Pstryk Myk Kwartalnik Nr 1/2016

Page 1




W tym numerze: Sonda PSTRYKA / strona 5 HUMANISTYCZNIE Selfie. Wynalazek naszych czasów? / strona 6 Akademia pana Kleksa / strona 8 Biblioteka-pl w Leuven / strona 10 O trzech książkach / strona 11 Henryk Sienkiewicz (1846–1916) / strona 12 Pani od języka. Pubel językowy / strona 14 Fiku myku / strona 15 PRZYSZŁOŚCIOWO A gdy dorosnę, zostanę... architektem / strona 16 W poszanowaniu natury/ strona 18 Comment j’ai découvert une grande découverte / strona 19 Upcyklingowa bajka o Kopciuszku / strona 20 Piekarnia /strona 21 Główkujemy / strona 25 NAUKOWO Systemy operacyjne, czyli co w kompie piszczy / strona 26 Kącik historyczny. O powstawaniu / strona 28 Dookoła świata i dalej. Kraina Kangurów / strona 30 TRUDNE TEMATY Mój najbliższy przyjaciel / strona 32 Tasza rysuje, Tasza komentuje / strona 34 Także dzieci mają swoje prawa / strona 36 Nie-pełno-sprawności / strona 37 ŻYCIOWO Zimą na sanki, rower lub żaglówkę... / strona 38 Gapcie, nie przegapcie / strona 39 Rodzinne gotowanie. Babeczki łaciate – renifery / strona 40 Kto za tym stoi: taka to IDEA asbl i KIWI / strona 42

OD REDAKCJI Drodzy Czytelnicy, oddajemy w Wasze ręce pierwszy numer naszego-Waszego kwartalnika. Denerwujemy się jak przed sprawdzianem z matematyki albo z historii. Bo choć nazwa mogłaby wskazywać, że wystarczył PSTRYK, by powstał MYK, tak wcale nie było. Zajęło nam to dużo, dużo więcej czasu. Bo to duża odpowiedzialność pisać dla Was. PSTRYK MYK nie powstałby, gdyby nie Wy, polskie dzieciaki mieszkające w Belgii. Gdybyśmy nie czuli, że może Wam się taka gazeta przydać.

Ten pierwszy numer, który macie w rękach, to praca wielu ludzi. Teksty piszą dla Was nie tylko dorośli, ale także Wasze koleżanki i Wasi koledzy mieszkający w Belgii. Jeśli Wy także chcecie stać się częścią naszej redakcji, bardzo serdecznie zapraszamy do współpracy. Macie lekkie pióra? Rysujecie? Piszcie do nas: redakcja.pstrykmyk@gmail.com. Co dwie głowy, to nie jedna. Piszcie również, jeśli są tematy, które Was nurtują, o których chcielibyście poczytać w PSTRYKU. Piszcie, co Wam się podoba i co Wam się nie podoba. Konstruktywna krytyka także jest potrzebna.

PSTRYK MYK jest Wasz! Bawcie się dobrze. Małgorzata Marmurowicz


SoNDA PSTRYKA Moje zimowe wspomnienia związane z Polską

WOJTEK

KLARA

Wojtek (9 lat): Lubię zimę w Polsce, bo bardzo lubię śnieg. Mieszkam w Belgii i tu śnieg nie padał od dwóch lat. W Polsce śnieg pada co roku. Jak jest dużo śniegu, to jedziemy na narty w góry. Te góry nazywają się Beskidy. Dużo tam stoków narciarskich. Moim ulubionym jest Biały Krzyż. Z kuzynami robimy też wojnę na śnieżki i lepimy bałwana. Klara (8 lat): Lubię zimę w Polsce, bo spotykam się z rodziną, koleżankami i kolegami, którzy mieszkają w Gdańsku – w mieście mojego urodzenia. Mogę bawić się śniegiem, o ile jest. Lubię chodzić na spacery nad morze, nawet jak jest zimno i wieje mocny morski wiatr, robić budowle z zamarzniętego piasku, a potem pić gorącą czekoladę w kawiarni przy plaży. Bardzo lubię też świętować Boże Narodzenie razem z kuzynami, ciocią, wujkiem i babciami. Ubieramy wtedy razem choinkę, a wieczorem, po kolacji wigilijnej, Święty Mikołaj przynosi długo wyczekiwane prezenty. Szko-

ZOSIA

OLAF

da, że Boże Narodzenie jest tylko także, gdy razem chodzimy na pojeden raz w roku. dwórko albo do kiosku na osiedlu, bo w Belgii nie ma takich podwórek Zosia (10 lat): Do Polski jeżdżę zimą ani takich kiosków. Ostatnio na potylko na święta Bożego Narodzenia. dwórku poznałem bardzo fajnego Dlatego moje zimowe wspomnienia kolegę Matteo, z którym bardzo luzwiązane z Polską to te związane bię chodzić na boisko szkolne i grać ze świętami. Przede wszystkim: w piłkę, nawet zimą. W Polsce zimą pachnąca lasem choinka, kolorowe jest dużo śniegu, więc można jeźprezenty, śmiech i radość w gronie dzić na sankach. Razem z moimi rodzinnym przy świątecznym stole, kuzynkami i siostrą zjeżdżamy na zapach czerwonego barszczu, nie- sankach z ogromnej góry przy pępowtarzalny smak pierogów z ka- tli tramwajowej i bardzo dobrze się pustą i grzybami, wspólne śpiewa- przy tym bawimy. W Warszawie nie kolęd, a czasem również wesołe jest bardzo dużo ciekawych miejsc, zabawy na śniegu. na przykład Centrum Nauki Kopernik. Za każdym razem odwiedzam Olaf (10 lat): Bardzo lubię odwie- również Planetarium, bo mój tata dzać Polskę zimą, ponieważ mam jest fanem kosmosu. Uwielbiam wtedy okazję spędzić trochę czasu spędzać w Polsce święta Bożego ze swoją rodziną. Najczęściej przy- Narodzenia, ponieważ dostaję wyjeżdżam do Warszawy do moich marzone prezenty i mogę dzielić kuzynek, Poli i Hani. Na Boże Na- się tą radością z moimi bliskimi. rodzenie mój wujek gotuje pysz- Dla mnie najmilszym momentem ne potrawy, na przykład barszcz, jest dzielenie się opłatkiem. Wtektóry uwielbiam. Uwielbiam też dy moja młodsza siostra Nadia żygrać z moimi kuzynkami i moją sio- czy mi, żebym miał zawsze krótkie strą Nadią w gry planszowe. Lubię włosy.

5


Od początku dziejów ludzie starali się uwiecznić swoje podobizny i przedstawić świat, który ich otaczał, jak najwierniej – od czasów człowieka z jaskini aż do dziś. Do niedawna, bo do około 150 lat temu, „ładne” znaczyło dla wszystkich prawie to samo.

Selfie

Wynalazek naszych czasów?

6

W sztuce istniało coś takiego jak „kanon”, czyli styl przedstawiania ludzi, np. na portretach. Mniej więcej tak samo jak dziś, gdy pstrykamy sobie selfie – z góry, z odchyloną głową, bo wydaje nam się, że tak wyglądamy najkorzystniej. Dlatego kiedyś też produkowano takie selfie – autoportrety, na których wszyscy chcieli wyglądać ładnie. Pojęcie „ładne” polegało na namalowaniu obrazu, na którym ludzie będą wyglądali dobrze i będą uwiecznieni w ważnym momencie swojego życia. Za takie momenty uważano narodziny dziecka, ślub czy na przykład objęcie władzy przez króla. Nie różniło się to bardziej od zdjęcia pstrykanego w urodziny. Ludzie na portretach zazwyczaj pokazywani byli w jakimś szczególnym wnętrzu lub trzymali coś w ręce. Wiele z tych przedmiotów miało swoje podwójne znaczenie, czyli było „symbolem”, który kiedyś ludzie umieli odczytać. Tak na przykład pies namalowany u stóp pary małżeńskiej symbolizował wierność, a nie po prostu psa. Także każdy kolor miał ukryte znaczenie i na przykład złoty zarezerwowany był dla królów i świętych. To tak jak dziś danie czerwo-

nej – a nie białej – róży dziewczynie jest wyrazem tego, że bardzo nam się podoba.

tami i przywiązywano do tego dużą wagę, wiedząc, że obraz ten będą oglądali ludzie przez wiele lat.

Życie kiedyś było inne, toczyło się wolno. Co to znaczy? Mniej więcej tyle, że np. na wiadomości o narodzinach dziecka w dalszej rodzinie czekało się nawet miesiąc, nim dotarły pocztą konną do spragnionych nowin cioć i wujków w innym mieście. Nie tak jak teraz, że mieszkając w Belgii, można użyć Skype’a lub wysłać SMS i w ciągu kilku minut być na bieżąco. Krótko mówiąc, ludzie mieli dużo więcej cierpliwości. Na umówione

I nagle około 150 lat temu pojawia się zjawisko, które nazywamy rewolucją przemysłową. W tym czasie ludzie w przeciągu kilkunastu lat nagle dokonują wielkich odkryć, zostaje wynaleziona fotografia, upowszechniona elektryczność, telefon. Wynalezienie żelaza daje możliwość szybszej produkcji gotowych części budynków, mostów i przyczynia się do wynalazku, jakim stała się kolej, która szybciej łączyła ludzi, dostarczała pocztę i pozwalała na podróże dużej grupy osób. W tym czasie powstaje też fotografia, która pozwala uchwycić moment szybciej, niż namalowałby to malarz. Z fotografii zaczynają korzystać malarze, malując ludzi uchwyconych w dziwnych pozach, w których nie byliby w stanie pozować tygodniami. Fotografia pozwala deformować obraz, oszukiwać oko i zniekształcać. Tym wszystkim zachwycają się artyści.

Kiedyś też produkowano takie selfie – autoportrety, na których wszyscy chcieli wyglądać ładnie. spotkania czy obiad zapraszali się z wyprzedzeniem kilku dni, gdyż nie było komórek, SMS-ów, a wizyt nie dało się przełożyć czy odwołać. Ludzie traktowali swoje słowa bardzo serio i szanowali czas – swój i swoich gości. Dlatego nawet na namalowanie obrazu czekano la-

Malarze zaczęli malować szybciej, pod wpływem chwili, „impresji”. Chcieli oddać różne emocje, a lu-


dzie na ich obrazach i oni sami na autoportretach nie wyglądali już ładnie, ale „jakoś”. Przestali godzinami ustawiać się z jedną miną przed lustrem. Zaczęli natomiast przedstawiać zamiast ludzi gotowe przedmioty, zmieniając ich nazwy na inne i śmieszne. Tak np. Marcel Duchamp kupił w sklepie i pokazał na swojej wystawie pisuar – nazywając go „Fontanną”. Wówczas wystawa wywołała ogromny skandal. Ludzie obrazili się na niego, wszystkie gazety we Francji pisały o tym wydarzeniu. Dziś jest to artysta, którego prace są warte miliony. Dlaczego? Dlatego że nikt przed nim na to nie wpadł, dlatego że pokazując pisuar, chciał zamanifestować swój sprzeciw wobec tradycji sztuki i powiedzieć, że oglądanie rzeczy i nadawanie im war- A może sfotografować np. porę dnia i w taki sposób tości zależy od nas samych i od kontekstu, w którym opisać coś, co czujemy? Może idealnie pstryknięte selsię znajdują. Że jeśli tylko się oderwiemy i wysilimy, to fie z napiętym muskułem czy uśmiechem i kciukiem możemy nagle stwierdzić, że w rzeczach zwyczajnych w górę to niekoniecznie coś, co nas opisuje najlepiej? też jest jakieś piękno, że sztuką można się bawić, że czasem może Może tak naprawdę chcielibyśmy Fotografia pozwala być żartem. A przede wszystkim, że pokazać światu naszą indywidualdeformować obraz, my sami nie musimy iść z trendem ność, to, że nie jesteśmy jak cała jak cała reszta, ale możemy być ory- oszukiwać oko i zniekształcać. masa ludzi do siebie podobnych, ginalni i wyjątkowi, czyli być sobą. że czujemy się wyjątkowi, że mamy Tym wszystkim coś do powiedzenia? Bo przecież zachwycają się artyści. Dzisiaj pstrykamy sobie selfie, mamy. W swój własny, oryginalny szczerząc się do komórki, i wydaje sposób. nam się, że najważniejsze jest, aby zawsze wyglądać ładnie. Panuje moda na doskonałe ciała, uśmiechnięte buzie i ludzi wyglądających jak z reklamy. Każdy z nas Justyna Kuklo ma ze 100 takich swoich zdjęć. artystka

7


Akademia

8


Pana Kleksa Co ja będę dzieciakom prawić o filmach, pomyślałam sobie, zaglądnąwszy na belgijskie strony informujące o seansach dla dzieci; mniejsi i więksi czytelnicy już dawno sprawdzili na telefonach, co w kinach piszczy, i lektura artykułu o nowościach może wywołać na ich twarzach co najwyżej pobłażliwy uśmiech dla 40-latki, której się wydaje, że wpadła na coś nowego. Kolejna myśl: ale może mogę ich jednak czymś kinowym zaciekawić? Czymś z czasów, gdy sama byłam dzieckiem? Czyli dawno temu, w latach 80., jak niejedna mama i niejeden tata? I tu mi przyszedł na myśl wspaniały pomysł, jak mawia znajomy mi 4-latek: a gdyby tak w jesienno-zimowe wieczory włączyć DVD z „Akademią pana Kleksa”? Pan Kleks? Ale się śmiesznie nazywa! Co to jest kleks w ogóle, spyta ten i ta spośród was. Kleks to coś z przeszłości. Coś, co powstawało, gdy z pióra wypłynęło na kartkę za dużo atramentu. W latach 40. XX w. Jan Brzechwa uczynił z tego cosia swojego bohatera. Do lat 80. Kleks żył tylko na kartkach książki, póki w 1984 r. nie powstał pierwszy fantastyczny film o jego przygodach. O czym jest „Akademia pana Kleksa”? W wielkim skrócie: 12-letni Adaś Niezgódka wstępuje do Akademii pana Kleksa,

prowadzonej przez ekscentrycznego nauczyciela Ambrożego Kleksa. Fabuła dotyczy głównie codziennego życia w akademii, ale w filmie rozwijane są też inne wątki – np. opowieść ptaka Mateusza, podróż Adasia do psiego raju, strach przed Filipem Golarzem – czarnym charakterem. Aha, i jeszcze wilkołaki – nie przesadzę, jeśli powiem, że śnią mi się do dzisiaj. Spytajcie mamy lub taty, pewnie potwierdzą. Wszystko to sprawiło, że w 1984 r. dzieciaki ruszyły do kin; jakie kolejki się ustawiały, co to się działo! Bo było po co stać. W rolę pana Kleksa wcielił się Piotr Fronczewski. Dał z siebie wszystko, by rozśmieszyć i zainteresować publiczność, ale niewiele by zdziałał, gdyby u jego boku nie pojawiła się grupa wyśmienitych aktorów-naturszczyków: chłopców i chłopaków takich jak wy lub wasi koledzy. To dzieciaki, ich role i zaśpiewane przez nie piosenki sprawiły, że „Akademia pana Kleksa” stała się klasykiem polskiego kina dziecięcego.

„Kaczka dziwaczka”, „Na Wyspach Bergamutach”, „Meluzyna” – coś wam mówią te tytuły? Ach tak, to takie piosenki. Nawet fajne, same wpadają w ucho i nie chcą z niego wyjść. Tak więc te piosenki – to w oryginale wiersze Brzechwy dla dzieci. Autorzy filmu tchnęli w nie drugie życie, dodając do genialnych (owszem, genialnych – nie bójmy się tego słowa) tekstów melodie. Ręka w górę, kto choć raz nie zanucił: nad rzeczką, opodal krzaczka… W kilka lat później powstał „Pan Kleks w kosmosie”, a już w XXI w., gdy byłam duża – częściowo animowany „Tryumf pana Kleksa”. Przyznam, że tego filmu jeszcze nie widziałam. Ale i tak serdecznie polecam wam obejrzenie i… wysłuchanie wszystkich opowieści o panu Kleksie. To świetna rozrywka dla całej rodziny. Pełne humoru, ale także i szczypty strachu opowieści, napisane wspaniałym, inteligentnym językiem, sprawią, że nikt się nie będzie nudził. Wy się czegoś nauczycie – a rodzice powspominają. To co, piszemy list do Mikołaja?

Anna Kiejna pisarka

9


BIBLIOTEKA-pl W LEUVEN Proszę Wszystkich o uwagę, chcę ogłosić coś ważnego! Zapraszamy do czytelni i dużego, i małego. Książki już się niecierpliwią, stoją w rządku na regałach i czekają na swych gości równiusieńko niczym strzała. Miejsca starczy, Drodzy, Mili, na podłodze i przy stołach, najważniejsze dla nas bowiem – to literatury szkoła. Książka polska oficjalnie tam zostanie @-Królową. Dziś, Najdrożsi, uroczyście dam Wam na to moje słowo. Aby dziatki rozmiłować w swych królewskich opowieściach i wzbogacić język Ojców oraz poznać jego wieszcza. Przybywajcie wszyscy razem do Lowanium, niedaleko, bo to nie jest dystans długi, nie za górą ani rzeką. Proście mamę albo tatę, żeby byli tacy mili i do Waszej biblioteki raz w tygodniu Was przywozili. NASZ ADRES: Wipstraat 2A, 3010 Kessel-Lo (Leuven) Doskonały dojazd z Brukseli (autostradą E40 lub pociągiem – 20 min.), 100 m od dużego parkingu, 8 min. od dworca w Leuven, 10 min. od centrum miasta.

10

W przyjaznym Wam środowisku, stworzonym specjalnie na Wasze potrzeby, chcemy stworzyć wraz z grupą entuzjastycznych marzycieli laboratorium językowo-literackie. Od stycznia 2017 r. regularne warsztaty staną się doskonałą dla Was okazją do zabawy literaturą i słowem oraz do kreacji teatralnej. Już w lutym 2017 r. będziemy gościć aktorów teatru lalkowego Bajka z Warszawy, którzy przyjadą ze wspaniałą, zupełnie nową opowieścią oraz z warsztatami teatralnymi dla dużych i małych. W tym samym miesiącu zaprosimy Was do zabawy i na warsztaty podczas balu karnawałowego prowadzonego przez doświadczonego iluzjonistę – Tomka. Na różnorodnych zajęciach literackich Biblioteki-pl będziecie mogli zawsze liczyć na spotkanie z książką połączone z zabawą. Zasoby Biblioteki-pl nie będą ograniczały się tylko do dobrej

książki; będziemy stwarzali okazje do spotkań dla Waszych rodzin – przy grach planszowych, szachach lub słuchowiskach. Będziemy reaktywować również Wasze starsze rodzeństwo poprzez ciekawy i bogaty księgozbiór, w tym nowości polskich wydawnictw. Oficjalne otwarcie czytelni Biblioteki-pl zaplanowane jest na kwiecień 2017 r., jednakże pierwszych czytelników zapraszamy już niedługo, w grudniu, do odwiedzania nas w soboty w godzinach popołudniowych i do wypożyczania naszych książek, podarowanych nam przez wydawnictwa, biblioteki miejskie i publiczne z Polski oraz przez indywidualnych darczyńców. Dołącz do nas na Facebooku: Biblioteka-pl Wróżka Biblioteki-pl bibliotekawleuven@gmail.com


o trzech książkach prosto z Polski PAMIĘTNIK Z PRZYSZŁOŚCI

Cecelia Ahern Poznaj historię Tamary Goodwin – rozpieszczonej i zbuntowanej nastolatki wychowywanej w bogatej rodzinie. Ojciec Tamary popełnia samobójstwo, a ona wraz z mamą wyprowadza się na wieś, do swojej chrzestnej matki i wuja Artura. Mama pogrąża się w coraz większej depresji, a Tamara stara się zapełnić sobie czymś czas. Jej życie nabiera tempa z chwilą, gdy w objazdowej bibliotece trafia na tajemniczą książkę z kluczykiem. Pamiętnik z pustymi kartkami wkrótce stanie się jej przewodnikiem, powiernikiem i nauczycielem. Niezwykła opowieść – ciepła, mądra, trafiająca w punkt. Doskonale przedstawiony bunt nastolatki, jej uczucia, rozterki, niewypowiedziane żale. Cecelia nie pisze według schematu, nie podąża utartymi ścieżkami, nie stosuje kalk. Za każdym razem pisze inną historię, w inny sposób, porusza różne tematy, obserwuje mądrze. Wspólnym mianownikiem jest jej talent, pióro i poczucie humoru.

MAŁA SZANSA

ŚWIATŁA WRZEŚNIA

Marjolijn Hof

Carlos Ruiz Zafon

Ojciec Kiki jest lekarzem. Co jakiś czas wyjeżdża, żeby leczyć tam, gdzie brakuje lekarzy. Tym razem jedzie na wojnę. Kiki nie rozumie, czemu tata nie woli zostać w domu, i boi się o niego. Wymyśla grę, która ma zmniejszyć prawdopodobieństwo, że tacie stanie się coś złego. Książka dla dzieci i młodzieży, książka, w której niewiele się dzieje, nie ma rozległych opisów miejsc, nie ma wartkiej akcji, nie ma wielu dialogów. A co jest? Myśli dziesięciolatki, jej bunt, niezrozumienie decyzji dorosłych, wreszcie – jej próby wpłynięcia na rzeczywistość. Niejeden dorosły chciałby, tak jak Marjolijn Hof, umieć wejść w głowę nastoletniej dziewczynki i spojrzeć na świat jej oczyma. Elżbieta Krysak - polonistka, pasjonatka literatury. Od 2013 r. prowadzi bloga – Ostatnio przeczytane (www.ostatnio-przeczytane.blogspot.com), na którym znajdziemy recenzje książek dla dzieci, młodzieży i dorosłych.

Nastoletnia Irene przeprowadza się z matką i bratem do Błękitnej Zatoki, gdzie poznaje chłopaka – Ismaela, samotnika z wyboru, zapalonego żeglarza. Wkrótce w okolicy dochodzi do tajemniczego morderstwa, w którym ofiarą jest kuzynka Ismaela i przyjaciółka Irene – Hannah. Młodzi chcą odkryć tajemnicę śmierci dziewczyny, ale muszą się zmierzyć z mrocznym cieniem. Czyj to cień i dlaczego zabija – żeby się tego dowiedzieć, muszą zaryzykować życie. Trochę przygody, trochę pierwszego uczucia i sporo mrocznej tajemnicy. Ciemne moce w walce z miłością. Carlos Ruiz Zafon napisał książkę dla młodych ludzi, którzy lubią się bać. Historia może i jest trochę naiwna, nazbyt ogólna, a postaci niedopracowane, ale jednocześnie książka nie jest pozbawiona emocji i ciekawych zwrotów akcji. Młodzieży na pewno się spodoba.

11


Czego w życiu należy dokonać, żeby stać się bardzo znanym człowiekiem? Tak znanym, by nasz portret znalazł się na banknocie? Czy trzeba być królem? Politykiem? Pisarzem? 2016 rok to rok Henryka Sienkiewicza. Taki zaszczyt przypada tylko najwybitniejszym Polakom. Co takiego zrobił Sienkiewicz, że obchodzimy jego rok?

Henryk Sienkiewicz (1846 (1846 – – 1916) 1916) Henryk Sienkiewicz urodził się w 1846 r. w niewielkiej wsi – Woli Okrzejskiej. Mały Henryk nie wyróżniał się zbytnio w szkole – z większości przedmiotów miał dosyć przeciętne oceny i nauczyciele chyba nie spodziewali się, że w przyszłości zacznie odnosić tak wielkie sukcesy. Jego rodzice, jak to często bywa, marzyli o tym, by mieć syna lekarza, dlatego wysłali go na studia medyczne. Według Henryka nie był to jednak dobry pomysł, najpierw zmienił więc kierunek na prawo, a wreszcie przeniósł się na wydział filologiczno-historyczny, by studiować to, co go interesowało. Rodzice nie byli zachwyceni. Musieli się jednak pogodzić z wyborem syna, w czym na pewno pomogły im jego pierwsze sukcesy, które przyszły bardzo szybko. Jako dwudziestokilkulatek napisał już znaną powieść; zaczął też pracę jako dziennikarz, przy czym teksty do gazet często pisał pod pseudonimem Litwos. W tym też mniej więcej czasie zakochał się z wzajemnością. Niestety okazało się,

12

że według rodziców swej wybranki był dla niej… za biedny. W tamtych czasach oznaczało to, że o małżeństwie nie mogło być mowy. Później Sienkiewicz żenił się aż trzykrotnie (a każda z jego żon miała na imię Maria, tak jak pierwsza miłość), teraz jednak miał złamane serce. Na szczęście pisarz mógł liczyć na grono dobrych przyjaciół, do którego należała też piękna i utalentowana aktorka Helena Modrzejewska, absolutna gwiazda teatralna tamtej epoki. Gdy pojawił się pomysł, by całą grupą wyruszyć w podróż do Ameryki, nie wahał się ani chwili. A podróży tej niejeden z nas mógłby Sienkiewiczowi pozazdrościć. Przez dwa lata przebywał w USA, m.in. w Kalifornii, gdzie w małej

mieścinie wraz z przyjaciółmi próbował przez krótki czas uprawiać ziemię. Oczywiście pomysł nie wypalił, i chyba dobrze się stało, ponieważ dzięki temu Sienkiewicz mógł poświęcić się pisarstwu, a to wychodziło mu zdecydowanie najlepiej. Z USA przysyłał listy i reportaże, publikowane potem w prasie. Czytelnicy z wypiekami na twarzach pochłaniali relacje o amerykańskim życiu i przygodach, o spotkaniach z Indianami, polowaniach. Nie wiedzieli, że duża część tych historii jest bardzo ubarwiona, a nawet… zmyślona! Po powrocie dużo podróżował po Europie, a jednocześnie zajął się pisaniem powieści historycznych, i to


KRZYŻÓWKA Przygodowa powieść dla młodzieży „W pustyni i w…”. 2. Służący i towarzysz dzieci Stasia i Nel. 3. Choroba, na którą zachorowała Nel. 4. Nowela przedstawiająca historię Skawińskiego, polskiego emigranta politycznego, który obsługiwał latarnię morską. 5. Nowela „Janko…”. 1.

6. Główny bohater powieści „Potop”. 7. Postać kobieca w „Krzyżakach”. 8. Dziennik warszawski, w którym Sienkiewicz publikował fragmenty Trylogii. 9. Główna bohaterka powieści „Quo vadis”. 10. Część Trylogii, „Ogniem i...”. 11. Powieść historyczna opowiadająca o bitwie pod Grunwaldem.

1. 2. 3. 4. 5. 6. 7. 8. 9. 10. 11.

dzięki nim jest do dziś najbardziej znany i podziwiany. Stworzył m.in. Trylogię, do której należą książki „Ogniem i mieczem”, „Potop” i „Pan Wołodyjowski”. Zachęcamy was do przeczytania jego powieści przygodowej dla młodzieży pt. „W pustyni i w puszczy” (akcja dzieje się w Afryce) oraz – być może z pomocą rodziców – książki „Krzyżacy”. Starsi z was mogą sięgnąć po „Quo vadis” – ta powieść, przetłumaczona na ponad 50 języków i sfilmowana w Hollywood, to największy międzynarodowy sukces pisarza. Polacy zaczytywali się w książkach Sienkiewicza. Był on taką gwiazdą, jak teraz znani muzycy czy aktorzy. Z wdzięczności za jego powieści polskie społeczeństwo ufundowało mu w 1900 r., na 25-lecie pracy twórczej,

majątek ziemski z pałacem w Oblęgorku niedaleko Kielc. Takie wyróżnienie nie spotkało nikogo innego! Dziś w pałacu znajduje się muzeum poświęcone pisarzowi. Ukoronowaniem całego jego dorobku była najbardziej prestiżowa nagroda, o jakiej mogą marzyć pisarze – literacka Nagroda Nobla, którą otrzymał w 1905 r. za „wybitne osiągnięcia w dziedzinie eposu”. Polak został uhonorowany, mimo że w tamtym czasie Polska nie istniała na mapie, o czym Sienkiewicz nie omieszkał wspomnieć w przemówieniu. Halina Szołtysik polonistka

13


Pani od języka

Pubel językowy Pewnie nie raz jechaliście już tramwajem. Może nawet sami? O, przepraszam – braliście tram.

Bo dywan po francusku – le divan – to kanapa. Brzmi podobnie – a oznacza coś innego.

Czy to nie to samo, spytacie.

Pamiętajmy o tym, stosując zapożyczenia. Czasami trafimy, czasami nie. Chyba lepiej od początku starać się mówić poprawnie.

No nie do końca. Kto tak mówi – tłumaczy automatycznie z francuskiego wyrażenie prendre le tram i używa go w języku polskim. W Belgii koledzy was zrozumieją, ale taka ciocia czy wujek w Polsce – tego już nie jestem pewna. To zjawisko nosi nazwę zapożyczenia. Polega na tym, że przejmujemy konstrukcję gramatyczną z jednego języka, szybko ją tłumaczymy i używamy jej w innym języku. Wychodzi różnie: mniej lub bardziej śmiesznie lub jasno. W naszym przykładzie akurat słowo „tram” jest międzynarodowe; gorzej, gdy wydaje nam się, że słowo stosowane w jednym języku oznacza to samo w drugim. Na przykład dywan polski to wcale nie dywan francuski. le divan

dywan

Nie mówiąc o tym, że kanapa i kanapka to też dwie różne rzeczy! Tym zajmiemy się innym razem. Co do naszego tram(waj)u – każdy jedzie w jakimś kierunku. W takiej Brukseli – jeden na dworzec Midi, drugi – na rondo Montgomery, trzeci w kierunku Uccle. Dworzec Midi, zapytacie? Nie znam. A, Midy! Owszem, jest taki. Podobnie jak Montgomery. Na Montgomerach byliśmy, powiecie, ale z tram(waj)u pod ziemią nie widać, że to rondo. A Uccle to gdzieś na końcu świata tak w ogóle, chyba że chodzi o Ukle albo Ikel, to znamy i bliżej jest. No właśnie – mieszkamy w Belgii. Na Sanżilu, na Woluwach, na Foreście. Niektórzy na Anderlechcie albo jeszcze gdzie indziej. I jak tu wymawiać i pisać belgijskie nazwy? Na użytek własny – chyba tak, jak sobie radzimy. Czyli po francusko-flamandzko-polsku. W wersji oficjalnej – pisanej – używajmy ich bez błędów i jeśli już odmieniamy, to zgodnie z regułami podanymi przez

14

słownik języka polskiego. Niestety – nie jest to łatwe. Jedno jest ważne: by nikogo nie obrażać. Takie Woluwe nie obrazi/ obrażą się, gdy odmienimy je przez polskie przypadki, nieco zmieniając wymowę „u”. Gorzej może być natomiast, gdy nazwą przejętą najczęściej od starszych użytkowników języka posługujemy się, by kogoś poniżyć lub wyrazić się o nim albo o niej lekceważąco. Mam tu na myśli krążące po Belgii obraźliwe nazwy osób pochodzących z kilku miejsc, a zwłaszcza Maroka, Portugalii, Rosji i… bliskiej nam Flandrii. By nie powielać błędów, ku pamięci podaję jedyne poprawne nazwy. Z Portugalii pochodzą: Portugalka i Portugalczyk. Z Maroka: Marokanka i Marokańczyk. Z Rosji: Rosjanka i Rosjanin. A z Flandrii – owszem, Flandrii, bo to żadna Flamandia – Flamand (lub Flamandczyk) i Flamandka. O czym warto przypomnieć także swoim rodzicom. Zachęcam was do zabaw językiem, do czytania książek i słowników. Im więcej słów znamy, tym lepiej znamy siebie! Nikt nas wtedy nie zaskoczy – ani nam nie podskoczy. Anna Kiejna


fiku myku rebus sponsorowany przez

Kiedy mówimy, że ktoś ma „złote serce”, to nie znaczy, że jego serce jest ze złota, tylko że jest dobrym człowiekiem. „Złote serce” to metafora (inaczej przenośnia), czyli takie połączenie wyrazów, które razem znaczą coś innego niż każde z tych słów osobno.

Przykłady metafor: „skocz do sklepu”, „rzuć okiem na mapę”, „zegar chodzi”, „czas ucieka”. Metafory nie można odczytywać dosłownie. Wyobraź sobie, że rzucasz okiem na mapę. Makabryczne, prawda?

Wierszyk ćwiczący język

„Mała dżdżownica drzemkę przerwała i na powierzchnię wypełznąć chciała. Ale że ziemia zmrożona była, to do jej wnętrza zaraz wróciła.” 15


Gdy dorosnę, zostanę...

ARCHITEK

Kim jest architekt?

Projekt architektoniczny?

Najprościej mówiąc – architekt tworzy budynki. Ale oczywiście nie własnoręcznie! W przeciwieństwie do znanego nam wszystkim z bajek Boba Budowniczego architekt nie chodzi do pracy z walizeczką narzędzi i nie buduje domów. Jednak jego praca jest bardzo ważna, żeby domy i mieszkania mogły powstać. Architekt wymyśla budynki – projektuje je. To on decyduje, jak budynek ma wyglądać. Określa, gdzie dokładnie na działce ma stanąć, jakie mają być jego wymiary i wysokość, jak wyglądać ma jego dach, z czego ma być zbudowany, jakie mają być kolory ścian, drzwi i okien, itp. To architekt podejmuje wiele tych trudnych decyzji, żeby ostatecznie budynek był ładny i funkcjonalny. Musi on też zorganizować swoją pracę, tak aby jego projekt odpowiadał możliwościom finansowym klientów – np. waszych rodziców.

Swoje pomysły na budynek architekt przedstawia na rysunkach oraz w tabelach zestawień. Komplet takich rysunków oraz tabelek jest nazywany projektem architektonicznym. W zależności od tego, jak zaawansowane mają być prace budowlane, stopień zaawansowania takiego projektu jest różny. W przypadku małych remontów i niewielkich zmian wystarczy kilka rysunków, ale komplet projektu dla dużej budowy nowego domu musi być znacznie bardziej szczegółowy. Warto wiedzieć, że takich skomplikowanych projektów architekt nie przygotowuje sam. Wymagają one wiedzy z wielu dziedzin, w tym np. o konstrukcji budowlanej lub o tym, jak funkcjonują różne instalacje. Dlatego w czasie sporządzania takiej obszernej dokumentacji architekt współpracuje ze specjalistami z innych dziedzin, którzy również przygotowują osobne rysunki, opisy i zestawienia.

Ale tworzenie nowych budynków to nie jedyne zajęcie architekta. Musimy pamiętać o tym, że dorośli decydują się często na remont lub zmiany w istniejących obiektach. Często widzimy, jak odnawiane są stare i zniszczone budynki, jak zmieniane są w coś nowoczesnego i przyjaznego użytkownikom. Takie zmiany to często również pomysły architekta. W czasie remontów i rozbudowy architekt, dzięki swojej wiedzy i doświadczeniu, może przedstawić swoją wizję na wprowadzenie zmian i pomóc podjąć najlepsze decyzje.

16

Można by zapytać – po co nam projekt? Nie można tej całej wiedzy jakoś wytłumaczyć panom na budowie? Otóż nie. Rysunki są najdokładniejszą i najbardziej czytelną formą przedstawienia informacji o budynku. Kompletny projekt nie jest potrzebny wyłącznie na budowie – w gruncie rzeczy jest on potrzebny już dużo wcześniej. Każda duża budowa (lub remont) musi być udokumentowana w formie takiego projektu, ażeby odpowiednie organy prawne wydały wcześniej na nią zgodę.


KTEM Projekt jest też potrzebny, żeby inwestorzy (czyli osoby, które będą płacić za prace) mogli zawczasu zapoznać się z kosztami, zaplanować wydatki i wprowadzić ewentualne zmiany.

Co zrobić, żeby zostać architektem? Zawód ten zdobywa się po ukończeniu szkoły średniej oraz wyższych studiów na uczelniach technicznych. Ale to nie koniec. Aby móc pracować samodzielnie i świadomie decydować o projekcie, trzeba jeszcze zdobyć uprawnienia, które wiążą się z wcześniejszą praktyką w biurze i na budowie oraz ze zdanymi egzaminami. Droga do tego zawodu nie jest łatwa, ale warta włożonej w nią pracy.

w tym zawodzie. Rysunek architektoniczny to nie „po prostu rysowanie”. Musi on uwzględniać takie rzeczy jak perspektywa, cień i odległość. Takiego rysowania również trzeba się nauczyć, dlatego często organizowane są kursy rysunku dla kandydatów na studia. Jeżeli ktoś poważnie myśli o rekrutacji na ten kierunek, powinien rozważyć uczestnictwo w takim kursie.

W zawodzie architekta ważne są również niektóre cechy osobiste. Przede wszystkim trzeba być bardzo kreatywnym i lubić wymyślać, a nie powtarzać rzeczy. Ważne, by być wrażliwym na otaczającą rzeczywistość i ciekawym świata. Osoba, która chce zostać architektem, musi też być cierpliwa i nie może zbyt szybko się poddawać, bo nie zawsze będzie tak, że pierwszy nasz pomysł od razu spodoba się klientom. Ważne, aby Jeżeli chodzi o predyspozycje, bardzo ważne lubić kontakt z ludźmi i być otwartym na są z pewnością zdolności plastyczne i ści- ich propozycje. Trzeba pamiętać, że bardzo sły umysł. Wbrew temu, co można pomy- rzadko architekt wymyśla dla siebie – najśleć, architektura to nie tylko rysowanie, ale częściej musi podporządkować swój pomysł także obliczenia, konstruktywne myślenie inwestorom i ich potrzebom. i techniczna wiedza o materiałach i właściwościach fizycznych. Dlatego osoby, które Jeśli chcecie dowiedzieć się czegoś więmyślą o tej pracy, powinny nie tylko ładnie cej, możecie napisać do nas e-mail na rysować, ale również dobrze spisywać się adres info@d44.be, a na naszej stronie w przedmiotach ścisłych, takich jak mate- www.d44.be znajdziecie informacje na tematyka czy fizyka. mat prowadzonych przez nas warsztatów dla dzieci, na które serdecznie zapraszamy. Co do rysunku, to sprawa także nie jest taka prosta. Rysunek architektoniczny jest często elementem egzaminu wstępnego na Agnieszka Gansiniec, Dorota Kozioł uczelnie, co świadczy o tym, jak istotny jest architektki

17


W POSZANOWANIU NATURY Ekologia z greckiego oíkos i logia = dom + prawo. To nauka o funkcjonowaniu przyrody. Czy drzewa lub zwierzęta są ważniejsi od ludzi? Żeby odpowiedzieć na to pytanie, zastanówcie się, co robią dla nas drzewa lub na przykład pszczoły. W ekologii nie chodzi tylko o śmieci, których segregacja jest bardzo ważna. Chodzi też o poszanowanie naszego środowiska i jego ochronę. Zarówno powietrza, wody, jak i ziemi. A to wszystko jest ze sobą połączone. Nikt z nas nie chciałby przecież żyć na wysypisku śmieci, chodzić z maską na twarzy lub jeść sztucznie wyprodukowanej żywności. A musicie pamiętać, że rozwój dużych miast powoduje duże zanieczyszczanie wody, powietrza i gleby, przez co giną zwierzęta (oraz rośliny), a i ludzie zapadają na różne choroby płuc, skóry i uczulenia. Wycinanie lasów, by zrobić miejsce na budynki, parkingi, fabryki, to dostarczanie naszej atmosferze mniej tak potrzebnego nam tlenu (drzewa pochłaniają dwutlenek węgla z atmosfery i produkują tlen). Dziura ozonowa nasila szkodliwe promieniowanie słoneczne, które jest niezdrowe nie tylko dla ludzi, ale też dla zwierząt i roślin. Jeśli zabraknie pszczół, czeka nas klęska żywnościowa. Ekolodzy od dawna próbują walczyć z niszczeniem przyrody, ale niestety na swej drodze spotykają przeciwników, którzy nie chcą zmienić swoich przyzwyczajeń i wygodnego życia.

18

My zachęcamy was do zastosowania się do kilku ekologicznych zasad: ◊ gaś światło w pomieszczeniach, w których nikt nie przebywa, ◊ wyłącz urządzenia, z których nikt nie korzysta, ◊ zakręcaj wodę, gdy myjesz zęby, ◊ korzystaj z pojemników wielokrotnego użytku, ◊ nie drukuj tego, co nie jest ci niezbędnie potrzebne, ◊ ze starych zeszytów wyrwij czyste jeszcze kartki i użyj ich na drobne notatki, ◊ nie kupuj czegoś, co nie jest ci potrzebne, bo dorzucisz to do sterty odpadów, ◊ naucz się segregować śmieci (czas rozkładu ogryzka jest inny niż żarówki lub torby foliowej), ◊ nie niszcz drzew, krzewów, nie zrywaj leśnych kwiatów.

Pamiętaj, że ekologia to nie moda, to odpowiedzialność. Zachęcamy was do obejrzenia filmu WALL-E albo Żółwik Sammy, które pokazują problem zanieczyszczenia ziemi. Na następnej stronie znajdziecie ciekawą ekologiczną historię opowiedzianą przez naszych przyjaciół z Urban Ecology Center BXL, do przeczytania której serdecznie was zachęcamy. W Centrum organizowane są też warsztaty z ogrodnictwa i szeroko pojętej ekologii, więc jeśli chcecie zrobić cos dla siebie i środowiska, to zerknijcie na stronę www.urban-ecology.be Redakcja


Comment j’ai découvert une grande découverte Je dois te raconter ce qui m’est arrivé quand j’ai fait la découverte.... d’une grande découverte. Mais tu ne me connais pas donc je me présente. Je suis Tom, j’ai 8 ans, presque 9, et j’habite pas loin de Bruxelles, en Belgique. Ça s’est passé la semaine passée. Un jour, j’avais trop envie de manger des cookies. L’ennui c’est que ma mère les cache toujours dans une boîte qui est cachée dans une armoire tout en haut dans la cuisine mais c’était vraiment super haut : il fallait être grand et fort pour y accéder. Ce jour-là, je me suis cassé la tête pour trouver une solution. J’ai commencé par rapprocher une chaise du plan de travail de la cuisine. Je suis monté sur la chaise, j’ai grimpé sur le plan de travail et je me suis mis debout. Mais même débout sur la pointe des pieds et le bras tendu, je n’arrivais pas à atteindre la dernière étagère de cette satanée armoire. Du coup, je suis allé chercher le tabouret que ma mère me mettait dans la salle de bain pour que je puisse être au-dessus du lavabo quand je me brosse les dents, et je l’ai perché sur le plan de travail. Sans regarder en bas, je suis monté sur le tabouret. Une fois debout, la boîte à cookies étaient enfin à ma portée ! J’avais réussi. J’étais génial ! Mais, attends, l’histoire n’est pas finie. Après être redescendu et avoir tout rangé, j’ai couru dans ma chambre pour dévorer à l’aise mes cookies bien mérités. Le premier, il était trop bon ! Avec le deuxième, j’ai commencé à me dire que vraiment, plus aucune cachette ne me résisterait, que je pouvais aller partout ! Au troisième, je me suis mis à penser à mes nouvelles capacités. Au quatrième, mon imagination bouillonnait. Au- delà des sucreries, des jouets, des vélos des ballons que je pourrai bientôt avoir, le monde était probablement plus grand encore. Au cinquième, j’étais un de ces supers héros qu’on voit à la télé plus fort et plus malin que tout le monde ! Au sixième cookie, je

débordais de forces, d’idées et de courage. Je rêvais déjà à des voyages sur d’autres planètes, grâce à des vaisseaux spatiaux intergalactiques dont je serai le capitaine. Pour chaque planète et chaque étoile découverte, j’engloutissais un cookie en délirant que j’irai jusqu’au bout de mon voyage, parce que j’étais le plus courageux et le plus fort ! Tout le monde m’adorait ! En fait, c’est comme ça que j’ai vidé la boite de cookie et que j’ai commencé à me sentir justement un peu trop débordant, comme si j’avais atterri sur une planète où l’atmosphère était super lourde. Je me sentais de plus en plus mal. Je me suis dit que dans des cas comme ça, ça finit toujours par ressortir. C’était déjà trop tard. J’ai vomi mes rêves de grandeur partout sur la moquette de ma chambre et sur mes baskets. Quand ma mère a surgit, je ne me sentais plus grand du tout. J’aurais même voulu devenir une toute petite souris pour pouvoir m’enfuir par un tout petit trou. Évidemment, elle s’est fâchée très fort. Elle a tout nettoyé et m’a pris dans ses bras. J’ai pleuré comme un bébé mais ça, ça doit rester entre nous, hein ? Le dites pas à mes copains de l’école... C’est le soir après tout ça que j’ai fait ma découverte... Jeśli chcecie dowiedzieć się, co było dalej, zajrzyjcie na naszą stronę na Facebooku, gdzie znajdziecie całą bajkę.

19


Upcyklingowa Bajka o kopciuszku

Znacie bajkę o Kopciuszku? „Dawno, dawno temu, za górami i lasami mieszkała w wiosce bogata wdowa, która wychowywała dwie córki i pasierbicę. Pasierbica była dziewczyną niezwykłej urody. To ona wykonywała wszelkie prace w domu i w gospodarstwie. Ciągle chodziła w łachmanach, brudna i usmolona. Dlatego nazywano ją Kopciuszkiem”.

Upcykling, czyli przerabianie tego, czego już nie potrzebujemy, i użycie tego do kolejnych, nowych, stworzonych już przez nas przedmiotów.

Dalszy ciąg pewnie znacie, ale czy pamiętacie fragment, kiedy macocha nie pozwala Kopciuszkowi iść na bal? I mówi: „Takie brudasy nie chodzą na bal! A zresztą, możesz iść, jak oddzielisz ten mak od gorczycy!”, po czym rozrzuca ziarna maku i gorczycy na podłodze. A teraz wyobraźcie sobie, że macie skrzydła i możecie się unieść wysoko nad tą bajką. Tak wysoko, że widzimy, że macocha ta jest naszą „żarłoczną kulturą”, w której chcemy mieć wszystko na teraz, balujemy i nie oglądamy się na żadne koszty. Co się wtedy dzieje? Wsypujemy użyte przez nas rzeczy do jednego worka i wyrzucamy na śmietnik. Wracając do naszej bajki: Kopciuszek pomyślał, że nie uda mu się oddzielić tylu ziaren naraz. Wtedy zjawiają się sprytne gołębie i pomagają mu uporać się z robotą. Kopciuszek też przecież chciał iść na bal, więc miał sporo motywacji! I już bez unoszenia się na naszych skrzydłach

20

zobaczymy, że gołębie to nasze „niezwykłe moce” – nasza kreatywność, zabawa, twórczość. Gołębie potrafią zrobić z tej „uciążliwej pracy” niezłą zabawę! Taka jest właśnie zabawa w upcykling, czyli przerabianie tego, czego już nie potrzebujemy, i użycie tego do kolejnych, nowych, stworzonych już przez nas przedmiotów. Możemy do tego celu używać niepotrzebnych ubrań lub rzeczy domowego użytku. A ponieważ wyobraźnia nie zna granic, wystarczy zebrać te przedmioty, zbadać ich kształt, fakturę lub kolor. To pierwszy krok, żeby zbadać „naturę przedmiotu”, a on na pewno nam „powie”, czym chciałby się stać w swoim kolejnym wcieleniu. Może lampą? Może innym, nowym ubraniem? Może zabawką? Na pewno znajdzie się przynajmniej 10 pomysłów, co można by z tego przedmiotu zrobić. Od kilku lat odkrywam tajemnice, które kryją się w odzyskanych do ponownego życia swetrach. Czasem towarzyszą mi moi synkowie, którzy mają tysiące własnych pomysłów, co można zrobić z powycinanymi guziczkami lub fragmentami wełny. Dlatego mocno was namawiam: zaproście swoje „ukryte moce” do zabawy! Lena Majewska www.coolawoola.com






główkujemy 1. Nazwij obrazki i z pierwszych głosek ułóż hasło.

2. Skacząc co trzy litery, przeczytaj, dokąd idzie ślimak Marcin...

h ibl d n ęn g l s w m t c a p c a ó au gkz e je

d

k b a e fi

z ry r g b

0 a

3. Ułóż jak najwięcej wyrazów z liter słowa parasolka. Muszą to być rzeczowniki w pierwszym przypadku (kto? co?) liczby pojedynczej lub mnogiej.

PARASOLKI

25

1. szkoła 2. ogród bajek tęcza 3. los, para, soki, loki, rasa, kilo, ropa ,pas, sala, rak, rok,


Systemy operacyjne, czyli co w kompie piszczy

Mamy komputer i wydawałoby nam się, że gdy przyciśniemy klawisz START, to na ekranie pojawi się… no właśnie, co się pojawi? Magiczny ludek, który przywita nas, zapyta, co zjedliśmy na śniadanie i w czym może nam pomóc? Tak, pewnie widzieliśmy takie sceny na niejednym filmie. Ale to, co pojawi się na ekranie monitora, zależy właśnie od zainstalowanego w naszym komputerze systemu operacyjnego oraz środowiska graficznego, które ułatwia nam komunikację z komputerem. System operacyjny (ang: operating system – stąd skrót OS) składa się z jądra systemu, powłoki oraz systemu plików. Jest to oprogramowanie zarządzające komputerem. Do czego służy i czy jest nam w ogóle potrzebne? Niestety bez OS-a ani rusz, bo to on tworzy środowisko do uruchamiania i kontroli zadań użytkownika. Zajmuje się planowaniem i przydziałem czasu procesora po-

26

szczególnym zadaniom, kontrolą i przydziałem pamięci operacyjnej, synchronizuje zadania i komunikaty między nimi, obsługuje sprzęt podłączony do komputera (drukarkę, dysk, USB itd.).

A skoro musimy go mieć, to jak go wybrać? Jeśli mamy komputer firmy Apple (6 proc. użytkowników na świecie), to wyboru nie mamy, bo na wszystkich tzw. macach (komputerach Macintosh) fabrycznie zainstalowany jest system operacyjny macOS (OS X). A jeśli nie mamy Apple’a, to istnieje wybór, przynajmniej w teorii. Dlaczego? Dlatego że w praktyce zakupiony przez nas komputer ma od razu (nie fabrycznie, ale przez sprzedawcę) wgrany system i w przypadku 90 proc. komputerów na świecie jest to Windows. W i n d o w s t o ro d z i n a s y s t emów operacyjnych wyproduko-

wanych przez firmę Microsoft, działających na serwerach, systemach wbudowanych (systemach komputerowych, które stają się integralną częścią obsługiwanego sprzętu) i komputerach osobistych. Dlaczego rodzina? Bo to nie jeden system, ale wiele ciągle zmieniających się wersji, udoskonalonych interfejsów graficznych czy formatów plików. Pierwsze z nich pojawiły się już w 1984 r. Wasi rodzice pamiętają zapewne jeszcze Windows 95, Vistę czy Windows 2000, ale wy spotkaliście się już najprawdopodobniej z Windowsem 7, 8 lub 10. A co z pozostałymi komputerami? Działają bez OS-a? Nie. Pozostałe procenty należą do systemu operacyjnego Linux. Uczestnicy warsztatów informatycznych (między innymi w taka to IDEA asbl) zapewne zetknęli się już z uśmiechniętym pingwinem, maskotką systemu – Tuxem.


Linux to rodzina systemów operacyjnych opartych na jądrze Linux, które stworzył Linus Torvalds. Mimo że w komputerach domowych nie zyskał jeszcze uznania, jest szeroko stosowany w ośrodkach badawczych i naukowych, dla serwerów www i pocztowych, w odtwarzaczach DVD i telewizorach, w bankach, na giełdach i w aparaturach medycznych, a nawet w NASA. Dlaczego? Głównie dlatego, że system jest bezpieczny, szybki i stabilny, a poza tym łatwo zmodyfikować kod źródłowy pod potrzeby użytkownika. Co dodatkowo ważne dla zwykłych użytkowników, system jest darmowy i może być przez każdego wykorzystywany, rozwijany i zmieniany.

należy do was, ale magicznego ludka, który przywita was po włączeniu komputera, łatwiej wam będzie zaprogramować właśnie w Linuxie. Nawet jeśli nie znacie jeszcze Linuxa, to na pewno znacie Androida? Pewnie zaskoczy was informacja, że Android to odmiana systemu Linuxa dla urządzeń mobilnych. I w przypadku urządzeń typu tablet czy telefon to właśnie Android (Linux) jest najpopularniejszy na świecie – zainstalowany jest na około 70 proc. takich urządzeń. taka to IDEA asbl

Czym te systemy różnią się dla zwykłego użytkownika? Wszystkim i niczym. Wszystko zależy od tego, do czego się przyzwyczaimy. Okienka i drzewo plików znajdziemy wszędzie. Wadą Windowsa jest to, że nie ma wersji darmowych, które oferuje Linux. Dodatkowo Linuxa nie imają się wirusy, które są zmorą użytkowników Windowsa. Bolesne są też aktualizacje systemu Windows, ponieważ system często nie akceptuje naszej decyzji i wgrywa oraz blokuje nasz system w najmniej odpowiednim momencie. Linux jest szybki i sprawny w działaniu, więc nie zastanawiamy się nad tym, co tam teraz robi nasz komputer, gdy myszka nie reaguje na nasze kliknięcia. Decyzja

KONKURS Skąd wzięła się nazwa Linux? Odpowiedzi prosimy przesyłać do końca grudnia na adres redakcja@takatoidea.eu. Pierwsze trzy osoby, które prześlą prawidłową odpowiedź, otrzymają od nas Linuxową niespodziankę. 27


Kącik historyczny

O powstawaniu Historia bada i opisuje dzieje całych narodów i państw od początku istnienia człowieka aż po dziś. Najczęściej zwracamy uwagę na wydarzenia polityczne, bitwy, wojny, zawarte pokoje, ale przecież dzieje społeczeństw to także inne rzeczy, o których warto pamiętać, na przykład co i kiedy ludzie czytali i oglądali, w jaki sposób spędzali czas wolny. Historię mają nie tylko całe narody i państwa, historię posiadają także poszczególne rodziny czy nawet pojedyncze osoby. A więc ty także, młody czytelniku, doświadczyłeś już pewnej historii, tego, co było i minęło w twoim życiu, i czego się nie da się już cofnąć, choćbyśmy najbardziej tego chcieli. Na przykład zmieniłeś miejsce zamieszkania – urodziłeś się w Polsce, a teraz mieszkasz w Belgii; może nawet w samej Belgii wraz z odzicami przeprowadzałeś się już kilka razy…

Przypomnijmy tylko krótko, że Rzeczpospolita szlachecka (Polska) w 1772 r. utraciła dużo ziem i ludności zabranych przez Rosję, Austrię i Prusy. Polskie władze podjęły działania reformujące państwo polskie, czego przykładem było uchwalenie Konstytucji 3 Maja 1791 r. Jednakże Rosja, a także Prusy obawiały się działań Polaków, co w ciągu następnych czterech lat doprowadziło do kolejnych dwóch rozbiorów. W 1795 r. Polska oficjalnie zniknęła z mapy Europy. Ale nie zniknęli Polacy, którzy teraz musieli żyć i pracować pod rządami zaborców. Najtrudniejszy los spotkał Polaków pod panowaniem Rosji. Utworzone w 1815 r. Królestwo Polskie ze stolicą w Warszawie cieszyło się bardzo krótko pewną odrębnością polityczną, która została zlikwidowana po klęsce po-

Krótko mówiąc, trzeba znać nie tylko historię najbliższej i dalszej rodziny czy historię miejscowości lub miasta, w którym żyjemy, ale także historię narodu, do którego każdy z nas przynależy, bo też każdy z nas jest zarazem cząstką jakiegoś narodu. Choć mieszkamy na obczyźnie, jesteśmy cząstką narodu polskiego, który w Europie jest obecny od ponad tysiąca już lat! Warto, żebyś to zapamiętał. Jesteśmy narodem, który wydał na świat tak sławnych ludzi, jak na przykład astronom Mikołaj Kopernik, kompozytor Fryderyk Chopin i laureatki Nagrody Nobla – Maria Skłodowska-Curie i Wisława Szymborska. Nasz „Kącik historyczny” pragnie zachęcić cię do chociażby krótkiego zastanowienia się nad niełatwymi losami naszych prapradziadków, nad różnymi ważnymi wydarzeniami, jakich Polacy doświadczali w przeszłości. A ponieważ pierwszy numer naszego czasopisma trafia do ciebie już zimową porą, chcielibyśmy to swoiste kalendarium historyczne rozpocząć od przypomnienia niezwykłego wydarzenia, jakim było powstanie styczniowe w 1863 r., największy zryw niepodległościowy Polaków w XIX wieku.

28

“Położenie Królestwa Polskiego” (1774) Johannesa Nilsona.


wstania listopadowego w 1830 r. Prawie trzydzieści lat później nowe pokolenie Polaków, niepamiętające już tamtych klęsk powstańczych, coraz trudniej znosiło nasilający się z każdym rokiem terror, wymierzony głównie w młodych ludzi, chcących żyć, uczyć się i pracować w wolnym kraju. Na początku lat 60. XIX w. Rosjanie krwawo tłumili patriotyczne manifestacje w Warszawie, nie wahając się strzelać do bezbronnego tłumu. Wprowadzano represje za noszenie stroju narodowego lub śpiewanie pieśni patriotycznych, zamykano kościoły. Ogłoszona w październiku 1862 r. tzw. branka, czyli przymusowy pobór do wojska rosyjskiego tysięcy młodych mężczyzn, przelała czarę goryczy. Powstanie styczniowe wybuchło nocą z 22 na 23 stycznia 1863 r., ogłoszone manifestem wydanym w Warszawie przez Tymczasowy Rząd Narodowy. Głoszono w nim wprowadzenie stanu wyjątkowego, zalecając samoobronę poborowym (tym z branki) i skupienie się narodu wokół władzy narodowej, a także nadanie chłopom na własność ziemi, którą do tej pory uprawiali.

Przeciwko przebywającej w Królestwie ponad stutysięcznej armii rosyjskiej wystąpiło ok. 6 tys. powstańców, a mimo to powstanie utrzymywało się i miało charakter wojny partyzanckiej. Z czasem do walki zaczęli przyłączać się inni, latem walczyło już 30 tys. ludzi, stoczono ok. 1200 bitew, działało „tajne państwo” (polska administracja, sądy, poczta), stanowiące podstawę organizacyjną ruchu. Za granicą Francja, Anglia i Austria zaczęły domagać się od Rosji ustępstw wobec Polaków. Mimo że w Europie rosły silne sympatie dla sprawy polskiej, nadzieje na pomoc innych państw zachodnich zawiodły. Car wysłał więc więcej wojsk i bardziej zajadłych generałów. Palono całe miejscowości, dobijano rannych polskich żołnierzy, świadomie niszczono dobra kultury narodowej. Rozbito organizacje powstańcze, a w sierpniu 1864 r. na stokach Cytadeli Warszawskiej powieszono członków władz Rządu Narodowego. Po upadku powstania wykonano kilkaset wyroków śmierci, prawie 40 tys. osób zesłano na Syberię, tysiące wyemigrowało, także do Belgii. Wkrótce potem Petersburg (stolica Imperium Rosyjskiego) zniósł odrębność Królestwa Polskiego, zlikwidował budżet i przywileje. Rozwiązano urzędy, a miastom odebrano prawa miejskie, doprowadzając je do upadku; wprowadzono język rosyjski jako język urzędowy i zmieniono nazwę Królestwo Polskie na Kraj Przywiślański. Echa powstania styczniowego znajdziesz w największych dziełach polskiej literatury narodowej, na przykład w książce Elizy Orzeszkowej „Nad Niemnem” czy w powieści Marii Dąbrowskiej „Noce i dnie”. Cezary Kuklo i Ewa Zajdel-Syryczyńska historyk prawniczka

Postaraj się zapamiętać, że powstanie styczniowe 1863 r.: - było największym polskim powstaniem narodowym przeciwko Rosji, - było walką o własny i samodzielny byt narodowy, - pomimo klęski i terroru umocniło świadomość narodową Polaków.

29


Dookoła świata i dalej

Kraina Kangurów Mam na imię Alinka. Liczę 13 lat i bardzo lubię podróżować, zwłaszcza w egzotyczne kraje. Już od małego podróżuję z rodziną. Najpierw zwiedzaliśmy Europę, a odkąd z bratem podrośliśmy, wyjeżdżamy w coraz dalsze regiony świata. Mając 9 lat, odbyłam swoją pierwszą podróż dookoła świata, a latem 2015 roku drugą (miałam 11 lat). Zawsze próbujemy czegoś nowego, np. jedziemy kamperem po Alasce, podróżujemy z namiotem po Australii czy płyniemy statkiem po rzece Lenie na Syberii. Chciałabym podzielić się z wami swoimi przeżyciami i dać kilka rad dla młodych podróżników. Pierwszym krajem, o którym chciałabym wam opowiedzieć, jest Australia, a dokładniej zachodnia i północna jej część.

Pora roku Jeżeli na naszej półkuli jest zima, to w Australii panuje lato. Co prawda w zachodniej i północnej Australii właśnie zima jest najlepszym czasem na zwiedzanie, bo nie pada i temperatura w ciągu dnia może dochodzić do 30 stopni, ale noce im dalej na południe, tym bardziej są zimne.

Biwakowanie Jeśli wybieracie się na camping z namiotem, tak jak my, najlepiej być z kimś, kto umie takie namioty rozbijać. My niestety mieliśmy namiot wysłużony i rodzice zapomnieli, jak go prawidłowo rozkładać. Pierwszego wieczoru rozłożenie go zajęło nam ze dwie godziny. Zaopatrzcie się też w cie-

30

płe śpiwory, gdyż nocą może być zimno. My mieliśmy w zestawie: poduchy, śpiwory, maty, składane krzesła (nasza rodzina liczy cztery osoby, więc wszystko do spania oraz krzesła były po cztery), stolik rozkładany, sztućce i inne kuchenne rzeczy, minilodówkę oraz (to najbardziej mnie zdziwiło) pudło. Czym było to pudło? Kuchenką – metalową, nieco zardzewiałą kuchenką gazową. I wszystko to razem z namiotem ledwo weszło do samochodu terenowego, którym podróżowaliśmy. Nasze własne bagaże musieliśmy przywiązać na dach samochodu.

Jazda Australia jest naprawdę wielkim krajem i czasami trzeba daleko przemieszczać się między miejscami, które chce się zwiedzić, więc dobrze jest zaopatrzyć się w mp3 z muzyką czy audiobookami. Mnie mama dodatkowo zała-

dowała na elektroniczny czytnik kilka książek. Drukowane książki też mieliśmy, ale niestety one dużo ważą. Wszędzie przy drogach są dziwne znaki drogowe. Od części kraju zależy, jakie zwierzę zobaczysz na znaku. W zachodniej Australii na znakach często widnieje kangur, we wschodniej części Australii są koale, a w innych miejscach mogą być wombaty, myszki, emu, kolczatki, jaszczurki czy krokodyle.

Szlaki Szlaków w Australii jest wiele i polecam je miłośnikom natury, ponieważ można na nich spotkać przeróżne zwierzęta i rośliny. Piesze wycieczki są nieodpowiednie dla ludzi leniwych – chodzić trzeba dużo. Większość szlaków znajdujących się w Australii Zachodniej jest wymagająca – trzeba przeskakiwać po kamieniach,


przechodzić strumyki, iść w górę, a czasami brodzić po kolana w wodzie w podziemnej jaskini…

Zwierzęta Gatunków zwierząt jest niesamowicie dużo, w tym typowo australijskich, takich jak kangury, emu, kolczatki. Koale są w części wschodniej, a dziobaki bliżej Tasmanii. Żyją tam też kuoki i jaszczurki – molochy straszliwe (thorny devil po angielsku, na zdjęciu poniżej). Najlepiej obserwować je wcześnie rano lub przed zachodem słońca. Raz, gdy jechaliśmy po parku narodowym Cape Range (był właśnie zachód słońca), zobaczyliśmy 51 kangurów w ciągu półgodziny! Była tam też kolczatka. Niedługo potem dostrzegliśmy jeszcze dwa emu. Innego dnia na początku szlaku tuptał sobie moloch straszliwy, a na jego końcu (tego szlaku oczywiście) był widok na Ocean Indyjski, w którym pły-

wały dwa delfiny, diugoń, rekin, duże ryby, płaszczki oraz manta. Trzeba uważać też z krokodylami – często nawet przy niedużych rzekach stoją znaki ostrzegające przed nimi.

Kultura aborygeńska Na szlakach można też zobaczyć malowidła narysowane na skałach przez Aborygenów – rdzennych mieszkańców Australii. Aborygeni są bardzo związani z przyrodą i każda większa skała skrywa jakąś aborygeńską historię. Właśnie w zachodniej i północnej Australii można spotkać najwięcej Aborygenów. Fajne też są ich współczesne obrazy, które rysuje się za pomocą wielu kropeczek. Alinka Gierulska podróżniczka

Nocleg w Silent Grove (Cichy gaj). Zdjęcie mamy.

ZAPAMIĘTAJ! Najwyższy szczyt górski: Góra Kościuszki 2228 m n.p.m. Najdłuższa rzeka: Darling 2700 km Najwyższy wodospad: Wollomombi 482 m Największa rafa koralowa: długość ok. 2000 km

KONKURS Jak nazywa się stolica Australii? Wśród nadesłanych do końca grudnia 2016 r. poprawnych odpowiedzi redakcja@takatoidea.eu rozlosuje nagrodę - książkę.

31


Trudne tematy

mój najbliższy

przyjaciel

32

Cześć, jestem Marysia i mieszkam w Polsce. Mam brata Franka, ale on jest starszy o 4 lata i czasami w ogóle go nie rozumiem. Chodzę do drugiej klasy z moją najlepszą przyjaciółką Matyldą, na którą mówimy Motyl. Mam też inne koleżanki i kolegów, na przykład Anię, Zuzkę, małą Olkę, Franka (ale to inny Franek, nie mój brat), dwóch Guciów i Stefana.

tata. Oczywiście, że nie nićmi i igłą. Mama mówi, że to brat od serca. Nie jest prawdziwym bratem, ale jest mi strasznie bliski. Nazywa się Aylan Etaky i jest z Syrii. Nasi tatusiowe znają się od paru lat. Tak samo jak ja i Aylan, nigdy nie spotkali się ze sobą, bo Syria i Polska leżą bardzo daleko od siebie, tysiące kilometrów. No i w Syrii jest wojna.

Od prawie roku mam też drugiego brata, przyszywanego, mówi

Pan Monther z rodziną, czyli Aylanem, jego siostrą i dwoma braćmi,

mamą i babcią, mieszkają w Aleppo. Aylan mówi, że mieli jeszcze jednego młodszego brata, ale umarł dwa lata temu, bo w mieście nie było lekarstw i doktora. Wiem, co to znaczy umrzeć, ale ja widziałam tylko moją nieżywą babcię, która miała ponad 100 lat. Tata poznał pana Monthera, tatę Aylana, przez internet. Rozmawiają ze sobą codziennie, czasami nawet po kilka godzin, kiedy my już dawno śpimy. Mama często prosi,


żeby przestał, bo się denerwuje i krzyczy po spotkaniu z panem Montherem. I płacze. Tatuś dużo płacze, chociaż udaje przed nami, że nie. Ale też się śmieje razem ze swoim przyjacielem. Bo na przyjaźń – tak mówi tata – składa się i radość, i smutek. Aylan i ja też często ze sobą rozmawiamy. Mama albo tata nam pomagają, bo trzeba mówić i pisać po angielsku. Chociaż znam troszkę słów arabskich, na przykład „marhaban”, co oznacza po prostu „cześć”. Fajnie, że możemy też się widzieć. Przez to wszystko jest bardziej prawdziwe. Aylan ma 8 lat, wielkie czarne oczy (mama się w nich zakochała od pierwszego wejrzenia, tak opowiada znajomym), czarne kręcone włosy i zawsze jest uśmiechnięty. Nie wiem, jak to robi, bo ma wiele powodów do bycia smutnym. Takich prawdziwych powodów, o których wam trochę opowiem. Już napisałam, że brat Aylana umarł, bo nie było lekarza. W części Aleppo, w której mieszka mój przyjaciel, trwa wojna. Codziennie wybuchają bomby, które zabijają ludzi i niszczą ich domy. Bardzo dużo mieszkańców uciekło z miasta, bardzo wielu zginęło. Aylan nie chodzi do normalnej szkoły, bo wszystkie zostały zbombardowane. Jak pierwszy raz się dowiedziałam, że nie ma szkoły, to mu zazdrościłam. Teraz wiem, że to było głupie. Aylan dwa razy w tygodniu chodzi do domu obok, w której on i kilkanaścioro innych dzieci uczą się arabskiego, matematyki i historii. Nie mogę sobie wyobrazić braku szkoły, koleżanek i kolegów z klasy, nawet pani Jagody, naszej wychowawczyni. Aylan to wszystko stracił. Z tymi samymi dziećmi, bo więcej w jego okolicy nie mieszka (uciekły z rodzicami albo zginęły podczas wojny), bawi się codziennie na podwórku. Ale tam nie jest tak jak u nas. W Aleppo nie ma parków, dzieci bawią się w zniszczonych domach, kąpią się w lejach po bombach, takich dużych dziurach, bo baseny też zostały wysadzone w powietrze i w ogóle nie ma wody. Place zabaw również zniszczono. Poza tym – i to jest najokropniejsze – jak dzieci bawiły się na placach, to żołnierze do nich strzelali. Teraz place zabaw,

jak dużo innych rzeczy, mieszczą się pod ziemią. Aylan chwali się, że mają nawet karuzelę. Pod ziemią! Troszkę znowu mu pozazdrościłam. Wieczorem biegnie szybko do swojego domu, bo na ulicach robi się naprawdę niebezpiecznie. Jest ciemno, bo nie ma prądu, nie ma chodników, wszędzie leżą gruzy, szczątki aut, mebli. Żołnierze strzelają wtedy do wszystkiego, co się rusza, bo też się boją i nie widzą, kto idzie. Nie zawsze zje kolację, nie zawsze się porządnie umyje. Nie z lenistwa, tylko dlatego, że często brakuje jedzenia i wody. Podczas wojny brakuje wielu rzeczy, a jak są, to bardzo drogie. Nasi tatusiowe śmieli się ostatnio, że paczka papierosów kosztuje 40 dolarów, bo tam wszystko przelicza się na dolary. Tym sposobem tata Aylana rzucił palenie. Czasami do miasta przyjeżdża konwój z pomocą. Wtedy przez kilka dni jest lepiej, bo można więcej zjeść, włożyć czyste rzeczy i dostać nową zabawkę. Ostatnio pokazywaliśmy sobie nasze ulubione. Kolekcja minionków Aylana jest naprawdę imponująca. Bardzo lubię nasze spotkania. I bardzo boję się o Aylana, jego rodzinę i przyjaciół z Aleppo. Teraz wiem, że nasza przyjaźń może zakończyć się każdego dnia. Wczoraj bomby spadły 500 metrów od jego domu. Dlatego z tatusiem codziennie rano dzwonimy do Aylana i jego taty. I marzymy każdego dnia, żeby wojna w Syrii się skończyła, żebyśmy mogli pojechać do nich albo żeby oni mogli odwiedzić nas w Polsce. Marysia

Aleppo: największe miasto w Syrii (około 50 km od granicy z Turcją) i jedno z najstarszych zamieszkanych miast bliskiego Wschodu (od co najmniej 1800 r. p.n.e.). Od początku 2016 r. trwają tam ciężkie walki o miasto pomiędzy wojskami rządowymi a wolną armią syryjską, w której codziennie giną ludzie, w tym również dzieci. 33


TASZA RYSUJE, TASZA KOMENTUJE...

34


35


Także dzieci

mają swoje prawa Dziecko, czyli…

Dziecko to mały lub bardzo młody człowiek, który ma rodziców lub innych opiekunów (np. babcię, dziadka, rodzinę zastępczą). Osoby te dbają o niego, kupując mu m.in. ubrania i jedzenie. Pilnują także, żeby dziecko chodziło do szkoły, pomagają mu w codziennych czynnościach, takich jak odrabianie lekcji, lub po prostu spędzają z nim wolny czas i bawią się z nim. Takie rozumienie tego, kim jest dziecko, jest jak najbardziej prawidłowe.

Konwencja wymienia prawa dziecka i zobowiązuje państwo oraz dorosłych do szczególnego traktowania dzieci.

Świat, który nas otacza, opiera się jednak na tzw. normach prawnych – co brzmi w dość skomplikowany sposób. Ale normy prawne to nic innego jak reguły postępowania. Reguły te są ustanowione przez wyznaczone do tego osoby dorosłe po to, aby nazywać i wyjaśniać funkcjonowanie otaczającego nas świata, m.in. zachowania, na które możemy sobie pozwolić, oraz takie rzeczy, których nie możemy robić, ponieważ są złe i wyrządzają innym krzywdę lub sprawiają przykrość.

Dzieci mają także prawa polityczne lub publiczne, dzięki którym mogą wyrażać swoje poglądy.

SOS Bruksela sosdladziecibxl@gmail.com

36

Pamiętajcie, jeśli dzieje się wam coś złego, możecie szukać pomocy u Rzecznika Praw Dziecka (RPD), który stoi na straży waszych praw i wolności, lub w Stowarzyszeniu SOS Bruksela.

j

Dziecięcy Telefon Zaufania RPD (Polska) 00 48 800 12 12 12

Dorośli i każdy kraj, który podpisał się pod tak określonymi prawami, zobowiązali się do ich przestrzegania i wykonywania. Oznacza to, że dorośli zobowiązani są do przygotowania dziecka do dorosłego życia i jego ochrony przed wszelkiego rodzaju przemocą (np. niewolnictwem, handlem ludźmi, wykorzystywaniem seksualnym czy pracą przymusową).

aL iga

WAŻNE KONTAKTY:

Ochrona praw dziecka

art

Każde dziecko, podobnie jak każdy dorosły, ma swoje prawa, czyli coś, co mu wolno, czego nie można naruszać ani ograniczać, coś, co należy chronić.

Dziecku przysługują także prawa ekonomiczne, umożliwiające przygotowywanie się do bycia w przyszłości samodzielnym. Najważniejszym z nich jest prawo do nauki.

.M

Prawa dziecka

Trzecią grupą praw dziecka są tzw. prawa socjalne, które są obowiązkami państwa i dorosłych do stworzenia dobrych warunków do rozwoju każdego dziecka. Są to: prawo do dobrych warunków życia, prawo do opieki zdrowotnej czy prawo do odpoczynku.

rys

Te wszystkie reguły zapisano w Konwencji o Prawach Dziecka – bardzo ważnym dokumencie, obowiązującym w prawie wszystkich krajach na całym świecie.

Każde dziecko ma tzw. prawa osobiste, które umożliwiają mu rozwój. Są to: prawo do życia, prawo do tożsamości, prawo do rozwoju, prawo do wychowania w rodzinie, prawo do wyrażania własnych poglądów i prawo do informacji.

Marta Janina Skrodzka prawniczka


NIE-PEŁNO-SPRAWNOŚCI Czym są różnice? W jaki sposób ludzie mogą się od siebie różnić? Na pewno macie dużo pomysłów i odpowiedzi na to pytanie… Ludzie mogą być duzi lub mali, grubi lub chudzi, mogą mieć jasne włosy, ciemne lub nie mieć ich wcale. Takie różnice od razu rzucają się w oczy. Możemy zaobserwować je u nieznajomych oraz znajomych. Są też takie różnice, które słychać – ludzie mogą mówić w różnych językach albo mieć różne tony głosu, na przykład donośny lub cichutki. Istnieją również różnice niewidoczne dla oka, a także niemożliwe do usłyszenia. Kryją się one w ludziach i nazywają sprawnościami. To o nich właśnie chciałabym wam dzisiaj opowiedzieć. Rożni ludzie posiadają różne sprawności albo inaczej mówiąc zdolności, umiejętności, talenty. Jakie talenty macie wy? To coś, w czym jesteście dobrzy i co sprawia wam przyjemność. Może być ktoś, kto potrafi siedzieć w bezruchu i w ciszy przez godzinę. Są tacy, którzy znają wiele sztuczek karcianych albo potrafią zrobić triki z piłką. Inne

zdolności to na przykład mówienie innym językiem, opowiadanie dowcipów, jazda na rowerze albo robienie śmiesznych min. Zastanowiliście się już, jaka jest wasza sprawność? Czasem słyszymy, że ktoś jest nie-pełno-sprawny. Co to znaczy? Czy to znaczy, że nie ma żadnych sprawności? Nie do końca… To znaczy tylko, że nie ma niektórych sprawności, które większość z nas posiada. Takich, o których zapomnieliśmy, że się nam przydają, i przyzwyczailiśmy się do ich posiadania, bo nie musieliśmy nad nimi wiele pracować. Są to w pewien sposób uniwersalne sprawności, na przykład widzenie, słyszenie i chodzenie. Niestety, tych sprawności nie można się nauczyć i uzyskać na nowo. Czy znacie kogoś niepełnosprawnego? Przypomnijcie sobie, być może spotkaliście kiedyś na ulicy kogoś, kto poruszał się na specjalnym fotelu na kołach? Osoba, która od urodzenia nie widzi lub nie słyszy, poznaje świat w inny sposób niż ktoś, kto daną sprawność ma od początku. Jest to dla tej osoby normalne, jest do tego przyzwyczajona i dopiero w którymś momencie swojego życia dowiaduje się, że można spostrzegać świat inaczej. Mimo że na całym świecie jest dużo osób, które posiadają różne sprawności i niepełnosprawności (80 milionów osób), to nasz świat jest bar-

dziej przystosowany do ludzi, którzy widzą, słyszą i mogą chodzić. Wyobraź sobie swój zwykły dzień – na przykład jutrzejszy – ale spróbuj przeżyć go jako osoba niepełnosprawna, pozbawiona sprawności słyszenia, widzenia lub chodzenia. Czy wszystko działoby się tak jak zwykle? Czy pewne rzeczy byłoby ci trudniej robić? Rano budzisz się, ubierasz, jesz śniadanie i idziesz do szkoły. Czy musisz liczyć na pomoc kogoś, kto pomoże ci się ubrać? Czy w szkole jest winda, która pozwoli wjechać wózkiem na piętro? Jak zrozumieć, o czym mówią koleżanki i koledzy, jeśli ich nie słyszysz? Jak bawić się w berka, jeśli nie widzisz, gdzie biegną inne dzieci? Jak czytać książkę, jeśli nie widzisz liter? Jak słuchać muzyki, kiedy nic nie słyszysz? Pomyślcie chwilę nad tymi zagadnieniami, które mogłyby utrudnić przebieg tego zwykłego dnia w szkole i domu. Mimo wielu barier w życiu codziennym wszystkie osoby niepełnosprawne posiadają bardzo dużo indywidualnych sprawności. Czasami nawet unikalnych, których inne osoby nie mają. Zatem pamiętaj – następnym razem, kiedy spotkasz osobę niepełnosprawną, zamiast koncentrować się na tym, czego nie potrafi, zapytaj o tę sekretną sprawność, której nie widać gołym okiem! Ewa Kampelmann psycholożka

37


Zimą na sanki, rower lub żaglówkę...

Każdy z nas wie, co to narty, łyżwy czy sanki. Część z nas słyszała też o bobslejach, snowboardzie czy hokeju na lodzie. Ale wiecie, że są też inne dyscypliny sportowe, które możemy uprawiać zimą? Cześć z nich już od dawna rozgrywana jest na igrzyskach olimpijskich, inne to nowe pomysły, które powoli zdobywają coraz więcej zainteresowanych. Ale po kolei. Narciarstwo to nie tylko narciarstwo alpejskie (slalom, supergigant, zjazd, carving) i narciarstwo klasyczne (biegi narciarskie, skoki czy kombinacja norweska). Mamy też narciarstwo dowolne, czyli jazdę po muldach, skoki akrobatyczne, balet na nartach, half-pipe (specjalnie przygotowana spłaszczona rura, wykorzystywana w zawodach ekstremalnych, takich jak snowboard i freeskiing) czy też skicross (wyścigi narciarzy alpejskich jadących czwórkami na jednej trasie). Dla miłośników nart jest jeszcze biathlon, czyli połączenie biegów narciarskich ze strzelectwem, któremu początek nadali norwescy żołnierze (po raz pierwszy biathlon został zademonstrowany na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w 1924 r. pod nazwą „bieg patrolowy”). Dla miłośników deskorolek powstał snow‑ board, czyli połączenie narciarstwa alpejskiego i deskorolki. Tradycyjne sanki znamy wszyscy, więc saneczkarstwo wydaje nam się oczywiste. Mamy też bobsleje, gdzie sanki są zabudowane, a konkurencje rozgrywa się w dwójkach lub czwórkach, zwanych załogami, jadących w specjalnie przygotowanym torze. Pojawiły się też dość ciekawe zawody, dodane do

38

programu olimpijskiego dopiero w 2002 r. Mnie przypominają one ślizg pingwinów, bo zawodnicy skeletonu ślizgają się, leżąc na brzuchu na specjalnych płaskich saniach. A gdy pojawia się mróz, a wraz z nim zamarznięta kałuża, to od razu chętnie wyciągamy łyżwy. Ci, którzy lubią pojeździć w grupie, wybierają hokej na lodzie. Indywidualiści wolą łyżwiarstwo figurowe (jazda indywidualna, pary sportowe lub taneczne, łyżwiarstwo synchroniczne), jeszcze inni zostają panczenistami – czyli sportowcami uprawiającymi łyżwiarstwo szybkie. W 1992 r. pojawiła się nowa odmiana łyżwiarstwa szybkiego, rozgrywanego na krótkim torze, zwana short-track. Narty, sanki i łyżwy to sprawa oczywista. Ale szczotka? O tak, szczotka przyda się wam, jeśli chcecie uprawiać curling. To dyscyplina, która według mnie przypomina trochę czyszczenie szczotką lodu. W tym sporcie udział biorą dwie drużyny liczące po czterech zawodników; każdy wypuszcza tzw. kamień. Szczotkowanie lodu sprawia, że lód zwiększa temperaturę, przez co zmienia się tarcie i prędkość kamienia. Ciekawe?

Zapewne nie mniej ciekawe są bojery, czyli ślizg lodowy żaglówki poruszającej się na płozach po zamarzniętych zbiornikach wodnych, lub skibob, czyli połączenie nart i roweru. Zapaleńcy mogą nawet wystartować w corocznych Międzynarodowych Mistrzostwach Skibobbingu. Tak więc nawet zimą każdy z pewnością może znaleźć coś dla siebie. Zofia Syryczyńska


gapcie,

nie przegapcie!

11 grudnia amatorski teatr dla dzieci „Złoty Jeż” oraz Dom Łódzki (Bruksela) zapraszają na sezonowy spektakl lalkowy pt. „Kosmiczna awantura, czyli gdzie jest św. Mikołaj”. Odbędą się dwa seanse, o godz. 16.00 i 17.15. Wstęp wolny, ale rezerwacja obowiązkowa. Wszelkie informacje na stronie: www.sartystyczne.wixsite.com/zlotyjez Od najmłodszych lat. Największy kinowy hit tej jesieni to „Ma vie de courgette”. Oryginał powstał w języku francuskim, na podstawie autobiograficznej opowieści o stracie mamy i pobycie autora, Gilles’a Paris, w domu dziecka. Film pokazano na Festiwalu Filmowym w Cannes, gdzie zdobył brawa i uznanie krytyki. Inteligentna animacja poruszy w dzieciach najgłębsze emocje i wzbudzi – odpowiednie do wieku, bez zbędnego straszenia – pytania o sens i cykl życia, miłość, przyjaźń. Nawet jeśli pocieknie łza – to pod wpływem empatii. Nie przegapcie. Film przeznaczony już dla dzieci od 4 lat, choć wydaje się, że to może za wcześnie. Podpowiedź: bohaterowie mają około 9 lat. Jeszcze raz teatr: zapraszamy do regularnego sprawdzania stron belgijskich teatrów dla dzieci, jak np. La montagne magique albo Bronks (oba w Brukseli). Spektakle odbywają się regularnie i brak tu miejsca, by je wymienić. Powiedzmy może tylko, że w marcu odbędą

się obchody 20-lecia grupy „L’Anneau Théâtre” i z tej okazji w La montagne magique zorganizowane zostaną m.in. warsztaty teatralne dla dzieci. Kto chciałby skosztować życia aktora – przygoda czeka! www.bronks.be; www.montagnemagique.be Pytajcie nauczycieli, co się dzieje w waszej szkole w ramach programu „Culture à de la classe” (dzieci francuskojęzyczne na pewno w lot pojęły ten językowy żarcik). W programie uczestniczy wiele teatrów, zespołów, organizacji, szkół, a nawet żłobków, bo kto za młodu nasiąknie kulturą, ten będzie miał przyjemniejsze życie! Zapraszamy. www.cocof.org Kto z was nie słucha muzyki, ręka w górę! Oj, coś nie widzę. I dobrze. Muzyka (podobno) łagodzi obyczaje. Jeśli chcielibyście zakosztować świata opery, sprawdzajcie na stronie De Munt/La Monnaie, czy przy okazji premier nie są organizowane specjalne spektakle, w czasie których mali – młodzi widzowie zapraszani są na scenę lub do orkiestry i od kuchni mogą poznać świat opery. Ostatnio tak było jesienią z okazji przedstawienia „Fidelio”. Anna Kiejna

39


RODZINNE GOTOWANIE

Renifery

Babeczki łaciate Długie zimowe wieczory są doskonałą okazją, by całą rodziną spotkać się w kuchni i przygotować coś słodkiego. W tym numerze Zosia i Wojtek przedstawią wam prosty przepis na babeczki – renifery. Zatem myjemy ręcę, zakładamy fartuchy i zaczynamy!

Składniki na 12 babeczek: 150 g masła 220 g mąki pszennej 40 g + 20 g mąki ziemniaczanej 20 g przesianego kakao 3 jajka 150 g drobnego cukru do wypieków 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia skórka starta z połowy pomarańczy

36


muffinka + czekolada + biszkopt + m&m’s + masa cukrowa + precelki

= renifery

1. Wszystkie składniki powinny być w temperaturze 7. pokojowej. Przesiać mąkę pszenną, 40 g mąki ziemniaczanej, proszek do pieczenia, odstawić. 2. W misie miksera utrzeć masło z cukrem na jasną i puszystą masę. Dodawać jajka, jedno po drugim, miksując do połączenia po każdym dodaniu. 3. Dodać skórkę pomarańczową i zmiksować. Dodać przesianą wcześniej mąkę z proszkiem i wymieszać szpatułką. 4. Ciasto rozdzielić pomiędzy dwie miseczki. Do jednej dodać 20 g przesianej mąki ziemniaczanej, wymieszać. Do drugiej dodać kakao, wymieszać. Obydwa ciasta przełożyć do dwóch jednorazowych rękawów cukierniczych, odciąć końcówki. 5. Formę do muffinek wyłożyć papilotkami. Ciasto do papilotek nakładać naprzemiennie, wyciskając z rękawów kleksy – to ciemne, to jasne. Wypełnić foremki do 3/4 ich wysokości. 6. Piec w temperaturze 160ºC przez około 25 minut, do tzw. suchego patyczka. Wyjąć, ostudzić na kratce.

Ganache:

200 g gorzkiej czekolady 140 ml płynnej śmietany 30–36%

Śmietanę przelać do małego garnuszka, podgrzać do momentu wrzenia, ściągnąć z palnika. Natychmiast dodać posiekaną czekoladę i odstawić na 2 minuty, po tym czasie wymieszać do powstania gładkiego czekoladowego sosu. Odstawić na bok lub w chłodne miejsce, aż polewa lekko zgęstnieje i będzie utrzymywać się na babeczkach. 8. Na babeczkach rozsmarować polewę, ułożyć biszkopty i połamane (lub przecięte nożem na pół) precelki. Z masy cukrowej uformować kulki, spłaszczyć je i ułożyć na polewie. 9. Troszkę czekolady roztopić w kąpieli wodnej. Roztopioną czekoladę przełożyć do worka do mrożenia i odciąć jeden koniec, robiąc malutką dziurkę. Z czekolady zrobić źrenice, przykleić M&M do biszkopta i namalować buzię.

SMACZNEGO! Zosia, Wojtek i mama Kasia

Dodatkowo:

duże precelki biała masa cukrowa/masa marcepanowa lub białe pastylki drażetki M&M’s parę kostek gorzkiej czekolady biszkopty okrągłe (małe)

41


KTO ZA TYM STOI? taka to idea asbl Stowarzyszenie taka to IDEA powstało w 2014 r. z inicjatywy Ewy Zajdel-Syryczyńskiej i Jacka Syryczyńskiego, którzy, zainspirowani warsztatami organizowanymi w Centrum Nauki Kopernik i Uniwersytecie Rozwoju, wzięli sobie za cel zorganizowanie warsztatów naukowych dla dzieci mieszkających w Belgii. Do swojego pomysłu udało im się przekonać już wiele osób, bo stowarzyszenie stale się rozrasta… W ra m a c h n a u k ś c i sł y c h t a k a t o IDEA asbl oferuje warsztaty matematyczno-fizyczne i informatyczno-robotyczne (Linux, Arduino, programowanie C++, etc.), warsztaty z druku 3D oraz warsztaty, podczas których uczestnicy realizują wybrany projekt łączący te dziedziny wiedzy.

Filar przyrodniczy to głównie Klub Młodego Odkrywcy (pod patronatem Centrum Nauki Kopernik), czyli warsztaty dla młodych badaczy, podczas których uczestnicy obserwują i czynnie uczestniczą w prezentowanych doświadczeniach oraz samodzielnie eksperymentują pod okiem eksperta, biotechnolog Elżbiety Kędry. Dodatkowo taka to IDEA asbl oferuje zajęcia w laboratorium oraz warsztaty geograficzne w autorskim projekcie Kontynenty. Humanistyczna część to warsztaty polonistyczne, dziennikarskie, historyczne i imprezy z okazji świąt narodowych i ludowych. Taka to IDEA stara się przybliżyć uczestnikom elementy polskiej historii i literatury oraz zaszczepić ciekawość w zgłębianiu języka polskiego.

Warsztaty przeznaczone są dla ciekawskich dzieciaków, które chcą dowiedzieć się czegoś nowego lub „ugryźć” temat w inny niż w szkole sposób. Zajęcia prowadzone są w języku polskim, ale na zajęciach pojawia się też język angielski i francuski, by czynnie zaangażować w uczestnictwo dzieci, których język polski, choć ojczysty, nie jest jeszcze najmocniejszą stroną. By nie przegapić informacji o planowanych warsztatach, zachęca my do śledzenia strony internetowej www.takatoidea.eu lub do polubienia strony taka to IDEA asbl na Facebooku.

kiwi - no need to fly, just imagine! KIWI to artystyczny kolektyw dwóch przyjaciółek, Justyny Kuklo i Małgorzaty Marmurowicz, które połączyła pasja do sztuki i designu. Tą pasją uwielbiają zarażać innych, szczególnie dzieci i młodzież. Od czterech lat prowadzą w Belgii warsztaty ze sztuki współczesnej.

Dwa lata temu przedstawiły światu swój pierwszy projekt wydawniczy „A w moim mieście jest inaczej” - książkę mającą pomóc w adaptacji i integracji z tutejszymi zwyczajami przyjeżdzającym do Belgii polskim dzieciom. Dziś oddają w wasze ręce pierwszy numer kwartalnika, mając nadzieję, że wasze apetyty na dalsze

Redakcja PSTRYK MYK Numer pierwszy. Bruksela 2016 www.pstrykmyk-kwartalnik.eu redakcja.pstrykmyk@gmail.com Copyright©: KIWI i taka to IDEA asbl 2016 Redaktorki prowadzące: Justyna Kuklo, Małgorzata Marmurowicz, Ewa Zajdel-Syryczyńska Ilustracje: Justyna Kuklo Skład i łamanie: Małgorzata Marmurowicz Korekta: Halina Szołtysik Współpraca: Grzegorz Bąkowski, Agnieszka Gansiniec, Alinka Gierulska, Ewa Kampelmann, Stephan Kampelmann,

42

numery będą rosły wraz z czytaniem, tak jak ich wraz z projektowaniem kolejnych stron PSTRYKA MYKA. Więcej informacje na temat KIWI i planowanych wydarzeń możecie znaleźć na: www.kiwi-art.be www.facebook.com/Kiwi.art.be

Anna Kiejna, Dorota Kozioł, Elżbieta Krysak, Cezary Kuklo, Helena Kuklo, Tasza Kwiecińska, Marta Ligaj, Lena Majewska, Swen Ore, Katarzyna Radomska, Katarzyna Rahden, Marta Skrodzka, Zofia Syryczyńska, Halina Szołtysik, Mirek Śmieiński Wszelkie prawa zastrzeżone. Przedruk, kopiowanie całości lub fragmentów artykułów możliwe na podstawie pisemnej zgody redakcji. Dofinansowanie ze środków Ambasady Rzeczypospolitej Polskiej w Brukseli.



do zobaczenia wiosnÄ…...