Szubienicznik

Page 17

i dlatego że w stolniku widział niemal ojca (i to takiego, jakim by się chciało, aby ojciec był). Nie zamierzał oponować przeciw serdecznościom, choć komuś patrzącemu z boku mogłyby się one wydać despektem, lecz jemu zdawały się, i słusznie!, jedynie oznaką radości, jaką znajdujący się u kresu życia starzec czuje, widząc młodzieńców, którzy godnie go zastąpią na publicznej niwie. –  No to już ostaniesz z nami do wiosny, panie Jacku – zawyrokował Ligęza. – Nie może być inaczej, do wiosny. Zaremba spojrzał na dwie stare lipy, które rosły przy bramie, tak jakby chciał się upewnić, że oczy go nie mylą i widzi, co widzi. A widział, że na gałęziach wiekowych drzew liście zaledwie zdołały się zażółcić niczym papier, którym zamachano nad płomieniem świecy. Bo nadeszła dopiero ta pora roku, kiedy upalne lato skłania słoneczną głowę przed gospodarną jesienią. A co myśleć o przyszłej wiośnie! No ale pan Jacek wiedział dobrze, że Hieronim Ligęza nie lubi spędzać czasu w skąpej samotności, gdyż przedkłada nad nią hojną gościnność. –  Chwat to jest wielki, powiadam waćpanu. – Stolnik odwrócił się tymczasem w stronę Rokickiego, dłoń cały czas trzymając na ramieniu młodego szlachcica. – Potrafi pić przez trzy dni i nawet we łbie mu się nie zakręci, z pięćdziesięciu kroków strzałem z pistoletu umie świece zgasić. A kiedy ujrzysz go waćpan przy szabli, to uznasz, że furda jego strzelanie i picie… Taki to mistrz! –  Waćpan jesteś dla mnie zbyt łaskaw. – Zaremba poczuł, że zapiekły go policzki, zwłaszcza że Gideon Rokicki przyglądał mu się uważnie, na pozór pełen respektu, lecz pan Jacek przysiągłby, że w jego oczach zamigotała złośliwość. Ale może tylko przemawiała przez niego niechęć, której zdążył już nabrać do dziwnego szlachcica. 17


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.