29 minute read

Stos

Pamiętamy o dziesiątej rocznicy "Jeźdźców Nocy"

Advertisement

Są wśród nas pionierzy polskiego heavy metalu, którzy czują się świetnie, emanują entuzjazmem i których korci do dalszego działania, ale którzy machają rękami z rezygnacją, bo uważają, że nie ma już z kim ani gdzie grać. Przecież nie mogliśmy o tym zamilczeć. Ich druga płyta nie jest nigdzie dostępna w fizycznej postaci, ale kiedy nadeszła dziesiąta rocznica jej ukazania się, było dla nas oczywiste, że trzeba zadzwonić, pogadać i przypomnieć "Jeźdźcy Nocy" na łamach "Heavy Metal Pages". Nie wszystkie słowa, które padły, nadawały się do publikacji. Poniżej znajdziecie jak najobszerniejszy zapis rozmowy, jaki mogliśmy Wam przekazać. Oto żywe wspomnienia twórczości Stos z perspektywy słuchaczy, a przede wszystkim okiem, uchem i sercem sławnego małżeństwa ikon gatunku: wokalistki Ireny "Rosy" Bol oraz perkusisty Jana "Jano" Bol.

Irena "Rosa" Bol: Skąd Ty sobie nas przypomniałeś człowieku? Daj spokój... Młody jesteś a pamiętasz takie rzeczy? Irena "Rosa" Bol: Proszę Cię, nawet o Polsce nie wspominaj... Możemy się napić piwka przy Tobie?

HMP: Oczywiście, że cały czas pamiętam o Stosie. Wybrałem się kiedyś nawet na Wasz koncert. To było 8 listopada 2008 w krakowskim klubie Loch Ness. Występowaliście wraz z Mayhayron i Witchking. Irena "Rosa" Bol: Obchodzili jubileusz? Graliśmy z Mayhayronami kilka razy, ale akurat wtedy świętowali jubileusz i było ostro. Miło wspominamy Kraków. No, oczywiście. Wprawdzie jestem abstynentem, ale nie ma problemu, jeśli ktoś w mojej obecności pije. Właśnie sobie przypomniałem, że widziałem Was 10 sierpnia 2011r przed Metal Hammer Festival w Spodku. Wyświetliliście mi się w holu wejściowym, ale nie zagadałem, bo raz że byłem wtedy zbyt nieśmiały, a dwa że uznałem wtedy, iż lepiej nie zakłócać Wam prywatnego czasu.

Jan "Jano" Bol: A Ty co, za granicą siedzisz teraz? Irena "Rosa" Bol: Biały dzień teraz u Ciebie?

Od pięciu lat mieszkam na Islandii. Bardzo słonecznie tu jak na luty (rozmawialiśmy 20 lutego 2022r, w Polsce była godzina 18 i panował zmrok, a na Islandii o godzinie 17 jeszcze słońce oślepiało). Ostatnio mnóstwo śniegu napadało. Irena "Rosa" Bol: Może kiedyś pojedziemy w skandynawskie strony, bo jeszcze tam nie byliśmy. Jan "Jano" Bol: Na pewno lepiej tam jak w Polsce.

Foto:digiheart.pl

Irena "Rosa" Bol: Oj, chodziło się często na rozmaite koncerty, ale restrykcje świrusowe wszystko spiepszyły. Teraz w marcu jedziemy spotkać się z Grzesiem Kupczykiem w chorzowskiej Leśniczówce. Ceti zagra tam 12 marca 2022r.

Tymczasem spotkaliśmy się, żeby porozmawiać o Waszej płycie "Jeźdźcy Nocy " z okazji dziesiątej rocznicy jej wydania. Jan "Jano" Bol: Się boimy się. Irena "Rosa" Bol: Od dwóch dni to przeżywam (bo dwa dni wcześniej "Heavy Metal Pages" wysłało prośbę do Stos o niniejszy wywiad - przyp. red.). Jestem pod wrażeniem, że młody człowiek pamięta o dziesięcioleciu płyty. My o tym nie pamiętaliśmy, a Ty pamiętasz. Nie wiem, co to się dzieje. Nie liczyliśmy tych lat, a Ty nagle mówisz: "o dziesięcioleciu". No, dobra, zgadzamy się z tym, bo "Jeźdźcy Nocy" rzeczywiście wydaliśmy w 2012r. Dziękuję za pamięć.

Uważam, że "Jeźdźcy Nocy " to jedna z najciekawszych płyt wydanych w obecnym stuleciu z tekstami w języku polskim. Irena "Rosa" Bol: Bardzo nam miło. Nie zdarza nam się często takich słów słyszeć. On robił teksty (Irena "Rosa" Bol kiwa na Jana przyp.red.). Szacun. Ja czasami mogłam się udzielić, ale generalnie teksty są Jana. Wczoraj posłuchaliśmy sobie "Jeźdźców Nocy" dzięki Tobie, bo tak to jakoś nie ma na to czasu. Jan "Jano" Bol: Własne rzeczy lepiej słuchać rzadziej, wtedy jest przyjemnie. Irena "Rosa" Bol: Byliśmy pod wrażeniem, jak fajnie "Jeźdźcy Nocy" brzmią. Człowiek miał dreszcze wczoraj.

Kiedy wydawaliście pierwszy longplay "Stos " w 1990 roku, zespół nie działał już zbyt aktywnie, chociaż oficjalnie nie zaprzestaliście działalności. Czy podjęliście wówczas decyzję, że już nigdy więcej nie wejdziecie do studia? Jan "Jano" Bol: Nie, nie. W 1989r. powołali gitarzystę Jaśka Kardasa do wojska. Zaczęły się kwasy z managerem Dziubą (Tomasz Dziubiński z Metal Mind Productions - przyp. red.). Nastały czasy niesprzyjające graniu. Otworzono granicę z Polski na Zachód. Każdy zajmował się rodziną, małymi dziećmi, a z kasą kiepsko. Rozjechaliśmy się więc po różnych krajach za pracą. Myśleliśmy, że jak tylko wróci Jasiek, to wznowimy Stos. Czas leciał szybko i minęło 10 lat, zanim znów spotkaliśmy się. Irena "Rosa" Bol: Tymczasem materiał na płytę składał się i składał i składał. Jan "Jano" Bol: Ale nigdy nie pomyśleliśmy, że "już nie wejdziemy do studia". Cały czas planowaliśmy spiknąć się z powrotem i działać dalej. Irena "Rosa" Bol: W tamtych okolicznościach wejście do studia nie było dla nas rzeczą łatwą, prostą i przyjemną. Trzeba było mieć kasę. Nie było takich możliwości, jak dziś. Gdyby nie Dziuba, to nikt nigdy by nas nie usłyszał. Rzeczywiście nam pomógł. Materiału na "Jeźdźcy Nocy" nie brakowało, bo składał się od dawna. Weszliśmy do studia, natomiast trwało to zbyt długo. Znając nasze podejście do sytuacji przeczuwaliśmy, że nie wiadomo kiedy nadarzy się następna taka okazja. Oczywiście, że chcieliśmy, ale w praktyce nie istniały takie możliwości, żeby cyklicznie nagrywać. Jan "Jano" Bol: Także myśmy nigdy tego nie przekreślali, ale nie spodziewaliśmy się, że stanie się do dopiero w następnym tysiącleciu.

Wyjechaliście za granicę? Irena "Rosa" Bol: Ja zostałam w Polsce z dziećmi. Jan "Jano" Bol: Pojechałem na robotę do Austrii. Pozostali do Niemiec. Irena "Rosa" Bol: Człowiek wyjeżdżał za kasą, gdzie się dało. Nie mieliśmy własnego mieszkania, dzieciaki już były, siedzieliśmy u rodziców, no to wiesz. Jan "Jano" Bol: Płyta "Stos" wyszła po fakty-

cznym rozpadzie kapeli. Brakowało promocji. Nie było koncertów, kapela się rozjechała. Irena "Rosa" Bol: Ale jak już się wszyscy zjechali - jedno spotkanie, drugie, pomyśleliśmy że może by tak spróbować jeszcze raz. Każdy z nas był rozentuzjazmowany. Jan "Jano" Bol: Szczególnie Jasiek Kardas zaczął dzwonić, naciskać, proponować: może to, może tamto. Powoli zeszliśmy się.

Stos odrodził się ok. 2000 roku. Wydaliście najpierw demówkę "Przebudzenie " (2001), a następnie demówkę "Za Horyzont" (2005). Wynika stąd, że przed końcem 2001r byliście zwarci w studiu. A jednak na "Jeźdźców Nocy " musieliśmy czekać kolejną dekadę. Jan "Jano" Bol: To nie tak. Funkcję "studia" pełniła nasza salka prób, gdzie sami nagrywaliśmy demówki. Irena "Rosa" Bol: Nazwałabym je zapisem prób. Jan "Jano" Bol: A do profesjonalnego studia weszliśmy dopiero 11 lat później. Irena "Rosa" Bol: Nasz ówczesny manager Jacek Adamczyk niby pomagał nam w wielu sprawach, wiele obiecywał, a później wszystko się rozsypało. Ostatecznie "Jeźdźcy Nocy" wyszły, tylko że w małym nakładzie. Zdaje się, pisałeś nam (czy to Michał Mazur pisał?), że kupiłeś nasz drugi album?

Mieszkałem akurat wtedy w Katowicach. Bez problemu dostałem "Jeźdźcy Nocy " w lokalnym Media Marktcie. Irena "Rosa" Bol: To znaczy, że miałeś szczęście, bo egzemplarzy było niewiele. Jacek Adamczyk podobno miał u siebie ileś tam sztuk, nie wiem czemu ich nie wypuścił. Jan "Jano" Bol: Miał robić dystrybucję również w Empikach. Rzucił garstkę, a cała reszta została u niego. Irena "Rosa" Bol: Kilka lat później prosiliśmy: "Jacek, daj nam te płyty". Odpowiedział: "To przyjedźcie". A później przestał odbierać telefony i nie udało nam się umówić. Jan "Jano" Bol: Wisiał nam kasę. Chcieliśmy, żeby rozliczył się tymi płytami, my je sprzedamy i będzie ok. W końcu zostaliśmy z niczym. A gdzie te płyty są, tego nie wiadomo. Irena "Rosa" Bol: Nie wiemy, czy w ogóle jeszcze gdzieś są. Jan "Jano" Bol: "Jeźdźcy Nocy" stały się białymi kruczkami, bo ludzie by je chcieli, a ich nie ma. Irena "Rosa" Bol: Wciąż dostajemy znaczny odzew od ludzi. Pytają, czy mogliby to u nas kupić? Pamiętają nas, naprawdę. Co jakiś czas widzimy wiadomości na stronie Stos czy też na Massangerze. Niestety, nie można kupić, nie mamy tych płyt. A ile kasy potrzeba by było, żeby je teraz wytłoczyć? Szczerze mówiąc, nie znamy się na tym. Nie utrzymujemy kontaktów z zajmującymi się tym ludźmi. Nie wiemy, jak to wszystko teraz działa, ani ile to kosztuje.

Skoro Jacek Adamczyk nie dotrzymał warunków umowy, to wydaje się, że w zasadzie ta umowa nie powinna wiązać Wam rąk. Irena "Rosa" Bol: Ale co mu zrobisz - nakopiesz mu, do sądu pójdziesz? Bez sensu.

Raczej pozytywnie pomyślałbym o zwróceniu się do Metal Mind w kwestii porządnego wydania "Jeźdźców Nocy " . Jan "Jano" Bol: Przed wydaniem "Jeźdźców Nocy" stanęliśmy przed dylematem: Jacek Adamczyk czy Metal Mind? Irena "Rosa" Bol: Powinniśmy wybrać Metal Mind. Było, minęło. Nic z tym nie zrobisz. Jesteśmy cały czas w kontakcie z Jolą Dziubińską. Kto wie, co by się wydarzyło, gdybyśmy konkretnie się do niej odezwali? Może by się udało. Jan "Jano" Bol: Szansa na wznowienie istnieje. Nie trzyma nas już umowa z Adamczykiem. Na 40-lecie Stosu (obchodzone w zeszłym, 2021 roku) pojawił się taki pomysł. Może Ty nas zainspirujesz i zadzwonimy do Metal Mind? Irena "Rosa" Bol: No i co im powiemy? "Cześć

Jola, znowu my! Może

tym razem się uda?". Jan "Jano" Bol: Czterdziestolecie, dawaj kurde, zróbmy to.

Jak wyglądała właściwa sesja nagraniowa "Jeźdźców Nocy "? Irena "Rosa" Bol: Fajnie (wesoły śmiech). Wszystko odbyło się w Rybniku u Leona (Krzysztof Lenard), nie wiem czy go znasz. Jan "Jano" Bol: Studio nazywa się No Fear Records. Irena "Rosa" Bol: Leon jeszcze wtedy się uczył, ale jak na nasze oczekiwania już był dobry. Wszystko działo się w piwnicy jego prywatnego domu (chyba). Miał tam wyciszoną przestrzeń. Jan "Jano" Bol: Spanko było, katering był. Irena "Rosa" Bol: No i taka swojska, kumpelska atmosferka. Ekipa była w naszym wieku. Czuliśmy się jak na towarzyskiej, długotrwałej imprezie. Jan "Jano" Bol: Wszystko wraz z wokalami zajęło łącznie około tygodnia. Irena "Rosa" Bol: Zespół zrobił całą oprawę muzyczną: sekcję rytmiczną i gitary, a ja sobie leżałam w szpitaliku na raka (Irena Bol mówiąc to, zaciąga się papierosem - przyp. red.). Zdążyłam nagrać wokale jeszcze przed operacją. Jan "Jano" Bol: Śpiewałaś pomiędzy szpitalami. Czekaliśmy i jak miałaś siły, to śpiewałaś. Rozumiemy, że terapia była wyczerpująca. Irena "Rosa" Bol: O tak, chemia jest wykańczająca, ale tak to zorganizowali, że czułam się komfortowo. Wspominam mile. Ciekawe, że w Twoim głosie w ogóle tego nie słychać. Irena "Rosa" Bol: Eeee... Ja nie lubię słuchać swojego wokalu. Dużo bym w nim poprawiła. Nie jestem zadowolona. Robiłam, co mogłam. Ale jak później słuchałam, to czułam, że mogłabym zaśpiewać o wiele lepiej i sporo pozmieniać. A po latach, to już w ogóle - całość uznaję obecnie za nadającą się do wykonania od nowa. Dziękuję za ciepłe słowa, to miłe, gdy ktoś docenia. Niemniej, słuchać własnego głosu, to tak nie do końca przyjemne

Foto:Stos

(śmiech).

Ale moim zdaniem te wokale doskonale pasują do heavy metalu. Irena "Rosa" Bol: Pamiętam, że na samym początku nazywali nas w Jarocinie egzotycznym zespołem. Czymś niebywałym były w metalu kobiece wokale. Dzisiaj już tyle dziewczyn śpiewa, że spoko, ale wtedy była tylko Doro. Porównywano mnie z nią. Pół wieku minęło i wszystko się zmieniło.

Skąd wziął się tytuł "Jeźdźcy Nocy "? Jan "Jano" Bol: No, od utworu (śmiech). Uważaliśmy, że kawałek tytułowy tak pozytywnie się wyróżniał, że warto nad nim dłużej posiedzieć i szczególnie starannie go dopracować. Chcieliśmy, żeby stał się on takim "koronnym" utworem całej płyty. Na debiucie mieliśmy numer tytułowy "Stos", a teraz najlepiej do tej roli pasował "Jeźdźcy Nocy". Trochę bardziej się do niego przyłożyliśmy, "na zicher" (śmiech). Irena "Rosa" Bol: Wydawało nam się, że jest najlepszy.

Czy za tymi "Jeźdźcami Nocy " stoi jakaś wyjątkowa historia bądź koncept? Jan "Jano" Bol: Był kiedyś zamysł wydania płyty koncepcyjnej, takiej, aby ileś utworów składało się na jedną, spójną opowieść. Miały się tam znaleźć kawałki "Jeźdźcy Nocy", "Ludzie Ciemności", "Ascon"... Irena "Rosa" Bol: …"Krajobraz Po Bitwie"... Jan "Jano" Bol: Nie, "Krajobraz Po Bitwie" to jeszcze inna bajka, bo to kontynuacja "Czas Wilka" / "Legion Śmierci" (ten sam utwór miał więcej niż jeden tytuł - dwa albo i trzy tytuły). "Legiony Śmierci" przedstawiają samą walkę, a "Krajobraz Po Bitwie" sytuację już po jej zakończeniu. W każdym razie, wspomniane wcześniej opowieści miały się ze sobą łączyć.

Nie doszło do powstania tej koncepcyjnej płyty, ale utwory pozostały. "Jeźdźcy Nocy" to mieszanka starszych (niewydanych, z lat osiemdziesiątych) i nowszych kompozycji. Irena "Rosa" Bol: Jan miał zawsze wizję tych mistycznych postaci, które widzimy na okładce. Jan "Jano" Bol: Pod względem wizualnym wszystko doskonale do siebie pasuje. Okładeczkę pięknie namalował artysta z Jaworzna, Marian Folga (dziękujemy!).

Jan, czy oprócz bycia głównym tekściarzem, jesteś również głównym kompozytorem muCzy od początku założyliście, że to będzie długa, ponad 70-minutowa płyta z aż 14 utworami? Irena "Rosa" Bol: To samo wyszło. Jan "Jano" Bol: Nie zakładaliśmy. Jak już weszliśmy do studia, to postanowiliśmy nagrać

zyki Stos? Irena "Rosa" Bol: Jano pomaga mi z wokalem i z tekstami, ale muzyka to efekt pracy zespołowej. Jan "Jano" Bol: Udzielam się w liniach melodycznych. A co do muzyki, każdy coś tam dorzucał. Irena "Rosa" Bol: Widzisz, kiedyś były próby takie, że spotykaliśmy się dwa razy w tygodniu, siedzieliśmy po pięć godzin, ktoś zapodał temacik, ktoś inny wymyślił coś innego, i całe kompozycje wspaniale się budowały. Nie wiem, jak dzisiaj te nowoczesne zespoły pracują. Jeden mieszka w Gdańsku, drugi w Krakowie i tak robią muzykę. Może dlatego współczesna muzyka często nie do końca jest zgrana, pełna, płynąca z serca. Jan "Jano" Bol: My musimy pracować z ludźmi, a nie z komputerem (śmiech). Co innego spotkać się osobiście. Irena "Rosa" Bol: Najlepiej na poczekaniu poprawiać. Wtedy materiał powstawał - za jednym zamachem tylko pół utworu, albo nawet część utworu, ale ta część była tak zrobiona, że "ja Ci tu dam". Nie można się przyczepić do niczego.

Foto:digiheart.pl

utworów jak najwięcej, bo przypuszczaliśmy, że szybko do studia w najbliższej przyszłości nie wejdziemy. Irena "Rosa" Bol: Tak, ile się dało, to nagraliśmy na "Jeźdźcach Nocy". I mieliśmy rację, bo później gitarzyści od nas odeszli. Nie byłoby już z kim działać. Cieszę się, że mogliśmy nagrać tyle utworów.

Gitarzyści Łukasz Krawiec i Marcin Frąckowiak nie chcieli kontynuować Stosu? Irena "Rosa" Bol: Jeden gitarzysta się hajtnął, a drugi nie do końca czuł się dobrze z melodyjną muzyką heavy metalową. Chciał grać thrash, szybko i ostro. Sam zauważyłeś, że nasze utwory są bardziej melodyjne. Chodziło nam o to, żeby tworzyć ciężki, ale melodyjny kawał muzyki. Jan "Jano" Bol: Po śmierci basisty Janusza Sołomy, nasz wspólny kolega Tomek tylko na chwilę zasilił skład Stosu. Trochę z nami pograł, ale to typowy punkowiec i nie czuł metalu. Grał, bo myśmy go prosili (śmiech). Irena "Rosa" Bol: Wkrótce Tomek odszedł i zostaliśmy sami. Wyobraź sobie, po takim czasie szukaj znów nowych gitarzystów. Zamiast iść naprzód z muzyką, musielibyśmy ich uczyć starych numerów. Na nowe kawałki znów nie mielibyśmy czasu. A czas ucieka! Bez sensu byłoby dla nas zaczynać całą historię z nowymi ludźmi. Nie było z kim, nie było gdzie (Irena Bol macha ręką z rezygnacją - przyp.red.). Jan "Jano" Bol: Od powstania Stosu w latach osiemdziesiątych ciągle ktoś odchodzi, znowu zostajemy sami itd. Pogramy, pogramy, Czy ograniczała Was taka potrzeba, żeby wszyscy muzycy Stosu mieszkali w Jaworznie? Czytałem (w poprzednim wywiadzie, jakiego państwo Bol udzielili dla "Heavy Metal Pages " , tj. HMP 72, str. 12, przyp. red.), że jak nowy basista z Warszawy, to już jest dla Was problem z odległościami. Irena "Rosa" Bol: Byłoby to wygodne! To normalny komfort! Graliśmy z ludźmi spoza Jaworzna (Mysłowice, Sosnowiec), ale to zawsze pobliskie okolice. Próby odbywały się w Mysłowicach, czyli blisko i nie było żadnego problemu (…) W marcu 2019r. zagraliśmy wyjątkowy, pożegnalny koncert. Myśmy już nie grali kupę lat. Nasi gitarzyści wrócili, ale wciąż brakowało basisty. Froncek zaproponował kolegę z Warszawy. Grali razem w innej kapeli (Percival). Adam Kłosek pojawił się na jednym konkretnym koncercie (Helicon Metal Festival II, Warszawa, 30 września 2019 przyp. red.). Młodzi umieją pracować na odległość, więc sprawnie dogadali się jak bas ma grać. Adam sobie w Warszawie ćwiczył i po raz pierwszy widzieliśmy się dopiero u niego w stolicy. Jan "Jano" Bol: Nie, on raz przyjechał na naszą próbę na Śląsk. Irena "Rosa" Bol: Raz? No to może raz był na próbie. Wyobraź to sobie. Jan "Jano" Bol: Adam musiał nagle opanować cały materiał, więc wiadomo, że sporo się mylił. Przed wejściem na scenę niepokoiliśmy się, czy da sobie radę (z amatorskich nagrań dostępnych na YouTube widzimy, że koncert pomyślnie się odbył, ale o jego jakość powinni być raczej pytani uczestnicy festiwalu - przyp. red.)

Pozwólcie, że zadam Wam teraz dziwne pytanie. Jano, czy ktoś Ci kiedyś powiedział, że wyglądasz jak sobowtór Phil' a Taylor ' a z Motörhead? Irena "Rosa" Bol: (śmiech) Co z Janem było i z tą jego urodą?! (śmiech) Jan "Jano" Bol: Miałem i mam wielu sobowtórów. Irena "Rosa" Bol: Samych pozytywnych. Jan "Jano" Bol: Poczynając od perkusisty Lemmy'ego, jestem też mylony z Tony Iommi oraz z wieloma innymi legendarnymi muzykami. Graliśmy na Metalfeście z Death Angel (Jaworzno, pierwsze dni czerwca 2012r - przyp. red.). Przed występem, czy po, już nie pamiętam, kapela siedziała na backstage i wokalista (Mark Osegueda - przyp. red) zareagował na mój widok: "oaaagh, fuckin' Tony Iommi" (śmiech). Niezłe foty sobie porobiliśmy. Irena "Rosa" Bol: A w Krakowie co się stało? Idziemy sobie chodnikiem na koncert. Ja się patrzę, co się dzieje, a tu gościu klęka przed Janem na chodniku. Normalnie, między ludźmi klęka. I wiesz, z kim go pomylił? Byś się zdziwił: Zander z Lombardu (gitarzysta Piotr Zander - przyp. red.). Wyobrażasz sobie? Dzisiaj jakbyś sprawdził, jak Zander wygląda, to masakra, ale w latach osiemdziesiątych byli do siebie podobni. Nosili takie same długie włosy i wąsy. Wtem przechodzień woła: "mistrzu, mistrzu" (składa ręce jak do modlitwy - przyp. red.) i klęka. A w Szczecinku co było? Masakra! (Irena Bol łapie się za głowę) Szedł za nami gościu, szedł i szedł. Jan "Jano" Bol: Byliśmy na wczasach. Mieliś-

my awarię auta i szukaliśmy sklepu z akumulatorami w Szczecinku. W pewnym momencie zauważyłem, że jakiś gościu za mną łazi. Ja za róg. A on zatrzymał się za tym rogiem. Irena "Rosa" Bol: Jan się przed nim chował (śmiech) Jan "Jano" Bol: W końcu się odwróciłem: "co Ty człowieku tak chodzisz za mną?". Odpowiedział: "Piotrek, kurde, jak miło Cię widzieć znowu w Szczecinku" (Ostrowska i Zander pochodzą ze Szczecinka). A to nie ja nim byłem. No i tam, gadka-szmatka (śmiech). Irena "Rosa" Bol: Dopowiem Ci jeszcze coś. Innym razem, byliśmy na wczasach na Dominikanie. Niestety nie znamy języka angielskiego (ale trudno, takie były czasy). Ludzie z tamtejszej obsługi wyjątkowo serdecznie do nas kiwali: "hello" itp. My tam pierwszy raz w życiu, a oni zdawali się nas rozpoznawać. Cały czas było widać, że oni na Jana patrzą i mają go za niewiadomo kogo. Pokazywali go palcami, gadali między sobą. Dopiero jak podchodziliśmy do jadalni, a oni już wewnątrz siedzieli, zaczęli do nas mówić po angielsku. Wtedy wydało się, że nie znamy angielskiego, w związku z czym Jan nie mógł być ich bohaterem. Od tego czasu już nam nie mówili "hello" (aż tak serdecznie - śmiech). Nie wiemy dokładnie, z kim go kojarzono, ale na pewno z jakimś muzycznym guru (wywnioskowaliśmy to z gestów). Wesoło było. Jan "Jano" Bol: Tonny Iommi, Ritchie Blackmore (w pewnym okresie), Geezer Butler też byłem. Zaznałem już kilku wcieleń za jednego życia (śmiech). Irena "Rosa" Bol: No widzisz, a Ty znalazłeś podobieństwo w pałkerze Motörhead. Może coś w tym jest.

Czy czujesz się jak Bogini, kiedy śpiewasz "Wyrocznię "? Irena "Rosa" Bol: (śmiech) Nie, mowy o tym nie ma. "Wyrocznia" to super utwór. Bardzo go lubiłam, ale na pewno podczas jego wykonywania nie czułam się jak Bogini. Jan "Jano" Bol: Jakbyś się wsłuchała w liryki... Irena "Rosa" Bol: …to niby tak, ale starałam się emanować odrobiną pokory. W rzeczywistości istnieje taka postać jak "Wyrocznia" i to ona rządzi światem. Powinniśmy okazywać wobec niej pokorę. Bójmy się. Nie bądźmy takimi, jakimi jesteśmy, bo "Wyrocznia" pokazuje palcem, że nie tak, kurde, mamy żyć. Dla mnie bomba-utwór i tekst też. Do tego stopnia, że córka sobie wytatuowała na nodze całą zwrotkę. Śpiewałam w pierwszej osobie, że jestem tą "Wyrocznią", ale wcale się nią nie czułam, bo ze mnie to jest mały, cienki Bolek. Ktoś inny mógłby, ale ja nie. Mogę tylko przekazywać: "ludzie, więcej pokory" (śmiech).

Bardzo ciekawe są też liryki w utworze "Przebudzenie " . Chodzi w nim o nadzieję, która wcale nie umiera jako ostatnia, bo nigdy nie umiera. Uważam "Przebudzenie " za żeński odpowiednik męskiego TSA "Ciągle Walcz " . Irena "Rosa" Bol: W TSA "Ciągle Walcz" jest ostre uderzenie (Irena Bol uderza z impetem pięścią o dłoń - przyp. red.). Marek Piekarczyk wzywa tam: "nie daj się, walcz!" No rzeczywiście, po męsku. Nie myśleliśmy nigdy o tym utworze jako o odpowiedniku "Przebudzenia", bo to są zupełnie inne kawałki. Ja śpiewam o tym, że jednak nie wierzę w siebie, ale może potrzebuję się obudzić i właśnie dać radę. Na końcu stwierdzam, że niby zwyciężyłam, nastanie nowy dzień, wstanę itd. Brzmi to znacznie delikatniej niż utwór TSA. Wspólny grunt to wiara w siebie i nadzieja. Nawet jeśli doświadczamy ciężkiego życia w ciężkim świecie, to musimy się w końcu przebudzić. Istnieją ludzie słabi psychicznie, którzy też muszą sobie dać radę. Jest ten nowy dzień, musisz dać radę i już. Jan "Jano" Bol: Czyli damska odpowiedź na TSA "Ciągle Walcz".

W jakich dokładnie okolicznościach napisaliście "Przebudzenie "? Jan "Jano" Bol: Tego już nie pamiętamy, bo to jest utwór jeszcze z lat osiemdziesiątych. Oficjalnie nigdzie nie wyszedł. Był tylko nagrywany na próbach. Nie załapał się na pamiętne debiutanckie sesje z Dziubą. A może napisaliśmy to już po sesjach... W każdym razie, lata osiemdziesiąte, więc nie pamiętamy. Irena "Rosa" Bol: Podczas powstawania każdego naszego utworu zadawaliśmy sobie pytanie, o czym by napisać tekst? To był dla nas problem, bo nie jesteśmy żadnymi wytrawnymi autorami i nie mamy tego gotowego w głowie. Nie, nie. Trzeba się było namyśleć. Rozważaliśmy wybór rozmaitych tematów, nagle padało kilka kluczowych słów i od nich wypływał ciąg dalszy. Nagle coś zaskakiwało. Jak widzisz, wychodziło nam, tylko że proces powstawania tekstów nigdy nie należał do łatwych zadań. Zaś konkretne okoliczności pisania "Przebudzenia"? O, widzisz. Dobrze

pamiętamy czas stworzenia "Epitafium Dla Iwony". Utwór był dedykowany naszej koleżance i dziewczynie ówczesnego basisty. Kiedy umarła słowa leciały prosto z serca. To samo z tekstem "Dla Janusza". Takie rzeczy pisze się od ręki. Życie podpowiada. Natomiast nad wszystkimi innymi utworami musieliśmy pogłówkować, a szczególnie Jano. Jan "Jano" Bol: Wymyślę jakiś temat i tego. Irena "Rosa" Bol: Ale nigdy nie było to takie łatwe. ctwo, barwny język. Jan "Jano" Bol: Jest tak? Irena "Rosa" Bol: Szacun, że to doceniasz, bo Jano naprawdę dużo nad tym siedział. Wynajdywał fajne słownictwo, którego bym się po nim nie spodziewała (śmiech). Słowo honoru, było tak. Jan "Jano" Bol: Nie czuję się poetą. Irena "Rosa" Bol: Ale udało mu się absolutnie. Świetnie mu wychodziło, biorąc pod uwagę, że to było zawsze dla niego nowym wyzwaniem. Podziwiam, że dawał radę. Jan "Jano" Bol: Niektóre teksty wymyślałem w wolnym czasie podczas pracy w kopalni. Miałem fuchę polegającą na siedzeniu na pompach. Poza pilnowaniem oleju nie było co robić. Siedziałem sobie i wymyślałem teksty. Irena "Rosa" Bol: (zwracając się do Jana) Skąd brałeś to słownictwo? Przecież w normalnym języku tak się nie wypowiadamy. A Ty brałeś te słowa skądś, mądralu Ty mój (śmiech).

"Jeźdźcy Nocy " kończą się fantastycznym, zaśpiewanym wspólnie z Grzegorzem Kupczykiem, utworem "Ognisty Ptak" . Wywarł on na mnie wielkie wrażenie, bo oto słyszymy duet pierwszego damskiego głosu polskiego heavy metalu i najwybitniejszego polskiego głosu w ogóle. Irena "Rosa" Bol: Grzesiek to jest taki wspaniały człowiek... Gadałeś z nim kiedyś? Musisz z nim pogadać. Dowiedziałbyś się, jacy są

Foto:paulsphotography.eu

Z perspektywy słuchaczy wydaje się jasne, że naprawdę przykładaliście się do liryków. Nie brzmią one tak wulgarnie, prostacko, byle jak, na odczep się, lecz są dość poetyckie. Dostrzegam w nich wyszukane słownifajni ludzie na tym świecie! Grzesiek to człowiek-dusza, on by Ci wszystko oddał. Prawdziwy, szczery człowiek. Szacun, że nigdy woda sodowa mu do głowy nie uderzyła. Twardo stąpa po ziemi, wie czego chce i zawsze Ci pomoże. Przyszedł czas kiedy znowu pomógł. Jan "Jano" Bol: Powiem Ci, że Rosa urodziła dziecko tuż przed wspólnym występem na żywo z Grzegorzem Kupczykiem w 1987r. Irena "Rosa" Bol: Urodziłam 26 marca 1987, a 5 kwietnia 1987 była Metalmania. Jan "Jano" Bol: Lekarze nie pozwolili jej śpiewać 9 dni po porodzie. Zadzwoniliśmy z prośbą o pomoc do Grzesia. On biedny pognał na próbę pociągiem z Poznania do Jaworzna, a następnie wziął taryfę do zabitej dechami

wioski Jeziorki (położonej koło Jaworzna). Irena "Rosa" Bol: Miał wielką rymę (po śląsku tak mówimy o katarze). Skarżył się, że ledwo wjechał na zanieczyszczony przemysłem Śląsk, a już zrobił mu się taki napuchnięty nochal. Nie mógł w takim stanie śpiewać całego koncertu, ale ile dał radę, to zaśpiewał. Nie pamiętam dokładnie, ale zdaje się, że ja tam w Spodku zdołałam zaśpiewać ze trzy utwory. Jan "Jano" Bol: Podczas pracy nad "Jeźdźcami Nocy" zdecydowaliśmy się nagrać ponownie "Ognisty Ptak", ponieważ wersja tego utworu z naszej debiutanckiej płyty jest spierniczona. Irena "Rosa" Bol: Grzesiek od razu zgodził się to zaśpiewać. Zawsze jest miłym, grzecznym, zarąbistym człowiekiem. Praca z nim to dla nas zaszczyt.

Słychać, że pojawiły się tam nie tylko Wasze oddzielne linie, ale też śpiewaliście wspólnie. Irena "Rosa " Bol: Do jego studia dotarł nasz

ukończony wokal, a on dograł swoje partie. Jan "Jano" Bol: Dostał od nas wolną rękę. Mógł zaśpiewać, co zechciał. Irena "Rosa" Bol: Grzesiek ma świetne warunki we własnym studiu. Robi, jak i kiedy chce. Wyszło super. Na żywo śpiewaliśmy wspólnie tylko jeden raz, na wspomnianej Metalmanii '87 w Spodku. Jan "Jano" Bol: Graliśmy trochę koncertów z Ceti, ale nie wpadliśmy na pomysł, żeby Rosa z Grześkiem jednocześnie sobie zaśpiewali. Irena "Rosa" Bol: Jeździliśmy na wspólne koncerty, np. do Sandomierza. Znamy się. Jak nie mieli innego supportu, to brali nas. Jan "Jano" Bol: Turbole i Ceti to zarąbiste ekipy. Irena "Rosa" Bol: Mamy to szczęście, że ich znamy. Cieszymy się z tego, bo to sami fajni ludzie. A w ogóle, metalowcy to fajni ludzie (wesoły śmiech).

Oczywiście nie mógłbym nie zapytać o Andrzeja Nowaka i Romana Kostrzewskiego, którym " pękła ostatnia nić" . Jan "Jano" Bol: (ciężko wzdychając) Się posypało. Irena "Rosa" Bol: (ciężko wzdychając) Cóż tu powiedzieć? Z Andrzejem mało mieliśmy osobiście kontaktu, spotkaliśmy się z nim kilkukrotnie, ale to nie była jakaś zażyła znajomość. Romek to był rówieśnik Jana. Jan "Jano" Bol: Romana znaliśmy od podszewki. Znajomość zaczęła się podczas kilku wspólnych koncertów w 1981 roku, a potem były warsztaty muzyczne w Wilkasach w 1982r. Zarówno Kat jak i Stos wtedy dopiero raczkowali. Mieszkaliśmy w takich charakterystycznych domkach, w których robiliśmy sobie próby. Nasz domek sąsiadował akurat z tym Kat-owskim, ale oni sobie ćwiczyli swoje, a my swoje. Chodziliśmy wtedy z Romkiem na spacery. On nam opowiadał o swoich tekstach, o tym co robi itd. Irena "Rosa" Bol: O piekle też. Poznawaliśmy się. Nie znaliśmy wcześniej jego wizji. Jan "Jano" Bol: Straszna z Romka gaduła. Uwielbiał sobie pogadać. Irena "Rosa" Bol: Później życie nas troszeczkę rozdzieliło, ale nadal widywaliśmy się. To były przelotne spotkania, bo on był rozry-

wany przez fanów, a my też mieliśmy swoje sprawy. Strasznie nam żal, niezmiernie nam przykro. On miał jeszcze sporo dobrych chwil przed sobą, sporo pomysłów, wiele ciekawego do zrobienia. Taka nagła śmierć to nieopisana strata. Jan "Jano" Bol: Każdy liczył, że Roman wyjdzie z tego. Irena "Rosa" Bol: Nie tak miało się to skończyć. Andrzej Nowak to już w ogóle. Nagle przeczytaliśmy wiadomość na Facebooku: że co?!

Foto:Stos

Zdaje się, że najbardziej aktywnymi pionierami polskiego heavy metalu są teraz muzycy Turbo? Irena "Rosa" Bol: No tak. Ceti powstało później. Wojtek Hoffman daje świetnie radę. Jan "Jano" Bol: Dopóki był Roman, to Kat był najbardziej aktywny. Irena "Rosa" Bol: Ale poczekaj, jeszcze Wilczy Pająk z Beatką (perkusistka Beata Polak - przyp.red.) jest, tak? Najwspanialsza perkusistka w Polsce. Prowadzi też szkołę muzyczną. Gadałeś już z nią? Jeździliśmy razem po Polsce. Czekaj, jak on się nazywał? Śpiewał u nich Leszek Szpigiel (również w Non Iron i Mekong Delta - przyp. red.). Jan "Jano" Bol: Aczkolwiek to już zespół ze "stajni" Dziuby, czyli okres 1985-1986. A Turbole byli wcześniej. Jeszcze się nie poznaliśmy, a już usłyszeliśmy w radiu "Dorosłe Dzieci". Pierwsze spotkanie z Turbolami wyglądało jak objawienie, złożyliśmy przed Grześkiem ręce do modlitwy (śmiech). Irena "Rosa" Bol: Ja do niego jak do Boga, a Grzesiek: "no co Ty? Normalnie". Jan "Jano" Bol: Zagraliśmy wspólnie z Turbo pierwszy raz chyba w Knurowie (był tam też Kat i Dżem). Irena "Rosa" Bol: Na tej samej imprezie występowało Papa Dance (śmiech). Wprost perfekcyjnie nas dobrali (śmiech). Spośród wciąż aktywnych śląskich pionierów muzyki metalowej wyróżniłabym również Dragon. Poza tym Destroyers przecież powróciło. Nasze roczniki. Jeszcze żyją ludziska, tylko my staliśmy się takimi "zgredami" (śmiech). Powiem Ci, że po chorobie straciłam siły. Z wiekiem również warunki fizyczne ulegają pogorszeniu. Pojechaliśmy kiedyś do Wrocławia. Grał tam z nami Świniopas. Chłopak tak dał czadu gardłem, że ja przy nim czułam się "taka malutka". I wtedy zrozumiałam, że powinnam dać sobie spokój. Inni wymiatają, a ja w pewnym momencie już nie dawałam rady. Dziś myślę, że teraz dałabym więcej czadu, niż wtedy, gdy leżałam w szpitalu. Niemniej uznałam, że albo idę na całość, albo trzeba się wycofać. Nie miałam sił, żeby dać radę, no to się trzeba było wycofać, no i taki był koniec.

Oficjalnie Stos nigdy nie zadeklarował rozwiązania. Irena "Rosa" Bol: No nie, bo myśleliśmy, że to się tak samo wyciszy. Szacunek dla użytkowników Facebooka, którzy ciągle o nas pamiętają. Dostajemy różne pytania: "Kiedy Was usłyszymy?", pozdrowienia, pamiątkowe fotki z koncertów... Jan "Jano" Bol: Tak. Jak jeszcze dostaniemy taką szpilę, bodziec, to może jeszcze coś nagramy lub zagramy jakiś koncert. Irena "Rosa" Bol: A by się chciało, owszem. Tylko, że nie mamy ku temu sprzyjających warunków. Po prostu nie ma już z kim, nie ma gdzie, ani za co. Jan "Jano" Bol: Ale korci nas, żeby wydać singla. Irena "Rosa" Bol: Choćby jeszcze jeden utwór zrobić i nagrać (wesoły śmiech). Jan "Jano" Bol: Jeszcze chwila, a ktoś nas zmotywuje na całą płytę. Irena "Rosa" Bol: Oficjalnie nie było żadnego pożegnania, bo mnie się wydawało, że o Stosie nikt nie będzie pamiętał i po prostu się wszystko wyciszy samo. A tak się nie stało. Sam jesteś tego dowodem. Gdzie taki człowiek z Islandii, co ma tam świat piękny, będzie pamiętał o dziesiątej rocznicy ukazania się płyty Stos, no proszę Cię.

Oczywiście, że pamiętam. Irena "Rosa" Bol: Ale dlaczego??? Nie masz co robić? (śmiech)

Mieszkałem wtedy w Katowicach i doskonale pamiętam, jak "Jeźdźcy Nocy " się ukazały. Bez problemu kupiłem ją w okresie premiery w Media Markt. Słuchałem, lubiłem, podziwiałem. Nie, że jestem teraz uprzejmy, tylko mówię to z pełnym przekonaniem. Irena "Rosa" Bol: Naprawdę się cieszymy. Jan "Jano" Bol: Fajnie.

Pierwszą płytę "Stos " też nabyłem, ale to nie były moje czasy, więc nie miałem do tego albumu żadnego szczególnego sentymentu. Uważam, że "Jeźdźcy Nocy " brzmią od niej znacznie lepiej. Jan "Jano" Bol: To były lata osiemdziesiąte. Jedną stronę nagraliśmy w Opolu w 1986r, kiedy Dziuba też nie miał finansów. Powiedział nam: "słuchajcie, jedziemy do studia, nagramy, zobaczymy co z tego będzie". Udało się nagrać cztery utwory. No i co dalej z tym? Tomek rzekł: "a, to nagramy resztę w przyszłości". Wrzucał pojedyncze utwory na splity czy też na jakieś składanki. Dopiero w 1989r. odbyła się druga sesja (w Poznaniu). W sumie dysponowaliśmy materiałem na całą płytę, więc Tomek Dziubiński ją wydał. Irena "Rosa" Bol: Ale są tam wyraźne różnice: i stylowe, i brzmieniowe. Jan "Jano" Bol: W 1986 roku graliśmy łagodniej, zaś w Poznaniu Dziuba gniótł nas na thrash, bo niby było to modne. Irena "Rosa" Bol: A gdzie my do thrashu? My się do thrashu nie nadajemy. Jan "Jano" Bol: Nasze linie melodyczne są trochę inne. Irena "Rosa" Bol: Ale nie słyszałeś tej płyty "Stos"?

Posiadałem i słuchałem. Irena "Rosa" Bol: Więc na pewno zauważyłeś, że połowa płyty jest "nasza", a połowa thrashowa, jakby "nie-nasza". To było robione na siłę.

Interesujące, bo nigdy tego w ten sposób nie postrzegałem. Jak w 2008r wyszła reedycja "Stos " to był wówczas mój pierwszy kontakt z Waszym zespołem. Myślałem, że to, co słyszę, to jest w stu procentach Wasz styl. Nie przypuszczałem, że cokolwiek z tego nagrania nie należy do "Waszego stylu " . Irena "Rosa" Bol: Właśnie, że nie do końca. Nasz styl reprezentowały kawałki: "Stos", "Sabat Czarownic", "Epitafium Dla Iwony" oraz "Ognisty Ptak". Poczekaj, niech no to sobie przypomnę, przecież to było dawno (śmiech). Pozostałe utwory były bardziej thrashowe. Jan "Jano" Bol: "Anioł Śmierci" na przykład. Irena "Rosa" Bol: A to nie o tych mówię, chodzi mi o "Lustro Kłamstw". Jan "Jano" Bol: Oba nagrywaliśmy w Poznaniu. A jeszcze "Siła Monstrum" zalicza się do tej kategorii. Znasz kapelę Monstrum? Bardzo ich lubimy. Za każdym razem, gdy wspólnie z nimi występowaliśmy, słyszeliśmy prośbę o "Siłę Monstrum" (śmiech). Irena "Rosa" Bol: Oni nazywali się Monstrum, więc to był z naszej strony taki przyjacielski ukłon. Jano, czy znasz jakąś fajną kapelę, z którą byśmy się nie lubili? Jan "Jano" Bol: Nie znam. Trzymaliśmy sztamę ze wszystkimi kapelami, które poznaliśmy. Wspieraliśmy się wzajemnie, jak mogliśmy. Ciekawostka: w opolskim studiu basista nam wypadł i Tomek Jaguś z Kat nagrywał nam bas.

Irena "Rosa" Bol: Tomek

to w ogóle mnie czesał przed koncertami! (śmiech). Jan "Jano" Bol: Panowała wtedy taka moda, że trzeba było postawić sobie czuprynę (pokazują, że gęsto i wysoko - przyp. red.). Zawsze przed koncertem brano mokry ręcznik i robiono Foto:PawełOlewniczak sobie fikuśną fryzurę (śmiech). Irena "Rosa" Bol: Fajnie było. Jak tam sobie człowiek powspomina dawne czasy, to naprawdę, z całą sympatią, świetna przygoda życia. Każdemu takiej życzę (wesoły śmiech). Tobie też. Jeździj, jeździj i szalej, młody jesteś.

Myślę nieustannie o tym, aby przekazać to dziedzictwo zespołu Stos przyszłym pokoleniom. Warto, żeby ludzie mieli przynajmniej dostęp do Waszych nagrań. Idealnie na fizycznych nośnikach, ale skoro ich brakuje, to pamiętajmy, że teraz młodzi słuchają często muzyki na platformach streamingowych typu Spotify, a tam Was nie znalazłem. Mam tu na myśli bezinteresowne zachowanie polskiego dziedzictwa kulturowego. W tej czy innej postaci, przydałaby się jedna kompilacja wszystkich dotychczasowych nagrań Stos. Jan "Jano" Bol: Nasz gitarzysta Krawcik (Łukasz Krawiec - przyp red.) kiedyś nam mówił o Spotify. Ale akurat wznawialiśmy "Stos" i stwierdziliśmy, że gdybyśmy udostępnili wszystko na Spotify, to ludzie byliby mniej zainteresowani fizycznym wydaniem. Irena "Rosa" Bol: Musielibyśmy zlecić to zadanie komuś, kto się na tym zna. Sami nie wiemy, jak to ogarnąć. Nie używamy Spotify. Wiadomo, że nic z tego byśmy nie mieli, nawet na to nie liczymy i nie chcemy tego. Jan "Jano" Bol: Ale poczekaj, bo przez Ciebie zadzwonię do Metal Mindu (śmiech). Irena "Rosa" Bol: "Cześć Mariolka, to znowu my" (śmiech). No, gdyby była zainteresowana, to pewnie, że tak. Jan "Jano" Bol: Ale jakby coś, to będzie przez Ciebie (śmiech). Pozdrawiamy od nas całą metalową brać, a Tobie dziękujemy za pamięć i możliwość porozmawiania o starych, dobrych czasach.

Sam O'Black

This article is from: