Spring Plate Magazyn nr 3

Page 35

ceramika kalva-ryjska z ilustratorką Magdą Barcik rozmawiała Weronika Grzegorzewska

Tekst Weronika Grzegorzewska Zdjęcia materiały prasowe

Jej twórczość zaczęła się w wieku czternastu lat od malowanych ręcznie, tekturowych kolczyków. Dziś jest znaną od ponad dekady, rozpoznawaną ilustratorką. Miała krótki epizod z Akademią Sztuk Pięknych, ale na swoim talencie wolała zrobić dobry interes. Jej najnowszym dzieckiem jest KALVA oferująca niepowtarzalną, ręcznie malowaną ceramikę. „Wierzymy, że poranek to najważniejsza pora dnia, a otaczanie się pięknymi przedmiotami daje gwarancję dobrego nastroju i pogody ducha.” Weronika Grzegorzewska: Czy jako dziecko lubiłaś rysować? Miałaś swój ulubiony motyw? Magda Barcik: Faktycznie od zawsze lubiłam różne zajęcia manualne. Wygląda na to, że odziedziczyłam to po mamie, która nigdy nie zajęła się tym na poważnie, ale również ma świetne poczucie estetyki i niewątpliwy talent. Jako dzieciak rysowałam byle co i byle gdzie, żeby tylko rysować. Pamiętam, że rodzicom średnio podobały się moje wyczyny na ścianach, na kartach ich ulubionych książek i notesów, ale od wczesnego dzieciństwa musiałam dać upust tej pasji i kreatywności. Ołówek i kartka to zawsze było mało. Ulubiony motyw? Ciężko powiedzieć... chyba nigdy nie miałam jednego, ukochanego. To się zmieniało wraz ze zmianą zainteresowań oraz wiekiem. Był czas kiedy uwielbiałam motywy roślinne, innym razem fantastyczne stwory, czasem portrety. Teraz też staram się nie

fiksować na jednym motywie, to by było jednak bardzo nudne i mało rozwojowe. WG: Czy pamiętasz rysunek, z którego byłaś szczególnie zadowolona, dumna? MB: Szczerze mówiąc, zaskoczyło mnie to pytanie. Nie, chyba nie pamiętam. To pewnie dlatego, że od zawsze byłam wobec siebie bardzo krytyczna, teraz też większość prac mi się nie podoba, a w najlepszym wypadku uznaję je za przyzwoite. Za każdym razem myślę, że mogłabym to zrobić lepiej ale często nie ma już czasu na więcej poprawek. Pamiętam, że jako dziecko miałam takie prace, które uważałam za świetne i z których faktycznie byłam dumna (nie pamiętam co to konkretnie było). Spoglądałam na nie po roku albo dwóch i zastanawiałam się jak to możliwe, że uznałam je za dobre. Nagle okazywało się, że wyglądają karykaturalnie i żałośnie. Od tamtej pory bardzo spokorniałam. WG: Kiedy ilustracje stały się Twoim sposobem na życie? Czy pomysł ten zrodził się w szczególnych okolicznościach? MB: „Sposób na życie” to chyba zbyt mocne słowa. Życie życiem, a ilustracje to... dodatek. Bardzo ważny, ale jednak dodatek. To nie jest sposób na zarobek czy utrzymanie, to dla mnie rodzaj normalności, relaksu, rozrywki, czasem pracy, za którą dostaję dodatkowe pieniądze. Od zawsze rysowałam i tak już zostało. Teraz tylko zamiast dostawać za

|SPRING PLATE|

35


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.