4 minute read

Dezinformacja wiele ma imion

Mateusz Kopacz

W momencie gdy powstaje ten artykuł od ponad dwóch miesięcy trwa wojna, która była do przewidzenia…, a zarazem zaskoczyła wszystkich. W takich okolicznościach trudno jest zacząć wpis pozytywnie, ale chcę to zrobić. Trzeba zawsze myśleć, że Internet sprawia, że każdego dnia świat staje się lepszy. Dzięki niemu naukowcy wymieniają się odkryciami w czasie zbliżonym do rzeczywistego, bariery spowodowane przez niepełnosprawność znikają, a banki i towarzystwa ubezpieczeniowe mogą oferować produkty lepiej dopasowane do potrzeb i oczekiwań swoich klientów

Advertisement

Smutne jest jednak to, że tak jak nożem można przygotować posiłek, ale i zranić, tak Internet skrywa ciemną stronę. Ciemna strona, która może zaatakować serwery banków, działalności telefonii komórkowej, wykluczyć z działania duże biznesy. Ciemna strona, która wprost atakuje nas – ludzi. Trafiając prosto do naszych umysłów. Wprowadza strach i poczucie zagrożenia fizycznego, a także wywołuje panikę. Dezinformacja. Co kryje się za tym określeniem? To szereg zamierzonych działań polegających na tworzeniu fałszywego przekazu, zawierającego informacje celowo wprowadzające w błąd. Przy czym strona tworząca taki przekazać chce za jego pomocą osiągnąć określone korzyści, np. zyskać sympatyków albo osłabić morale przeciwnika. W dobie Internetu łatwo nadać mylącej informacji charakter oddolny – sprawić pozory, że pochodzi ona od „świadków wydarzenia”, a nie od przedstawicieli władzy. Odnosząc się do kwestii wojny warto odnotować, że wielokrotnie podkreślany scenariusz, mówiący o tym, że następny konflikt w Europie będzie głównie opierał się na atakach na systemy informatyczne, nie spełnił się. Dzisiejsze wydarzenia toczące się na Ukrainie, to przede wszystkim walka z użyciem tak zwanej siły żywej i amunicji, a nie zer i jedynek. Odnotowano cybernetyczne ataki na infrastrukturę, ale można odnieść wrażenie, że całą siłę skupiono na dezinformacji. Po raz kolejny sprawdzają się słowa wypowiedziane przez Hirama Johnsona – „Pierwszą ofiarą wojny jest prawda”. Potwierdza się również stare jak cyberbezpieczeństwo powiedzenie, że najsłabszym ogniwem -jest człowiek. Ofiarami działań dezinformujących są zwykli ludzie. Poprzez nowoczesne nośniki informacji, można zmieniać nastroje, sterować emocjami. Stosując odpowiednie techniki, można sprawić, że emocje w stosunku do np. uchodźców czy samej wojny w mgnieniu oka odwrócą się o 180 stopni. Według danych Instytutu Badań Internetu i Mediów Społecznościowych dwa dni przed rosyjskim atakiem (dane z 21 i 22 lutego) w polskiej sieci pojawiło się około 4,5 tysiąca wzmianek i głosów wprost wspierających działania wojenne Rosji wobec Ukrainy. Praktycznie każdego dnia tej wojny Instytut regularnie informuje o coraz bardziej nasilających się atakach dezinformacji, które uderzając w najniższe instynkty mają na celu wybielić wizerunek agresora i zamienić ofiary w stronę atakującą, winną konfliktu. W wojnie przeciwko Ukrainie, po stronie naszego wschodniego sąsiada, stanęła zdecydowana większość innych państw. W konsekwencji, w obszarze cyberwojny dzisiaj Rosja mierzy się z atakami, które są realizowane z terenu całego świata. Przecież w Internecie nie ma zastosowania słowo granica. Rosjanie, którzy uchodzą za prekursorów wykorzystania cyberprzestrzeni do działań wojennych, codziennie dziś są obiektem nowych kampanii, których celem są ataki na: drukarki, kamery, portale społecznościowe czy nadawców telewizji. Orężem w tej walce jest informacja – ta prawdziwa, nie zniekształcona przez rosyjską propagandę. Dzięki tym atakom Rosjanie mogą ujrzeć okropieństwa jakich ich żołnierze dokonują na narodzie Ukraińskim. Dzisiaj w Rosji są wyłączone praktycznie wszystkie sieci społecznościowe – można z nich korzystać tylko wykorzystując VPN, a i te usługi są zakazane i za ich stosowanie można iść do

więzienia. Główny przekaz o wojnie trafi do Rosjan z prorządowej telewizji, która jak w anegdocie z czasów słusznie minionych mówi prawdę wtedy kiedy się pomyli. Co prawda wszystkim poprzednim konfliktom towarzyszyła propaganda, ale jej moc i siła oddziaływania była ograniczona brakiem powszechnego dostępu do środków masowego przekazu. Dodatkowo zawód dziennikarza należał do elitarnego grona „zawodów zaufania publicznego” - Internet zmienił to bezpowrotnie. Dziś za dziennikarza uważa się każdy kto generuje kontent. W 2022 roku, 75% populacji naszej planety ma dostęp po sieci Internet i stamtąd czerpie wiedzę. Jest to szalenie groźne. Zaryzykuję stwierdzenie, że poziom wiedzy obywateli na temat zagrożeń, które mogą spotkać ich w cyfrowym świecie, jest bardzo niski. Pojawiło się ostatnio sporo nowych słów takich jak: phishing, fake news, deep fake, ransomware, OSInt. Niezmienne jest jedno, kluczem jest informacja. W cyfrowym świecie, informacja może być: prawdziwa, fałszywa, manipulowana (częściowo prawdziwa) lub prawdziwa, ale użyta w błędnym kontekście. A umiejętność rozpoznania tych kategorii nazywamy firewallem białkowym. Od miesiąca stało się jasne, że dezinformacja i decepcja jest bronią. Rosja ma wieloletnie doświadczenie w prowadzeniu działań, które mają odnieść skutek polityczny. Próba wpłynięcia na wynik wyborów prezydencjach w USA przy wykorzystaniu algorytmów profilujących wyborców czy deepfake przedstawiający jak prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski ogłasza kapitulację i wzywa obywateli do zaprzestania walk, stanowią tylko te najbardziej jaskrawe przykłady. Zjawiska, o których piszę potęguje to, że media społecznościowe mimowolnie są „tubą” propagandową, a technologia z roku na rok daje coraz lepsze narzędzia aby spreparowana informacja skutecznie docierała do szerokiego grona osób. Dzięki sygnalistce Frances Haugen, niezwykle odważnej kobiecie, dowiedzieliśmy się że algorytmy Facebooka, promowały przez wiele lat treści, które antagonizowały i dzieliły społeczeństwo. A im więcej negatywnych reakcji wywoływały, tym lepiej były pozycjonowane i częściej sugerowane innym. Elity polityczne zostały zmuszone do przyspieszenia prac nad dokumentem, który będzie nosił nazwę Digital Services Act, jestem przekonany, że zacznie obowiązywać w Unii Europejskiej jeszcze w tym roku. Mamy do czynienia z ogromna pokusą rządzących, aby wykorzystać nowoczesne technologie do efektywniejszej manipulacji wyborcami, z drugiej zaś strony politycy dostrzegają zagrożenia wynikające z postępu technicznego. Regulacje są niezbędne, aby ograniczać wszechwładze komunikacyjną w świecie, gdzie prawo zawsze jest spóźnione w stosunku do postępu technologicznego. Musimy też pamiętać o naszej wolności cyfrowej, broniąc prawa obywatela do prywatności, nic nie jest dane nam na zawsze a wolność, również ta cyfrowa jest wartością unikalną. Obecnie celem dezinformacji ukierunkowanej na polskie społeczeństwo jest podsycanie strachu, szerzenie chaosu informacyjnego i rozbijanie naszej solidarności, za którą znowu chwali nas cały świat. Nie dajmy się trollować w Internecie.

Mateusz Kopacz

Menedżer z 14-letnim doświadczeniem. Od

początku kariery związany z sektorem bankowym. Obecnie odpowiedzialny za rozwój i tworzenie produktów z obszaru cyberbezpieczeństwa. Entuzjasta transformacji cyfrowej i pasjonat sztucznej inteligencji. Rozwija autorskie narzędzie do wczesnego reagowania przed wystąpieniem incydentu. Wyznawca maksymy „sharing is caring”.