestrzeń w taki sposób, że będzie ona nieatrakcyjna dla tego inwestora ostatecznego, który powinien być tym wiodącym przez całe lata. Naszym wspólnym zadaniem powinno być to, aby gminę rozwinąć, ale by przy okazji jej nie zepsuć. Tak właśnie chcielibyśmy zrobić – rozwinąć gminę, ale jej nie zepsuć. Na 2016 r. zaplanowaliście Państwo 16,5 mln zł na inwestycje. Dużo, ale środki są rozproszone. Przystępujemy do projektowania kompleksu, w skład którego wejdzie basen, strzelnica i skatepark, planujemy rozpocząć budowę dużej hali sportowej, niewiele zostało na szkołę w Czapurach. To inwestycje kapitałochłonne. Czy wystarczy nam środków, by te

Burmistrz Jerzy Ryś Przewodniczący Zgromadzenia Związku Międzygminnego „Schronisko dla Zwierząt” na uroczystym otwarciu schroniska w Skałowie. Fot. P. Kubiak

Posiedzenie Komisji Inwestycji, Mienia Komunalnego i Ładu Przestrzennego. Od lewej radni: Zbigniew Grygier i Tomasz Łukowiak. Fot. M.Kaptur

zamierzenia zrealizować? Te inwestycje są konieczne. Jeśli mamy być atrakcyjni i chcemy przyciągać turystów musimy inwestować w infrastrukturę, która naszą atrakcyjność zwiększy. Planujemy rozpocząć w przyszłym roku budowę profesjonalnej, pełnowymiarowej hali sportowej przy ulicy Krasickiego w Mosinie, która będzie służyć nie tylko uczniom szkoły, ale wszystkim mieszkańcom. Chcemy w przyszłości organizować w niej duże imprezy sportowe. Niektóre z inwestycji w samym założeniu pomyślane są w taki sposób, by można je było realizować cząstkowo. Do takich należy wymieniony przez Panią kompleks rekreacyjno-sportowy zlokalizowany pomiędzy ulicami: Strzelecką i Leszczyńską. Jeszcze nie wiemy jak będzie realizowane finansowanie rozbudowy szkoły w Czapurach. Jeżeli nie zyskamy inwestora, to będziemy musieli liczyć na siebie. Na wszystkie te inwestycje będziemy starali się zdobyć także wszelkie możliwe środki zewnętrzne. Z czym przychodzą do Pana mieszkańcy? Przekrój spraw, z którymi przychodzą do nas mieszkańcy jest naprawdę bardzo różny. Z punktu widzenia mieszkańca wszystkie one są bardzo ważne i wymagające pilnego załatwienia. Wśród nich są sprawy o charakterze socjalnym i socjalno-bytowym, sprawy zasiłków i mieszkań socjalnych, sprawy dzieci i osób niepełnosprawnych, wnioski o umorzenie części bieżących lub zaległych podatków, wnioski o odstąpienie od czynności komorniczych. Są sprawy o zakup lub sprzedaż gruntów lub o ich dzierżawę. Bardzo często mieszkańcy występują o warunki zabudowy bądź ich zmianę. Są liczne zapytania o istniejące lub przygotowywane miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego, są zapytania o studium zagospodarowania przestrzennego dla gminy. Są liczne skargi związane z jakością dróg gminnych, są wnioski i skargi związane z oznakowaniem dróg w gminie, skargi na brak bezpiecznych przejść dla pieszych, na brak ścieżek rowe-

rowych, chodników. Po ostatnich wydarzeniach z 15 sierpnia mieszkańcy przychodzą z prośbą o zgody na wycinkę drzew zagrażających ich bezpieczeństwu i bezpieczeństwu ich domów. Są prośby o pomoc w dostarczeniu czystej wody pitnej do gospodarstw domowych – spotkaliśmy się z ciężkim przypadkiem skażenia nowej studni bakterią coli w Mieczewie. Mieszkańcy wywiercili studnię, ale woda nie nadaje się do spożycia, gdyż zawiera dużą ilość bakterii coli – ma to związek z nielegalnym wylewaniem ścieków. Ludzie wiedzą, kto wylewa ścieki na pola, ale nie chcą o tym informować władz bojąc się o swoje bezpieczeństwo. Sporadycznie przychodzą mieszkańcy z jakąś ciekawą inicjatywą. Ostatnio pojawiła się u mnie grupa 30 osób zainteresowana urządzeniem terenu pod potrzeby sportu motocrossowego. Podobne miejsce jest w Stęszewie. Uważam, że lepiej takie miejsce znaleźć u nas niż przymykać oczy na problem niszczenia lasów, obszarów Natura 2000, rezerwatów przyrody (np. Rezerwat Goździka Sinego), osiedlowych dróg gruntowych, łąk nadwarciańskich itd. Liczę na to, ze z grupą tych i innych zainteresowanych osób problem ten uda się załatwić. W podobnym duchu działamy wspólnie z grupą wędkarzy rozwiązując sprawę parkingu oraz nielegalnego wjazdu na tereny nadwarciańskich łąk w Rogalinku. Spraw, które trafiają do mnie i do mojego zastępcy jest tak wiele, jak wiele jest spraw trudnych, z którymi nasi mieszkańcy się zmagają. To bardzo długa lista, dlatego z góry przepraszam, jeśli wśród wymienionych nie wyliczyłem wszystkich. Jest to po prostu niemożliwe. Jak Pan ocenia współpracę z Radą Miejską? Osobiście uważam, że praca z Radą i Radnymi układa się nam dobrze. Radni poprzez zapytania i wnioski przedkładają nam do rozpatrzenia sprawy ważne z punktu widzenia mieszkańców. Zebrane przez radnych pytania działają jak sprzężenie zwrotne w procesie zarządzania gminą.

To element kontroli tego procesu bez którego nie było by mowy o sprawnym zarządzaniu. To proces pożyteczny i konieczny. Jestem pozytywnie zaskoczony intensywnością prac komisji Rady Miejskiej. Dotyczy to zarówno rozległości tematycznej przedstawianej i dyskutowanej na komisjach jak i zaangażowania radnych. To dobrze świadczy o pracy całej Rady Miejskiej i stanowi dobry przyczynek do skutecznego i sprawnego wykonywania roli władzy uchwałodawczej przez Radę. Odbywają się regularne spotkania Przewodniczącej Rady z Burmistrzem poprzedzające każdą sesję. W sprawach ważnych do takich spotkań dochodzi także poza wyznaczonym czasem. Rada się rozwija. W organizacji swej pracy sięga po nowoczesne środki audio-wizualne, próbuje korzystać z dobrodziejstw związanych z rozwojem oprogramowania służącego usprawnieniu pracy Rady w szczególności podczas sesji. Organizowanych jest wiele komisji wyjazdowych co czyni je bardziej skutecznymi. Rada jest autentyczna poprzez reprezentacyjną rolę jaką wypełniają radni w odniesieniu do swoich wyborców. Dzięki tej reprezentacji zarówno podczas prac komisji Rady jak i podczas sesji ścierają się poglądy będące reprezentacją głosów poszczególnych mieszkańców lub ich grup, także przeróżnych potencjalnych inwestorów. Co Pan robi w czasie wolnym od pracy zawodowej? Czasu wolnego mam bardzo mało. Gdy zdarzy się jakaś wolna chwila, poświęcam ją rodzinie. Rodzina jest wyrozumiała, jednak mój pies bezwzględnie egzekwuje swoje prawa. Szczerze powiedziawszy swój wolny czas w dużej mierze także poświęcam gminie. Nawet wybierając się na spacer, czy w odwiedziny do kogoś spoza naszej gminy wciąż myślę o miejscu i ludziach dla których wykonuje tę służbę. Inne gminy i toczące się w nich sprawy służą mi za punkt odniesienia do szukania rozwiązań możliwych do zastosowania w Gminie Mosina. Coraz rzadziej mam czas na fotografię...


Czas Mosiny 1 (14) listopad 2015

25 lat samorządności w Mosinie Małgorzata Kaptur Na uroczystej sesji Rady Miejskiej w dniu 22 maja 2015 r. obchodziliśmy 25 rocznicę pierwszych wolnych wyborów do samorządu. 19 czerwca odbyła się debata z udziałem byłych samorządowców. W dniu 8 marca 1990 roku Sejm RP uchwalił ustawę o samorządzie terytorialnym. Ustawa ta nadała gminie osobowość prawną a jej mieszkańcy z mocy prawa tworzą odtąd wspólnotę samorządową. Odrodzenie samorządu zarówno w Polsce jak i w naszej gminie zawdzięczamy ludziom o solidarnościowych korzeniach. Ich bezkompromisowość, odwaga i konsekwencja w działaniu zaowocowała zwycięstwem w wyborach do rad gmin 27 maja 1990 roku. Od tego dnia funkcjonuje demokratyczny samorząd z pełną autonomią, umożliwiający rozwiązywanie problemów zgodnie z potrzebami i oczekiwaniami lokalnej społeczności. W latach 1990-2015 mandat radnego Rady Miejskiej w Mosinie pełniło 108 osób: 81 mężczyzn i 27 kobiet (25%).

skiej w Mosinie V kadencji (2006-2010), wiceprzewodniczący Rady II i VI kadencji, radny Rady Powiatu w latach 1998 - 2002 i w obecnej kadencji, radny Wielkopolskiego Sejmiku Samorządowego w latach 1994 - 1998, pomysłodawca i kawaler Medalu Rzeczypospolitej Mosińskiej. Przemysław Pniewski - zastępca burmistrza w latach 2006 –2011, przewodniczący Rady Miejskiej III i IV kadencji, radny I, II, III i IV kadencji. Stanisław Barć - zastępca burmistrza w II kadencji, członek Zarządu w I i II kadencji, radny I, II, III i IV kadencji (1990 – 2002) Małgorzata Twardowska – wiceprzewodnicząca Rady V kadencji, radna III, IV, V, VI kadencji (1998 – 2014).

Rada Miejska w Mosinie II kadencji (1994-1998): Piotr Adamczyk, Zofia Andrys, Stanisław Barć, Piotr Buczkowski, Bożena Dehmel, Roman Dominiak, Józef Gonera, Roman Jabłecki, Jan Kałuziński, Barbara Koralewska, Jan Marciniak, Grzegorz Ograbek, Tadeusz Olejniczak, Elżbieta Olszak, Jerzy Pajzert, Przemysław Pniewski, Hubert Prałat, Jacek Rogalka, Bronisław Rozmiarek, Mariusz Siwecki, Włodzimierz Siwek, Mirosław Stawny, Marian Strenk, Jacek Szeszuła, Bronisław Sznura, Tadeusz Szponar, Genowefa Tomczak, Witold Wilhelm.

Jerzy Sławomir Falbierski – wiceprzewodniczący Rady IV kadencji, radny III, IV, V, VI kadencji (1998 – 2014). Tomasz Żak - wiceprzewodniczący Rady IV kadencji, radny III, IV, V, VI kadencji (1998 – 2014) 19.06.2015 - Debata samorządowa. Na zdjęciu od lewej: Bogusław Kapczyński, Ryszard Szejner, Bogdan Robakowski, Marek Ignaszewski.

Samorządowcy pełniący funkcje przez kilka kadencji: Jan Marciniak - członek Obywatelskiego Komitetu Samorządowego, sekretarz w I i II kadencji (1990-1998) zastępca burmistrza w III kadencji (1998-2002) radny I, II, V i VI kadencji (od 1990-1998 i od 2006-2014). Jacek Szeszuła - przewodniczący Rady Miej-

Ryszard Rybicki – radny III, IV, V, VI i VII kadencji (od 1998 r do chwili obecnej). Maria Krause – radna III, IV, V, VI kadencji (1998 – 2014), Jacek Rogalka – radny II, III, IV i VI kadencji. Barbara Czaińska – wiceprzewodnicząca Rady V kadencji, radna IV, V i VI kadencji (2002 – 2014) Danuta Białas – radna III, IV i V kadencji (1998 – 2010)

Radni Rady Miejskiej III kadencji (1998-2002): Piotr Adamczyk, Zofia Andrys, Stanisław Barć, Danuta Białas, Bożena Dehmel, Jerzy Falbierski, Józef Gonera, Czesław Jencz, Jan Kałuziński, Barbara Koralewska, Maria Krause, Halina Labrzycka-Jankiewicz, Hubert Prałat, Przemysław Pniewski, Bogdan Robakowski, Jacek Rogalka, Ryszard Rybicki, Włodzimierz Siwek, Marian Strenk, Eugeniusz Styła, Lechosław Szeszuła, Wojciech Szlagowski, Zbigniew Teodorczyk, Małgorzata Twardowska, Witold Wilhelm, Maria Witkowska, Tomasz Żak, Bożena Jakś do 18.08.1999, od 28.10.1999 - Roman Dominiak

SUW zmodernizowana Łukasz Kasprowicz We wrześniu miało miejsce uroczyste zakończenie, trwającej 5 lat, modernizacji Stacji Uzdatniania Wody w Mosinie. To oznacza nie tylko lepszą wodę, ale i dodatkowy dochód dla naszego budżetu To najdłuższa i najdroższa inwestycja poznańskiej spółki wodociągowej Aquanet. Modernizacja stacji uzdatniania wody przy ul. Czereśniowej w Mosinie trwała pięć lat i kosztowała 270 milionów złotych. – To jeden z nowocześniejszych obiektów tego typu w kraju – mówi prezes Aquanetu Paweł Chudziński. Jest przekonany, że nawet, gdy przyjdą nowe technologie, obiekt w Mosinie nadal będzie najbardziej bezpieczny. Modernizacja stacji uzdatniania była olbrzymim przedsięwzięciem. Wykonawca zużył między innymi trzy i pół tysiąca ton stali i 40 tysięcy metrów sześciennych

betonu. Realizacja wszystkich zadań w ramach modernizacji SUW była wyjątkowo trudna, bowiem wszystkie prace inwestycyjne odbywały się na czynnym obiekcie. Ani na chwilę nie można było zakłócić procesów uzdatniania i dostaw wody dla mieszkańców Poznania i okolic. Woda ze stacji uzdatniania w podpoznańskiej Mosinie płynie już do kranów mieszkańców aglomeracji od sierpnia. Proces wpuszczania nowej wody do rur trwał prawie pół roku. Teraz - jak zapewniają pracownicy spółki wodociągowej - woda ma lepszy smak i jest krystalicznie czysta.

Aquanet zachęca do picia wody z kranu. Oto kilka ciekawostek związanych z inwestycją: W trakcie trwającej ponad 5,5 roku inwestycji dostarczono na budowę 3,5 tys. ton stali zbrojeniowej, czyli tyle, ile waży 16 dreamlinerów. Zużyto 41 tys. m3 betonu, który wystarczyłby do postawienia ponad 1300 domów jednorodzinnych. Wykonano wykopy o łącznej wielkości boiska piłkarskiego, głębokiego na blisko 10 m, w które wbito 15 tys. m2 ścianek szczelnych. Długość ułożonych zewnętrznych sieci technologicznych i wodno-kanalizacyjnych odpowiada odległości z Mosiny

Stacja Uzdatniania Wody w Mosinie.

do Lubonia (11 km). A wybudowane na terenie modernizowanej stacji nowe drogi i chodniki zajmują obszar równy powierzchni poznańskiego Starego Rynku (2 ha). Uroczyste otwarcie nowo oddanej Stacji Uzdatnia Wody

Fot. z archiwum Aquanet

nastąpiło w dniu 21 września. Byli obecni tam samorządowcy, politycy, władze spółki oraz pracownicy Aquanetu. Zakończenie inwestycji to 6,7 mln zł. dochodu dla naszego budżetu z tytułu podatku od nieruchomości.


Czas Mosiny 1 (14) listopad 2015

Czy Mosina pamięta? Małgorzata Kaptur Co rok Rada Miasta Krakowa przysyła do przewodniczącego Rady Miejskiej w Mosinie znicz z napisem „Miasto Kraków pamięta” z prośbą o zapalenie go na grobie Edwarda Raczyńskiego – honorowego obywatela Miasta Krakowa. Władze Mosiny składają hołd Prezydentowi Edwardowi Raczyńskiemu dwa razy do roku – z okazji Święta Konstytucji 3 Maja i z okazji Święta Niepodległości. Wszyscy chlubimy się Rogalinem, nazywamy go perłą gminy, a jednak swej dumy z tego wyjątkowego miejsca nie łączymy z potrzebą jego ochrony, lub rozumiemy ją wybiórczo. 10 grudnia 2014 r. Wojewódzki Konserwator Zabytków wydał decyzję o wpisaniu do rejestru zabytków historycznego układu przestrzennego majątku ziemskiego Rogalin. Od tej decyzji odwołał się Burmistrz Gminy Mosina i kilkunastu mieszkańców Rogalina. Z uwagi na to Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego decyzją z dnia 30 października 2015 r. uchylił zaskarżoną decyzję w całości i przekazał ją do ponownego rozpatrzenia przez organ pierwszej instancji. Warto przypomnieć w tym miejscu, że: Edward hr. Raczyński ostatni męski przedstawiciel rogalińskiej linii Raczyńskich, mąż stanu, ambasador RP w Londynie i minister spraw zagranicznych podczas II wojny światowej, Prezydent RP na Uchodźstwie, zaraz po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, przy pełnej aprobacie córek, powołał

w 1990 r. Fundację im. Raczyńskich przy Muzeum Narodowym w Poznaniu. Zarejestrowana 20 XII 1991 r., dzień po stuletnich urodzinach Fundatora, fundacja została wyposażona przede wszystkim w ocalałe po wojnie i okresie komunizmu dzieła sztuki należące do kolekcji stworzonej przez ojca, Edwarda Aleksandra, liczącej ok. 450 obrazów i innych dzieł sztuki Galerii Rogalińskiej. W 1997 r. do fundacji przystąpili przedstawiciele obrzyckiej linii hrabiów Raczyńskich, wnosząc do niej kilka kolekcji. Fundacja im. Raczyńskich przy Muzeum Narodowym w Poznaniu, jedna z największych polskich fundacji rodzinnych, ma charakter wieczysty. Jej działalnością kieruje dziesięcioosobowy zarząd składający się z pracujących honorowo powierników. Skład zarządu: prof. Wojciech Suchocki – prezes, Mikołaj Pietraszak Dmowski- sekretarz, członkowie zarządu fundacji: Xawery Rey - następca fundatora (wnuk), Katarzyna Raczyńska przedstawiciel rodziny fundatora, Cecylia Rey, prof. Andrzej S. Ciechanowiecki – zmarł 2.11.2015 r., prof. Andrzej Rottermund, Michael Raczynski-Oppen, Andreas Magnus Raczynski, Zygmunt Tyszkiewicz. Zgodnie ze statutem fundacji, prezesem zarządu jest zawsze dyrektor Muzeum Narodowego w Poznaniu. Fundacja związana jest z muzeum nie tylko nazwą, ale przede wszystkim stałą i ścisłą kooperacją opartą na statucie oraz dwu wieloletnich umowach: depo-

zytu i współpracy. Zbiory należące do fundacji są stale eksponowane w pałacu w Rogalinie – oddziale MNP oraz w gmachu głównym muzeum w Poznaniu, gdzie tworzą trzon galerii. Obiekty należące do fundacji można oglądać także w innych oddziałach MNP oraz na wystawach czasowych w kraju i za granicą. W ten sposób fundacja realizuje swoje cele statutowe, określone, jak następuje: „ochrona i udostępnianie społeczeństwu polskiemu dzieł sztuki i innych zbiorów rodziny Raczyńskich, które zostały przekazane przez Fundatora na rzecz Fundacji, jak również innych zbiorów i zabytków związanych z rodziną Raczyńskich. W miarę posiadanych możliwości Fundacja zapewnia ochronę zabytków Wielkopolski i dba o ochronę przyrody i popularyzację krajobrazu historycznego, ze szczególnym uwzględnieniem Rogalina oraz innych okolic i miejscowości związanych z rodziną Raczyńskich. W ramach swej działalności Fundacja popularyzuje w kraju i za granicą zasługi rodu Raczyńskich dla kultury, nauki, przyrody i gospodarki narodowej”. Swoją misję fundacja realizuje także za pomocą należącej do niej spółki z o. o. „Majątek Rogalin”, prowadzącej działalność rolniczą w gospodarstwie dzierżawionym od Agencji Nieruchomości Rolnych; m. in. sprawuje opiekę nad otoczeniem pałacu w Rogalinie słynącym z urody krajobrazu i starych dębów. Na podstawie informacji ze strony www.fundacjaraczynskich.pl.

Planowanie przestrzenne w naszej gminie budzi wątpliwości Małgorzata Kaptur Grunty mają swoich właścicieli, ale przestrzeń, w której żyjemy jest nasza wspólna. Niestety niektóre rozstrzygnięcia planistyczne nie chronią należycie krajobrazu, a są takie, które bezpowrotnie niszczą naturalnie piękne miejsce, w którym żyjemy. Blisko 100 osób nie podziela pomysłu zawartego w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego dla terenów zabudowy usługowej w zieleni w Krosinku. Uważają, że planowana zabudowa jest zbyt wysoka i zbyt intensywna. Jeśli radni uchwalą ten plan, będzie mógł tam powstać budynek większy niż szpital w Puszczykowie, o wysokości 45 m i powierzchni 1500 m2 oraz inna zabudowa o wysokości 12 m. To przekracza skalę naszego miasteczka - twierdzi wiele osób, które złożyły uwagi do tego planu. Wielu przeciwników ma także pomysł ulokowania strefy aktywizacji gospodarczej mię-

dzy Świątnikami a Mieczewem. Odbyły się w tej sprawie dwie burzliwe dyskusje - w Mieczewie i w Świątnikach. Burmistrz uważa, że jest to dobra lokalizacja z uwagi na bliskość dróg krajowych, obrońcy tradycyjnego krajobrazu wskazują, że naruszy to ład przestrzenny, zaburzy harmonijnie ukształtowaną przestrzeń przyrodniczokulturową. Trasa z Rogalinka przez Rogalin do Kórnika to obszar o wyjątkowym potencjale turystycznym. Mieszkańcy Mieczewa wystosowali do Burmistrza Gminy Mosina list otwarty w tej sprawie. Burmistrz zaprosił mieszkańców na debatę, która odbyła się

23 września 2015 r. w Mosińskim Ośrodku Kultury. Jej celem było uświadomienie mieszkańcom sytuacji finansowej gminy, która zmusza do szukania tego typu rozwiązań. Nie przysparza chluby mosińskiemu planowaniu przestrzennemu Osiedle Leśne w Czapurach. Powstało tam już 800 domów i mieszkań bez miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Rozpoczyna się budowa kolejnych 138 mieszkań. Wkrótce będzie tam mieszkało 3 tys. osób. Drogi niedostosowane do wielkości osiedla, brak wystarczającej ilości miejsc postojowych, zaprzepaszczenie walorów doliny Głuszynki, do

Słuchacze studium podyplomowego PP w czasie prelekcji. Fot. Ł. Kasprowicz

której mieszkańcy praktycznie nie mają dostępu, brak przestrzeni publicznej, indywidualne szamba – to mankamenty widoczne dla każdego. Kolejnym przykładem nieprzemyślanych rozwiązań planistycznych jest Osiedla Królewskie w Mosinie przy ul. Strzeleckiej – domy szeregowe o szerokości 3,2 m z podziemnymi garażami z wyjazdem wprost na ścieżkę rowerową.

To właśnie takie rozwiązania wzbudziły zainteresowania słuchaczy podyplomowych studiów z planowania przestrzennego Politechniki Poznańskiej, którzy gościli w listopadzie w Mosińskim Ośrodku Kultury. Przyjechali do Mosiny w ramach zajęć terenowych. Tematem spotkania była ”Partycypacja społeczna w planowaniu przestrzennym” przygotowana przez autorkę niniejszego artykułu.


Czas Mosiny 1 (14) listopad 2015

Konferencja o pomnikach przyrody w Dymaczewie i w Rogalinie Piotr Wilanowski W dniach 4-6 listopada 2015 roku w Dymaczewie i w przypałacowym parku w Rogalinie odbyła się konferencja podsumowująca i prezentująca wyniki projektu „Weryfikacja i aktualizacja informacji przestrzennej i opisowej o pomnikach przyrody i użytkach ekologicznych na terenie Polski zgodnie z wytycznymi zawartymi w rozporządzeniu Ministra Środowiska w sprawie rejestru form ochrony przyrody.” Organizatorem konferencji była Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska i Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Głównym tematem był Centralny Rejestr Form Ochrony Przyrody dostępny w serwisie internetowym crfop.gdos.gov.pl, w którym można uzyskać informacje o walorach przyrodniczych poszczególnych form ochrony przyrody, o aktach prawnych, które zostały wydane

w jej sprawie, oraz o ochronie i sprawującym nad nią nadzór. Geoserwis Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, który jest częścią centralnego rejestru form ochrony przyrody, umożliwia poznanie dokładnej lokalizacji form ochrony przyrody, czyli: parków narodowych, rezerwatów przyrody, parków krajobrazowych, obszarów chronionego krajobrazu, obszarów Natura 2000, pomników przyrody, stanowi-

skach dokumentacyjnych, użytkach ekologicznych i zespołach przyrodniczo-krajobrazowych. Przedmiotem wielu wystąpień i ożywionej dyskusji były również następujące tematy: - dalsze losy drzew pomnikowych o walorach przyrodniczych i społecznych, - drzewa weterani pośród drzew pomnikowych i granice ochrony racjonalnej, - ochrona środowiska jako część zadań własnych gminy, - pomniki przyrody i użytki ekologiczne a ochrona różnorodności biologicznej, - kryteria wyznaczania pomników przyrody i użytków ekologicznych, - symptomy drzew niebezpiecznych,

Piotr Wilanowski w czasie konferencji.

Fot. crfop.gdos.gov.pl

- i wiele innych Za szczególnie istotne uznano stworzenie takich warunków dla ochrony przyrody by gminom, na terenie, których występują poszczególne formy ochrony to

się po prostu opłacało. Ważne by każdy obywatel podczas wyborów posiadał informację, nie tylko o zbawiennym wpływie przyrody na nasze życie, o czym dowiadujemy się w szkole, ale przede wszystkim o tym, że występowanie poszczególnych form ochrony na terenie jego gminy to źródło dodatkowych dochodów dla gminy. Wówczas każdy z nas będzie również materialnie zainteresowany ochroną przyrody w swoim otoczeniu a podczas kolejnych wyborów będziemy wybierać polityków dostrzegających ten problem i potrafiących go rozwiązać. Należy żałować, że na tak istotnym forum zabrakło reprezentantów naszego Urzędu Gminy. To ważne, by gminy bogate w różnorodne formy ochro-

Fot. Mikołaj Pietraszak-Dmowski

ny tak jak nasza (Wielkopolski Park Narodowy, Rogaliński Park Krajobrazowy, Obszary Natura 2000 w dyrektywie ptasiej i siedliskowej itp.) nie marnowały okazji do wpływania na korzystną zmianę odpowiednich uregulowań prawnych. Ostatniego dnia konferencji w przypałacowym parku w Rogalinie odbyła się studyjna wizyta, która była okazją do zobrazowania wcześniej omawianych tematów i zaprezentowania realizowanego tutaj programu ochrony. Dodatkowo uczestnikom konferencji zaprezentowano pokaz praktycznego wykonania zabiegów pielęgnacyjnych w koronach drzew technikami alpinistycznymi zorganizowany przez Wielkopolską Szkołę Arborystyki.

Psy pojechały do Skałowa W mosińskim przytulisku przebywało w ostatnich dniach 14 psów. Teraz pozostał jeden. Reszta pojechała do Skałowa w gminie Kostrzyn. 19 listopada nasze przytulisko odwiedził Dyrektor Biura Związku Międzygminnego „Schronisko dla Zwierząt – SCHRONISKO” w Skałowie, Paweł Kubiak, z pracownicą schroniska. W trakcie

Schronisko w Skałowie.

spotkania omówione zostały kwestie dotyczące temperamentów, przyzwyczajeń, zachowań, oraz możliwości adopcyjnych psów znajdujących się w schronisku. Powyższe umożliwiło podjęcie

Fot. Piotr Kubiak

decyzji w przedmiocie zakwalifikowania pierwszej grupy psów do przekazania ich do Skałowa. Cztery pierwsze psy pojechały do Skałowa 25.11.2015 r., kolejnych dziewięć psów pojedzie 27.11.2015 r. W przytulisku zostanie jeden pies, ponieważ „nie posiada uregulowanej sytuacji prawnej”. Przytulisko za budynkiem Straży Miejskiej przestanie istnieć. Kojce dla psów zostaną przeniesione na teren Zakładu Usług Komunalnych. To tam przez kilka dni będą przebywać odłowione zwierzęta zanim trafią do Skałowa. Gmina Mosina jest członkiem Międzygminnego Związku Schronisko, w skład którego wchodzi 11 gmin. Na utrzymanie psów w schronisku w Skałowie gmina Mosina będzie płaciła składkę w wysokości

Gminy członkowskie Związku Międzygminnego „Schronisko dla Zwierząt – SCHRONISKO” w Skałowie, gmina Kostrzyn

4,45 zł za jednego mieszkańca. Ponadto 277 tys. zł. zarezerwowano w budżecie na obsługę tymczasowego miejsca pobytu zwierząt (prowadzenie przytuliska dla psów, usługi weterynaryjne i koszty pełnienia całodobowego pogotowia ds. zwierząt dzikich i

domowych). Budowa kosztowała schroniska w Skałowie kosztowała ponad 9 mln zł. Udział gminy Mosina w tym zadaniu to 945 tys. zł. wpłacone w trzech kolejnych latach. Czy jest to dobre rozwiązanie, pokaże czas. (MK)


Czas Mosiny 1 (14) listopad 2015

Tędy przeszli Pieniądze dla firm wandale i młodych osób Na terenie naszej gminy często zdarzają się przypadki niszczenie placów zabaw, ławek, znaków drogowych, lamp, koszy na śmieci i innego mienia publicznego. Co roku, na usuwanie skutków działań wandali wydawane są dodatkowe środki finansowe, które mogłyby zostać przeznaczone na nowe obiekty. W 2014 r. za naprawianie znaków drogowych, wymianę zniszczonych koszy na śmieci, uzupełnianie wybitych szyb przystankowych zapłaciliśmy

ok. 150 tys. Usuwanie dzikich wysypisk kosztowało natomiast 30 tys. zł. Przyczyny wandalizmu są różnorakie, młodzi ludzie niszczą z nudów, ze złości, często próbują w ten sposób zaimponować rówieśnikom… Nie bądźmy obojętni wobec tego zjawiska. To marnowanie naszych wspólnych pieniędzy. Świadome niszczenie mienia zarówno publicznego jak i prywatnego podlega karze na podstawie kodeksu karnego lub kodeksu wykroczeń.

Jan Marciniak Weszła w życie nowelizacja ustawy o promocji zatrudnienia. W myśl nowych przepisów każdy przedsiębiorca, duży i mały, będzie mógł liczyć na ponad 26 tys. zł rocznego dofinansowania do wynagrodzenia nowo zatrudnionego bezrobotnego do 30. roku życia. Rząd przeznaczył na ten cel w 2016 r. 700 mln zł, które umożliwią stworzenie 30 tys. miejsc pracy. Dotacja z urzędów pracy pokryje koszt wypłaty minimalnego wynagrodzenia takiemu

pracownikowi. Przedsiębiorca przez 12 miesięcy będzie dostawał z pośredniaka ponad dwa tysiące miesięcznie, na wypłatę pensji i składki ZUS. Przedsiębiorcy będą zobowiązani do zagwarantowania zatrudnienia w pełnym wymiarze czasu pracy skierowanej osoby bezrobotnej przez łączny okres 24 miesięcy. Celem nowych przepisów jest ułatwienie wejścia na rynek pracy młodym ludziom. Nie ma przeszkód, aby na dotowanych etatach były zatrudniane osoby,

które do tej pory odbywały u przedsiębiorców praktyki i staże. Program rusza od 2016 r. i będzie obowiązywał przez dwa lata. O szczegóły przedsiębiorcy i młodzi muszą pytać w Urzędach Pracy.

TBS-y powinny ruszyć Jan Marciniak Obecny ogromny deficyt mieszkań komunalnych wynika z braku pieniędzy w budżetach poszczególnych gmin, w tym naszej. Gminy, bez pomocy rządu, nie sprostają zapotrzebowaniu. Coś się może zmienić, gdyż weszły przepisy w życie, dzięki którym towarzystwa budownictwa społecznego (TBS) będą mogły wrócić do budowy lokali na wynajem. Przez wiele lat rząd udzielał tanich kredytów TBS om. Niestety, w 2009 r. zaprzestał

i zaczął kierować pieniądze na budownictwo developerskie. Z nowego programu skorzystają ludzie młodzi oraz rodziny z dziećmi, mające niskie lub umiarkowane dochody. W praktyce jednak nie będą to wcale niskie kwoty. Średni miesięczny dochód gospodarstwa w roku poprzedzającym najem nie może przekroczyć określonego odsetka przeciętnego wynagrodzenia miesięcznego brutto w gospodarce narodowej w województwie wielkopolskim. Wy-

nosi on: 80 proc. w jednoosobowym gospodarstwie domowym, 120 proc. w dwuosobowym, 165 proc. w trzyosobowym, 200 proc. w czteroosobowym. Szacuje się, że w przypadku jednoosobowego gospodarstwa byłaby to kwota 3238 zł, a dwuosobowym – 4857 zł. Nasz mosiński TBS funkcjonuje od końca lat 90-tych ubiegłego wieku. Wrósł w życie miasta. Jest bardzo dobrze zarządzany. Zbudował tyle domów, na ile pozwalały możliwości finansowe.

Na ratunek rodzinom pszczelim

Zniszczone znaki drogowe w okolicy Osiedla Olszynka w Krośnie. Chłopcy z Mosińskiej Jedynki MISTRZAMI POWIATU w piłce ręcznej. W turnieju startowały reprezentacje 5 szkół podstawowych, zwycięzcy turniejów półfinałowych. Reprezentanci „Jedynki” odnieśli 4 zwycięstwa i bezapelacyjnie zajęli I miejsce w turnieju. Trenerem zespołu jest Zbigniew Lisiecki. Gratulujemy.

Z uwagi na narastający problem wymierania pszczół, którym zawdzięczamy produkcję 1/3 żywności, Zarząd Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska w Poznaniu podjął decyzję o uruchomieniu dodatkowego naboru Wniosków na przedsięwzięcia związane z ratowaniem pszczół oraz ich ochroną. Obecnie trwają prace nad przygotowaniem odpowiednich dokumentów do naboru, który planowany jest na luty 2016. O dokładnym terminie będziemy informować na naszej stronie internetowej:www.wfosgw.poznan.pl Nabór skierowany jest głównie do podmiotów prowadzących działalność związaną z pszczelarstwem. Celem nadrzędnym planowanego naboru jest ochrona pszczół, których znaczenie dla człowieka i środowiska naturalnego jest kluczowe. Zachęcamy do czynnego działania i podejmowania przedsięwzięć służących restytucji i reintrodukcji pszczół. Marta Jankowska Dział Organizacyjno- Administracyjny Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Poznaniu


Czas Mosiny 1 (14) listopad 2015

Zapomniany Stefan Kałamajski Jacek Szeszuła

Przypatrując się nazwom mosińskich ulic, zauważamy pisarzy, poetów, malarzy, sportowców, osoby związane z historią, nazwy geograficzne, nazwy drzew, owoców i kwiatów… Niektóre z nazw z niczym nie kojarzą się statystycznemu mieszkańcowi miasta… W ostatnim czasie, z inicjatywy radnego Łukasza Kasprowicza i rady sołeckiej, nadano nazwę jednej z ulic w Dymaczewie Nowym – BOLESŁAWY PRUSAK – miejscowej poetce oraz długoletniej sołtys i radnej z tej wsi. Czyżby w Mosinie nie było osoby, osób, które należałoby upamiętnić, aby nie zatarły się w pamięci mieszkańców oraz przyszłych, następujących po nas pokoleń?

Wraz z p. Andrzejem Kasprzykiem zastanawialiśmy się nad tym zagadnieniem. Wszyscy tworzymy przecież naszą lokalną historię. Do czego doszliśmy? Na naszych oczach powoli, z różnych powodów „zginęła” BARWA i patrzeliśmy na to. Niektórzy z nas z nutką nostalgii, wspominając swoją pracę w zakładzie. Niezależnie od zmian związanych z nazwą zakładu i jego przynależnością organizacyjną, w świadomości mosinian zawsze to była BARWA, bo ta nazwa zawsze jednoznacznie kojarzyła się z określonym zakładem. Jeszcze niedawno nad resztką zabudowań hal i biurowca, które straszyły pustymi oczodołami okien dominował komin zakładu. Potem patrzeliśmy na wyburzanie tej substancji i czekaliśmy. Jako wspomnienie po zakładzie, pozostała jedna hala z przyległą doń wieżą z klatką schodową. Obecnie postępują prace budowlane a mieszkańcy pytają o to, co

tam będzie. I tyle pozostało z BARWY Stefana KAŁAMAJSKIEGO, jednego z największych pracodawców mosińskich okresu międzywojennego, m.in. człowieka wspomagającego wówczas finansowo mosińskie stowarzyszenia i organizacje, ubogich w mieście czy mosińską parafię. Kim był STEFAN KAŁAMAJSKI? Urodził się 29.01.1882r. w Kuklinowie w pow. krotoszyńskim. Ukończył w Kcy-

ni/k. Nakła seminarium nauczycielskie. Z pierwszej posady nauczycielskiej w Bytyniu k/Pniew został zwolniony przez władze pruskie. Powodem zwolnienia była jego petycja w sprawie konieczności nauczania religii w języku polskim. Zaczął terminować w zawodzie kupieckim w Poznaniu. Już w 1910 r. prowadził własne przedsiębiorstwo handlowe a w 1920 r. otworzył przy Placu Wolności w Poznaniu swój Dom Handlowy z konfekcją męską i damską. Jego filia działała również w Toruniu, była prowadzona przez szwagra Kałamajskiego – Edmunda Januszkiewicza. W grudniu 1927 r. w związku z przygotowaniami do X lecia powstania Państwa Polskiego i zarazem Powszechnej Wystawy Krajowej (PeWuKa w 1929 r.), przy Placu Wolności nr 6 oddał do użytku kino SŁOŃCE z widownią na około 1600 miejsc. Sala kinowa była klimatyzowana, kino posiadało własne agregaty prądotwórcze a cykl budowy obiektu trwał około 6 miesięcy. Udzielał się na niwie samorządowej. Był długoletnim radnym Rady miasta Poznania, sekretarzem Prezydium Rady Miejskiej i ławnikiem. Pełnił też odpowiedzialną funkcję prezesa Izby Handlowo – Przemysłowej oraz członka zarządu Banku Miasta Poznania. Z racji swoich licznych kontaktów był też honorowym konsulem duńskim. Z Mosiną związał się wcześnie, bo już od 1922 r. Wykupił stare pomieszczenia po mleczarni przy obecnej ul. Farbiarskiej, przebudował i rozbudował przejęte budynki. Zatrudnił do pracy chemika Antoniego Seydę urodzonego w Łobżenicy, który zorganizował w nowym zakładzie pralnię i farbiarnię. Był on pierwszym dyrektorem

technicznym zakładu, pełniącym powierzone stanowisko do 1925 r. W okresie międzywojennym, firma „Farbiarnia Parowa – Pralnia Chemiczna i Plisowalnia” Stefana Kałamajskiego zatrudniała sezonowo nawet do 300 osób. Posiadała liczne punkty usługowe. W samym Poznaniu sześć, a w ówczesnej Polsce punkty znajdowały się w: Bydgoszczy, Gdyni, Gnieźnie, Inowrocławiu, Kaliszu, Lesznie,

Ostrowie, Rawiczu, Toruniu i oczywiście w Mosinie. Wszystkie punkty obsługiwał sprawny transport. Właściciel Stefan Kałamajski i dyrektor zakładu Wojciech Podemski zapewniali pracownikom stosunkowo dobre jak na ówczesne czasy warunki pracy jak i egzystencji. Zapewniano pomoc dla matek z małymi dziećmi, korzystanie z kilkudniowego wypoczynku w zakładowym domu wczasowym w Puszczykówku bądź też w wynajmowanym pensjonacie we Władysławowie nad morzem. Czynna była stołówka dla pracowników i świetlica, w której odbywały się próby teatralne, chóru oraz orkiestry. W potrzebne instrumenty orkiestrę wyposażał właściciel. Z inicjatywy Stefana Kałamajskiego powstała w zakładzie kobieca drużyna pożarnicza,

Poznań. Cmentarz na Bluszczowej.

którą szkolił strażak a zarazem mistrz kominiarski - Feliks Pinkus. Na zawodach strażackich w rywalizacji z podobnymi, ale męskimi, drużyna z BARWY odnosiła sukcesy. Wojna przerwała rozwój zakładu. Nazwę „BARWA” zamieniono na „SARPA” od nazwisk nowych niemieckich właścicieli – Sacharow i Paulsen. Profil działalności zakładu pozostał zasadniczo bez zmian. Doszła z znacznym stopniu naprawa mundurów, które nadsyłano z frontu oraz szycie nowych części umundurowania. W 1945 r. zakład został zniszczony w około 70 %. Uciekający z Mosiny Niemcy, w styczniu tego roku podpalili go. Kiedy wrócił z wysiedlenia S. Kałamajski, przystąpił natychmiast wraz z pracownikami do jego odbudowy, zakończonej w większości dopiero w 1949 r. Przeżycia wojenne, trudności odbudowy prowadzone w nowym ustroju, nadwyrężyły zdrowie właściciela. Twórca i właściciel „BARWY” zmarł 15 grudnia 1949 r. w wieku 67 lat, w swoim mieszkaniu przy zakładzie w Mosinie. Jego pogrzeb zgromadził tłumy mosinian oraz pracowników „BARWY”. Został pochowany na cmentarzu parafii Bożego Ciała przy ul. Bluszczowej w Poznaniu. Jakoś dziwnie się stało, że przez lata aż do dnia dzisiejszego ten znany z szerokiej działalności Człowiek, nie został wyróżniony przez nadanie nazwy ulicy czy jakiegoś placu w Mosinie. A może obecnie, w związku z pracami prowadzonymi na terenie BARWY, uda to się naprawić?

Fot. Wodzimierz Gabrielski


Czas Mosiny 3 (13) listopad 2014

Kulisy powstania pomnika Tadeusza Kościuszki Wojciech Konieczny

Od czerwca 1984 roku na placu między Domem Kultury a Bankiem Spółdzielczym stoi pomnik Tadeusza Kościuszki, narodowego bohatera i symbolu walki o niepodległość Rzeczypospolitej. Dlaczego postawiono pomnik właśnie Naczelnikowi Insurekcji? Jak narodził się pomysł i jak przebiegła realizacja budowy tego pomnika? Odpowiedź na to pierwsze pytanie wydaje się oczywista – do października 1939 roku na mosińskim rynku stał pomnik Tadeusza Kościuszki. Oficjalne dokumenty z lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku potwierdzają, że głównym powodem powstania idei budowy nowego pomnika była potrzeba powrotu do przedwojennej historii naszego miasta. Ale czy to był jedyny powód?

Pomnik przedwojenny Można tylko domniemywać, jakie były motywy ówczesnych władz Mosiny i zwykłych mieszkańców, aby tak wielkiemu Polakowi, jakim był Tadeusz Kościuszko postawić pomnik. Odsłonięto go w roku 1924, czyli raptem po 5 latach od odzyskania niepodległości. Sam pomysł musiał narodzić się o wiele wcześniej, myślę że tuż po odejściu z naszych terenów Niemców. Pamiętajmy, że niewola trwała ponad 123 lata, trwała nieustanna indoktrynacja Polaków przez zaborców. Doskonale pamiętano powstańcze zrywy, zakończone niepowodzeniem. W roku

je w magazynie opału urzędu miasta mieszczące się na obecnej ulicy Słowackiego, przysypując je węglem. Niestety po roku, w listopadzie 1940 roku Niemcy odkryli przypadkowo popiersie i zostało ono wywiezione, prawdopodobnie na przetopienie do huty. Jest jeszcze jedna ciekawa historia związana z tym pomnikiem. Niemcy nakazali, aby rozebrać też cokół pomnika, wraz z fundamentem. Prace prowadził pan Teodor Kasprzyk, do którego podczas robót podszedł pewien mężczyzna o nieustalonej tożsamości, prawdopodobnie członek Towarzystwa „Sokół” i powiedział, że w fundamencie ukryty jest akt erekcyjny, zawierający nazwiska inicjatorów budowy pomnika. Ujawnienie tych danych, co zrozumiałe, byłoby równoznaczne z wydaniem na te osoby wyroku śmierci. Pan Kasprzyk tak poprowadził prace rozbiórkowe, że nie dokopano się do samych fundamentów. W latach powojennych w miejscu pomnika powstała stacja benzynowa, która już też została zlikwidowana. A akt erekcyjny nadal tam spoczywa…

Geneza powstania obecnego pomnika

1918, powstała wreszcie wolna Polska. Kiedy w lutym 1919 roku zakończyło się zwycięskie Powstanie Wielkopolskie, w Polakach niewątpliwie narosło poczucie narodowej dumy, radość z możliwości życia we własnym kraju. I ten fakt należało w jakiś sposób uczcić. Popiersie Tadeusza Kościuszki ufundowali mieszkańcy Mosiny i okolicznych wsi z inicjatywy Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”. Po wybuchu wojny Niemcy nakazali rozbiórkę pomnika. Według wspomnień panów Stanisława Kołtoniaka i Marcina Ptasika, przedwojennych pracowników mosińskiego magistratu, robotnicy demontujący pomnik chcieli ocalić zdjęte z cokołu popiersie Kościuszki i ukryli

Osobą, której należy przypisać pomysł na powstanie nowego pomnika Tadeusza Kościuszki jest niewątpliwie pan Henryk Kołtoniak, dyrektor Banku Spółdzielczego, który już w maju 1977 roku złożył taki wniosek na Walnym Zgromadzeniu członków banku. Argumentował to „ścisłym związkiem spółdzielczości bankowej z ruchem ludowym” oraz „historyczną potrzebą takiego przedsięwzięcia”. Rada Nadzorcza banku została upoważniona, aby wystąpić do Miejsko-Gminnej Rady Narodowej z wnioskiem o utworzenie Społecznego Komitetu Budowy Pomnika Tadeusza Kościuszki, oraz do zarezerwowania „odpowiednich funduszy na ten cel”. Powstał pomysł i… na długie trzy lata zapanowała cisza. Do lipca 1980 roku. Wtedy to, jeszcze przed powołaniem społecznego komitetu budowy pomnika, ówczesne władze Mosiny zaczęły działać. Trwały rozmowy u wojewody, próbowano uzyskać zgodę władz centralnych w Warszawie na budowę w Mosinie repliki pomnika Kościuszki, który stanął w Filadelfii w Stanach Zjednoczonych w 1976 roku jako dar narodu polskiego dla narodu amerykańskiego. Autor pomnika, profesor Marian Konieczny z Krakowa wyraził zgodę, ale takiej nie udzielono w Warszawie – nie zgodziła się Rada Ochrony Pomników Walki i Męczeństwa. W listopadzie 1980 utworzono komitet organizacyjny, w skład którego weszły trzy osoby – Fabian Roszak – prezes mosińskiego koła ZBoWiD, Jerzy Okulicz

– przewodniczący mosińskiego Frontu Jedności Narodu i wspomniany już pomysłodawca pomnika Henryk Kołtoniak, dyrektor banku. W grudniu 1980 Rada Banku Spółdzielczego uchwaliła, że obchody jubileuszu 75-lecia Banku, przypadającego w roku 1982, planuje połączyć z odsłonięciem pomnika Tadeusza Kościuszki. Do realizacji celu pozostały tylko niecałe dwa lata. Prace należało przyśpieszyć. Komitet organizacyjny musiał znaleźć artystę, który zaprojektuje i wykona pomnik. Przy współudziale Wydziału Kultury i Sztuki Urzędu Wojewódzkiego w Poznaniu wybór padł na Adama Jezierzańskiego z Puszczykowa. W kwietniu 1981 roku powołano wreszcie 13 osobowy Społeczny Komitet Budowy Pomnika Tadeusza Kościuszki w Mosinie, na którego czele stanął pan Fabian Roszak. Prace przy projekcie i budowie wreszcie ruszyły znacznie szybciej. Przeprowadzono rozmowy z rzeźbiarzem Adamem Jezierzańskim w sprawie projektu i kosztu wykonania. 12 czerwca 1981 roku wybrano projekt pomnika. Przedstawia Kościuszkę trzymającego w lewej ręce „Uniwersał” (akt prawny wydany przez Kościuszkę, który przyznawał ograniczoną wolność chłopom pańszczyźnianym), a prawą ręką wskazujący na ziemię, którą nadaje chłopom. Przez kolejne miesiące Komitet Budowy Pomnika intensywnie pracuje. Uzgodniono lokalizację pomnika, starano się o pozwolenie na budowę. Oczywiście, duże znaczenie miało uzyskanie poparcia Miejsko-Gminnej Rady Narodowej i Miejsko-Gminnego Komitetu PZPR. 2 października 1981 roku podpisano umowę z panem Jezierzańskim na wykonanie rzeźby Kościuszki w glinie, modelu w gipsie i odlewu w brązie. Uzgadniano z różnymi wykonawcami inne prace – budowę fundamentu, cokołu, oraz całego otoczenia pomnika. Robiono zakupy nietypowych materiałów, na przykład granitu do wyłożenia fundamentu i cokołu. Monitorowano również pracę rzeźbiarza, który miał poważne opóźnienia. Obiecywane przez niego terminy przekładane były z miesiąca na miesiąc, z roku na rok. Niestety, ówczesna sytuacja w Polsce nie sprzyjała praktycznie nikomu, trudności spotęgował wprowadzony w grudniu 1981 roku stan wojenny. Sprawą, o której nie mógł zapomnieć Komitet, były finanse. Już w połowie sierpnia 1981 roku zlecono druk 10 tysięcy sztuk pocztówek, przedstawiających projekt pomnika, a które miały być sprzedawane jako cegiełki z przeznaczeniem na budowę. Przeprowadzono akcję masowej sprzedaży „cegiełek” wśród mieszkańców Mosiny i okolicznych wsi. Na rzecz budowy pomnika spore kwoty wpłaciły instytucje działające na terenie Mosiny

i sąsiednich miejscowości – oczywiście Bank Spółdzielczy – 600 tysięcy zł, GS Mosina – 250 tysięcy zł, Społem – 55 tysięcy i wiele innych. W sumie zebrano dokładnie 1.661.813 złotych i 36 groszy. Wiele z prac przeprowadzono w czynie społecznym, ale i te prace dokładnie spisano i wyliczono na kwotę 286 tysięcy złotych. Ostatecznie, po wielu perturbacjach, 7 maja 1983 roku wmurowano akt erekcyjny pod pomnik a uroczyste odsłonięcie pomnika nastąpiło 9 czerwca 1984 roku. Na zakończenie chciałbym wrócić do pytania z początku artykułu, o powody budowy pomnika. Pomysł powstał w roku 1977, ale pierwsze działania podjęto w lipcu 1980 roku, dopiero po 3 latach. Dlaczego właśnie wtedy? Przyczyny można się domyślać – 8 lipca odbył się strajk w Państwowych Zakładach Lotniczych w Świdniku rozpoczynając erę „Solidarności”. Jeszcze bardziej korelują z tą datą stwierdzenia dotyczące powodów budowy pomnika, zawarte w broszurze wydanej przez Społeczny Komitet Budowy Pomnika w roku 1984: „Przymioty Jego (Kościuszki) osobowości, jakże teraz potrzebne w trudnym procesie jednoczenia podzielonego, skłóconego społeczeństwa” (str. 5) oraz: „Kościuszko rozumiejący słuszność jednoczenia wszystkich warstw narodu dla sprawy nadrzędnej jaką jest wolność i dobro ojczyzny” (str. 5). Słowa te wyraźnie wskazują, że budowa pomnika miała swoisty związek z nastrojami społecznymi tego czasu. Pomnik wrósł w mosiński krajobraz i cieszy oczy nie tylko mieszkańców Mosiny. U stóp Kościuszki odbywa się każdego roku manifestacja patriotyczna z okazji rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 Maja. W tym roku minęło 30 lat od odsłonięcia pomnika. Czas na renowację, umycie Naczelnika i cokołu, uzupełnieni ubytków, wymianę ławek i może inną aranżację zieleni wokół pomnika. A może warto sprawić Tadeuszowi Kościuszce chłopską sukmanę, w którą ubieralibyśmy pomnik na Święto 3 Maja? I na koniec jeszcze pytanie – czy ktoś zdecyduje się, aby wydobyć spod ziemi akt erekcyjny starego pomnika?


10

Ogólnopolski Konkurs Literacki

Kryminał z Rogalinem 25 września 2015 r. w Pałacu w Rogalinie odbyła się uroczystość wręczenia nagród laureatom Konkursu Literackiego KRYMINAŁ Z ROGALINEM zorganizowanego przez Mosińską Bibliotekę Publiczną oraz Mosiński Ośrodek Kultury w ramach projektu „Przystanek Kultura 2015”. Celem Konkursu było popularyzowanie współczesnej literatury polskiej oraz promowanie utalentowanych pisarzy, tworzących w języku polskim, a także promowanie walorów kulturalnych i turystycznych Gminy Mosina, ze szczególnym uwzględnieniem zespołu pałacowo–parkowego w Rogalinie. Zofia Staniszewska, pisarka i pracownik Mosińskiej Biblioteki Publicznej, tak opisała uroczystość wręczenia nagród: Gości i laureatów dyrektor Muzeum Pałac w Rogalinie, pani Joanna Nowak, zaprosiła do oranżerii, dawnej kaplicy rodu Raczyńskich. Tutaj, przy nastrojowym akompaniamencie pani Hanny Piasny-Kaczmarek z Instytutu Muzycznego Via Artis, odbyło się wręczenie nagród i wyróżnień. Laureatów wyłoniono z 73 autorów, którzy nadesłali prace z całej Polski. Pisarze musieli zmierzyć się z niełatwym zadaniem: opowiadanie musiało wiązać się z Rogalinem, mieć charakter kryminalny lub sensacyjny, a cała intryga powinna rozegrać się na pięciu stronach. Przewodnicząca jury, pani Katarzyna Wojtaszak z Biblioteki Raczyńskich, która sama jest autorką stylowych komedii kryminalnych, zwróciła uwagę na wielką różnorodność tematyczną i formalną nadesłanych prac - pojawiały się elementy makabresek, opowieści o wampirach, powieści historycznych, humoresek, love story i eksperymentów literacko-językowo-stylistycznych. Dokonanie wyboru zaledwie sześciu prac z tylu tak różnych pod względem nastroju, stylu i formy opowiadań nie było łatwym zadaniem dla jurorów. Pierwsze miejsce zdobyło opowiadanie „Dłoń Protazego” Adriany Surwiło z Warszawy. „To świetnie osadzony we współczesnym parku w Rogalinie tekst, w którym niecodzienne i nie oszukujmy się - nieco makabryczne wydarzenia - równoważy dowcip i lekkość stylu, proponując czytelnikowi nie tylko zagadkę, ale i wielką przyjemność płynącą z lektury dobrze przemyślanego i napisanego tekstu” – uzasadniała przewodnicząca jury. Drugie miejsce przyznano Sławomirowi Stawnemu ze Złotnik za „Podmianę”. „Nagrodzony tekst to nastrojowa opowieść z dobrze przemyślanymi tropami literackimi, licznymi nawiązaniami do historii literatury polskiej oraz historii Wielkopolski, w tym do dziejów rodu Raczyńskich. Na uznanie zasługuje bardzo oryginalny pomysł oraz przygotowanie merytoryczne autora do podjęcia tej intertekstualnej

zabawy z tradycją literacką, językiem i realiami dziewiętnastego wieku”. Jako trzecie nagrodzono opowiadanie Mirosława Laszczaka z Bielsko-Białej „Cerambyx cerdo”. Jak odczytała pani Katarzyna w uzasadnieniu: tekst zawiera prawdziwie kryminalną zagadkę z cienką jak siatka na motyle siecią motywów i wzajemnych powiązań. Doceniamy tworzone z wielkim wyczuciem napięcie oraz udowodnienie, że nawet owady mogą mieć wpływ na rozwój śledztwa i literatury. Trzy równorzędne wyróżnienia otrzymali: Marek Chojnacki (Poznań) za „Procedurę”, Olga Karpińska (Trzemeszno) za pracę bez tytułu oraz Anna Strzeszewska (Gliwice) za opowiadanie „Śmiertelny weekend i Studnia Napoleona”. Pani Anna Strzeszewska, która aktorsko przeczytała fragment swojego opowiadania, wywiozła z Rogalina na pamiątkę statuetkę tytułowej studni, autorstwa Romana Czeskiego. Dodatkową atrakcją było zwiedzanie pałacu. Laureatka głównej nagrody była pierwszy raz w Rogalinie. Do tej pory pałac i park, miejsce akcji opowiadania „Dłoń Protazego” były jej znane tylko z Internetu. Zapraszamy do lektury nagrodzonego opowiadania. (MK)

Laureaci, organizatorzy i goście gali wręczenia nagród przed pałacem w Rogalinie.

Fot. archiwum MOK

Czas Mosiny 1 (14) listopad 2015

opowiadanie

Dłoń Pro Adriana Surwiło

Biegła ile sił w nogach. Za pół godziny zamykają park, do tego czasu musi go znaleźć. Niewdzięczny łajdak. Nawet nie wiedział, jak trudno było znaleźć dla nich nocleg, ile musiała prosić i przekonywać. W końcu się udało, a on robi jej takie numery! Czy chociaż raz nie mógłby się powstrzymać, być spokojny? Ale nie, zawsze był szalony i pokazywał to na wszelkie możliwe sposoby. A ona była po prostu wykończona podróżą, chciała odpocząć. Musiała jednak wykrzesać z siebie siły, aby go znaleźć. Nie miała pojęcia, jak wszedł do parku przez nikogo niezauważony. Bo że nikt go nie widział, to pewne. W przeciwnym razie ktoś już dawno zacząłby krzyczeć. Pomiędzy drzewami na wielkim dziedzińcu ujrzała szybko przemieszczający się cień. To musiał być on. Pobiegła w tamtym kierunku, ale po nim nie było już śladu. Zaklęła w myślach. Musiała opuścić ogród, wróci tu rano. Pozostawało jej tylko mieć nadzieję, że jemu nie przyjdzie do głowy nic głupiego i że tej nocy nic złego się nie wydarzy. *** Pani Maria lubiła spacerować po rogalińskim ogrodzie. Zawsze, jak tylko miała chwilę, podjeżdżała tu na rowerze. Dzięki temu ćwiczyła ciało, ale też robiła coś dla duszy, bo chociaż znała i pałac, i ogród na wylot, to zawsze zachwycały i onieśmielały ją w równym stopniu. Nikomu się do tego nie przyznawała, ale lubiła tak chodzić i wyobrażać sobie, że jest właścicielką pałacu i przechadza się w długiej XIXwiecznej sukni po swoich włościach. Spośród całego kompleksu najbardziej lubiła ogród francuski, znała każdy jego zakamarek. Dlatego też jej uwadze nie mogła umknąć smukła, jakby kobieca, odcięta tuż powyżej nadgarstka dłoń leżąca pod jedną z rzeźb.

Starsza pani stała co prawda w pewnej odległości, bo bała się podejść bliżej, ale wzrok na pewno nie płatał jej figli. Może i miała swoje lata, była przygłucha, ale wzrok miała idealny, jak za młodu. Dla pani Mari była to najgorsza chwila w jej 70-letnim życiu. Nigdy nie widziała ludzkiej dłoni pozbawionej reszty ciała swojego właściciela. Pomyślała, że skoro tuż obok leży dłoń, to w innych miejscach mogą znajdować się pozostałe części ciała. Ta myśl była tak przerażająca i niewyobrażalna, że pani Maria nie była w stanie dłużej trzymać nerwów na wodzy i zaczęła krzyczeć. Jej krzyk przyciągnął turystów: młode małżeństwo, grupkę młodzieży i starszego pana spacerującego z wnuczką. Wszyscy otoczyli panią Marię, próbując dowiedzieć się, o co chodzi i w końcu też zauważyli dłoń. Jakiś chłopiec wyjął telefon, żeby zrobić zdjęcia. Dziadek zakrył wnuczce oczy, aby nie narażać jej na te okropne widoki. Świeżo upieczony małżonek, fan serialu CSI, rozkazał tłumowi nie zbliżać się do dłoni i nie zadeptywać potencjalnego miejsca zbrodni. Milczeniem zbył uwagę swojej żony, że to nie może być miejsce zbrodni, choćby z powodu braku reszty ciała. No bo przecież dłoń ot tak sobie nie spacerowała alejką i nie została znienacka pozbawiona życia. Tak czy inaczej nikt nie podchodził do znaleziska, wszyscy przestrzegali magicznego dystansu kilkunastu metrów, a wśród zgromadzonych


11

Czas Mosiny 1 (14) listopad 2015

otazego rozgorzała dyskusja na temat prawdopodobnej wersji zdarzeń. Nikt już nie patrzył w stronę dłoni, wszyscy przekrzykiwali się, snując mniej lub bardziej niewiarygodne historie. Pani Maria dodatkowo zastanawiała się, dlaczego ktoś podrzucił dłoń akurat tu, w jej ulubionym ogrodzie. Czy doprawdy nie mógł gdzie indziej? Z kolei mała Antosia próbowała oswobodzić się z coraz mocniejszego uścisku dziadka. Też chciała popatrzeć na to niezwykłe znalezisko, które podekscytowało nawet jej statecznego i opanowanego niemal w każdej sytuacji opiekuna. W końcu ktoś roztropnie rzucił pomysł, aby zawiadomić policję, ale było już za późno. Dłoń zniknęła. Gdyby nie utrwalenie jej wizerunku na zdjęciach młodego fotografa - pasjonaty, wszyscy pomyśleliby, że padli ofiarami zbiorowej

nią alejką. W każdym bądź razie nie zauważyli dwójki policjantów i na ich powitanie wydali przerażone okrzyki. Wokół nie było zbyt wielu miejsc, gdzie można by ukryć rękę, dlatego też ich przeszukanie nie zajęło wiele czasu. Na wszelki wypadek sprowadzono psa tropiącego. Wydawało się, że coś znalazł, jednak w pewnej chwili zaczął obszczekiwać okoliczne krzaki, najpierw z jednej, potem z drugiej strony. Policjanci nie znaleźli w nich ani zaginionej dłoni, ani innej części ciała. Przeszukanie obecnych również nic nie dało. Komisarz Tasińska znów podchwyciła myśl o głupim żarcie, ale kiedy spojrzała na twarze ludzi, zrozumiała, że ich strach nie jest udawany. Nie wiedziała tylko, czy bardziej szokowało ich znalezienie ręki, czy jej tajemnicze zniknięcie. Pomimo tego,

fatamorgany. Policjanci, którzy przyjechali na miejsce, myśleli, że zgłoszenie jest żartem. Młodzi mają głupie pomysły, a starszym coś się pomieszało. Zdjęcia w telefonie też nie stanowiły dowodu. Tyle się teraz mówi o Photoshopie i tym podobnych wynalazkach. Jednak coś w zeznaniach tych ludzi było przekonujące. Najpewniej strach. Wszyscy albo byli przerażeni, albo przerażonych doskonale udawali. Komisarz Tasińska i aspirant Głowacki uznali, że albo złodziej dłoni musi być wśród zgromadzonych, albo ktoś zakradł się pod rzeźbę i ją po prostu ukradł. Wszyscy zgodnie potwierdzili, że nikt z obecnych nie oddalał się od miejsca, w którym aktualnie przebywali. Nikt też nie widział, ani nie słyszał innej osoby, która mogłaby zakraść się i zabrać dłoń. Z drugiej jednak strony wszyscy byli tak zaaferowani dyskusją, jaka między nimi rozgorzała, że prawdopodobnie nie zauważyliby nawet pułku wojska przechodzącego sąsied-

że fan CSI przezornie zabronił zbliżania się gapiom do pomnika, tam również nie zabezpieczono żadnych dowodów. Park codziennie odwiedzało wiele osób, nie udało się więc zabezpieczyć żadnych wyraźnych odcisków butów, a dość silny wiatr rozwiał wszelkie inne prawdopodobne ślady. Komisarz Tasińska sama nie wiedziała, co powinna myśleć o całej tej sprawie. Nie miała podstaw do zatrzymania żadnego ze zgromadzonych ludzi, ani do zamknięcia parku, chociaż najchętniej by to zrobiła i w spokoju szukała dłoni. Niewątpliwie działo się tu coś dziwnego, wezwała więc patrole do kontrolowania terenu. Zaginiona część ludzkiego ciała stanowiła nie lada zagadkę, bo czy odcięta ludzka dłoń może pojawić się ot tak i ot tak wyparować? Komisarz Tasińska była już bliska obłędu, kiedy około trzeciej po południu odebrała kolejne zgłoszenie i dowiedziała się, że zaginioną dłoń widziano ponownie, tym razem na schodach

prowadzących do mauzoleum. W asyście aspiranta Głowackiego i trzech innych policjantów pobiegła tam ile sił w nogach i tchu w płucach. *** Kiedy rano wróciła do parku, na widok policjantów mocniej zabiło jej serce. Była niemal pewna, że stało się coś złego. Jednak jego nigdzie nie dostrzegła. Miała co prawda obawy, ale starała się ich do siebie nie dopuszczać. To, że policjanci byli w parku, musiało być zwykłym zbiegiem okoliczności. Może mają tu taki zwyczaj, że codziennie robią obchód? Odeszła czym prędzej w przeciwnym kierunku. Chodziła po parku kilka godzin, ale go nie spotkała. Zaczynała się już nawet zastanawiać, czy nocą jakoś stąd nie wyszedł. Usiadła na schodach mauzoleum i oparła obolałe plecy o kolumnę. Zamknęła na chwilę oczy, a kiedy je otworzyła, u dołu schodów dostrzegła dłoń. Z początku ogarnęło ją zdziwienie, ale zaraz potem uśmiechnęła się do siebie. Turyści trzymali się w bezpiecznej odległości i patrzyli na nią jak na wariatkę. No tak, normalnie i ona nie byłaby zachwycona widokiem dłoni u stóp mauzoleum, ale od roku, odkąd miała jego, w jej życiu nic nie było normalne. Dłoń, która pojawiła się znienacka, świadczyła o tym, że i on gdzieś tu jest, może nawet schował się tuż obok, za żywopłotem. Spojrzała w tym kierunku, kiedy nagle z drugiej strony schodów wyskoczył olbrzymi, czarny jak węgiel dog niemiecki, chwycił dłoń w pysk i zaczął uciekać. - A niech to! - pomyślała i wdała się w pościg. Była tak skupiona na swoim podopiecznym, że nie zauważyła nadbiegających policjantów. - Protazy! Protazy! Do nogi! Słyyyyyszyyysz? Stój! Do nogi ty przebrzydłe, nieusłuchane bydle! Goniła Protazego przez kilkadziesiąt metrów, a ją goniła piątka policjantów. Nagle pies zatrzymał się i odwrócił do niej.

W geście zachęty do zabawy położył przednie łapy na ziemi, a tyłek uniósł do góry. Wściekła, ale zarazem szczęśliwa, dopadła do niego, chwyciła za obrożę i przypięła do niej smycz. Potem wtuliła twarz w miękką sierść psa. Pachniała trawą i ziemią. Wydała zduszony okrzyk, kiedy otoczyło ją pięciu policjantów celujących do niej z broni. Protazy rad z okazywanego mu zainteresowania, zaczął merdać ogonem i podrzucać poszukiwaną dłonią. Razem z Protazym odwieziono ją na komisariat w Mosinie, gdzie musiała się tłumaczyć, dlaczego dłoń manekina za sprawą jej psa siała postrach wśród rogalińskich turystów. Wyjaśniła, że jest kostiumologiem i jedzie na pokazy do Gdańska. Niestety organizatorom brakuje manekinów, więc musiała zabrać ze sobą swojego. Protazy od zawsze wykazywał zainteresowanie kukłą, szczególnie jej dłońmi i stopami. Pozwoliła mu w czasie podróży pobawić się dłonią, dzięki czemu zachowywał się w miarę spokojnie. Jechali od kilku godzin i postanowiła zatrzymać się na nocleg w Rogalinie. Protazy wykorzystał chwilę jej nieuwagi i uciekł z dłonią manekina. Dotarła za nim aż do parku. Niestety zbliżała się dwudziesta, park zamykano,

wiec musiała przerwać poszukiwania. Nie zawiadomiła nikogo z pracowników, ponieważ nie chciała po raz kolejny wysłuchiwać kazań i pouczeń ze strony obcych ludzi na temat swojego psa. Doskonale wiedziała, że jest krnąbrny i niezwykle energiczny, nikt nie musiał jej dodatkowo uświadamiać. Dlatego wróciła tu rano i w pojedynkę wznowiła poszukiwania. Wiedziała, że Protazy nie zrobi nikomu krzywdy, to łagodny pies. Bała się jedynie, że coś zniszczy, ale ponieważ rano nie znalazła ani rozkopanych kwiatów, ani połamanych krzewów, uznała, że wszystko jest w porządku. Nie przypuszczała bowiem, że Protazy będzie straszył odwiedzających, podkładając w różne miejsca rękę manekina. Komisarz Tasińska z trudem powstrzymywała śmiech słuchając opowieści zatrzymanej kobiety. W gabinecie obok aspirant Głowacki i kilku innych policjantów nie musieli troszczyć się o utrzymanie poważnej atmosfery, więc śmiali się do rozpuku. Nikt nigdy by nie przypuszczał, że dog niemiecki Protazy, jego roztargniona właścicielka i manekin, a w zasadzie tylko jego dłoń, będą autorami największej afery kryminalnej, jaka zdarzyła się w Rogalinie.


12

Czas Mosiny 1 (14) listopad 2015

Zabezpieczanie brzegu Warty W połowie października zaczęły się prace przy zabezpieczeniu prawego brzegu rzeki Warty na granicy między Wiórkiem a Czapurami. Przetarg ogłosił Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Poznaniu. Wykonawcą robót jest Przedsiębiorstwo Produkcyjno–Usługowo–Handlowe „HYDROBUD” z Gorzowa Wielkopolskiego, który był jedynym oferentem. Wykona zadanie za 330 668 zł. Remont zaplanowano za pomocą technologii z wody. Ma na celu zabezpieczenie wysokiej skarpy na prawym brzegu rzeki Warty z uwagi na niebezpieczeństwo podmycia ww. skarpy i zagrożenie stabilności drogi asfaltowej Poznań - Rogalinek. Do prac przystąpiono na skutek interwencji władz gminy Mosina. Dokumentacja projektowa obejmuje remont opaski na długości 247 mb oraz remont 6 ostróg. Korona opaski zabezpieczona zostanie narzutem kamiennym grubości 0,3 m na koronie i skarpie odwodnej. W przypadku głębokości większych od ok. 2,5 m opaska posadowiona będzie na uprzednio zatopionych materacach taflowych. Dla zabezpieczenia opaski brzegowej, w przypadku wezbrań powodziowych, przestrzeń pomiędzy opaską brzegową, a wysoką skarpą wypełniona będzie urobkiem pozyskanym z dna rzeki. Prace dokumentuje pani Elżbieta Przybylska i pan Adam Włodarczak, administrator strony wiorek.pl.tl, który otrzymał w tegorocznej, III już edycji konkursu Sołectw@ w sieci nagrodę za najlepszą wiejską stronę internetową w województwie wielkopolskim. Gratulujemy! (MK)

„Czas Mosiny” listopad 2015 r. Wydawca: Stowarzyszenie na Rzecz Rozwoju Ziemi Mosińskiej, ul. Topolowa 11, 62-050 Mosina. Redaktor naczelny: Małgorzata Kaptur, tel. 512 334 157, adres e-mail: czasmosiny@gmail.com Współpraca: Wojciech Konieczny, Jan Marciniak, Jacek Szeszuła, Łukasz Kasprowicz, Piotr Wilanowski, Marian Jabłoński. Druk: POLSKAPRESSE, Sp. z o.o. Oddział Poligrafia Drukarnia Poznań-Skórzewo, ul. Malwowa 158 Nakład: 3 tys. egz. Redakcja zastrzega sobie prawo do skrótu i opracowania otrzymanych materiałów. Zapraszamy do współtworzenia naszego pisma.


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.