Nowy Obywatel 3/2011

Page 156

154 sektorem eksportowym kraju, przekształcając tysiące rybaków i farmerów w robotników zakładów przetwórczych. Równie duże zmiany wywołała w przyrodzie: typowa ferma produkuje tyle nieczystości, co 65 tys. ludzi. Zmiany objęły też sferę zachowań konsumentów. Przeobrażeniom uległy np. oczekiwania wobec cen: Jeżeli klient może kupić zupełnie dobry odtwarzacz DVD w Wal-Marcie za 39 dolarów, odtwarzacz DVD za 129 dolarów musi w nim budzić podejrzenia. Nie przyjdzie mu do głowy, że ten sprzęt może być lepszy, ale uzna, że to zwykłe zdzierstwo. Robienie interesów z Wal-Martem bywa bardzo opłacalne, m.in. dzięki skali i ciągłości zamówień. Wiążą się z nim jednak liczne pułapki, np. ryzyko rosnącego uzależnienia od jednego kanału dystrybucji. Autor opisuje historię producenta kosiarek, który zakończył współpracę z siecią, widząc w perspektywie m.in. konieczność stopniowego obniżania jakości – jego najcenniejszego kapitału. Nadal jednak musi utrzymywać działalność fabryki na wysokich obrotach z taką samą niezmordowaną determinacją, jakby nadal dostarczał produkty do marketów Wal-Martu; musi mierzyć efektywność każdego pracownika fabryki każdej godziny i każdego dnia, ponieważ Wal-Mart narzuca tempo, nawet jeżeli zakład nie pracuje na potrzeby koncernu.

Jak się wydaje…

Choć „efekt Wal-Martu” jest bez wątpienia bardzo silny i budzi ogromne zainteresowanie amerykańskiej opinii publicznej, wiele jego przejawów pozostaje raczej w sferze odczuć niż „twardych dowodów”. Skrajnie nieliczne są badania poświęcone oddziaływaniu koncernu np. na rynek pracy czy tradycyjny handel. Wyniki istniejących analiz każą jednak nienajlepiej oceniać wpływ supercentrów na lokalne społeczności. W latach 1997–2004 W-M bezpośrednio stworzył w USA aż 480 tys. miejsc pracy z 670 tys. przyrostu zatrudnienia w całym handlu detalicznym. Jednak powstawanie „nowych”, słabo płatnych miejsc pracy odbywało się głównie kosztem innych detalistów. Supercentrum może dać pracę 300 osobom, ale po pięciu latach od otwarcia traci ją 250 pracowników sąsiednich punktów handlowych. Wątpliwa w świetle badań jest także teza, że budowa marketu powoduje lokalne ożywienie gospodarcze. Na przykład w stanie Iowa sklepy Wal-Mart wywołały spadek obrotów firm usługowych o 13%, co można tłumaczyć m.in. przekonaniem klientów, że pewnych artykułów nie warto naprawiać, skoro tanio kupią nowe. Również w Iowa, w okresie, w którym nie mając w całym stanie ani jednej placówki otworzył ich 45, upadło 43% sklepów z odzieżą męską i chłopięcą.

Autostrada dla wózków

Książka nie jest pamfletem, lecz szkicem do studium zjawiska, jakim jest nowoczesny handel detaliczny. Tytułowy fenomen to dla Fishmana po prostu sposoby – proste

NOWY

BYWATEL · NR 3 / 2011

i wyrafinowane, oczywiste i ukryte – na jakie największa firma tego sektora zmienia życie mieszkańców USA i innych krajów. Dziennikarz dotarł do byłych pracowników koncernu, rozmawiał z szefostwem i załogami firm robiących z nim interesy, przeczytał setki artykułów i książek, odwiedził dziesiątki sklepów. Relację oparł w dużej mierze na konkretnych przykładach. Głównym atutem publikacji jest brak efektownych uproszczeń. Fishman przekonuje, że pytanie, czy Wal-Mart jest dla Ameryki dobry czy zły, zostało źle sformułowane, gdyż bez trudu można udowodnić każdą z tych tez. Tymczasem sieć jest przede wszystkim całkiem nowym zjawiskiem kryjącym się pod pozorem zwykłej, wręcz prozaicznej firmy. Dobrą analogią jest samochód – wynalazek, który w równie wszechstronny sposób zmienił XX-wieczną Amerykę. Zaoferował wiele nowych możliwości, jednak z czasem skala zastosowania zaczęła generować liczne problemy. W miarę jak sobie je uświadamiano, w interesie publicznym nakładano na motoryzację pewne ograniczenia, np. związane z ochroną środowiska, czemu towarzyszyło ścieranie się rozmaitych racji i interesów. W przypadku W-M brak na razie zrozumienia rewolucji, którą przyniósł, stąd otaczająca go mieszanka podziwu i niechęci, strachu i zakłopotania. Autor książki potrafi dostrzec pozytywne aspekty sieci. Handlowy gigant m.in. znacząco ogranicza inflację. Nie utrzymuje on niskich cen jedynie do momentu pokonania lokalnej konkurencji, lecz zbija je dalej – a różnica zostaje głównie w kieszeniach konsumentów. Jego zdaniem, spółka nadal hołduje cnotom zaszczepianym pracownikom przez legendarnego założyciela, zmarłego w 1992 r. Sama Waltona. Etos ciężkiej pracy, samodoskonalenia i przedsiębiorczości, kult skromności i oszczędności, imperatyw służby konsumentom – wszystko to można odnaleźć nawet na szczytach hierarchii koncernu. Dlaczego zatem działalność firmy wiernej tradycyjnym wartościom powoduje tak wiele szkodliwych skutków?

Zakładnicy samych siebie

W-M jest obecnie tak duży, że każde jego posunięcie ma ogromne konsekwencje. Niejako „przerósł” ograniczenia, jakie nakładały na niego z jednej strony kultura korporacyjna, z drugiej zaś – państwo i rynek, których prawa w większym stopniu kształtuje, niż im podlega. Kultura Wal-Martu, a także rozumienie kultury przez spółkę, nie zmieniły się przez ostatnie dwadzieścia lat. Jednakże rzeczywistość Wal-Martu – jego wielkość, stosunki panujące w spółce, misja firmy, z którą identyfikują się pracownicy, a także sposób ich wynagradzania, to wszystko uległo dramatycznej zmianie. Wal-Mart […] jeszcze nie doszedł do ładu z tym nowym wcieleniem – przekonuje Fishman. Firma sprzeniewierzyła się części swoich wartości z powodu obsesyjnego pielęgnowania innych, na czele z oszczędnością. Warunkiem wstępnym realnych


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.