Ziemia Niczyja/ No Man's Land

Page 63

***

Marszrutka wiła się leniwie po wyboistej drodze rytmicznie unosząc się i opadając na napotkanych wzniesieniach. Widnokrąg od długiego czasu nie zmienił swojej formy. Emanował ogromem błękitu i wszechobecną bladą żółcią popękanej ziemi. Rysy występujące w równoległych układach liniowych co jakiś czas zbiegały się ku głównemu punktowi erozji tworząc główny punkt kompozycyjny. Błękit powoli przemieniał się w granat zwiastując nadejście zmroku. W oddali pokazały się niespodziewane gęste chmury wiszące posępnie nad Ałmaty. Porywiste podmuchy wiatru zdawały się nie mieć wpływu na burzowe niebo. Zsuwały się bezwładnie ze szczytów Tien Szan i opadały półokręgiem na miasto. Światła rozległych zabudowań błyszczały coraz mocniej na horyzoncie pełniąc funkcję latarni nawigacyjnej dla siwego staruszka za kierownicą. Ponury grzmot rozniósł się echem między odległymi wzniesieniami górskimi. Poruszył niektóre lżejsze luźne kamienie na spękanej drodze, pobudził zmęczonego kierowcę. Krople deszczu opadały na grunt, momentalnie pochłaniane przez spragnione spękania skalne. Ostatnie promienie słońca przebiły się przez otaczające chmury, aby zniknąć na kolejne ciemne godziny. Marszrutka wiła się leniwie po wyboistej drodze rytmicznie unosząc się i opadając na napotkanych wniesieniach. Jestem tu, choć jednocześnie mogłoby mnie nie być.

63


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.