Brian Lumley - Nekroskop tom 4

Page 183

osobistymi. Przypomniał sobie o kanapkach z salami i niemieckim piwie schowanym w torbie. Zboczył z drogi ku bramie starego cmentarza. To miejsce ostatecznego postoju nie przeraŜało go, przeciwnie, czuł się tam jak w domu. Harry szedł wzdłuŜ rzędów pozapadanych, pozbawionych opieki, pokrytych porostami płyt, aŜ dotarł do tylnego muru, daleko od drogi. Wspiął się nań, tam gdzie wypadłe z niego kamienie utworzyły rodzaj schodów i ulokował się wygodnie. Światło prześwitywało ukośnie przez liście drzew, dając mu do zrozumienia, Ŝe za godzinę słońce juŜ się schowa. Przedtem chciał znaleźć siedzibę Faethora. Ale nie martwił się. Czuł, Ŝe musi być blisko. SpoŜywając kanapki i pociągając słodkawe piwo, ogarniał wzrokiem morze pochyłych płyt. Dawniej mieszkańcy tego miasta nie daliby mu chwili spokoju. Znalazłby się tu pomiędzy przyjaciółmi, przepychającymi się, by mu powiedzieć, co myśleli przez te wszystkie lata. I nie miałoby znaczenia, Ŝe są Rumunami, gdyŜ mowa zmarłych - jak jej bliźniacza siostra, telepatia - jest uniwersalna, nieograniczona. Teraz nie wolno mu było się z nim kontaktować. Postanowił jednak znaleźć sposób, by porozmawiać z Faethorem. Skoro tylko to imię przebiegło mu przez myśl, chmura przesłoniła słońce i cmentarz okrył cień. Harry zadrŜał i po raz pierwszy odwrócił się i spojrzał za siebie na okolice cmentarza. Rozciągały się tam puste pola, poprzecinane kępami jeŜyn, wiejskimi droŜynkami i ścieŜkami. Miejscami teren był pagórkowaty i naznaczony ruinami. BliŜej głównej drogi ziemia nasiąkła wodą. Znać, Ŝe buldoŜery wykonały juŜ tam swoją pracę, zakłócając naturalny bieg podziemnych strumieni. Harry ogarniał ten teren okiem pamięci, nakładając na siebie to, co widział teraz, i to, co widział niegdyś. Dwa obrazy zlały się w jeden. Wiedział, ze taksówkarz miał rację: jeszcze rok, a moŜe tylko miesiąc, i byłoby za późno. Pomyślał, Ŝe jeden z tych rozpadających się stosów gruzów był na pewno siedziskiem Faethora i być moŜe wkrótce buldoŜery zrównają go z ziemią na zawsze. Znowu zadrŜał, zeskoczył z muru na drugą stronę i ruszył szlakiem ruin. A kiedy wieczór przeszedł w zmierzch, dotarł do miejsca, którego szukał. Ptaki trzymały się na odległość, śpiewając swe dźwięczne wieczorne pieśni w drzewach i krzakach o setki metrów stamtąd. Nie bzyczały tu pszczoły, a pomiędzy listowiem nie prześwitywały kwiaty. Nawet tak powszechne pająki trzymały się z dala od ostatniego na świecie miejsca naleŜącego do Faethora. To wydawało się być szczególnie waŜną przestrogą, a jednak Harry musiał ją


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.