YOU ONLY DIE ONCE. Recenzja książki #YOLO Jakuba Koisza

Page 1

YOU ONLY DIE ONCE Recenzja książki #YOLO Jakuba Koisza Maciej Kaźmierczak


W

ostatnim czasie szukałem wspoó łczesnej polskiej prozy, ktoó ra opowiadałaby o zż yciu młodego pokolenia, borykającego się z problemami, przedstawionymi w jak najbardziej aktualnym só wietle. Szukałem prozy, ktoó ra byłaby realna, napisana z fantazją, zawierająca więcej prawd o zż yciu i gorzkiego rozczarowania nizż typowe obyczajoó wki. Nie pogniewałbym się za odniesienia do sztuki, kultury. W pierwszej chwili zwroó ciłem uwagę na (przeczytaną juzż dawno temu) ksiązż kę Wojtaszczyka Kiedy zdarza się przemoc, lubię patrzeć. Niestety rozczarowała mnie, bo chyba wymagałem od niej zbyt wiele (dlatego tezż nigdy nie napisałem recenzji); dostałem jedynie garsó có przyjemnosó ci, zamiast całego kosza, ktoó ry zapowiadała cała ta wrzawa wokoó ł ksiązż ki. Potem natomiast natrafiłem na informację o #YOLO Jakuba Koisza. Co do tej ksiązż ki nie miałem wygoó rowanych oczekiwanó , zainteresował mnie opis — skromny, ale zawierający ciekawe mysó li. Ale to własó nie od niej dostałem to, czego szukałem, czego oczekiwałem po Wojtaszczyku i czego szukam w polskiej prozie wspoó łczesnej. Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma. Musimy mieć czego zazdrościć innym, ale jak już to dostaniemy, to nie wiadomo, co zrobić. Spełnione marzenia są kurewsko przereklamowane1.

Na okładce czytamy: „Dziewczyna, ktoó ra chce zmienicó się w kota. Chłopak uzalezż niony od dopalaczy oraz seriali. Wiecznie pijana imprezowiczka szukająca miłosó ci. I sarkastyczny Narrator, ktoó remu wydaje się, zż e wie wszystko”. I to wszystko mamy, przedstawione w smakowitej, rozbudowanej narracyjnie formie. Formie swoistego 1 Wszystkie cytaty (oproó cz ostatniego) pochodzą z: Jakub Koisz, #Yolo,

Trzebnica 2016, Wydawnictwo OVO.

2


monologu, jakim jest cała ksiązż ka. #YOLO nie ma konkretnej fabuły, jest po prostu opowiadana przez Narratora, moó wiącego ciekawie, niewpadającego w banał niby goó rnolotnych mysó li i nie męczącego, czego mozż na by się w konó cu spodziewacó . Bo przeciezż ilezż mozż na opowiadacó o zż yciu, problemach i só wiecie, ktoó ry wszyscy doskonale znamy? No własó nie chyba jednak nie znamy go azż tak dobrze, a TO poznanie jest ciekawsze nizż mozż na by się spodziewacó . Ksiązż ka prezentuje bowiem pewien wyolbrzymiony i przejaskrawiony negatywny obraz młodego pokolenia (studentoó w, osoó b w wieku mniej więcej 25 lat), ktoó ry cholernie interesuje. Społeczenó stwo jest tu wyrazó ne, widzimy, co i jak się dzieje, co jest nie tak, lecz czyja to wina? Danej jednostki, czy całego tłumu? Kolejna domówka. Zaproszenie, imperatyw uczestniczenia, niemożność odmówienia. Bo co, jeśli zostanę w domu, a melanż okaże się melanżem roku? Gdy słuchałem kolejny raz o tym, jak jej ojciec, lekarz z „jakiejś rady nadzorczej”, przysiągł, że ją wydziedziczy za styl życia, dotarło do mnie, że wszystkich nas łączy to samo: nasi starzy, w całości lub po części, mieli na nas wyjebane.

Czyzż nie tak własó nie to wygląda? Mamy tu metaforę wszystkiego — zż ycie w społeczenó stwie jest jednym wielkim melanzż em, w ktoó rym musimy uczestniczycó , zż eby w ogoó le istniecó . To jak posiadanie konta na Facebooku — nie masz, nie istniejesz. Nie uzż ywasz — nie masz o niczym pojęcia. Oczywisó cie wszystko to z przymruzż eniem oka, bo jest jeszcze real, no ale jednak — jest to pewna prawda, ktoó rej się nie przeskoczy. Niektoó rzy proó bują, jak na przykład Czarny Kot (Karolina, ktoó ra postanowiła zmienicó się w kota). Jest indywidualistką, zż yje w odosobnieniu, ale jak ostatecznie konó czy? Okazuje się, zż e mimo wszystko nie mozż na wyrzec się só wiata, a ona chyba bardzo na to liczyła. Przemiany. ŻŻ ycie i só miercó . SŚ miercó po przedawkowaniu. Samoboó jstwo, czy czysty (chocó jesó li chodzi o dragi, to mozż e jednak brudny)

3


przypadek? No własó nie, czy zż ycie jest przypadkiem, czy mozż e zaplanowanym schematem, ktoó ry wyznaczamy sobie sami? Narrator wybiera jedną só ciezż kę, Czarny Kot zupełnie odmienną, ale czyzż mimo wszystko nie pozostają w tej samej rzeczywistosó ci, jedynie na roó zż nych płaszczyznach? Autor stara się opowiedziecó , jak to własó ciwie z tym jest, chocó wiele więcej zdradziłby ze swojego spojrzenia na só wiat, gdyby opowiedział ciąg dalszy historii tych dwoó ch postaci. Po lekturze pozostaje bowiem pewien niedosyt, ale przeciezż i tak só wiata nie da się okresó licó nawet w małym stopniu, a to, co stworzył Koisz jest jak wyjrzenie za okno — wszystko widzimy wyrazó nie, rozumiemy, co się dzieje, dostrzegamy pewne zawirowania nad pobliskimi budynkami, ale dlaczego one powstają? Mozż na proó bowacó wyjasó nicó , wpadając w patetyczny banał, autor pozostawia jednak spore pole do popisu czytelnikowi, przez co ten staje się integralną częsó cią opowiesó ci. Lektura nie jest jak dostanie łopatą po łbie — czujemy boó l, ale to nasze receptory czuciowe muszą ocenicó , czym oberwalisó my. Kunszt, artyzm, prawdziwa sztuka. Widziałam pogardę (...). Pogardę i wyższość. Pogarda to najgorsze z uczuć, nienawiść jest czystsza, wiąże się z winą i karą, ma w sobie sprawiedliwość, bo nienawidzimy zawsze za coś, ale pogarda, och, kochaniutki, pogarda to co innego. To jak nacharać komuś w twarz i jeszcze sobie za to pogratulować, najgorszy zestaw, mówię ci.

Cała ksiązż ka ma charakter nieco surrealistycznej opowiesó ci, przywodzącej na mysó l błąkanie się po ciemnym, zamglonym miesó cie, ktoó rego nieprzychylnosó có rozpraszają jedynie bardzo nieliczne latarnie uliczne. Autor bardzo dobrze operuje słowem, jakby miał juzż za sobą wiele tego typu opowiesó ci, chocó #YOLO to jego debiut. Narracja skacze, jest często przerywana, ale zawsze po chwili zaczynana się na nowo — to jak rozmowa po zjaraniu, gdy moó wi się o wszystkim i o niczym, ale jednak ma się przesó wiadczenie, zż e moó wi się o sprawach wielce wazż nych.

4


Wciąganie nosem, picie alkoholu, seks, boó jki, zż ycie w miesó cie z ludzó mi, ktoó rzy na drugie mają Melanzż , na trzecie Dragi, gdzie niektoó rzy mają natury kotoó w, ktoó re bardzo łatwo rozdrazż nicó . Nie brakuje humoru, sarkazmu, ironii, ktoó rymi raczy nas Narrator. Prawda, smutek i pogarda — dla só wiata i samego siebie. Czytając, na mysó li przychodziły mi dwa skojarzenia. Jesó li chodzi o styl opowiadania — Czarne Owce (kanał na YT). Polecam obejrzecó , bo oni są nieco jak Koisz — opowiadają w specyficzny sposoó b, a ich opowiesó ci wciągają. Jesó li chodzi o obraz só wiata — wielu osobom, nie tylko mi, nasunął się Taco Hemingway i jego teksty. Trójkąt warszawski, Umowa o dzieło, roó wniezż Wosk. Jesó li znacie, słuchacie, to roó wniezż wiecie, o co będzie chodziło. Kiedysó wspomniałem o tym na Facebooku, dostałem jednak po łapach, bo przeciezż sam autor się od tego odcina, czego dał wyraz m.in. w wywiadzie dla Noizz.pl: Właśnie, o co chodzi z tym Taco, bo kilku znajomych mi wskazało podobieństwo? Może chodzi o to, że mój narrator również szlaja się po mieście, próbując jednocześnie spotkać i nie spotykać swojej dawnej miłości? Może chodzi o ten dystans do otaczającego go świata? Nie wiem.

Mamy tu do czynienia z prawdziwym okazem reminiscencji, kto szuka przykładu na jakiesó zajęcia, mozż e z teorii literatury, to juzż ma co opracowacó ;) A jesó li mowa o literaturze, to i ona znajduje swoje miejsce w ksiązż ce. Istnieją tu dwa spojrzenia na kulturę w ogoó le — zaroó wno od wewnątrz, wychodzące od dobrych twoó rcoó w, jak i od zewnątrz, spojrzenie bohatera, ktoó ry, jasne, chętnie na cosó popatrzy, poczyta, posłucha, ale w sumie alkohol i dragi dają lepszego kopa. Sztuka to dla niego często zwykły bełkot, mozż na poó jsó có na wieczorek poetycki, ale nie mozż e zabraknącó dobrego wina i dziewczyny przy boku, ktoó rą poó zó niej trzeba zaciągnącó do łoó zż ka. Albo lepiej — niech poó jdzie z własnej woli. Arkadia. Jakzż e prawdziwa. Bo czymzż e jest sztuka bez dobrego alkoholu? Ale Arkadia to nie schemat. #YOLO tezż . Nie ma tu linearnej fabuły. Prawie w ogoó le fabuły nie ma. Jest opowiesó có przeplatana scenami, dialogami. Lecz to by mogło oznaczacó , zż e bohaterowie są jedynie 5


zwykłym budulcem, a ich perypetie nie mają większego znaczenia w obliczu ogoó łu, ale jednak człowiek się do nich przyzwyczaja. Są zbyt realni, zż eby czytacó o ich losach bez chociazż by jednego westchnięcia. Aczkolwiek zarazem mamy tutaj pewnego rodzaju bohatera zbiorowego, ktoó ry mozż e dzielicó się na jednostki i mozż e istniecó wspoó lnie, ktoó rego oglądamy z roó zż nych stron jak rzezó bę, prezentującej od frontu ładną postacó , z tyłu jednak skrywającą rzeczy znacznie ciekawsze nizż zwykłe piękno. Lajki, esemesy, komentarze, imprezy i ruchanie… Wszystko to oznaki, że coś się, do cholery, dzieje, że serca wciąż biją i ktoś jest po drugiej stronie. Ludzie patrzą na malutkie telefoniki, ryzykują wypadkiem, śmiercią własną lub czyjąś po to, aby choć przez chwilę nie czuć się samotnym. Świecące prostokąty / Kiedyś tańczyliśmy / (...) Mogę sprawdzić wszystko w każdej chwili, mogę sprawdzić wszystko w każdej chwili / Wszędzie świecące prostokąty / Nie mów do mnie wyczerpałeś limit, w tym miesiącu wyczerpałeś limit2.

Ksiązż ka niestety nie jest wolna od błędoó w, chocó raczej od strony technicznej. Literoó wki, czasem kuleje interpunkcja, zauwazż yłem raz zły zapis dialogu, brak jakiegosó słowa, powtoó rzenie tego samego. Ale na szczęsó cie bardzo się to w oczy nie rzuca. Tekst jest ładnie ułozż ony, mamy sporo só wiatła na stronach, ładną, niestandardową paginację. No i oczywisó cie bardzo dobrą okładkę (Miedzioryt Kot) autorstwa Marcina Makarewicza, za ktoó rą bardzo duzż y plus (ale mały minus za przecinającą ją czerwoną wstązż kę z napisem „NOWA PROŻA”. Mozż na to było jakosó lepiej załatwicó ). Ogoó lnie całosó có wygląda dobrze, a tresó có jest znakomita. Obraz, jaki kreuje Jakub Koisz trzeba poznacó , bo pokazuje on to, co często jest niewidoczne dla przeciętnego człowieka, zż yjącego przeciezż w tym samym só wiecie, co bohaterowie #YOLO. Daję 9/10 i serdecznie polecam. 2 Taco

Hemingway, Świecące prostokąty [w:] Marmur, Warszawa 2016, Asfalt Records.

6


N

a koniec, nieco odbiegając od tematu, chciałbym zaapelowacó do wykładowcoó w z literatury najnowszej. Sam, uczestnicząc w wykładach i có wiczeniach z tego przedmiotu na UŁ, byłem nieco… zaskoczony, co jest tam omawiane, czytalisó my bowiem Gretkowską, Stasiuka, Tulli, Bienó czyka i tego typu autoroó w. Co prawda była tezż Masłowska, Witkowski, ale to za mało. Żamiast poznawacó takich autoroó w jak Koisz, Wojtaszczyk, Kain, Jabłonó ski czy wielu innych, czytalisó my o podwoó jnych łechtaczkach, Flupach z pizdy i orgazmach stereo. A przydałoby się poznawacó naprawdę dobrą i naprawdę najnowszą literaturę polską. Dlatego apeluję — #YOLO czeka na studentoó w, a studenci z pewnosó cią czekają na #YOLO, o czym jednak, bycó mozż e, sami jeszcze nie wiedzą. Nie ulega wątpliwosó ci, zż e jest to jedna z wazż niejszych ksiązż ek XXI wieku traktujących o wspoó łczesnym społeczenó stwie. Koisz jest Prawdziwym Artystą, tak jak jego ksiązż ka jest prawdziwą sztuką. Gdyby tylko powiesó có ta została odpowiednio wypromowana… Żnoó w mogę odniesó có się do Wojtaszczyka, ktoó ry zrobił naprawdę wiele szumu, pisząc o młodym pokoleniu — chciałbym, aby Koisz zrobił podobną furorę i zż eby na jego ksiązż ki czekało się z niecierpliwosó cią. A ja mam nadzieję, zż e juzż niedługo wyjdzie cosó nowego spod jego pioó ra (chocó w wywiadzie, ktoó ry przeprowadził z nim Karol Paciorek, powiedział, zż e w podobne rejony juzż zapuszczacó się nie będzie, a szkoda).

7


Autor: Jakub Koisz Tytuł: #YOLO Wydawnictwo: OVO Miejsce i rok wydania: Trzebnica 2016 Ilosó có stron: 269 Okładka: Marcin Makarewicz Cena: 34,90 zł

Za książkę dziękuję wydawnictwu.

prawdziwiartysci.blogspot.com facebook.com/prawdziwiartysci instagram.com/prawdziwi_artysci

8


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.