Wiez 11-12/2012

Page 75

W a s y l M a c hn o

W drodze powrotnej z Kazimierza złapał nas drobny deszcz i niebo znowu zmieniło szaty, zrzuciło biało-złote i niebieskie, a ubrało się w szare i czarne, jak drogowy robotnik na puławskim moście. Bohdan poprosił Marka, żeby zajechał na stary puławski cmentarz, zjechaliśmy z trasy na przycmentarny parking. Bohdan powiedział, że chce mi pokazać rodzinny grobowiec. Marek został w samochodzie, a my z Bohdanem poszliśmy cmentarną alejką. „Kiedyś tu będę leżał” – spokojnie, jakby zaczynał czytać swoje wiersze – powiedział Bohdan i odwróciwszy się plecami do wiatru, zapalił. 4.

W Sanoku też padał deszcz. Pewnego wieczora w hotelu nawet raptem zgasło światło, siedziałem właśnie w hotelowym barze, piłem piwo i rozmawiałem z młodą barmanką. Po pewnym czasie rozstawiła na parapecie i na stolikach zapalone świeczki, mówiąc mi, że burza w górach spowodowała awarię stacji trafo. „Na pewno w Nowym Jorku coś takiego się nie zdarza?” – zapytała i nie czekając na odpowiedź, rzuciła: „Nie, w Nowym Jorku coś takiego jest niemożliwe”. Mieszkałem w hotelu w pobliżu rynku, na którym pod numerem 14 mieszka Janusz Szuber. Lubię przyjeżdżać do Sanoka, nie wiem czemu, chyba po prostu, żeby spotkać się z Januszem. Zazwyczaj biorę taksówkę, która dowozi mnie do rynku, naciskam dzwonek do drzwi, po jakimś czasie słyszę głos Janusza, idę długim korytarzem, na końcu którego drzwi mieszkania Janusza już są uchylone. Pierwsze dwie godziny w Sanoku zawsze są dla Janusza. Siedzimy i rozmawiamy, a potem wybieramy się na obiad. Tym razem pojechaliśmy w kierunku Leska. Janusz chciał mi pokazać to miasto, w którym wcześniej nigdy nie byłem, ale dobrze pamiętałem wiersz Janusza Mały traktat o analogiach („W samochodzie, przed synagogą w Lesku”). Wszystko odbyło się tak, jak w tym wierszu – staliśmy fiatem Janusza przed synagogą, w wąskiej uliczce, umytej przez deszcz. Wszystko tak jak w wierszu. Kierowcą Janusza był młody chłopak, Rafał. Sam Janusz nie może prowadzić, więc samochód stoi w garażu za jego domem, służąc do takich właśnie przejażdżek. Rafał gdzieś się spieszył, ale na pytanie Janusza, czy ma czas, odpowiedział twierdząco. Janusz zaproponował, żebyśmy pojechali w góry i Rafał zjechał z trasy, która prowadziła z Leska do Sanoka. Najpierw minęliśmy kilka wiosek, potem krętą asfaltową drogą pomknęliśmy pod górę. Na którymś odcinku nasz fiat, opadłszy z sił, prawie zachłysnął się górskim powietrzem i wysokością. Janusz zapewnił Rafała, że samochód przeszedł przegląd techniczny jakiś miesiąc temu i pan mechanik nie znalazł w nim niczego podejrzanego. Rafał tylko przyciskał pedał gazu. Wjechaliśmy na górę i stanęliśmy przy trzypiętrowej restauracji, być może był to hotel z restauracją. Ciemne chmury wisiały

74

WIĘŹ  Listopad–Grudzień 2012


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.