H istoria
© DenisNata - Fotolia.com
naszej miłości - No cóż. Nikt i nic nie denerwowało mnie bardziej niż brat Ani, mojej serdecznej przyjaciółki – mówi Agata. – Wiecznie naburmuszony, a gdy już się odezwał to z drwiną lub jakąś kąśliwą uwagą. Zawsze, gdy szłam do Anki w odwiedziny, wyobrażałam sobie, że topię go w wannie, albo zamykam na balkonie (ten scenariusz wyobrażałam sobie zwłaszcza zimą) – dopowiada Agata. Rafał miał podobne odczucia. Agata, która wciąż „łaziła” do Anki, wydawała mu się zupełnie nieciekawa jako dziewczyna. Za to uwielbiał jej dokuczać. – Miała wtedy taką śmieszną zmarszczkę na czole – mówi. – Zresztą dalej ją ma – dodaje z szelmowskim uśmiechem. Minęło kilka lat, dziewczyny zdały maturę i każda z nich wyjechała z rodzinnego miasta. Rafał (który jest młodszy od siostry o rok) dostał się na AGH i przeprowadził do Krakowa. Minęło kilka
kolejnych lat, przygód, miłości i rozczarowań. - Anka, która studiowała w Białymstoku miała cały czas bardzo dobry kontakt z Agatą, ale zupełnie się tym nie interesowałem. Byłem w wirze swoich spraw, wiedzia-
tylko mocne stłuczenie, więc potulnie udałam się do domu. Jakie było moje zaskoczenie, gdy w mojej przepastnej torbie nie mogłam znaleźć kluczy! Musiały chyba wypaść kiedy się przewróciłam – wspomina
tak, choć wtedy niewiele zrozumiałem. – Jakie klucze? Jaka Agata? Zapłakana? – wszystkie te pytania kołowały w mojej głowie, gdy wsiadałem do pociągu – uśmiecha się Rafał. – Przyjeżdżam pod wskazany
Przyjeżdżam pod wskazany adres, Agaty nie ma na schodach, walę do drzwi, a tu nic się nie dzieje. Nagle ona, roześmiana (a nie zapłakana) wychodzi od sąsiadki. Miałem ochotę ją udusić. Ale wtedy spojrzała jakoś tak na mnie i powiedziała „dobrze, że jesteś, bo strasznie zmarzłam” no i zostałem, żeby jej zimno nie było. łem, że Agata studiuje w Krakowie, ale gdzie? Nie miałem zielonego pojęcia – wspomina Rafał. – Ten dzień był pechowy od samego rana – śmieje się Agata. – Po pierwsze poślizgnęłam się w parku i stłukłam na amen kolano, nie dotarłam nawet na seminarium (a miałam akceptować z promotorem połowę mojej pracy magisterskiej), bo wylądowałam na pogotowiu. Okazało się, że to
dzisiejsza Panna Młoda. – Jest poniedziałek, wybieram się do Krakowa, pakuję torbę, kończę jeść gołąbki mojej Mamy (pamiętam to dokładnie), a tu dzwoni rozhisteryzowana Anka i mówi, że jedzie do mnie Tato Agaty, żeby podać zapasowe klucze do mieszkania i ja te klucze mam wziąć do Krakowa i koniecznie jej przekazać, bo ona zapłakana siedzi pod drzwiami – to było mniej więcej
adres, Agaty nie ma na schodach, walę do drzwi, a tu nic się nie dzieje. Nagle ona, roześmiana (a nie zapłakana) wychodzi od sąsiadki. Miałem ochotę ją udusić. Ale wtedy spojrzała jakoś tak na mnie i powiedziała „dobrze, że jesteś, bo strasznie zmarzłam” no i zostałem, żeby jej zimno nie było – podsumowuje z uśmiechem Rafał. Redakcja „Kuriera Ślubnego”
Gorąco zachęcamy! To najnowszy trend i absolutna nowość na rynku ślubnym. Wszelkie informacje znajdziesz na stronie: www.gazetyokolicznosciowe.pl Chcesz wydać swój „Kurier Ślubny”?