Guerillia skateboarding
W każdej miejscowości są lepsze lub gorsze miejsca do jazdy. Zazwyczaj trudno jest dłużej pojeździć na tych lepszych, ponieważ zawsze ktoś musi nas stamtąd przegonić. Straż miejska, ochrona, czy jakiś bezrobotny, który ciągle siedzi w domu i nasłuchuje, czy przypadkiem ktoś w pobliżu nie przejedzie na desce. Potem wychyla się z okna bloku i się na nas drze, zamiast pójść do pracy. Znamy te sceny z codzienności. W zasadzie jesteśmy często zmuszani do uprawiania czegoś w rodzaju partyzantki deskorolkowej - chwila jazdy tutaj lub parę tricków tam, a potem znów ktoś nas wygania. Na pewno ma to też i swój urok, ale w rzeczywistości nie sprzyja zbytnio rozwojowi skateboardingu w naszym kraju. Przecież nie ma nic lepszego niż dobry spot, na którym zawsze można jeździć i który oferuje nam mnóstwo możliwości robienia takich tricków, na jakie mamy ochotę. ----------------------------------------------------------------------------------------------------
"skateparki"
Teoretycznie jednym z takich miejsc powinien być skatepark. Niestety większość powstających obiektów w naszym kraju nie zasługuje na nazwę "skatepark", ponieważ ma beznadziejnie głupie przeszkody albo wręcz dramatyczne ich wykończenie. Prawie każdy widział elementy, które na papierze często nazywają się "funboxem", a powinny nazywać się "cryboxem". Komentarz jest raczej zbyteczny. Obok dziwacznych "funboxów", ciekawym zjawiskiem jest również zupełna nieudolność niektórych budowniczych skateparków przy montażu copingu. To, co w pozostałych krajach jest możliwe, dla polskich "fachowców", którzy jeszcze nie wyjechali na zmywak do Irlandii, okazuje się zazwyczaj wręcz nieosiągalne. W naszym pięknym kraju copingi są albo chamsko naspawane na górną część półki, albo mają szczeliny, bądź wystające śruby, które służą do skutecznego zatrzymania naszego stylowego bs smitha i spowodowanie, żebyśmy od razu spadli barkiem na płaskie. Być może jest to jakaś metoda do powstrzymania rosnącej liczby skaterów, ale na pewno mało humanitarna. Równie dobrym sposobem na spowodowanie groźnych wypadków jest niewłaściwe zamontowanie blach najazdowych przy np. quarterpipach bądź ich brak. Bo i po co je instalować? Taki "skatepark" bez blach najazdowych czy z ich beznadziejnym montażem, staje się istnym "torem do uprawiania sportów ekstremalnych". Być może chodzi tutaj o podciągnięcie "ekstremalności" "skateparków" do stanu nawierzchni polskich dróg? ----------------------------------------------------------------------------------------------------
Radziecka Republika
Powyższy opis wielu skateparków w naszym kraju powoduje, że gdy myślimy o skateboardingu w Polsce, to mamy
obraz "Poldonu" i "Polszy". Jest to kraina wąsatych ludzi, którzy przeganiają ze spotów lub krajobraz zapełniony nowo wybudowanymi skateparkami, w których ciężko jest jeździć tak, żeby się nie zabić. Skateparków, które są kuźnią talentów jest w Polsce dosłownie kilka, nie mówiąc już o obiektach, które by przyciągały teamy zza granicy. Potęguje to tylko powszechne narzekanie w stylu "u nas nie ma gdzie jeździć" - i zwiększa naszą zamułę. Brak dobrych skateparków ma też bardzo duży wpływ na nasz poziom jazdy. Podczas większych imprez deskorolkowych Polacy często muszą mieć osobną kategorię. Słowacy, Łotysze lub Czesi dają sobie jakoś radę z resztą jeżdżących. Natomiast my często mamy osobny dział nagród w rodzaju "niepełnosprawni i Polacy". Podobną rzecz widać, gdy się przegląda międzynarodowe magazyny. Praktycznie trudno porównać częstotliwość zdjęć i nagrywek z udziałem Polaków z materiałem, w którym występują skaterzy z innych krajów. A przecież mamy doskonałych fotografów i kamerzystów - chłopaki naprawdę odwalają kawał dobrej roboty. ----------------------------------------------------------------------------------------------------
Always look on the bright side of life
Ale czy z poziomem jazdy w Polsce rzeczywiście jest aż tak źle? Wiemy, że w Niemczech, Wielkiej Brytanii czy Francji skateboarding na wielką skalę zaczął się rozwijać dużo wcześniej niż u nas (tam nie było Wielkiego Brata z Moskwy, był Wujek Sam z Waszyngtonu). Dlatego jest tylu wymiataczy z tych krajów. Ale porównując nas do średniej na Łotwie, Słowacji lub w Czechach, zobaczymy, że wcale nie jest tak źle, a często jest nawet lepiej. I z biegiem czasu coraz lepiej. Spójrzmy na nas samych: skoro nie mamy najgorszego poziomu jazdy, to może po prostu powinniśmy się odzwyczaić od myślenia, że na ogół gorzej jeździmy niż inni? Być może brakuje nam większej wiary w siebie i w nasze możliwości. Nie mamy jeszcze znanych na całym kontynencie nazwisk, ale patrząc na to, co się dzieje w niektórych miastach, jest to tylko kwestią czasu. De facto pokazuje to tylko naszą zdolność jazdy w trudnych warunkach, gdzie brakuje dobrych miejscówek. Gdy uważniej przyjrzymy się powstającym skateparkom, to zauważymy, że pomiędzy paranoicznymi skateparkami powstają również i takie, które przyciągają całe rzesze skaterów. Przykładami są choćby Zajezdnia we Wrocławiu, Kamuflage Park w Warszawie czy skateplaza w Gdańsku. To w tych miastach pojawia się teraz coraz więcej utalentowanych skejcików. ----------------------------------------------------------------------------------------------------
Idą duże zmiany
Wiemy, że lepsze miejsca do jazdy nakręcą nam większą zajawę i stworzą nam lepsze możliwości nauki nowych tricków. Dadzą nam satysfakcję, że w naszej miejscowości
7
jest spot, na który można spokojnie podbić, pojeździć, i spotkać kogoś. Wzrośnie poziom, nabierzemy pewności siebie, a skatepark będzie przyciągać skaterów z innych miast lub zza granicy. To się powoli zaczyna już dziać. Co się najbardziej zaczęło zmieniać w Polsce, to większa liczba skejcików którzy pilnują swoich spraw. Mamy więcej energii, żeby ogarniać nasze otoczenie. Częściej budujemy sobie grindboxy, rurki czy naprawiamy dziurawe podjazdy. Organizujemy się, zakładamy stowarzyszenia, piszemy petycje - to wszystko w końcu przynosi efekty. W jednym mieście wystarczy rok, w innym trzeba walczyć kilka lat o miejsce do jazdy. Pomimo tak długiego czasu, trudno jest zniechęcić skaterów do kontynuowania akcji, bo jest ich coraz więcej. A gdy już władze zdecydują się na budowę skateparku, to coraz rzadziej dajemy sobie wcisnąć kit. Odmawiamy postulatom wąsatych panów z brzuchem i źle dobranym garniturem. Za to chętniej słuchamy osób, które nie tylko dłużej jeżdżą i znają się na temacie, ale wiedzą też gdzie jakiś dobry pomysł może upaść w biurokratycznej drodze między koncepcją a budową skateparku. Gdy spojrzymy, jak wyglądał skateboarding w Polsce pięć lat temu, a jak teraz wygląda, to różnice są kolosalne. Nie tylko w wyższym poziomie jazdy, większej liczbie firm deskorolkowych czy wreszcie pojawiających się porządnych skateparkach. Z wyjątkiem skateparków, gdzie mamy bardzo dużo do nadrobienia, to pozostałe rzeczy rozwijają się podobnie na całym świecie. Więc także i u nas poziom oraz firmy idą do przodu. Ale ta najważniejsza zmiana to świadomość oraz postawa skaterów. Teraz to my decydujemy o naszej przyszłości - czasy naprawdę się zmieniły - nobody can fuck with us now. ++++++++++++++++++++++++++++++++
FOTKI
++++++++++++++++++++++++++++++++ Łęczna 1. Najazd przed "poprawką" 2. Najazd po "poprawce" 3. Najazd po "poprawce" ++++++++++++++++++++++++++++++++ Lublin (najdroższy skatepark w Polsce - 729.000 pln): 4. Coping z "niewielką" szparą 5. Murek do grindowania - oczywiście z kostki 6. "Bezkolizyjny zjazd dla mniej zaawansowanych skaterów" - tak jest zapisane w psychodelicznym projekcie pana Mazurka ++++++++++++++++++++++++++++++++ Dzierżoniów 7. "Drobne nierówności" w nowym skateparku ++++++++++++++++++++++++++++++++ Świdnik 8. Coping zamontowany w mistrzowski sposób ++++++++++++++++++++++++++++++++ Katowice 9. "Crybox" ++++++++++++++++++++++++++++++++ Wałbrzych 10. Elegancka śruba na środku copingu do stylowych gleb ++++++++++++++++++++++++++++++++ 11. Skateboarding is everywhere - Piotrek z Lądka czyściusieńki nosegrind text+foto: BONIEK
11
10
37