1
www.splotbliskosci.pl
2
Chusta - Cloudberry Slings Universe SPLOT nr 2/2017
While the world is going mad, all I do is keeping you close and create a world of love between us. - Maaike Von Va Voom
Chusta - Cloudberry Slings Universe Fotografia: ElĹźbieta Bednarek
2
DRODZY CZYTELNICY
okładka zdjęcie: Elżbieta Bednarek chusta: Carrease Rheia Deep Blue
W drugim numerze SPLOTu przeczytacie wiele wartościowych artykułów np. niosących wiedzę o bezpieczeństwie dzieci – nie tylko podczas noszenia, ale również podczas przewożenia samochodem, dowiecie się czy masaż Shantala jest dobry i dla kogo szczególnie, czy to dobry pomysł by „wrzucać” dzieci na plecy, postaramy się też wprowadzić Was w świat wielopieluszek. Mamy dla Was przygotowaną rozrywkę w postaci felietonu oraz kolejną część Splotu NieNasz zespół dociera się coraz bardziej, granice, któ- fortunnych Zdarzeń. Rozprawimy się również re nas dzieliły znacznie zmalały i choć nie spotykamy z mitami dotyczącymi rodzicielstwa bliskości. się w jednym biurze, czujemy, że środowisko babywearingu jest dla nas jak open space – pracujemy razem, Jesteście gotowi? Śmiało, czytajcie! robimy burze mózgów i wyciągamy wnioski. Dzięku- jemy Wam za każde miłe słowo dodające otuchy i sze- roką falę wsparcia oraz życzeń powodzenia. To dla nas W imieniu całej redakcji niezmiernie ważne. SPLOT jest tworzony przez ludzi Mariola Majka dla ludzi i kontakt z Wami daje nam wielkie szczęście i moc energii do działania! Jest nam bardzo miło, że trzymacie przed sobą drugi numer kwartalnika SPLOT. Z każdym tygodniem coraz bardziej cieszymy się, że tworzymy dla Was ten wyjątkowy periodyk, jednocześnie z każdym dniem coraz bardziej rozumiemy jak duże zapotrzebowanie jest na fachowe artykuły, dowiadujemy się czego potrzebujecie i staramy się czynić nasz magazyn takim, jakim chcielibyście go widzieć.
SPLOT nr 2/2017
SPIS TREŚCI Nasze wydania w wersji elektronicznej możecie znaleźć pod adresem:
nr 2 / 2017
4
Festiwal Chustowy
10
Foteliki RWF
16
Masaż Shantala dla starszych dzieci
www.moroszka.com
18
Pierwsza chusta
Dodatkowych informacji można zasięgnąć pod adresem kontakt@splotbliskosci.com lub telefonicznie pod numerem +48/504336357
22
Co z tymi bioderkami?
www.splotbliskosci.pl lub też zakupić wersję drukowaną na stronie wydawnictwa „Moroszka”:
SPLOT Ogólnoświatowy kwartalnik bliskości ISSN 2544-2716 www.splotbliskosci.pl miejsce wydania Wrocław wydawca Moroszka Joanna Izydor
redaktor Magdalena Cichońska redaktor naczelna Mariola Majka grafik Joanna Izydor
26 Rebozo 31
Rodzina, bliskość, chustowanie
34
Recenzja „Pokoloruj Bliskość”
36
Sesja „Moroszkowe dzieciaki”
43
Integracja sensoryczna
46
Wlot na chatę Chustoświrki
50
Uwolnij ręce
53
Tkana droga
56
Zamotana sesja
66
Wielki powrót tetry
70
Plecak prosty
74
Slang Chustoświrki
77
Pogromcy mitów RB
82 Chustorecenzje
główny fotograf Elżbieta Bednarek
88
sPlotki: Wydarzenia
94
sPlotki: Zapowiedzi
Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych, zastrzega sobie prawo do redagowania nadesłanych tekstów, nie odpowiada za treść zamieszczanych reklam i ogłoszeń.
99
Samo SEDNO
102
Splot Niefortunnych Zdarzeń
104
BACKSTAGE okładki www.splotbliskosci.pl
3
4
Festiwal Chustowy II edycja Ogólnopolskiego Festiwalu Chustowego
Magdalena Cichońska Jej internetowe alter ego to Matka Córek. Założycielka kampanii promującej prawidłowe noszenie dzieci w chustach i nosidłach miękkich #nicminiewisi oraz organizatorka Ogólnopolskiego Festiwalu Chustowego. Doradczyni noszenia, instruktorka masażu Shantala. Razem z Joanną Izydor stworzyła Moroszkę oraz Cloudberry Slings. Prywatnie mama dwóch małych blondyneczek z brązowymi oczami, fanka żużla i czerwonej herbaty.
Festiwal Chustowy #nicminiewisi to największy bliskościowy event w naszym kraju. To festiwal rodzin, które chcą być ze sobą blisko, którym po drodze jest z nurtem zwanym fachowo „the attachment parenting” – rodzicielstwo bliskości. Tu królują chusty, powiewają na wietrze niczym sztandary rodzicielstwa, tu panują nosidła, ale tylko miękkie i ergonomiczne. Ten festiwal to całoroczne podsumowanie działań hashtagowej kampanii społecznej #nicminiewisi, uświadamiającej czym jest prawidłowe noszenie w chustach i nosidłach miękkich. To właśnie do Wrocławia, do polskiej stolicy babywearingu raz w roku zjeżdżają się całe rodziny, by uczcić piękny czas jakim niewątpliwie jest noszenie dziecka blisko siebie. Przyjeżdżają by spotkać się z innymi osobami zaangażowanymi w ten nurt, by porozmawiać ze specjalistami, by poszerzyć swoje horyzonty, nauczyć się czegoś nowego. To właśnie na Festiwalu Chustowym mile widziane są dzieciaki w każdym wieku. Mogą być z rodzicami na warsztatach i wykładach, w całej festiwalowej strefie lub tylko w swojej wydzielonej, specjalnie dla nich. Najfajniejsze jest to, że zarówno dzieci, jak i ich rodzice mogą swobodnie decydować o tym, gdzie chcą spędzać czas. Pierwsza edycja była dość luźna i zorganizowana na wariackich papierach, ale po niej wzięliśmy sobie głęboko do serca wszystkie Wasze uwagi i sugestie. Druga edycja podniosła festiwalową poprzeczkę o kilka poziomów wyżej. Festiwal ma MOC! Dwa dni, osiemnaście warsztatów, cztery specjalistyczne wykłady i sześć paneli dyskusyjnych. Festiwal tworzy przestrzeń zarówno dla
SPLOT nr 2/2017
5
początkującego rodzica, jak i chustowego wyjadacza, dlatego dołożyliśmy wszelkich starań, by wszyscy byli zadowoleni. Program tegorocznej edycji został stworzony przez interdyscyplinarny zespół specjalistów – zarówno doradców noszenia, jak i fizjoterapeutów, pediatrów, psychologów, trenerów porozumienia bez przemocy, producentów chustowych… Ach, całkiem ich dużo było w tym roku, prawda? Mecenat objęła wrocławska firma Sling Store, ekskluzywny butik z chustami i akcesoriami chustowymi, a Złotym Sponsorem została firma Lenny Lamb - rodzimy producent chust i nosideł miękkich. #Warsztatowcy
jącego. Natomiast Agata wystąpiła jeszcze jako współprowadząca warsztat z „plecaka z koszulką”, gdzie razem z Kasią Rengifo Diaz uczyła motać grupę zaawansowanych chustowo rodziców. Również doświadczonym noszakom dedykowane były warsztaty z Dominiką Sokulską i Joanną Zimny z „plecaka z krzyżem”. Joanna dodatkowo samodzielnie podjęła się nauki wiązania chusty kółkowej. Trzy bloki warsztatowe były dedykowane doradcom noszenia: warsztat Anny Jakóbik o „świadomym motaniu”, warsztat z „chust rebozo” z Marią Ryll oraz warsztat mecenasa, czyli Justyny Boruń ze Sling Store o tematyce marketingowej.
Warsztaty z wiązania „kangurek” (dwa bloki) poprowadziły: Mariola Majka, Magda Chmielewska, Anna Masaż Shantala rozpracowały dla Was Gosia Krawiec Smereka i Anna Michałowska. i Magda Chmielewska. „Kieszonkę” na warsztat wzięli Agata i Jarosław Boguccy. Jarek w tym roku również poprowadził panel tylko dla ojców, na który wstęp mieli wyłącznie tatusiowie i nie możemy zdradzać sekretów co tam się działo (śmiech). A także, na spółkę z Ulą Liszcz, rozpracowali kilkanaście nosideł z różnych krajów, różnych producentów, opowiadając o bezpiecznym i prawidłowym noszeniu dziecka samodzielnie siadawww.splotbliskosci.pl
6
Zdjęcie wykonał Kacper Cybuch
Tajniki „plecaka prostego” odkrywały Wika Francuz i Angelika Gattner-Chowańska. Muzycznie ze starszymi dziećmi szalały Natalia Szydłowska i Dorota Bączyk, a w strefie dzieci także Ada Kamyczek i Karolina Dominiak-Piskorska. O bezpieczeństwie przewożenia dzieci w fotelikach tyłem do kierunku jazdy rozmawiały z rodzicami Joanna Janaszek i Marta Istelska. Festiwal tradycyjnie już składał się z trzech bloków tematycznych. Pierwszy odbywał się pod hasłem „Rodzenie”, drugi „Karmienie”, a trzeci „Noszenie”.
W tym roku podjęliśmy również próbę dołączenia czwartego bloku, o nazwie “Wspieranie”. Każdy blok zawierał tematycznie powiązane wykłady i panele dyskusyjne. Najwięcej działo się oczywiście w bloku „Noszenie”! Uczestnicy mieli okazję wziąć dział w niezwykle ciekawym wykładzie o budowie chusty, tkaniu ręcznym i różnych splotach przygotowany przez wrocławską tkaczkę Lawinię Kaczmarek, właścicielkę marki Mollia design, ze wsparciem naczelnej chustoświrki Wiki Francuz. Podjęty został również temat „Kiedy chusta to za mało?” poprowadzony przez pediatrę dr Annę Kuś, który płynnie przeszedł w panel dyskusyjny z fizjoterapeutką Zuzanną Wasiukiewicz-Balkowską oraz instruktorką masażu Shantala Urszulą Liszcz, na temat poprawnego noszenia w chuście i poza nią, a także o prawidłowej pielęgnacji noworodka i niemowlęcia. W bloku „Karmienie” o „eko i bio” w diecie malucha mówiła dr inż. Marta Czaplicka-Pędzich, a Anna Piszczek poprowadziła wykład z warsztatami na temat metody rozszerzania diety metodą BLW. Nie zabrakło także panelu dyskusyjnego o karmieniu piersią, długim karmieniu piersią, o psychologii laktacji. Panel prowadziły Promotorki Karmienia Piersią, czyli Magdalena Chmielewska i Karolina Dominiak-Piskorska, psycholog Paulina Cybuch, doula Julia Sondhi oraz mama długo karmiąca Mariola Majka. Dodatkowo poruszyliśmy tematy wegetarianizmu i weganizmu podczas ciąży i rozszerzania diety małego człowieka.
SPLOT nr 2/2017
7 gdzie Anna Smereka, Ula Liszcz, Paulina Cybuch i Dorota Nowotny obalały mity o współczesnej matce polce bazując na swych własnych doświadczeniach. Nie mogę nie wspomnieć o utalentowanej ilustratorce Joannie Izydor, która już drugi rok z rzędu wzięła pod swoje skrzydła i ołówki oprawę graficzną, a także o prawej ręce festiwalowej, czyli Magdzie Młodzianowskiej-Chilmon, która doskonale zorganizowała rejestrację i czuwała nad poprawnością zapisów. Z kolei Edyta Wąs, w kąciku kawowym zorganizowała słodki bufet i serwowała uczestnikom pyszne brownie, babeczki i inne przysmaki. Ponadto przez cały okres trwania imprezy działał kącik ekspercki, gdzie rodzice mogli porozmawiać z różnymi specjalistami: doradcami noszenia, fizjoterapeutą, psychologiem, promotorem karmienia piersią czy pediatrą.
Opowiadały o tym Ewa Łukasiewicz, Anna Smereka i Joanna Zimny. W bloku „Rodzenie” dyskutowaliśmy na temat porodu w domu i w szpitalu, o roli ojca podczas porodu i opieki nad dzieckiem. Poruszony został także temat porodu naturalnego po cesarskim cięciu oraz kangurowania, a także funkcja chust rebozo podczas trwania porodu i po nim. Panel prowadziła doula Julia Sondhi, a wzięły w nim udział także Magda Chmielewska (mama trójki), Ula Liszcz (mama rodząca w domu), Maria Ryll (specjalistka od chust rebozo) oraz Małgorzata Krawiec (mama vbac). Fachowy wykład o kobiecym dnie miednicy, o rehabilitacji poporodowej a także o tym jak zmienia się ciało kobiety poprowadziła Anna Jakóbik, która po wykładzie zorganizowała także warsztaty tylko dla mam, gdzie chętne mamy mogły w praktyce przekonać się o zmianach, jakie zachodzą w ich ciałach wraz z pojawieniem się dziecka.
Nad uwiecznieniem miłych chwil nie tylko w naszych pamięciach, ale i na kliszach czuwali w tym roku fotografowie: Ela Bednarek, Kacper Cybuch i Jakub Wańczyk. Co będzie za rok? Szczegóły w następnym SPLOcie! Ale już dziś mogę uchylić rąbka tajemnicy i zdradzić pewien sekret, że będzie to jeszcze większa impreza chustowa, bardzo bliskościowa, a jednocześnie sprzyjająca wymianie myśli i doświadczeń w bogatym świecie polskiego oraz zagranicznego babywearingu. Nie porzucamy luźnego klimatu festiwalowego, o nie! Chcemy jednak, żebyście z Wrocławia wyjeżdżali mądrzejsi, bogatsi o wiedzę z zakresu prawidłowego rozwoju dziecka i bliskościowego wychowania w miłości i szacunku.
Panel budzący największe kontrowersje to oczywiście eksperymentalny blok „Wspieranie” i jego „Matka Polka vs. Matka Egoistka”, www.splotbliskosci.pl
8
SPLOT nr 2/2017
9
www.splotbliskosci.pl
10
FOTELIKI RWF
Dzieci w fotelikach samochodowych powinny jeździć jak najdłużej!
Joanna Janaszek Dyplomowany promotor karmienia piersią, entuzjastka prawidłowego noszenia dzieci i intuicyjnego wychowania w duchu rodzicielstwa bliskości. Od ponad roku współpracuje z grupą Bezpieczni codziennie szkoląc się w zakresie bezpieczeństwa najmłodszych w podróży. Założycielka pierwszej w Polsce grupy wsparcia zrzeszającej rodziców przewożących swoje dzieci tyłem do kierunku jazdy. Prywatnie mama Antosi oczekująca na drugie maleństwo i miłośniczka fotografii.
SPLOT nr 2/2017
Żyjemy w czasach, w których samochodami pokonujemy mnóstwo kilometrów i niemal każdy rodzic staje przed trudnym wyborem fotelika samochodowego. Na co zwrócić uwagę wybierając fotelik, kiedy należy wymienić go na większy i dlaczego starsze dzieci również powinny jeździć w fotelikach dostosowanych do swojej wagi i wieku. Na te i inne pytania odpowiem Wam w poniższym artykule. Coraz więcej rodziców jest świadomych, jak ważne jest bezpieczne przewożenie dzieci w samochodzie. Będąc w pierwszej ciąży wiedziałam jedynie, że większość skorupek z zestawów 3w1 nie nadaje się do przewożenia dzieci. Niestety wraz ze wzrostem mojej świadomości coraz bardziej zdawałam sobie sprawę, że nasz wybór nie był najlepszy, pomimo że na zakupy wybrałam się do sklepu dziecięcego wierząc w kompetencje sprzedawcy. To było ponad 3 lata temu, dzisiaj na mapie Polski jest coraz więcej miejsc, w których można znaleźć fachową pomoc, dlatego warto pamiętać, że po fotelik warto wybrać się najlepiej do sklepu eksperckiego specjalizującego się w fotelach samochodowych lub do sklepu, w którym spotkamy przeszkoloną załogę. Zacznę od czegoś, co nie dotyczy może bezpośrednio dzieci, ale przecież przykład idzie z góry, a bezpieczeństwo rodziców jest równie ważne jak bezpieczeństwo najmłodszych. Pasy samochodowe i ich poprawne zapinanie. Wsiadając do samochodu powinniśmy w pierwszej kolejności dopasować do siebie fotel (nie może być w pozycji zbyt leżącej), ustawić zagłówek na odpowiedniej wysokości (głowa po odchyleniu środkiem powinna opierać się o zagłówek) oraz ustawić wysokość pasów samochodowych (pas powinien przebiegać środkiem ramienia i klatki piersiowej). Pas należy poprowa-
11
dzić przez środek klatki piersiowej, a dolną część pod brzuchem i mocno ściągnąć. Należy usunąć wszystkie przedmioty z kieszeni spodni, a zimą zdjąć okrycie wierzchnie, bądź poprowadzić pas pod rozpiętą kurtką. Dopiero tak zapięci rodzice mogą ruszać w podróż. Według polskiego prawa kobieta w widocznej ciąży [Art. 39 §2 pkt 2 Ustawy z dnia 20 czerwca 1997 r. - Prawo o ruchu drogowym (tj. Dz.U. 2017 poz. 1260)] może podróżować bez zapiętych pasów bezpieczeństwa. Z punktu widzenia bezpieczeństwa jest to bzdura! Kobieta nosząca pod sercem maluszka powinna zapinać pasy dokładnie w ten sam sposób jaki opisałam w powyższym akapicie. Na rynku dostępne są również specjalne adaptery do pasów dla ciężarnych (zawsze wybierajmy te testowane), które nie są konieczne, jednak to zawsze okazuje się wraz z rosnącym brzuszkiem. Jeżeli nie da się poprowadzić poprawnie pasów to znaczy, że adapter się przyda – to zależy od budowy kobiety i modelu samochodu. W sieci można spotkać wiele sposobów na zapinanie pasów w ciąży np. zapinanie pasa za plecami, żeby uciążliwy alarm nie piszczał, bądź zapinanie samego pasa górnego. Nie radzę z nich korzystać – niepoprawnie zapięte pasy nie zapewniają żadnej ochrony. Na co zwrócić uwagę wybierając fotelik samochodowy? Najlepszą i najbezpieczniejszą opcją jest wybranie się do renomowanego sklepu eksperckiego samochodem
lub samochodami, w których montowany będzie fotelik wraz z dzieckiem i pasażerami, którzy najczęściej wspólnie podróżują. Fotelik samochodowy musimy dopasować do dziecka i do samochodu, dlatego akurat tego zakupu nie powinniśmy dokonywać przez internet i nigdy nie zostawiać go na ostatnią chwilę. W ubiegłym roku założyłam na Facebook’u grupę zrzeszającą rodziców przewożących swoje dzieci w fotelikach RWF (Rear Way Facing – tyłem do kierunku jazdy), często pomagamy innym rodzicom trafiającym na grupę we wstępnej selekcji fotelika samochodowego, jednak zawsze powtarzamy, że nic nie zastąpi przymiarki. Producenci fotelików co prawda oferują Car Listy, ale nie powinniśmy na nich opierać swojego wyboru, ponieważ ten sam model samochodu może mieć w swoim wyposażeniu nawet do kilku rodzajów kanap, co spowoduje, że fotelik w samochodzie z kanapą A będzie leżeć idealnie, natomiast ten sam fotelik w samochodzie z kanapą B po prostu nie będzie pasował. Wiele osób pyta o najlepszy, najbezpieczniejszy fotelik samochodowy, a ja zawsze powtarzam, że takiego nie ma, ponieważ idealny fotelik to ten, który dopasowany jest do KONKRETNEGO dziecka, KONKRETNEGO samochodu i potrzeb KONKRETNEJ rodziny, jest poprawnie zamontowany w samochodzie, a w nim siedzi prawidłowo zapięte dziecko. W pierwszej kolejności zawsze powinno się brać pod uwagę modele z testami bezpieczeństwa. Poniżej krótko scharakteryzuję kilka najpopularniejszych norm i testów z jakimi rodzice najczęściej spotykają się stawww.splotbliskosci.pl
12 jąc przed wyborem fotelika. Norma ECE r44/04 dopuszcza fotelik samochodowy do sprzedaży na rynku europejskim, co oznacza wyłącznie to, że każdy fotelik dopuszczony do sprzedaży musi tę normę posiadać. Mają ją zarówno modele bezpieczne jak i te, które niestety z bezpieczeństwem mają niewiele wspólnego. Normy tej nie traktujemy więc jako wyznacznika bezpiecznego fotelika (chociaż nadal można spotkać sprzedawców twierdzących, że posiadanie normy ECE r44/04 = bezpieczny fotelik samochodowy). Testy ADAC to niezależne testy zderzeniowe foteli samochodowych przeprowadzane dwa razy do roku, w których brane są pod uwagę najpopularniejsze modele kupowane na niemieckim rynku. W Polsce przyjęło się określanie wyników przy pomocy gwiazdek. ADAC bada między innymi łatwość montażu, jakość tapicerki, ale przede wszystkim bezpieczeństwo. I to właśnie na wyniki za bezpieczeństwo powinniśmy zwracać uwagę wybierając fotelik samochodowy. Norma I-Size (R-129) weszła w życie w lipcu 2013 roku wprowadzając nowe zasady w przewożeniu dzieci poniżej 15 miesiąca życia. Według tej normy dzieci poniżej 15 miesiąca życia mają obowiązek podróżowania tyłem do kierunku jazdy. Regulacja I-Size narzuca też minimalne kryteria dotyczące uderzeń bocznych, zatem wybierając fotelik samochodowy warto zwrócić uwagę czy posiada już homologację I-Size. Teoretycznie wszystkie foteliki z normą I-Size powinny pasować do samochodów wyposażonych w isofix, w praktyce wychodzi jednak nieco inaczej, dlatego fotelik samochodowy zawsze trzeba mierzyć, a tyłem wozić jak najdłużej, nawet do 5 roku życia, a nie tylko do 15 miesiąca. Test Plus to kolejny niezależny test zderzeniowy przeprowadzany przez szwedzki instytut VTI. Jest on dobrowolny i każdy producent fotelików samochodowych może zgłosić do niego swój model fotelika. Dlaczego więc jest tak mało foteli mających Test Plus? Test Plus bada wyłącznie obciążenie na szyję dziecka podczas zderzenia, w związku z tym zaliczają go tylko modele montowane tyłem do kierunku jazdy (przoSPLOT nr 2/2017
dem siły działające na szyję dziecka są zbyt duże), których obciążenie na szyję podczas zderzenia nie grozi jej złamaniem i jest to kolejno dla dzieci poniżej 3 roku życia 122 kg, a dla dzieci poniżej 6 roku życia 164 kg. Rodzice, w szczególności spodziewający się pierwszego dziecka mogą czuć się zagubieni w gąszczu informacji na temat wyprawki jakie serwują nam media. Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę hasło związane z fotelikami np. „fotelik dla noworodka” a przez najbliższe tygodnie będą wyskakiwać reklamy najlepszych fotelików w najatrakcyjniejszych cenach. Na co więc tak naprawdę zwrócić wagę wybierając fotelik dla noworodka, aby nie wpaść w pułapkę reklamy? W pierwszej kolejności patrzymy na testy jakie przechodzą foteliki dziecięce, o których wspominałam w poprzednich akapitach. Dobre modele foteli z kategorii 0-13 kg powinny mieć 5 lub 4 gwiazdki za bezpieczeństwo w teście instytutu ADAC oraz pięciopunktowe pasy bezpieczeństwa. Po przymiarce w samochodzie kąt powinien wynosić pomiędzy 40 - 45 stopni i nigdy nie może przekraczać 45 stopni. W ofercie niemal wszystkich producentów są fotele z kategorii 0 – 18 kg, 0 – 25 kg, a nawet 0 – 36 kg, posiadające specjalne wkładki dla noworodków. Niestety w zdecydowanej większości nie nadają się do przewożenia noworodków, a w niektórych w instrukcjach jest zaznaczone, że można przewozić w nich dzieci +/od 6 miesiąca bądź określonego wzrostu. Na polskim rynku jest tylko jeden fotel z większej, poza 0 – 13 kg kategorii nadającej się dla dziecka od urodzenia, jest to Klippan KISS 2 Plus (0 – 18 kg), w którym dziecko
13 w zależności od gabarytów pojeździ nawet do 4/5 roku życia. Warto zwrócić również uwagę na fotele montowane na specjalnej bazie. Dla niektórych rodziców baza może być ciekawym rozwiązaniem, ponieważ w samochodzie montuje się ją raz, a później wkłada się fotelik, który musi tylko kliknąć - na tym polega cały montaż. Jest prostszy, eliminuje potencjalne błędy montażowe i jest zdecydowanie szybszy, dlatego rodzice tak lubią to rozwiązanie. Tutaj również warto zwrócić uwagę na ocenę w testach bezpieczeństwa, ponieważ ten sam fotelik montowany na bazie i bez bazy może osiągnąć różne wyniki w testach zderzeniowych. Fotelik samochodowy z kategorii 0 – 13 kg montowany bez bazy jak i na bazie musi być stabilny i odpowiednio dociągnięty. Ostatnią rzeczą, na którą powinno zwracać się uwagę jest potencjalne dopasowanie fotelika do wózka – jest to opcja dodatkowa, która nie powinna być wyznacznikiem oraz nadużywana i np. wykorzystywana na spacerach. Sygnałem do zmiany pierwszego fotelika na następny jest: głowa wystająca poza obrys fotelika, przekroczenie przez dziecko maksymalnej, dopuszczalnej wagi fotelika, nie da się poprawnie zapiąć pasów. Jeżeli
którykolwiek z wymienionych punktów został zaobserwowany należy niezwłocznie wymienić fotelik na większy. Nogi dotykające siedzenia nie są przesłanką do wymiany fotelika. Jeżeli dziecko denerwuje się w foteliku, bądź jest mu ciasno, rodzic może zadecydować o wcześniejszej zmianie na fotelik z następnej kategorii wagowej. W związku z różnym tempem wzrostu dzieci oraz ich rozwoju motorycznego, różnorodnością łupinek i powodów, dla których rodzice decydują się kupić następny fotelik dla swojego dziecka rynek oferuje nam wiele różnych rozwiązań dopasowanych do różnych dzieci i potrzeb rodziców. Tak oto w drugiej grupie fotelików samochodowych mamy modele z kategorii 0 – 18 kg, 0 – 25 kg, 0 – 36 kg, 9 – 18 kg, 9 – 25 kg i 9 – 36 kg montowane nadal tyłem lub przodem do kierunku jazdy. Organizacje specjalizujące się w testach zderzeniowych oraz specjaliści jednogłośnie twierdzą, że dzieci nawet do lat 5 powinny podróżować w dalszym ciągu tyłem do kierunku jazdy. Oczywiście jeżeli waga i wzrost dziecka nadal pozwalają wozić je tyłem spokojnie można kontynuować jazdę dopóki dziecko nie wyrośnie ze swojego fotelika. Poza bez-
www.splotbliskosci.pl
14 pieczeństwem bardzo dużą przewagą modeli tyłem jest posiadanie wewnętrznej uprzęży pięciopunktowej dla dzieci nawet do 25 kg. Niestety obecnie na rynku nie ma foteli przodem do 25 kg z pięciopuntowymi pasami bezpieczeństwa, uprząż wewnętrzna w modelach fwf (forward way facing) jest maksymalnie do 18 kg. Kluczowym elementem w doborze fotelika jest przymierzenie modelu do dziecka, dopasowanie kategorii wagowej, pasów bezpieczeństwa i takich elementów jak pozycja czy możliwość odchylania fotelika w trakcie jazdy. Następnie model powinno zmierzyć się do samochodu. Trzeba sprawdzić czy w fotelik da się poprawnie zamontować i czy da się uzyskać odpowiedni kąt (pomiędzy 30 – 45 stopni). Kluczową kwestią jest też wygoda pasażerów – fotelik należy dopasować tak aby zarówno kierowca jak i pasażerowie mogli jechać wygodnie. W fotelach tyłem nie ma dużego znaczenia czy wybierzemy model montowany przy pomocy pasów bezpieczeństwa czy na isofix (isofix w modelach z drugiej kategorii jest do ok 18 kg, w zależności czy fotelik posiada normę I-Size, wtedy w niektórych modelach można wozić dziecko nawet do 19 – 19,5 kg. Jest też model Concord Reverso Plus,
który jako jedyny fotel tyłem montowany na isofix jest homologowany aż do 23 kg). W fotelikach drugiej kategorii wagowej dziecku może wystawać głowa do linii oka. Oznacza to, że góra zagłówka powinna znajdować się maksymalnie na poziomie oczu dziecka. Dziecko wyrasta z fotelika drugiej kategorii wagowej, kiedy: przekroczy maksymalną wagę, nie da się go poprawnie zapiąć (w modelach przodem pasy powinny wychodzić na równi z ramieniem lub lekko ponad, w modelach tyłem pasy winny wychodzić na równi z ramieniem lub lekko zza ramienia). Jako rodzice powinniśmy dopilnować aby dziecko jeździło w foteliku z drugiej kategorii zapinanego własną uprzężą jak najdłużej, dopiero po wyrośnięciu należy zmienić fotel na ten z ostatniej kategorii wagowej – 15 – 36 kg. Foteliki z kategorii 15 – 36 kg składają się z podwyższonego siedziska i górnej części zapewniającej ochronę boczną. Modele z trzeciej kategorii wagowej również należy dopasować do dziecka i do samochodu. W tych modelach kluczowym elementem jest poprawne poprowadzenie 3 – punktowego pasa samochodowego. Pas powinien przebiegać przez środek klatki piersiowej i pod brzuchem dziecka. W tej kategorii wagowej warto rozważyć foteliki montowane przy pomocy systemu isofix. W sprzedaży są również foteliki rehabilitacyjne specjalnego przeznaczenia dla dzieci, które muszą mieć np. więcej punktów podparcia. W fotelikach rehabilitacyjnych uprząż pięciopunktowa jest nawet do 36 kg (dla porównania w fotelikach montowanych przodem uprząż jest maksymalnie do 18 kg, a w fotelikach tyłem do 25 kg). Przykładając dużą wagę do bezpieczeństwa swojego dziecka i zajmując się na co dzień fotelikami samochodowymi moją uwagę często zwracają rodzice podróżujący ze swoimi dziećmi w źle dobranych fotelikach samochodowych, w modelach zamontowanych na słowo honoru (fotelik samochodowy powinien trzymać się samochodu jak skała) lub w ogóle bez fotelików. Właśnie – kiedy dziecko może jeździć bez fotelika lub na podkładce? Moja odpowiedź brzmi: JAK NAJPÓŹNIEJ! Podkładka nie chroni dziecka przed zderzeniami bocznymi, natomiast zbyt wczesne zrezygnowanie z fotelika może spowodować
SPLOT nr 2/2017
15 np. nurkowanie, czyli wpadnięcie dziecka pod pasy podczas gwałtownego hamowania, stłuczki czy wypadku. Przepisy mówią, że dziecko powinno jeździć w foteliku do osiągnięcia 150 cm wzrostu, czyli jak najdłużej. Chciałabym zaznaczyć jeszcze bardzo ważną kwestię – rynek wtórny foteli samochodowych i data przydatności fotelików. Jestem zwolenniczką przekazywania sobie ubranek i zabawek oraz kupowania używanych rzeczy. Jest to tańsze, bardziej ekologiczne, modne i w ogóle fajne rozwiązanie, ale są rzeczy, których nie powinniśmy kupować używanych. Należą do nich m.in. foteliki samochodowe. Dlaczego? Po pierwsze foteliki samochodowe mają jasno określony „termin przydatności”, czyli czas, w jakim użytkowanie fotelika jest całkowicie bezpieczne, a sam fotelik zapewni dziecku należytą ochronę. I tak jak datę produkcji możemy łatwo sprawdzić i dodać sobie do niej lata, przez które może być użytkowany fotelik (stosowna informacja powinna znajdować się w instrukcji), tak nie jesteśmy w stanie określić czy model, który chcemy kupić nie brał udziału w kolizji czy wypadku.
Wielu uszkodzeń nie widać gołym okiem, nie da się również przeprowadzić żadnej ekspertyzy, która da 100% pewności, że fotelik jest bezwypadkowy. Inna sprawa, kiedy znamy historię fotelika i np. jego właścicieli, którym możemy zaufać. Wtedy, pod warunkiem, że dany model pasuje do dziecka i do samochodu spokojnie możemy zdecydować się na zakup używanego modelu i spać spokojnie. Aby podróżowanie było bezpieczne należy dbać o stan techniczny samochodu, zawsze poprawnie zapinać pasy bezpieczeństwa, bagaże pakować do bagażnika, nie karmić dziecka w trakcie jazdy, a do środka pojazdu zabierać tylko miękkie zabawki. Życzę Wam samych bezpiecznych podróży! Konsultacja merytoryczna: Marta Istelska, ekspert od fotelików szczecińskiego oddziału Tylem.pl, autorka bloga FoteLove. Zdjęcia wykonała Monika Kozera
www.splotbliskosci.pl
16
Masaż shantala
dla starszych dzieci
Potrzeba, z której nigdy się nie wyrasta Anna Jakóbik Fizjoterapeutka zafascynowana obszarem kobiecego dna miednicy. Certyfikowana Terapeutka Uroginekologiczna i Terapeutka treningu dna miednicy wg koncepcji BeBo®. Redaktorka Kwartalnika Laktacyjnego. Miłośniczka zdrowego jedzenia, po studiach z zakresu żywienia człowieka zdrowego i chorego. Z pasji Instruktor Masażu Shantala i Doradca Noszenia ClauWi®. Zawodowo związana ze Szpitalem św. Zofii w Warszawie, gdzie łączy wszystkie umiejętności, wspierając kobiety na każdym etapie macierzyństwa. Prywatnie szczęśliwa żona i mama 3-letniej Gabrysi i 2-letniej Oli.
Dotyk – zmysł, który jako pierwszy rozwija się w życiu płodowym. Dzięki niemu dziecko odbiera bodźce ustami, palcami, później całym ciałem. Intensywnie rozwija się też poprzez kopniaki i rozpychanie się w ciasnej macicy. To dzięki niemu dziecko poznaje mamę tuż po narodzinach. Stąd tak ważny jest nieprzerwany kontakt „skóra do skóry” przez pierwsze godziny życia. Masaż Shantala kojarzy nam się z dziećmi najmłodszymi. Tymi, które cierpią z powodu kolek, mają problemy z wypróżnianiem, czy z wcześniakami. Atmosfera, muzyka, przyciemnione światło, powolny dotyk – to wszystko tworzy w nas obraz błogich chwil, po których maluch zasypia na kolanach rodzica. Kiedy dziecko zaczyna intensywnie pełzać i raczkować po wszystkich kątach domu, zaspokajając potrzebę poznawania świata, chwile przy muzyce i przyciemnionym świetle stają się rzadsze. Większość dzieci, bez krępującego ubrania i pieluszki, czuje się naprawdę wolne i ostatnią rzeczą, na którą mają ochotę jest leżenie i korzystanie z dobrodziejstw dotyku rodzica. To czas, kiedy wielu rodziców stwierdza, że ich pociecha z masażu „wyrosła”. Rzadko można spotkać rodziny, w których regularnie masowane są kilkulatki czy dzieci w wieku szkolnym. A przecież na każdym etapie rozwoju zaspokojenie potrzeby bliskości i dotyku jest ważne, zmienia tylko swoją formę i intensywność. Warto wiedzieć, że przygoda z masażem wcale nie musi się skończyć wraz ze zwiększającą się aktywnością dziecka. Nie ma jednej, uniwersalnej recepty, dzięki której kontynuacja masażu nie byłoby wyzwaniem. Wydaje się, że kluczem do sukcesu, jak w wielu rodzicielskich działaniach, jest podążanie za dzieckiem i towarzyszenie mu w taki sposób, jaki aktualnie jest dla niego najbardziej odpowiedni. O tym czy masaż będzie udany, nie
SPLOT nr 2/2017
17 świadczy kolejność i ilość wykonanych ruchów - uda się zarówno wtedy, kiedy zakończy się w objęciach Morfeusza, ale też kiedy w ciągu minuty będziecie masując przeskakiwać z ręki na nogę czy plecy. Starszemu niemowlakowi, zainteresowanemu swoim ciałem, możesz zaproponować zabawę w pokazywanie kolejnych części ciała, które mają być pomasowane. Utrwalicie słowa opisujące poszczególne części ciała, policzycie paluszki, czy poznacie elementy twarzy. Możesz wspomóc się miękkimi zabawkami – autkiem przemierzającym trasę od dużego palca u nogi po sam czubek głowy, czy pluszowym psem, który zostawia ślady łap na plecach. Poeksperymentuj z intensywnością dotyku – niech będzie czasem delikatny jak muśnięcie motyla, za chwilę przejedź rękami po plecach niczym walec. Możesz wykorzystać bardzo lubiane przez dzieci gry słowne i zagadki. Poznasz ruchy masażu, których dziecko jest fanem.
się z masażem.
Starsze dziecko z powodzeniem możesz zaangażować w przygotowania stanowiska dla masażysty. Zaproponuj wybór ręcznika, razem go rozłóżcie. Może Twoje dziecko chce mieć towarzysza w postaci ulubionej maskotki – dla niej też rozłóżcie ręcznik! Nie musisz rezygnować z muzyki, wybierz tony spokojne, ale lubiane przez Twoje dziecko. Może dzięki śpiewaniu będzie mu łatwiej skupić uwagę. Starsze dzieci często reagują entuzjastycznie na muzykę, która kojarzy im
Potrzeba dotyku towarzyszy nam przez całe życie. Nie wyrastamy z niej wraz z wejściem w wiek dorosły, intensywnie potrzebujemy akceptacji, bliskości zwłaszcza w sytuacjach trudnych, kluczowych dla rozwoju emocjonalnego. Rytuał masowania zbudowany w niemowlęctwie i kontynuowany w dzieciństwie będzie cennym darem, w jaki rodzice mogą wyposażyć swoje dziecko na całe życie.
U starszych dzieci cel masażu również nieco się różni. Jeśli pomyślimy o intensywności rozwoju, burzy emocji, codziennych frustracji i zwiększonej motoryczności u dwulatka, na pierwszy plan, zamiast wspomagania procesów trawienia, wysunie się wspomaganie jego procesów emocjonalnych i poznawczych. Jest to szczególny czas, kiedy dziecko potrzebuje chwili wyciszenia. Wspomóc go mogą rodzice, zaspokajając potrzebę dotyku i bezpieczeństwa. U starszaków, dotyk rodzica również może być oznaką więzi, akceptacji, zainteresowania. Jedną z moich ulubionych form dotyku jest masaż rodzinny – świetnie się sprawdza, jeśli macie więcej niż jedno dziecko. W różnych konfiguracjach można czerpać radość z dotyku bliskich.
www.splotbliskosci.pl
18
Pierwsza Chusta Jaka, kiedy?
Mariola Majka Redaktorka Naczelna SPLOT, doradca noszenia dzieci w chustach i nosidłach miękkich po szkole ClauWi®, która obrała swoją drogę z miłości do bliskości i działa na rzecz popularyzacji chustonoszenia jako MaMotka. Entuzjastka długiego karmienia naturalnego i budowania więzi od pierwszych chwil życia dziecka. Propagatorka wychowania w szacunku i idei rodzicielstwa bliskości. Farbowany rudzielec. Matka długo i podwójnie karmiąca. Szczęściara cierpiąca na „syndrom Pollyanny”. Zakochana żona. Rechocząca radośnie optymistka.
Zakup pierwszej chusty do noszenia może rodzicom sprawić wiele radości, ale nierzadko okazuje się również być twardym orzechem do zgryzienia. Zanim zaczniecie się rozglądać za ukochaną szmatką (szmatka, szmata, szmatan – pieszczotliwe określenia chust do noszenia dzieci) warto byście wiedzieli czego szukać, a czego powinniście unikać. Każdą kolejną chustę kupuje się dużo łatwiej, nie z mniejszą przyjemnością, często nawet z większą. Dobra, dobra, ale o czym my w ogóle rozmawiamy? Co to jest chusta? Otóż chusta, w którą będziecie motać swojego malucha, to nic innego jak długi, szeroki pas materiału utkany w całości, nie zszywany. Najczęściej na obu krawędziach chusty w widoczny sposób zaznaczony metkami jest środek jej długości, dodatkowo końce chusty cięte są po skosie. Chusta zawsze powinna być dobrana rozmiarem dla początkującego rodzica – bierze się pod uwagę jego budowę, rozmiar ubrań górnych oraz, co kluczowe, wiązanie, którego rodzic będzie się uczył. Jeśli jedną chustę będą używać dwie osoby, należy wziąć pod uwagę różnicę gabarytową pomiędzy nimi i wybrać chustę dłuższą. Ze zbyt krótkiej nie zawiążemy wiązania wymagającego długiej chusty, natomiast z za długiej zamotamy każde wiązanie, choć będzie to mniej wygodne niż w przypadku chusty odpowiednio dobranej rozmiarem. Mnogość możliwości przytłacza? Na rynku dostępne są różne chusty, o kilku splotach, długie, krótkie, chusty w pasy, we wzory i gładkie, kółkowe, chusty od rodzimych i zagranicznych producentów, chusty utkane w 100% z bawełny lub z domieszkami uszlachetniającymi (np. wełna, jedwab, len), grube, cienkie aż wreszcie chusty tkane lub elastyczne. Jeśli nie miało się do czynienia z chustonoszeniem, nic dziwnego, że wybór przytłacza. Splot pracujący Jako rodzic odpowiedzialny za pozycję dziecka podczas noszenia odrzuć chusty o splocie prostym. To chusty, których materiał utkany jest podobnie jak ściereczki kuchenne czy poszewki na pościel. Nitki przebiegają poziomo i pionowo wobec czego utkany materiał nie pracuje odpowiednio na ciele dziecka i w rękach rodzica. Podczas noszenia malucha w chuście, w miejscu gdzie ma pupę, robi się wybrzuszenie, włókna rozchodzą się, zatem nie ma mowy o zabezpieczeniu pozycji dziecka ani o prawidłowym podtrzymywaniu jego
SPLOT nr 2/2017
19 kręgosłupa. Dodatkowo takie chusty są cienkie i podczas noszenia, pod wpływem ciężaru dziecka, będą wrzynać się w ciało rodzica. Chusta o splocie prostym nie przeniesie wstrząsów z marszu od dziecka na rodzica, zatem kręgosłup malucha będzie narażony na samodzielne ich odbieranie. Splot skośno-krzyżowy pozwala chuście pracować po skosie, dokładnie otula ciałko dziecka, Doskonale przylega do rodzica i nie ślizga się w wiązaniu. Każdy splot pracujący w ten sposób (diamentowy, jodełkowy) jest odpowiedni do utkania chusty przeznaczonej do noszenia dzieci. Taki materiał pracując po skosie dobrze się dociąga, włókna w chuście nie rozchodzą się, chusta jest trwała i może służyć przez lata. Rodzic niedoświadczony w chustonoszeniu niech wybierze chustę w pasy Pasy umożliwiają łatwą obserwację ułożenia się chusty na dziecku. Zwykle przebiegają w poziomie po całej długości chusty i tym samym dają możliwość zauważenia nieprawidłowości gdy chusta zostanie na dziecku ułożona niedokładnie. Kolorowe pasy ułatwiają odnalezienie odpowiedniej partii materiału przy dociąganiu – zauważywszy luz na danym kolorze możemy z łatwością przeciągnąć materiał z innej stro-
ny odpowiadający za tenże luz. Kolejnym ważnym elementem chusty dla rodziców zaczynających przygodę z chustonoszeniem są jej różne krawędzie. W chustach pasiastych najczęściej, ale nie zawsze, krawędzie różną się od siebie kolorem. Ułatwia to szybką ocenę czy mamy do czynienia z górą chusty – przebiegającą przy karczku dziecka, czy z dolną – spod pupy. Dzięki odróżniającym się krawędziom rodzice szybko stają się pewni w pracy z chustą. Chusty jednolite lub wzorzyste również mogą mieć zaznaczone krawędzie, zatem wybór chusty na początek nie musi ograniczać się wyłącznie do klasycznych pasiaków. Kółka czy jednak „wolę bez”? Chusta kółkowa jest fantastycznym narzędziem dla rodziców, wiele osób nie wyobraża sobie rodzicielstwa (zwłaszcza przy dwójce i więcej) bez niej. Jeśli ma ona służyć jako doraźna pomoc w obowiązkach, niedalekich spacerach – świetnie. Natomiast jeśli rodzina zakłada używanie chusty co dzień, na długie spacery po plaży, wypady w góry, do lasu czy używanie jej zamiast wózka – zachęcam do noszenia w chuście długiej do wiązania symetrycznego. Powodem takiej zachęty jest prosty fakt – chusta ma pomagać, powin-
www.splotbliskosci.pl
20 na wspierać prawidłowy rozwój dziecka m.in. poprzez utrzymywanie jego odpowiedniej pozycji, ale ma też odciążać rodzica, wspierać jego prawidłową postawę. Chusta kółkowa obciąża noszącego jednostronnie – na tę stronę, na której są kółka. Pomimo wiązania symetrycznego dla tej chusty (motanie z odwróconą krawędzią), jednostronnie obciążony rodzic będzie jednostronnie bodźcował swoje dziecko. Jeśli jednak noszący zdecyduje się na używanie wyłącznie chusty kółkowej, koniecznie musi pamiętać o równomierniej zmianie obciążonej strony – dla zdrowia swojego i prawidłowego rozwoju dziecka. Produkt polski czy też nie? W naszym kraju jest kilku producentów chust mających w ofercie produkty skierowane zarówno do rodziców zaczynających chustonoszenie jak również do wprawnych motaczy. Chusty polskie mają wysoką jakość i bardzo przystępną cenę. W wielu polskich sklepach można kupić także importowane chusty. Mnogość wzorów, kolorów, składów, firm daje ogromny wybór! Decyzję od kogo kupić chustę niech rozstrzygną rodzice. Czy to musi być bawełna? Domieszki uszlachetniające mają na celu zmienić walory chusty – np. dodatek lnu lub konopi powoduje, że chusta jest bardziej przewiewna i nośna, jedwab nadaje chuście blasku i ją zmiękcza podobnie jak wiskoza bambusowa – szmatki z takim dodatkiem są miękkie od nowości, łatwiej się dociągają, ale też włókna nie są czepliwe i można odnieść wrażenie, że chusta się ślizga. Wełna często polecana na zimę jako gruba i ciepła, latem może dawać uczucie chłodu. Przy wyborze domieszek należy zwrócić uwagę przede wszystkim na to, w jaki sposób będziemy używać chusty – czy zamotamy się w kieszonkę (opleciemy chustą cały nasz korpus) i będziemy chodzić zamotani kilka godzin czy może mamy zamiar nosić w plecaku (zakryte są u nas wyłącznie plecy) wyłącznie usypiając malucha do wieczornego snu? Czy jest lato czy zima? Jeśli zakładamy nosić latem dużo i długo – warto pomyśleć o domieszce nadającej przewiewności, natomiast jeśli chcemy nosić wyłącznie do usypiania, możemy zdecydować się na chustę mięciutką od początku, np. bambusową. Jeśli zimą będziemy nosić noworodka, wystarczy nam szmatka bawełniana, gdyż nosimy maSPLOT nr 2/2017
luchy pod swoją kurtką. Pomyślmy o domieszce wełny gdy chcemy nosić starszaka – chusta będzie go grzać i dodatkowo lepiej poniesie. Warto również zwrócić uwagę na gramaturę chust. Czasem zamiast domieszek rodzice decydują się na cieńszą chustę – będzie bardziej przewiewna lub grubszą – wygodniejsza do noszenia starszaka i grzejąca. Wszystko już wiem, ale może jednak elastyk? Chusta elastyczna jest nieco inna niż wszystkie chusty tkane. Zbudowana z elastycznego materiału nie wymaga dociągania, nie pracuje jak reszta chust. Mota się ją ciasno wokół swojego ciała i w gotowe wiązanie wprowadza dziecko (podobnie jak w nosidle). Trudno w niej utrzymać prawidłową pozycję zgięciowo-odwiedzeniową, ponieważ przez brak dociągania nie da się jej „zablokować”. Są jednak sytuacje kiedy rzeczywiście elastyk będzie wspaniałym rozwiązaniem dla rodziców – np. jeśli osoba motająca cierpi na zespół cieśni nadgarstka, jest nie w pełni sprawna fizycznie lub po prostu nie radzi sobie z dociąganiem chusty tkanej. Zawsze należy dokładnie przemyśleć decyzję o wyborze chusty i wybrać taką, która będzie najlepiej odpowiadała parze rodzic-dziecko. Czy to wszystko w temacie chust? Nie, jeszcze jedna, dość istotna sprawa. Jeśli rodzic chce nosić, niech przy zakupie pamięta o tym, żeby wybrać chustę, która będzie mu się podobała. Nie kupujmy jej pod kolor wyprawki dziecka, gdyż to będzie część naszej, nie jego, garderoby. Jeśli twarzowo nam w ciemnej zieleni, nie decydujmy się na pastelowy błękit. Jeśli mąż słucha ciężkiego metalu, przed zrobieniem mu niespodzianki, zapytajmy czy odpowiadają mu kolorowe motylki. Jeśli w jednej chuście będziemy nosić oboje, znajdźmy kolorystyczny kompromis. Szmata, choćby ze złota była a brzydka - będzie wyłącznie zalegać w szafie. Jest jeszcze jedna informacja dla rodziców stojących przed zakupem swojej pierwszej chusty. Nowa chusta, w zależności od długości to wydatek około 150,00-250,00 zł. Znajdą się też chusty w znacznie wyższych cenach – nie ma co ich się bać! W świecie chustowym chusta jest niemal jak nieruchomość – zwykle odsprzedaje się ją w tej samej cenie, w jakiej się ją kupuje.
21 Decyduję się! Od kiedy mogę nosić? Motać w chustę można już noworodki, a nawet wcześniaki (po przekroczeniu 2 kg, wcześniej wyłącznie kangurowanie). Najlepiej by kilkudniowego maluszka w chuście nosił ktoś inny niż jego mama. Do nauki wiązania i noszenia potrzebna jest dobra forma, niezłe samopoczucie i pokłady spokoju – zwłaszcza do nauki., zatem niech mama po porodzie wypocznie, nabierze sił. Niech wsłucha się w siebie i sama określi czy to już czas (najlepiej po konsultacji z lekarzem lub położną). Jeśli ogólnie dzieci można nosić wyłącznie w dobrze zamotanej chuście i w odpowiedniej pozycji, to przy „nowym” człowieku podnieśmy ten warunek do kwadratu. To szalenie istotne, żeby rodzic wiedział jak działać by wszystko było bezpieczne. Nie ma mowy o niedociągnięciach.
dzielną nauką przed komputerem czy instrukcją dołączoną do chusty. Reasumując powyższy wywód zachęcam by jako pierwszą chustę wybrać jakiegoś pasiaka lub po prostu chustę o dwóch różnych krawędziach. Należy uważać by chusta nie miała splotu prostego – musi pracować po skosie (splot skośno-krzyżowy, diamentowy, jodełkowy). Najpopularniejsze są chusty utkane ze 100% bawełny, ale można zaszaleć i zdecydować się na domieszki – np. jedwab, bambus, wełna. Można pomyśleć o chuście długiej do wiązania lub o kółkowej. Długość - według budowy ciała i wybranego wiązania.
Internety czy spotkanie ze specjalistą? Jeżeli znalezione w dostępnych dla rodzicach środkach przekazu informacje o chustach są zbyt przytłaczające, jeśli rodzic nie wie jaka to jest prawidłowa pozycja dziecka, jeśli martwi się, że jego maluszek może nie lubić noszenia, nie umie zorientować się w mnogości firm i nazw chust, zachęcam do kontaktu ze specjalistą. Doradca noszenia na organizowanych przez siebie spotkaniach opowiada o chustach, odpowiada na pytania dotyczące noszenia i wyboru pierwszej chusty. Na spotkaniach indywidualnych doradca przedstawia rodzicom teorię związaną z rozwojem dziecięcego kręgosłupa, pokazuje prawidłową pozycję i instruuje jak opiekować się dzieckiem by w tej pozycji chciało być układane. Rodzice na spotkaniu uczą się wiązać najpierw z lalą treningową, później motają swoje dziecko. Wiązanie zawsze jest dobrane pod kątem wygody rodzica i jego ewentualnych ograniczeń oraz pod względem prawidłowej pozycji dziecka. Najczęściej doradca służy pomocą również po spotkaniu dając poczucie bezpieczeństwa swoim uczniom i to jest wielka przewaga nad samowww.splotbliskosci.pl
22
Co z tymi bioderkami? Już dysplazja czy jeszcze nie?
Zuzanna Wasiukiewicz-Balkowska Magister fizjoterapii, hipoterapeuta, doradca noszenia w chustach i nosidłach miękkich szkoły ClauWi. Od 10 lat związana zawodowo z dziećmi. Wiele lat prowadziła zajęcia dla przyszłych mam w jednej z wrocławskich szkół rodzenia oraz była fizjoterapeutą w Klinice Ginekologii i Położnictwa Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. Podczas wieloletniej praktyki zawodowej miała również możliwość pracy z pacjentami terminalnie chorymi na oddziale nowotworów krwi oraz z dziećmi z dysfunkcjami w ośrodkach „Ostoja” i „Puchatek”. Prywatnie pasjonatka ornitologii oraz miłośniczka jazdy konnej. Właścicielka czterech kotów i autorka felietonów ukazujących się na łamach Kocich Spraw, poruszających temat macierzyństwa wśród kociej gromadki. Uwielbia fotografować świat przyrody. Mama 2-letniej Łucji.
SPLOT nr 2/2017
Często na forach i grupach internetowych pada pytanie o dysplazję stawu biodrowego. Mamy pytają czy można nosić wtedy w chuście, czy można w jakiś sposób zapobiegać tej wadzie i czy ma ona wpływ na zdrowie dziecka. W tym artykule chciałabym zawrzeć zarówno odpowiedzi na powyższe pytania, jak również przekazać kilka istotnych wiadomości na temat budowy i mechaniki stawu biodrowego. Anatomia i mechanika stawu biodrowego Jest to staw kulisto-panewkowy (powierzchnia stawowa głowy kości udowej jest osłonięta przez panewkę kości miednicznej). Ruch w tym stawie może odbywać się wokół niezliczonej liczby osi, wśród których wyróżnia się trzy najważniejsze. Ruchy zgięcia i prostowania wzdłuż osi poziomej osiągają największy zakres przy lekkim odwiedzeniu. Ruchy odwodzenia i przywodzenia odbywają się dookoła osi strzałkowej a dookoła osi pionowej wykonywane są ruchy nawracania i odwracania. Z połączenia ruchów przywodzenia i odwodzenia oraz zginania i prostowania możemy wykonać tzw. ruch obwodzenia. Dzięki tym właściwościom możliwe jest oparcie ciężaru ciała na jednej nodze i zainicjowanie wykroku przez drugą nogę. Mechanika chodu rozpoczyna się w momencie zgięcia nogi w stawie biodrowym. Następnie następuje zgięcie i wyprost nogi w stawie kolanowym, oparcie pięty o podłoże, a następnie przetoczenie stopy po podłożu. Staw biodrowy odgrywa kluczową rolę w procesie chodzenia. Jest on, zaraz po stawie ramiennym, najważniejszym pod kątem mechaniki stawem w organizmie człowieka. Razem z kręgosłupem i miednicą jest również odpowiedzialny za utrzymanie ciężaru i pionowej pozycji ciała. Czym jest dysplazja? To wada w budowie stawu biodrowego, która najczęściej występuje u rasy białej i u osobników płci żeńskiej. W życiu płodowym kilka czynników ma kluczowe znaczenie dla wystąpienia dysplazji u dziecka. Jednym z nich jest ułożenie płodu w łonie matki. Częściej dziecko ustawia się plecami do lewego boku matki, w związku z tym na dysplazję bardziej narażone jest lewe biodro.
23 Kolejnym czynnikiem jest małowodzie. Płód przy małej ilości wód płodowych jest mocniej ściśnięty w macicy, co może spowodować pojawienie się dysplazji. Podobna sytuacja występuje u pierworódek, u których macica jest mniej elastyczna w porównaniu z macicą wieloródki. Innymi czynnikami wpływającymi na możliwość pojawienia się dysplazji są hormony zarówno ze strony matki, jak i płodu (estrogen, relaksyna, progesteron) wpływające na stabilność aparatu więzadłowego (większe prawdopodobieństwo wystąpienia dysplazji u dziewczynek ze względu na sumowanie się działania hormonów matki i płodu). Innym czynnikiem jest poród pośladkowy, gdy nogi dziecka wyprostowane są wzdłuż ciała dziecka. Jak rozpoznać dysplazję? Do czasu rozpowszechnienia ultrasonografii jako metody diagnostycznej do rozpoznania dysplazji stosowano badanie kliniczne. Podczas badania można wyróżnić objawy kliniczne o dużej i małej wartości diagnostycznej.
stawu biodrowego: TYP I Prawidłowe stawy biodrowe TYP II Stawy biodrowe niedojrzałe fizjologicznie (typ IIa i IIb) i dysplastyczne bez zmiany położenia głowy kości udowej w panewce TYP III Dysplastyczne stawy biodrowe ze zmianą położenia głowy kości udowej w panewce TYP IV Zwichnięcie stawów biodrowych [1] Poniżej przykładowe wyniki badania u tego samego dziecka w 6. oraz 12. tygodniu życia, a także w 8. miesiącu życia
Objawy o dużej wartości diagnostycznej to: - objaw wyważania Barlowa - objaw przeskakiwania Ortolaniego - skrócenie nogi przy jednostronnej dysplazji Objawy o mniejszej wartości diagnostycznej to: - ograniczenie odwodzenia - nierówność fałdów skórnych udowych, pośladkowych i pachwinowych - zmniejszona ruchliwość kończyny dolnej Obecnie powyższe badania manualne są rzadko stosowane i stanowią jedynie wskazówkę do dalszej diagnostyki. Największą skuteczność w wykrywaniu dysplazji stawu biodrowego ma badanie ultrasonograficzne (USG) stawów biodrowych. Badanie to wykonywane jest pierwszy raz u dziecka około 6. tygodnia życia. Do badania dziecko ułożone jest na boku - aby uzyskany obraz USG wypadał w płaszczyźnie czołowej.
Wynik pierwszego badania usg stawów biodrowych u 6-tygodniowego dziecka (typ Ia i Ib - całkowicie dojrzałe stawy z dobrze wykształconym dachem kostnym, typ IIa - stawy dzieci do 3. miesiąca życia)[2].
Omówienie: Taki wynik badania jest charakterystyczny dla 6-tygodniowego dziecka, typ IIa nie oznacza dysplazji a jest tylko wskaźnikiem, że możemy mieć do czynienia z opóźnieniem jąder kostnienia i wskazane byłoby wprowadzenie profilaktyki. W tym przypadku opóźnienie jądra kostnienia było prawdopodobnie związane z obecną asymetrią ułożeniową. Wprowadzona rehabilitacja oraz profilaktyka w postaci noszenia w chuście przyniosły efekt już po 6 tygodniach, co widać na kolejnym wyniku badania USG.
Wynik badania przedstawiany jest wg skali Graffa, która obrazuje jeden z czterech typów rozwojowych www.splotbliskosci.pl
24
Wynik drugiego badania USG (w międzyczasie prowadzona rehabilitacja i noszenie w chuście)
wyprostowanych nóg w rożkach, becikach, otulaczach). To w jaki sposób są wykonywane czynności dnia codziennego ma największy wpływ na prawidłowy rozwój dziecka. Gdy zostanie zdiagnozowana dysplazja stawu biodrowego (typ III i IV), dziecko musi zostać zaopatrzone ortopedycznie (uprząż Pawlika, orteza odwodząca Tubingera) na kilka tygodni. Aby leczenie odniosło skutek, dziecko często musi nosić sprzęt - nawet przez 24 na dobę. To mocno ogranicza jego motorykę spontaniczną. Ważne jest, żeby gdy tylko to możliwe, dostarczać mu wielu bodźców, a w czasie gdy nie musi nosić zaopatrzenia ortopedycznego - pozwalać mu na swobodę ruchu. A co z chustonoszeniem?
Wynik trzeciego badania USG tego samego dziecka (8. miesiąc życia). Wynik badania USG stawów biodrowych prawidłowy.
Wszystko zależy od lekarzy i specjalistów, którzy opiekują się dzieckiem. Czasami dają oni „zielone światło” na noszenie w czasie gdy nie musi być stosowany sprzęt ortopedyczny. Niestety bywa też tak, że na czas leczenia noszenie w chuście jest niewskazane. Najważniejsze aby we wszystkim kierować się dobrem dziecka. Do chustonoszenia można wrócić po zakończonym procesie leczenia.
Jak zapobiegać dysplazji? Jak w przypadku każdej choroby czy dysfunkcji lepiej zapobiegać niż leczyć. Jeszcze do niedawna jedną z metod zapobiegania dysplazji było tzw. szerokie pieluchowanie czyli zakładanie kilku warstw pieluch tetrowych między nogi dziecka w celu uzyskania dużego odwiedzenia, które miało powodować właściwe ustawienie głowy kości udowej w panewce stawu. Obecnie większość lekarzy i pediatrów skłania się ku temu, żeby pozycja była bardziej zbliżona do fizjologicznej, czyli kiedy odwiedzenie nóg nie przekracza 90 stopni. Taką pozycję można uzyskać stosując jako profilaktykę noszenie w chuście. Oczywiście są zwolennicy jak i przeciwnicy tego rozwiązania. Najważniejsze jest aby dziecko było pod stałą kontrolą specjalistów a stosowana metoda odbywała się za ich zgodą. W profilaktyce dysplazji stawu biodrowego bardzo ważna jest również prawidłowa pielęgnacja (noszenie dziecka z ustabilizowana miednicą; zmiana pieluchy przy zgiętych kończynach dolnych; nie krępowanie SPLOT nr 2/2017
Bibliografia: 1. Jerzy Szczapa (red. naukowa), Podstawy neonatologii, Wydawnictwo Lekarskie, PZWL 2008 2. Tadeusz Szymon Gaździk, Ortopedia i traumatologia dla studentów medycyny, PZWL 1998
25
www.splotbliskosci.pl
26
Rebozo Szal do zadań specjalnych
Magdalena Chmielewska potrójna mama, wychowująca dzieci w duchu rodzicielstwa bliskości, długo karmiąca piersią, długo nosząca, śpiąca z dziećmi. Zakochana w mężu (nieustannie wspierającym ) i w swoich dzieciach. Zrezygnowała z pracy w corpo na rzecz macierzyństwa i nowej przygody jako Doradca Noszenia, Promotor Karmienia Piersią, Doula i Instruktor Masażu Shantala. Z głową pełną pomysłów na nowe projekty, które jak czas pozwoli zamierza zrealizować. Propagatorka bliskości, karmienia piersią i wychowania w szacunku. Aktywna chustomama oraz działająca w grupie wsparcia laktacyjnego Droga Mleczna karmicielka, z różnorodnym doświadczeniem laktacyjnym. Uwielbia książki ( te dla małych jak i dla dużych), sushi oraz kolacje przy świecach
Rebozo – szal pochodzący z Ameryki Środkowej i Południowej. Tkany ręcznie, bawełniany lub wełniany. Staje się coraz bardziej popularny w Polsce, jako narzędzie przydatne w pracy położnych i doul. Używany do masażu, mający szerokie zastosowanie w okresie okołoporodowym. Rebozo to kawałek materiału o szerokości około 70 cm i długości 2,5-3 metra. To uniwersalny rozmiar wykorzystywany podczas masażu. Najczęściej tkany ręcznie z włókien bawełnianych lub wełnianych. Rodzaj materiału ma duże znaczenie, ponieważ tylko niektóre są idealne do tego, aby rebozo mogło jak najlepiej spełniać swoja funkcję – materiał powinien być lekko rozciągliwy wzdłuż i po skosie. Nie może być śliski, aby nie wysuwał się masażyście z rąk, ani też zbyt cienki, by mógł utrzymać owinięte nim, masowane ciało. Surowa bawełna może być zbyt szorstka dla skóry, a dzianina lub strecz zbyt elastyczne. Bawełniana lub wełniana tkanina, lekko rozciągliwe i sprężyste, ale na tyle mocne żeby utrzymać osobę masowaną i na tyle delikatne, żeby dawać komfort. Kolory szala rebozo są różnorodne, a wzory na nim mogą powiedzieć nam, z jakiego regionu pochodzi. Na przykład tradycyjne rebozo w regionie Purépecha jest czarne z pionowymi niebieskimi i białymi paskami. Ważną ozdobą każdego takiego szala są splecione frędzle kończące go z jego obu krótszych stron. Rebozo powinno być na tyle długie, aby masażysta mógł swobodnie chwycić je w ręce (najlepiej zawinąć szal wokół nadgarstków – wtedy chusta nie wyślizgnie się z rąk) i wykonywać ruchy wyprostowanymi rękami, podczas gdy osoba masowana leży na podłodze na rozłożonym materiale szala. Charakterystyczne dla szali rebozo jest to, że nie mają one obszytych brzegów, co zdecydowanie zwiększa uczucie komfortu podczas masowania. W czasie masażu rebozo może być rozłożone lub złożone. Rozłożonego używa się do masażu większych części ciała, a złożonego - do mniejszych. Wszystkie te właściwości sprawiają, że jest to narzędzie ideal-
SPLOT nr 2/2017
27
ne do masowania. W kulturach środkowo oraz południowo-amerykańskich chusty, szale i kolorowe kawałki materiału są nieodłącznym atrybutem kobiet. Różne długości i szerokości, mające wiele zastosowań. Chronią przed słońcem, chłodem, okrywają jak kocyk. Meksykanki zabierają je wszędzie, czasem używając ich tylko dla ozdoby, jednak najczęściej noszą w nich swoje dzieci. Jedną z takich chust jest rebozo. Przydaje się, gdy trzeba pójść na targ lub zabrać dzieci ze sobą do pracy. W kulturze meksykańskiej i gwatemalskiej nie tylko matki noszą dzieci, ale również dzieci noszą swoich braci, siostry, a nawet dzieci sąsiadów. Natomiast tradycyjne meksykańskie położne używają go do masażu swoich pacjentek w okresie okołoporodowym. Zarówno w czasie ciąży, w trakcie porodu, jak i po porodzie. Masowanie kobiet ciężarnych zostało zaprezentowane podczas jednej z międzynarodowych konferencji Midwifery Today, amerykańskiej organizacji o tej samej nazwie. Organizacja zajmuje się między innymi szkoleniem doul i położnych oraz osób zainteresowanych porodem naturalnym. W czasie spotkań takich jak wyżej wspomniana konferencja, meksykań-
skie położne dzielą się swoim doświadczeniem oraz umiejętnościami w używaniu szala rebozo. Konferencje odbywają się co roku w różnych krajach Europy i w Stanach Zjednoczonych. Powstał też podręcznik do masażu rebozo, który przetłumaczony został także na język polski. Ciągle odkrywane są nowe możliwości i sposoby na użycie rebozo. Umiejętności posługiwanie się nim wciąż się rozwijają. Wszystko zależy od kreatywności używających go osób. Rebozo to narzędzie wykorzystywane i przydatne w okresie okołoporodowym. Technika używania rebozo jest bardzo prosta. Masaż polega na wykonywaniu przy pomocy chusty łagodnych i rytmicznych ruchów. Otulenie szalem i kołysanie niesamowicie odpręża kobiety w ciąży oraz dzieci w ich łonach. Techniki możliwe do zastosowania w okresie ciąży to między innymi masaż głowy i stóp, masaż pośladków, kołysanie miednicy na leżąco czy masaż w pozycji leżącej na boku. Uciskać można z taką intensywnością, która jest akceptowalna dla osoby masowanej. W Meksyku położne za pomocą specyficznych ruchów szalem potrafią nawet obrócić www.splotbliskosci.pl
28
dziecko, które jest w brzuchu ułożone miednicowo. Z kolei w czasie porodu masaż rebozo to dobry sposób na przyniesienie ulgi kobiecie rodzącej. Delikatne kołysanie jest odprężeniem dla mięśni dna miednicy. W czasie pierwszej fazy porodu można używać rebozo do zmniejszenia i złagodzenia bólu. Wielokrotnie masowane kobiety czują ustępowanie bólu w okolicy miednicy i kości krzyżowej, dlatego masaż zaliczany jest do jednej z niefarmakologicznych form łagodzenia bólu. Należy go wykonywać ruchem na stojąco, siedząco lub leżąco. Masowanie brzucha w różnych pozycjach czy też masaż pośladków także niosą ulgę i wpływają pozytywnie na przebieg porodu. Kobiety mogą używać rebozo same i np. zawieszać się na nim w fazie parcia czy też otulać się nim i ogrzewać w momencie wychłodzenia. Dużą zaletą rebozo jest to, że sprawdza się w przypadku masowania osób, którym nie odpowiada bezpośredni kontakt z masażystą. Tutaj to tylko chusta dotyka ciała i masuje, a jednocześnie ogranicza niepotrzebne bodźce z zewnątrz. W trakcie masowania nie pociera się skóry osoby masowanej, gdyż może to powodować podrażnienie – należy wykonywać ruchy delikatnego kołysania. Otulenie szalem daje komfort. SPLOT nr 2/2017
Kobieta czuje się bezpiecznie i poddaje się ruchowi rebozo, co w efekcie powoduje rozluźnienie, błogość i relaksację. W okresie poporodowym rebozo wykorzystuje się w czasie „masażu zamknięcia”. Wykonuje się go około 6 tygodni po porodzie (lub później) a symbolizuje on „zamknięcie” ciała kobiety, które wcześniej otworzyło się na wychodzące z niej życie. Rytuał ważny i istotny dla kobiety, by na nowo mogła odnaleźć się w swoim ciele już w innej roli i sytuacji . Naoli Vinaver, meksykańska położna, antropolożka, pisarka, twórczyni filmów, żona i matka trójki dzieci, w kilku słowach opisuje korzyści płynące z użycia szala rebozo: „Kobiety, zachodząc w ciążę, otwierają swoje ciała, serca i dusze dla nowego dziecka. Rodzenie jest najbardziej altruistycznym dowodem miłości i często wymaga szczególnych poświęceń. Rebozo - w kochających rękach doul, położnych i innych opiekunów – pomaga kobietom i dzieciom. Niesie wsparcie i ulgę, a w czasie połogu - dobre samopoczucie. Pomaga odnaleźć się na nowo w swoim ciele, odmienionym przez doświadczenie ciąży, porodu i macierzyństwa. Cieszcie się nim i dzielcie z innymi.”
29 kobiet, które przed nami stosowały te sposoby. Czuję wdzięczność, że teraz ich córki i wnuczki dzielą się z nami hojnie, z radością, że szal rebozo przyniesie ukojenie innym kobietom w całkiem nowych krajach. MCh: Czy trudno jest masować druga osobę kawałkiem materiału?
Maria Ryll to jedna z polskich chustoświrek. Rebozo zajmują osobne i ważne miejsce w jej szafie, życiu i pracy. Jak sama mówi, warto szal przy sobie mieć zawsze, bo nigdy nie wiadomo, czy nie trafi się na osobę, która będzie potrzebowała pomocy w przeniesieniu kogoś lub czegoś… Certyfikowana doula ze Stowarzyszenia Doula w Polsce, działa także w Stowarzyszeniu SEDNO. Instruktorka masażu rebozo, współtłumaczka książki „Rebozo bez tajemnic”, wspólnie z Gosią Borecką szkoli, uczy technik i zastosowania szala w ramach Akademii Rebozo. Od lat pracuje z rodzicami jako certyfikowana doradczyni chustowania drezdeńskiej Trageschule. Magda Chmielewska: Mario, masz już doświadczenie jako doula. Czy masaż szalem rebozo przydaje się w Twojej pracy? Maria Ryll: Jak najbardziej. Przydaje się w wielu momentach, na różne sposoby. Ja bardzo lubię Cerradę, czyli masaż „zamykający”, który służy kobiecie w okresie poporodowym. To ceremonia skupiona na niej, wywodząca się z kultury Meksyku i sposobu pracy tamtejszych położnych i doul. Cerrada po porodzie jest ważnym czasem, prezentem dla kobiety. Tej, która tak dużo daje od siebie w ciąży, w czasie porodu i potem, aż czasem zapomina w tym wszystkim o swoich potrzebach. Rebozo może dać otulenie bez przytulania. To także możliwość stworzenia własnego „kawałka pokoju”, jeśli trudno o zapewnienie intymnych warunków. Bardzo ważne jest, by pamiętać, że masaż szalem rebozo to żywa technika, która w Meksyku i innych krajach obecna jest od setek lat; by pamiętać o pokoleniach
MR: Nie wszyscy w to „wchodzą” od razu. Szkolimy osoby z różnych specjalizacji, niekiedy po kursie słyszymy, że raczej nie będą tego używać w swojej pracy w całości, że może tylko niektóre elementy im się przydadzą. Dużo częściej zdarza się zdziwienie a nawet zachwyt, jak wiele można zrobić kawałkiem materiału – takim prostym narzędziem. Warto się dobrze przygotować. Dobrze dobrana długość rebozo, pochylanie się w odpowiedni sposób w trakcie wykonywania masażu: ergonomia pracy w praktyce. Ważne jest zadbanie o siebie, zarówno w pracy douli, jak i w ogóle w życiu. Bardzo istotne są kontakt i porozumienie między obiema osobami: masowaną i masującą. Ważna jest komunikacja, czy wszystko jest ok. Nie chodzi przecież o to, żeby wytrzymać do końca, bez względu na to, czy jest to dla nas przyjemne czy nie. Masaż rebozo daje wiele możliwości i – gdyby nie spełniał oczekiwań osoby masowanej – warto poszukać innej techniki, innej pozycji. MCh: Jakie zauważasz korzyści z użycia rebozo w trakcie porodu? MR: Och, różnorodne. Szal nie zajmuje dużo miejsca w torbie douli, a może być albo opaską zakrywającą oczy, gdy jest za jasno i światło przeszkadza kobiecie, może zastąpić kocyk, pomaga przywiązać ciepły kompres, jeśli jest taka potrzeba. Przede wszystkim może służyć jako narzędzie do relaksacji, pomóc kobiecie „wejść w poród” na różne sposoby. MCh: Czy Twoje klientki często korzystają z tej możliwości łagodzenia bólu i rozluźnienia? MR: Masaż rebozo to sposób łagodzenia bólu, relaksacji, ale i dodawanie ruchu w trakcie porodu www.splotbliskosci.pl
30 – w niemęczący dla rodzącej sposób. Częścią pracy douli jest ustalenie na początku tego, jak obie – klientka i ja – wyobrażamy sobie naszą współpracę. Spotykam się z kobietami jeszcze przed porodem, słucham, jakie są ich oczekiwania. Kobiety zapoznają się z tym, co mogę im zaproponować, między innymi wtedy prezentuję też rebozo. W czasie porodu kobieta może odwołać się do tego, co już zna. Zdarza się także, że ja przypominam o takiej technice i proponuję, by z niej skorzystać. Położne, które biorą udział w naszych szkoleniach mówią, że podoba im się taka opcja łagodzenia bólu i relaksacji, rozważają, jak zaadaptować masaż szalem do warunków polskich i robią to! Naprawdę bardzo ciekawe są spotkania osób różnych specjalizacji, wymiana myśli i doświadczeń – okazuje się, że mamy wiele wspólnego, więcej niż można byłoby przypuszczać wcześniej.
świecie. Czasem wykorzystuję moje „szmaty” zamiennie. Na ostatnie szkolenie zabrałam kanadyjską chustę do noszenia dzieci. Ma niepodszyte krawędzie i świetnie sprawdza się w czasie masażu. Z kolei mantę lub któryś z szali rebozo pakuję, gdy robię warsztaty z wiązań na biodrze lub z użyciem kółek. Staram się też do moich opowieści o noszeniu przywoływać tradycję, obecną w Polsce jeszcze w latach powojennych. Gdy nosiło się w kocach, szalikach, chackach itd. Dzisiejsi rodzice są zarzucani tak dużą liczbą informacji o prawidłowym noszenia, o pozycji, o rozwoju, że czują się czasem zagubieni. Bywa, że tracą z oczu to, co jest żywą tradycją w innych kulturach. Tam po prostu nadal bierze się kawałek materiału, zwyczajnie wiąże i nosi dziecko.
MCh: Obecnie posiadanie dużej ilości chust jest bardzo popularne. Chustoświrki robią zdjęcia swoim stosom chust. Czy to samo się odnosi do szali rebozo? Zdradzisz nam, ile ich masz?
Masowanie za pomocą rebozo nie jest szeroko znane na całym świecie, mimo to praktyka ta zaczyna się powoli rozpowszechniać. Dzieje się tak głównie dzięki doulom i położnym, które coraz częściej używają szali w czasie swojej pracy. Od momentu pojawienia się zawodu douli, która udziela kobietom i ich partnerom wsparcia emocjonalnego i fizycznego w okresie okołoporodowym, masaż rebozo zaczął pojawiać się w Holandii i innych krajach europejskich, w tym także w Polsce.
MR: Nigdy nie liczyłam swoich rebozo. Tak, pokusy istnieją (śmiech). Zauważasz coś na wystawie sklepowej „ O! To wygląda całkiem jak rebozo – a nie… to kolorowy pasek” Jestem również doradczynią noszenia. Wszystkie moje chusty trzymam w dużej szafie, na osobnych półkach. Na jednej długie chusty tkane, na drugiej krótkie i elastyczne, na trzeciej nosidła i chusty kółkowe. Osobna półeczka to „wynalazki historyczne”, które dostałam od wielu osób do prezentowania, w czym to się kiedyś nosiło. Szale rebozo mają swoje miejsce na górnych półkach. Razem z przykładami innych tkanin, nie tylko z Meksyku czy Gwatemali. Części szali używam na warsztatach, części osobiście. Niektóre są wyjątkowe – przypominają szkolenia i podróże, przywołują miłe wspomnienia. Są takie, które noszę dla ozdoby. Jeden z nich, który przywiozła z Meksyku Gosia (Małgorzata Borecka), niezwykle elegancki, z długimi frędzlami, przeleżał kilka lata nieużywany w szafie, zanim przyszła odpowiednia okazja, by go ponosić. Inne, jak manta zakupiona w Peru przez jedną z chustoświrek, czy szal przywieziony przez mojego męża z Japonii, jeżdżą ze mną na różne szkolenia. Dają szerszy obraz tradycji masażu i noszenia, ciągle żywych w wielu społecznościach na SPLOT nr 2/2017
MC: Bardzo dziękuję za rozmowę.
Artykuł powstał w oparciu o podręcznik masażu „Rebozo bez tajemnic” autorstwa Mirjam de Keijzer i Thea van Tuyl, przy współpracy z Naoli Vinaver oraz dzięki współpracy z Marią Ryll.
31
Rodzina, bliskość, chustowanie Oczami ojca Wszystko zaczęło się od… dwóch kresek na teście ciążowym. Uwierzcie albo nie, ale radość moja była tak wielka, że ciężko ją wyrazić słowami – JESTEM TATĄ !...!!!...!!!!...TATĄ ...TAK, TATĄ !!! Przez najbliższe 9 miesięcy razem z moją najukochańszą Żoną staraliśmy się jak najlepiej przygotować do dnia narodzin naszej pierwszej pociechy. Jak myślicie, udało się? Wydaje mi się, że całkiem, całkiem: szkoła rodzenia, porady bliskich i znajomych, wertowanie Internetu, zakupy, plany i… nieustanne czekanie. Nawet nie wiecie, jak ja kochałem głaskać „ten” brzuszek. Tak, wydaje mi się, że to były pierwsze początki mojej bliskości z Córeczką – głaskanie, rozmowa, całusy i śpiew. Szkoła rodzenia – tu muszę o tym napisać. REWELACJA!!! Nie wiem jak moja Żona, ale ja, facet co nigdy nie przewinął żadnej pieluchy, nie ubrał w życiu nikogo poza sobą i raczej unikał brania maluszków na ręce, dzięki całej gamie zajęć w szkole rodzenia, nabrałem takiej pewności przy „czynnościach obsługowych” jak bym miał nie wiem jakie doświadczenie… już się NIE BAŁEM. Polecam każdemu Ojcu. Przyszedł ten dzień, kiedy nasza Córeczka Łucja przyszła na świat. Od pierwszych chwil nie mogłem od niej oderwać oczu – moja Córcia. Później już było tylko „gorzej”. Godziny przespane na mnie, kilometry przenoszone na rękach, chroniczny brak naszego snu i codzienne rytuały, gdzie odgrywałem główną rolę „kąpielowego” – zresztą trwa to do dzisiaj, oczywiście z moimi młodszymi pociechami. Powiem Wam, że już wtedy w naszym otoczeniu pojawiały się znajome z dziwnymi pomysłami, żeby dziecko zawijać w jakiś przeogromny kawał materiału, który to niby pomaga przy noszeniu dziecka. Taaaa… pomaga? Nie wiem w czym! Wolę na rękach! Uff, całe szczęście, Żonka, choć zainteresowana tematem, nie weszła w to głębiej. Całkiem możliwe, że skutecznie ją zniechęcałem i odczytywałem to jako mój prywatny sukces – a głupi (tak, to o sobie). Przekonałem się o tym później. Może się już domyślacie… wszystko zaczęło się od… „dwóch kresek”. Jeżeli myślicie, że się nie ucieszyłem, albo moja radość była mniejsza, to jesteście w wielkim błędzie. Radość moja była ogromna. Jaaa… będę miał drugie dziecko… REWELACJA!!!
Jarosław Bogucki Prywatnie mąż jednej żony i ojciec trójki dzieci: Łucji, Piotra i Błażeja. Z wykształcenia i z zamiłowania informatyk. Dawniej wielokrotny mistrz Polski w pływaniu oraz ratownik WOPR. Obecnie fascynację sportem zamienił na Miłość do Rodziny. Pozytywnie zakręcony, zaraża swoim optymizmem, szczery i miły jednocześnie. Doradca Noszenia ClauWi (jeden z 6 rodzynków w gronie doradców tej szkoły) przez wielu określany mianem „guru” od nosideł. Od 17 lat właściciel firmy informatycznej, a 4 lata temu powołał do życia Centrum Noszenia Dzieci MaluchTravel. pl. Jest to miejsce we Wrocławiu, gdzie stacjonarnie kupisz chustę, nauczysz się jej prawidłowo używać i dobierzesz odpowiednie nosidełko, a wszystko pod okiem doradców noszenia. Założyciel grupy facebookowej Wrocław Nosi, która obecnie skupia grupę ponad 2 tysięcy rodziców z Wrocławia i okolic zainteresowanych tematyką bezpiecznego noszenia dzieci.
I tu schemat w przygotowaniu był podobny, z tym, że już nasze www.splotbliskosci.pl
32 doświadczenie po pierwszym dziecku było niezłym weryfikatorem w kwestiach co jest potrzebne, a co nie – nie miałem pojęcia jak wiele niepotrzebnych/śmieciowych/nadmiarowych informacji, sprzętów, bajerów zbierają rodzice pierwszych dzieci – szok. 9 miesięcy przeleciało migiem i przyszedł na świat Piotruś. Szybko okazało się, że przy drugim dziecku jakoś dziwnie zaczyna brakować rąk do pracy/ zabawy/ogarniania naszego mini świata. Poza tym, maluch był wybitnym „antywózkowcem” – nasz wózek idealnie sprawdzał się jako podpórka dla rodzica do utrzymywania równowagi tudzież jako wózek na zakupy. W trzecim miesiącu życia Piotrusia - dosyć! Idziemy na warsztaty z nauki chustowania! Było to powiedziane tak stanowczo, że nie było mowy o odmowie. Z resztą, ja też już nerwowo i fizycznie „siadałem”, więc było mi wszystko jedno, byle było lepiej. Trafiliśmy na warsztaty chustowe gdzie pierwszy raz zamotałem mojego Synka. Przeżycie niesamowite, pamiętam jak ręce mi się trzęsły i dostawałem raz za razem zawału serca podczas ogarniania chusty… i to uczucie, kiedy było po wszystkim… bezcenne… Spokój, wygoda, duma, zachwyt... słowem - bliskość. Tak, już w tamtej chwili pomyślałem sobie - ale ze mnie ignorant. Jednak to dopiero początek. Możecie wierzyć lub nie, ale w ciągu jednego dnia jakość funkcjonowania naszej Rodziny bardzo się podniosła. Okazało się, że Piotr jest totalnym „chuściochem”, więc spędzał przy mnie lub przy Żonie bardzo dużo czasu. WOLNE RĘCE!!! Nawet nie wiedziałem, że to możliwe. Mam na sobie małego, a dalej mam dwie WOLNE ręce – serio. Mogliśmy zabrać się za tyle rzeczy w domu, które czekały na lepsze czasy. Poprawiła się znacznie relacja z naszą Córeczką, dla której byliśmy teraz dostępni. Szczególnie ważne było odzyskanie przez Łucję Mamy. Ja motałem młodego, wychodziłem na spacer, a Żonka miała czas dla Łucji, domu i czasami dla siebie. Kiedy nosiłem dzieci na rękach i moje mięśnie odmawiały mi już posłuszeństwa często pojawiał się głos, a raczej krzyk w mojej głowie: „Kiedy przejmiesz ode mnie to dziecko???” teraz gdzieś zniknął. Naprawdę nie było go! Skutki „uboczne” takiej bliskości. SPLOT nr 2/2017
„Pogorszyła” się nasza relacja z Żoną… wstąpiliśmy na wojenną ścieżkę… coraz częściej kłóciliśmy się o to, kto ma dzisiaj nosić Piotra… Oczywiście ja chciałem i Ona chciała (dodam, że Łucja miała już ponad 3 lata, była duża – ciężko było ją nosić i brakowało jej mamy, a nie mnie). Nie martwcie się, chciałbym, aby wszystkie małżeństwa kłóciły się o takie rzeczy. „Zazdrość”, no pewnie i to dwukierunkowa. Ja zawsze zazdrościłem mojej Najmilszej tak bliskiej relacji z maluszkami. Najpierw w łonie, później przy piersi, a ja? Też tak chcę z moimi dziećmi. Chusta dała mi tę możliwość. Nie raz czułem się jak bym był „w ciąży”. Oczywiście piszę o pozytywnej stronie tego stanu – poziom endorfin bardzo często wzrastał do niebotycznego poziomu, przynajmniej jak dla mnie. W pewnym momencie zazdrość pojawiła się u mojej Żonki (przynajmniej tak mi się wydaje), dzieci zaczęły się przy mnie uspokajać, tata potrafił szybciej uśpić swoje pociechy. Przestałem być „ciałem obcym” dla nich. „Wstyd”, facet w szmacie na sobie i to takiej kolorowej, ale obciach! Chusty są takie „niemęskie”. To pracowało w mojej głowie dość często. Całe szczęście, chęć bycia blisko z moim maluchem była większa… niewyobrażalnie większa. W pewnym momencie odkryłem, że płeć piękna widzi to zupełnie inaczej niż ja sam. Każda kobieta - i ta młodsza, i ta starsza, oglądała się za mną mając pięknie uśmiechniętą twarz, żadnych kąśliwych uwag czy spojrzeń. Nie zapomnę momentu, kiedy stojąc w kolejce do kasy w markecie z młodym w chuście - śpiącym głębokim snem i nikomu nieprzeszkadzającym - pani z kasy na cały sklep (bo kolejka była znaczna) krzyknęła do mnie i do ludzi: – Proszę przepuścić tego pana. On ma małe dziecko! Niech pan podejdzie do kasy! Chyba bardziej czerwony niż wtedy, to jeszcze nie byłem. Nadmienię tylko, że nie raz stałem w dużo dłuższych kolejkach z płaczącym dzieckiem w wózku i nikt mnie nie przepuścił – tylko obrywałem w twarz spojrzeniami zgorszonych ludzi. Takich przypadków jak ten z marketu miałem jeszcze przynajmniej kilkanaście. Już później zacząłem pytać niewiast co sądzą o zamotanych ojcach. No i tu dowiedziałem się, że kobiety mają ogromny szacunek, a nawet podziw dla płci „brzydkiej”, która robi „coś więcej” dla swoich dzieci – szacun dla ojców.
33 „Prawdziwy mężczyzna nie płacze”. No właśnie i tu „zonk”, w noszeniu doświadczyłem czegoś takiego co się nazywa EMPATIA. Zdarzały mi się przypadki, że nosząc śpiącego malca w chuście łzy płynęły mi po policzku. Dlaczego? Nie mam bladego pojęcia, pewnie kobiety potrafiłyby mi to wyjaśnić. Coś w serduchu działo się takiego, że nie byłem w stanie powstrzymać łez. Nie zapomnę sytuacji, kiedy to przez złego wirusa „RSV” musieliśmy wzywać karetkę do Piotra. Żona trzymała go na rękach i płakała, a ja twardziel uspokajałem, pocieszałem ją jak tylko potrafiłem. W pewnym momencie wziąłem młodego do nosidełka (siadał już samodzielnie), a on zaraz na mnie usnął. Dodam, że nie spał od prawie 24 godzin. To co się ze mną stało, było poza moją kontrolą. Ciężko to nazwać płaczem, to był prawie spazm i role się odwróciły – to Żona pocieszała i uspokajała swojego męża. Dla faceta obciach totalny, ale jednocześnie ta sytuacja wiele mnie nauczyła. Odkrywanie się przed współmałżonkiem ze swoimi uczuciami, słabościami i wzajemne wsparcie – ogromnie zbliża.
Życzę wszystkim mamom, cierpliwości, spokoju i wyrozumiałości w stosunku do swoich mężczyzn, abyście z sobie tylko znaną delikatną stanowczością zachęcały ich do bliskości z maluszkiem. Nie poddawajcie się! My jesteśmy uparci z natury. A wszystkim ojcom życzę, aby każdy z Was od pierwszych dni życia swojego dziecka, zagryzł zęby, złamał coś w sobie co go blokuje i zamotał swojego MALUCHA – poczujcie to co ja… i choć zabrzmi to jak tania reklama, poznajcie NOWĄ jakość OJCOSTWA…
Pasja bliskości, pasja noszenia. Moje Dzieci są moją pasją. Nie uwierzycie, ale… wszystko zaczęło się od… „dwóch kresek” Tak, tak… RADOŚĆ nie osłabła! Przyszedł na świat kolejny „chuścioch” Błażej, który od samego początku wylądował w chuście i może tym razem uwierzycie, ale nasza relacja z Żoną nagle uległa poprawie. I ja miałem kogo nosić i ona miała. Chcąc stawać się lepszym mężem i tatą zacząłem brać pełną odpowiedzialność za moją rodzinę, za odpowiedzialnością poszła wiedza, a za wiedzą większe bezpieczeństwo. Nie chcę być już ignorantem i egoistą, choć dużo pracy jeszcze przed mną. Wierzcie lub nie, ale rodzicielstwo bliskości i noszenie maluchów bardzo mi w tym pomogło. www.splotbliskosci.pl
34
„Pokoloruj Bliskość” Recenzja pierwszej baśniowej książki do kolorowania dla dziecka i jego opiekuna
Renia Hannolainen Autorka bloga ronja.pl o świadomym rodzicielstwie, ubłoconym dzieciństwie oraz kulturze i społeczeństwie Skandynawii. Matka, która odpuściła. Po drodze jej z rodzicielstwem bliskości, NVC, pedagogiką Montessori i weganizmem. Jednak nie pisze jak żyć, ani nie grozi paluszkiem, ponieważ wierzy w macierzyństwo bez rywalizacji. Zamiast rodzicielskiej spiny i perfekcjonizmu woli święty spokój, skakanie po kałużach i książki Astrid Lindgren. Zawodowo koordynatorka projektów i ochroniarz środowiska. Do mody na wszystko, co „eko” podchodzi z dystansem, lecz sprzeda duszę diabłu za komplet ślicznych pieluch wielorazowych i wymarzoną chustę.
Kolorowanka pod wieloma względami niezwykła. Znajdziecie tu ilustracje nawiązujące do klasycznych baśni (między innymi „Czerwony Kapturek”, „Królewna na ziarnku grochu”, „Kot w butach”, „Roszpunka”, „Jaś i magiczna fasola”), a także do ciąży, porodu, radosnego oczekiwania rodziców na dziecko, karmienia piersią, noszenia w chuście czy rozszerzania diety dziecka metodą BLW. Pojawia się również temat przyjaźni, miłości pomiędzy rodzeństwem oraz rodzicielstwa bliskości w wykonaniu ojców. Zazwyczaj dajemy dziecku kolorowankę, aby zyskać legendarne „10 minut spokoju”. Ta kolorowanka jest inna - przeznaczona dla dzieci i rodziców, stworzona z myślą o wspólnym spędzaniu czasu, inspirująca do wartościowych i ciekawych rozmów o ważnych sprawach. Baśniowym ilustracjom stworzonym przez Joannę Izydor, towarzyszą zabawne wierszyki napisane przez Magdalenę Cichońską. Pozwolę sobie zacytować nasz ulubiony: „Chrum, chrum! Chrząka malutka świnka, czyżby na imię miała Grażynka? Na talerzyku warzyw ostatki, a nasza świnka woła: „Dokładki!” Dzieci są najlepszymi testerami kolorowanek, a mój pięcioletni syn jest tą książeczką zachwycony. A warto zaznaczyć, że syn wcale nie przepada za rysowaniem, więc to największy komplement i najlepsza rekomendacja. „Pokoloruj bliskość” to pierwsza pozycja Wydawnictwa Moroszka, która miała swoją premierę na Festiwalu Chustonoszenia w maju tego roku. Można ją nabyć na stronie wydawnictwa: www.moroszka.com. Wydawnictwo Moroszka 48 stron, 22 ilustracje Ilustracje i projekt: Joanna Izydor Tekst: Magdalena Cichońska Patroni medialni: #nicminiewisi, Cloudeberry Slings, Chustodzieciaki.pl
SPLOT nr 2/2017
Książka: Pokoloruj Bliskość Stylizacja: PifPaf
35
www.splotbliskosci.pl
36 Sesja MOROSZKOWE DZIECIAKI zdjęcia: Elżbieta Bednarek stylizacja: PifPaf
SPLOT nr 2/2017
37
www.splotbliskosci.pl
38
Ubrania: PifPaf SPLOT nr 2/2017
39
www.splotbliskosci.pl
40
SPLOT nr 2/2017
41
Ubrania: PifPaf www.splotbliskosci.pl
Ubrania: PifPaf
42
SPLOT nr 2/2017
43
Integracja sensoryczna Wywiad z neurologopedą i terapeutą integracji sensorycznej Martą Wawrzynów
Dominika Sokulska W SPLOT konsultant merytoryczny ds chustonoszenia, gospodyni 2 rubryk: wywiadu ze specjalistą i analizy wiązania. Kobieta orkiestra, o tysiącu zainteresowań i pomysłów. Zawodowo dyrektor w firmie konsultingowej, ekspert od pozyskiwania funduszy unijnych, trener i szkoleniowiec z wieloletnim doświadczeniem. Aktywistka działająca na rzecz lokalnych społeczności, od lat związana ze środowiskiem NGO, członek zarządu Stowarzyszenia Ekologicznego Eko-Unia, Prezes Fundacji Eduplanet. Miłość do chustowania pojawiła się u niej wraz z narodzinami dziecka, dzięki czemu została Certyfikowanym Doradcą Noszenia ClauWi. Jako FRRU doradca chustowy działa głównie na terenie Wrocławia i okolic. Jej chustowe poczynania możecie śledzić na FB na profilu @frrudoradca.
Integracja sensoryczna – hasło, które ostatnimi czasy coraz częściej występuje w rozmowach rodziców. Dla większości osób brzmi obco i nieprzyjaźnie. By przybliżyć czytelnikom SPLOTu czym jest integracja sensoryczna, czym charakteryzują się jej zaburzenia i jak mogą wpłynąć one na przyszłość naszych dzieci o rozmowę poprosiłam Martę Wawrzynów - neurologopedę klinicznego, pedagoga i logopedę wczesnej interwencji, terapeutę integracji sensorycznej (SI) i terapii czaszkowo-krzyżowej, terapeutę miofunkcjonalnego, taktylnego, Empathy Dolls i instruktora masażu Shantala. Dominika Sokulska: Ostatnio coraz częściej mówi się o integracji sensorycznej, cóż to właściwie jest? Marta Wawrzynów: Jest to jedna z wielu obecnie dostępnych metod terapeutycznych, lecz dla mnie – terapeuty różnych metod – jest bazą, od której powinniśmy zacząć, gdy stymulujemy rozwój dziecka, wyprowadzamy jego dysfunkcje, pracujemy nad jego powrotem do zdrowia. Integracja sensoryczna ułatwia nam zintegrowanie wszystkich zmysłów człowieka. Jest to terapia, która łączy w sobie wiele innych działań, tj. pedagogicznych, psychologicznych, logopedycznych, fizjoterapeutycznych. Z reguły jest tak, że problem staje się „głębszy”, a źródłem jest przykładowo nieprawidłowa postawa ciała, obniżone lub wzmożone napięcie mięśniowe czy asymetria złożeniowa. DS: Jakie zachowania dziecka mogą świadczyć o zaburzeniach SI? MW: Dziwnych zachowań jest wiele. Wszystko zależy od dziecka, jego trudności, wzorców środowiskowych i wychowawczych. Najczęściej rodzice mówią o dużej nadwrażliwości na stopach, dłoniach, niechęci do jedzenia, trudności w jedzeniu (wybiórczość, uprzedzenia do nowych potraw, struktur, konsystencji). To, co może nas niepokoić to zbyt duże pobudzenie dziecka, trudność w wyciszaniu po ekscytacji, euforii lub negatywnych emocjach lub z drugiej strony nadmierna statyczność dziecka, niechęć do nawiązywania kontaktów z otoczeniem, relacji z rówieśnikami. Co więcej, takie cechy charakterystyczne jak wady wymowy, trudności w utrzymaniu prawidłowej postawy ciała, napięcia mięśniowego, dysfunkcje na etapie wieku przedszkolnego czy wczesnoszkolnego, czyli zdolności do uczenia się (czytanie, pisanie, liczenie). Te ostatnie nie zawsze muszą być sygnałem w kierunku dysleksji. Podczas diagnozy często słyszy się o drażniących metkach, niechęci do kontaktu z wodą,
www.splotbliskosci.pl
44
nadmierną pedantycznością, czystością lub brakiem potrzeby częstego mycia dłoni. Dzieci z zaburzonymi procesami Integracji Sensorycznej narzekają zazwyczaj mają dużą trudność ze skupieniem, koncentracją uwagi. Zazwyczaj uchodzą za dzieci inteligentne, lecz ich dysfunkcje nie pozwalają im na pełne otwarcie się na otoczenia. DS: Z jakimi zaburzeniami najczęściej się pani spotyka w swojej pracy? MW: Najczęściej pracuję z dziećmi pobudzonymi, równie często do gabinetu trafiają dzieci nadwrażliwe na bodźce sensoryczne, które nie potrafią sobie poradzić z emocjami. Od około 3 lat obserwuję dużą falę dzieci z zaburzeniami neurorozwojowymi. Mam tutaj na myśli autyzm oraz jego spectrum, opóźnienia rozwoju, wynikające np. z niedotlenienia okołoporodowego lub trudnej ciąży. Coraz więcej też dzieci trafia też do mnie z wadami genetycznymi. DS: Spotkałam się z opiniami, że dziecko „wyrośnie” z wymienionych wyżej zachowań. Czy to prawda? MW: Z zaburzeń się nie wyrasta. Czym jesteśmy starsi, tym lepiej jesteśmy w stanie skompensować sobie swoje uchybienia, niedociągnięcia rozwojowe, trudności. SPLOT nr 2/2017
Jestem wielką przeciwniczką twierdzenia „samo minie”, tym bardziej „wyrośnie z tego”. To starsze pokolenie przekonuje nas o swoich myślowych przyzwyczajeniach, nie zwracając uwagi na to, że świat od tego czasu bardzo się zmienił, a jeszcze bardziej my jako ludzkość. Współczesne dzieci nie wychowują się na trzepakach, podwórkach, w błocie i wiejskim pyle, są chronione, ograniczane, my jako rodzice zabieramy im możliwość do doświadczania. W tym tkwi różnica. Gdyby nasze dzieci miały możliwość rozwoju w środowisku sprzed choćby 25 lat to twierdzenie „wyrośnie z tego” miałoby sens. DS: Jeśli z zaburzeń się nie wyrasta to jakie mogą być ich w przyszłości? MW: Te skutki widzimy na co dzień. Wybiórczość w jedzeniu, dziwne przyzwyczajenia, zachowania naszych najmłodszych, a później trudności emocjonalne na etapie wieku szufladkującego, tj. przedszkole i szkoła. Przede wszystkim skutki widoczne są w procesie uczenia się. Dzieci są nazbyt pobudzone, nie koncentrują się na ważnych kwestiach, interesują się rzeczami mniej ważnymi. Do tego obecne media i technologiczne dobrodziejstwa. DS: Z powyższego wynika, że ważne jest by odpowied-
45 nio wcześnie zdiagnozować zaburzenia i poddać dziecko odpowiedniej terapii. W jaki sposób i gdzie można to zrobić? MW: Zazwyczaj diagnoza trwa od 2 do 3 spotkań, 6090 min. Diagnoza powinna obywać się w miejscu do tego przystosowanym, czyli sali integracji sensorycznej, ze sprzętem stacjonarnym i podwieszanym. Wizyty diagnostyczne polegają na holistycznej analizie umiejętności dziecka – rozwojowych pod względem fizycznym, psychicznym, pedagogicznych, werbalnym, komunikacyjnym. Podczas diagnozy przeprowadzane są testy i próby, przy pomocy których ocenia się poziom umiejętności dziecka. Według mojej oceny diagnoza musi być obiektywna, lecz każda powinna być potwierdzona kilkoma spotkaniami terapeutycznymi, by zweryfikować postawione wnioski na temat dziecka. Niestety nie zawsze jest taka możliwość. DS: Jak wygląda terapia zaburzeń i do jakiego wieku możemy ją wykonywać? MW: Terapię można zacząć od niemowlęctwa, jeśli są takie wskazania. W terapii może uczestniczyć nawet osoba do 99 roku życia – takie informacje zawarte są w publikacjach na temat opisywanego zakresu wiedzy. Praktyka jednak jest inna. Terapia z reguły trwa 45 min., podczas niej są momenty pobudzenia motorycznego i wyciszenia. Każde dziecko ma inny sposób prowadzenia terapii, zgody ze swoimi potrzebami. DS: Terapeuta pracuje z dzieckiem w gabinecie. Jak my, rodzice, możemy bawić się lub ćwiczyć z dzieckiem w domu by wpływać pozytywnie na SI? MW: Dziecku należy zapewnić możliwość uczestnictwa w środowisku pełnym różnorodnych bodźców. Organizować czas i atrakcje w taki sposób, by były bliskie tym sprzed choćby 25 lat. Wykorzystywać proste i podstawowe produkty do zabawy, najlepiej kuchenne. Zabawki wymyślne, markowych firm dla dzieci mają w sobie wiele defektów, Według mnie najlepszy jest piasnek, mąka, woda, garnki, łyżki – to one poruszają wy-
obraźnię dziecka, dają wiele możliwości do co dzień innej zabawy. DS: Czy noszenie dzieci wpływa na poprawę SI? MW: Z jednej strony tak, bo dostymulowuje proprioceptywnie. Kompresja pod każdym względem jest dla dziecka, bo organizuje go wewnętrznie, sprawia, że dziecko zaczyna czuć własne ciało. Mimo to należy zwracać uwagę na prawidłowe ułożenie dziecka w chuście, tak by noszenie było bezpieczne. Noszone dzieci mają zapewnianą stymulację wszystkich zmysłów – widzą, słyszą i czują zapach otaczającego je świata, czują dotyk rodzica. Są w ruchu i kołyszą się wraz z rodzicem, co pozytywnie wpływa na rozwój błędnika. Według mnie chusta jest dobra, jednak nie można dziecka ograniczać motorycznie. Jeśli jest na etapie pionizacji to należy zapewnić mu warunki, by usprawniał te sferę rozwoju – przede wszystkim dajmy mu możliwość swobodnego, samodzielnego ruchu na płaskiej i twardej powierzchni. DS: Reasumując – by zapewnić dziecku właściwy rozwój musimy pozwolić mu na samodzielne eksplorowanie otoczenia, umożliwić zaspokojenie potrzeby wspinania, bujania. Dziecko musi mieć możliwość ubrudzenia się błotem i biegania boso po trawie. Jednym słowem – zapewnijmy mu różnorodne bodźce i szczęśliwe dzieciństwo. Zgadza się? MW: Tak. DS: Dziękuję za rozmowę. Zdjęcia wykonał Krzysztof Pawlikowski
www.splotbliskosci.pl
46
Wlot na chatę Chustoświrki Wywiad z Katarzyną Rengifo Diaz
Ula Liszcz W kwartalniku SPLOT połowa teamu z kącika recenzji, testująca dla Was chusty i nosidła. Doradca noszenia dzieci w chustach i nosidłach miękkich po szkole ClauWi®, działająca jako Eunoia Doradca Noszenia. W chustowaniu zakochana od pierwszego zamotania, zafiksowana na punkcie prawidłowej pielęgnacji niemowląt, instruktorka masażu Shantala. Obecnie obejmuje pieczę nad Chustośrodami na wrocławskim Jagodnie, gdzie spotyka się z chustującymi rodzicami. Prywatnie minimalistka w założeniu, bałaganiara w praktyce, cierpiąca na syndrom wiecznie niezadowolonej twarzy, zyskująca przy bliższym poznaniu. Mama ponad rocznego harpagana, którego urodziła w swoim zaciszu domowym, wraz ze swoim wspierającym jej wszystkie “szalone” pomysły partnerem.
Świat chust nie kończy się na “pasiakach”. Istnieje nieskończona ilość wzorów, kolorów, a nawet producentów chust. O ile doradcy noszenia wiedzą wszystko o prawidłowej pozycji dziecka w chuście i prawidłowej technice dociągania, o tyle chustoświrka wie wszystko o samej chuście. Kim jest chustoświrka? Na pewno kimś, kto kocha chusty! Chustoświrka ma ogromną wiedzę na temat najnowszych wypustów, producentów chustowych, rodzajów splotów, blendów. Posiada kilka, kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt chust, z czego część jest NFS, część FTO, część OTW, ale wszystkie są EUC. I oczywiście potrafi rozwinąć wszystkie te skróty! Chustoświrka dba o swoje chusty, nazywa je pieszczotliwie szmatami, ma specjalnie wydzielone dla nich miejsce w swoim domu, a co sobotę relaksuje się składając je w równiutki stos, żeby zrobić im zdjęcie na SSS. W pierwszym odcinku “SPLOT w domu u…” odwiedziliśmy Kasię Rengifo Diaz, mamę dwóch synów – trzyletniego Diego i rocznego Santiago, żonę członka zespołu reggae, certyfikowanego doradcę noszenia w chustach. Jej chusty mają na ścianie swoje własne… drzewo, na którym są poukładane tematycznie i kolorystycznie. Bo jakby to pięknie było, gdyby chusty rosły na drzewach… Ula Liszcz: Zanim przejdziemy w odmęty chustowe, powiedz mi od czego zaczęła się Twoja przygoda z noszeniem. Kasia Rengifo Diaz: Zaczęło się od tego, że Diego miał przeokrutne kolki, płakał codziennie po 5-6 godzin. Jedyne co mu pomagało to noszenie i bujanie w górę i w dół. To trwało już około dwóch tygodni, ja byłam wykończona, bo prawie cały dzień go nosiłam. On był takim “hajnidkiem” (high need baby – przyp. aut.), nie dało się go odłożyć. Od urodzenia nie chciał jeździć w gondoli, każdy spacer kończył się krzykiem – zawsze wracałam do domu prowadząc wózek z Diego na rękach. Nigdy nie przespał w gondoli dłużej niż 15 minut. Jak miał około trzech tygodni, koleżanka powiedziała mi, że jest coś takiego jak chusta i że dzięki niej uwolnię ręce i będę w końcu mogła napić się herbaty i normalnie zjeść. Zamówiłam więc konsultacje u doradcy noszenia. Kupiłam też kolorowego pasiaka z bambusem i to była moja pierwsza chusta. No i zaczęłam nosić. UL: A jak odkryłaś, że istnieją inne chusty? Teraz wystarczy wejść na grupę chustową, żeby zostać zalanym zdjęciami i ofertami sprzedaży. Wtedy chyba jeszcze te grupy chustowe nie były tak popularne. KRD: Koleżanka zabrała mnie do nieistniejącego już sklepu z chustami i pokazała mi, że istnieją inne firmy produkujące chusty. Ja tak
SPLOT nr 2/2017
47 naprawdę nie zagłębiałam tematu chust po spotkaniu z doradcą, myślałam że istnieją tylko pasiaki, a nagle okazało się, że jest tyle możliwości, tyle pięknych chust. Spodobała mi się wtedy taka jedna w kwiatki i pamiętam jak się dziwiłam, że można mieć tyle chust, po co komu dwie chusty, jedna w zupełności wystarczy! Postanowiłam, że muszę najpierw sprzedać jedną, zanim kupię drugą. I tak też zrobiłam: sprzedałam pasiaka, kupiłam drugą i znowu miałam jedną chustę. Ale zaczęłam wtedy chodzić na spotkania chustowe i zobaczyłam, że dziewczyny mają więcej niż jedną chustę i że to jest normalne! Bo jedna chusta była od tego, druga od tamtego, odkryłam też, że są różne rozmiary – krótsza lepiej sprawdza się przy plecaku, dłuższa przy kieszonce. I tak to się zaczęło. UL: Można śmiało powiedzieć, że jesteś jedną z najbardziej rozpoznawalnych twarzy w świecie chustowym. Pojawiasz się często na zdjęciach producentów. Jak zaczęła się Twoja współpraca z nimi? KRD: Na jednym ze spotkań chustowych zaproponowano mi współpracę z jedną z firm i zaczęłam robić sesje zdjęciowe, za które dostawałam chusty. I wtedy tak naprawdę się wkręciłam. Zobaczyłam jak się nosi inne chusty, poczułam zupełnie inny komfort noszenia, mogłam zobaczyć różnicę pomiędzy samą bawełną, a bawełną z domieszkami. Zaczęłam kupować więcej chust, testować je, sprawdzać. Wiedziałam, że za chwilę skończy się moja droga chustonoszenia, bo Diego był coraz starszy, a ja późno odkryłam te wszystkie chusty. Pod sam koniec noszenia zaczęłam więc bardzo dużo kupować, żeby móc się
tym nacieszyć. No, ale tak się przydarzyło, że pojechaliśmy do Peru i zaszłam w kolejną ciążę (śmiech), co mnie bardzo ucieszyło, bo wiedziałam, że będę mogła znowu nosić. UL: Kiedy w Twojej głowie zrodził się pomysł, żeby zostać doradcą noszenia? KRD: Jak byłam na końcówce chustowania starszego syna, to stwierdziłam, że żeby przedłużyć moje hobby, to zostanę doradcą, bo będę miała wymówkę, żeby móc testować chusty i mówić rodzicom która jest lepsza. Zrobiłam kurs, żeby nie zapomnieć o świecie chustowania, by dalej w nim być, bo on mi się bardzo spodobał. Bałam się, że jak przestanę nosić, to zniknę z tych wszystkich grup i stracę kontakt z noszącymi mamami, z którymi się bardzo zżyłam. Nie wiedzia-
www.splotbliskosci.pl
48 łam na początku czy mi się uda to bycie doradcą, pamiętam jak mówiłam do męża, że zainwestuję w siebie i jak mi się zwróci to będzie super, a jak nie, to przynajmniej będę mogła powiedzieć, że próbowałam zrobić coś innego niż dotychczas. Pierwszy kurs się zwrócił, więc stwierdziłam, że zrobię kolejny. Zwrócił się drugi, więc zrobiłam certyfikat, a potem jeszcze wybrałam się na kurs z pielęgnacji neurorozwojowej do Agnieszki Słoniowskiej. Tak na marginesie, to był bardzo fajny kurs. Polecam go nie tylko doradcom, ale też młodym rodzicom. UL: Wracając do chust. Jakie chusty lubisz najbardziej, a jakich nie? Czy masz swoje absolutne NFS (not for sale)? KRD: Lubię grube chusty, najchętniej z domieszką lnu albo dzikiego jedwabiu – tussah. W takich nosi mi się najlepiej. A moim absolutnym NFS jest chusta nazwana na moją cześć – Foxy, puchata szmatka z fafolkami, oczywiście z domieszką tussah. Nie lubię z kolei cienkich chust i takich, które mi się ślizgają. UL: Każda chustoświrka marzy o jakiejś chuście. DISO
SPLOT nr 2/2017
(desperately in search of) potrafi spędzać sen z powiek. Czy Ty też masz swoją wymarzoną chustę? KRD: W tej chwili nie mam swojego DISO, bo jeszcze nie zrobili mojej wymarzonej chusty. A zawsze marzyła mi się chusta w kolorach rasta. Parę firm miało coś w tym stylu, ale to jeszcze nie było to. Cały czas czekam więc na swoje DISO. UL: Na Twoim chustowym drzewie widzę tylko kilka chust, a wiem że masz ich znacznie więcej. Czy jesteś w stanie zliczyć ile ich wszystkich masz? KRD: Kiedy weszłam w posiadanie 15. sztuk, przestałam liczyć. Na drzewie mam te chusty, których najczęściej używam. Reszta jest pochowana po całym domu, rzadko kiedy mam czas je wszystkie złożyć w jednym miejscu i zliczyć. UL: Dziękuję bardzo za rozmowę! Zdjęcia wykonała Natalia Barton
49
www.splotbliskosci.pl
50
Uwolnij Ręce I zdobywaj świat!
Karolina Dominiak-Piskorska Mama dwóch córek o kwiecistych imionach - Kaliny i Róży. Z wykształcenia jest filologiem klasycznym i technikiem dentystycznym oraz certyfikowanym Promotorem Karmienia Piersią. Pasjonuje się rękodziełem, muzyką etniczną i literaturą fantastyczno-naukową. Prowadzi blog i fanpage na Facebooku - Kolorowa Mama, gdzie promuje noszenie w chuście, karmienie naturalne oraz rodzicielstwo bliskości, którego ścieżką sama stara się podążać. Akcją #uwolnijrece pragnie pokazywać codzienność z chustą, praktyczną stronę chustonszenia oraz jego chyba największą bonifikatę - bliskość z dzieckiem i wolne ręce.
SPLOT nr 2/2017
Codzienność mamy małego dziecka, powiedzmy sobie szczerze, daleka jest od tego, co pokazują nam telewizyjne reklamy pieluch. To, że chusta jest genialnym narzędziem pomagającym odczarować szarzyznę tej codzienności, że daje mamie wolne ręce jednocześnie zapewniając dziecku bliskość - to już wie każda ChustoMama. Ogromna ilość zdjęć pojawiających się w mediach społecznościowych z hasztagiem #uwolnijrece wspaniale promuje chustonoszenie i bardzo mnie cieszy. Ale może pójść jeszcze krok dalej? Zrobić film reklamujący chusty i chustonoszenie od strony praktycznej? A wszystko to w lukrowo-słodko-pastelowej stylistyce Pin-up? Od pomysłu do działania i oto jest! Mam ogromną przyjemność zaprezentować Wam Drodzy Czytelnicy zdjęcia z plan filmowego akcji #uwolnijrece. Organizacja całego przedsięwzięcia, zgromadzenie ekipy i partnerów, w końcu obmyślenie ostatecznego kształtu, dekoracji oraz nakreślenie mini-scenariusza - to wszystko stanowiło dla mnie nie lada wyzwanie. Tym bardziej z dumą odsyłam Was na fanpage Splotu, gdzie możecie obejrzeć efekt pracy mojego zespołu filmowego. Atmosfera na planie była wspaniała - pracowałyśmy wyłącznie w kobiecym gronie, więc czuło się tą KOBIECĄ MOC! Dzieci cudownie pozwalały mamom najpierw oddać się w ręce naszej wizażystki Oli, a potem z chęcią wskakiwały do chust i pięknie pozowały przed autorką zdjęć - Darią.
51 A skoro o mamach występujących w filmie tu mowa, boru, ponieważ nie dość, że typ urody Asi wspaniale kilka słów o nich, bo nie przypadkiem zaprosiłam je do prezentuje się w stylistyce pin-up, to jeszcze Asia jest z współpracy. wykształcenia muzykiem - w branży muzycznej działa jako Asia i koty. Na moją prośbę Asia nagrała do filmu Moim pierwszym wyborem była Judyta Piotrowicz ścieżkę muzyczną - cover piosenki “Sweet Nothin’s” i jej córeczka Ulka. Judyta jest już doświadczoną Brendy Lee. mamą noszącą w chuście. Na swoim profilu na Instagramie wspaniale promuje chustonoszenie, a na pod- Bardzo dziękuję Wam za to, że przyjęłyście moje zastawie zamieszczonych tam zdjęć widać wyraźnie, że proszenie i wzięłyście udział tym ważnym dla mnie kocha chusty nie tylko za ich praktyczność, ale także przedsięwzięciu. za bogactwo wzorów i kolorów. Znam Judytę już od jakiegoś czasu, a jeszcze wcześniej obserwowałam jej Za zdjęcia i montaż filmu, czyli tak naprawdę najprofil na Instagramie i pomyślałam, że jej uroda i te bardziej odpowiedzialną i pracochłonną część cacudne retro-okulary pasują idealnie do mojego filmu. łości projektu dziękuję Darii Mochalskiej. Tą młodą Judyta jest również doradcą noszenia w chustach - i niezwykle zdolną fotografkę miałam przyjemność jako MatUlka pomaga opanować młodym rodzicom poznać w czerwcu zeszłego roku podczas pracy przy innym projekcie - zresztą też w klimacie pin-up! sztukę motania. Szukałam jeszcze mamy z młodszym dzieckiem Wspaniale było te kilka godzin tak niecodziennie i Judyta podsunęła mi kandydaturę Asi Bielawskiej i pięknie zmienić swój wygląd. Cudowne makijaże wraz z córeczką Lusią. Nie mogło być lepszego wy- i fryzury wyczarowała dla nas profesjonalna
www.splotbliskosci.pl
52
wizażystka Aleksandra Aszyk. Olę także poznałam przy okazji uczestnictwa w innym projekcie, a muszę wspomnieć, że Ola również jest mamą noszącą i długo karmiącą. Z taką ekipą nie mogło się nie udać! Pragnę również serdecznie podziękować : firmie Sensimo Slings za udostępnienie pięknych chust, które otulały nasze najmłodsze aktorki; firmie Natabo za wypożyczenie cudownych sukienek pin-up, bez nich to nie byłoby to; firmie PolkaDOTbaby za piękną biżuterię, która wspaniale dopełniła wizerunki bohaterek filmu. SPLOT nr 2/2017
Szczególne podziękowania składam kawiarnii Tymianek za udostępnienie swojej przestrzeni na użytek naszego mini-planu filmowego. A Was Drodzy Czytelnicy zapraszam do obejrzenia pierwszego filmu reklamującego praktyczną stronę chustonoszenia. I oczywiście do zaglądania na stronę naszego konkursu akcji #uwolnijrece. Moc pozdrowień! Zdjęcia wykonała Daria Mochalska
53
Tkana Droga Historie Chustowe
Niezaprzeczalnie ikona polskich chustomam. Mama trójki dzieci, doradca chustowy, ambasadorka karmienia piersią, współwłaścicielka marki LennyLamb. Kiedy wraz z siostrą Asią, mężem Piotrem i szwagrem Michałem założyli firmę, nie zmieniła ona życia Kasi, raczej wpisała się w nie w naturalny sposób. Dzięki LennyLamb może łączyć pasję i pracę w jedno. Jej kolekcja liczy około 20 chust, z których najbardziej upodobała sobie tęczową koronkę. W jej stosie znajdziecie zawsze coś starego i nowego. Fanka bambusa i jedwabiu – to ulubiony blend Katarzyny Sikorskiej, która przyznaje, że jest chustoświrką. Nosi od 7 lat i przez ten cały czas szerzy prawidłowe noszenie, i zaraża miłością do chust oraz nosideł. Po za tym latem lubi maliny, a zimą – jazdę na nartach. Karolina Rachfał: Każda kobieta zastanawia się, jak to będzie być mamą. Czym jest dla Pani macierzyństwo, jak wpłynęło na dotychczasowe życie. Czy rodzicielstwo bliskości od razu wpisało się w Waszą codzienność? Katarzyna Sikorska: Jestem osobą bardzo rodzinną i wokół tego kręci się mój świat. Mąż jest dla mnie bardzo ważny. Początkowo myślałam, że macierzyństwo nie jest dla mnie, ale weszłam w nie jak w masełko, w rodzicielstwo bliskości, które stało się moim życiem. Mój pierwszy synek nauczył mnie być mamą. W moim domu rodzinnym zawsze byliśmy blisko. Bliskość jest czymś zupełnie naturalnym dla mnie i przychodzi sama z siebie, bez specjalnych wysiłków. Jeden gest wynika z drugiego. Noszę dziecko, by zapewnić bliskość mu i sobie. Śpię ze wszystkimi dziećmi – nie kupowaliśmy łóżeczka, bo stwierdziliśmy, że nie potrzebujemy tak dużego schowka na zabawki. Ja sama też mam bardzo dużą potrzebę bliskości. Dużo pracuję, zostawiam dzieci z babcią, starsze chodzą do przedszkola. Udany dzień jest to dla mnie dzień z nimi – razem podróżujemy, bawimy się, zwiedzamy, nie ma nic milszego niż być ciągniętą przez malucha, żeby np. zobaczyć niedźwiedzia czy fokę. Karmię szósty rok plus przerwy na dwie ciąże. (śmiech) KR: Skąd wziął się pomysł na chustowanie? Kiedy podjęła Pani decyzję o noszeniu dzieci w chuście? KS: Wszystko przez Asię... Chusty pojawiły się w moim życiu na długo przed urodzeniem dzieci, kiedy moja siostra wpadła na pomysł ich produkcji. Jak w naszym życiu pojawiły się dzieci, nie było momentu podejmowania decyzji o ich noszeniu. Żyliśmy chustami już wcześniej i było to dla nas naturalne.
Karolina Rachfał Przede wszystkim jest żoną i mamą, później siostrą, przyjaciółką i koleżanką. Spełnia się jako doradca noszenia oraz intensywnie się rozwija dzięki lokalnej grupie chustowej, którą założyła. Jest również zapaloną początkującą blogerką (śMieszkowo Blog). Na co dzień mieszka w Pile, wychowuje syna Mieszka, gotuje mężowi i zajmuje się milionem różnych rzeczy – jak prawdziwa kobieta. Uwielbia czytać książki i oddawać się pasji muzycznej. Do tego dochodzi sympatia do wszystkiego co związane z rodzicielstwem. Jest pedagogiem z zamiłowania i z wykształcenia - dzięki ciągłemu rozwojowi w tym kierunku może się spełniać i lepiej służyć na wszystkich płaszczyznach, na których działa! Do ideału jej daleko, jednak w życiu stara się podchodzić do wszystkiego z pozytywnym nastawieniem, z otwartym sercem i umysłem. Kocha to co robi bo czuje się potrzebna i spotyka fantastycznych ludzi.
www.splotbliskosci.pl
54
Umiałam wiązać, zanim dostęp do chust i naMyślę, że tak. Jestem chustoświrką. miałam dzieci! Nauczyła Chusty wiążą się dla mnie z ogromnymi turalne jest, że ludzie mnie tego siostra, która już pytają nas o nie. Świeuczuciami. Całe moje serce jest wtedy była doradcą noszecimy przykładem. nia. Jeszcze zanim zostawe wzorach LennyLamb. łam mamą, brałam udział w zdjęciach i innych eventach związanych z nosze- KR: Co by Pani zmieniła w swojej chustowej historii? niem. Gdy urodziłam Jasia, umiałam już wiązać. Skończyłam szkolenie, gdy miał roczek. KS: Chciałabym zawiązać na plecach noworodka. KR: Czym jest dla Pani chustonoszenie? Jak reagowało KR: Czy znajduje Pani jakieś wady w chustowaniu? Wasze najbliższe otoczenie na to, że nosicie. KS: Tak – za szybko się kończy… KS: Czymś naturalnym i częścią życia. Najważniejsza jest w tym bliskość. Dziecko jest szczęśliwe, gdy je no- KR: Chusta czy nosidło? Dlaczego? szę. Ja również. Koimy smutki i dzielimy radości. Spotykam się też często z noszącymi mamami. KS: Zaczynałam przygodę z noszeniem od chust i one Nie miałam kryzysów w noszeniu. Moja córeczka Ma- są dla mnie największą miłością. Jednak doceniam też rysia prawie nie była noszona – ona tego po prostu nosidła. Teraz Ignaś ma 1,5 roku i więcej nosimy go nie potrzebowała. Chusty używaliśmy więc tylko do w nosidełku. Mąż też woli nosidełko. Dużo używalitransportu. Teraz noszę dużo Ignasia, który potrzebu- śmy WrapTaia. je dużo bliskości i zasypia tylko w chuście. W naszym przypadku zarażamy pasją do chust co- KR: Czym dla Pani jest firma? Czy to, że współpracujedziennie. Nosi nauczycielka, moja kosmetyczka, no- cie rodzinnie jest dla Was wsparciem? szą nasi pracownicy, koleżanki. Dużo nosimy, mamy SPLOT nr 2/2017
55 gościa. To wydarzenie śledził cały chustowy świat. Skąd się wziął pomysł na zaproszenie Hedwych Veemen i jak to się stało, że doszło do spotkania z tak sławną osobą w chustowym świecie?
KS: Firma jest naszym życiem. Jest naszym kolejnym dzieckiem. Stworzyliśmy ją od zera – od etapu wykonywania wszystkiego samodzielnie po zatrudnianie ponad 100 osób. Rozwijamy ją, troszczymy się o nią. Utożsamiamy się z nią. Firma mieści się w naszej rodzinnej miejscowości. Stukot krosna towarzyszy nam przez cały dzień, od rana do wieczora. Nasi pracownicy to w dużej mierze przyjaciele i sąsiedzi. Jest to ogromna odpowiedzialność – nie tylko za firmę, ale i za ludzi. Zatrudniamy matki z dziećmi, ludzi, którym ciężko by było znaleźć pracę gdzie indziej. Dajemy im szansę, a oni ją wykorzystują. KR: Można zobaczyć Wasze pasje i rodzinne więzi w Waszych chustach? Jak wygląda Wasz dzień w pracy? KS: Jesteśmy z Asią bardzo różne. Firma nas wiąże, zbliża. Ta pasja nas połączyła. Nasze wzory, nasze produkty są wypadkową, kompromisem. Jestem jedną z czterech osób w zarządzie. Każdy z nas ma swoje obowiązki. Każdy dzień zaczynamy od spotkania. Omawiamy na nim bieżące sprawy, a następnie przechodzimy do swoich zadań, takich jak zarządzanie zasobami ludzkimi, rozwiązywanie sporów, ustalanie wzorów i sesji zdjęciowych oraz marketing. KR: Jak wyglądają plany chustowe na najbliższy czas? Może Pani uchylić rąbka tajemnicy? KS: Mamy swoje tkalnie i projektantów splotów. Nieustannie pracujemy nad nowymi, ciekawymi i mającymi lepsze właściwości nośne tkaninami. W najbliższym czasie wprowadzamy długo oczekiwane nosidełko Onbuhimo Toddler. Pracujemy również nad nosidełkiem regulowanym, które powinno wkrótce mieć swoją premierę.
KS: Moja siostra była na konferencji w Antwerpii i gdy oglądałam jej zdjęcia, pomyślałam, ze chciałabym poznać Hedwych, która jest największą gwiazdą i ikoną babywearingu na świecie. Później pojawił się pomysł zaproszenia jej do współpracy. Hedwych jest osobą otwartą na współpracę i chętnie przyjęła od nas propozycję. Zaskoczyła mnie swoim dziewczęcym, delikatnym wyglądem. Jest niezwykle pracowita, skoncentrowana na zadaniach. Byłam bardzo wzruszona spotkaniem z Hedwych. Spędziłyśmy razem cały dzień wspólnie pracując, robiąc to, co obie kochamy najbardziej. Dzieci bawiły się razem... Jestem bardzo zadowolona z wizyty Hedwych. Było to niezwykłe przeżycie. KR: Dziękuję za rozmowę.
KONKURS ! Nasza bohaterka odkryła, że macierzyństwo i chusty są jej pasją. To źródło szczęścia i rozwoju. Czy Was rodzicielstwo również tak inspiruje? Opowiedzcie nam, jak chusta zmieniła Was jako rodziców i koniecznie pochwalcie się zdjęciami, które uwieczniają to co jest najważniejsze w chustonoszeniu. Odpowiedzi prosimy przesyłać na adres e-mail: konkursy@splotbliskosci.pl do 30 września 2017 r. Wyróżnione odpowiedzi opublikujemy w kwartalniku, a zwycięzcę zaprosimy do siedziby Lenny Lamb na zwiedzanie tkalni. Wyniki konkursu zostaną opublikowane w październiku na naszym fanpage: https://www.facebook.com/splotbliskosci
KR: W ostatnim czasie mieliście Państwo niezwykłego www.splotbliskosci.pl
56
Zamotana Sesja Fotograf: Elżbieta Bednarek Kapcie dziecięce: Titot Baby Fashion Chusty oraz nosidła: Lenny Lamb
SPLOT nr 2/2017
57
www.splotbliskosci.pl
58 Obuwie dziecięce: Titot Baby Fashion Nosidła: Lenny Lamb
SPLOT nr 2/2017
59
www.splotbliskosci.pl
60
SPLOT nr 2/2017
Obuwie dziecięce: Titot Baby Fashion 61 Nosidła: LennyLamb
www.splotbliskosci.pl
62 Obuwie dziecięce: Titot Baby Fashion Chusty: Lenny Lamb
SPLOT nr 2/2017
63
www.splotbliskosci.pl
64
Obuwie dziecięce: Titot Baby Fashion Chusty: Lenny Lamb SPLOT nr 2/2017
65
www.splotbliskosci.pl
66
Wielki powrót tetry czyli stare-nowe pieluchy wielorazowe
Aleksandra Kramkowska Mama Tadeusza i narzeczona mężczyzny, którego drugą miłością są motory. Z wykształcenia dziennikarka i specjalistka od komunikacji społecznej. Swoją pasję do pisania realizuje na autorskim blogu Brzuchacze. Jest zdecydowaną zwolenniczką rodzicielstwa bliskości i długiego karmienia piersią, a także aktywnym członkiem grupy chustowej. Na co dzień pochłania ją macierzyństwo i prowadzenie domu, taki zawód – house manager! Stara się być świadomym rodzicem, który stale rozwija się i poszukuje optymalnych metod wychowania. Poza tym kocha kolor różowy, kryminały Harlana Cobena i kawę, a odkurzanie ją relaksuje!
Niegdyś rodzice na całym świecie ochoczo zaprzestali używania tetrowych pieluch, na rzecz nowoczesnych i jednorazowych, tak zwanych pampersów. Obecnie ludzie dostrzegają nie tylko plusy, ale również minusy jednorazówek, a moda na pieluchy wielorazowe powróciła, jak bumerang. Znów cieszą się one ogromną popularnością, jednak znacząco różnią się od znanej naszym babciom zwykłej tetry. W dzisiejszych czasach „wielopielo” to nie tylko kawałek materiału, a technologia, czyli różne kroje, rozmaite tkaniny, a także wzorzyste i różnobarwne otulacze. Moda powraca… Jednorazowe pieluchy to wynalazek na miarę czasów, w których żyjemy – odpowiednik fast foodów czy foliowych torebek, który w XX wieku odmienił życie wielu rodziców, którzy zachłyśnięci nowością z chęcią porzucili znienawidzone pranie tetrowych pieluch. Tak zwane pampersy obecnie dostępne są w niemal każdym sklepie, są łatwe w obsłudze i jak zapewniają producenci – superchłonne, a do tego po zużyciu można wyrzucić je prosto do kosza. Łatwe i przyjemne w użytkowaniu. Mało kto zwraca jednak uwagę na fakt, że wykonane z surowców przemysłu petrochemicznego jednorazowe pieluchy, zużywane w ilościach zastraszających trafiają na wysypiska śmieci, na których będą ulegały rozkładowi nawet kilkaset lat. Co więcej jedno dziecko jest w stanie wygenerować nawet około dwóch ton (sic!) odpadów w całym okresie pieluchowania. Wobec tego zjawiska, ekologiczną alternatywą są pieluchy wielorazowe, które jak sama nazwa wskazuje nadają się do wielokrotnego użytku i dzięki temu nie generują odpadów. Być może to pierwszy powód, dla którego współcześni rodzice coraz częściej wracają do korzeni, decydując się na to, by ich dzieci korzystały z pieluch wielorazowych. Wielorazowe, czyli ekonomiczne Inną zaletą pieluch wielokrotnego użytku może być to, że są ekonomiczne, chociaż cena jednostkowa wielorazówek potrafi zaskoczyć. Noworodek zużywa około 10-12 sztuk pieluch na dobę, po kilku miesiącach liczba ta zmniejsza się do 8-10 sztuk, a około roku wynosi mniej więcej 6-8 sztuk przy jednoczesnych próbach korzystania z nocnika. Pieluch jednorazowych zużywa więc mnóstwo… Zaopatrzając się w pieluchy wielorazowe, warto wybierać te, które można rozłożyć na części, tj. otulacz i wkład chłonny – takie rozwiązanie będzie najskuteczniejsze i najbardziej ekonomiczne. Sprawdzi się, kiedy wymiany potrzebuje jedynie wkład, a nie
SPLOT nr 2/2017
67
cała pielucha. Poza tym, pielucha rozłożona na części będzie schła szybciej niż pielucha z wszytym na stałe wkładem. Szacowany przez ekspertów koszt podstawowego zestawu dla jednego dziecka to około 800-1000 złotych, dochodzą do tego koszty regularnego prania pieluch. Nie jest to mała kwota, jednak warto pamiętać, że porównywalny koszt ponieść muszą rodzice korzystając z pieluch jednorazowych już w pierwszym półroczu życia dziecka. Odpowiednie dla każdego? Pieluchy wielorazowe dostępne są w różnych rozmiarach, odpowiednie zarówno dla noworodków i niemowlaków, jak i starszych dzieci, przez cały okres pieluchowania. Na rynku dostępne są zarówno pieluchy w różnych rozmiarach, jak i dostosowane do wieku i wagi dziecka, jak i uniwersalne – one size, które można regulować w zależności od potrzeb. Warto mieć na uwadze fakt, że ekologiczne, nie zawsze znaczy naturalne. Pieluchy wielorazowe nie są wykonane wyłącznie z naturalnych materiałów – najbardziej popularne wśród nich to PUL, mikrofibra czy polar, czyli tkaniny oparte na sztucznych włóknach poliestrowych. Istnieje jednak możliwość by skompletować pieluchę wykonaną wyłącznie z naturalnych tkanin, może być to połączenie bawełnianego wkładu z weł-
nianym otulaczem. Przewagą pieluch wielorazowych jest to, że nie zawierają substancji chemicznych, które obecne w jednorazówkach niejednokrotnie uczulają lub przyczyniają się do powstawania odparzeń. Jednak w związku z tym rodzą się wątpliwości, czy pieluchy wielorazowe będą równie chłonne jak jednorazówki, w których poliakrylan wiąże znaczne ilości moczu. Jednak specjaliści od „wielopielo” zapewniają, że wielorazowe pieluchy nie wymagają zmiany każdorazowo po załatwieniu potrzeb fizjologicznych przez dziecko, a ich chłonność jest zbliżona do chłonności jednorazówek, które powinny być zmieniane w zależności od potrzeb, średnio co 2-3 godziny – nie czekając aż nasiąkną do granic możliwości. Więcej pracy… Pieluchy wielorazowe to jednak nie tylko pozytywy – ekologia, komfort dla skóry czy aspekt ekonomiczny. Warto pamiętać, że zawsze istnieje druga strona medalu. W przypadku pieluch wielorazowych jest to pranie, które stanowi nieodłączny element ich użytkowania. W przeciwieństwie do jednorazówek, które można wyrzucić prosto do kosza, pieluchy wielorazowe wymagają od rodzica znacznie więcej pracy i zaangażowania. Poza praniem, rodziców nurtują takie zagadnienia jak przechowywanie zabrudzonych piewww.splotbliskosci.pl
68 luch, rozwój bakterii, nieprzyjemny zapach czy ewentualne problemy z zachowaniem higieny. Pieluchy można prać w pralkach automatycznych przy użyciu proszku, co w zupełności pozwala na zabicie wszystkich bakterii znajdujących się na tkaninach. Podczas prania nie należy stosować płynów do płukania, które zmniejszają chłonność pieluch i wkładów, dodać można natomiast antybakteryjnego i sanityzującego proszku – dodatku do prania, który będzie skuteczny i bezpieczny nawet w niskiej temperaturze. Warto wstawiać pranie na bieżąco, po pierwsze dlatego, by nie zabrakło czystych pieluch, a po drugie, zużyte pieluchy nie powinny zalegać w koszu dłużej niż 2 doby. Pieluchy nie muszą być prane oddzielnie, można wrzucić je do pralki z innymi rzeczami. Przechowywanie wymaga umieszczenia brudnych pieluch w plastikowym pojemniku z pokrywką, do którego można dodawać po kilka kropli olejków zapachowych, np. olejku z drzewa herbacianego, który zniweluje brzydkie zapachy oraz ma działanie antybakteryjne. Natomiast w podróży, można posiłkować się specjalnymi, dostępnymi na rynku woreczkami. Wykonane – podobnie jak otulacze – z paroprzepuszczalnego i wodoodpornego PULu zapobiegają przemakaniu i zatrzymują nieprzyjemny zapach. W takim woreczku zmieści się nawet kilka sztuk pieluch. Kolejnym problemem dla rodziców bywa suszenie. Warto pamiętać o tym, by nie suszyć pieluch blisko źródła ciepła, np. bezpośrednio na kaloryferze. Długość suszenia zależna jest od rodzaju pieluchy i możliwości rozłożenia jej na poszczególne elementy. Poza tym, suszenie nie jest w żaden sposób procesem skomplikowanym i nie różni się od suszenia innego rodzaju prania. Co więcej wkłady oraz pieluchy można suszyć w suszarkach bębnowych (z wyjątkiem otulaczy wykonanych z PUL). Pocieszającym faktem może być to, że pieluch ani wkładów nie należy prasować, ponieważ wpływa to negatywnie na ich chłonność.
i zewnętrznej. Warstwa wewnętrzna znajdująca się blisko skóry uszyta jest z mikropolaru, coolmaxu czy innych materiałów miłych dla skóry małego człowieka. Natomiast warstwa zewnętrzna to oddychający poliester, tzw. PUL, który nie pozwala pielusze na przeciekanie. Pomiędzy dwiema warstwami znajduje się kieszonka, w którą chowa się wkładkę chłonną. Zamiast typowej wkładki chłonnej, w kieszonkę można włożyć złożone prefoldy, tetrę lub inny złożony ręczniczek, który wchłonie wilgoć. Takie pieluchy dostępne są w różnych rozmiarach dostosowanych do wieku i wagi dziecka lub uniwersalne – one size. Pieluszka AIO, tj. all in one, czyli taka, która przypomina jednorazówkę. Różni się jedynie materiałem, z którego została wykonana oraz grubością, ponieważ wkład chłonny jest wszyty na stałe w środek pieluchy. Pieluszka SIO, tj. snap in one, która w przeciwieństwie do poprzedniczki ma wkład, który nie jest na stałe połączony z otulaczem, a przypina się go za pomocą nap lub rzepów. Dzięki temu wkład nie przemieszcza się podczas użytkowania, ale należy odpiąć go na czas prania i suszenia. To sprawia, że suszone z osobna elementy pieluchy schną szybciej niż pielucha AIO. Pieluchy formowane, tj. fitted, czyli takie, które kształtem przypominają pieluchy jednorazowe i są zawiązywane lub zapinane na rzepy czy napy. Takie pieluchy również wykonane są z bawełny, bambusa, konopi, mikrowłókna lub innych mieszanek. By pielucha formowana nie przemakała, należy ubierać na nią otulacz, który ochroni ubranie przed zmoczeniem. Nie jest on jednak konieczny, jeśli chcemy zapewnić dziecku większy przewiew, można położyć małego człowieka na specjalnym, nieprzemakalnym prześcieradle czy podkładzie.
Na rynku dostępne są różne rodzaje pieluch wielorazowych, między innymi:
Pieluchy do składania, czyli znane wszystkim doskonale pieluchy tetrowe, flanelowe, frotowe oraz wykonane z bambusa czy bawełny niebielonej. Po odpowiednim założeniu i zapięciu należy również ubrać otulacz, który zapobiegnie przeciekaniu i ochroni ubranie przed zmoczeniem. Przy takich pieluchach przydatna będzie specjalna klamerka, tj. snappi, która pozwoli zapiąć pieluchę i uniemożliwi jej przemieszczanie się pod otulaczem.
Pieluszka z kieszonką, tj. pocket, czyli pielucha składająca się z dwóch warstw materiału – wewnętrznej
Prefold, czyli kilka warstw materiału zszytych ze sobą w taki sposób, by środkowa część była najbardziej
Do wyboru, do koloru
SPLOT nr 2/2017
69 chłonna. Prefold nadaje się zarówno do samodzielnego użycia z otulaczem, jak i jako wkład w pielusze z kieszonką. Ważne podczas używania pieluch wielorazowych są również otulacze, czyli majtki wykonane z PUL – oddychającego poliestru lub wełny. Służą one do ubierania na pieluchy formowane lub składane w celu ochrony ubrań dziecka przed zamoczeniem. Warto pamiętać, że wspomniane wcześniej wkłady do kieszonek – składane i nieskładane, wykonane z materiałów takich jak: bambus, konopie, jedwab, len, biobawełna, włókno węglowe, mikrofibra czy mikropolar – są dostępne w sklepach, jako osobny produkt, nie jako komplet z pieluchą. Wobec tego można kupić tylko kilka sztuk pieluch, a zaopatrzyć się w większą ilość wkładów chłonnych. Dodatek do pieluch wielorazowych mogą stanowić biodegradowalne bibułki, które pozwalają na zatrzymanie zabrudzeń stałych i wyrzucenie ich prosto do toalety. Na rynku dostępne są również majtki treningowe, tzw. trenerki, które pomagają małemu człowiekowi w okresie przejścia między użytkowaniem pieluch a korzystaniem z nocnika. Trenerki wyglądem przypominają klasyczne majtki, są jednak wyposażone w warstwę chłonną i zapewniają hydroizolację. Dzieci samodzielnie są w stanie ubrać i zdjąć bieliznę, a w razie „awarii” odczuwają nieprzyjemną wilgoć, lecz ubranie pozostaje suche.
Trening toaletowy Pieluchy wielorazowe sprawdzają się na każdym etapie pieluchowania! Przychodzi jednak taki moment, w którym należy pożegnać się z pieluchą. Warto pamiętać, że dziecko jest w stanie panować nad własną fizjologią i jasno komunikować swoje potrzeby z nią związane dopiero około 18 miesiąca życia (a czasem później…), ponieważ wcześniej nie jest w stanie kontrolować pracy zwieraczy. Sukcesy „nocnikowe”, które zdarzają się we wcześniejszym okresie stanowią raczej przypadek, niż wynikają z pełnej świadomości dziecka. Trening nocnikowy, czyli przygotowanie dziecka do porzucenia pieluch na rzecz korzystania z nocnika, a z czasem toalety można rozpocząć kiedy dziecko samodzielnie siedzi, a najlepiej zrobić to po pierwszym roku życia. Należy mieć jednak świadomość, że zakończenie tego procesu świadomym oraz regularnym korzystaniem z toalety może trwać od kilku tygodni, do nawet kilku miesięcy. Jeszcze starszakom czasem zdarza się „wpadka”, ale do 3-4 roku życia jest to zupełnie normalne. Pieluchy jednorazowe niwelują uczucie wilgoci, dlatego dziecko nie odczuwa dyskomfortu i niechętnie korzysta z nocnika, nie widząc problemu w noszeniu pieluchy. Pieluchy wielorazowe, w tym majtki treningowe mogą być pomocne podczas nauki korzystania z nocnika, ponieważ dziecko będzie odczuwało nieprzyjemne skutki (wilgoć) załatwiania potrzeb fizjologicznych w pieluchę. Jedno- czy wielorazowe? Wybór należy do rodziców. Kompletując wyprawkę dla małego człowieka, warto zapoznać się z asortymentem dostępnym na rynku oraz rozważyć wszystkie za i przeciw korzystania z pieluch jedno- i wielorazowych. Nie każdy produkt, nawet najlepiej reklamowany, będzie w stanie sprostać potrzebom dzieci i oczekiwaniom rodziców. Warto pamiętać również o tym, by ewentualny zakup – prezent konsultować z rodzicami, którzy sami muszą podjąć decyzję, z jakiego rodzaju pieluch korzystają lub zamierzają korzystać.
www.splotbliskosci.pl
70
Plecak prosty
Analiza wiązania
Dominika Sokulska W SPLOT konsultant merytoryczny ds chustonoszenia, gospodyni 2 rubryk: wywiadu ze specjalistą i analizy wiązania. Kobieta orkiestra, o tysiącu zainteresowań i pomysłów. Zawodowo dyrektor w firmie konsultingowej, ekspert od pozyskiwania funduszy unijnych, trener i szkoleniowiec z wieloletnim doświadczeniem. Aktywistka działająca na rzecz lokalnych społeczności, od lat związana ze środowiskiem NGO, członek zarządu Stowarzyszenia Ekologicznego Eko-Unia, Prezes Fundacji Eduplanet. Miłość do chustowania pojawiła się u niej wraz z narodzinami dziecka, dzięki czemu została Certyfikowanym Doradcą Noszenia ClauWi. Jako FRRU doradca chustowy działa głównie na terenie Wrocławia i okolic. Jej chustowe poczynania możecie śledzić na FB na profilu @frrudoradca.
SPLOT nr 2/2017
Plecak prosty jest prosty. Serio. Choć dla świeżo upieczonego rodzica to wiązanie wydaje się być totalną czarną magią i abstrakcją, to w rzeczywistości wiązanie jest naprawdę bardzo łatwe i przyjazne. Cały strach przed nim tkwi w oporze psychicznym przed „wrzuceniem” dziecka na plecy. Naprawdę warto ten opór pokonać i zaprzyjaźnić się z plecakiem prostym. Tym bardziej, że jest on podstawą do innych wiązań stosowanych przy większych i cięższych dzieciach, takich jak plecak z krzyżem czy plecak z koszulką. Rodzic Plecak prosty jest wiązaniem symetrycznym z tyłu, ciężar dziecka rozkłada się równomiernie na ciele osoby noszącej – na jej barkach, plecach i biodrach. Wiązanie to umożliwia przyjęcie prawidłowej postawy ciała, przez co umożliwia aktywizację mięśni dna miednicy u kobiet. Dziecko W plecaku prostym przebieg dolnej krawędzi chusty układa się w kształt litery U. Zawiązywane poły krzyżują się pod pupą dziecka, w przypadku dzieci bardzo małych (o krótkiej kości udowej) poły przebiegają po łydkach maluszka, w przypadku większych dzieci podpierają uda. Dociągnięte poły zapewniają bardzo dobrą stabilizację boczną. Zdjęcie wykonał Krzysztof Pawlikowski
71
Dla kogo Przede wszystkim dla tych rodziców, którzy chcą nosić dzieci na plecach. Jest to wiązanie, które możemy stosować już od narodzin dziecka, jednak nie wszyscy rodzice są na to już wtedy gotowi. Bywa, że nigdy do tego nie dojrzeją i oczywiście mają do tego prawo. By zawiązać plecak prosty trzeba być naprawdę pewnym tego co się robi, gdyż dziecko na plecach wymaga od rodzica sprawności i szybkości w działaniu. Plecak prosty często bywa dobrym rozwiązaniem w przypadku pań o naprawdę sporym rozmiarze biustu, który uniemożliwia nadanie odpowiedniej pozycji dziecku w wiązaniu z przodu. Z racji faktu, że pozwala noszącemu na przyjęcie właściwej pozycji ciała zalecany jest dla osób, którym doskwiera ból kręgosłupa. Jeśli dziecko jest ciężkie to noszenie go na plecach jest dobrym pomysłem. Wiązanie to jest świetnym rozwiązaniem dla osób aktywnie spędzających czas (np. wędrówki po górach, długie spacery), dla rodziców posiadających również starsze dzieci, które również potrzebują ich uwagi. Wolny przód ciała rodzica pozwala na wykonywanie czynności, które są uciążliwe lub niebezpieczne gdy motamy dziecko z przodu (np. gotowanie, praca w ogrodzie). Plecak prosty jest do-
brym rozwiązaniem kiedy nasze maluszki stają się bardziej ciekawe świata i w wiązaniach z przodu ciała zaczynają się wiercić i obracać – po prostu chcą więcej widzieć. Zawiązanie ich na plecach powoduje, że zaspokajają swoją potrzebę obserwowania świata, widzą to co osoba nosząca, więc stają się ponownie spokojne w chuście. Wiązanie to nie powinno być stosowane w przypadku dzieci mających asymetrię – powodem jest mniejsza kontrola rodzica nad ułożeniem ciała dziecka. Na co zwracać szczególną uwagę Przy wiązaniu plecaka prostego, podobnie jak w kangurku, należy zwracać szczególną uwagę na rozpostarcie materiału pod pupą dziecka: od dołu podkolanowego po dół podkolanowy. Ta rozpostarta część materiału podtrzymuje dziecko od dołu i będzie dobrze ułożona jedynie w przypadku wprowadzenia dziecka w prawidłowe zgięcie. Materiał pod pupą jest przyciśnięty poprzez krzyżujące się poły (w przypadku dzieci bardzo drobnych poły biegną po ich łydkach), dziecko swoim ciężarem dodatkowo dociska materiał do pół uniemożliwiając jego wyśliźnięcie się spod pupy – trzeba zwracać uwagę, by na pewno
www.splotbliskosci.pl
72 poły przytrzymywały materiał. W przypadku plecaka prostego ważne jest zrobienie dobrego tobołka – to znaczna część dobrego plecaka. Zwarty, dobrze naciągnięty tobołek oszczędzi nam pracy przy dociągania materiału, jak już słodki ciężar wyląduje na naszych plecach – po prostu zredukuje naszą pracę. Nie oznacza to, że nie musimy dociągać wcale – musimy. I musimy zrobić to dobrze, by nie doprowadzić do sytuacji, gdy dziecko wisi na dołach podkolanowych (często spotykany błąd, wynika najczęściej ze słabego dociągnięcia środowej części chusty). Problemem jest też luz pojawiający się w obrębie obręczy barkowej dziecka – aby go uniknąć należy rozpocząć i zakończyć dociąganie plecaka od górnej krawędzi chusty. By zminimalizować ryzyko pojawienia się tego luzu należy zwracać uwagę na pozycję ciała osoby wiążącej – przy dociąganiu nie należy pochylać się do przodu - wtedy stajemy się dla dzieci podłogą, przez co odpychają się od nas rękami i jeszcze bardziej utrudniają nam dociągnięcie górnej krawędzi. Przy wiązaniu plecaka prostego należy przyjąć pozycję wyprostowaną i wypiąć pupę robiąc tzw. „kaczy kuper”. Jeszcze jednym problemem z jakim często można się spotkać przy plecaku prostym jest zsuwanie się pół z ramion osoby noszącej. By temu zapobiec należy w trakcie dociągania złożyć połę na pół wzdłuż jej długości (zabieg ten zmniejszy jej szerokość na ramieniu osoby noszącej i tendencję do zsuwania poły z jej ramienia, jednocześnie pozytywnie wpłynie na stabilizację boczną maluszka). Jeśli to jest niewystarczające, możemy posiłkować się wykonując pas piersiowy np. z apaszki. Wariacje i wykończenia Plecak prosty jest wiązaniem, które doczekało się wielu „wykończeń”, tzn. niestandardowego sposobu zakończenia wiązania. Przeprowadzona wyżej analiza dotyczy tylko i wyłącznie plecaka prostego zawiązanego w sposób tradycyjny. Należy mieć świadomość, że każde z innych rodzajów wykończeń powoduje, że poły przebiegają na naszym ciele inaczej, przez co wpływają na pozycję naszą i dziecka. Często pozbawiają nas tak optymalnego w plecaku prostym rozłożenia ciężaru dziecka na naszym SPLOT nr 2/2017
ciele i pozbawiają możliwości uzyskania właściwej pozycji ciała. Najpopularniejsze wykończenia to wykończenie tybetańskie, tzw. tybetan i candy chest belt. Wariacji jest całe mnóstwo, co chwilę można napotkać nowe – nie sposób je zliczyć, zależą od inwencji twórczej osoby motającej. Plecak prosty jest naprawdę prosty. W opanowaniu wiązania i przezwyciężeniu drzemiącego w nas strachu przed zawiązaniem dziecka na plecach pomogą doświadczeni doradcy. Podpowiedzą właściwą technikę i skorygują na bieżąco błędy, przez co wiązanie będzie w pełni bezpieczne nawet dla najmniejszych dzieci. Nie bójcie się i spróbujcie. Zachęcam.
Zdjęcie wykonał Krzysztof Pawlikowski
73
www.splotbliskosci.pl
74
Slang Chustoświrki Popularne skróty w grupach chustowych
Aleksandra Adamczyk Z wykształcenia dietetyk, z zamiłowania doradca chustonoszenia po zaawansowanym kursie Clauwi, z powołania żona oraz mama Franka i Henia. Entuzjastka karmienia naturalnego, działa jako promotor karmienia piersią. Od kilku lat wspiera rodziców na początku ich nowej drogi. Działa pod szyldem „Bądź blisko” – to hasło które przyświeca jej od początku rodzicielskiej drogi.
Chustoświrki jak każda grupa tematyczna charakteryzują specyficznym slangiem. Osoba początkująca może mieć problem ze zrozumieniem niektórych ogłoszeń sprzedażowych pełnych niezrozumiałych skrótów lub nie rozumieć o co chodzi w zwyczaju wstawiania w sobotę zdjęć stosów chust z hasztagiem #sss. Postaram się wam przybliżyć najpopularniejsze hasła. Skróty przy ogłoszeniach sprzedażowych: Cross Posted – Wystawione na kilku grupach sprzedażowych DIBS – Do inform before sale – Prośba sprzedającego do potencjalnego kupca o informację przed sprzedaniem chusty, sprzedający prosi o pierwszeństwo przy odkupieniu FS – For sale – Na sprzedaż FT – For trade – Na wymianę FTO – For trade only – Tylko na wymianę FSOT – For sale or trade – Na sprzedaż lub wymianę HCF – High chicken factor – Bardzo prawdopodobne, że sprzedający się rozmyśli ze sprzedaży NFS – Not for sale – Nie na sprzedaż (stosowane w przypadku gdy na zdjęciu sprzedażowym jest więcej niż jedna chusta i sprzedający opisuje wszystkie) SFS – Sub for sale – Wpisywane w komentarzu przy ogłoszeniu FT gdy potencjalny kupiec nie ma nic na wymianę i jest zainteresowany zakupem chusty gdy będzie na sprzedaż VT – Very tantatively – Sprzedający wystawia chustę z wielkim wahaniem, może się wycofać z oferty Gdy ktoś szuka wymarzonej chusty: CISO – Casually in search of – Niespiesznie szukam DISO – Desperatly in search of – Desperacko poszukuję. Przyjęło się tak mówić o wymarzonych chustach, DISO to spełnienie marzeń – „Znalazłam moje DISO!” – to wielka radość dla chustoświrki.
SPLOT nr 2/2017
75 ISO – In serach of - Poszukuję
Miłości jej trzeba – Chusta jeszcze niezłamana
Legacy wrap – Chusta, której wypust był w dniu narodzin dziecka lub nosząca jego imię
OOAK – One of a kind – Tylko jedna taka utkana, jedyna w swoim rodzaju
Opis chusty:
Puchata – robi poduszki na ramionach, wysoka gramatura
BNIB – Brand new in bag – Nowa, nie prana i nie noszona. Może być wyjęta z opakowania do zdjęcia BNWT – Brand New with tags – Nowa, z metkami EUC – Excellent used condtion – Używana, w idealnym stanie
RS – Ring sling – Chusta kółkowa STIH – Soft tape in hand – długość chusty mierzona w ręce z użyciem centymetra krawieckiego TOAK – Two of a kind – Dwie takie zostały utkane
GUC – Good used condition – Używana, w dobrym stanie
Triblend – Chusta utkana z trzech rodzajów nici (np. Bawełna / Len / Wełna )
HAS – Highly sought-after – Chusta bardzo rozchwytywana
WCRS – Wrap conversion ring sling – Chusta kółkowa uszyta z chusty tkanej długiej (nieoryginalna)
HTF – Hard to find – Trudna do znalezienia HW – Hand woven – Chusta tkana ręcznie LE – Limited edition – Edycja limitowana HE – High end – Chusta z wysokiej półki Miękka jak kaczuszka – Dobrze złamana
Ceny: All In – All inclusive – Wszystkie opłaty zawarte w cenie (przesyłka, ewentualna prowizja PayPal) MMAO – Make me an offer – Zaproponuj swoją cenę MMARO – Make me an reasonable offer – Daj mi rozsądną ofertę
www.splotbliskosci.pl
76 MV – Market value – Cena rynkowa RV – Retail value – Cena jaką chusta miała w dniu wypustu, cena producenta TV – Trading value – Wartość na jaką wyceniamy chustę do wymiany za inną R2R – Retail to retail – Przy wymianie bierzemy pod uwagę cenę producenta w dniu wypustu Skróty marek chustowych
Pończocha, Kropelki – jeden z wzorów chust z firmy Woven Wings INNE Chusta na macankach – Chusta wypożyczona Feedback – link do zdjęcia pod którym zamieszczone są komentarze na temat transakcji z daną osobą, czy jest godnym polecenia kontrahentem
AP – Artipoppe
Kupię nerkę – Całkiem legalnie - taką do której można schować chusteczki, pampers, portfel.
LF – Little Frog
OTW – On the way – Chusta w drodze do nabywcy
LL – Lenny Lamb
SSS – Saturday Stash Shot – Sobotnie zdjęcie całego stosu (tradycja na facebookowej grupie Chustoświrek)
SS – Sling Studio WW – Woven Wings Żurawie – jeden z wzorów chust z firmy Ehawee
SPLOT nr 2/2017
Striptiz / strip / rozbieram się - Osoba do której dotarła nowa chusta robi reportaż na żywo z otwierania paczki, z finalnym motaniem w nowy nabytek.
77
Pogromcy Mitów RB Popularne mity na temat Rodzicielstwa Bliskości Wraz z rosnącą popularnością Rodzicielstwa Bliskości (dalej RB) narosło wokół niego wiele mitów i nieporozumień. Zazwyczaj wynikają one z niewystarczającego zrozumienia tej koncepcji lub mylenia jej z tzw. bezstresowym wychowaniem. Mit nr 1 Aby być rodzicem RB musisz urodzić naturalnie, karmić piersią, nosić w chuście i spać z dzieckiem To krzywdzący mit, który siłą rzeczy już w przedbiegach skreśla wiele matek i ojców. Cesarskie cięcie czy problemy z karmieniem po pierwsze często są niezależne od matki, a po drugie w żadnym wypadku nie dyskwalifikują jej jako rodzica, który może stosować RB. Powyższe warunki nie są niezbędne, aby zbudować bliską więź z dzieckiem. Owszem, są one pomocne, w wielu przypadkach ułatwiają zarówno budowanie więzi, jak i samo rodzicielstwo. Zwłaszcza kiedy mama wraca do pracy, „narzędzia RB”, takie jak przytulanie i noszenie dziecka, wspólne spanie czy karmienie piersią, pozwalają mamie i dziecku „nadrobić” czas spędzony oddzielnie. Jednak nie są to żadne „punkty obowiązkowe”. Wystarczy zresztą spojrzeć na ojców, którzy są w stanie zbudować fantastyczną więź z dzieckiem, pomimo że z punktów wymienionych powyżej dotyczy ich co najwyżej noszenie w chuście. Już Searsowie, którzy sformułowali 7 filarów rodzicielstwa bliskości, pisali w swojej książce, że jedne z nich można stosować, a inne nie – wszystko zależy od potrzeb i możliwości danej rodziny. „(…) z pewnością nie jesteś złą matką, jeśli nie śpisz ze swoim dzieckiem. Jest wiele wspaniale się rozwijających niemowląt i rodziców, którzy śpią w osobnych pokojach i mają wspaniałe relacje. Rozważ Filary RB jako punkty wyjściowe do twojego rodzicielstwa. Weź z nich to, co działa w przypadku twoim i twojej rodziny, i pozbądź się reszty. A kiedy ty i twoje dziecko poznacie się, stworzysz własną listę narzędzi bliskości – rzeczy, które robisz, aby zbudować swój kontakt z dzieckiem. Chodzi o to, żeby dowolnym sposobem nawiązać więź.” (William i Martha Sears „Księga Rodzicielstwa Bliskości”)
Renia Hannolainen Autorka bloga ronja.pl o świadomym rodzicielstwie, ubłoconym dzieciństwie oraz kulturze i społeczeństwie Skandynawii. Matka, która odpuściła. Po drodze jej z rodzicielstwem bliskości, NVC, pedagogiką Montessori i weganizmem. Jednak nie pisze jak żyć, ani nie grozi paluszkiem, ponieważ wierzy w macierzyństwo bez rywalizacji. Zamiast rodzicielskiej spiny i perfekcjonizmu woli święty spokój, skakanie po kałużach i książki Astrid Lindgren. Zawodowo koordynatorka projektów i ochroniarz środowiska. Do mody na wszystko, co „eko” podchodzi z dystansem, lecz sprzeda duszę diabłu za komplet ślicznych pieluch wielorazowych i wymarzoną chustę.
RB zakłada ogólne ramy budowania relacji z dzieckiem, lecz tak naprawdę dostarcza bardzo niewiele „prawd uniwersalnych”. Zaleca wręcz wypracowanie rozwiązań dopasowanych do danej rodziny, a także słuchanie własnej intuicji.
www.splotbliskosci.pl
78 jest uczone szacunku do granic rodziców oraz innych ludzi. Jednak wyznaczanie tych granic to element, z którym w praktyce rodzice mają największe problemy i prawdopodobnie stąd wziął się ten mit. Dlatego tym bardziej istotne jest, aby właściwie zrozumieć założenia RB i nauczyć się komunikować z dzieckiem – mówić o swoich granicach z szacunkiem i empatią. Stanowczo, lecz bez wyrzutów sumienia (to bardzo ważne!). W RB dzieci nie rządzą rodzicami, ale też rodzice nie rządzą dziećmi. Kiedy mowa o więzi, współpraca na linii rodzic-dziecko (i na odwrót) staje się o wiele ważniejsza, niż tradycyjnie rozumiane posłuszeństwo. Rodzice RB respektują wybór, upodobania i uczucia dziecka, starają się wypracować kompromis, a jeśli postępują wbrew woli dziecka, to z szacunkiem, a nie autorytarnie.
Mit nr 2 Rodzicielstwo Bliskości to metoda wychowawcza RB nie jest metodą wychowawczą. To raczej podejście czy też filozofia, którą rodzice kierują się w relacji z dzieckiem. To szacunek do dziecka jako pełnowartościowego człowieka, mającego prawo do własnych potrzeb i emocji, a przede wszystkim - do ich manifestowania. Rodzic rozpoznaje te sygnały i reaguje na nie empatią i wsparciem, a jednocześnie wysyła informację zwrotną o swoich potrzebach i emocjach – w ten sposób wyznaczając granice. W ten pełen szacunku i wzajemnego zrozumienia sposób, rodzic komunikuje się z dzieckiem i buduje silną, bezpieczną więź. Mit nr 3 Dzieci wychowywane w duchu RB rządzą rodzicami, a RB polega na spełnianiu każdej zachcianki dziecka Krytycy RB insynuują, że dzieci wychowywane w tym duchu są egoistami, a ich rodzice zmieniają się w niewolników. Tymczasem RB zakłada, że dziecko SPLOT nr 2/2017
Panuje przekonanie, że dziecko wychowywane w duchu RB jest nie tylko nieczułym egoistą, ale wręcz małym tyranem, który może robić na co ma ochotę i dyktować warunki pozostałym członkom rodziny. Jednak w rzeczywistości RB zaspokaja podstawowe potrzeby emocjonalne dziecka: poczucie bezpieczeństwa, bliskość, miłość. Dzięki tym solidnym fundamentom dziecko lepiej radzi sobie z trudnymi sytuacjami, w tym z odmową realizacji jego zachcianek przez rodziców lub rówieśników. Mit nr 4 Dzieci wychowane w duchu RB są dobrze wychowane, grzeczne i posłuszne Przeciwko RB wysuwane są nie tylko krytyczne zarzuty. Można spotkać się również z pozytywnymi, hurraoptymistycznymi stwierdzeniami, że dzieci wychowane w duchu RB będą „dobrze wychowane, grzeczne i posłuszne”. Tymczasem celem RB nie jest żadna z powyższych cech. Nie chodzi tu o posłuszeństwo, karność, dobre wrażenie, lecz o wychowanie człowieka, który będzie świadomy swoich emocji i potrzeb, a dzięki temu będzie mógł stać się spełnionym i szczęśliwym dorosłym. Osobą, która wierzy, że każdemu człowiekowi
79 należy się szacunek, miłość i zrozumienie – ponieważ sama tego doświadczyła. Mit nr 5 Dzieci wychowywane w duchu RB mają problem z samodzielnością Ten mit wymaga szerszego omówienia i odwołania się do etapów rozwoju neurobiologicznego dziecka. Zaspokajanie potrzeb dziecka w pierwszym okresie jego życia przekłada się na większą samodzielność w starszym wieku – tak pokazują badania. Dziecko, które ma troskliwą opiekę, którego potrzeby są zaspokojone, które w ten sposób buduje poczucie bezpieczeństwa oraz zaufanie do rodziców, jest bardziej zrównoważone, lepiej radzi sobie ze stresem i odważniej podejmuje rozmaite samodzielne próby. Pewne etapy rozwoju dziecka i tak będą miały miejsce, np. lęk separacyjny występujący pomiędzy 7 a 12 miesiącem życia. Wczesna separacja noworodka czy niemowlęcia od rodziców to w rzeczywistości próba wymuszenia samodzielności i niezależności. Rozwój dziecka na poziomie neurobiologii i świadomości biegnie swoim torem, w swoim tempie i nie ma możliwości przyspieszenia go (np. uczenie malucha samodzielnego zasypiania poprzez wypłakiwanie).
Dziecko potrzebuje tego początkowego okresu bardzo silnej zależności od rodziców, tego bezpiecznego fundamentu, aby z czasem stać się niezależne. Aby zrozumieć, że rodzic, którego nie widać, nie zniknął na zawsze. Mózg KAŻDEGO niemowlęcia potrzebuje czasu, aby nauczyć się przenosić swoje przywiązanie z matki na innych opiekunów. Aby pojąć, że jest ono odrębną istotą (a nie „jednością z matką”), aby zrozumieć stałość istnienia drugiej osoby, aby tworzyć w pamięci mentalny obraz matki i zrozumieć, że „mama zawsze wraca”. Nauka samodzielności to stopniowe budowanie zaufania: najpierw do opiekunów, potem do samego siebie. Z kolei wiara we własne możliwości prowadzi do umiejętności bycia samemu - cechy kluczowej dla niezależności dziecka. To nie wydarzy się w jeden dzień, tydzień czy miesiąc. Zalecane w niektórych poradnikach „tresowanie” dzieci i przyspieszanie tego procesu może skutkować nadszarpnięciem tego zaufania: „Uczenie dziecka, aby przestało cię w nocy potrzebować, wcale nie zmniejsza tej potrzeby. Uczy je tylko, że ty na nią nie odpowiesz” (Mayim Bialik „Nie tylko chusta”). Jest wręcz przeciwnie: to dziecku, które nie ma bezpiecznej więzi z matką, trudniej stać się niezależnym. Takie dziecko traci mnóstwo energii na radzenie so-
www.splotbliskosci.pl
80 bie z własnym niepokojem, kurczowo trzyma się rodziców w obawie przed rozstaniem, a koncentracja na próbach zatrzymania przy sobie matki, przeszkadza mu w nauce samodzielności oraz w zdobywaniu innych ważnych umiejętności. Mit nr 6 „Nie noś, bo się przyzwyczai” To nieśmiertelne ostrzeżenie, które słyszą od otoczenia matki często noszące dzieci: reagują na płacz dziecka, biorą malucha na ręce, przytulają i kołyszą do snu lub w rozmaitych sytuacjach motają dzieci w chustę. Nie da się przyzwyczaić dziecka do bliskości czy do noszenia, bo to nastąpiło już w okresie prenatalnym. Natomiast poza brzuchem mamy kołysanie również pełni masę zbawiennych funkcji, stymulując wszechstronny rozwój psychofizyczny dziecka. Zdaniem dr Evelin Kirkilionis ludzkie dziecko należy do noszeniaków. Podobnie jak u innych gatunków ssaków naczelnych, dotyk i bezpośrednia bliskość jest dla dzieci potrzebą podstawową - tej samej rangi co jedzenie. Dziecko pozbawione dotyku i noszenia, odczuwa to jako zagrożenie życia, uniemożliwiając spokojny i harmonijny rozwój. Według dr Evelin Kirkilionis pomysł, że niemowlę można rozpieścić noszeniem, z perspektywy naukowej okazuje się absurdalny. Gorzka prawda jest taka, że dzieci już są przyzwyczajone do noszenia, a tzw. „treserzy dzieci” próbują je od tego odzwyczaić, zalecając, aby noworodki i niemowlęta spędzały większość dnia w łóżeczkach, odizolowane od matek, ucząc się samodzielnego zasypiania. Reagując na płacz dziecka dajemy mu jasny i jednoznaczny sygnał, że może na nas liczyć. Mit nr 7 RB jest dla matek, które mogą sobie pozwolić na urlop wychowawczy oraz dla rodziców, którzy mają dużo czasu Z jednej strony RB oszczędza sporo czasu, kiedy małe dziecko śpi z rodzicami i jest karmione piersią. SPLOT nr 2/2017
Rodzice, którym odpowiada ten sposób sprawowania opieki nad dzieckiem, nie muszą wybudzać się, wstawać w nocy i podgrzewać butelek. Z drugiej strony poświęcają dziecku więcej czasu podczas zasypiania, a także na późniejszych etapach życia - na przykład, kiedy tuż przed wyjściem do przedszkola czy do pracy zaistnieje taka potrzeba. Trening samodzielnego zasypiania czy kategoryczny rozkaz być może rozwiązałby sprawę, jednak rodzice wychowujący dzieci w duchu RB traktują ten czas jak inwestycję. A co z kwestią urlopu wychowawczego? Mnóstwo rodzin co dzień udowadnia, że można doskonale pogodzić RB i pracę zawodową. Oczywiście wymaga to pewnego wysiłku. Aby efektywnie wykorzystać czas spędzony z dzieckiem, rodzice RB po powrocie z pracy starają się zwolnić, otworzyć na dziecko i kłaść nacisk na jakość, a nie ilość spędzonych wspólnie chwil. Mit nr 8 Bunt dwulatka i trzylatka W przypadku Rodzicielstwa Bliskości, etapy rozwoju dziecka zwane „buntem dwulatka” i „buntem trzylatka” ukazują się w zupełnie nowym świetle. Pojęcie „bunt” zakłada przeciwstawianie się jakiejś władzy, tymczasem według psychologów dzieci w tym wieku nie tyle buntują się przeciwko władzy rodziców, co odkrywają swoje „ja”, swoją integralność i dążą do autonomii. Dla rodziców to trudny i zaskakujący etap rozwoju dziecka. Ważne, aby dostrzec tu punkt ciężkości: dziecko robi coś „dla siebie”, a nie „przeciwko rodzicom”. Mit nr 9 RB sprawdza się tylko w przypadku małych dzieci RB nie ma daty ważności, z tego się nie wyrasta. Nie tylko można (i warto!) stosować to podejście wobec starszych dzieci i nastolatków, ale wręcz można zacząć przygodę z RB nawet gdy mamy już starsze dziecko. Jak pisze Agnieszka Stein: „Kiedy dziecko jest małe, automatycznie akceptuje ten rodzaj opieki. Kiedy jest starsze, nagła zmiana może początkowo sprawiać trudności i rodzicom, i dziecku, ale zawsze warto próbować, bo relacje oparte na szacunku przynoszą w dłuższej perspektywie korzyści obu stronom”.
81
Faktem jest, że wartościowa lektura pomoże nam zroDziecko w każdym wieku potrzebuje szacunku. Po- zumieć RB, jednak zarówno w naszym pokoleniu, jak trzebuje go także dorosły. Respektowanie emocji i po- i w poprzednich, spotkać można wielu rodziców wytrzeb nastolatków i traktowanie ich poważnie, znacz- chowujących dzieci w duchu RB, którzy nie przeczynie ułatwi rodzicom utrzymanie dobrej relacji w tym tali ani jednego poradnika na ten temat i nie zetknęli się z tym pojęciem. To najlepiej świadczy o tym, że RB krytycznym okresie. to idea głęboko zakorzeniona w naszej naturze – wystarczy tylko pozwolić jej dojść do głosu. Mit nr 10 RB to współczesny wynalazek. RB trzeba uczyć się książek
Przyglądając się dyskusjom toczącym się wokół RB można stwierdzić, że ma ono zarówno swoich zagorzałych krytyków, jak i fanatycznych „wyznawców”, traktujących poszczególne elementy tej koncepcji wyjątkowo restrykcyjnie. Jedni i drudzy przyczyniają się do budowania mitów, które często są szkodliwe, krzywdzące i niepotrzebnie zniechęcają innych rodziców do bliższego poznania, zrozumienia i wypróbowania w praktyce tego podejścia do budowania relacji z dzieckiem.
To bardzo popularny mit, jednak RB nie jest pedagogicznym wymysłem ostatnich czasów. Owszem, od kilku lat panuje moda na wychowanie dzieci w tym duchu. Jednak sama idea rodzicielstwa opartego na przywiązaniu jest od lat znana i praktykowana w wielu kulturach, nie tylko w tzw. plemionach pierwotnych, ale też w cywilizowanych społeczeństwach, w tym również w Polsce. Sęk w tym, że dopiero kilkadziesiąt lat temu nadano mu nazwę: Rodzicielstwo Bliskości (ang. Attachment Parenting). Pojęcie to wprowadzi- Pamiętajmy, że żadna koncepcja wychowawcza nie li William i Martha Searsowie, nawiązując do teorii zwalnia z myślenia. Warto podejść do RB zdroworozsądkowo, poznać ramy sugerowane przez literaturę przywiązania Johna Bowlby’ego. i uzupełniać je własnym doświadczeniem.
www.splotbliskosci.pl
82
ChustoRecenzje Pasiak na start
Dreamy Slings - Wishspace Ice Wika Francuz Z wykształcenia specjalista od komunikacji wizerunkowej po kierunku dziennikarskim oraz milionie kursów około biznesowych. Zawodowo i pozarządowo od zawsze związana z zarządzaniem zespołami. Obecnie spełnia marzenie o własnej firmie. Mama dwóch intensywnie noszonych dziewczyn. Chusty i nosidła były głównym motywem jej obu urlopów macierzyńskich. Zafiksowana na świadomym wybieraniu jedzenia i kosmetyków, na rodzicielstwie bliskości oraz rodzicielstwie na luzie.
&
Ula Liszcz Doradca noszenia dzieci w chustach i nosidłach miękkich po szkole ClauWi®.
SPLOT nr 2/2017
[Ula Liszcz] Dreamy Slings to polska marka produkująca chusty HE. HE to skrót od angielskiego określenia high-end, czyli “z górnej półki”. Takie chusty produkowane są w niewielkich ilościach, co czyni je unikalnymi. Wykonane są z wysokiej jakości przędzy, często dostępne w wersji “ready to wear”, czyli gotowe do użycia zaraz po wyjęciu z opakowania. Opakowanie też ma tutaj znaczenie - elegancka torba, kartka ze spersonalizowaną dedykacją, gadżety, albo - jak w przypadku chusty Dreamy Slings - piękne pudełko sygnowane logo marki, torba, breloczek i przypinki. To wszystko sprawia, że cena takich chust jest czasami nawet dziesięciokrotnie wyższa niż naszego pierwszego, wykochanego pasiaczka. Czy takie chusty są zatem lepsze od tych ogólnodostępnych? Myślę, że nie warto tego porównywać. Chusty HE są produktem specyficznym, ponieważ jest to produkt zarówno użytkowy, jak i kolekcjonerski. To taka “chustofilistyka”. Chusta Dreamy Slings Wishspace Ice utrzymana jest w błękitno-granatowej gradacji, utkanej w delikatny wzór ryb i fal. W składzie ma 100% podwójnie skręcanej bawełny czesanej, a gramatura według producenta wynosi 290 gr/m2. Po opisie wiedziałam już, że nie będzie to cieniutka chusta dla noworodka. Byłam jej bardzo cieka-
83 wa, chciałam przede wszystkim wiedzieć, czy będzie sztywna (jak to gruba bawełna) i będzie wymagała długiego oraz bolesnego dla mnie procesu łamania. Chusta zapakowana była w czarną, materiałową saszetkę, uszytą częściowo ze skrawka tej chusty. Po wyjęciu jej z torby - ogromne zaskoczenie. Znacie to uczucie, gdy bierzecie do ręki jakiś materiał i macie ochotę się nim otulić lub przytulić do twarzy jak na reklamie płynu do płukania? To było właśnie uczucie, które mnie wtedy ogarnęło. Jest to mocna i gruba bawełna, a zarazem miękka jak kaczuszka i delikatna niczym bambusowy otulacz. Jest to produkt gotowy do użycia, niewymagający prania (a jak wiemy nowe chusty, zdjęte prosto z krosna należy wyprać, aby uniknąć np. rozejścia się nitek). Gładkość materiału jest na pewno zaletą przy dotykaniu chusty, ale niekoniecznie przy jej wiązaniu i próbach dociągania. Miałam więc obawy, czy ta chusta nie będzie się ślizgać, a tym samym, luzować po zawiązaniu. Trzeba przyznać, że dociąga się ją bez wysiłku, bardzo dobrze współpracuje przy każdym wiązaniu. Jest bardzo nośna, zdecydowanie nadaje się również dla starszych dzieci. Niestety, zgodnie z moimi przypuszczeniami, chusta nie trzyma powstałych podczas dociągania luzów. Trzeba więc włożyć trochę więcej wysiłku, żeby nie zgubić napięcia chusty podczas jej dociągania. Po dokładnym dociągnięciu nosi się w niej bardzo komfortowo. Moje dziecko waży ponad 10 kilogramów, a byłam w stanie wygodnie nosić go przez długi czas.
nym delikatnym papierem ze złotą tłoczoną naklejką Dreamy Slings czarną torebkę z bokami ze skrawków chusty. Do torebki doczepiony był breloczek z chusty i dwie przypinki, w środku znalazłam w końcu chustę. Dołączone były również książeczka i certyfikat. Chusta była od początku miękka i gotowa do motania (większość nowych chust wymaga wyprania najpierw). Chusta pracuje świetnie, dociąga się bardzo komfortowo. Fajnie nosi 10 kilogramowego chuścioszka, zarówno w kangurku do snu, jak i w plecaku na spacerze. Przyznam, że 290 gsm to moja ulubiona gramatura w chustach bawełnianych, wystarczająco gruba żeby dobrze trzymać wiązanie i wystarczająco cienka żeby można było wygodnie, dokładnie podociągać, co jest warunkiem udanego wiązania. Ta gramatura w połączeniu z jakością włókna – w tym przypadku drapanej bawełny – trafiła dokładnie w moje upodobania. Wzór też przypadł mi do gustu – jako, że jestem z wodą związana od zawsze, uwielbiam takie klimaty. Wzór bardzo subtelnie przedstawia motyw ryby z rozłożystymi płetwami wśród fal. Mnie oczarował.
Chusta Wishspace Ice mogłaby być doskonałym przykładem na to, że sama bawełna w składzie surowcowym w zupełności wystarczy, żeby “ponieść klocuszka” i nie są potrzebne ekskluzywne domieszki. Dla mnie jej największą zaletą było to, że nie wymagała absolutnie żadnego wysiłku, aby nadać jej miękkości. Łamanie chusty to żmudna praca, a przy tej chuście od początku można cieszyć się noszeniem. [Wika Francuz] Zacznę nieskromnie - miałam w swoich rękach już dużo paczek wprost od producentów chust HE z różnych części świata. Tym razem zaskoczyła mnie na początku ilość detali opakowania. W szczelnej paczce od kuriera znalazłam drugą paczkę zgrabnie zapakowaną w szary papier z wielką pieczęcią Dreamy Slings. Pod papierem eleganckie pudełko z wytłoczonym złotym logotypem, a w nim pod czarwww.splotbliskosci.pl
84
Dreamy Slings - Wishspace SPLOT nr 2/2017Ice
85
LennyLamb - Little Love Zapach lata nosidło klamrowe
[Wika Francuz] Wszystkie nosidła LennyLamb szyte są z chust. Testowane przez nas powstało z chusty tkanej splotem serduszkowym – Little Love Zapach Lata z dodatkiem wiskozy bambusowej. Osobiście jestem fanką nosideł szytych z chust, dużo wygodniej nosi mi się w takich. Czuję, że materiał współpracuje nawet po przeszyciach, w odróżnieniu od tkanin płóciennych (ang. canvas). Testując to konkretne nosidło byłam bardzo ciekawa czy domieszka wiskozy bambusowej będzie miała wpływ na użytkowanie. Włókno uważane za bardziej śliskie, przewiewne i chłodniejsze w dotyku, chusty z tą domieszką polecane są dla maluszków i na lato. W nosidle nie odczułam tych cech, nie widzę różnicy w noszeniu w testowanym modelu względem nosideł LennyLamb z chust w 100% bawełnianych. Za to kolory zdecydowanie są bardzo letnie. Nosidła klamrowe LennyLamb wyróżniają się na tle konkurencji kilkoma istotnymi cechami: pasy naramienne zapinane są na klamry, co daje możliwość używania ich tradycyjnie (pionowo), jak i skrzyżnie – ciężar dziecka inaczej się wtedy rozkłada, co może zwiększyć komfort noszącego. Dodatkowo mają możliwość regulacji aż w 3 miejscach, zwykle nosidła mają tylko 1 lub 2 punkty regulacji. Dla mnie to ani plus, ani minus. Pas biodrowy jest profilowany – rozłożony na płasko układa się w kształt litery U, na środku jest grubszy i ma dodatkowe przeszycia. W mojej opinii
zwiększa to bardzo komfort noszenia. Pupa się nie zapada, bo pas dobrze trzyma się brzucha noszącego. A przeszycia dodatkowo wyglądają świetnie. Klamra pasa biodrowego jest trzypunktowa. Zwiększa bezpieczeństwo, jednak potrzeba dwóch rąk do odpięcia, czyli coś za coś. W testowym nosidle klamra jest trochę inna, niż w nosidłach LennyLamb, których miałam okazję używać wcześniej – dodatkowy przycisk jest lepiej wyczuwalny, więc łatwiejszy w obsłudze. To jedyna zmiana jaką znalazłam w konstrukcji i uważam ją za bardzo trafną. Kształt kapturka – jest bardzo długi, ściągany po bokach gumkami i zakończony... kapturkiem, w odróżnieniu od tych, które są całkiem płaskie. Można go używać na różne sposoby i dopasować do swoich potrzeb. Ja używam kapturków w nosidłach tylko do przytrzymania główki śpiącego dziecka, więc zakończenie kapturka wolę płaskie, ale dzięki długości używam go z powodzeniem pomijając zakończenie, zawijam je do środka. Gumeczki na końcach można zamocować do zaczepów na pasach naramiennych, aby kapturek trzymał główkę śpiocha. Panel jest profilowany i to bardzo: zwęża się ku środkowi w pionie, w poziomie rozszerza, ma zakładki w miejscu pupy dziecka i wzmocnienie przy nóżkach. Nie jest płaski, tylko wypukły. Oceniając nosidło LennyLamb biorę również pod uwagę grubość wypełniania pasów, wysokość ich mocowania na panelu, szerokości i wysokości panela. To są cechy, których nie da się ocenić w oderwaniu od preferencji danego rodzica i danego dziecka. Dla mnie wypełniania są akuratne, wysokość panela również, ale już szerokość mniej mi odpowiada. Mam wysokie dzieci, które szybko wyrastają z szerokości panela w nóżkach, a górna krawędź jest wciąż za luźna, co sprawia mi dyskomfort – góra nosidła jest za szeroka do proporcji mojej sylwetki. Nosząc na plecach dodatkowo pasy naramienne są dla mnie trochę za długie, nie mam przez to możliwości nosić dziecka na komfortowej dla nas obojga wysokości. Niemniej podsumowując wszystkie zalety i wady, których się dopatrzyłam w nosidłach klamrowych LennyLamb – w całokształcie bardzo je lubię.
www.splotbliskosci.pl
86 [Ula Liszcz] Rodzice szukający nosidła klamrowego dla swojego dziecka, z całą pewnością natrafią na nosidła polskiej firmy LennyLamb. Czym różni się to nosidło od innych dostępnych na rynku? Przede wszystkim tym, że jest w całości uszyte z chusty, a nie z kanwasu jak większość nosideł. Kolejnymi charakterystycznymi cechami są szeroki i miękko wypełniony pas biodrowy, oraz pasy naramienne z możliwością zapinania na krzyż. Na tych trzech atrybutach skupię się w mojej recenzji. Nosidło, które testowałam, zostało uszyte z chusty z domieszką wiskozy bambusowej. Włókna bambusowe nadały nosidłu “flanelową” miękkość, dzięki czemu przylega ono dobrze do dziecka i nie odstaje w żadnym miejscu. Materiał ten może jednak bardziej “pracować” niż sztywniejsze płótno, co oznacza, że mocne dociągnięcie pasów naramiennych może powodować większy przeprost kręgosłupa u dziecka i wymuszać pozycję odwróconego znaku zapytania. Dlatego tym bardziej należy zwrócić uwagę na prawidłowe dociąganie takiego nosidła. Kolejną zaletą jest dla mnie jego wygląd - całość uszyta jest z jednego materiału, co nadaje mu spójną formę. Jedynym minusem jest dla mnie brak możliwości odpięcia kaptura, bo choć spełnia on swoją rolę bardzo dobrze, to odbiera nosidłu prosty, schludny wygląd.
to z regulacją boczną miałam już trudność. Musiałam chwilę się zastanowić, który z pasków muszę dociągnąć, a który poluźnić przed założeniem nosidła, żeby później bez problemu je dociągnąć i dopasować nosidło. Najwygodniej dociąga się pasy ciągnąc je w przód przed siebie, dociąganie za siebie może być dla niektórych trudne do wykonania. Zakładając nosidło na przód, trzeba zatem regulować dodatkowy, krótszy pas ściągający, a to nie daje nam dużej możliwości dopasowania. Przy noszeniu na plecach sytuacja ulega odwróceniu - główne, dłuższe paski można swobodnie dociągać. Pasy naramienne są delikatnie wypełnione, a co dla mnie najważniejsze, odpowiednio krótkie, dzięki czemu mogłam je optymalnie wyregulować. Pasy mają możliwość zapięcia krzyżowego. Dla mnie jednak taki rodzaj zapięcia nie zdał egzaminu - cały ciężar spoczywa wtedy na cienkich paskach dociągających, wpijając się w żebra, zamiast na wypełnionych pasach w górnej części pleców. Drugim minusem możliwości krzyżowego zapięcia jest to, że pasy są proste, a na dodatek wszyte na skos w panel, przez co uwierają w okolicach dołów pachowych. Zdecydowanie bardziej wolę wyprofilowane pasy, które lepiej dopasowują się do ciała.
Pas biodrowy jest miękko wypełniony, z charakterystycznymi przeszyciami. Dzięki tym przeszyciom jest on sztywniejszy i stabilniejszy, a więc jednocześnie dopasowuje się do ciała noszącego i dobrze rozkłada ciężar dziecka. Obwód całkowicie dociągniętego pasa wynosi około 76 cm, dla drobnych osób może być więc za luźny, zwłaszcza przy noszeniu na plecach - pas zapinam wtedy zazwyczaj na wysokości talii. Luźny pas nie spełnia swojej podstawowej roli - nie rozkłada ciężaru, zbierając go z barków noszącego na biodra, dziecko nam opada pupą w dół.
W nosidle LennyLamb bardzo podoba mi się miękkość materiału, z którego jest uszyte - nosząc je miałam odczucie noszenia w chuście. Pas biodrowy też stał się moim faworytem wśród innych rodzajów pasów biodrowych. Z kolei kształt i sposób wszycia pasów naramiennych bardzo mi przeszkadzały podczas noszenia, odczuwałam dyskomfort już po krótkim spacerze. Nie jest to nosidło, które wybrałabym na dłuższą wycieczkę, ale do przytulania i usypiania, jak najbardziej. Choć 5 centymetrów krótsze oraz wyprofilowane pasy naramienne i byłoby bardzo bliskie mojemu ideałowi!
Pasy naramienne stanowią dla mnie zawsze największe wyzwanie, ponieważ to one przenoszą większość ciężaru dziecka na noszącego. To, jak są dopasowane i wypełnione, będzie zatem wpływało na komfort noszenia. Nosidło LennyLamb posiada trzy punkty regulacji pasów ramiennych - przy górnej krawędzi panelu oraz po dwóch stronach klamry z boku panelu - główną i dodatkową. O tyle, o ile ten pierwszy wariant regulacji nie sprawił mi żadnego problemu
Zdjęcia wykonała Joanna Izydor
SPLOT nr 2/2017
87
Lenny Lamb - Little Love Zapach lata www.splotbliskosci.pl
88
sPLOTKI: Wydarzenia
Czyli przegląd wydarzeń ostatniego kwartału Rodzinny Weekend Bliskości w Pile Rodzicielstwo Bliskości po raz pierwszy! Początki bywają różne… Piła od zawsze była miastem, w którym rodzice byli nieco zaniedbani. Piękne miasto, liczne zielone skwery i parki oraz place zabaw świetnie sprawdzały się jako miejsca służące rekreacji, jednak świadomym rodzicom brakowało czegoś bardziej rozwojowego. Nie było słychać o warsztatach, spotkaniach czy akcjach związanych z opieką nad dziećmi czy szeroko pojętym rodzicielstwem. Dopiero od jakiegoś czasu obserwuje się w naszym mieście różnego rodzaju wydarzenia, których odbiorcami są młode rodziny. Od maja 2016 r. nosiłam się z zamiarem organizacji spotkań chustowych. Jako Doradca noszenia czułam się odpowiedzialna za moderację naszego lokalnego noszakowego środowiska. Chciałam też działać, rozkręcać środowisko rodzicielstwa bliskości w moim mieście. Zaczęłam organizować spotkania chustowe „Pilskie Macanki”. W lipcu padła decyzja o utworze-
niu lokalnej grupy zrzeszającej noszących rodziców z naszego regionu pod nazwą „Piła się nosi!”. Postawiłam na szerzenie rodzicielstwa bliskości poprzez propagowanie chustonoszenia i organizowania eventów bliskościowych dla rodziców. Wtedy też narodził się pomysł zorganizowania czegoś dla całych rodzin. Jednak nawet w tamtym momencie nikt nie myślał o dwudniowej imprezie… Chustorodzice w Pile, z resztą jak wszędzie, spotykali się ze skrajnymi reakcjami. Nierzadko te reakcje były pozytywne – najczęściej wśród innych młodych mam. Czasami chusta budziła zdziwienie a nawet krytykę, zwłaszcza u osób starszych i mężczyzn. Celem, który chciałam osiągnąć, była integracja chustorodziców połączona z propagowaniem naszego stylu życia (Tak! Chustonoszenie to nie jakiś wymóg, kaprys czy chwilowa moda. My tym żyjemy!). Zaczęłam od comiesięcznych spotkań w miejscach publicznych: w kawiarniach, na placach zabaw, w parkach. Choć miejsca się zmieniały, to forma zawsze była taka sama: rozmowy z doradcą, dyskusje między rodzicami i oczywiście chusty, a wszystko przy dobrej kawie i cieście. Dzięki temu niewtajemniczeni w chustowe arkana mogli zainteresować się tematem i nawiązać kontakt z Doradcami noszenia. Dziś, po roku spotkań i działalności, chusta w naszym mieście już tak nie dziwi. Jednak mnie samej ciągle było za mało. Chciałam czegoś więcej dla wszystkich, których spotykałam. Dążyłam do tego, by stworzyć coś, co połączyłoby przyjemne z pożytecznym. Marzyły mi się warsztaty
SPLOT nr 2/2017
89 i spotkanie z drugim człowiekiem, miejsce przyjazne rodzinie z dziećmi w każdym wieku. To było idealne wyobrażenie – wydawałoby się, że nie do zrealizowania za pierwszym razem dla mnie jako nowicjuszki w organizowaniu takich przedsięwzięć. Na szczęście nie musiałam się martwić o to sama, z pomocą przyszli chustorodzice i moja prawa ręka, i połowa mózgu – Aleksandra. Rodzinny Weekend Bliskości RWB to wcielenie w życie pomysłu z zeszłego roku. Dwa dni poświęcone rodzinie. Sobota to intensywne warsztaty i wykłady, a niedziela - czas wspólnej rekreacji – taki był zamysł, który postanowiłyśmy z Aleksandrą urzeczywistnić. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna od założeń, ale równie wspaniała. Sobota, jako dzień nastawiony na edukację, wypełniona była warsztatami i wykładami z tematyki rodzicielstwa bliskości oraz opieki nad dziećmi. Rodzicie mogli spotkać się z takimi specjalistami jak ratownik medyczny, położne z pobliskiego szpitala, dietetycy i doradcy noszenia dzieci. Tego dnia poruszyliśmy dużo kontrowersyjnych tematów takich jak BLW, porody siłami natury oraz porody poprzez cięcie cesarskie, opieka okołoporodowa, karmienie piersią – fakty i mity. Był to czas kontaktu rodzic – specjalista. Padały trudne pytania i rodziły się dyskusje między rozmówcami. Oczywiście nie mogło zabraknąć warsztatów chustowych – w sumie poprowadzono 5 warsztatów, dzięki którym niektórzy rodzice śmiało wkroczyli w świat babywearingu. Kameralna aura sprzyjała skupieniu i dobrej atmosferze podczas wszystkich zajęć. Uczestnicy wyciągnęli ze spotkań tyle ile mogli, a nasi specjaliści cieszyli się, że mogli pomóc i podzielić się swoją wiedzą i doświadczeniem z rodzicami.
naszych domach ten dzień przeznaczony jest na odpoczynek, przebywanie z bliskimi i wspólną zabawę. Taki charakter miał również zorganizowany piknik. Było wszystko co można sobie wymarzyć: lody, wata cukrowa, malowanie twarzy, grill, zabawy z animatorami, koncert muzyczny, tańce i konkursy. Dzieciaki miały mnóstwo atrakcji, a rodzicie mogli się bawić razem z nimi. To był czas integracji społecznej rodziców, którzy często po narodzinach dzieci wycofują się z życia towarzyskiego. Niedziela pokazała, że rodziny mogą się bawić razem i nawiązywanie nowych relacji wcale nie jest trudne; wręcz przeciwnie – sprawia wiele przyjemności. Jeśli ktoś zapytałby mnie w sobotę czy jestem zadowolona, odpowiedziałabym, że nie. Dziś, po tych kilku tygodniach od Rodzinnego Weekendu Bliskości wiem, że to był sukces, ponieważ jest pozytywny odzew rodziców, wciąż docierają do nas pochlebne opinie. Zrobiłyśmy coś dobrego na rzecz rodzicielstwa bliskości i rodziców w Pile. I nie zamierzamy na tym poprzestawać. Niedługo zaczynamy się przygotowywać do kolejnej edycji RWB – będzie jeszcze więcej warsztatów i dobrej zabawy. Zapowiada się wielkie wydarzenie, o którym wszyscy usłyszycie! Już dziś zapraszamy na przyszłoroczną edycję! Karolina Rachfał
Po czasie koncentracji i nauki przyszedł czas na zabawę. Niedziela to dzień poświęcony całej rodzinie. W www.splotbliskosci.pl
90
I Lubelski Tydzień Chustowy 18.06.2015 na błoniach spotkała się grupa kobiet, która znała się jedynie z Facebooka. To spotkanie jednak zaowocowało w powstanie silnego ruchu lubelskich ChustoMam, które spotykały się w coraz liczniejszym gronie w wielu klubokawiarniach w Lublinie. Grupa rozrastała się także na portalu społecznościowym, hucznie obchodziliśmy 200 członków. W międzyczasie przybyło nam nowych Doradców Noszenia.
Wszystkie te fakty spowodowały, że postanowiłam zorganizować I Lubelski Tydzień Chustowy w roku 2016, a jego kontynuację w postaci II Tygodnia mogliśmy w tym roku przeżywać w dniach 19.06-25.06. Oba przedsięwzięcia zostały objęte Honorowym Patronatem Prezydenta Miasta Lublin. Wydarzenie to obfitowało w bezpłatne warsztaty noszenia, a to wszystko dzięki naszym wspaniałym lokalnym doradcom, oraz w spotkania dotyczące Rodzicielstwa Bliskości. Nie zabrakło też Tańca w chuście i spotkań dla Najmłodszych. Lubelskie święto zakończyliśmy finałem w niedzielę. Dzięki licznemu wsparciu sponsorów finał uświetniony został przez wiele konkursów, przez stoisko z odzieżą do karmienia oraz wspaniały pokaz mody, na którym przedstawione zostały ubrania do noszenia, karmienia i gadżety chustowych. W spotkaniu wzięło udział środowisko chustowe oraz całkiem nowe Mamy, dopiero noszące się z zamiarem chustowania. Nie zabrakło też przy tej okazji promocji w lokalnym radiu oraz TV. Mam nadzieję, że spotkamy się za rok! Milena Bijata
Zlot Clauwi Żeby opowiedzieć Wam historię pewnego majowego weekendu, muszę trochę – tytułem wstępu – poprzynudzać... Jestem certyfikowanym doradcą ClauWi (ależ to pięknie brzmi). Szkoła noszenia ClauWi powstała 16 lat temu w Niemczech, a dzisiaj szkoli kolejnych doradców noszenia w kilku krajach Europy oraz USA, Kanadzie, Australii i Izraelu. W środowisku mówi się o nas “clauWiańskie betony”, chyba dlatego, że w nauce przywiązujemy ogromną wagę do prawidłowej pozycji dziecka w chuście, dbałości o jego kręgosłup, miednicę i stawy biodrowe. Oprócz bieżących szkoleń i zdobywania kolejnych szczebli zaawansowania doradcy ClauWi spotykają się raz w roku na zlocie, który... SPLOT nr 2/2017
I tu zamierzam skończyć ze sztywniactwem, bo te trzy dni to piękny, owocny czas. Pełen radości, śmiechu i wbrew pozorom bardzo rodzinny, gdyż wielu z nas przyjeżdża z dziećmi i partnerami, a nawet zwierzętami. Zlot zaczął się w piątek, powoli zjeżdżali się kolejni doradcy. Mnóstwo zabawy było przy przypatrywaniu się twarzom, najczęściej znanym z facebooka i odgadywaniu kto jest kim. Rozmowy i powitania trwały do późnej nocy, bo dla części z nas był to wieczór integracyjny, a dla części wyczekane spotkanie kogoś, kogo widuje się na żywo raz w roku, właśnie na zlocie. Sobota była dniem pracowitym. Zaraz po śniadaniu rozpoczął się tzw. refresh, czyli odnowienie wiedzy
91 doradczej, obowiązkowy dla każdego clauwianina co dwa lata. Ale nawet Ci, którzy aktualnie nie potrzebowali z refreshu skorzystać stawili się punktualnie. Dla mnie to ważny czas, oprócz przypomnienia wiedzy, jest czas na rozwianie swoich wątpliwości, wymianę doświadczeń. Najchętniej zdobywam wtedy wiedzę tajemną, czyli zwracam uwagę na niewielkie szczegóły, które mogą ułatwić mi pracę a rodzicom pierwsze motanie. Wiecie, ktoś do czegoś doszedł, coś wypracował i się tym wszystkim dzieli. Bywa, że dla kogoś coś oczywistego, dla drugiego jest odkryciem. Każdy z nas po skończonych kursach ma te same podstawy, ale dochodzi do tego doświadczenie i poszukiwania nowych rozwiązań. Co innego jest poznać teorię, a co innego jest pracować z rodzicami. To, że mamy gdzie i z kim o swojej pracy porozmawiać jest bardzo inspirujące i potrzebne. Tak jak wyżej pisałam, wielu z nas przyjeżdża z całymi rodzinami, dlatego sobotnie późne popołudnie i wieczór spędzamy już na zabawie. Nasze dzieci szukają ukrytego skarbu a my jak na Mikołaja czekamy na losowanie chustowych nagród. Kto i co od kogo dostał, niech zostanie tajemnicą. W końcu musimy mieć swoje clauwiańskie sekrety. Wieczorem przy ognisku, z galopującymi końmi w tle, robi się sielsko i anielsko. I znowu rozmowy, rozmowy, rozmowy. Bo czas tak szybko płynie, noc przychodzi tak szybko a my mamy jeszcze tyle do obgadania.
giem jeziora robimy sobie przegląd wiązań tych mniej popularnych i tych, których rzadko albo i wcale nie uczymy na konsultacjach. Chusty wędrują z rąk do rąk, bo to świetna okazja do przeglądu nowości a rynek nas ostatnio rozpieszcza.
Niedziela to czas dla nałogowych motaczy. Nad brze-
Joanna Zimny
Niedzielny obiad jest niestety czasem pożegnań. Cieszę się, że mogłam uchylić Wam rąbka tajemnicy. Mam nadzieję, że poczujecie dzięki temu naszą radość i pasję z tego, co robimy. I co chcemy wciąż robić lepiej i lepiej.
Piknik Radomski Moja przygoda z chustami zaczęła się równo rok temu – w okolicy czerwca. Byłam szczęśliwa, bo właśnie wtedy pierwszy raz udało mi się samodzielnie zawiązać synka w plecak prosty. Było to na pikniku pod zamkiem w Lublinie. To uczucie, gdy przypominasz podróżnika z tobołkiem na plecach, a świat stoi otworem i tylko czeka, który szlak wybierzesz, jest niesamowite! Nowa opcja noszenia syna na plecach i piękna pogoda zachęcały do wycieczek, na które wspólnie czekaliśmy już od zimy. Byłam oczarowana. Uczucie to było tak miłe i wyjątkowe, że natychmiast zapragnęłam prze-
nieść pomysł chusto-spotkań na grunt radomski. Po powrocie do domu, naładowana pozytywną energią, ogłosiłam na naszej internetowej grupie, którą stworzyła Karolina Rudecka – nasz doradca, że nadszedł czas, abyśmy wszystkie w końcu się poznały. W tym celu zorganizowałam spotkanie Chusto-mam w parku. Nie wiedziałam, czy ktokolwiek zainteresuje się tym tematem. W końcu, do tego by tulić swoje dzieci, nie potrzebne są inne mamy. One jednak się zjawiły. Przybyły tłumnie, bo cała grupa aktywnych mam liczyła wtedy może tuzin. Dziś jest ich już około pięćdziesięciu, a w czerwcu minął dokładnie rok od www.splotbliskosci.pl
92 pierwszego spotkania radomskich chusto-rodziców.
Tego dnia Karolina Rudecka prowadziła kilka bezpłatnych warsztatów noszenia dzieci w chustach, Podczas pierwszego spotkania rozmawiałyśmy kil- a wśród osób, z którymi można było porozmawiać na ka godzin, jakbyśmy przyjaźniły się od dawna. To pikniku, byli także: fizjoterapeutka Iza Pietrzak, logobyło grono kobiet, z którymi czułam się swobodnie. peda Anna Zając oraz psycholog i promotorka rodziChciałam, abyśmy widziały się częściej, dlatego nasze cielstwa bliskości Elżbieta Walczyk. Zainteresowanie rozmowy przyjęły formę cyklicznych spotkań, a po przerosło nasze najśmielsze oczekiwania i bardzo nas jakimś czasie w głowie zaiskrzył mi pomysł o pierw- to ucieszyło. Trafiliśmy z naszym przesłaniem do właszym radomskim chusto-pikniku... ściwego odbiorcy. To wydarzenie było prawdziwym wulkanem energii. W ostatniej chwili idea pikniku zmieniła się z kameralnej imprezy w centrum miasta w megawydarzenie, Zobaczyliśmy wokół siebie mnóstwo cudownych luktóre zostało połączone z Wyprawą Rodzin w Mu- dzi, zaangażowanych w tworzenie barwnych i jakże zeum Wsi Radomskiej organizowaną przez Małgo- potrzebnych wydarzeń. Zdałam sobie sprawę, że narzatę Kazanę (dyrektora Helen Doron Radom). To sza społeczność chusto-rodziców w ciągu kilku lat staimpreza rodzinna, której przyświeca idea wspólne- ła się społecznością prężnie działającą, mądrą i dobrą. go spędzania czasu w zdrowy, aktywny i integrujący rodziny sposób. To właśnie na niej członkowie ro- Ach, rozpływam się gdy to piszę... Dziękuję, że jestedzin dowiadują się więcej nie tylko o planecie Ziemi, ście Dziewczyny... o tym, jak ją chronić, ale też o sobie. I to był strzał w dziesiątkę. Dzięki Wam, tego lata ulice naszego miasta będą bardziej kolorowe od chust! I tak sobie myślę, że kocham Na nasz piknik zgodzili się przyjechać chusto-wy- to miasto i chcę o nie dbać, choćby dlatego, że Radom stawcy z całej Polski. Ich stoiska cieszyły się ogrom- to My i nasze Dzieci, dlatego powinno nam zależeć na nym zainteresowaniem. Na polanie, która tonęła tym, by żyło się tu dobrze. w kolorowych, papierowych kwiatach i od dekoracji wykonanych przez mamy z naszej grupy, rozgościli się Agnieszka Kałwińska Toruń na kocach nie tylko chusto-rodzice, ale też wiele osób, (Zamotana Mama Radom) które od dłuższego czasu czekały na całe wydarzenie. Nasz event przybliżył im temat chustowania.
SPLOT nr 2/2017
93
Szczecin świętuje #nicminiewisi Pomorze Zachodnie rośnie w siłę „chustowo”, a to między innymi za sprawą sformalizowania działań doradców chustonoszenia i rodziców noszących swoje dzieci z naszego regionu. Lokalna społeczność rozrastała się: grupa internetowa miała coraz więcej członków, a na spotkania chustomam przychodziło coraz więcej osób. Już od dłuższego czasu rozmawiałyśmy o tym, aby dotychczasowe działania przekształcić w formalne stowarzyszenie. I tak na początku 2017 roku Stowarzyszenie Pomorze Zachodnie w Chuście zostało oficjalnie zarejestrowane. Naszym celem jest promowanie prawidłowego noszenia dzieci, wspieranie rodziców w początkach rodzicielstwa, a także aktywizacja społeczna rodzin. Regularną działalnością stowarzyszenia są spotkania odbywające się dwa razy w miesiącu. Część spotkań ma charakter tematyczny (poruszane tematy to np. nosidła, pieluszki wielorazowe, naprawianie chust, podróże z dziećmi, bezpieczne przewożenie dzieci w fotelikach samochodowych), a część to luźne spotkania towarzyskie. Na początku każdego z nich dajemy rodzicom możliwość skonsultowania wiązania z doradcą chustonoszenia. Prowadzimy również spotkania laktacyjne obejmujące tematykę karmienia piersią. Planujemy większe akcje związane z obchodami Tygodnia Bliskości oraz warsztaty dla rodziców z maluszkami. Niedawno odbył się piknik rodzinny pod szyldem #nicminiewisi, który zgromadził mnóstwo sympatyków chustonoszenia w jednym miejscu. 2 czerwca w Szczecinie już po raz drugi uczciliśmy urodziny akcji #nicminiewisi. Na pikniku z tej okazji nie zabrakło atrakcji dla dużych i małych. Tym razem organizacją zajęło się już formalne Stowarzyszenie
Pomorze Zachodnie w Chuście. Dzięki uprzejmości INKU- Szczecińskiego Inkubatora Kultury otrzymaliśmy świetny, ogrodzony teren na naszą imprezę. Lokalna firma produkująca chusty wsparła nas nagrodami dla uczestników konkursów i zabaw. Postawiliśmy na integrację rodziców i dzieci, gdyż chcieliśmy, aby tego dnia każdy poczuł niesamowitą atmosferę takich wydarzeń. Mnóstwo rodziców wspierało nasze stowarzyszenie poprzez włączenie się w przygotowania, to dzięki nim stoły pękały od pysznego jedzenia. Maluchy i starsze dzieci mogły korzystać z kącika dziecięcego z kolorowankami, gdzie kolorowały chusty i pieluszki wielorazowe w wymarzone wzory. Dodatkowo pojawiło się mnóstwo piłek, balonów a nawet miniatrakcja wodna. Na dorosłych czekało ognisko, a także kilka konkursów. Główny konkurs ogłoszony wcześniej przed wydarzeniem był zatytułowany „Moja wymarzona chusta”. Musimy przyznać, że przyniesione projekty przerosły nasze oczekiwania. Wszyscy autorzy włożyli ogromne serce i pracę w swoje pomysły. Na szczęście mogliśmy wybrać kilku zwycięzców. Dodatkowo, aby zapewnić więcej rozrywki, odbyły się konkursy na kreację wykonaną z chusty oraz rzut w dal chustą. Wydarzenie potraktowaliśmy jako dzień celebrowania tego co nas połączyło: poczucia, że noszenie dzieci i bycie z nimi blisko jest dla nas ważne. Niesamowite, że tak niepozorny kawałek materiału niesie ze sobą wspaniałą ideę, którą udaje nam się szerzyć. Ada Stefańska www.splotbliskosci.pl
94
sPLOTKI: ZAPOWIEDZI Czyli przegląd nadchodzących wydarzeń
III Ogólnopolska Konferencja Noszenia Dzieci III Ogólnopolska Konferencja Noszenia Dzieci to jedyna tego typu konferencja babywearingowa w naszym kraju. Tegoroczna zaplanowana jest na 23.09.2017 i odbędzie się w Poznaniu. 6 paneli dyskusyjnych, 4 warsztaty ze specjalistami, 3 gości zagranicznych, 3 mecenasów, 20 wystawców i mnóstwo wiedzy, wrażeń, ciekawych spotkań, wzruszeń i innych atrakcji. Oto, co czeka uczestników tegorocznego wydarzenia. Tegoroczne rozmowy panelowe krążyć będą wokół historii noszenia dzieci na przełomie dziejów, opowieści rodziców niepełnosprawnych, którzy dowodzą, że chustonoszenie nie ma barier. Przedstawione zostaną również najnowsze wyniki światowych badań dowodzące, jak ważny jest kontakt skóra do skóry zaraz po porodzie. Toczyć się będą rozmowy o kangurowaniu i używaniu chust w szpitalach. Odbędzie się również spotkanie z coachem, który pokaże, jak przerodzić pasję w biznes. Poruszone zostaną również
tematy kontrowersyjne i wzbudzające dużo emocji, m.in. Czy polski chustoświat jest gotowy nosić niesiadające dzieci w nosidłach? Szykuje się zatem dialog międzyszkolny na wysokim merytorycznie poziomie. Dla tych, którzy lubią patrzeć szykuje się kolejna atrakcja – uczestnicy będą mogli na własne oczy na żywo zobaczyć, w jaki sposób powstaje ręcznie tkana chusta. Swoją obecnością zaszczyci nas jedna z czołowych polskich tkaczek ręcznych, oczywiście w towarzystwie swojego krosna. Tradycyjnie dzięki wsparciu sponsorów, zostanie zorganizowana loteria fantowa, której dochód będzie przeznaczony na leczenie chorego dziecka. Uczestnicy konferencji otrzymają możliwość zakupu chusty tkanej specjalnie na to wydarzenie. Zapisy już ruszyły (www.oknd.konfeo.com). Zapraszamy do udziału. Do zobaczenia w Poznaniu! Magdalena Konieczka
SPLOT nr 2/2017
95
Subiektywne spojrzenie na macierzyństwo, które nie zawsze jest słodkie jak wata cukrowa. zapraszam, Aleksandra Kramkowska /brzuchacze
@brzuchacze
www.brzuchacze.blogspot.com
Konferencja Siła kobiecości w macierzyństwie 19 października 2017 w Warszawie odbędzie się wyjątkowa konferencja z okazji 10-lecia istnienia portalu ZapytajPolozna.pl pod hasłem: „Siła kobiecości w macierzyństwie”. Konferencja ma charakter edukacyjny i wspierający kobiety, będzie poświęcona budowaniu poczucia własnej wartości, wyznaczania granic, uwrażliwienia na wspieranie siebie nawzajem, pokazaniu jak ważna jest też relacja z własną matką oraz o podróżowaniu z dziećmi. Organizatorem konferencji jest portal ZapytajPolozna.pl
pl, Family Coaching, Farmaceuta-radzi.pl, Festiwal Chustowy #nicminiewisi, Fundacja Po Adopcji, inspiratornia.edu.pl, Kikimora, PaniSwojegoCzasu.pl. ToWśrodku.pl, Splot, Mammazine i Moroszka. Katarzyna Płaza-Piekarzewska
Podczas konferencji będzie możliwość posłuchania prelegentów m.in.: Joanny Pietrusiewicz, Magdaleny Modlibowskiej, Justyny Dąbrowskiej, Katarzyny Płaza-Piekarzewskiej, Magdy Macyszyn i Michaliny Gajewskiej, Joanny Sakowskiej. Oprócz prelekcji zaplanowane są cztery warsztaty. Podczas pierwszego z nich zostanie poruszony problem zachowania równowagi między pracą a życiem prywatnym (Magda Macyszyn i Justyna Kuźlik-Duda). Drugi będzie poświęcony temu, jak rozmawiać z dziećmi (Anna Czuba i Małgorzata Zacharias). Trzeci z warsztatów poruszy kwestię zmiany nawyków żywieniowych (Daria Rybicka), a czwarty pt. „Mama wraca do pracy” związany będzie z aspektami prawnym (Katarzyna Łodygowska). Gorąco zapraszamy do wzięcia udziału w konferencji w dniu 19 października 2017 roku w Warszawie. Zapisy: konferencja.zapytajpolozna.pl Patroni medialni wydarzenia: Brioko, Chcemy Być Rodzicami, Niezależna Inicjatywa Rodziców i Położnych „Dobrze urodzeni”, DoktorAnia.pl, Familie. www.splotbliskosci.pl
96
Łańcuch wolnych rąk Krótka historia o tym jak wpadł nam do głowy pomysł na rekord „ Łańcucha wolnych rąk”. Ja, czyli Dominika Zima – Mama Koala i ona, czyli Monika Jechowicz – Wtuleni, dwie doradczynie z Warszawy, które przepadły w chustowym świcie z łatwością, podczas jednego ze spotkań kawowo-chustowych pomyślałyśmy... zróbmy coś ! Nie czekając na nic, zrobiłyśmy... burzę mózgów, szybko skanując akcje, które już się odbyły... flashmob, konferencja, pokaz chustowej mody... aż obydwóm nam zaświeciły się oczy i wykrzyknęłyśmy : REKORD!! Chustorekord, rekord rodziców chustowych.... miotałyśmy się z nazwą przez dobrą chwilę, aż wreszcie naszło nas hasło, które wciąż jako doradczynie powtarzamy rodzicom na konsultacjach „będziesz miała/miał wreszcie wolne ręce ” – rekord ŁAŃCUCHA WOLNYCH RĄK zatem – i tak już zostało. Był wtedy kwiecień, więc pierwsza data jaka przyszła nam na myśl by akcję zorganizować to... dzień dziecka. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie przygwoździły nas obowiązki potrójnych matek (kto ma trójkę dzieci ten wie jak czasem ciężko o chwilę dla siebie, nie mówiąc już o większej organizacji). Czas płynął a my wciąż tłukłyśmy w głowie myśl – to trzeba zrobić, teraz, bo znowu pomysł spełznie na niczym. Szybkie telefony organizacyjne i.... mamy termin zaklepany! 2 września 2017 roku to nasza data! To wtedy spotkamy się licznie w Warszawie na podzamczu, wspólnie zamotamy nasze maluchy i miejmy nadzieję – okrążymy Łańcuchem Wolnych Rąk największą fontannę w Parku Fontann. Wszystko z lotu ptaka zarejestruje dron, który ukaże ogrom chustujących rodziców w Warszawie i okolicach. Po rekordzie planujemy poznać się, pogadać, spędzić miło czas na kocach na zielonej części podzamcza. Do akcji dołącza wielu doradców, więc będzie to świetna okazja by poprawić wiązania czy zapytać o coś z zakresu chustowego noszenia. Dla tych, którzy czynnie weSPLOT nr 2/2017
zmą udział w akcji przewidziana jest loteria fantowa – pierwsi sponsorzy już na pokładzie, czekamy na kolejnych. Wszystko tym razem organizacyjnie przebiegło szybko i bez poślizgu czasowego, dlatego mamy nadzieję spotkać Was licznie 2 września, bo bez Was REKORD nie będzie miał miejsca, niestety. Same - we dwie – nie damy rady okrążyć fontann... do tego potrzeba nam kolejnych RĄK do ŁAŃCUCHA. Najważniejszą sprawą przy organizacji całego przedsięwzięcia był patronat... Patronat i to nie byle jaki, #NICMINIEWISI, ogólnopolskiej akcji promującej prawidłowe noszenie dzieci w chustach. Za co pięknie dziękujemy Magdalenie Cichońskiej. Słowem zakończenia... Czekamy na informacje o grupach chustowych z innych miast, które chcą dołączyć do akcji, niech nas zobaczą w tych małych oraz dużych miastach i miasteczkach, niech patrzą i pytają. Niech chustorodziców będzie jak najwięcej! Obierzcie punkt w Waszym mieście, który da się ŁAŃCUCHEM WOLNYCH RĄK okrążyć i bijcie z nami rekord równo o 14:00 we wszystkich zakątkach Polski. Zliczcie ilość uczestników w swoim mieście – połączmy swe siły i... ogłośmy światu ile nas jest. Wyjdźmy z domu, bądźmy razem nie tylko na zlotach i konferencjach. Zróbmy coś fajnego – wspólnie, połączmy się w ŁAŃCUCHU WOLNYCH RĄK i ustanówmy rekord. A za rok, spróbujemy go pobić! Do zobaczenia! Monika & Dominika
97
Konferencja Empatii Kiedy kilkanaście lat temu, na długo przed pojawieniem się moich córek na świecie, brałam udział w swoich pierwszych warsztatach – „Szkole dla rodziców” – której program opierał się głównie na uczeniu uczestników komunikacji zmierzającej do budowania dobrych relacji w rodzinie, towarzyszyło mi zadziwienie – dlaczego nie istnieje żaden obowiązkowy kurs dla osób, które chcą zostać rodzicami? Jak to jest, że aby prowadzić samochód, trzeba przejść przez kurs zakończony egzaminem, żeby zostać nauczycielem oprócz studiów, wymagana jest praktyka pedagogiczna, wielu narzeczonych bierze udział w kursach przedmałżeńskich, ale nie ma zajęć które pomagałyby wspierać rodzicielskie kompetencje. Nikt z nas przecież nie rodzi się rodzicem. Owszem, mamy instynkt
opiekuńczy, mamy rezerwuary miłości, ale często brakuje nam narzędzi, by budować autentyczny, szczery i wspierający kontakt z dziećmi. Dziś młodzi rodzice mają o wiele więcej możliwości, czasem myślę, że zbyt wiele. Wśród gąszczy poradników i samozwańczych specjalistów łatwo można się pogubić, utknąć na bezdrożach wychowawczych teorii pomiędzy autorytaryzmem, dyscypliną, karami i nagrodami, miłością warunkową, czy wychowaniem bezstresowym. Daleka jestem od przymuszania kogokolwiek do czytania książek czy uczestnictwa w warsztatach rozwijających rodzicielskie kompetencje. Jestem jednak głęboko przekonana, że tym, co jest wszystkim nam dostępne, dość naturalne i niezwykle wspierające jest empatia. Empatia, nie ta potocznie rozumiana jako współczucie, ale ta, o której mówi Porozumienie bez Przemocy Marshalla Rosenberga. Marshall o empatii mówi, że jest ona naturalnym stanem serca, jeśli ustąpi z niego przemoc. Kiedy przychodzi na świat dziecko, będące owocem miłości dwojga ludzi, rzeczywiście empatia jest namacalnie widoczna. Rodzice uważni i obecni odpowiadają na potrzeby maleństwa. Wpatrzeni, zasłuchani, zachwyceni, otwarci, pełni zrozumienia i życzliwości, pomimo że płakało cały dzień, bo bolał brzuszek; mimo że nie spało całą noc, bo wyrzynał się ząbek; mimo że jest przebierane ósmy raz, bo wciąż ulewało mleko.
www.splotbliskosci.pl
98 Rodzice empatyczni przyjmują i akceptują, cierpliwie towarzyszą i pokazują świat. Nauczyli się „czytać” każde westchnięcie, kwilenie, okrzyk, grymas i odpowiadają z troską na potrzeby fizjologiczne i emocjonalne swojego dziecka.
Od czego można zacząć praktykowanie empatii?
- patrz, by widzieć, nie oceniać, - słuchaj, by słyszeć, nie krytykować, - mów, by być usłyszanym, a nie by przyznano ci rację, - nazywaj i akceptuj uczucia dziecka i własne, nawet I tak mniej więcej to wygląda do słynnego „buntu te „krzyczące i tupiące”, dwulatka”, w który niektórzy rodzice na nieszczęście - pamiętaj, że każde „nie” kryje za sobą „tak” dla jadla nich i najbardziej zainteresowanego – czyli dziec- kiejś innej potrzeby, ka – uwierzyli. Zaczynają oni podejrzewać potomstwo - nie analizuj, nie porównuj, nie pouczaj, nie mów: o brak współpracy, złośliwość i krnąbrność, bo w tym „a nie mówiłem”, okresie uczucia i potrzeby są głośne. - bądź dostępny dla dziecka, czyli otwarty na jego zaproszenie, Trudniej im być uważnym i cierpliwym, by dostrzec: - pokazuj dziecku świat, ćwicząc przy tym uważność: tęczę po deszczu, łąkę pełną dmuchawców, gąsienicę - za płaczem z powodu zniszczonej zabawki - smutek i motyla… lub rozdrażnienie, - za wybuchem złości - wołanie o poszanowanie inte- Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o empatii, o tym gralności albo brak poczucia bezpieczeństwa, jak patrzeć na świat z jej perspektywy, zapraszamy na - za biciem – strach albo niepewność, Konferencję Empatii, która odbędzie się 23 i 24 wrze- za podartymi spodniami – ciekawość świata, two- śnia w Miejskim Domu Kultury (filia „Dąb”) w Katorzenie, zabawę. wicach. I tu zaczyna się czas, kiedy warto zacząć świadomie ćwiczyć empatię. To, co było tak naturalne w pierw- Więcej informacji: http://konferencjaempatii.pl/ szych miesiącach, teraz wydaje się być arcytrudne, ale takie być nie musi, jeśli empatia stanie się świadomym wyborem, fundamentem, na którym chcemy opierać Ewelina Adamczyk nasze relacje z dziećmi. Jeśli wybieram empatię, to podejmuję wyzwanie, by ćwiczyć ją każdego dnia – także dla siebie samej, by później móc dawać ją tym, których kocham. To dzięki empatycznej perspektywie nie skupiam się na wymierzeniu kary za uderzenie siostry czy przyznaniu nagrody za posprzątanie zabawek, ale za zachowaniem dziecka szukam konkretnej potrzeby, którą tym działaniem próbowało zaspokoić. Zanim zareaguję na zachowanie dziecka, chcę poznać uczucia i motywy, które nim kierują. W ten sposób buduję relację, opartą na zaufaniu, akceptacji, bliskości, otwartości, wzajemności. Rezygnuję tym samym z osądów, krytyki, oskarżeń, wywoływania poczucia winy, a więc form przemocy, bo gdy one ustąpią z mojego serca, będzie w nim miejsce dla empatii. Potrzebuję jej, by być w autentycznym i głębokim kontakcie z moimi dziećmi i samą sobą. SPLOT nr 2/2017
99
Samo Sedno Stowarzyszenie doradców i edukatorów noszenia Cześć! Jestem z Sedna. Cieszę się, że mogę Ci opowiedzieć o tym, czym jest Sedno i dlaczego to dla mnie takie ważne, że jestem jego członkiem. Jestem też przy okazji doradczynią noszenia i to właśnie zajęcie, którym się zajmuję na co dzień oraz całe lata spędzone wirtualnie i na żywo wśród członków społeczności chustowej sprawiły, że wraz z kilkoma innymi doradczyniami zapragnęłyśmy powołać do życia organizację, która dla odmiany będzie zrzeszać nie rodziców, a właśnie doradczynie i doradców noszenia. Miałyśmy takie poczucie, że w naszej polskiej rzeczywistości chustowej gubi się gdzieś głos rozsądku, że powiela się poglądy i przekonania dotyczące antagonizmów między szkołami noszenia i ich doradcami, które nie są zgodne ze stanem faktycznym, że w temacie noszenia dzieci jest wiele sprzecznych informacji, które zalewają początkującego rodzica, że dyskurs na temat noszenia opiera się w głównej mierze na przekonaniach również samych doradców, a w niewielkim stopniu na faktach. Jednocześnie wszystkie doświadczyłyśmy tego samego - że samo szkolenie na doradcę nam nie wystarcza, że czujemy potrzebę doszkalania się, pogłębiania wiedzy, dzielenia się doświadczeniem. Codziennie od nowa przekonujemy się że każdy przypadek rodzica i dziecka jest inny i wszystkie mniej więcej w tym samym czasie doszłyśmy do podobnych wniosków: że bez współpracy i wymiany doświadczeń nasza wiedza ciągle będzie niekompletna, ciągle będziemy się zaledwie ślizgać po powierzchni, zamiast docierać do sedna. Chciałyśmy dla nas i rodziców, których uczymy noszenia czegoś więcej. I tak powstało Sedno. Stowarzyszenie Edukatorów i Doradców Noszenia, które ma docierać do sedna. A wiesz co jest w tym wszystkim najfajniejsze? To, że te same myśli i potrzeby pojawiły się w głowie doradczyń z różnych szkół noszenia. Okazało się, że bez względu na to, czy jesteśmy trageszulankami, clauwiankami czy andowiankami, my wszystkie myślimy o noszeniu dzieci i jego przyszłości podobnie. Fajnie jest mieć poczucie, że należy się do grupy osób, które chcą ze sobą pracować ponad podziałami. Uważam, że to jest naszą największą siłą.
Marta Alabrudzińska Z wykształcenia biotechnolog, z zawodu nauczycielka, a z zamiłowania doradca noszenia dzieci w chustach i nosidłach miękkich z certyfikatem Die Trageschule® z Drezna oraz z akredytacją Akademii Noszenia Dzieci. Właścicielka firmy Dziecko w Chuście. Prezeska Stowarzyszenia Edukatorów i Doradców Noszenia Dzieci SEDNO. Od 2009 roku zanurza się coraz głębiej w temat chust odkrywając co i rusz nowe skarby, nieodkryte lądy i oceany możliwości. Swoja miłość do chust realizuje nie poprzez zgłębianie wzorów i składów chust, a przez dogłębną analizę wiązań. Uwielbia rozkładać wiązania na czynniki pierwsze sprawdzając co i jak działa w czasie motania. Mocno zabiegana mama piątki dzieci, która w wolnych chwilach próbuje szyć na maszynie, gra w planszówki i czyta fantastykę.
A wiesz co jest w tym wszystkim równie wspaniałe? Sprawdziłyśmy to przed II Konferencją w Poznaniu i w tracie jej trwania, i okazało się, że społeczność chustowa oczekuje od środowiska doradców tego samego, co my, jako Stowarzyszenie, chcemy jej dać, czyli spójnego www.splotbliskosci.pl
100
przekazu na temat noszenia, wzajemnej współpracy między doradami i wysokiej jakości nauczania. Nie, nie, spokojnie! Wcale nie chcemy zrównać wszystkiego i wszystkich, wcale nie chcemy ujednolicić przekazu, nie chcemy zakładać kolejnej szkoły dla doradców. Po co tworzyć nowe byty, skoro dotychczasowe są świetne w tym co robią? Różnorodność w przyrodzie zapewnia przetrwanie życia na Ziemi i jest gwarancją jego rozwoju. W Sednie głęboko wierzymy, że różnorodność technik wiązania, wielość sposobów motania tego samego wiązania jest gwarancją skutecznej nauki noszenia. Nie chcemy unifikować, chcemy dbać o różnorodność, bo ta umożliwia nam znajdowanie rozwiązań w sytuacjach, w których nasze stare sprawdzone triki nie działają. Chcemy mówić o tej różnorodności w sposób przemyślany i czytelny szanując odrębne zdanie każdego doradcy i noszącego. To co już zaczyna się dziać w Sednie i myślę, że odczuwają to wszystkie członkinie, to niesamowite wzbogacenie warsztatu pracy każdej z nas. Na każdym zjeździe, a odbyły się do tej pory 2, wymieniamy się swoimi doświadczeniami związanymi z konkretnymi
SPLOT nr 2/2017
technikami wiązania. Obecność doradczyń wywodzących się z różnych szkół noszenia sprawia, że za każdym razem na nowo odkrywamy, że w tej samej sytuacji szkoleniowej możemy widzieć zupełnie co innego, możemy zaproponować zupełnie inne rozwiązania a i tak dotrzemy do tego samego celu jakim jest dobrze zawiązana chusta, dobrze dobrane nosidło i bezpiecznie ułożone w nich maleństwo. To bardzo poszerza horyzonty. Dla mnie to ma ogromne znaczenie i już nie mogę się doczekać kolejnego zjazdu w październiku, bo wiem, że spotkam się tam z nowymi członkiniami, które na pewno wniosą dla nas coś nowego. Z tego powodu, że czerpiemy od siebie nawzajem ważne jest, aby każdy kolejny członek przychodził do nas choćby z minimalnym doświadczeniem własnym. Wiedzę teoretyczną każdy doradca wynosi z kursów. To mamy wszyscy, ale dopiero doświadczenie w pracy z rodzicem sprawia, że zaczynamy świadomie korzystać z wyuczonych trików i znajdujemy swoje własne patenty na różne sytuacje niestandardowe, które nie były omawiane na kursach. To ta żywa wiedza sprawia, że nauczanie noszenia dzieci się rozwija.
101 Może Ci się wydawać, że nasze oczekiwania wstępne są wygórowane, bo prosimy o potwierdzenie, że pracujesz aktywnie z rodzicami. Jak się dobrze zastanowisz, to się okaże, że te 10 punktów, 9, czasem 8 spotkań z rodzicami to jest naprawdę minimum, które da również Tobie wgląd w to, co sam lub sama wiesz i jakiej wiedzy jeszcze Ci brakuje, jakie masz potrzeby związane z pogłębieniem swojej wiedzy i czym już możesz i chcesz się podzielić z innymi doradcami. W zamian dostajesz wiedzę każdego z członków. Niech każda z nas - 20 w tej chwili doradczyń, da Ci chociaż jedną dodatkową wskazówkę, podpowiedź, której możesz nie poznać na grupie wsparcia swojej szkoły noszenia, bo będzie to wskazówka od doradczyni, która wywodzi się z innej szkoły. Zobacz ile zyskujesz w zamian za trud włożony w zbieranie podpisów. Teraz możesz zdecydować, czy to, co Ci oferujemy to gra warta świeczki. A oferujemy wiele więcej. Projektem, który realizujemy w tym roku jest forum wymiany myśli i doświadczeń z fizjoterapeutami. Od lutego gromadzimy wiedzę na temat miejsca chust i nosideł w pracy fizjoterapeutów. Prowadzimy rozmowy ze specjalistami z różnych miast, składamy jak puzzle kawałki doświadczeń chustowych ludzi, którzy na co dzień pracują z dziećmi z najprzeróżniejszymi trudnościami rozwojowymi. Konfrontujemy z ich wiedzą i doświadczeniem różne zasłyszane poglądy na temat korzyści i wad noszenia w chustach i nosidłach, i muszę Ci powiedzieć, że rysuje nam się bardzo ciekawy, miejscami zaskakujący obraz chust w tej rzeczywistości. Dla fizjoterapeutów pewnie mniej zaskakujący niż dla nas, ale jak się okazuje oni też nie widzą całości układanki i pracują tylko na fragmentach.
a wymiana doświadczeń między branżami pomoże skuteczniej pomagać. Melodia przyszłości, ale pierwsze kroki w tym kierunku już stawiamy i jesteśmy z tego w Sednie bardzo dumne. Z przyjemnością podzielę się z Tobą naszymi wnioskami z rozmów. Chciałabym Cię też prosić o pomoc w dalszym zbieraniu informacji, bo dochodzimy powoli do punktu, w którym nasze źródła wiedzy powoli się wyczerpują. Teraz chciałabym jeszcze tylko przekazać Ci garść podstawowych informacji na temat Sedna. Założycielkami Sedna jest 9 doradczyń z 3 różnych szkół noszenia: - Z AND: Magda Konieczka, Sylwia Misiak i Milena Nadolna-Dróżdż - Z ClauWi: Magda Cichońska, Ania Furmaniuk i Patrycja Klimek-Wierzbicka - Z Die Trageschule® z Drezna: Maria Ryll, Ania Zin i ja Stowarzyszenie zostało zarejestrowane 22 września 2016 roku. Na dzień obecny liczymy sobie 20 członków stowarzyszenia, a właściwie członkiń. Znajdziesz nas na FB na stronie jako@StowarzyszenieSedno. Strona internetowa jeszcze jest w przygotowaniu, dlatego wszelkie informacje o tym, jak do nas dołączyć znajdziesz właśnie na Facebooku. Możesz też do nas napisać na adres: kontakt.sedno@gmail.com. Ja tymczasem się już pożegnam. Do następnego!
Moim, naszym marzeniem w Sednie jest współpraca interdyscyplinarna z fizjoterapeutami i innymi specjalistami z branż związanych z opieką nad dziećmi. Mamy przekonanie, że takie holistyczne podejście do tematu opieki i pielęgnacji niemowląt i małych dzieci przyniesie wiele korzyści wszystkim zainteresowanym stronom www.splotbliskosci.pl
102
SPLOT niefortunnych zdarzeń część pierwsza: Zamotani na amen
Drodzy Czytelnicy, wiem, że czekaliście na kolejną część mojej całkiem (nie)poważnej opowieści o rodzinie Świntków wkraczającej w świat chustowy. Anetka urodziła swojego pierworodnego XXX i razem ze swym mężem Maurycym postanowili rozpocząć chustowanie pod okiem certyfikowanego doradcy. Czy nauczą się wiązać pasiaka? Czy znajdą swoje wspólne DISO? Jak potoczą się ich dalsze, naprawdę niefortunne losy? Ciii.. Miłego czytania! Gracja i elegancja biła z postaci doradczyni noszenia, która stanęła u progu domu Świntków. Jej bujny długi włos kołysał się niczym pasiak na wietrze, a zgrabna pupa i gibkie palce świadczyły o nieomylności i mocy drzemiącej w jej masażach shantala. Gdyby tylko nie ten wąsik. Monika Pasiczka była znana na całym śląsku, jedyna w swoim rodzaju i jedna z takim właśnie wąsikiem, wyrwanym istnie z Tołstoja. Lecz to nie opowieść o jej wąsiku, a o jej skillach, które za stówę właśnie miała nauczyć Anetkę. Gotowa do baletów w chustowaniu, Monika rozłożyła swe ogony szeroko i przeskoczyła przez framugę niczym żuraw zza lady. - Czy to ty, chcesz nauczyć się tej tajemnej umiejętności? - rzekła wnet do oniemiałej z zachwytu Anety. - Tak.. Wiem.. Ja.. Niegodna.. - skruszyła się Świntkowa. - Ależ nie nie, chustowania każdy godny - pokrzepiła ją doradczyni i chwilkę zastanowiła się - może kubeczek? Kobieta wyjęła zza pazuchy kubek. Jednak widząc brak zainteresowania schowała go tam skąd wyjęła. Handelek się nie udał. Ale nie po to tu przyszła. Na pobliskiej kanapie rozłożyła swój stos pasiaków, które zawsze nosi ze sobą. Jak na tak godne nazwisko przystało, przecież Pasiczką się zwała, z brata, dziada i brata dziada. Wybrała piękną turkusową chustę i zaczęła swój pokaz. Wzniosła lalkę doradczą do góry, by Aneta i jej stary widzieli dokładnie co tam kombinuje, po czym zamotała ją w kieszonkę. Świntkowie oglądali jej performens z otwartymi ustami. Nie dowierzali z jaką łatwością przychodziło jej motanie. Czy oni się nauczą tak perfekcyjnie operować tymże kawałkiem szmaty?
- No to teraz droga pani bierz ten oto kawałek pasiaka, swe dziecko i naśladuj me ruchy.
Przerażona matka małego Świntka wzięła swoją, teraz niezbyt dla niej kolorystycznie imponującą chustę i starała się dokładnie kopiować doradczynię. Ręce jej drżały, dziecko wyczuwając zdenerwowanie mamy wierciło się i prężyło, co by za łatwo jej ta kieszkonka nie przyszła. Ale już dociągnęła ostatnie poły, zawiązała węzeł. Pasiczka obeszła ją dookoła, obejrzała każdy fragment i zagwizdała z zadowolenia. - No no, widzę tutaj talent! - pochwaliła Anetę - Jest kilka niedociągnięć, ale nieźle ci idzie! No to teraz przejdźmy do kolejnego wiązania. Maurycy stał i podziwiał swą żonę, która pod okiem doradcy uczyła się podstaw. Także starał się naśladować jej ruchy, ale niezbyt mu to wychodziło. Stwierdził, że spróbuje potem, jak Pasiczka pójdzie i weźmie swojego wąsika i stówę. W końcu XXX zaczął kwilić za swym ulubionym mlecznym cycem i doradczyni zainkasowała wynagrodzenie i poszła. Kilka kubków też udało jej się sprzedać, do tego torbę i SPLOT gratis. Rodzina czuła się spełniona. Teraz dopiero zacznie się ich prawdziwa przygoda!
SPLOT nr 2/2017
103 *** Po mlecznej przerwie i związanej z nią także drzemce, Aneta przystąpiła do swojego ulubionego zajęcia, już powszechnie znanego wszystkim jakim jest narzekanie na facebookowych grupach chustowych. Wszystkie dziewczyny czekały na nią i jej relację live z motania. Ale coś znów trapiło Świntkową, coś niepokoiło do tego stopnia, że aż się wylogowała z fejsa. Nie mogła się teraz chwalić, nie…! Po zobaczeniu tych wszystkich pasiaków o fantastycznych kolorach jak ona mogła się pokazać w internetach ze swoją szaroburą szmatą?! Poza tym była coś podejrzanie szorstka i twarda… Może się zepsuła? Anetka usiadła na skraju swej wersalki, która dostała w posagu razem z kompletem talerzy z ikei. Jej frustracja sięgnęła zenitu. Odrzuciła włos z ramion, otrzepała spódnice i podjęła decyzje - musi założyć konto na instagramie! Fejsbukowe grupy przestały ją zadowalać. Te wszechobecne stripy były tylko bolesnym urzeczywistnieniem zbyt małej ilości zer na jej koncie. I to była jej kolejna frustracja - stary powinien więcej zarabiać, by i ona mogła zaszaleć na wypustach. Z drugiej strony kochała tego starego capa i nie chciała wywoływać presji... Jeszcze by się zamknął w sobie i nie mogłaby na niego liczyć w kwestii opieki nad dziedzicem. Uchwyciła w swe zgrabne palce smartfona i jęła klikać w instagramy. Nie mogła wprost uwierzyć ze jej propozycja nazwy konta jest zajęta! Musiała kombinować. Wznieść na wyżyny swej kreatywności. Jak nazwać swoje konto? Chciała od razu przyciągnąć tłum followersow a i pomysł na biznes zaczął jej kiełkować w blond łepetynce. Nagle ją olśniło. Zobaczyła blask swojej wspaniałości. Tak. To jest to. Hit roku. Nazwa która wróży świetlana przyszłość jej babywearingu to… Babytowel! Anetka była z siebie dumna. Już widziała to spotkanie z Hedwisią i jak jej mówi: Heloł, maj nejm is Aneta. Aneta bejbitołel from instagram! Wypięła cyc i klikając paluszkami z prędkością z jaką Maurycy rozprawił się z jej cnota w noc poślubną, wybierała zdjęcia i wpisywała Hasztagi. Wiedziała ze tak oto zaczyna się jej kariera. Przejrzała wszystkie konta chustowych modelek i spojrzała w lustro - „Tu szpachla, tam szpachla i będzie ze mnie ostra Czika” pomyślała gładząc włos i zeskrobując z nich zaschnięte ulane przed godziną mleko. W głowie kiełkowała jej już szalona myśl pozowania przed obiektywem najlepszego fotografa w tym chustoświatku. Owy mąż pochodził z Filipin i słynął z wydobywania naturalnego uroku nawet najbrzydszej szmaty. Nazwisko jego błyszczało dumnie na szczycie topten instagram account - Joachim Qstosh-Tust Ho from Philipines. Już już miała klikać „follow” gdy zimne poty oblały jej łydki. Przecież nie potrafiła jeszcze poprawnie dociągnąć chusty! Jak ona będzie pozować? Zle dociągnięta szmata to potwarz, wstyd, hańba i zgrzytanie zębów a także lekki hejcik i od razu oznaczanie jakichś guru matek córek czy tam synków, co na chustach się znają. Zlatują się takie jak hieny do starego kurczaka a smród się ciągnie jak z Warszawy do Otwocka. Na konsultacjach, między wywijaniem jednej poły a machaniem drugą, Moniczka powiedziała jedno zdanie które wryło się w głowę Anetki - chustę trzeba złamać! Tak, to było to. Na nieszczęście ta zgrabna szkapa nie powiedziała nic więcej a Anetka olaboga wypisała się z grup facebookowych! Wiec na czym to ma niby polegać? Zrozpaczona wróciła na skraj wersalki i obgryzła nowe hybrydy które jej zrobiła sąsiadka za dychę. Wezwała Maurycego. Ten przyleciał jakby conajmniej na wezwanie do zatkanego laktatora. Anetka pokrótce przedstawiła sprawę. Łamanie kołem, kruszenie kopii i przeciąganie pod kilem to był plan na najbliższe kilka dni - Maurycy musiał podołać. Wziął chustę i czmychnął. Nie chciał okazywać swojej niepewności. A prawda była taka, ze za Chiny nie wiedział jak się do tego łamania zabrać... Ciąg dalszy nastąpi w jesiennozimowym wydaniu magazynu SPLOT Śmieszek Izydor i jej helper Cicha Czika www.splotbliskosci.pl
104 BACKSTAGE sesji okładkowej Zdjęcia: Elżbieta Bednarek Chusty: Carrease
SPLOT nr 2/2017
Chusta Carrease - Rheia Deep Blue
Chusta Carrease - Pink Harmony