Indeks, grudzień 2014

Page 80

80

INDEKS nr 9–10 (153–154)

ry w ścianach, przybijała gwoździe, robiła w tym domu wszystko. Oni się bardzo kochali. To była naprawdę wspaniała rodzina. Ja myślę, że człowiek jest wtedy spełniony, kiedy pozostawi po sobie mądrego, wartościowego, drugiego człowieka. A Marian pozostawił po sobie takich trzech wspaniałych synów, z których może być dumny. To uważam za jego największy sukces. Dr Wanda Matwiejczuk, kierownik Muzeum Uniwersytetu Opolskiego: – W latach 80. prof. Marian Kaczmarek jako prorektor opiekował się także biblioteką Wyższej Szkoły Pedagogicznej, W spotkaniu wzięli udział m.in.: dr Dorota Piasecka, Łucja Kaczmarek, Teresa Piwowar, którą ja kierowałam. Biblioteprof. Bogusław Wyderka, profesorowie Maria i Lech Nowakowscy, prof. Jerzy Pośpiech ka była w fatalnym stanie: stropy i ks Tadeusz Słocki popękane, ciasno… Był to trudny czas polityczny i ekonomiczny, nie było żadnych wiczystości, koncerty, a także pokazy filmowe. Zawsze doków na budowę nowego obiektu. W Opolu, z przywkręcałem się między żołnierzy, żeby obejrzeć za darczyn ekonomicznych, wstrzymano wtedy kilka rozpomo jakiś film (szczególnie taki od osiemnastu lat). Maczętych inwestycji: siedziby dzisiejszego ZUS-u, Izby riana tam też nie było, bo Marian się wkręcić nie poSkarbowej i siedziby Komitetu Wojewódzkiego PZPR, trafił. Zepsuł się rower, trzeba było coś zakombinować którą planowano ulokować przy ulicy Strzelców By– Marian do tego też się nie nadawał. Korzyść z Matomskich. Ten budynek bardzo nam odpowiadał, poriana była taka, że jak człowiek szukał jakiejś książki, szliśmy więc z profesorem Kaczmarkiem na oględziny mógł być pewien, że znajdzie ją u niego. On był jedytej wstrzymanej budowy, a później umówiliśmy się na nym posiadaczem podręcznika Chrzanowskiego. spotkanie z przedstawicielami władz partyjnych wojeTeresa Piwowar, siostra Mariana Kaczmarka: – wództwa oraz opolskimi architektami (tu muszę dodać, Oboje urodziliśmy się we Wrześni, we wspaniałej, pełże niestety, nikt z pozostałych członków władz uczelni nej miłości rodzinie. Marian – w 1934 r., ja w 1938. nie kwapił się, żeby nam towarzyszyć, poszliśmy więc Mama była nauczycielką języka polskiego, tato matez profesorem Kaczmarkiem sami). matykiem. Kiedy wybuchła wojna, Niemcy mieli już Profesor przyjął taką taktykę: nic nie mówimy, sługotowe listy z nazwiskami lekarzy, nauczycieli i księchamy, co oni mają do powiedzenia. Trwało to dłuży, więc już w pierwszych dniach września zabrali ojgo, argumentów, mających nas zniechęcić padło wieca z domu, mama została z nami sama. Marian miał le. Kiedy skończyli, głos zabrał profesor Kaczmarek. pięć lat, ja roczek. Wyrzucili nas na bruk. ZamieszBardzo spokojnie przytoczył jeden tylko argument: jekaliśmy u dziadka Zakrzewskiego (ojca późniejsześli państwo chcecie, aby w tym mieście rozwijała się go profesora Bogdana Zakrzewskiego, który jest rouczelnia wyższa, abyście wy i wasze dzieci mogły się dzonym bratem mojej mamy) na wsi pod Wrześnią, tu kształcić, to przyzwoita biblioteka jest tu niezbędna. a później przygarnął nas dziadek Kaczmarek. KiePrzekonał ich, na drugi dzień rektor Gospodarek otrzydy wojna się skończyła, wrócił z obozu ojciec. Pamał telefon z Komitetu Wojewódzkiego PZPR, że wymiętam, że myśmy z bratem przed nim uciekali – tak rażają zgodę, budynek będzie nasz. Dzięki profesorowi strasznie był wynędzniały. Jakiś czas mieszkaliśmy mamy więc bibliotekę, w której dziś znajduje się blisko we Wrześni, a później przenieśliśmy się do Poznamilion woluminów. nia. Brat zdał na polonistykę. Ja byłam wyrodną, tę*** pą istotą, która wybrała studia na Politechnice WroPo spotkaniu można było obejrzeć wystawę fotocławskiej – brat już wtedy pracował we wrocławskim grafii i pamiątek związanych z profesorem Marianem Ossolineum. Mieszkałam wtedy, jako panienka z doKaczmarkiem, przygotowaną przez jego syna Michabrego domu, w klasztorze. W tym klasztorze poznała, a także pracowników Muzeum UO Katarzynę Małam Łucję, studentkę chemii, moją przyszłą bratową. zur‑Kuleszę i dr. Andrzeja Szczepaniaka. Marian mnie odwiedzał, ale z czasem okazało się, że odwiedza mnie przy okazji, bo przychodził do Lusi. Marian nic nie potrafił zrobić, miał dwie lewe ręBarbara Stankiewicz■ ce. To Lusia, którą nazywał Muszką, wierciła otwoFot. Andrzej Szczepaniak


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.