nr 18/2012, lato 2012 208/ rok XXV, ISSN: 1230-2155 Cena 20 zł (VAT 5%)
Nr indeksu: 375500 Nakład 2800 egz.
FOCUS ON CENTRAL EUROPE
www.visegradinsight.eu VISEGRAD INSIGHT is a new analysis and opinion journal edited by accomplished editors from V4. Published twice a year by Res Publica Nowa (Poland), funded by the International Visegrad Fund. Further information and orders at insight@visegradfund.org
T E M AT N U M E R U Triada rynek – demokracja – klasa średnia to synonimy transformacji, która w Polsce zakończyła się powodzeniem. Rynek, pomimo przejściowych kryzysów, funkcjonuje zupełnie nieźle. Demokracja przeżywa trudne chwile, lecz z pewnością mieszkamy w państwie prawa. Nie wiemy tylko, co stało się z klasą średnią. Czy jest jeszcze ktoś, kto jest w środku? A jeśli go nie ma, to jak ta nieobecność może wpłynąć na polską demokrację? 4 8 11 14 18
Nowa klasa „średnia” marcin moskaLewicz Pogarda codzienności wojciech PrzyByLski Mit klasy średniej zostawmy za sobą aLeksanDra BiLewicz klasa zawiedzionych aspiracji michaŁ wysocki Znaczenie i przyszłość klasy średniej. Ankieta Francis Fukuyama, eDwin BenDyk, anna Giza-PoLeszczuk, marcin krÓL 23 w poszukiwaniu użytecznej przeszłości: skąd wywodzi się polska klasa średnia? tomasz zarycki 28 organizacja temporalna klasy średniej ewa jarosz 32 sen o światowym sarmacie? Mieszczanina kłopoty z tożsamością anDrzej LeDer, maGDa roszkowska
D N A M I A S TA
38
Kto mieszka w naszych miastach?
39 Poniżej klasy średniej czesŁaw BieLecki 41 Mieszczaństwo to sposób życia w mieście krzysztoF nawratek 43 sukces, kryzys i bunt poznańskich mieszczan Lech merGLer
46 Perspektywy odnowy kulturalnej na węgrzech anDrÁs BozÓki
EKONOMIA 52 Pożarta przez sukces tomasz kasProwicz
K U LT U R A 54 62 68 71 76
Barbie w muzeum Patrycja cemBrzyŃska teatr na kredycie maŁGorzata mostek Zbieracze jagód w złotym gaju artur neGri Maski i oblicza oburzenia GaBrieLa sitek los świata w rękach gracza Piotr sterczewski
S P O Ł E C Z E Ń S T W O/ R E P O R TA Ż
Krajobraz po ANNA WYRWIK
80
KSIĄŻKI
122
Pusta klasa
PRZEMYSŁAW CZAPLIŃSKI
Polska proza zaczęła odpowiadać na pytania o klasę średnią, zanim jeszcze wstępne wyjaśnienia sformułowali socjologowie. Diagnoza społeczna stawiana przez literaturę może wytłumaczyć paradoksy polskiego życia społeczno-gospodarczego.
129 Filozofia zorientowana publicznie wojciech wierzejski 135 Parowóz do przyszłości Piotr kosiewski
RES MUSICA 138 Polskie piosenki wszech czasów. szare miraże i królowa pozorów PaweŁ sajewicz
POEZJA 142 w poezji nie ma pieniędzy. Ale przecież w pieniądzach nie ma poezji marek kazmierski, justyna czechowska
MIASTO MÓWI MURAMI 146 woda i truciciele anDrzej LeDer
FOTOESEJ EUROPA DYSKUS JE 90 horyzont wyobraźni europejskiej timothy Garton ash, wojciech PrzyByLski
POLITYKA IDEE 96 Nadzieja w libertarianizmie? Polemika z leszkiem Balcerowiczem anDrzej szahaj 109 dobro wspólne i paradoks władzy reprezentacyjnej anDrzej waŚkiewicz
POLEMIKI 114 tyrania opinii albo ufać czy nie ufać drugiemu człowiekowi marcin kiLanowski 118 Bezdroża demokracji interakcyjnej arkaDiusz Peisert
148
Theater of Life
TEKST JĘDRZEJ SOKOŁOWSKI FOTOGRAFIE TOMASZ LAZAR
kto jest w środku?
Nowa klasa
4
respublica
Marcin Moskalewicz
Niespełnione pragnienie stabilizacji Pojęcie klasy średniej – niezależnie od tego, za pomocą jakich słów jest wyrażane – należy do podstawowych pojęć współczesnego leksykonu politycznego. W demokracjach liberalnych jest barometrem określającym stan, w jakim się znajdujemy, oraz ideą zdolną zmieniać zastaną rzeczywistość. Stanowi jedno z pojęć na wskroś nowoczesnych, oddających dynamikę procesu historycznego zawartą w myślowych treściach słów, takich jak; obywatel, konsument czy człowiek wykształcony. Odzwierciedla naszą przestrzeń doświadczenia i wyraża poszukiwanie podstawy upragnionej stabilizacji. Gdy w 1807 roku minister Hardenberg kreślił zasady reform w ówczesnym państwie pruskim, dla określenia nowego ładu – nowego podziału społecznego mającego zastąpić dotychczasową strukturę stanową – użył pojęcia klasy. Było ono wówczas pojęciem pustym Kto jest w środku?
i pozbawionym desygnatu. Stanowiło obietnicę nowej hierarchii nowoczesnego państwa. Było wyrażeniem określającym cel, narzędziem walki o lepszą przyszłość. Pół wieku później, gdy Marks z Engelsem pisali Manifest komunistyczny, różnice klasowe stały się już na tyle widoczne, by określenie „walka klas” mogło pobudzać wyobraźnię tłumów. Podobnie jak wiele innych pojęć celu, walka klas stawiała aktorów historycznych pod presją dążenia do zmiany, niezależnie od tego, czy jawiła się ona jako przymus samych dziejów, czy jako rezultat woli walki wyznaczającej horyzont podejmowania decyzji. Perspektywa ostatecznego zwycięstwa bezustannie się oddalała, a pomimo przejściowych sukcesów rzeczywistość okazała się przeczyć rewolucyjnym projektom. Zmianie uległ nie tyle sam przymus, ile jego treść oraz organizujące ją pojęcia. Część burżuazji wraz z awansującymi przedstawicielami proletariatu i drobnomieszczaństwa oraz zdegradowanymi arystokratami stworzyła nową historyczną hybrydę – uśrednionego człowieka Zachodu. Pojawiło się nowe pojęcie klasy średniej, które zaczęło ulegać bezprecedensowej demokratyzacji. Po II wojnie światowej, w okresie rosnącej hegemonii amerykańskiej, generacja baby boomu, wchodząca w dorosłość w latach 60. i bogacąca się w kolejnych dekadach, zdefiniowała swoimi działaniami klasę średnią i zaczęła narzucać globalne trendy. To pokolenie, liberalne i wolnorynkowe, tworzące zręby epoki postindustrialnej, a jednocześnie zadłużające się i żyjące ponad stan, było głównym beneficjentem euforii dot-com i jednocześnie głównym poszkodowanym w obu kryzysach początku XXI wieku. Gdy bańka spekulacyjna ostatecznie pękła, okazało się, że była ona w istocie bańką rozdętej do granic wytrzymałości klasy średniej. Nawet jeśli, jak dotąd, nie zmieniła się forma samego słowa, to treść pojęcia klasy średniej uległa w ostatnich dwóch dekadach znacznym przeobrażeniom, tak jak stało się wcześniej z pojęciami szlachty, proletariatu czy liberalizmu. Nie ma przy tym powodów, by sądzić, że los klasy średniej okaże się inny od losu chłopów pańszczyźnianych, rzemieślników czy arystokracji. Niezależnie od tego, że wciąż może służyć jako narzędzie walki politycznej, klasa średnia jest obecnie nieco już przejrzałym fenomenem historii Zachodu. Jeśli pozostanie, to jako relikt minionej epoki, istniejący wprawdzie obok form bardziej „nowoczesnych”, lecz pochodzący z innego, historycznego świata. 5
kto jest w środku? Nierówności a demokracja Kurczenie się klasy średniej jest wynikiem wzrostu nierówności w posiadaniu i wykształceniu oraz wyznacza współczesny globalny trend, widoczny w USA i innych krajach rozwiniętych. Jak wynika z analiz między innymi Francisa Fukuyamy (Poverty, Inequality and Democracy, red. F. Fukuyama, L. Diamond, M.F. Plattner, The John Hopkins University Press 2012), trend ten wchodzi obecnie w fazę samonapędzania. Skutki płynące stąd dla demokracji mogą być dwojakie. Z jednej strony, w duchu klasyków liberalizmu, takich jak Locke czy Hayek, oraz wciąż aktualnym duchu amerykańskim można powiedzieć, że wolność wymaga pewnego marginesu nierówności społecznych. Stany Zjednoczone są bardziej tolerancyjne wobec nierówności niż Europa. Kładą większy nacisk na mobilność, nawet międzypokoleniową, oraz podkreślają niebezpieczeństwo niezamierzonych konsekwencji regulacji w postaci wzrostu żądań grup niezamożnych czy stłumienia spontanicznej przedsiębiorczości. Z drugiej strony, nierówności ekonomiczne nie sprzyjają formalnej równości politycznej, a więc demokracji. Kreują problemy wynikające z nierównego dostępu do usług zdrowotnych i edukacyjnych oraz zmniejszają poziom zaufania i integracji społecznej. Powodują uwarunkowaną ekonomicznie polaryzację polityczną, która destabilizuje system i tworzy niepotrzebne konflikty. Ograniczają także wzrost gospodarczy. Natomiast silna klasa średnia, sprzyjając własnym
6
partykularnym interesom, popierać będzie rozwiązania służące jednocześnie dobru wspólnemu. Im zatem równiej, tym lepiej dla nas wszystkich. Nie ma wątpliwości, że większy stopień równości szans oraz poziom mobilności społecznej sprzyjają akceptacji faktycznych nierówności. W Polsce, gdzie wzrostowi rozwarstwienia ekonomicznego towarzyszy zupełnie przyzwoita mobilność, nie istnieje klasa średnia jako formacja ekonomiczna i światopoglądowa. Wynika to ze specyfiki regionalnej oraz zaszłości historycznych. Pomijając trudności definicyjne i nieostrość kryterium ekonomicznego, polska klasa średnia jest zadłużona i żyje na kredyt. W kwestiach światopoglądowych natomiast wciąż nam dużo brakuje do przeciętnych Niemców czy Holendrów – nauczycieli, drobnych przedsiębiorców lub urzędników średniego szczebla – czytających fachową prasę i oglądających w telewizji programy o literaturze i filozofii. To, czego aspirujący w Polsce do klasy średniej oczekują, okazuje się zbyt często przeszłością Zachodu. W krajach rozwiniętych kończy się władanie klasy średniej jako statystycznej normy. Grupa ta zamienia się w mobilną i płynną technologiczną mniejszość. Kryje ona w sobie szczególny i bezprecedensowy potencjał władzy – władzy pozbawionej formy i widzialnej reprezentacji, niezdolnej z tego powodu do wzięcia odpowiedzialności za zachodzące zmiany.
Teologia polityczna klasy średniej Wedle oficjalnego mitu żyjemy dzisiaj w świecie pozbawionym polityki. Tymczasem pozbywanie się prerogatyw przez państwo, którego to procesu wszyscy doświadczamy, jest, paradoksalnie, najsilniejszym dowodem na absolutną władzę suwerena. Delegując władzę, dokonuje on boskiego gestu zrzucenia odpowiedzialności na przeciętnego człowieka. W rezultacie niesiony na fali głosów średniaków ponowoczesny Lewiatan – ucieleśniony jako wirtualna gadająca głowa – jest potężniejszy, niż był kiedykolwiek. Jest tym potężniejszy, im mniej widoczny. W ten sposób dotychczasowy dyskurs polityczny jedynego boga staje się z gruntu panteistyczny, prowadząc nas z powrotem do najbardziej pierwotnego, politycznego animizmu. Znajdujemy się obecnie w prehistorycznym stanie zawieszenia. Nie wiemy, czym będzie nowy świat, z pewnością nie będzie to jednak świat dotychczasowej większości. Być może nadchodzący porządek zostanie zorganizowany przez nowe elity kreujące nowe formy władzy. Być może nadejdą czasy respublica
nowego Rzymu i nowego wielobóstwa. Jeśli tak, to dotychczasowa większość stanie się masą XXI wieku, żyjącą z dnia na dzień w stanie nihilistycznego zawieszenia, pozbawioną poczucia stabilizacji, do którego przyzwyczaiły nas dekady państwa opiekuńczego, nawet jeśli zapewniało ono jedynie dobrobyt na poziomie minimum socjalnego. Bogowie nowego Rzymu są bowiem kapryśni i pozostawiają niewiernych poza granicami limesu bądź też czynią z nich swoich niewolników. Wiemy już, że koniec historii, który miał być początkiem klasy średniej, okazał się końcem klasy średniej i początkiem nowego etapu dziejów. Powszechnie znane tezy Fukuyamy o końcu historii nie miały w sobie nic z historycznej konieczności i oparte były na logice racjonalizmu technologicznego ugruntowanego w prawach natury. Rządziła nimi arytmetyka przemocy ukrytej za fasadą liberalnej demokracji. Współczesna technologia – a w szczególności nowe technologie – jest jednak mieczem obosiecznym, którego zasięg trudno przewidzieć. Może on raz na zawsze przeciąć gordyjski węzeł nierówności, lecz może równie dobrze dobić wymierającą klasą średnią.
Nowy, okropny świat Podczas gdy rosnące rozwarstwienie coraz bardziej daje się nam we znaki, filozofowie polityczni i analitycy stawiają sobie pytanie: czy można zaprowadzić równość sprzyjającą demokracji za pomocą narzędzi demokratycznych, czy może potrzeba do tego nowego suwerena? Cesarza, który płynąc na fali ponowoczesnego populizmu, rozwiązałby problem nierówności i stworzył nowy podmiot uniwersalny. Fukuyama wskazuje dzisiaj na możliwość powstania nowej klasy średniej, demokratycznej, niezideologizowanej i optującej za relatywną sprawiedliwością społeczną. Oznaczałaby ona koniec dominacji jakiejkolwiek grupy i mogłaby wspomóc demokrację liberalną w jej drodze do globalnego sukcesu. Wąsko rozumiana elita technologiczna i finansowa podzieliłaby natomiast historyczny los burżuazji i arystokracji. Niezależnie od tego, czym się okaże, nadchodząca klasa średnia jest bytem nowego rodzaju. W istocie, w przebraniu dawnego słowa pojawia się zupełnie nowe pojęcie – suweren, o którym wciąż niewiele wiadomo. Na pewno nie jest mniejszością, która potrzebuje emancypacji, spogląda bowiem z pozycji władzy. Nie jest też większością zdolną zapewnić stabilizację, bo nie tego od siebie oczekuje. Rozpuszczając się w masie, przestaje Kto jest w środku?
istnieć w dotychczasowej postaci o tyle, o ile nie ma się od kogo odróżniać. Pozostaje niedookreślona, lecz nie jest po prostu przeciętna. Jest na wskroś polityczna, gdyż pogardza społeczną przeciętnością. Jest elitarna, choć nie na sposób XX-wieczny. Jest dominująca, choć nie oznacza tyranii większości. Nowa, rodząca się na naszych oczach klasa „średnia” jest średnia tylko z nazwy. Bliżej jej do statystycznej patologii, która określa odchodzącą w przeszłość normę. Składają się na nią freelancerzy i kontraktowi etatowcy, młodzi programiści i naukowcy, żerujący na systemie działacze trzeciego sektora i przedstawiciele czwartej władzy. Jej reprezentanci są antymieszczańscy, mobilni i wrodzy wobec stabilizacji. Są zarazem najbardziej mieszczańscy w tym sensie, że wyznaczają nowy, przyszłościowy, wielkomiejski standard. Trudno ich nazwać nową oligarchią, gdyż są zbyt liczni i zbyt otwarci. Trudno też prorokować, czy doprowadzą do większej fragmentaryzacji, czy może ustanowią zalążki nowej integracji – czy rozpłyną się po kolejnych protestach, czy może skostnieją, ustanawiając nową ortodoksję. Pewne jest tylko, że właśnie ustanawiają nowy początek oraz że ukształtują oblicze nadchodzącej epoki. Marcin Moskalewicz
(1980), pracownik naukowy Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, Marie Curie Fellow na Rijksuniversiteit Groningen (2005, 2007), stypendysta m.in. University of California w Berkeley (2003) i Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej (2011). Redaktor działu Polityka online.
7