483 News #9 (25.02.2012)

Page 1

WYDANIE IX LUTY 2012 483.NEWS@GMAIL.COM WWW.FFTH.FORA.PL

ZESKANUJ SMARTFONEM


The Liebe Issue

Reklama / Advertisement

Luty to miesiąc miłości, więc lutowe wydanie nie mogło być poświęcone niczemu innemu, niż temu właśnie uczuciu! Niestety, z racji wielu obowiązków, które nałożyły się na nas wszystkich podczas pracy nad numerem, musieliśmy zmniejszyć liczbę stron gazety – od dzisiaj będzie ich 40. Nie oznacza to jednak, że również ich jakość się obniżyła! Czeka Was rozprawa nad tym, w jaki sposób kochają fani, co pokazują w opowiadaniach FFTH oraz jak Tokio Hotel wpływa na wybór ich studiów. Oprócz tego dowiecie się, jaka randka i jaki związek z chłopcami byłyby dla części z Was idealne, a także poznacie opinie na temat najnowszego wynalazku bliźniaków – ich własnej aplikacji! Nie zabraknie również podróżowania – razem z Gothic odwiedzicie Ukrainę, a Tośka zabierze Was na koncert z trasy Humanoid City, który odbył się w Belgii. Poza tym, wszyscy zmierzymy się z prawdziwością zdania: „Chcę, żeby chłopcy byli szczęśliwi”, a także sprawdzimy, kim tak naprawdę jest rozsławiona ostatnio w środowisku fanowskim Ria. Na koniec proponujemy Wam też coś niezwykłego, coś, czego jeszcze nie było… konkurs Tokio Girls! Która z fanek powinna zostać dziewczyną Toma, Billa, Gustava i Georga? Sprawdźcie nasze kandydatki i pamiętajcie, że dla głosujących mamy płytę Zimmer 483, która swoją drogą ma już równo 5 lat! To wszystko i jeszcze więcej tylko w The Liebe Issue! Korzystając z okazji, chcemy jeszcze poinformować Was o przymusowej przerwie, która nastąpi po tym wydaniu. Nie jest to zależne od nas – matura czeka wszystkich, nas także! Nie chcemy robić Wam żadnych nadziei na kolejne numery, kiedy mamy przecież niemalże pewność, że nie dalibyśmy rady połączyć wszystkich obowiązków. Bierzemy więc oficjalny urlop i mówimy: Do zobaczenia po maturach! Mamy głęboką nadzieję, że będziecie na nas czekać z utęsknieniem! Nie obrazimy się za potwierdzenie tej informacji przez miłe e-maile i masę komentarzy!


The Liebe Issue

„Dla jednych najważniejsza jest ta od pierwszego wejrzenia, inni w ogóle w nią nie wierzą, a jeszcze inni są usidleni w miłości platonicznej.”

„Ria to wciąż wielka zagadka – nikt ze środowiska Toma nie potwierdził, jakoby byli parą. Nie są również znane okoliczności ich poznania się.”

News BTK APP, VipCall, nowa płyta, duet z FEM, tatuaż Billa, dom bliźniaków, przegląd prasy ................... 4 Hot Topic W sidłach miłości bez wzajemności – jak kochają fani? …………………………………..……………….. 6 Z Polski przez Tokio do Niemiec – o miłości do języka ………………………………….………………… 9 Miłość w słowach zaklęta – FFTH ………………………………………………………………………...… 12 Fani mają głos! Na randce z Tokio-chłopcem! ……………………………………………………………………………..… 14 Wszystko, co zawsze chcieliście wiedzieć, czyli BTK TWINS APP …………………………………….. 18 Live Tokio-świat: Przystanek Ukraina …………………………………………...……………………………….. 24 Life Story Wielka produkcja w drobnych detalach… Bruksela, 25.02.2010 ………………………………….…….. 22 What about...? Apokalipsa, czyli bliźniaki znajdują drugie połówki! ………………………………………………………. 20 Pod lupą Ktoś mnie pokochał, świat nagle zawirował! – wszystko o Rii Sommerfeld ……………………………. 16 Fani tworzą Ready, set… LOVE! – konkurs Tokio Girls ……………………………………………………..…………. 26 Special Love is in the air… ……………………………………………………………………………………………. 40

ZNAJDŹ NAS NA FACEBOOK’U facebook.com/FFTHPL


The Liebe Issue

Wgląd w życie Tokio Hotel! A raczej samych bliźniaków… Chłopcy pokazali światu swój najnowszy projekt: BTK App, czyli prywatny Messenger, dzięki któremu fani mogą być na bieżąco ze wszystkim, co się u nich dzieje. Panowie Kaulitz wstawiają na nią całą masę różnych filmików, statusów czy zdjęć, a wszystko aktualizowane jest co najmniej raz dziennie. Istnieje też możliwość komunikowania się z bliźniakami – można komentować to, co wstawiają, a przy odrobinie szczęścia – otrzymać również odpowiedź. Aplikacja działa na telefonach z Androidem oraz produktach marki Apple. Jej koszt to ok. 10zł za pierwsze pobranie i 3zł za comiesięczną subskrypcję. Zainteresowani? Nie macie odpowiednich telefonów? Już niedługo rusza specjalna strona internetowa, na której umieszczane będą informacje i zdjęcia z aplikacji. Bliższe szczegóły nie są jednak znane. Nie pozostaje nam więc nic innego, jak tylko czekać.

VIPcall Pamiętacie, jak ponad dwa lata temu udostępniono specjalny numer telefonu, na który można było dzwonić i składać życzenia bliźniakom z okazji ich urodzin? Komu z Was udało się dodzwonić? Ile razy marzyliście później, by częściej mieć taką możliwość? Zespół spełnia nasze oczekiwania! Pojawiła się aplikacja, dzięki której dostajemy telefoniczne wiadomości od Tokio Hotel. Chłopcy raz lub dwa razy na tydzień dzwonią do swoich fanów, by odpowiedzieć na kilka ich pytań. Jeśli chcecie również w swojej słuchawce usłyszeć głosy czwórki z Magdeburga, wchodźcie na stronę VIPcall.com/TokioHotel. To naprawdę miłe doświadczenie! Szkoda tylko, że koszt takiej usługi to 6 dolarów, czyli około 20 złotych.

Kości zostały rzucone! Wokalista znowu szokuje – tym razem w aplikacji BTK opublikowano zdjęcie najnowszego dziecka frontmana – na lewej dłoni. Tatuaż przedstawia różne kości i ścięgna ozdobione kwiatem oraz wizerunkiem ptaka. Bill tłumaczył, że znaczenie tatuażu jest wielowymiarowe – może to być zarówno piękno i młodość, wolność, życie i śmierć… Czyli wszystko i nic. Na koniec dodał, że wzór po prostu bardzo mu się podoba – to tyle jeśli chodzi o jakiekolwiek przesłanie. Co Wy sądzicie na ten temat? Piszcie!

Fani znaleźli dom bliźniaków? Nie odpoczywacie! Fani twierdzą, że odkryli, gdzie mieści się posesja Kaulitzów w Los Angeles, w sieci pojawiły się także zdjęcia, na których widać wieeeelki dom z basenem, leżakami, palmami, ze świetnym umeblowaniem i dużą bramą wjazdową. Może to i plotka, jednak miło pomyśleć, że chociaż oni nie marzną przy europejskich minusowych temperaturach… Rozwinięcie plotki mówi też, że chłopcy w związku z tym przenieśli się do innego domu w LA. Cóż, i tak mają ciepło…

Tokio Hotel w mediach To kolejne wydanie, w którym pomarudzić możemy, że brakuje nam chłopców. I to nie tylko nam: różne czasopisma, strony internetowe, stacje radiowe i telewizyjne przypominają o istnieniu Tokio Hotel. Ostatnio Bill pojawił się w jednej z duńskich gazet, porównano do niego Taylor Momsen. O zespole wspomniano również w styczniowym portugalskim My Star, a o tatuażu na dłoni Billa pisano na wielu stronach internetowych. W serbskim BRAVO pojawiła się informacja o innym dziele – bliźniaczym tatuażu Kaulitzów, a w rosyjskiej edycji gazety – plakat TH. Natomiast portal kurier.at napisał o stalkowaniu zespołu przez grupkę zamaskowanych dziewczyn. Również rosyjskie czasopismo Marie Claire wspomniało o Billu. Nasi południowi sąsiedzi też nie zapominają o Tokio Hotel – dwustronicowy artykuł możemy przeczytać w lutowym czeskim BRAVO. Wędrując dalej na południe, dojdziemy do włoskiego Big Ed. Nie brakuje jednak i polskich akcentów – Billa zobaczyliśmy w naszym wydaniu magazynu Focus w artykule o zanikających różnicach między płcią męską a damską. Przypominamy, że Focus to czasopismo popularno-naukowe, a sam artykuł jest naprawdę warty przeczytania!


The Liebe Issue Tokio Hotel w muzeum Na stronie FutureRockLegends.com możemy głosować na Tokio Hotel, jeśli chcemy, by pojawili się w muzeum gwiazd rocka. Rock and Roll Hall of Fame znajduje się w Cleveland. Jest poświęcone najbardziej znanym i wpływowym muzykom rockowym. Głosowanie jest nadal otwarte!

Nowy album bliżej niż nam się wydaje? Wiadomo – zespół nie zawsze dotrzymuje terminów. Ani tych pierwszych, ani drugich, ani trzecich… Przy kolejnych pojawiają się problemy techniczne, chociażby przeciążenie serwerów przy niemalże każdej premierze teledysku. Przyzwyczailiśmy się do tego, dlatego, delikatnie mówiąc, szokujące są doniesienia, że pierwsze efekty pracy nad najnowszym albumem dostaniemy już niedługo. Mówi się o tym coraz częściej, Bill powiedział nawet, że cały zespół jest teraz w Los Angeles i zacięcie pracuje. O tym, że album może pojawić się na półkach naszych sklepów już bardzo niedługo, może świadczyć również plotka, jakoby wytwórnia miała zerwać kontrakt z zespołem, jeśli nie ukończą płyty w ciągu kolejnych pięciu miesięcy. Może to ich zmotywuje… Podekscytowani?

Sukcesy w notowaniach Piosenka Hurricanes And Suns znalazła się na pierwszym miejscu listy Top 20 Najlepszych Piosenek na stronie bestmusic.ro. Fani również postarali się o to, by tagi Aliens Heart Tokio Hotel, #MEGUSTAV, Tokio Hotel Our Endless Love, #BillsNewTatoo, #WeLoveTHTV, a później #TokioHotelTheBestBand pojawiły się w Trendy Topics na Twitterze (lista najpopularniejszych haseł danego dnia). Nieco wcześniej na tej liście w Brazylii tkwiło hasło Aliens Speak Tomglish. Oprócz tego Bill został doceniony w kategorii najbardziej znanych androgenicznych modeli na świecie – znalazł się na trzecim miejscu listy portalu kp.ru.

Czekamy na kolejny duet! Jak na razie, chłopcy nie mają na swoim koncie zbyt wielu duetów, jednak to może się już wkrótce zmienić! Całkiem niedawno Martin z wytwórni CherryTree Records poinformował, że na wiosnę pojawi się utwór, w którym Bill śpiewa jako gość. Fani spekulują… Niemal pewne jest, że będzie to inny artysta z tejże wytwórni. Najbardziej prawdopodobny wydaje się zespół Far East Movement, znany chociażby z hitu Like a G6.

Nowy album coraz blizej… Tekst: Boo & Just Ine Tee Reklama / Advertisement

BTK Twins Pobierz na swój telefon z Androidem, iPhone’a lub iPad’a.

VOTE! Nawiązując do muzeów i głosowań, na stronie listas.terra.cl możecie głosować na Billa jako najlepszą figurę woskową! Wystarczy dać 5 gwiazdek. Możecie też zagłosować na samych siebie (dokładnie, samych siebie!) w kategorii najlepszych fanów. Nie bądźcie skromni, do dzieła! Głosujcie tam również na Ready Set Go, a także na Tokio Hotel, jeśli chcecie, by to właśnie nasi chłopcy zagrali w Brazylii podczas World Cup w 2014 roku.


The Liebe Issue

Miłość, jak wiele innych aspektów ludzkiego życia, posiada różne oblicza. Każdy zarówno w odmienny sposób pojmuje ją, jak i wplata do codzienności. Dla jednych najważniejsza jest ta od pierwszego wejrzenia, inni w ogóle w nią nie wierzą, a jeszcze inni są usidleni w miłości platonicznej. Chyba każdy wie, czym ona jest. Co więcej, większość (jeśli nie wszyscy) była zauroczona w swoim idolu przynajmniej raz i nie dostrzegała poza nim świata. Rzecz jasna nie ominęło to także nas, Alienów, zakochanych po uszy w niemieckich muzykach. Na początek trzeba dodać, że zjawisko platonicznej miłości w świecie Tokio Hotel jest, wbrew pozorom, wciąż obecne. Ciągle są dziewczyny, które wręcz boją się, że któryś z chłopaków znajdzie swoją drugą połówkę i niestety nie będzie to żadna z nich, fanek. Więc cierpią, kiedy pojawia się fotografia ich idola z jakąkolwiek kobietą i snują domysły, kimże ona może być, skoro stoi tak blisko Niego!

Ideał? Patrząc na zdjęcia chłopców, spokojnie stwierdzamy, że przed nami stoi czterech przystojniaków. Oglądając filmiki, czytając wywiady, mamy mglisty obraz tego, jak mogą oni zachowywać się na co dzień – jaki mają charakter, co lubią oglądać, jeść i tak dalej. Resztę sobie dopowiadamy. Przeczytamy w wywiadzie, że Bill czeka na prawdziwą miłość i natychmiast myślimy: To musi być prawdziwy romantyk! Chciałabym takiego chłopaka…. „Oglądam wiele filmików, wywiadów… Bill zawsze wydawał mi się być taki magiczny. Ma w sobie energię, świetny głos… A jeśli o miłości ma rzeczywiście takie zdanie, jak to rozgłasza, to faktycznie jest idealny. Każda dziewczyna chciałaby takiego! Poza tym, jest nieziemsko przystojny i taki… wyróżniający się z tłumu...”, mówi Ula, zapytana, dlaczego Bill jest jej ideałem. W naszych głowach tworzy się obraz osoby perfekcyjnej, nagle dociera do nas, że właśnie kogoś takiego szukamy. Cechy któregokolwiek z tokiohotelowców są ziszczeniem partnera marzeń – zdaje się, że nie mają oni wad, a nawet jeśli – są one nieważne. Nie zwracamy uwagi, czy cechy te rzeczywiście są prawdziwe, czy może raczej wykreowane przez media. Prawdopodobnie i tak nigdy się o tym nie przekonamy, dlaczego więc by w to nie uwierzyć?

Dlaczego kochamy platoniczną miłością? Czynników wpływających na taką, a nie inną, postawę jest wiele. Kiedy dorastamy, nasze potrzeby ulegają pewnej metamorfozie. Nie wystarcza nam już buziak na dobranoc czy uścisk od mamy i taty – z czasem nawet unikamy tego, uważamy za wstydliwe. Zaczynamy odczuwać potrzebę posiadania kogoś, kto byłby nam bliski nie ze względu na więzi rodzinne, ale tak po prostu, jako nasz partner i przyjaciel. Jednocześnie pragniemy, aby ten ktoś akceptował nas w pełni. Wszystkie wady i zalety, przyzwyczajenia, a także humorki. Chcemy móc razem wychodzić, rozmawiać, zwierzać się… Najgorsze jest jednak to, że nie zawsze możemy znaleźć taką osobę. Wszyscy kandydaci albo są za dziecinni, albo nie w naszym guście. Natomiast do tych, którzy nam się podobają, boimy się zagadać. Obawiamy się odrzucenia drugiej osoby, tego, że nas nie zaakceptuje i wyśmieje. Ten strach wpędza nas w sidła wcale nie mniej przerażające – te należące do platonicznej miłości. Idol nie zdepcze naszego zaufania, a my będziemy mogli żyć sobie w „szczęśliwej” rzeczywistości. Sprawi, że będziemy czuli się kochani i potrzebni, a każde jego słowo będzie pocieszać nasze strapione, zlęknięte serca.

Jak kochamy? Platoniczna miłość nie jest jednorodna. Ciężko zaszufladkować jej rodzaje do kilku utartych schematów, dotyczących obecności w naszym życiu takowego uczucia. Każdy fan realizuje ją w sposób, który najbardziej mu odpowiada. Dla jednych będzie to tylko ciche wzdychanie do plakatów, dla drugich – bycie zawsze jak najbliżej idola. Niektórzy kwalifikują ją nawet do prawdziwej miłości – z tym, że na odległość. Trzeba jednak przyznać, że takie postępowanie jest całkowicie błędne – wywiady i filmiki nie dają nam pełnego obrazu danej postaci. Naprawdę, nie jesteśmy w stanie poznać chłopców dzięki temu, co sami o sobie mówią i co sami pokazują.


The Liebe Issue

Jak to się zaczęło? Abstrahując od rozumienia pojęcia takiej miłości, ogólnie można powiedzieć, że na samym początku jest to przede wszystkim fascynacja. Kiedy pierwszy raz dostrzegliśmy w prasie, internecie czy telewizji któregoś z nich, zupełnie straciliśmy głowę – być może dla muzyki, a może ze względu na ich wyróżniający się image. Wtedy pojawiła się pierwsza myśl… „Że cool byłoby być jego dziewczyną! Przecież już nawet jako nastolatek był niesamowicie przystojny. Poza tym, koleżanki na pewno by mi go zazdrościły, a i nie wstyd byłoby się z takim pokazać”, Vermiss opowiada o swoim pierwszym wrażeniu, jakie na niej wywarł gitarzysta. Od tego momentu zaczynają się pierwsze marzenia. Wyobraźnia pracuje na najwyższych obrotach, podczas gdy my sami opracowujemy wiele scenariuszy wspólnego życia czy spotkania – bo przecież do takowego musi dojść. W każdej chwili naszego życia marzymy o danej osobie. Jesteśmy bezwzględnie zapatrzeni i póki co nie potrzebujemy nic więcej. Z czasem jednak, w zróżnicowanych odstępach, zaczyna się to przekształcać. Szukamy zdjęć. Zbieramy plakaty. Z uwielbieniem słuchamy głosu idola w piosenkach, bądź patrzymy, jak z pasją gra na instrumencie. Nie ma dla nas wad. Właściwie początkowo nawet niewiele o nim wiemy. Dopiero później zbieramy informacje – można to porównać do poznawania się, a każda para przecież musi dobrze się poznać, zanim ze sobą będzie. Im dłużej w tym tkwimy, tym uczucie jest silniejsze. „Na początku to nie było nic specjalnego i wielkiego… Lubiłam słuchać ich muzyki, oglądać zdjęcia w internecie czy prasie. Uważałam, że tak robi każdy fan. Dopiero potem zaczęłam czuć coś więcej. Nie myślałam już tyle o tekstach ich piosenek, o możliwości usłyszenia ich na żywo – to znaczy, nie chodziło już tylko o to. Zaczęłam dostrzegać w Tomie przystojnego młodego człowieka, a że byłam od niego młodsza… Można powiedzieć, że zakochałam się. Był dla mnie idealny pod każdym względem”, mówi dalej Vermiss. Pod jej słowami zapewne może podpisać się wiele fanek czy fanów, a możliwe, że prawie wszyscy.

Nie chcemy dopuścić do siebie myśli, że nasze marzenia się nie spełnią. Że wymarzona osoba nigdy nie będzie nas przytulała, nie będzie śmiała się z nami ani płakała. Że nigdy jej nie zdenerwujemy i nie pokłócimy się. Wraz z upływającym czasem staramy się zbliżyć nieco do idola. Zwracać w pewien sposób jego uwagę na nas. Wybieramy się na jak największą liczbę koncertów, nocujemy w tych samych hotelach albo pod nimi obozujemy… Robimy wszystko, by tylko nasz idol mógł nas dojrzeć. Może wtedy uznałby, że to z nami stworzy związek… Oczywiście to tylko wersja hard, dla tych z największymi możliwościami. Reszta przede wszystkim pisze namiętnie listy, żeby chłopcy mogli się jak najwięcej o danej osobie dowiedzieć. Z każdą kolejną wysłaną korespondencją nadzieja na odpis się zwiększa. „Pisałam mnóstwo listów, kiedy tylko zdobyłam ich adres. To było dla mnie takie świetne! Oczywiście zawsze liczyłam, że może tym razem dostanę odpowiedź. Dzięki temu czułam się bliższa całemu zespołowi. Nawet nie myślałam o tym, ile listów dostają dziennie”, wspomina Ula i chwilę potem przyznaje: „Nawet mimo tego, że wypisywałam tam głupoty, nie żałuję. To był bardzo przyjemny okres w moim życiu.”

A co dalej? Nieco szczeniackie początkowo marzenia przechodzą w dużo poważniejsze fazy. Czasem przestają nam wystarczać marzenia o pochwaleniu się przed koleżankami wspólnym wyjściem do kina… Chcemy, aby to Bill, Tom, Gustav czy Georg stali się dla nas opoką, mogli nas wesprzeć w najtrudniejszych chwilach, pocieszać nas i rozśmieszać. Nie słabnie przekonanie, że jedynie oni byliby w stanie nas zrozumieć, co więcej, jeszcze rośnie. Nie wystarcza wysyłanie listów czy ciągłe słuchanie muzyki. Pragniemy być jak najbliżej nich. Początkowa platoniczna miłość dość szybko może przerodzić się w obsesję, kiedy nad nią nie zapanujemy, która, mimo że wygląda i objawia się tym samym, jest dużo bardziej niebezpieczna.


The Liebe Issue Po ciemnej stronie słońca Normalną rzeczą jest, że człowiek w swojej naturze jest nieco zachłanny – pragnie więcej i więcej, stopniowo jego apetyt przybiera na sile. Zresztą, co mamy z jedynie marzeń? Co ze snów, które zapewne nigdy się nie spełnią? Miłość musi postępować. Musi dojrzewać, a zakochane po uszy fanki muszą do tego doprowadzać – zaczynają więc dążyć do realizacji tych najskrytszych marzeń. Przestaje wystarczać to, że są fankami. TYLKO fankami. Bo przecież w tej samej sytuacji jest milion innych dziewczyn, a co za tym idzie – rywalek. Musimy z nimi walczyć o względy chłopców. Początkowe oczarowanie zamienia się w psychozę, niepozwalającą na dalsze funkcjonowanie w społeczeństwie. Zresztą… my chyba nawet nie chcemy być w tym społeczeństwie. Izolujemy się więc od rodziny, znajomych… Istnieją tylko tokiohotelowcy i nasz własny, zbudowany na marzeniach świat, w którym zamykamy się tak szczelnie jak w kokonie. „Myślę, że nikogo nie ominęła dzika fascynacja zespołem. Ale teraz, jako była już fanka, mogę powiedzieć, że tego żałuję. Nie, nie muzyki. Fanostwa. W moim przypadku stało się to obsesją. Kłóciłam się z rodziną o koncerty, wyjazdy na rozdania nagród. Oddaliłam się od nich. Zresztą, od wszystkich. Izolowałam się od ludzi. Na szczęście znalazł się ktoś, kto dał mi do myślenia”, dzieli się swoją historią Olka. Chcąc być obecnym w każdym momencie życia ukochanego, nie zauważamy, że możemy stać się dla niego i jego rodziny niebezpieczeństwem. Najlepszym przykładem takiego postępowania jest grupa francuskich fanek Les Afganes On Tour. To one jako jedne z pierwszych otrzymały miano stalkerek. Ich fanatyzm sięgnął zenitu, kiedy przeprowadziły się do Hamburga, w pobliże mieszkania bliźniaków Kaulitz, by „móc zobaczyć, jak żyją prywatnie”. W rzeczywistości ich działania opierały się na śledzeniu chłopców i członków ich rodziny.

Dochodziło między nimi do wielu incydentów, a ten najpoważniejszy o mało nie skończył się w sądzie. Tom, wzburzony całą sytuacją, dnia 15.04.2010r. na pewnej stacji benzynowej w Hamburgu uderzył swoją fankę! Perrine D. oskarżyła gitarzystę o pobicie. Media rozpętały prawdziwą burzę, która wyciągnęła całą aferę na światło dzienne. Plotki mówią, że ostatecznie obie strony konfliktu zawarły ugodę: Tom musiał zapłacić odszkodowanie oraz wycofać zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa stalkingu, które zespół wniósł przeciw dziewczynom po ataku na matkę bliźniaków, a Perrine otrzymała sądowy zakaz zbliżania do całej rodziny Kaulitz, po czym wyprowadziła się z Hamburga. Jak się bronić? Wbrew pozorom przed platoniczną miłością wcale nie trzeba się bronić. Sama w sobie, póki nie przerodzi się we wspomnianą wcześniej obsesję czy stalking, nie jest niczym złym. Kształtuje ona często nasze talenty (np. pisarskie czy malarskie, gdy przelewamy za pomocą pióra lub farb nasze emocje), ale jest także przyjemnym wspomnieniem. Ktoś, kto nigdy jej nie doświadczył – obojętnie w stosunku do kogo – nie może wiedzieć, jak to jest, kiedy jako dziadkowie bądź nieco starsze osoby z uśmiechem będziemy wspominać takie chwile, które zostawią po sobie ślad – wyraźny lub częściowo rozmyty. Platoniczna miłość jest obecna w życiu nie tylko fanów. Ilu ludzi, bowiem, wzdycha do swojego konkretnego ideału bądź tylko mglistej jego wizji? Nie sposób tego policzyć. Należy jednak pamiętać, aby we wszystkim mieć umiar. Nawet w tym. Nie warto zamykać się w kokonie i izolować od najbliższych. Może się przecież okazać, że to właśnie w ich gronie znajduje się ktoś, dzięki komu doświadczymy najwyższego wymiaru miłości. Kto stanie się dla nas tym, kim miał być Bill, Tom, Gustav czy Georg… Tekst: Gothic & Just Ine Tee


The Liebe Issue

Tokio Hotel to fenomen. Uważają tak nie tylko sami zwolennicy grupy, ale także naukowcy, którzy studiują ludzkie zachowania. Zespół silnie oddziałuje na swoich fanów, którzy podświadomie odszukują go w każdym aspekcie ich istnienia. Fanatycy całą swoją egzystencję podporządkowują kapeli, ci mniej zwariowani – wykształcają w sobie pewne zainteresowania, które determinują ich dalsze życie.

Agrest jest powszechnie znana wśród fanów, my także pisaliśmy już o niej wielokrotnie. Obecnie jest na trzecim roku germanistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Fremde również nie jest obcą Wam osobą – wspólnie z nami tworzy tę gazetę. Kiedyś pisała artykuły, teraz pomaga nam z korektą. Za przyczynę tej zmiany odpowiada fakt, że w tym roku rozpoczęła naukę na niemieckiej uczelni we Frankfurcie nad Odrą, gdzie studiuje międzykulturową germanistykę.

Fascynacja czwórką z Magdeburga jest przyczyną zarówno negatywnych, jak i pozytywnych zmian w codzienności fanów. Jedną z korzyści jest nauka nowego języka, tego, którym posługują się na co dzień nasi idole. Nie trzeba chyba wspominać, dlaczego poznawanie niemieckiego jest dla nas dobre – w końcu rozwija nas, ułatwia życie, choćby przez powiększenie naszych szans na rynku pracy… Francuski bum na Niemców Z największym zainteresowaniem spotkały się szczególnie francuskie szkoły językowe, kiedy to fani masowo zapisywali się na zajęcia, by „rozumieć teksty piosenek i móc śpiewać wspólnie z Billem na koncertach”. Odzew był tak wielki, że prezydent Francji, Nicolas Sarkozy, osobiście zachęcił artystów do wystąpienia w Paryżu 14 lipca 2007 roku z okazji Dnia Zdobycia Bastylii. Tokio Hotel zagrało wtedy na żywo przed półmilionową publicznością, co zaowocowało miejscem na liście wykonawców dziesięciu największych koncertów w historii. Polskie przypadki Oczywiście Francja nie była jedynym krajem, który zwariował na punkcie tego języka dzięki Magdeburczykom, również w Polsce znajdziemy fanów z pasją do niemieckiego. Część z nich pilnie uczy się w prywatnych szkołach językowych, inni wybrali dla siebie klasy z wykładowym niemieckim, a są też i tacy, którzy zdecydowali się na wybór germanistyki jako kierunku studiów. Do tej ostatniej grupy należą bohaterki naszego reportażu – Agrest Kaulitz oraz Fremde.

Fremde Zaczęło się od Tokio Hotel Wcześniej mowa Niemców nie była dla nich niczym szczególnym. „Na początku niemiecki był mi raczej obojętny. Miałam go w szkole, ale był raczej przedmiotem jednym z wielu. Potem był czas, kiedy zaczęłam lubić Steffena Müllera. A że na niemieckim w szkole mieliśmy do podręcznika dołączone płyty, na których on udzielał głosu w celach dydaktycznych, to pozytywnie to na mnie wpłynęło”, mówi Agrest. „Zawsze byłam dobra w językach, zawsze był to angielski”, wspomina natomiast Fremde. Zainteresowanie niemieckim swoje korzenie ma najczęściej w fascynacji zespołem. Potwierdzają to słowa Agrest: „Oni wywrócili wszystko do góry nogami. Zdecydowałam się na germę, bo wydawało mi się to doskonałym dowodem mojej wielkiej miłości do TH”. Nie inaczej było z Fremde. „Tokio Hotel pojawiło się w moim życiu w pierwszej gimnazjum, co pociągnęło za sobą dobre wyniki z niemieckiego – po półrocznej nauce przenieśli mnie z grupy podstawowej do zaawansowanej. Chyba to mi uświadomiło, że ten zespół zaczyna poważnie wpływać na moje życie i umiejętności”, wspomina dziewczyna.


The Liebe Issue

Agrest Życiowa decyzja Dzielił je więc już tylko krok od studiów nad językiem germańskim. Droga Agrest na UW była dosyć skomplikowana… „Tak naprawdę nie miałam zbyt dużego wyboru: na początku ostatniej klasy liceum nie wiedziałam jeszcze, jakie studia wybiorę. Mogłam iść na Akademię Sztuk Pięknych, gdyż ukończyłam szkołę plastyczną, ale po sześciu latach miałam dość malowania na przymus. Stwierdziłam, że tworzyć mogę coś i bez ASP. Myślałam też nad dziennikarstwem, bo bardzo lubię pisać i chciałabym z tym wiązać swoją przyszłość, jednakże zniechęciło mnie to, że trudniej jest znaleźć pracę w mediach. Germanistyka nasunęła się więc sama”, opowiada Warszawianka. Historia Fremde różniła się nieco: „Szczerze, nigdy nie widziałam siebie na innym kierunku. Germanistyka, filologia germańska, tłumaczenia były moim marzeniem, od kiedy poznałam TH, czyli około połowy drugiej gimnazjum, więc bardzo wcześnie”. Ona wybrała jednak naukę znacznie dalej, bo aż w Niemczech. Co ją do tego skłoniło? „To był impuls. Najpierw chciałam iść na tłumaczenia specjalistyczne na UW, a potem przyszedł wrzesień 2010, bliska koleżanka (swoją drogą znajoma z blogowego świata) powiedziała mi o Viadrinie, potem o nowym kierunku, jakim jest germanistyka międzykulturowa. Były rozmowy z rodzicami, nauczycielem od niemieckiego. I stało się”. Po tej wypowiedzi na jej twarzy pojawia się wielki uśmiech. Kiedy coś staje na drodze… Należy jednak pamiętać, że wszystko ma swoje ciemne strony. Jeśli coś, co się lubi, staje się czymś, co lubić trzeba, nagle okazuje się, że być może to, co lubić należy z obowiązku, niekoniecznie jest wciąż tym, co się kiedyś lubiło. Taka sytuacja jest więc sprawdzianem, czy nasz wybór był słuszny, czy po prostu popłynęliśmy na fali chwilowej zachcianki. Prawdziwy problem w takim wypadku stanowi czas – ten utracony przez nas, wykorzystany na przekonanie się, że poszliśmy złą drogą. Wtedy pozostają dwa wyjścia: zmiana kierunku studiów albo trwanie przy czymś, co już kompletnie nie jest dla nas przyjemnością. „Wcześniej uczyłam się niemieckiego raczej z ciekawości, zawsze lubiłam gramatykę. Chciałam rozumieć teksty TH i móc się z nimi dogadać, jeśli nadarzyłaby się ku temu okazja. Słówka zapamiętywałam raczej samoczynnie, słuchając piosenek. Mogę wręcz powiedzieć, że ‘przymus’ ponownie rozpoczął się na studiach.

Nie mam już tej motywacji, co kiedyś. Potrafię się już spokojnie dogadać, a błędy gramatyczne czy braki w słownictwie w komunikacji tak bardzo nie przeszkadzają. Dlatego teraz przydałoby mi się więcej motywacji, by mimo wszystko nadal polepszać znajomość tego języka”, mówi Agrest. Czy żałuje tego, że wybrała się na germanistykę? Pewnie nie, bo dzięki temu osiągnęła swoje początkowe założenia. Czy teraz zajmie się czymś innym? Tego jeszcze nie wie sama. Dla Fremde główną przeszkodą w realizacji jej celu jest bariera językowa, która ujawnia się szczególnie, kiedy studiuje się za granicą. „Pierwszym krytycznym momentem były różne etapy egzaminu DSH, który musiałam zdać, by móc być immatrykulowaną na niemieckiej uczelni. Przed egzaminem byłam zestresowana, bo wszystko od tego zależało. W trakcie byłam podłamana, bo wydawało mi się, że nic nie rozumiem. Po byłam już załamana, liczyłam się z tym, że mogę naprawdę nie zdać i z moich marzeń nici. Potem, dwa tygodnie później, nadeszły wyniki. Okazało się, że dostałam się na etap ustny, od którego zależało, czy będę musiała zdać w styczniu poprawkę, czy może mam spokój i normalnie studiuję. Nigdy nie lubiłam ustnych egzaminów, to zawsze był dla mnie największy stres, ale tu mi się udało. Zdałam, mam certyfikat DSH i studiuję bez potrzeby zdawania styczniowej poprawy… Kolejna chwila zwątpienia to pierwsze zajęcia, kiedy wiele osób z mojego roku nie potrafiło się wdrożyć – w tym i ja. Potrzebowałam trochę czasu, żeby się przestawić na niemieckie myślenie, co wcale nie było łatwe. Ba! Dalej nie jest. Ale z czasem człowiek się przyzwyczaja i rozumie więcej. Jeszcze tylko trzeba pokonać barierę w mówieniu. Powoli, nawet bardzo, ale zaczyna mi się to udawać”, przyznaje dziewczyna. Jej receptą na pokonanie tego problemu są znajomi: „Ludzie są tutaj kluczowi. Z jednej strony ci, którzy są w dokładnie tej samej sytuacji co Ty, a z drugiej ci, którzy już tę barierę pokonali – pokazują, że można. Niektórych to zawstydza, nie chcą się wygłupić, ale ludzie na moim roku powiedzieli wprost: każdy tak kiedyś miał, my chcemy wam pomagać, bo wiemy, jak to jest. Poza tym – przyzwyczajenie. Po kilku miesiącach już wiesz, że tego nie unikniesz, przyzwyczajasz się do języka, do słuchania w nim i z czasem do mówienia”. Akceptacja czy jej brak? Mimo wszystko, wybór studiów pod wpływem uwielbienia do grupy muzycznej jest raczej nietypowy. Wielu ludzi dziwi się, że tak z pozoru błaha rzecz może decydować o naszej przyszłości, często pojawiają się nieśmiałe uśmiechy wyrażające politowanie. Trzeba jednak pamiętać, że my, jako prawdziwi fani, żyjemy życiem zespołu, oddziałuje on na nas w mniejszym lub większym stopniu, niemniej jednak ten wpływ jest obecny zawsze. Część z nas boi się reakcji innych studentów, więc pozostaje „w ukryciu”, a na pytanie: Czego słuchasz? odpowiada: Wszystkiego po trochu…


The Liebe Issue Ten strach ma większą moc, kiedy wyjeżdżamy do obcego kraju, gdzie nie mamy prawie nikogo, nie można przytulić się do mamy ani spotkać ze starymi znajomymi, bo przecież od nich dzielą nas setki kilometrów. To normalne, że chcemy, aby inni nas polubili. Fremde to się udało, o czym sama mówi: „Moi znajomi akceptują to, że jestem fanką TH. Okazało się nawet, że kilka osób też kiedyś słuchało naszej czwórki. Ludzie wokół mnie albo są bardzo tolerancyjni, bo nigdy nie usłyszałam złego słowa, albo po prostu są świetnymi aktorami, choć bardziej wierzę w wersję pierwszą. W końcu studiujemy germanistykę, a to ma, mimo wszystko, jakiś związek”. Zdarzyło się tak, że jej fanostwo przypomniało innym te chwile, kiedy sami szaleli za Magdeburczykami. „Moja kumpela, a zarazem współlokatorka, była ich fanką za czasów Schrei, potem Zimmer 483 jej się nie spodobał i odeszła od nich. Czasami sobie wspominamy tamte czasy i słuchamy pierwszej płytki z sentymentem”, opowiada dziewczyna.

Zespół o zainteresowaniu niemieckim Chłopcy wciąż nie mogą wyjść z podziwu, kiedy słyszą, że fani na całym świecie, nawet w Tokio, śpiewają ich piosenki po niemiecku, że chcą słuchać ich piosenek po niemiecku, że wolą oryginalne wersje od angielskich. Za każdym razem, kiedy wypowiadają się w wywiadach, podkreślają, jak bardzo niesamowici są ich fani, jeśli chodzi o języki obce. Mają też świadomość, że strony fanowskie oferują niemalże profesjonalne tłumaczenia artykułów, wywiadów czy tekstów piosenek i to w dodatku z prawie wszystkich języków świata. Mówili o tym już na początku swojej kariery, kiedy z zacięciem przeglądali cały internet w poszukiwaniu notek poświęconym ich osobom.

Muzyka, która pomaga w nauce Również sami Niemcy docenili to, że Tokio Hotel skłania młodych ludzi do nauki języka. Właśnie dlatego niemiecki Goethe Institut przyznał grupie muzycznej specjalną nagrodę za rozprzestrzenianie kultury i języka Niemiec. Teksty poświęcone zespołowi znajdują się w wielu podręcznikach do nauki języków obcych – to również sprawia, że młodzi, szczególnie ci zakochani w czwórce Magdeburczyków, chętniej sięgają po takie książki. Bo czyż nie miło uczyć się niemieckiej gramatyki lub angielskiego słownictwa, mając możliwość ciągłego patrzenia na zdjęcie swojego idola obok? A co powiedzielibyście na zadanie z Tokio Hotel na egzaminie państwowym z języka? Brzmi nieco nierealnie? A jednak jest prawdziwe. Zdarzyło się w Polsce. Podczas egzaminu gimnazjalnego z języka niemieckiego w 2009 roku każdy piszący go fan Tokio Hotel miał ochotę wybuchnąć gromkim śmiechem, kiedy przewrócił kartkę, a na niej pojawiła się czytanka o popularności zespołu we Francji. Co więcej, sami nauczyciele często wykorzystują dorobek artystyczny grupy i na podstawie ich tekstów przygotowują dla swoich podopiecznych listę słówek do wyuczenia. Z muzyki zespołu korzystają także fani: uczą się na pamięć piosenek, czytają ich tłumaczenia, a kiedy przychodzi potrzeba, by użyć danego sformułowania, przypominają sobie po prostu to, czego nauczyli się dla przyjemności. Działa to jak typowa metoda skojarzeń – jedna z najpopularniejszych, jeśli chodzi o naukę języków obcych. Również próby czytania o zespole w innych językach przynoszą im olbrzymie korzyści – dzięki temu rozwijają swoją leksykę o nowe zwroty, których raczej nie nauczą się w szkole. Nic tylko zostać fanem TH! Powód, dla którego wybraliśmy taką, a nie inną drogę, nie jest ważny. Liczy się przede wszystkim to, iż rozwijamy siebie i swoje pasje. Oczywiście, we wszystkim powinniśmy być rozważni, ale przecież lepiej żałować, że coś się zrobiło, niż że się tego nie zrobiło. Jeśli macie pomysł na siebie – realizujcie go! Kto wie, może to będzie coś, co jest Wam pisane? Tekst: Just Ine Tee Materiały: Just Ine Tee & Gothic


The Liebe Issue

Nikogo chyba nie dziwi fakt, że sięgając do FFTH to właśnie miłości w nim szukamy. Nic nowego? A i owszem. Od samego, bowiem, początku opowiadania z tej tematyki kręciły się i zapewne zawsze już będą właśnie wokół miłości. Dlaczego więc, mimo że jest to temat, jak mogłoby się wydawać, tak doskonale już wszystkim znany, wciąż czytujemy mnóstwo opowiadań i wciąż tak samo nas one zachwycają? „Przymierz moją miłość. Spójrz, pasuje idealnie.” Potraficie wyobrazić sobie bliźniaków jako seryjnych zabójców? Georga spiskującego z kosmitami? Albo komedię z udziałem Gustava? Nie? Więc zapewne nie zdziwi was fakt, że żaden gatunek inny niż romans nie pasuje tutaj tak doskonale. Spotkałam się z paroma próbami pójścia w inną stronę niż romans, ba czytałam nawet opowiadanie SF z udziałem bliźniaków, ale... no właśnie, musi być jakieś ale. O ile takie opowiadania niewątpliwie są innowacyjne i bardzo oryginalne, o tyle po pierwszym zaskoczeniu i zainteresowaniu bardzo ciężko jest czytelnika zatrzymać. Aby połączyć dwa tak skraje tematy jak Tokio Hotel i Since Fiction dla przykładu, potrzeba naprawdę niesamowitej wyobraźni i, co ważniejsze, kunsztu pisarskiego. Nawet najbardziej wprawieni autorzy, nieraz muszą spasować, kiedy próbują wykazać się w tak trudnych tematykach, nie mając w nich większego doświadczenia. Najważniejszy jest więc umiar: zacznijmy od czegoś prostszego i dopiero na tym opierajmy swoje doświadczenie. Banał? Niekoniecznie. Romanse wbrew pozorom łatwe do napisania nie są także. Jakże łatwo popaść w zbyt patetyczny styl, nadać swoim postaciom nieco zbyt telenowelowe role czy pogubić się w fabule, kiedy jest ona bardzo rozbudowana. Wydawałoby się, że romans to ten najprostszy gatunek. Ale to także coś więcej – sztuka przekazywania ludziom emocji, mówienia o czymś tak oczywistym w magiczny sposób. „Pamiętacie, kiedy byliście małymi dziećmi i wierzyliście w bajki, marzyliście o tym, jakie będzie wasze życie? Biała sukienka, książę z bajki, który zaniesie was do zamku na wzgórzu. Leżeliście w nocy w łóżku, zamykaliście oczy i całkowicie, niezaprzeczalnie w to wierzyliście. Święty Mikołaj, Zębowa Wróżka, książę z bajki – byli na wyciągnięcie ręki. Ostatecznie dorastacie. Pewnego dnia otwieracie oczy, a bajki znikają. Większość ludzi zamienia je na rzeczy i ludzi, którym mogą ufać, ale rzecz w tym, że trudno całkowicie zrezygnować z bajek, bo prawie każdy nadal chowa w sobie iskierkę nadziei, że któregoś dnia otworzy oczy i to wszystko stanie się prawdą.”

Każda z nas, obcując z zespołem przez krótszy czy dłuższy czas, niewątpliwie miała w którymś momencie etap „zauroczenia” jednym z chłopców. Marzenia i sny, wyobraźnia działająca na najwyższych obrotach i już, już niemalże widziałyśmy się w objęciach wybrankach, kiedy... trzeba było powrócić do rzeczywistości. Taki już przewrotny los. Nic więc dziwnego, że kiedy tylko mamy okazję, sięgamy po lekturę opowieści, które przenoszą nas w świat Tokio Hotel, pozwalając na obcowanie z chłopcami choć w świecie wyobraźni. Utożsamiamy się z bohaterkami, razem z nimi przeżywamy bieg fabuły, a historia, która przed publikacją była jedynie słowami, zaczyna żyć swoim życiem. Sami bohaterowie... tak codzienni, a zarazem tak magiczni. Z jednej strony widzimy ich słabości pozwalające nam się z nimi utożsami, dylematy godne każdego z nas i łzy, tak podobne do naszych. Z drugiej mamy zachowania, o których każda z nas marzy, słowa, które każda chciałaby usłyszeć i tą nieustaną walkę. Któż nie chciałby, aby ta druga ukochana osoba, tak o nas walczyła? Może właśnie dlatego kiedy przychodzi wieczór, z szarej rzeczywistości uciekamy w cudowne bajki, z pięknymi postaciami, miłością i zakończeniem. W historie, o jakich śniłyśmy jako dzieci, wierząc, że właśnie tak potoczy się nasze życie. W życiu nie zawsze się udaje, w opowiadaniach – w większości przypadków tak. Ktoś, kiedyś powiedział mi, że piszemy tak piękne opowiadania, bo patrząc na prozę naszego życia, nie mielibyśmy serca zafundować tego samego naszym bohaterom. Coś w tym jest. Kto chciałby czytać o zwykłej nastolatce z dobrymi ocenami z kochającego domu, która na parę miesięcy zauroczyła się, w którymś z naszej czwórki kandydatów, a potem ruszyła dalej, zrozumiawszy, że to nie koniecznie właśnie to i że jeszcze wiele przed nią? Mamy takie historie na co dzień. Właśnie dlatego w opowieściach chcemy usłyszeć dla odmiany o czymś trwałym, pięknym i nie do zburzenia. Tak innym. „Wy, którzy mówicie o miłości międzyludzkiej ‘idealna’, jak możecie nie wiedzieć, że niedoskonały człowiek nie jest w stanie stworzyć niczego bez skazy?” W rzeczywistości miłość idealna wciąż stanowi dla nas coś nieosiągalnego, nieuchwytnego, choć wartego dążenia. Jesteśmy tylko ludźmi i czasami bardzo ciężko stworzyć nam relacje bez skazy. Jak więc to się dzieję, że w opowiadaniach pomimo setek błędów, milionów pomyłek i perypetii, to uczucie jakże często okazuje się ideałem naszych wyobrażeń? Odpowiedź jest bardzo łatwa: ona jest po prostu prawdziwa. Nasza bohaterka cierpi, żałuje, rani, ale równocześnie kocha. Zawsze szczerze i prawdziwie. To samo mamy w przypadku drugiej strony.


The Liebe Issue Dostrzegamy tę prawdziwość i może to właśnie ona nas urzeka. Bo jakże przyjemnie jest czytać o miłości niezłomnej i nieskończonej, która trwa i nic tak naprawdę nie jest w stanie jej zniszczyć. A o ile trudniej taką miłość znaleźć w szarej codzienności, a potem walczyć o nią z tą codziennością, nie mając za przeciwnika nieraz tak przewrotnych sytuacji jak w życiu naszych tokiohotelowych gwiazdek, a jedynie o wiele sprytniejszą monotonię codzienności. „Kochać to także umieć się rozstać. Umieć pozwolić komuś odejść, nawet jeśli darzy się go wielkim uczuciem. Miłość jest zaprzeczeniem egoizmu, zaborczości, jest skierowaniem się ku drugiej osobie, jest pragnieniem przede wszystkim jej szczęścia, czasem wbrew własnemu.” Dlaczego tak często wybieramy te pełne dramatyzmu historie z niekoniecznie dobrym zakończeniem? Może rzecz tkwi w tym, że im dramatyczniej się robi, tym bardziej czujemy magię miłości. Bo, kiedy można mówić o niej piękniej, niż umierając z rozpaczy i bólu właśnie przez nią spowodowanych? Człowiek to przewrotne stworzenie, właśnie w tęsknocie upatrzył sobie niemalże idealne uosobienie miłości. Nic więc dziwnego, że nic tak nie wyciska nam łez z oczu, jak dramatyczne rozstania i powroty, opisane jakże pięknymi, przepełnionymi całą gamą uczuć słowami. Te emocje skryte w literkach składających się w wyrazy wchodzą nam w krew, krążą w naszych żyłach, wywołują uśmiech bądź łzy, sprawiają, że wracamy co odcinek, pragnąc więcej i więcej. Nie sama fabuła, nie konkretne wydarzenia, które spotykają bohaterów czy słowa, które wychodzą z ich ust. Emocje. Przebiegające przez palce na klawiaturę i trafiające do czytelnika ze zdwojoną siłą. Krążące w umyśle, kiedy zamykamy oczy, wyobrażając ich sobie tak wyraźnie. Te krótkie chwile, kiedy czytamy i nagle nie siedzimy już w swoim pokoju, ale czujemy ten podmuch wiatru w niespokojną pogodę, widzimy łzy czy uśmiech i czujemy to samo przyspieszone bicie serca. Emocje, które są w nas i czekają tylko na ten jeden moment, parę słów, jedną minutę i jedno wydarzenie, które je w nas wyzwoli. „Pamiętam każdą wspólnie spędzoną chwilę. A w każdej było coś wspaniałego. Nie potrafię wybrać żadnej z nich i powiedzieć: ta znaczyła więcej niż pozostałe.” Kiedy na potrzeby tego artykułu spytałam kilka osób, jakie opowiadania najbardziej zapadły im w pamięć, odpowiedzi było całe mnóstwo. Kiedy, jednak spytałam, dlaczego one, niemalże każdy odpowiedział: emocje. Zamazują nam się twarze postaci, mylimy imiona i nie do końca pamiętam bieg wydarzeń, ale zawsze pamiętamy o emocjach, które targały nami i bohaterami, o tym jak wyjątkowa była to miłość.

Parę osób powiedziało, że pamiętają jeszcze, jak płakały nad pewnymi sytuacjami, inne wspominały, jak bardzo rozśmieszyły je pewne zdarzenia, a jeszcze inne, jaki uśmiech na ich twarzy one wywołały. Wydarzenia w życiu bohaterów zawsze wiązały się z naszymi określonymi reakcjami i to one sprawiały, że pamiętamy. Też tak czasami mam. Pamiętam tytuły, choć postacie stają się zamazane, a bieg wydarzeń powoli odchodzi w niepamięć, i mimo tego, kiedy o nich myślę, moja pierwsza myśl to: jaka piękna i wyjątkowa miłość to była. Sztuka wyrażania emocji tak, aby wpływały one na czytelnika – ot i marzenie, każdego pisarza. „Pisanie nie polega jedynie na wyrażaniu myśli, to także głęboka zaduma nad wymową każdego słowa…” Może właśnie w tym rzecz. W tym, jak autorki ubierają tę burzę uczuć w słowa, jak budują z niej rzeczywistość i włączają w nią czytelnika. Może wcale nie chodzi o samo uczucie, ale umiejętność wydobycia z niego tego, co najpiękniejsze, pokazania czytelnikowi jakże piękna potrafi być w każdym momencie swego trwania? Wiele opowiadań pomimo wątku miłosnego, nie zostaje dobrze odebranych przez czytelników. Nie wątpliwie jest to więc zasługa tej osoby, która siedzi po drugiej stronie monitora, wystukując kolejne słowa, budując postacie, nadając im historie i zarysowując bieg wydarzeń. A równocześnie pomimo tego wszystkiego, może nie osiągnąć nic, jeśli zapomni o najważniejszym: ludzie to emocje. Nieustanna mieszanka tysiąca odczuć, bez których nasze człowieczeństwo byłoby niczym. I właśnie wokół nich to wszystko się toczy. A jeśli tylko są prawdziwe – zawsze zachwycą czytelnika. Nie ważne więc ile, ale ważne jak. Fakt, że opowiadania FFTH opierają się na miłości, zawsze był, jest i będzie aktualny. Niezależnie jednak od tematyki, ważne abyśmy pamiętali, że kiedy odchodzimy od monitorów i wracamy do swojego realnego życia, nie wolno nam zrezygnować z marzeń, także o piękniej i idealnej miłości, jaka spotyka bohaterów naszych ulubionych opowiadań. A nuż, tuż za rogiem czeka na Was podobna historia, choć już nie koniecznie ta z gatunku FFTH? Scenariusze pisane przez życie są tymi jedynymi, niepowtarzalnymi, które na zawsze pozostaną w naszej pamięci. Ze wszystkimi szczegółami. „Pytasz mnie, jak stworzyć miłość tak piękną i niedoścignioną, by echa jej słów odbijały się po stokroć, ożywając w umysłach raz po raz od nowa. Pytasz, jak dobierać zdania, by dźwięki melodii nigdy nie ustały, a gwarny szum braw był tak samo wyraźny, jak krople kapiących łez, które słyszałeś przecież tylko w swojej głowie. Pytasz mnie, nie dostrzegając, że setki zdań i tysiące słów kiedyś obrócą się w nicość, pozostawiając po sobie jedynie blady ślad istnienia. Bo to nie finezja słów i kolejność zdań, będzie tym, co zapamiętałeś. To jedynie zarys obrazu sprzed Twoich oczu, stworzy wspomnienie, którego nigdy nie stracisz.” - autor: Beichte

Tekst: Unlike


The Liebe Issue

Wielu z nas zastanawia się, co było, gdyby…. Nieustannie, często nawet dość nieświadomie zadajemy sobie to pytanie. My postanowiliśmy pogdybać razem z Wami. Jak wyglądałoby Wasze życie, gdyby udało Wam się pójść na randkę z Billem, Tomem, Gustavem czy Georgiem? Co zrobilibyście, będąc z nimi w związku? Odpowiedzi niektórych znajdziecie poniżej. Bill Kaulitz dla znacznej części fanów jest spełnieniem marzeń. Ma delikatną urodę, niegdyś nieco dziewczęcą – obecnie natomiast obserwujemy jego przemianę w mężczyznę. A co, gdyby nagle zaprosił kogoś z nas na wspólny wieczór? Jak wyglądałyby nasze relacje, gdybyśmy byli z nim w związku? Randka: Najprawdopodobniej byłabym sobą. Żadnych podtekstów, dziwnych pytań i wybuchów niekontrolowanej histerii, bo on siedzi obok mnie. Luźna rozmowa na neutralne tematy, by sprawić, że kolacja będzie przyjemna dla obojga. Wiadomo, że jeśli nie naciskałabym na niego – czułby się swobodniej, nie jak w klatce zmuszony do siedzenia ze mną w milczeniu. ~Wypłoch Związek: Mieszkalibyśmy u niego w domu. Tylko my dwoje, nikt więcej. Tom natomiast ze swoją partnerką mieszkaliby w bliźniaku obok – spotykalibyśmy się na śniadaniach, rozmawiali, a my jako partnerki bliźniaków zostałybyśmy przyjaciółkami. Przyglądałabym się jak Bill słodko śpi wtulony w podusię, głaskałabym jego włoski i dawała buziaczki w polisie i ustka. Nie powiedziałabym rodzinie, że z nim jestem. Któregoś dnia po prostu przyjechałabym na jakąś uroczystość jego wypasionym autem. Wszyscy oniemieli z wrażenia, a tu ja… A za mną Bill i tym swoim głosem: „Ich bin Bill Kaulitz”. Chodzilibyśmy razem, wtuleni, odwiedzali bankiety, koncerty i przyjęcia. Dodawałabym słodkie focie na nk i fbl, haha. Wszyscy zastanawialiby się, skąd mam takie zdjęcia. A tu nagle przychodzi dzień koncertu w Polsce, laski myślą, że przerabiam fotki, a tu wychodzi przed halę Bill, bo zachciało mu się palić… Ja stoję niepozornie w tłumie, a ten do mnie, czy mam ognia. Oczywiście podchodzę, podaję mu, na co ten obejmuje mnie, daje buziaka i z tekstem: „Dziękuję, moje kochanie”. I na oczach fanek taki długi pocałunek. Albo na zlocie w Łodzi mówię, że przyjdzie gość specjalny, a tu Bill! Na którymś koncercie: śpiewa, robi to, co zwykle… Nagle mówi, że chce wziąć kogoś wyjątkowego na scenę (oczywiście mnie). Klęka i się oświadcza, ja oczywiście od razu się zgadzam, bo jestem z nim w ciąży. *śmiech* ~Czubat

Związek: Poznałabym go w salonie tatuażu i piercingu, który prowadziłabym razem z kuzynką. Pewnego dnia przyszedłby do nas wydziarać sobie na podbrzuszu niewielkie serduszko, którego symboliki nie chciał zdradzić. Podczas pracy nad małą dziarką między mną a Billem nawiązałaby się krótka, aczkolwiek owocna znajomość, która zakończyłaby się romantyczną kolacją połączoną ze śniadaniem, które sam przygotował. Billa zazdrościłby mi chyba każdy, niezależnie od płci. Tak czułego, troskliwego, przystojnego, romantycznego, momentami dziecinnego, przez co niezwykle słodkiego, chociaż czasami nadto rozkapryszonego mężczyzny ze świecą szukać. Po dłuższym czasie dość owocnej w skutkach sielanki postanowilibyśmy się pobrać. Najlepiej w ich rodzinnym kraju. A potem, po pięknej podróży poślubnej, nawet mimo małych kłótni i częstego braku czasu pielęgnowalibyśmy swoje uczucie. ~Mascotte Przez wszystkie fanki od zawsze nazywany był Casanovą i Bogiem Seksu. Przydomek ten przylgnął do niego dzięki one-night-stand’om i krótkotrwałym znajomościom z dziewczynami. A mimo wszystko Tom Kaulitz cieszy się takim samym powodzeniem, co jego brat – o ile nawet nie większym. Randka: To byłoby coś szalonego... Albo zabrałby mnie do jakiejś restauracji, klubu, albo sam urządziłby kolacje w domu, na której czas wyeksmitowałby Billa! Na początku pewnie byłabym onieśmielona – no, bo wiadomo, to w końcu Tom. Ale nie robiłabym z tego powodu jakiejś histerii, bo jeszcze chłopak by się przestraszył i sobie poszedł. Nie mam pojęcia, co byśmy jedli, zresztą, kto by zwracał na to uwagę, skoro On by tam był! Byłabym gotowa zjeść wszystko, oby tylko nasycić oczy jego widokiem. Może na początku udawałabym nawet niedostępną, żeby nie pomyślał, że jestem jakaś łatwa. On by gadał, dużo gadał, a ja tak bym sobie słuchała i mu odpowiadała… A potem stawałabym się coraz śmielsza i tak dalej. Po zjedzonej kolacji obejrzelibyśmy może jakiś film… Być może nawet wylądowali w łóżku. Ale na pewno starałabym się, aby ta randka była powtórzona! Może akurat by mnie polubił. Albo coś więcej. I płynnie przeszlibyśmy od przyjaźni do związku! Wtedy byłoby jak w niebie. Jedlibyśmy śniadania w łóżku… On początkowo chroniłby mnie przed paparazzi, ale potem samo by wyszło, że jesteśmy razem. Nasza miłość byłaby nieprzerwana i trwała aż do końca świata, amen. ~Rebeka


The Liebe Issue Randka: Tom jest przystojny i w ogóle, aczkolwiek… Nie jestem pewna, czy randka z nim by wyszła. Znam go tylko z wywiadów i innych takich rzeczy. Nie mam pojęcia, jaki jest na co dzień i jak traktuje dziewczyny. Mam nadzieję, że dobrze… Ale jeśli podczas spotkania sypałby jakimiś sprośnymi żarcikami – randka skończyłaby się szybciej niż zaczęła. To znaczy… Gdyby Tom był przyjemnym i miłym kolesiem na pewno odwdzięczyłabym mu się tym samym. Wtedy miejsce i charakter nie miałyby znaczenia, bo liczy się to, z kim się spędza czas, a nie jak! I jednego jestem pewna – nie pozwoliłabym, żeby to zakończyło się wylądowaniem w łóżku! ~Iza

Georg wydaje się być nieco odsunięty od całego tego tokiohotelowego szumu. Gadulstwem i docinkami potrafi dorównać bliźniakom. I wbrew pozorom armia jego fanek nie jest dużo mniejsza od tej któregokolwiek z braci.

Związek: Tom fascynowałby mnie od pierwszej chwili, kiedy bym go zobaczyła, przez jego brata, który byłby w związku z moją kuzynką. Lubiłabym jego niedbały wizerunek, trzydniowy zarost, luźne ubrania i ten przeszywający wzrok. Nasz kontakt nie urwałby się po jednym wieczorze. Często pisalibyśmy do siebie, a w mojej głowie urodziłaby się nieśmiała nadzieja, że coś z tego będzie. Jak szybko by się zrodziła, tak szybko by umarła przez ciągły brak dalszych kroków z jego strony. Miałabym wrażenie, że to ja dominuję w tej znajomości, a niezupełnie o to mi chodziło. Oboje bylibyśmy nieporadni niczym dzieci i, gdyby nie interwencja ze strony Billa i Ewy, z naszego związku nic by nie było. Na szczęście w porę wzięliby sprawę w swoje ręce. Bill uświadomiłby bratu, że nie może wciąż zgrywać wielkiego Casanovy. Najwyższy czas zaryzykować, spróbować, ustatkować się. Cała historia skończyłaby się happy-end’em. Po roku doszlibyśmy do wniosku, że chcielibyśmy spędzić ze sobą resztę życia. Nie byłoby na co czekać. Ślub okazałby się ślubem podwójnym, bo i Ewa z Billem wreszcie zdecydowaliby się, że już czas przenieść ten związek na wyższy poziom. Po długich negocjacjach ślub odbyłby się w naszym ojczystym kraju, w towarzystwie rodziny i przyjaciół. ~Janet

Prowokowałabym go, żeby śmiał się jak najczęściej. Od czasu do czasu może nawet wyszlibyśmy na jakąś fajną randkę, ale w jakieś ustronne miejsce, żeby nikt nam nie przeszkadzał. Jedlibyśmy kolacje przy świecach, wyciągałabym go do wesołego miasteczka… Pewnie byśmy kłócili się od czasu do czasu, ale to w związku normalne. ~Clara

Związek: Chcąc być z Georgiem musiałabym pozbyć się jego domniemanej dziewczyny! W końcu nie mogłabym mieć konkurencji, co nie? Uważam, że miałabym z nim dobre życie. Jest męski i od razu widać, że kobieta w jego ramionach czułaby się bezpiecznie. Fajnie byłoby czuć w nim oparcie i patrzeć, jak wstaje rano taki zaspany, z rozczochranymi włosami. Uwielbiam jego śmiech.

Związek: Co prawda mam swojego narzeczonego, ale chętnie podzielę się z innymi moimi młodzieńczymi fantazjami! Georg był moim faworytem. Nie obnosił się jakoś szczególnie ze sławą… Mówił tyle, ile trzeba, ale potrafił dowalić niezłym tekstem! Uważałam, że stworzylibyśmy idealny związek. On przynosiłby mi śniadania do łóżka, a ja bym gotowała mu obiadki. Na kolacje zamawialibyśmy pizzę albo chodzili do jakichś restauracji. Zabierałby mnie także na koncerty, alby pochwalić się, jak to on super wymiata na swoim basie. Chciałabym być częścią jego życia i przebywać z nim tak długo, jak to możliwe. Mogłabym patrzeć, jak się wkurza, śmieje, smuci… Mogłabym nawet się z nim kłócić! ~Kaśka


The Liebe Issue Gustav jest najcichszy z całego TH. Najbardziej małomówny i spokojny. I to głównie tym cechom zawdzięcza to, że wiele dziewczyn wręcz do niego lgnie!

Ktoś mnie pokochał, świat nagle zawirował!

Randka: Gustav jest inny niż cała reszta i to rzuca się w oczy od razu. Jest bardziej opanowany. Wolałabym iść na randkę z takim człowiekiem, niż z którymkolwiek z bliźniaków, którzy mają w głowie pstro, co często udowadniają. Gustav jest cichy i nieśmiały, ale wydaje mi się, że nie pozwoliłby nudzić się dziewczynie w swojej obecności. Może nie ma zwariowanych pomysłów, ale to on najprędzej zabrałby mnie na kolacje przy świecach czy film romantyczny, na którym mogłabym sobie popłakać! Poza tym, Gustav wzbudza moje zaufanie. Już po pierwszej randce udałoby nam się zbliżyć do siebie, no a potem… W najgorszym wypadku zostalibyśmy przyjaciółmi! ~Karina

Ria Sommerfeld. Przez jednych kochana, przez innych nienawidzona. Kilkanaście miesięcy temu zniszczyła marzenia tysięcy nastolatek, zajęła miejsce, które miało należeć do przeciętnej dziewczyny słuchającej po nocach Tokio Hotel. Dziewczyny, która miała wywoływać skandale, ukrywać się między kapturem a ciemnymi okularami, uciekać od papparazzi i romantycznie trzymać starszego Kaulitza za rękę…

Związek: Przede wszystkim wydaje się mieć złoty charakter, ale wcale nie musi tak być. Mam optymistyczną wersję naszego związku – kiedy to bylibyśmy zgodną, szczęśliwą parą. Rozumielibyśmy się bez słów i niemalże nosili na rękach. Ale gdzieś tam myślę sobie, że wcale nie musiałoby tak być. Gustav po wspólnym zamieszkaniu mógłby stać się niesłychanie upierdliwy, marudny, zdarzałoby się nawet, że zgryźliwy. Okłamywałby mnie, a mimo to nie odeszłabym w strachu, że jeżeli nie on, to już do końca życia zostanę starą panną. Nakręciłabym się w tym wszystkim do tego stopnia, że zaczęłabym sobie wmawiać najróżniejsze bzdury. Nawet najmniejsze spóźnienie Gustava odbierałabym jako sygnał, że w jego życiu istnieje ktoś drugi... To wszystko trwałoby kolejne miesiące, aż w końcu podjęlibyśmy najmądrzejszą decyzję, jaka była do podjęcia – rozstanie. Bo związek z gwiazdą i wybrankiem marzeń wcale nie musi się powieść. ~Aneta Wszystkie wizje wydają się być do siebie nieco podobne – istna sielanka. Jednakże wcale nie musiałoby tak być. Chłopcy nie muszą być tacy, na jakich się kreują, a my… Cóż, musimy zaakceptować obecny stan rzeczy. Zawsze przecież pozostają nam marzenia! Tekst: Gothic

Co o niej wiemy? Ria Sommerfeld urodziła się w Hamburgu i skończy w tym roku 28 lat. W jej żyłach płynie mieszanka egzotycznych krwi: wietnamskiej i filipińskiej, jednak z europejskim, bo niemieckim, akcentem. W 2004 roku zdobyła koronę Miss Wietnamu; naszym skromnym zdaniem: zasłużyła! Ciemna karnacja, długie nogi, piękne włosy, czarne oczy i duże usta… Zazdrościmy gitarzyście Tokio Hotel! Czego jeszcze może dowiedzieć się o niej przeciętny fan? Była osobistą fryzjerką Samy’ego Deluxe’a, a teraz możliwe, że działa jako równie osobista fryzjerka Toma. ;) Czego o niej nie wiemy? Ria to wciąż wielka zagadka – nikt ze środowiska Toma nie potwierdził, jakoby byli parą. Nie są również znane okoliczności ich poznania się. Najbardziej prawdopodobna wersja to impreza u wspólnych znajomych w 2010 roku. Nas to przekonuje, bo ile spośród Was w taki sposób rozpoczęło swoje związki? Jest jeszcze jedna niepotwierdzona informacja, która nas nęka po nocach. Czy bliźniaki (a szczególnie Tom) zdecydowali się na stałą przeprowadzkę do Los Angeles właśnie ze względu na Rię? Plotki, ploteczki! W momencie, kiedy tylko pojawiła się u boku Toma, dało się odczuć rozpoczęcie akcji: bombardowanie niepotwierdzonymi historiami. Przedstawiamy Wam listę najciekawszych (jeśli oczywiście plotki na temat Rii można uznać za mało ciekawe) pogłosek:


The Liebe Issue 1. Związek piękności z… Billem! W sieci pojawiły się filmiki, na których widać i jedno, i drugie, ale nie przemawia to do nas, bo zawsze gdzieś kręci się Tom. I setki innych ludzi. Nie wydaje nam się również, żeby bliźniacy bawili się dziewczyną jak piłeczką pingpongową. Raz tu, raz tam, potem tu, i znowu tam… Oby tylko nie spadła... 2. Ria i Tom zaręczeni! Ta informacja nie wydaje się zabawna i nierealna, a wspaniała i mamy nadzieję, że to prawda! Czyżby naszemu twardzielowi bawiącemu się dziewczynami jak szachami zmiękło serduszko? Czy gitarzysta wydał niewielką część swojej fortuny na pierścionek? A może to sprawka jego złego bliźniaka? 3. Tom i Ria rozwiedzeni! Dokładnie, rozwiedzeni. Rozstania zdarzają się każdemu: czasem są bardziej pokojowe, czasem mniej… Ale żeby tak wziąć rozwód bez ślubu? Tego jeszcze nie było! Jedyne rozwiązanie tej zagwozdki, jakie przychodzi nam na myśl: może Tom chciał przebić swojego brata w szokowaniu fanów… A może wsiedli w samolot i odbyli przedślubną podróż do Las Vegas? Przecież wiemy, że what happens in Vegas, stays in Vegas! (ang. co dzieje się w Vegas, zostaje w Vegas). Postać Rii Sommerfeld rodzi wiele pytań, na które odpowiedzi wciąż są nam nieznane. Czekamy cierpliwie na rozwój wydarzeń, ale niestety zasypywani jesteśmy jedynie zdjęciami samej bohaterki, o wiele mniej dostajemy obrazków z Tomem. Wciąż cierpimy także na niedosyt potwierdzonych informacji, dlatego tworzymy najdziwniejsze plotki. Nie ma jednak co ukrywać: Ria stała się osobą nieobojętną fanom Tokio Hotel. Jak napomknięto na początku artykułu, można ją kochać lub nienawidzić, nie można jej jednak olać. Przecież to od niej zależy szczęście naszego ulubionego gitarzysty! Przykro jest nam, gdy napotykamy negatywne komentarze dotyczące potencjalnej ukochanej Toma. Apelujemy! To, że jest jego dziewczyną, nie czyni z niej plastikowej, taniej i sztucznej laleczki, a często tak się ją nazywa. To taka sama dziewczyna jak ja, Ty czy Twoja przyjaciółka, posiada takie same uczucia i dąży do tego samego: poczucia szczęścia i życiowego spełnienia. Szanujmy ją, a ona odwdzięczy się nam kiedyś tym samym i uczyni tokiohotelowego bezuczuciowca najszczęśliwszą osobą na świecie. Życzymy im wszystkiego dobrego i czekamy na Tomów Juniorów. Tekst: Boo


The Liebe Issue

Tokio Hotel swoją ostatnią studyjną płytę wydali w 2009 roku, czyli ponad dwa lata temu. Ostatnio stwierdzili jednak, że kompletne utracenie swojej bazy fanów przez nieistnienie byłoby dla nich złe. Stworzyli więc specjalną aplikację, BTK TWINS APP (tak, tak, nie szukajcie tam panów G!), która jest dostępna na telefony z systemem Android oraz niemalże wszystko marki Apple. Bliźniaki dodają nowe posty codziennie i dają tym samym fanom wgląd w część swego prywatnego życia… Jaka była reakcja fanów? Poniżej znajdziecie kilka z Waszych opinii. UWAGA! Artykuł został stworzony jeszcze przed wybuchem afery związanej z prawami autorskimi i publikacją zawartości aplikacji w internecie przez strony fanowskie.

Moim zdaniem aplikacja BTK TWINS APP jest jednym z najlepszych źródeł, aby dowiedzieć się czegoś o Billu i Tomie. Jest to nie tylko możliwość zadawania chłopakom pytań dotyczących całego zespołu, ale i również świetna zabawa oraz przyjemność z faktu, że czatujemy ze swoimi idolami. Do tej pory otrzymywaliśmy zdjęcia, krótkie video, informacje od przypadkowych paparazzi, po czym zastanawialiśmy się, czy dane zdjęcie nie jest fotomontażem, a otrzymana informacja – fałszywa. Dzięki aplikacji możemy śledzić ich życie, mając całkowitą pewność, że otrzymane informacje są prawdziwe, bo w końcu wysłali je nam sami bliźniacy. Po uruchomieniu aplikacji otrzymujemy mnóstwo filmików, zdjęć, na których możemy podziwiać naszych idoli w różnych sytuacjach. Poznajemy ich gusta i wymieniamy się poglądami, co do ulubionych potraw bądź filmów i mimo że to tak naprawdę błahostki, sprawia nam to wielką przyjemność! Jednym słowem: ta aplikacja jest świetna! Good idea boys! ;] ~Klaudia Moim zdaniem jest ona niedopracowana. Ciągle, od kiedy jest, mam problem, by ją zainstalować i wychodzą mi głupie jakieś błędy. Z tego też powodu jej nie mam... i pewnie nie będę miała. Cóż, nie zarobią na mnie. Choć bardzo chcę ją mieć. ~Alien Dla mnie ta aplikacja to po prostu sposób na zarobienie pieniędzy na fanach. Nie ma płyty, więc sprzedają prywatność. Już pierwsze zdjęcia przedstawiające półnagiego Billa o tym świadczyły. Niby fajnie, że chłopaki o nas nie zapomnieli i urozmaicają nam oczekiwanie na nowy album, ale są pewne granice... ~Soiree

Jak dla mnie to zamiast stwarzać jakieś aplikacje, mogliby ruszyć tyłki i powiedzieć coś o płycie. I wrócić tam, gdzie jest ich miejsce, bo sodówka już tak im do głowy uderzyła, że nic ich chyba nie uratuje. Jak dla mnie TH już nigdy nie będzie takie samo. ~Envy Uważam, że sama idea jest dobra, chociaż doskonale widać, że chcą zarobić i raczej nikt temu nie będzie przeczył. Mnie ta aplikacja zbyt nie interesuje i nie marzę o tym, by ją mieć. Po pierwsze, dlatego, że dotyczy tylko B&T (nie licząc nagrywanych wiadomości). Bardzo szanuję decyzję GG's o tym, że nie będą opowiadać o swoim życiu prywatnym i to rozumiem, ale czasem się zastanawiam, czy oni w ogóle żyją... Jakby nie mieli pojęcia o tym, że jest część fanów, która nie ślini się na widok Billa ani Toma i po prostu woli ich. Pod tym względem ta aplikacja mnie denerwuje, bo znowu z Tokio Hotel robi nam się The Twins. Poza tym nie mam jakiejś szczególnej opinii, bo nie interesują mnie słabo związane z muzyką fanaberie bliźniaków. ~Georgia Aplikacja BTK jest całkiem fajnym pomysłem, chyba po raz pierwszy wiemy, co dzieje się u nich na bieżąco, podczas nagrywania nowej płyty i ich wypoczynku w LA. Co prawda, chłopaki wykorzystują tę aplikację tak samo jak inne gwiazdy Twitter, który jest za darmo i jeszcze liczą sobie za to pieniądze. Jednak nie sądzę, by cena komuś naprawdę przeszkadzała. Sama aplikacji jeszcze nie mam, ale gdy Apple już ją udostępni, kupię ją. ~Jula Generalnie pomysł jest dobry ze względu na to, że fani lubią wiedzieć, co się dzieje u ich idoli. Dostają zdjęcia, jakieś filmiki, czują, że mają kontakt z osobami, które lubią, które być może są dla nich też pewnego rodzaju wzorem. Nie jest to też zbytnie ingerowanie w prywatność bliźniaków, skoro wysyłają fanom to, co sami wybiorą. Dla mnie jednak forma tego wszystkiego może być odebrana przez niektórych fanów jako lekceważenie. Po pierwsze, prywatne życie gwiazd niestety, bądź stety, wpływa na ich wizerunek, jest również w jakimś stopniu narzędziem pracy. Więcej kontaktu z fanami poprzez dawanie im dostępu do swojego prywatnego życia = polepszenie wizerunku = większe zyski. Dlatego nie podoba mi się pomysł dodatkowego płacenia za coś takiego. Nie spotkałam się z czymś takim u innych gwiazd. Może to być odebrane (i w sumie jest) jako żerowanie na fanach. Po drugie, to aplikacja na konkretne urządzenia, nie oszukujmy się, nie wszystkich na nie stać. Po trzecie, to dotyczy tylko bliźniaków (chociaż tutaj rozumiem, mają najwięcej fanek, mało kto interesuje się pozostałymi członkami zespołu, może im też na tym nie zależy, nie wiem). Po czwarte, dużo fanów liczy na jakieś wieści muzyczne, nie wszystkich interesuje prywatne życie w sumie obcych osób. Myślę, że jeśli zespół chce być traktowany poważnie to jednak muzyka powinna być priorytetem. Podsumowując, pomysł ok, forma kuleje. ~Drache


The Liebe Issue Czekałam na aplikację, a gdy się już pojawiła to zaczęłam mieć trochę mieszane uczucia. Już raz ktoś się podszywał pod Toma, więc czemu ktoś inny nie miałby zrobić tego znowu? Ale takie podszywanie się jest chyba jedynym minusem. Co pojawiają się jakieś nowe zdjęcia czy filmiki od razu mam uśmiech na twarzy. Mam nadzieję, że za szybko Billowi i Tomowi nie znudzi się ta aplikacja i że nadal co dzień będą wrzucali coś nowego, czym będą wprowadzali fanki w stan radości. ~Ingeborg Mam aplikację od samego początku jej istnienia. Myślę, że polepsza ona kontakt między fanami a Billem i Tomem. Bardzo często wstawiają posty, komentują i odpisują fanom! Mogę się pochwalić, że jestem jedną z tych szczęśliwych – Tom odpisał mi już 2 razy. :) Na czacie można poznać fanów z całego świata... Moim zdaniem jedyną wadą jest to, że aplikacja jest płatna, więc nie każdy może sobie na nią pozwolić. No i jeszcze to, że teraz, kiedy iPhone Aliens mają BTK, działa ona znacznie wolniej, komentarzy jest MILIONY, co 2 sekundy pojawiają się nowe!!! Mimo tego polecam! ~Klaudius Ogólnie dość fajna inicjatywa ze strony chłopaków. Dużo nowych wieści, ciekawych zdjęć, śmiesznych filmików. Jednak mimo wszystko wydaje mi się, że to ma być taka mała przykrywka – umilić nam, fanom, czas oczekiwania na płytę. Od kiedy BTK App została wydana, chyba tylko raz czy dwa była wiadomość o nowym albumie (nawet jeśli więcej to w porównaniu do reszty informacji, to bardzo malutki procent). Niby fajnie się ogląda te wszystkie zdjęcia i czyta komentarze bliźniaków, jednak jak dla mnie zbyt mało rzeczywiście istotnych informacji. ~Sanderka1000 Dla mnie fakt, że ta aplikacja istnieje jest całkowicie obojętny, bo nie wnosi niczego. Z perspektywy osób korzystających zapewne miło mieć z nimi „kontakt” i w ogóle jakieś informacje po dość długim czasie milczenia... Jednakże fakt, iż zawarte tam info nie mówią o niczym istotnym i dają do zrozumienia, że w dalszym ciągu zespół się, za przeproszeniem, opier*ala, sprawia, że chyba lepiej byłoby nic nie wiedzieć. No, i naturalnie to wszystko można byłoby zrobić na Twitterze czy profilach na Facebooku, które realnie by prowadzili... ~Paula483

Moim zdaniem ta aplikacja jest żałosna. Nie ma tam żadnych konkretnych informacji, tylko same zdjęcia psów i sztuki nowoczesnej. Przede wszystkim za mało mówią o płycie… Taki gadżet z pewnością jej nie zastąpi, panowie! Szczerze mówiąc, żałuję, że wydałam na nią pieniądze, bo w ogóle mi się to nie podoba. ~Klema Co do nowej, jakże cudownej aplikacji... Jeśli jest ona wiarygodna i to rzeczywiście bliźniacy odpowiadają nam na pytania i komentarze oraz sami wrzucają newsy i zdjęcia, to jestem pod wrażeniem! Dawno nie zrobili czegoś takiego dla fanów, choć nie ukrywam, że kasa mogła ich nieco do tego nakłonić. Co jednak nie zmienia faktu, że miło z ich strony. Sama niestety aplikacji posiadać nie mogę, bo mój telefon jest na to za głupi. ~AgrestKaulitz Bardzo dobry pomysł! Dzięki temu będziemy mieć świeże informacje o naszych kochanych bliźniakach, a tego potrzebujemy! Już dawno nie mieliśmy takiej okazji, a każdy się za nimi stęsknił, bo przez jakiś czas było o nich cicho. Może to zapowiedź wielkiego powrotu ze świetną płytą. ~Bluevirgin Nie podoba mi się to. Fajnie, że niby mają kontakt z fanami, ale tak naprawdę to tylko błaha przykrywka do tego, że nic nie robią. Zadowalają nas byle czym, a ludzie to łykają. I na dodatek myślą, że są tak blisko Billa i Toma – bullshit. Nie śledzę tego jakoś specjalnie, ale mam w ulubionych na Facebooku THTeam, więc co jakiś czas wyskakują te zdjęcia od nich i wpisy. O ile dobrze spostrzegłam, nie było tam za wiele o nowej płycie, czy choćby o tym, że siedzą w studio – jeżeli tak było, to przepraszam, mój błąd (co dowodzi, że nie śledzę tego dokładnie). Widzę to jako początek końca, niestety. ~DiKey *(ang. Wszystko, co zawsze chcieliście wiedzieć) Tekst: Just Ine Tee


The Liebe Issue

CZYLI BLIŹNIAKI ZNAJDUJĄ DRUGIE POŁÓWKI! Walące się mury, ciemne chmury na niebie, rozstępująca się ziemia, palący ogień wydobywający się z jej wnętrza, dźwięki grzmotów i jęki ludzi cierpiących największe męki, ogólny chaos i strach towarzyszący każdemu ruchowi, nagły blask i... nicość. Świat się skończył. Nadszedł moment ostateczny: Bill i Tom mają KOGOŚ! Część z fanów może się śmiać, ale jestem pewna na 483%, że dla niektórych ta straszna chwila będzie najgorszym dniem w życiu, zabijającym piękne marzenia i wszelkie nadzieje na szczęście. I właśnie dlatego TO musi być powiedziane głośno… Jakiś czas temu czytałam, jak jedna dziewczyna twierdziła, że się zabije, jeśli Bill będzie kogoś miał. Próbowałyśmy jakoś doprowadzić ją do porządku, ale nasze działania ciągnęły za sobą jeszcze gorsze skutki. Ta sytuacja przekonała mnie o tym, że jednak jeszcze nie wyszliśmy z tej małej obsesji, my, jako Alieni (chociaż ostatnio podobno są nimi tylko ci, którzy ZAKUPILI najnowszą aplikację bliźniaków… whatever). Chodzi o to, że ogół fanów wciąż nie jest w stanie zaakceptować myśli, że nasi słodcy chłopcy w wieku 22 lat mogliby wykazywać jakąkolwiek chęć do ustatkowania się (ach! ich mama w ich wieku miała już dwóch smarków do upilnowania!). Ostatnio przez wspomnianą już wcześniej aplikację (och, jak mi przykro, że nie mam telefonu z Androidem… może powinnam pofatygować się do sklepu, bo przecież bez tego nie mogę być PRAWDZIWĄ fanką Tokio Hotel…) opublikowany został pewien post, podobno przez Toma, głoszący wesołą nowinę: „Guys! What if I tell you that I’m in love?” (ang. Ludzie! Co jeśli powiem Wam, że się zakochałem?), który po czasie okazał się być tylko zwykłym fakem (na szczęście!). Fałszywy Bill pisał też coś o tym, iż niedługo mamy jednak dostać zaproszenia na ślub (Tom, mamy nadzieję, że o nas nie zapomniałeś podczas planowania listy gości!). Fani na te wieści zareagowali zadziwiająco dobrze, jednak coś w ich sercach musiało pęknąć, bo szybko obalono prawdziwość tych wyznań. Jeszcze szybciej zareagowali administratorzy aplikacji, wysyłając w świat obwieszczenie besztające fałszerzy (czyżby chłopcy bali się ujawnienia swojego prawdziwego statusu związku?).

Po prostu nie dorośliśmy jeszcze do tego, żeby ONI mogli mieć swoje życie, zupełnie niezależne od nas, które z nami łączyłaby jedynie praca-muzyka. Z jednej strony jest to trochę przykre… Nie potrafimy się cieszyć ich szczęściem. Szczerze mówiąc, nie wiem, co bym wtedy zrobiła (a raczej czuła, bo przecież oficjalnie I don’t care…). Pewnie coś w środku mnie byłoby trochę zaskoczone, bo to oznaczałoby totalną śmierć tej zakochanej po uszy w Billu 12-latki, która gdzieś tam we mnie siedzi i czasem w bardzo fangirlowych myślach albo słowach się ujawnia (tak, tak, Bill jest najlepszy… szczególnie teraz, kiedy wygląda na zupełnie-w-moim-typie, cóż… jestem tylko dziewczyną, a jego mięśnie rosną…). Później pewnie przyzwyczaiłabym się do tego i cieszyła się razem z nimi (w końcu Bill nie jest tak idealny, jak mogłoby się wydawać… po prostu dobrze wygląda… KLATKA! BRZUCH!). Nie jestem jednak pewna, czy większość z nas mogłaby być NAPRAWDĘ szczęśliwa razem z nimi. Nie chodzi mi o to, kto, co mówi, bo przecież wszyscy kochamy ich tylko i wyłącznie za muzykę, a ich wygląd w ogóle nie ma wpływu na nasze uwielbienie. Myślę, że większość z nas wciąż będzie miała w sobie cichą nadzieję, że jednak Tom zostawi swoją Rię, a przynajmniej będzie ją zdradzał… To w nas zostanie na zawsze, tak jak pierwsza miłość – o której nigdy się nie zapomni i która nigdy nie zniknie całkowicie z życia. Jedną z najśmieszniejszych rzeczy jest jednak to, że na dziewczynę Georga zareagowaliśmy bardzo dobrze. Wszyscy życzyli jej szczęścia i uważali, że jak najbardziej musi to być niesamowita osoba, skoro Georg wybrał akurat ją. O dziewczynie Gustava większość nawet nie wiedziała, bo przecież Gustav jest tym cichym tłem na wywiadach i tak naprawdę prawie nikogo nie interesuje (tak, Gustav miał dziewczynę, Kathie, która miała krótkie czerwone włosy… czyżby Billowi pomylili się przyjaciele?). Ale kiedy okazało się, że być może, prawdopodobnie, podobno Tom może mieć coś wspólnego z Rią… Nastąpił prawdziwy wybuch atomowy! Bo ona jest z nim tylko dla sławy, leci na jego kasę, jest su*ą, dziw*ą i w ogóle powinna umrzeć. No, ale przecież my wszystkich członków zespołu kochamy tak samo mocno, prawda?


The Liebe Issue

Trochę to smutne, że Georg i Gustav mają większe prawo do życia niż bliźniacy. Nie mówię, że panowie G’s mają lepiej, a panowie Twins są biedni i w ogóle wszyscy powinniśmy płakać nad ich losem… Sami tego chcieli. Mają we krwi przewodzenie i przyciąganie uwagi (ach! Simone, spójrz, jak bardzo skrzywdziłaś swoje dzieci!). Mimo wszystko coś powstrzymuje Toma przed ujawnieniem światu jego związku, który trwa już blisko dwa lata (do wszystkich, którzy twierdzą, że to nieprawda, póki Tom tego nie potwierdzi: głęboko wyznaję ich związek, szczerze myślę, że są dla siebie stworzeni i wyglądają razem niesamowicie, proszę, nie burzcie mojego światopoglądu ;>). On musi się po prostu nas bać! Takie samo mam podejście do Billa… To wręcz niemożliwe, żeby przez tyle lat był kompletnie sam. W końcu jest zdrowym, młodym chłopakiem i ma swoje potrzeby. Poza tym… Plotki krążą po Hamburgu i nie tylko tam, a zawsze trzeba pamiętać, że każda plotka ma w sobie ziarnko prawdy. Jeśli ktoś jest w stanie wierzyć w jego „czekam na prawdziwą miłość”, „jestem sam od sześciu lat”, to zazdroszczę mu wiary. Ja pamiętam jego uwagi na temat Reeperbahn, całowania dziewczyn w wargi tam na dole i choćby te ostatnie Nutty Tops, które po niemiecku znaczą zupełnie co innego… Zdecydowanie jego myśli kierują się czasami w tę niewłaściwą (a dla tej sytuacji jak najbardziej właściwą) stronę. To czy jest homoseksualny, czy nie, tak naprawdę, nie ma większego znaczenia. Myślę, że większość i tak ma już wyrobioną na ten temat opinię, więc nie mam zamiaru nikogo przekonywać do swoich poglądów.

Powinniśmy tylko pamiętać, a przynajmniej starać się zrozumieć, że oni tak naprawdę są tylko ludźmi. Takimi samymi jak my. Potrzebują ciepła, obecności kogoś i wsparcia. Musimy tym dla nich być, jeśli chcemy stanowić dla nich coś więcej niż tylko ogromną skarbonkę. Touch, I’m only human… (ang. dotknij, jestem tylko człowiekiem) Pamiętacie? Coraz częściej przekonuję się o tym, że oni naprawdę są zwykłymi chłopakami, którzy wstawiają do sieci (w ich przypadku za pomocą aplikacji) swoje głupie zdjęcia, lubią poimprezować, trochę wypić, pośmiać się… Że oglądają te same filmy, słuchają tej samej muzyki, tak samo są uzależnieni od elektroniki, lubią gadżety, są sarkastyczni i publikują kolejne głupie rzeczy. Robią z aplikacją dokładnie to samo, co my ze swoimi Facebookami, Twitterami, Formspringami, Tumbrlami i innymi portalami, na przykład wstawiają głupie filmiki i zdjęcia. Nie różnią się od nas tak bardzo. Nie są bogami. Są ludźmi. Mają prawo do życia. Mają prawo być kochani i mają prawo kochać. Bill nie musi mieć dzieci ze mną, Tom nie musi ożenić się z Boo. Nie muszą być z nikim z nas. To my musimy pamiętać, że oni są, istnieją i egzystują. Oddychają tym samym powietrzem. Będziemy na nich gotowi dopiero wtedy, kiedy to do nas naprawdę dotrze i przestanie zapierać nam dech w piersiach. Kiedy staną się dla nas ludźmi, będziemy mogli powiedzieć, że naprawdę ich kochamy i cieszymy się ich szczęściem. Tekst: Just Ine Tee


The Liebe Issue

Co dziwne, był to mój pierwszy koncert TH, ale z nieznanego mi powodu… nie czułam tej atmosfery. Wyjechałam z Polski, przejechałam ponad tysiąc kilometrów, właśnie miałam zobaczyć zespół, w który wpatrywałam się, odkąd skończyłam 12 lat – a nie czułam nic. Wszystko się zmieniło w dniu koncertu... Bruksela, 25.02.2010 Było to trzecie show z Humanoid City Tour. My wyjechałyśmy już 20, czyli tuż przed rozpoczęciem się trasy. Nie wiedziałyśmy właściwie, na co się piszemy, pamiętam że tym ten koncert różnił się od tego w Łodzi – tam już wszyscy wiedzieli, o co właściwie chodzi. Tydzień spędziłyśmy w Bekkevoort. Tym dniom towarzyszyło coś szczególnego – oczekiwanie i oglądanie filmików pokazujących, jak to wszystko będzie wyglądało. BELGIJSKI CZAR Wyjechałyśmy z samego rana, żeby przybyć do Brukseli w miarę wcześnie. Kiedy jechałyśmy autostradą, jeszcze daleko od stolicy, w samochodzie obok minęła nas dziewczyna, która również była w drodze na koncert. Właściwie już nawet nie pamiętam, skąd o tym wiedziałyśmy – po prostu ona spojrzała na nas i pomachała, i już było wiadomo, że spotkamy się na hali – tak zresztą było. Poczułyśmy wtedy tę magię i wrócił nam humor. Pod halę dojechałyśmy o 12:00. Warto dodać, że przyjazd TH był w Belgii ogromnym wydarzeniem: jadąc, słuchałyśmy o tym w radiu, mijałyśmy billboardy, a po koncercie fragmenty prezentowane były w wiadomościach. Zupełnie inaczej niż odbywa się to w Polsce. SYSTEM, KTÓRY PRAWIE ZADZIAŁAŁ Miałyśmy jeszcze 6 godzin do wpuszczania i 8 godzin do rozpoczęcia show. W pewnym momencie w tłumie pojawiły się sobowtóry Billa i Toma. Chłopcy udzielali wywiadu, rozdawali autografy… Około 14:00 ktoś zaczął rozdawać pomarańczowe opaski, tłumacząc po francusku, o co chodzi. Nie wiedziałyśmy, ale wzięłyśmy. Później okazało się, że osoby czekające pod halą były podzielone na cztery części – ci, którzy spali pod halą, wchodzili pierwsi, fani, którzy czekali od rana (pomarańczowi), byli drudzy, potem ci, którzy przyszli po południu (zieloni) i ostatnia grupa (niebiescy) to osoby, które prawie w ogóle nie czekały pod halą. To był akurat dobry układ. Stałyśmy w ciasnym tłumie, bo nie było tam tyle miejsca, co pod Areną, a mimo tego, że był luty, było gorąco i duszno. O 16:00 podjęłyśmy trudną decyzję – postanowiłyśmy wyjść z tłumu i pójść do samochodu, żeby odpocząć, a potem wrócić i najwyżej się przepchnąć. I tak nikogo nie rozumiałyśmy, bo wszyscy mówili po francusku, poza tym miałyśmy nasze pomarańczowe opaski.

PO TRUPACH DO CELU O 18:00 zaczęło się wpuszczanie. Pominę to, jak wyglądało, łatwo się domyśleć. Padał deszcz, a nasze telefony i aparaty zostały w samochodzie. Udało nam się przebić przez tłum fanów i ostatecznie wylądowałyśmy tam, gdzie planowałam – w pierwszym rzędzie drugiej płyty od strony Georga. Pierwsza płyta była zarezerwowana dla tych, którzy pod halą spędzili noc. Kiedy DJ puszczał kawałki Lady Gagi czy 30 Seconds To Mars, cała sala bawiła się przy dźwiękach muzyki. Wyglądało to jak jedna wielka impreza, ludzie tańczyli pogo. Zupełnie co innego niż narzekanie w Polsce.

READY, SET… SHOW! Po przejechaniu 1500km i czekaniu na zimnie przez 8 godzin wreszcie doceniłyśmy to, że się tu znalazłyśmy. Wymarzyłam sobie, że Bill będzie miał irokeza, setlista będzie angielska, a my będziemy stać po stronie Georga. Wszystko się spełniło. Kiedy pojawiło się „lewe jajko Toma”, jak już je wtedy nazywano, salę opanowała histeria, a ja mogłam myśleć tylko o tym, że właśnie widzę kawałek łokcia Gustava. Tak się zapatrzyłam, że nawet nie zauważyłam, kiedy Georg i Tom wbiegli na scenę. Zobaczyłam ich chwilę później – patrząc na Georga, pomyślałam, że wygląda dokładnie tak, jak na zdjęciach. Gdy zaczęło się Noise (koncert po angielsku!) i wybiegł Bill nagle zorientowałam się, że nic nie widzę… a to Kiki zakryła mi oczy, żebym nie patrzyła. Wszyscy zaczęli się śmiać, bo nikt nie był jeszcze przyzwyczajony do strojów Billa. Mnie przeszkadzały te okulary, bo nie widziałam go dokładnie. Cała hala darła się w rytmie Noise, mimo że niewiele osób znało słowa, ale to nie było ważne. Do dziś nie pamiętam kolejności piosenek, mogłabym sprawdzić, ale to chyba trochę bez sensu.


The Liebe Issue MAŁA WPADKA W Human Connect To Human Bill zarobił genialny błąd. W drugim refrenie boy meets girl (ang. chłopak spotyka dziewczynę), zaśpiewał boy meets boy (ang. chłopak spotyka chłopaka). Jak dla mnie, brzmi nawet lepiej. ;) Już w trakcie koncertu zastanawiałyśmy się, czy nie było to przypadkiem specjalnie… Potem Bill przywitał się, prostym angielskim, a hala zaczęła wrzeszczeć – ale nie tym przyjaznym wrzaskiem, jak w czasie piosenki – nie było słychać konkretnych słów. Bill na wszystkich koncertach mówił mniej więcej to samo, nie było zbyt wielu niespodziewanych zwrotów akcji. Myślałam, że nie będę krzyczeć, ale atmosfera udzieliła się nawet mnie, więc bawiłam się razem ze wszystkimi. TOAST BILLA Humanoid to jedyna niemiecka piosenka na tym koncercie, ale o tym już wiedziałyśmy, bo znałyśmy tracklistę z Rotterdamu. Po tej piosence Bill wrócił na scenę z butelką wody i wniósł toast po kolei za każdą stronę trybun i za płytę. Oczywiście podzielił się nim z publicznością, która miała go na włosach. ;) W którejś piosence Bill, chcąc zwrócić na siebie uwagę sektorów, stanął na baczność i w tym swoim komicznym skórzanym stroju salutował im tak poważnie, że można się było roześmiać.

ZAGADKA WIECZORU Podczas całego koncertu Bill uporczywie patrzył się w miejsce gdzieś obok nas. Nie byłam aż tak naiwna, żeby wierzyć, że patrzy na nas, ale ewidentnie coś obok zwracało jego uwagę. Dopiero po koncercie zauważyłam, że obok nas stali sobowtórzy Billa i Toma! Dlatego Bill się tak patrzył, cóż, to pewnie męczące widzieć siebie w publiczności i zastanawiać się, czy jest się tam, czy tu... Kiedy Bill podchodził do Toma, było to naturalne, ale gdy stawał przy Georgu, obaj się śmiali. Na Dogs Unleashed Bill miał ten motor, który musiał być solidnie przyspawany do podłogi, bo Bill tak nim wymachiwał, tak się kręcił, tak kiwał, że wyglądało, jakby spawy dawały za wygraną, a on sam zaraz miał z niego spaść. To śmieszne, że na tak wielkich produkcjach zwraca się uwagę na pierdoły. Na przykład, włosy Billa były zaczesane do środka, a nie do tyłu, jego strój miał z tyłu wielki zamek czy to, że zmieniał tylko dodatki, a podstawa pozostawała ta sama. PORUSZENIE SERC Przed Phantomrider Bill wygłosił śliczną przemowę. Teraz już jest dla mnie pospolita, bo słyszałam ją tyle razy, ale wtedy była urocza. Mówił o tej drugiej osobie w naszym życiu i mogłam po prostu złapać Kiki za rękę i być z nią podczas tej piosenki. Piękne doświadczenie. Zapamiętałam świetną pirotechnikę, której było naprawdę dużo i mimo że stałam w pierwszym rzędzie drugiej płyty, było baaardzo gorąco (bardziej niż w Polsce na Fanzonie). Współczułam Georgowi! Pamiętam też, że DDM nie było tak głośne jak myślałam, że będzie. Zostaliśmy oczywiście też oklaskani przez TH.

WSZYSTKO MA SWÓJ KONIEC Kiedy pożegnał się Bill, Tom, Georg, nadeszło to na co nieświadomie ludzie czekali – fala Gustava. Wszyscy gorąco go przywitali, kiedy on przecież przyszedł się pożegnać. Przed falą podrażnił się z fanami, udając, że się drapie, zyskując czas, słychać było irytujące jęki ze strony publiczności. Robił cicho sza – krzyki – cicho sza – krzyki. Super się w tym uczestniczyło, Gustav miał dobry humor. Kiedy wyglądało to naprawdę jak koniec – zagrali Forever Now. Wiedziałam, że czegoś brakowało (chociaż myślałam wtedy bardziej o konfetti). Najbardziej poruszające z tego wszystkiego było zakończenie występu: zespół wchodzi do kuli, która się zamyka, śpiew Billa ustaje i wszystko jest tak, jakby się nigdy nie wydarzyło… Tekst: Tośka


The Liebe Issue

Czerwiec zbliża się wielkimi krokami. To wtedy rozpoczyna się wielka impreza sportowa, do której przygotowujemy się już od kilku lat – Euro 2012! W związku z tym, postanowiliśmy przybliżyć Wam kraj, który razem z Polską jest jej organizatorem – Ukrainę. Spojrzymy jednak na naszego sąsiada z innej strony – przeniesiemy się do Ukrainy, aby poznać życie tamtejszych Tokio-maniaków. Jak w każdej dziedzinie naszego życia, tak i tutaj obecne są frazesy. Uważa się, że ukraińskich fanów jest mało, a zespół w ogóle nie jest tam znany. Oczywiście nie dowiemy się tego, dopóki nie przyjrzymy się temu bliżej. Będziemy łamać stereotypy.

Czasami, bowiem, nie wystarczają piosenki ściągnięte za darmo z internetu, co przecież jest nielegalne. Sami mamy świadomość, że możemy wspomóc zespół w taki sposób. W niektórych krajach nie stanowi problemu kupno płyt czy gadżetów związanych z zespołem. Na Ukrainie jednak, jak okazuje się z rozmowy z dziewczynami, to wcale nie jest takie proste. „W naszym kraju najłatwiej jest kupić podróby, więc…”, żali się Katya i chyba wcale nie musi kończyć swojej wypowiedzi, by zrozumieć jej sens. Oczywiście, fani się z tego cieszą. Chętnie kupują podróbki, wychodząc z założenia, że lepszy rydz niż nic, jak głosi popularne powiedzenie. „Fajnie jest, że możemy kupić chociaż te nieoficjalne gadżety”, stwierdza Ann i… chyba pozostaje nam się tylko z tym zgodzić! Bo kto wybrałby nic, jeśli miałby możliwość kupienia czegoś nie-firmowego? Większość fanów, jak choćby Yana, poznało zespół dzięki telewizji. Wiadomo, jest to silne medium. Aby jednak odnaleźć tam coś dla siebie, to coś musi być tam pokazywane. Jak więc było i jest obecnie z udostępnianiem Tokio Hotel w telewizji?

Pierwszą rzeczą, jaka (przynajmniej mnie) interesowała najbardziej było to, w jaki sposób tamtejsi fani poznali zespół. Czy ich uwielbienie trwa tak długo, jak nasze? Sprawdźmy. Yana pochodzi z Charkowa. Polubiła zespół jeszcze w czasach ich początków, w 2006 roku. „Zobaczyłam teledysk Rette Mich i bardzo mi się spodobał!”, mówi. Katya dorównuje stażem Yanie. Jest, bowiem, fanką od 2006 roku, a jej faworytem jest przede wszystkim Tom. „Zobaczyłam ich zdjęcia z JB Kerner Show w pewnym magazynie i… wpadłam!”, wyznaje dziewczyna, czym pewnie przywołuje na usta wielu fanów radosny uśmiech. Trzecią fanką, jaką miałam przyjemność poznać, jest Ann. Pochodzi z Mikołajowa, choć obecnie mieszka w Kijowie. „Zaczęłam słuchać Tokio Hotel w 2007 roku. Powiedziała mi o nich przyjaciółka! To dzięki niej jestem fanką”. Zapewne dla nikogo te historie nie były zaskoczeniem, są bardzo podobne do naszych. Chyba na całym świecie jest tak, że proces fanostwa i polubienie jakiegoś zespołu rozpoczyna się w bardzo banalny sposób! A co z tego wynika? Jak wiadomo bycie fanem nie ogranicza się tylko do słuchania muzyki, jaką tworzy zespół. Poza tym, żeby takowej muzyki słuchać, należałoby kupić płytę!

„Wiele kanałów telewizyjnych puszczało wcześniej teledyski TH. Teraz tylko MTV Ukrainie puszcza Monsoon, ale rzadko, głównie w nocy. Ale możemy zagłosować na videoklipy TH na Music Box Channel”, opowiada Ann, Yana natomiast przypomina o jednym nieco większym programie, który bez wątpienia był gratką dla każdego fana: „Pamiętam, że pokazali Tokio Hotel na World Stage na MTV Ukraine. To było świetne!” Dochodząc do gadżetów i telewizji należałoby także poruszyć kolejną ważną kwestię, która, jak twierdzą niektórzy, umacnia w fanostwie. Koncert. Spełnienie marzeń tysięcy fanów, kiedy to euforia osiąga szczyt, a my możemy nie tylko usłyszeć na żywo nasze ulubione piosenki, ale także zobaczyć idola i kiedy się poszczęści, dostać autograf. Czy może być coś piękniejszego od tych, nawet kilku, chwil? Zapewne wszyscy obecni na koncertach polscy fani pamiętają to radosne uczucie. Niestety, nasi ukraińscy sąsiedzi nie mieli tyle szczęścia. „TH nigdy nie byli w naszym kraju”, mówi Yana, na co rzecz jasna przytakują moje pozostałe rozmówczynie. „Bardzo czekamy na zespół na Ukrainie i mamy nadzieję, że odwiedzą nas przy następnej trasie”, wyjawia Ann. Trzeba przyznać, że jest to chyba ciche marzenie każdej społeczności fanów w danym kraju. Yana natomiast dodaje: „Dla nas to byłby fenomen, ponieważ niewielu Ukraińców było na koncercie grupy, ale naprawdę mocno ich kochamy!”.


The Liebe Issue

Skoro Mahomet nie chciał przyjść do góry, to góra przyszła do Mahometa – głosi jedno z polskich przysłów i to właśnie za jego pomocą można opisać wytrwałość wielu fanów w dążeniu do realizacji marzeń. Yana wybrała się na koncert Tokio Hotel w Moskwie. „Niezapomniane przeżycie!”, wspomina. Nic dziwnego, że wiele osób ma jej czego pozazdrościć, nie każdy bowiem ma taką możliwość. Kiedy człowiek jest czegoś fanem nagle zmienia się całe jego życie. Nagle przybywa mu zajęć, szczególnie jeśli nie ogranicza się do takich podstawowych kwestii, jak kupowanie gadżetów czy jeżdżenie na koncerty. Dla wielu osób jest to także urządzanie zlotów i aktywne uczestniczenie w akcjach. „Braliśmy udział w Worldwide TH Day!”, chwali się Yana. Kiedy zapytałam, czy ukraińscy fani znają się w realnym życiu, otrzymałam odpowiedź twierdzącą. „Spotykam się z fanami z wielu różnych miast. Jesteśmy naprawdę dobrymi przyjaciółmi!”, opowiada Ann. Zapewne wiele osób może pozazdrościć im takiej zażyłości, bo Yana za chwilę dodaje: „Świetnie spędzamy ze sobą czas. Cudownie się bawimy!”. Również Katya to potwierdza: „Dzięki Tokio Hotel poznałam naprawdę wspaniałych ludzi. Moje bratnie dusze”.

W naszym kraju zloty organizowane są w wielu miastach – większych i mniejszych. Jak dowiedziałam się od dziewczyn, na Ukrainie jest podobnie. Przeważają tam miasta typu Kijów, Charków, Mikołajów… Spotkania dają fanom cudowne wspomnienia, którymi dzielą się z nami za pośrednictwem zdjęć. Ann doskonale zapadł w pamięć jeden ze zlotów. „Pierwszego września 2008 roku mieliśmy naprawdę wielki zlot w Mikołajowie. Nigdy go nie zapomnę! Było tak dużo ludzi… Spędziliśmy ze sobą naprawdę cudowne chwile, śpiewaliśmy piosenki całym tym tłumem!”, wspomina. Osobiście z każdym dniem uświadamiam sobie, jak duża jest społeczność fanów Tokio Hotel na świecie. Chyba nie ma kraju, którego nie ogarnęła Tokio-mania! Kończąc przejażdżkę po Ukrainie, możemy tylko trzymać kciuki, aby w końcu spełniło się ich marzenie i Tokio Hotel wreszcie dotarło do tego kraju. Dlatego ten artykuł kończymy specjalnym apelem do chłopaków: „Tokio Hotel, please come to Ukraine and give your magic to your fans!”*. *ang. Tokio Hotel, proszę, przyjedźcie na Ukrainę i przekażcie swoim fanom swoją magię! Tekst: Gothic


The Liebe Issue

READY, SET… LOVE! W lutym obchodzimy Walentynki. Cały miesiąc to czas piosenek o miłości, komedii romantycznych i masy serduszek na wystawach sklepowych… Miło byłoby spędzić go z kimś bliskim, prawda? Niestety większość naszego ukochanego bandu wciąż stanowią single… Właśnie dlatego postanowiliśmy zabawić się w swatów i znaleźć idealne pary dla czwórki z Magdeburga. Na kolejnych stronach znajdziecie dziewczyny, które walczą o miano Tokio Girls, czyli polskich partnerek Billa & Co.. Zwyciężczynie otrzymają także specjalne bransoletki wykonane własnoręcznie przez Fremde. Wybór idealnych dziewczyn dla naszych chłopców powierzamy Wam! Wszystko, co musicie zrobić, to zagłosować w ankietach na naszym Facebooku. Oczywiście mamy dla głosujących mały prezent! Spośród Was wybierzemy osobę, którą nagrodzimy płytą Zimmer 483. Uwaga! Osoby, które oddadzą głosy w mniej niż czterech ankietach, nie będą brane pod uwagę przy losowaniu nagrody, jednak każdy ich głos będzie ważny, jeśli chodzi o rywalizację dziewczyn! Do dzieła, Aliens! Poznajcie nasze kandydatki…

UWAGA! To tylko zabawa! Żadna z dziewczyn nie zostanie prawdziwą partnerką żadnego z członków Tokio Hotel! Przynajmniej nie za sprawą naszej gazety… ;)


The Liebe Issue

Georg’s Girl! Przystojny basista z niesamowitym uśmiechem w realnym życiu może nie jest singlem, ale dla Was na chwilę zapomni o swojej ukochanej i spędzi miło czas z…

Ingeborg Imię: Natalia Wiek: 24 Miasto: Opole Zainteresowania: Muzyka, rysunek, projektowanie, pisanie opowiadań, czytanie książek, scrapbooking Co łączy Cię z Georgiem? Na pewno muzyka. Oboje nie wyobrażamy sobie bez niej życia, a do naszych ulubionych artystów zaliczamy te same gwiazdy. Mamy wspólne zainteresowania i co najważniejsze oboje mamy długie włosy. *śmiech* Jak wyglądałaby Twoja randka z Georgiem? Oboje jesteśmy romantykami, więc nasza randka byłaby na pewno bardzo romantyczna. Kolacja przy świecach w mieszkaniu Georga lub w małej restauracyjce, gdzie moglibyśmy się poznać bliżej, a potem długi spacer przy blasku księżyca. Kocham widoki miast nocą, a gdybym mogła podziwiać je z Georgiem u boku, na pewno zachwycałyby mnie jeszcze bardziej. Co kupiłabyś Georgowi na Waszą pierwszą rocznicę? Nie kupowałabym niczego tylko zrobiła coś samodzielnie. Takie prezenty pokazują, jak wiele znaczą dla nas osoby obdarowywane. Georgowi podarowałabym wielką antyramę, w której znajdowałyby się zdjęcia zrobione w różnych momentach naszego wspólnego życia zestawione w formie kolorowego kolażu. Gdzie pojechalibyście na wakacje i dlaczego tam? Miejsce na nasze wakacje wybralibyśmy wspólnie. Pojechalibyśmy gdzieś, gdzie nie czaiłby się żaden paparazzi, a my spokojnie moglibyśmy wypocząć. Może na wymarzoną przez Georga bezludną wyspę? *śmiech* Dlaczego to Ty powinnaś wygrać? Dlatego, iż traktowałabym Georga jak normalnego człowieka, nie wielką gwiazdę. Przy mnie czułby się jak zwykły młody mężczyzna, a nie jak gwiazda światowego formatu, bo wydaje mi się, że Georg nie szuka na siłę rozgłosu. Kochałabym go całym sercem, sprawiałabym, że na jego twarzy zawsze gościłby uśmiech, a nasze wspólne mieszkanie byłoby azylem, do którego Georg zawsze chciałby wracać.


The Liebe Issue

Georgia Imię: Ilona Wiek: 18 Miasto: Jelenia Góra Zainteresowania: Muzyka, granie na basie, język niemiecki, historia krajów niemieckojęzycznych Co łączy Cię z Georgiem? Przede wszystkim łączy nas miłość do muzyki i gitary basowej. Dla nas obojga najważniejszymi wartościami w życiu są rodzina i przyjaciele. Mamy też podobne poczucie humoru i dystans do siebie. A w wolnych chwilach lubimy spaaaaać. *śmiech* Jak wyglądałaby Twoja randka z Georgiem? Myślę, że wspólne wyjście do kina i na kolację byłoby najlepszym rozwiązaniem. Poznalibyśmy swoje gusta filmowe i kulinarne. A wszystko byłoby powiązane razem przez zwykłą przyjacielską rozmowę, w której na pewno okazałoby się, że wiele nas łączy. Co kupiłabyś Georgowi na Waszą pierwszą rocznicę? Struny do gitary (nawet dokładnie wiem, jakiej firmy), ponieważ preferuję prezenty funkcjonalne. Nie lubię ckliwych pluszowych serduszek czy kartek ze sklepu, bo są to rzeczy oklepane i mało oryginalne. Lepiej podarować ukochanej osobie coś, co łączy się z jej zainteresowaniami i na pewno będzie przydatne, a nie zacznie kurzyć się na półce i po tygodniu się o tym i tak zapomni. Gdzie pojechalibyście na wakacje i dlaczego tam? Do ciepłych krajów, najlepiej na jakąś wyspę. Relaks i kompletne „niecnierobienie” na plaży w pełnym słońcu to najlepszy rodzaj odpoczynku po ciężkiej pracy w studiu i długiej trasie. Moglibyśmy spędzać razem miłe chwile, nie przejmując się tym, że dookoła nas świat pędzi do nieokreślonego celu. Mielibyśmy siebie nawzajem. Dlaczego to Ty powinnaś wygrać? Jestem osobą, która ma swoje zdanie i potrafi go bronić. Nie odpowiadałabym na wszystkie pytania Georga: Tak, kochanie. Z drugiej strony darzyłabym go ciepłym uczuciem i dała poczucie stabilności, które, przy jego trybie życia, jest bardzo potrzebne. Byłabym dla niego wsparciem. Do tego w pełni podzielam jego pasje i nie przeszkadzałoby mi, że wraca nad ranem ze studia nagrań i śpi cały następny dzień, bo samej zdarza mi się przesiedzieć przy nagraniach nawet po 12 godzin. Wspierałabym go we wszystkich działaniach artystycznych, jednocześnie umiejąc je skrytykować, patrząc na nie z obiektywnej pozycji drugiej, niezależnej artystki.


The Liebe Issue

JaDZka Imię: Agnieszka Wiek: 17 Miasto: Białystok Zainteresowania: Perkusja, wolontariat, aktorstwo, fotomodeling Co łączy Cię z Georgiem? Bardzo odnajduję się w stylu bycia Georga, mamy po prostu tyle wspólnych cech, że nie sposób ich wymienić. Ale skupię się na tym, co w tym momencie wydaje mi się najważniejsze: Georg nienawidzi być w centrum uwagi, a ja dokładnie tak samo, jakikolwiek wywiad z mediami to dla mnie udręka. Listing zawsze chowa się za Billem i Tomem, i taki układ mu jak najbardziej odpowiada. Zarazem jednak chłopaczyna nie chce być odkładanym na półkę, zupełnie nieznanym i zapomnianym człowiekiem, dlatego rola, którą odgrywa w zespole (oczywiście nie mówię tu o graniu na basie *śmiech*) jest dla niego odpowiednia. Bycie w gazetach, programach telewizyjnych itd., a zarazem bycie z tyłu. Z tym i ja się utożsamiam. Jak wyglądałaby Twoja randka z Georgiem? Do randki z Georgiem raczej by nie doszło. Moglibyśmy wybrać się na łyżwy czy gdziekolwiek indziej, ale raczej jako przyjaciele niż partnerzy. Spotkanie takie na pewno byłoby pełne śmiechu i zabawy, wyśmienitej zabawy. Moglibyśmy poczuć się chwilę dziećmi, zapomnieć o tym, co nas otacza i niczym się nie przejmować. Szalelibyśmy i wariowalibyśmy aż do zmęczenia. Co kupiłabyś Georgowi na Waszą pierwszą rocznicę? Ojej, i znów muszę przyznać, że na żadne rocznice nie liczę, bo Georga widzę raczej w roli mojego najlepszego przyjaciela. No, chyba, że na pierwszą rocznicę zawiązania przyjaźni – zrobiłabym mu wielką antyramę z naszymi wspólnymi zdjęciami i różnymi sentencjami. Albo jeszcze lepiej, taką ogromną fototapetę, żeby mógł zamocować ją na ścianie i patrzeć codziennie przed snem. *śmiech* Gdzie pojechalibyście na wakacje i dlaczego tam? Na wakacje wymarzyłabym sobie Węgry albo Rosję. Chociaż może raczej to pierwsze, zwłaszcza jakąś małą mieścinę w tym kraju. Dlaczego? Chciałabym po prostu móc uciec od zgiełku i tego całego pędu, a wiem, że na Węgrzech jest to bardzo łatwe do wykonania. Dlaczego to Ty powinnaś wygrać? Georg potrzebuje zaufanej osoby obok siebie, nie dziewczyny (nie będzie miał pewności, że nie jest z nim dla kasy), a właśnie przyjaciółki (jej przecież nie trzeba nic kupować).


The Liebe Issue

Gustav’s Girl! Szara myszka, która stanowi dopełnienie całości. W wywiadach nie mówi zbyt wiele, jednak kiedy już coś powie, potrafi rozbawić każdego. Jedna z naszych kandydatek miałaby okazję, żeby poznać go bliżej. Która?

Szalona vel. Kuriozum Imię: Weronika Wiek: 14 Miasto: Warszawa Zainteresowania: Muzyka, moda, chodzenie na koncerty, rysowanie, tatuaże, sport Co łączy Cię z Gustavem? Zamiłowanie do zespołów i perkusji. Poza tym oboje jesteśmy punktualni i nie lubimy mieć niejasnych sytuacji, lepiej kiedy wszystko jest poukładane. Jak wyglądałaby Twoja randka z Gustavem? Z pewnością poszlibyśmy do jakiejś knajpki, później może spacer. Moglibyśmy zrobić też razem coś bardziej ekstremalnego… Fajna byłaby na przykład wspólna gra w paintballa. Co kupiłabyś Gustavowi na Waszą pierwszą rocznicę? Coś, z czego z pewnością by się ucieszył: bilet na koncert jednego z jego ulubionych zespołów. Może kupiłabym dwa i bawilibyśmy się na nim razem? :) Gdzie pojechalibyście na wakacje i dlaczego tam? Wybralibyśmy się do Londynu na jeden z festiwali muzyki rockowej. Można tam spotkać wielu ciekawych ludzi i świetnie się bawić przy dźwiękach najlepszych piosenek. Dlaczego to Ty powinnaś wygrać? Powinnam wygrać, ponieważ mnie i Gustava łączy dużo rzeczy. Sądzę, że nawiązałabym z nim dobry kontakt i mielibyśmy dużo tematów do rozmów i żartów.


The Liebe Issue

Sanderka vel. DŻagoda Imię: Sandra Wiek: 18 Miasto: Lębork Zainteresowania: Muzyka Co łączy Cię z Gustavem? Mamy wiele wspólnych zainteresowań i podobne cechy charakteru. Jak wyglądałaby Twoja randka z Gustavem? Pewnie wybralibyśmy się do jakiejś kawiarni, żeby zjeść coś dobrego. Moglibyśmy też po prostu posiedzieć w domu, gadając o różnych pierdołach. Co kupiłabyś Gustavowi na Waszą pierwszą rocznicę? Z pewnością zapytałabym, co chciałby dostać. Jeżeli by się przyznał, to na pewno to, czego chce. Nie lubię kupować niepotrzebnych rzeczy. Jeśli nie chciałby powiedzieć, co sobie wymarzył albo po prostu nie miałby pomysłu, to mógłby liczyć na jakiś standardowy prezent, czyli jakieś perfumy lub wodę kolońską. Gdzie pojechalibyście na wakacje i dlaczego tam? Jeżeli byłaby taka możliwość, to zostałabym w domu. Jeśli jednak naprawdę mielibyśmy już gdzieś wyjeżdżać to byłyby to Włochy. Uwielbiam Włochy! A Gustavowi też by się pewnie spodobały. *śmiech* Dlaczego to Ty powinnaś wygrać? Nienawidzę odpowiadać na takie pytania. Jeżeli ktoś stwierdzi, że powinnam wygrać, to po prostu wygram i tyle.


The Liebe Issue

Sonnen vel. Madziaka Imię: Magda Wiek: 22 Miasto: Ostrołęka Zainteresowania: Fotografia, muzyka, chodzenie na kameralne koncerty Co łączy Cię z Gustavem? Nosimy podobne okulary i, chociaż go nie znam, to myślę, że charaktery też mamy podobne, może nie aż tak bardzo, ale coś podobnego jest na pewno. Jak wyglądałaby Twoja randka z Gustavem? Może jakaś Hiszpania, piaszczysta plaża, romantyczna kolacja o zachodzie słońca. A po kolacji cała noc przy księżycu na kocyku. Takie małe marzenie jeszcze z dzieciństwa. Co kupiłabyś Gustavowi na Waszą pierwszą rocznicę? Szczerze to sama nie wiem, musiałabym go najpierw dobrze poznać. Z tego względu, że nie znam go na tyle, żeby odpowiedzieć idealnie na to pytanie. Ale znając mnie, byłoby to coś śmiesznego z domieszką romantyczności. Gdzie pojechalibyście na wakacje i dlaczego tam? Wakacje? Hm... Z chęcią pojechałabym do Nowego Jorku, fascynuje mnie to miasto. A po miejskiej przygodzie pojechalibyśmy spotkać się i odpocząć w gronie chłopaków z TH. Dlaczego to Ty powinnaś wygrać? Nie powinno być tego pytania, ale skoro jest, to już odpowiem. W takim razie, powinnam wygrać z tego względu, że najbardziej lubię Gustava, poświęcam się, bo zamiast pracować, odpowiadam w tym momencie na te pytania. *śmiech* No i za to, że napisałam dokładnie to, co myślę, spontanicznie.


The Liebe Issue

Tom’s Girl! Łobuziak, który jednym swoim spojrzeniem potrafi zwalić z nóg tysiące dziewczyn. Znany ze swoich podbojów łóżkowych i uwodzicielskiego uśmiechu. Kto tym razem padnie jego ofiarą?

Kinia

Imię: Kinga Wiek: 14 Miasto: Golejewko; okolice Rawicza Zainteresowania: Konie, jazda konna, muzyka Co łączy Cię z Tomem? Tak jak Tom strasznie lubię luźne ciuchy i muzykę. Tom jest bardzo zabawny, co jest też moją cechą charakteru. Jak wyglądałaby Twoja randka z Tomem? Ponieważ kocham konie, myślę, że Tom też by je pokochał. Zabrałabym go na przejażdżkę bryczką, a potem na łąkę, gdzie wypasają się konie. Tam mielibyśmy pyszny piknik i porobilibyśmy sobie mnóstwo zdjęć. Oczywiście to plan na słoneczny dzień. Gdyby było zimno, postawilibyśmy na klasyczne spotkanie tj. kino, spacer. Co kupiłabyś Tomowi na Waszą pierwszą rocznicę? Kupiłabym mu nowe sznurówki do butów. *śmiech* A tak na serio to może jakiś fajny T-shirt. Trudno mi w tej chwili stwierdzić, co bym mu mogła kupić, bo musiałabym go jeszcze bliżej poznać, by wiedzieć, czego naprawdę by chciał. Gdzie pojechalibyście na wakacje i dlaczego tam? Na wakacje wybralibyśmy się do Francji, bo to moim zdaniem bardzo romantyczne miejsce. Jest tam mnóstwo rzeczy, które warto zobaczyć, a w szczególności wieża Eiffla. Dlaczego to Ty powinnaś wygrać? Tak naprawdę nie spodziewałam się tego, że to mnie wybierzecie. Napisałam do Was, bo przeczytałam o konkursie na forum. Ale jeżeli mam już napisać, dlaczego, to proszę: Chcę wygrać, bo jestem prawdziwą fanką chłopaków, a w szczególności Toma! Spotkałam się już z naprawdę wieloma nieprzyjemnymi komentarzami nt. zespołu, ale nadal przy nich się trzymam. Kocham ich i ich piosenki, bo Tokio Hotel są po prostu zajebiści!


The Liebe Issue

Kida Imię: Klaudia Wiek: 15 Miasto: Studzienice Zainteresowania: Fotografia, projektowanie ubrań Co łączy Cię z Tomem? Z Tomem łączy mnie przede wszystkim niechęć do szkoły i przedmiotów ścisłych. Podobnie jak on uwielbiam makaron i napoje marki Red Bull. Dzięki niemu również polubiłam Samy'ego Deluxe i tak jak on nie wierzę w prawdziwą, romantyczną miłość. Jak wyglądałaby Twoja randka z Tomem? Moja randka z Tomem na pewno nie ociekałaby romantyzmem. *śmiech* Najpierw poszlibyśmy do baru na piwo i pizzę, do której powbijalibyśmy świeczki, myśląc, że to będzie bardziej nastrojowe. Po zjedzeniu i wypiciu poszlibyśmy do kina na jakiś horror, co byłoby doskonałą okazją do obściskiwania się. Po seansie zorganizowalibyśmy jakiś happening, np. wspólny skok na bungee. Co kupiłabyś Tomowi na Waszą pierwszą rocznicę? Kupiłabym Tomowi plastry Nicorette, zestaw płyt hiphopowych wykonawców i laleczkę voodoo Bill'a. Sądzę, że plastry bardzo by mu się przydały, ponieważ nie znoszę dymu papierosowego, a na laleczce voodoo Bill'a mógłby się wyżyć zawsze, kiedy braciszek go zdenerwuje. Gdzie pojechalibyście na wakacje i dlaczego tam? Wakacje spędzilibyśmy w Paryżu, ponieważ to miasto zakochanych i są tam świetne kluby. Co wieczór balowalibyśmy do białego rana, a następnego dnia leczyli kaca. Chodzilibyśmy na wieżę Eiffela, gdzie robiłabym Tomowi miliony zdjęć. Gdy kluby byłyby zamknięte, przesiadywalibyśmy w parkach i robili kawały przechodniom. Każdy dzień rozpoczynałby się wyprowadzaniem Vipka, a kończył walką na poduszki. Gdyby znudził nam się Paryż, wybralibyśmy się na Wyspy Japońskie, gdzie podają najlepsze sushi świata. Dlaczego to Ty powinnaś wygrać? Hm... Trudne pytanie. Chyba dlatego, że pomimo moich starań nigdy nie wygrałam konkursu związanego z moim ukochanym zespołem. Pisząc to, mam ogromną nadzieję, że tym razem dzięki Tomowi uda mi się wygrać. Jestem bardzo wdzięczna magazynowi 483 News, że zorganizowali konkurs, w którym nie liczy się tylko szczęście, ale też włożona w to praca.


The Liebe Issue

Dreamer Imię: Adrianna Wiek: 16 Miasto: Piła Zainteresowania: Muzyka, książki, marzenie Co łączy Cię z Tomem? Tak naprawdę nigdy się nad tym nie zastanawiałam... Lubimy podobną muzykę, hip-hop, Aerosmith. Najbardziej jednak nasze podobieństwo widać w tym, że mamy wspólny pogląd na miłość. Tak samo jak on, uważam, że jej nie ma, choć wiem, że jestem za młoda, żeby mówić o takich rzeczach. Mimo to, to, co mówi Tom w wywiadach wydaję mi się prawdziwe i realistyczne. Może łączy nas jeszcze miłość do gitar, choć jest ona inna. Tom wiadomo, uważa gitarę za boginię. Natomiast ja, po prostu od zawsze, największą uwagę poświęcałam gitarzystom. Jednym z powodów jest to, że ja nigdy nie nauczę się grać i podziwiam ludzi, którzy to potrafią i to czasami bardzo dobrze. Jak wyglądałaby Twoja randka z Tomem? Kolejne trudne pytanie. W mojej głowie mam tysiące planów naszej randki, jednak każda wydaję mi się „dziwna”. Więc spróbuję opisać najnormalniejszą wersję… Nie jestem romantyczką, ale jak chyba każda dziewczyna chciałabym przeżyć coś magicznego. Nie mówię o drogich restauracjach, klubach... Marzy mi się wspólne patrzenie w gwiazdy. Duża polana, leżymy na kocu. Nie musimy rozmawiać, po prostu patrzymy w niebo, a cisza jest pięknym dźwiękiem, który nas otacza. Co kupiłabyś Tomowi na Waszą pierwszą rocznicę? Trudno jest kupić coś Tomowi. Można przecież pomyśleć, że on wszystko ma. Dlatego nie kupiłabym nie wiadomo jak drogiej rzeczy. Byłoby to coś bardziej symbolicznego. Na przykład album z naszymi wspólnymi zdjęciami. Gdzie pojechalibyście na wakacje i dlaczego tam? Kraków i Zakopane. Kocham góry i chciałabym pokazać Tomowi to, co jest w nich najpiękniejsze, przedstawić dziedzictwo kulturowe mojego kraju. Poza tym spacerowanie różnymi górskimi ścieżkami wydaje mi się bardzo romantyczne. W końcu polskie góry są bardzo piękne. Dlaczego to Ty powinnaś wygrać? Nie różnię się niczym od innych startujących dziewczyn. Pozwolę sobie teraz trochę uogólnić. Każda z nas kocha Tokio Hotel i w jakiś najskrytszych marzeniach, chciałaby być z jednym z nich. Nie ma powodu, dla którego to ja miałabym wygrać. Jestem podobna do innych. Nie wyróżniam się za bardzo. Dzięki Tomowi i całemu TH mogę się oderwać od nie zawsze łatwej rzeczywistości. Pomagają mi przeżyć na tym świecie i czuję, że mogłabym zrobić dla nich wszystko, mimo tego, że ich nie znam.


The Liebe Issue

Bill’s Girl! Wrażliwy romantyk o niesamowitym spojrzeniu z ogromnym sercem gotowy do pokochania… No, właśnie… Kogo? Wybór należy do Was!

AgrestKaulitz Imię: Matylda Wiek: 21 Miasto: Warszawa Zainteresowania: Język niemiecki, muzyka, pisanie, sztuka, czytanie Co łączy mnie z Bill'em? To trochę głupie pytanie, bo moje życie już od baaardzo długiego czasu jest ściśle przewiązane z jego. *śmiech* Nie wyobrażam sobie, że mogłoby mi go nagle zabraknąć. Gdy słucham piosenek TH i śpiewam razem z nim, czuję, jakbyśmy tworzyli jedność. Wiem, że Bill nigdy nie zostawi mnie samej i gdy będę go potrzebować, on mi powie: ich bin da. Uwielbiam zatracać się w jego głosie i tych falach uczuć, które przekazuje poprzez piosenki. Tokio Hotel jest dla mnie tak samo ważne jak dla niego. Poza tym to dzięki Billowi uczę się niemieckiego i studiuję filologię germańską, to dzięki niemu ciągle jeżdżę do Niemiec, to z nim wiążą się moje najpiękniejsze wspomnienia i to wokół TH kręci się większość mojego życia. Mogłabym też pomagać mu przy pisaniu tekstów czy wybieraniu ciuchów, bo mamy podobny styl. ;) Jak wyglądałaby Twoja randka z Billem? Pewnie jakoś bardzo romantycznie. Uwielbiam trzymanie się za rączki, patrzenie sobie w oczy i bycie sam na sam z tą osobą, by jak najdłużej się nią delektować. Może zabrałby mnie gdzieś, gdzie jeszcze nie byłam, a gdzie byłoby tak pięknie. Zresztą on sam jest romantykiem, więc może ma już jakieś swoje ulubione miejsca na ziemi. Ale tak naprawdę nieważne gdzie, ważne, że z ukochaną osobą! Chociaż... Oboje lubimy wesołe miasteczka i rollercoastery, więc kto wie... *śmiech* Co kupiłabyś Billowi na Waszą pierwszą rocznicę? Coś, co zawsze przypominałoby mu o mnie, co by mu się spodobało, co zawsze mógłby mieć przy sobie, gdyby tego chciał. Może moje serce w złotym woreczku na szyję? *śmiech* Gdzie pojechalibyście na wakacje i dlaczego tam? Najchętniej gdzieś, gdzie nigdy wcześniej nie byłam, gdzie mielibyśmy dużo czasu tylko i wyłącznie dla siebie, gdzie nie musielibyśmy myśleć o niczym innym i moglibyśmy odpocząć od codziennego życia. Poza tym znaleźć się z ukochaną osobą na drugim krańcu świata, nie musząc się o nic martwić, to chyba raj na ziemi. Dlaczego to Ty powinnaś wygrać? Ponieważ zrobiłabym wszystko, by był najszczęśliwszym facetem na tej planecie i nagrywał tyle miłosnych piosenek, jak jeszcze nigdy.


The Liebe Issue

Alien Imię: Agnieszka Wiek: 18 Miasto: Łódź Zainteresowania: Poezja, psychologia, fotografia, muzyka, pisarstwo, śpiew Co łączy Cię z Billem? Z Billem łączy mnie podobna historia rodzinna. Bardzo utożsamiam się z piosenką Gegen Meinen Willen. Mamy też podobny pogląd na różne tematy, a nie raz nawet taki sam. Do teraz wzbudza we mnie emocje. Jak wyglądałaby Twoja randka z Billem? Byłoby romantycznie. Oboje jesteśmy romantykami. Gdybym miała możliwość, to chciałabym przespacerować się z nim po Łodzi. Byłabym też otwarta na jego sugestie. Co kupiłabyś Billowi na Waszą pierwszą rocznicę? Najpierw zrobiłabym wywiad, co mu się, że tak powiem, marzy ode mnie. Jakby była taka rzecz, to bym ją kupiła, a jeśli nie do końca by wiedział, co chce, to dostałby coś, co pasowałoby do jego osobowości i co byłoby pamiątką po mnie. Gdzie pojechalibyście na wakacje i dlaczego tam? Osobiście mogłabym odwiedzić Malediwy, ale wzięłabym pod uwagę jego doświadczenia w zwiedzaniu różnych miejsc na ziemi. Dlaczego to Ty powinnaś wygrać? Nie lubię takich pytań. Bo co bym miała napisać? Że jestem taka i taka, i w ogóle pasujemy do siebie? Wiem, że mam podobny pogląd na różne tematy, że mam podobny do niego charakter. To mi wystarczy.


The Liebe Issue

Daria Imię: Daria Wiek: 21 Miasto: Warszawa/Dęblin Zainteresowania: Muzyka, gotowanie, pływanie, medycyna molekularna i komórkowa Co łączy Cię z Billem? Aktualnie nic mnie z nim nie łączy (a szkoda *śmiech*), a jeżeli chodzi o jakieś cechy charakteru, to wydaje mi się, że też tak jak Bill jestem straszną perfekcjonistką, lubię wszystkiego sama dopilnować i wiedzieć, że na pewno będzie wszystko dopięte na ostatni guzik. Tak jak Bill mam czasem inny tok myślenia od reszty. Też pochodzę z małej wioski, urodziłam się we wrześniu... Nigdy tak poważnie się nie zastanawiałam, czy coś mnie z nim łączy... A być może jestem zupełnym jego przeciwieństwem... Ale przecież przeciwieństwa się przyciągają. *śmiech* Jak wyglądałaby Twoja randka z Billem? Moja randka z Billem odbyłaby się nad morzem nocą... Może nie Bałtyckim, bo byśmy zamarzli, tylko jakimś cieplejszym... Siedzielibyśmy na molo i rozmawiali, dużo rozmawiali... I oczywiście Bill by śpiewał romantyczne ballady tylko dla mnie... Poniosła mnie fantazja… *śmiech* Co kupiłabyś Billowi na Waszą pierwszą rocznicę? Już na pierwszą randkę kupiłabym mu płyn do demakijażu i zapewniła go, że dla mnie i tak jest najprzystojniejszy na świecie bez upiększania urody... *śmiech* A na pierwszą rocznicę zebrałabym wszystkie nasze wspólne zdjęcia i włożyła w album, i pod każdym zdjęciem napisałabym, dlaczego chcę z nim być. :) Gdzie pojechalibyście na wakacje i dlaczego tam? Na Sycylię… Uważam, że jest to jedna z najpiękniejszych europejskich wysp... Poza tym ogólnie Włochy są przecudowne... A z Billem to już w ogóle… Wracając, zahaczylibyśmy o Watykan, bo uważam religię katolicką za ogromnie interesującą i być może też trochę zafascynowałabym nią Billa. *śmiech* Zresztą chyba nie ma bardziej romantycznego, a za razem szalonego miejsca niż Italia. Chociaż jak tak głębiej zaczynam się nad tym zastanawiać, to chyba za dużo by miał tam fanek, ale to nic. *śmiech* Dlaczego to Ty powinnaś wygrać? Ciężko o takich rzeczach pisać... To się czuje... I tak czuję, że to ja jestem perfekcyjną dziewczyną dla Billa. :)


The Liebe Issue ATTENTION! Alieni, prosimy! NIE publikujcie skanów naszej gazety na swoich stronach! To łamie nasze serca i prawa autorskie. Moglibyście dodawać w postach tylko okładkę i bezpośredni link do aktualnego wydania? Dziękujemy! Aliens, please! Do NOT publish scans of our magazine at Your websites! It breaks our hearts and the copyright. Would You mind posting only the cover and the direct link to the current issue? Thank You! Aliens, bitte! Veröffentlicht die Scans unseren Magazins NICHT auf Eurer Seite! Es bricht unsere Herzen und verstößt das Copyright. Könnten Sie vielleicht nur den Umschlag und den direkten Link zur aktuellen Ausgabe posten? Danke schön!

The Liebe Issue Wyprodukowane w Polsce (25.02.2012) www.ffth.fora.pl 483.news@gmail.com

Redakcja: Just Ine Tee Boo Unlike Qba Mania Gothic Baaile Fremde Gościnnie: Tośka

Korekta: Just Ine Tee Boo Fremde

Tekst (s. 39): Polski: Just Ine Tee Angielski: Just Ine Tee Niemiecki: Just Ine Tee & Daniel

Grafika i layout: Qba Mania

Tekst (s. 26-38): Just Ine Tee

Skład: Qba

Beta readers (u.): Fremde KasiaTom Marcia

Web editor: Just Ine Tee

Podziękowania dla: Tokio Hotel Team, Tokio Hotel News Team, FFTH Forum Team, Official Polish Fan Club, BTK TWINS APP Support Team, VIPcall, Tośka, AgrestKaulitz, Fremde, Ula, Vermiss, Olka, Yana, Katya, Ann, Ingeborg, Georgia, Jadźka, Szalona, Sanderka, Sonnen, Kinia, Kida, Dreamer, Alien, Daria, Klaudia, Soiree, Envy, Jula, Drache, Klaudius, Paula483, Klema, Bluevirgin, DiKey, Wypłoch, Czubat, Mascotte, Rebeka, Iza, Janet, Clara, Kaśka, Karina, Aneta 483 News! w sieci: Formspring: www.formspring.me/483News Facebook: www.facebook.com/FFTHPL Twitter: www.twitter.com/FFTHPL Issuu: www.issuu.com/483-news Life Story Przeżyłeś coś ciekawego związanego z Tokio Hotel? Chciałbyś się tym podzielić z jak największą ilością osób, z jaką się da? Masz ciekawy pomysł i ochotę, by coś napisać? Dział Life Story jest właśnie dla Ciebie! Wszystko, co musisz zrobić, to wysłać do nas e-mail. W załączniku powinien znaleźć się Twój tekst oraz zdjęcia (mogą być linki w treści wiadomości). Dodatkowo możesz dopisać jakiś kontakt do siebie. I nie zapomnij, żeby podpisać się pod swoją pracą!

Zostań współredaktorem 483 News! Kontakt: 483.news@gmail.com


The Liebe Issue


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.