6 minute read

Wolftooth

Perkusję nagrywaliśmy u mnie w kościele

Amerykański zespół Wolftooth powstał zaledwie pięć lat temu. Dość szybko odnalazł własne brzmienie, łączące elementy tradycyjnego heavy metalu, stonera, doomu i epic power metalu. Wydał trzy, pełne nawiązań do rozmaitych fantazji, longplaye: "Wolftooth" (2018), "Valhalla" (2020) i "Blood & Iron" (2021). O ostatnim spośród nich opowiedział nam gitarzysta i wokalista formacji, Chris Sullivan. Zapowiedział on przy okazji zbliżającą się dużą trasę Wolftooth po Europie i w pięknych słowach odniósł się do odejścia legendarnego wokalisty Erica Wagnera.

Advertisement

HMP: Jak przebiegały prace nad najnowszym albumem Wolftooth "Blood & Iron "? Chris Sullivan: Pisanie nowych utworów rozpoczęliśmy natychmiast po ukazaniu się "Valhalla" (22 maja 2020). Dwa tygodnie po jego premierze skontaktowało się z nami Napalm Records. Otrzymaliśmy od nich e-mail z zapytaniem, czy jesteśmy związani z ówczesnym labelem Ripple Music na dłużej. Nie byliśmy, więc zdecydowaliśmy się na przejście do Napalm Records. Mieliśmy akurat czas na komponowanie nowych utworów, ponieważ nie odbywały się żadne występy promujące "Valhallę". Ćwiczyliśmy w sali prób, a następnie weszliśmy do studia. Pierwszy gig po ukazaniu

się poprzedniego albumu zagraliśmy dopiero w listopadzie 2021 - było to lokalne show z udziałem około dwustu / trzystu widzów.

Podejrzewam, że ucieszyliście się z przejścia do Napalm Records? Tak. Napalm Records to znacznie większy label niż nasz poprzedni, co stwarza nam nowe możliwości na przyszłość. Mają bez porównania większe zasięgi. Cóż, mniejsze firmy specjalizują się w konkretnej niszy, świetnie znają się na promocji reprezentowanej stylistyki i w związku z tym łatwiej poprzez nich trafić do zaangażowanych maniaków danego podgatunku. Napalm Records zajmuje się natomiast rozmaitymi zespołami i umożliwia nam dotarcie do szerszej publiczności. Kiedy weszliście do studia? Komponowanie "Blood & Iron" trochę nam zajęło, dlatego sesja nagraniowa rozpoczęła się dopiero w maju 2021. Przebiegła błyskawicznie. Ukończenie wszystkich prac zajęło pół roku. Płyta ukazała się w grudniu 2021. Może wydawać się to długim okresem, ale czuliśmy, że sprawy pędzą w zawrotnym tempie. Nie mogliśmy pozwolić sobie na codzienne przesiadywanie w studiu, a jedynie jeden lub dwa dni w tygodniu. Nie zajmujemy się muzyką na pełen etat, każdy z nas pracuje w innych zawodach. Byłoby super, gdybyśmy mogli zajmować się muzyką zawodowo.

Jak nazywa się Wasze studio nagrań? Nie posiadamy własnego studia. Nagrywaliśmy w Led Fields w Connersville, Indiana. Znajduje się niedaleko nas, jakieś 20 minut od mojego domu, pół godziny od pozostałych muzyków Wolftooth. Działa ono od niedawna, otworzyli się zaledwie kilka lat temu.

Rozpoczęliście od rejestracji perkusji? Tak, u mnie w domu, a mieszkam w kościele. Sanktuarium jest dość duże i doskonale nadaje się, aby nagrywać w nim perkusję. Pomieszczenie ma wysokość 20 stóp (ok. 6 lub 7 metrów - przyp. red.) i wymiary 40x60 stóp (ok. 13x20 metrów - przyp. red.). Efekt w pełni mnie zadowala, chociaż osobiście nie uczestniczyłem w fazie nagrywania perkusji. Perkusista Johnny Harrod dostał od nas demówko-

Foto:Wolftooth

Twoje miasto, Richmond w stanie Indiana, zostało podobno założone przez Quakersów. Czy mieszkasz w ich kościele? Dawniej był tu kościół, ale zamknięto go, sprzedano i przerobiono to na zwykłe apartamenty. Mieszkam w jednym z nich. Akurat mój budynek nie należał do Quakers, tylko do Nazarene Church.

Co zrobiliście, kiedy mieliście już gotowe ścieżki perkusji? Ja, basista Terry McDaniel i gitarzysta Jeff Cole, nagraliśmy gitary oraz bas we wspomnianym wcześniej studiu. W dalszej kolejności wokale, a jeszcze później dodaliśmy solówki i wzbogaciliśmy harmonie. Nie robiliśmy tego wszystkiego jednocześnie w tym samym czasie, tylko oddzielnie, krok po kroku.

Powiedziałeś, że sesja przebiegła błyskawicznie. Czy gdybyście mieli więcej czasu do dyspozycji, zrobilibyście coś inaczej? Co najwyżej zmienilibyśmy drobiazgi. Niektórzy komentują, że perkusja jest za bardzo schowana w tyle. Ale osobiście nie zmieniałbym już nic. Jesteśmy zadowoleni z tego, co powstało. Wolftooth grało dotychczas utwory z poprzednich albumów na żywo niemal identycznie jak na płytach i tak samo będzie w przypadku "Blood & Iron".

Słyszałem, że jesteście oficjalnymi endorserami Orange Amplifiers? Prawie od roku używamy Orange ad 30, Orange Rockerverb i Orange Terror Bass. Uwielbiamy ten sprzęt, bo uzyskujemy przy jego pomocy dokładnie takie brzmienie, jakiego dawniej szukaliśmy. Te wysokiej jakości urządzenia pozwalają nam na elastyczność. Możemy wiele z nimi zdziałać, zagrać zarówno czyściej (cleans) jak i ostrzej (crunchy metal sound), doom, stoner, itd. Struny precyzyjnie utrzymują dźwięk, a kable są niezwykle wytrzymałe (aczkolwiek nasi fani i tak nie skaczą po scenie podczas naszych występów).

Czy utożsamiasz Wolftooth ze sceną stoner/doom metalową? Cóż, nasza muzyka nosi elementy stonera i doomu, ale nie tylko, bo również tradycyjnego heavy metalu. Trudno byłoby przypisać nas do jednej kategorii, raczej staramy się mieszać wpływy i inspiracje. Nie chcielibyśmy też nakładać na Wolftooth ograniczeń stylistycznych.

Zgadza się, słychać u Was nawet elementy epic power metalu, ponieważ Wasze liryki są pełne nawiązań do fantazji i mitologii. Tak, ponieważ chcemy oderwać słuchaczy od pogoni za codziennością choćby na moment. Ale nie wynika to z żadnego planowania - po prostu gramy, co czujemy. Uważam, że wychodzi nam sensowna mieszanka stylistyczna.

Utwór tytułowy "Blood & Iron " jest formą ody do irlandzkiego wojownika Cú Chulainn (właściwie Setanta). Co konkretnie zachwyciło Cię w tej postaci? Setanta zdobył status półboga, ponieważ potrafił zwyciężać bitwy w bardzo młodym wieku (siedmiu lat). Zmienił imię na Cú Chulainn po zabiciu gołymi rękoma psa stróżującego.

A jakiego żelaznego narzędzia powinien użyć, aby zabić stróżującego wilka? Może tarnik? W każdym razie, postanowiłem o nim opowiedzieć poprzez własną muzykę, bo wydaje mi się to ciekawe, a wątpię, żeby wielu ludzi znało irlandzkich wojowników. Ja usłyszałem o tym już piętnaście lat temu, ale nieustannie poszukuję w Internecie ciekawych historii, o których też mógłbym zaśpiewać. Uważam Internet za dobre źródło wiedzy o wszystkim, czego chcę się dowiedzieć.

W zeszłym roku odszedł jeden z najwspanialszych wokalistów doom metalowych wszech czasów, Eric Wagner. Jak go wspominasz? Nie znałem Erica osobiście, ale wszyscy byliśmy zasmuceni, słysząc o jego odejściu. Cała metalowa społeczność dotkliwie odczuła jego śmierć. Mocno nas inspirował. Przez 40 lat należał do najważniejszych pionierów amerykańskiego doom metalu. Jego muzyka głęboko poruszała mnóstwo ludzi. Scena wiele mu zawdzięcza. Mnóstwo współczesnych zespołów doomowych brzmi tak jak brzmi dlatego, że wzorują się właśnie na Trouble. Wypatrujemy premiery jego pośmiertnego albumu solowego.

Z przesłania albumu The Skull "The Endless Road Turns Dark" wynika, że Eric Wagner prawdopodobnie wierzył w reinkarnację, a skoro tak, to wkrótce może się odrodzić. Mam nadzieję, że Eric ma się dobrze i że faktycznie jeszcze powróci.

Wolftooth również buduje własną bazę fanów. Fani metalu tworzą jedną, globalną społeczność. Wolftooth aktywnie działa i dynamicznie powiększa grupę słuchaczy od 2017 roku. Cenimy wszystkich fanów, bo to oni najbardziej nas motywują.

Video do Waszego nowego utworu "The Voyage " wygląda tak, jakbyście zachęcali młodzież do grania muzyki. Nie. Te dzieciaki w video reprezentują nas, kiedy byliśmy młodsi. Byli oni już metalowcami przed wystąpieniem w klipie.

W jakim wieku są fani Wolftooth? W różnym. Szacuję, że między 5 a 60 lat.

Wasze plany koncertowe? Na przełomie kwietnia i maja 2022 zagramy dużą trasę koncertową po Europie. Występ w Polsce nie jest jeszcze zabookowany, ale chcielibyśmy pokazać się i tam. Jesteśmy wdzięczni publiczności za support. Nie wiem dokładnie, jak rozpoznawalni jesteśmy w Polsce, ale mamy nadzieję, że takimi się staniemy po tym, jak pewnego dnia u Was zagramy. Jesteśmy otwarci na propozycje koncertowe z każdej części świata. Zamierzamy kontynuować tworzenie dobrej muzyki.

Czy mógłbyś wyjawić trochę więcej szczegółów odnośnie trasy? Rozpocznie się ona 28 kwietnia w Anglii i potrwa dokładnie miesiąc. Z Anglii pojedziemy do Holandii. W sumie potwierdziliśmy, zdaje się, 26 koncertów. Niewykluczone, że dojdzie jeszcze gig w Polsce. Wraz z nami na tą samą trasę wybiera się progresywno-doomowy zespół Huntsmen z Chicago. Oni grają prawie tak, jakby Tool zabrało się za doom. Nie znaliśmy się wcześniej, ale wymieniamy się mailami w sprawie owej trasy. Będziemy dzielić duży autokar, ale miejsca naszych występów są często w niewielkiej odległości od siebie (kilka godzin jazdy) i każda sala oferuje nam miejsce noclegowe (czyli nie będziemy spać w busie).

Co chciałbyś dodać na zakończenie naszej rozmowy? Zapraszam fanów do nabywania Wolftooth "Blood & Iron" w lokalnych sklepach, na stronie Napalm Records lub na naszym Bandcampie. Dziękujemy za Wasze wsparcie.

Sam O'Black

This article is from: