3 minute read

zalewa nie tylko Wrocław

Advertisement

Serial wielkawoda

zalewa nie tylko Wrocław

Pod koniec roku chcę Państwu zaproponować serial, który wywołał wielkie poruszenie, zdobył serca widzów. Pokazywany równocześnie w 79 krajach znalazł się na wysokich miejscach listy Top 10. To kilka godzin naprawdę dobrego polskiego, kina zrealizowanego profesjonalnie i z rozmachem. Oczywiście proponuję Wielką wodę w reżyserii Jana Holoubka i Bartłomieja Ignaciuka, sześcioodcinkową opowieść na Netflixie.

Umiejętnie serwowane napięcie nakręcone zostało z rozmachem. Fabuła, inspirowana prawdziwymi zdarzeniami, jest wizją artystyczną, a nie dokumentem.

Akcja serialu toczy się w czasie wielkiej powodzi, zwanej powodzią tysiąclecia, w 1997 roku we Wrocławiu i okolicach. Bohaterowie Wielkiej wody znaleźli się w ekstremalnych warunkach. Muszą walczyć o siebie i najbliższych, ale również o los miasta i jego mieszkańców. Świetne zdjęcia, dobry montaż, precyzyjnie poprowadzone główne role – to bezsprzeczne atuty tej opowieści.

Jaśmina Tremer, niezależna i bezkompromisowa hydrolożka, wykształcona w Holandii, a pracująca na co dzień na Żuławach, zostaje wezwana do sztabu kryzysowego we Wrocławiu, w którym rządzą mężczyźni. Są oni niezbyt przychylni mało znanej ekspertce. Drażni ich jej stanowczość i dość agresywny sposób bycia. Ton w sztabie nadaje uniwersytecki profesor, ongiś znawca problemów wodnych oraz pełnomocnik wojewody do spraw bezpieczeństwo Jakub Marczak, który właściwie zaprosił panią Tremer do grona ekspertów.

Wzajemne relacje Tremer i Marczaka to skomplikowana opowieść, rozwijająca się w kolejnych odcinkach serialu. Mimo niechęci lokalnych specjalistów zaproszona ekspertka chce przekonać włodarzy miasta o zbliżającej się powodzi i ostrzec przed nadchodzącym niebezpieczeństwem. Jej skomplikowane osobiste związki z Wrocławiem stanowią ważną kanwę w serialu. Tremer ma trudną przeszłość…

W roli hydrolożki świetna Agnieszka Żulewska, aktorka teatralna, która po raz pierwszy zabłysnęła tak dużą i ważną rolą filmową. Ma w sobie siłę, upór, charakter i autentyczne emocje, jest wiarygodna i przekonywująca. W aktorskiej stylistyce przypomina Krystynę Jandę ze słynnego filmu Andrzeja Wajdy Człowiek z marmuru, tyle że w Wielkiej wodzie jest starsza od bohaterki Jandy i bardziej doświadczona życiowo, ale tak samo nieuległa i niepogodzona z ignorancją lokalnych władz. Partneruje jej zna-

komicie Tomasz Schuchardt w roli Jakuba Marczaka, ongiś młodego anarchisty, który stał się ważnym urzędnikiem, myślącym o politycznej karierze. Tajemnice ich związku odkrywane są stopniowo. Pewne schematyczne uproszczenia w scenariuszu mogą drażnić, ale dbałość o detale filmowe, ciekawy montaż, dobra muzyka i precyzyjnie obsadzone także role drugoplanowe pozwalają oglądać cały serial z zainteresowaniem. Warto zwrócić uwagę jeszcze na kilka ról, m.in. Ireneusza Czopa jako Andrzeja Rębacza, ekscentrycznego odludka, który niespodziewanie wraca na ojcowiznę z Niemiec. W roli ojca Rębacza znakomity krakowski aktor Jerzy Trela. Ta ostatnia rola wielkiego artysty jest niezwykle przejmująca. Trela zmarł w maju tego roku. Tomasz Kot gra w serialu prezydenta Wrocławia. Jest wystarczająco bezradny, ale i dostatecznie ludzki, by zyskać sympatię mieszkańców zagrożonego miasta. Nędznego i tchórzliwego ministra zagrał Leszek Lichota. Świetna jest Anna Dymna – to głęboko przejmujący epizod, bo jak pomóc osobie bardzo otyłej (mistrzowska charakteryzacja!) w mieszkaniu, które za chwilę zaleje wielka woda? W roli dyrektora szpitala oglądamy Łukasza Lewandowskiego, który podejmuje trudną decyzję o ewakuacji pacjentów.

Zdjęcia zalanego wielką wodą Wrocławia robią największe wrażenie, bo zrealizowane są po mistrzowsku. Kręcono je w kąpielisku w Srebrnej Górze, gdzie odtworzono Przedmieście Oławskie. Wnętrze zalanego wodą szpitala z ulicy Traugutta sfilmowano w dawnym szpitalu kolejowym, a zalane rwącą wodą Przejście Świdnickie przy warszawskiej Wisłostradzie. Słowem wybór miejsc, dokumentacja wymagały od realizatorów wielkiej uwagi i kunsztu, by nie widać było łączenia między żywym planem a komputerowymi animacjami. Wielkie plenery zdjęciowe naprawdę udały się w tym serialu.

Myślę, że obejrzą Państwo Wielką wodę z zainteresowaniem i nie będą to zmarnowane godziny poświęcone polskiemu serialowi. Oby w następnym, 2023 roku przydarzył się nam kolejny serial, który wzbudzi takie zainteresowanie i zbierze tyle pochlebnych ocen. Tego życzę Czytelnikom „Monitora Polonijnego“ i sobie.

ALINA KIETRYS