Kontrast maj czerwiec 2012

Page 57

Woźnico, woźnico, mój drogi woźnico Marcin Pluskota

M

oja motywacja zobaczenia Janusza Palikota w Krakowie była taka sama jak reszty zebranych przy ul. Franciszkańskiej (pr z y Papie skim Oknie) dziennikarzy. Trzeba o czymś napisać, a że nie ma o czym i do tego jest się leniwym, to korzysta się jak dają. Otrzymana mailem albo zawieszona na stronie internetowej informacja prasowa precyzuje całą sprawę. O tej godzinie trzeba być tu i tu i będzie się działo to i to. W omawianym przypadku: poseł Palikot wystąpi z kościoła katolickiego, przywiesi oświadczenie na drzwiach kurii krakowskiej o 13.00 przy ul. Franciszkańskiej w Krakowie. Na miejscu byłem przed 13, mogłem popatrzeć sobie na przygotowania do tego wszystkiego (trzymany w ręku kubek z kawą miał świadczyć o mej kontestacji). Kilku fotoreporterów zastanawiało się, z której strony najkorzystniej będzie robić zdjęcia, zwolennicy posła Palikota przynieśli tabliczki z wypisanymi hasłami i biało-czerwoną flagę. Kiedy otoczony ciasnym kordonem mikrofonów i obiektywów Główny Aktor przemawiał, jego zwolennicy umiejętnie machali flagą albo unosili tabliczkę, żeby ładnie komponowała się w kadrze. Warto odnotować, że takich szeregowych zwolenników posła Palikota było raczej niewiele. Akurat na jedną flagę i dwie tabliczki. Taki polityk z pierwszej ławki to jest naprawdę coś ciekawego. Pod Papieskim Oknem pojawił się niewiadomo skąd (cud?). Wywołał nagłe poruszenie, wszyscy ruszyli w jego stronę. Ja też ruszyłem. Wspiąłem się na murek i stamtąd chwilę patrzyłem. Zrobiłem nawet zdjęcie posła Palikota. Wysłałem je siostrze i jednemu koledze. Fotoreporterzy wyczaili, że mam dobrą miejscówkę, też zaczęli się wspinać na murek i bezkompromisowo zasłaniać mi wszystko (bo takie są maniery fotoreporterów, którzy walczą jak wilki o jak najlepsze zdjęcia). Zeskoczyłem więc z murku i wcisnąłem się pomiędzy otaczających posła Palikota dziennikarzy. Polityk pierwszej kategorii wie, jak rozma-

wiać z mediami. Dla wygody mediów poseł Palikot oświadczenie o odejściu z kościoła wydrukował dużymi literami na kartce formatu A3. Tak żeby wszystko było widoczne. Chwilkę poopowiadał też, co myśli o kościele. Nie poczułem się zaskoczony. Przyznam szczerze, że najbardziej w całej tej sytuacji intrygował mnie zapowiadany lutrowski gest przybicia dokumentu do drzwi krakowskiej kurii. Przecież to zabytek a do tego takie działanie zakrawa na niszczenie cudzego mienia. Troszkę się zawiodłem. Poseł Palikot powiedział, że chce dokument tylko „powiesić” albo „przykleić”. Po chwili zdecydował się też swój śmiały

gest wykonać nie na drzwiach kurii, ale stojącego nieopodal kościoła. Logistycznie było to łatwiejsze i bezpieczniejsze. Żeby z miejsca, w którym staliśmy dostać się pod kurię trzeba byłoby pokonać ruchliwą ulicę pełną samochodów, tramwajów i bryczek. Któryś reporter albo fotoreporter mógłby nie zdążyć na drugą stronę, poseł Palikot musiałby z uniesionym dokumentem czekać na niego, wiekopomność chwili szybko by się rozpłynęła. Poseł podszedł do drzwi. Taśma klejąca poszła w ruch. Strzeliły flesze aparatów. I już. Nie było piorunów, nie było głosu z nieba, portret papieża wiszący w oknie na pierwszym piętrze uśmiechał się tak jak się uśmiechał. Głupi byłem, że liczyłem na więcej. A potem jakiś pan, przy tych wszystkich zebranych, podbiegł, dokument z drzwi zerwał i oddalił się. Raczej spokojnie się odda-

57

lił i widocznie. Nawet kawałek poszedłem za nim. Zatrzymał się kilkadziesiąt metrów dalej. Mam wrażenie (a to jest tylko wrażenie ), że reprezentował środowisko prawicowe. Z mediów dowiedziałem się później, że poseł Palikot nie powiesił oświadczenia na drzwiach kurii, ponieważ to samo środowisko zatarasowało przejście. Na portalu tvn24 obejrzałem sobie relacje z tego całego przedsięwzięcia. Wbrew temu co się mówi, informacja nie została jednak zmanipulowana, pani reporterka właściwie oddała ducha sprawy. Odnotowała nawet fakt zdarcia dokumentu z drzwi. Dobra reporterka. Byłem tylko troszeczkę zawiedziony, że nie pokazali mojej główki w TV. Stałem tuż za lewą granicą kadru. No cóż. Przyznam szczerze, że poseł Palikot dostał wymarzoną pogodę na swoje działania (od Pana Boga?). Niebieskie niebo i słońce. Jak się okazało, nie tylko on uznał, że takie warunki są idealne do manifestowania swoich poglądów. Przez krakowski rynek przetaczała się tego dnia bardzo prawicowa manifestacja, która wykrzykiwała swoje hasła. Popatrzyłem na idących w tym pochodzie ludzi (chyba się ich bałem) i poszedłem do domu. Jak dowiedziałem się z mediów owa demonstracja dziesięć minut później starła się na pobliskim placu Szczepańskim z organizowanym tego samego dnia Marszem Równości. Nastąpiło starcie poglądów. Poleciały petardy i inne argumenty. Żal mi, że urodziłem się tak późno i nie miałem szans zobaczyć choćby troszkę tych wspaniałych wielkich manifestacji, o których czytam w książkach historycznych (czy nie są oby zmitologizowane?). Muszą mnie zadowalać działania posła Palikota czy prawicy. Rynek opuściłem ulicą Floriańską. Zobaczyłem tam największą tego dnia manifestację. Uczestniczyło w niej więcej osób niż w jakiejkolwiek innej, którą tego dnia spotkałem. Była spokojna i szurająca. Kupowała lody w rożku i suweniry na straganie. Nie krzyczała, nie biła. Całkiem miło przedzierało mi się przez tą manifestację.


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.