Siódmy numer

Page 1

2020


Dzień dobry! Styczeń to miesiąc schyłku, upadku i i podsumowania zeszłorocznych błędów. Ale nie dajmy się otumanić! Przyszły rok wcale nic nie zmieni, a zmiany są przereklamowane. Tymczasem czeka mnie kolejny dzień taki sam jak wszystkie inne. Zapraszam do czytania! Pan Redaktor Arkadiusz Bufon

jesteśmy! no ba.

Po kilku latach nieobecności Czy coś się zmieniło przez ten czas -

Ale na pewno nie nasz chory humor. Serwujemy go Wam z przyjemnością. Czytajcie, wchłaniajcie, zmieniajcie swoje życia, zmieniajcie swoje nawyki, zmieniajcie swoją bieliznę i strzeżcie się zmian chorobowych.

Pora na zmianę!


Czas jest bez znaczenia Timelapse of the Future. A Journey to End of Time (oczywiście w 4K). Animacja ta przedstawia, jak sam tytuł wskazuje, wizję przyszłości naszego wszechświaMam takie małe marzenie, że będę w stanie przeżyć koniec Drogi Mlecznej. Że uda mi się bez stresu doczekać do Ery Czarnych dziur, a potem zobaczę ich wyparowywanie. Założę sobie wtedy na uszy stare słuchawki KOSS Porta Pro z zepsutymi nausznikami i włączę na starodawnym smartfonie aplikację Spotify (bo Tindal to jest to samo, ale jednak gówno). I puszczę sobie Black Holes and Revelations. Kilka miliardów lat później będę sobie siedział z piwkiem i obserwował jak Czarna Materia rozlewa się po wszechświecie. Trudno to sobie wyobrazić, trudno to w ogóle objąć umysłem. Pod koniec pokazu licznik czasu wskazuje rok: 8 thousand trillion trillion trillion trillion trillion trillion trillion years. A teraz mamy nasz marny 2020. Time Becomes Meaningless. Ciekawe, czy jeśli tuż przed końcem czasu włączyłbym jakąś muzyczkę, to czy później zapętliłaby się w nieskończoność? I jaka byłaby to pioseneczka? Myślę, że Here Comes The Sun. Byłoby to nostalgiczne wspomnienie za naszym pięknym Słoneczkiem, że nas ładnie grzało przez tyle miliardów lat.

Australijski zespół King Gizzard and the Lizard Wizard nagrał w 2016 r. płytę . Jest to prosty koncept polegający na tym, że żaden kawałek się nie kończy, tylko płynnie przechodzi w następny. Tak samo jest z ostatnim utworem na albumie. Zatem jeśli na Spotify (bo Tidal to jest to samo, ale gówno) klikniemy Repeat, to płyta nigdy się nie skończy, będzie trwała wiecznie. Jest to coś podobnego jak włączenie Here Comes The Sun tuż po końcu czasu. Wobec tego, co się stanie, jeśli puścimy pojęcia czasu*?


„Zmiana bielizny to jedyna dobra zmiana, której jestem pewny, dlatego niczego innego nie zmieniam.” -Strachomir Onamenty “Leżę a wszystko się zmienia tak szybko że o ja pierdole. Jebla idzie dostać. Trzymajcie się na tej fazie” Dawid Skwaśniały

mu?” a na co to ko … y n ia m z , y “Zmian z Bamberga Pietreliniusz

mie zmianowym, “Oferujemy pracę w syste i umowę o dupę niestabilne zatrudnienie rozbić” Zofia Rekrut

„Im więcej myślę o zmianach, tym bard ziej zmienia się moja op inia na temat zmia n.” - Anders Breivik

“Mówią, że n ie da się niko go zmienić n A ja Wam mó a siłę. wię, że się da - obij typiarz a zatańczy ja a k mu zagrasz ”. Mariusz Pod ziankowski

ch”

ieniał pielu

ie zm cia ten, co n y ż ł a n z a z „Nie afos - Karutyn L

szech widzieć we w sz e c h c rą tó zie ą, k ie ciebie i będ n “Bądź zmian d a p o d a n zej zmia świecie. Inac orobowa” to zmiana ch gghdan Boggdhan Bu

śli jest . Zwłaszcza, je żo u d y cz a zn a ej “Mała zmian mi na pierwsz ba zę zy d ię m k to szpina randce”. Kate Boob

nia, nawet

iu się zmie ystko w życ

“Wsz Farba

„Jedyną zmian ą, która mnie nie przeraża, zmiana czasu” jest - Baruk z Liam y

o dobra, jednak

„Każda zmiana jest dobra, o ile nie jest złą zmianą” - Lucyna de Kurtyn

dzie ale niech lu

iajmy nic, “Nie zmien ” mieniamy myślą, że z liczna Partia poty

ną jest. N “Kobieta zmien nie jest.” Elka

“Zmień małą rzecz a duża rzecz i tak pozostanie niezmieniona.” Georg Coelho

ty”



Pewnego dnia obudziłem się Pewnego dnia obudziłem się i z przerażeniem odkryłem, że jestem człowiekiem. Moje ciało stało się różowe i beznadziejnie miękkie. Tułów był dziwnie bezkształtny, odwłok krótki i zaokrąglony. Miałem tylko cztery kończyny, które poruszały się żałośnie i chaotycznie. Poczułem się dosyć nieswojo. Ostrożnie wypełzłem ze swojej kryjówki, pragnąc zbadać otoczenie czułkami. Nie było ich. Zniknął też mój piękny, twardy pancerz, w którym mieniły się kolory tęczy. Czułem się bez niego nagi i bezbronny. Spód mojego tułowia również uległ zmianie. Nie było już metalicznych, równiutko ułożonych blaszek. Tylko miękka i delikatna powłoka z dziwaczną wypustką zwisającą bezwładnie w okolicach tylnych kończyn. Chciałem rozłożyć swoje delikatne skrzydełka, te same, którymi tak lubiłem strącać poranną rosę ze źdźbeł trawy. Poczułem jedynie przeszywający ból w skulonym tułowiu. Nie wiedziałem, co ze sobą począć. Jedno było pewne – byłem straszliwie głodny. Postanowiłem więc wziąć się w garść i pomimo niesprzyjających okoliczności wyruszyć na poszukiwanie zbutwiałych liści, igliwia, mchu lub kory. Problem pojawił się już na samym początku. Okazało się, że ludzkie ciało jest zbudowane idiotycznie i poruszanie się było mocno utrudnione. Gdy w końcu udało mi się podnieść na trzęsących się kończynach, zrozumiałem, że jestem znacznie większy niż wtedy, gdy kładłem się spać. Skarciłem się myślach za swoje zaskoczenie, przecież byłem człowiekiem, takim samym jak ci, pod których stopami zginęło już wielu moich krewnych i znajomych. Czołgałem się więc po niegdyś dobrze znanym mi lesie i oglądałem go z całkiem nowej perspektywy. Widziałem jak uciekają mi z drogi różne żyjątka, z którymi jeszcze wczoraj dzieliłem swoje życie, jak zamierają w bezruchu udając martwe, lub czmychają w popłochu w swoje kryjówki. Też pragnąłem się schować, ukryć gdzieś swoje odrażające ciało. Wiedziałem jednak, że potrzebuję pożywienia. W końcu dostrzegłem kępkę mchu, który wyglądał wyjątkowo apetycznie. Rzuciłem się na niego bez wahania i zacząłem pożerać. Okazało się, że mój aparat gębowy również uległ transformacji. Zjadanie mchu było bardzo trudne, a jego smak wydawał się okropny. Nagle usłyszałem szelest, więc podniosłem głowę i ujrzałem dwoje ludzi, którzy stali bez ruchu, trzymając w rękach pojemniki, do których wkładali leśne grzyby. Wpatrywali się we mnie z przerażeniem. – Ja pierdolę – powiedział jeden z nich. – Zbyszek, spadamy stąd. Pobiegli przed siebie, porzucając nazbierane grzyby. Instynktownie poczułem, że muszę biec za nimi, w końcu byłem człowiekiem, jedynym z nich. Ruszyłem więc w pogoń, lecz poruszałem się niezgrabnie i szybko straciłem ich z oczu. Mimo to, wciąż za nimi podążałem, prowadzony ich zapachem. Tym sposobem dotarłem na skraj lasu, a później szedłem dalej, czując narastające zmęczenie i głód. W końcu dotarłem do miejsca, gdzie mieszkali ludzie. Ostrożnie stanąłem na dwóch kończynach, tak jak oni i zacząłem powoli i niepewnie iść w ich stronę. Czułem na sobie ich spojrzenia. Wszyscy patrzyli na mnie, pewnie zauważyli, że jestem nowy. Nagle do moich nozdrzy dotarł zapach czegoś smakowitego. Rozejrzałem się i zlokalizowałem obiekt o wspaniałej woni. Znajdował się w dłoniach jakiegoś człowieka. Niewiele myśląc machnąłem przednią kończyną i wyrwałem pożywienie z jego ręki. – Spadaj żulu, to moja zapiekanka – zawołał ów człowiek i pchnął mnie mocno, tak, że upadłem na grzbiet. I choć nie był on już zaokrąglony, więc podniesienie się powinno być łatwiejsze, czułem, że nie mam sił, aby wstać. Nagle dotarł do mnie nowy zapach. Przypominał nektar kwiatowy, który uwielbiałem. Zebrałem więc siły, podniosłem się i ruszyłem w jego kierunku. Zlokalizowałem żeńską przedstawicielkę gatunku ludzkiego, która roztaczała wokół siebie tę woń. Kojarzyła mi się z łąką, słońcem i ciepłem. Poczułem, że ona mi pomoże, zrozumie mnie. Podbiegłem do niej i podjąłem próbę komunikacji. Chciałem jej powiedzieć, jak bardzo mi źle i jak tęsknię za swoim normalnym życiem. Dźwięki, które z siebie wydałem nie przypominały jednak mowy ludzkiej. Lecz gdy spojrzałem w oczy samicy człowieka wydało mi się, że naprawdę pragnie mnie zrozumieć. Spróbowałem więc zastosować znany mi najlepiej sposób komunikacji – dotyk. Później wszystko potoczyło się błyskawicznie. Stojący obok samicy samiec rzucił się na mnie i zaczął mnie okładać. Dołączyli do niego inni ludzie. Na chwilę wszystko stało się ciemne, gdy ponownie otworzyłem oczy zobaczyłem nad sobą dwoje ludzi w ubraniach w kolorze pancerza natrupka


niebieskiego. Jeden z nich trzymał przy ustach dziwnie wyglądający przedmiot i mówił do niego: – Mamy tu ćpuna lub wariata, biega nago po mieście, napastuje kobiety. Nie, trzeźwy, ale bełkocze. Nie wiem, co z nim zrobić. Spróbowałem jeszcze raz im wytłumaczyć. Powiedzieć, że chciałbym tylko coś zjeść i ukryć się gdzieś, gdzie będę miał spokój. Że nie wiem co mi się stało. Nic nie zrozumieli. Poczułem narastające zmęczenie oraz przeszywający ból w całym ciele i znów zamknąłem oczy. Pod koniec dnia ocknąłem się w miejscu, gdzie wszystko było białe. Zamknięto mnie w pomieszczeniu z innym przedstawicielem gatunku ludzkiego. Z oddali dobiegały przeraźliwe krzyki i jęki. Coś wstrząsnęło moim miękkim ciałem. Człowiek siedzący obok spojrzał na mnie ciekawie i – o dziwo – bez lęku. – Przyzwyczaisz się – powiedział. – Mówię ci to jako stały rezydent tego miejsca. Słyszałeś kiedyś o śnie motyla? Ja nie mam wątpliwości, jestem motylem, który śni o tym, że jest człowiekiem. Ale oni mi nie wierzą. A tobie co się przyśniło? Nie rozumiałem, o czym mówi. Chciałem mimo to odpowiedzieć, ale wiedziałem, że jestem w stanie wydobyć z siebie jedynie niezrozumiałe dla niego dźwięki. Spuściłem więc wzrok i zobaczyłem maszerującego po ziemi robaka. Szedł przed siebie bez pośpiechu. Wolny i szczęśliwy. Tak bardzo chciałem móc mu powiedzieć, jaki jest szczęśliwy. Padłem na cztery kończyny, pragnąłem poczuć znów bliskość i zapach Ziemi. Nie czułem jednak nic. Rozejrzałem się za kamieniem, pod który mógłbym wpełznąć. Podłoże było jednak puste i zimne. Położyłem się Bo oprócz strachu, bólu i głodu poczułem coś jeszcze. Coś, czego nie zaznałem nigdy wcześniej. Nie rozumiałem, czym jest to uczucie, wiedziałem tylko, że jest złe i że go nie chcę. To musiało być uczucie właściwe gatunkowi ludzkiemu. Poczułem jak z moich oczu wypływa woda. Przypominała rosę, którą lubiłem strącać skrzydłami ze źdźbeł trawy o poranku.


Tymon Szurek - zbiór poezji Czaple

Maszoni

W ogóle to wszystko jest takie z czapy. Czaple i Żurawie. A co by było gdyby na Żurawie Budowlane mówiono Czaple Budowlane? Siedzę na Czapli skarbie. Siema skarbie, co tak pachniesz ładnie? Praca w kulturze albo korpo to bacówka. Najważniejsze jest być robolem. To jest praca. Operator koparkje, walca, betoniarkje. To jest życie, to jest czapla. Operator Czapli.

Możesz miecz długie oczy, ale miecz będzie wciąż w pochwie? Bawię się nim. Koniec. Trzy Czte RY. STOP. Jeszcze jedna runda. Robole tam pracują? Wiesz, co to jest? Rów mariański! Rów Mariański to jest XXI wieczna masoneria. Sprawdź to. Uda się nam jak ogarniemy to, jako team. Team masoneria.

Tymon Szurek – Tomik „Najważniejszej jest być robalem”. 7 sierpnia 2015

Tymon Szurek – Tomik „Wyciśnięta cytryna” 11 stycznia 2015

Jaszczurindo!

Baruchu mój Ty brzuchu

- Jaszczur, jak się nazywa samica wilka? - Wadera (po angielsku Vadera) - Ok. A jak się nazywa samica niedźwiedzia? - Wadera. No i widzisz. Potem puścił Wagnera i taka rozmowa. Jak było na wyspie Szprotek? Tzn. Sardynek. To jest tam niedaleko Cosy Nostry? Tymon Szurek – Tomik „Sam wiesz, jaki człowieniu” 4 sierpnia 2015

Ach, że ty w Spinozę kopany, Ty szantrapo formalna, Ty pimpusiu pomocą szkolną gładzony po ciemieniu, Ty wybździuku w rumianku kąpany, Ty glonie rumiany, Pierniku Pernikiem opierniczony, Brodawko pedagogiczna, Ty chwieju gałandzki”. Tymon Szurek – Tomik „Co to jest Gałandzki?” 21 lutego 2014



a n z c y t a m i l k a n a i a Zm n a i m z a r b to do

Oto dlaczego. Posłuchaj mniej uważnie, bo wiem, że słuchać mnie nie będziesz. Tytuł jest kontrowersyjny, ale jest jaki jest i nic nie poradzę. Ale do rzeczy. Najpierw trochę o tobie – synowi dałbyś na imię Plastik i tak bardzo kochasz węgiel, że nie możesz bez niego żyć. Produkujesz tony śmieci, których nie da się tak łatwo pozbyć. Nawet jak miasto daje ci szansę zrobienia czegoś jak należy, to i tak nie odróżniasz kubła na śmieci BIO od kubła na śmieci zmieszane. A ta zużyta żarówka w kuble na papier to na pewno nie ty. Jasne. Brawo. Dzień w dzień kopcisz tym autem, bo mówisz, że na rowerze to jeżdżą same lesbijki. Trudno to kupić. A resztki ryby, które wyrzuciłeś wczoraj, jeszcze były dobre, bo by się dało zupę z nich zrobić. Rybcia oddała życie za nic, ale to nieważne, bo twój dziadek oddał życie za Polskę. Ale no nie przegadasz. Cyk, do kosza (i to pewnie do złego, nie no, żartuję, przecież wiesz, co robisz, yhym). Mogę tak wymieniać do rana. Ale po co? Męczę się i ja i męczysz się i ty. Przejdźmy do meritum, człowieku. Zmiana klimatyczna to dobra zmiana, bo jak dalej tak pójdzie i będziesz robił swoje, to za kilka dekad będziemy niczym innym jak znanym z pewnej piosenki dust in the wind. Tak będzie. Zastanawiam się właśnie, więc pozwól, że zastanowię się głośniej. Czy nie będzie wtedy lepiej? Czy nasza planeta, którą miałeś do tej pory tak bardzo gdzieś, bo przecież byłeś jej królem, i co to w ogóle za wymyślne problemy z klimatem, nie zasługuje na coś lepszego? Obróćmy się w proch, a z prochu niech powstanie coś nowego. Coś bez nas.

Dzięki i nara.


FIT,


Od bycia creep’em do Idioteki, czyli krótka historia skrętu Radiohead Był rok 1993 i pewnie pół świata (jak nie więcej) śpiewało za pewnym smutnym kolesiem, że jest dziwakiem, i co w ogóle tutaj robi. Media muzyczne przyjmowały to wszystko na spokojnie, oczekując kolejnego brytyjskiego one hit wonder. Trudno im się dziwić, tak się sprawy miały z debiutem Radiohead, albumem Pablo Honey. Dwa lata później i benc, album The Bends. Podobne granie, taki britpop dla smutnych dziewczyn; płyta poprawna, kilka hitów (zaskoczenie!), ale wiele zespołów na rynku tak gra. Coś zaczęło śmierdzieć (ale tak przyjemnie) w roku ’97, kiedy to ten smutny koleś (czyli Thom Yorke) i jego nie mniej smutni koledzy postanowili, że przy kolejnym albumie to już trochę pomajstrują. Niby królują gitary, ale jakiś kawałek tam ma sześć minut, w innym podmiotem lirycznym jest kosmita (też smutny), a jeszcze w inny do słuchaczy przemawia robot (gdyby metaliczny głos przejawiał jakieś uczucia, to na pewno byłby to smutek). Dzisiaj płyta Ok Computer to szlagier i klasyk, wiecie, taki Parostatek Krawczyka, tylko dla alternatywnej młodzieży, a nie dla sześćdziesięciolatków wspominających densingi w Ustce w 70s. Ale to i tak nic w porównaniu do tego, co miało nadejść, bo najpierw w roku 2000, a potem w 2001 chłopaki z Radiohead postanowiły zniszczyć panujący porządek. Kolejno albumy Kid A i Amnesiac skierowały muzyków w rejony bardziej eksperymentalne i elektroniczne, czego słyszalnym przykładem niech będzie utwór z tytułu, czyli Idioteque, w którym to Yorke pyta bez wytchnienia, kto jest w bunkrze, kto jest w bunkrze, tańcząc przy tym zapamiętale do prostego beat’u i mrocznego utopijnego syntezatora. Jest to utwór, od którego zacząłem zgłębiać muzykę elektroniczną, więc nie są to żadne przelewki; to nie są jaja, tylko poważne dla mnie rzeczy. Tak sobie myślę, żem ciekaw, jak wtedy musieli zareagować ludzie. Chcieli kolejną britpopową płytę, chcieli znów teksty o społecznym wykluczeniu, a dostali po bebechach czymś takim. Śmieję się w duchu, bo te miny musiały być obłędne.

AC/DC Kojarzycie zespół AC/DC? Fanom rocka nie trzeba ich pewnie przedstawiać a może i szerszemu gronu są dobrze znani. Ja sama za nimi nigdy nie przepadałam (lekko mówiąc). Właściwie to głos wokalisty wywoływał u mnie wstrząsy oraz napady agresji, ale cóż, niektórym może się podoba, nie wnikajmy. Otóż jak pewnie wiecie, zespół przechodził szereg burzliwych zmian stylu i gatunku muzycznego. Zaczęło się od tego, że muzyka zespołu wywoływała u słuchaczy dziwne dolegliwości jelitowe. Fani skarżyli się na bóle, zaparcia z biegunkami na przemian oraz Briana Johnsona wywołuje takie dolegliwości. Muzycy stwierdzili, że w zaistniałych okolicznościach nazwą się Zespołem Jelita Drażliwego, po angielsku Irritable Bowel Syndrome. Jednak na skutek protestów fanów, którzy zmęczeni objawami choroby nie chcieli już słuchać ich twórczości, zespół zaczął się zastanawiać nad poważnymi zmianami. I oto jest! Twórcy przerzucili się na wykonywanie utworów tradycyjnej muzyki japońskiej, a wokalista obecnie gra na instrumencie zwanym shamisen. Cóż za zmiana! Okazało się, że taka muzyka nie wywołuje przykrych dolegliwości. Zespół przyjął teraz nazwę AB/CD, bo stwierdzili, że czemu nie. Zaskakujące.


Golec uOrkiestra Ta zmiana stylu nie może umknąć Waszej uwadze! Otóż Golec uOrkiestra dokonali prawdziwej metamorfozy stylu muzycznego. Nigdy byście na to nie wpadli - chłopaki rzucili skrzypce w kąt izby i chwycili za gitary elektryczne. I nie, wcale nie grają teraz rocka bo zaczęli z grubej rury - grają black metal! Dlaczego tak drastyczna zmiana? Nie wiadomo. Być może rozpoczęli współpracę z ciemną stroną mocy i w końcu na swoim ściernisku wybudują San Francisco? Może chłopaki liczą na lepsze zarobki? Nam podobał się jednak ich pierwotny styl, ich ciepły wizerunek, górska chata i skrzypce. Teraz chłopaki biegają po lasach z wymalowanymi twarzami i straszą zwierzynę. Martwimy się o was!


W moim bloku mieszka Maniuś. Niski, chudy, łysiejący typek, który w swoim życiu miał tylko dwie namiętności. Pierwszą, był i jest poranny lub wieczorny papierosek na klatce. Zwykle Maniuś leniwie schodzi po schodach dzierżąc w dłoni swoje małe nikotynowe szczęście. To, że mieszka na 10 piętrze sprawia, że gdy dojdzie na sam dół wyprawa się kończy i musi wracać. Warto nadmienić, iż mój sąsiad zazwyczaj jest ubrany w modną ortalionową kurtkę sprzed 20 lat, adidasy bynajmniej nie Adidasa i wyświechtane dżinsy. Na domiar złego Maniek ma zazwyczaj głowę lekko przekrzywioną w prawo. Drugą rzeczą sprawiającą, że na twarzy Maniusia pojawia się uśmiech jest gra na tzw. niegdyś salony gier wideo wyginęły. Stało się to na początku lat dwutysięcznych. Rozwijający się rynek gier komputerowych brutalnie odebrał Maniusiowi jego największą radość. przejść całego Soul Calibura albo Metal Sluga. Joystick i przyciski stawały się jego bronią przeciwko światu. Gdy zręcznie nimi manewrował, jego imię było na ustach wszystkich. Do tych wszystkich należy zaliczyć osiedlową gównarzerię, kilku licealistów (pierwowzór dzisiejszych nerdów) oraz paru żuli. Jednakowoż Maniuś był w swoim żywiole. Mówiono o nim, że urodził się z joystickiem w ręce, a w Tekkena grał na porodówce. miał przyjaciół, nawet nie wiem czy gdzieś pracował. Czasem widuję go na klatce, gdy schodzi po schodach z tym swoim petem, który nota bene chyba przyrósł mu do ust. Być może Marian wciąż gra w gry u siebie w domu. Jednakże nigdy już nie będzie mógł nikomu pokazać swoich umiejętności. Z drugiej jednak strony, na zawsze pozostanie osiedlową legendą, „Jednożetonowym Maniusiem”.



Żółw Kiedyś moja rodzina miała żółwia Był bardzo samotny I moi rodzice kupili mu małego towarzysza Na drugi dzień w akwarium dryfowała już tylko pusta skorupa A tam o, nieopodal, stał opuszczony dom Piękny, z tych z duszą Miał różnych mieszkańców –zwierzęta, bez domnych i kochanków Pisaliśmy po jego ścianach tanim winem Że niby krwią, żeby odstraszyć innych bo to przecież nasz dom Leżeliśmy na suchych liściach Które wiatr wniósł przez rozbite okno Kiedyś wystarczyło musnąć dłonią włosy By poczuć spojrzenie chłopca Ci wszyscy piękni chłopcy - dokąd poszli, gdzie zamieszkały ich dłonie? Moje białe ciało Kładłam je nocą w trawie Pokrywałam tatuażami Wlewałam w nie alkohol

Dziś zdobią je małe, różowe prążki Przypominają, że żadne uniesień Nie może się równać z miłością do dziecka Zmiany, zmiany Jak śpiewał pewien pan Z błyskawicą na twarzy A ten dom, co stał nieopodal To się oczywiście zawalił Urwał mu się dach, sypialnia wpadła do piw nicy W salonie było w końcu więcej światła Pod gruzami domu Zginęło wiele leśnych stworzeń Umarły stare meble I tylko ten pieprzony żółw Trwa ciągle, nieprzerwanie W swej szklanej samotni Milczący niewolnik ludzkiej głupoty Dowód na to, że zmiany Bywają dobre


Relacja z koncertu SYNY, którego nie widziałem Przyszliśmy do tej Alchemii z godzinę wcześniej. Schodzimy tam do piekła, ścisk straszliwy. Nie grajo? No to piwerko. To sobie stoimy w takim fajnym przedsionku, rozmowy o footballu, jest przyjemnie. Jeden ziomek z ciekawości zszedł tam do piekła sprawdzić czy Piernikowski i 88 już zaczęli bełkot. Okazało się, że zaczęli i dziwnym trafem tam w piekle jest jeszcze więcej ludzi. Złapałem ziomeczka za bark i stanąłem na jednej nodze jednocześnie wychylając się za winkiel. Zobaczyłem SYNÓW! I co ciekawe byli oni biali, bielucy. Tzw. Białasy. No przyznam, że było klimatycznie. Nag Champa na początek, rzeczywiście zapalili kadzidełka. Właściwie użyli tego gówna i nie zniszczyli Planety na szczęście. Tylko, że posłuchaliśmy sobie Białasów dosłownie parę minut i sensu stać nie było. Zdecydowaliśmy, ze zanim zrobi się zajebiście to trzeba uciekać. Wtedy będzie nam mniej żal. Można powiedzieć, że Alchemia przetestowała nas, białasów i test ten oblała. Okropne miejsce na koncerty. Jest klimat, ale tam może grać Gienek Loska Band, a nie czołowy skład hipster rapu w tym kraju. Słyszałem zarzuty, że Piernikowski nawija jakby miał wylew. Możliwe. Jeśli tak to podwójny szacun. Następnym razem, drodzy SYNOWIE proszę zarezerwować Tauron Arenę. Słyszałem także, ze są plany na SYNY MTV Unplugged.


Droga Redakcjo! Mam pewien problem, otóż boję się zmian. Mam straszne lęki przed zmianami małymi i dużymi. Miałam tak od zawsze. Chcąc nie chcąc zmiany jednak mnie dosięgały, dorastałam i musiałam kupować na przykład większe majtki (spokojnie, nie chodziłam w brudnych, jednak codziennie wieczorem musiałam je prać, żeby ciągle były te same, tak samo z innymi częściami garderoby). W takich sytuacjach miewałam zawsze zimne poty i napady duszności, jednak jakoś udało mi się dotrwać do dzisiejszego dnia. Niestety nie mogę znaleźć sobie partnera, bo wiązałoby się to ze zmianą trybu życia, a taka zmiana mogłaby mnie zabić. Zawsze gdy musiałam coś zmienić (na już tego dość. Chciałabym coś zmienić ale nie mogę. Jak żyć droga redakcjo? Margerita, 32 lata Margerito! Przede wszystkim czujemy się w obowiązku wyprowadzić Cię z błędu - wyprane majtki to już nie te same majtki, które nosiłaś, gdy były nowe. Każde kolejne pranie majtek sprawiało, że zmieniały się one nieodwracalnie. Podejrzewamy, że ta informacja Cię zabiła, dlatego nie będzie my już odpowiadać na Twoje pytanie - jak żyć.

?

Redakcjo! Ostatnio na moim ciele pojawiła się tajemnicza zmiana skórna. Jest to takie zgrubienie pod skórą, które ciągle zmienia swoje położenie oraz kształt. Jest to dla mnie dosyć krępujące i właściwie to niszczy mi życie. Ostatnio byłem na randce i dziewczyna, z którą się umówiłem mnie spoliczkowała. Okazało się, że zmiana pojawiła się na moim czole i przybrała kształt penisa. Droga redakcjo, nie wiem co robić, jesteście moją ostatnią deską ratunku, pomóżcie. Dawidof, 35 lat obawiamy się najgorszego. Prawdopodobnie masz w swoim ciele Aliena. Gdyby próbował wydostać się na zewnatrz przez klatkę piersiową byłby to klasyczny: Chestbuster (na pewno znasz tę scenę z Alien zabija John Hurta, dużo krwi, dużo strachu, mistrzostwo). Niemniej jednak Ty masz to na czole, zatem będzie to pewnie Foreheadbuster. Jedynym ratunkiem jest zgłoszenie się do Ridleya Scotta to może zaangażuje Cię do 7 części

Droga Redakcjo! Ostatnio odkryłam, że zmieniam się wraz z wiekiem. Nikt mi nie powiedział, że tak się będzie działo. Czuję się oszukana przez życie. Chciałabym zgłosić tę sprawę do prokuratury jednak się wstydzę. Proszę o pomoc. Ranigastia, 17 lat

Droga Ranigastio, przede wszystkim polecamy Ci lek na zgagę - Ranigast, który rozwiąże wiele Twoich problemów, o których nawet nie wiesz, że istnieją. W drugiej kolejności polecamy udanie się do najbliższego urzędu i zmianę imienia na coś kojarzącego się bardziej pozytywnie - np. Witamina D lub Ashwaganda. Może wydaje Ci się, że nie odpowiadamy za bardzo na problem zawarty w Twoim liście i dobrze Ci się wydaje. Nie dlatego, że nie chcemy Ci odpowiedzieć, ale dlatego, że Twój list wydaje nam się durny. Dorośnij dziewczynko. Tak wygląda życie.


Szanowna Redakcjo, Raz jak siedziałem na przystanku, bo czekałem na dziesiątkę, ale one są stare i się ciągle psują, to mi wpadła w ręce jakaś ulotka, taka ładna, kolorowa. I tam pisało: „Bądź zmianą, którą pragniesz widzieć w świecie”. I tak żem zaczął rozmyślać nad tym cytatem, bo wydaje mi się, że jest bardzo mądry. I pomyślałem, że w sumie to ja bym chciał dużo zmian w świecie. Na przykład bardzo bym chciał, żeby dziesiątki wymienili na nowe, bo te stare to jest dramat, w lecie duszno i śmierdzi ludźmi, w zimie piździ, wykoleja się to na każdym zakręcie. Ja na ten przykład śpieszę się po robocie do domu, ale trzeba siedzieć na przystanku, a najczęściej to stać, bo nie ma miejsca i czekać na ten cholerny tramwaj. I jeszcze strach, że ktoś zagada o pogodę. No i tak myślę, co ja mam właściwie zrobić? Czy z tego cytatu wynika, że mam zostać nowoczesnym tramwajem? Jak to osiągnąć? Wiem, że pomożecie, bo mi kolega powiedział, że jak miał kiedyś problem z jakąś krową to mu nikt nie pomógł, tylko Wy. Pozdrawiam Mirosław, l.40 Uszanowany Mirosławie! Twój problem z jednej strony jest złożony. Sentencja, którą znalazłeś na karteczce jest prawdziwa. Jednak Mirku, nie można brać wszystkiego tak dosłownie, w szkole Cię nie uczyli? Wydaje mi się, że bardzo dużo byś chciał. Nowych tramwajów się zachciewa? Weź się chłopie ogarnij. Ciesz się, że w ogóle coś jeździ a nie zapierdalasz do roboty 10 km z buta w jedną stronę. Zrób dobrą minę do złej gry, uśmiechnij się w swoim nieszczęściu i użyj metody wyparcia (nie polecam, grozi kumulowaniem agresji i mogłoby się to źle skończyć dla otoczenia) albo zaakceptuj taki stan rzeczy jaki jest. Z drugiej strony może to wszystko jest bardzo proste, może rzeczywiście zbuduj sobie z kartonu przebranie, pomaluj w barwy tramwajowe i popierdzielaj po szynach. Powodzenia!

Droga Redakcjo! Mam pewien problem, okazało się, że muszę pracować na 10 zmian. Nie mam pieniędzy i chciałem to jakoś naprawić, dlatego zgłosiłem się do wielu prac na raz i wszędzie dałem dyspozycyjność. Pewnego ranka obudziłem się z krzykiem, bo dopiero dotarło do mnie, że muszę być w trzech pracach na raz. Z wszystkimi podpisałem umowę o pracę i grożą mi poważne konsekwencje. Przez ten tydzień umówiłem się, że koledzy przebiorą się za mnie i będą chodzić do innych prac zamiast mnie, ale później zostanę na lodzie. Droga redakcjo, czy ja jestem głupi? Paprykon, 25 lat Drogi Paprykarzu, bilokacja! To jest recepta na Twój problem. Idź za przykładem św. O jca Pio i po prostu bądź w kilku miejscach na raz. Mnie się czasem udaje. Wychodzę z siebie i staję obok. Aby ułatwić Ci ten niewątpliwie trudny trick, możesz użyć maści bilokacyjnej. Ponoć można ją kupić w DARK Netcie. Musisz wysmarować się od stóp do głów i będzie Cię trzech, czterech albo nawet pięciu.

Powodzenia!



Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.