Monitor Polonijny 1998_8:Monitor Polonijny 1998_8 17/02/16 14:18 Page 1
MIESIĘCZNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY POLAKÓW W REPUBLICE SŁOWACKIEJ
Z PETREM LIPĄ
O JAZZIE rocznik III.
nr 8
pażdziernik 1998
Ch
ociaż zdajemy sobie sprawę, jak doniosłe są sprawy chleba, jak wiele od nich zależy w życiu całej ludzkości i wszystkich narodów - w życiu poszczególnych osób i rodzin - to przecież przekonują nas te słowa Chrystusa : „nie samym chlebem“. Nie samym. Człowiek to inny wymiar możliwości. Jego byt określa wewnętrzny stosunek do prawdy, dobra i piękna. Istotą dla ludzkiej osoby jest transcedentacja - a to znaczy zarazem: inny głód. Głód ludzkiego ducha. Jan Paweł II, Warszawa 1987
cena 5 Sk
(czyt. na s. 6)
Dwadzieścia lat z Janem Pawłem II
Papieżem - Misjonarzem 16. października Kościół Katolicki i cały świat przypomniał sobie tę chwilę, kiedy w październikowy podwieczór 1978 roku wznoszący się ku niebu biały dym z komina Kaplicy Sykstyńskiej, oznajmił światu, że kolejny w dziejach Kościoła Katolickiego papież został wybrany - Habemus Papam! Po 455 latach na Stolcu Piotrowym zasiadł cudzoziemiec - Polak Karol Wojtyła, obierając imię Jan Paweł II. Papież, który od pierwszej chwili swego publicznego ukazania się, od pierwszych słów skierowanych w języku włoskim do oczekujących go na Placu Św. Piotra w Rzymie tłumów, w których poprosił o wybaczenie mu ewentualnych błędów gramatycznych, zyskał swą bezpośredniością serca tysięcy ludzi. Pozostawmy historykom ocenę Jego pontyfikatu, który trwa i oby trwał jak najdłużej, by Ojciec Święty przeprowadził Kościół w trzecie tysiąclecie, by wcześniej jeszcze uskuteczniło się upragnione przez Niego spotkanie w Ziemi Świętej przedstawicieli religii żydowskiej, mahometańskiej i chrześcijańskiej. Dla nas, ludzi zwyczajnych, Papież ten jest największym budowniczym mostów; mostów między człowiekiem a Bogiem, mostów wiodących od człowieka ku człowiekowi, mostów między narodami, mostów między wyznaniami. Obdarzony niezwykłym darem umiejętnością komunikowania z ludźmi - posiada, jakżeż często lekceważony przez wielkich tego świata, dar słuchania. Ma swój niewątpliwy udział w tym, że Berliński Mur przestał istnieć. Jego pielgrzymki do Polski w latach 1979, 1983 i 1987 przyczyniły się do wprowadzenia nowego ładu społecznego. Ta pierwsza radykalnie odmieniła Polaków. W 1983 roku, gdy Polska miała już za sobą doświadczenia z Solidarnością, a naród przeżywał gorycz porażki i potrzebował słów nadziei i otuchy, upomniał się o jego prawa. W 1987 roku wezwał każdego Polaka, a szczególnie młodzież do odpowiedzialności i głębokej refleksji nad sobą. Pomógł narodowi, pomógł Polsce. Serca Słowaków pozyskał w czasie dwu swoich pielgrzymek na Słowację. W czasie dwudziestu lat swego pontyfikatu, najdłuższego w tym stuleciu, rozmawiał z politykami i uczonymi, ale także z ludźmi pracy,
młodzieżą, schorowanymi starcami i dziećmi. Wiódł dialog z przedstawicielami różnych wyznań. I zawsze głęboko ufając Panu Bogu, był rzecznikiem porozumienia, odrzucał nienawiść, agresję i gwałt jako niegodne istoty ludzkiej. W swej ostatniej encyklice, w której zajmuje się relacją między wiarą a rozumem, wyszedł naprzeciw ludziom poszukującym prawdy. Stał się bliski milionom ludzi na całym świecie. W czasie swych pielgrzymek odwiedził 117 krajów wszystkich kontynentów. Całował ziemię, na którą przybył. - „Idąc za wzorem Pawła VI, czynię tak na początku każdej wizyty duszpaterskiej, poprzez cześć dla samego Stwórcy oraz dla synów i córek ziemi, do której przybywam.“ - wyjaśniał Jan Paweł II 16 czerwca 1983 roku na lotnisku Okęcie, dodając: - „Pocałunek złożony na ziemi polskiej ma jednak dla mnie sens szczególny. Jest to jakby pocałunek złożony na rękach matki - albowiem Ojczyzna jest naszą matką ziemską.“. I chociaż jest głową Kościoła liczącego ponad miliard wiernych, nie zapomina o polskiej ziemi, która go zrodziła, pozostając wierny słowom wypowiedzianym w Warszawie w 1983 r.: - „Każde prawdziwe dobro mojej Ojczyzny będę nadal uważał za moje dobro, tak jakbym nadal mieszkał na tej ziemi, a może jeszcze bardziej z racji oddalenia. Z taką samą siłą będę odczuwał nadal wszystko to, co mogłoby Polsce zagrażać, szkodzić, przynosić ujmę, co mogłoby oznaczać zastój czy załamanie.“. W dwudziestolecie pontyfikatu Jana Pawła II przybyły do Rzymu tysiące Polaków z kraju i zagranicy, by wziąć udział w uroczystościach jubileuszowych. Przybyli liczni polscy politycy; przedstawiciele koalicyjnych i opozycyjnych klubów poselskich Sejmu Rzeczypospolitej, senatorzy, przedstawiciele rządu, przybył prawicowy premier, ewangelik Jerzy Buzek i lewicowy prezydent Aleksander Kwaśniewski. Przybyli wspólnie, by - jak powiedział A. Kwaśniewski - zadokumentować, że osoba Jana Pawła II jest tą postacią, która ludzi jednoczy. 16. października w czasie modlitw pątników przybyłych do Rzymu odbywało się uroczyste Te Deum Laudamus w bratysławskiej Katedrze Św. Marcina. Mszę świętą w podzięce za dar Wielkiego Pontyfikatu Świętego Ojca Jana Pawła II koncelebrował arcybiskup - metropolita Archidiecezji Trnawsko-Bratysławskiej Jan Sokol. Obok licznych księży słowackich i polskich, zakonników i zakonnic udział w niej wzięli zaproszeni przez ambasadora RP Jana Komornickiego słowaccy politycy, przedstawiciele akredytowanego w Bratysławie korpusu dyplomatycznego oraz Polacy mieszkający w stolicy Słowacji. Danuta Meyza - Marušiaková
Monitor Polonijny 1998_8:Monitor Polonijny 1998_8 17/02/16 14:18 Page 2
P
OLITYKA
2
MONITOR POLONIJNY Minister Jan Kułakowski, podczas swojej wizyty w Brukseli przedstawił stanowiska negocjacyjne Polski w ramach rozmów o jej wejściu do Unii Europejskiej. Tzw. position papers opisują stan podstawowych reform polskiej gospodarki i dotyczą nauki i badań, telekomunikacji, edukacji, kultury wraz z polityką audiowizualną, polityki przemysłowej, małych i średnich przedsiębiorstw oraz wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa. Będą one miały wpływ na opinię Rady Europejskiej, najwyższego organu UE, która śledzi postępy szóstki krajów ubiegających się o wejście do Unii. Podstawą oceny będą własne analizy Komisji Europejskiej i opinie międzynarodowych instytucji finansowych.
•
•
narodowych. Wielokrotnie decydująca okazuje się znajomość języków obcych, obycie z komputerem, dodatkowe kursy i doświadczenie zawodowe.
•
•
•
Od 1 września w Polsce obowiązuje nowe prawo karne, zawarte w trzech kodeksach: karnym, postępowania karnego i karnym wykonawczym. Zgodnie z nowym prawem, najniższą karą pozbawienia wolności jest miesiąc /zamiast dotychczasowych trzech miesięcy/ a najwyższą - dożywocie. Ostatecznie została zniesiona kara śmierci. Razem z nowymi kodeksami weszła w życie ustawa o świadku koronnym.
•
W wyborach do gmin, powiatów i sejmików wojewódzkich w Polsce, na 63 tys. 766 miejsc radnych kandydowało 236 tys. 255 osób. Pozycje głównych ugrupowań, których kandydaci ubiegali się o pozycje radnych, zajęły: AWS, SLD, Przymierze Społeczne, Unia Wolności, Ruch Patriotyczny „Ojczyzna“ i Rodzina Polska.
•
•
OSPODARKA
G ULTURA
W Polsce ruszyła akcja oznaczania najbardziej niebezpiecznych odcinków dróg. Ministerstwo transportu wraz z policją wytypowało 1200 niebezpiecznych „czarnych punktów“, które oznaczone zostaną dużymi tablicami z liczbą ofiar z ostatnich pięciu lat, czerwonymi pasami umieszczonymi w poprzek jezdni i wrakami jaskrawo pomalowanych samochodów na poboczu. Równocześnie zapowiedziano przebudowę wyjątkowo niebezpiecznych miejsc.
•
•
•
Rzecznik MON ppłk Eugeniusz Mleczak poinformował, że koszty zapowiedzianego wiosną wprowadzenia rocznej służby wojskowej wyniosą 111 mln zł rocznie. Ze względu na skrócenie od 1999 r. służby z 15 do 12 miesięcy, wojsko będzie musiało wydać więcej na umundurowanie i szkolenie. W ramach dostosowywania struktury kadr Wojska Polskiego do standardów NATO w ciągu najbliższych pięciu lat dojdzie m.in. do zmniejszenia korpusu oficerskiego o ok. 10 400 tzw. oficerów starszych i 5700 oficerów młodszych.
•
•
•
Sejm uchwalił ustawę o Instytucie Pamięci Narodowej, dzięki której osoby pokrzywdzone przez PRL - owskie służby specjalne będą miały dostęp do swoich akt. Instytut będzie gromadził i udostępniał archiwa dokumentujące zbrodnie komunistyczne i nazistowskie oraz prowadził śledztwo w sprawie tych zbrodni. Na jego czele stanie dziewięcioosobowe kolegium, wybierane przez Sejm na dziewięć lat.
•
W Polsce przybywa co roku o wiele więcej absolwentów wyższych uczelni niż miejsc pracy. Na dobrą pracę mogą liczyć ekonomiści, specjaliści od finansów i bankowości, specjaliści od marketingu i zarządzania, informatycy, specjaliści od telekomunikacji, a także psychologowie i socjologowie, prawnicy, specjaliści od handlu i stosunków między-
K
pażdziernik 1998
Rząd podjął decyzję o nie po dejmowaniu gruntownej zmiany systemu podatkowego w 1999 r. według projektu wicepremiera Leszka Balcerowicza. W przyszłym roku mają obowiązywać takie same, jak obecnie stawki podatkowe - 19, 30 i 40 proc. Pozostanie większość ulg podatkowych, znikną jednak ulgi związane z budownictwem mieszkaniowym i ulgi inwestycyjne. Dodatkową ulgą objęte zostaną rodziny wychowujące co najmniej trójkę dzieci. Bardziej radykalne zmiany przewiduje się na rok 2000.
Po dwóch latach od ogłoszenia upadłości Stoczni Gdańsk, dokonano aktu jej sprzedaży. Przedsiębiorstwo zakupiła Stocznia Gdynia za 115 mln zł. Po połączeniu obu stoczni powstanie jeden z największych holdingów tej branży w Europie. Stocznia Gdańska ma pozostać odrębnym przedsiębiorstwem i zatrudniać co najmniej 2,5 tys. osób. W tym roku powinny w niej powstać przynajmniej dwa statki. W przyszłości produkcja statków ma się przenieść na wyspę Ostrów, gdzie planuje się inwestycje w wysokości 80 mln dolarów.
Przybyły we wrześniu do Polski Komisarz Unii Europejskiej Karel van Miert, stwierdził iż Polska ma największe problemy z dostosowaniem się do ogólnie obowiązujących w Unii zasad pomocy publicznej. Chodzi o udzielanie przedsiębiorstwom przez rząd subsydiów, ulg podatkowych, redukcji zadłużenia, czy gwarancji państwowych. Równocześnie komisarz dostrzegł postępy w przypadku ustawodawstwa antymonopolowego w Polsce. Najtrudniejszym problemem w procesie włączania się Polski do Unii Europejskiej jest stan gospodarki rolnej.
We Wrocławiu odbył się 33. festiwal Wratislavia Cantans. Wzięła w nim udział m.in słynna Tonhalle Orchester z Zurychu, a także Orkiestra Filharmonii w Strasburgu, katowicki WOSPR, oraz Sinfonia Varsovia. Szczególnie imponująca była obsada gwiazd solowych, wśród których znaleźli się: Edda Moser, Wanda Wiłkomirska, Ewa Podleś, Krzysztof Penderecki itd. W ramach festiwalu odbywały się wielkie koncerty oratoryjne z udziałem ponad dwustu wykonawców.
ków, głównie cudzoziemców. Polonistyka na uczelniach zagranicznych wchodzi zwykle w skład slawistyki i sytuuje się na drugim miejscu po rusycystyce pod względem liczby słuchaczy.
W tegorocznych, IX Krajowych Targach Książki w War szawie wzięło udział 200 wydawców, propozycje których można było oglądać na 175 stoiskach, rozlokowanych na dwóch piętrach Pałacu Kultury i Nauki. Na marginesie odbyło się 116 imprez towarzyszących, m.in. spotkania z takimi autorami, jak: Czesław Miłosz, Zygmunt Kubiak, Andrzej Stasiuk. Nowością targów był cykl spotkań zatytułowany „Czytanie mapy“, który miał na celu prezentację regionalnych ośrodków twórczości. Imprezę zamknął wieczór poświęcony pamięci zmarłego w lipcu Zbigniewa Herberta.
•
•
•
W Katowicach, podczas przygotowań do wystawy zbiorów Muzeum Archidiecezjalnego, znaleziono jedyną w Polsce pracę Rafaela, szkic do watykańskiego arrasu, pochodzący z 1515 r. Szkic, który zaginął w XVI w. i był poszukiwany przez ponad 400 lat, przedstawia jedną z ostatnich scen Ewangelii według św. Jana - wręczenie kluczy św.Piotrowi. Obecnie zostanie on poddany zabiegom konserwatorskim.
•
•
•
Na początku września, w Warszawie odbył się I Kongres Polonistyki Zagranicznej. Było to pierwsze tego typu spotkanie polonistów po wojnie, w którym wzięło udział ponad 150 literaturowznawców, językoznawców i tłumaczy, reprezentujących 60 ośrod-
•
•
•
W Zaosiu na nowogródczyźnie otwarto zrekonstruowany szlachecki dworek, w którym 200 lat temu urodził się Adam Mickiewicz. Wnętrze domu odtworzono opierając się na przekazach zawartych w Panu Tadeuszu. Prace nad rekonstrukcją trwały sześć lat. Folwark w Zaosiu był własnością stryjów ojca, a rodzina Mickiewiczów mieszkała tu kilka lat. Podczas prac archeologicznych odkryto fundamenty dworku, resztki naczyń, kafli i świeczników.
•
•
•
We wrocławskim Ossolineum wystawiono 73 rysunki mistrzów niderlandzkich: Rembrandta i jego uczniów, Rubensa, Pietera Breugla Starszego, Bartholomusa Sprangera, Maertena de Vosa. Kolekcja po raz ostatni w całości była eksponowana przed 129 laty we Lwowie. Zbiór pochodzi z darów Henryka Lubomirskiego, które przekazał Zakładowi Narodowemu Ossolińskich w 1823 r. Pojedyncze prace pokazywane były od lat 50. na wystawach w Polsce, Europie, USA.
•
•
•
W ramach tegorocznej edycji „Krakowa 2000“ zorganizowano we wrześniu Festiwal Krzysztofa Pendereckiego, przypadający na 65. rocznicę urodzin kompozytora. W trakcie trwania imprezy odbyło się 19 koncertów, z których największym wydarzeniem była europejska premiera Credo - najnowszego utworu artysty. Częścią festiwalu było także międzynarodowe sympozjum „Muzyka Krzysztofa Pendereckiego w kontekście teatru XX wieku“. przygotowała Joanna Nowak - Matloňová
Monitor Polonijny 1998_8:Monitor Polonijny 1998_8 17/02/16 14:18 Page 3
pażdziernik 1998
MONITOR POLONIJNY
POLONIA WĘGIERSKA
W
ęgierska Polonia liczy obecnie około 10-12 tysięcy osób i jest w ogromnej większości katolicka. Polonia żyje na terenie Węgier w rozproszeniu, jakkolwiek 1/3 mieszka w stolicy.
Dzieje węgierskej Polonii sięgają prawie tysiąca lat, zatem są tak długie, jak dzieje historycznego państwa węgierskiego. Jakkolwiek zwarte osadnictwo polskie istniało na ziemiach węgierskich już od średniowiecza, to o ciągłości osadniczej, która dotrwała do dni dziesiejszych, możemy mówić dopiero od początków XVIII w. (istnieją dwie polskie wsie w okolicach wojewódzkiego miasta Miskolc). Szczególnie silny napływ ludności polskiej nastąpił w XIX stuleciu. Znaczący był udział Polaków w walkach wyzwoleńczych Węgrów w latach 1848 1849. Na przełomie XIX i XX wieku mieszkało na Węgrzech około 150 tysiący Polaków, a pier wsza organizacja polonijna powstała już w 1867 r. Polonia dała Węgrom szereg wybitnych postaci, w tym prymasa Janosa Scitowskyego (1849-1866). Po I wojnie światowej, na zmniejszonych terytorialnie Węgrzech pozostało kilkanaście (wg innych danych - trzydzieści) tysięcy Polaków. Osobny rozdział w życiu Polonii stanowiły lata II wojny światowej, kiedy to na Węgrzech znalazło się - na czas dłuższy, bądź przejściowo - ponad 100 tysięcy uchodźców z Polski. Po wojnie działalność polonijna została przez władze komunistyczne zabroniona, zaś jej majątek upaństwowiono. Ponowne ożywienie nastąpiło po 1958 r., kiedy znów powstały możliwości rozpoczęcia działalności organizacyjnej. Najnowszy, trwający do dziś rozwój organizacyjny Polonii datuje się na lata po 1990 r. - a więc na okres po odzyskaniu przez Węgry pełnej niepodległości - i jest on bardzo dynamiczny. W 1993 r. było tylko sześć ośrodków polonijnych, zaś obecnie działają już 23, na terenie dziesięciu (na 19) województw. W 1993 r. Parlament Republiki Węgierskiej ogłosił ustawę „o prawach mniejszości narodowych i etnicznych“, stwarzając podstawy do zaistnienia na Węgrzech samorządności mniejszościowej. Do grona trzynastu mniejszości narodowych i etnicznych osiadłych na Węgrzech „od wieków“ zaliczona została i mniejszość polska. Dzięki temu w latach 1994-1995 powstały pierwsze lokalne sa-
morządy polskie oraz Ogólnokrajowy Samorząd Mniejszości Polskiej, jako centralny organ przedstawicielstwa mniejszości polskiej w Węgrzech. Ogólnokrajowy Samorząd Mniejszości Polskiej jest - w interesie całej węgierskej Polonii członkiem Rady Polonii Świata (od 1996 r.), Europejskiej Rady Wspólnot Polonijnych (od 1996 r.) oraz współtwórcą wprowadzenia węgierskiej Polonii do Zachodnioeuropejskiej Rady Duszpaterstwa Polonijnego (od 1997 r.). Organizacje polonijne na Węgrzech Ogólnokrajowy Samorząd Mniejszości Polskiej - organ przedstawicielski mniejszości polskiej na Węgrzech, działający od 1995 r. Lokalne samorządy mniejszości polskiej (od 1994-1995), w tym jeden stołeczny, trzy dzielnicowe (w Budapeszcie) oraz trzy w terenie. Ogólnokrajowe organizacje społeczne: Polskie Stowarzyszenie Kulturalne im. Józefa Bema (zał. w 1958 r.) z centralą w Budapeszcie i sześcioma oddziałami terenowymi (we wrześniu br. Stowarzyszenie obchodzić będzie uroczystość 40 - lecia swojego istnienia). Stowarzyszenie Katolików Polskich pw. św. Wojciecha (zał. w 1992 r. ) z centralą w Budapeszcie i dwoma oddziałami terenowymi. Lokalne organizacje społeczne to (założone w 1995 r.) kluby i jedno stowarzyszenie, z których dwa działają w Budapeszcie, trzy w terenie. Organizacje specjalistyczne: Forum Twórców Polonijnych na Węgrzech (zał. w 1996 r. jako organizacja nieformalna). Zrzeszenie Ochrony Interesów Gospodarczych Polaków na Węgrzech „Polonia Hungaria“ (zał. w 1996 r.). Polonia na Węgrzech nie posiadała dotychczas własnych instytucji. Obecnie tworzone są trzy: Muzeum i Archiwum Mniejszości Polskiej na Węgrzech (przy OSMP, otwarcie planowane jest w połowie września 1998 r.); Ogólnokrajowa Szkoła Polska na Węgrzech (przy OSMP, skupiająca działające dotychczas szkółki niedzielne; początek planowany we wrześniu 1998 r.); Centrum Kultury Polonijnej na Węgrzech (przy Stowarzyszeniu św. Wojciecha; w upaństwowionym po wojnie, a odzyskanym w bieżącym roku Domu Polskim; przewidywany początek działalności w 1998 r.). Centrum życia religijnego mieści się w Budapeszcie, gdzie znajduje się kościół polski (od 1930 r.), podniesiony do rangi Polskiej Parafii Personalnej w 1992 r. Konrad Sutarski przewodniczący Ogólnokrajowego Samorządu Mniejszości Polskiej
Polska warta pod pomnikiem Józefa Bema w Budzie
3
K
LUBY INFORMUJĄ Nowi prezesi organizacji regionalnych Klubu Polskiego Zuzanna FAJTH MARTIN Urodziła się w miejscowości Gryfino. Studiowała język i literaturę rosyjską na Uniwersytecie w St. Petersburgu (dawniej Leningrad). Posiada tytuł magistra filologii rosyjskiej. Po wyjściu za mąż mieszka od 1980 roku w Słowacji. Posiada dwoje dzieci. Jest nauczycielką - początkowo języka rosyjskiego, obecnie po rekwalifikacji - języka niemieckiego. Prowadzi Szkółkę Polonijną w Martinie. W Klubie pragnie kontynuować pracę swych poprzedników. Jest zwolenniczką pracy zespołowej. Zależy jej, by członkowie Klubu aktywnie spędzali swój wolny czas z dziećmi i młodzieżą, nawiązywali kontakty z subiektami w Polsce oraz Polonią z krajów sąsiadujących ze Słowacją. Wierzy, że w roku 1999 uda się Polonii martińskiej zorganizować II Zlot Rodzin Polonijnych, na który już teraz zaprasza rodziny z całej Slowacji. Grażyna LAŠČEK BRATYSŁAWA Urodziła się w Warszawie. W 1972 roku rozpoczęła studia wyższe na Uniwersytecie w Moskwie, gdzie mieszkała wraz z rodzicami przebywającymi tam na placówce dyplomatycznej. W 1976 r. po ukończeniu Wydziału Filologii Rosyjskiej z tytułem magistra, zawarła związek małżeński z obywatelem słowackim i zamieszkała w Czechosłowacji; przez 17 lat (z małymi przerwami), z uwagi na charakter pracy męża w Pradze, gdzie była zatrudniona w polskim przedstawicielstwie handlowym. Po rozdzieleniu się Czecho - Słowacji wraz z mężem i dwoma córkami wraca na Słowację i zamieszkuje w Bratysławie. Pracuje w Instytucie Polskim. Doświadczenia w pracy klubowej zyskała przede wszystkim jako współorganizatorka Dni Olimpijczyka oraz Dni Muzyki Polskiej. Przywiązuje duże znaczenie do aktywizacji wszystkich członków organizacji klubowej. W pracy pomagać jej będzie duży zespół osób tworzących regionalny Zarząd Klubu Polskiego. Tadeusz BŁOŃSKI KOSZYCE Urodził się w Przemyślu. W 1972 roku ukończył studia artystyczne w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Działa w dziedzinach sztuk wizualnych oraz form przemysłowych. Jest docentem Katedry Designu S i F Uniwersytetu Technicznego w Koszycach. Brał udział w wielu wystawach indywidualnych i zbiorowych w Polsce, Czechach, Słowacji, Włoszech i w Japonii. Żona i dwaj synowie również są plastykami. Z Klubem Polskim związany od jego powstania; w dwu kolejnych kadencjach był wiceprezydentem organizacji. Przez cały czas prezesem koszyckiej organizacji klubowej. Promuje sztukę polską w Słowacji i sztukę słowacką w Polsce. Koszycka organizacja klubowa jest otwarta dla wszystkich mieszkańców miasta i okolicy. W ostatnim czasie współdziała z nowo powstałym w Koszycach Klubem Narodowości, widząc w nim wielkie i całkowicie nowe możliwości także dla członków Klubu Polskiego.
Redakcja gratuluje nowo wybranym Prezesom i życzy im satysfakcji z pracy klubowej. Dziękuje serdecznie także byłym Prezesom za dotychczasową współpracę, wyrażając nadzieję, że nadal będą z „Monitorem Polonijnym“ utrzymywać kontakty.
Monitor Polonijny 1998_8:Monitor Polonijny 1998_8 17/02/16 14:18 Page 4
4
MONITOR POLONIJNY
istnieje na świecie religia, której wyznawcy nie wierzyliby w życie pozagrobowe i możliwości obcowania żywych z umarłymi. Składają więc ofiary, wykonują czynności magiczne, modlą się i oddają hołd tym, którzy odeszli. 1 i 2 listopada to dni poświęcone pamięci zmarłych ustanowione przez Kościół. Ich tradycja sięga IX wieku, kiedy to w katolickiej Francji, a także wśród katolików angielskich i niemieckich 1 listopad był obchodzony jako uroczystość Wszystkich Świętych - zmarłych, którzy dzięki swym niezwykłym czynom zostali wyniesieni nad normalnych ludzi. Charakter tego święta był więc radosny i do dziś taki zachował się w liturgii Kościoła; podczas odprawianych w Dzień Wszystkich Świętych nabożeństw używa się białych szat mszalnych. 2 listopada - Dzień Zaduszny, czyli właściwie Święto Zmarłych, wprowadzone zostało do liturgii Kościoła Powszechnego przeszło sto lat później, w 998 roku, kiedy to św. Adilon, opat klasztoru benedyktynów w Cluny nakazał bractwom klasztornym reguły benedyktyńskiej odprawiać w tym właśnie dniu msze żałobne za dusze umarłych, jako przeciwwagę powszechnie jeszcze w Europie odprawianych pogańskich obrzędów zadusznych. Z czasem zwyczaj wprowadzony przez św. Adilona rozszerzył się na cały Kościół. Jednak w polskiej tradycji i trwającym od wieków obyczaju 1 listopada, czyli dzień Wszystkich Świętych, jest najważniejszym dniem obchodów zadusznych, odwiedzania cmentarzy, palenia świateł i składania kwiatów na grobach. Natomiast 2 listopada - w Dzień Zaduszny i Święto Zmarłych w kościołach odprawia się przez cały dzień nabożeństwa żałobne. Już sama rozbieżność terminów obchodów zadusznych kościelnych i świeckich, a także do niedawna jeszcze odprawiane odwieczne praktyki zaduszkowe, niezależne od obchodów kościelnych, wskazują na związki obecnego święta zmarłych z wcześniejszym niż chrześcijaństwo kultem przodków i odprawianymi wówczas wielokrotnie w ciągu roku zaduszkami. Pamięć o zmarłych towarzyszy wszystkim ludziom na świecie, jest wewnętrzną potrzebą ludz-
Nie
Idą ku mnie tylko kalinami, po cierniach, po sinych jagodach, umarli, znajomi, kochani. Idą ku mnie tylko po szelestach, między wichry zadyszane wplątani: „Ty tu?! Ach, cóż za pogoda ...“ Od szronów - brwi ich siwe, młode rzęsy dziwnie ociężały... I głaszczę ich, choć wiem, że - nieżywi... znajomi... ci, których kochałam... Młodzi, zamyśleni, zmarnowani, idą ku mnie, idą kalinami znajomi, umarli kochani. Kazimiera Iłłakowiczówna Na niziutkich mogiłkach Kwitną kwiaty wieczności... Z tych drewnianych palików, Z tych góralskich kwiatuszków Wznoszą się jak płomyki W kształcie sinych dzbanuszków. Duszyczki niespokojne, Czemuż ogień was pali, Skąd płomienie pośmiertne? - My kochali, kochali Jarosław Iwaszkiewicz
pażdziernik 1998
Każda ludzka zbiorowość składa się z garstki żywych i niezmierzonej rzeszy umartych
Święto Zmarłych
kiej psychiki, niezależnie od miejsca i czasu, w którym człowiek żyje, niezależnie od wyznawanej przez niego religii, czy światopoglądu. Święta zaduszne to nie tylko okazywanie szacunku tym, którzy od nas odeszli, ale także czas zadumy nad przemijaniem, które bardziej niż kiedykolwiek uświadamiamy sobie właśnie w te listopadowe dni, to przedziwny dialog między nami żywymi a umarłymi. To także charakterystyczne dla człowieka odwieczne pragnienie nieśmiertelności - wiecznego trwania chociażby w pamięci, we wspomnieniu. Nasi prasłowiańscy przodkowie, podobnie jak mieszkańcy innych regionów świata, wierzyli w życie pozagrobowe, w wiedzę i nadprzyrodzoną moc zmarłych i ich możliwość wpływania na losy żyjących. Wierzyli, że mogą oni opuszczać zaświaty, przebywać wśród żywych i przebywając na ziemi doświadczać ludzkiego poczucia głodu i pragnienia, że potrzebują wówczas ciepła i bliskości krewnych. Za swój obowiązek uznawali zaspokajanie wszystkich pragnień tych, którzy odeszli. Zaskarbiali sobie też ich przychylność, by nie narazić się na gniew zmarłych. Religia chrześcijańska nakazywała modlić się za nich, bo modły i ofiary składane kapłanom w ich intencji miały skracać cierpienie dusz w czyśćcu. W chrześcijańskim kulcie zmarłych przez długie wieki trwały starsze, archaiczne zwyczaje i obrzędy, które wraz z niektórymi wierzeniami o zmarłych i pogańskimi elementami świąt zadusznych zachowały się przede wszystkim w tradycji ludowej. Na wschodnich rubieżach Polski, na pograniczu litewsko - białoruskim, jeszcze w wieku XIX odprawiano obrzędy ku czci zmarłych zwane dziadami, które inspirowały Adama Mickiewicza do napisania wielkiego dramatu narodowego Dziady. Utwór poprzedzają objaśnienia autora, w których m. in. pisze: Dziady: Jest to nazwisko uroczystości obchodzonej dotąd między pospólstwem w wielu powiatach Litwy, Prus i Kurlandii, na pamiątkę dziadów, czyli w ogólności zmarłych przodków. Uroczystość ta początkiem swoim zasięga czasów pogańskich i zwała się niegdyś ucztą kozła, na której przewodniczył Koźlarz, Huslar, Guślarz, razem kapłan i poeta (gęślarz).
W teraźniejszych czasach, ponieważ światłe duchowieństwo i właściciele usiłowali wykorzenić zwyczaj połączony z zabobonnymi praktykami i zabytkiem częstokroć nagannym, pospólstwo więc święci dziady tajemne w kaplicach lub pustych domach niedaleko cmentarza. Zastawia się tam pospolicie uczta z rozmaitego jadła, trunków, owoców i wywołuje się dusze nieboszczyków. Godne uwagi, iż zwyczaj częstowania zmarłych zdaje się być wspólny wszystkim ludom pogańskim, w dawnej Grecji za czasów homerycznych, w Skandynawii, na Wschodzie i dotąd na Wyspach Nowego Świata. Dziady nasze mają to szczególnie, iż obrzędy pogańskie pomieszane są z wyobrażeniami religii chrześcijańskiej, zwłaszcza iż dzień zaduszny przypada około czasu tej uroczystości. Wiemy, iż w XIX wieku, a nawet w początkach naszego stulecia w wigilię dnia zmarłych pozostawiano na noc na stołach pokarmy dla dusz zmarłych. Skrycie wierzono, że w postać żebraka - dziada kościelnego wcielać się może duch zmarłej osoby. Dla duchów zmarłych przodków pozostawiano otwarte furtki i uchylone drzwi domostw jako widoczny znak pamięci i gościnności. W niektórych regionach imiennie zapraszano duchy do domostw. W okresie zadusznym zabraniano wykonywania takich prac domowych, które powodowały hałas mogący odstraszyć duszyczki. Zwyczajów zadusznych było wiele w różnych częściach Polski, ale wszystkie dowodziły obcowania żyjących ze zmarłymi, pamięci o nich. Dziś, gdy na chwilę wyłączamy się z szalonego rytmu codziennych dni, by stanąć nad grobami osób nam bliskich, złożyć kwiaty, zapalić znicze, nawiązać milczący dialog z tymi, którzy żyją dzięki naszej pamięci, wyrażamy im wdzięczność za to, że byli... Zarazem dokumentujemy swój związek z naszymi przodkami, kontynuując tysiącletnią tradycję szacunku kolejnych pokoleń dla tych, co byli przed nimi. Od czasu, gdy zgodnie z nakazem św. Adilona odbyły się pierwsze msze żałobne za dusze umarłych mija 2 listopada tysiąc lat.
Monitor Polonijny 1998_8:Monitor Polonijny 1998_8 17/02/16 14:18 Page 5
pażdziernik 1998
MONITOR POLONIJNY
Dzień Wszystkich Świętych w Polsce to także Dzień Pamięci Narodowej. Płoną więc znicze na grobach powstańczych i żołnierskich, na miejscach męczeństwa, pod pomnikami poległych we wszystkich wojnach. Płoną znicze na miejscach wiecznego odpoczynku tych, którzy zasłużyli się dla Polski na niwie nauki, kultury i działalności społecznej. Naród o nich pamięta ... W Warszawie jest takie miejsce, które Polacy darzą szczególnym szacunkiem - Grób Nieznanego Żołnierza, o którym b. wiceminister obrony narodowej, obecnie przewodniczący Sejmowej Komisji Obrony Narodowej Bronisław Komorowski powiedział, iż „jest symbolem prawdy, że są wartości droższe nad życie, prawdy o ludziach gotowych dla tych wartości do największych poświęceń. Szacunek, jakim społeczeństwo otacza to skromne mauzoleum, wyrasta z głębokiego rozumienia istoty żołnierskiej ofiary, tak obficie składanej, zwłaszcza w porozbiorowych dziejach Polski. Sens tej ofiary najdobitniej przedstawił Marszałek Józef Piłsudski w słowach: Żołnierz umiera dla innych, nigdy dla siebie.“ Grób Nieznanego Żołnierza jest hołdem dla bohaterstwa tych, którzy w imię wolności, bytu i honoru narodowego złożyli ofiarę życia na wszystkich frontach, na których przyszło Polakom walczyć na przestrzeni dziejów. Na Grobie Nieznanego Żołnierza oficjalne delegacje składają wieńce w dowód szacunku dla państwa polskiego i jego wojska. Tu odbywają się uroczystości wojskowe mające szczególną wymowę, a także uroczyste Apele Poległych. W czasie II wojny światowej na płycie Grobu znajdowały się zawsze świeże kwiaty, a najmłodsi harcerze z konspiracyjnych Szarych Szeregów w akcji „Panama“ pełnili przed nim dyżury, przypominając przechodniom, by uchylili kapelusz. Grób Nieznanego Żołnierza pełnił rolę symbolu nie tylko dodającego otuchy, ale także zachęcającego do czynu. Grób Nieznanego Żołnierza od lat siedemdziesiątych był miejscem walki o suwerenność i pełną niepodległość, składania kwiatów i wieńców przez organizacje opozycyjne, których przedstawiciele tu wygłaszali przemówienia. Tu miały też miejsce brutalne interwencje Milicji Obywatelskiej. W dniu 2 listopada mijają 73 lata od chwili, gdy w Grobie Nieznanego Żołnierza spoczęła trumna ze zwłokami nieznanego bojownika. Przypomnijmy więc sobie atmosferę i wydarzenia temu towarzyszące. W pierwszej wojnie światowej wśród milionów poległych żołnierzy walczących armii były tysiące tych, których zwłoki nie dały się zidentyfikować, co stwierdzono w czasie ekshumacji żołnierzy francuskich, brytyjskich i amerykańskich z pobojowisk we Francji. By wyrazić im cześć i wdzięczność władze francuskie zrealizowały ideę Fryderyka Simona budowę grobu wdzięczności i hołdu „Un Soldat“. 21 stycznia 1920 roku trumna ze zwłokami nieznanego żołnierza francuskiego spoczęła w Paryżu pod Łukiem Triumfalnym. W listopadzie 1920 roku sarkofag z prochami nieznanego żołnierza został umieszczony w Katedrze Westminsterskiej w Londynie. W marcu 1921 roku Kongres Stanów Zjednoczonych uchwalił ustawę o budowie Grobu Nieznanego Żołnierza na sławnym Aerlington National Cementery, a 11 listopada odbył się uroczysty pogrzeb. W 1922 roku powstał Grób Nieznanego Żołnierza w Belgii. Jesienią 1920 roku u wylotu Alei 3 Maja w Warszawie ustawiono sarkofag zwieńczony orłem z tablicą „Poległym za Ojczyznę“. W dniu Święta Zmarłych odbyły się pod nim uroczystości z udziałem premiera Wincentego Witosa i marszałka Sejmu Wojciecha Trąbczyńskiego. W czerwcu 1921 roku zawiązał się w Warszawie Komitet Uczczenia Poległych 1914-1920 roku. Aktywną kampanię na rzecz budowy pomnika bezimiennych bohaterów prowadziła też redakcja codziennej gazety wojskowej „Polski Zbrojnej“. Dopiero w grudniu 1923 roku na polecenie prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Stanisława Wojciechowskiego, kierownik Ministerstwa Spraw Wojskowych powołał Tymczasowy Komitet Organizacyjny Budowy Pomnika Nieznanego Żołnierza. W styczniu 1925 roku, członek Komitetu, generał dywizji Władysław Sikorski przedstawił
Radzie Ministrów wniosek w sprawie budowy pomnika na cześć Bojowników o Niepodległość Ojczyzny na Placu Saskim. Rada Ministrów zadecydowała, że „miejscem wiecznego spoczynku nieznanego żołnierza będzie kolumnada Pałacu Saskiego“. Mimo pozornej jednomyślności w sprawie budowy grobu, jaka przejawiła się w akcji składania społecznych funduszy, zaczęły pojawiać się kolejne wersje realizacyjne oraz rozgorzał spór o treści, jakie Grób Nieznanego Żołnierza miał przedstawiać, co sprawiło, że termin uroczystego pogrzebu, pierwotnie przewidziany na 3 maja 1925 roku, nie został dotrzymany. Na podstawie Rozkazu Dziennego Ministerstwa Spraw Wojskowych z 31 marca 1925 roku w dniu 4 kwietnia w sali Rady Wojennej Ministerstwa Spraw Wojskowych odbyła się uroczystość losowania pobojowiska, z którego miały być ekshumowane zwłoki Nieznanego Żo-
I niech wie obcy, gdy do nas zawita, żeśmy rycersko wyszli z krwawych prób, że kwiat wolności z naszej krwi rozkwita, a krew zawarła z wzgardą śmierci ślub, świadczą za nami bojowiska świata, prochy w obczyźnie - i sława skrzydlata i ten Żołnierza Nieznanego Grób. Or - Ot
5 Lwowa, na którym znajdowało się 275 mogił bezimiennych, rozpoczęła się uroczysta ekshumacja. Z trzech trumien Jadwiga Zarugiewiczowa, matka syna, który poległ pod Zadwórzem, dotknięciem dłoni wskazała na trumnę, w której znajdowały się zwłoki żołnierza w maciejówce, który, jak wskazywała na to kontuzja czaszki i nogi, padł na pobojowisku. Wylosowane zwłoki ułożono w sosnowej trumnie, którą następnie wpuszczono w drugą, wewnątrz metalową, a zewnątrz z czarnego dębu, spoczywającą na czterech srebrnych orłach i ozdobioną orłami Legionów. Ośmiu podoficerów, kawalerów Orderu Virtuti Militari przeniosło ją do kaplicy Orląt, gdzie rozpoczęły się uroczystości oddania hołdu Nieznanemu Żołnierzowi. 31 października po nabożeństwie żałobnym w bazylice archikatedralnej, trumnę ułożoną na łożu działowym o sześciokonnym zaprzęgu, wyprowadzali mieszkańcy Lwowa na Dworzec Główny, gdzie w rzęsiście oświetlonym salonie recepcyjnym trzymali przy niej straż kolejarze z płonącymi pochodniami. Rankiem, pierwszego listopada przy dźwiękach orkiestry i syren kolejowych ze Lwowa do Warszawy wyruszył pociąg specjałny, a w jego wagonie - kaplicy na katafalku umieszczono trumnę ze zwłokami Nieznanego Żołnierza. Na stacjach, przez które przejeżdżał, pociąg witały tłumy ludzi, wojskowe oddziały reprezentacyjne, dowódcy lub komendanci garnizonów. 2 listopada o godzinie 6.00 pociąg wjechał na Dworzec Główny w Warszawie, gdzie powitały go dźwięki hymnu narodowego. Na trumnę ze zwłokami Nieznanego Żołnierza oczekiwało znakomite grono ministrów i generałów. Komendant pociągu gen. Walerian Maryański zameldował ministrowi spraw wojskowych, gen. Władysławowi Sikorskiemu, że przywiózł zwłoki Nieznanego Żołnierza, garść ziemi z jego grobu i 126 wieńców. Trumnę okrytą szkarłatnym całunem z wizerunkiem orła białego przewieziono z honorami przez Aleje Jerozolimskie, Nowy Świat i Krakowskie Przedmieście do katedry św. Jana. O godz. 11.00 w katedrze rozpoczęła się uroczysta suma z udziałem prezydenta Stanisława Wojciechowskiego, marszałków Sejmu i Senatu, członków rządu, generalicji z ministrem spraw wojskowych gen. Władysławem Sikorskim na czele, dostojników Kościoła. W nawie głównej przy trumnie siedziały dwie sieroty, dwie matki, dwie wdowy, dwaj inwalidzi, a dalej przedstawiciele Lwowa, Związku Obrońców Lwowa i liczne delegacje. Sumę celebrował ks. kardynał Aleksander Kakowski. Po sumie trumnę ze zwłokami złożono na lawetę zaprzężoną w szóstkę białych koni. Szpaler straży ogniowej zapalił pochodnie, batalion honorowy sprezentował broń. Za trumną stanął prezydent Wojcichowski, adiutanci, generalicja, delegacje, a wśród nich także delegacja Czecho-Słowacji. Przy dźwiękach orkiestry wojskowej wyruszył olbrzymi, imponujący pochód. Gdy wkroczył na Plac Saski, na niebie ukazały się dwie eskadry samolotów wykonujące paradne ewolucje. Plac wypełniony był delegacjami i ludnością. Gdy opuszczano trumnę do mogiły, chór oficerski zaśpiewał Beati mortui. Po bokach trumny podoficerowie złożyli 14 urn z ziemią wylosowanych pobojowisk, a gen. Wł. Sikorski umieścił w grobie akt erekcyjny. Po pierwszej z 24 zaplanowanych salw zapanowała minuta ciszy, następnie zabrzmiały kolejne salwy, po czym chór oficerski przy akompaniamencie orkiestry reprezentacyjnej zaśpiewał kantatę Moosa do słów Or - Ota. Kryptę zamknięto metalowym wiekiem, a na wierzchu umieszczono płytę nagrobną z napisem: „Tu leży żołnierz polski poległy za Ojczyznę“. Prezydent Wojciechowski zapalił znicz. Delegacje złożyły wieńce. Na zakończenie uroczystości przedefilowały przed Grobem poczty sztandarowe. Pierwszą wartę wystawił 36 pułk piechoty Legii Akademickiej. dmm
GRÓB Nieznanego ŻOŁNIERZA
D
ZIEŃ PAMIĘCI NARODOWEJ
łnierza i złożone w mogile. W urnie znalazły się kartki z oznaczeniem 15 pobojowisk wytypowanych przez Zespół Wojskowego Biura Historycznego. Ogniomistrz 14 pułku artylerii polowej, kawaler Orderu Virtuti Militari Józef Buczkowski w uroczystej ciszy wyciągnął z urny kartkę z numerem L. Dz. 657/B. H. o następującej treści: „Pobojowisko Lwowskie z roku 1918 - 1919 łącznie z pobojowiskiem nad Wereszcą, to jest Gródka Jagiellońskiego, na którym krwawo i ofiarnie biła się z Ukraincami późniejsza 5 dywizja piechoty, część 1-szej i 8 dywizji piechoty. Długotrwałość zaciętych walk, moment poświęcenia występuje tutaj w całej pełni“. W październiku 1925 roku budowa i wystrój Grobu Nieznanego Żołnierza zaprojektowany przez artystę rzeźbiarza Stanisława Ostrowskiego były gotowe. Kryptę wybudowaną w przejściu pod arkadami Pałacu Saskiego przykrywała płyta z napisem „Tu leży żołnierz polski poległy za Ojczyznę“. Wolne przestrzenie między filarami arkad od strony Ogrodu Saskiego wypełniły ozdobne żelazne kraty. U góry, w łuku środkowej znajdował się orzeł na tarczy amazonek, w centralnej części krat bocznych Krzyż Virtuti Militari i Krzyż Walecznych,. Na dwu tablicach z czarnego polerowanego granitu, od strony wezgłowia sarkofagu umieszczono najsławniejsze bitwy formacji polskich z lat 1914 - 1918, a na następnych dwóch - bitwy z lat 1918 - 1920. W stolicy zaczął swe działania Komitet Honorowy uroczystości złożenia hołdu zwłokom Nieznanego Żołnierza. We Lwowie rozpoczął pracę Komitet Wykonawczy, któremu przewodniczył gen. dyw. J. Thullie. 29 października 1925 roku na cmentarzu Obrońców
Opracowano na podst.: Waldemar Strzałkowski, Grób Nieznanego Żołnierza, „Atena - Press“ Warszawa 1993.
Monitor Polonijny 1998_8:Monitor Polonijny 1998_8 17/02/16 14:18 Page 6
Pierwsze pytanie oczywiście dotyczyć będzie koncertów, które odbyły się latem w Warszawie. Jak przyjęła Pana polska publiczność? Jak ocenia Pan te koncerty? Mnie jest trudno oceniać samego siebie, pozostawiam to publiczności. Ja mogę ocenić atmosferę, a ta była bardzo dobra, mimo że lato było upalne, a więc nie sprzyjało długim posiedzeniom. Koncerty zorganizował Słowacki Instytut w Warszawie. Pierwszy koncert mieliśmy w klubie „Akwarium“. Moim zdaniem jest to renomowany jazzowy klub. Dużą niespodzianką była obecność Jazz Radia, które koncert nadawało „na żywo“. Gratuluję Polakom inicjatywy i przedsiębiorczości związanej z tym radiem, podziwiam ... no i może trochę zazdroszczę. W drugi dzień graliśmy na Mariensztacie, były to takie dwa bloki muzyczne po 40 minut. Był to bardzo przyjemny wyjazd, ponieważ dawno nie byłem w Warszawie, a chętnie odwiedzam Pani ojczyznę. Mam wrażenie, że w dziedzinie jazzu Polska zajmuje wyjątkową pozycję w Europie. Jak po długiej przerwie ocenia Pan Warszawę? Niestety mój pobyt był bardzo krótki. Mieszkaliśmy na obrzeżach Warszawy, miasto oglądałem z okien samochodu. Szkoda, że nie miałem czasu przejść się jego ulicami... Ale myślę, że zmiany w Warszawie są podobne jak i u nas, z tym, że Warszawa jest oczywiście dużo większa niż Bratysława i w związku z tym bardziej jest tu zauważalny wpływ światowych firm, reklam. Wróćmy jeszcze na chwilę do sierpniowych koncertów. Był tam Pan w gronie swoich muzyków... Do Warszawy pojechałem z formacją naszych młodych, najlepszych muzyków: pianista - Juraj Tatar, gitarzysta - Andrej Šeban, perkusista - Marcel Buntaj, basista - Martin Gašpar. Jest to grupa, z którą pracuję już 4 lata. Zagraliśmy nasz program, na który składają się standardy światowe - trochę z dziedziny jazzu, soulu, blusa i kilka piosenek z albumu Naspäť na stromy oraz kilka nowych piosenek, które przygotowuję do najnowszego albumu. Nad czym Pan teraz pracuje? W tym roku wydałem już jedną płytę. Jest to duet z pianistą - Petrem Breinerem. To nagranie wyszło w PolyGram International to znaczy, że będzie to całoświatowa dystrybucja. Teraz przygotowuję płytę w języku słowackim, na której znajdzie się 16 piosenek, w tym jedna autorstwa Marka Strzyszowskiego z angielskim tekstem People. Wróćmy teraz do absolutnych początków Pańskiej kariery. Jak to się stało, że odkrył Pan w sobie talent muzyczny? Wszystko zależy od chęci. To, czy człowiek ma talent albo zdolności potem oceni publiczność. Kiedy człowiek zaczyna, musi patrzeć na tych, którzy są koło niego, oni to bowiem są jego pierwszymi słuchaczami i recenzentami. Jeśli ci słuchacze ten pierwszy występ zaakceptują, to znak, że można w tym kierunku iść dalej. Muzyka jest dziełem zbiorowym, tzn. że sam nie dokonałbym niczego. Wiele zawdzięczam muzykom, którzy byli chętni do współpracy ze mną. I to był kolejny dowód, że to, co robię jest dobre. Potem szedłem dalej i dalej, a czym dalej, tym głębiej. Dopiero później zrozumiałem, że bez mu-
Z PETREM LIPĄ
W
sierpniu koncertował w Warszawie najlepszy śpiewak słowackiej sceny jazzowej - Peter Lipa. Koncerty odbyły się na Mariensztacie i w klubie „Akwarium“. Koncert w „Akwarium“ był transmitowany przez Jazz Radio. Peter Lipa (ur. 1943) zaczynał śpiewać podczas studiów (studiował budownictwo) w amatorskich zespołach. Z zespołem Blues Five wystąpił na festiwalu beatowym w Pradze w roku 1968, gdzie zyskał nagrodę „Odkrycie roku“. Pracował jako redaktor muzyczny w czechosłowackim radiu. Od roku 1972 do 1978 śpiewał w zespole Revival Jazz Band, w latach 1977 - 79 w zespole Hej. W roku 1977 założył własną grupę Combo Petra Lipy, a w roku 1980 razem z czeskim gitarzystą Lubošem Andrštem założyli zespół Blues Band. Związany był z wieloma słowackimi i czeskimi muzykami. Występował na europejskich i światowych scenach. Polska publiczność miała możliwość widzieć go m. in. na festiwalu Jazz Jambore w 1980 roku. W ankiecie czytelników czasopisma „Jazz Forum“ uplasował się kilkukrotnie w czołówce pięciu najlepszych europejskich śpiewaków jazzowych. Był inicjatorem i współzałożycielem jazzowego festiwalu w Bratysławie, który do dziś przygotowuje i prowadzi.
O JAZZIE zyki nie potrafię żyć. Zacząłem więc moje życie podporządkowywać warunkom, które sprzyjałyby pracy muzycznej. Między innymi dlatego pozostałem w Bratysławie. Pamięta Pan swój pierwszy występ? Było to w Bratysławie. Mieliśmy z chłopakami taką studencką kapelę. Naćwiczyliśmy kilka piosenek. Wtedy radio organizowało różne konkursy dla młodych talentów - „Modrá vlna“. Tak wyglądały pierwsze „próby“ z mikrofonem (a trzeba powiedzieć, że w tych czasach były problemy z samymi mikrofonami). Mój pierwszy angaż jako muzyka był w Preszowie w barze, który nazywał się Lipa - taki zbieg okoliczności. Ojciec mojego kolegi prowadził tam kapelę, a ponieważ ci muzycy latem wyjechali na urlop, my - młodzi zastąpiliśmy ich. Wtedy właśnie pierwszy raz w życiu cały tydzień występowałem jako „zawodowiec“. Kiedyś powiedział Pan w jednym z wywiadów, że duży wpływ na Pana muzyczny rozwój miała polska muzyka... Wyrastałem w Preszowie, a więc do Polski było niedaleko i „komunikacja muzyczna“ kwitła. Na czym to polegało? Jeździło się wtedy do Nowego Targu, żeby kupować płyty, kupowałem też czasopismo „Jazz“ i reprezentacyjne czasopismo „Polska“, w którym mogłem wyczytać wiele o polskiej kulturze, literaturze, muzyce. Kupiłem sobie nawet słownik, żeby uczyć się języka polskiego. Dyskografia: Neúprosné ráno (angl. wersja Moaning) - Opus 1984, Blues z lipového dreva - Supraphon 1984, Škrtni, čo sa nehodí (angl. wersja - Blues Office) - Supraphon 1986, Je to stále tak (angl. wersja - Thats The Way It Is) - Opus 1990, Peter Lipa a T + R band - Opus 1990, Up To Date - Opus 1995, Naspäť na stromy - EWP 1994, Spirytuals - RB 1997, Peter Lipa a jeho cesty CD-Rom, Boogie Up - Polygram 1998.
Z pewnością naszych czytelników zainteresują Pana pierwsze kroki na muzycznej scenie w Polsce, gdzie zdobył Pan serca szerokiej publiczności. Na początku lat 70 powstał w Lublinie festiwal jazzowych wokalistów. Pojechałem tam i udało mi się zainteresować polską publiczność, dlatego potem moje nazwisko kilkakrotnie znalazło się na szczycie ankiety „Jazz Forum“. Figurowałem między pięcioma najlepszymi europejskimi śpiewakami - był to dla mnie zaszczyt. To spowodowało, że zapraszano mnie do Polski i tam poznałem wielu wspaniałych muzyków. Występowałem na przykład na festiwalu Jazz Jantar, gdzie udział wzięli
Ronald Scot z Londynu, Zbigniew Namysłowski, SBB, a ja śpiewałem z Henrykiem Majewskim i jego grupą Old Timers. Poznałem się kiedyś z grupą Gold Washbume, z którą, można tak powiedzieć, założyliśmy festiwal Jazzowe Dni w Bratysławie. Koncertowaliśmy razem po NRD, a potem ich i jeszcze jedną kapelę z NRD zaprosiłem do Bratysławy i to właśnie był pierwszy rocznik BJD (Dni Jazzu w Bratysławie). Moje kontakty z polskimi muzykami trwają do dziś. Teraz utrzymuję bardzo dobry kontakt z Markiem Strzyszowskim z Krakowa, który prowadzi grupę Litle Egoist, a jego kompozycję umieściłem na mojej ostatniej płycie. W zeszłym roku byłem w Polsce, w Iławie na festiwalu Old Jazz Meeting. Jak Pan wspomina swój udział w Jazz Jambore w Polsce w 1980 roku? Jazz Jambore był dla mnie w tamtych czasach najważniejszy w Europie. To było już po moich kilkukrotnych występach w Polsce, miałem dobre kontakty z polskimi muzykami i Stowarzyszeniem Jazzowym. Gdy dostałem się na Jazz Jambore, czułem się zaszczyczony. Dziś, patrząc wstecz, swój występ oceniam jako niezbyt udany, ale zaproszenie i udział do dzisiejszego dnia cenię sobie wysoko. Gdyby Pan porównał poziom Jazz Jambore i Dni Jazzu w Bratysławie, który z festiwali oceniłby Pan wyżej? Przede wszystkim Jazz Jambore jest w Warszawie, która jest większa niż Bratysława. Tradycje jazzowe w Polsce są dużo silniejsze i jazzem zajmuje się w Polsce więcej ludzi niż na Słowacji. Ale muszę powiedzieć, że po tych 24 latach BJD (Bratislavské jazzové dni) udało się nam osiągnąć wiele. Z programowego punktu widzenia są to porównywalne festiwale. Dziś jest to tak, że ci, którzy występują w Warszawie, występują także u nas i odwrotnie. Dziękuję za rozmowę. Życzę sukcesu w pracy artystycznej i udanych Dni Jazzu w Bratysławie. rozmawiała Małgorzata Wojcieszyńska
Monitor Polonijny 1998_8:Monitor Polonijny 1998_8 17/02/16 14:18 Page 7
pażdziernik 1998
MONITOR POLONIJNY
„Od fascynacji do miłości“ (2)
N
igdy nie zapomnę tego szczególnego uczucia emocji, którego zapewne nie tylko ja doświadczałem na widok Tatr po dłuższej przerwie. Czasem z okna autobusu - w dawniejszych czasach częściej z pociągu - pojawiały się One na horyzoncie, a ja czułem się taki jakiś podniesiony na duchu, onieśmielony i chyba szczęśliwy, choć jechałem tylko na krótsze lub dłuższe wakacje. Już wtedy wiedziałem, że choć widzę te same Tatry, to nigdy ich widok nie będzie taki sam. Tak pozostało do dziś... W następnych latach moje spotkania z przepięknymi i wyższymi od Tatr górami budziły także emocje i ożywiały krew, ale jedynie powroty pod Tatry i od północy i od południa wyzwalają we mnie nieodmiennie zawsze to samo żywsze bicie serca i zachwyt nad ich pięknem.
T
ATRY W MOIM ŻYCIU
WSPOMNIENIA JANA KOMORNICKIEGO AMBASADORA RP W REPUBLICE SŁOWACKIEJ Bardzo ważnym dla moich późniejszych tatrzańskich zainteresowań, a także wielu wspaniałych przyjaźni był pobyt w sierpniu 1959 roku na „Wancie“1). W stałym składzie, tzn. z Ojcem, panią dr Krystyną Oleksynową2) , zwaną „Ciocią Krysią“ i jej córką Basią3), oraz paroma niestałymi członkami zespołu (zwykle byli to studenci, laboranci lub koledzy i koleżanki Basi, albo moi) z niezwykłą dokładnością docieraliśmy do źródeł najmniejszych cieków, do wszystkich potoków, stawów i oczek wodnych, z każdego pobierając dwa litry wody do dalszych analiz (w Krakowie) oraz napełniając dwie buteleczki ze szlifowanymi korkami, nazywane przez nas „sepulkami“ 4), w których konserwowało się tlen do szczegółowego oznaczania w podręcznym laboratorium na Wancie. Obszarem naszego działania tego roku były Dolina Rybiego Potoku, Dolina Roztoki wraz z jej górnym piętrem - Doliną 5-Stawów Polskich oraz Dolina Waksmundzka. Opisany przeze mnie w poprzednim odcinku dokładny sposób kartowania terenu i oznaczania miejsc pobierania próbek dotyczył oczywiście naszej pracy. To pozwalało poznawać teren tak dokładnie, jak na żadnym specjalnym kursie. Rozkład powszedniego dnia wyglądał następująco: ok. 7.00 - 7.30 jechałem starym, ciężkim rowerem przywiezionym z Krakowa 4 km w górę po serpentynach (do Morskiego Oka prowadziła wąska, bita droga, asfalt położono dopiero na początku lat 60-tych) na Polanę Szałasiska 5) do szałasu po mleko, które w bańce trzeba było przywieźć na śniadanie. Gdzieś koło godz. 9.30 wychodziliśmy w góry obładowani pustymi, szklanymi butelkami (większość litrowych butelek z korkami przywoziło się z Krakowa, ale również uzupełnialiśmy zapasy, zbierając porzucone flaszki na obozowiskach), specjalnie pakowanymi w plecakach. Nie dysponowaliśmy samochodem, ani nawet motocyklem. Wszędzie trzeba było dojść, a potem wrócić pieszo. Wracaliśmy więc wraz z kończącym się dniem prawdziwie objuczeni pełnymi wody butelkami. Jak to często bywa, latem w Tatrach po obiedzie zdarzał się deszcz, po którym robiło się ślisko. Naszym największym zmartwieniem w drodze powrotnej do domu było nie pośliznąć się i nie upaść z plecakami, a jeżeli już, to tak, żeby nie rozbić butelek, bo w razie takiego „wypadku“ trasę do „odpowiedniego“ źródełka trzeba było powtórzyć. Nie wiedzieliśmy wówczas (szczególnie my - młodzi), że z tej katorżniczej, kilkanaście lat trwającej pracy powstanie unikalna w sensie kartograficznym Mapa Hydrochemiczna Tatrzańskiego Parku Narodowego 6). Najciekawsze były jednak wieczory. Gospodarzem strażniczówki „Na Wancie“ był mój poźniejszy wieloletni przyjaciel Antek SITARZ, który był człowiekiem w kręgach taternickich lubianym i popularnym. Obok nas mieszkał na Wancie służbowo mgr inż. Krzysztof MOSSAKOWSKI - stażysta leśnik, taternik i ratownik mój poźniejszy kolega w Tatrzańskim Parku Narodowym (ok. 1973 r. wyemigrował do Austrii). Wynajmowała też u Antka głównie strych z sianem spora grupa taterników, z których zapamiętałem Teresę i Zbigniewa RUBINOWSKICH i Stanisława BIELA. Wieczorne wspomnienia czy opowieści ówczesnej czołówki odradzającego się polskiego alpinizmu były dla mnie niezwykłym przeżyciem. Szczególnie Staszek Biel, z którym po 10 latach spotkaliśmy się w szeregach Grupy Tatrańskiej GOPR, budził nasz zachwyt i podziw; był przecież w cudowny sposób ocalałym partnerem Wawrzyńca Żuław-
skiego, z którym w masywie Mont Blanc latem 1957 r. usiłował odszukać zaginionego przyjaciela Stanisława GROŃSKIEGO. Pod Mont Blanc du Tacul porwała ich lawina (Żuławski i Biel byli związani liną), która Wawrzyńca Żuławskiego pogrzebała w głębokiej szczelinie lodowca Bosson. Ta sama lawina przerzuciła nad szczeliną Staszka Biela, który chwilę później straszliwie szarpnięty i niemal w pół przecięty zawisł na śnieżnym stoku. Do dziś pamiętam Staszka, jak któregoś wieczora pokazał „słuchaczom“ bliznę po linie, która go wówczas przecięła, naruszając przeponę. To było wrażenie! Zaledwie na gwiazdkę dostałem wydaną przez „Iskry“ książkę Burza nad Alpami, gdzie chyba Jan Mostowski opisał tę historię, a tu już po paru miesiącach „żywy bohater“! Do tej historii wielokrotnie wracałem wspomnieniami, kiedy jako ratownik, a później naczelnik Pogotowia, stykałem się z „cudownymi ocaleniami“ albo z pechem. „Pechem“ była zwykle najwyższa cena, którą turysta lub taternik płacił za lekkomyślność, a świadkami cudów byliśmy po to, aby nie wydawało się nam - taternikom, że to tylko od nas zależy uratowanie czyjegoś życia. Kiedy w cztery lata później, w 1963 r. „zaliczałem“ 7) z moim wieloletnim przyjacielem Ludkiem STOBIERSKIM letni sezon wspinaczkowy w rejonie Morskiego
1)
7 Oka i Hali Gąsienicowej, pierwszy raz uczestniczyłem jako taternik - ochotnik w wyprawie ratunkowej. Wypadek zdarzył się w północnej ścianie Kazalnicy Mięguszowieckiej, która w ogromnej części przewieszona stanowiła na początku lat 60-tych niezwykle modny poligon prowadzenia nowych, ekstremalnie trudnych dróg wspinaczkowych lub ich powtarzania z dobrym drugim albo trzecim numerem. Warszawski taternik przy pokonywaniu przewieszki - idąc jako drugi - odpadł i tak zaplątał się w liny, że doznał niezwykle bolesnego wywichnięcia barku. Początkowo wisiał w tzw. ławeczkach, a potem opuszczany przez partnera tkwił na małej półeczce skalnej jakieś 150 m od tafli Czarnego Stawu pod Rysami. Moje zadanie jako uczestnika wyprawy ratunkowej polegało na wyniesieniu na szczyt Kazalnicy bębna ze stalową linką, przy czym jeden bęben zawierał odcinek 100-metrowy, a do zjazdu potrzebnych było 3-4 takich odcinków. Potem, aby nie robić tłoku na wierzchołku, zostałem odesłany pod ścianę, by razem z grupą wspierającą „odbierać“ rannego i zwożącego go na plecach ratownika. Zwożącym pier wszego (bo i drugiego trzeba było zwieźć, choć nie był ranny) był słynny Józef UZNAŃSKI, który poza rekordową ilością brawurowych zjazdów ścianowych po rannych taterników, był wybitnym narciarzem, a który pod koniec wojny wyskoczył z wagonika dojeżdżającej do górnej stacji na Kasprowym Wierchu kolejki, aby nie dostać się w ręce stojących na peronie Niemców. Wyskoczył oczywiście z nartami na nogach i udało mu się skutecznie uciec. Zwożenie rannego na plecach, to dosyć skomplikowana operacja. Ratownika opuszcza się na stalowej lince do ratowanego, wobec tego trzeba stanowisko do zjazdu umieścić tak, żeby na ratowanego trafić. 100-metrowe odcinki stalowej linki łączy się w specjalny sposób, natomiast ratownik ubrany jest w uprząż, która nazywa się „szelkami Grammingera“ (od nazwiska wynalazcy). Częścią „szelek“ są bardzo silne majtki, w które ratownik musi ubrać ratowanego, przypinając go sobie do pleców. „Nasz“ delikwent, jak pamiętamy, miał wywichnięty bark, którego nie dało się nastawić, wobec tego zjeżdżał z usztywnionym ramieniem nad głową. Tak też transportowaliśmy go nadal, jedynie z trudnego terenu wynosząc go na „krzesełku“, a dalej, tak jak to było wówczas w zwyczaju, „na bambusie“ (kiedyś bambusowy drąg, obecnie duraluminiowa rura, do której podczepiona jest siatka z rannym i poduszki na końcach). Bambus niosło dwóch ratowników. Obecnie rannych znosi się w specjalnych noszach, natomiast „bambusa“ używa się nadal do znoszenia zwłok. Pierwszy raz uczestniczyłem wówczas w wyprawie ratunkowej, której epilog w „Księdze wypraw“ odnotowany jest jednym słowem: - „uratowany“ -. Byłem studentem I roku leśnictwa i od 11 lat chodziłem po Tatrach. Wiedziałem już wtedy, że z Tatrami zaczyna mnie wiązać nie tylko fascynacja, ale bardzo poważne uczucie. Od red.: Zgodnie z wolą Autora, honorarium za powyższy tekst przekazujemy na konto odbudowy Schroniska Zbójnickiego w Dolinie Staroleśnej (Zbojnicka chata - Veľká Studená Dolina).
Strażniczówka „Na Wancie“ (ok. 1230 m n. p. m.) wybudowana w drugiej połowie lat 50-tych przy drodze do Morskiego Oka, ok. 2 km powyżej Wodogrzmotów Mickiewicza, na początku serpentyn, usytuowana na stokach Roztockiej Czuby przy połączeniu Dolin Rybiego Potoku i Białej Wody. 2) Dr hab. Krystyna (z d. Dajewska) OLEKSYNOWA (1912 - 1998), absolwentka Wydziału Chemii Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie, po II wojnie asystentka, adiunkt i samodzielny pracownik naukowy początkowo UJ, a następnie WSR - AR w Krakowie. Autorka kilkudziesięciu prac naukowych o Tatrach z zakresu chemizmu wód, mineralogii i gleboznawstwa. 3) Barbara OLEKSYN (ur. 1941) - absolwentka UJ, profesor dr hab. UJ, specjalistka z zakresu chemii i krystalochemii. 4) W tym czasie „Przekrój“ publikował fragmenty przygotowywanych do druku DZIENNIKÓW GWIAZDOWYCH Stanisława LEMA. Wszyscy fascynowaliśmy się pomysłami Lema m. in. opisem polowań na kurdle, ale także komplikacjami, jakie wynikały z rozmowy Ijona Tichego z mieszkańcami jednej z egzotycznych planet na temat „sepulek“ i „sepulenia“. Lem pozostawił to pojęcie nie wyjaśnione, wobec tego my nazwaliśmy specjalne, laboratoryjne flaszeczki „sepulkami“. Nie wykluczam, że Ojciec, który korespondował ze Stanisławem Lemem, poinformował go o naszych „sepulkach“. 5) Polana Szałasiska (ok. 1350 m n. p. m.) w Dolinie Rybiego Potoku ok. 1,5 km poniżej Morskiego Oka nad parkingiem na Włosienicy. Na Polanie Szałasiska do 1962 roku odbywał się wypas krów i owiec, stały również szałasy. Od 1963 r. po wykupieniu Polany przez Tatrzański Park Narodowy zorganizowano na niej namiotowe obozowisko Polskiego Związku Alpinizmu. 6) Atlas Tatrzańskiego Parku Narodowego (zbiór map) praca zbiorowa, Warszawa - Kraków 1985 zawiera m. in. mapę pt. „Chemizm wód TPN“ autorstwa K. Oleksynowej i T. Komornickiego. 7) Aby awansować na kolejne stopnie członkowstwa Klubu Wysokogórskiego trzeba było przedkładać listę pokonanych dróg wspinaczkowych, określonych trudności i czasu wspinania. Moim partnerem był Ludosław STOBIERSKI (ur. 1943) chemik - ceramik, aktualnie prof. dr hab. na AGH w Krakowie.
Monitor Polonijny 1998_8:Monitor Polonijny 1998_8 17/02/16 14:18 Page 8
8
MONITOR POLONIJNY
ADAM MICKIEWICZ
J. Lelewela i po podpisaniu deklaracji lojalności wobec władz, zostaje wkrótce uwolniony. Musi jednak opuścić rodzinne strony i wyjechać do Rosji. 1824 - Opuszcza Litwę. Trzy miesiące przebywa w Petersburgu, gdzie zaprzyjaźnia się z późniejszymi dekabrystami: K. Rylejewem i A. Bestużewem. 1825 - Od marca do listopada przebywa w Odessie. Odbywa wycieczkę na Krym. Z przeżyciami tego okresu wiążą się liryczne Sonety Odesskie i Sonety Krymskie wydane razem w 1826 roku w Moskwie. 1825 - 1828 - Przebywa w Moskwie, nawiązuje przyjaźń z pianistką M. Szymanowską. Otoczony już sławą wy1798 - 24 grudnia w Zaosiu koło Nowogródka w drobbitnego poety, wchodzi w środowisko rosyjskiej elity inteleknoszlacheckiej rodzinie Barbary i Mikołaja Mickiewiczów tualnej Moskwy i Petersburga (Puszkin, N. Polewoj, P. Wiarodzi się syn Adam, później największy polski poeta. ziemski, Z. Wolkonska, W. Żukowski). W styczniu 1828 r. 1807 - 1815 - Uczęszcza do szkoły powiatowej w Nowydana zostaje jego kolejna powieść poetycka Konrad Walwogródku. lenrod, której bohater Alf ukrywający swą duszę pod 1815 - 1819 - Studiuje na Wydziale Literatury Uniwerpłaszczem krzyżackiego rycerza, zdradziecko planuje zesytetu Wileńskiego, ówczesnego ośrodka kultury oświecemstę na Zakonie. Jest to koncepcja walki podziemnej, proniowej m. in. u profesorów G. E. Grodecka, J. Lelewela, L. wadzonej pod pozorem współpracy z wrogiem. W późniejBorowskiego. Z przyjaciółmi: Zanem, Czeczotem, Malewsszej historii Polski często dyskutowana. kim i Domeyką zakłada towarzystwa - Promienistych, Filo1829 - 1831 - W maju opuszcza Rosję już jako uznamatów i Filaretów. Dla tych towarzystw pisze swe pierwsze ny przywódca polskiej szkoły romantycznej. Wyjeżdża do poezje Pieśń Filaretów i Odę do młodości - ekspresyjną poNiemiec, zwiedza Włochy, odbywa wycieczkę po Szwajcachwałę młodości, prekursorską deklarację romantyzmu, rii, wraca do Rzymu, gdzie dociera do niego wiadomość którego miał stać się najwybitniejszym przedstawicielem. o wybuchu powstania listopadowego. Z fałszywym paszporW czasie wakacji w Tuchanowiczach poznaje Marylę Wetem wyruszył do kraju, ale zatrzymał się w Wielkopolskim reszczakównę. Łączy ich głębokie uczucie, którego nie jest Śmiełowie. Wobec oczywistej klęski powstania zaniecha w stanie przerwać nawet ślub Maryli z Wawrzyńcem Putkadalszej podróży. Kilka miesięcy prezbywa na wielkopolskich merem w 1821 r. Jej dedykuje powstały w 1823 wiersz Do dworach ziemiańskich. Romasuje z K. Łubieńską. M***. 1832 - Wybiera emigrację i udaje 1819 - 1823 - Uczy (z przerwą się do Drezna. 3 - miesięczny pobyt 1821/22) historii, literatury i prawa w tym mieście jest niezwykle pracow szkole powiatowej w Kownie. wity. Obok ballady Ucieczka, pisze 1822 - Wydanie drukiem pierwm. in. wiersze Śmierć pułkownika, szego tomu Poezji (Wilno). Historycy Nocleg, Reduta Ordona, Pieśń piliteratury od tej edycji datują narodzielgrzyma, Śniła się zima. W Dreny epoki romantyzmu w Polsce. W toźnie powstaje też jedno z najważnimie znajdują się Ballady i romanse, ejszych dzieł Poety - Dziadów cz. które zapoczątkowały przełom roIII. Dramat ten uważany za „niescemantyczny w literaturze polskiej. Polniczny“, robi oszałamiającą karierę ski romantyzm, oceniający współczepo odzyskaniu przez Polskę niepodsność, patrzył w przyszłość narodu, ległości. Klasyczny staje się monobył ściśle związany z historią. Pod log Konrada z Wielkiej Improwizacji, maską odległej przeszłości skrywał który można interpretować jako pyprzed cenzurą zaborców przekaz patchę twórcy, który równa się z Bogiriotyczny. Zainteresowanie folklorem em, bo jak Najwyższa Istota „za miliwzmagało poczucie tożsamości naroony kocha i cierpi katusze“, pychę, dowej - i pod tym względem Ballady która chociaż jest grzechem wobec i romanse były nowatorskie. Nieba, to na Ziemi jest usprawiedli1823 - Ukazuje się tom drugi Powiona w imię cierpienia za owe miliezyj, zawierający powieść poetycką ony. 31 lipca osiedla się w Paryżu, Aleksander Kamiński: Grażyna i dramat Dziady cz. II, w tym w którym z niewielkimi przerwami Portret Adama Mickiewicza, 1850 samym czasie powstają Dziady cz. spędzi resztę życia. Włącza się do IV. Były to dzieła o nowatorskiej forprac emigracji polskiej. Najważnimie, wyrażające bunt przeciw klasycyzmowi. W Grażynie ejszym centrum polonijnym jest wówczas Hotel Lambert, Mickiewicz objawia się po raz pierwszy jako poeta narodow którym rezyduje książe Adam Czartoryski, z którym Poeta wy. Przypomina o patriotycznym obowiązku zakazującym współpracuje, nigdy jednak nie wiąże się z żadnym ze bratania się z wrogiem ojczyzny. Senator Nowosilców prostronnictw emigracyjnych. Redaguje czasopismo „Pielgrwadzi w Wilnie śledztwo w sprawie tajnych organizacji młodzym Polski“. Z tego roku pochodzą Księgi narodu i pielgrzieżowych, w wyniku którego Mickiewicz zostaje aresztowazymstwa polskiego, w których zawarł swe przekonania na ny i wraz z kolegami osadzony w więzieniu znajdującym się temat misji Polski i zadań emigracji. w dawnym klasztorze bazylianów w Wilnie. Za poręczeniem 1834 - W Paryżu ukazuje się drukiem Pan Tadeusz -
K
ONKURS MICKIEWICZOWSKI
Życie i twórczość w datach
W dniu 24 grudnia minie 200 lat od urodzin wielkiego poety polskiego Adama Mickiewicza. Z tej okazji redakcja „Monitora Polonijnego“ ogłasza Konkurs Mickiewiczowski, w którym może wziąć udział każdy czytelnik naszego miesięcznika. Warunkiem udziału w konkursie jest nadesłanie do 20 listopada br. odpowiedzi na poniżej zamieszczone pytania. Ze wszystkich poprawnych odpowiedzi wylosujemy 6, a ich autorów nagrodzimy w następujący sposób: trzej otrzymają książkę Zbigniewa Sudolskiego: Mickiewicz. Opowieść biograficzna, Warszawa 1997, której autor otrzymał Nagrodę Warszawskiej Premiery Literackiej oraz Nagrodę Ministra Edukacji Narodowej. Książki te ufundował Zarząd Krajowy Stowarzyszenia „Wspólnota Polska“. Trzej kolejni autorzy poprawnych odpowiedzi zostaną uhonorowani nagrodą redaktor naczelnej - pięknie wydanymi egzemplarzami Pana Tadeusza. Odpowiedzi należy przesyłać na kartkach pocztowych na adres: Danuta Meyza - Marušiaková, Náb. gen. L. Svobodu 42, 811 02 Bratislava.
pażdziernik 1998 epopeja narodowa, poemat, w którego dwunastu księgach opisuje ostatni zajazd na Litwie - efekt sporu między rodzinami Sopliców i Horeszków, pojednanych w imię walki z Moskalami. Poemat ten poświęcony jest przypomnieniu krainy dzieciństwa; pejzażom litewskim, obyczajom szlacheckiego zaścianka, charakterystycznym typom epoki, a także wydarzeniom roku 1812. 22 lipca żeni się z Cecylią Szymanowską, poznaną w Moskwie córką pianistki. Ma z nią sześć dzieci, z których najstarszy syn Władysław całe życie poświęcił pielęgnowaniu twórczości wielkiego ojca. Twórczość poetycka poety niemal kończy się na Panu Tadeuszu; z lat późniejszych poza cyklem Zdań i uwag, pochodzi kilkanaście wierszy refleksyjnych (wśród nich tzw. liryki lozańskie) oraz bajki Żona uparta i Golono strzyżono. Poeta zawiedziony w rachubach na bliski przewrót w Europie, zniechęcony do politycznych sporów emigrantów, odsuwa się od życia publicznego, przeżywa okres pogłębienia życia religijnego, rozczytywania się w literaturze mistycznej. 1839 - Wykłada literaturę łacińską na Uniwersytecie w Lozannie. 1840 - 1844 - Obejmuje Katedrę Języka i Literatury w Collége de France w Paryżu. Jego działalność stanowi przedmiot żywego zainteresowania środowiska francuskiego i polskiego; wśród słuchaczy, obok emigrantów polskich, są intelektualiści francuscy i Rosjanie. Kierunek polityczny wykładów, a zwłaszcza propaganda towianizmu oraz towarzyszące jej demonstracje słuchaczy spotykają się z ostrą krytyką prasy polskiej i francuskiej. W maju 1844 r. władze zawieszają Mickiewicza w czynnościach profesora. Towiańskiego poznaje w lipcu 1841 r. w okresie szczególnie dla siebie ciężkim z powodu choroby i poczucia beznadziejności emigracyjnej wegetacji; wierzy w jego posłannictwo zgodne z własnymi mesjanistycznymi oczekiwaniami na nowe objawienie i wielką odnowę, z czasem nadając dokrytnie Towiańskiego radykalniejszy charakter polityczny i społeczny. 1848 - 1849 - Gdy rozpoczyna się Wiosna Ludów, wyjeżdża do Rzymu, chcąc zjednać papieża Piusa IX dla ruchów patriotycznych. Jest współzałożycielem Zastępu Polskiego. Na czele swego Legionu wyrusza do Mediolanu na spotkanie z legionistami płk. Kwiatkowskiego. Wraca do Paryża, uzyskuje zgodę francuskiego ministra wojny na werbowanie do Legionu ochotników polskich we Francji. Ochotnicy wyruszają do Włoch. Poeta dalej działał w Paryżu, a w 1849 r. zaczyna redagować międzynarodowe pismo rewolucyjne - „Trybunę Ludów“. 1850 - 1852 - Działa w Towarzystwie Historycznym, współtworzy Bibliotekę Polską w Paryżu. W 1852 r. zostaje bibliotekarzem w Bibliotece Arsenału, a w następnym roku wchodzi w skład Rady Szkoły Polskiej w Batignolles. 1855 - Umiera żona Mickiewicza, Celina. On wyjeżdża do Turcji, na której pomoc liczyli Polacy w walce ze wspólnym wrogiem - Rosją. Turcy nie wyrażają sprzeciwu na tworzenie armii polskiej na terenie swojego kraju. Poeta zbiera fundusze i zabiera się do organizowania kolejnego legionu. Umiera nagle 26 listopada 1855 roku. Zostaje pochowany na cmentarzu polskim w Montmorency w Paryżu. 1890 - Trumna z prochami Wieszcza zostaje przewieziona do Krakowa, a przeniesienie jej do sarkofagu w Katedrze Wawelskiej staje się wielką manifestacją narodową. Polacy oddają hołd nie tylko poecie, który wprowadził romantyzm do literatury, ale także patriocie, symbolowi walki o wolność i niepodległość.
PYTANIA KONKURSOWE Z życiem Adama Mickiewicza nieodłącznie związany jest Nowogródek. Na terenie jakiego państwa znajduje się obecnie to miasto? Jak nazywały się towarzystwa, które Mickiewicz założył w czasie studiów na Uniwersytecie Wileńskim? W którym roku ukazały się utwory A. Mickiewicza, od których edycji datuje się narodziny epoki romantyzmu w Polsce i jaki jest ich tytuł? A. Mickiewicz w 1825 r. odbył wycieczkę na Krym. Jaki tytuł noszą utwory liryczne, które ta podróż inspirowała? Która część Dziadów uznawana jest za jedno z najważniejszych dzieł Poety? W którym utworze zawarł Poeta swe przekonania na temat misji Polski i zadań emigracji? Z ilu ksiąg składa się poemat A. Mickiewicza, który zwykliśmy nazywać epopeją narodową, i jaki jest jego tytuł? Z jakiego utworu A. Mickiewicza pochodzą wiersze: Było cymbalistów wielu, Ale żaden z nich nie śmiał zagrać przy Jankielu (Jankiel przez całą zimę nie wiedzieć, gdzie bawił, Teraz się nagle z głównym sztabem wojska zjawił). Wiedzą wszyscy, że mu nikt na tym instrumencie Nie wyrówna w biegłości, w guście i w talencie. W którym roku ukazał się słowacki przekład Pana Tadeusza i kto był jego tłumaczem? Gdzie spoczywają prochy Wieszcza?
Monitor Polonijny 1998_8:Monitor Polonijny 1998_8 17/02/16 14:18 Page 9
P
OLSKA OD KUCHNI
M
ÓWIMY POPRAWNIE PO POLSKU
pażdziernik 1998
MONITOR POLONIJNY
9
SPOJRZYJ, MARYLO, GDZIE SI KO CZ GAJE ... CZYLI O POPRAWNYM UŻYWANIU IMION Jakie imię można nadać dziecku? Oprócz tradycyjnych - słowiańskich i biblijnych - pojawiają się coraz częściej imiona wyszukane, jak Dolores, Julietta, Sandra. Czy zatem zasób imion nadawanych w Polsce jest nieograniczony? Czy można przenieść na grunt języka polskiego dowolne imię obce? Okazuje się, że nie każde. Te obce wpływy hamują urzędy stanu cywilnego. Ograniczenia mają na celu ochronę dziecka przed dziwacznymi czy ośmieszającymi imionami. Znany jest przypadek, gdy rodzice, zafascynowani jakimś filmem, chcieli nadać córce imię Kurtyzana, nie rozumiejąc znaczenia tego słowa. Na szczęście urzędnik stanu cywilnego okazał się inteligentniejszy i nie dopuścił do tego. Polszczyzna uniknęła też fascynacji „zdobyczami socjalizmu“. Nawet w latach pięćdziesiątych nie nadawano u nas dzieciom imion typu Postęp czy Antena, co zdarzało się w Związku Radzieckim. Imiona obce, o ile zostaną zaakceptowane przez urzędy stanu cywilnego, mają postać zgodną z polską normą ortograficzną. Piszemy więc Maria, Gabriel, nie Marya, Maryja, Gabryel. Postać Maryja jest dopuszczalna tylko w odniesieniu do Matki Boskiej. Istnieją wyjątki od polskiej normy ortograficznej, np. Angelika (wym. Andżelika) czy Isaura obok formy Izaura, zgodnej z wymową. Są to imiona stosunkowo nowe, rzadko używane, z czasem zapewne i one ulegną spolszczeniu. Odmiana imion nie sprawia większych proble-
Cebulaki Jesień, zima to okres, kiedy o wiele częściej niż wiosną czy latem pieczemy ciasta, a ponieważ nie spotkałam jeszcze kobiety, która miałaby nadmiar czasu wybrałam przepis, którego realizacja nie zajmie pani domu więcej niż półtorej godziny. Cebulaki - potrafiły je piec nasze babki, a potem jakoś wytraciły się z polskiej kuchni. Podawały je do popołudniowej herbatki, ale właściwym ich przeznaczeniem jest towarzyszenie czystym zupom - bulionowi, barszczom, czy pomidorowej. Ciasto - 5 dkg drożdży, 4 łyżki ciepłej wody, szklanka mleka, 2 łyżki masła, 2 łyżki oleju, pół łyżeczki startej gałki muszkatołowej, szczypta soli, łyżeczka cukru, 4 szklanki mąki, 2 jajka. Farsz - 5 dużych cebul, 3 łyżki smalcu, 3 łyżki masła, łyżeczka majeranku, duże kwaśne jabłko, sól, pieprz, trochę cukru. Drożdże ucieramy z letnią wodą, mleko gotujemy, zdejmujemy z ognia i mieszamy z masłem i solą. Studzimy. Do miski wsypujemy mąkę, wbijamy jajka, wlewamy letnie mleko z masłem, dodajemy drożdże i wyrabiamy ciasto najpierw drewnianą łyżką, a potem ręką. Po 15 minutach powinno być gładkie i lśniące. Formujemy kulę, którą umieszczamy w wysmarowanej masłem misce i odstawiamy w ciepłe miejsce. Kiedy ciasto podwoi objętość, bierzemy małe kawałki i na posypanej mąką stolnicy formujemy małe okrągłe bułeczki. W środku robimy wgłębienie, w które kładziemy kopczyk cebulowego farszu, brzegi smarujemy roztopionym masłem. Pieczemy najpierw w temperaturze 150°, a kiedy pięknie wyrosną, zwiększamy ją na 180°. Wyjmujemy, gdy się zrumienią. Tak upieczone cebulaki podajemy ciepłe. Można je przechować przez kilka dni w woreczkach foliowych w lodówce, ale przed po-
mów. Wątpliwości pojawiają się, gdy imię męskie ma zakończenie -a, typowe dla form żeńskich, np. Bonawentura, Barnaba. Te odmieniają się jak rzeczowniki rodzaju żeńskiego. A więc: o panu Barnabie, ołtarz z figurą świętego Bonawentury. Ten typ imion wychodzi z użycia, stąd i wahania, jak je odmieniać. Do rzadkich imion należą też Ambroży, Bazyli, Szczęsny, ale Jerzy cieszy się nadal popularnością. Wszystkie te imiona odmieniają się jak przymiotniki rodzaju męskiego. Rozmawiam z Jerzym, mówimy o Bazylim, przyglądam się Ambrożemu. Najwięcej problemów mamy z użyciem imion w wołaczu. Słowackim zdaniom: Zuzka, poď sem.,Daj mi pokoj Peter! odpowiadają polskie: Zuzko, chodź tu., Daj mi spokój, Piotrze ! Wołacz imion żeńskich ma w zasadzie końcówkę -o: Bożeno, Anno, Mario, Janko, Helenko. Jeżeli imię ma przed zakończeniem a spółgłoskę miękką, np. ś, ć, ń (pisane też si, ci, ni) lub l, forma wołacza kończy się na -u. Mówimy: Krysiu, zadzwoń do mnie., Pani A n i u, proszę to odnieść., Droga Kaziu, czekam na Twój list. Podobnie Mariolu od Mariola, Belu od Bela (a to od Izabela). Mickiewicz pisał jeszcze: Spojrzyj, Marylo, gdzie się kończą gaje... (ballada To lubię), ale dzisiaj częściej używa się formy Marylu. Imiona męskie mają w wołaczu końcówkę -u lub e, np. Stasiu, Władku, Pawle, Tomaszu. Wyjątkiem są imiona typu Jerzy, Ksawery, które w wo-
łaczu mają taką samą formę, jak w mianowniku. W mowie potocznej dopuszcza się użycie mianownika w funkcji wołacza. Dotyczy to częściej imion męskich niż żeńskich. Formy typu: Jurek, załatw to., Piotrek, zadzwoń do niej! stają się powszechne. Niedopuszczalne jest używanie mianownika w funkcji wołacza, jeżeli imię występuje w połączeniu z wyrazami pan / pani, kolega / koleżanka. Jeżeli decydujemy się na formę pan Henryk czy pani Zosia, to wołacz bądzie miał postać: panie Henryku, pani Zosiu. Podobnie: kolego Marku, kochana Doroto, drogi Józku. Na zakończenie kilka słów o formach typu * Kaziu tego nie zrobił., * Mieciu by chętnie przyszedł. Użycie wołacza w funkcji mianownika dotyczy tu imion męskich w postaci zdrobniałej zakończonych na -o po spółgłosce miękkiej. Błąd ten słyszy się głównie na południu Polski. Poprawnie należy powiedzieć: Kazio tego nie zrobił., Miecio by chętnie przyszedł. W rozstrzyganiu wątpliwości, jak poprawnie używać imion, pomogą Słownik ortograficzny języka polskiego, Słownik poprawnej polszczyzny, Słownik wyrazów kłopotliwych M. Bańki i M. Krajewskiej. Obszerne wykazy imion oraz ich etymologie zawierają słowniki: B. Frosa i F. Sowy Twoje imię. Przewodnik onomastyczno - hagiograficzny i Słownik imion pod redakcją A. Zaręby. Lidia
daniem należy je włożyć do ciepłego piekarnika. Paniom, które podobnie jak ja nie potrafią przekonać się do wyrabiania ciasta drożdżowego, dedykuję przepis na słynne cebulowe ciasteczka, specjał kuchni żydowskiej. Cwibele w kichlach - na które potrzebujemy: 25 dkg mąki, 10 dkg masła, 1 żółtko, 3 łyżki śmietany, łyżeczkę winnego octu, 2 cebule, kopiastą łyżkę maku, sól. Mąkę przesiewamy na stolnicę, dodajemy miękkie masło, śmietanę, żółtko, sól do smaku i szybko zagniatamy ciasto. Dodajemy dużą cebulę utartą na tarce o drobnych utworach i dokładnie łączymy. Ciasto rozwałkowujemy na posypanej mąką stolnicy i kroimy na ukośne kwadraty lub wycinamy kieliszkami okrągłe ciasteczka. Układamy na wysmarowanej tłuszczem blasze. Posypujemy makiem. Pieczemy w temperaturze 180 ° przez 15-20 minut. Podajemy do herbaty, czystych zup lub pochrupania przy kieliszku białego wina. dmm
SZANOWNE PANIE, SZANOWNI PANOWIE serdecznie zapraszamy do współudziału w tworzeniu menu wigilijnego, świątecznego, sylwestrowskiego i noworocznego. - Jeżeli macie wypróbowane przez Was przepisy na oryginalne dania, które przygotowujecie z okazji tych świątecznych dni w Waszym domu, podzielcie się nimi z czytelnikami „Monitora“. Napiszcie jak je przygotowujecie, kiedy podawacie i skąd je znacie. - Każdy autor takich oryginalnych przepisów otrzyma honorarium w wysokości 200,- Sk, jeżeli prześle je do 20 listopada na adres redaktor naczelnej zamieszczony w metryczce. Czekamy na Wasze oryginalne świąteczne przepisy kulinarne!
Monitor Polonijny 1998_8:Monitor Polonijny 1998_8 17/02/16 14:19 Page 10
10
MONITOR POLONIJNY
pażdziernik 1998
K
ARTKA Z HISTORII
MA¸Y MONITOR
Handel uliczny na Rynku Nowego Miasta
kilku poprzednich Kartkach z historii staraliśmy się przybliżyć czytelnikom dzieje, wygląd i koloryt dawnego warszawskiego Starego Miasta. Wierzymy, że ci, którzy je czytali, innymi oczami spojrzą na jego uliczki i kamienice, gdy odwiedzą stolicę. Teraz postaramy się przybliżyć kolejny, jeden z najstarszych organizmów miejskich w obrębie Warszawy - Nową Warszawę, zwaną również Nowym Miastem.
W
Nowa Warszawa ukształtowała się prawdopodobnie na przełomie wieków XIV i XV wzdłuż traktu do Zakroczymia (obecnie ulice Freta i Zakroczymska). W 1414 roku uzyskała własny samorząd i została wyłączona spod jurysdykcji wójta Starej Warszawy. Grunty nowomiejskie graniczyły ze staromiejskimi; od zachodu z Wolą i Powązkami, od Północy z Pólkowem, dochodząc do rzeczki Drny. Centrum miasta stanowił obszerny rynek (140x120 m), z którego naroży prowadziły dwie ulice. Przy wytyczaniu rynku, na tyłach działek budowlanych, znajdowały się tzw. ulice gospodarcze. Same działki budowlane miały podobną wielkość jak działki na Starym Mieście. Zabudowa rynku była drewniana. Części placu zajmowały kramy i jatki. W jego południowo - wschodniej części zbudowano w końcu wieku XV drewniany ratusz. W 1544 roku zabudowę Rynku zniszczył pożar, szybko ją jednak odbudowano. Już w drugiej połowie XVI wieku doprowadzono wodociąg prowadzący wodę do otwartych drewnianych zbiorników Rynku. W XV wieku na północno - wschodnim narożniku Rynku zbudowano kościół Najświętszej Marii Panny, a w połowie XV wieku kościół Św. Jerzego i klasztor kanoników regularnych, na początku XVII wieku przy ul. Freta wzniesiono kościół i klasztor dominikanów. Później zbudowano kościół franciszkanów, a w końcu XVII wieku kościół i klasztor sakramentek. W przeciwieństwie do Starej Warszawy, Nowa Warszawa nie była obwarowana. Nowe Miasto, które prawo lokacyjne zyskało po 1408 roku, w sto lat później liczyło już 125 domów. Jego rozwój podobnie, jak rozwój Starego Miasta, nastąpił w wyniku handlu wiślanego zbożem i drewnem w drugiej połowie XVI stulecia. Mieszkańcy Nowego Miasta nie byli tak bogaci jak ludność Starego Miasta. Trudnili się przede wszystkim rzemiosłem i rolnictwem. Nad rzekami Drną, Bełczącą
NOWA WARSZAWA i Wisłą znajdowały się szlifiernie, papiernia i folusz oraz osiedle rybackie zwane Rybakami, zamieszkiwane głównie przez rybaków i przewoźników. Nowa Warszawa w XVI wieku zasłynęła z wyrobów garncarskich, zduńskich i strycharskich, tj. wyrobu cegły, kafli, dachówek, a także piwa i słodu. Znane były jej młyny wodne, a w ich pobliżu powstał pierwszy warszawski młyn papierniczy i bleh na bielenie płótna. W tym też wieku Nowe Miasto miało około 10 cechów rzemieślniczych, których zasady organizowania określał przywilej króla Zygmunta Starego z roku 1527. Cechy kierowały się statutami, a ich wzory czerpały z miast mających starsze tradycje, takich jak Kraków, Wilno, a przede wszystkim Toruń. Każdy cech składał się z dwóch organizacji, z których jedną tworzyli mistrzowie, drugą znacznie późniejszą, podporządkowaną pierwszej, ale cieszącą się pewną autonomią, czeladnicy, czyli towarzysze. Trzecia kategoria pracowników cechowych, tj. uczniowie, czyli terminatorzy, znajdowała się w zupełnej zależności od mistrzów i żadnych autonomicznych praw nie posiadała. Nowa Warszawa mimo, że w swych początkach o wiele uboższa niż Stare Miasto, jako organizm miejski rozwijała się dynamicznie, co można przypisać także rzemieślnikom, rzutkim, wędrującym po świecie i przynoszącym wszelakie nowinki. Wielkim szacunkiem w XVI wieku cieszyli się w mieście lekarze, wykształceni w Krakowie i Wilnie, w tym czasie działało też kilkunastu aptekarzy, którzy w uznaniu zasług stawali się często burmistrzami. Miało też miasto swoje szpitale. Tu wyjaśnijmy sobie, że do XVII wieku nazwa „szpital“ oznaczała przede wszystkim przytułek dla nędzarzy - starców, kalek i chorych. Pierwszy taki szpital, o którym zachowały się źródła, był miejski Szpital Św. Ducha za Bramą Nowomiejską zbudowany ok. 1388 r. Następny o tej samej nazwie ufundowała w 1444 roku księżna Anna Mazowiecka przy klasztorze augustianów przy ul. Pięknej. W początkach XVI wieku otwarto mały szpitalik przy kościele NM Panny na Nowym Mieście. Kilka dalszych powstało w XV i XVII
wieku. Szpitale te były niewielkie i przede wszystkim pełniły rolę charytatywną. I tak np. wspomniany szpital NM Panny utrzymywany był po części z funduszów ofiarowanych przez dobroczyńców, po części z jałmużny zbieranej do skrzynek przy kościele i puszek obnoszonych w piątki po mieście przez samych ubogich. Ten sposób jego finansowania zlikwidowano w początkach XVIII wieku. Odtąd nowo wstępujący do niego kandydat, czy kandydatka wnosiła opłatę zwaną wstępnym czy wkupnym. Jej wysokość była różna, zależnie od zamożności kandydata. Niekiedy były to wręcz fundacje za obowiązek dożywotniego utrzymywania fundatora w zakładzie. Za wzorem Starej Warszawy i Nowa Warszawa miała władzę, która kierowała życiem miasta. Miała więc swoją i Radę i Ławę, a także tzw. trzeci porządek. Sama Rada była podwójna, tj. siedząca i stara, liczyła 8 rajców (w Starej Warszawie było ich 12). Wójtowstwo dziedziczne trwało w Nowej Warszawie do 1775 roku. Ława miała 12 członków. Trzeci porządek doszedł w Nowej Warszawie do głosu o cały wiek później niż w Starej Warszawie. Dopiero w 1640 roku zapadła na zgromadzeniu Rady, Ławy i przedstawicieli cechów uchwała, by powołać „dwanaście sąsiad z gminu“. I Rada i Ława i trzeci porządek obradowały w Ratuszu Nowomiejskim. Pierwotny, z drugiej połowy XV wieku, drewniany, na murowanym fundamencie spłonął w 1544 roku. Odbudowano go na dawnych fundamentach. W 1600 roku ozdobiono wieżyczką z dzwonem, co ośpiewał Adam Jarzębski w Gościńcu: Ratusz mają odnowiony I z wieżyczką poprawiony ! Burmistrz z rajcy, tak ławnicy Z wójtem siedzą w swej ławicy. Mają prawa; po dekrecie Apelują w tym sekrecie Do starosty warszawskiego Namiestnika królewskiego. Nie miała Nowa Warszawa szczęścia do Ratusza; ponownie spłonął w 1657 roku. Nowy budynek wzniesiono przed rokiem 1680 już na innym miejscu, w pobliżu ul. Freta, przed południową pierzeją Rynku. Tym razem był to Ratusz dwukondygnacyjny, murowany, w stylu baroku. Otwierano go hucznie, przy ustawicznym biciu armat, a pospólstwo z tej okazji goszczono likworami. Około 1785 roku Ratusz przebudowano w stylu klasycystycznym, obudowano sklepami, ale już w 1818 roku go rozebrano, a w 1830 zasypano zawalone piwnice a teren zniwelowano. dmm
Monitor Polonijny 1998_8:Monitor Polonijny 1998_8 17/02/16 14:19 Page 11
pażdziernik 1998
MONITOR POLONIJNY
WŁADYSŁAW KOMAR, TADEUSZ ŚLUSARSKI
- ODESZLI K
ALEJDOSKOP SPORTOWY
Wielcy sportowcy żyją szybciej, jeszcze w sobotę planowaliśmy w Międzyzdrojach ich dalszą aktywność na rzecz olimpizmu. I odjechali, bo znów gonił ich czas. Tym razem bieg został przerwany Stanisław Stefan Paszczyk, Prezes PKOl.
W dniu 17 sierpnia 1998 roku Władysław Komar i Tadeusz Ślusarski - polscy olimpijczycy zginęli w wypadku samochodowym. I chociaż przed laty pożegnali się ze stadionami, do tragicznego końca życia nie rozstali się ze sportem. Jak mało kto potrafili wspomnieniami i własnym przykładem pobudzić młodzież do sportu. Obaj, wciąż czynni, przybliżali idee olimpijskie. Polski ruch olimpijski, polski świat sportowy i kibice, którym dostarczyli tylu wspaniałych wrażeń i powodów do dumy, pożegnali nie tylko wielkich mistrzów sportu, ale wartościowych ludzi i serdecznych przyjaciół.
Władysław KOMAR - urodził się 11 kwietnia 1940 roku w Kownie. Pochodził ze starego rodu ziemiańskiego. Rodzina była bardzo usportowiona. - Matka Wanda Jasińska była rekordzistką Polski w pchnięciu kulą, ojciec - reprezentantem Litwy w skoku wzwyż i biegu przez płotki. Po rodzicach odziedziczył talent sportowy i kresowy charakter - człowieka niepokornego o różnorodnych zdolnościach. Bliżej ze sportem zetknął się w warszawskim liceum. Najpierw był boks w Skrze, ale i skok wzwyż. W obu dyscyplinach jako junior reprezentował polskie barwy w meczach międzypaństwowych. Pamiętna walka na Torwarze z Włochiem Masteginem w 1959 roku na zawsze zakończyła rozdział pięściarski. Wybitny przedwojenny dziesięcioboista Witold Gerutto przekonał Komara, że właściwym wyborem będzie dla niego lekkoatletyka, a przede wszystkim dziesięciobój. Gdy po latach sportowych poszukiwań skupił się na konkurencji lekkoatletycznej, przyniósł nam najwięcej wzruszeń - stał się czołowym miotaczem kulą na świecie. Trzykrotny olimpijczyk, 9 września 1972 roku w Monachium pokonał wszystkich rywali i zdobył złoty medal. Miał wtedy 32 lata, za sobą wiele sportowych dokonań i sporo kłopotów z rzeczywistością, do której nie zawsze pasował ze swą kresową fantazją i rogatą duszą. Następne ćwierćwiecze Władysława Komara zapełniły jego dokonania artystyczne; występował w filmach i telewizji, w kabarecie i na scenach teatrów dramatycznych. Był barwnym człowiekiem i wielkim zawodnikiem.
Tadeusz ŚLUSARSKI - urodził się 19 maja 1950 roku w Żarach. Trzykrotny olimpijczyk, złoty i srebrny medalista olimpijski. Dwukrotny mistrz Europy. Był tym sportowcem, którego zachowanie i sposób bycia nie zmieniło się przez całe lata wielkiej kariery. Ślusarski z tym samym skromnym uśmiechem przyjmował przeciwności, jakie stawały na jego sportowej drodze, jak i najwyższe zaszczyty. Niewielu tyczkarzy zdobyło kolejno złoty i srebrny medal olimpijski. A przecież, gdyby nie małoduszna decyzja o bojkocie igrzysk w Los Angeles, mógłby i tam walczyć o medal. Twierdził, że jest w nadzwyczajnej formie - nigdy przedtem tak wysoko nie oceniał swych możliwości na olimpiadzie. Zaczynał w zapomnianym już Czwórboju „Świata Młodych“. Miał od Boga dany niezwykły talent. Jego kariera była splotem wielkich zwycięstw i bardzo ciężkich kontuzji. Gdy wydawało się, że po kolejnej operacji nie wróci do sportu, Ślusarski na przekór losowi bił rekordy. Nie lubił rozgłosu i wrzawy wokół siebie. Nie potrafił walczyć o swoje i z pokorą przyjmował, to co dało mu życie. Był zawsze tam, gdzie przydawał się olimpizmowi.Wspaniale sprawdzał się we wszystkich trudnych momentach. Odszedł wielki sportowiec, a wraz z nim epoka, w której skromność i pokora należały do cnót największych.
11
M
ŁODZI W POLSCE SŁUCHAJĄ
W marcu ukazała się nowa płyta Stanisława Soyki pt. No 17. Nie trudno zrozumieć tytuł nowego krążka, jest to po prostu siedemnasta płyta tego znanego w świecie muzyka i wokalisty jazzowego. Chyba najbardziej wryła się w pamięć jego muzyczna interpretacja znanego fragmentu biblijnego II listu do Koryntian o miłości (zresztą w kilka lat później, po rozwodzie artysty, dziennikarze zasypywali go pytaniami dotyczącymi jego interpretacji miłości idealnej w świetle rozumienia biblijnego). Zadebiutował w 1978 roku recitalem muzyki bluesowej i gospel w Warszawie. Brał udział w licznych festiwalach jazzowych (m. in. na Bratysławskich Jazzowych Dniach), współpracował z jazzrockowymi grupami. Od 1989 roku prezentuje własną muzykę. Występował i nagrywał solo i w duecie. Śpiewa standardy jazzowe, pieśni kościelne, koldy, klasykę muzyki rozrywkowej, funky, rock i folk. Ma na swoim koncie muzykę do filmów (Cyrograf, Kilimandżaro, Okruchy nadziei). Zdobył uznanie i nagrody m. in: czytelników magazynu „Jazz Forum“, wokalisty jazzowego Europy 1982 i gwiazdy roku 1991 w ankiecie magazynu „Popcorn“, nagrody w Opolu i Sopocie oraz Fryderyka ’94 w kategorii wokalista roku. Poprzednia jego płyta pt. Soyka. Sonety. Shakespeare to wybitne dzieło. Zawiera 13 utworów skomponowanych do Sonetów Shakespearea w tłumaczeniu Macieja Słomczyńskiego i Stanisława Barańczaka. Na siedemnastej płycie znalazły się bardzo różnorodne utwory np. „pożyczona“ urocza ballada Osieckiej i Krajewskiego Uciekaj moje serce, piosenka A ty serce świeć napisana pod wpływem przeżyć za kierownicą a dedykowana kierowcom („chmury kochane, nieziemsko obłąkane nad ranem...“). Oprócz tego na płycie znalazły się: 38-sekundowa piosenka Paryska i trwająca niespełna minutę Jesienny liść oraz rockowa piosenka Wychowanie poruszająca tematy ojczyzny, w której żyją ludzie, których nie stać na dobre słowo. Tango Memento Vitae powstało jakby na zamówienie, ponieważ gdy Soyka puszczał rodzicom szkice piosenek, jego ojciec zaproponował, żeby była to piosenka do tańca. I to jest takie tango jakby ze śląskiego wesela. W teledysku Soyka tańczy razem z rodzicami. Słowem jest to płyta różnorodna, ciekawa i czarująca, jak zawsze, jeśli chodzi o fenomenalnego interpretatora jakim jest Soyka.
SOYKA NO 17, 1998 POMATON EMI Małgorzata Wojcieszyńska
Monitor Polonijny 1998_8:Monitor Polonijny 1998_8 17/02/16 14:19 Page 12
12
MONITOR POLONIJNY
Polskie plakaty artystyczne - dzieła sztuki jeszcze niedawno tak popularne i chętnie zbierane prawie znikły. Pozostała za nimi tęsknota. Wyróżniały się wysokim poziomem artystycznym, a cechowała je kreacyjność i nowy typ ekspresji, bogactwo środków wyrazu lub zaskakująca asceza graficzna. Powstała „polska szkoła plakatu“, która swoim rodowodem sięga roku 1948, kiedy to Henryk Tomaszewski na Międzynarodowej Wystawie Plakatu Filmowego w Wiedniu otrzymał aż pięć nagród. Rozkwit polskiej sztuki plakatowej przypada po roku 1956. Szczególnie piękne były plakaty filmowe i teatralne. Przypomnijmy choć kilka nazwisk twórców, którzy rozsławili polską sztukę plakatową: Henryk Tomaszewski, Roman Cieślewicz, Jan Lenica, Jan Młodożeniec, Julian Pałka, Franciszek Starowiejski, Waldemar Świerzy, Wojciech Zamecznik. Andrzej Dudziński - malarz, rysownik, grafik - widzi np. przyczyny zaniku doskonałego polskiego plakatu filmowego w przewadze filmu amerykańskiego w polskim kinie, a co za tym idzie - tworzeniu jedynie polskich wersji plakatów amerykańskich, które zdaniem Dudzińskiego, są chyba najgorsze na świecie.
Z
RÓŻNYCH SZUFLAD
Międzynarodowy Festiwal Folkloru Ziem Górskich odbył się w ostatniej dekadzie sierpnia w Zakopanem, a sama jego idea zrodziła się już w latach trzydziestych. Ówczesne Święto Gór dało początek corocznym zjazdom polskich górali. Obecnie w sierpniu do Tatr zjeżdżają górale z całej Europy, a coraz częściej także z innych kontynentów. Festiwal został doceniony przez Międzynarodowy Komitet Organizatorów Festiwali Folklorystycznych, który zakopiańskie święto zaliczył do dwudziestu najważniejszych imprez tego typu. Z XXX Festiwalu „Złote Ciupagi“ za folklor żywy odnieśli sobie „Białodunajcanie“ z Białego Dunajca i „Holny“ z Zakopanego. Laureatem w kategorii zespołów artystycznie opracowanych z zachowaniem autentyczności został „Nograd“ - Węgry. Najlepszymi stylizatorami okazali się Włosi i Turcy. Z krajów, gdzie folklor praktycznie zaginął, „Ciupagę“ otrzymali Gruzini. Łzami szczęścia skropił „Srebrną Ciupagę“ zespół łemkowski „Kyczera“, on też otrzymał nagrodę dziennikarzy. Dużą atrakcją był występ Zulusów afrykańskich tancerzy - wojowników. Dr Krystyna Kwaśniewicz - przewodnicząca międzynarodowego jury - pokreśliła: „Folklor w całej krasie żyje! Dzięki scenie kultura ludowa ma szanse wtórnego powrotu na wieś.“
•
•
•
Nowe ruchy religijne - Dr Zbigniew Paska prowadzący Ośrodek Dokumentacji Wyznań Religijnych w Polsce Współczesnej przy Instytucie Religioznawstwa Uniwersytetu Jagiellońskiego wyodrębnia następujące nowe ruchy religijne w Polsce: Chrześcijańskie - powstają wokół osoby, która przeżyła indywidualne objawienie, nowej interpretacji Pisma Świętego, powrotu do idei wczesnego chrześcijaństwa (Kościół Zjednoczenia Moona, Rodzina, Kościół TeDeum, Stolica Boża, Uczniowie Ducha Świętego; Wschodnie - nawiązują do religii Dalekiego Wschodu, zwłaszcza buddyzmu i hinduizmu (Ruch Hare Kriszna, Misja Czaltanji, szkoły zen); Islamskie - sięgające do Koranu (Bahai, Zachodni Zakon Sufi); Neopogańskie - nawiązują do religii prasłowiańskich (Zrzeszenie Rodzinnej Wiary, Polski Kościół Słowiański, Rodzimy Kościół Polski); Ekologiczne - głoszą idee głębokiej ekologii, często o charakterze panteistycznym (Tęczowa Dolina, Instytut Przemiany Czasu w Przestrzeni, Wojownicy Tęczy, Pracownia na Rzecz Wszystkich Istot, Międzynarodowe Centrum Odnowy Ludzi i Ziemi, Zielone Brygady). Większość rejestruje się jako stowarzyszenia; Etnicznie - rastafaranie, ruch indianistyczny, wikingowie, neoszamanizm; Czciciele UFO - Realianie, Antrovis; Teozofia, okultyzm, różokrzyżowcy - nawiązują do tradycji ezoterycznych, alchemii, spirytyzmu (np. Towarzystwo Antropozoficzne, Hermetyczny Zakon Złotego Brzasku, cztery społeczności różokrzyżowe); Satanistyczne - działają w sposób półtajny, ale wiele z nich ma np. własne strony na internecie; New Age parapsychologia, rebirthing, reiki, medycyna niekon-
wencjonalna. Należy tu także Kościół Scjentologiczny; Transcedentalna medytacja, szkoły jogy - grupy o charakterze terapeutycznym, próbujące wyzwolić potencjał ludzki. Niektórzy badacze określają je jako kulty usługowe.
•
•
•
Fundacja Ekofundusz, gospodarująca pieniędzmi pochodzącymi z ekokonwersji części długów Polski wobec Stanów Zjednoczonych, Francji, Szwecji, Szwajcarii i Norwegii, wydatkowała już ponad 100 mln USD. Priorytetami Ekofundacji jest zmniejszanie zanieczyszczenia atmosfery i utylizacja odpadów, ale zajmuje się także ochroną przyrody. Dzięki środkom Fundacji uruchomiony zostanie m. in. program ratowania żbika, zwierzęcia, które żyje już tylko w Karpatach i grozi mu wyginięcie.
•
•
•
Puszcza Białowieska wspólnym skarbem Europy. Ta jedyna enklawa prastarych nizinnych lasów, które niegdyś ciągnęły się nieprzerwanie od Atlantyku aż po Ural, ocalała tylko dlatego, że był to obszar chroniony łowów królewskich, a następnie carów rosyjskich. Dziś Puszcza znana jest głównie z największego skupiska żubrów (ok. 300), ale cała jej fauna i flora uderza niebywałym bogactwem. Rosną w niej wielusetletnie dęby, lipy, sosny i olbrzymie świerki. UNESCO uznało Puszczę za Światowy Rezerwat Biosfery i Dziedzictwa Oświatowego. Niestety, na razie status parku narodowego ma jedynie jej niewielki fragment (10,5 tys. ha). Całość Puszczy status taki ma otrzymać w roku 2000. Dopiero niedawno udało się uzyskać bezwzględny nakaz ochrony naturalnych, ponad stuletnich drzewostanów, do czego przyczynił się rozgłos międzynarodowych protestów ekologów przeciw wycinaniu starodrzewów na obszarach Puszczy objętych tzw. działalnością gospodarczą. Głos w obronie Puszczy zabrał również sędziwy Jerzy Giedroyc, nazywając ją dobrem całej jednoczącej się Europy.
•
•
•
Jan Krzysztof (36 lat) został naczelnikiem Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, które liczy ponad 240 ratowników, w tym 26 zawodowych. Zastąpił odchodzącego na emeryturę dr. Roberta Janika. Jest technikiem budowlanym. Od 1981 r. zawodowo związał się z ratownictwem. Ma uprawnienia starszego instruktora ratownictwa górskiego, przewodnika tatrzańskiego, nurka i instruktora Polskiego Związku Alpinizmu. Dwukrotnie był zastępcą naczelnika TOPR. Brał udział w ponad 320 wyprawach ratowniczych.
•
•
•
pażdziernik 1998
Ś
MIEJMY SIĘ Z „PRZEKROJEM“ Prosimy nie powtarzać Kiedy na ulicy zaczyna się bijatyka, bardzo łatwo ją zlikwidować krzycząc: „Panowie, kto zgubił te pieniądze?“.
O Wacusiu - Dał pan żonie rosołek? zapytał Falczaka lekarz opiekujący się chorą Falczakową. - Dałem. - Jadła ten rosołek z apetytem? - Nie, z ryżem. Od red.: Humor tu zamieszczony przedrukowaliśmy z „Przekroju“.
R
EDAKCJA INFORMUJE:
• korespondencję należy adresować Danuta Meyza - Marušiaková Náb. arm. gen. L. Svobodu 42 811 02 Bratislava a dotyczącą prenumeraty Ireneusz Giebel Monitor Polonijny, ul. Mlynské Nivy 42, 821 09 Bratislava; • kontakt telefoniczny/fax - 07/54 41 31 87 (wtorek 9.00 - 12.00 godz., środa 18.00 - 20.00 godz.); • zastrzega sobie prawo do opracowania redakcyjnego nadesłanych materiałów oraz do skrótów; materiałów, które nie zamówiła, nie odsyła; nie czyta anonimów; • gwarantuje tajemnicę korespondencji, jeśli autor sobie życzy i oprócz nazwiska poda wybrane hasło.
Władza bliżej obywatela - Gdy sołtys wsi Tarnogóra (woj. rzeszowskie), chce coś ważnego przekazać mieszkańcom, wychodzi na ulicę i bębni w blaszany bęben obity psią skórą. W tym roku bębnił już siedem razy, m. in. na rozsiew nawozów sztucznych i na zbiórkę dla powodzian. Jest to we wsi tradycja. Jeden z jego poprzedników, gdy zesłabł na nogi, kazał się wozić z bębnem na furmance.
•
•
•
Trzy gazety, z których jedna ma nakład trzy i pół tysiąca egzemplarzy, ukazują się w miasteczku Radomyśl Wielki (woj. krakowskie), liczącym dwa i pół tysiąca mieszkańców. A panuje opinia, że Polacy nie czytają!
•
•
•
Kółko w pępku, ale nie tylko, także w języku, nosie, w brwi, w wardze, czy piersi - to moda, która przyszła do Polski z Zachodu. Biżuteria pojawiła się na miejscach najmniej oczekiwanych i na najbardziej intymnych narządach. W wielu polskich miastach działają już studia kolczykowania ciała, a dziurawienie ciała na własne życzenie nazywa się „percing“. Zabiegowi, który trwa około pięciu minut, może poddać się tylko osoba pełnoletnia. Do „percingu“ służy biżuteria ze stali chirurgicznej, nie powodująca ropienia. To dość perwersyjne okaleczanie własnego ciała cieszy się popularnością nie tylko wśród młodzieży, ale także wśród ludzi średniego wieku, a najstarsi „kolczykowani“ mają ponad 70 lat. Modzie ulegają często osoby ustabilizowane, z wyższym wykształceniem, nierzadko lekarze i menedżerowie. Czy powoduje nimi perwersyjna przyjemność odczuwania bólu, czy obsesyjna chęć przybliżenia się do śmierci lub próba przekroczenia własnych granic? na podstawie prasy polskiej i I Programu Polskiego Radia przygotowała Barbara
V Y D Á VA P O Ľ S K Ý K L U B ŠÉFREDAKTORKA Danuta Meyza - Marušiaková REDAKCIA: Ireneusz P. Giebel, Joanna Nowak - Matloňová STÁLI SPOLUPRACOVNÍCI: Zuzana Laščeková, Małgorzata Wojcieszyńska GRAFICKÁ ÚPRAVA: Stano Carduelis Stehlik ADRESA: Mlynské Nivy 42, 821 09 Bratislava tel. 5313 187. Rozširuje Poľský klub. Registračné číslo 1193/95. Z dodaných predlôh vytlačil LÚČ - vydavateľské družstvo, Bratislava, Špitálska 7. FINANCOVANÉ MINISTERSTVOM KULTÚRY SR