Kolejnego dnia od rana nieco leniwie, na co nie bez wpływu
pozostawał
poprzedni
wieczór.
Po
południu
postanowiliśmy z Larsem przejechać się nieco po okolicy. Oczywiście obraliśmy kierunek na wybrzeże, gdzie dotarliśmy do Kilmichael Point, gdzie znajdują się ruiny kościoła i obszar
chroniony. W sumie pierwszy taki turystyczny kontakt z irlandzkim wybrzeżem. Byliśmy pod wrażeniem czystości wody w Morzu Irlandzkim. O widokach nie wspomnę. Dobry to był trening jazdy po lewej. Jednak jeszcze nie odważyłem się nikogo wyprzedzać.
Jedyny dzień bez motocykla przeznaczyliśmy na wyjazd autobusem do Dublina. O poranku coś padało – celowo piszę „coś”, bo u nas takiego opadu atmosferycznego nigdy nie doświadczyłem. Po dobrej godzinie docieramy do Dublina. Krótki spacer po centrum – tam prawie w każdym mieście główna ulica nazywa się Main Street – i udaliśmy się do muzeum Guinnessa. 4 z 16