Świat Wokół Marszałka
8
W Sulejówku Stanisław Andrzej Radek \jp cssa p o c z to w i n u z c m u fy C z iir o i
Redakcja i Administracja:
Szpitalna 1 Red. 2«95<ó/ Sefcr Red. 2*82«54. O gólny 2«67*56 Nocna Redakcja 2^?2»41. Sekr. Red. przyjmuje od 2 do 3. T e P A d m : Prenumer i Kolport. 2.92*21 Dział ogłoszeń 2.70.40. Kasa 6*89«z5. O ddział miejski; A l. Jerozolimskie 12. teł. 2*06.46. O ddział w Krakowie: Rynek G łów ny 33 tel. 113.20. Adres telegr. „PoljournaP KO NTO P K O 21.255.
G azeta Po laka
T ri
PISMO
CODZIENNE
1935 Warszawa Rok VII
Nr. 310-3U
niedziela 10 listopada Cena
nu
er u
20 g r o s * y
| Redakcia rękopisów nie zwraca |
f.
I ,w '
■$xĘ£.
W pierwszych miesiącach mieszkano w drewnianym domku, bez żadnych wygód. Marszałek sypiał na zwykłym żołnierskim łóżku, a wieczorami pracował przy naftowej lampie. Miał jednak tutaj dużo ciszy i mógł spokojnie myśleć o sprawach Polski, z dala od sejmowego rejwachu.
Na nic wszystko. Do diabła cała „kultura”. Marszałek nie lubi czegoś takiego, co to ni pies, ni wydra, ni park, ni las. W ogóle do luftu! Nie ma co, bierzmy się do roboty. Na drugie rano, Jagódka i Wandeczka nie mogły się wydziwić co się stało. Wczoraj był park, a dziś znowuż las? Wieczorem wyszedł Marszałek na spacer i długo w noc Dopiero w 1922 r. wojsko zaczęło budować chodził między drzewami. Pod nogami obecny dom murowany. szeleściły mu liście, chrobotały zeschłe sosnowe patyczki. Od tej pory nikomu do głowy już nie przyszło, aby polski las przerabiać na angielskie czupiradło. Tylko ogrodnik Żukowski nigdy się z tym nie mógł pogodzić i stale narzekał:
Angielskie czupiradło w polskim lesie
N NTJMFR n yjc T F ic vY 7AWJFRA M IN ■ W SULEJÓWKU - ST. ANDRZEJ RADEK. WŁOCHY W O BLICZU SANKCYJ - KORESPONDENCJA WŁASNA Z RZY* K U N O W Y P P F M i F F W PRA OZE CZESKIE J N IE Z N A N A OJCZYZNA - WIERSZ JÓZEFA ŁOBODOWSKIE GO. OBRAZY W IPS*ie - T. PRUSZKOWSKI, U STY 2 ABISYNII ^ J A N T Y ^ P O Ł C Z Y N S K IE G O Z INNEJ G LIN Y - POLA GOJAWICZYNSKA. LISTĘ O D ZN AC ZO N YC H W D N IU U LISTOPADA. ZYCIE GOSPODAR* CZE. SPORT, DO D ATEK MORSKI.
10 listopada 1935 r. w „Gazecie Polskiej” ukazał się artykuł autorstwa Stanisława Andrzeja Radka zatytułowany „W Sulejówku”. Było to pierwsze po śmierci Marszałka wydanie gazety w rocznicę niepodległości. Ten piękny tekst zawierający wspomnienia i opisy życia Józefa Piłsudskiego w Sulejówku przedrukowujemy dla Państwa i ilustrujemy zdjęciami z wystawy Co pamięta Milusin?
Latem zaczęło przyjeżdżać do Sulejówka coraz więcej ludzi. Wielu z nich tylko po to, aby zobaczyć willę Marszałka Piłsudskiego. Stawali pod parkanem i patrzyli, a w oczach malowało się zdziwienie i rozczarowanie. „Phi, to wcale nie willa, mówiono, a zwykły sobie dom”. Ale więcej było takich, których oczy napełniały się rozrzewnieniem, z których biło głębokie przywiązanie i miłość do Tego, który w tym domu mieszkał. Pewnej niedzieli stanął pod parkanem uczeń gimnazjum Władysława IV na Pradze. Stał tak długo aż to zwróciło uwagę Tellera i moją, jako najbliższych sąsiadów. Zaczęliśmy go obserwować. Chłopak nie odrywał twarzy od sztachet i chciwie chłonął oczami dom i głąb niewielkiego lasku. Co zamyślał? Czego chciał? Nie mogliśmy odgadnąć. Wreszcie puścił sztachety, od-
ajbliżsi sąsiedzi, t.j. Jędrzej Moraczewski, Kazimierz Teller, legun I Brygady, no i ja, wielce interesowaliśmy się tą budową. Prawie codziennie byliśmy na miejscu i badali, czy wapno dobre, czy cegła dostatecznie wypalona i pilnie baczyli, czy czasem muru nie „wyciągają” krzywo. Czasami przyszedł do budowy Marszałek, popatrzył i widać było, że jest zadowolony. Ale my nie. Osobliwie Teller miał dużo do gadania. To mu drzewo było za mokre, to wapno źle zlasowano, to piwnice za głębokie.
Wreszcie dom został wykończony. Nastąpiła przeprowadzka z drewniaka. Pewnego dnia, kiedy wszyscy domownicy wyjechali do Warszawy, zjawił się ogrodnik Żukowski i pod jego kierownictwem, wspólnymi siłami cały lasek wygrabiono i oczyszczono z liści, poprzecinano alejkami, wysyiadomo, że piachy. Ale jak tylko pano piaskiem, jednym słowem, zrobiono Moraczewscy i Pani Marszałkowa z lasku „park angielski”. Piłsudska sprowadzili się do Sulejówka, to zaraz gmina uznała, że jest tu grunt No, teraz to przynajmniej widać kulturę, pierwszej klasy i według tej normy wyzna- powtarzał z zadowoleniem Żukowski. czono podatki. Oczywiście. Będzie sobie mógł Marszałek Ha, trudno, zdecydował Jędrzej Mora- wygodnie chodzić po lesie i nie będą mu czewski, kiedy protesty nie odniosły skut- patyki chrobotały pod nogami. ku. Skoro władze gminne orzekły, że jest Przed wieczorem przyjechali domownicy, to grunt pierwszej klasy, to powinna się tu a my tylko patrzymy, co będzie dalej. Jak rodzić kukurydza. się ta „kultura” podoba Marszałkowi i czy I od tej pory rokrocznie pokazuje Jędrzej będzie zadowolony, bo Moraczewski kręcił Moraczewski zagonek jakiejś nędznej ro- głową, patrząc na naszą robotę przez parśliny i zapewnia wszystkich, że to kuku- kan, ze swego ogródka. rydza. Oglądała to ziele parę razy i Pani Najpierw całą tę „kulturę” w lesie zobaMarszałkowa, ale nie dała się przekonać czyły Wanda i Jagódka i były oczarowane. i u siebie plantacji kukurydzy nie zaprowaPani Marszałkowa uśmiechnęła się tylko dziła. zagadkowo, a my nic tylko sterczymy pod Kiedy jednak wydziwiano na ów wysoki parkanem i czekamy, aż Marszałek wyjdzie gruntowy podatek, Pan Marszałek tylko na spacer. Jakoż wkrótce wyszedł, stanął, się uśmiechał i mówił: No, ale u Jędrzeja popatrzył i zły zawrócił do domu. podobno kukurydza się rodzi. Konsternacja. Marszałek polubił Sulejówek i do ostatPoleciał Teller do pani Marszałkowej, a ponich chwil swego życia bardzo często, choć tem do nas. na parę godzin, tam przyjeżdżał.
listopad 2015
Fot. NAC
W
Przed dworkiem „Milusin”. Zdjęcie publikowane w artykule „W Sulejówku” z 1935 r.
Patrzeć nie mogę na te czahary. Trawa rośnie, gdzie chce, drzewa jak im się podoba! Gałązki obciąć nie wolno! Marszałek ino chodzi i patrzy, czy się czego nie poprawi. Jak żyję, to jeszcze nie widziałem takiego gospodarstwa, żeby trawki nie wolno było wyrwać.
wrócił się i wtedy zobaczyliśmy, że płacze. Podszedłem i zapytałem o powód. „Widziałem Marszałka”, odpowiedział, uśmiechając się do mnie przez łzy. „Taki śliczny, taki kochany”.