NS44

Page 1

1

Dwutygodnik we Wschodniej Anglii - Peterborough, Bedford, Cambridge, Huntingdon, Northampton, Corby, Wisbech, Soham, St.Ives, Wellingborough, Kettering, Ely, Bourne

FIO’S CASH & CARRY

SPONSOR WYDANIA ISSN 2043-8540

Wydanie Nr 44

17 luty 2012

POLISH CLUB FOR SALE

STRONA 32

Cena / Price 30 p PETERBOROUGH WIELKA GALA BOKSERSKA Już 9 marca w Peterborough odbędzie się profesjonalna gala bokserska, w której weźmie udział między innymi polski bokser Marcin ‘The Polish Express’ Marczak.

POLONIA POKOLENIAMI więcej NIEZINTEGROWANA na str.5

POLSKI DANCING POWRACA DO PETERBOROUGH

Bilety 5 GBP do nabycia w: Kogel Mogel Seven Eleven Minipoli Express oraz w salonie Studio no 1

25 lutego 2012 JD’s Bar & Grill Park Road

więcej na str.8

OSIEDLOWE ALTERNATYWY

Nasze Strony - Local Polish Newspaper in Great Britain

Str.3

W.BRYTANIA NA WOJNĘ Z BAŁWANAMI W Anglii śnieg nie pada zbyt często. Kiedy już spadnie, to wszystkich ogarnia białe szaleństwo. Wyśmienitą zabawę na śniegu przerywają jedynie nadgorliwi wyznawcy zasad health and safety.

Str.9

IRLANDIA MAGDAGATE CZYLI ŻYCIE Z BENEFITÓW Sprawa nabrała takiego rozgłosu, że jeden z irlandzkich senatorów zaoferował Magdzie bilet powrotny do Polski. Czy bezrobocie w Irlandii to naprawdę hawajski masaż? Przedstawiamy kulisy tej historii krok po kroku.

Str.10


2

Nasze Strony - Polska Gazeta Lokalna w Wielkiej Brytanii


3

WIELKA BRYTANIA

WIELKA GALA

BOKSERSKA

PETERBOROUGH

Już 9 marca w Peterborough odbędzie się profesjonalna gala bokserska, w której weźmie udział między innymi polski bokser Marcin ‘The Polish Express’ Marczak. Takiego wydarzenia w Peterborough nie było od niespełna czterech lat. Jak twierdzą sami organizatorzy, nadchodząca gala będzie największą imprezą tego typu, jaka kiedykolwiek miała miejsce w tym mieście. Professional Boxing Championships jest organizowany przez uznanego w środowisku bokserskim promotora Roberta Watermana przy współpracy z lokalnymi biznesmenami. W gali wezmą także udział Cello Renda, Caine Brodie, Jake Dyer oraz były uczestnik Big Brothera, urodzony w Peterborough JJ Bird. Lista zawodników jest w dalszym ciągu otwarta, więc jest możliwe, iż podczas gali wystąpi więcej zawodników tego niezwykłego sportu. Gala odbędzie się 9 marca w Pe-

terborough Arena, East of England Showground, która jest w stanie pomieścić nawet 2000 kibiców. Teraz trochę szczegółowiej o samym Marcinie, który liczy na doping lokalnej Polonii. 29 letni Marcin Marczak pochodzi z Kętrzyna (Warmińsko Mazurskie), a obecnie mieszka w Londynie w dzielnicy Finchley. W 1999 roku stawiał pierwsze kroki na ringu. Po jakimś czasie zdecydował się na wyjazd do Londynu, aby bardziej profesjonalnie skupić się na swojej karierze bokserskiej. Dołączył do uznanego w Londynie klubu bokserskiego Cityboxer, gdzie trenował pod czujnym okiem jednych z najlepszych trenerów w mieście. Zadebiutował we wrześniu 2011 w walce przeciwko Bheki Moyo, gdzie rozgromił rywala w każdej rundzie. Niespełna trzy miesiące później Marcin odniósł kolejne zwycięstwo w walce z Bułgarem Danny Dontcheva. Walkę tą transmitował Eurosport. Organizator imprezy Robert Waterman pragnie zaprosić lokalną

Polonię z Peterborough jak i ze Spalding, Wisbech, Huntingdon, Cambridge czy Bedford i Wellingborough na obejrzenie tej ekscytującej gali bokserskiej. Warto także zaznaczyć, że Professional Boxing Championships jest w pełni licencjonowane przez British Board of Control Boxing, co świadczy o profesjonalizmie imprezy. Jak na razie bilety dostępne są pod numerem telefonu 01733 882565 w cenie £30, £50 (pierwsze rzędy widowni) oraz £75 (w tym obiad i deser). Organizatorzy obecnie starają się o punkty sprzedaży na terenie miasta. Prawdopodobnie, ale to jest nie potwierdzona informacja, bilety będzie można nabyć w takich polskich sklepach jak Kogel Mogel przy Brodway w Peterborough i Seven Eleven przy Lincoln Road. O potwierdzeniu tej informacji, jak i o zatwierdzonej liście punktów dystrybucji będziemy informować w gazecie Nasze Strony i portalu www.obadajto.com Will O.

NAPADŁ NA BANK CZY ROZPOZNAJESZ TEGO MĘŻCZYZNĘ?

PETERBOROUGH

Policja prosi o pomoc w schwytaniu mężczyzny, który 4 lutego napadł na bank w Peterborough. Funkcjonariusze prowadzący sprawę, mają nadzieje, że publikowane zdjęcie z kamer CCTV przyniesie pozytywne rezultaty w dochodzeniu. Przypomnijmy, iż 4 lutego w sobotę, około godziny 13.00 do oddziału banku Cooperative przy Westgate wszedł podejrzany mężczyzna. Podszedł do kobiety siedzącej przy recepcji. Powiadomił ją, że ma bombę i zażądał gotówki. Po krótkiej chwili, mężczyzna wybiegł z banku ze zrabowanymi tysiącami funtów.

ENACA44.indd 3

TANDETNE I KRZYKLIWE

WITRYNY SKLEPÓW

SPALDING

Przyjezdni sklepikarze nie stosują się do wytycznych dotyczących wyglądu witryn sklepowych – mówią niezadowoleni miejscowi przedsiębiorcy, określając witryny tych sklepów mianem tandetnych i krzykliwych. Angielscy sklepikarze czują się dyskryminowani we własnym kraju, twierdząc, że obowiązują ich inne reguły niż obcokrajowców prowadzących sklepy w Spalding. Miejscowi krytykują South Holland District Council za bezczynność wobec nowych wschodnioeuropejskich sklepów, które nie przestrzegają rygorystycznych zasad ściśle określających wygląd pomieszczenia. Poprzez oklejanie witryn sklepowych zagraniczni przedsiębiorcy rażąco łamią

obowiązujące przepisy. Przedstawiciel rady Roger Gambba – Jones odpiera zarzuty, mówiąc, że wszyscy są równo traktowani. Radny twierdzi, że łamanie przepisów przez sklepy prowadzone przez imigrantów wynika bardziej z niewiedzy niż z chęci oszustwa. Często wystarczy rozmowa z właścicielem, by sklep dostosował się do wytycznych jak na przykład dostosowanie witryny sklepowej do wyglądu ulicy. Rada zapewnia, że edukuje przedsiębiorców na temat tego co wolno, a czego nie wolno robić. Proces ten wymaga jednak czasu. Jeśli pomimo uwag i upomnień sklepy nie będą dostosowywać się do obowiązujących wytycznych, rada zastosuje odpowiednie kroki, by w sposób rzetelny i profesjonalny skłonić ich do przestrzegania litery prawa.. Newsman

WYGRANA W LOTTO

NADAL NIE ODEBRANA!

£732,543 SPALDING

Detectyw sierżant Rob Norman prosi wszystkich świadków tego zdarzenia, gotowych udzielić po-

mocnych wskazówek, o kontakt z policją pod numerem 101. Newsman

National Lottery apeluje do osoby, której przysługuje duża wygrana o jej odebranie. Poszukiwana osoba typując totka w Spalding 28 września 2011 roku tra�iła piątkę. Szczęśliwy traf

Nasze Strony - Local Polish Newspaper in Great Britain

jest równoznaczny z nagrodą w wysokości £732,543. Wytypowane numery to 15, 19, 25, 36, 44 oraz bonus ball 43. Osoba z ważnym kuponem proszona jest o kontakt do dnia 26 marca 2012 roku, do godziny 17:30. Will O.

16/02/2012 19:39:49


4

nasze strony

Rząd wypowiada Będzie zakaz

podlewania? wojnę alkoholom

wielka brytania

Rząd Davida Cameron wypowiada wojnę osobom nadużywającym alkoholu – donoszą brytyjskie media. Premier chce zmusić społeczeństwo do zmniejszenia ilości spożycia trunków z procentem poprzez podwyżkę akcyzy na piwo jasne oraz wprowadzenia izb wytrzeźwień. Cameron będzie próbował poprzez podwyżkę akcyzy zwiększyć ceny alkoholi z nadzieją, że to zniechęci Brytyjczyków do częstego spożywania ich w nadmiernych ilościach. Od 2003 do 2010 roku liczba osób upijających się niemalże do nieprzytomności zwiększyła się o 40%. Tylko w 2010 roku hospitalizowano w UK aż 200 tysięcy osób, u których zdiagnozowano zatrucie alkoholowe. Niskie ceny alkoholi wprost zachęcają do kupowania większych ilości trunków – twierdzi premier. Kolejnym elementem walki z nadużyciami alkoholu ma być

wprowadzenie izb wytrzeźwień (prawdopodobnie płatnych), tak jak ma to obecnie miejsce w innych krajach UE. Do tego wszystkiego w weekendowe noce po brytyjskich miastach będą kursować funkcjonariusze w „booz, buses”, czyli takich alko-autobusach. Funkcjonariusze, którzy zauważą, że ktoś przesadził z alkoholem i nie jest w stanie iść do domu

lub sprawia problemy zostanie zawieziony alko-busem do izby wytrzeźwień. To są dopiero pierwsze propozycje rządu odnośnie walki z nadużyciami alkoholu. Propozycje te mogą się jeszcze zmienić na lepsze lub gorsze. To zależy od punktu widzenia ustawodowcy. Will O.

Wytną drzewa

na głównej ulicy

ENACA44.indd 4

Wszystko wskazuje na to, że chyba tak. Już w kwietniu prawdopodobnie pierwszy raz od 21 lat zostanie wprowadzony taki zakaz. Wszystko rozchodzi się o alarmująco niski poziom wody w zbiornikach retencyjnych spowodowany brakiem deszczu. Od 18 miesięcy w Peterborough odnotowywane opady deszczu są bardzo poniżej średniej przypisanej dla tego regionu. W ubiegłym roku w całym Cambridgeshire i Lincolnshire panowała największa susza od 72 lat. Wprowadzenie zakazu podlewania, to jeden z wariantów zapobiegawczych, jakie władze mogą zastosować. Póki co, Anglian Water sugeruje, jak można

oszczędzać wodę. Oto kilka przykładów, jakie rzecznik firmy podał w wywiadzie dla Evening Telegraphe. 1. Zakręcać wodę podczas mycia zębów 2. Brać prysznic zamiast kąpieli 3. Trzymać w lodówce dzbanek z zimna woda, którą można użyć do chłodzenia produktów spożywczych przeznaczonych dla dzieci. 4. Myć owoce i warzywa w misce zamiast pod kranem. Wodę z miski można z powodzeniem potem użyć do podlewania kwiatów w ogródku. 5. Podlewać rośliny konewką i myć samochód przy użyciu wiadra z woda i gąbki zamiast posługiwać się wężem ogrodowym. Newsman

24-godzinny dzień pracy strażaków

peterborough

Urząd miasta Peterborough postanowił po długich debatach wyciąć część drzew rosnących na Bridge Street w centrum Peterborough. Początkowe plany zakładały wycinkę większości drzew na tej ulicy. Ostatecznie z Bridge Street już niebawem zniknie 13 z 39 drzew. Drzewa niewątpliwie nadają urok głównej ulicy handlowej i szkoda każdego z nich. Powodem wycinki jest opinia dendrologów odnośnie stanu zdrowia drzew. Niektóre z nich są na tyle stare, że już niebawem uschną lub przy większych wiatrach zostaną zniszczone. W tej sprawie zorganizowano konsultacje, w których brało udział 200 osób.

peterborough

Bedfordshire

58 procent z nich zagłosowało za zostawieniem drzew w spokoju. Jednak urząd stwierdził, że 116 osób broniących drzew nie może być traktowane, jako głos mieszkańców Peterborough.

Drzewa zostaną usunięte już niebawem. Urząd obiecał, że w rekompensacie posadzi 200 nowych drzew na terenie całego miasta. Newsman

Strażacy w całym hrabstwie Bedfordshire rozpoczną 24-godzinne zmiany. Nowe ustalenia zostały uzgodnione i zatwierdzone przez związki Fire Brigade Union w zeszłym tygodniu. Do tej pory strażacy pracowali dwa dni i dwie noce, po których następowały trzy dni wolnego. Nowy model pracy wyglądać będzie następująco. Strażacy spędzą w pracy 24 godziny podczas, których należeć im się będzie 7-godzinny odpoc-

zynek od północy do rana. Jednak podczas 7-godzinnej przerwy załoga będzie musiała uczestniczyć w akcjach ratunkowych. Po przepracowaniu jednej doby strażacy będą mieli trzy dni wolnego. Bedford i Luton jako pierwsze wprowadzą nowe przepisy już w maju tego roku. Komendant straży pożarnej zapewnia, że nie będzie to miało wpływu na bezpieczeństwo mieszkańców. J.O.

Nasze Strony - Polska Gazeta Lokalna w Wielkiej Brytanii

15/02/2012 14:35:11


5

WIELKA BRYTANIA

Polonia pokoleniami niezintegrowana

wellingborough

Młodzi Polacy nie chcą się integrować ze starą Polonią - do tego wniosku doszli dziennikarze BBC, mijający budynek przy Winstanley Road w Wellingborough. Na ścianie dotychczasowego Klubu Polonijnego zawisły tablice informujące o sprzedaży nieruchomości. Wniosek postawiony w wyniku dociekliwości dziennikarzy odkrywa przemilczaną dotąd problematykę braku integracji międzypokoleniowej, przepaści, której przyczyn szukano w rozmowie ze Zdzisławem Niedowozem, który do Wellingborough przeniósł się po II Wojnie Światowej. Doniesienia BBC stały się wstępem do szeregu publikacji na ten temat. Stawiane wnioski mówią o tym, iż „młoda emigracja z Polski nie chce się integrować” - co jako opinię przypisuje się członkom zamkniętego kombatanckiego klubu polskiego w Wellingborough. Jako bulwersujący podnosi się fakt, że brak integracji nie dotyczy relacji między Polakami i Anglikami, a integracji młodej i starej Polonii. Anna Randal, przewodnicząca klubu kombatanckiego, zaobserwowane zjawisko tłumaczy tym, że nowe pokolenie Polaków przyjechało do Wielkiej Brytanii głównie w celach zarobkowych. Zdaniem przewodniczącej „zarobkowicze” traktują swoją emigrację jako „tymczasową i nie chcą integrować się z lokalną społecznością na większą skalę”. Przy tym wszystkim ze strony Anny Randal pojawia się zdanie, że „stara emigracja chciałaby mieć większy kontakt z młodymi Polakami, ale oni nie są tym zainteresowani”. To bardzo niepokojące sygnały, które dopiero po fakcie - czyli wystawieniu budynku na sprzedaż – obiegły nie tylko okolice, ale za pośrednictwem Internetu niemalże cały glob. Internauci i czytelnicy gazet dowiedzieli się, że budynek służący jeszcze

ENACA44.indd 5

niedawno polskiej społeczności jako klub trafi pod młotek. Przyjrzyjmy się sprawie pod nieco innym kątem. Nie pozostając obojętnym na wynik takiego, a nie innego obrotu spraw, spróbujmy wyciągnąć wnioski z tego, co zaszło, analizując dostarczone wiadomości krok po kroku. Być może przegapiliśmy coś, co powinno być wskazówką dla innych lokalnych środowisk, gdzie integracji brakuje, brakowało lub nagle zabrakło. Kiedy wspomniany przez BBC Zdzisław Niedowoz osiedlił się tuż po wojnie nikt z pewnością nie nazywał go imigrantem i nikt też nie wytykał, wskazując palcem, że jest tu po to, by Brytyjczykom odbierać pracę. Wielu Polaków, żołnierzy walczących ramię w ramię z brytyjskimi kolegami mieli po wojnie szansę niespotykaną wówczas, by osiedlić się tam gdzie pokierowały ich decyzje podejmowane z różnych względów. Osiedlali się tam, gdzie poznali bliską sercu osobę żeniąc się z brytyjskimi kobietami, lub zostawali tam, gdzie mieszkali w czasie służby w brytyjskim lotnictwie. Z biegiem lat ich obecność stała się na tyle normalna, że ich integracja z lokalnym środowiskiem nie była niczym nadzwyczajnym. Środkowoeuropejski akcent słyszalny w wypowiadanej na co dzień angielszczyźnie przestał razić kogokolwiek. Życie z autochtonami stało się czymś normalnym. Po szeregu zmian w Europie na wyspy docierały kolejne, mniejsze lub większe fale emigracji. Część Polaków uciekała z kraju w obawie przed politycznym prześladowaniem. Inni zapraszani przez rodzinę lub bliskich znajomych chcieli ziścić marzenia o własnym mieszkaniu lub samochodzie. Podejmowali więc pracę, studiując uczciwie (lub trochę mniej) na brytyjskich uczelniach. Przypływ potomków Mieszka i Dobrawy na wyspy brytyjskie nie wzbudzał powodów do obaw co do utraty pracy, zasiłków i domów. Kiedy jednak, po wejściu Polski do Unii Europejskiej, na wyspy każdego

dnia przyjeżdżały autobusy wypełnione po brzegi tanią siłą roboczą – jak nazywały Polaków brytyjskie media, tak przypinano niemalże każdej osobie tabliczkę „pracownicy tymczasowi”. Rząd tymczasem kontynuował swoją pracę zliczając z pomocą pracowników Imigration Borders zaprzęgniętymi przy aktualizacji systemu rejestracji pracowników (WRS) do podawania do wiadomości publicznej stanów liczbowych napływającej emigracji. Przy tym wszystkim wpływy integracji Polaków z Brytyjczykami podzielić można zarówno na aspekty pozytywne jak i negatywne. Co jednak stało się pomiędzy Polonią żyjąca na brytyjskiej ziemi od lat, a tymi Polakami którzy dotarli na wyspy po 2004 roku lub nieco wcześniej? Czy noszone z dumą określenie mianem Polonii nie zmieniło się przypadkiem w brzemię pracownika tymczasowego, który odbiera pracę i zasiłki tym, którym to się naprawdę należy? Stare pokolenie emigracji, Polonia, kombatanci – wszyscy Ci, którzy są tu od lat zasłużyli swymi dotychczasowymi uczynkami na szacunek i właściwe traktowanie. Już wspominaliśmy o tym, ale przypomnijmy. Zasłużyli, bo przelali krew za wolność tych, którzy bronili się przed wojskami Niemieckimi, ryzykując utratą życia wspólnie z Brytyjczykami. Tymczasem nowa Polonia z podwiniętymi rękawami rzuciła się do pracy, byleby tylko wypchać kieszenie funtami i wywieźć je z wysp do Polski. Czy taki właśnie obraz współczesnej emigracji ma być utrwalony w oczach nas wszystkich? I to tylko z tego powodu, że decyzją polityków otwarto rynek pracy w Wielkiej Brytanii, a społeczne obawy, podsycane przez prasowe doniesienia o kolejnych setkach tysięcy emigrantów znad Wisły, niejednokrotnie sięgały zenitu, powodując szereg waśni i złowrogich spojrzeń? Powracając jednak do kombatantów i pracowników, którzy coraz częściej nie okazują się

tymczasowi – bo osiedlają się na wyspach ze swoimi rodzinami – to spróbujmy się zastanowić co łączy oba pokolenia, a co dzieli? Próbując właściwie podołać temu wyzwaniu, po stronie cech wspólnych niewiele zostanie napisane. Więcej niestety zapisać można po stronie podziałów i różnic. Kombatanci są zasłużeni, traktowani z szacunkiem, nagradzani przez lokalne władze, a czasem nawet i Prezydentów. Młoda Polonia tymczasem, zapracowana, zmęczona po pracy, chcąca spędzić czas z rodziną, wyjść do dyskoteki, wyszumieć się i zabawić – nie ma w planach nadzwyczajnej integracji poza tą, w której uczestniczy mimowolnie znając starą Polonie przypadkiem z sąsiedztwa. I takie są niestety fakty. Czego więc tu zabrakło? Jak temu zaradzić, by nie zamknięto na wyspie kolejnego polskiego klubu? Odpowiedź znajdujemy nie daleko od Winstanley Road w Wellingborough. W odległym o kilkadziesiąt mil mieście Peterborough, nazwanym swego czasu mianem „Poliszboro”. Tam pomysł na wykreowanie pozytywnego wizerunku udało się znaleźć i wprowadzić w życie bardzo szybko. Kluczem do sukcesu okazali się będący gdzieś pośrodku ludzie z pasją. Tacy, którym chciało się zorganizować własny czas tak, by najmłodsi uczniowie Polskiej Szkoły Sobotniej mogli spotkać się z Najstarszą Emigracją. W Peterborough działa też od niespełna roku Stowarzyszenie Polonijne, którego założyciele mają nie tyle otwarte umysły i głowy pełne

pomysłów, co chęci, by każdego miesiąca – przy specjalnej okazji, czy też bez - zorganizować imprezę, wydarzenie, które przyciągnęłoby atrakcyjnością łaknących integracji przedstawicieli różnych pokoleń. Nie są to pochwały bez pokrycia. Niejednokrotnie relacje z wydarzeń organizowanych w Peterborough trafiały na prasowe łamy i wprost do sieci Internet. Klub kombatancki w Wellingborough jest zamykany z powodu stale malejącej liczby członków. Tymczasem budynek, w którym się mieścił jest wystawiony na sprzedaż. Lekarstwem na uniknięcie podobnych sytuacji wydaje się być zastrzyk młodej krwi. Nie ujmując żadnej z organizacji należytych honorów warto zastanowić się, czy nie przyszła pora, by emigracji i integracji nie przygotować nowego opakowania, które zachęci młode pokolenie, młodą Polonię do współpracy. Dla niektórych prościej jest powielać tezy i wnioski już postawione, kopiując ten sam artykuł nadając rozgłos sprawie. Czy nie lepiej zakasać rękawy i podjąć ryzyko, by zrobić coś inaczej? Niegdyś na kawę czy herbatę chodziło się do kawiarni lub herbaciarni. Dziś wieczory spędzamy w kafejkach, niejednokrotnie z bilardem i Internetem. I choć różnie się nazywa, to tak samo smakuje. Wszystko jest bowiem wytworniejsze, jeśli towarzyszą temu miłe wspomnienia i chwile spędzone z przyjaciółmi. Tym właśnie jest integracja, choć nieco inaczej opisana. Adam Andrzejko

Nasze Strony - Local Polish Newspaper in Great Britain 15/02/2012 14:45:01


6

Nasze Strony - Polska Gazeta Lokalna w Wielkiej Brytanii ENACA44.indd 6

15/02/2012 20:36:25


7

nasze strony

trudne pytania dzieci Wielka Brytania

65% dzieci w UK zadaje rodzicom pytania dotyczące nauki, pozostawiając jedną czwartą rodziców zawstydzonych i zakłopotanych z powodu nieznajomości odpowiedzi – dowodzą najnowsze badania. The Big Bang UK Young Scientists & Engineers Fair przeprowadziło badania na 2000 rodziców. Dzieci najbardziej interesują przedmioty ścisłe, stąd też zadają najwięcej pytań z takich właśnie dziedzin. Pytania z matematyki i innych przedmiotów ścisłych napawają strachem ponad połowę rodziców. 31% rodziców aktywnie poszukuje odpowiedzi na mądre pytania zadane przez dziecko. Wielu z rodziców będzie używać podstępnych taktyk, by wybrnąć

z sytuacji i zachować twarz. 21% zmyśli odpowiedź, bądź powie dziecku, że nikt nie zna odpowiedzi na to pytanie, a 16% zrzuci cały ciężar na swojego partnera. Dociekliwe pytania dzieci nie powinny nikogo dziwić. Rodzice powinni być zadowoleni z ciekawości świata swoich pociech. Najlepsza rzecz jaką może zrobić rodzic nieznający odpowiedzi na zadane

przez dziecko pytanie, to wspólne szukanie odpowiedzi. Będzie to dobra zabawa zacieśniająca więzi pomiędzy dzieckiem a rodzicem i z pewnością korzystnie wpłynie na każde z nich. Obydwoje dowiedzą się czegoś nowego, a rodzic nie straci twarzy unikając, bądź zmyślając odpowiedź. Joanna Owsiana

Lista 10 pytań, z którymi rodzice mają największe trudności 1. Dlaczego księżyc widać czasami w dzień? 2. Dlaczego niebo jest niebieskie? 3. Czy kiedykolwiek odkryjemy obcych? 4. Ile waży ziemia? 5. Jak samolot utrzymuje się w powietrzu? 6. Dlaczego woda jest mokra? 7. Jak zrobić dzielenie pisemne? 8. Gdzie ptaki/pszczoły lecą na zimę? 9. Jak się tworzy tęcza? 10. Dlaczego mamy na Ziemi różne strefy czasowe?

Leniwi Rodzice W WIelkiej brytanii wielka brytania

Najnowsze badania wykazały duży wzrost liczby dzieci, które rozpoczynając naukę w szkole, wciąż noszą pieluchy. Leniwi rodzice coraz częściej na nauczycieli i przedszkolanki zrzucają odpowiedzialność uczenia dzieci podstawowych czynności nawet takich jak samodzielne ubieranie się. Nauczyciele zmuszeni są do przerywania zajęć by przebierać uczniów i sprzątać po „wypadkach”. Według wychowawców dzieci są mniej samodzielne i potrzebują więcej pomocy na przykład w ubraniu kurtki. Rodzice twierdzą, że są zbyt zapracowani, by móc uczyć dzieci podstawowych umiejętności. Nie poświęcają czasu na szkolenie swoich dzieci, uważając, że należy to do obowiązków szkoły. Badania opinii nauczycieli zostały przeprowadzone przez Education and Resources for Improving Childhood Continence przy współpracy z Association of Teachers and Lecturers. 71% z 850 pytanych nauczycieli szkół podstawowych (uczących dzieci w wieku 3-5 lat) powiedziało, że w ciągu ostatnich pięciu lat

ENACA44.indd 7

zauważyło wzrost liczby dzieci, którym zdarzają się wypadki popuszczania moczu i stolca w szkole. Wyniki badań nie odnoszą się do dzieci ze specjalnymi potrzebami czy problemami zdrowotnymi. Niektóre szkoły zmuszone były do organizowania warsztatów dla rodziców, by

Walentynki cały rok

nieprzerwanie od 70 lat

yaxley

89-letni Jack Mills z Yaxley przez cały czas trwania małżeństwa wręczył swojej żonie ponad 3600 bukietów kwiatów. Mało który mężczyzna może poszczycić się takim wynikiem. Millie Mills dostaje kwiaty od swojego męża co tydzień nieprzerwanie od 70 lat. Jack zdradza, że to jego sekret na udane małżeństwo. Tajemnicą długiego małżeństwa jest wzajemna troska o siebie i dzielenie się. Dla mnie to kupowanie Millie kwiatów – dodaje. Jego żona na potwierdzenie tych słów wyznaje, że by małżeństwo trwało długo i było szczęśliwe trzeba

po równo dawać i brać. Weteran wojenny nie opuścił ani jednego tygodnia, nawet gdy nie miał wystarczająco dużo pieniędzy na zakup bukietu, zrywał polne kwiaty na łące, by podtrzymać tą tradycję. Gdy 18-letni wówczas Jack po raz pierwszy zobaczył Millie ze swoim przyjacielem, rzucili monetę, by los zdecydował, który z nich zaprosi ją na randkę. Jak się domyślacie szczęście dopisało Jackowi, który wciąż jest wdzięczny szczęśliwej monecie, dzięki której zawdzięcza te wszystkie szczęśliwe lata małżeństwa. J.O.

pomóc im nauczyć dzieci korzystania z toalety. Jedynie 36% nauczycieli potwierdziło, że szkoła, w której pracują, wymaga od dzieci rozpoczynających szkołę samodzielnego korzystania z toalety. J.O.

Nasze Strony - Local Polish Newspaper in Great Britain 16/02/2012 19:28:44


8

nasze strony

Osiedlowe alternatywy

peterborough

Osiedle Hempsted w Peterborough to stosunkowo nowa dzielnica ciesząca się dużym zainteresowaniem osób poszukujących mieszkania czy też domu pod wynajem. Jak na tak małe osiedle ma tu miejsce wiele sytuacji znanych z komedii Stanisława Barei. Alternatywy na osiedlu są i to nie tylko te cztery. W pierwszej połowie lutego mieszkańcy osiedla otrzymali list od zarządu Accent Nene informujący o wyłączeniu

wszystkich bram wjazdowych na prywatne parkingi. Autor listu motywuje decyzję zarządu tym, że automatyczne bramy nie działają podczas awarii energetycznych. W praktyce wygląda to tak, że w przypadku braku prądu samochody na parkingach są uwięzione. Do tego wszystkiego niedziałające bramy utrudniają dostęp straży pożarnej lub pogotowia w przypadkach zagrożenia życia. Obecnie wszystkie bramy wjazdowe, których celem jest zabezpieczenie samochodów mieszkańców są otwarte na oścież 24/h. Można by powiedzieć, że w takiej sytuacji nie ma różnicy czy samochód

jest zaparkowany na ulicy czy na „zabezpieczonym parkingu”. Sęk w tym, że instalując automatyczne bramy podczas budowy osiedla, można było się domyśleć, że coś, co jest podpięte pod prąd w razie jego braku działać po prostu nie będzie. Zarządowi osiedla zajęło aż 3 lata, aby dojść do takiego wniosku. W liście zamieszczono również informację, że bramy pozostaną otwarte do czasu znalezienia sensownego rozwiązania zadowalającego wymogi speców od Health & Safety. O postępach w poszukiwaniu rozwiązania mieszkańcy mają zostać poinformowani w połowie marca. Chyba w tym roku. Tego nie sprecyzowano. Podpytaliśmy mieszkańców zamieszkujących właśnie to osiedle o inne, podobne śmieszne sytuacje. Okazało się, że jest ich więcej … I oto kolejno. Na jednym z osiedlowych parkingów zamontowano latarnię. Świeci w dzień, a wyłącza się po zmroku. Dwa razy zaobserwowano próby naprawy latarni przez służby zajmujące się konserwacją osiedla. Bez powodzenia. Latarnia nadal oświetla parking w środku dnia. Kolejna wpadka planistów dotyczy cieknącej wody z rury doprowadzającej do spłuczki w toalecie. Spłuczka wbudowana jest w ścianę w taki sposób, że nie ma możliwości dostania się do rur prowadzących do niej. Hydraulik, który dotarł na wezwanie początkowo zbagatelizował problem i uśmiechnięty próbował dogrzebać się do cieknącej rury. Po 10 minutach

z niedowierzaniem przyznał, że trzeba zrobić dziurę w ścianie, by zatrzymać wyciek wody. Do tej roboty wezwano już osobę z doświadczeniem w dziurawieniu ścian. Spec niczym hydraulicy z Alternatywy 4, przybyli na awarię na drugi dzień. Hydraulik mógł przystąpić do działania, dopiero po wycięciu dość sporego kawałka ściany. Cel był prosty: wymiana łącznika rur. Zajęło to łącznie 5 minut. Nie był to jednak koniec problemów. Osoba zdolna do załatania dziury i pomalowania ściany, pojawiła się po kilku miesiącach. Następna sytuacja na osiedlu Hempsted, wprawiająca w osłupienie, to uporządkowanie terenu w pobliżu pobliskiego jeziora. Według tabliczek informacyjnych, na tym terenie prowadzone są prace budowlane. Prowadzi się tu zazielenienie kawałka ziemi, co zdecydowanie podniosłoby atrakcyjność okolicy. Niestety koparek czy też budowlańców, ani ogrodników nie widziano tam od ponad 2 lat. Podobnie ma się sprawa ze sporym kawałkiem terenu pomiędzy istniejącymi budynkami. Według planistów jest on przeznaczony pod budowę Tesco Express i kolejnych mieszkań. Przynajmniej od 2 lat informuje o tym solidnych rozmiarów tablica informacyjna, postawiona właśnie na tym terenie. Ze względu na brak lokalnego sklepu mieszkańcy muszą korzystać ze sklepów rozmieszczonych na sąsiednich dzielnicach. To co miało podnieść walory nowego osiedla zaistniało jedynie na planach. Dla osób niezmoto-

ryzowanych musi to być bardzo irytujące. Kolejny, wręcz niezrozumiały, dalece zastanawiający mankament na Hempsted to London Road. Główna ulica na osiedlu. Ulica jest wyłączona z ruchu. Dozwolony jest tu jedynie ruch komunikacji miejskiej. Co z tego, że autobusy jeżdżą tu naprawdę rzadko, ale za to jak swobodnie. W takiej sytuacji samochody osobowe jak i ciężarowe muszą jeździć wąskimi, okrężnymi drogami, by ominąć główną drogę na wysokości osiedla. Zarząd osiedla najwidoczniej musi mieć bardzo kreatywne myślenie i planistów z górnej półki. Może dlatego mieszkańcom osiedla na początku lutego podniesiono czynsze o średnio 30 funtów. Czyżby szykowały się premie dla innowacyjnych urzędników, którzy zdezorganizowali życie w tej części Peterborough? Patrząc w przeszłość pozostaje się zastanowić, czy urzędnicy omamieni zostali tym samym przekoloryzowanym planem, na którym wokół bezpiecznego osiedla (bramy wjazdowe na pilota), otoczonego terenami zielonymi (wciąż zagruzowane), z lokalnym mini centrum handlowym (nieistniejący market) i dogodnym dojazdem (z zamknięta jezdnia wewnątrz osiedla) - kiedy akceptowali plany? A może po prostu machnęli ręką kiedy stawiający fundamenty deweloper bankrutował i dali zgodę na wybudowanie czegokolwiek w jakikolwiek sposób? Mateo

Nasze Strony - Polska Gazeta Lokalna w Wielkiej Brytanii ENACA44.indd 8

15/02/2012 14:49:15


9

wielka brytania

na wojnę z bałwanami

UK/East England

W Anglii śnieg nie pada zbyt często. Kiedy już spadnie, to wszystkich ogarnia białe szaleństwo. Najmłodsi, chcąc nacieszyć się białym puchem oblegają wzniesienia i górki, by pozjeżdżać na sankach. Jabłuszka plastikowe też idą w ruch. Parki wypełniają się ulepionymi bałwanami. Wyśmienitą zabawę na śniegu przerywają jedynie nadgorliwi wyznawcy zasad health and safety. Wraz z topniejącym śniegiem na jaw wyszły skierowane przeciw dobrej zabawie praktyki pracowników opiekujących się miejskimi parkami. Głosy niezadowolenia i oburzenia płyną z przedmieść Londynu i Cambridge gdzie pracownicy w odblaskowych kamizelkach wypowiedzieli wojnę bałwanom. Przechodnie z żalem patrzeli jak bałwany były usuwane z terenu parków miejskich. Gdy rozżaleni przechod-

nie, a często też współtwórcy śniegowych postaci, pytali o powód tych działań delegowani do zadań specjalnych pracownicy tutejszego bhp twierdzili, że ich celem jest ochrona trawy. Mieszkańcy londyńskiego Enfield mówią, że zniszczonych zostało co najmniej 50 bałwanów oraz igloo. Gabriella Newbold była oburzona gdy zobaczyła jak pracownicy firmy wynajętej przez urząd miasta ścięli głowę bałwana zrobionego przez jej dzieci. Fakt ten rozzłościł ją najbardziej. Kilka dni wcześniej dzwoniła do urzędu w związku ze śmieciami na jednej z ulic. Nie zostały uprzątnięte. Urzędy miast marnują pieniądze podatników na walkę z bałwanami, które ugniatają trawę i nie potrafią przy tym zająć się tym, co naprawdę ważne – pukają się w głowę mieszkańcy wielu osiedli. Rzecznik prasowy Hounslow Council przeprosił za całe zajście, które również jego zdaniem nie powinno mieć mie-

jsca. Powiedział, że byli to dwaj nadgorliwi pracownicy zatrudnieni przez zewnętrznego kontrahenta. To oni właśnie uznali tą dziwaczną akcję, za niezmiernie konieczną. Wydaliśmy polecenie wszystkim pracownikom, by używali zdrowego rozsądku i pozwolili ludziom cieszyć się śniegiem w parkach. Podejrzenia na pracowników Councilu padły również w Cambridge, gdy z Midsummer Common zniknęło gigantyczne igloo. Mieszkanka Cambridge Sophie

Cloudsley widziała jak robotnicy usuwający igloo i dużego bałwana mówili ludziom, że to ze względów na „health and safety”. Cambridge City Council zaprzeczył, jakoby jego pracownicy byli zaangażowani w te niecodzienne prace porządkowe. W sprawie głos zabrał również przedstawiciel The Local Government Association, który powiedział, że w zapisach zasad bhp nie ma punktu mówiącego o tym, że bałwany i igloo stanowić mogą zagrożenie. Według niego niektórzy pracownicy zatrudnieni przez podwykonawców ze zbytnią powagą i nadgorliwością traktują obowiązki odśnieżania parku. Jednak z pewnością w polityce władz lokalnych nie ma mowy o prześladowaniu bałwanów. W dzielnicy Hampton w Peterborough z górki pokrytej śniegiem, rozbawione dzieci zjeżdżały na czym tylko się dało. Rodzice zdziwili się gdy na miejscu pojawiła się policja i karetka pogotowia ratunkowego. Nie przyjechali oni jednak po to, by dołączyć do zabawy. Podczas gdy dzieci bawiły się w najlepsze personel medyczny i policjanci czekali w gotowości na rozwój zdarzeń. W zaparkowanej karetce sanitariusze czekali chyba na poważne obrażenia doznane podczas uprawiania tego ekstremalnego sportu, jakim jest zjeżdżanie z górki na sankach i jabłuszkach. Policja z kolei, pilnowała zapewne czy aby dzieci nie nabierają nadmiernej prędkości podczas zjazdu i nie popełniają innych wykroczeń. Nieprzyzwyczajeni do białego

Nasze Strony - Local Polish Newspaper in Great Britain

puchu miejscowi, zwłaszcza służby, podeszły do sprawy zbyt ostrożnie. Co byłoby gdyby zabawa trwała od kilku dni, jak to ma miejsce na południu europy? Czyżby nad miejscem zabaw latać zaczęły helikoptery, a do miasta wkroczyło by może wojsko. Sytuacja w dzielnicy Hampton nie była jednak na tyle poważna, by potrzebna była pomoc wojska. Pamiętamy chyba jednak wszyscy, kiedy zeszłoroczny śnieg sparaliżował niemal całą Anglię do tego stopnia, że interwencja wojska była naprawdę potrzebna. Na całej długości odcinka autostrady M5 z Gloucester do Bristolu śnieg sparaliżował ruch. Kierowcy i pasażerowie aut, na długie godziny uwięzieni zostali w samochodach. Wojsko podjęło się akcji ewakuacyjnej osób uwięzionych na drodze. Przemarznięci, głodni i zmęczeni kierowcy porzucali swoje auta i ewakuowali się z autostrady. W tym roku sytuacja wcale nie była lepsza. Podczas jednego dnia opadów śniegu na autostradzie M6 w zaledwie kilka godzin doszło do 27 wypadków drogowych. Jak co roku również ruch lotniczy i lądowy odbywał się z przeszkodami. Lotnisko Heatrow odwoływało loty. Nie kursowały pociągi, a szkoły były zamykane. W tym samym czasie znacznie większy mróz i opady śniegu występowały w całej Europie. Aż strach pomyśleć co by było gdyby w Anglii spadły trzy metry śniegu, a temperatura spadła by do -30°C jak to ma miejsce w wielu krajach Europy? Joanna Owsiana


10

nasze strony

magdagate, czyli życie z benefitów

irlandia

Historia wyszła spod pióra polskiej dziennikarki. I choć zmieniono jej prawdziwe imię, tak to nadane stało się symbolem leniwej, wykorzystującej prawo do wielu zasiłków Polki, która nie garnie się do pracy. Irlandzkie media nie przeszły obok tematu obojętnie. Podkolorowując i zmieniając fakty, nadały sprawie większego rozgłosu. W efekcie interwencji polskiego ambasadora i nacisku internautów – afera nazwana Magdagate, została jednak zduszona niemalże w zarodku. 26 stycznia w „Dużym formacie”, dodatku do Gazety Wyborczej, ukazał się artykuł pt.:”Kocham Cię, bezrobocie”. Autorka tekstu, Katarzyna Brejwo, zamieściła w nim szereg wypowiedzi Magdy

opisujących jej życie w Irlandii. Tak naprawdę kobieta nazywa się Gaja Kowalik (na zdjęciu obok), ma 38 lat i pochodzi z Gdańska. To jej osobiście przypisuje się sprawstwo powstałego zamieszania. Dziewczyna obdarowana przydomkiem „byłej kelnerki” zwróciła na siebie uwagę jednego z senatorów, który chciał kupić jej bilet powrotny do domu, do Polski. Sprawę nagłośnił irlandzki dziennik „Irish Independent”, na tyle jednak nieudolnie, że do oryginalnej historii irlandzcy dziennikarze dopisali wiele niemających odniesienia w tekście źródłowym zdań i faktów. Magdzie, która na darmowym kursie poznawała tajniki masażu podstawowego i hawajskiego, przypisano słowa, których nie wypowiedziała. Podobno miała życie na zasiłkach nazywać hawajskim masażem, relaksującym jej ciało jak nic dotąd. Jej obecność w Irlandii na koszt podatników, bo na bezrobociu lepiej niż w pracy, podsyciła uśpione nastroje antyimigranckie. Irlandzki dziennik odniósł się do Magdy w tekście pt.: artykuł “Welcome to good life on welfare” (Witajcie w dobrym życiu na zasiłku), gdzie na lincz wystawiono również partnera Magdy. Ten jednak nie zaistniał w oryginalnym tekście polskiej dzienni-

karki. Wypowiedzi dodatkowych osób w „Kocham Cię, Bezrobocie” należą faktycznie do Roberta i Kamila, ale żaden z nich nie jest partnerem Magdy. Owemu partnerowi dwójka dziennikarzy, Greg Harkin i Norma Costello, przypisywali słowa innego Polaka, wypowiadającego się w artykule. Tylko po to użyto tej manipulacji, by z pary opisującej swoją codzienność, wykreować „benefitowego Bonnie i Clyde” szarżującego łatwo dostępne irlandzkie kasy zapomogowe. Kreowanie takiego wizerunku skrytykował Marcin Nawrot, Polski Ambasador w Irlandii, który szybko zareagował na przekłamane doniesienia irlandzkiego dziennika i rozwijającej się pseudo afery. „Chciałbym podkreślić, że autorzy artykułu używają faktów przedstawionych w polskim tekście w sposób wyjątkowo wyrywkowy i subiektywny. (...) Historia zna wiele przypadków podsycania nastrojów antyimigranckich w czasach trudności gospodarczych. Mam nadzieję, że czołowy dziennik, jakim jest » Irish Independent «, jest tego świadomy i będzie uważnie sprawdzał fakty przed publikacją artykułów o potencjalnie podburzającym charakterze” - pisał wnosząc o sprostowanie. I nie był w tym jedyny. W stanow-

czym wyrażeniu swojego zdania wsparli go nieformalnie Internauci, pisząc na forach i wytykając dziennikarzom z Irish Independent rozbieżności w tłumaczonym tekście. Tymczasem senator Jimmy Harte za pośrednictwem Twittera, poinformował, że jest skłonny kupić Magdzie bilet powrotny do domu. Temat podchwyciły również i Polskie media wyspiarskie. I tu nie obeszło się bez błędów i rozbieżności. Portale (m.in. Emito.net) powołując się na doniesienia prasowe, powieliły historię o nieistniejącym partnerze Magdy, a kiedy już wiadomo było, iż jest to pomyłka, nie została ona sprostowana. Media irlandzkie o tyle wyszły z twarzą, że choć z bólem musiały przyznać się do winy i usunęły wspomniany artykuł z sieci, tak sprostowania w formie wyjaśnienia nie przygotowano. Przeprosiny ze swojej strony na swoim blogu umieściła tymczasem współautorka tekstu “Welcome to good life on welfare”, Norma Costello. Za swoje słowa przeprosił również Senator Jimmy Harte. Magda wypowiadając się dla Irish Timesa oraz dla irlandzkiej stacji radiowej RTE zastanawiała się “Jak to możliwe, że można opublikować coś, co jest kompletną nieprawdą? To nie jest kwestia złego tłumaczenia, to jest całkowicie inny tekst”. Magdagate, choć nie trwała długo – to wydaje się, że swój cel osiągnęła. Za sprawą Katarzyny Brejwo, opisującej życie Polaków w Irlandii, udało się spojrzeć sz-

Nasze Strony - Polska Gazeta Lokalna w Wielkiej Brytanii

erzej grupie czytelników na losy tych, którzy stracili pracę w wyniku załamania się gospodarki Irlandzkiej i co za tym idzie - wzrostowi bezrobocia. Tyle się bowiem mówiło, że Polacy wyemigrują w inne części Europy po tym jak już nie było tak łatwo o wyspiarskie euro. Tymczasem Magda pokazała, że europejska waluta jest łatwo dostępna i to nie tylko wtedy, gdy się pracuje. Bezrobotni również mogą się nią nacieszyć. Trzeba tylko wiedzieć, gdzie jest i jak się po nią schylić. Węszący afer na tle imigracyjnym dziennikarze „niepodległej irlandzkiej” podchwycili wątek zapomóg w rękach Polaków. Czyżby tropili media pod tym właśnie kątem, by wynik poszukiwań dał jak najwięcej pozytywów przy szukaniu według następujących słów kluczowych: „Polish”, „imigrant” oraz „benefits”? Przy odrobinie szczęścia, wprawy i znajomości języka polskiego oczywiście – wszystkie te trzy słowa w polskim języku odnalezione mogą być w tekście „Kocham cię, Bezrobocie”. Kiedy trafił do druku, a potem do sieci, to już tylko od nastawienia dziennikarzy „Irish Independent” zależało w jaki sposób z jego treścią nastawią się do tematu irlandzcy czytelnicy. W dużej mierze wiele zależało od tego jak tekst źródłowy przetłumaczy google translator, a potem jak w całość zgrabnie i z nieprzyjazną Polakom formą wypowiedzi przedstawią to Greg Harkin i Norma Costello, którym za swój pośpiech i brak rzetelności przyszło w efekcie przepraszać. Adam Andrzejko


Kocham cię bezrobocie

irlandia

Przez pół roku na zasiłku odłożył na samochód Magda: - Jak mi się żyje? Cudownie. Rozwijam się, oddycham. Kamil: - Kryzysu nie odczuwam. Państwo spłaca za mnie kredyt. Przez pół roku odłożyłem na samochód. Robert: - Za 8 euro za godzinę z domu się nie ruszam.

Szum oceanu Jest szósta rano, a my w kompletnych ciemnościach maszerujemy przez pole golfowe. Przyjechałam do Irlandii, żeby zobaczyć, jak się żyje Polakom, którzy stracili pracę. Myślałam, że na bezrobociu człowiek przynajmniej nie musi się rano zrywać z łóżka. Nic z tego. Magda (36 lat, z tego prawie dwa na zasiłku w Irlandii): - Dzień zaczynam zawsze tak samo: idę na plażę zobaczyć wschód słońca. To mnie ładuje na resztę dnia. Kiedyś spałam do południa, teraz szkoda mi życia. Do najbliższej plaży ma spacerkiem pięć minut. Jak szukała domu, to warunek był jeden: żeby można było z okien usłyszeć ocean. Potem pomyślała, że musi być światło i przestrzeń, żeby człowiek się nie dusił; kominek na chłodne wieczory i czynsz góra 85 euro tygodniowo, bo inaczej nie dostanie rent allowance, czyli dopłaty z urzędu pracy. - Jak mi się żyje? Cudownie. Rozwijam się, oddycham. Dostaję zasiłek - 188 euro tygodniowo plus 59 na mieszkanie. Zimą dodatkowo 20 na opał. Wychodzi 267 euro na tydzień. Bez szaleństw, ale na spokojne życie wystarcza. Donegal, hrabstwo na północnym krańcu Irlandii, to dla jednych najpiękniejsze miejsce na świecie, dla innych - największe zadupie. Gdziekolwiek się rozejrzysz, zielone wzgórza i plaże po horyzont, jak na pocztówce. Z drugiej strony możesz iść plażą przez godzinę i spotkasz jednego staruszka w sztormiaku. - Wszystko tu jest, poza pracą śmieje się Magda. - Połowa Donegalu wyjechała, druga siedzi na zasiłku. Z miejscowości D. (“perła Donegalu”, jak piszą w folderach) do Dublina jedzie się cztery godziny. W weekendy klasa średnia przyjeżdża tu pograć w golfa, latem zjeżdżają turyści. Centrum można obejść w dziesięć minut: kościół, kawiarnia, dwa sklepy z

ENACA44.indd 11

pamiątkami i pub. Naprzeciwko pubu ławeczka z widokiem na zatokę i słynne donegalskie owce, które skubią trawę na drugim brzegu. Przy skwerku niedawno otworzono szkółkę surfingu, gdzie spotykają się młodzi ludzie, którzy jeszcze nie wyjechali za pracą do Australii albo Stanów. Za rogiem siedziba urzędu, który ma zadanie wspierać lokalną społeczność. W tym miesiącu polecają darmowe kursy języka migowego. O pracę radzą popytać w hotelu albo kawiarni. - Pracować za najniższą stawkę? Nie opłaca się. W hostelu na rękę miałam 200 euro tygodniowo, a zajęta byłam od rana do nocy. Najpierw śniadanie dla gości, potem recepcja, między drugą a trzecią sprzątanie pokoi, potem znowu przy telefonie. Niby fajnie, spotykasz ludzi z całego świata, ale jak pukają do drzwi o jedenastej wieczorem, to masz ochotę ich zamordować. - Na kelnerowaniu można wyciągnąć trochę więcej - ale ile można biegać z tacą? Zdarzało się, że na weselu sama jedna obsługiwałam dwa stoły na 36 osób. Nie było kiedy do toalety wyskoczyć. Jak już doprosiłam się o pomoc, to dali mi sprzątaczkę talerze leciały jej z rąk, a do tego ani słowa po angielsku. - Poza tym menedżer kelnera nie szanuje. Jak szłam po wypłatę, to się nigdy nic nie zgadzało: a to godziny źle obliczone, a to tipy gdzieś przepadły. W Irlandii jest taki zwyczaj, że państwo młodzi dają kopertę na staff party, imprezę dla obsługi. I ja o tę kopertę zawsze się musiałam z menedżerem wykłócać. Nerwy ją zjadały, z pracy odeszła bez żalu. Masaż hawajski Na bezrobociu, jak sama przyznaje, odżyła. Po pierwsze, dwa razy dziennie chodzi na plażę. Nad morzem najlepiej się myśli. Plaż jest w okolicy dziewięć, codziennie wybiera inną. Po drugie, ćwiczy jogę. Sesje ma za darmo, bo umówiła się z Niną, instruktorką, że w zamian będzie jej robić masaże. Magda robi masaż podstawowy, hawajski i hot stone, którego nauczyła się na darmowym kursie z urzędu pracy: gorące kamienie przesuwa się po plecach, aż zejdą wszystkie napięcia. Zdarza się, że masowany zasypia z tej błogości. Wymienia się też na inne rzec-

11 zy. - Teraz umówiona jestem ze stolarzem, że mi zrobi półki na książki, a ja mu wymasuję plecy, bo chłopak ma problemy z kręgosłupem. Ostatnio w ten sam sposób nabyła ramki do obrazów (pilnowanie lokalnej galerii w porze lunchu), parę grubych skarpet (pomaganie w sklepie dla surferów) i godzinę medytacji (masaż hawajski). Po trzecie, pływa na desce. Przez pierwszy tydzień mięśnie bolały ją tak, że w nocy z trudem mogła się obrócić na drugi bok. Teraz codziennie czeka na telefon: jak jest dobra fala, chłopcy ze szkółki przyjadą po nią furgonetką. W Donegalu można pływać cały rok, nawet zimą. Jak fale są za duże, to uprawia surfwatch: obserwowanie ludzi, którzy surfują. Czasami robi im zdjęcia. Oko ma wyćwiczone, wie, kiedy nacisnąć migawkę, żeby uchwycić najlepszy moment. Po czwarte, wreszcie zdrowo gotuje. - Mleko i ser kupuję od sąsiadki, warzywa na targu, w Green Manie - sklepie ze zdrową żywnością - tofu i muffiny eko, czyli bez konserwantów. Lodówki nie włącza, woli kupować na bieżąco i jeść świeże. Znajomi mówią, że schudła i wypiękniała. - Wcześniej cały czas coś zajadałam: a to stres, a to problemy z szefem. Teraz nigdzie się nie spieszę, nic nie muszę. Żyję skromnie, ale po swojemu. Po piąte, urządza dom. 200 metrów, na dole trzy sypialnie, na górze salon z jadalnią. Właściciel chciał 110 euro, stanęło na 95 (w umowie 85), bo nie ma pracy ani dzieci, a o czterech kotach i psie nie wspomniała. Dół już odmalowała na niebiesko, w przyszłości będzie tam gabinet masażu. - Zasiłek jest po to, żeby człowiek miał czas się zastanowić nad swoim życiem. Ja na przykład odkryłam, że nie chcę już pracować dla kogoś. Lubię mieć wszystko po swojemu poukładane. Po szóste, spotyka się ze swoim aniołem stróżem, który ma na imię Colette, 40 lat i telefon komórkowy, na który można dzwonić o każdej porze. Wyjście z głową Bezrobocie w Irlandii wynosi 14,3 proc. O bezrobotnych dbają: social welfare (po naszemu urząd pracy), który wypłaca zasiłki; FAS, który nie daje pieniędzy, ale doradza, jak założyć własny biznes, i wysyła ludzi na bezpłatne szkolenia, jeśli chcą się uczyć; oraz lokalne biuro rozwoju, które każdemu bezrobotnemu przypisuje anioła stróża. Rok temu, kiedy Magda chciała otworzyć na parterze domu gabinet masażu, anioł stróż szepnął: jeszcze nie teraz. Bo jak - nie daj Boże - nie dopiszą klienci, to co? Biznes padnie, benefity przepadną, a ona będzie musiała znowu

harować w jakimś hotelu. Z bezrobocia wychodzi się z głową, czyli poprzez “back to work allowance scheme” (po naszemu: “zasiłek dla powracających do pracy”). To specjalna oferta dla tych, którzy są na zasiłku przynajmniej dwa lata. Polega na tym, że bezrobotny, który otwiera własną działalność, przez pierwszy rok nadal dostaje pełny zasiłek, a przez kolejny - ponad połowę. Z benefitami żegna się dopiero po dwóch latach, kiedy - dzięki wsparciu państwa - jego biznes stanie na nogi. W grudniu ubiegłego roku z programów powrotu do pracy korzystało 927 Polaków. Z programu “back to education” - dla bezrobotnych, którzy chcą podjąć studia - 465. Magdzie zostało jeszcze niecałe pół roku, żeby zakwalifikować się na “back to work”. Przez ten czas zrobi prawo jazdy, biznesplan, kurs księgowości i marketingu (wszystko z urzędu pracy). - Czy ja mam problem z tym, że jestem na zasiłku? - zastanawia się. - Tak. Nie chcę żyć na koszt państwa, dlatego traktuję to jako wsparcie, które pozwoli mi założyć własny biznes. A jak reagują na to ludzie wokół? - Nigdy nie spotkałam się z nieprzychylnymi komentarzami. Może dlatego, że sporo Irlandczyków też pobiera zasiłki. A jedna koleżanka powiedziała mi kiedyś, że woli, żeby jej podatki szły na mnie niż na różnych dupków z Dublina. Rachunki Po południu idziemy na kawę za 3 euro. Taką samą możemy wypić w domu, ale chodzi o to - tłumaczy Magda - żeby wspierać lokalny biznes. No i pobyć trochę wśród ludzi. - Po zapłaceniu za dom zostaje mi 172 euro na tydzień. 40 miesięcznie idzie na internet i telefon stacjonarny, 35 na komórkę. Raz na dwa miesiące płacę za prąd, około 100 euro. Gotuję w domu, do knajp nie chodzę. W sezonie jest targ, gdzie można dostać lokalne produkty taniej niż w sklepie. W Centrze wyszukuję tańsze oferty - na przykład sześć bułek za 1,5 euro. Starczą na trzy dni, tylko trzeba wrzucić je do tostera. - Ciuchy kupuję w Penny’s (sklepie z przecenami, przez Polaków zwanym Penisem), ale nie za dużo, bo nie mam potrzeby się stroić. Ostatnie zakupy: dres do jogi za 1 euro, spodnie za 7, flauszowa piżama za 3, komplet pościeli za 6. Buty w TK Maxie, góra 10 euro za parę. Jesienią dostaję dodatek do zasiłku na ciepłą odzież. Książki wyszukuję w charity shopie, używane. Proszę: “Księga dżungli”, “Robin Hood”, “Z milczącej planety” C.S. Lewisa - trzy za 2,5 euro. Nowości przysyłają mi przyjaciele z Polski.

Z większych wydatków to rok temu kupiłam deskę, na raty. Jak już ją spłacę, pomyślę o samochodzie. Teraz poruszam się stopem albo autobusem. Na co mi brakuje? Na rozrywki. Tutaj życie toczy się w pubach. Więc jak wieczorem idę do pubu, to zamawiam szklankę kranówki.

Z kredytem na luzie W piątek do pubu idzie chyba cały Dublin. Po guinnessa stoimy już dobre dziesięć minut. Na dwóch piętrach pubu kłębi się może ze sto osób. Oburzonych - rozbili się niedaleko, będzie z pięć minut piechotą - naliczyłam może z sześciu. - Kryzys? Jaki kryzys? Przynajmniej cena piwa spadła. Wcześniej w niektórych knajpach było nawet po 5 euro - mówi Kamil (32 lata), uśmiechnięty blondyn w kurtce z goreteksu. Przez pół roku na zasiłku odłożył na samochód. - Jak się okazało, że moja firma zamyka oddział w Dublinie, najbardziej panikowała żona. Akurat urodziła się Matylda, a my kupiliśmy mieszkanie na kredyt. 60 metrów, trzy pokoje, dziesięć minut od centrum, bo lubimy wieczorem wyskoczyć na kolację albo do kina. Miesięczna rata 1400 euro. Teraz żona martwi się tylko tym, że dostają za dużo pieniędzy. - Mamy 370 euro zasiłku tygodniowo. Do tego raz w miesiącu 150 euro na dziecko. No i dopóki nie znajdę pracy, państwo spłaca za mnie kredyt mieszkaniowy. W Polsce Kamil skończył prawo i ekonomię. Przez chwilę pracował w warszawskiej korporacji, ale jak tylko Irlandia otworzyła rynek pracy dla Polaków, zameldował się w Dublinie. - Miałem dość Polski, tego pośpiechu i napięcia. W Irlandii jest takie powiedzenie: święty Patryk też się nie przejmował. I tak się tutaj żyje, na luzie. W Irlandii, mówi Kamil, spokojnie da się wyżyć z zasiłku. Trochę zmienili styl życia, ale to bardziej z powodu dziecka. Nie wychodzą tak często na miasto (kiedyś co drugi dzień), nie latają na weekendy do Barcelony albo Rzymu. Rano pakują małą do wózka i idą na spacer; po południu Kamil przegląda w internecie oferty pracy. Zajmuje mu to dwie-trzy godziny dziennie. Jest pewien, że jak sytuacja na rynku się uspokoi, znajdzie coś dla siebie. - Nie będę podawał kawy ani pracował na budowie - wyjaśnia, a uśmiech nie schodzi mu z twarzy. - Nie mam problemu z tym, że jestem bezrobotny. Przez ponad pięć lat płaciłem tu podatki, więc zapracowałem na swój zasiłek. Ale pracę chciałby znaleźć. W ostatniej firmie był specem od rozwiązywania problemów. Wymyślał, jak usprawnić (dokończenie na str 13)

Nasze Strony - Local Polish Newspaper in Great Britain

16/02/2012 20:23:02


12

BPHC

Nasze Strony - Polska Gazeta Lokalna w Wielkiej Brytanii


13 (dokończenie ze str 11) komunikację miejską w Dublinie, przekonywał mieszkańców pewnej dzielnicy, żeby zgodzili się na postawienie w okolicy biurowca. A życie na bezrobociu jest tak bezproblemowe, że aż nudne. Kafelki dla Irola Z Robertem (28 lat) czekam na panią Jadwigę, która zawieruszyła się na lotnisku. Może skręciła nie tam gdzie trzeba i teraz nie wie, jak zapytać o drogę? Komórkę ma wyłączoną. Jak ucieknie autobus do L., to dopiero będzie kicha - mówi. Nazwy miasta mam nie pisać, żeby rodzina się nie skapowała, że jest na zasiłku. Babka, ciotki, kuzyni, kumple z bloku - wszyscy myślą, że się w tej Irlandii urządził. Prawda jest taka - rzuca Robert pomiędzy jednym a drugim telefonem - że się urządził, tylko inaczej. - Za 8 euro za godzinę z domu się nie ruszam. 8 - a dokładniej 8,65 - można zarobić, zmywając gary w knajpie albo tachając pudła w supermarkecie. To już lepiej iść na zasiłek i mieć święty spokój. Tylko żebym nie myślała - zaznacza - że jest leniwym nierobem. Na forum dla Polaków w Irlandii ktoś mu tak odpisał, a potem posypały się gorsze wyzwiska. Że przyjechał na wyspę, żeby siedzieć na tyłku, że naciągacz, leń i alkoholik, który chce chlać za państwową kasę, że pewnie ma pół mózgu i niech spada do Polski. A napisał tylko: “Siedzę na wyspie od czterech lat, od roku na zasiłku. W Polsce mam żonę i dzieci. Czy im też należą się jakieś benefity? Chciałbym ich sprowadzić, ale nie wiem, czy to się opłaca”. Z powodu agresji rodaków Robert musiał skasować post. Plan sprowadzenia rodziny chwilowo zawiesił. Zresztą w

Zielonej Górze wszystko mają urządzone. Młodsze chodzi do przedszkola, starsze do zerówki, żona na kurs robienia paznokci. Ostatnio przesłała mu MMS-em wzorek: motylki świecące na srebrno. Widać, że zdolna jest i zaraz jakąś robotę złapie. Na miejscu jest pani Jadwiga, która zawsze dzieci dopilnuje. Mieszkanie mają trzypokojowe po dziadkach, wyremontowali za kasę, jaką Robert zarobił na budowach. Wszystko się układa, tylko jego nie ma. Jak przyszedł kryzys i się skończyły budowy, miał chwilę wahania. Mieszkanie wynajmowali w pięciu i każdy mówił co innego. Jedni, że trzeba się zwijać, bo zaraz będzie tu większa bieda niż w Polandii. Drudzy - że trzeba przeczekać na benefitach. - Ale robota dla Polaka zawsze jest. Irol weźmie zasiłek i pójdzie do pubu, a Polak będzie kręcił biznes, tyle że na czarno. Teraz Robert robi w przeprowadzkach i remontach. Kryzys kryzysem, ale kafelki w kiblu każdy musi mieć, tak mówi. - Zasiłek odbieram co tydzień na poczcie. Raz w roku mam wakacje, dwa tygodnie. Byłoby łatwiej, gdyby mi przelewali na konto, ale chodzi o to, żeby ludzie nie oszukiwali. No, żeby nie było tak, że siedzę na Hawajach, a kaska płynie. - A praca na czarno to nie oszustwo? - Bo ja wiem - zamyśla się Robert. - Klient ma zrobioną łazienkę, my jesteśmy zarobieni i jeszcze ten sklep, co nam sprzedał kafelki. Człowiek musi pracować, inaczej by się rozpił. Bo co tu robić? Ciemno od rana do wieczora, żona daleko, dzieci daleko, tylko po piwo blisko. Jak czterech facetów siedzi razem w domu, to nie ma bata, żeby nie było flaszki. Ale niech ta flaszka będzie wieczorem, po rob-

ocie, a nie na dzień dobry. Oburzonych widział w telewizji. - Jakiś gościu zbijał budę z dykty. Widać, że taki, co młotek zna tylko z opowiadań dziadka. Sypnąłby groszem, to byśmy mu to raz-dwa postawili. A poza tym, zastanawia się Robert, przeciwko czemu tu protestować? Niech taki weźmie zasiłek, idzie do domu i nie psuje krajobrazu. Miękka poduszka “Cześć. Możemy się spotkać w Dublinie? Chciałabym pogadać o życiu w Irlandii” - piszę do Anki (lat 36, pracuje w firmie komputerowej). Znamy się jeszcze z ogólniaka. “Życie w Irlandii? Łatwizna odpisuje. - Lepiej pogadajmy o czymś innym”. Gadamy o Polsce. O tym, że jak Anka słyszy “Polska”, to od razu chce jej się palić, chociaż trzy lata temu rzuciła. Do domu lata raz do roku, na Gwiazdkę. Jak samolot ląduje, od razu czuje ten sam ścisk w żołądku co wtedy, we wrześniu 2001, jak ją zwolnili z dużego wydawnictwa. - Przyszła recesja i wycięli pół zespołu. Szef żartem życzył mi, żebym na bezrobociu skończyła doktorat. Do dziś nie wiem, czy był dupkiem, czy ignorantem. Zasiłek wynosił 476 złotych miesięcznie. Za mieszkanie - kawalerkę w bloku, po której śmigały karaluchy - płaciłam wtedy 500, i była to najtańsza opcja w mieście. Najpierw pożegnała się z telefonem. - Po miesiącu przyszedł rachunek na dwie stówy. Pomyślałam, że jak mam w kółko słuchać: “Sorry, u nas nic nie ma, ale jak będę coś wiedziała “, to przynajmniej nie chcę za to płacić. Pracy postanowiła szukać na piechotę. - W plecaku miałam buty na zmianę. Do hoteli i butików wchodziłam w szpilkach. Do marketu budowlanego - w marten-

sach. Ale na mieście roiło się od takich desperatów jak ja. W dziale Weranda i Ogród powiedzieli mi, że mam za wysokie kwalifikacje. W hotelu Europa - że za niskie, bo w recepcji mają teraz dziewczynę po stosunkach międzynarodowych. - Najgorsze było to, że dwa miesiące przed zwolnieniem kupiłam sobie ramoneskę. Prawdziwą, z dobrej skóry. Więc jak wracałam do domu, to siadałam przed szafą i ryczałam. Nie nad sobą, tylko z powodu tej kasy, którą tak głupio wydałam. Po trzech miesiącach złamała się i zadzwoniła do domu. Mama przelała jej 500 złotych. Starczyło na spłacenie telefonu, bilet miesięczny i zapas makaronu. Ratowały ją korepetycje. Kombinowałam tak, żeby umawiać się w porze obiadu. Siedzimy z małym nad lekcjami, a jego matka już niesie dwie miski rosołu: “Pani Aniu, zje pani odrobinkę?”. Za godzinę mam drugiego ucznia, ale przychodzę wcześniej - że niby pomyliłam godziny. Wiem, że zaraz na stół wjedzie drugie danie i dla mnie też będzie kotlet. W domu gotowała miskę makaronu, a potem podsmażała na patelni z rozbełtanym jajkiem. Na imprezy nie chodziła. - Większość moich znajomych studiowała albo pracowała, a jak ktoś nie pracował, to mu pomagali rodzice. Miałam im powiedzieć, że nie stać mnie, żeby dołożyć się do pizzy? Po czterech miesiącach zrezygnowała z kawalerki i zamieszkała z dwiema studentkami (300 zł za pokój). Wkurzały ją imprezy, raz trafiła w kuchni na gołego chłopaka, który smażył sobie jajecznicę na maśle z jej półki. (Żyję jak nędzarz, myśli wtedy, skoro dwie łyżki masła potrafię przeliczyć na kasę). Do bezrobocia się nie przyznawała. Współlokatorki myślały, że pisze

doktorat. Jak któraś zajrzała do jej pokoju, to Anka warczała znad komputera: “Co jest?”. A potem godzinami tępo gapiła się w ekran. Złość i marazm - każdy psycholog szybko rozpoznałby depresję, ale Anka trafiła do niego dopiero po miesiącu. Psycholog doradził terapię. Na prywatną jej nie było stać, na państwowej było miejsce, ale w grupie. - Żyjemy w takich czasach, że praca raz jest, a raz jej nie ma. Państwo powinno być jak poduszka: jak cię zwolnią, to lądujesz miękko, a nie, że robią z ciebie wrak, a potem wysyłają na terapię - podsumowuje tamten okres. - Tutaj, w Irlandii, też mam znajomych bez pracy. Tyle że oni żyją normalnie, jak ludzie. Że niby z moich podatków? Przynajmniej widzę, na co one idą. Bezrobocia w Irlandii nie boi się. Jak po firmie poszła plotka, że będą redukcje, pomyślała tylko: “Szkoda, że nie zaciążyłam”. Zasiłek jest wtedy wyższy i mogłaby dziecko spokojnie odchować. Wie, bo sprawdziła na stronie irlandzkiego urzędu pracy (jest tam cała lista benefitów i motto: “Pomagamy ci budować lepsze życie”). Do doktoratu raczej nie wróci. Raz, że jeszcze w Polsce w desperacji sprzedała koleżance wszystkie notatki, a dwa, że do polskiej poezji współczesnej straciła już serce.

Miły głos Kamil dostał pracę. Kiedy zadzwonił do urzędu pracy, żeby zrezygnować z zasiłku, miły głos po drugiej stronie słuchawki upewnił się, czy na pewno czuje się na siłach spłacać kredyt. “Bo jeśli nie, to może niech się pan zgłosi za pół roku”. *** Imiona niektórych bohaterów zostały zmienione Źródło: Duży Format

Nasze Strony - Local Polish Newspaper in Great Britain ENACA44.indd 13

16/02/2012 20:23:16


14

nasze strony

Wszystko się może zdarzyć

spalding

Były detektyw ze Spalding postanowił wykonać zwrot o 180° w swojej karierze zawodowej, otwierając swój własny biznes, który już zyskał uznanie w konkursie biznesowym. 52-letni Alan Jesson po 30 latach pracy w policji zakończył karierę detektywa ze względów zdrowotnych. Cierpiał na depresję i potrzebował pracy, która wyrwie

go z tego środowiska. W pewnym wieku, jeśli decydujesz się na zmianę pracy, możesz czuć się nikomu niepotrzebny. Lecz jeśli chcesz pracować, to jest dużo pracy, wystarczy się tylko rozejrzeć – dodaje. Pomysł otwarcia własnego biznesu narodził się w kolejce do recyklingu na West Marsh Road w Spalding. Alan czekając na swoją kolej, obserwował ludzi, którzy zmagali się z torbami wypełnionymi odpadami z ogrodu. Po przepro-

wadzeniu badań Alan dowiedział się, że wielu ludzi nie chce, bądź nie może przywozić własnych odpadów do punktu recyklingu. Wtedy był już pewny, ze jego pomysł jest strzałem w dziesiątkę. Otworzył firmę Green2Go oferując tygodniową zbiórkę odpadów ogrodowych. W ciągu sześciu miesięcy od rozpoczęcia działalności Green2Go ma już na swoim koncie finałowe zwycięstwo w konkursie Businesses Accelerator. Jako jedna z trzech firm, które doszły do finału, Alan otrzyma darmową reklamę w gazecie Spalding Guardian oraz wsparcie eksperta na okres trwania kampanii reklamowej. Green2Go ma już około 300-350 stałych klientów, od których zebrał już około 300 ton odpadów. Tygodniowa opłata za zbiórkę śmieci wynosi jedynie £1.40. Alan oferuje również swoim klientom zakup ekologicznej torby w cenie £3. Mocna, zielona torba ulega degradacji po upływie dwóch lat. Alan oferuje również szeroki zakres usług ogrodniczych. Po więcej informacji wejdź na stronę www.Green2goUK. co.uk lub zadzwoń do Alana na numer 07584 177072. Joanna Owsiana

Benefitów nigdy dosyć

wellingborough

Kolejną oszustkę “zasiłkową” doprowadzono przed wymiar sprawiedliwości, tym razem w Wellingborough. 31-letnia Sarah Hobbs wyłudziła aż £16,000, pobierając nielegalnie takie zasiłki jak income support, housing benefit oraz council tax benefit. Sprawa wyszła na jaw podczas dochodzenia prowadzonego przez Wellingborough Council and the Department for Work and Pensions. Odkryto, że kobieta posiada os-

Nasze Strony - Polska Gazeta Lokalna w Wielkiej Brytanii

obne, „tajne” konto bankowe, na które co miesiąc dostawała sporą wypłatę od swojego pracodawcy. Tego typu dochodzenia prowadzone są systematycznie w każdym brytyjskim mieście i dzięki nim udaje się wykryć coraz więcej takich przypadków. Sarah Hobbs dokładnie zdołała wyłudzić £6,857.50 income support, £7,682.40 housing benefit i £1,357.13 council tax benefit. Oskarżyciel będzie domagał się ukarania kobiety oraz zwrócenia całej wyłudzonej kwoty. Newsman


15

wielka brytania

40 zbieraczy straci pracę

Z Cambridge na wyspę Jersey samolotem

Chatteris

Aż 40 osób straci pracę w firmie trudniącej się zbieraniem i przetwarzaniem porów. Night Layer Leek Company z Chatteris na początku lutego padło ofiarą złodziei złomu. Ukradli oni elementy maszyn przerobowych. Przez powstałe uszkodzenia firma jest zmuszona zwolnić aż 40 osób. Dodatkowo powstał problem z zamówieniami firmy. Niestety, aby przetrwać na rynku do czasu naprawy maszyn, Night Layer Leek Company musi zamawiać pory z zagranicy, by podtrzymać płynność zamówień i nie tracić klientów. Właściciel firmy z rozgoryczeniem mówi „Bezmyślność złodziei nie zna granic. Ukradli sprzęt o wartości 30 tysięcy funtów, a sprzedadzą

go na złomie maksymalnie za 500 funtów. Przez ich bezmyślność mamy problemy finansowe, a 40 osób straci pracę”. Zbieranie porów w tej firmie odbywa się

ręcznie. Następnie zebrane warzywa są selekcjonowane, myte i pakowane na specjalnych platformach. Will O.

Miejska katedra dostała zastrzyk finansowy

Cambridge

Tego lata wznowione zostaną loty z lotniska w Cambridge na Normandzką wyspę Jersey. Po raz pierwszy od 2006 roku w każdą sobotę od połowy maja do połowy września znów będzie można polecieć bezpośrednio z

Cambridge na wyspę znajdującą się w kanale La Manche u wybrzeży francuskiej Normandii. Lazurowa woda i piękne widoki przyciągają latem na wyspę coraz więcej turystów, dlatego tym bardziej wznowienie lotów wydaje się być jak najbardziej trafnym posunięciem. J.O.

Holbeach zimowym biegunem UK

peterborough

Katedra w Peterborough już niebawem będzie mogła pochwalić się nowym Centrum Dziedzictwa kulturowego. To wszystko dzięki dotacji uzyskanej od Heritage Lottery. Katedrze przyznano ponad 320 tysięcy funtów na otwarcie Centrum Dziedzictwa i Edukacji, które będzie się mieścić naprzeciwko budynku głównego przy 25 Minster Precinct. Jest to jeden z czterech projektów, które zarząd katedry chce wcielić w życie z okazji 900-lecia obiektu, które wypada w 2018 roku. Newsman

ENACA44.indd 15

holbeach

Miasteczko Holbeach (8 mil na wschód od Spalding) zostało okrzyknięte mianem zimowego bieguna Wielkiej Brytanii po odnotowaniu tam rekordowo niskiej temperatury -15.6C. Co prawda rekord należy do Deeping St

Nasze Strony - Local Polish Newspaper in Great Britain

Nicholas wraz z temperaturą -17C (też koło Spalding), lecz w rankingu brane są pod uwagę tylko miasta, do których Deeping nie należy. Mało brakło do pobicia lokalnego rekordu, gdzie w 1980 roku zanotowano temperaturę -19c. Will O.

16/02/2012 19:57:42


16

nasze strony

Pocałunki

niedorosłych

council tax bez podwyżki

IRLANDIA W KADRZE

Dylan i Kyle uciekają ze swoich domów podczas świąt. Rodzice zajęci sobą początkowo nie dostrzegają braku obecności swoich dzieci w domu. Para nastolatków wskakuje na rzeczną pogłębiarkę i płynie z prądem w kierunku ujścia rzeki do morza Irlandzkiego. Nie zaplanowali tej przygody. Nie zaplanowali wizyty w Dublinie. Wszystko co się im przydarzyło było kwestią przypadku. To właśnie brak planu, dał im najwięcej więcej.

„Kisses” to film opowiadający o tym jak bardzo dwoje nastolatków chce coś zmienić w swoim życiu, by nawet ryzykując swoim życiem móc spędzić kilka chwil razem i poczuć się wolnym od szarości dnia codziennego. I choć nie wygrywają losu na loterii, nie jadą do ciepłych krajów, a jedynie płyną na podrdzewiałej łajbie w kierunku stolicy Irlandi, Dublina – tak wyprawa ta daje im naprawdę wiele radości. Niedoceniani na co dzień odnajdują w sobie nawzajem podporę, zaufanie i odwagę, która wykazał się Dylan, odbijając Kyle z rąk porywaczy. W filmie według scenariusza i reżyserii Lance Dyle’a, poznajemy świeżych, nie zmanierowanych, przez co docenione na kilku festiwalach, role Kelly O’Neil (Kyle) i Shane’a Curry (Dylan), którzy wcielili się w parę głównych postaci. Muzykę do filmu nagrała grupa Go Blimps Go. Ich dźwięki usłyszeć można jeszcze w produkcji filmowej pt.:”Last Days In Dublin”. W obu przypadkach nadali sfilmowanym obrazom dodatkowego uroku. Wytworzony klimat sprzyja widzowi w procesie zżycia się z głównymi bohaterami. Opowieść pt.:”Kisses” zaczyna się od momentu, gdy brak perspektyw na spędzenie half termu, sprawia, że w głowach najmłodszych rodzi się chęć

bedford

spędzenia wspaniałej przygody. Przerwa świąteczna, która daje kilka dni wolnego uczniom, przegapiona przez rodziców nie zapowiadała się nazbyt rewelacyjnie. Nastolatkowie wzięli więc sprawy w swoje ręce. Ponura okolica, w której mieszkają nie dawała szans na spędzenie tej przygody bez ruszenia się z miejsca. Powstał więc pomysł by ruszyć za miasto. Bez planu, bez przygotowania. Dylan rusza w drogę jedynie z inhalatorem, który pomaga mu znosić ataki duszności będące objawami astmy. Kyle myśląc bardziej logicznie, przed wymarszem, a w zasadzie ucieczką zabiera zgromadzone przez wiele miesięcy oszczędności. Pieniądze skrupulatnie chowane do buta pod łóżkiem, powinny starczyć na

najważniejsze wydatki. Atak wściekłości ojca Dylana, był jedynie wytrychem, by ruszyć w drogę. Wspólnie zaplanowali odszukać brata Dylana. Barry miał mieszkać gdzieś na squacie przy Gardiner Street, na przedmieściach Dublina. Kiedy dotarli już nad płynącą w pobliżu ich miasteczka rzekę, postanowili wskoczyć na pogłębiarkę. Wiedzieli, że z prądem rzeki uda im się dostać do Dublina. Sternik, choć początkowo przeciwny był, by płynęli z nim – tak z biegiem czasu przyzwyczaił się do dwójki dzikich pasażerów. Kylie uczył sztuki supłania węzłów, a Dylanowi objaśniał jak stać za sterem. Nadchodzące wydarzenia miały ich jednak nauczyć o wiele więcej. Mateo Mateo

Przez kolejne cztery lata mieszkańcy Bedford będą płacić tyle samo za council tax – podaje Bedford Borough Council. Budżet na kolejne cztery lata został zatwierdzony. Gmina musi zaoszczędzić 36 milionów funtów w ciągu czterech lat, lecz oszczędności nie szukano w portfelach podatników, których zapewniono o zamrożeniu kwoty podatku mieszkaniowego. Jednocześnie miasto ma w planach dodatkowe inwestycje i udzielenie wsparcia finansowego kluczowym dla mieszkańców usługom. By mieszkańcy jak najmniej odczuli skutki zaciskania pasa, rada postanowiła poszukać oszczędności w swoich biurach, wprowadzając między innymi elektroniczne karty wynagrodzeń i likwidację dotacji na darmowe posiłki wieczorne. Planowane jest również usprawnienie i poprawa obsługi klienta. Dave

Hodgson, burmistrz miasta Bedford przyznaje, że jest to nie lada wyzwanie w obecnej sytuacji ekonomicznej, lecz priorytetem jest utrzymanie podatku na tym samym poziomie przy jednoczesnym zapewnieniu dostępu do najważniejszych usług. Ustalony budżet chroni ośrodki dziecięce i biblioteki, zapewnia inwestycje w budynkach szkolnych i istotne ulepszenia infrastruktury. Kluczowe zagadnienia budżetu obejmują wspomniany wcześniej stały council tax, brak dodatkowych zewnętrznych pożyczek, 900 tysięcy funtów rocznie na opiekę nad wrażliwymi dziećmi, 41 milionów funtów na ulepszenie budynków i obiektów szkolnych, prawie 6 milionów funtów rocznie na poprawę dróg i chodników, dokończenie budowy zachodniej obwodnicy oraz 900 tysięcy funtów rocznie dodatkowego wsparcia dla starzejącego się społeczeństwa. J.O.

“Zimno w domu? Pomożemy”

bedford

Central Bedfordshire Council oferuje pomoc dla ludzi mających problem z izolacją przed zimnem swoich domów. Nie trzeba być nawet właścicielem domu, aby skorzystać z pomocy. Jeżeli w twoim domu jest zimno, wilgotno lub system grzewczy jest niesprawny lub nieefektywny, możesz dostać pomoc merytoryczną jak i finansową. Pomoc oferowana jest nie tylko dla ludzi

Nasze Strony - Polska Gazeta Lokalna w Wielkiej Brytanii

objętych zasiłkami. Każdy może ubiegać się o tego rodzaju wsparcie. Aby skorzystać z oferowanej przez urząd pomocy należy zadzwonić pod 0300 300 8302 i poprosić o Warm Homes Scheme. Council także prosi wszystkich mieszkańców regionu o zwrócenie uwagi na ludzi starszych podczas mroźnych dni. Niektórzy z nich mogą potrzebować pomocy. Takie przypadki także należy zgłaszać. Will O.


17

wielka brytania

Polak z „prądem”

jechał pod prąd

west yorkshire

Policja z West Yorkshire zatrzymała polskiego kierowcę ciężarówki, który pijany jadąc pod prąd zderzył się z samochodem osobowym. Zdarzenie miało miejsce w pobliżu serwisu przy autostradzie M62 w okolicach Knottingley. Mariusz Urbaniak, lat 30 pijany wjechał ciężarówką na rondo w prawo zamiast w lewo i zderzył się z samochodem marki Fiat. W samochodzie osobowym była dorosła kobieta i małe dziecko jej przyjaciółki. Kobieta odniosła liczne obrażenia ciała. Urbaniak jednak zamiast zatrzymać się i pomóc poszkodowanym, postanowił kontynuować jazdę. Z ronda, na którym już jechał w przeciwną stronę zjechał pod prąd na autostradę M62. Nadjeżdżający kierowcy z naprzeciwka migali do niego światłami, aby uświadomić Polaka, że źle jedzie. Zatrzymała go dopiero policja kilka mil dalej. Okazało się, że kierowca ciężarówki był kompletnie pijany. W swoich zeznaniach Polak tłumaczył, że zaparkował ciężarówkę na postoju. Następnie

W skrócie ... peterborough: mówiące kamery

Już niebawem ktokolwiek będzie próbował rzucić papierek na ulicę w centrum Peterborough zostanie upomniany publicznie przez mówiące kamery CCTV. Urząd miasta ma zamiar wydać do 30 tysięcy funtów na instalacje głośników do kamer CCTV. Takie rozwiązanie doskonale sprawdza się w innych miastach. Każdy, kto rzuci śmieci na ulicę lub będzie sprawiać jakiekolwiek kłopoty zostanie „okrzyczany” przez operatora kamery. Mówi się, że jest to działanie szokowe na niepoprawnego mieszkańca miasta, ponieważ cała ulica będzie widzieć, kogo operator upomina. Zazwyczaj takie osoby zawstydzają się przed tłumem przechodniów i niezwłocznie naprawiają swój błąd. Instalacja bardzo głośnych głośników jest już zatwierdzona i ma się zakończyć do końca kwietnia tego roku.

little paxton:

Skazana za głuche telefony

Sąd skazał nastolatkę, która w grudniu nachalnie dzwoniła na numer ratunkowy 999. 18-letnia Kerry Moate z Little Paxton pomiędzy 25 a 26 grudnia wykonała 756 głuchych telefonów na numer 999. Nastoletnia Angielka znana już jest policji z podobnych wybryków. Pomiędzy 11 a 13 Kerry 44 razy bez żadnego powodu dzwoniła na numer ratunkowy. 9 lutego została skazana na 4 miesiące pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata. w krótkim czasie wypił pół litra wódki i zamierzał położyć się spać myśląc, ze w ten dzień nie będzie już prowadził. Niestety dla niego właściciele postoju kazali mu opuścić teren i Polak był zmuszony prowadzić ciężarówkę w stanie nietrzeźwym, poszukując następnego dostępnego serwisu. Ze względu na to, że Urbaniak nie miał wcześniej konfliktów

z prawem, sąd skazał go na 6 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata. Dodatkowo Polak będzie musiał odpracować 80 godzin i zapłacić grzywnę w wysokości 750 funtów plus 300 funtów kosztów sądowych. Polakowi także odebrano prawo jazdy na okres dwóch lat. Newsman

peterborough:

Poszukiwany zbieg zgłosił się na policję Poszukiwany mieszkaniec Peterborough, który w zeszłym tygodniu zbiegł z rozprawy sądowej w Huntingdon, sam przyszedł na posterunek policji. Mężczyzna został uznany winnym fizycznego ataku na taksówkarza z Peterborough. W czasie przerwy w rozprawie sądowej, przed odczytaniem wyroku, mężczyzna uciekł. W sobotnią noc (12 lutego) zbieg pojawił się na Thorpe Wood Police Station w Peterborough.

Nasze Strony - Local Polish Newspaper in Great Britain ENACA44.indd 17

15/02/2012 17:57:11


18

nasze strony

Festiwalowo

wielka brytania

Dj Hazel w Peterborough peterborough

25 lutego do Peterborough zwita DJ Hazel, aby rozkręcić imprezę w Puls8 przy Geneva Street. DJ Hazel cieszy się dużą popularnością wśród klubowiczów. Jego najnowszy kawałek „I LOVE POLAND” bije rekordy popularności

ENACA44.indd 18

w tym gatunku muzycznym. To będzie już czwarty występ tego artysty w Peterborough. Uwaga! DJ Hazel dobrze wie jak zaistnieć w środowisku muzycznym, dlatego też daje niepowtarzalna szanse na pokazanie swoich umiejętności. Mianowicie DJ Hazel zaprasza do zremixowania nagrania “Hazel -I LOVE PO-

LAND “ Jest to doskonała okazja dla tych, którzy chcieliby pokazać się w świecie muzyki klubowej. Najlepszy remix zostanie oficjalnie wydany na singlu “I LOVE POLAND RMX”. Accapella oraz ścieżki midi są już dostępne na jego FAN PAGU. Will O.

Na początku zeszłego roku pisałem o festiwalowej gorączce, jaka co roku ogarnia mieszkańców Wielkiej Brytanii. Mowa tu o koncertach i festiwalach. Rok w rok, od maja do października, przez kraj przewija się cała masa artystów, chcących zaprezentować swoje umiejętności przed licznie zgromadzoną publicznością. W zeszłym roku, o tej porze roku wiedzieliśmy już prawie wszystko na temat tego, kto pojawi się latem na festiwalowych scenach UK. Rok 2012, póki co nie odkrył przed nami wszystkich swoich niespodzianek. Do dnia dzisiejszego nie mamy informacji na temat Sonisphere Festiwal, V Festiwal, Leeds and Reading Festival. Bardzo ograniczony Line-up zapowiedzieli organizatorzy imprez Rockness i T In the Park. Ze względu na odbywające się Igrzyska Olimpijskie w Londynie, organizatorzy Glastonbury Festiwal podjęli decyzję o odwołaniu tegorocznej imprezy. Wydawałoby się nieciekawy muzycznie rok. Nic bardziej mylnego. Cieszmy się z tego, co do tej pory wiemy, a wiemy dużo. Na początku 2012 roku listę zaproszonych zespołów pokazali organizatorzy Down-

load festiwal. Tegoroczna impreza będzie obchodziła swoje dziesiąte urodziny. W związku z tym zapowiada się naprawdę wielkie, muzyczne widowisko. Swój udział potwierdzili m.in. Black Sabbath, Metallica, Soundgarden, The Prodigy, Biffy Clyro, Machine Head, Megadeth, Slash, Anthrax. 10-ty Download zapowiada się naprawdę bogato. Festiwal odbędzie się w Donigton Park w dniach 8-10 czerwca 2012. Równie dobrze, co Download festiwal zapowiada się Isle Of Wight Festival. W dniach od 22 do 24 czerwca 2012, na scenach festiwalowych pojawią się: Pearl Jam, Bruce Springsteen, Tom Petty and Heartbreakers, Noel Callagher’s High Flying Birds, Elbow, Biffy Clyro, Band of Skuls, Madness, JessieJ, Enter Shikari i wiele innych… Całkiem nieźle jak na początek roku. Póki co tylko tyle wiadomo na temat: Kto? Gdzie? Kiedy? Za ile?. Na koniec dodam jeszcze, że bilety na Download festiwal sprzedają się w ekspresowym tempie i jeżeli jest ktoś kto nie zdecydował jeszcze, na który festiwal się wybrać radzę się pośpieszyć, bo może być za późno. Jarek

Nasze Strony - Polska Gazeta Lokalna w Wielkiej Brytanii

15/02/2012 18:19:04


19

wielka brytania

Polskie Reggae

w Rhythm Factory londyn

W sobotę, 11 lutego w londyńskim klubie Rhythm Factory odbyła się kolejna impreza zorganizowana przez Mega Yoga. Grupa ta zajmuje się promowaniem polskiej muzyki oraz sztuki i organizowaniem imprez kulturalnych głównie na terenie wysp brytyjskich. Mega Yoga swoją działalność rozpoczęła w 2003 roku i od tego czasu zorganizowała już ponad 80 koncertów i innych wydarzeń. Wśród zespołów i artystów, z którymi miała okazję współpracować to m.in.: VooVoo, Izrael, Bakshish, Kaliber 44, Fisz & Tworzywo, Tymon Tymański, Yass Ensemble, Molesta Ewenement, Vavamuffin, Acid Drinkers, Kat, Alians, Indios Bravos, Happysad, Lao Che, Jamal, Armia, Brygada Kryzys, Wilki, Homo Twist, Ścianka, Mumio, Pink Freud, Będzie Dobrze, T. Love. Koncert, choć miał się rozpocząć o godzinie 22:00, to już o 20:30 czyli na 30 minut przed otwarciem klubu, pomimo siarczystego mrozu, przed wejściem czekała całkiem spora grupa imprezowiczów. Po otwarciu drzwi, zaczęli napływać kolejni uczestnicy

spragnieni pobawić się w rytmach reggae, aż klub wypełnił się niemal po brzegi. Jako pierwszy na scenie pojawił się DJ Kuba 1200 z grupy EastWest Rockers, który rozgrzał atmosferę winylowymi dźwiękami. Wkrótce dołączył do niego kolega z zespołu, czyli znany wszystkim ceniącym ten gatunek muzyki, żywiołowy i wiecznie uśmiechnięty Grizlee. I tak przy gorących rytmach impreza rozkręcała się z każdą minutą. Po jakimś czasie swoimi nawijkami zaszczycił wszystkich Pablopavo z kultowego już zespołu Vavamuffin, który ma na swoim koncie aż trzy solowe płyty. Niebawem do dwóch wokalistów dołączył trzeci, a mianowicie Rastuch z Paprika Korps. Gdy publiczność była już naprawdę nakręcona, swój występ rozpoczął wyczekiwany chyba przez wszystkich Gutek z legendarnej Indios Bravos. Artysta ten ma jedną z najciekawszych barw głosu na polskiej scenie muzycznej i przez wielu jest uważany za najlepszego, polskiego wokalistę. Niestety jest on niedoceniany przez media komercyjne, a wszystko to przez fakt, iż nie uczęszcza na branżowe bankiety. Przy jego melodyjnych utworach, śpiewanych do podkładów DJ Feel-X’a, który

współtworzył słynny Kaliber 44, publika niemalże oszalała ze szczęścia. Sam Gutek, jak zawsze na swoich koncertach, miał minę jakby przeżywał ekstazę, co może być bliskie prawdy, gdyż śpiewanie oraz interakcja sprawia mu przeogromną radość. Na koniec imprezy, jej uczestnicy mieli okazję pobawić się przy dźwiękach tworzonych przez mistrza gramofonów, czyli przez wspomnianego już DJ Feel-X-a. W końcu impreza dobiegła końca, a wymęczeni fani zaczęli rozchodzić się do domów. Pomimo raczej ubogiej oprawy świetlnej, nikt chyba nie żałował wydania zaledwie kilkunastu funtów, gdyż zarówno organizatorzy jak i artyści spisali się na medal, a atmosfera była przyjazna i naprawdę gorąca. Kolejna impreza organizowana przez pełną inicjatywy i chęci do działania grupę Mega Yoga, na którą serdecznie zapraszamy, odbędzie się już 18 marca w londyńskim klubie Cargo, w którym wystąpią bracia Waglewscy, bardziej znani jaki Fisz i Emade, we współpracy z DJ Epromem. Więcej informacji na temat tego koncertu już w następnym numerze. Marek Rogala

teatralna Abba

peterborough

Muzyka Abby w dzisiejszych czasach jest równie popularna jak czterdzieści lat temu. Największe hity tego legendarnego zespołu wciąż puszczane są przez stacje radiowe na całym świecie. Mamy dobrą wiadomość dla tych, którzy chcieliby poczuć się jak za dawnych lat. W piątek 16 marca w The Cresset w Peterborough będzie można zobaczyć produkcję muzyczną zatytułowaną „Thank You for the Music” z wykorzystaniem najbardziej znanych hitów Abby. Wspaniałe kostiumy, nowa choreografia oraz całkowicie odnowiony występ z pewnością pod-

ENACA44.indd 19

bije serca fanów zespołu. Podczas występu wykonane zostaną przeboje takie jak Mamma Mia, Dancing Queen, Super Trouper, Waterloo, Fernando, Knowing Me, Knowing You, The Name of the Game, Take a Chance on Me, The Winner Takes It All i wiele innych. Muzyczne show podbiło już serca Brytyjczyków i zdobyło uznanie w całej Wielkiej Brytanii. Występ odbędzie się w piątek 16 marca o godzinie 20 w The Cresset. Cena biletów to £19.50. Bilety można nabyć w kasie pod numerem 01733-265705 lub na nstronach internetowych www.cresset. co.uk i www.easytheatres.com. J.O.

Red Hot Chili Peppers po raz kolejny w UK wielka brytania

Po zeszłorocznych sukcesach w UK, Red Hot Chili Peppers zapowiedziało dwa koncerty w Anglii. Pierwszy z nich odbędzie się w Knebworth Park 23-czerwca 2012. Dzień później zespół wystąpi w Sunderland. Zespół rusza w kolejną trasę po Europie, promując swój ostatni album zatytułowany I’am With You. Oprócz Anglii, Papryczki zawitają także do Polski gdzie 27 Lipca zagrają w Warszawie. Bilety do kupienia na www.livenation. co.uk Will O.

Nasze Strony - Local Polish Newspaper in Great Britain

16/02/2012 19:48:04


20

Nasze Strony - Polska Gazeta Lokalna w Wielkiej Brytanii


21

wielka brytania

I co z Toba dalej Anglio? anglia

Anglio, Anglio – wywróciłaś moje życie do góry nogami. Gdy pięć lat temu szykowałam się do wyjazdu na wyspę, było to dla mnie spełnieniem wyśnionego snu. Zawsze tak bardzo zazdrościłam tym, którzy wyjeżdżali na zachód do pracy. Dla Mnie było to zawsze czymś nieosiągalnym. Przez długi czas mieszkałam na górnym Śląsku - lata 80, 90-te, tam wiele osób wyjeżdżało pracować do Niemiec lub emigrowali całymi rodzinami. Gdy wreszcie los się do mnie uśmiechnął, rzuciłam wszystko, ukochaną pracę (za grosze wprawdzie), ale była ona moją największą pasją. Dopiero później miało okazać się jak wielką. Mąż wyjechał rok wcześniej. Przetarł szlak. Ja po roku, zabierając trochę drobiazgów, ubrań. Było cudownie, uważam, iż był to jeden z najpiękniejszych momentów mojego życia. Borykając się z wieloma problemami mieszkaniowymi w Polsce przez wiele długich lat, tak tu szybko wynajęliśmy śliczny domek z ogródkiem. Niestety oprócz domku nie mieliśmy nic prócz jednego materaca, dwóch kubków i dwóch talerzy. Dom był piękny choć pusty, ale wiem, że większość Polaków tak właśnie zaczynała życie tutaj. Nikt mi nie powie, że było inaczej. Po 20 latu małżeństwa, ciężkiej pracy w Polsce dorobiliśmy się niewielu rzeczy. Żyliśmy skromnie, spłacając kolejno: to meble na raty, to lodówkę i tak w kółko. Tu w ciągu właściwie dwóch miesięcy, a nie 20 lat - urządziliśmy dom od przysłowiowej łyżeczki do wygodnej sypialni. Tu, jak wszyscy wiemy, życie jest o wiele łatwiejsze. Jest tyle możliwości, możemy kupować na ile nas stać, co chcemy. Nowe, albo używane. Żałuję, że takiej możliwości nie mają zwykli ludzie w Polsce. I tak życie zaczęło się toczyć. Moja nowa praca była dla mnie jakimś dziwnym zderzeniem z rzeczywistością. Okazało się, że mój język jest fatalny, a zdobycie pracy w zawodzie niemożliwe. Zostałam więc na początek sprzątaczką w domu opieki. Po kilku dniach okazało się, że zajęłam miejsce po polskiej sprzątaczce, która (po kilku miesiącach pracy) gdy ja się

ENACA44.indd 21

pojawiłam, po prostu uciekła. Nie rozumiałam dlaczego? Po jednym dniu pracy zrozumiałam, dlaczego tak się stało. Podczas czterogodzinnej pracy trzeba było posprzątać dwadzieścia dziewięć pokoi, dwadzieścia dziewięć toalet i do tego odkurzyć wszystkie pokoje i korytarze. Nigdy w życiu nie spotkałam się z czymś takim. W szpitalu przepracowałam 23 lata jako pielęgniarka. Nigdy nie bałam się żadnej pracy, a tu przez cztery godziny zrobić tyle? Przecież nie dam rady. Poza tym, przecież nie zrobię tego dobrze w tak krótkim czasie. Niestety nie miałam wyjścia, musiałam pracować, innej alternatywy nie było. Moja duma nie pozwoliła mi się dać pokonać zmęczeniu. I jak to? Ja nie dam rady? Szybko doszłam do takiej wprawy, że wyrabiałam się nawet parę minut wcześniej. Robiłam również rzeczy dodatkowe, jak przygotowanie ‘’tea time’ów’’, szorowanie dywanów na kolanach np. w jadalni, które na drugi dzień były tak samo brudne lub bardziej. Nikt bowiem nie szanował mojej pracy. Wytrzymałam tam siedem miesięcy. Robiłam wszystko jak robot, licząc tylko godziny i pieniądze. Byłam taka zadowolona, że mamy dwie wypłaty, że możemy lepiej żyć, że nie zabraknie na rachunki, że lodówka jest pełna, że możemy także wysyłać trochę pieniędzy potrzebującej rodzinie w Polsce. To był mój motor do dalszej ciężkiej pracy. Po pół roku pierwszy raz pojechaliśmy do Polski pięknym, niebieskim Roverem z torbami wypełnionymi prezentami, gotówką dla rodziców i na zakupy w Polsce. Był to cudowny urlop, pierwszy raz mogłam kupić będąc w Polsce właściwie wszystko, co było mi potrzebne. Poza tym wszyscy byliśmy chyba pierwszy raz w życiu porządnie ubrani, w nowe markowe ubrania. Czułam się wtedy tak niesamowicie dobrze, pewnie. Wcześniej nie mogłam sobie pozwolić na takie przyjemności i to w takiej skali. Ale nikt nie wiedział z rodziny i znajomych, że nie pracuję w zawodzie. Pierwszy raz w życiu musiałam kłamać. Było to potworne, przecież nie mogłam powiedzieć, że jestem tu sprzątaczką. Mocno wierzyłam w to, że jest to stan przejściowy. Że pójdę do szkoły językowej, szyb-

ko opanuję język i zacznę starać się o zdobycie nostryfikacji dyplomu pielęgniarskiego w Anglii. Po siedmiu miesiącach pracy jako sprzątaczka, kiedy w duchu codziennie modliłam się o cud, który by mnie wyrwał z tej pracy, cud się rzeczywiście zdarzył. Spotkałam swojego przyszłego pracodawcę. W domu opieki, piorąc dywan, klękałam na korytarzu na kolanach. Zaczął rozmowę, okazało się że zatrudnia personel do opieki nad niepełnosprawną osobą w swoim domu. Szok! Mogłam awansować do rangi personal assistant. Wreszcie nie musiałam się wstydzić tego co robię. Mogłam robić to, co umiem najlepiej i to co lubię. I tak rozpoczął się nowy zawodowy rozdział mojego życia, który trwa 5 lat. W zespole jestem jedyną Polką, która wytrzymała tak długo. Team ciągle się zmienia. Nikt nie wytrzymuje dłużej niż sześć miesięcy. Praca jest ciężka, na noc po dziesięć godzin, ale przez pierwsze lata nie narzekałam. Skończyłam szkołę językową. Gdzie jednak używać języka? Na nocnej zmianie gdy podopieczny śpi? Niestety na nockach nie dało się posiadanej umiejętności szlifować. Ciągle te same czynności do wykonania, a rozmowy ciągle na ten sam temat. Po nocy potworne zmęczenie, odsypianie nocki przez wiele godzin, by mieć siły iść znowu, w międzyczasie pranie, sprzątanie, gotowanie - jak to w domu. I tak zaczęłam rozumieć, że Anglia dla mnie to ciężka praca. Niestety nie w swoim zawodzie, bo mimo upływu lat język opanowałam dobrze tylko w kilku obszarach. Zrozumiałam z czasem, że tu pielęgniarką nigdy nie zostanę, że tu zawsze będę robić coś innego i że nie będę sobą. Poza tym zrozumiałam też, że nie mam już 20 lat i nie ma sensu brać się za edukację pielęgniarską tutaj za granicą. Również zrozumiałam, że nie chcę tu zostać na zawsze, moje miejsce jest w Polsce i chcę tam wrócić. Po czterech i pół roku zaczęłam rozmyślać i odczuwać to, czego wcześniej nie było. Miałam i mam dosyć tej sztuczności. Życie tu jest ciężkie, czasem wręcz harówka, urlopy piękne, zagraniczne, ale tylko dwutygodniowe i potem powrót to rzeczywistości. Nie wiem czy tylko mnie to dotknęło, czy inni przechodzą podobne rozterki? Latem ubiegłego roku, po raz

pierwszy od czterech i pół roku spędziłam w Polsce cztery miesiące. Musiałam przedłużyć swój dyplom pielęgniarski pracując trzy miesiące w szpitalu. Boże, co za cudowny okres! Po prawie pięciu latach poza zawodem, mogę znów pracować jako pielęgniarka. Mogę być taka dumna ze swojego zawodu, z siebie, że mogłam być wykwalifikowanym pracownikiem oddziału. Robić tyle wspaniałych rzeczy, nosić śliczny, schludny mundurek pielęgniarski. Choć po kilku latach przerwy, też nie było to łatwe. Musiałam uczyć się wielu rzeczy od nowa. Ale jaka to ulga rozumieć i być rozumianym. Możliwość swobodnej rozmowy. Tej zawodowej i towarzyskiej. Nigdy nie przypuszczałam że może mi brakować nawet tego. Ten pobyt rozdarł mnie całkowicie. Tym bardziej, że jako wykwalifikowana pielęgniarka z 23-letnim stażem pracy i wykształceniem wyższym w Polsce zaraz miałam możliwość otrzymania pracy w szpitalu. I co, a mój mąż, 16 letnia córka, syn z rodziną mieszkający w Anglii? Boże nie wiem, czy ktoś może mnie zrozumieć i pomóc. Zawsze starałam się być dobrą żoną, mamą, gospodynią domową, mimo ciężkiej pracy zawodowej nie wyobrażam sobie, by w domu było nieposprzątane, by nie było obiadu itp. Może jestem nadopiekuńcza? Ale lubię, jak jest czysto i świeżo, gdy obiad czeka na domowników, pachnie upieczone ciasto i świeżo przebrana pościel. Piorę, prasuję, dbam o dom, chcę by wszystkim było dobrze, czysto, miło i ciepło. I jest. A ja? Chcę wrócić do Polski. Chcę wrócić do pracy w szpitalu, polskim szpitalu. Ale jak to zrobić? Jak się wyrwać ? Mąż ma tu dobrą pracę od sześciu lat. Jest docenianym pracownikiem, musi tu zostać. W Polsce nie raz pracy nie miał. Córka po pięciu latach edukacji tutaj, nie może i nawet nie chce słyszeć o powrocie do Polski. A ja jestem tak rozdarta, że chciałabym być i tu i tam. Nie przypuszczałam, że dotkną mnie takie rozterki, rozważania. Upływ czasu tu, na emigracji pokazał mi jak ważne w życiu jest to co się lubi, kocha. Chodzi mi tu o pracę zawodową. Jeśli jest ona dla kogoś powołaniem, pasją, to przerwa na coś innego jest dobra na pewien niedługi okres. Oby jak na-

Nasze Strony - Local Polish Newspaper in Great Britain

jkrótszy. Jest to bowiem torturą, przynajmniej dla mnie. Z czasem tęsknota za wszystkim, co wiąże się z ojczystym krajem też jest coraz większa. Widzę, że z roku na rok jest coraz gorzej. Tęsknię za rodziną i nawet za swoim miastem, dzielnicą. Miejscami, gdzie żyłam wcześniej. To niesamowite. Będąc teraz przez te cztery miesiące dosłownie upajałam się widokiem swojego miasta. Tak się rozrosło, jest nowoczesne, kolorowe, ukwiecone i czyste! Oczywiście nie wszędzie jest tak pięknie. Znam dobrze miejsca, całe dzielnice, które nie zmieniły się od czasu mojego dzieciństwa. Są jedną wielką ruiną. Smutne, straszne, ale mam nadzieję, że i te dzielnice się zmienią. Co zatem? Wrócić do Polski, tworzyć nowy dom mając już prawie 50-tkę na karku, zaczynać wszystko od nowa, ale upajać się swoją pracą zostawiając rodzinę? Czy zostać tu tęsknić, cierpieć, być niespełnioną? Wiem, że każdy, także i ja w innej sytuacji, powiedziałby, że nie ma się nad czym zastanawiać. Rodzina jest zawsze na pierwszym miejscu. Jest! Ja to wiem. Ale sądzę, że emigracja do Anglii wiele rodzin złączyła, wzmocniła, ale i rozdzieliła, zniszczyła. Znam wiele historii ludzi tu mieszkających i widziałam różne sytuacje. Próbuję się czasem usprawiedliwiać, że gdy wyjadę będziemy codziennie rozmawiać przez Skype-a, będziemy się odwiedzać, spędzać wspólne urlopy. Teraz tak mówię, ale czuję, że ten temat mnie pokona. Córka zaczyna od września college. Mąż, z którym jesteśmy 28 lat po ślubie, doskonale mnie rozumie. Chyba nie zrobię nikomu większej krzywdy zostawiając osoby już dorosłe bez matczynej opieki? A może stracę to wszystko bezpowrotnie? Może, nie wiem tego teraz. Nie chcę też zrzucać winy za te przykre doświadczenia na Anglię. To był mój świadomy wybór. Po prostu nie wszystko mi tu wyszło tak, jak bym chciała. Pewnie to moja wina, mogłam się lepiej starać. Niestety robiłam to co mogłam, na ile starczyło mi sił. Życie pokaże mi co dalej, zostanę jeszcze góra rok. Spróbuję wrócić, realizować swoje plany w Polsce. Co z tego wyjdzie? Dlatego zapytam znowu… I co z Tobą Anglio dalej? Małgorzata Duszyńska

14/02/2012 12:10:50


22

nasze strony

organizujesz imprezę lub wydarzenie kulturalne ? Poinformuj o tym naszych czytelników:napisz na adres: info.naszestrony@gmail.com

Nasze Strony - Polska Gazeta Lokalna w Wielkiej Brytanii


23

nasze strony

Nasze Strony - Local Polish Newspaper in Great Britain

krzy偶贸WKA


24

OGŁOSZENIA PRACA - EAST ENGLAND Oferty PRACY

Górników do tunelu

Poszukujemy górników do pracy przy budowie tunelu na terenie Norwegii. Zapewniamy bardzo dobre wynagrodzenie 14,00 euro net., bezpłatny transport, oraz bezpłatne zakwaterowanie. System rotacyjny 4 tyg. Pracy na 2. Odpowiedni kandydat powinien posiadać min. 5 lata dośw. na podobnym stanowisku oraz znajomość branży!!!. Praca polega na montaży kotw, oraz mocowaniu siatek osłaniających tunel i montowaniu instalacji odwadniających. Osoby zainteresowane prosimy o przesłanie cv na adres : mkacer@rimec.pl lub. Tel.: + 48 607 777 669 Marcin

Przedstawiciel Handlowy East Anglia Firma Green Solar World Ltd poszukuje przedstawiciela handlowego. Obecnie firma zajmuje się instalacją paneli słonecznych, lecz już niebawem zakres usług zwiększy się o sprzedaż takich produktów jak PV solar Panel, PV Thermal Solar oraz Heat Pumps. Firma oferuje dogodndne godziny pracy oraz bardzo dobre wynagrodzenie. Doświadczenie nie jest wymagane. Kontakt w języku polskim. Adres e-mail - jfk44_aga@ yahoo.co.uk Przedstawiciel Handlowy Peterborough Hurtownia spożywcza Fios z siedzibą w Peterborough poszukuje przedstawiciela handlowego. Wymagane doświadczenie i profesjonalizm. Firma oferuje bardzo dobre warunki pracy. Więcej szczegółów można uzyskać pod numerem 07944575291

Operator wózków widłowych Peterborough Linsco Limited zatrudni operatora wózków widłowych. Praca na budowie, więc wymagana jest karta CSCS i oczywiście licencja na wózki widłowe. Po więcej informacji należy dzwonic pod 02476 493400 Kevin Wootton.

Asystentka dentysty Peterborough 157 Dental Group zatrudni wykwalifikowaną i doświadczoną asystentkę dentystyczną. Zainteresowani proszeni są o przesyłanie CV na nick. grace@157dg.co.uk

Spawacze Mig Peterborough Time Personnel Recruitment zatrudni spawaczy MIG do pracy w fabryce przetwórstwa i obróbki metali. Odpowiedni kandydat powinien potrafić obsługiwać spawarkę MIG. Przed podjęciem pracy kandydat będzie musiał przejść test sprawdzający umiejętności. Praca 42,5 godziny tygodniowo. Stawka £7.00-£8.50 za godzinę. Kontakt 0173 3307333

Sprzątanie Cambridge Interserve zatrudni osobe do sprzątania sklepu Boots w Cambridge. Mile widzine doświadczenie lecz nie wymagane. Praca 18 godzin tygodniowo. Stawka 6.08 za godzinę. CV można przesyłać na david.mullens2@interservefm.com

Budowlaniec Cambridge Madigan Contract Services Ltd poszukuje budowlańca do pracy w Cambridge. Mile widziane doświadczenie lecz nie wymagane. Niezbędna jest licencja CSCS. Praca na okres minimum 6 miesięcy. 48 godzin tygodniowo. Stawka 8,00 za godzinę. Kontakt 0207 1736241 Ash Patel 1

Magazynierzy Huntingdon Taskforce Recruitment zatrudni magazynierów. Praca polega na zbieraniu i pakowaniu zamówionych produktów. Praca 40 godzin tygodniowo. Stawka 6.25 za godzinę. Więcej informacji można uzyskać dzwoniąc do Amy pod numer telefonu 0148 443666.

Nasze Strony - Polska Gazeta Lokalna w Wielkiej Brytanii

Sprzątanie Huntingdon Adecco Recruitment Solutions zatrudni osobę do sprzątania na pół etatu. Praca polega na opróżnianiu kubłów, myciu podłóg, odkurzaniu itp. Stawka 6.08. Kontakt 01536 481120 Andrew Elmore.

Elektryk Wellingborough Mana Resourcing zatrudni osobę do napraw elektrycznych głównie w maszynach przemysłowych. Wymagana odpowiednia wiedza, znajomość mechaniki maszyn itp. Praca stała bardzo dobrze płatna. 40 godzin tygodniowo. Stawka £27000 - £45000 za rok. Kontakt przez email Andrew.49074.776@manaresourcing.aplitrak.com. CNC Programmer Wellingborough CSP Technical is looking for CNC Programmer Operator working on turning machines with Fanuc control. Experience with Colchester Tornado or Cincinnati machines preferred but not essential. OVERTIME available. To apply please call 0116 242 4898 and ask for


25

OGŁOSZENIA PRACA - EAST ENGLAND

Agnieszka or email your CV to agnieszka.grzegorczyk@ cspgb.com or colin.sewell@ cspgb.com.

Murarze Bedford Trillium Associates zatrudni murarzy do pracy na budowie w Kempston. Wymagane doświadczenie oraz karta CSCS. Praca zawiera wszelkie aspekty dot. murarstwa. 12 GBP za godzinę. Praca 40 – 45 godzin tygodniowo. Kontakt 01223 657070 Rebecca Jacklin.

Budowlańcy Bedford Trillium Associates zatrudni budowlanców do pracy w Kempston. Wymagane doświadczenie oraz karta CSCS. Praca zawiera wszelkie aspekty dot. pracy na budowie. 7,00 GBP za godzinę. Praca 40 – 45 godzin tygodniowo. Kontakt 01223 657070 Rebecca Jacklin. Wózki widłowe Bedford Praca dla operatora wózków widłowych. Wymagane doświadczenie oraz karta CSCS. 45 godzin tygodniowo. Stawka 7,00 za godzinę. Kontakt 0161 8765070 Sean Oliver. Recepcjonistka Corby Praktyka dentystyczna poszukuje recepcjonistki, która będzie odpowiedzialna za pierwszy kontakt z pacjentem, odbieranie telefonów oraz prowadzenie spraw administracyjnych praktyki. Wymagana obsługa komputera, pakietu MS Office oraz Internetu. CV można przesyłać na adres 122 Finland Way, Danesholme, Corby, NN18 9DZ Wózki widłowe Corby Interaction Recruitment

Zainteresowani proszeni są o przesyłanie CV na victoria.king@myenergystation. com.

Monter Corby Interaction Recruitment zatrudni montera. Mile widziane doświadczenie w lutowaniu lecz nie wymagane. Stawka od 6,08 do 6,50 za godzinę. Praca do 40 godzin tygodniowo na terenie Kettering/Corby. Zainteresowani mogą przesyłać CV na adres Donna. Mills.3CD9B83.0@applythis.net.

Budowlaniec Spalding Linsco Recruitment ltd poszukuje budowlańca posiadającego kartę CSCS, doświadczenie oraz referencje od poprzedniego pracodawcy. Praca zawiera wszelki aspekty pracy na budowie. Zainteresowani mogą dzwonić pod numer

0115 9106666 Suzie Burton

Stolarz Peterborough Trade Recruitment zatrudni na okres 5 tygodni stolarza. Wymagane doświadczenie, referencje oraz karta CSCS. Stawka 11,00 za godzinę. Zainteresowani mogą dzwonić pod 01223 420741 Lewis Whitehead Malarz Wisbech Site Contract Perssonel ltd zatrudni malarza na kilka tygodni do prac przy nowo powstałym supermarkecie. Wymagane doświadczenie, referencje oraz karta CSCS. Stawka 9,50 za godzinę. Praca do 45 godzin tygodniowo. Zainteresowani mogą dzwonić pod 0161 2093053 Steve Graham więcej aktualnych ofert www.obadajto.com

INFORMACJA DLA CZYTELNIKÓW NASZYCH STRON Odkąd publikujemy ogłoszenia dotyczące ofert pracy, odbieramy coraz więcej telefonów dotyczących pomocy w przeprowadzeniu pierwszej rozmowy kwalifikacyjnej z podanymi w ogłoszeniach pracodawcami. Niejednokrotnie zdarzają się również prośby o potwierdzenie szczegółów dotyczących poszczególnych pracodawców. Pytania dotyczą informacji na temat okresowości wypłat (tygodniówka, dwutygodniówka), czasu i miejsca pracy (wymiar godzin, adres gdzie praca będzie wykonywana), lub też czy jest to praca na kontrakt stały czy tymczasowy? Dlatego też w niniejszym ogłoszeniu chcielibyśmy wyjaśnić, iż redakcja gazety Nasze Strony nie prowadzi czynności wyżej opisanych i nie dysponuje dodatkowymi informacjami ponad te, które są publikowane. redakcja

Perkins nadal

rekrutuje

peterborough

Jeden z największych producentów silników diesel-a w UK nadal prowadzi rekrutację do swojego oddziału w Peterborough. Perkins, który obecnie zatrudnia kilka tysięcy pracowników na całym świecie oferuje nowe miejsca pracy na przeróżnych stanowiskach. Począwszy od pra-

poszukuje operatorów wózków widłowych. Praca w lokalnym magazynie. Stawka £6.25 - £15.00 w zależności od posiadanej licencji. CV można przesyłać na Donna. Mills.8CD9BF8.0@applythis.net Installer – Corby Norton Energy Solutions ltd zatrudni osobę z uprawnieniami elektryka (17th edition) do pracy polegającej na: Instalacji paneli słonecznych, przeprowadzaniu inspekcji i kontroli urządzeń, przeprowadzaniu testów elektrycznych. Wymagany dobry język angielski w piśmie i mowie.

Nasze Strony - Polska Gazeta Lokalna w Wielkiej Brytanii

cowników linii produkcyjnej przez spawaczy i operatorów wózków widłowych po pracowników administracji. Oferty pracy w Perkins są stale uaktualniane na stronie firmy przez którą można aplikować o daną pozycję. Zainteresowani powinni odwiedzić http:// www.perkins.com/recruitment. Will O.


26

nasze strony na sportowo

Polsko-brytyjska gala w USA boks

Wkrótce znów zobaczymy naszych czołowych bokserów wagi ciężkiej na zawodowym ringu. Polacy i Brytyjczycy z aż trzech grup bokserskich połączyli siły, aby zorganizować cykl imprez, z których pierwsza odbędzie się 4 marca w Atlantic City. Zobaczymy m.in. Mariusza Wacha i Artura Szpilkę. Gala odbędzie się pod hasłem “Heavyweight Regeneration”. Główni bohaterowie tego zdarzenia to: notowany obecnie na 9. miejscu w rankingu WBC Mariusz Wach (29-0, 14 KO), brązowy medalista olimpijski z Pekinu David Price (12-0, 10 KO) i nasza nadzieja, choć z już niezłym dorobkiem, Artur Szpilka (9-0, 7 KO). Przeciwnikiem Wacha w walce o utrzymanie pasa WBC International będzie mierzący 203 cm Ty Fields (49-4, 44 KO). Rywalem Szpilki ma być Terrance

Marbra (6-1, 5 KO), a Price skonfrontuje się z Josue Blocusem (162, 14 KO). Przed nimi pokażą się jeszcze Przemysław Majewski (17-1, 11 KO) oraz Kamil Łaszczyk (7-0, 5 KO). Impreza jest częścią cyklu, za który wzięły się stajnie Global Boxing, 12 Round KnockOut Promotions oraz Frank Maloney Promotions. Podczas kolejnych, podobnych zawodów oglądać będziemy pięściarzy wagi ciężkiej z Polski i Wielkiej Brytanii. Dla Wacha przedsięwzięcie będzie szansą na zbliżenie się do walki o tytuł mistrza świata. W tym celu powinien wygrać każdy z nadchodzących pojedynków. Price ma na koncie znaczące dokonania na ringu amatorskim i teraz jako zawodowiec zaczyna toczyć coraz poważniejsze pojedynki. „Szpila” jest wciąż na początku drogi, ale jest też młody i bardzo perspektywiczny. Z nim polscy kibice wiążą duże nadzieje, pewnie też przez

jego specyficzny sposób bycia i burzliwą przeszłość...

się, że straci swojego sponsora. Jak donoszą angielskie publikatory, Umbro zerwie kontrakt sponsorski z obrońcą Chelsea. Karzą go w ten sposób, jeszcze przed wydaniem wyroku, za rzekome rasistowskie tyrady pod adresem Antona Ferdinanda, w spotkaniu ligowym przeciwko QPR. Umbro ma silną pozycję na brytyjskim rynku piłkarskim, współpracując m.in. z Andy Carollem, Joe Hartem, Gary Cahillem, Kylem Walkerem, czy Darrenem Bentem. Firma jest również sponsorem technicznym kadry narodowej. Ter-

ry współpracował z Umbro odkąd skończył osiemnaście lat. Wysoce prawdopobne jednak, że firma użyła sprawy z Ferdinandem tylko jako pretesktu i tak naprawdę chciała się pozbyć Terryego już wcześniej. Ten bowiem stawiał wygórowane wymagania finansowe. Nowy kontrakt podpisany miał zostać po tegorocznych Mistrzostwach Europy, ale zanosi się na to, że do tego nie dojdzie – mimo że zdjęcie piłkarza wciąż znajduje się na oficjalnej stronie internetowej marki odzieżowej. Jac

- Uważamy, że ten pomysł ożywi wagę ciężką i wprowadzi kilka nowych twarzy na międzynarodowy rynek. Liczymy, że kibice z chęcią obejrzą kilka gal, podczas których mocne ciosy oraz emocje są po prostu zagwarantowane. Wspólnie ustaliliśmy, że imprez, na których wystąpią wspólnie Szpilka, Wach oraz Price będzie co najmniej trzy - mówi Mariusz Kołodziej, promotor Wacha i właściciel grupy Global Boxing. - Na co dzień interesy promotorów często są rozbieżne, dlatego cieszę się, że udało nam się wypracować porozumienie pomiędzy trzema grupami. Mam nadzieję, że efekty naszej pracy przysporzą kibicom wielu miłych chwil. Z Andrzejem Wasilewskim współpracuje nam się świetnie i mamy nadzieję na rozwijanie kontaktów także z Frankiem Maloneyem. Jac

sportowy off topik

poza boiskiem

Za zdrowie Lionela To nie będzie Prima Aprillis, mimo że ów alkohol ma trafić na półki sklepowe po raz pierwszy w kwietniu. Lionel Messi rzeczywiście będzie miał swoje wino. Producentem trunku zostanie argentyńska firma Rosario. Zresztą, czemu by nie? Kiedyś swoje piwo miała nawet Cracovia... Co prawda marka padła dość szybko, ale w przypadku wina o nazwie “Leo”, można przewidzieć dłuższą karierę. Winiarze zapewniają, że część pieniędzy ze sprzedaży trunku przekazana zostanie na cele charytatywne. Firma produkująca wina współpracuje z fundacją Messiego. Dzięki temu pieniądze trafią między innymi na edukację dzieci i młodzieży. Temu Panu już dziękujemy Natomiast John Terry będzie mógł pić raczej tylko z żalu. Po tym jak FA odebrała mu opaskę kapitańską reprezentacji, zanosi

ENACA44.indd 26

Z UK w ślady Kubicy wyścigi

Patryk Szczerbiński, to nowa nadzieja sportów motorowych. Tak dla nas, Polaków, jak i dla naszych gospodarzy w UK... Anglicy mówią o nim, że będzie nowym Lewisem Hamiltonem. Dla nas wystarczy, aby poszedł w ślady Roberta Kubicy. No z tym, aby kontuzje go omijały. Z Kubicą zresztą sprawa była podobna. Pochodzi z Krakowa, ale przebywał długi czas w Italii, więc i Włosi się do niego przyznają i mają jakby za swego. Patryk ma 18 lat i urodził się w Koszalinie, a teraz mieszka na Salfordzie – to część Greater Manchester. Uczy się IT w Loreto College, w manczesterskim Hulme. Zaczynał przygodę z samochodami jeszcze w Polsce, a pierwsze oczywiście były gokarty. Na tor zaprowadził go wujek, kiedy miał kilka lat. Spodobało mu się to, podjął treningi i w efekcie, po pewnym czasie pojawiły się sukcesy. Był m.in. mistrzem w Easykart 60 i drużynowym mistrzem w Kadet 60. Kiedy jego rodzina w 2007 roku przeprowadziła się do Wielkiej Brytanii, kontynuował swoje zainteresowania. Jak przyznaje, inspirują go dokonania takich kierowców, jak Michael Schumacher , no i nasz Kubica. A poznał też Marka Webera. Kiedy miał 17 lat, został dostrzeżony przez Falcon Motorsport z Oxfordshire i jednocześnie pozyskał sponsora w postaci firmy Yellow Octopus, zajmującej się zarządzaniem akcjami giełdowymi. Również w ubiegłym roku został mistrzem Formuły Autosport Young Guns.

Na słynnym torze Niedawno zdobył trzecie miejsce w prestiżowych zawodach Formula BMW Intersteps Series na torze Sliverstone. - To dla mnie szczególna chwila, ponieważ stanąłem na podium na tym histo-

rycznym torze – powiedział wtedy. - Patryk pokazał, że jest prawdziwym kierowcą wyścigowym – ocenił Craig Dolby, trener i konsultant Falcon Motorsport, wicemistrz Superleague Formula. - Nie mamy jeszcze najszybszego samochodu, takiego jakim dysponują zespoły Fortec i Motaworld, ponieważ jeszcze go poznajemy i próbujemy różnych ustawień. Dlatego właśnie jazda Patryka zasługuje na duże uznanie i pokazuje jak duży posiada potencjał. Sukces został zauważony w brytyjskich i polskich mediach, a Patryk coraz poważniej myśli o swojej karierze w sportach samochodowych, włącznie ze startami w Formule 1. - Taki jest mój cel, w ciągu kilka lat – przyznaje w wywiadach. Będzie trudno, ale mam nadzieję, że stanę się następnym Lewisem Hamiltonem (tak mówił dla Brytyjczyków). Polska zaś ma przecież tylko jednego kierowcę w tej najpoważniejszej formule, więc mam nadzieję, że będę tym drugim. Polski kierowca jest pełen wiary we własne siły, jednak zdaje sobie sprawę, że wszystko zależy od spraw finansowych, a konkretnie od pozyskania odpowiedniego sponsoringu. - W przeszłości, aby dostać się do Formuły 1, nie trzeba było dysponować aż takimi pieniędzmi. Teraz jednak słychać i o ludziach, którzy zainwestowali nawet 50 milionów euro w możliwość startu. To nie łatwa sprawa zorganizować taką sumę. I jest to bardzo frustrujące, że talent może doprowadzić cię tylko do pewnego poziomu. Aby iść dalej, trzeba mieć szczęście i znać odpowiednich ludzi. W bliższej przyszłości Patryk planuje kolejny krok w swojej karierze kierowcy, czyli starty w Fomula Three. Jednocześnie musi skoncentrować się na nauce, aby osiągnąć BTEC National Diploma w IT. Ma jednocześnie oferty kontynuowania nauki z pięciu uniwersytetów, aby studiować kierunek Games Design, ale... ściganie może okazać się ważniejsze. - Chcę iść na uniwersytet, jednak może okazać się, że mam szansę jedną w życiu na poważne wyścigi. Zobaczymy więc, co się wydarzy – mówi Patryk. - Jednak zawsze trzeba mieć plan B. Życzymy więc powodzenia i mądrych wyborów!. Opr. JP

Nasze Strony - Polska Gazeta Lokalna w Wielkiej Brytanii 16/02/2012 19:44:38


27

nasze strony na sportowo

Widziane spod Wawelu

Łamacz nóg z Polski nie ma żadnych szans

RED. KRZYSZTOF MRÓWKA INTERIA.PL

FELIETON Ariel Borysiuk zmienił klub. Nie mógł się zdecydować latał między Brugią i Kaiserslautern. Ostatecznie wybrał miasto brzydsze, lecz ligę mocniejszą. Wreszcie okazało się kim naprawdę jest. W Polsce ładnych kilka lat był w Legii. Umyślnie nie piszę, że “grał” - to co robił, grą w piłkę nożną przecież nie było. Było natomiast kośbą i każdorazowym pokazem umyślnej brutalności. Jakimś cudem długie lata był w Legii i rozgrywał mecze. A nie powinien - systematyczne czerwone kartki oduczyłyby go tej bezmyślności. Sędziowie jednak go oszczędzali. Dlaczego tak się działo? Kolejny raz w historii naszego futbolu cała Polska coś widzi (jak w przypadku kupionego przez Legię mistrzostwa w 1993 roku), wokół sprawy jest zmowa milczenia, lecz nie ma konsekwencji. Legia przez lata występów Borysiuka nie przyznawała się, iż w składzie ma wyjątkowo perfidnego łamacza nóg, a pozwalała jej na to specyficzna pozycja zajmowana

w rodzimej piłce. Jaka to pozycja? Geograficzna bliskość władz PZPN, sędziów i Ekstraklasy, sporo sympatyków poutykanych w różnych strukturach futbolu. Efektem było przymykanie oczu na wybryki człowieka autentycznie niebezpiecznego, który wielu rywali ma na sumieniu (aby przypomnieć tylko Boguskiego z Wisły). Kiedy Borysiuk wreszcie wytknął nos poza polską ligę, nadszedł czas weryfikacji - mieliśmy się dowiedzieć, czy to my jesteśmy wariatami, widząc jego brutalne wejścia, a on jest w realu barankiem, czy też my jesteśmy normalni, bo widzimy boiskowego furiata. Sędzia spotkania Kaiserslautern - Kolonia dał jednoznaczną odpowiedź. Wolfgang Stark w I połowie dał mu wpierw żółtą kartkę za kopanie po nogach od tyłu, w 40. min pokazał mu drugą żółtą kartkę za beznadziejnie głupi faul w warunkach recydywy (kopanie

Peszki również od tyłu). Kariera Borysiuka w Bundeslidze na razie ma wymiar 40 minut - arbiter (Stark znaczy Mocny, Silny, Twardy) bez żadnych uprzedzeń wzorcowo wyrzucił go z murawy. Tej bezkompromisowości latami brakowało tchórzliwym polskim sędziom. Ba, nawet w polskiej prasie specjalnie się o nim nie rozprawiało. Stark nie bał się nikogo, w tym kibiców gospodarzy, a już na pewno działaczy Kaiserslautern. Ekipa ta przegrała mecz z Kolonią 0-1 i podziękować musi za to w dużej mierze Borysiukowi, który ma w tej porażce spory udział. Jego zespół jest poważnie zagrożony degradacją, a on na razie nie pomoże kolegom w utrzymaniu. Swoją drogą wątpliwe by jego “umiejętności” na coś się im przydały... Czy ktoś z Kaiserslautern widział wyczyny Borysiuka na polskich boiskach? Jeśli widział i mimo to go kupił, to teraz będzie mieć duże problemy

Bo mają własne prawo piłka nożna

No i stało się. Fabio Capello zrezygnował z prowadzenia piłkarskiej reprezentacji Anglii. Włoch podał się do dymisji po tym, kiedy angielska Football Association pozbawiła Johna Terry opaski kapitana, za to, że ten jest oskarżony o rasistowską obrazę Anthona Ferdinanda. Capello od dawna nie cieszył się specjalnym autorytetem wśród mediów, jak i kibiców. Wiadomo było, że odejdzie, choć spodziewano się tego po mistrzostwach Europy. Publikowano np. stawki bukmacherskie na to, kto zostanie selekcjonerem, kiedy Włocha już nie będzie „po tym, jak Anglia odpadnie po karnych w ćwierćfinale”.

Nie rozumiał ich Trener z Italii nie imponował dokonaniami. Tyle, że tak miał każdy ostatni trener tutejszej reprezentacji. Nikt nie wpadł na pomysł, że może z piłkarzami jest jakiś problem, mimo że bardzo drodzy, a ich kluby brylują. Zarzucano Włochowi, że ma nienajlepszy angielski, nie szanuje tradycji brytyjskiej itp. „The Guardian” nawet napisał tak: „Fabio Capello nie interesował się kulturą naszego kraju. Nie porozumiewał się za dobrze po angielsku. Widocznie 6 mln funtów to było za mało, aby go do tego skłonić. Został zatrudniony, aby wygrać ważny turniej międzynarodowy dla kraju, w którym piłka nożna jest sportem narodowym. Tymczasem wykazał się brakiem zrozumienia i zrezygnował.” Jemu też tu się pewnie nie podobało. Tak jak nie podobało się Cristiano Ronaldo, Carlosowi Tevezowi i wielu innym przybyszom nie tylko z południa Eu-

ropy. Leje, wieje, stęchlizna, monotonne jedzenie. Dołująco.

Nieskazany = niewinny Jednak Capello nie sposobało się jeszcze coś innego. Brytyjski system prawny, a raczej jego brak w naszym kontynentalnym rozumieniu. Arogancja byle kogo, kto wydaje różne zarządzenia i one są respektowane jakby były ustawą wynikającą z konstytucji. FA pozbawiła właśnie Johna Terry opaski kapitana, co spotkało się z ostrą reakcją selekcjonera. Capello we włoskiej telewizji przypomniał, że sprawa rzekomej rasistowskiej obrazy pod adresem Anthona Ferdinanda znajduje się w sądzie cywilnym. Rozprawa odbędzie się lipcu, po ME, a ktoś nieskazany jest niewinny. Niestety, ta zasada europejskiego prawa traktowana jest specyficznie w kraju, w którym publikuje się pełne dane oskarżonych jeszcze przed rozstrzygnięciem procesu... Capello zapewnił więc Terry’ego o swoim pełnym poparciu, mimo, że kiedyś sam pozbawił go funkcji, po tym, kiedy okazało się, że ten utrzymywał stosunki intymne z partnerką kolegi z reprezentacji, Wayne’a Bridge’a. No ale to było jasne, nie dało się zaprzeczyć, no a poza tym Terry zajął się kobietą kolegi, co dla człowieka z Południa pewnie jest bardzo niehonorowe. W Anglii kontrowersje wbudziło nie tylko to, co Capello powiedział, ale też że w ogóle powiedział - dla włoskiej telewizji, zamiast poromawiać ze swoimi szefami z FA w ciszy gabinetów. A jak ktoś zgadywał w manczesterskim radiu, FA pewnie i chciała pokazać, kto tu naprawdę rządzi. Nie jakiś trener-przybłęda, nawet najlepiej opłacany; nie piłkarze, ale „authorities”. - Obrazili mnie i zniszczyli mój autorytet - tak Fabio Capello tłumaczył w agencji Italpress decyzję o rezygnacji Jacek Przybyło

Nasze Strony - Local Polish Newspaper in Great Britain ENACA44.indd 27

16/02/2012 19:46:05


28

nasze strony na sportowo

Twitter jest już be poza boiskiem

Wojciech Szczęsny chyba wyczuł pismo nosem, kiedy zakończył swoją aktywność na Twitterze. Ale Rio Ferdinand będzie musiał przynajmniej uważać na to, co pisze. Władze angielskiej piłki wystosowały list do klubów Premier League o baczne przyglądanie się wpisom zawodników. FA póki co tylko prosi o to, aby porozmawiać z piłkarzami i aby zwrócić uwagę na kontrowersyjne wypowiedzi. Krótkie, acz kąśliwe, a czasami po prostu nie przemyślane, czy wręcz głupie wypowiedzi niektórych futbolistów na tym forum przyniosły do tej pory sporo problemów. Tego typu media społecznościowe w sporcie to ciekawa forma interakcji z kibicami i bardzo wygodne narzędzie do publikowania krótkich opinii, kiedy piłkarza coś boli, ale nie na tyle ,aby zwoływać konferencję prasową. Jednak, jak donosi brytyjska prasa, operator rozgrywek ma już dość ciągłych kontrowersji związanych z publikowanymi wpisami i nie chce kolejny raz przywoływać wszystkich do porządku. Zajścia związane z Twitterem zdarzają się bowiem w UK systematycznie. Oto np. w styczniu ub.r. Ryan Babel z Liverpoolu został ukarany przez FA za komentarze pod adresem tak lubianego przez wszystkich sędziego Howarda Webba. Holender linkował wtedy – po meczu przegranym przez Liverpool 0-1 na Old Trafford - do obrazka przedstawiającego sędziego w stroju Manchesteru United. W rezultacie Babel mający 166

tys. czytelników, chociaż już usunał link i przeprosił, musiał jeszcze zapłacić 10 tys. funtów. Takie stawianie sprawy jednak nie wszystkim się spodobało. - Gdzie podziało się nasze poczucie humoru? - pytał Gordon Taylor, szef Professional Footballers’ Association. - Przecież on przeprosił, po co to było ciągnąć dalej? Później Carlton Cole z West Hamu po meczu Anglia -Ghana napisał, że „urzędnicy Immigration otoczyli Wembley, wiedziałem, że to pułapka” i też został ukarany przez FA. Pewnie byłoby gorzej, gdyby nie to, że sam jest czarny... Jack Wilshere z Arsenalu jakoś wywinął się od kary za komentarze nt. sędziowania, ale już obrońca Leicesteru Michael Ball musiał zapłacić £6,000 za komentarze „homofobiczne”. Dla niego przygoda z Twitterem zakończyła się zresztą jeszcze gorzej, bo jego klub rozwiązał z nim kontrakt. Czarę goryczy przelało zachowanie Joey Bartona, który na łamach Twittera przewidywał rozstrzygnięcie w meczu obu klubów z Manchesteru. Futbolowe władze wystosowały ostrzeżenie na podstawie, że jego posty mogą być postrzegane, jako tzw. „insider information”. Barton, znany z niepokory, w odpowiedzi nazwał FA „organizacją orwelowską”. A ten zawodnik cieszy się sporym odziaływaniem, bo ma aż ponad milion „followersów”!

To tylko niektóre z przypadków, bo jest ich o wiele więcej. Dlatego FA powoli traci cierpliwość. Wkrótce kary mogą być poważniejsze J.P.

Nasi drodzy „Kanonierzy”

piłka nożna

Oglądanie zawodowych rozgrywek piłkarskich na żywo w UK to rozrywka wysokiej klasy, ale niezbyt tania. Jedynie 11 ze 104 klubów na terenie kraju oferuje możliwość spędzenia dnia meczowego na stadionie za mniej niż 20 funtów. Jako koszty „dnia meczowego” traktujemy bilet, program i wyżywienie. Badania oparte na takiej podstawie przeprowadzilii dziennikarze sportowi stacji BBC. Sprawdzali wszystkie stadiony czterech najwyższych lig piłkarskich w Anglii oraz obiekty Scottish Premier League. Tzn. prawie wszystkie, bo Newcastle United odmówił oficjalnego udziału w ankiecie. Dziennikarze poprosili w kasach o najtańsze i najdroższe bilety, program meczowy i napoje. Uwzględniono różnice w cenach dla osób posiadających karnet sezonowy, jak i tych kibiców “od przypadku do przypadku”. Gdzie można oglądnąć mecz najtaniej w Premier League? W Blackburn, które oferuje możliwość spędzenia dnia meczowego za 17,5 £. Wydawałoby się, że spotkania w niższych ligach powinny oznaczać i niższe ceny, ale tak nie dzieje się zawsze. W Championship najlepszy jest Watford (17,3 £), w League One Preston, Rotherham i Rochdale, a w League Two – Torquay. Najlepszy stosunek ceny do jakości w najwyższej klasie rozgrywkowej Szkocji oferuje natomiast Inverness. A gdzie w ogóle dzień meczowy wypada najtaniej? Znów jest to North West, a konkretnie Rochdale. Ogólny koszt powinien tutaj zmieścić się w 16,2 £. Na przeciwnym biegunie – wciąż z tych najtańszych - plasuje się Liverpool, bo wizyta na Anfield Road będzie nas kosztować przynajmniej 46,95 £. Załóżmy jednak, że mamy zamiar

bardzo oszczędzać i ograniczyć się do samego biletu. Najtańsze wejściówki ma w ofercie na terenie Wielkiej Brytanii osiem zespołów i kosztują one 10 £. Pośród najdroższych bryluje zaś Arsenal z biletami za 100 £. Same programy meczowe najtańsze są w St. Johnstone (1 £), a najdroższe posiada Leeds (4 £). W St. Johnstone również najtaniej coś przekąsimy (1,5 £), a najgłębiej do kieszeni trzeba będzie sięgnąć również u „Kanonierów” (4 £). Napić się najlepiej w Crawley (0,5 £), a na trzy kluby - Blackburn, West Brom i Newcastle - lepiej przyjść z własnym termosem (2,2 £). Działacze usprawiedliwiają ceny różnie, m.in wydatkami na moderrnizację infrastruktury, zapewnieniem bezpieczeństwa albo i w ten sposób, że muszą nadążać za najnowszymi trendami w marketingu. - Tylko w ten sposób są w stanie przyciągać nowe generacje fanów na stadiony. Innowacyjne metody były kluczem do osiągnięcia rekordowego zainteresowania angielskimi rozgrywkami w zeszłym sezonie od przeszło 50 lat – stwierdził dyrektor ds. komunikacji Football League, John Nagle. – To przemysł, a przemysł napędzają pieniądze – dodaje przewodniczący Federacji Kibiców Piłkarskich, Malcolm Clark.

Z drugiej strony specjalnie nie muszą się martwić cenami, bo tak wcale nie musi być, że drożyzna odstrasza. Oto, mimo 100 £, jakie należy zapłacić za najdroższe miejsca na obiekcie Arsenalu, nie brak chętnych, którzy nabywają tak kosztowne bilety. Choć oczywiście trzeba pamiętać, że to jedynie 1% wszystkich „krzesełek” na Emirates Stadium. Opr. J.P.

Nasze Strony - Polska Gazeta Lokalna w Wielkiej Brytanii ENACA44.indd 28

16/02/2012 19:48:20


29

Nasze Strony - Local Polish Newspaper in Great Britain


30

Nasze Strony - Polska Gazeta Lokalna w Wielkiej Brytanii


31

dział usługi - ogłoszenia dla twojej firmy

Fiszka reklamowa za jedyne 10 GBP zadzwoń i zleć ogłoszenie:

07402180554

projekt bezpłatnie i od ręki

wymiary fiszki: 50 mm x 60 mm

MIEJSCE NA TWOJĄ FISZKĘ REKLAMOWĄ

Nasze Strony - Local Polish Newspaper in Great Britain ENACA44.indd 31

16/02/2012 12:13:33


32

Nowa hurtownia z ponad 1000 produktów spozywczych I napojów prosto z Polski JUZ OTWARTA

DOSTAWY SWIEZYCH PRODUKTÓW KAZDEGO TYGODNIA OFERTA AKTUALNA OD 06/02/2012 DO 05/03/2012 25p

JANA DESEREK

26p

55p

ZOTT DESER Z KORONA

JANA SMIETANA 18%400G

£1.07

PINAR ZIARNA SLONECZNIKA

£ 2.99 40p

PALMA MARGARYNA

£3.79

ZBYSZKO NAPÓJ 3 CYTRYNY

NALECZOWIANKA

ARBELLA MAKARON

64p 76p

£1.89

37p

per kg

KONPACK KASZA GRYCZANA

KONPACK KASZA JECZMIENNA

CONTIMAX MAKRELA WEDZONA

Fios Cash and Carry 23 Wainman Road Peterborough pe2 7bu

tel: 01733 233 749 fax: 01733 231 496

Godziny Otwarcia Pon- Pt 8:00 -18:00 Sobota 10:00 - 15:00

zapraszamy ! ! !

Nasze Strony - Polska Gazeta Lokalna w Wielkiej Brytanii


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.