mnicha: „Podpalacz!”, tłum rzucił się na niebieskookiego, którego przed rozdarciem na sztuki ocalili strażnicy. Carowi Borysowi według przepowiedni zostały jeszcze dwa lata życia. Był przesądny i w głębi duszy zawsze przeczuwał, że Dymitr Iwanowicz nie umarł w Ugliczu i kiedyś wróci upomnieć się o swoje dziedzictwo. Dlatego przeraziła go nowina przyniesiona przez Szeferedinowa, że widział człowieka, przy którego zamordowaniu asystował dwanaście lat wcześniej. Przydzielił mu setkę strzelców i zakazał wracać bez zbiega.
* – Gdzie jesteśmy? – spytał Pietia. – W soborze Czudowskim. Chodź. – Masz gościa, Griszka. Czeka w celi ojca Pafnutija. – Gruby zakonnik na furcie obrzucił Pietię ciekawym spojrzeniem, ale o nic nie zapytał. Klasztor Czudowski był najbardziej arystokratyczny w całym carstwie. Zarówno pośród mnichów, jak i ich gości bywały osoby z najlepszych rodów. Czasem w niełasce, lecz zły los zawsze mógł się odmienić. Na gorsze lub lepsze. Na wszelki wypadek lepiej było o nic nie pytać. W dość wystawnie jak na klasztor urządzonej izbie, siedząc na łóżku, czekał zakapturzony człowiek w habicie, spod którego wyglądały kosztowne buty z modnie uniesionymi w górę noskami. Na widok wchodzących zerwał się z miejsca, padł na kolana i z uszanowaniem ucałował wyciągniętą dłoń młodego mnicha. – Wstańcie, Iwanie Nikityczu. Co was sprowadza? – Tamten powstał, ale nie odezwał się, spoglądając nieufnie na Pietię.
19