Monitor Polonijny 1998/11-12

Page 1

Monitor Polonijny 1998_11-12:Monitor Polonijny 1998_11-12 17/02/16 12:41 Page 1

MIESIĘCZNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY POLAKÓW W REPUBLICE SŁOWACKIEJ

rocznik III.

nr 11-12

grudzień 1998

Radosnego przeżycia Świąt Bożego Narodzenia i wkroczenia pewnym krokiem w Rok 1999, w którym szczęścia, przyjaźni i pokoju życzy „Monitor Polonijny“

cena 10 Sk

Drogim memu sercu Czytelnikom

MONITORA POLONIJNEGO z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia, życzę spełnienia najgorętszych marzeń. Kiedy zasiądziecie do wigilijnego stołu, gromadząc przy nim swoje rodziny szanujące polskie i słowackie tradycje, pamiętajcie, że ja także chciałbym z każdym z Was przełamać się wigilijnym opłatkiem. Chciałbym życzyć Wam wszystkim, a poprzez Was także naszym narodom - polskiemu i słowackiemu - aby radość i pokój promieniujące z Betlejemskiej Stajenki spłynęły obficie do naszych serc. Niech radosna atmosfera tych błogosławionych Świąt towarzyszy nam wszystkim przez cały 1999 rok.

Najserdec życzenia w zniejsze co najlepsz szystkiego dużo rado e, spokoju, śc ducha w te i i pogody sz dni Świąt czególne Bożego Narodze w Nowym nia oraz Rok Czytelnik u 1999 om „Monitor a Polonijne go“ życzy Rada Klub u Polskieg o


Monitor Polonijny 1998_11-12:Monitor Polonijny 1998_11-12 17/02/16 12:41 Page 2

P

OLITYKA

2

MONITOR POLONIJNY W tym roku uroczystości Dnia Niepodległości były najokazalsze w powojennej historii kraju. W Warszawie wzięło w nich udział sześciu prezydentów krajów Europy Środkowej: Litwy, Łotwy, Estonii, Rumunii, Ukrainy i Węgier. Przy Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie odbyła się uroczysta odprawa wart. W uroczystej sesji połączonych izb Sejmu i Senatu uczestniczyli prezydent i premier, prymas Józef Glemp oraz były prezydent na wychodźctwie Ryszard Kaczorowski. Jednocześnie hołd wszystkim, którzy doprowadzili do niepodległości Polski oddano podczas obchodów w Paryżu i Watykanie.

Rząd przyjął nowelizację Ustawy o powszechnym obowiązku obrony. Zgodnie z projektem, który zostanie przedstawiony parlamentowi, służba wojskowa będzie skrócona z 18 do 12 miesięcy. Równocześnie ma zostać przyjęta zasada, zgodnie z którą Ministerstwo Edukacji Narodowej będzie miało obowiązek natychmiastowego informowania wojska o studentach szkół prywatnych, zaocznych i wieczorowych, którzy przerwą naukę, co wpłynie na wzrost ilości żołnierzy powoływanych do wojska.

W pół roku po wprowadzeniu w życie Ustawy o ochronie danych osobowych w Polsce okazuje się, że organy państwa nie są przygotowane do jej realizacji a przepisy często są z nią sprzeczne. W wyniku niewłaściwej interpretacji ustawy, dotyczącej w rzeczywistości jedynie baz danych, które pozwalają na identyfikację konkretnej osoby, uczelnie nie wywieszają wyników egzaminów, a telekomunikacja przestała drukować książki telefoniczne.

Nowy kanclerz Niemiec Hans Schroder przyjechał do Polski z wizytą roboczą. Była to jego trzecia - po Londynie i Hadze - podróż zagraniczna. Niemcy od stycznia nowego rok przejmą przewodnictwo w Unii Europejskiej. Według Schrodera utrzymanie dobrej współpra-

OSPODARKA

G ULTURA

K

Sejm zajmuje się w trybie pilnym już trzecią z kolei nowelizacją ustawy o kasach chorych. Prawdopodobnie od stycznia 1999 r. w Polsce wprowadzony zostanie podział na bezpłatne, częściowo odpłatne i pełnopłatne świadczenia medyczne. Odpowiednie rozporządzenie oraz listy zabiegów, których koszty pokrywane będą w całości przez kasę, czekają na podpis miNajnowsza książka gdańskiego teatrologa i literaturoznawcy Zbigniewa Majchrowskiego Cela Konrada prezentuje szczegółową analizę wszystkich dotychczasowych inscenizacji Dziadów A.Mickiewicza, od krakowskiej prapremiery przedstawienia Stanisława Wyspiańskiego w 1901 roku po ostatnią telewizyjną realizację w reżyserii Jana Englerta sprzed roku. Autor oprócz analizy artystycznych wartości poszczególnych aktów twórczych przywołuje ich kulturowe i polityczne konteksty, opisuje ich echa, aluzje i wariacje oraz przeróbki Mickiewiczowskich motywów obecne w tekstach innych twórców.

Po szesnastu latach od momentu odwołania w stanie wojennym ze stanowiska dyrektora Teatru Narodowego Adam Hanuszkiewicz powrócił na jego scenę. Zagrał w sztuce Augusta Strindberga Taniec śmierci, którą sam wyreżyserował, w roli Edgara, obok Anny Chodakowskiej i Krzysztofa Kolberga. Po odejściu z teatru, którym kierował czternaście lat, reżyser imał się różnych zajęć na marginesie wielkiej sztuki. Wystawiał na prowincji swoje dawne sztuki, reżyserował za granicą, prowadził program w telewizji, a w końcu objął Teatr

Sejm przyjął nowelizację ustawy o radiofonii i telewizji Zgodnie z ustawą Rada Nadzorcza Telewizji Polskiej będzie odwoływana przed końcem kadencji, jeśli minister skarbu nie przyjmie jej rocznego sprawozdania z działalności. Inna zmiana to zakaz emitowania audycji zagrażających psychice i moralności dzieci oraz młodzieży przez całą dobę, a nie jak dotąd w godz. 6-23.00 Od 2000 roku wejdzie w życie zapis, iż każdy, kto płaci za prąd, będzie w tym samym rachunku płacił też za abonament RTV.

cy z Polską ma stanowić kotwicę stabilizacji w naszym regionie, a Niemcy w silnej gospodarczo Polsce widzą ważnego partnera. Kanclerz nie potrafił określić daty przyjęcia Polski do Unii. Tymczasem Komisja Europejska w swoim raporcie o potępie przygotowań do integracji z Unią oceniła stopień przygotowania Polski jako najlepszy po Węgrzech.

Polska zawarła umowę z Estonią o utworzeniu strefy wolnego handlu. Umowa przewiduje, że od początku 1999 r.większość towarów przemysłowych sprowadzanych z Estonii będzie mieć zerową stawkę celną, a dla pozostałych Polska będzie stopniowo znosić cło w ciągu roku. Wyjątek stanowić będą nowe samochody, na które cło obowiązywać będzie jeszcze do 2002 r., a także paliwo, stal i auta używane - objęte cłem do 2001 r. Polska wysyła do Estonii m.in. materiały i wyroby włókiennicze, świeże mięso, margarynę, owoce, mrożone warzywa, a także mydło, środki piorące, kosmetyki i kable. Z Estonii sprowadzamy przede wszystkim drewno, które stanowi prawie 40 % całego eksportu.

Od 1989 r. w ramach umów między resortami edukacji, nauczyciele poloniści i specjaliści od nauczania początkowego wyjeżdżają na roczne kontrakty na Białoruś, Łotwę, Ukrainę, do Kazachstanu, Mołdawii, Rosji, Rumunii i Uzbekistanu. Nauczyciele prowadzą lekcje z dziećmi polskiego pochodzenia oraz zajęcia dodatkowe dla kandydatów na studia w Polsce. Centralny Ośrodek Doskonalenia Nauczycieli wysyła za granicę ponad stu nauczycieli rocznie. Sejmowa debata nad rządowym projektem podatków na rok 1999 zakończyła się niespodziewanie najostrzejszym dotychczas konfliktem w historii wspólnych rządów AWS-UW. Posłowie AWS wprowadzili wbrew rządowi poprawki zwiększające wydatki państwa, m.in. poprzez utrzymanie ulg prorodzinnych, choć zgodzili się na obniżenie ich o połowę. W rezultacie burzliwych rokowań partnerzy koalicyjni porozumieli się i zgodnie zagłosowali przeciw nowelizacji ustawy podatkowej.

grudzień 1998

nistra zdrowia. Znawcy obawiają się, że niski budżet kas chorych może zdecydować o dużym ograniczeniu dostępności świadczeń. Na przyszły rok rząd zamierza wprowadzić zakaz wyboru kas chorych przez pacjentów.

Polskie rafinerie zarobiły w tym roku 720 mln zł, czyli o prawie jedną trzecią więcej niż rok temu. Wyniki te są efektem niskich cen ropy na świecie oraz wzmocnienia pozycji złotego, korzystnego dla importerów. Tradycyjnie największe środki ze sprzedaży uzyskał największy producent paliw i chemikaliów - Petrochemia Płock. Na drugim miejscu znalazła się Rafineria Gdańska.

i tzw. oceny zgodności z normami. Unijne firmy skarżą się na skomplikowane i kosztowne procedury uzyskiwania certyfikatów bezpieczeństwa, bez których nie mogą w Polsce sprzedawać swoich produktów, a polskie przepisy utrudniają, a nawet ograniczają wymianę handlową. Polsce zarzuca się także słabość sądownictwa i administracji, zniedbania w ochronie środowiska i słabe postępy w reformowaniu rolnictwa.

Jeden z najpoważniejszych zarzutów w raporcie Unii Europejskiej o przygotowaniach Polski do członkowstwa dotyczy harmonizacji technicznej, systemu certyfikacji

W ciągu pierwszych dziesięciu miesięcy tego roku stacje telewizyjne zarobiły na reklamie więcej niż w całym 1997 r. Na reklamę telewizyjną wydano już w tym roku, ku zaskoczeniu znawców, ponad 2,6 mld zł. Najwięcej zarobił Polsat, którego wpływy reklamowe brutto są w tym roku większe niż publicznej „Jedynki“. Wszystko wskazuje na to, że rynek reklamowy wzrośnie o ok. 40% w porównaniu z rokiem poprzednim.

Nowy w Warszawie, gdzie występował przed szkolną widownią. Jego powrót na scenę został uznany za sukces, a gra aktorska za mistrzowską.

szawie, Wrocławiu, Gdańsku, Łodzi, Bydgoszczy, Krakowie, Poznaniu i Katowicach a ich budowę realizować będzie francuska firma Pathé.

Od 1996 do 1998 roku realizowany był projekt Fundacji im. Batorego, którego celem było zmapowanie funkcjonowania czasopism kulturalnych w Polsce. Okazało się, że istnieje tu ponad 200 czasopism kulturalnych, które zostały ujęte w wydanym przez Fundację katalogu. Każde z większych i średnich miast ma swoje własne kwartalniki i miesięczniki o pierwszorzędnym znaczeniu. Do najbardziej znanych należą: wychodzący w Poznaniu „Czas kultury“, w Lublinie „Kresy“, w Krakowie „Studium“, a w Gdańsku „Tytuł“. Stolicy pozostał prymat w dziedzinie przekładów, w której nadal najbardziej liczą się „Literatura na Świecie“ i „Zeszyty Literackie“.

W ciągu kilku lat w Polsce powstanie blisko sto multipleksów mieszczących ponad tysiąc sal kinowych Przedsięwzięcia te mają pochłonąć ok. miliarda dolarów. Dotychczas w Polsce istnieje ok.800 kin i jeden multipleks w Poznaniu. Nowe obiekty mają powstać w War-

We Wrocławiu odbył się Festiwal Polskich Sztuk Współczesnych. Festiwal rozpoczął się od prapremiery Historii PRL wg Mrożka w reżyserii Jerzego Jarockiego, przedstawionej przez Teatr Polski. Scenariusz, łączy wątki trzech dramatów: Pieszo, Zabawa i Portret.

Rozproszone po świecie fragmenty Pana Tadeusza zostały wyeksponowanen na wystawie na krakowskim Wawelu. Dzieło wieszcza „poszło w częściach w świat“ zasługą samego Mickiewicza, który sprzedał rękopis po jego ukończeniu. Największa część manuskryptu jest własnością wrocławskiego Ossolineum. Oprócz niej na wystawie pojawiły się fragmenty sprowadzone z Paryża, Rzymu, Warszawy i Krakowa. Niezwykłej wystawie towarzyszyła ekspozycja XIX i XX-wiecznych ilustracji do Pana Tadeusza, pierwszych wydań narodowych oraz pamiątek i dzieł sztuki związanych z autorem. przygotowała Joanna Nowak - Matloňová


Monitor Polonijny 1998_11-12:Monitor Polonijny 1998_11-12 17/02/16 12:41 Page 3

grudzień 1998

MONITOR POLONIJNY

3

PREMIER MIKULÁŠ DZURINDA Z PREMIEREM RP - JERZYM BUZKIEM W dniu 12 listopada premier Republiki Słowackiej Mikuláš Dzurinda złożył w Warszawie swą pierwszą oficjalną wizytę. - Polska stała się siłą napędową integracyjnych dążeń i wysiłków krajów Europy Środkowej. A w Słowacji dzisiaj jest rząd, dla którego priorytetem jest integracja z UE i NATO - powiedział w Warszawie słowacki premier. Premier RP Jerzy Buzek w związku z wizytą Mikuláša Dzurindy podkreślił, że w interesie Polski leży, by na jej południowej granicy był sąsiad, któremu zależy na wejściu do UE i NATO, gwarantujących stabilizację systemu demokratycznego, gospodarki wolnorynkowej i przestrzeganie praw człowieka. Szefowie obu rządów rozmawiali w Warszawie nie tylko o priorytetowym dla nich procesie integracji Polski i Słowacji do struktur euroatlantyckich, ale także o stosunkach bilateralnych. Zaplanowali spotkania biznesmenów polskich i słowackich, które miałyby ożywić wzajemną współpracę gospodarczą. Pogłębić powinna się współpraca w zakresie zapobiegania i zwalczania klęsk żywiołowych oraz walki z przestępczością. Mówiono także o nowych działaniach i inicjatywach w ramach euroregionów, a także o rozbudowie sieci dróg. Obaj premierzy zadeklarowali zainteresowanie dobrą współpracą z Federacją Rosyjską. Rokowania obu premierów dotyczyły także Grupy Wyszegradzkiej. Mikuláš Dzurinda zapewniał o gotowości do odnowienia stosunków w jej ramach, uznając, iż możliwość realizacji założeń „globalnych“ wiąże się z wypełnieniem regionalnych. Co pozytywnie przyjął Jerzy Buzek, stwierdzając: - Słowacja zmierza ku pełnej demokracji. Oczekujemy, że włączy się we wszystkie formuły współpracy, które już istnieją w Europie Środkowo - Wschodniej, szczególnie między Węgrami, Czechami i Polską. Tam cały czas jest i było wolne krzesło i cieszymy się, że to krzesło będzie zajęte. Polska zawsze była adwokatem Słowacji na forum europejskim. dmm

JUBILEUSZOWY ZJAZD RADY POLONII ŚWIATA W dniach 17 - 21 września br. obradował w Budapeszcie i Keczkemécie Zjazd Rady Polonii Świata. Tradycje Rady sięgają roku 1978, kiedy to z inicjatywy Kongresów Polonii Kanadyjskiej i Amerykańskiej, na I Zjeździe zorganizowanym przez Kongres Polonii Kanadyjskiej w dniach 25 - 28 maja 1978 roku, powołano Radę Polonii Wolnego Świata. Kolejne zjazdy odbyły się w Londynie (1984 r.) i w Krakowie (1992 r.). Dla światowego ruchu polonijnego szczególne znaczenie miał Zjazd krakowski, na którym podjęto decyzję o zmianie nazwy z Rady Koordynacyjnej Polonii Wolnego Świata na Radę Polonii Świata. Zmiana nazwy wynikała z przemian politycznych w Europie w latach 1989 - 1990. Rada nawiązała współpracę z Polonią żyjącą do tego czasu za żelazną kurtyną. Wrześniowy Zjazd w Budapeszcie i Keczkemécie był już wyrazem owego rozszerzenia działalności Rady. Jego organizację Rada powierzyła polonijnym samorządowcom węgierskim pod kierownictwem Konrada Sutarskiego. Patronat nad Zjazdem przejęła marszałek Senatu RP prof. Alicja Grześkowiak. Wśród gości honorowych byli m. in.: przewodniczący Parlamentu Węgierskiego János Ádler, prezes Stowarzyszenia „Wspólnota Polska“ prof. Andrzej Stelmachowski, b. prezes rady Jan Kaszuba oraz przewodniczący parlamentarnych komisji polonijnych - senator Janina Sagatowska i poseł Andrzej Zakrzewski. W Zjeździe uczestniczyło 94 delegatów i obserwatorów reprezentujących 23 państwa. Głównym tematem obrad były stosunki między Polską a Polonią, „oczekującą współpracy w oparciu o zasadę » nic o nas, bez nas «“. Obecność na obradach przedstawicieli kancelarii premiera RP, Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Stowarzyszenia „Wspólnota Polska“, posła na Sejm RP, przedsta-

wicieli Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie“, oraz innych działających w kraju fundacji, gwarantowała, że postulaty delegatów trafią do właściwych adresatów. Zgodnie z tematem Zjazdu wśród spraw poruszanych przez delegatów dominowały problemy związane z szeroko pojętą współpracą z Polską. Omawiano też projekt zjazdu w roku 2000, współpracę między poszczególnymi Poloniami, powołanie przedstawicielstwa w Warszawie, rozwinięcie współpracy ze sprawdzonym partenerem - „Wspólnotą Polską“. Problemy wychowania młodzieży, pracy wśród Poloniii obcojęzycznych - w czwartym, czy jeszcze dalszym pokoleniu, stały także w centrum uwagi delegatów. „Z przedstawicielami władz polskich dyskutowano m. in. sprawy obywatelstwa, reprywatyzacji, repatriacji, sytuacji polskich mniejszości narodowych w krajach zamieszkania. Sporo uwagi poświęcono problemowi informacji o Polonii i dla Polonii, służącej też lepszym kontaktom z Polską [...] Zjazd domagał się m. in. nowej ustawy o obywatelstwie, gwarancji pełnego udziału w drugiej turze wyborów prezydenckich, apelował o wsparcie wysiłków Polaków w utrzymaniu ich polskości w krajach byłego Związku Sowieckiego. Rada Polonii Świata podjęła też decyzję o włączeniu się w działania mające na celu powołanie Fundacji Dziedzictwa Stefana Kardynała Wyszyńskiego.“ Zjazd dokonał wyboru prezesa Rady Polonii Świata, został nim mec. Marek Malicki, który funkcję tę piastował także w latach 1990 - 1998. dmm

Opracowano na podstawie art. (ap): Jubileuszowy Zjazd Rady Polonii Świata, „Wspólnota Polska“ Biuletyn Stowarzyszenia, Warszawa 1998 nr 11.0


Monitor Polonijny 1998_11-12:Monitor Polonijny 1998_11-12 17/02/16 12:41 Page 4

4

MONITOR POLONIJNY

grudzień 1998

SŁOWACY, POLACY I KONIEC MONARCHII (dokończenie) Informacje o Polsce powóciły ponownie na łamy prasy słowackiej dopiero w listopadzie 1919 roku. Przeważnie były to krótkie wiadomości dotyczące konfliktów i sporów terytorialnych między Polakami a Niemcami, a także między Polakami a Ukraińcami, często oznaczanymi (szczególnie pod koniec 1918 r.) za galicyjskich Rusinów lub po prostu za Rosjan. Z nielicznymi wyjątkami wytraciły się dotychczasowe sympatie wobec Polaków. Przyczyną tego było wkroczenie polskich jednostek wojskowych na niektóre tereny północnej Orawy i Spiszu. Z negatywną reakcją prasy słowackiej spotkało się zajęcie przez polskie jednostki poszczególnych miejscowości. Z wyjątkiem „Robotníckich novín“, które w końcu roku 1918 i na początku 1919, kwestii tej nie poświęcały w ogóle uwagi, i „Národných novín“, które starały się w imię jedności Słowian zachować wyczekujące stanowisko, w prasie słowackiej („Slovenské ľudové noviny“ i „Slovenský denník“) zawładnęły antypolskie emocje. Uwagę zaczął przyciągać także inny spór terytorialny, spór o Śląsk Cieszyński. „Slovenský denník“ już 11 stycznia 1919 r. przyniósł artykuł, w którym poddał w wątpliwości polski charakter Cieszyna. „Ludność Cieszyna czeka na przyjście naszego wojska jako na wykupienie“ - pisał agrarystyczny „Slovenský denník“. Paradoksem pozostaje, że jedynie „Národnie noviny“, które w przeszłości orientowały się na współpracę wszystkich Słowian pod przywództwem Rosji, teraz przejawiły pewne sympatie do Polaków. Opublikowały artykuł polskiego autora Martina Jabłońskiego broniący polskiego charakteru terenów zamieszkałych przez górali, porównując ich przynależność do Słowacji z tragedią narodową w Ostrołęce. Artykuł ten został jednak opatrzony komentarzem redakcyjnym, w którym redakcja uznając polski charakter spornych miejscowości, wyjaśniała, iż to, że ich mieszkańcy nie ulegli madziaryzacji, zawdzięczają „słowackiemu duchowi narodowemu“. Do jej argumentów należał też fakt, że wielu słowackich narodowców właśnie stamtąd pochodziło. Polakom radziła, by nie kierowali się tym, co powiedział Wilson w styczniu 1918 r., kiedy na polach bitewnych przewagę miały Austro - Węgry i Niemcy, ale tym o czym rozstrzygnie konferencja pokojowa. „Národnie noviny“ popierały polskie pretensje do Królewca, ale w przypadku wiosek na Orawie i w górnej części Żupy Trenczańskiej (na Kisucach) odrzucały poglądy M. Jabłońskiego, że ich strata byłaby dla Polski tragedią narodową. Później „Národnie noviny“ opublikowały artykuł pisarza Ignáca Grebáča - Orlova, który zaistnienie kwestii polskiej na Słowacji oznaczył za dzieło „madziarów“ (tj. zwolenników madziaryzacji Słowaków). Podwoływał się przy tym na klęskę agitacji polskiej prowadzonej przed pierwszą wojną światową przez księdza Ferdynanda Machaya. Postulował rozwiązanie sporu na drodze wzajemnego porozumienia „przyjacielsko jak na braci Słowian przystanie ... przecież po Czechu naszym najbliższym bratem jest Polak“. Uważały, że byłoby właściwe, by sami mieszkańcy tych terenów zdecydowali o swojej przynależności. Wejście polskich jednostek wojskowych uznał za sprzeczne z prawem do samostanowienia. Równocześnie przypomniał o ucisku „galicyjskich Rosjan“, tj. Ukraińców. Z drugiej strony prasa słowacka pisała z sympatią o zmaganiach Polaków w Poznańskiem i innych częściach Prus. „Národnie noviny“ 22 grudnia 1919 roku odnotowały, że przedstawiciel Najwyższej Polskiej Rady w Poznaniu dr Bolesław Marchlewski wyraził czecho - słowackiemu premierowi Karlovi Kramařovi „solidarność z dążeniem Czechosłowaków do zapewnienia Słowianom dostojnego miejsca wśród narodów świata.“ Napięcie w stosunkach słowacko - polskich, ew. czesko - słowacko - polskich kulminowało w związku z wybuchem konfliktu militarnego o ziemię cieszyńską w końcu stycznia 1919 roku. Czecho - Słowacja zajęciem terenów aż po rzekę Wisłę zareagowała na to, że

rząd polski wbrew wstępnym porozumieniom o definitywnym wytyczeniu granic po konferencji pokojowej, ogłosił na terenach, nad którymi sprawował kontrolę, wybory do Sejmu, od urzędników wymagał przysięgi na wierność polskiemu państwu i przeprowadził pobór do armii polskiej. Walki trwały jedynie tydzień, od 23 do 30 stycznia 1919 roku. Prasa słowacka, z wyjątkiem chyba tylko „Slovenského denníka“, ze względu na swą periodyczność, nie była w stanie systematycznie śledzić tego konfliktu. Gdy mocarstwa podpisane pod Traktatem Wersalskim potępiły czecho - słowacką akcję, w kraju zapanowało rozczarowanie. Mimo, iż dotychczasowa linia demarkacyjna została przesunięta na korzyść Czecho - Słowacji, której przypadła także koszycko - bohumińska linia kolejowa zapewniająca połączenie między Czechami a Słowacją, społeczeństwo czecho - słowackie zareagowało oburzeniem. Cały kraj, a szczególnie ziemie czeskie, zalała fala mitingów. Były i takie, na których porównywano traktat z oderwaniem od Francji Alzacji - Lotaryngii w 1870 roku, co później stało się jedną z przyczyn wybuchu I wojny światowej. Czecho - Słowacja w tym konflikcie odniosła

Między sympatią a animozją

80 lat NIEPODLEGŁOŚCI

POLSKI

wprawdzie sukces wojskowy, ale francuski premier Clemenceau traktował Polskę jako ważnego potencjalnego partnera przeciw Niemcom, i dlatego też w sporze o Cieszyńskie opinia twórców traktatu przychylała się na rzecz Polaków. Strona Czecho - Słowacka przystawała z wielkim trudem na tę sytuację, czecho - słowackie jednostki wojskowe wycofały się za nową linię demarkacyjną dopiero 25 lutego 1919 r. Decyzja sojuszników zachodnich wywołała falę emocji i rozczarowania po obu stronach. Prasa słowacka i czeska współzawodniczyły w antypolskiej propagandzie, stosunkowo często informowano o konfliktach między Polakami a Ukraińcami, przy czym wiadomości czerpano przede wszystkim ze źródeł ukraińskich. Słowacka prasa krytycznie komentowała nie tylko polskie pretensje terytorialne w stosunku do Czecho - Słowacji, ale także do Niemiec czy Rosji. Stosunkowo szeroko informowała o zainteresowaniu ludności rusińskiej żyjącej w paśmie Karpat dotyczącym przyłączenia się do Czecho - Słowacji. Częstym tematem czeskiej i słowackiej propagandy stało się szerzenie bolszewizmu w Polsce. I na odwrót, wdzięcznym tematem ówczesnej

prasy polskiej było także niebezpieczeństwo wpływu bolszewizmu w Czecho - Słowacji. I jak to najczęściej bywa... rację miały obie strony. Jeśli chodzi o sprawę Cieszyńskiego, prasa słowacka przejawiła znaczny optymizm, spodziewając się przychylności mocarstw zachodnich w stosunku do Czecho - Słowacji. Z wielką dawką przesady pisała o katastrofalnej sytuacji na tych terenach ziemi cieszyńskiej, które znalazły się pod administracją polską. Społeczeństwo jednak zaczęło się już przygotowywać do podziału Śląska Cieszyńskiego, przy czym powszechnie oczekiwano, że powiat bielski przypadnie Polsce. Jako argument na rzecz włączenia Cieszyńskiego do Republiki Czecho - Słowackiej podawano znaczenie gospodarcze tego terenu i koszycko bohumińskiej linii kolejowej. Ta była wówczas jedynym dobrym połączeniem niezbędnym dla zapewnienia zdolności obronnej Słowacji, o czym zresztą Słowacy wkrótce już mogli się przekonać w czasie najazdu bolszewików węgierskich na południe i wschód Słowacji (VI i VIII 1919 r. dotarli aż do Zwolenia i Bańskiej Szczawnicy). W przypadku Orawy i Spiszu pierwotne uwagi o polskim pochodzeniu mieszkańców tych terenów popadły w zapomnienie, teraz jednoznacznym argumentem był etnicznie słowacki rodowód. Komentarze w prasie słowackiej były superoptymistyczne. Czytelnikowi obiecywano nie tylko potwierdzenie przynależności całej Orawy i Spiszu do Słowacji, ale także przyłączenie do Republiki Czecho - Słowackiej północnych zboczy Karpat, Kłodzka, terytoriów austriackich i bratysławskiego przedmościa. „Národnie noviny“ wzywały polityków do poświęcania większej uwagi Słowakom na górnej Orawie, skandalizowały lokalnych organizatorów akcji za przyłączenie tego terytorium do Polski, oskarżając ich o przysługiwanie się madziaryzacji. „Národnie noviny“, ale także „Slovenský denník“ otwarcie pisały o potrzebie osiągnięcia wspólnej granicy z przyszłą Rosją w interesie zapewnienia bezpieczeństwa Czecho - Słowacji i jej rozwoju ekonomicznego. Nawiasem mówiąc, za taką granicą opowiadał się już w roku 1914 T. G. Masaryk. Na Słowacji zaniepokojenie budziły uwagi polskich publicystów o tym, że w przyszłości po stłumieniu bolszewickich niepokojów, ważnym sojusznikiem Polski staną się Węgry. Konfrontacyjny antypolski ton propagandy czecho słowackiej uległ złagodzeniu po wizycie polskiego premiera Ignacego Paderewskiego w Pradze, w końcu maja 1919 r. Na spotkaniu Paderewskiego z prezydentem T. G. Masarykiem obie strony, pod silnym naciskiem sygnatariuszy Traktatu Wersalskiego, zawarły porozumienie o przeprowadzeniu rokowań na temat wzajemnych roszczeń terytorialnych. Fedor Houdek w dobrze poinformowanym „Slovenskim denníku“ bliskim praskim kręgom rządowym, odrzucał wprawdzie akcję Ferdinanda Machaya i polskie roszczenia do Orawy i Spisza, ale równocześnie podkreślał, że w interesie przyszłości „trzeba całkowicie wyjaśnić stosunek między narodem polskim i naszym, aby nic nie kaliło naszego związku“. O ile jeszcze w maju 1919 roku wg. „Národných novín“ byli „politycy polscy [...] zawsze - poza kilkoma szczerymi duszami słowiańskimi cierniem w pięcie słowackiej polityki“ ze względu na ich dobre stosunki z Wiedniem i Budapesztem, to już 22 czerwca tego samego roku, ta sama gazeta przyniosła artykuł zatytułowany Za braterstwo polsko - czecho słowackie. Argumentowano w nim, jakże inaczej, potrzebą ścisłej współpracy i jedności Słowian. Wyrażano nadzieję, że „nasze zbratanie z Polakami nie będzie tylko snem, ale stanie się także rzeczywistością.“ Przyjazne współżycie obu narodów oznaczono jako pierwszorzędne w interesie państwa. Symptomem ocieplenia stosunku do Polski stało się to, że prasa czecho słowacka, pisząc o walkach polsko - ukraińskich, zaczęła odwoływać się na polskie oficjalne źródła. Polityczna reprezentacja czecho - słowacka rzeczywiście nie była zainteresowana konfliktowymi stosunkami z Polską, w której upatrywała przyszłego silnego sojusznika przeciw Niemcom. W kwietniu 1919 roku szef


Monitor Polonijny 1998_11-12:Monitor Polonijny 1998_11-12 17/02/16 12:41 Page 5

grudzień 1998

MONITOR POLONIJNY

HABSBURSKIEJ dyplomacji praskiej E. Beneš wierzył, że także dla Polski porozumienie z Czecho - Słowacją jest ważne, chociażby dlatego, by przy konfliktowych stosunkach na wschodzie i zachodzie, nie była izolowana również na swej południowej granicy. Jeszcze w czerwcu 1919 r. artykuł w „Slovenskim denníku“ informujący o rokowaniach między Polską a Czecho - Słowacją w Krakowie nosił tytuł Droga do porozumienia z Polakami, ale już zaczynało być jasne, że oba państwa nie są zdolne do zawarcia wzajemnego porozumienia bez ingerencji czy ewentualniego autorytatywnego rozstrzygnięcia strony trzeciej. Państwa Ententy zdecydowały, że o przyszłej przynależności spornych terytoriów rozstrzygnie plebiscyt. Czecho - Słowacja potraktowała decyzję o plebiscycie jako przejaw nieprzychylności, dlatego że w Cieszyńskiem Czesi nie stanowili nawet jednej czwartej ludności. Zaczęła więc intensywną agitację wśród ludności niemieckiej, by chociażby w ten sposób wyważyć wpływy polskie. Przede wszystkim argumentowano wyższym standartem praw mniejszości narodowej w RCzS. Późniejsza decyzja Enteny, że w plebiscycie mogą uczestniczyć tylko te osoby, które w Cieszyńskiem żyły przed rokiem 1914, wywołała też niezadowolenie po polskiej stronie, dlatego że wyłączyła z głosowania liczną grupę Polaków przybyłych z Galicji w latach pierwszej wojny światowej. O ile dotąd Polska, mimo wzajemne nieporozumienia, uważała, że egzystencja Czecho - Słowacji leży w jej własnym interesie, to od końca lata i początku jesieni 1919 r. w kraju definitywnie zwyciężyła orientacja na rozbicie Czecho -Słowacji i współpracę z Węgrami. Polska zaczęła popierać emigrantów słowackich, którzy działali na usługach węgierskiego rewizjonizmu terytorialnego. Czecho - słowacka strona zaś, jak już wspomnieliśmy, starała się przed plebiscytem uzyskać sympatie cieszyńskich Niemców. I znów po obu stronach rozgorzały emotywne kampanie o stosunkowo mały skrawek ziemi. Prasa przynosiła rezolucje żądające utrzymania Cieszyńskiego, Orawy i Spiszu w ramach Republiki Czecho - Słowackiej i znów ożyła idea wspólnej granicy z Rosją. Nieśmiałe głosy przypominające o wspólnych interesach Czechów, Słowaków i Polaków teraz już nie spotkały się z odezwą. Symboliczną ostatnią kroplą w pucharze w Czecho - Słowacji stała się podróż przywódcy katolickiej partii Ludowej Andreja Hlinki na rokowania pokojowe do Paryża w sierpniu 1919 r., gdzie na międzynarodowym forum próbował przeforsować autonomię Słowacji. Problem spoczywał w tym, że Hlinka paszport umożliwiający mu ten wyjazd otrzymał od Polaków. Ksiądz ten przedłożył na rokowaniach memorandum w języku francuskim, które napisali towarzyszący mu František Jehlička i Štefan Mnoheľ. Memorandum faktycznie zawierało żądanie rozbicia Republiki Czecho - Słowackiej. Łatwo się domyślić, że sam Hlinka francuskiego nie znał i o tym, co znajduje się w tekście nie miał pojęcia. Po powrocie z Paryża na Słowację znalazł się w więzieniu, a obaj jego towarzysze pozostali za granicą, działając na rzecz Polski i Węgier. Późniejsze sporadyczne próby wzajemnego zbliżenia obu państw w okresie między dwoma światowymi wojnami nie miały już żadnych szans. Definitywna decyzja Konferencji Ambasadorów w 1920 roku o przebiegu granicy, podjęta z pominięciem plebiscytu, nie zadowoliła żadnej ze stron. Część górnej Orawy i północnego Spiszu przypadły Polsce, ważna gospodarczo część ziemi cieszyńskiej z koszycko bohumińską linią kolejową (ale również z polskimi mieszkańcami) przypadła Czecho - Słowacji. Werdykt ten stał się jedną z przyczyn trwałego napięcia, które między oboma państwami, najbliższymi słowiańskimi sąsiadami, panowało aż do roku 1939 i doprowadziło do udziału Polski w podziale RCzS po dyktacie monachijskim w 1938 roku, a także w rok później do udziału Słowacji w wojnie przeciw Polsce przy boku hitlerowskich Niemiec. Juraj Marušiak

ANDRZEJ OLECHOWSKI W BRATYSŁAWIE

Bilans polskiej transformacji „Polska jest zachodem wschodu i wschodem zachodu“. Tym uskrzydlonym wyrokiem znanego polskiego satyryka Sławomira Mrożka rozpoczął 10 listopada swe wystąpienie na gruncie Uniwersytetu Komeńskiego w Bratysławie były polski minister spraw zagranicznych Andrzej Olechowski. On też odstartował cykl spotkań pod nazwą Doświadczenia z Polską Transformacją Systemową, który przygotował bratysławski uniwersytet we współpracy z Ambasadą Rzeczypospolitej Polskiej na Słowacji i Instytutem Polskim w Bratysławie. Według Olechowskiego zdanie Mrożka pozostanie prawdziwe, i to nie tylko w przypadku Polski, ale także Czech, Słowacji, czy Węgier, o ile Europa pozostanie podzielona. Kraje leżące między Niemcami a Rosją znajdą się, w jakimś wakuum, staną się wówczas ośrodkiem zainteresowania i obiektem mocarstwowych ambicji swoich sąsiadów. Jeżeli jednak Europa zjednoczy się, to Polska pozostając w jej sercu, stanie się jej integralną częścią. Dlatego też polska polityka zagraniczna po roku 1989 tak wytrwale dąży do włączenia kraju do Unii Europejskiej i NATO, mając dla tych dążeń poparcie społeczeństwa polskiego. Zgodnie z wynikami badań opinii publicznej, aż 80 % polskich obywateli popiera wejście Polski do NATO. A. Olechowski przypuszcza, że pojęcie „Europa Środkowa“ nie przedstawia oznaczenia jakiegoś zwartego terytorium, ani nie jest pojęciem geopolitycznym, nie określa się nim także grupy narodów posługujących się wspólnym językiem i mających wspólną kulturę. Zdaniem Olechowskiego pod pojęciem Europa Środkowa rozumie się dziś grupę transformujących się krajów, które posiadają wspólne doświadczenia polityczne. Obecnie do Europy Środkowej należą tak różne kraje, jak Czechy, Węgry i Polska z jednej strony, a Ukraina lub Bułgaria ze strony drugiej. Dlatego też kraje Wyszegradzkiej Czwórki, o ile chcą integrować się do struktur euroatlantyckich, nie powinny się zbyt usiłować, by pozostać krainami środkowoeuropejskimi. „Jeżeli za lat 15 mówiono by o naszych krajach jako o środkowoeuropejskich, uważalibyśmy to za zawód“ - powiedział A. Olechowski. Wejście do Europy oznacza przyjęcie wartości zachodnich demokracji, gospodarki rynkowej i ludzkich praw dlatego, że Zachód oznacza Europę a Europa oznacza Zachód. Były szef polskiej dyplomacji zajmował to stanowisko w latach 1993 - 1995. Uprzednio, od roku 1992 był ministrem finansów. Z zawodu jest ekonomistą, był także ekonomicznym doradcą prezydenta Lecha Wałęsy, wiceministrem w ministerstwie międzynarodowych stosunków ekonomicznych, zastępcą dyrektora Narodowego Banku Polskiego i ekonomistą w World Bank w Waszyngtonie. Obecnie jest przewodniczącym Asocjacji Euroatlantyckiej i Forum Środkowoeuropejskiego w Polsce, pracuje ponownie w bankowości oraz jako doradca międzynarodowych stowarzyszeń i organizacji. W dalszej części swego wystąpienia zajmował się problematyką transformacji polskiej ekonomiki i polskiego społeczeństwa. Polskę oznaczył za przykład kraju skutecznej transformacji, co znajduje odzwierciedlenie w imponującym wzroście gospodarczym. Wzrost produktu krajowego brutto (PKB) Polski rozpoczął się już w roku 1992, kiedy to PKB wzrósł o 2,6 %, a obecnie wzrasta regularnie o 5,6 % rocznie. Rządy polskie od roku 1992 przeznaczyły poważne środki (4 mld dolarów

5 amerykańskich) na restrukturalizację bankowości, z tego 2 mld na banki rolnicze, które były w złym stanie. Od tego czasu Polska nie ma problemów z funkcjonowaniem banków. Polska osiągnęła też wyraźny postęp w zakresie demokratyzacji. W kraju odbyły się dwukrotnie demokratyczne wybory prezydenckie, trzykrotnie wybory komunalne, a czterokrotnie parlamentarne. A. Olechowski szczególnie pozytywnie oceniał również aktywizację prywatnej przedsiębiorczości w Polsce, której kultura polityczna i ekonomiczna miała w przeszłości raczej charakter szlachecki. Obecnie w Polsce działa ok. 2 mil przedsiębiorców. Za pozytywny trend oznaczył fakt, że obecnie co czwarty młody człowiek w wieku od 18 do 29 lat studiuje na wyższej uczelni, gdy przed dziesięciu laty studiowało około jednej dziesiątej młodzieży. Ogromne znaczenie dla sukcesu polskiej transformacji mają dobre stosunki Polski z sąsiednimi krajami. Za minusy polskiego procesu transformacyjnego oznaczył A. Olechowski brak specyfikacji i wysoką fragmentację politycznego spektrum. Polskie partie polityczne mają małą liczbę członków, których nie łączy wspólnie uznawany system wartości, ale jedynie wspólna polityczna przeszłość, np. członkowstwo w partii komunistycznej albo udział w dysydencie. Dalszym problemem polskiej polityki pozostaje trwający wciąż jeszcze wpływ zmian politycznych na funkcjonowanie administracji państwowej i związany z tym wysoki stopień korupcji politycznej oraz nieefektywność, przejawiająca się w czynności tego resortu. Administracja państwowa jest zbyt otwarta na walkę polityczną. Integracja Polski do Unii Europejskiej korzystnie wpłynie, zdaniem byłego ministra, na działalność administracji państwowej, ponieważ wyraźnie zwiększy odpowiedzialność polskich polityków przed społeczeństwem. A. Olechowski krytycznie ocenił zbyt powolne tempo prywatyzacji; stale jeszcze 50 procent dochodów płynących z przemysłu do kasy państwa pochodzi z sektora państwowego. Podobnie państwo jest właścicielem ok. połowy sektora bankowego. Dotyczy to największej polskiej ubezpieczalni oraz trzech największych banków. Niewielki postęp uczyniła też Polska w zakresie transformacji rolnictwa. Chociaż polskie elity są zainteresowane zachowaniem obecnej struktury demograficznej ludności (w miastach żyje 60 proc. ludności, na wsiach 40 proc.), to jednak jest oczywiste, że dla ludności wiejskiej trzeba znaleźć nowe, nie pochodzące z rolnictwa źródła dochodów. Niedostatkiem polskiej transformacji jest także słabo jeszcze rozwinięte społeczeństwo obywatelskie. Stowarzyszenia i inicjatywy obywatelskie stale jeszcze są w znacznej mierze uzależnione od państwa, ograniczona jest też ich własna zdolność do utrzymania się. By Słowacja odniosła sukces w procesie integracji do NATO i UE, najważniejsze, zdaniem A. Olechowskiego, jest naprawienie złej reputacji w zakresie kultury politycznej, jaką w tej chwili ma w świecie, oraz zabezpieczenie stabilności sektora bankowego. Słowacja wprawdzie została wyeliminowana z pierwszej fali rozszerzenia NATO, ale społeczeństwo międzynarodowe intensywnie popiera jej dążenia do powrotu do grupy krajów Wyszehradzkiej Czwórki. Polska jest rzecznikiem przyłączenia Słowacji do struktur euroatlantyckich, ale to przede wszystkim sama Słowacja musi zyskać akceptację NATO. Polska pomoc może natomiast polegać na wywieraniu pewnego nacisku na wspomniane instytucje oraz na stałym otwieraniu kwestii integracji Słowacji, podobnie jak postępuje np. w przypadku Ukrainy. A. Olechowski wyraził pogląd, że obecnie dla Słowacji jest prostsze dążenie do integracji do NATO, mimo że nie jest już możliwe włączenie jej do pierwszej fali rozszerzania tej instytucji. Z drugiej strony wyraził pewne zaniepokojenie powolnym tempem przyjmowania nowych członków do Unii Europejskiej oraz tym, że termin przyjęcia państw należących do pierwszej grupy przesunął się na lata 2003 - 2005, tj. na okres 5 aż 7 lat. Drzwi do Unii Europejskiej muszą pozostać otwarte dla wszystkich, którzy przejawiają zainteresowanie realizacją warunków wstępu do niej, podkreślił A. Olechowski w czasie swej wizyty na Słowacji. Europa musi się jednak przekonać, że Słowacja członkowstwem w UE jest rzeczywiście zainteresowana. Poprzedni garnitur rządowy, zdaniem Olechowskiego, wysyłał w świat jednak odwrotne sygnały. Juraj Marušiak


Monitor Polonijny 1998_11-12:Monitor Polonijny 1998_11-12 17/02/16 12:41 Page 6

6

MONITOR POLONIJNY

W

DWUSETNĄ ROCZNICĘ URODZIN

Poezja Z ADAMA MICKIEWICZA na Słowacji

ainteresowanie poetycką twórczością Adama Mickiewicza ma na Słowacji bogatą i dawną tradycję, sięgającą do lat trzydziestych XIX wieku. Wiąże się z zainteresowaniem młodych szturowców, studentów liceum bratysławskiego, literaturą nowego typu inspirowaną przez twórczość ludową, historyzm i walkę o wyzwolenie narodowe. Romantycy słowaccy w twórczości Mickiewicza znaleźli harmonijne połączenie tego wszystkiego, do czego sami dążyli. Znaleźli w niej wizje wolności, społecznej i politycznej równości, aktywny patriotyzm, wezwanie do wspólnej pracy nad rozbudzeniem ducha narodu, ideały kształcenia oraz do politycznej przemiany konserwatywnego klasycystycznego świata na romantyczny „świat ducha“. Razem z Mickiewiczem wołali: Pryskają nieczułe lody I przesądy światło ćmiące; Witaj jutrzenko swobody, Zbawienia za tobą słońce! Można powiedzieć, że słowacka twórczość romantyczna rozwijała się paralelnie z rozwojem zainteresowań poezją Mickiewicza, a działo się to w ramach konkretnego procesu historycznoliterackiego, który miał trzy fazy. Początkowo dominowało zainteresowanie Odą do młodości A. Mickiewicza. Było to w czasie stanowienia i formowania się zasad nowej poetyki. Apostroficzne wezwania Ody rozumiano przede wszystkim w płaszczyźnie ideowej i tematycznej i przyjmowano ją jako deklarację programu romantycznego. Traktowano ją jako manifest młodego pokolenia, a więc jako własny

grudzień 1998 manifest, kredo aktywności narodowej i politycznej wyrażone w poetyckiej formie. Warto tu wspomnieć, że na Słowacji pierwszym czytelnikiem Ody do młodości był prawdopodobnie Ján Kollár, który czytał ją już w roku 1831 z rękopiśmiennego odpisu, który otrzymał w liście od polskiego slawisty Wojciecha Sadowskiego. Kollár jako przedstawiciel klasycyzmu nie zrozumiał sensu utworu. Potraktował go jako ulotkę rewolucyjną o niskiej wartości artystycznej i niebezpiecznej ideologicznie treści. Dlatego też bliżej się nim nie zajmował. Natomiast rozpropagowanie i spopularyzowanie Ody do młodości na Słowacji stało się zasługą studentów liceum bratysławskiego, którzy jej tekst uzyskali prawdopodobnie od rewolucyjnego romantyka Bolesławina Vrchovskiego, studiującego w tym czasie we Wiedniu., który posiadał kontakty z polskim ruchem rewolucyjnym. Duże znaczenie przypisywał Odzie także Ludovít Štúr. Pierwszy przekład Ody do młodości autorstwa Václava Štulca został opublikowany w roku 1838 w czasopismie „Hronka. Podtatranská zábavnice“ wydawanym przez K. Kuzmániego. W tym samym roku Karol Kuzmány przełożył także programową balladę Mickiewicza Romantyczność. Balladę tę, w której poeta przeciwstawia duchowy świat dziewczyny pochodzącej z ludu, światu akademickiego starca, szturowcy pojmowali jako przeciwstawienie ideałów romantycznych ideałom klasycystycznym. Te programowe ideały romantyczne sformułowane w Romantyczności stały się dla nich źródłem własnych zasad estetyki romantycznej. Po zwycięstwie owych zasad nastąpiła ich realizacja w formie konkretnych dzieł literackich. Wówczas pierwszoplanowe miejsce zajmuje inspiratywność Ballad i Romansów Mickiewicza, opublikowanych w pierwszym tomie Poezji (1822 r.). W nich szturowcy znaleźli przykład realizacji zasad twórczości romantycznej. To co Oda do młodości postulowała w formie wymagań ideowych i tematycznych („Zestrzelmy myśli w jedno ognisko - I w jedno ognisko duchy! ...“ itd.), znalazło realizację w balladach Mickiewicza w formie konkretnych utworów poetyckich, które stały się przykładem także dla słowackich twórców ballad romantycznych. Proces ten rozwijał się także w przejmowaniu

Jedzą, piją, lulki palą Tańce, hulanka, swawola; Ledwie karczmy nie rozwalą, Cha cha, chi chi, hejże, hola!

Diablik to był w wódce na dnie, Isty Niemiec, sztuczka kusa; Skłonił się gościom układnie, Zdjął kapelusz i dał susa.

«Już i siedem lat uciekło, Cyrograf nadal nie służy, Ty czarami dręcząc piekło, Ani myślisz o podróży.

«Patrz, oto jest karczmy godło, Koń malowany na płótnie; Ja chcę mu wskoczyć na siodło, A koń niech z kopyta utnie.

Twardowski siadł w końcu stoła, Podparł się w boki jak basza; «Hulaj dusza! hulaj!» - woła, Śmieszy, tumani, przestrasza.

Z kielicha aż na podłogę Pada, rośnie na dwa łokcie, Nos jak haczyk, kurzą nogę I krogulcze ma paznokcie.

«Ale zemsta, choć leniwa, Nagnała cię w nasze sieci; Ta karczma Rzym się nazywa, Kładę areszt na waszeci».

«Skręć mi przy tym biczyk z piasku, Żebym miał czym konia chłostać, I wymuruj gmach w tym lasku, Bym miał gdzie na popas zostać.

Żołnierzowi, co grał zucha, Wszystkich łaje i potrąca, Świsnął szablą koło ucha, Już z żołnierza masz zająca.

«A! Twardowski, witam, bracie.» To mówiąc bieży obcesem: «Cóż to, czyliż mię nie znacie? Jestem Mefistofelesem.

Twardowski ku drzwiom się kwapił Na takie dictum acerbum; Diabeł za kontusz ułapił: «A gdzie jest nobile verbum?»

«Gmach będzie z ziarnek orzecha, Wysoki pod szczyt Krępaku, Z bród żydowskich ma być strzecha, Pobita nasieniem z maku.

Na patrona z trybunału, Co milczkiem wypróżniał rondel, Zadzwonił kieską pomału, Z patrona robi się kondel.

«Wszak ze mnąś na Łysej Górze Robił o duszę zapisy; Cyrograf na byczej skórze Podpisałeś ty, i bisy

Co tu począć? - kusa rada, Przyjdzie już nałożyć głową. Twardowski na koncept wpada I zadaje trudność nową.

«Patrz, oto na miarę ćwieczek, Cal gruby, długi trzy cale, W każde z makowych ziareczek Wbij mi takie trzy brantale».

PANI TWARDOWSKA

Ballada

Szewcu w nos wyciął trzy szczutki, Do łba przymknął trzy rureczki, Cmoknął, cmok, i gdańskiej wódki Wytoczył ze łba pół beczki. Wtem gdy wódkę pił z kielicha, Kielich zaświstał, zazgrzytał; Patrzy na dno: co u licha? Po coś tu, kumie, zawitał?

«Miały słuchać twego rymu; Ty, jak dwa lata przebiegą, Miałeś pojechać do Rzymu, By cię tam porwać jak swego.

«Patrz w kontrakt, Mefistofilu, Tam warunki takie stoją: Po latach tylu a tylu, Gdy przyjdziesz brać duszę moją,

Mefistofil duchem skoczy, Konia czyści, karmi, poi, Potem bicz z piasku utoczy I już w gotowości stoi.

«Będę miał prawo trzy razy Zaprząc ciebie do roboty; A ty najtwardsze rozkazy Musisz spełnić co do joty.

Twardowski dosiadł biegusa, Probuje podskoków, zwrotów, Stępa, galopuje, kłusa, Patrzy, aż i gmach już gotów.


Monitor Polonijny 1998_11-12:Monitor Polonijny 1998_11-12 17/02/16 12:41 Page 7

grudzień 1998

MONITOR POLONIJNY

kolejnych dzieł Mickiewicza (Księgi narodu i pielgrzymstwa polskiego, Dziady, Konrad Wallenrod, Pan Tadeusz), tworzących przesłanki dla rozwojowej dyferencjacji literatury romantycznej, która nastąpiła po kodyfikacji słowackiego języka literackiego (1843). W rewolucyjnych latach 1848 - 49 słowacka literatura i kultura znalazły się w stadium głębokiej stagnacji. Rewolucyjne nastroje słowackich poetów romantycznych nie przyniosły konkretnych pozytywnych wyników. Potencjał wyrazowy utworów A. Mickiewicza stracił swą bezpośrednią aktualność. Zainteresowanie jego twórczością osłabło, ale nie zanikło. Już w latach sześćdziesiątych XIX wieku zaczynają pojawiać się w czasopismach słowackich nowe przekłady ballad (do 1900 r. ukazało się ich osiem, niektóre 2 lub 3 razy wznawiane), poematów romantycznych (Reduta Ordona, Śmierć pułkownika) oraz fragmentów Pana Tadeusza. W porównaniu z okresem poprzedzającym zwiększyła się także liczba słowackich tłumaczy utworów Mickiewicza, wśród których znaleźli się: Ján Botto, A. H. Škultéty, A. Trúchly Sytniansky, M. Medňanský, J. Kello Petruškin, D. Bachát, a przede wszystkim P. Bella Horal, który do I wojny światowej opublikował na łamach czasopism siedem urywków z Pana Tadeusza oraz ballady: Alpuhara, Czaty, Trzech Budrysów i Renegat. W tym okresie zaczęła na Słowacji przenikać także liryka refleksyjna i miłosna A. Mickiewicza, którą przekładał P. Országh Hviezdoslav (Mędrcy, Precz z moich oczu). To Hviezdoslav jako pierwszy ze słowackich poetów dostrzegł siłę znaczeniową i poetycką liryki Mickiewicza, w której znalazł wiele wspólnych elementów z własną poezją, takich jak refleksyjność, symboliczna obrazowość, zaskakujące porównania, magia słowa, rytmu i rymu, sugestywna ekspresywność itp. Hviezdoslav swój twórczy stosunek do liryki Mickiewicza potwierdził świetnym tłumaczeniem całego cyklu Sonetów krymskich (I - XVIII), które wraz z przekładami Mędrców, Precz z moich oczu i Farysa opublikował w XII tomie Zebranych pism poetyckich (1931). Po roku 1918 rozpoczęła się na Słowacji nowa faza rozwoju kultury i literatury. I chociaż na oficjalne stosunki czechosłowacko - polskie

w tym okresie miały negatywny wpływ spory pograniczne i różnice w orientacji polityki zagranicznej, to jednak w słowackim środowisku literackim dominował duch spontanicznego zainteresowania polską literaturą i kulturą. Repertuar recepcji przekładowej literatury polskiej napełnił się dziesiątkami polskich poetów, prozaików, dramatyków, którzy odegrali szczególnie ważną rolę w procesie formowania się i dalszego rozwoju nowoczesnej literatury słowackiej (np. Prus, Tetmajer, Żeromski, Reymont, a z poetów Kasprowicz, Tuwim, Broniewski i in.). Był między nimi także Adama Mickiewicz. W recepcji przekładowej dzieł Mickiewicza doszło jednak do pewnej zmiany. O ile w poprzedzających okresach - szczególnie w romantyzmie jego utwory były żywym elementem aktualnych dążeń literackich i politycznych, w zmienionej po roku 1918 sytuacji na Słowacji, punkt ciężkości literatury przesunął się ze sfery obronnej aktywności do sfery swobodnej kreatywności, wyrażanej głównie w realistycznej powieści, w noweli, reportażu i literaturze faktu, co odsunęło poezję romantyczną na dalszy plan. Nie odsunęło jednak Adama Mickiewicza. Także w tym okresie jego twórczość była aktywnie obecna w słowackim środowisku literackim jako dokument klasycznej spuścizny literackiej. Z czasopism przeniosła się do podręczników literatury, do antologii i prac dokumentalnych, stała się przedmiotem badań historycznoliterackich. Czy oznacza to, że straciła aktualne znaczenie? Nie, nie straciła, i to z kilku powodów. Po pierwsze, twórczość Mickiewicza stała się częścią badań słowacko - polskich stosunków literackich, w których przedstawia to najlepsze:

«No! wygrałeś, panie bisie; Lecz druga rzecz nie skończona: Trzeba skąpać się w tej misie, A to jest woda święcona».

«Przysiąż jej miłość, szacunek I posłuszeństwo bez granic; Złamiesz choć jeden warunek, Już cała ugoda na nic».

Diabeł kurczy się i krztusi, Aż zimny pot na nim bije; Lecz pan każe, sługa musi; Skąpał się biedak po szyję.

Diabeł do niego pół ucha, Pół oka zwrócił do samki, Niby patrzy, niby słucha, Tymczasem już blisko klamki.

Wyleciał potem jak z procy, Otrząsł się, dbrum! parsknął raźnie. «Teraz jużeś w naszej mocy, Najgorętsząm odbył łaźnię».

Gdy mu Twardowski dokucza, Od drzwi, od okien odpycha, Czmychnąwszy dziurką od klucza, Dotąd jak czmycha, tak czmycha.

«Jeszcze jedno, będzie kwita, Zaraz pęknie moc czartowska; Patrzaj, oto jest kobiéta, Moja żoneczka Twardowska. «Ja na rok u Belzebuba Przyjmę za ciebie mieszkanie. Niech przez ten rok moja luba Z tobą jak z mężem zostanie.

(pierwsza poł. 1820)

Wiesław Gałach Pani Twardowska (Il. z książki: A. Mickiewicz, Ballady i Romanse, Biuro Wystaw Artystycznych, Zamość 1995.)

7 ich ideowe korzenie, ich literacką realizację i twórczą kontynuację w nowych uwarunkowaniach historyczno-społecznych. Po drugie, w nowych warunkach literackich prezentuje wysokie wartości ideowe i artystyczne, ich trwałą poetyckość, funkcjonalność komunikacyjną, ideowy zapał i wartości duchowe, które nie tracą na aktualności także we współczesnej epoce. Prawdopodobnie to wszystko spowodowało, że w połowie lat trzydziestych (XX wieku) literatura słowacka znów odnalazła swojego Mickiewicza. Nowym tłumaczem, a dodajmy, że także interpretatorem poezji Mickiewicza stał się poeta Andrej Żarnov, który przede wszystkim ożywił te wartości twórczości Mickiewicza, które dziś oceniamy jako przejaw jego uniwersalnego humanizmu. A. Żarnow przełożył Odę do młodości, irykę refleksyjną, Sonety krymskie oraz Konrada Wallenroda (ukazały się w czasopismach i w almanachach: U poľských básnikov, 1936 i Poezia, 1948). W podobny sposób J. Kútnik Šmálov uprzystępnił liryczno - refleksyjną prozę Mickiewicza Księgi narodu i pielgrzymstwa polskiego (1947). Ten rodzaj recepcji literackiej był kontynuowany także po II wojnie światowej, kiedy to Bánsky opublikował swoje przekłady ballad i romansów (Ballady a romance, 1955), a Skukálek przekład Pana Tadeusza (1962). O żywotności twórczości A. Mickiewicza na Słowacji świadczy także spora literatura historycznoliteracka i teoretyczna, która wyszła spod słowackich piór, a która naświetla słowacko - polskie stosunki literackie i uwarunkowania, w których twórczość Mickiewicza zajmuje centralną pozycję. Jozef Hvišč


Monitor Polonijny 1998_11-12:Monitor Polonijny 1998_11-12 17/02/16 12:41 Page 8

8

MONITOR POLONIJNY

grudzień 1998

W żłobie leży W żłobie leży, któż pobieży kolędować Małemu Jezusowi Chrystusowi, dziś do nas zesłanemu? Pastuszkowie, przybywajcie, Jemu wdzięcznie przygrywajcie, jako Panu naszemu. My zaś sami z piosneczkami za wami pośpieszymy, a tak Tego Maleńkiego niech wszyscy zobaczymy: Jak ubogo narodzony, płacze w stajni położony, więc Go dziś ucieszymy. Naprzód tedy niechaj wszędy zabrzmi świat w wesołości, że posłany nam jest dany Emmanuel w niskości. Jego tedy przywitajmy, z Aniołami zaśpiewajmy: Chwała na wysokości! Witaj Panie, cóż się stanie, że rozkosze niebieskie opuściłeś, a zstąpiłeś na te niskości ziemskie? „Miłość moja to sprawiła, że człowieka wywyższyła pod nieba Empirejskie“.

Anioł pasterzom mówił... ija już niemal 2000 lat od chwili, gdy w dniu, kiedy Słońce zaczyna swą powrotną drogę nad równik, po raz pierwszy zawisła nad światem betlejemska gwiazda zwiastująca narodziny Syna Bożego. I to narodzenie Dziecięcia stało się największym wydarzeniem wszechczasów.

M

Dzień Bożego Narodzenia uroczyście obchodzą chrześcijanie, przyjmujący Dzieciątko z betlejemskej stajenki jako Syna Bożego, i ci, którzy postrzegają Jezusa jako postać historyczną. Adwentowe oczekiwanie na cud narodzenia kulminuje w świecie chrześcijańskim Wigilią, kiedy chociaż na kilkanaście godzin milkną spory i waśnie i zmniejsza się odległość człowieka od człowieka. Z chwilą, gdy na niebie ukaże się pierwsza gwiazda, zaczyna się ów niezwykły i tajemny czas oczekiwania na narodziny Boga - Zbawiciela Świata, które zwierzchnicy kościoła ustalili na dzień 25 grudnia. I tak trwa to od wieków. Od wieków rokrocznie człowiek przeżywa w dniu 24 grudnia to samo głębokie wzruszenie oczekiwania. Pierwszą wzmiankę o obchodach Święta Bożego Narodzenia znajdujemy w pochodzącym z roku 354 rzymskim kalendarzu świąt chrześcijańskich. Z tego też okresu pochodzą pierwsze hymny kościelne o narodzeniu Jezusa i najstarszy wizerunek Świętej Rodziny znajdujący się w katakumbach św. Sebastiana w Rzymie. Jeszcze później, bo dopiero w VI wieku, wprowadzono do liturgii Świąt Bożego Narodzenia odrębne rytuały i obrzędy dla poprzedzającego go dnia wigilijnego. W Polsce wieczór wigilijny był i po dziś pozostaje najbardziej uroczystą częścią Świąt Bożego Narodzenia. Chrześcijańskiemu charakterowi tego dnia podporządkowany został cały jego rytuał. Polskie Wigilie miały i mają wiele rodzimych zwyczajów, z pietyzmem kultywowanych i z pokolenia na pokolenie stale wzbogacanych coraz to nowymi treściami. Z pokolenia na pokolenie przechodzi też polska tradycja obchodzenia Wigilii jako święta skupiającego przy uroczyście nakrytym stole całą najbliższą rodzinę, ale mimo to, że Wigilię traktujemy jako święto ściśle rodzinne, na stole tym stawiamy także nakrycie dla wędrowca, który zabłądził i na czas owej wyjątkowej, jedynej w roku wieczerzy, nie zdążył dotrzeć do swoich bliskich. Więź rodzinną ludzi, którzy przez cały rok zajęci byli swymi problemami i troskami, podkreśla uroczyste dzielenie się opłatkiem. I żadne życzenia nie mają takiej siły i tego szczególnego uroku, jak właśnie te towarzyszące łamaniu się opłatkiem, składane ze szczególnym wzruszeniem a przyjmowane z głęboką wiarą w szczerość wypowiadanych słów. I jest jeszcze jedna szczególna cecha polskich

Wigilii - wspólny śpiew kolęd polskich. To chyba jedyny w Polsce wieczór, gdy cała rodzina śpiewa zgodnie owe dawne i nowsze proste pieśni głoszące chwałę Dzieciątka. Nie pamiętamy, kiedy uczyliśmy się ich słów, po prostu je znamy, głęboko są zakodowane w naszej pamięci i wydaje się, że dziedziczymy je z pokolenia na pokolenie w genach przodków. Najstarsze polskie kolędy zostały przełożone z kancjonałów łacińskich i czeskich i pochodzą z XV wieku. Zalicza się do nich Zdrow bądź królu anielski i kolęda - chorał Anioł pasterzom mówił. Oryginalna polska twórczość kolędnicza rozwija się głównie w XVII i XVIII w. Przede wszystkim w tym okresie, ale także w okresach poźniejszych powstają liczne teksty kolęd, często o dużej wartości literackiej. Kolędę W żłobie leży zna każdy Polak, ale kto pamięta, że słowa do niej wyszły spod pióra największego polskiego kaznodziei z końca XVI i początku XVII wieku Piotra Skargi? Kolędy pisali Morsztyn i Kochowski. Autorem uroczystej XIX wiecznej kolędy Bóg się rodzi jest Franciszek Karpiński, a dotąd popularną kolędę Mizerna, cicha stajenka licha napisał Teofil Lenartowicz. Jest także nieprzebrane mnóstwo polskich wesołych i skocznych kolęd o tematyce pasterskiej, pełnych realiów dnia codziennego i humoru, zawierających elementy gwary, które charakteryzuje serdeczna poufałość wobec Jezusa, który chociaż jest Bogiem to - jak śpiewają górale - narodził się maluśki, maluśki jako rękawiczka. Kiedyś usłyszałam lub przeczytałam takie zdanie, że: „Boże Narodzenie nosi każdy w sobie.“ Nie pamiętam kto je wypowiedział czy napisał, ale głęboka mądrość tego wyroku wryła mi się w pamięć i wywołała niejedną refleksję. Także o tym, że przypomnienie symbolicznego dodatkowego talerza dla błądzącego wędrowca nie pozwoli nam w dni powszednie przejść obojętnie obok tych, którzy nas potrzebują. Że w chwilach kryzysowych pomoże nam przywołana pamięcią atmosfera łamania się opłatkiem i wspólnego śpiewania kolęd. Kończę więc życzeniem, byśmy przez czekające nas dni ostatniego roku stulecia znajdowali w sobie siłę na napełnienie treścią przesłania, jakie przynoszą nam tradycyjne polskie symbole wigilijne. Danuta Meyza - Marušiaková


Monitor Polonijny 1998_11-12:Monitor Polonijny 1998_11-12 17/02/16 12:41 Page 9

grudzień 1998

MONITOR POLONIJNY

ZAPROSZENIE DO WIGILIJNEGO STOŁU igilia Bożego Narodzenia - uroczystość w polskiej tradycji ściśle rodzinna. Przy wieczerzy spotykają się bliscy sobie ludzie, ale jest i dodatkowe nakrycie, przy którym zazwyczaj nikt nie zasiądzie, nakrycie dla nieoczekiwanego gościa... Zapytaliśmy czytelników „Monitora Polonijnego“, komu najchętniej użyczyliby miejsca przy swoim stole wigilijnym.

W

AGNIESZKA z Bratys awy, pracownik PLL LOT, 3 miesi ce na S owacji Do mojego stołu wigilijnego, przy którym co roku zasiadają ludzie nietuzinkowi, często tacy, którym życie przyniosło więcej trudu, zadumy, łez niż beztroski, szczęścia i radości, zaprosiłabym Hansa Christiana Andersena. Wprowadziłby moich gości w świat baśni, w których ukryte są odpowiedzi na szereg nurtujących nas pytań dnia codziennego, odsłoniłby tajemnicę sensu pokonywania wszelakich trudności i samego istnienia. Na chwilę dorośli staliby się znowu dziećmi i z wiarą i ufnością patrzyliby w nadchodzące „jutro“. Andersen nadchnąłby nowym duchem nie tylko ludzi, ale nawet otaczające nas przedmioty i zostawiłby przesłanie: trzeba umieć czerpać radość z każdej chwili, a te najpiękniejsze przechowywać w sercu jak najdłużej, aby dawały nieprzeniknioną moc w szarym codziennym życiu, a taką chwilą na pewno jest przepojony wzajemną życzliwością i tolerancją, wspólny wieczór wigilijny.

ANTON, Koszyce, inspektor bezpiecze stwa pracy, od urodzenia mieszka w S owacji Kogo bym zaprosił do wigilijnego stołu? Wszystkich swoich bliskich. Jeśli miałbym możliwość zaprosić kogoś ze świata polityki, to najchętniej gościłbym nowego prezydenta Słowacji. Tak, po prostu jestem ciekawy kto nim będzie... A pierwsza moja reakcja na pytanie była... nie wiem dlaczego ale od razu przyszło mi do głowy to nazwisko... Monica Lewinsky, potraktujmy to jednak jako żart.

BEATA, Bratys awa, prowadzi agencj´ turystyczn , mieszka na S owacji od 15 lat Cały czas pracuję z Polakami, oprowadzam ich po Słowacji i po świecie, także wydawać by się mogło, że to, co polskie, mam na co dzień. Jednak, gdy zbliżają się święta, bardziej niż kiedykolwiek tęsknię za wszystkimi z mojej rodziny. Zaporosiłabym kompletną całą rodzinę, ze wszystkimi ciociami, babciami, wujkami, ich dziećmi, wnukami. By spełnić marzenie mojego syna, do świątecznego stołu zaprosiłabym solistę z zespołu Prodigi, Keitha. To jest taka zwariowana grupa rockowa, ale mój syn bardzo ich lubi, nawet ukochanego psa nazwał imieniem tego solisty.

HALINA, Koszyce, przedszkolanka, 18 lat na S owacji Do wigilijnego stołu zaprosiłabym zespół folklorystyczny z uczelni, którą kończyłam w Rzeszowie, a dzięki któremu znalazłam się na Słowacji. Niestety moje możliwości finansowe mi na to nie pozwalają.

ILONA, Bratys awa, pracownik przedstawicielstwa polskiej firmy, w Bratys awie mieszka od 8 lat Wigilia jest spotkaniem typowo rodzinnym lub w gronie bliskich osób, ale zawsze jest przygotowane miejsce dla człowieka, który zabłądzi pod nasz dach. Wydaje mi się, że osobami, które najbardziej potrzebują ciepła i wigilijnego nastroju, są dzieci z domów dziecka. Nie zaprosiłabym żadnej osobistości, ale właśnie rodzeństwo sierot, żeby chociaż przez okres świąt doznały odrobinę ciepła. Pamiętam z dzieciństwa sieroty, które razem ze mną chodziły do szkoły i chyba to wspomnienie najbardziej mi utkwiło w pamięci...

MACIEJ z Bratys awy, biznesman, 3 lata na S owacji Gdybym miał spędzić święta w towarzystwie jakiejś osobistości, to wybrałbym Lecha Wałęsę. Jest to nadzwyczajna osobowość, miałem możliwość poznać go. Gdyby nie on, nie prowadzilibyśmy tej rozmowy ani tu, ani teraz. Zawdzięczamy mu bardzo dużo. Właśnie Lech Wałęsa symbolizuje przemiany, które nastąpiły. Brałem udział w przełomowych wydarzeniach i wiem ile to „kosztowało“. Dziś jest to człowiek z nadszczerbionym imagem. Wiele ludzi pracowało nad tym, żeby jego wizerunek był taki jaki jest. Może on sam też... Z pewnością czas spędzony z nim nie byłby czasem straconym.

STANIS AWA z Bratys awy, t umacz, ponad 20 lat na S owacji Jestem zwolenniczką spędzania świąt w gronie rodzinnym. Gdybym miała zaprosić kogoś do świątecznego stołu, to na pewno nie króla czy bohatera narodowego. Czułabym się skrępowana, onieśmielona... Zaprosiłabym pisarza - Melchiora Wańkowicza. On właśnie tak wzruszająco pisał o świętach. Był to człowiek, który na własnej skórze przeżył przełomowe momenty historyczne, tragedie. Patrzył na życie przez pryzmat tych przeżyć, miał więc odpowiedni dystans. Lubię jego poczucie humoru i gawędziarski styl. Był to człowiek, którego książki „pisało“ samo życie. Zazwyczaj nie wracam do raz przeczytanej książki, ale książki Melchiora Wańkowicza czytuję co jakiś czas. Świąteczną atmosferę odczuwam zawsze już przed Wigilią. gdy zgodnie z tutejszymi zwyczajami, idziemy z rodziną na groby naszych bliskich. Człowiek wraca do domu w nastroju, który mu karze zastanowić się nad upływem czasu...

URSZULA, Martin, zootechnik w Pa stwowym Gospodarstwie Rolnym, od 1981 mieszka na S owacji Do wigilijnego stołu zaprosiłabym moją rodzinę z Polski; dwie siostry i mamę. Bardzo mi ich brakuje, mimo że mam tutaj rodzinę. To dodatkowe nakrycie rezerwuję dla pana Milana Kňažka - ministra kultury. Jest to, według mnie, bardzo sympatyczny, ciekawy człowiek. Od dawna podobał mi się jako aktor, podziwiałam go w 89 roku, kiedy tak jednoznacznie angażował się politycznie. I teraz życzę mu wszystkiego najlepszego w nowej roli - roli ministra.

VERONIKA, uczennica liceum, od 1994 roku mieszka w S owacji Do wigilijnego stołu zaprosiłabym całą rodzinę z Polski i ze Słowacji oraz bardzo dobrych przyjaciół. Zaprosiłabym też fikcyjną postać, bohaterkę książki Ericha Segala z Príbehu našej lásky, którą niedawno czytałam, a która zrobiła na mnie duże wrażenie - Jennifer, młodą studentkę muzyki, ponieważ miała ciekawe poglądy na świat, przyjazną duszę, potrafiła pomagać innym. Interesujący mógłby być wieczór wigilijny w jej towarzystwie.

W ODEK, Koszyce, wspó w a ciciel firmy handlowej, od 4 lat mieszka na S owacji Moim marzeniem jest spędzenie świąt z Papieżem, który jest bardzo ciekawą postacią i to nie tylko ze względu na zajmowaną pozycję, ale w ogóle jest ciekawą osobowością. rozmawiała Małgorzata Wojcieszyńska

9

Mizerna, cicha stajenka Mizerna, cicha stajenka licha, pełna niebieskiej chwały; Oto leżący, przed nami śpiący, w promieniach Jezus mały. Nad Nim Anieli w locie stanęli i pochyleni klęczą; z włosy złotymi, z skrzydły białymi pod malowaną tęczą. I oto mnodzy ludzie ubodzy radzi oglądać Pana; pełni natchnienia, pełni zbawienia, upadli na kolana. Lulaj Dziecino, lulaj ptaszyno, nasze umiłowanie; gdy się rozbudzi w tej rzeszy ludzi, zbawienie nam się stanie. Hej! ludzie prości, Bóg z nami gości, skończony czas niedoli; On daje siebie, chwała na niebie, pokój ludziom dobrej woli.


Monitor Polonijny 1998_11-12:Monitor Polonijny 1998_11-12 17/02/16 12:41 Page 10

10 Jaka była Pańska reakcja, na propozycję zagrania głównej roli w musicalu Na szkle malowane ? Cieszyliśmy się wszyscy, którzy byliśmy obsadzeni w tej grze. Zanim zaczęliśmy nad sztuką pracować, widzieliśmy przedstawienie Janosika w wykonaniu aktorów krakowskich. To, co przygotowali Polacy bardzo nam się podobało. Mieliśmy obawy, czy zrobimy to dostatecznie dobrze... Puściliśmy się w wir pracy, mając cały czas przed oczami to, co widzieliśmy. Chcieliśmy po prostu zrobić dobre przedstawienie. Była to praca dosyć ciężka, ponieważ do tego czasu nie pracowaliśmy nad musicalem, nie śpiewaliśmy na scenie. Na szkle malowane miało być pierwszą jaskółką na naszej scenie. Czas, który mieliśmy na przygotowanie, przekroczyliśmy o miesiąc. Opłaciło się, bo udało nam się przygotować miłe, piękne przedstawienie, które jest grane już 25 lat!

MONITOR POLONIJNY może i Polacy mieli jakiegoś Janka, ale ten Janosik jest zdecydowanie nasz. Jakie miał Pan kontakty z Polakami? Urodziłem się w Niedzicy. Było to w 1942 roku, a po wojnie miejscowość ta została przyłączona do Polski. Mogę więc powiedzieć, że urodziłem się w Polsce. Ten fakt wywołuje we mnie pozytywne odczucia względem Polaków. Zawsze ich lubiłem i bardzo podoba mi się polski język. Gdy jeździliśmy do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie, jeszcze jako studenci, było to dla mnie zawsze ogromne przeżycie. Chętnie też potem jeździłem prywatnie do Polski. Chociaż po to, żeby posłuchać

Z Michalem Dočolomanskim...

Z

grudzień 1998 jeszcze spadł śnieg, to było fantastycznie. W tym roku zdecydowałem się, że święta spędzę w domu w Bratysławie. Długo to trwało zanim zrekonstruowałem mieszkanie, dlatego teraz chciałbym nacieszyć się nim. Nie jestem zwolennikiem spędzania świąt z jakąś wielką pompą w hotelu. Dla mnie Święta Bożego Narodzenia są świętami pokoju, rodzinnej atmosfery, gdy z najbliższymi spotkamy się przy kominku... Czego życzyłby Pan swoim sympatykom? Żeby przychodzili na moje przedstawienia - to jest marzeniem każdego aktora. Życzę im nie tylko wesołych świąt, ale życzę przede wszystkim, żeby nikt nie był samotny, żeby każdy przeżył swoje życie w szczęściu. Szczęśliwe przeżycie własnego życia to jest umiejętność danego człowieka. Czasami nie potrafimy żyć w szczęściu i to jest nasza wina, bo budujemy jakieś zamki na piasku. Szczęście to mozaika ułożona z małych kamyczków. Trzeba umieć szukać szczęścia w małych rzeczach. Trzeba się tego nauczyć. Ja już się tego nauczyłem i jestem z tego bardzo zadowolony. Jakie szczególne życzenia adresowałby Pan do Polaków żyjących na Słowacji? Na pewno to co powiedziałem wcześniej, bo są to prawdy uniwersalne, które dotyczą każdego człowieka bez względu na to, gdzie się urodził, czy gd-

nakomitego słowackiego aktora Michala Dočolomanskiego poprosiliśmy o rozmowę gwiazdkową, nie tylko dlatego, że już 25 lat oklaskujemy go jako Janosika w Na szkle malowane ...

Jak Pan myśli, dlaczego właśnie to przedstawienie odniosło taki wielki sukces właśnie na Słowacji? Przedstawienie to cieszy się tu większą popularnością niż w Polsce. Na to pytanie nie potrafię odpowiedzieć. Sam nie wiem w czym tkwi fenomen tego przedstawienia. Na Nowej Scenie były grane i inne musicale a żaden nie odniósł takiego sukcesu. Mieliśmy trochę problemów z tym, że Gertner i Bryll - polscy autorzy, byli przez pewien czas w niełasce w związku ze swymi poglądami politycznymi, i dlatego zakazano nam wystawiać tę sztukę, przerwa trwała 2 lata. Potem teatr był w rekonstrukcji i graliśmy w Domu ROH. Żeby zapełnić 1200 miejsc trzeba było się “nagimnastykować”. Jedynie Malowane... gwarantowało pełną widownię. Dlatego uzyskaliśmy pozwolenie na wystawianie musicalu. Gdy wróciliśmy do zrekonstruowanego budynku teatru, przedstawienie znowu zostało zawieszone. Dopiero po rewolucji z pomysłem wznowienia przedstawienia Malowanego przyszedł Juraj Slezáček, ponieważ zainteresowanie nim stale było duże. Wie pani, po rewolucji zainteresowanie kulturą zmalało, był to więc bardzo dobry pomysł. Myślałem wtedy, że to będzie tylko takie nostalgiczne wspomnienie, ale okazało się, że ludzie naprawdę chętnie to oglądają, że jest bardzo dużo osób, które zamawiają bilety na to przedstawienie. Mamy zamówienia z wyprzedzeniem na cztery lata. Gramy to przedstawienie 2 do 4 razy w miesiącu, sala jest zawsze pełna, a nawet, powiedziałbym, że przepełniona. Nic piękniejszego nie może spotkać aktora, jak występowanie przed pełną widownią. Jak Pan myśli, czy Janosik był polskim czy słowackim bohaterem? Pytam, ponieważ spotkałam się ze sporami na ten temat między Polakami a Słowakami. (śmiech) Oczywiście, że słowackim. Trzeba dokładnie przeczytać historię. Węgrzy mają Janosza,

ZDJĘCIE: STANO STEHLIK

polskiego... Którą swoją rolę najbardziej Pan polubił, która dała Panu najwięcej satysfakcji zawodowej? Rola Janosika w przedstawieniu Na szkle malowane zdecydowanie należy do moich ulubionych ról. Jest jeszcze jedno przedstawienie, które bardzo lubię - Peer Gynt Ibsena. Była to bardzo trudna rola, można powiedzieć, że był to trzygodzinny monolog. Inni reżyserzy przygotowują to w ten sposób, że w przedstawieniu występują trzej aktorzy grający młodego Peer Gynta, w średnim wieku i starego, ja natomiast grałem wszystkie kategorie wiekowe. Bardzo się mi podoba ta sztuka, mówi o życiu, jakiego nie powinno się prowadzić, są tam piękne teksty. Można więc powiedzieć, że to właśnie Peer Gynt był moją największą rolą. Gdyby mógł Pan jeszcze raz wybrać, kim by Pan chciał być w życiu, czy jeszcze raz wybrałby Pan zawód aktora? Wie pani, mimo, że wiele razy narzekam, kręcę nosem, to jednak zdecydowanie jeszcze raz wybrałbym tę samą drogę. Jest to ciężka praca, ale jest to tak specyficzne powołanie, które mi osobiście bardzo odpowiada - każdego wieczoru przeżywać życie kogoś innego. Jest to coś pięknego i jest to bardzo bogate życie. Jeśli poważnie podchodzi się do swojej roli, to przeżywa się o wiele więcej, jest się bogatszym o doświadczenia innych. Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia. Jak Pan spędza ten czas? Bardzo różnie. Najchętniej jeździłem do mojego domku poza miastem, tam jest taki spokój, a gdy

zie mieszka. Wie pani, nie zastanawiałem się nad tym, ale myślę że chyba trudne jest życie mniejszości narodowych. Czego życzę więc wam - Polakom? Żeby wam się tu dobrze żyło, żebyście znaleźli tu swoje szczęście, żebyście nie zapomnieli o Polsce...Ale na pewo nie zapomnicie, bo przecież każdy Polak jest dumny z tego, że jest Polakiem. Wy macie pewność siebie, znacie swoją wartość. Słowacy czuli się bardziej zakompleksieni, ale mam nadzieję, że i my zaczniemy się zmieniać. My się tego będziemy od was uczyć, dobrze? Dobrze. Życzę wam, żebyście rośli gospodarczo i żebyśmy byli dobrymi sąsiadami. Dziękuję w imieniu czytelników „Monitora Polonijnego“. Pozwoli Pan, że zadam jeszcze jedno pytanie: czego my możemy Panu życzyć w związku ze zbliżającym się Nowym Rokiem? Jestem w takim wieku, że dla mnie zdrowie jest najważniejsze. Gdy człowiek jest zdrowy, ma wszystko. Ale z drugiej strony może mieć wszystko, ale gdy nie ma zdrowia, to właściwie nie ma niczego. Drugie życzenie dotyczy mojej pracy - żeby mi się powodziło tak jak do tej pory. Już za trzy i pół roku doczekam się emerytury, ale oczywiście chcę pracować dalej. Nie potrafię siedzieć i jeśli będę potrzebny, to z pewnością będę nadal aktywny. Życzę więc spełnienia wszystkich marzeń. Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku.

Za rozmowę dziękuje Małgorzata Wojcieszyńska


Monitor Polonijny 1998_11-12:Monitor Polonijny 1998_11-12 17/02/16 12:41 Page 11

grudzień 1998

MONITOR POLONIJNY

GÓRSKIE SYLWESTRY (4)

C

zas pomiędzy Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem w naszej polskiej tradycji jest bardzo ważny. W moim rodzinnym domu Boże Narodzenie i poprzedzający je wieczór wigilijny spędzało się w gronie rodzinnym i raczej niemożliwym byłoby wyłamanie się z tej tradycji. Dom rodzinny można było opuścić wyjeżdżając np. na narty najwcześniej w drugi dzień świąt, przy czym sylwestry i Nowy Rok mogliśmy, nawet jeszcze jako niepełnoletni - spędzać poza domem, oczywiście w miejscu uzgodnionym i pod niewidzialną kontrolą rodziców.

T

ATRY W MOIM ŻYCIU

WSPOMNIENIA JANA KOMORNICKIEGO AMBASADORA RP W REPUBLICE SŁOWACKIEJ Pierwszy szczególny sylwester w moim dorastającym życiu spędziłem w górskim krajobrazie, choć wcale nie w Tatrach. Było to w roku 1957, kiedy po długiej przerwie, do życia zbiorowego naszej młodzieży powróciło harcerstwo. Zostaliśmy z moim młodszym bratem Adamem zakwalifikowani na zimowisko „Czarnej Trzynastki“ z Krakowa (byliśmy członkami 44 Konnej Drużyny Harcerskiej im. Ks. J. Poniatowskiego, która nie miała jeszcze praw do organizowania obozów) - drużyny z wielką tradycją. Obóz odbywał się w Ojcowie, w scenerii jak najbardziej górskiej, jeszcze przed utworzeniem Parku Narodowego. Na tym właśnie obozie poznałem Ludka STOBIERSKIEGO, późniejszego towarzysza moich tatrzańskich wędrówek i po dziś dzień najwierniejszego przyjaciela (wspominam prof. Stobierskiego w M. P. nr 8). W czasie zajęć obozowych, do których należało również zdobywanie harcerskich sprawności, przemykaliśmy się pomiędzy skałami, chodziliśmy do grot, przygotowując się bezwiednie do sylwestrowej nocy. 31 grudnia z 1957 na 1958 rok, dokładnie o północy, w największej ojcowskiej grocie - Jaskini Czarnej - przy ognisku złożyłem harcerskie przyrzeczenie. Do dziś pamiętam swoje i moich współtowarzyszy przejęcie, kiedy po długim i trudnym marszu dotarliśmy do jaskini. Tam specyficzny pogłos jak w studni, a w „wielkiej sali“ ognisko i poważne twarze komendy obozu... Z tego pamiętnego „sylwestra“ wracałem szczęśliwy, co chwila sprawdzając dotykiem krzyż harcerski, który tej właśnie nocy został przypięty do mojego munduru. W następnych latach częstym celem moich sobotnioniedzielnych wędrówek była Jura Krakowsko - Częstochowska i jej skałki, na które wspinaliśmy się dla treningu. Byłem też wiele razy w Ojcowie, w tym także w Jaskini Czarnej. Nigdy jednak nie odnalazłem tego mistycznego nastroju owego pamiętnego sylwestra, który jak każdą bardzo ważną chwilę, można przeżyć tylko raz. Kolejny ważny selwester, już jako student II roku leśnictwa, spędziłem w Tatrach, a ściślej w szałasie na Hali Strążyskiej u stóp północnej ściany Giewontu. W podmuchach halnego wiatru kończył się rok 1964. Pamiętam zwykłą, szeroką ścieżkę prowadzącą dnem Doliny Strążyskiej, którą tyle razy przemierzałem z Ojcem już 12 lat wcześniej, a której tej nocy nie mogliśmy pokonać. Pod wpływem halnego w ciągu dnia nastąpiła odwilż, natomiast wieczorem droga zamieniła się w gładkie lodowisko. Normalni sylwestrowicze przemykali się bokiem po śniegu, natomiast główni organizatorzy (m. in. ja), których zadaniem było wyciągnięcie na Halę sanek załadowanych jedzeniem i piciem, mieli nie lada kłopoty. Okazało się w końcu, że aby wykonać to zadanie, trzeba było założyć taternickie raki, w których właśnie wówczas - pewnie jedyny raz w życiu - kroczyliśmy drogą, ktorą w normalnych warunkach pokonywał zaprzęg koński. Tego sylwestra wspominam z kilku jeszcze powodów. Śliczna sceneria wokół lodostopadów Siklawicy Strążyskiej, świeczki na choince, tam właśnie pod północną ścianą Giewontu i kolędy... Był to ponadto mój ostatni kawalerski sylwester, z którym łączy się pewna zabawna historia, która raz na zawsze oduczyła mnie wierzyć w przesądy. Bawiąc się w szałasie w towarzystwie studentów Wydziału Ceramiki AGH, używaliśmy wykonanych przez nich specjalnie na tę okazję „wygodnych“ kieliszków w kształcie żarówek. Były to rzeczywiście niedokończone żarówki (bez wkładu), którym w szyjkach wywiercono otwory, a przez nie przewleczono tasiemki. Taki żarówkowy kieliszek wisiał na szyi, nie trzeba było po niego sięgać i nie można go było pomylić z cudzym naczyniem. O północy po noworocznym toaście, podochocone towarzystwo zaczęło tłuc te jednorazówki „na szczęście“. Ja naturalnie zrobiłem to samo, ale rzucając kieliszek za siebie, trafiłem w ustawione przez panie... lusterko, które stłukłem na 11 kawałków, co obliczono bardzo skrupulatnie. Specjaliści od przesądów wiedzą, że oznaczało to co najmniej 11 lat starokawalerstwa, a ja tymczasem wytrzymałem w stanie bezżennym zaledwie 10 miesięcy 1965 roku, żeniąc się w dodatku z zakopianką i uczestniczką pa-

miętnego sylwestra, więc jak tu wierzyć w przesądy? Kolejne lata i nowe doświadczenia zwykliśmy sumować z końcem roku. Tak robię do dziś, a wieczór sylwestrowy staje się przeplatanką radosnych wspomnień i sentymentalnych refleksji. Od tamtego sylwestra na Hali Strążyskiej, tylko dwa razy w ciągu 33 lat spędziłem ten dzień poza Tatrami. Za to aż 15 razy, tzn. z grubsza 50 % pozostałych sylwestrów pełniłem GOPR-owski dyżur i bawiłem się w schronisku na Hali Kondratowej. Kto nie zna tego uroczego miejsca przy drodze na Giewont i Czerwone Wierchy ten nie zna Tatr. Schronisko powstało dzięki staraniom Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego w 1949 roku z przeróbki jednego z wielu stojących na Hali Kondratowej szałasów. Od początku istnienia związane było z rodziną Skupniów. Pan Stanisław - wybitny biegacz narciarski i dwukrotny olimpijczyk - prowadził to schronisko ze swoją żoną Heleną, wnoszącą do niego wie-

11 le rodzinnego ciepła. Państwo Skupniowie, których dobrze znałem, nie żyją już od wielu lat, za to piękną rodzinną tradycję podtrzymuje ich syn Andrzej, który jako dzierżawca schroniska boryka się z wieloma trudnościami, w tym z często zmieniającymi się warunkami dyktowanymi przez nowego właściciela.*) Z uwagi na atmosferę schroniska dyżur GOPR-owski na Hali Kondratowej należał do przyjemnych. Bliskość Giewontu, Kasprowego i Czerwonych Wierchów stwarzała jednak od czasu do czasu sytuacje, w których mieliśmy ręce pełne roboty. Normalny sylwester na Kondratowej zaczynał się na Kasprowym Wierchu, z którego już po zmroku, najczęściej z pochodniami, zjeżdżaliśmy przez Kocioł Goryczkowy nartostradą trawersującą stoki Kondratowego Wierchu w kierunku schroniska. Byliśmy obładowani ciężkimi plecakami, co wymuszało wolną jazdę, tym bardziej, że ewentualny upadek groził poważnymi brakami na sylwestrowym stole. Część gości, która nie mogła zdążyć na ostatnią kolejkę, przychodziła od strony Kuźnic i Kalatówek piechotą, natomiast przynajmniej połowę towarzystwa stanowili stali bywalcy z Warszawy, Krakowa i Śląska mieszkający (zawsze o tej porze roku) w schronisku. Bez względu na rozmaitość aury, sylwestrowe noce na Kondratowej były zawsze piękne, choć czasem ich piękno trzeba było podziwiać dosłownie. Pamiętam taką noc sylwestrową ok. 1967 roku, kiedy musieliśmy z Andrzejem Skupieniem z toboganem na plecach wyjść prawie pod szczyt Giewontu, skąd zwieźliśmy do schroniska turystę ze skręconą nogą. Przypominam sobie, że na twardy zmrożony podkład padał śnieg, robiło się lawiniasto, a nasz pacjent porządnie zmarznięty i szokowany długim, samotnym czekaniem (kolega zostawił go i pobiegł po pomoc) był bardzo niecierpliwy. To był jedyny raz, kiedy nie udało mi się zdążyć przed północą do schroniska, ale możliwość przyjmowania i składania życzeń noworocznych przez radiotelefon, nie mówiąc o wzajemnych uściskach dwóch ratowników i jednego ratowanego, w czasie akcji też należy do chwil niepowtarzalnych. Poszukiwanie i sprowadzanie błądzących w wieczór sylwestrowy w górach zdarzało się często, bo ludzie chętnie właśnie tego dnia - chcieli odbyć jakąś ważną wycieczkę. Kroniki Pogotowia odnotowały także w wieczór sylwestrowy wypadki dramatyczne. Zdarzyły się one paru pechowym turystom, którzy idąc na skróty z Morskiego Oka chcieli zdążyć na sylwestra do Schroniska w Dolinie 5 - Stawów. Zdarzył się on też pewnemu grotołazowi, który mniej szczęśliwie niż ja przed 40 laty, chciał przywitać Nowy Rok pod ziemią. Ale to już odrębne historie, o których opowiem w przyszłości. Dziś raz jeszcze wracam do atmosfery Schroniska na Kondratowej, gdzie minutę przed północą wszyscy rozbawieni turyści czekali w ciszy, aż dokładnie o północy „oddzwonię“ drewnianą pałką o wielką patelnię dwunastoma uderzeniami NOWY ROK (to był mój stały przywilej - jako dyżurnego ratownika). Potem następował wybuch radości, życzenia i wielka zabawa do białego rana.

Schronisko na Hali Kondratowej. Fot. Ryszard Ziemak * Schronisko w 1949 r. zostało wybudowane przez PTT na gruntach Lasów Państwowych na podstawie 30-letniej umowy użyczenia. Następca prawny Lasów Państwowych - Tatrzański Park Narodowy nie przedłużył umowy następcy PTT - Polskiemu Towarzystwu Turystyczno - Krajoznawczemu i w wyniku długotrwałego procesu sądowego przejął schronisko we władanie. Andrzej Skupień pozostał nadal dzierżawcą. Od red.: Zgodnie z wolą Autora, honorarium za powyższy tekst przekazujemy na konto odbudowy Schroniska Zbójnickiego w Dolinie Staroleśnej (Zbojnícka chata - Veľká Studená Dolina)


Monitor Polonijny 1998_11-12:Monitor Polonijny 1998_11-12 17/02/16 12:41 Page 12

12

Oj Maluśki Oj, Maluśki, Maluśki, Maluśki jako rękawiczka, alboli też jakoby, jakoby kawałeczek smyczka. La... Czy nie lepiej by Tobie, by Tobie siedzieć było w niebie, wszak Twój Tatuś kochany, kochany nie wyganiał Ciebie. La... Tam Ci zawsze służyły, służyły prześliczne Anioły, a tu leżysz sam jeden, sam jeden jako palec goły. La... Tam kukiełki jadałeś, jadałeś z czarnuszką i miodem, tu się tylko pożywisz, pożywisz samym tylko głodem. La... Tam se w niebie spijałeś, spijałeś słodkie małmazyje, tu się Twoja gębusia, gębusia gorzkich łez napije. La... Tam to miałeś posłanie, posłanie i miękkie piernatki, tutaj na to nie stanie, nie stanie Twej kochanej Matki. La... Tam w niebiosach wygody, wygody, a tu bieda wszędzie, jak Ci teraz dokucza, dokucza, to i potem będzie. La... A powiedzże, mój Panie, mój Panie, co się też to stało, że się Tobie na ten świat, na ten świat przychodzić zachciało. La... Gdybym ja tam jako Ty, jako Ty tak królował sobie, nie chciałbym ja przenigdy, przenigdy w tym spoczywać żłobie. La... Albo się więc, mój Panie, mój Panie, wróć do swej krainy, albo pozwól się zanieść, się zanieść do naszej chałpiny. La... Cóż Ci oddam, mój Panie, mój Panie, chyba me piosneczki, alboli też te moje, te moje lipowe skrzypeczki. La...

MONITOR POLONIJNY

grudzień 1998

SZOPKA KRAKOWSKA Co

roku, mniej więcej trzy tygodnie przed Świętami Bożego Narodzenia, krakowski Rynek Główny zapełnia się uczestnikami i miłośnikami niezwykłego widowiska. Zgodnie z tradycją, pierwszy czwartek grudnia staje się świętem krakowskich szopkarzy, dla których punktem honoru jest udział w konkursie, przyciągającym miłośników szopek z całej Polski. Już od rana rozpoczyna się ruch wokół pomnika Adama Mickiewicza, gdzie uczestnicy konkursu ustawiają swoje prace, pojawiają się ich rodziny, pomagające w składaniu kruchych i skomplikowanych konstrukcji, sympatycy, dziennikarze i tłumy turystów. Dokładnie o dwunastej, przy akompaniamencie hejnału z wieży Kościoła Mariackiego rusza bajecznie kolorowy pochód przez Rynek do wrót „Pałacu pod Krzysztoforami“, gdzie szopki przechodzą pod opiekę Muzeum Historycznego. W niedzielę, trzy dni po konkursie autorzy najbardziej imponujących prac zostają uroczyście nagrodzeni. Sąd konkursowy ocenia głównie architekturę szopki, proporcje budowli, formę dekoracji, kolorystykę, postacie, kontynuowanie tradycji, ale także i nowatorstwo. Szopki eksponowane są jeszcze przez jakiś czas, a potem wędrują w świat, by wzbogacać prywatne kolekcje i cieszyć oczy nowych właścicieli. Szopka krakowska jest w swojej formie ewenementem wśród podobnych zwyczajów pielęgnowanych w innych krajach. Jej światowa tradycja wywodzi się z jasełkowych misteriów, zapoczątkowanych w trzynastym stuleciu przez św.Franciszka z Asyżu, który po raz pierwszy odtworzył niezwykłe zdarzenie narodzenia Syna Bożego. Z przygotowanego przez niego uroczystego, wzbogaconego śpiewami i modlitwami spotkania wiernych w grocie we włoskiej miejscowości Greccio, pochodzi także utrzymywana w Polsce tradycja północnej wigilijnej pasterki. Z klasztorów franciszkańskich zwyczaj aranżowania stajenki ze żłóbkiem z Dzieciątkiem, otoczonym postaciami Matki Boskiej i św.Józefa, Trzech Króli i pasterzy, oraz zwierzętami, szybko rozprzestrzenił się wśród narodów chrześcijańskich, a potem na cały świat, gdzie przybiera jednak zupełnie odmienne formy. Swój obecny kształt artystyczny szopka krakowska uzyskała w wieku XIX, kiedy to podobne dzieła zaczęły pojawiać się powszechnie w różnych regionach Polski. Żadne jednak nie mogły dorównać tym z Krakowa, może dlatego, że ich wyrobem zajął się nie kto inny, a sami murarze, pochodzący z przedmieść. Pozbawieni pracy w zimie cały swój czas i serce zaczęli poświęcać doskonaleniu swoich baśniowych budowli, z którymi kolędowali potem po śródmiejskich salonach i pałacach, zarabiając w ten sposób. Za mistrzów w tej dziedzinie uznawani są do dziś Michał Ezenekier, majster murarski z Krowodrzy oraz Franciszek Tarnowski. W czasach rozkwitu tradycji istniały dwa zasadnicze typy szopek. Te pierwsze, to małe, proste, do postawienia pod choinkę, nie przekraczające 40 cm wysokości, które do dziś stanowią atrakcyjny towar i które setkami pojawiają się w okresie Bożego Narodzenia pod Kościołem Mariackim i Pomnikiem Mickiewicza. Drugie natomiast to duże, pracochłonne budowle, dochodzące do dwóch metrów, ze scenami do kukiełkowych przedstawień. Budowane były z drewnianych listewek, tektury i kolorowego papieru. Nie mogły być zbyt ciężkie, musiały być natomiast okazałe i olśniewająco zdobione. To właśnie ich prezentacja stopniowo nabierała charakteru przedstawienia, bywała wzbogacana o muzykę i słowo. Do I wojny światowej przedstawienie szopki krakowskiej było obowiązkowym punktem obchodów Świąt Bożego Narodzenia w krakowskich domach. Występy trupy kolędniczej, która składała się zazwyczaj z kilku osób umiejących poruszać kukiełkami, śpiewać i grać na instrumentach, zamawiane były bezpośrednio na Rynku, gdzie ustawiały się zespoły szopkarskie i czekały na zaangażowanie. Kuplety miały charakter obyczajowy, ale z upływem czasu zaczęły nabierać wartości artystycznych i sięgać np. po

akcenty polityczne. Ta forma zabawy dała początek szopce artystycznej „Zielonego Balonika“, na dramatycznej konstrukcji spektaklu szopki krakowskiej oparty jest także dramat Wyspiańskiego Wesele. Tradycje szopki w tejże postaci zanikły w latach I wojny światowej i odrodzone zostały dopiero w roku 1923 przez Krakowskie Muzeum Przemysłowe, które zorganizowało pierwsze widowisko szopkowe. Pierwszy konkurs na Najpiękniejszą Szopkę Krakowską odbył się 21 grudnia 1937 roku. Przerwany na czas okupacji, powrócił po wojnie na krakowski Rynek, a jego coroczne edycje od tej pory organizowane są do dziś. Do dziś także twórcy niezwykłych dzieł architektonicznych rządzą się przy ich konstruowaniu szeregiem niepisanych zasad. Budynek szopki ma stanowić godne do odtworzenia sceny Bożego Narodzenia tło. Scenę tę umieszcza się często na pięterku powyżej świeckiego teatrzyku, co ma podkreślać niebiańskość wydarzenia i oddzielać ją równocześnie od ziemskiego zgiełku. Typowe dla szopki krakowskiej jest też to, iż portretuje ona najbardziej charakterystyczne motywy architektoniczne miasta, takie jak: wieże kościoła Mariackiego, attykę Sukiennic, kopułę kaplicy Zygmuntowskiej, czy mury Barbakanu. Ważne jest też, aby w szopce było jak najwięcej akcji, scenek rodzajowych, legendarnych, historycznych i współczesnych z udziałem jak największej ilości postaci /często jest ich ponad sto lub więcej/. Najwyżej przy tym oceniane są figurki wykonane specjalnie do danej szopki. Materiałem, z którego najczęściej korzystali wcześniej twórcy był kolorowy papier. Dziś typowe szopki wykonane są najczęściej ze staniolu, czyli cienkiej, kolorowej folii używanej do pakowania czekoladek. I właśnie owo użycie tak niezwykłego materiału, nie mającego zastosowania w sztuce o wysokich lotach, nie współgrającego z goszczącą na przykład niedaleko, w Sukiennicach tradycyjną sztuką ludową, nie mającego w ogóle żadnego punktu odniesienia w sztuce jako takiej, każe czasem zastanowić się nad prawdziwą wartością artystyczną dzisiejszej krakowskiej szopki, która potrafi swą dziwną formą zaszokować niejednego przybysza z zagranicy. Bez względu jednak na to, czy szacunek dla tradycji przeważy w naszych refleksjach nad podejrzeniami o wynoszenie na piedestał kiczu, czy też nie, z pewnością przy okazji pobytu w Krakowie w okresie Świąt Bożego Narodzenia, nie ominiemy wystawy szopek, tego niepowtarzalnego, naszego, polskiego zjawiska. Joanna Nowak - Matloňová


Monitor Polonijny 1998_11-12:Monitor Polonijny 1998_11-12 17/02/16 12:41 Page 13

grudzień 1998

WIGILIJNE DANIA NASZYCH CZYTELNICZEK Jeżeli mówimy o tradycyjnej polskiej wieczerzy wigilijnej, która musiała być postna, to zaraz kojarzy nam się z nią owych legendarnych dwanaście dań, które gdy zaświeciła pierwsza gwiazda na niebie, zaczynali konsumować nasi przodkowie po uprzednim podzieleniu się opłatkiem. Dwanaście potraw podawano, by upamiętnić, że dwunastu było uczniów Jezusa - apostołów, a także dlatego, że dwanaście jest miesięcy w roku. I chociaż dziś podajemy znacznie mniej dań, nadal zgodnie z polską (słowacką zresztą też) tradycją składają się one tak jak dawniej z „ wszystkiego co w polu, sadzie, ogrodzie, lesie i w wodzie“. Do swoich domów przyniosłyśmy w posagu także polską tradycję kulinarną. Tradycję potraw wigilijnych przygotowywanych w naszym domu rodzinnym wzbogaciłyśmy o potrawy podawane w rodzinie naszego małżonka. Dania wigilijne często związane są z kuchnią regionalną. I takie właśnie przesłały nam dwie panie, czytelniczki „Monitora Polonijnego“. Na wigilijnym stole rodziny pani Emilii Bacúrovej z Koszyc nie może zabraknąć ulubionej zupy śliwkowo - jabłkowej i smażonych grzybów. Do przygotowania zupy śliwkowo - jabłkowej potrzebujemy garść suszonych śliwek i garść jabłek, które gotujemy przez 10 - 15 min. w 1,5 l wody. Ze szklanki mąki, 1 jajka i małej ilości wody przygotowujemy lane kluseczki, które łyżeczką kładziemy do zupy. Gdy zupa zawrze, po wrzuceniu kluseczek trzeba dodać szczyptę soli, posłodzić oraz dosmakować sproszkowanym cynamonem. Smażone grzyby przygotowuje pani Emilia następująco: dwie lub trzy garście suszonych grzybów, najlepiej prawdziwków, gotuje w wodzie. Gdy grzyby są miękkie, scedza je (wywar wykorzystuje do gotowania barszczu lub kapusty), a następnie na 15 dkg masła smaży dwie duże pokrojone na drobno cebule i ugotowane grzyby. Gdy są podsmażone soli je i dodaje trochę wegety. Pod koniec można je podlać niewielką ilością wody - radzi pani Emilia. Tak usmażone grzyby podaje z ziemniakami lub białym pieczywem. Pani Emilia oba te dania wigilijne nauczyła się przyrządzać od swej babci z polskiej części Orawy. Tradycję przeniosła do swego koszyckiego domu. Drugi list otrzymaliśmy od pani Krystyny Kovačovej z miejscowości Medvedzie pow. Tvardošin I pani Krystyna przesłała nam orawski przepis na wigilijne danie. Z tą różnicą, że pochodzi on ze słowackiej Orawy, a pani Krystyna pochodząca z tarnobrzeskiego, poznała go po zamieszkaniu w Słowacji. Nie tylko, że go poznała, ale, jak sama pisze, bardzo polubiła i ona, i cała jej rodzina. U państwa Kovačów głównym daniem wigilijnym jest kapustnica z wędzoną rybą. Do przygotowania tej kapustnicy potrzebujemy: 2 l wody z kiszonej kapusty, 1 wędzoną rybę (dużą), garść suszonych grzybów, 2 ząbki czosnku, 200 ml słodkiej śmietany, sól, ziele angielskie. Wodę z kapusty, grzyby, wędzoną rybę, czosnek i ziele angielskie gotujemy razem do czasu, aż grzyby będą miękkie. Ugotowaną zupę zagęszczamy śmietaną, w której rozmieszaliśmy dwie łyżki mąki. Jeżeli trzeba, dodajemy szczyptę soli i trochę pieprzu. Podajemy z gotowanymi ziemniakami polanymi obficie stopionym masłem. Obu Paniom dziękujemy za przesłane przepisy oraz życzenia świąteczne, które odwzajemniamy i zachęcamy do dalszej współpracy z nami.

MONITOR POLONIJNY

DWA RAZY PSTRĄG Przyznam szczerze, że dla mnie rybą, bez której nie wyobrażam sobie wieczerzy wigilijnej nadal pozostaje poczciwy, tradycyjny karp królewski, chociaż w moim domu rodzinnym obok niego był i szczupak, i sandacz. Wiem, że wielu Słowaków do ryby nie łatwo przekonać, a jeżeli się to uda, to najczęściej aprobują obok śledzia jeszcze pstrąga. Dlatego też do naszych świątecznych przepisów włączyłam dwa, mniej znane sposoby przygotowania tej doskonałej ryby. Pstrąg cytrynowy Potrzebujemy: 2 pstrągi (ale może też być szczupak lub lin), 2 cytryny, 3 łyżki octu winnego, 3 ząbki czosnku, 1 cebulę, 1 seler (najlepiej naciowy), 4 liście laurowe, 1 łyżeczkę gorczycy, pół łyżeczki ziaren pieprzu czarnego, 1 łyżkę oliwy, 2 łyżki masła, natkę pietruszki, sól, pieprz, cukier. Dokładnie oczyszczone ryby myjemy w zimnej wodzie. W dużym płaskim garnku zagotujemy 2 l wody z octem winnym, solą i łyżką cukru. Wrzucamy cebulę pokrojoną na ćwiartki, kawałki selera, 2 liście laurowe, gorczycę, ziarenka pieprzu. Gotujemy przez co najmniej 20 min. Wkładamy rybę i dalej gotujemy przez 15 min, nie dopuszczając do wrzenia. Duże żaroodporne naczynie smarujemy oliwą, a na jego dnie układamy umyte i pokrojone w plasterki cytryny. Na nich układamy ryby, polewamy je stopionym masłem, posypujemy posiekanym czosnkiem, dekorujemy pokruszonym liściem laurowym i podlewamy filiżanką wywaru, w którym gotowała się ryba. Wstawiamy na 15 minut do nagrzanego piekarnika (180 °). Podajemy z ziemniakami purée. Pstrąg migdałowy Potrzebujemy: 4 pstrągi średniej wielkości, 150 g masła, 50 g uprażonych migdałów, 200 ml słodkiej śmietany, mąkę, sól. Oczyszczone, umyte pstrągi osolimy i poprószymy mąką. Opiekamy je na stopionym i dobrze rozgrzanym maśle (z każdej strony ok. 5 minut). Po upieczeniu ryby przekładamy na rozgrzany półmisek. Do masła, które pozostało na patelni po smażeniu ryb, dodajemy śmietanę i ołupane, pokrojone na paseczki migdały. Mieszając, szybko zagotujemy. Gotowym sosem polejemy pstrągi. Podajemy udekorowane płatkami cytryny. Dodatek - gotowane ziemniaki. FILETY Z DORSZA NIETRADYCYJNIE Potrzebujemy: 4 porcje filetów z dorsza (po 150 g), sok z 1 cytryny, 1 banan, 1 pomarańczę, 3 łyżki masła, mąkę, 1 jajko, sól. Filety z dorsza rozłożymy na półmisku, pokropimy sokiem z połowy cytryny i posolimy. Ołupany banan pokroimy na cienkie plasterki. Na cienkie plastry pokroimy także ołupaną pomarańcz i wybierzemy z niej pestki. Na owalną miskę żaroodporną wysmarowaną masłem układamy na przemian obok siebie plasterki pomarańczy i banana. Potem półmisek wstawiamy do lekko rozgrzanego piekarnika. Filety z dorsza obtaczamy w mące i w rozbełtanym widelcem jajku. Smażymy je na połowie dobrze rozgrzanego masła. Usmażone na złoto filety układamy na owocach, które do tego czasu ogrzewaliśmy na półmisku w piekarniku. Pokropimy sokiem z pozostałej połówki cytryny. Podajemy z gotowanymi ziemniakami polanymi masłem. ŚWIĄTECZNY INDYK Uwaga: Jeżeli chcemy na świąteczny obiad podać indyka nie wolno nam zapomnieć, że przed je-

13

go pieczeniem należy naciąć skórę w stawach kolanowych i wyciągnąć z ud poszczególne ścięgna, najlepiej obcęgami. Jeżeli tego nie uczynimy, to mięso będzie twarde i suche. Gdy zamierzamy przyrządzić indyka z nadzieniem, to pamiętajmy, że napełnia się nim tylko worek wola, a nie jak w innych ptaków tuszkę. Oczyszczonego, dobrze natartego z wierzchu i wewnątrz solą indyka, któremu obcięliśmy końce skrzydeł, układamy na brytfannie grubo wysmarowanej masłem (ja używam naczynia glinianego, w jakim na Słowacji piecze się gęsi, a z wierzchu lekko prószę indyka także słodką papryką). A następnie całego indyka obkładamy cienkimi plastrami wędzonej słoniny i płatkami masła i podlewamy letnią wodą. Brytwannę szczelnie okrywamy alobalem i zaczynamy piec w gorącym piekarniku. 3,5 kg indyka pieczemy około trzech godzin. Pierwsze dwie godziny, jeśli nie zapomnieliśmy o wodzie, pieczemy go nie zdejmując alobalu, a ostatnią godzinę już bez niego, ale smarując tuszkę, z której usunęliśmy słoninę, stopionym masłem. Po upieczeniu wykładamy na półmisek, porcjujemy, a sos podajemy w sosjerce. Do świątecznego indyka podaję ryż z zielonym groszkiem oraz smażone borówki z gruszkami. Jeśli borówek nie mamy, to najlepiej podać kompot z brzoskwiń. Warto pamiętać, że indyka w czasie pieczenia nigdy nie przewracamy, przez cały czas leży w brytwannie na grzbiecie! Jeżeli chcemy podać świątecznego indyka z nadzieniem, to wybór jest niezwykle bogaty; może być migdałowe, orzechowe, rodzynkowe, kasztanowe, truflowe. Przepisy na nie znajdziemy w każdej książce kucharskiej, w naszym przepisie chodziło nam przede wszystkim o podanie szczegółów, które gwarantują, że świąteczny indyk zasłuży sobie na miano ptaka królewskiego. FRANCUSKA GAŁĄŹ WIGILIJNA Tym, czym dla nas w Wigilię jest makownik, dla Francuzów jest gałąź wigilijna. Ze względu na doskonały smak oraz walory dekoracyjne od szeregu już lat ten tradycyjny francuski deser wprowadziłam na nasz stół. Ciasto biszkoptowe: 8 jaj, 1 czubata szklanka cukru pudru, 10 płaskich łyżek mąki, podwójna porcja cukru waniliowego, szczypta soli, masło do posmarowania blachy. Krem: kostka masła, 10 łyżek cukru pudru, 3 łyżki kakao, 5 łyżek mleka, 1 żółtko, pojedyncza porcja cukru waniliowego. Ciasto - żółtka z cukrem pudrem, cukrem waniliowym i szczyptą soli dokładnie ukręcić aż do uzyskania pulchnej, gładkiej masy; dodać przesianą mąkę i sztywną pianę z białek. Ciasto wylać na blachę wyłożoną natłuszczonym pergaminem lub alobalem i przez 30 min. piec w dość gorącym piekarniku. Po ostygnięciu ciasto przekroić nitką na dwa płaty, oba posmarować częścią kremu (2/3), ułożyć jeden na drugim i zwinąć jak roladę. Zwijanie należy zacząć z dwóch równoległych boków równocześnie. 1/3 kremu posmarować powierzchnię rolady, posypać tartą czekoladą i widelcem narysować faliste linie „kory“. Wstawić do lodówki i dobrze ochłodzić. Przed podaniem wetknąć w ciasto gałązkę świerku lub jodły, lekko oprószyć cukrem pudrem (efekt śniegu). Krem: masło utrzeć z cukrem, żółtkiem i cukrem waniliowym na pulchną masę, dodać kakao wymieszane na papkę z mlekiem, dobrze wymieszać. dmm


Monitor Polonijny 1998_11-12:Monitor Polonijny 1998_11-12 17/02/16 12:41 Page 14

14

MONITOR POLONIJNY

dniach 19 - 24 października odbył się w Gdyni 23 Festiwal Polskich Filmów Fabularnych. Nie sposób omówić wszystkich filmów, których pokazy odbyły się w ramach festiwalu, ograniczę się do tych, które wywarły na mnie największe wrażenie, co zresztą w dużej części pokrywało się z werdyktem jury.

W

w Polsce film o mechanizmach gry giełdowej i środowisku ludzi związanych z giełdą. Wśród imprez towarzyszących festiwalowi był przegląd polskich komedii filmowych, gdzie przypomniano takie już klasyczne pozycje, jak: Skarb, Ewa chce spać, Rejs czy Sami swoi. Honorowym gościem festiwalu był m.in. wybitny polski reżyser Jerzy Kawalerowicz, który wyraził chęć przyjazdu do Bratysławy. Warto w tym miejscu przypomnieć, iż za film Austeria reżyser zdobył Złote Lwy Gdańskie w 1984 r. a jego najgłośniejszy film Faraon był nominowany do Oskara. Były też na festiwalu filmy, które mnie rozczarowały, np. Złoto Dezerterów (kontynuacja C. K. Dezerterów), który mimo wspaniałej obsady (Marek Kondrat, Wiktor Zborowski, Jan Englert, Katarzyna Figura ....) i reżyserii Janusza Majewskiego, w żad-

Zacznę od filmu, który najbardziej mnie wzruszył, chociaż nie jest melodramatem. Historia kina w Popielawach Jana Jakuba Kolskiego to poetycka baśń, w której nastoletni bohater z ciepłem i humorem opowiada historię rodziny Andryszków ze wsi Popielawy. Najstarszy z nich zbudował kinematograf na długo przed braćmi Lumiere, którzy, jak powszechnie wiadomo, uważani są za wynalazców tej machiny. Jest to rodzaj kina o kinie, przesyconego jego magią; szósty z rodu Andryszków, który próbuje odtworzyć wynalazek pradziadka deklaruje, iż wierzy w kino mocniej niż w Pana Boga. Miałam przyjemność rozmawiać z odtwórcą jednej z głównych ról, Krzysztofem Majchrzakiem, którego być może będzie gościć w pierwszym kwartale przyszłego roku Instytut Polski w Bratysławie. Film ten zresztą otrzymał główną nagrodę Złote Lwy Gdańskie a Krzysztof Majchrzak nagrodę za najlepszą rolę męską. U Pana Boga za piecem, reż. Jacek Bromski Film U Pana Boga za piecem w reżyserii Jacka Bromskiego ukazuje stosunki panujące Historia kina nym w Popielawach, Jan Jakub Kolskiwidzów - nie zakresie niereż. spełnił oczekiwań w małym miasteczku na kresach wschodnich, gdzie śmieszył, nie ciekawił, nie bawił lecz nużył i pozosjak w soczewce skupiają się polskie wady i przywatawił poczucie niedosytu. W większości wypadków ry. Chociaż komedii tej daleko do perfekcji Sakręcenie na siłę tzw. „dalszych ciągów“ nie daje mych swoich Sylwestra Chęcińskiego (uważanej spodziewanych efektów . za jedną z najlepszych komedii tego typu), m.in. Przesłanie filmu Pokój saren w reżyserii Lecha z uwagi na brak pierwszoplanowych aktorów polskiMajewskiego pozostało (przyjmniej do końca festiego kina, to jednak oglądając ją, można się wspaniwalu) tajemnicą reżysera i scenarzysty. Pojawienie ale zrelaksować. Wyrazem tego jest przyznanie jej się pod koniec filmu tytułowych saren wywołało nagrody publiczności - Złotego Klakiera. u publiczności westchnienie ulgi. Dużym wydarzeniem artystycznym festiwalu był Film Poniedziałek w reżyserii Witolda Adamka, także pokaz filmu czeskiego reżysera Vladimíra Miw którym grają aktorzy nieprofesjonalni (naturszczychálka Zabić Sekala. Warto dodać, iż powstał cy), wzbudził we mnie uczucie niesmaku, chociażby w koprodukcji polsko-czesko-słowacko-francuskiej. z uwagi na przeładowanie dialogu wulgaryzmami. Kryterium narodowości reżysera w jednoczącej się Z kuluarów festiwalu - autorem plakatu filmowego Europie - zdaniem organizatorów - nie powinno mibył Lech Majewski, reżyserem filmu Pokój saren taeć jakiegokolwiek znaczenia, stąd projekcja filmu kże Lech Majewski. Jednakże zbieżność nazwisk w ramach konkursu była zgodna z regulaminem. jest całkowicie przypadkowa, gdyż pierwszy z nich Film jest utrzymany w konwencji westernowej, jednak jego osobliwością jest to, że nie ma w nim wyraźnego podziału na dobrych i złych, krzywdzonych i krzywdzących. Mieszkańcy jednej z wiosek na Morawach w czasie okupacji niemieckiej stają wobec problemu eliminacji miejscowego denuncjatora. Zadanie to powierzają przybyłemu niedawno do wioski kowalowi ... W tych dwóch głównych rolach występują polscy aktorzy Bogusław Linda (Sekal) i Olaf Lubaszenko (kowal). Rolę udręczonej, młodej mężatki zagrała Agnieszka Sitek, która na festiwalu w Karlovych Varach (gdzie film zdobył nagrodę ekumenicznego jury) uznana została za polską Maryl Streep. Mam nadzieję, iż w Bratysławie odbędzie się pokaz specjalny tego filmu, w ramach festiwalu FEBIO-FEST w lutym 1999 r., z udziałem m. in. polskiej aktorki A. Sitek (która wstępnie przyjęła zaproszenie do Bratysławy). Przyznam się, iż niezbyt dobrze znam się na grze na rynku papierów wartościowych, stąd zafascynowała mnie tematyka filmu Amok w reżyserii Natalii Korynckiej - Gruz. Film opowiada historię dwóch młodych mężczyzn : gracza giełdowego i dziennikarza, który wciąga się w spekulacje giełdowe, Historia kina w Popielawach, reż. Jan Jakub Kolski traktując swoje życie również jako grę. To pierwszy

grudzień 1998 jest profesorem warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, drugi natomiast reżyserem, scenarzystą, producentem filmowym, pisarzem, poetą i malarzem mieszkającym na stałe w USA. W godzinach porannych odbywały się pokazy w ramach cyklu „Festiwal dzieciom“, gdzie można było obejrzeć takie filmy jak Dom Pirków w reżyserii Grażyny Popowicz, Gdzie jesteś, Święty Mikołaju w reżyserii Igora Mołodeckiego. Mnie najbardziej podobał się film Królestwo zielonej polany w reżyserii Krzysztofa Kiwerskiego i Longina Szmyda, z wyraźnym przesłaniem ekologicznym. Jest to film rysunkowy, którego twórcy pokazują, jak zmienia się optyka postrzegania przyrody, w zależności od miejsca w ekosystemie. Ludzie, dopiero po pomniejszeniu do rozmiarów pszczół, dostrzegają zagrożenie, jakie niesie ingerencja człowieka w przyrodę. Film nie jest pozbawiony elementów satyrycznych np. kiedy dyrektor Fabryki Rzeczy Bardzo Ważnych ma budować w środku lasu Fabrykę Rzeczy Jeszcze Bardziej Ważnych. W ramach pokazów specjalnych przedstawiono m.in. film dyplomowy z okazji 50 - lecia szkoły filmowej w Łodzi. Mnie najbardziej zainteresował paradokument Fotoamator w reżyserii Dariusza Jabłońskiego (był m.in. drugim reżyserem cyklu Dekalog K.Kieślowskiego), w którym pokazano zderzenie dwóch światów - świata ludzi zamkniętych w getcie i świata ludzi spoza jego murów, współczesnej Łodzi z jej przeszłością. Film został zrealizowany przy wykorzystaniu odnalezionych w 1987 r. w austriackim antykwariacie kolorowych przeźroczy filmowych z początku lat 40-tych, które wykonał Niemiec pracujący w getcie jako główny księgowy. W filmie wykorzystano technikę polegającą na nakładaniu na te historyczne już przecież zdjęcia stylizowanych czarno - białych scen ze współczesności. Wstrząsający dokument kończy informacja, że hitlerowski urzędnik zmarł w 1994 r. jako szanowany obywatel. W ramach pokazów poza konkursem (tzw. Off Festiwal) pokazano po raz pierwszy filmy niezależnych reżyserów, które dotykają m.in. istotnych problemów społecznych. Przyznam się, że nie widziałam ich wszystkich, lecz z tych, które udało mi się zobaczyć najciekawszy wydał mi się film Więzienne sny samochodziarza. Jest to historia więźnia, który w więzieniu wyobraża sobie spotkanie ze swoją dziewczyną - wytworem swojej wyobraźni. Reżyserem jest Yves Goulais (z zawodu reżyser teatralny) skazany za zabójstwo znanego polskiego jazzmana Andrzeja Zauchy i jego żony (aktorki teatralnej). W Gdyńskim Teatrze Muzycznym, gdzie odbywały się galowe pokazy filmów festiwalowych, otwarto trzy wystawy: wystawę plakatów z gdyńskich kin okresu międzywojennego, wystawę rzeźb współczesnego gdyńskiego artysty Kazimierza Kalkowskiego oraz wystawę pamiątek po przedwojennej gwieździe polskiego kina Jadwidze Smosarskiej, z okazji 100 - rocznicy jej urodzin. Ciekawostką festiwalu był fakt, iż w komedii Kochaj i rób co chcesz w reżyserii Roberta Glińskiego, jedną z głównych ról zagrała córka premiera RP, Jerzego Buzka. Na pokazie obecna była również małżonka premiera. Już pierwszego dnia festiwalu pokazano oczekiwane przez wielu fragmenty filmu Jerzego Hoffmana Ogniem i mieczem, którego polska premiera przewidywana jest na luty 1999 r. Wśród zaprezentowanych polskich filmów (w konkursie pokazano ich 17) nie widać kandydatów do Oskara czy Złotej Palmy. Co prawda, film Zabić Sekala został zgłoszony do nagrody Oskara, ale jako film czeski.

Gdańskie Lwy w Gdyni

IMPRESJE FESTIWALOWE

Barbara Suchoń-Chmiel


Monitor Polonijny 1998_11-12:Monitor Polonijny 1998_11-12 17/02/16 12:41 Page 15

grudzień 1998

MONITOR POLONIJNY

15

W

1995 roku, dzięki staraniom władz miasta oraz Rządu Rzeczypospolitej Polskiej, Kraków otrzymał od Rady Ministrów Kultury Unii Europejskiej zaszczytny tytuł Europejskiego Miasta Kultury w roku 2000. Mianem tym zostało wyróżnionych także osiem innych miast europejskich: Awinion, Bergen, Bolonia, Bruksela, Helsinki, Praga, Rejkjavik i Santiago de Compostela. Miasta te przygotowują dla swych gości specjalne programy, które odbędą się w jubileuszowym roku 2000. Kraków, dawna stolica Polski, miasto Papieża i artystów, miasto światowej sławy zabytków, jednego z najstarszych europejskich uniwersytetów, miasto współistnienia kultury rozkochane w teatrze i muzyce, postanowił z chwilą stania się Europejskim Miastem Kultury 2000, czas, jaki pozostał do końca wieku, wypełnić wielkim pięcioletnim festiwalem. I tak każdy rok ma w Krakowie swego patrona, twórcę światowej sławy na stałe związanego z tym miastem. ROK 1996 BYŁ ROKIEM FILMU POD PATRONATEM ANDRZEJA WAJDY. Znakomity reżyser swój rok rozpoczął od prastarego zwyczaju puszczania wianków na wodzie w najkrótszą noc. Prastare, olbrzymie smoki przeszły wówczas z rynku Głównego, koło Smoczej Jamy i nad Wisłą stoczyły widowiskową walkę Gigantomachię w wykonaniu teatru Plasticiens Volants. Największym wydarzeniem roku stała się Unia Teatrów Europy i przyjazd na nią takich sław, jak Giorgio Strehler i jego Piccolo Teatro z przedstawieniem Wyjątek i reguła. Wydarzeniem była obecność Luca Ronconi i Teatru di Roma ze sztuką Ku Peer Gyntowi. Atrakcją były Songi Brechta w wykonaniu Milvy, kolejnej legendy teatru światowego. Zaskakujące było przedstawienie Karin Beier Sen nocy letniej Szekspira, w czasie którego aktorzy z całej Europy mówili we własnych, narodowych językach. Stąd też podtytuł przedstawienia - „Europejski Szekspir“. Festiwal Andrzeja Wajdy kończyła wystawa TO LUBIĘ, na której eksponowano polskie malarstwo i rzeźby, które wybrał patron roku. Obok portretu trumiennego, rzeźby Beresia i malarstwa Piotra Michałowskiego, przez Andrzeja Wróblewskiego, znalazły się w tym wyborze dzieła, którymi Wajda pragnął przedstawić oryginalność polskiej sztuki. W roku 1996 Kraków 2000 objął swym patronatem Festiwal Kultury Żydowskiej, w ramach którego odbyły się m. in. warsztaty kaligraficzne, taneczne i kulinarne. Zainteresowaniem cieszyły się koncerty zespołu Kroke, Muzsikas z Węgier czy Bustana Abrahama z Izraela. Najgłośniejszy jednak stał się koncert Josepha Malovanego, światowej sławy kantora ze Stanów Zjednoczonych, jednego z najbardziej znanych kantorów młodego pokolenia. Na wystawie rysunków Bruno Schultza pokazano autoportrety i sceny uliczne. Nie brakowało propozycji teatralnych - był Gimpel Głupek oraz Chasyd Ryszarda Nieoczyma. ROK 1997 był ROKIEM POEZJI POD PATRONATEM WISŁAWY SZYMBORSKIEJ I CZESŁAWA MIŁOSZA Jego kulminacyjnym punktem było Spotkanie Poetów Wschodu i Zachodu, na które zapraszali szanowni nobliści. Do Krakowa zjechało 21 wybitnych poetów ze wszystkich kontynentów. Wzięli udział w spotkaniach, wieczorach poezji i dyskusjach. Podpisywali swe książki w kawiarni Noworol i w Sukiennicach. Zjazd Poetów zakończył się w Teatrze Słowackiego wieczorem, którego motywem przewodnim była podróż, a poeci czytali poświęcone jej wiersze. Najważniejszym przedsięwzięciem wydawniczym tego roku był firmowany przez Kraków 2000 projekt

Exlibris Kraków 2000. Seria wydanych książek objęła najciekawsze zjawiska współczesnej poezji, prozę, eseistykę literacką autorów świata. To w niej ukazał się także Piesek przydrożny Czesława Miłosza, za który jego autor otrzymał w roku 1998 prestiżową Nagrodę Nike. Rok ten przejdzie też do historii Krakowa jako data, kiedy to po wielu latach spełnił się zamysł rzeźbiarza Wacława Szymanowskiego, a makieta jego pomnika „Pochód Królów na Wawel“, rozrosła do monumentalnych rozmiarów, ożyła. Krzysztof Tyszkiewicz zrealizował pomysł Andrzeja Wajdy i Krystyny Zachwatowicz. Przy dźwiękach dzwonu Zygmunta ruszył ulicą Floriańską w stronę rynku Głównego niezwykły korowód 50 postaci. Za otuloną w welon Anankę, uosabiającą Fatum, kroczyli królowie od Bolesława Śmiałego do Zygmunta III, a towarzyszyły im postacie historyczne, jak np. św. Stanisław i Piotr Skarga. Jesienią 1997 roku odbył się festiwal

„Między Wawelem a Giewontem“ zorganizowany dla upamiętnienia stulecia Domu pod Jedlami w Zakopanem, pierwszego i najwybitniejszego dzieła Stanisława Witkiewicza, które zapoczątkowało tzw. styl zakopiański. Dom powstał dla Gwalberta Pawlikowskiego a gościło w nim w przeszłości wielu wybitnych twórców kultury. W ramach festiwalu wystawiano ok. 300 przedmiotów na wystawie „Między Giewontem a Parnasem“ w Muzeum Narodowym w Krakowie. Dla teatromanów przygotwano Arkę Noego, przekomiczny poemacik pisany zbiorowo przez mieszkańców i gości Domu pod Jedlami. Festiwal „Między Wawelem a Giewontem“ zakończył się w Teatrze im. Słowackiego widowiskiem Góralskie Bronowice.

Floriańska 31, 31 - 019 Kraków Tel/Fax: (0-12)-425190, Tel: (0-12)-4295263, e-mail: kr-forum@ kki.krakow.pl

ROK 1998 był ROKIEM MUZYKI POD PATRONATEM KRZYSZTOFA PENDERECKIEGO Zainaugurował go Wielkanocny Festiwal Ludwika van Bethovena, który stał się wydarzeniem na miarę europejską. Gościli na nim artyści światowej sławy a Biblioteka Jagiellońska po raz pierwszy udostępniła publiczności przechowywane od II wojny światowej rękopisy kompozytora. Jesienią 1998 roku odbył się Festiwal Krzysztofa Pendereckiego, najsławniejszego współczesnego kompozytora polskiego, który w listopadzie 1998 roku obchodził 65. rocznicę urodzin, twórcy m. in. Stabat Mater i Raju utraconego. W czasie tego festiwalu oprócz dzieł samego kompozytora, można było usłyszeć utwory Mahlera, Strawińskiego, Szostakowicza, Dworzaka i Bartoka. Wydarzeniem było europejskie prawykonanie najnowszego dzieła Krzysztofa Pendereckiego: Credo. Festiwal Kraków 2000 będzie kulminować w roku dwutysięcznym, a jego program wypełnią w znacznej mierze wydarzenia realizowane we współpracy z pozostałymi ośmioma Europejskimi Miastami Kultury, z których każde buduje swój program w oparciu o wybrane hasło. Dla Krakowa jest to „MYŚL - DUCHOWOŚĆ - TWÓRCZOŚĆ“.

Członkowie Klubu Polskiego mogą taką ankietę otrzymać od prezesów organizacji regionalnych w Bratysławie, Koszycach i Martinie.

Przygotowane na podst. materiałów wydanych przez Biuro Festiwalowe Kraków 2000.

Światowa Lista KRAKOWIAN Z inicjatywy Miasta Krakowa i Stowarzyszenia Krakowskie Forum Rozwoju tworzy się Światowa Lista Krakowian - ludzi pochodzących z tego miasta, którzy tam mieszkali i studiowali, którzy przede wszystkim chcą swoją „krakowskość“ kultywować, choć dziś mieszkają w różnych częściach świata. I dlatego zbiera się i gromadzi informacje o nich w formie komputerowej bazy danych. Krakowskie Forum Rozwoju chce z nimi utrzymywać kontakt korespondencyjny i przekazywać ciekawe informacje o Krakowie. W roku 2000 planuje Zjazd Krakowian 2000 - imprezę kulturalno-naukową dla krakowian, którzy pragną spotkać się w swoim ukochanym mieście. Osoby zainteresowane umieszczeniem na Liście Krakowian powinny wypełnić odpowiednią ankietę, którą otrzymają od Krakowskiego Forum Rozwoju


Monitor Polonijny 1998_11-12:Monitor Polonijny 1998_11-12 17/02/16 12:41 Page 16

ZDJĘCIA: STANO STEHLIK

16

(dokończenie) Informacje o Amerykanach zbierałam również za pośrednictwem telewizji. Od samego rana bawią ich prezenterzy talk show. Takich programów jest bardzo dużo, a każdy charakteryzuje się czymś specyficznym. Co jest atrakcyjne w oczach Amerykanów? Oczywiście spotkanie z gwiazdami filmu i sceny, wywiady z ludźmi, którzy są odmienni od pozostałych. I tu wstrząsnęło mną spotkanie na wizji z dwoma panami, których twarze były całkowicie owłosione. Ci ludzie zdecydowali się pokazać publicznie i rozmawiać otwarcie na temat swojej inności. Trudno mi powiedzieć ile w tym ekshibicjonizmu, a ile po prostu chęci pozbycia się kompleksów. Oczywiście takie wystąpienia są nagradzane finansowo. Dobrze opłacane są występy w programie zapewniającym widzom specyficzną zabawę: otóż w studio w obecności publiczności (która ma rozgrzewać do walki) dochodzi do spotkania na scenie dwóch mężczyzn lub dwóch kobiet, które łączyła miłość, ale... ich związek się skończył. Dlaczego i w jaki sposób, co było tego przyczyną, kto był winien tego, dowiadują się widzowie podczas publicznej kłótni tych dwojga, która nierzadko bywa urozmaicana rękoczynami czy pikantnymi epitetami. To się ogląda i za to się płaci występującym... Jak jeszcze zabawiają się Amerykanie? Rozmawiałam z Polakiem, który przyjechał do Ameryki na międzynarodowy obóz młodzieżowy. Okazało się, że Europejczycy najchętniej bawili się we własnym gronie, bowiem Amerykanie nie potrafili “wyluzować się” tak, by bawić się jak pozostali młodzi ludzie. Oni są przyzwyczajeni do sztywnych wystąpień, przemówień i podziękowań, słowem zachowują się tak, jakby nie potrafili zakończyć części oficjalnej przyjęcia. O tej pewnej “sztywności” czy “nieelastyczności” Amerykanów mówiło mi więcej osób. Jeśli gotują zupę z puszki, to muszą dolać dokładnie określoną ilość wody, w przeciwnym razie wydaje im się, że zupa się nie uda. Nie ma tu miejsca na fantazję czy innowacje. Znajomej, gdy myła szyby płynem do mycia luster, zwrócono uwagę, że używa niewłaściwy środek. Amerykanie posługują się określonymi schematami zachowań i używają formułek, które wcale nie muszą wyrażać tego, co myślą. Jeżeli np. uśmiechając się, mówią - “Tak się cieszę, że cię widzę! Jak się masz? Wpadnij do nas jutro”, to raczej nie należy tego traktować serio. Amerykanie są bardzo zdyscyplinowani, ponieważ wiedzą, że najczęściej wymierzaną karą za niepodporządkowanie się przepisom jest kara pieniężna, dlatego gdy zbliża się godzina, w której służby porządkowe będą sprzątać ulicę, przestawiają samochód zaparkowany na ulicy, w terminach dokonują opłat ubezpieczeniowych za swoje samochody.

MONITOR POLONIJNY

grudzień 1998

New York, New York...

Jeden znajomy raz spóźnił się z opłatą ubezpieczenia auta, otrzymał karę pieniężną i... zakaz korzystania z własnego samochodu podczas weekendów. Podróżowanie po Nowym Jorku, jak już wspominałam, nie jest łatwe. W mieście jest kilka mostów, przez które przejazd jest płatny; najdroższym mostem kosztuje 7 dolarów. Drogi poza miastem są fantastyczne. Można wybrać, którą drogą się pojedzie: szybką autostradą (przy czym muszę podkreślić, że Amerykanie nie jeżdżą specjalnie szybko, maksymalna prędkość na takiej drodze wynosi około 110 km/godzinę), albo trasą widokową, na mapie jest zaznaczone, co zobaczycie. Można też jechać przez miasta i wioski. Większość dróg w okolicach Nowego Jorku jest płatna. Płaci się albo za bilety w zależności od przejechanej trasy, albo w rozsianych po drodze budkach, można też opłatę wrzucić do specjalnych koszy ustawionych po drodze. Po wrzuceniu pieniędzy automatycznie zapala się zielone światło - można jechać dalej! Można też na oknie samochodu umieścić swoją kartę bankową, a wtedy opłata za przejazd jest automatycznie dokonywana z konta na konto. Gdy pod koniec weekendu wszyscy wracają do miasta, można przeżyć np. czterogodzinne stanie w korku samochodowym na drodze sześciopasmowej. Dla bardziej zorganizowanych rodzin wymyślono udogodnienie - jeśli w samochodzie jadą minimalnie 3 osoby, to mogą korzystać z szybkiego pasa, który zazwyczaj jest wolny. Jest to więc pewi-

en rodzaj popierania zbiorowej komunikacji w ramach rodzin czy kontaktów sąsiedzkich. Amerykanie lubią wszystko co jest duże i robi swoją wielkością wrażenie; tak więc po mieście jeździ mnóstwo wielkich lincolnów - limuzyn długich, z przyciemnianymi szybami. Wciąż tu panuje moda na duże samochody - amerykańskie krążowniki szos. Nie spotyka się fiatów czy renaultów. W Nowym Jorku przejścia dla pieszych są oznaczone sygnalizatorami świetlnymi, na których nie pojawiają się odpowiednie kolory, ale napisy: WALK i DONT WALK (idź i nie przechodź). W związku z tym słyszałam dowcip o Polaku, który telefonując do rodaka zaproponował mu spotkanie na skrzyżowaniu WALK i DONT WALK. Green Point w Nowym Jorku to polska dzielnica, tam Polacy mogą czuć się jak w domu; można pójść do polskich restauracji, polskich sklepów, w których obsłużą was w języku polskim i zaserwują typowe pol-

skie dania. Na wystawach wszędzie napisy: “mówimy po polsku”, “zatrudnimy pracowników mówiących po polsku i angielsku”. W Green Point nie znając angielskiego, można żyć nawet do końca życia, bo wszystkie biura oferują, że wszystko załatwią za was, wystarczy mieć pieniądze. W kioskach kupicie wszystkie polskie gazety, począwszy od dzienników, skończywszy na kolorowych czasopismach kobiecych. W Nowym Jorku wychodzi “Nowy Dziennik” (już 28 lat), który informuje o wszystkich wydarzeniach w Polsce, w Ameryce i na świecie (nakład 130 tys.). W Green Poincie możecie kupić polskie książki, polskie płyty, w sklepach spożywczych polską kiełbasę, czy szynkę. W jednym ze sklepów zajrzałam przez uchylone drzwi na zaplecze - tam Polki lepiły pierogi, które natychmiast właściciel wynosił na sprzedaż. Tam Polacy zaopatrują się w kiszone ogórki czy kiszoną kapustę. W nocy można przyjść na polską dyskotekę, gdzie każdy mówi po polsku. Słowem - druga Polska, jedynie ceny w dolarach. Nie wszyscy Polacy szukają kontaktów z rodakami, twierdząc, że jeśli chce się coś osiągnąć, to trzeba zerwać z przeszłością. Dzieci Polaków szybko się amerykanizują i często wśród rówieśników nie chcą się przyznawać do swojej polskości. Dlaczego? Czyżby krążyła zła opinia o Polakach? O tym rozmawiałam z polskim redaktorem, którego poznałam w Nowym Jorku. Jego zdaniem Polacy są przede wszystkim indywidualistami i cechuje ich nieumiejętności współpracowania i jednoczenia się w określonym celu. Twierdził, że Polacy w społeczeństwie amerykańskim nic nie znaczą a jedynym wyjątkiem może być pani Johnson-Piasecka, która swoją pozycję zawdzięcza bogatemu mężowi. Na moje pytanie, czy nie chciałby wrócić do kraju, mój rozmówca stwierdził, że tak, ale żona nie chce. To najczęściej kobiety nie wyobrażają sobie powrotu do Polski. Łatwość życia, wygoda, przemawiają za pozostaniem w Ameryce. Rodziny, które już na stałe osiadły w Ameryce, rzadko jeżdżą do Polski. Taki wyjazd jest dla kilkuosobowej rodziny dużym wydatkiem. Dla wielu dzieci naszych rodaków Polska jest dalekim i obcym krajem, którego nie znając, nie lubią. Tak było i w przypadku dzieci mojego rozmówcy. Niechętnie uczęszczały na zajęcia do polskiej szkoły przy konsulacie. Nie chciały mówić po polsku. Dopiero pierwsza wizyta w Polsce spowodowała przełom - dzieciom spodobało się, mogły wykorzystać swoją znajomość języka, zobaczyły inny świat. Jak to jest, że Europejczycy patrząc na osiągnięcia Amerykanów próbują “złapać” coś nieuchwytnego, w czym spoczywa amerykańskość, natomiast Amerykanie patrzą i podziwiają Europę jako kolebkę kultury... Każdy z nas marzy o czymś innym?... O ludziach, którzy mieszkali i w Europie i w Ameryce twierdzi się, że zasmakowawszy i jednego i drugiego, będąc w Ameryce tęsknią za Europą i odwrotnie. Tacy ludzie podobno najlepiej czują się w podróży z jednego kontynentu na drugi... Małgorzata Wojcieszyńska


Monitor Polonijny 1998_11-12:Monitor Polonijny 1998_11-12 17/02/16 12:41 Page 17

grudzień 1998 rena Szewińska oraz Pele zwyciężyli w plebiscycie „Polityki“ na najwybitniejszych sportowców stulecia. Był to już czwarty plebiscyt cyklu „Koniec wieku“ organizowany przez ten renomowany tygodnik. Tym razem współorganizatorami plebiscytu były również „Przegląd Sportowy“, „Tempo“ oraz redakcja sportowa TVP. Wzięło w nim udział ponad 9000 osób, a na obu listach - krajowej i zagranicznej - znalazło się ponad 600 nazwisk, co świadczy o tym, jak popularny jest sport w Polsce. Większe zainteresowanie plebiscytem wykazali mężczyźni , którzy przysłali 6271 kuponów, kobiety natomiast tylko 2213. 1856 kuponów nadesłali respondenci w wieku od 36 - 45 lat, 1597 w wieku 20 -25 lat, a 1467 w wieku od 46 - 55 lat. Najwięcej kuponów przesłali studenci, po nich pracownicy fizyczni, nauczyciele, technicy i uczniowie. Stanisław Paszczyk prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego komentując plebiscyt, zauważył: „W minionym stuleciu dokonał się niezwykły awans sportu. Od skromnych zawodów olimpijskich rozgrywanych kątem w Lasku Bulońskim w 1900 roku do współczesnych Igrzysk w Atlancie. Od zawodników, których nie wpuszczano na salony nawet w ojczyźnie sportu Anglii, do postaci zbiorowej wyobraźni. A przy tym wszystkim sport jest nie tylko wielkim widowiskiem, ale ciągle szkołą życia.“ Irena Szewińska, która na liście polskich sportowców stulecia zajęła pierwsze miejsce, podzieliła się z czytelnikami „Polityki“ m. in. i taką refleksją: „Zawsze lubiłam silną konkurencję, starty w wielkich imprezach, takich jak mistrzowstwa Europy oraz olimpiady. Szalenie mnie one mobilizowały. Kiedy kończyłam karierę sportową, nie miałam najmniejszych złudzeń, że pojawią się nowe gwiazdy, że moje dokonania zaczną blaknąć. A jednak okazuje się, że ludzka pamięć jest znacznie dłuższa niż krótkie chwile sukcesu i żywot ciągle poprawianych rekordów. I to jest większym fenomenem niż moje 7 olimpijskich medali.“ A legendarny Pele zareagował następująco: „Czuję się zaszczycony zajęciem pierwszego miejsca w plebiscycie polskiego tygodnika »Polityka«. W 1980 r. otrzymałem podobne wyróżnienie w plebiscycie francuskiego pisma sportowego »L’ Equipe«. Podobnie jak wtedy, tak i teraz odczuwam pewne zażenowanie. A to dlatego, że niezwykle cenię i uważam za najlepszego sportowca świata Jesse Owensa.“ Zdzisław Pietrasik, komentując wyniki plebiscytu w Raporcie „Polityki“ - zatytułowanym Wiek sportu („Polityka“ 1998 nr 43, skąd pochodzą nasze informacje, cytaty i fotografie) stwierdził, że: „świadczą niezbicie o tym, że głosujący brali pod uwagę nie tylko medale i rekordy, ale także charakter zawodnika, postawę moralną, czy mówiąc bardziej patetycznie etos“.

I

MONITOR POLONIJNY

17

Irena Szewińska

Ryszard Szurkowski

SPORTOWCY

STULECIA SPORTOWCY POLSCY - PIERWSZA DZIESIĄTKA 1. 2. 3. 4. 5. 6. 7. 8. 9. 10.

Irena Szewińska - lekka atletyka. Ryszard Szurkowski - kolarstwo. Jerzy Kulej - boks. Janusz Kusociński - lekka atletyka. Zbigniew Boniek - piłka nożna. Robert Korzeniowski - lekka atletyka. Waldemar Baszanowski podnoszenie ciężarów. Waldemar Marszałek sporty motorowodne. Artur Partyka - lekka atletyka. Paweł Nastula - dżudo.

7226 głosów 4509 4108 3463 3309 3224 3142 3034 2778 2643

SPORTOWCY ZAGRANICZNI - PIERWSZA DZIESIĄTKA 1. 2. 3. 4. 5. 6. 7. 8. 9. 10.

Pele (Edson Arantes do Nascimento) (Brazylia) - piłka nożna. Michael Jordan (USA) - koszykarz. Sergiej Bubka (Ukraina) - lekka atletyka. Carl Lewis (USA) - lekka atletyka. Muhammad Ali (Cassius Clay) (USA) - boks. Jesse Owens (USA) - lekka atletyka. Emil Zatopek (Czechosłowacja) lekka atletyka. Mark Spitz (USA) - pływanie. Michael Johnson (USA) - lekka atletyka. Eddie Merckxs (Belgia) - kolarstwo.

Jerzy Kulej

6694 5065 5049 4673 3763 3679 2885 2611 2519 2381

Janusz Kusociński

Zbigniew Boniek


Monitor Polonijny 1998_11-12:Monitor Polonijny 1998_11-12 17/02/16 12:41 Page 18

18

MONITOR POLONIJNY

grudzień 1998

M

ÓWIMY POPRAWNIE PO POLSKU Organizacja regionalna KLUBU POLSKIEGO W KOSZYCACH

Nazwiska obce słowiańskie w polszczyźnie Często słyszę, jak miejscowa Polonia mówiąc po polsku, używa nazwisk słowackich, pojawia się wtedy problem - odmieniać je według wzorów słowackich czy polskich? Mam spotkać się z panem Majtánom czy panem Majtanem? Idę odwiedzić panią Majerikovą czy, Majerikovu? Otoż - panem Majtanem, panią Majerikovą. Gdy mówimy po polsku, obowiązują nas polskie normy językowe. Nazwiska słowiańskie pisane grażdanką (rosyjskie, białoruskie, ukraińskie, bułgarskie, macedońskie, serbskie) podlegają w tekście polskim transliteracji lub transkrypcji. Transliteracja polega na oddawaniu każdej litery grażdanki odpowiednią literą alfabetu łacińskiego. Transliterację stosuje się tylko w tekstach naukowych. Częściej stosowana jest transkrypcja - oddawanie brzmienia obcego wyroku za pomocą liter naszego alfabetu. Chyba największym zmianom przy transkrypcji polskiej podlegają nazwiska rosyjskie, białoruskie i ukraińskie. W praktyce wydawniczej i dziennikarskiej stosuje się bowiem transkrypcję uproszczoną. I tak nazwiska męskie zakończone na -ckij, -skij, -śkyj, ij, yj zapisuje się w postaci z -cki, -ski, -i, -y, np. Bieły, Gorki, Dobrowolski, Ziłynski (nie: Biełyj, Gorkij, Dobrowolskij, Ziłynśkyj). Nazwiska żeńskie z zakończeniem -ckaja, -skaja, oddaje się w polszczyźnie w postaci z - cka, -ska. Nazwiska Słowian piszących alfabetem łacińskim, w tym słowackie, powinno się podawać zgodnie z pisownią oryginalną. Ta zasada obowiązuje bezwzględnie w tekstach naukowych. W innych sytuacjach można litery č, ž ,š, ř, ě, zastąpić znakami cz, ż, sz, rz, ie. Nie wolno natomiast wprowadzać w zamiast oryginalnego v. Dopuszczalne jest pomijanie oznaczenia długości samogłosek. Słowackie nazwiska mogą mieć w polskich tekstach postać zgodną z pisownią słowacką lub dostosowaną do polskiej ortografii, np. Mižička lub Miżiczka, Bodnárová lub Bodnarova, Bunčák lub Bunczak. Sytuacja polityczna w Europie powoduje, że w ciągu ostatnich kilku lat prasa, radio i telewizja coraz częściej podaje nazwiska serbskie, chorwackie, macedońskie. Warto tu podkreślić, że w nazwiskach serbskich i chorwackich zakończonych na -ić nie powinno się tego zakończenia zamieniać na polskie - icz. Odmiana nazwisk słowiańskich także podlega polskim normom językowym. Decydujące jest zakończenie nazwiska w polskiej transkrypcji. Męskie zakończone na -i, -y, -sky, -ski, -cki, -ckoj, -skoj i żeńskie zakończone na -ska, -cka, -a (przymiotnikowe) odmieniają się jak polskie przymiotniki. Weźmy dla przykładu słowackie nazwiska Kusý i Lehotský. W tekście polskim będą one miały polskie końcówki: nie ma pana Kusego, Lehotskiego, daj to koledze Kusemu, Lehotskiemu, idziemy z panami Kusym i Lehotskim. Mianownik liczby mnogiej ma postać Kusi, Lehotscy, dalej odmiana przymiotnikowa. Nazwiska, które nie mają postaci przymiotnikowej, zalicza się zgodnie z ich zakończeniami, do odpowiednich polskich wzorców odmiany. Nazwiska zakończone na -o, -a odmienia się w liczbie pojedyńczej jak rzeczowniki żeńskie, w liczbie mnogiej jak męskie. Słowackie nazwisko Vaško będzie się odmieniało następująco: projekt inżyniera Vaszki, podarowano to panu Vaszce, uczę Jana Vaszkę, spotkanie z pisarzem Vaszką, notatka o koledze Vaszce, panie Vaszko, proszę to podpisać. W liczbie mnogiej: panowie Vaszkowie, dane braci Vaszków, dajmy to panom Vaszkom, spotykam Jana i Pawła Vaszków, dyskusja z braćmi Vaszkami, informacje o panach Vaszkach. Nazwiska męskie zakończone na spółgłoski np. serbskie Miloszević, bułgarskie Żiwkow, rosyjkie Jelcyn itp. odmieniają się jak polskie rzeczowniki rodzaju męskiego o podobnej budowie. Dotyczy to także nazwisk słowackich. Prześledźmy polską odmianę nazwiska Ferenčík, rodzina pana Ferenczika, pomóż koledze Ferenczikowi, widzę pana Ferenczika, spektakl teatralny z Wacławem Ferenczikiem, wykład o reżyserze Ferencziku. W liczbie mnogiej odmiana jest taka, jak w przypadku nazwiska Vaško. Wyżej wymienione przykłady pozwalają uświadomić sobie różnice między odmianą nazwisk w języku polskim i słowackim. Świadomie i konsekwentnie powinniśmy używać form słowackich w wypowiedziach słowacLidia kich, polskich w polskich.

KLUB MNIEJSZOŚCI NARODOWYCH Prezydent Koszyc inż. R. Schuster uroczyście wręcza klucz od Klubu Mniejszości Narodowych dr Takáčovej, przewodniczącej Stowarzyszenia Czeskiego w Słowacji, które jest prawnym reprezentantem mniejszości

K

LUBY INFORMUJĄ

W dniu 8 maja br. z okazji Dni Miasta Koszyce odbyło się uroczyste otwarcie Klubu Mniejszości Narodowych. Projekt został zrealizowany przede wszystkim dzięki inicjatywie, przychylności i pracy prezydenta miasta inż. Rudolfa Schustera, Wydziału Kultury magistratu miasta pod kierownictwem mgr Dariny Mášikovej oraz dr. László Mátégo. Powstanie koszyckiego Klubu Mniejszości Narodowych raz jeszcze potwierdza, że w mieście od dawna panuje duch tolerancji sprzyjającej dobremu współżyciu wszystkich narodowości tu żyjących. Symbolem owego ducha tolerancji i porozumienia jest fakt, że Klub ma swą siedzibę w rodzinnym domu Sándora Máráija (1900 1989), sławnego humanisty, który swoimi dziełami rozsławił Koszyce na cały świat. Dzięki Klubowi Mniejszości Narodowych dziesięć mniejszościowych organizacji będących jego założycielskimi członkami zyskało pomieszczenie umożliwiające im działalność kulturalną oraz wzajemne spotkania towarzyskie. Klub Mniejszości Narodowych w Koszycach jest otwartą organizacją kulturalno - społeczną, która środki na swą działalność czerpie z dotacji otrzymanych od miasta. Jego działalnością kieruje Rada, w której każda organizacja mniejszościowa posiada dwu przedstawicieli. Klub Polski reprezentują w Radzie Tadeusz Błoński i Anton Glezgo. Przewodniczącym rady jest inż. Eduard Buraš ze Stowarzyszenia

Karpackoniemieckiego na Słowacji, a wiceprzewodniczącym inż. A. Glezgo z Klubu Polskiego. W pomieszczeniach klubu ma swą siedzibę Stowarzyszenie Czeskie w Słowacji. Klub Mniejszości Narodowych przedstawił się mieszkańcom Koszyc 10 grudnia br. na imprezie nazwanej Wieczór Kultury Mniejszości Narodowych, nad którym patronat objął prezydent miasta inż. R. Schuster. Wieczór odbył się z okazji 50 rocznicy wygłoszenia przez ONZ Deklaracji Ludzkich Praw. Towarzyszyła mu wystawa ilustrująca działalność organizacji mniejszościowych w Koszycach. Anton Glezgo

CZŁONKAMI KLUBU STAŁY SIĘ: • Český spolok na Slovensku • Kultúrny zväz Bulharov a ich priateľov • Karpatskonemecký spolok na Slovensku • Maďarský spoločenský a kultúrny zväz - Csemadok • Poľský klub - spolok Poliakov a ich priateľov na Slovensku • Zväz Rusínov a Ukrajincov na Slovensku • Rusínska obroda • Židovská náboženská obec • Ruský klub • Nadácia Dobrá rómska víla Kesaj.

Tadeusz Błoński przewodniczący organizacji regionalnej Klubu Polskiego:

Fasada Klubu Mniejszości Narodowej przy ul. Mäsiarskiej 35

Z ogromną radością przywitaliśmy otwarcie w naszym mieście Klubu Mniejszości Narodowych. Idea jego utworzenia sięga daleko przed rok 1998. Zrodziła się w czasie różnych towarzyskich i bardziej czy mniej oficjalnych spotkań członków mniejszości narodowych, np. my spotkaliśmy się z Węgrami, Czechami, ale także z Armeńczykami (Towarzystwo Słowacko - Armeńskie w Koszycach od 1994 r.). Brakowało nam wszystkim miejsca, w którym moglibyśmy realizować wspólne inicjatywy. Od stycznia 1997 roku koncepcja utworzenia Klubu Mniejszości Narodowych zaczęła się konkretyzować, co było zasługą władz miasta i organizacji założycielskich. Z istnieniem klub wiążemy duże nadzieje. Nie tylko tworzy on nową potencjalną możliwość realizowania wspólnych projektów propagujących kulturę mniejszości narodowych, ale także wierzymy, że stanie się miejscem szerokich dyskusji, m. in. również o sytuacji i roli mniejszości w jednoczącej się Europie.


Monitor Polonijny 1998_11-12:Monitor Polonijny 1998_11-12 17/02/16 12:41 Page 19

grudzień 1998

MONITOR POLONIJNY

W KOLEGIUM ISTYTUTU POLONIJNEGO UNIWERSYTETU JAGIELLOŃSKIEGO esienią ponownie miałam to szczęście, że udało mi się spędzić kilka bardzo przyjemnych dni w ukochanym przeze mnie Krakowie. Tym razem odwiedziłam siostrę przygotowującą się do studiów w Polsce, w Kolegium Instytutu Polonijnego Uniwersytetu Jagiellońskiego. W przepięknie położonym za miastem kolegium, z dala od wielkomiejskiego hałasu, potomkowie Polaków, którzy kiedyś opuścili swój kraj, przygotowują się do podjęcia studiów na polskich wyższych uczelniach. Warunki ku temu mają doskonałe; pokoje dwuosobowe z kącikiem przeznaczonym do nauki, z łazienką i telefonem. W gmachu znajduje się też bar, bilard, pomieszczenie, gdzie można oglądać telewizję. Słowem żyć, nie umierać. Aktualnie w kolegium studiuje ok. 80 studentów z różnych stron świata. Przybyli np. z Brazylii, Meksyku, Chin, Japonii, Florydy, Belgii, Austrii, ale także z Kazachstanu, Białorusi, Litwy, Czech, Węgier, no i moja siostra ze Słowacji. Niektórzy doskonale mówią po polsku, ale są i tacy, którzy w ogóle nie znają języka swych przodków i porozumiewają się między sobą jakąś trudno zrozumiałą mieszanką językową. Dzięki siostrze udało mi się choć trochę poznać życie studentów. Naturalnie, że najwięcej dowiedziałam się od niej. To właśnie Kasia przy rannej kawie opowiedziała mi, że na studia w Polsce zdecydowała się już dość dawno i przygotowywała się do nich jeszcze w domu, w Martinie. Przygotowania były o tyle łatwiejsze, że językiem polskim włada od dzieciństwa. W ostatniej klasie szkoły średniej przygotowywała się nie tylko do słowackiej matury, ale także intensywnie uczyła się literatury polskiej i polskiej historii. Egzamin uprawniający do studiów w polskiej uczelni zdawała w kwietniu w Czeskim Cieszynie. „Miałam ustną i pisemną część z języka angielskiego, podstawowy test z języka polskiego, dalej test z literatury i na koniec ustną rozmowę w języku polskim. Do domu wracałam niemal z płaczem - wspomina Kasia - miałam wrażenie, że nie będę przyjęta. Wieczorem jednak otrzymałam telefon, że przyjęta zostałam. W tej chwili nie było na świecie szczęśliwszego człowieka.“ Warunkiem było jednak uprzednie ukończenie rocznika przygotowawczego w Kolegium Instytutu Polonijnego. „Zajęcia w kolegium rozpoczęły się 1 października od spotkania, na którym zapoznano nas z systemem studiów, profesorami oraz z możliwością wyboru przedmiotów. 2 października zostaliśmy poddani testowi kwalifikacyjnemu, który był podstawą do podziału uczestników rocznika przygotowawczego na siedem grup; w pierwszej znaleźli się ci, którzy o języku polskim nie mieli pojęcia. Ja znalazłam się w grupie siódmej - tj. dla zaawansowanych. Mam trzy przedmioty obowiązkowe: język humanistyczny i gramatykę, wprowadzenie do historii Polski oraz zagadnienia z Polski współczesnej. Z przedmiotów nieobowiązkowych wybrałam: lekturę tekstów prasowych na temat Polski współczesnej, repetytorium z gramatyki, lekturę tekstów literackich, redakcję tekstów pisanych, Polskę XX wieku oraz historię filmu polskiego.“ Katarzyna ma 28 godzin obowiązkowych tygodniowo. By otrzymać dyp-

J

lom musi uzyskać 24 punkty, brać udział w wykładach a na koniec z każdego przedmiotu napisać esej lub wypełnić test. W drugim semestrze następuje specjalizacja. „Ja wybiorę kierunek ekonomiczny, a po jego skończeniu pozostanę na Uniwersytecie Jagiellońskim i będę studiować handel zagraniczny,“ - dzieli się ze swoimi planami Kasia, wyjaśniając zaraz, że pierwotnie miała inne plany, ale rzeczywistość przekonuje ją, że właśnie handel zagraniczny to jest to... Dzięki Kasi poznałam jej koleżanki i kolegów, których udało mi się namówić na krótkie wypowiedzi dla „Monitora Polonijnego“. Nasze rozmowy najczęściej odbywały się w kuchni. Pierwszą mą rozmówczynią była 22 letnia Jitka Sobotová z Czech, która studiuje na Uniwersytecie Karola w Pradze bohemistykę i polonistykę. - „W kolegium studiować będę tylko jeden semestr. Przyjechałam tu w ramach swoich normalnych studiów. Chodzi mi przede wszystkim o udoskonalenie mojej polszczyzny. Chociaż, przyznam, że w tym międzynarodowym towarzystwie nie jest to wcale łatwe. Bardziej odpowiadałby mi bezpośredni kontakt z Polakami mieszkającymi stale w kraju. Uczęszczam na zajęcia związane z literaturą, językoznawstwem i folklorystyką. Oczekuję, że po tym semestrze uzyskam więcej informacji o Polsce, poznam polski styl życia i bycia, a także poznam nowych przyjaciół. Chłonąć wiedzę o Polsce tu, to coś zupełnie innego niż uczyć się tego z oddalenia“ - stwierdziła Jitka. Podobne motywy kierowały Daliborem Dobiašem, 21 letnim kolegą Jitki z praskiego uniwersytetu. I on studiuje bohemistykę, a poza tym slawistykę, estetykę i komparatystykę. „Chociaż z kolegami z kolegium rozmawiam po angielsku, to jednak na zajęciach konwersujemy wyłącznie po polsku. Przyswajam sobie tu język, poznaję polskie realia i mam dostateczną ilość czasu na własne zainteresowania, chcę np. napisać artykuł o Romanie Ingardenie. Lubię Kraków, rozwijam swe dawne kontakty i nawiązuję nowe.“ - powiedział mi Dalibor. Od Camerona Brunke z USA (26 lat) trudno było otrzymać jednoznaczną wypowiedź. Starał się wszystko obrócić w żart. Ale w końcu dowiedziałam się, że lubi podróżować po świecie i że był już czas, by oderwać się od domu rodzinnego i m. in. dlatego przyjechał na studia do Polski. Jego praprarodzice byli Polakami, on chce tu na miejscu dowiedzieć się czegoś więcej o swym rodowodzie. Jeśli zaliczy rocznik przygotowawczy w kolegium, to będzie studiować muzykologię. Z trudem udało mi się porozumieć z uroczą Marcią Mainginski, która ma 20 lat i zna tylko język portugalski. Do Krakowa przyjechała z dalekiej Brazylii. W Polsce chce studiować przez dwa albo trzy lata. Potem powróci do Brazylii, by tam uczyć języka polskiego. Język polski wybrała dlatego, że jej ojciec jest Polakiem, a na zawód nauczycielki zdecydowała się, bo niemal całe jej rodzeństwo poświęciło się pedagogice. Przyznam się, że pozazdrościłam studentom Kolegium Instytutu Polonijnego atmosfery tam panującej.

19

M

ŁODZI W POLSCE SŁUCHAJĄ

Przedstawiam Zespół Firebirds (w wolnym tłumaczeniu - ogniste ptaki) w składzie: Joanna Prykowska - wokal, chórki, Konrad Cwajda - gitary, Zbyszek Szmatłoch - gitary, szklany palec, tamburyn, bęben, Tomasz Siembida - akordeon, nord lead i inne instrumenty klawiszowe, Kamil Madera - gitary basowe, Lech Grochala - perkusja, instrumenty perkusyjne. 23 marca br ukazała

się na rynku polskim nowa płyta zespołu pt. Trans (poprzedni album nosił tytuł Kolory). Piosenki, które znalazły się na nowej płycie są bardzo melodyjne, ładne, żywe i wesołe, ale przewodnim tłem jest nostalgia i smutek. Wokalistka ten fakt tłumaczy: “Dla mnie prawdziwe piękno kojarzyło się zawsze z czymś łzawym, odległym, niedoścignionym. Wszystkie moje piosenki są o miłości. Jak wygląda miłość, kiedy pojawia się w naszym życiu, a jeżeli się już pojawi, czy jesteśmy w stanie ją zauważyć, czy też przechodzimy obojętnie obok niej. Czy jesteśmy tolerancyjni? Problem miłości nurtuje nas bowiem od wieków”. Na płycie autorka tekstów (Joanna Prykowska) porusza różne problemy dzisiejszego świata: problem “innej” miłości, prostytucji, niezrozumienia. Charyzmatyczny zdaje się być głos wokalistki, którym operuje w sposób charakterystyczny. Ciekawym rozwiązaniem muzycznym okazał się ostatni utwór z płyty pt. Kosmiczny pył, który jest stylizowany na nagranie sprzed lat - w tle słychać jakby trzask starej płyty, głos piosenkarki został też specjalnie zniekształcony, by słuchacz uległ złudzeniu i przeniósł się w czasie. Część piosenek ma charakter rockowy, ale jak twierdzą muzycy, po nagraniu albumu byli bardzo zaskoczeni efektem, zamierzali bowiem nagrać płytę ostrą, rockową, hałaśliwą, tymczasem płytę wzbogaciły skrzypce i saksofon, co uszlachetniło brzmienie (gościnnie wystąpili: Grzegorz Piotrowski - saksofon tenorowy, Paweł Golec - puzon, tuba, Łukasz Golec - trąbka, Michał Jelonek - skrzypce). Na płycie znalazły się utwory: Smok, Skandali, Dzieci, Słabość, Trans, Dziewczynka, Prostytutka, Co z nami jest, Kometa, Nikt, Sąsiadka, Zanim, Złote góry, Kosmiczny pył. FIRBIRDS - TRANS, 1998 POLYGRAM POLSKA Przygotowała Małgorzata Wojcieszyńska

Agnieszka Torebková

TO BĘDZIE BAL... Klub Polski region Bratysława serdecznie zaprasza na bal karnawałowy, który odbędzie się 23 stycznia 1999 roku (sobota) w Hotelu Barónka, Bratysława - Rača ul. Mudrochova

CENA BILETU 590 SK OD OSOBY W CENIE: kolacja • zimny bufet • śledzie • bigos • kawa • ciastko • zimne napoje • wino.

Grać będzie Zespół BLACK AND WHITE W PROGRAMIE NIESPODZIANKI I LOTERIA Z INTERESUJĄCYMI NAGRODAMI Osoby zainteresowane są proszone o kontakt telefoniczny

do 10 stycznia 99 r. z Małgorzatą Wojcieszyńską. Nr. telefonów 44 25 76 73 i 0905 62 30 64


Monitor Polonijny 1998_11-12:Monitor Polonijny 1998_11-12 17/02/16 12:41 Page 20

20

MONITOR POLONIJNY

WARSZAWSKIE TOWARZYSTWO ZACHĘTY SZTUK PIĘKNYCH od 6 do 8 grudnia w roku 1997 w wielkiej Sali Matejkowskiej „Zachęty“ wystawiło niezwykłe choinki. Odwołało się do wyobraźni artystów. I tak powstało kilkadziesiąt improwizacji na najwdzięczniejszy temat gwiazdkowy, podpisanych nie tylko przez plastyków, ale także przez aktorów, piosenkarzy, muzyków. Wystawione, uzmysłowiły jak wiele skojarzeń może budzić choinka i jak niezwykłe kształty i kolory może przybrać. Izabella Chełkowska przedstawiła ją jako złocistego, ażurowego anioła; Andrzej Mizera wyczarował srebrzystą konstrukcję, posługując się drutem aluminiowym. Choinka Magdy Umer składała się ze spiętrzenia drewnianych karmników dla ptaków. Takich oryginalnych choinek w „Zachęcie“ było dużo, a przed gmachem tej szacownej instytucji Jerzy Kalina, który kocha żywioł ognia przedstawił swoją płonącą „Wieżę świątecznych ciśnień“. Tej artystycznej zabawie przyświecał szlachetny cel. Wszystkie dzieła były wystawione na aukcji, która przyniosła dochód 61 tysięcy złotych, przeznaczonych na budowę kliniki przeszczepu kostnego dzieci. Jest to przedsięwzięcie Fundacji „Porozumienie bez granic“, której patronuje Jolanta Kwaśniewska. Oczarowani pomysłami (niestety znamy je jedynie z fotografii, które przyniosła „Polityka“), wybraliśmy jako logo świątecznej rubryki Z różnych szuflad Stepującą choinkę Janusza Józefowicza.

Z

RÓŻNYCH SZUFLAD

SŁOWACKIE „BETLEHEMY“ rozwijały się od kamiennych i woskowych figur gotyckich, reliefów na gotyckich ołtarzach skrzydłowych, szopek budowanych w przybytkach szlachty i bogatych mieszczan po „betlehemy“ ludowe. Te ostatnie były reakcją ludu na reformy józefińskie z 1780 r. które uznały stawianie żłobka w kościołach za niedostojne. Lud stawiał żłobki w paradnych kątach izby już przed Bożym Narodzeniem, a rozbierał je po Matce Boskiej Gromnicznej. Żłobki stawały się częścią przedstawień kolędniczych. Wyrabiano je najczęściej z drewna, a te przenośne wycinano z kolorowych arkuszy papieru, przywożonych z Austrii, Czech i Moraw. Najwięcej elementów ludowych miały polichromowane drewniane figurki, które jeszcze do niedawna wyrabiano w okolicach Bańskiej Szczawnicy i Nowej Bani. Sporadycznie pojawiły się „betlehemy“ ceramiczne, produkowane np. w Pukancu.

NAJWIĘKSZY SŁOWACKI „BETLEHEM“ znajduje się w małej wiosce Rajeckiej Leśnej. Został on zbudowany dla upamiętnienia wizyty Ojca Świętego Jana Pawła II na Słowacji, a kamień węgielny poświęcił biskup František Raber 29 stycznia 1995 roku. „Betlehem“ ma długość 8,5 m, szerokość 2m, a wysokość 3m. Jego twórcą jest siedemdziesiąt osiemletni Jozef Pekar z pobliskich Rajeckich Cieplic, który pracę nad szopką rozpoczął w roku 1980, zaraz po przejściu na emeryturę. Przez pierwsze trzy lata kreślił tylko projekty. Jego szopka jest z lipowego drzewa pomalowana cienką warstwą nitrolaku. Poszczególne kompozycje składają się z sześciu części, przymocowanych śrubami do metalowej konstrukcji. „Rozpocząłem od stajenki, dokoła której są owieczki w szałasie, las z niedźwiedziem, a ta centralna kompozycja kończy się Krywaniem. Stopniowo nabierałem coraz więcej pewności siebie i rozpoczęłem rozszerzać betlehem w prawo i w lewo.“ - zwierzał się J. Pekar w ubiegłym roku redaktorowi „SME“. Na jego przednich planach są motywy rzemiosł typowych dla poszczególnych regionów Słowacji i umieścił tam ok. 130 figurek drewnianych, w większości ruchomych. Małemu Jezuskowi przygrywają muzykanci - słynni Muchowcy z Terchovej, ich figurki też są ruchome. A na horyzoncie znajdują się słowackie miasta z dominującymi w nich zamkami czy katedrami. Mamy więc Devín, Bratysławę, Šaštín, Levočę, Trnavę, Nitrę, Piešťany, Bojnice, Trenčín, Žylinę, Banską Bystricę, Ružomberok, Spišską Kapitułę, Prešów, Košice i Bardejów.

TERCHOWSKI „BETLEHEM“ uważany jest za drugi największy po „betlehemie“ pana Pekara. Instaluje się corocznie w Wigilię Bożego Narodzenia w kościele Cyryla i Metoda w Terchovej. Pomysł jego zbudowania zrodził się w 1967 r. Jego autorem jest znany rzeźbiarz ludowy Štefan Hanuliak, który wraz z przyjaciółmi J. Holubekiem (odlewarzem figur) i Š. Krištofikiem (mechanika) zaskoczyli mieszkańców miasta w Boże Narodzenie 1967 r. Ich „betlehem“ składa się z trzech części. Pierwsza to „stara Terchova“ ze swoimi rzemiosłami i kolorytem, druga - miejsce narodzenia Jezusa „skromny“ Betlehem, a trzecia - „prze-

pychowa Jerozolima. „Betlehem“ jest wykonany z lipowego drzewa. Po śmierci Š. Hanuliaka jego dzieło kontynuują jego synowie Jozef, Jan, František oraz Jan Hanuliak. I tak co roku „betlehem“ wzbogaca się o nowe sceny z życia miasta i o nowe wyobrażenia rzemiosł.

JABŁKO Z WCIŚNIĘTĄ KORONĄ otrzymywały kiedyś pod choinkę dzieci karpackich Niemców ze słowackich Krahul. Na to jabłko cieszyły się cały rok. Korona przedstawiała dla nich wielkie pieniądze, za które mogły sobie raz w roku kupić cukierki.

W NIEKTÓRYCH REGIONACH CZECH szopki wyrabia się z niecodziennego materiału - z koronek. Koronkarki czeskie kontynuują tak wielowiekową tradycję. Bożonarodzeniowe koronki cieszą się dużym powodzeniem również zagranicą.

PRZESZPORSKIE STRASZYDŁA GWIAZDKOWE. W naszych polskich przypowieściach w noc wigilijną zwierzęta są ludziom przychylne, a o północy przemawiają ludzkim głosem. A w ogóle to wszystkie duchy w czasie od św Lucji do Trzech Króli są raczej człowiekowi przychylne. Tymczasem duchy preszporskie, tułające się w tym okresie w Bratysławie i jej okolicach dalekie są od uszanowania panującego ducha pokoju i miłości. Po Starym Ratuszu tuła się duch podstępnego rajcy, który fałszywym świadectwem zawinił nieszczęście biednej wdowy. Towarzyszy mu duch ściętego Mikulasza Drabecia, który tuła się po ratuszu, nosząc własną głowę pod pachą. Gdy znajdzie się śmiałek, który do niego przemówi, to musi oczekiwać, że zły Drabéc rzuci w niego tę swą ociekającą krwią głowę. Na Żelaznej Studzience możemy usłyszeć tupot końskich kopyt, szczekanie psów, trzaskanie pękających gałęzi - typowe odgłosy polowania, ale samej drużyny myśliwskiej nie zobaczymy. Uwaga - między Kamzikiem a Żelazną Studzienką tuła się szczególna lisica, jest przytulna, ale ma ludzką głowę. Najbardziej uznawane straszydła krążą w okolicy katedry św. Marcina, kościoła franciszkańskiego oraz Rynku Głównego. Najmniej szkodliwy jest stojący na tym rynku kamienny rycerz Roland. Ten jedynie w noc wigilijną z wielkim zgrzytem otoczy się wokół swojej osi.

WALORY POCZTOWE poświęcone świętom Bożego Narodzenia mają długą historię i tradycję. Na świecie jest wielu filatelistów, którzy gromadzą znaczki, bloczki, stemple, koperty i karty pocztowe, wydawane w listopadzie i grudniu każdego roku przez kilkadziesiąt poczt. Jedną z najciekawszych form bloczku (dom) z 16 znaczkami zaprezentowała w listopadzie 1996 roku Poczta San Marino. Autorką pomysłu „rodzinnych świąt“, ze scenami ukazującymi radosne wydarzenia w każdym DOMU, podkreślonymi ciepłymi kolorami, jest Mariella Antomelli, znana z wcześniejszej serii wydanej z okazji mistrzowstw świata w piłce nożnej ‘94.

MIEJMY SIĘ Z „PRZEKROJEM“ Prosimy nie powtarzać

Nie trzeba mieć zbyt wielkiej wyobraźni, żeby zauważyć, że od początku świata największy ruch jest na jednokierunkowym trakcie prowadzącym bezpośrednio do piekieł.

O Wacusiu Adwokatowi, który ma nas bronić - powiada Falczak należy zawsze mówić całą prawdę. Kłamać to już będzie on.

R

Od red.: Humor tu zamieszczony przedrukowaliśmy z „Przekroju“.

EDAKCJA INFORMUJE:

• korespondencję należy adresować Danuta Meyza - Marušiaková Náb. arm. gen. L. Svobodu 42 811 02 Bratislava a dotyczącą prenumeraty Ireneusz Giebel Monitor Polonijny, ul. Mlynské Nivy 42, 821 09 Bratislava; • kontakt telefoniczny/fax - 07/54 41 31 87 (wtorek 9.00 - 12.00 godz., środa 18.00 - 20.00 godz.); • zastrzega sobie prawo do opracowania redakcyjnego nadesłanych materiałów oraz do skrótów; materiałów, które nie zamówiła, nie odsyła; nie czyta anonimów; • gwarantuje tajemnicę korespondencji, jeśli autor sobie życzy i oprócz nazwiska poda wybrane hasło.

V Y D Á VA P O Ľ S K Ý K L U B

U PAŃSTWA CLINTONÓW W BIAŁYM DOMU choinki stoją wszędzie, a na nich zaświeci się 47 950 białych światełek. Tradycyjny świąteczny imbirowy dom - z którego dumny jest majster - kucharz Roland Mesner waży około 40 kg. Wśród figurek z ciasta można znaleźć także prezydenta, a nawet kotka przypominającego rodzinnego ulubieńca Socks. W ubiegłym roku pierwsza dama Ameryki Hillary Clinton oraz osoby przygotowujące w Białym Domu obchody Bożego Narodzenia zdecydowali się spojrzeć na święta oczami dzieci i „spełnić sny nowej generacji“. A rezultat - 23 choinki, na każdym stole i kominku jakieś ozdoby. W 1997 roku ten bogaty wystrój mogło do końca roku podziwiać 160 000 osób. Centralna choinka znajdowała się, jak nakazuje tradycja, w tzw. modrym salonie i tradycyjnie przybrana była ozdobami z motywem Santa Clausa. Przygotowanie do Bożego Narodzenia rozpoczęły się w Białym Domu już w 1997 r. w połowie lipca, a pracowało nad nimi 60 ochotników, 600 artystów, a także 103 projektantów mody, nie licząc kucharzy i cukierników.

Ś

BOŻE NARODZENIE OBCHODZI SIĘ TAKŻE W ONZ i to bezpośrednio w imponującym gmachu na Manhatanie. Obchodzi się je bardzo intensywnie i to przez kilka dni poprzedzające samo Boże Narodzenie. Każdy kraj stara się zaprezentować swoje zwyczaje, potrawy, napoje, a nawet typowe gwiazdkowe ozdoby. I wszyscy w ONZ cieszą się na te niekończące się wieczorki, na których w jednym gmachu można poznać obyczaje narodów wszystkich kontynentów.

grudzień 1998

GDY W BIAŁYM DOMU KRÓLUJĄ CHOINKI, w amerykańskim mieście Chandler w Arizonie corocznie na czas Bożego Narodzenia ozdabia się elektrycznymi świeczkami rosnące tam olbrzymie kaktusy. na podstawie prasy polskiej i słowackiej przygotowała Barbara

ŠÉFREDAKTORKA Danuta Meyza - Marušiaková REDAKCIA: Ireneusz P. Giebel, Joanna Nowak - Matloňová STÁLI SPOLUPRACOVNÍCI: Zuzana Laščeková, Małgorzata Wojcieszyńska GRAFICKÁ ÚPRAVA: Stano Carduelis Stehlik ADRESA: Mlynské Nivy 42, 821 09 Bratislava tel. 5313 187. Rozširuje Poľský klub. Registračné číslo 1193/95. Z dodaných predlôh vytlačil LÚČ - vydavateľské družstvo, Bratislava, Špitálska 7. FINANCOVANÉ MINISTERSTVOM KULTÚRY SR


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.