7 minute read

Co ma do powiedzenia Zgryźliwy Tetryk?

Wywiad z Dolarem84

Dzisiejsza odsłona wywiadów z redakcją będzie wyjątkowa. W tym numerze nastąpiła mała przerwa od przepytywania korektorów, ponieważ udało się przekonać Dolara do odpowiedzenia na parę pytań! Tak więc rozsiądźcie się wygodnie i zobaczcie, co ma do powiedzenia Dolar – obecnie tymczasowy naczelny Equestria Times oraz człowiek, który dzierży władzę nad działem fanfików na forum MLPPolska.

Advertisement

~Gray Picture

G: Witaj Dolarze, bardzo się cieszę, że udało mi się Ciebie namówić na wywiad. Zacznijmy od lekkich pytanek na rozgrzewkę. Co u Ciebie? Co czytałeś ostatnio ciekawego?

D: Egzystuję w sposób zorganizowany w naszej dziwnej koronarzeczywistości. Naturalnie knuję złowieszcze plany, pozwalam kotu rządzić się w domu i ogólnie staram się przetrwać, jak każdy. A czy czytałem ostatnio coś ciekawego? A i owszem, owszem. Przegryzam się przez jeszcze nieprzetłumaczone części serii „Niszczyciel“ Taylora Andersona, dodatkowo w końcu dostałem w swoje ręce „1637: The Polish Maelstrom“ Erica Flinta. A z literatury polskiej mam na tapecie „Lód“ Dukaja. To czytam powoli, gdyż jest napisane wybitnie słabo przyswajalnym językiem. Może lepiej powiedzieć „specyficznym“. W każdym razie lektura, mimo że wymaga nieludzkich poziomów koncentracji, jest niekłamaną przyjemnością.

G: Niedawno były święta, więc może parę pytań z tym związanych? Jesteś typem, który na wigilię je barszcz czy grzybową (a może bradziej niszowo – zupę rybną)? Jakie masz podejście do karpia?

D: Na samą wieczerzę wigilijną zdecydowanie grzybowa z makaronem typu muszelki. Barszcz to tradycyjnie zupa na pierwsze/drugie święto. Natomiast jeżeli chodzi o dobry rosołek na karpich głowach, to tradycyjnie u nas je się go w wigilię na lekki obiad. Z odrobiną kaszki.

G: Wystarczy tych rozmów o niczym, przejdźmy w końcu do właściwej części wywiadu. Zacznijmy od początku. Jak się zaczęła twoja przygoda z kucowymi gazetkami?

D: Całkiem prosto, banalnie i mało interesująco. W czasach fandomu łupanego wgryzałem się w środowisko i przypadkiem natrafiłem na coś o nazwie „Brohoof“. Jako że lubię pisać najróżniejsze pierdoły i byłem jeszcze pełen entuzjazmu dla różnorakich projektów, do których chciałem wnieść swój wkład, to skontaktowałem się z czynnikami zarządzającymi i zacząłem podsyłać recenzje fanfików. Na dodatek, początkowo były to fiki, o których prawie nikt nie słyszał. Winić należy za to fakt, iż od początku moja uwaga skierowana była na teksty anglojęzyczne i niejedno niezbyt popularne opowiadanie wpadło mi w oko podczas przegrzebywania Fimfiction. Potem zacząłem pisać więcej i jakoś to się poto- czyło przez „Brohoofa“, „MANEzette“ (Najlepsze czasy! Najpiękniejsze logo! Najładniejszy schemat kolorystyczny! Najlepsza nazwa!), aż do bycia redaktorem naczelnym w „Equestria Times“ i późniejszej emerytury.

G: Jak wygląda praca naczelnego? Lubisz poganiać redaktorów nierobów czy raczej nie?

D: Wygląda źle, paskudnie, męcząco, irytująco i stresująco. Niby wszystko cacy, ma się władzę, można karmić ego i dopieszczać prywatną megalomanię, ale chociaż mówimy tu o e-zinie o kolorowych taboretach, to mimo wszystko człowiek czuję się odpowiedzialny żeby jakoś to wyglądało, miało sens i odpowiednią dawkę tekstów. Stąd czasami trzeba redaktorów skrzyczeć, czasami pochwalić, zasłodzić komplementami, metaforycznie przekupić lub przechytrzyć, byle tylko wyznaczone cele zostały osiągnięte. Ba, są momenty, że trzeba udać się na łowy i sprowadzić nieco gościnnych autorów, żeby jakoś to wyglądało. Nie znaczy to, że w czasach kiedy tekstów jest dużo, na nich nie polujemy – dobry gościnny to zawsze ceniony nabytek, a niektórzy z nich zostają na stałe. Ale czy lubię to poganianie? Tak szczerze to nie. Wolałbym nie musieć tego robić, bo wtedy znaczyłoby to, że wszyscy starają się zachować na tyle profesjonalnie (wiem, patos aż się uszami wylewa), żeby jakoś kolejne numery uciągnąć. Dlatego sumując to wszystko, cieszę się niezmiernie, iż wróciłem na stanowisko naczelnego jedynie tymczasowo.

G: A jak to jest z twoim pisaniem artykułów? Łatwo jest ci znaleźć pomysł o czym pisać?

D: Z moim pisaniem bywa różnie. Teraz, kiedy z zasady jestem redaktorem gościnnym, bywa że przez 2-3 numery w ogóle o mnie nie słychać, po czym nagle wyjeżdżam z pięcioma-ośmioma tekstami do jednego numeru. Jak to stwierdzono na redakcyjnym Discordzie, „Dolar robi Czyngis- -chana!“. Jeżeli chodzi o znajdowanie pomysłów, to mam tu wyjątkowo łatwe zadanie, ponieważ zajmuję się głównie recenzjami. Tu pomysłu nie trzeba, po prostu muszę znać materiał źródłowy i podzielić się swoimi przemyśleniami na jego temat. A że bardzo dużo czytam i sporo widziałem też różnych filmów i seriali, to prędko rzeczonego materiału nie wyczerpię. Oczywiście od czasu do czasu wpadnie mi do głowy jakiś pomysł na artykuł, wtedy czym prędzej przelewam go na ekran, żeby nie zdążył wywietrzeć z głowy. Ale jakoś na siłę ich specjalnie nie szukam, bo wtedy są wyjątkowo ulotnymi bestiami.

G: Było już o twojej roli w „Equestria Times“, ale jak to się w ogóle stało, że zainteresowałeś się kucami?

D: Winię polską reprezentację piłkarską, wódkę i kuzyna socjologa! Dokładnie w tej kolejności. Tak wyszło, iż kuzyni wpadli do mnie do Wrocławia, żebyśmy na rynku obejrzeli jeden z meczy na Euro 2012. Naturalnie nasza reprezentacja nie zawiodła i mecz zakończył się porażką. Oczywiście zawczasu byliśmy przygotowani na taki przebieg wypadków, więc po powrocie na jamę, z racji długiego wcześniejszego niewidzenia się, postanowiliśmy skosztować trunków wyskokowych i pogadać co tam u kogo słychać. Wspomniany wcześniej kuzyn-socjolog zaczął nam coś wkręcać o fenomenie jakichś kucyków. Naturalnie uznaliśmy, że gada jakieś głupoty i od następnej kolejki przestawiamy go na wodę. Ten się zirytował i założył ze mną, że po trzech odcinkach będę oglądał już bez przymusu. Zakład przyjąłem, obejrzałem trzy odcinki, a dwie doby później miałem obejrzane dwa sezony. Oczywiście kiedy zobaczyłem Discorda i usłyszałem czyim głosem on gada było już dla mnie za późno, ale jeszcze się łudziłem, że dam radę się wyrwać. Następnie zapoznając się z tym fenomenem trafiłem na aferę z głosem Derpy Hooves, co dodatkowo mnie wciągnęło, po czym dobrałem się do fanfików. Może jeszcze wtedy istniał dla mnie jakich ratunek, ale wzrok mój przyciągnął pewien tytuł. Był to „Fallout: Equestria“. Nie wiem jak to zrobiłem, ale przeczytałem go w dwie doby od deski do deski. No i resztki normalności poszły się gwizdać, byłem już na dobre w kuce wciągnięty.

G: Udało Ci się obejrzeć serial do końca? Czy poddałeś się gdzieś po drodze?

D: Jeszcze mi się nie udało, zostało mi mniej więcej półtora czy tam jeden sezon. Tego kozła- -złodupca i kolejną porażkę Sombry widziałem. Jednak jakoś nie mogę wgryźć się w tę całą ideę Young Six, są dla mnie dosyć męczący. Ale finał obejrzałem. Resztę też pewnie przy okazji zaliczę.

G: Jaki jest twój ulubiony kucyk?

D: Bardzo trudne pytanie, ponieważ jest na nie kilka odpowiedzi. Jeżeli chodzi o Mane 6, to jest to oczywiście i bezdyskusyjnie Rarity. Natomiast jeżeli chodzi o inne kwestie? Od zawsze bardzo lubiłem Ditzy „Derpy Hooves“ Doo i to mi nie przeszło, jest na najwyższym stopniu podium. Lyra Heartstrings w swojej kreacji z „Background Pony“ też jest na pierwszym miejscu. No i rzecz jasna Cloud Kicker z „The Life and Times of Winning Pony“ także zajmuje pierwsze miejsce. Tak, wiem tłok na czele, ale po prostu nie umiem wybrać. Na dodatek dołączyłbym do nich jeszcze Curaçao z „CRISIS: Equestria“. Zaś z ras wyższych, to oczywiście Celestia jest najlepszą księżniczką (a Luna je owies!). Do niej zaś dołącza Discord – jego po prostu nie da się nie uwielbiać.

G: A jak to się stało, że natrafiłeś na forum MLP- Polska?

D: Wpadłem na Polcon 2012. Był akurat we Wrocławiu, uznałem więc, że muszę odwiedzić ten konwent, ponieważ nigdy wcześniej jakoś na nim nie byłem. Było to jakieś dwa miesiące po wpadnięciu w szpony fandomu, o którym wtedy słyszałem wyłącznie jako o ciekawostce, nie znałem praktycznie nikogo z tego towarzystwa. Tak sobie jednak myślałem, że może tam spotkam kogoś kto lubi kuce. No i spotkałem mała grupę fanów. Tam poznałem między innymi Stachula i jakoś tak w rozmowach wyszło, że istnieje coś takiego jak MLPPolska. Zajrzałem, zobaczyłem dział opowiadań, zostałem. W sumie prosta historia.

G: Jak wygląda rola administratora na forum? Masz jakąś ciekawą historię, którą chcesz się podzielić?

D: Zależy jeszcze, którego administratora. Ja, jako że wyjątkowo nie ogarniam spraw technicznych, służę raczej do tego, żeby odpowiadać na pytania i zażalenia użytkowników. Co fajne, tych pierwszych jest więcej i albo mogę takim osobom pomóc, albo kieruję ich do kogoś kto może (zwykle we wspomnianych kwestiach technicznych). Ale faktem jest, że moją główną odpowiedzialnością jest i pozostanie dział opowiadań.

G: Teraz najważniejsze pytanie. Jakie są twoje poglądy na pizzę hawajską?

D: Należy ją i jej twórcę wymazać z kronik ludzkości, pergaminów lóż masońskich, protokołów mędrców Syjonu, a następnie powiesić, zdeptać, wrzucić do kwasu, utopić, spalić na popiół, obsypać siarką, wbić kołek, a to co zostanie rozstrzelać! Moja tolerancja na tę plugawą, zdegenerowaną, niewątpliwie heretycką abominację oscyluje w okolicy lub nawet poniżej zera absolutnego.

G: Na zakończenie pozwolę sobie zadać głupiutkie pytanie, bo jak dotąd nikt nie zabronił mi tego robić. Dokąd nocą tupta jeż?

D: Jako przedstawiciel nokturalnych drapieżców, tupta cichutko, by siać pożogę, śmierć i zniszczenie wśród populacji owadów, jaszczurków, wężów, i innych myszów (błędy celowe, bo skoro pytanie głupiutkie, to i w odpowiedzi takich elementów zabraknąć nie może. Korektorzy – a kysz!), a w niektórych porach roku również po to, by celem przetrwania gatunku powodować pożądane ciąże u pań jeżowych.

Źródło grafiki tytułowej: https://www.deviantart.com/cahandariella/art/Cahanjack-vs-Dolarae-842496105