aktivist
Warsaw Potato
Ostatni Samuraj w Warszawie
Uśmiech nr 5
Pasta to takie nieskomplikowane danie. Można jednak łatwo sprawić, żeby stała się niejadalna: rozgotować makaron albo źle doprawić sos. Jeśli nie chce nam się przygotowywać nic ambitnego, idziemy na łatwiznę i kupujemy gotowe składniki w słoikach. Włosi nazwą to przestępstwem, a ja, młoda warszawianka, oszczędnością czasu. Tym razem wspólnie ze znajomymi powiedzieliśmy: „basta” i zamiast zakasać rękawy w kuchni, wybraliśmy się do Kluchy od ucha do ucha. Mały, dwupoziomowy lokal nie byłby widoczny z daleka, gdyby nie szyld. W środku estetycznie i minimalistycznie. Wystrój nie przytłacza. Siedzi się wygodnie, chociaż ławki nie mają oparć. Menu stawia przed nami pytania o rodzaj makaronu (dodatkowo płatny jest tylko makaron razowy, kolorowy i kasza – 1zł) i zmusza do samodzielnej decyzji, z jakim sosem go połączyć. Mamy do wyboru propozycje mięsne i wegetariańskie w rozmiarze małym, średnim i dużym (odpowiednio 8 zł, 12 zł i 16 zł). Można też dokupić ulubione dodatki za 1 zł np. oliwki albo suszone pomidory. Decydujemy się na klasyczną carbonarę, egzotycznego mango kurczaka i wykwintnego łososia z porem. Makarony dostajemy w pudełeczkach, jakie do tej pory widziałam tylko w amerykańskich filmach. Podoba mi się ten pomysł, ale muszę przyznać, że pod koniec trudno już się z nich je. Ma się też wrażenie, jakby wzięło się to danie na wynos, a nie zamówiło je w lokalu. Naklejka z numerem telefonu na pudełku jeszcze potęguje to uczucie. Z wybranych zestawów zawodzi nas tylko ten z łososiem, którego w rozwodnionym sosie jest zdecydowanie za mało. Odradzamy łączenie go z makaronem typu wstążki, który ciągnie się niemiłosiernie. Mango kurczak mógłby być mniej ostry, ale zdecydowanie zwycięża. Przyszliśmy, zjedliśmy, posiedzieliśmy. W domu na pewno byłoby przyjemniej i tak po domowemu, ale nam dobrze się w Klusce siedziało i gadało. To miejsce ma ode mnie dużego plusa za różnorodność propozycji (w ofercie są też ręcznie robione pierożki) oraz przystępne ceny. Małą porcją spokojnie się najecie. Pod koniec dnia zabrakło jedynie sałatek, ale przyszliśmy na spécialité de la maison, więc przymykamy na to oko. Wyszliśmy z Kluchy z uśmiechem nr 5. Może nie takim od ucha do ucha, ale koleżeńskim, wiedząc, że niedługo znów się zobaczymy. [Ada Chudobińska]
Klucha od ucha do ucha
Al. Jana Pawła II 32 tel. 530 171 530 pon.-pt. 10.00-19.00 sob. 11.00-16.00
No i mamy tapas w prawdziwie polskim wydaniu. Ziemniak to nasza narodowa specjalność, ale w Warsaw Potato możemy zamówić go nie tylko w bardziej tradycyjnej wersji z masłem (i serem), ale chociażby w skandynawskiej z cebulą, śledziem, ogórkiem kiszonym i jogurtem greckim. Jest też ziemniak z łososiem, koktajlem krewetkowym, twarogiem, tuńczykiem. O wdzięcznych nazwach: Sherlock Holmes, Pirat Jack, Ostatni Samurai, Gzik Bzik. Wchodzę do Warsaw Potato, przeglądam menu i zastanawiam się, czy jeden ziemniak zaspokoi głód. „Piekarz” w czarnym fartuchu opowiada, że większość gości ma podobny dylemat, ale ostatecznie każdy wychodzi najedzony, podobno. W końcu to nie byle jaki ziemniak, waży aż 400 g. Ile za niego zapłacimy? Ceny wahają się od 10 do 23 zł. Warsaw Potato działa od połowy lipca, ale już zgromadził rzeszę fanów, o czym przekonałam się osobiście. Wrześniowy poniedziałek zaskoczył piekarzy ziemniaków – czas oczekiwania z kilku minut wydłużył się aż do 30. Za to mnie zaskoczyła obsługa i to bardzo pozytywnie. Kelner podszedł, przeprosił, że pieczenie potrwa dłużej, po czym zaproponował napój na koszt firmy. Po dość długim oczekiwaniu wreszcie dostałam swojego Greka Zorbę z tzatzikami (12 zł). Porcja, choć pozornie mała, okazała się rzeczywiście sycąca. Nie wiem, czy to siła perswazji i wpływ wytłuszczonej w menu informacji, że wypiekany jest on w renomowanym piecu King Edward, ale smakował bardzo dobrze, nawet bez farszu. A jak już chwalę, to warto wspomnieć, że ekipa Warsaw Potato wyznaje zasadę klient nasz pan. Pod koniec sierpnia na facebookowej stronie WP pojawiło się pytanie o wegańskie danie, a kilka dni później oficjalna informacja, że jest w przygotowaniu. Jak widać każdy może tworzyć menu tej knajpy. O ile ceny nie podskoczą, październik będzie jeszcze lepszym sezonem niż wakacje. W końcu Nowy Świat pęka już w szwach od studentów. Obyśmy tylko nie musieli zbyt długo czekać na naszego Ostatniego Samuraja i jego kolegów z ławki. [Joanna Wierzbicka]
ul. Nowy Świat 53 pon. – czw.: 11.00-21.00 piąt. – sob.: 11.00-23.00 niedz: 12.00- 23.00 tel. 796 066 064
A40
38-39_nowemiejsca_A182.indd 40
26.09.2014 11:40