Indeks (159-160) czerwiec 2015

Page 44

44

„Do Rzeczy” 2015, nr 20, s. 54 Gdzie Rzym, gdzie Krym? Kurlandia, od 1569 roku lenno Rzplitej, zajmowała wąski pas między granicą litewską a Dźwiną (dziś południowa Łotwa). Do Estonii stamtąd dosyć daleko

Zdanie o piątym mieście II Rzeczypospolitej przytoczył bez komentarza Piotr Semka w polemice z Kolonką. I ni stąd, ni zowąd, pod koniec ciekawego, z pasją napisanego szkicu, wywodził: Wiele dzieci Kresowiaków z lubością powtarza niemądre słowa Stefana Kisielewskiego [sic!], który pytany, czy był już w Szczecinie, miał odpowiadać: ja do Niemiec nie jeżdżę. To jednak, co można było jeszcze od biedy znieść u kogoś, kto się wychował w II RP sięgającej do Polesia i Lwowszczyzny, musi porażać w ustach młodych urodzonych już na linii Odry i Nysy Łużyckiej (Piotr Semka, Więcej szacunku dla Kresów Zachodnich, „Do Rzeczy” 2015, nr 17, s. 58). Nie wiadomo, czy te nieszczęsne dzieci Kresowiaków wiedzą cokolwiek o Kisielewskim, ale znany publicysta mógłby pamiętać, że to Stanisław CatMackiewicz, prowokujący czasem swoich słuchaczy „reakcyjnymi” i imperialnymi poglądami (wiadomo: Cat monarchista i pogrobowiec Polski Jagiellońskiej), miał tak mówić o Szczecinie. Napisał o tym właśnie Kisielewski: Masę miał [Cat] różnych paradoksów. Kiedyś mówił „Polska właściwa to jest Witebsk, Mińsk, Wilno, Ryga, Kijów”. Ja mówię: „A Warszawa?”. „Warszawa? Małe, żydowskie miasteczko, gdzieś na

INDEKS nr 5–6 (159–160)

granicy niemieckiej. Kogo by to obchodziło”. Kiedyś potem pytam go: „Czy byłeś już w Szczecinie?”. On mówi: „Ja do Niemiec nie jeżdżę” (Stefan Kisielewski, Abecadło Kisiela, koncepcja, redakcja i przedmowa Tomasz Wołek, Warszawa 1990, s. 65). Po co mylić Kisiela z Catem? O nowych ziemiach Stefan Kisielewski (posłował przecież na Sejm z Wrocławia!) miał swoje, oryginalne przemyślenia, można je znaleźć m.in. w Dzienniku. Latem 1968 roku pisarz był we Wrocławiu, Jeleniej Górze, Szklarskiej Porębie i Sobieszowie: W radiu słucham Chopina i nagle zaczynam się zastanawiać, gdzie mieści się istota polskości: może to coś bez miejsca na świecie, eksterytorialnego, nieuchwytnego? Chopin zabrzmiał tu nagle bardzo po polsku i bardzo jakoś z daleka: zagubiony, odległy. Osobliwa to swoją drogą rzecz taka całkowita transplantacja kraju – z miejsca na miejsce. Hitler się dowojował, ale i nam zrobił – ciekawą bądź co bądź przygodę, ale ryzykowną. Czy tętno polskości osłabnie przez te przenosiny, czy przeciwnie? „That is the question!” Byłem tu przecież nieraz, a właśnie dziś, po latach, takie myśli (Stefan Kisielewski, Dzienniki, Warszawa 2001, s. 73). *** Wmówienie historyczne: Prowincje wschodnich Niemiec przypadły głównie Polsce i Czechom [sic!], co oznaczało, pozostawiając na boku inne aspekty tych wydarzeń, przesunięcie tych państw na zachód (Tomasz Gabiś, Przestrzeń bez narodu, „Arcana” 2015, nr 1, s. 159). Czechom nie przypadły po wojnie prowincje wschodnie Niemiec, ależ skąd! To Niemcy zaanektowały w październiku 1938 roku północne, zachodnie i południowe obrzeża Czechosłowacji (z reszty ziem czeskich i morawskich, okupowanych od marca 1939 r., utworzono tzw. Protektorat Czech i Moraw); w 1945 roku wróciły one do Czechosłowacji. Na mocy dekretów Beneša zostali wysiedleni wtedy Niemcy (nazywani często sudeckimi), obywatele czechosłowaccy sprzed Monachium.

„Ale Historia” 2015, nr 18, s.7 Rozbudowany podpis pod historyczną fotografią. O jedno państwo za dużo w podpisie. W Poczdamie nie przyznano Czechosłowacji obszarów, ale prawo przesiedlenia ludności niemieckiej. Czeskie Pogranicze (České Pohraniči), skąd wysiedlano Niemców (28 643 km², w tym Kraj Sudecki [niem. Sudetenland] – 22 608 km²), zostało zaanektowane przez Niemcy na podstawie układu monachijskiego w 1938 roku, po wojnie wróciło do Czechosłowacji


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.